Krzyżanowski: Sąd uznał, że Bogusław Śliwa „porzucił pracę” i nie należy mu się nic za czas spędzony w internie

W nowym „Poranku WNET” adwokat, Maciej Krzyżanowski, opowiada o sprawie polskiego opozycjonisty z czasów PRL, Bogusława Śliwy.

W czwartkowej porannej audycji Maciej Krzyżanowski porusza temat Bogusława Śliwy. Jak opisuje adwokat:

Był znaną postacią, ponieważ w latach 70. był prokuratorem, który został usunięty z zawodu za to, że chciał oskarżyć o zabójstwo, zgodnie z prawdą, ówczesnego milicjanta. Organy nie chciały na to pozwolić i został dyscyplinarnie usunięty z prokuratury, później działał w „Solidarności”.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego przybliża historię internowania działacza kaliskiej „Solidarności”. Maciej Krzyżanowski podkreśla fakt udanych prób ucieczki Bogusława Śliwy, które stanowią kluczowy element w późniejszej decyzji sądu odnośnie odszkodowania dla jego żony:

Decyzja o jego internowaniu została wydana już we wrześniu 1981 r., ale 13 grudnia kiedy służby przyszły po Bogusława Śliwę, tak sprytnie się zachował, że uciekł im. Zatrzymano go dopiero pod koniec lutego, gdy wyniesiono go praktycznie gołego z łóżka przy 30-stopniowm mrozie – komentuje adwokat.

Jak podkreśla Maciej Krzyżanowski przez wzgląd na ucieczkę Śliwy z własnego domu przed internowaniem, sąd w Kaliszu uznał go za osobę, która porzuciła miejsce swojej pracy. Efektem tego była odmowa zadośćuczynienia wdowie po Bogusławie Śliwie:

Problem polega na tym, że będąc wiceprzewodniczącym zarządu regionu został pod koniec grudnia, umowa z nim została rozwiązana w skutek – jak to nazwano – „porzucenia pracy”. Ponieważ nie został internowany. Wówczas było tak, że ci działacze „Solidarności”, którzy zostali internowani i dali się złapać – ich wynagrodzenia były jeszcze przez jakiś czas przyznawane, a jemu nie.

Co więcej, według mecenasa ubiegłoroczny wyrok sądu w Kaliszu w sprawie uzyskania zadośćuczynienia przez wdowę po zmarłym w wieku 45 lat opozycjonisty jest błędny. Sąd nie chce wydać pozytywnej decyzji o odszkodowaniu:

Po latach, (…) kiedy wdowa po Bogusławie Śliwie wystąpiła po zadośćuczynienie i odszkodowanie za ten czas spędzony w internie – w zeszłym roku, sąd w Kaliszu uznał, że Bogusław Śliwa porzucił pracę i w w związku z tym nie należy mu się ani złotówka za czas spędzony w internie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Paulina Matysiak: Koalicja Obywatelska otwarcie chciała przełożyć swoją bardzo opozycyjną tożsamość nad interesy Polski

W piątkowym „Poranku WNET” posłanka Lewicy z ramienia Partii Razem, Paulina Matysiak, mówi o bieżącej kondycji Lewicy i możliwości doboru koalicjantów.

W najnowszym „Poranku WNET” Paulina Matysiak porusza temat stanu Lewicy oraz aktualnego odbioru ugrupowania przez liberalne media i resztę opozycji:

W Partii Razem jesteśmy przyzwyczajeni, że liberalne media nie darzą nas sympatią. To wynika z tego, że krytycznie podchodzimy do wielu spraw i poglądów, które w tych mediach traktowane są jak świętości – mówi posłanka Partii Razem.

[related id=143675 side=right] Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego wskazuje dlaczego Lewica zdecydowała się wesprzeć partię rządzącą w głosowaniu nad ratyfikacją Europejskiego Funduszu Odbudowy. Posłanka tłumaczy też negatywne reakcje pozostałej części obozu opozycji:

Nasze ugrupowanie po prostu miało odwagę zadziałać inaczej, realizować własne postulaty i swój program – postępując inaczej niż liderzy liberalnej opozycji chcieliby sobie tego życzyć.

Paulina Matysiak zaznacza, że Lewica stara się nie tylko zajmować problematyką tożsamościową, ale pracować nad konkretnymi rozwiązaniami. Przykładem tego miało być właśnie głosowanie za przyjęciem ustawy ratyfikującej  Europejski Fundusz Odbudowy:

Głosowanie nad ustawą ratyfikacyjną Funduszu Odbudowy budżetu unijnego pokazało, że lewica chciała pracować nad konkretnymi rozwiązaniami (…) i odsunęła swoją niechęć do rządu – przytacza posłanka.

Gość Radia WNET komentuje także ostatnie działania Koalicji Obywatelskiej:

Szeroko rozumiana Koalicja Obywatelska otwarcie chciała swoją antypisowską, bardzo opozycyjną tożsamość przełożyć nad interesy Polski – wspomina Paulina Matysiak.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Były szef szpitala w Omsku odnaleziony. Agencja Interfax: sam przyszedł do ludzi

Jak poinformował w niedzielę portal Meduza, były szef szpitala w Omsku zaginął bez wieści. W uprzednio kierowanej przez niego placówce leczony był m.in. Aleksiej Nawalny.

Po prawie trzech dniach poszukiwań odnalazł się Minister zdrowia obwodu omskiego, Aleksandr Murachowski. Lekarz został znaleziony żywy.

Według medialnych doniesień sam przyszedł do ludzi w rejonie wsi Basły. Informację o odnalezieniu mężczyzny potwierdza komunikat służb prasowych władz lokalnych.

Poszukiwany od kilku dni mężczyzna jest w dobrym stanie. Władze obwodu Omskiego podały, że były szef szpitala został już zbadany w placówce w rejonie bolszeukowskim.

Informację o zaginięciu lekarza podał 9 maja portal Meduza. Wiadomo, że w omskiej placówce, którą dawniej kierował Aleksandr Murachowski leczony był m.in. Aleksiej Nawalny.

Jak informowały w niedzielę i poniedziałek rosyjskie media regionalne – były szef szpitala w Omsku, gdzie w sierpniu 2020 r. trafił opozycjonista Aleksiej Nawalny, zaginął bez wieści podczas polowania.

Wiadomość o zaginięciu Aleksandra Murachowskiego ogłosił m.in. niezależny portal Meduza, powołując się na regionalne redakcje.

Według nich, 7 maja po południu Murachowski opuścił bazę myśliwską i udał się do lasu na quadzie. W poszukiwania lekarza zaangażowali się jego znajomi, którzy poszukiwali go w lesie przez dobę, a 8 maja zgłosili jego zaginięcie lokalnej policji.

N.N.

Źródło: Onet.pl

44. rocznica śmierci Stanisława Pyjasa. Bunkier Sztuki wydaje publikację poświęconą jej okolicznościom

W 44. rocznicę śmierci studenta filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim i działacza opozycji antykomunistycznej Bunkier Sztuki przedstawia publikację „Wokół sprawy Pyjasa”.

[related id=”17251″ side=”right”] Ciało Stanisława Pyjasa znaleziono 7 maja 1977 roku w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Prokuratura umorzyła wtedy śledztwo, uznając, że wyłączną przyczyną śmierci był nieszczęśliwy wypadek spowodowany przez samego studenta, który najprawdopodobniej znajdował się w „stanie poważnej nietrzeźwości”. Śmierć 24-latka poruszyła krakowskich studentów, którzy w reakcji na nią Studencki Komitet Solidarności. Nie wierzyli oni w oficjalną wersję wydarzeń. Wiedzieli, że Służba Bezpieczeństwa interesowała się nim i śledziła go. 21 kwietnia Pyjas razem z kilkoma kolegami ze studiów zawiadomił prokuraturę o anonimach z pogróżkami, które otrzymywali. Tuż przed śmiercią został pobity.

Sprawa śmierci Stanisława Pyjasa do dziś nie została wyjaśniona. Podjęte w 1977 r. śledztwo zostało umorzone. Wg oficjalnej wersji, którą potwierdził Zakład Medycyny Sądowej w Krakowie, przyczyną zgonu Pyjasa miały być obrażenia wywołane upadkiem ze schodów. We wznowionym w 1991 r. śledztwie  ustalono, że przyczyną śmierci było śmiertelne pobicie. Ze względu na niemożność wykrycia sprawców śledztwo zostało umorzone. Wznawiane w kolejnych latach śledztwo było umarzane z powodów formalno-prawnych.

Do tragicznych wydarzeń z dnia 7 maja 1977 r. powraca przygotowana przez Bunkier Sztuki. Publikacja „Wokół sprawy Pyjasa” przybliża czytelnikowi realia epoki Gierka i przypomina teorie, na temat tego, co spotkało krakowskiego studenta. Jak przekazała Anna Martynowska z Bunkra Sztuki:

W tym ważnym dla współczesnej historii dniu Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki przedstawia książkę poświęconą analizie okoliczności śmierci krakowskiego studenta – „Wokół sprawy Pyjasa”.

Publikacja skupia się na przyjaźni trzech studentów: Stanisława Pyjasa, Bronisława Wildsteina i Leszka Maleszki. Ten ostatni zgodził Anną Marią Potocką, choć dotąd unikał wywiadów od czasu, gdy przyznał się do współpracy z SB.

A.P.

Źródło: Niezależna.pl; Gazeta Wyborcza

Najnowszy sondaż IBRiS i wzrost poparcia dla Zjednoczonej Prawicy

W najnowszym sondażu IBRIS PiS ponownie triumfuje, plasując się na czele popieranych przez Polaków ugrupowań. Partia rządząca jako jedyna odnotowuje zauważalny wzrost poparcia.

W przygotowanym dla Onetu sondażu IBRiS to właśnie Prawo i Sprawiedliwość po raz kolejny odnotowuje znaczący wzrost poparcia i tym samym plasuje się na szczycie piramidy politycznych preferencji Polaków.

Co ciekawe, PiS jest jedyną partią, która odnotowała zauważalny wzrost poparcia. W obozie opozycji wciąż trwa walka o wyłonienie się lidera.

Według wyników zebranych przez IBRiS , gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę na największe poparcie mogłoby liczyć Prawo i Sprawiedliwość z 33,1 proc. głosów (+2,1 pkt proc. w porównaniu z poprzednim badaniem). Drugie miejsca na sondażowym podium, zajęłyby niemalże ex aequo Polska 2050 Szymona Hołowni – 17,1 proc. (-0,2 pkt proc.) oraz Koalicja Obywatelska – 16,1 proc. (-1,2 pkt proc.).

Warto wspomnieć, że aż 11,6 proc. spośród ankietowanych nie potrafiło wskazać, na kogo oddałoby swój głos w wyborach.

Poza PiS, Polską 2050 i KO na chwilę obecną w Sejmie znalazłoby się także miejsce dla Lewicy, która w sondażu osiąga hipotetyczne poparcie 10 proc. (+0,9 pkt proc.) i Konfederacji – 7,7 proc. (+0,4 pkt proc.). Natomiast na sali plenarnej zabrakłoby przestrzeni dla przedstawicieli PSL-Koalicji Polskiej, która notuje obecnie spadek poparcia o 4,4 proc. (-0,6 pkt proc.).

N.N.

Źródło: media/Twitter

Prawo socjalne w PRL było gorsze niż w II RP. 50 lat temu strajk włókniarek zakończył się powodzeniem i bezkrwawo

Komunistyczne władze nie zdecydowały się na rozwiązania siłowe w stosunku do protestujących. Łódzkie prządki i tkaczki zwyciężyły. 15 II 1971 roku rząd wycofał się z decyzji o podwyżce cen żywności.

Stanisław Florian

W kontraście do mizerii tzw. strajku kobiet, który całkowicie pomija socjalne interesy pracownic, warto przypomnieć – w 50 rocznicę – wydarzenia z Łodzi, które krótko po tragedii Wydarzeń Grudniowych na Wybrzeżu sprowadziły na ziemię nową, gierkowską ekipę postalinowskich władz PRL, sprawujących w neoimperialnym interesie Rosji radzieckiej dyktaturę nad polskim „ludem pracującym miast i wsi”…

Wówczas od Łodzi rozlała się fala strajkowa, którą wzbudziły łódzkie włókniarki. Ogarnęła również zakłady w Bełchatowie, Ozorkowie i Zelowie (największym ośrodku mniejszości czeskiej w środkowej Polsce)… Trwała przez cały luty i marzec 1971 r.

Przyczyny strajku łódzkich włókniarek

Już w styczniu strajkowali w Łodzi pracownicy Zakładów Mięsnych i Centralnej Wytwórni Odzieży, a 10 lutego – najpierw stanęły Łódzkie Zakłady Obuwia i Wyrobów Gumowych „Stomil”, a następnie Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego. To właśnie ten strajk, w fabryce, której patronem był wówczas czołowy działacz polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, zwrócił uwagę nowych gierkowskich władz PRL. Jak pisze Mateusz Balcerkiewicz, bezpośrednią „przyczyną było obniżenie zarobków w nowym roku o ok. 200–300 zł, co w połączeniu z podwyżką cen żywności spowodowało realne, poważne zubożenie robotników. Strajkujący zażądali podwyżki płac o 20–25% oraz stworzenie klarownego systemu ustalania zarobków” (Strajk włókniarek łódzkich w 1971 roku: lemiesze zamiast mieczy, Histmag.org., kwiecień 2019).

Jednak geneza strajków była głębsza. „Łódzkie fabryki włókiennicze 25 lat po II wojnie wyposażone były w przestarzałe i zużyte maszyny, w dużej mierze z okresu międzywojennego, a w 20% nawet sprzed I wojny światowej. Także ok. połowa budynków fabrycznych znajdowała się w stanie śmierci technicznej. Dodatkowo łódzcy włókniarze pracowali w bardzo trudnych warunkach: uciążliwym hałasie, zapyleniu i wysokiej temperaturze. Jedynie w co drugim zakładzie pracy były prysznice, a zaledwie w co piątym jadalnie.

Średnia płaca robotnika zatrudnionego w przemyśle włókienniczym w 1969 r. wynosiła 1994 zł, co stanowiło ok. 80% przeciętnej płacy krajowej.

Sytuację zaogniał fakt, że 74% kobiet w wieku produkcyjnym w Łodzi pracowało głównie w przemyśle włókienniczym” (Wioletta Gnacikowska, Kim była włókniarka, która rządziła Łodzią w PRL-u?, gazeta.pl, 2010-06-11).

Przebieg strajku i negocjacji z władzami

Od 12 do 15 lutego do strajku dołączały kolejne zakłady przemysłu bawełnianego: ZPB im. Obrońców Pokoju, im. 1 Maja, im. Armii Ludowej, im. gen. Waltera, im. Kunickiego, im. Hanki Sawickiej, im. Dzierżyńskiego, im. Harnama, im. Dubois oraz 17 innych zakładów przemysłu wełnianego, dziewiarskiego i metalowego.

Wieczorem 15 lutego strajkowało ok. 55 tys. osób w 32 zakładach.

Kilkaset osób w centrum miasta, na ul. Piotrkowskiej, próbowało blokady ulic, ale przy braku poparcia strajkujących zgromadzenie to zostało rozbite przez MO (Milicję Obywatelską).

Gdy 12 lutego na spotkanie ze strajkującymi kobietami przyjechał minister przemysłu lekkiego Tadeusz Kunicki, przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych Władysław Kruczek i wicepremier Jan Mitręga – podczas pełnego emocjonalnych wystąpień robotników spotkania, które i tak nie przyniosło żadnych rezultatów, jedna z włókniarek odwróciła się do przedstawicieli „ludowej władzy” i odsłaniając gołe pośladki, pokazała, gdzie robotnice mają ich partyjną nowomowę. Podczas podobnie bezowocnego spotkania 14 lutego – z nowym premierem Piotrem Jaroszewiczem i członkami Biura Politycznego PZPR, Janem Szydlakiem i Józefem Tejchmą – jedna z robotnic odebrała głos premierowi, wyrywając mu mikrofon z ręki, gdy ten zaczął namawiać do przerwania strajku…

W rezultacie rejterady Jaroszewicza z Łodzi nowe, gierkowskie władze PRL uświadomiły sobie, że sytuacja środowisk robotniczych w kraju jest naprawdę tak dramatyczna, iż nie wystarczy rzucone przez Gierka w Szczecinie „Pomożecie?”.

Już następnego dnia, 15 lutego, nadano komunikat władz o wycofaniu się z planowanych wcześniej podwyżek cen żywności, a dodatkowo – jako kozła ofiarnego – zdymisjonowano I sekretarza komitetu łódzkiego PZPR Józefa Spychalskiego.

Uczczenie 50 rocznicy uchwałą Senatu RP

W rocznicę tamtych wydarzeń, 18 lutego 2021 r., w Senacie Rzeczypospolitej Polskiej odbyło się drugie czytanie projektu uchwały „W 50 rocznicę strajku włókniarek w Łodzi”. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki powitał obecną na posiedzeniu prezydent Łodzi Hannę Zdanowską. Przypomniał, że projekt został wniesiony przez senatora niezależnego, Krzysztofa Kwiatkowskiego.

K. Kwiatkowski przedstawił sprawozdanie Komisji Ustawodawczej dotyczące projektu uchwały „W 50. rocznicę strajku włókniarek w Łodzi”. Jej projekt został przyjęty na posiedzeniu komisji 16 lutego, wraz z poprawkami, które zostały do niego wprowadzone. Senator Kwiatkowski powiedział:

„Jest dla mnie wyjątkowym zaszczytem, że mogę w tym momencie przedstawić projekt uchwały upamiętniającej 50-lecie strajku łódzkich włókniarek. 18 lutego to w historii Łodzi wyjątkowa data także z jeszcze jednego względu – właśnie tego dnia podpisano porozumienia łódzkie. Mamy czterdziestą rocznicę zakończenia strajku łódzkich studentów, który doprowadził do powstania Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Ale 10 lat wcześniej, w lutym 1971 r., wybuchł strajk łódzkich włókniarek. Jest to wyjątkowy przykład bezkrwawego i zakończonego pełnym sukcesem protestu społecznego, jednego z największych w powojennej historii Polski. Jego efektem było całkowite wycofanie się komunistycznych władz PRL z wprowadzonych podwyżek cen żywności.

Pracownicy przemysłu lekkiego, wśród których zdecydowaną większość stanowiły kobiety… Ocenia się, że ponad 80% pracujących w zakładach przemysłu lekkiego w Łodzi były to panie. (…) Te kobiety w Łodzi w 2 miesiące po krwawym stłumieniu protestu stoczniowców na Wybrzeżu, w grudniu 1970 r., doprowadziły do zmiany decyzji nowo wybranych władz PZPR.

Wyjątkowość wydarzeń, które miały miejsce w lutym 1971 r., polegała m.in. na tym, że strajkowały głównie kobiety – prządki i szwaczki z łódzkich zakładów przemysłowych. Wykazały się one nie tylko ogromną odwagą, zatrzymując maszyny w swoich zakładach pracy i nie ulegając presji zakończenia strajku ze strony władz oraz zgromadzonych sił wojska oraz milicji, ale także ogromną rozwagą, mądrością i odpowiedzialnością, prowadząc protesty w zakładach pracy i nie wychodząc na ulice, gdzie mogło dojść do tragedii. Przecież dwa miesiące wcześniej, także w kontekście cofnięcia podwyżek cen żywności, na ulice w Trójmieście wyszli stoczniowcy. Tam nie udało się zmusić komunistycznych władz do zmiany decyzji, za to doszło do tragedii. Tej tragedii udało się uniknąć w Łodzi.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Senat w 50 rocznicę strajku włókniarek łódzkich” znajduje się na s. 1 i 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Senat w 50 rocznicę strajku włókniarek łódzkich” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wyszkowski: Wyrok SN ws. TW „Bolka” to skutek uzdrawiania wymiaru sprawiedliwości

Były opozycjonista podsumowuje zakończoną już walkę o prawdę nt. agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Przez ostatnie 30 lat każdy, kto kwestionował oficjalny życiorys Wałęsy, był na cenzurowanym.

Krzysztof Wyszkowski komentuje wyrok sądu, zgodnie z którym można mówić o tym, że Lech Wałęsa był TW „Bolkiem”. Mówi, że odczuwa ulgę po zakończeniu trwającej prawie 30 lat walki o prawdę.

Dzisiaj Lech Wałęsa oświadczył, że dokumenty TW „Bolka” nie były zrobione w okresie PRL. (…) Skoro dziś udaje się kłamać bezkarnie, to był to najwyższy czas, by SN wskazał, co jest prawdą.

Jak przypomina gość „Popołudnia WNET”, nieraz był oskarżany, wraz z prof. Sławomirem Cenckiewiczem, o preparowanie dokumentów stanowiących dowody agenturalnej działalności Wałęsy. Wcześniej zrobiono wiele, by te archiwalia w ogóle nie ujrzały światła dziennego.

Już Leon Kieres widział dokumenty świadczące o agenturalności Wałęsy ale zaraz po tym pojechał do niego i nadal mu status osoby prześladowanej przez SB. (…) Niejeden Kieres zrobił na tym karierę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

„Socjalizm z ludzką twarzą” – w 1968 r. hasło, dziś rzeczywistość? / Dariusz Brożyniak, „Śląski Kurier WNET” nr 82/2021

Trwają wyniszczające spory. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Dariusz Brożyniak

„Socjalizm z ludzką twarzą”

Marzec to znamienny miesiąc. Rozpoczynany jakże charakterystycznym świętem dla lewicowego nurtu – Międzynarodowym Dniem Kobiet. Pokwitowaniem przydziałowego goździka – czerwonego – obnażający feministyczną hipokryzję, pustkę haseł Międzynarodówki Socjalistycznej. Przed nową mądrością etapu, zwaną ‘globalizacja’, tenże goździk rozdawany bywał rankiem przy wejściu do firm także na kapitalistycznym tzw. Zachodzie, przynajmniej w Austrii.

Dla Polski marzec to także rozrzewniające do dzisiaj wspomnienia 1968 roku i studenckiej rewolty po zdjęciu z afisza kolejnej przecież adaptacji „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii jednak PZPR-owskiego genseka – Kazimierza Dejmka.

Powszechnie przecież znane – wówczas! – wręcz szkolne frazy o przysyłaniu z Moskwy kolejnych łotrów i inne równie mocne „antycarskie” słowa wieszcza, brawurowo recytowane przez Gustawa Holoubka, nabrały mocą „gromu z jasnego nieba” całkowicie innego znaczenia.

Autentyczny w tym wydarzeniu był jedynie ten antykomunistyczny bunt młodzieży studenckiej, z idealizmem będącym pięknym przywilejem wieku. Główni aktorzy tych wypadków jednak już niekoniecznie. W większości bowiem, jak pokazało kolejnych lat 50, sprowadzili na heglowskie manowce nie tylko siebie, ale i Polskę.

Pytaniem jest bowiem, czy sami szczerze wierzyli w tenże właśnie socjalizm „z ludzką twarzą”, czy też – pochodząc przede wszystkim z trockistowskich środowisk, wyrastając w marksistowsko-engelsowskim otoczeniu i przekonaniach – podsunęli sprytne hasło, ustawiające ideologicznie Polskę na dekady. Polskę z tradycyjnej natury rzeczy katolicką i antykomunistyczną. Cenę zapłaciła młodzież relegowana z uniwersytetów, często w ogóle z przetrąconymi życiowymi planami. No i społeczeństwo, w którym skonfliktowano, po bolszewicku i trwale, inteligenckiego „darmozjada” z pracującym w trudzie i znoju robotnikiem.

Najtrafniejszym opisem tamtego marca wydaje się być do dziś ujęcie przez Jedlickiego tzw. konfliktu pomiędzy „natolińczykami” i „puławianymi” w formę jego „chamów i żydów”.

Generał Moczar, funkcjonariusz sowiecki pod przybranym nazwiskiem, fałszywie zagrał na narodowej nucie, podbechtując nawet AK-owców, by uderzyć w skrzydło obsiadujące przede wszystkim Urząd Bezpieczeństwa Publicznego.

W rezultacie otworzono na chwilę bramę do Wolnego Świata, przez którą w pierwszej kolejności przeszli najwięksi mordercy niepodległościowego podziemia, mając jeszcze niemal świeżą krew na rękach. Do dziś ich ekstradycje są niemożliwe. Przez tę bramę przeszło jeszcze wielu, co ciekawe – najmniej chętnie w kierunku komunistycznych kibuców, będących organizacyjną podstawą młodego państwa w budowie, Izraela, zagłuszając wyrzuty sumienia antysemickim rejwachem. Antysemicka czystka miała, owszem, miejsce, i to często drastyczna, ale w szeregach PZPR i przede wszystkim w LWP, wykonywana rękami generała Jaruzelskiego. Moskiewski plan pewnego etapu został tym samym zrealizowany sumiennie i do końca. W stylu opisanym z kolei przez Szpotańskiego w Towarzyszu Szmaciaku i nazwanym przez Kisielewskiego „dyktaturą ciemniaków”.

Samo przejście przez „bramę” było za to jak najbardziej dobrowolne, wobec czego nie skorzystało z niej jakże przecież wielu przekonanych ideologów, zadaniowanych do długiego marszu wprowadzania „socjalizmu z ludzką twarzą”. I wprowadzali go gdzie się tylko dało – poprzez KOR, Solidarność, Okrągły Stół, by – korumpując wszystkie bez wyjątku polityczne formacje „Wolnej Polski”, a nawet Kościół – wprowadzać go uparcie nadal.

Rezultat to Wojskowe Powązki, gdzie obok siebie leżą uhonorowani kaci i ciągle jeszcze wiele bezimiennych ofiar. Rezultat to najdziwniejsze konstelacje kadrowe na szczytach władzy, siermiężna propaganda połączona z obcesową cenzurą, nieszczelny system wyborczy i najbardziej typowe dla socjalistyczno-komunistycznych systemów wyborcze kupowanie całych grup społecznych. Socjalizm, by w swej utopijnej formie przetrwać, musi iść na koncesje i w konstelacje patologizujące go nieuchronnie. Zyskuje w rezultacie twarz nie ludzką, a groteskowo wykrzywioną, szczególnie na demokrację, staczając się coraz bardziej w totalitarny komunizm.

Młodzieżówka SLD-owska Jerzego Millera pobierała, a może i nadal pobiera, systematyczne nauki w Austrii. Socjalizm wiedeński lat 20. ubiegłego wieku miał szczęśliwą twarz robotnika wychodzącego z wygódki czy łazienki Zespołu Budynków im. Marksa i Engelsa, jak do dziś można to jeszcze wyczytać na przykurzonych już pyłem dziejów elewacjach. Nie trzeba było jednak długo czekać, by przekształcił się, i to jakże chętnie, w narodowy socjalizm. Przez lat dziesięć pracowali nad nim także usilnie sowieci i choć „wyszli”, to jak historia i doświadczenie uczy, nigdy nie w pełni. Winy i zbrodnie II wojny światowej zostały jednak wybaczone. Socjalistyczny minister spraw wewnętrznych „sprzedawał” zeznania uchodźców politycznych z obozu w Traiskirchen w wiedeńskiej kawiarni, także Polsce Ludowej.

W tym socjalistycznym entourage’u dobrze się czuje na nartach Władimir Putin, tańczy na weselu byłej pani minister spraw zagranicznych Kneissl (desygnowanej przez FPO), a ta przed nim… klęka (sic!).

Później pani minister redaguje kolumnę w „Russia Today”, by w końcu, jako absolwentka wiedeńskiej akademii administracji międzynarodowej, zasiąść w radzie nadzorczej Rosnieftu. Austriacka firma Strabag buduje infrastrukturę olimpiady zimowej w Soczi, ale także, jakże wiele, w Polsce. Firma Porr buduje sztandarowy projekt PiS-u – tunel dla Świnoujścia, i tylko ze spółką Srebrna jakoś źle poszło. Bank Austria i Raiffeisen Bank były pierwszymi w Polsce po 1989 roku, robiąc kokosowe interesy na kilkunastoprocentowych kredytach. Pan Andrzej Kuna był onegdaj szefem sieci na Polskę austriackiej Billi i chyba nadal nie jest źle wspominany przez środowisko PO wyszłe spod ręki Donalda Tuska.

W Austrii każdego można przekupić albo zastraszyć, bo obowiązywała zasada tajemnicy urzędniczej (właśnie uchylono!), wobec czego decyzja państwa mogła być dla obywatela niezaskarżalna (sic!). Ścisłe reglamentowanie wolnego rynku i działalności gospodarczej daje władzy komfort kontroli i uległości obywateli.

W tym wszystkim Austria osiąga 11 miejsce w poziomie życia na świecie i dla skromnej dziewczyny siedzącej „na kasie” wyjazd na urlop na Malediwy (bez koronawirusa!) nie był niczym nadzwyczajnym. Gdzież byłoby to do pomyślenia za cesarza Franciszka Józefa!

Za to przyszły socjalistyczny kanclerz Gusenbauer (SPO), wraz z komunistyczną bojówką, „wita” polskiego papieża w St. Pölten czarnymi balonami, po czym jedzie do Fidela Castro i całuje kubańską ziemię. Jego następca Kern (SPO) obejmuje w Rosji lukratywną posadę w radzie nadzorczej Rosyjskich Kolei Państwowych po krytyce unijnych sankcji. Inny, Schussel (OVP), który pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej wprowadził do władzy faszyzującą FPO, zarządza rosyjskim koncernem telekomunikacyjnym MTS, by ostatecznie osiąść w Łukoilu. Z nadania austriackiego koncernu naftowego i sieci stacji benzynowych OMV, jednego z głównych podwykonawców Nord Stream 2, pełni w Rosji rolę doradcy były minister finansów Schelling (OVP).

Tajemniczym wspólnym mianownikiem łączącym tych ludzi jest Partia Wolnościowa Austrii (FPO) o jednoznacznym neonazistowskim rodowodzie, której związki z Władimirem Putinem obserwowane są już od 2005 roku, a której legendarny szef Jorg Haider zginął tragicznie w wypadku samochodowym po nieformalnym spotkaniu z rosyjskimi oligarchami. Ostatnia głośna afera FPO na Ibizie świadczy o intensywnej kontynuacji tego „romansu”, a wspomniany wspólny mianownik dotyczy coraz wyraźniejszej skłonności, ostatnimi laty, austriackiego SPO i OVP do wszelkich aliansów z FPO właśnie. Szef rady nadzorczej Strabagu, Haselsteiner, były deputowany austriackiego parlamentu, wywodzi się politycznie także z ideologicznego odłamu FPO, zwanego Liberalnym Forum (LIF).

Zasadniczym regulatorem jest jednak ciągle strona niemiecka z socjalistą Schroederem w Moskwie, socjalistycznym prezydentem Steinmaierem i wywodzącą się z byłego NRD kanclerz Merkel.

Niemcy, podobnie jak Austria, nie zdobyły się przez 75 powojennych lat na prawodawstwo umożliwiające delegalizację ruchów praktycznie jednoznacznie neonazistowskich bądź faszystowskich, jak partia NPD. Dziś, po wejściu do parlamentu AfD, z zasadniczym jednak skrzydłem CSU, penetrowaną intensywnie i wręcz prowokacyjnie przez elementy skrajne, sięga się po metody inwigilacji.

To także niemieccy dziennikarze „Süddeutsche Zeitung” i „Spiegla” „odkrywają” taśmę video z próbą FPO cichej odsprzedaży na Ibizie austriackiego koncernu medialnego Rosji, w bezpośredniej rozmowie ówczesnego wicekanclerza Strachego z krewną rosyjskiego oligarchy. Polską pamięć w kompleksie Mauthausen-Gusen blokuje z całą premedytacją i nad wyraz arogancko socjalistyczny burmistrz miasteczka St. Georgen, przy cichym wsparciu i przyzwoleniu także „socjalistycznego” Komitetu Pamięci Mauthausen.

Czy to zatem „socjalizm z ludzką twarzą”? Być może; karty zostały już dawno rozdane, a demokracja pozostaje… w słowniku wyrazów obcych. Opozycję w każdej chwili można „wrobić” w Rosję lub w neonazistów, szczególnie narodowców, bo wszyscy są umoczeni. To także bardzo niebezpieczna pułapka dla Polski. Tym bardziej, że Polska wybrała uległość jako formę relacji zewnętrznych. Na to tylko czeka polakożercza wataha wilków i to zarówno tych rodzimych, jak i zagranicznych. W najlepszym przypadku reakcją będzie politowanie, a w rezultacie wymuszanie wszystkiego jak na proszalnym dziadzie. Taki rodzaj miłosiernej życzliwości okazują nam aktualnie Stany Zjednoczone.

Orientacja na wschód wyzwala w nas instynkt nowobogactwa i jesteśmy błyskawicznie i skutecznie leczeni z kompleksu „pańskiej Polski”. To jednak ta właśnie „pańska Polska” była przyjmowana 100 lat temu na wersalskich salonach i dzięki Paderewskiemu i Dmowskiemu po partnersku, podczas gdy szlachcic Piłsudski walczył w polu.

To głównie dzięki temu przyznano nam niepodległość. Teraz desperacko wchodzimy w projekty Karpat czy Trójmorza na każdych warunkach. Obecność tam Austrii nas nobilituje, wybaczamy wszystko, łącznie z karygodnymi zaniedbaniami pamięci o naszej ofierze w II wojnie światowej, nie zauważając nienaruszalnej zasady lojalności Austrii wobec Niemiec i Rosji, a więc wobec odwiecznych i nieprzejednanych wrogów tych geopolitycznych idei.

A wewnątrz? Trwają wyniszczające spory bez treści i sensu. Tymczasem sądy wydają wyroki w sprawach, które tylko demagogicznym łamańcem w paździerzowo-propagandowej TVP można „sprzedać” jako wygrane. Sprawiedliwości będzie się więc można spodziewać co najwyżej na Sądzie Ostatecznym, podobnie jak ostatnio kultury jedynie w muzeum, a i to nie jest już pewne. I co? Gdzie wyjaśnienie, gdzie propozycja rozwiązań, gdzie obietnica jakiejkolwiek ofensywy? Zamiast tego znowu było gremialne gibanie się u ojca Rydzyka. Jakbyśmy mieli na powrót do czynienia ze sporem pod dywanem „natolińczyków” i „puławian” z groteskową medialną nagonką. Od czasu do czasu poprawia się nastrój Martyniukiem, a jak i tego nie starcza, to „dosypuje” się emerytom. W tej sytuacji „sprzedajemy” się Unii już całkowicie, bo czego jak czego, ale pieniędzy „dobrej zmianie” nie może zabraknąć. Więc jednak „socjalizm z ludzką twarzą”?

Okazywanie słabości ma dla Polski zawsze wymiar tragiczny, tak jak traktat ryski pozostawiający na pastwę bolszewików, tj. poniewierkę i śmierć, dziesiątki tysięcy naszych rodaków, mimo wygranej wojny i obszaru pod pełną kontrolą polskiego wojska.

Nie zostawiliśmy dosłownie NIC potomnym w 100-lecie odzyskania niepodległości, i to pod tak „patriotyczną” opcją. Oby los nas nie ukarał kolejną narodową katastrofą.

Zbliża się czas Męki Pańskiej. Chrystus czynił powszechne dobro, przewracał kramy lichwiarzy i handlarzy w Świętym Przybytku. Nazywali Go nawet pierwszym socjalistą. Później lud wydał go na śmierć, żądając uwolnienia złoczyńcy Barabasza. To dla Polski i rządzących znamienne memento. Przekroczenie granicy moralnych praw naturalnych ma nieobliczalne konsekwencje. Także dla zmartwychwstania Ojczyzny.

Cały artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” znajduje się na s. 1 i 2 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Dariusza Brożyniaka pt. „Socjalizm z ludzką twarzą” na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Za wasze i nasze bezpieczeństwo. Manifestacje w Warszawie i Kijowie jako wyraz solidarności Polski, Ukrainy i Białorusi

Manifestanci przypomnieli, że Krym to Ukraina, na Donbasie toczy się wojna i nagłośnili nazwiska więźniów politycznych. Pod ambasadą Białorusi w Kijowie wsparli Białorusinów walczących o wolność.

10 kwietnia w Polsce jest zwykle związany z katastrofą smoleńską, ale tego roku w Warszawie w tym dniu zdarzyło się coś jeszcze: obok budynku ambasady Rosji na ul. Belwederskiej obyła się spontaniczna pikieta, przypominająca o więźniach politycznych na okupowanym Krymie. Wzięli w niej udział przedstawiciele Fundacji Niepodległościowej, Ośrodka Myśli Politycznej im. Romana Rybarskiego i Światowego Komitetu Solidarności. Wśród osób uczestniczących byli między innymi: Adam Borowski – działacz opozycji antykomunistycznej, Mariusz Patey – publicysta, dyrektor Ośrodka Myśli im. Romana Rybarskiego, a także Michał Orzechowski – dziennikarz i obrońca praw człowieka. Polacy postanowili przypomnieć, że oprócz Aleksieja Nawalnego Kreml wciąż aresztuje obywateli Ukrainy na Krymie i rozkręca, jak za czasów Stalina, spiralę szpiegomanii.

Pikieta pod ambasadą FR w Warszawie | Fot. F. M.

Pod ambasadą Rosji Polacy przypomnieli, że Krym to Ukraina, a na Donbasie toczy się prawdziwa wojna i nagłośnili nazwiska więźniów politycznych:

Halyna Dovhopola. 29 marca 2021 r. nielegalny „Sąd Miejski Sewastopola” skazał 66-letnią emerytkę i obywatelkę Ukrainy na 12 lat więzienia.

Vladyslav Jesypenko. Ten ukraiński dziennikarz Radia Liberty został zatrzymany 10 marca 2021 r. na Krymie przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Po 6 dniach tortur przyznał się do winy.

Oleg Fedorow. Został aresztowany wraz z pięcioma innymi mieszkańcami Krymu 17 lutego 2021 r. Od kwietnia przebywa w Republikańskim Klinicznym Szpitalu Psychiatrycznym na Krymie, gdzie został skierowany decyzją sądu na przymusowe badania.

Wszyscy są podejrzani o udział w zakazanej w Rosji i na Krymie organizacji „Hizb ut-Tahrir” (legalnej na Ukrainie).

Złożenie kwiatów pod pomnikiem Anny Walentynowicz przed ambasadą RP w Kijowie | Fot. YaraSva

13 kwietnia przypada 81 rocznica zbrodni katyńskiej, ludobójstwa dokonanego przez funkcjonariuszy NKWD na blisko 22 tys. obywateli II Rzeczypospolitej, wśród których byli Ukraińcy i Białorusini. Przed ambasadą Polski w Kijowie złożono kwiaty pod pomnikiem Anny Walentynowicz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. W żałobnych uroczystościach pod ambasadą Polski w Kijowie wzięli udział przedstawiciele partii Korpus Narodowy oraz grupy sprzyjającej rozbudowie Międzymorza.

Olena Semeniaka w swoim przemówieniu przed ambasadą powiedziała, że Polska konsekwentnie wspiera Ukrainę w walce z neoimperialnym zagrożeniem całego regionu ze strony Moskwy. Semieniaka przypomniała o tym 10 kwietnia w Warszawie podczas pikiety przed ambasadą Rosji i podkreśliła, że obie akcje mają pokazać solidarność Polski i Ukrainy w tych trudnych czasach.

Manifestacja pod ambasadą Białorusi w Kijowie | Fot. YaraSva

Następnie manifestanci udali się pod ambasadę Białorusi w Kijowie. Tam Aleksander Alferov przekazał słowa wsparcia dla wszystkich Białorusinów, którzy walczą o wolność swego kraju. Kolejni mówcy przypominali, że reżim Łukaszenki uwięził obywateli Białorusi: Andżelikę Borys i Andrzeja Poczobuta, a władze Mińska celowo rozpalają podziały narodowościowe w białoruskim społeczeństwie.

Analityk polityki, dr Jewgienij Magda, w kontekście wizyty ministra spraw zagranicznych Polski Zbigniewa Raua w Kijowie oraz zwiększania obecności rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą słusznie zauważył, że o ile wcześniej w polsko-ukraińskich stosunkach obowiązywała formuła „za waszą i naszą wolność”, to obecnie warto mówić „za wasze i nasze bezpieczeństwo”.

E.B.

 

Wariactwo rewolucji kulturowej skończy się jak wszystkie poprzednie / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 82/2021

Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?

Jadwiga Chmielowska

Kwiecień plecień wciąż przeplata trochę zimy, trochę lata. Przyroda budzi się ze snu. Czy my przebudzimy się po pandemii? Nie po tej covidowej, atakującej ciało, ale tej gorszej, niszczącej nasze mózgi i serca. Odkąd kłamstwo jako postprawda i zło w postaci relatywizmu zaczęły zagłuszać prawdę i dobro – my, ludzie, zaczynamy, błądząc po manowcach, gubić swoje człowieczeństwo.

Prof. Andrzej Nowak przypomina o odwiecznym dylemacie w historii myśli politycznej. Już Platon rozważał: „na czym ma polegać sprawiedliwość w polityce. (…)

Machiavelli zaś zostawia następnym pokoleniom następującą »receptę«: trzeba przemocą realizować swoje interesy, ale jednocześnie tak oprawiać w piękne słowa tę ich bezwzględną siłę i brutalność, żeby powstawało wrażenie działania w imię dobra wspólnego.

Połączenie siły i udawania, siły i manipulowania, siły i propagandy – to jest istota polityki według Machiavellego, który porzuca całkowicie odniesienia moralne dla świata polityki”.

Przyszło nam żyć w świecie makiawelizmu: wszystko dozwolone, zmiany pojęć i języka mają pozwolić na sterowanie społeczeństwami.

Już Francuzi po rewolucji w XVIII wieku zmienili nazwy miesięcy, a Hitler w wieku XX nakazał tropić nazwy żydowskie w języku niemieckim i eliminować je. I tak na przykład nie wolno było używać nazwy jednostki częstotliwości Herz – bo pochodziła od nazwiska Żyda. Zrobił się taki bałagan, że po kilku latach wrócono do normalności.

Teraz rewolucjoniści kulturowi znów chcą wykasować wiele pojęć i zastąpić je nowymi. Skończy się to wariactwo tak samo, jak poprzednie. Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. Etykiety „Żyda”, „wroga ludu”, „kontrrewolucjonisty” zostały zastąpione przez „klerykała”, „antysemitę” i „faszystę”. Obecnie „antysemitą” może być nawet Żyd, a twórcom „nowego ładu” to nie przeszkadza. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?

Dzieci autora książki o żołnierzu wyklętym, zatytułowanej Chrystus za nas, my za Chrystusa, są piętnowane w przedszkolu jako „dzieci faszysty”. Siewcom nienawiści wydaje się, że wszystko mogą. Nieprzypadkowy jest atak środowisk oszalałych z nienawiści na IPN, SDP i Daniela Obajtka za polonizację mediów. Borys Budka otwarcie zapowiedział likwidację na uniwersytetach kierunków historii i teologii. „Nowy człowiek”, w pełni zniewolony, nie ma czerpać wiedzy z doświadczenia, tradycji i wiary przodków.

Profesor Andrzej Nowak przestrzega: „III RP jest przecież silniejsza niż okrojona Polska po drugim rozbiorze, także militarnie, i choć nie jesteśmy potęgą, to deklarując samodzielność, niezależność, budzimy niepokój i złość w imperialnych stolicach”.

„Pobudzona została furia – dziś postępowych – kolonizatorów, którzy chętnie nazywają siebie emancypatorami. Zatem próbuje się nas spacyfikować, stosując kamuflaż ideologiczny znany już w starożytności i zalecany przez Machiavellego”. Ratunek prof. Nowak widzi w idei Międzymorza.

Ksiądz Franciszek Blachnicki, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy, wskazał Kościołowi nową drogę do serc młodzieży. Może hierarchowie skorzystaliby z tej sprawdzonej metody?

„Bóg jest miłością, a miłość poznaje się, oddając za siebie nawzajem życie, tak jak Jezus oddał swoje życie za nas” (z homilii księdza Madan Sual Singha z archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar w Indiach). Jezus nauczał:

„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?”.

Nie lękajmy się, zło przeminie jak covid. Chrystusowego Kościoła bramy piekielne nie przemogą. Jezus pokonał śmierć. Zmartwychwstał.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego