Stulecie wyprawy na Kijów, która przyniosła Ukrainie „miesiąc wolności”. Przypomnienie polsko-ukraińskiego sojuszu

Zwycięstwa sojuszniczych wojsk Piłsudskiego i Petlury, w tym walki okrętów i łodzi motorowych na Prypeci oraz zdobycie Czarnobyla przy wykorzystaniu desantu rzecznego, ukoronowało zajęcie Kijowa.

Paweł Bobołowicz

Wyprawa kijowska 1920

Realizacja umowy zawartej 21 kwietnia 1920 roku pomiędzy Rzecząpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową i konwencji wojskowej z 24 kwietnia tegoż roku doprowadziła do realizacji wyprawy kijowskiej. Zwycięstwa sojuszniczych wojsk Piłsudskiego i Petlury, w tym walki okrętów i łodzi motorowych na Prypeci oraz zdobycie Czarnobyla przy wykorzystaniu desantu rzecznego, ukoronowało zajęcie Kijowa. Wyprawa przyniosła nad Dniepr „miesiąc wolności”.

Istota tego, czym miała być ta operacja, została zawarta w odezwach Piłsudskiego i Petlury do mieszkańców Ukrainy. Przytaczam ich teksty na podstawie „Wyprawy Kijowskiej 1920 roku” generała Tadeusza Kutrzeby – pierwszej pracy, która w sposób całościowy próbowała opisać przebieg kampanii. Być może ostateczne niepowodzenie wyprawy, ale też lata skutecznego wymazywania ze zbiorowej pamięci polsko-ukraińskiego sojuszu, zatarły też fakt przeprowadzenia 9 maja 1920 roku wspólnej parady wojskowej, którą na kijowskim Chreszczatyku odbierał generał Edward Śmigły-Rydz. Epidemia covid-19 nie pozwoli w tym roku na pełne uczczenie tego wydarzenia. Tym bardziej zachęcam Państwa do lektury, by wyobrazić sobie, jak ten dzień wyglądał w Kijowie 100 lat temu.

Oddaję dziś swoje miejsce na łamach uczestnikom tamtych wydarzeń.

Odezwa Naczelnego Wodza do mieszkańców Ukrainy

„Do wszystkich mieszkańców Ukrainy! Wojska Rzeczypospolitej Polskiej na rozkaz mój ruszyły naprzód, wstępując głęboko w ziemie Ukrainy. Ludności ziem tych czynię wiadomym, że wojska polskie usuną z terenów, przez naród ukraiński zamieszkałych, obcych najeźdźców, przeciwko którym lud ukraiński powstawał z orężem w ręku, broniąc swych sadyb przed gwałtem, rozbojem i grabieżą.

Wojska polskie pozostaną na Ukrainie przez czas potrzebny po to, aby władzę na ziemiach tych mógł objąć prawy rząd ukraiński

Z chwilą, gdy rząd narodowy Rzeczypospolitej Ukraińskiej powoła do życia władze państwowe, gdy na rubieży staną zastępy zbrojne ludu ukraińskiego, zdolne uchronić kraj ten przed nowym najazdem, a wolny naród sam o losach swoich stanowić mocen będzie, żołnierz polski powróci w granice Rzeczypospolitej Polskiej, spełniwszy szczytne zadanie walki o wolność ludów.

Razem z wojskami polskimi wracają na Ukrainę szeregi walecznych jej synów pod wodzą atamana głównego Semena Petlury, które w Rzeczypospolitej Polskiej znalazły schron i pomoc w najcięższych dniach próby dla ludu ukraińskiego.

Wierzę, że naród ukraiński wytęży wszystkie siły, aby z pomocą Rzeczypospolitej Polskiej wywalczyć wolność własną i zapewnić żyznym ziemiom swej ojczyzny szczęście i dobrobyt, którymi cieszyć się będzie po powrocie do pracy i pokoju.

Wszystkim mieszkańcom Ukrainy bez różnicy stanu, pochodzenia i wyznania wojska Rzeczypospolitej Polskiej zapewniają obronę i opiekę.

Wzywam naród ukraiński i wszystkich mieszkańców tych ziem, aby niosąc cierpliwie ciężary, jakie trudny czas wojny nakłada, dopomagali w miarę sił swoich wojsku Rzeczypospolitej Polskiej w jego krwawej walce o ich własne życie i wolność.

Józef Piłsudski
Wódz Naczelny wojsk polskich
Dnia 26 kwietnia 1920 r., Kwatera Główna”

Odezwa Głównego Atamana Petlury (skrót)

„Trzy lata mijają, odkąd naród ukraiński, usiłując zaprowadzić ład w swojej republice, walczy o swoją wolność i niepodległość z czerwonymi najeźdźcami, składając wielkie ofiary na polu walki.

Latem roku ubiegłego armia ukraińska wkroczyła do Kijowa, lecz drugi wróg ukraiński — czarny imperialista Denikin — wyzyskawszy rosyjską orientację galicyjskiego dowództwa, skłonił je do odstąpienia od hasła niepodległości Ukrainy i przejścia na swoją stronę, co postawiło armię naddnieprzańską w katastrofalnym położeniu i zmusiło ją do spiesznego cofania się. Ale wiara w świętą sprawę nie zgasła w sercach Kozaków i przezwyciężyła zwątpienie i klęskę. Rozkazałem wobec tego atamanowi Omeljanowiczowi-Pawlence z częścią wojska rozpocząć walkę z bolszewikami, część zaś armii znalazła przytułek w Polsce. Doszły już wieści o walkach armii ukraińskiej na ziemiach jekaterynosławskiej i chersońskiej. Część armii pod wodzą pułk. Udowiczenki walczy na ziemiach Podola i bliską jest chwila, gdy oba te oddziały, wypędziwszy wroga z Ukrainy, połączą się w jedną dyscyplinowaną armię.

Dotychczas naród ukraiński walczył sam, dzisiaj bezprzykładne czyny poświęcenia przekonały inne narody o słuszności żądań ukraińskich i znalazły przede wszystkim oddźwięk w sercach wolnego już narodu polskiego. Naród polski, w osobie Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego i swego Rządu, uznał niezawisłość państwową Ukrainy. Rzeczpospolita Polska weszła na drogę okazania realnej pomocy Ukrainie.

Pomiędzy rządami Republiki Polskiej i Ukraińskiej nastąpiło porozumienie, na podstawie którego wojska polskie wkroczą wraz z ukraińskimi na teren Ukrainy przeciw wspólnemu wrogowi, a po skończonej walce z bolszewikami wrócą do swojej ojczyzny.

Ministerstwo ukraińskiej Republiki Ludowej z prezesem Rady Ministrów J. Mazepą na czele wznowiło swą pracę nad zaprowadzeniem ładu na Ukrainie i nad organizacją władzy państwowej na miejscu. Praca Rządu musi być wspomagana przez wszystkie warstwy społeczne. Komisariaty, urzędy ziemskie i inne instytucje powinny przygotować się i natychmiast rozpocząć swoją pracę, okazując pomoc przede wszystkim wojskom. Rozkazuje się poczynić przygotowania do mobilizacji, co do której będzie wydany specjalny rozkaz. Armia wypędzając wroga da tym samym możność zwołania w najkrótszym czasie ukraińskiej konstytuanty. Wzywam wszystkich obywateli do pracy. Wymagam od wszystkich bezwzględnego posłuchu dla władzy ukraińskiej i t.d.

Główny ataman Wojsk U. R. L. — S. PETLURA”

Opis parady polskich i ukraińskich wojsk sojuszniczych generała (wówczas podpułkownika) Tadeusza Kutrzeby

„Dnia 9 maja 1920 r. odbył się przemarsz przez Kijów wszystkich wojsk, skierowanych na front dla obsady linii obronnych oraz do odwodu. Przemarsz połączono z defiladą w środku miasta, którą przyjmował dowódca grupy operacyjnej, gen. Rydz-Śmigły. Nie wzięły udziału w defiladzie te jednostki, które operowały zbyt daleko lub były w służbie ubezpieczenia postoju armii. Defilada wypadła znakomicie. Przed oczami niezliczonych ciekawych tłumów przemaszerowały w znakomitej postawie pułki 1. dyw. legionów, grupy płk. Rybaka, 15. dyw. wielkopolskiej, artylerii ciężkiej, wojsk technicznych oraz 6. dywizja ukraińska. Brygada kawalerii, ze względu na rozpoznanie prowadzone bez przerwy, udziału nie brała.

Wojska nasze nie były w roku 1920 w swym zewnętrznym wyglądzie i w rozmaitych organizacyjnych szczegółach całkowicie ujednostajnione, lecz odwrotnie, posiadały cały szereg drobnych odrębności, uzewnętrzniających się w pewnych lokalnych, pochodzeniowych zabarwieniach.

Przede wszystkim więc piętna wojskowości zaborców nie były jeszcze zneutralizowane. Objawiały się one w odrębnych sposobach wykonania marszu, mustrze orkiestr i drobnych szczegółach porządkowych. Jednak różnice te nie raziły wzrokowo, a raczej wytwarzały u obcych wrażenie, że Polska musi być duża, jeżeli pochodzące z rozmaitych stron oddziały mają swoje odrębności. Widziano naocznie, że zebrano w Kijowie oddziały reprezentujące wszystkie części dużej naszej ojczyzny, które biorą czynny udział w operacjach wojennych na szerokich polach Ukrainy, aby walcząc „za naszą i waszą wolność” współdziałać w tworzeniu prawdziwie niepodległej Ukrainy. I tak, przemaszerowała 1. dyw. leg., najstarsza spadkobierczyni wojskowości polskiej, ze starymi sztandarami, chlubnie zasłużonymi w bojach legionów, w bitwach pod Wilnem i Dyneburgiem. W marszu paradnym, jakby według musztry austriackiej, maszerowały pułki podhalańskie z wyśmienicie grającymi orkiestrami, w których uwagę widzów przykuwał ozdobnie przepasany tambour-major oraz — ponny, mały konik, ciągnący na dwukółce duży bęben. „Pruskim krokiem” kroczyły pułki dywizji wielkopolskiej, a suwalski 41. pułk piechoty, znakomicie wyekwipowany, wystąpił z fanfarystami, do tego czasu w wojsku jeszcze nie wprowadzonymi. Legioniści, Podhalanie, Poznaniacy i kresowcy, wszyscy żołnierze polscy, bojownicy o sprawę ukraińską! W końcu maszerowała 6. dywizja ukraińska, do której dołączyły się już zorganizowane wojskowo grupy powstańców z własnymi orkiestrami.

Zajęcie Kijowa było w życiu wojennym miasta epizodem niecodziennym. To też — powiedzmy — ciekawość wojskowa sprowadziła do Kijowa w dniu 9 maja szereg miłych nam gości z etapu i z kraju. Przypadkowo zupełnie byli oni świadkami tej swoistej wojskowej parady, która się jakby niechcący, bez żadnych pretensyj, rozgrywała na Kreszczatyku kijowskim. Przyjechał więc do Kijowa ś. p. płk. sztab. gen. Julian Stachiewicz ze Sztabu Ścisłego Wodza Naczelnego, a z nim pułkownik armii francuskiej Hanotte — obecny generał dywizji armii francuskiej — przydzielony wówczas do Naczelnego Dowództwa w Warszawie. Przybył również wojskowy attache Japonii, major Yamawaki — obecny generał i po raz wtóry attache wojskowy Japonii w Warszawie, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. Goście wzięli, jako widzowie, udział w przemarszu wojsk.

Za przyjmującym defiladę generałem Rydzem-Śmigłym stanął szef sztabu z adiutantami, obok zaś stał pułkownik ukraiński Bezruczko — dca 6. dyw. ukraińskiej, potem goście: pułkownik Stachiewicz, Francuz Hanotte i Japończyk Yamawaki.

Cóż mówił tłum, co mówiły te szare masy ludu, widzącego duże ilości doborowego wojska polskiego i do niego dołączonych oddziałów ukraińskich, przemaszerowujące przed polskim generałem, obok którego stoją oficerowie ukraińscy, francuscy i japońscy? Tłum widział skutki, nie znał przyczyn. I dlatego rosnąć zaczęła plotka, rodziły się domysły. Szukano bowiem związku między wojskiem polskim, okupującym Ukrainę, a obcokrajowcami, oficerami zwycięskiej w wojnie światowej Francji i Japończykami, sąsiadującymi z Sowiecką Rosją na Dalekim Wschodzie. Padło słowo i pozornie tłumaczyło przyczynę wojskowo-politycznego zjawiska, rozgrywającego się na Ukrainie: jakoby Ententa ogłosiła wojnę z Sowietami, Polska to tylko wykonawca, do której dołączono wojska ukraińskie, a dusza wyprawy kijowskiej to Francja i Japonia. Szczególnie Francja, popierająca Wrangla, działającego z Krymu ku północy, ma silny interes w tym, aby spowodować upadek Rosji Sowieckiej i uzyskać spłatę swych wielkich finansowych należności.

Wojsko polskie zrobiło znakomite wrażenie. Ogólnie powtarzano zdanie, że od czasu wymarszu wojsk niemieckich podobnych wojsk na Ukrainie nie widziano”.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Wyprawa kijowska 1920” znajduje się na s. 13 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Wyprawa kijowska 1920” na s. 13 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Rocznicę Konstytucji 1791 r. ustanawia się w całej Rzeczypospolitej Polskiej jako uroczyste święto po wieczne czasy”

Polacy z Górnego Śląska w oczekiwaniu na plebiscyt manifestowali publicznie swoje uczucia patriotyczne. We wszystkich miejscowościach pochody zgromadziły od kilku do kilkudziesięciu tysięcy osób.

Renata Skoczek

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku dzień 3 maja został ustanowiony przez Sejm Ustawodawczy jako święto państwowe uchwałą z dnia 29 kwietnia 1919 r. w której czytamy „Dzień trzeci maja jako rocznicę Konstytucji 1791 r. ustanawia się w całej Rzeczypospolitej Polskiej jako uroczyste święto po wieczne czasy”.

W tym czasie na Górnym Śląsku kwestia przynależności państwowej była nierozstrzygnięta. O losach mieszkańców tego regionu miały zdecydować rokowania pokojowe, które trwały w Paryżu. Władze niemieckie wszelkimi sposobami zwalczały działalność polskich organizacji i stowarzyszeń, chcąc przekonać opinię międzynarodową, że miejscowa ludność pragnie przynależności do Niemiec. Ponieważ na całym obszarze Górnego Śląska obowiązywał stan oblężenia, Polacy wykorzystali wolny od pracy dzień 1 maja 1919 roku na uroczyste obchody święta narodowego. W Katowicach odbyła się dwugodzinna manifestacja, która zgromadziła od 50 do 70 tysięcy Polaków przybyłych z Mysłowic, Królewskiej Huty i okolicznych wsi.

W Bytomiu zebrała się ludności polska z pobliskich gmin, domagając się przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Przy akompaniamencie siedmiu orkiestr przemaszerowało około 40 tysięcy osób z czterdziestoma sztandarami, niosąc prawie sto tablic z hasłami politycznymi.

W wielu innych miejscowościach odbyły się podobne wiece i pochody, w których łącznie wzięło udział około 250 tysięcy osób.

Rok później Polacy z Górnego Śląska w oczekiwaniu na plebiscyt, który miał rozstrzygnąć o przyłączeniu tej ziemi do Polski lub Niemiec, manifestowali publicznie swoje uczucia patriotyczne. (…)

We wszystkich miejscowościach Górnego Śląska odbyły się pochody, które zgromadziły od kilku do kilkudziesięciu tysięcy osób. Najliczniejsze manifestacje odbyły się w Katowicach i Bytomiu, zgromadziły po 80 tysięcy Polaków. W Katowicach pochód trwał dwie i pół godziny przy akompaniamencie 26 orkiestr. Naliczono 500 chorągwi, w tym sztandary różnych polskich organizacji oraz flagi narodowe. W Bytomiu gospodarze i członkowie Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” otwierali konno pochód, w którym uczestniczyło wiele kobiet ubranych w stroje ludowe. Liczny był udział uczestników pierwszego powstania śląskiego.

W Zabrzu ogromny pochód sformowało prawie 70 tysięcy ludzi ze 120 sztandarami. Do tłumów przemawiało 5 mówców, wskazując na wiekopomne znaczenie Ustawy Trzeciego Maja.

W Rybniku manifestowało 48 tysięcy mieszkańców powiatu rybnickiego z udziałem aż 36 orkiestr i 250 sztandarów. Pochodom przyglądali się obecni w miastach żołnierze wojsk sprzymierzonych, a Polacy nieśli obok polskich chorągwi również flagi narodowe francuskie, włoskie i brytyjskie. Łącznie w uroczystościach wzięło udział prawie 500 tysięcy polskiej ludności, a prasa relacjonowała: „Jak Górny Śląsk daleki i szeroki, wszędzie zebrały się wielkie rzesze rodaków i rodaczek naszych, aby przed całym światem dać dowód naszej polskości. Zgromadzili się starzy i młodzi, aby dać dowód swej polskości, wszyscy przejęci jedną myślą: uczcić godnie Konstytucję 3 maja równie z braćmi innych ziem polskich”.

W 1921 roku sprawująca władzę na obszarze plebiscytowym Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa wydała rozporządzenie zabraniające wszelkich pochodów i manifestacji. Wojciech Korfanty jako polski komisarz plebiscytowy skierował do ludności polskiej odezwę, w której zapewniał, że rozporządzeniu Komisji Międzysojuszniczej „chętnie się poddajemy, bo stoimy u wrót wolności, już tylko nieliczne dni dzielą nas od świętej chwili, kiedy będziemy wolni i zjednoczeni z Macierzą Polską”.

W nocy z 2 na 3 maja wybuchło III powstanie śląskie, w wyniku którego w czerwcu 1922 roku część Górnego Śląska została przyłączona do Polski.

Cały artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto narodowe 3 Maja na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Święto narodowe 3 Maja na Górnym Śląsku” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jedyna taka akcja dziennikarzy: w Kijowie i Warszawie zabrzmią dzwony dla bohaterów

9 maja kulminacyjny moment multimedialnej akcji Bobołowicza i Antoniuka, dziennikarzy Radia Wnet i Kuriera Galicyjskiego ze Lwowa, podróżujących już przez ponad tysiąc kilometrów przez Ukrainę

Reporterzy poruszają się szlakiem polskich i ukraińskich bohaterów, którzy walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej. Z ich inicjatywy powstała akcja „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”, która jest związana z upamiętnieniem braterstwa Polaków i Ukraińców w czasie wojny polsko-bolszewickiej.

9 maja 1920 roku po wyparciu bolszewików przez polskie i ukraińskie oddziały, ulicami Kijowa przeszła wspólna parada wojskowa, którą odbierał generał Edward Śmigły i Marko Bezruczko, ówczesny pułkownik.

Polacy i Ukraińcy przez miesiąc stacjonowali w Kijowie, później zostali wyparci przez bolszewików, ale to nie zakończyło polsko-ukraińskiego braterstwa. Żołnierze razem walczyli aż do ostatecznego triumfu nad bolszewikami, po Bitwie Warszawskiej 15 sierpnia 1920 roku.

Dziennikarze Kuriera Galicyjskiego i Radia Wnet podjęli decyzję o zorganizowaniu i zaangażowaniu się w tę akcję mając świadomość, że w tym roku nie będzie możliwości godnego upamiętnienia wydarzeń z 1920 roku ze względu na sytuację związane z epidemią koronawirusa. Sami jednak postanowili wyruszyć w drogę.

Dziennikarze jadą szlakiem cmentarzy i pól bitewnych, na których walczyli i zostali pochowani polscy i ukraińscy żołnierze. Jadąc z Kijowa do Lwowa udało się im odwiedzić takie miejsca jak Nowogóród Wołyński, Susły, cmentarz w Korcu, w Zdołbunowie, Równym, w Żółtańcy, Horpyni, Łopatyni. Na odwiedzanych mogiłach korespondenci zapalają symboliczne znicze.

Finał akcji odbędzie się 9 maja w Kijowie, gdzie korespondenci będą chcieli przypomnieć o tych żołnierzach, którzy tam stacjonowali. Ich pamięć uczczą składając kwiaty na cmentarzu Bajkowa, gdzie zostało pochowanych 117 polskich żołnierzy poległych w walkach o Kijów. O godz. 11 polskiego czasu zabrzmią dzwony Soboru św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. Należy on do prawosławnej cerkwii na Ukrainie. To wydarzenie zwieńczy audycję „Program Wschodni” prowadzoną z kijowskiego studia Radia Wnet przez Pawła Bobołowicza.

Odbędzie się też nabożeństwo żałobne Panachida pod ścianą upamiętniającą ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli w 2014 roku na wojnie z Rosją.

Dziennikarze chcą również przypomnieć o ukraińskich żołnierzach, którzy przeciwstawili się agresji rosyjskiej i walczą o swój kraj nieustannie od 2014 roku. Na wschodzie Ukrainy walczą też Ukraińcy z polskimi korzeniami. Są to żołnierze, którzy wychowywani byli w polskich tradycjach na terenie obecnej Ukrainy.

O 11 polskiego czasu zabrzmią też dzwony w kijowskiej katedrze św. Aleksandra oraz w wielu kościołach z miejsc, gdzie zostały upamiętnione walki z 1920 roku. O tej godzinie w Lublinie zostaną złożone kwiaty przy pomniku Ukraińskiej Armii i na mogiłach żołnierzy z 1920 roku na Białej.

W kościele św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie o godz. 12 polskiego czasu odbędzie się msza święta w intencji poległych w wojnie polsko-bolszewickiej oraz tych walczących za wolność Ukrainy od 2014 roku.

Również 9 maja w Kijowie, Paweł Bobołowicz wraz z Dmitriem Antoniukiem założą mundury żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej i Wojska Polskiego z 1920 r. oraz odbędą honorowy patrol ulicami Kijowa. Oryginalne mundury z 1920 roku udostępniło Muzeum Szturm we Lwowie. To wydarzenie będzie symbolicznym elementem zwieńczającym akcję „Rok 1920 – pamięć w czasach zarazy”.

Patronami medialnymi są Radio Wnet, Kurier Galicyjski, Słowo Polskie. Sobotnią akcję ma również relacjonować telewizja Bielsat.

Organizacje wspierające akcje: Fundacji Solidarności Międzynarodowej, Instytut Polski w Warszawie, Instytut Polski w Kijowie, Konsulat Generalny we Lwowie oraz parafie rzymskokatolickie goszczące korespondentów, polscy i ukraińscy działacze regionalni.

Sto lat temu polscy lotnicy unieruchomili koło Tomaszpola bolszewików bez strat własnych

Paweł Bobołowicz kontynnuje akcję „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” przypominając ze swymi rozmówcami dzieje Tomaszpola, wyzwolenie Baru i Kijowa oraz zakończoną sukcesem operację polskich lotników.

Sto lat temu wyzwolili Bar od czerwonych.

Paweł Bobołowicz wraz z Dmytro Antoniukiem przemierzają Ukrainę w związku z akcją „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy”. Tym razem odwiedzili Bar i Braiłowo oraz zatrzymali się w  Tomaszpolu w obwodzie winnickim.  W tej miejscowości spotkali duchownego, który opowiada wydarzenia z 1920 r. w tym regionie. Miasto zostało założone przez Tomasza Zamoyskiego. Sto lat temu w pobliżu Tomaszpola miało miejsce starcie z bolszewikami, w którym brały udział samoloty z Poznania.

7 maja polskie wojska wkroczyły do Kijowa.

Kiedy polskie oddziały wyzwalały stolicę Ukrainy samoloty myśliwskie marki Fokker brały udział w akcji mającej na celu unieruchomienie pociągów bolszewików.

Potrafiono w ciągu dnia wykonać nawet 6 lotów bojowych. Obyło się bez strat własnych wśród lotników.

Akcja zakończyła się sukcesem, a wobec faktu, że nie zginął w niej żaden z lotników zaczęto mówić o niej „legendarna operacja Wapniarka”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wildstein: Upadek komunizmu był wspaniały, ale to, co zrobiliśmy z naszą wolnością, już takie dobre nie było.

Bronisław Wildstein opowiada o powstaniu swojej książki oraz obłudzie i hipokryzji większości mediów prywatnych w odniesieniu do działań rządu i roli establishmentu III RP w tym procesie.

Dzisiaj mija 43. rocznica zamordowania Stanisława Pyjasa. Ta bolesna rana wciąż nie jest należycie opatrzona i wygojona. Do dziś nie odnaleziono i nie ukarano sprawców, o czym pisał Bronisław Wildstein w powieści – eseju „Cienie moich czasów”. 

Tutaj do wysłuchania fragment tej powieści:

W „Studiu 37 Dublin” Tomasz Wybranowski przypomniał jeden z wywiadów (z grudnia 2015 roku) z Bronisławem Wildsteinem, jednym z najbliższych przyjaciół Stanisława Pyjasa. Prowadzący stwierdził, że pomimo upływu czasu

„niestety niewiele się zmienia we wzajemnych polsko-polskich relacjach, zaś slogany na ustach wielu środowisk są li tylko sloganami od których ani solidarności i ani wzajemności Polakom nie przybywa.”

Nie wiadomo do dzisiaj, kto stoi za morderstwem studenta. Wszystko wskazuje na to, że ów mord to sprawa Służby Bezpieczeństwa. W Krakowie, rok temu – 7 maja 2019 – został odsłonięty pomnik Stanisława Pyjasa, zamordowanego studenta polonistyki i filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, współpracownika Komitetu Obrony Robotników.

Gość Tomasza Wybranowskiego opowiedział o tworzeniu książki Cienie moich czasów, będącą niejako obserwacją zmian, które zaszły w Polsce na przestrzeni jego życia, ze szczególnym uwzględnieniem czasu III RP w odniesieniu do zmian zachodzących w Europie Zachodniej. Jest to książka która, jak to stwierdził autor „kształtowała się sama”:

Jestem bardzo krytyczny wobec tego, cośmy zrobili z naszą wolnością. To, że upadł komunizm, było wspaniałe, ale to, co zrobiliśmy z naszą wolnością, już takie dobre nie było. O tym jest w dużej mierze ta książka, ponieważ piszę o sobie, ale jako o kimś, kto przeżywa świat. […] Mam nadzieję, że ten nie najlepszy kawałek czasu dla Polski, te 26 lat, które stworzyły dla nas wielką szansę, którą w tak małym stopniu dla nas wykorzystaliśmy, się zakończy i teraz będzie lepiej.

Bronisław Wildstein mówi również o histerii w mediach, dotyczącej każdego z posunięć partii rządzącej, jak choćby było w przypadku ułaskawienia przez prezydenta Dudę Mariusza Kamińskiego, który został skazany za ściganie korupcji. Tymczasem prawo łaski wcześniej wielokrotnie było wykorzystywane przez poprzednich prezydentów, czasem w dosyć niejasnych okolicznościach. To jednak nie szokowało tak mediów i opozycyjnych autorytetów:

Poszczególni prezydenci korzystali z tego setki razy […] w odniesieniu do bardzo dwuznacznych ludzi jak np. gangsterów. To ma na sumieniu Lech Wałęsa [uniewinnienie gangstera Słowika — przyp. red.] czy Aleksander Kwaśniewski, który uwalniał swoich kolesi np. Zbigniewa Sobotkę, ministra, który ostrzegał gangsterów przed interwencją służb, powodując ryzyko śmiertelne dla funkcjonariuszy.

Gość Tomasza Wybranowskiego przypomina także o jawnym łamaniu prawa przez Prezydenta Komorowskiego, który mianował kolejnych członków Trybunału Konstytucyjnego w przód, jeszcze przed wygaśnięciem mandatów ich poprzedników:

Przy tej ustawie łamiącej jakiekolwiek normy prawne pracował sam prezes Trybunału Konstytucyjnego [Andrzej Rzepliński – przyp. red.] i jego koledzy.

Wildstein odnosi się także do sytuacji w większości mediów prywatnych, które jego zdaniem mówią dokładnie to samo i stanowią pewnego rodzaju front propagandowy:

To jest zjednoczony font propagandowy w obronie status quo, czyli tego, co istniało przed wyborami. […] mówi się — możecie sobie wybrać, ale jeśli ten rząd zaakceptujemy my, establishment III RP, to sobie może istnieć [rząd — przyp. red.], ale wara mu od rządzenia […] jak będzie chciał rządzić, to się go obali i o tym się mówi wprost, aby wyjść na ulice.

Posłuchaj całego wywiadu z Bronisławem Wildsteinem (nagranie z 2016 roku):

 

A. Kowarzyk i /WyT/

 

Cudowny obraz Matki Boskiej został ukryty przed bolszewikami. Wierni wypraszali zwycięstwa nad nimi

Paweł Bobołowicz rozmawia o cudownym obrazie Matki Boskiej w Latyczowie, który sto lat temu został ewakuowany z klasztoru. O dziejach wizerunku, jego ukryciu i wojnie z bolszewikami.

Paweł Bobołowicz przebywa teraz w Latyczowie, ukraiński mieście w obwodzie chmielnickim. W tej miejscowości jest zamek oraz Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i klasztor dominikanów, gdzie znajduje się słynny klasztor dominikański z cudownym obrazem Matki Boskiej Latyczowskiej. Dmytro Antoniuk przytacza historię obrazu będącego kopią rzymskiego wizerunku Matki Boskiej Śnieżnej. Pobłogosławiony przez papieża Klemensa VIII trafił do założonego w 1606 r. klasztoru. Został koronowany w 1778 r. Jego dalsze losy przedstawia kolejny rozmówca Pawła Bobołowicza, czyli proboszcz parafii, ks. Adam Przywuski.

Proboszcz w Latyczowie widział jak narasta bunt chłopski przeciw porządkowi, który był.

W czasie I wojny światowej, po wybuchu rewolucji w Rosji, obraz został ukryty w kaplicy okolicznych hrabiów. Kiedy w 1918 r. Latyczów zajęły wojska austriackie obraz wrócił do klasztoru. Został on tam także po tym jak przyszli bolszewicy. Obraz ukryto przed nimi za wielką kotarą, tak, że „nie zorientowali się, że pod zasłoną jest tak wielki skarb”. W ten sposób doczekał on wyprawy kijowskiej 1920 r. Wierni przypisują zwycięstwa nad bolszewikami łaskom wyproszonym przez Matkę Boską Latyczowską.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Gontarski: Przesunięcie wyborów przez stan nadzwyczajny byłoby nielegalne. Celem jest skuteczna demokracja

Czy będziemy mieli ciszę wyborczą? Co łączy polską opozycję z myślą Carla Schmitta? Jak interpretować prawo? Prof. Waldemar Gontarski o prawnym wymiarze przeniesienia wyborów prezydenckich.


Prof. Waldemar Gontarski wyjaśnia, że wprowadzenie stanu nadzwyczajnego jest możliwe, gdy „zwykłe środki konstytucyjne nie pozwalają się przeciwstawiać się epidemii”. Taka sytuacja jednak nie zachodzi. Odwołanie terminu poprzez wprowadzenie stanu nadzwyczajnego byłoby więc czynem nielegalnym, niezgodnym z konstytucją. Prawnik krytykuje przy tym opozycję za to, iż chciała zmienić datę wyborów poprzez wprowadzenie tego stanu. Mówi, iż którzy dążą do stanu nadzwyczajnego, idą dalej niż niemiecki konstytucjonalista (i członek NSDAP) Carl Schmitt, który wskazywał, że „decyzja odrębna od prawa”. Przekroczenie porządku prawnego przez decyzyjny podmiot miało jednak zgodnie z teorią decyzjonizmu być uzasadnione tylko w przypadku zagrożenia bytu państwa.

Ci, którzy chcą tak zrobić nie chcą skutecznej demokracji.

Prof. Gontarski dodaje, że dymisja prezydenta Andrzeja Dudy również uczyniłaby z Polski „państwo z dykty”. Wyjaśnia, że w przypadku stwierdzenia nieważności wyborów marszałek Sejmu ma 14 dni na wyznaczenie nowego terminu wyborów w przeciągu 60 dni od zarządzenia.

Czy będziemy mieli ciszę wyborczą?

Odnosi się do tego czy przed 10 maja będzie obowiązywać cisza wyborcza. Przepis mówiący o niej nie będzie stosowany, tak jak przestał być stosowany przepis o karaniu spekulantów po przemianach wolnorynkowych. W przeniesionych wyborach będą mogli wystartować wszyscy dotychczasowi kandydaci, a także nowi, jeśli uda im się zebrać podpisy wyborcze i zarejestrować komitet. Prawnik tłumaczy na czym polega ratio legis:

Prawo interpretujemy tak jak Biblię, dosłownie, systemowo i zastanawiając się jaka była intencja autora.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

W maju czeka nas bój o Polskę, a w świecie toczy się wojna o wartości/ Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 71/2020

Niestety przez lata polityka była traktowana nie jako służba dla narodu, a gra. Gracze mogą się „zakiwać” na śmierć. W gospodarce też nie liczyła się uczciwość i moralność, tylko zysk za wszelką cenę.

Jadwiga Chmielowska

Maj, zielone łąki pokryło kwiecie, zwierz wyszedł gęstwiny, bo odzyskał przestrzeń. Człowiek zamknął się w domu. Epidemia okazała się nie taka straszna. Choć niestety wielu górników śląskich kopalń zachorowało. W kilku kopalniach wstrzymano wydobycie z powodu choroby i kwarantanny. Decyzje rządu ograniczyły rozprzestrzenianie się wirusa. Zainteresowanym chińskim prezentem dla całego świata polecam mój tekst Epidemia wirusa i świrusa.

2 maja wywieszamy flagi i pamiętamy o 99 rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego. W nocy z 2 na 3 maja 1921 r. Grupa Destrukcyjna „Wawelberga” Tadeusza Puszczyńskiego wysadziła mosty na dalekim zapleczu frontu, aby Niemcy nie mogli wysyłać za Odrę wojska do tłumienia narodowowyzwoleńczej walki Ślązaków.

W maju czekają nas wybory Prezydenta RP. Wygląda na to, że będzie to kolejny bój o Polskę.

Część polityków zachowuje się tak, jakby wykonywała polecenia Otwartego Dialogu – Kramka i Kozłowskiej sprzed kilku lat, gdy nawoływali, aby zatrzymać państwo i obalić wybrane w 2015 r. władze.

Choć czasem w wersji karykaturalnej, historia lubi się powtarzać. Zdrajców i głupców był zawsze dostatek. Wybory bezdyskusyjnie muszą się odbyć. Nawet wizyta w lokalu wyborczym nie jest bardziej niebezpieczna od zakupów w sklepie. Opowieści o skażonych kopertach to strachy na Lachy.

W świecie toczy się wojna o wartości. Niestety przez lata polityka była traktowana nie jako służba dla narodu, a gra. Gracze mogą się „zakiwać” na śmierć. W gospodarce też nie liczyła się uczciwość i moralność, tylko zysk za wszelką cenę. Korupcja przeżarła klasę polityczną we wszystkich krajach. Do tego dochodzi zgnilizna moralna biznesmenów i polityków. W USA dopiero za prezydentury Trumpa wydano prawdziwą wojnę pedofilom. Wielu dotąd nietykalnych trafiło do więzień. Okazało się, że sieć powiązań jest międzynarodowa. Dotyczy też wielu celebrytów. Zboczeńcy łatwo podlegają szantażowi, co wyjaśniałoby wiele dziwnych politycznych decyzji.

Komunistyczne Chiny przeznaczyły przeszło 100 mld $ na łapówki w państwach „Jedwabnego Szlaku”. Chiński program „Tysiąca Talentów” korumpował naukowców nawet w USA. Pekin wyłudzał też technologie. Pazerne korporacje, które przeniosły produkcję do Chin, nie zauważyły niebezpieczeństwa, nawet gdy nie mogły transferować zysku i wszystkie pieniądze musiały inwestować w Chinach. W obliczu pandemii okazało się, że największym zagrożeniem jest globalizacja, a kapitał ma jednak narodowość.

Polska mogłaby teraz bardzo skorzystać. W USA zamknięto chińskie zakłady mięsne. Nasi producenci mogliby natychmiast eksportować produkty z wołowiny, baraniny i drobiu albo przerabiać mięso amerykańskie. Dobrze, aby się tym Minister Rolnictwa zainteresował.

Nasze firmy farmaceutyczne też mogłyby eksportować leki, ale warunek jest jeden – wszystkie składniki muszą pochodzić z Europy, a nie z Chin. Wniosek jest prosty – należy rozwijać polską produkcję. Z rozmowy Trump-Duda wynika, że USA proponują nam bliską współpracę gospodarczą. Polityk musi myśleć, jak każdą, nawet najtrudniejszą sytuację wykorzystać i wyciągnąć wnioski, a szkodę przekuć w sukces.

Wiedza na temat 5G jest mała. Niektóre miasta wyrażają zgodę na instalowanie chińskiego Huaweia. Jest to technologia niebezpieczna, nie tylko ze względu na długość fal, ale przede wszystkim na zgodę na pełną inwigilację obywateli i pozyskiwanie wrażliwych danych. Trzeba wykorzystać w Polsce jedynie amerykańską technologię, działającą na innych zasadach.

Maj to miesiąc Najświętszej Marii Panny. Czas zacząć chodzić do kościoła na nabożeństwa majowe. Jest ciepło, modlić się można też na dworze, przed świątynią. Niech Królowa Polski ma w opiece naród cały, zwłaszcza teraz, w chwilach próby. Walka dobra ze złem toczy się już otwarcie, na naszych oczach.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dziś 201. rocznica urodzin Stanisława Moniuszki, ojca polskiej opery narodowej.

Adam Olaf Gibowski, muzykolog i krytyk muzyczny opowiada o rozległej twórczości Moniuszki, jego inspiracjach i szczególnym miejscu, które zajmuje w panteonie polskich wieszczów.

Szpiedzy, agenci, zamachy, spiski. Ciąg dalszy burzliwych dziejów ukraińskiego ruchu narodowego – początek XX wieku

Popieranie ukraińskiego ruchu przez Wiedeń od początku było dla wszystkich jasne. Natomiast tylko część polskiej opinii publicznej podejrzewała przywódców ukraińskich o ścisłą współpracę z Berlinem.

Stanisław Orzeł

Wstrząs spowodowany zabójstwem w kwietniu 1908 r. Namiestnika Galicji, Andrzeja Potockiego, wywołał niespodziewane reakcje również w pruskich służbach specjalnych. Można założyć, że właśnie to wydarzenie doprowadziło do pierwszej wielkiej kompromitacji nacjonalistów ukraińskich.

Ukrywane przez stronę ukraińską przed opinią publiczną ich bezpośrednie powiązania z manipulacjami pruskich sił i służb specjalnych zostały ujawnione w 1909 r. przez… pruskiego szpicla, który ewidentnie wymknął się spod kontroli dotychczasowych mocodawców, a ostatecznie – podczas I wojny światowej – zaczął pracować dla Ententy.

Tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny potwierdziły to publikacje polskiego dziennikarza i działacza narodowego z Wielkopolski. Przyglądając się takim wydarzeniom i życiorysom, jak specyficzna kariera zabójcy Potockiego, należy dostrzegać, że budując przeciwwagę dla sojuszu rosyjsko-francuskiego, do którego doprowadziła samobójcza tajna dyplomacja Bismarcka, pruska polityka zagraniczna już na początku XX w. zwróciła uwagę na potencjał tkwiący w rodzącym się nacjonalizmie ukraińskim.

Przykłady niemiecko-ukraińskiej współpracy przypomniał Tadeusz Gluziński w książce Sprawa ukraińska, wydanej w Warszawie w 1937 r.: „Popieranie ukraińskiego ruchu przez Wiedeń od początku było dla wszystkich jasne. Natomiast tylko część polskiej opinii publicznej podejrzewała przywódców ukraińskich o ścisłą współpracę z Berlinem. (…) W 1909 r. pojawiły się dokumenty, (…) dostarczone przez szpiega pruskiego Rakowskiego”. Informacje byłego agenta policji pruskiej Bolesława Rakowskiego zostały opublikowane w „Rzeczpospolitej” I, nr 17 z 16 października 1909 r. („Przegląd Historyczny”, t. 45, PWN 1954, s. 657). Z akt Überwachungsstellen wiadomo, że Rakowski został zwerbowany przez Paula Frosta [„trojga imion i nazwisk (…): Paweł Frost, inaczej Michael Franke albo Grzegorz Pawłowicz Ziemski”, jak pisze „Dr. Vitelius” [w:] Spowiedź szpiega pruskiego, [w:] Bibljoteczka Historyczno-Geograficzna nr 99, T-wo Wyd. „Rój” s. z o.o., Warszawa (1928), s. 5 – S.O.], pracownika Oddziału III Królewskiego Prezydium Policji w Poznaniu, który wypełniał w Krakowie swoje zadania przez trzynaście lat (A. Pankowicz, Kościół krakowski w życiu państwa i narodu polskiego, t. 7, Wyd. Nauk. PAT 2002, s. 168).

Dzięki donosom Rakowskiego Oddział III zainicjował tajną współpracę z Królewskim Komisariatem Granicznym w Bytomiu, którym kierował osławiony antypolską zaciętością wobec Górnoślązaków Wilhelm Maedler.

Rakowski umiał pozyskiwać zaufanie patriotów krakowskich i wyciągać od nich informacje potrzebne prześladowcom polskości na Śląsku.

„Były one (…) tak zaskakujące, że zaczęły budzić podejrzenia w Oddziale III, czy Rakowski nie komponuje doniesień w celu powiększenia swoich wynagrodzeń. Wyjechał więc Frost na kilka dni do Krakowa, ażeby skontrolować konfidenta. Kontrola potwierdziła rewelacje Rakowskiego, co zostało korzystnie ocenione w poznańskiej centrali” (J. Krupiński, Na tropie Górnoślązaków: akcje policji pruskiej w latach 1902–1910, KAW RSW Prasa, Książka, Ruch, 1981, s. 9).

Agent Rakowski był figurą bardzo dwuznaczną. Urodził się około roku 1880 jako syn byłego nauczyciela szkoły ludowej, później korektora poznańskiego pisma „Praca”, założonego przez pochodzącego ze Śląska, a działającego w Wielkopolsce bankiera i działacza niepodległościowego, Marcina Biedermanna [który po przejęciu na własność Domu Bankowego Drwęski i Langer po 1896 r. przeciwdziałał akcji kolonizacyjnej Hakaty, wykupując zagrożone majątki polskie lub kupując majątki od Niemców w Wielkopolsce i na Śląsku, a odsprzedawał je w ręce polskie – S.O.].

Według znanego publicysty Kazimierza Rakowskiego [od 1919 r. osiadłego w majątku Rudzica koło Pszczyny, śląskiego polityka, później posła na Sejm Śląski i jego wicemarszałka z list chadecji w latach 1922–1924, mimo tego samego nazwiska nie mającego nic wspólnego z Bolesławem – S.O.], młody B. Rakowski wykradł w 1898 r. w piśmie „Praca”, gdzie też zaczął pracować, kwitariusze kasowe i z kilkuset markami uciekł do Torunia. „Nie przyjęty z powrotem do pracy mimo próśb ojca, nie zawahał się zadenuncjować K. Rakowskiego, który na skutek tego został wydalony z Niemiec. Wówczas zaczęły się jego kontakty z pruską policją, której „przynosił nieraz coś interesującego”. W październiku 1901 r. ponownie zadenuncjował K. Rakowskiego, gdy ten przybył nielegalnie do Wrocławia na konferencję z Biedermanem i Korfantym w sprawie tworzenia pisma »Górnoślązak«” (Historia, [w:] Acta Universitatis Vratislaviensis, Nauki społeczne, PWN, 1965, s. 76).

Następnie B. Rakowski, który w Krakowie z kryjówki w oberży „Pod baranami” na Basztowej szpiegował Górnoślązaków przyjeżdżających do dawnej stolicy, został aresztowany przez inspektora policji krakowskiej, Bronisława Karcza, brata redaktora „Nowej Reformy” (Spowiedź szpiega…, s. 23). Ostatecznie B. Rakowski „w 1909 r. znalazł się w Paryżu, skąd we wrześniu przekazał swoje rewelacje redakcji »Rzeczypospolitej«. Nie taił w nich swojej roli jako agenta policji pruskiej, nie podał też, co go skłoniło do „nawrócenia” (Historia, [w:] Acta Universitatis Vratislaviensis, jw., s. 76).

Akta dotyczące spraw rusińskich w Galicji wschodniej otrzymał – aby napisać memoriał dla kanclerza Bűlowa – pracujący dla pruskiej policji dziennikarz-poliglota dr Jorky, nałogowy alkoholik i hazardzista, z którym Rakowski onegdaj pojechał do Londynu z zadaniem szpiegowskim.

Rakowski spotkał go w Berlinie. „Chcąc za każdą cenę akta dostać w swoje ręce”, zaprosił go „do Linden-Casino, gdzie można było dostać znakomite piwo angielskie”. Gdy Jorky „spił się niemożliwie”, Rakowski załadował „trupa” do dorożki i zawiózł „do hoteliku. (…) Następnie szybko wrócił do swojego mieszkania, gdzie odpisał dokumenty, m.in. korespondencję osobistą miedzy dr. Bovenschenem, dr. Wegnerem, dyrektorem policji Zacherem i prowodyrami Ukraińców we Lwowie. Potem odniósł je spitemu Jorky’emu”.

„Rewelacje te ogłosił Wacław Gąsiorowski [Wiesław Sclavus, ten od Szwoleżerów gwardii – S.O.] w »Kurierze Warszawskim«. Powtórzyła je cała prasa polska i zagraniczna. (…) »Diło« i inne ukraińskie piśmidła wyparły się wszystkiego, bo skądżeby oni (Ukraińcy) mieli mieć związki z Prusami?!… Oni, tak czysty, niewinny naród mieliby plamić sobie ręce zamachami i zbrodniami? Więc zaskarżyli do sądu »Słowo Polskie«, »Kurjer Lwowski« i »Czas« krakowski oraz »Głos Narodu« o zniewagę. Na rozprawę do Krakowa i Lwowa” przyjechał Rakowski i zeznał pod przysięgą, że dokumenty są prawdziwe. „Przysięgał także Dr. Jorky, choć pijak i biedak, lecz uczciwy, gorliwy katolik. I Ukraińcy zamilkli” (Spowiedź…, s. 21). Tak o tych wydarzeniach pisał w 1911 r. Feliks Koneczny:

Powszechną uwagę zwróciło nadzwyczaj wyzywające zachowanie się prasy ruskiej w Galicji względem rządu austryackiego i Polaków, pogróżki rzezi i pożarów, a równocześnie napływ żywiołów anarchistycznych z Rosyi, niszczycielskie awantury na uniwersytecie, wreszcie częste podróże działaczów ruskich do Berlina.

Bezpośrednio z tem zeszły się znane rewelacye Rakowskiego, wprost druzgocące dla rządu pruskiego. Choćby tylko część ich była prawdziwą, wypadałoby podejrzewać rząd pruski, że już od r. 1904 prowadził między Rusinami agitacyę wyborczą kosztem marek niemieckich, celem wybrania jak największej liczby posłów – deutsch-freundlicher Ruthenen. Pieniędzmi sypać także wśród młodzieży ruskiej, a i posłów ruskich wciągać do roboty, dawać subwencje najhałaśliwszemu z dzienników »ukraińskich«, wreszcie popierać »sicze« wiejskie – to wszystko leży niewątpliwie w interesie Prus – i choćby Rakowski mijał się z prawdą w szczegółach, kierunek jego rewelacyj świadczy o kierunku polityki pruskiej.

Jaki wszelako cel ostateczny miała tajna policja pruska, o tem dowiadujemy się z raportu konsularnego: należy przede wszystkiem „objaśniać« opinię publiczną w Niemczech czy to z trybuny parlamentarnej, czy przez prasę i na zgromadzeniach publicznych o politycznym ucisku, na który Rusini galicyjscy są wystawieni (…). Chodzi o utworzenie agentury politycznej pruskiej we Lwowie, którąby był każdorazowy Niemiec – namiestnik galicyjski – to ulubione życzenie Rusinów” („Świat Słowiański – miesięcznik”, jw., s. 267; o enuncjacjach b. agenta pruskiego Rakowskiego dotyczących ukraińskiego ruchu narodowodemokratycznego [w:] „Prawo Ochronne”, tamże, 8 VII, nr 27, s. 306).

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Pruskie interesy ukraińskiego ruchu narodowego na początku XX w. w świetle dowodów” znajduje się na ss. 10–11 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Stanisława Orła pt. „Pruskie interesy ukraińskiego ruchu narodowego na początku XX w. w świetle dowodów” na ss. 10–11 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego