Spotkajmy się! Redakcja WNET wyruszyła w trasę! Pierwszym przystankiem Białystok

5 września redakcja Radia WNET rozpoczęła niepowtarzalną podróż, czyli Wielką Wyprawę Radia WNET. Przez dwa i pół tygodnia wraz z mobilnymi studiami będziemy wędrować po Polsce.

Odwiedzimy wszystkie siedem miast, w których nadaje Radio WNET, ale wnikniemy także w przestrzeń lokalną, z dala od wielkich aglomeracji. Przybliżymy słuchaczom różne odcienie polskiej kultury, sylwetki wyjątkowych osób ze świata polityki, nauki, przedsiębiorczości, religii i sztuki, a także historię odwiedzanych miejscowości i regionów.

Celem naszej wyprawy jest poznanie. Będziemy badać i prezentować na antenie zwyczaje mieszkańców poszczególnych miast, czyli naszych słuchaczy. Chcemy jednocześnie, aby nasi odbiorcy poznali się nawzajem.

W każdym z odwiedzonych przez nas miast nadamy całodzienną audycję zakończoną “Dobrym Wieczorem”, czyli koncertem radiowym połączonym ze spotkaniem z naszymi przyjaciółmi i słuchaczami. 22 września, w pierwszy dzień jesieni, wyprawa zakończy swój bieg docierając do Warszawy, gdzie o godz. 19 w Teatrze Palladium odbędzie się finałowy koncert podsumowujący osiemnaście dni naszej podróży.

Wezmą udział nasi słuchacze oraz zaproszeni goście. Koncert poprowadzą Milo Kurtis oraz Marcin i Lidia Pospieszalscy, wystąpią na nim również  goście specjalni. Wydarzenie będzie transmitowane w telewizji oraz na kanałach społecznościowych WNET.

Terminarz Wielkiej Wyprawy Radia WNET:

Białystok (5-7 IX)
Lublin (7-9 IX)
Kraków (9-11 IX)
Wrocław (12-14 IX)
Szczecin (14-16IX)
Bydgoszcz (16-18 IX)
Łódź (120-21 IX)

Koncert finałowy Warszawa: 22 IX, [Teatr Palladium]

Już teraz zapraszamy Państwa do towarzyszenia nam w naszej drodze. Spotkajmy i poznajmy się.

N.N.

Marcin Roszkowski: ceny ogrzewania wzrosły przez politykę klimatyczną

Wzrastające ceny za ogrzewanie komentuje gość „Poranka WNET” Marcin Roszkowski – prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Działania Rosji powodują powiększające się deficyty gazu w Europie, co powoduje wzrost cen. Dodatkowo sytuację pogorszyła ostatnia sroga zima, uszczuplając znacząco ilość zapasów. Polityka klimatyczna również wywiera wpływ na wzrost cen ogrzewania.

W Europie jest po prostu mniej gazu w magazynach. Główny dostawca doskonale o tym wie i ceny gazu wzrosły. Natomiast ceny ogrzewania wzrosły przez politykę klimatyczną – informuje Marcin Roszkowski.

Gaz, będący paliwem kopalnym również emituje CO2, przez co ma wpływ na opłaty związane z emisją dwutlenku węgla. Wzrost cen ogrzewania może być nawet o połowę.

Jest ryzyko, że o 50 %, może być drożej (…)  jeszcze tego na dzisiaj nie wiemy – mówi prezes Instytutu Jagiellońskiego.

[related id=148075 side=right]Wpływ na wzrost cen gazu wywiera również wychodzenie z recesji światowej, szczególnie przez Chińczyków, co powoduje bardzo dużą konkurencję na LNG – informuje prezes. Ceny LNG również wzrosły, ponieważ LNG płynie głównie do Chin, z którymi Europie trudno konkurować na rynku. Polska przygotowuje się na rok 2023 i uniezależnienie się od gazu rosyjskiego. W magazynach jest jeszcze zapas gazu.

Polska jest w troszeczkę innej sytuacji, w tym wypadku akurat lepszej.  Chociaż jak ceny wszędzie wzrosną to nas też to dotknie. Jeśli chodzi o dostępność surowca to wygląda na to, że jesteśmy bezpieczni – relacjonuje gość „Poranka WNET”.

Prezes zaznacza, że ceny energii będą stale rosły co spowodowane jest wydarzeniami na rynkach światowych. Ceny można obniżyć przez własną produkcję energii i ocieplanie domów. Na takie działania przewidziane są środki w Funduszu Ochrony Środowiska.

Wzrosty cen można niwelować np. poprzez własną generację energii, można też przez ocieplenia domów, żeby po prostu trzeba było mniej tej energii zużywać, żeby ona była lepiej wykorzystywana i na to z różnych środków np. Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska są pieniądze, więc jest kilka polityk rządowych które temu przeciwdziałają – informuje Marcin Roszkowski.

Jak zauważa prezes Instytutu Jagiellońskiego rurociąg Baltic Pipe ma służyć temu, by w Polsce w ogóle był gaz. Aby można było kupować gaz z innych źródeł niż od Gazpromu. Niemcy i Rosja mogą w przyszłości używać Nord Stream 2 do szantażu politycznego.

J.L.

Ekologia – przedmiot emocjonującej gry politycznej i gospodarczej angażującej graczy na poziomie światowym i powiatowym

Komin dymi. Czy to źle? W praktyce zależy, czyj on jest oraz dla kogo i z jakich pozycji dymi. A! Pozostaje jeszcze niewykonalne zadanie określenia, ile i jakiego dymu może z niego wylatywać. I kiedy.

Adam Gniewecki

Chyba nie ma dziedziny nauki, której teorie i reguły naginano oraz „dostosowywano” do aktualnych potrzeb tak otwarcie, jawnie i cynicznie. Jednocześnie uczciwie pojęta i stosowana ekologia, przy coraz szerszej skali aktywności ludzkiej, to środek na zachowanie naszej planety w stanie nadającym się do zamieszkania, a tym samym uratowanie ludzkości przed… właściwie nie wiadomo czym – zaniknięciem, drastyczną depopulacją, wojnami o czystą wodę, powietrze i kawałek uprawnej ziemi? Nie tragizujmy.

Rozwój techniki, czyli postęp techniczny, ma to do siebie, że prawie jednocześnie z wprowadzeniem do użycia truciciela znajduje i stosuje remedium na towarzyszące mu szkodliwości albo zastępuje go innym, zdrowszym rozwiązaniem. Bo postęp jest dziełem istoty rozumnej.

I właśnie takim istotom zawierzyłbym strzeżenie stanu Ziemi, a nie daj, Panie, politykom, czyli wybrańcom krótkowzrocznego wielkiego biznesu i finansjery.

Według Encyklopedii PWN ruch ekologiczny czy zielonych to ruch społeczny, który działa na rzecz ochrony środowiska i racjonalnego korzystania z zasobów naturalnych, aby zapewnić odpowiednią jakość życia (zdrowe powietrze, żywność, czysta woda) i prawidłowy jego rozwój na Ziemi. Ruch ten pojawił się na początku lat 70. ubiegłego wieku w wyniku kontestacji cywilizacji konsumpcyjnej. Postuluje on odrzucenie systemu przemysłowego i stworzenie takiego, w którym człowiek i społeczeństwo są częścią przyrody oraz żyją z nią w harmonii, pojęcie wzrostu zaś należy zastąpić pojęciem ekorozwoju, czyli takim modelem produkcji, który będzie opierał się na odtwarzalnych źródłach energii (w tym rezygnacji z energetyki jądrowej) i uwzględniał właściwości ekologiczne i społeczno-kulturowe regionów. Centralne struktury biurokratyczne ustąpią zdecentralizowanej demokracji bezpośredniej, a przemoc jako narzędzie polityczne zostanie odrzucona.

W 1973 r. powstała w Wielkiej Brytanii pierwsza na świecie partia ekologiczna, następne tworzono kolejno w Austrii, Belgii, Holandii, Irlandii, Niemczech, Szwecji, a w końcu lat 80. w Polsce i innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej.

Czyli ekologia i związane z nią ruchy idą dużo dalej niż troska o środowisko. Sięgają po hasła głębokich zmian w sposobie życia społeczeństw, ich organizacji i rozwoju. Nie próbuję osądzać, czy to dobrze, czy nie, ale pozwalam sobie zauważyć, że takie idee i cele działań to już polityka pełną gębą, a ta jest bez porównania mniej niewinna, autentyczna i transparentna niż prawdziwe ruchy społeczne.

(…) Prawo do czystego powietrza do dzisiaj nie doczekało się wpisania na listę praw człowieka, mimo że wydaje się ono oczywiste. A może dlatego, że właśnie takie jest, dotycząc potencjalnie i jednocześnie wielu państw i licznych grup interesów. Na przykład komin dymi. Czy to źle? Z pozycji idealisty – tak, ale w praktyce – zależy, czyj on jest oraz dla kogo i z jakich pozycji dymi. A! Pozostaje jeszcze niewykonalne zadanie określenia, ile dymu i w jakim składzie może z niego wylatywać. I kiedy. Tyle będzie opinii, ile grup lobbystów, źródeł finansowania badań nad dymem i kominem oraz ilu „pożytecznych idiotów” zdołają zwerbować agenci wpływu, a także ile zadym w sprawie dymu uda się zorganizować. Jakby się nie kręcić, w końcu staje się twarz w twarz z polityką. I tu możemy naturalnie i płynnie przejść do sprawy Agendy 2030. (…)

W roku 2015 Polska przyjęła Agendę, a wraz z nią 17 celów i 169 związanych z nimi zadań. Za realizację podjętych zobowiązań odpowiada Ministerstwo Rozwoju, uwzględniając je w planach na kolejne dekady. W części dotyczącej demografii Agenda mówi, że „wzrost zaludnienia zwiększa napięcie środowiskowe, które obniża jakość życia” i „instytucje na wszystkich poziomach powinny dokładniej badać związki między zmianami demograficznymi, zróżnicowanymi poziomami rozwoju i wpływem na środowisko”, ponieważ „polityka ludnościowa jest częścią polityki zrównoważonego rozwoju, a społeczności muszą uczestniczyć w konsultacjach na temat rozwoju polityki ludnościowej. Kobietom szczególnie należy umożliwić podejmowanie decyzji o liczebności rodziny, w tym celu dostęp do „właściwych środków”, zaś wszechstronna prenatalna opieka medyczna powinna być dostępna dla wszystkich”.

Agenda zawiera m.in. punkty dotyczące: likwidacji ubóstwa we wszystkich jego formach, promowania zrównoważonego rolnictwa, w tym produktów GMO (!), wspierania zrównoważonego oraz zintegrowanego rozwoju gospodarczego (globalizm?!), podjęcia pilnych działań w celu zwalczania zmian klimatu i ich skutków (dekarbonizacja ze wszystkimi jej aspektami?!), ochrony i zrównoważonego korzystania z oceanów, mórz i zasobów morskich (morza i oceany miały być największą spiżarnią świata!), promowania pokojowego i integracyjnego społeczeństwa (wymuszone mieszanie narodów, ras i kultur, które pod przymusem integrować się nie chcą?!).

Chwalebne i chwytliwe idee. Któż nie chciałby zlikwidować ubóstwa? Jakie formy ludzkiej działalności mają zostać wykluczone, a jakie obowiązkowe? Co będzie wolno robić bez kontroli, a co tylko pod nadzorem? W końcu, jakie środki kontroli będą stosowane? Agenda 2030 to m.in. zamysł ograniczenia populacji świata, która, gdy czytać między wierszami, jest za wysoka. To w zasadzie manifest dotyczący przyszłości świata, zaaprobowany przez prawie wszystkie kraje, zawierający nieostre, niewyraźne i niejednoznaczne pojęcia, normy oraz elastyczne definicje, których doprecyzowaniem, na miarę swoich potrzeb, zajmą się egzekutorzy programu.

(…) Globalni Egzekutorzy decydują, co w konkretnych okolicznościach i dla kogo oznaczają paragrafy Agendy. Ekologia to globalnie obowiązująca, swobodnie i bez ograniczeń interpretowana ideologia, a Agenda 2030 to Manifest wskazujący kierunek politycznej poprawności.

(…) W 2015 r. Bill Gates zapytał: „Jak możemy wyprodukować wystarczającą ilość mięsa bez niszczenia planety?” i sam odpowiedział, że „jednym z rozwiązań byłoby poproszenie największych drapieżników – Amerykanów i nie tylko – o ograniczenie konsumpcji mięsa nawet o połowę”. Następnie dodał: „Wiążę również nadzieję z przyszłością substytutów mięsa”, zauważając, że zainwestował w rozwiązania alternatywne wobec mięsa, jakie proponuje np. firma Impossible Foods, współfinansowana przez Google i Jeffa Bezosa oraz Gatesa. Impossible Foods stawia sobie za cel zastąpienie w naszej diecie mięsa produktami roślinnym za 15 lat. Jeśli liczyć od daty wypowiedzi 2015 r., to wymieniony przez Gatesa docelowy rok pokrywa się z planowaną datą osiągnięcia celów ONZ-owskiej Agendy 2030.

Już w czasie, gdy pracowałem nad niniejszym tekstem, dotarła do mnie wiadomość, że Bill Gates, Jeff Bezos oraz były wiceprezydent USA Al Gore zainwestowali prawie 160 mln USD w Amerykański startup Nature’s Fynd, zajmujący się produkcją sztucznego ekologicznego mięsa i serów na bazie mikroba-grzyba o nazwie Fusarium strain flavolapis, żyjącego w okolicach gorących źródeł Parku Narodowego Yellowstone. W rezultacie fermentacji mikroba otrzymuje się zasobną w białko, nazwaną Fy, podstawę wszystkich produktów firmy. Substancję, która ma zawierać o połowę więcej protein niż tofu (twarożek sojowy otrzymywany w procesie koagulacji mleka sojowego) i zaledwie 10% tłuszczu w porównaniu do wołowiny. Nature’s Fynd planuje dostarczać ją jeszcze w 2021 r. do sklepów i restauracji. Będą to m.in. bezmięsne hamburgery, nuggetsy jak z kurczaka, jogurty czy serki śmietankowe.

Wszystko bez produktów odzwierzęcych. Ekologiczne, jeśli przyjąć, że ekologia to działania ofensywnie chroniące naturę przed człowiekiem, od uprzykrzenia mu życia po odebranie przypisanego mu przez naturę pokarmu i depopulację, czyli częściowe wytępienie.

(…) Jeszcze niedawno ekolodzy walczyli zaciekle o tzw. warstwę ozonową. Obecnie jest to już niemodne, a zainteresowanie skupia się raczej wokół emisji CO₂. Jednak warto przyjrzeć się sprawie ozonu jako charakterystycznej dla przemijalności ekologicznych trendów. Wkrótce po wystrzeleniu satelity meteorologicznego, w latach 80. XX w. zaobserwowano gwałtowny zanik powłoki ozonowej nad Antarktyką. W ciągu zaledwie 3 lat obserwacji tzw. dziura ozonowa powiększyła się ponad 10-krotnie. Naukowcy zaczęli bić na alarm. Winnym utraty ozonu nad biegunem południowym okrzyknięto freon, który w tamtych czasach był powszechnie używany jako czynnik chłodzący w lodówkach i klimatyzatorach, gaz nośny aerozolowych kosmetyków oraz w produkcji spienionych polimerów.

Mimo wyeliminowania freonu ze sprzętu AGD i składu aerozoli, dziura ozonowa nadal puchła. Między rokiem 1979 i 1987 zwiększyła się 23-krotnie, a w latach 2000 i 2006 osiągnęła rekordowe 30 milionów kilometrów kwadratowych. Uczeni przekonywali, że regeneracja warstwy ozonowej przebiegała powoli i mimo zaprzestania stosowania freonu, na efekty tzw. zielonej rewolucji trzeba było jeszcze poczekać. Następnie dziura malała, by w roku 2015 ponownie osiągnąć rekord z lat 2000–2006. Obecnie znowu maleje.

Dziura najwyraźniej „pulsuje”. Tak małej dziury ozonowej nad Antarktyką, jak w 2019 r., nie było wcześniej od ponad 30 lat. Nie jest to jednak, wbrew informacjom niektórych mediów, zasługa ograniczania emisji niszczących warstwę ozonową gazów, lecz nietypowego, tak silnego ocieplenia się stratosfery, że dziura ozonowa skurczyła się najbardziej od ponad 3 dekad.

To nagłe skurczenie się dziury ozonowej nie było efektem działań człowieka, czyli ograniczania emisji niszczących ozon gazów. Źródłem tej anomalii było tzw. nagłe ocieplenie stratosferyczne. Dziura ozonowa nie utrzymuje się nad Antarktyką przez cały rok. Pojawia się ona wraz z początkiem wczesnej wiosny (na półkuli północnej panuje wtedy wczesna jesień), gdy spod topniejącego lodu Antarktyki wydobywają się olbrzymie ilości gazów, głównie metanu. Powoduje on niszczenie warstwy ozonowej. Opinie specjalistów są podzielone. Jak zawsze w nieoczywistych kwestiach ekologicznych. Jedni utrzymują, że dziura ozonowa to efekt „freonowej” działalności ludzkiej, inni zaś twierdzą, że to bzdura, a zjawisko jest całkowicie naturalne i stare jak świat, a jego obserwacja stała się możliwa dopiero dzięki postępowi techniki. (…)

Zdzisław Kijas, profesor nauk teologicznych i rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego św. Bonawentury Seraficum w Rzymie powiedział: „Czynić sobie ziemię poddaną znaczy to samo, co troszczyć się o nią. Kto odczytuje to wyrażenie egoistycznie, grzeszy”. To oznacza symbiozę człowieka z jego środowiskiem, które zyskuje na ludzkiej „opiece”, a nie wykluczanie rozsądnych i wyważonych działań ludzkich.

Symbioza oznacza współżycie. Rozwój świadomości człowieka w sprawie uzależnienia jego losu od kondycji planety, na której żyje, i postęp techniczny oraz prosty instynkt samozachowawczy doprowadzą do zrównoważenia produkcji zanieczyszczeń i ich usuwania. Pogodzenia ludzkich dążeń z dobrostanem Ziemi. Z udziałem ekologów albo bez. Człowiek to istota racjonalna. Nie będzie podcinał gałęzi, na której siedzi, ale też nie zgodzi się na skarmianie go mięsem i twarożkami z „grzybobakterii” czy roślinami GMO albo wymuszone depopulowanie, czy sztuczne ograniczenia służące celom innym niż ekologia. Na przykład polityce, finansom czy gospodarce.

Cały artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Polityka ekologiczna i ekologia polityczna” znajduje się na s. 10–11 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 86/2021.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Polityka ekologiczna i ekologia polityczna” na s. 10–11 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 86/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pomoc amerykańska i przodująca technologia miały w Rosji długą tradycję / Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 86/2021

Natura nie znosi próżni, także i w Afganistanie. Czy Putin po opuszczeniu Afganistanu przez Amerykanów nie okaże zainteresowania tym kluczem do Azji Środkowej, upuszczonym na kamienistej drodze?

Piotr Witt

Żebyśmy się mniej więcej bali

9 lipca ruszyły we Francji na nowo dyskoteki. Po dwóch tygodniach wiele z nich zaczęto z powrotem zamykać, zwłaszcza na południowym zachodzie Francji i w regionie Marsylii – dotkniętych, według komunikatów oficjalnych, straszliwym wariantem delta.

Covid-19 bawi się z nami metodą leninowską – dwa kroki naprzód, jeden w tył, nie bez pozostawienia głębokich śladów w mentalności i psychice Francuzów. Znajoma lekarka skarży się na nadmiar pracy. Tak jest ostatnio zajęta – w swoim szpitalu psychiatrycznym – że nie ma kiedy wydawać zarobionych pieniędzy. Jej pacjenci, pogrążeni w głębokiej depresji, także nie mają ochoty na shopping. Nadzieja rządu na gwałtowne ożywienie gospodarcze w związku ze wzmożoną konsumpcją zwiędła w zetknięciu z rzeczywistością. Podczas covidowego aresztu domowego i abstynencji konsumpcyjnej Francuzi mieli zaoszczędzić ponad 142 mld euro. Cóż z tego, kiedy nie chcą się teraz z nimi rozstać, mimo straszenia inflacją.

Czas sprzyja rządowi i pozwala uniknąć drażliwych tematów. Po emocjach Rolland-Garros przyszły tygodnie mistrzostw piłkarskich. Euro 2020 trwało, kiedy naród przyklejony do telewizora przeżywał już kolarski Tour de France. Zanim dojechali do mety, wakacje były już w pełni i w Tokio, przy pustych trybunach, cesarz Japonii inaugurował Olimpiadę. Myśleliśmy już tylko o tym, „jak dobrze snuć myśli w kółko nad jakąkolwiek rzeczułką”. Było czym zająć uwagę.

Jeszcze trochę i nie mielibyśmy się czego bać, a wbici w odwagę, zhardziali, rozluźnieni, moglibyśmy po wakacjach nawet założyć żółte kamizelki i domagać się, manifestować, demonstrować, słowem – urządzić tzw. powrót socjalny.

Kto wie, czy czwarta fala covidu nie okaże się jeszcze potrzebna. W każdym razie media rządowe profilaktycznie przypominają nam od rana do wieczora o strachu przed zarazą. Starannie podgrzewają kociołek lęku i przerażenia. I żeby nam się w głowach nie poprzewracało, zawsze jeszcze pozostaje dyżurny Putin. Putin – zagadka, Putin – Sfinks. Putin postrach zachodniego świata.

Od kiedy, skutkiem rozwoju informatyki, nasza nudna gałka stała się elektroniczną wsią, granice uległy ścieśnieniu i kontynenty znacznie się przybliżyły. Codziennie giełda paryska idzie w górę lub notowania spadają, ponieważ wahnęło się na Wall Streecie albo w Hong Kongu. Nastroje polityczne we Francji również podlegają zmianom w zależności od wydarzeń w miejscach odległych o wiele tysięcy kilometrów. Kiedy w Afganistanie strzelają, w Paryżu giną ludzie. Kiedy w Tunezji upada rząd, we Francji wysocy funkcjonariusze tracą posady (niektórzy).

Natychmiast po wyjściu Amerykanów rząd francuski ewakuował z Afganistanu swoje placówki dyplomatyczne i swoich obywateli, a także – w obawie przed zemstą talibów – Afgańczyków, którzy z Francją współpracowali.

Od czasu niemego spotkania z Jo’em Bidenem prezydent rosyjski mało się udziela, choć nie zaprzestał kroków nieprzyjaznych wobec Francji.

Od miesiąca, zgodnie z nowym ukazem, tylko wina rosyjskie mają prawo do nazwy szampana. Szampany francuskie w Rosji mają się odtąd nazywać „wino musujące”.

Z pewnością nieraz jeszcze o nim usłyszymy, prawdopodobnie niedługo po wakacjach, jak tylko temperatury w Afganistanie nieco spadną. Przy 35–40°C nawet Uzbecy tracą serce do walki. W każdym razie Amerykanie, obecni tam od dwudziestu lat, przed nastaniem upałów zdjęli z masztów gwiaździste flagi, złożyli je z poszanowaniem i powrócili do swojej Virginii i Atlanty. Ostatni odlecą w końcu sierpnia.

Wojska amerykańskie opanowały Afganistan w 2001 roku, ale Amerykanie byli tam już i wcześniej, jeżeli nie osobiście, to w każdym razie w postaci swego sprzętu wojskowego produkowanego w Związku Radzieckim. Mam na myśli największe ciężarówki świata – radzieckie kamazy. Na tę konstrukcję wyjątkowych rozmiarów – olbrzymie ciężarówki, jedyne zdolne do jazdy po kamienistych górskich bezdrożach – złożył się wysiłek wielu czołowych firm amerykańskich: Swindell Dressler, Holcroft, CE Cast, Ingersoll Rand, wspomaganych przez bliżej położone niezawodne produkty niemieckie: Busch, Huller Hille, Liebherr, który zajmuje się ciężkim sprzętem jako produktem ubocznym suszarek do bielizny. Składanka okazała się niezawodna. Czyście widzieli kiedykolwiek wielotonową ciężarówkę wykonującą skok na dwa metry wzwyż przy szybkości 140 km na godzinę?

Pomoc amerykańska i przodująca technologia miały w Rosji długą tradycję. Można o tym przeczytać w starych polskich dziennikach wydawanych w Stanach Zjednoczonych. Cenne informacje znajdują się również w wydawnictwie francuskim z tamtych czasów „Le Plan quinquennal de USRR”.

Po raz pierwszy Ameryka uratowała reżym sowiecki, gdy w czasie powszechnego głodu w Rosji w roku 1921 Stany Zjednoczone dostarczyły rządowi sowieckiemu żywności, lekarstw i innych produktów ogólnej wartości 60 milionów dolarów. Mało jest znane, że rząd sowiecki pogwałcił układ z Ameryką i zamiast całą żywność przeznaczyć dla głodujących dzieci, rozdał jej część między kolejarzy, ratując tym samym swój system transportu.

Po raz drugi Stany Zjednoczone uratowały Rosję w 1929 roku, kiedy Stalin ogłosił słynną „piatiletkę”. Przekonano się wówczas, że Rosja nie posiada ludzi do wykonania zamierzonego planu uprzemysłowienia. Sprowadzono tysiące inżynierów, techników i ekspertów wszelkich dziedzin z Ameryki, którzy z kolei sprowadzili tysiące wykwalifikowanych robotników amerykańskich. Słynną tamę na Dnieprze – Dnieprostroj budowali niemal wyłącznie robotnicy amerykańscy. Amerykanie nauczyli Rosjan, jak pracować, jak posługiwać się maszynami, jak urządzić fabryki. Pobudowali w Rosji olbrzymie zakłady przemysłowe, fabryki traktorów i doprowadzili do stanu eksploatacji kopalnie węgla, żelaza, złota, cynku, miedzi i szyby naftowe, a nawet nauczyli Sowietów, jak administrować olbrzymimi fabrykami powstałymi z konfiskaty roli i majątków prywatnych.

Po raz trzeci… po raz czwarty…

Czy tylko Amerykanie? Oczywiście nie! Także Niemcy, Włosi, Szwedzi, Austriacy, Japończycy, Czesi… Antykapitalistycznemu wilkowi pomagały przeżyć wszystkie kapitalistyczne baranki.

Tyrania Związku Radzieckiego, a potem Rosji utrzymała się i rosła w siłę dzięki zjednoczonemu wysiłkowi szeregu państw demokratycznych. Jednak prócz Niemców (do roku 1933) nikt tak nie zaprzyjaźnił się, nie zbratał i nie wszedł głębiej w życie rosyjskie jak Amerykanie.

Więc kiedy już ciężarówki wyprodukowane nad rzeką Kamą wspólnym wysiłkiem przemysłu zachodniego były gotowe w dostatecznej ilości, załogi dzielnych bojców radzieckich wsiadły na te kamazy i w 1979 roku udzieliły bratniej pomocy ludowi Afganistanu reprezentowanemu przez rząd komunistyczny. Później, kiedy moce produkcyjne ogromnych pojazdów wojskowych osiągnęły górny pułap, w filii Kamazu zaczęto produkować również samochody osobowe z pomocą Fiata. Do tamtego czasu przodująca technika radziecka szczyciła się produkcją tylko samochodów marki Łada, czyli w istocie fiata 124 – archaicznego modelu z 1964 roku. W 87 zastąpił go nowszy – mały fiat 126, pod nazwą Oka.

W 2001 roku w Afganistanie Rosjan zluzowali Amerykanie posługujący się sprzętem tych samych wielkich firm, wyżej wspomnianych. Umysły cyniczne wskazywały na wielką przysługę, jaką w gruncie rzeczy oddali Stanom Zjednoczonym dżihadyści samobójczym atakiem lotniczym na wieżowce World Trade Center. Stworzyli widomy powód do odwetu, którego wartość wielokrotnie przekroczyła koszt obydwu nowojorskich wieżowców, przeznaczonych zresztą ponoć do rozbiórki.

W ciągu tych czterdziestu lat, od 1981 do 2021 roku, obecność obcych wojsk w Afganistanie przysporzyła Anglosasom nieocenionych korzyści.

Pola naftowe Iranu były tuż, tuż obok Iraku, dalej Kuwejt, Arabia Saudyjska, słowem: cała Zatoka Perska. Jakżeż trudne byłoby w 1990 roku zbrojne poszukiwanie broni masowej zagłady w Iraku, gdyby nie bliskość Afganistanu. Koalicja 35 państw pod wodzą nafciarza George’a Busha nie znalazła broni masowej zagłady, mimo starannych poszukiwań; akcja się jednak opłaciła. Ceny ropy naftowej skoczyły w górę niebotycznie na skutek podpalenia pól naftowych w Kuwejcie, wyłączenia skutkiem wojny poważnej części światowej produkcji i zagrożenia reszty w Arabii Saudyjskiej.

Dziś jest inaczej. Era nafty odeszła w przeszłość, napędzamy się teraz elektrycznością i znacznie bardziej opłacalne byłoby poszukiwanie broni masowej zagłady np. w Kongo, w Afryce, gdzie przy okazji można by podobno znaleźć komponenty do produkcji baterii elektrycznych.

Natura wszelako nie znosi próżni, także i w Afganistanie.

Ten kamienisty, górski, trudno dostępny kraj wart jest zabiegów, gdyż znajduje się na rozdrożu między Uzbekistanem, Tadżykistanem, Turkmenistanem – dawnymi republikami radzieckimi – ale graniczy również z Iranem i Chinami.

Czy Putin po opuszczeniu Afganistanu przez wojska amerykańskie nie okaże zainteresowania tym kluczem do Azji Środkowej, upuszczonym na kamienistej drodze? Nie zaniedbując wszelako szkodliwych cyberataków przeciwko systemom informatycznym Zachodu.

Wszystko to zobaczymy po wakacjach. Tymczasem podróże między państwami Schengen stały się utrudnione z powodu restrykcji sanitarnych. Na razie korzystajmy więc z lata, każdy we własnym kraju, zamiast tracić dni całe na wykonywanie testów w laboratoriach i inne dni wyczekiwania na lotniskach na odprawę sanitarną. Czego życzę wszystkim naszym, coraz liczniejszym, radiosłuchaczom.

Artykuł „Żebyśmy się mniej więcej bali” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w lipcowym „Kurierze WNET” nr 86/2021, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdy czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. pt. „Żebyśmy się mniej więcej bali” na s. 3 „Wolna Europa” sierpniowego „Kuriera WNET” nr 86/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Sachajko o różnicach płac między Polską a Europą Zachodnią: Nie powinniśmy pozwolić na takie traktowanie Polaków

Poseł Kukiz’15 mówi o różnicach między polskim a zachodnioeuropejskim rolnictwem oraz o proponowanych w Polskim Ładzie zmianach dla rolników.

W „Kurierze Ekonomicznym” poseł Kukiz’15 dr Jarosław Sachajko komentuje propozycje dla polskiego rolnictwa zawarte w Polskim Ładzie. Poseł podsumowuje dotychczasowe kroki rządu zmierzające w kierunku wprowadzenia nowej ustawy:

To będzie nawet kilkanaście ustaw – podkreśla polityk.

Gość programu tłumaczy co dokładnie może się zmienić za sprawą ustaw Polskiego Ładu. Jak twierdzi dr Jarosław Sachajko, dadzą one większą autonomię rolnikom, którzy sami będą decydować kiedy zbiorą swoje plony:

Zmiana będzie polegała na tym, że rolnik na wsi będzie mógł o dowolnym czasie zbierać swoje plony. Druga rzecz to informatyzacja rolnictwa – przyznaje poseł.

Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi o cechach polskiego rolnictwa, które na świecie były odbierane jako przewagi nad rolnictwem zachodniej Europy. Nasz gość wymienia tanie środki produkcji i tanią siłę roboczą jednak zaznacza, że nie należy tego odbierać w kategorii zalety:

Nie powinniśmy nigdy pozwolić na traktowanie Polaków tak, że my możemy pracować taniej, a w Europie Zachodniej to oni muszą zarabiać – stwierdza dr Sachajko.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Derek: Ukraina nie jest prostym rynkiem

Ireneusz Derek mówi o tym jak prowadzi się firmę na Ukrainie. Prezes Plastics zwraca uwagę na ciągle aktualny problem korupcji oraz wyłudzeń.


Gościem porannej audycji z Kijowa jest prezes firmy Plastics, Ireneusz Derek, który mówi o trudach prowadzenia firmy na Ukrainie. Głównymi problemami są różnice mentalne członków tamtejszego rynku oraz częsta wrogość ukraińskich urzędników:

Ukraina nie jest prostym rynkiem. Nam Polakom, wydaje się, że znamy Ukrainę i Ukraińców bardzo dobrze i tak pewnie jest. Natomiast różnice mentalne trzeba znać, trzeba o nich wiedzieć żeby nie zrobić błędu – tłumaczy Ireneusz Derek.

Nasz gość dotyka również tematu korupcji na Ukrainie. Uważa, że następują w tym temacie pozytywne zmiany, jednak procesy te są bardzo mozolne:

Trzeba rozumieć, że Ukraina się zmienia. Pewnie nie tak szybko jak ja bym oczekiwał i pewnie większość Ukraińców – podkreśla rozmówca Pawła Bobołowicza.

Ireneusz Derek opisuje z czym dokładnie zmagają się przedsiębiorcy na Ukrainie. Zdaniem prezesa Plastics, jednym z największych problemów są skorumpowani pracownicy sądownictwa:

Głównym problemem z punktu widzenia biznesu to pewnie są sądy, prokuratorzy, czyli taka klika, która nam przeszkadza – mówi Ireneusz Derek.

Ponadto, gość „Poranka WNET” opowiada o swoich osobistych doświadczeniach w związku z prowadzonym przez siebie biznesem. Komentuje liczne próby wyłudzeń, z którymi się spotkał oraz swoje toczące się w ukraińskich sądach sprawy:

Mam ich bardzo wiele, dlatego, że urzędnicy Ukraińscy gdy widzą dużą firmę – a należymy do spisu 2 tysięcy największych ukraińskich firm – dosyć często widzą nas jako przynętę, z której można coś wycisnąć – komentuje przedsiębiorca.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Paweł Zdziarski, dr Andrzej Szabaciuk, Antoni i Jacek Stolarscy – Popołudnie WNET 23.07.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00 – 19:00 na: www.wnet.fm oraz w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku i Szczecinie. Zaprasza Anna Nartowska.

Goście „Popołudnia WNET”:

Paweł Zdziarski – publicysta tygodnika „Do Rzeczy”

Dr Andrzej Szabaciuk – ekspert Instytutu Europy Środkowej, Katolicki Uniwersytet Lubelski

Inż. Antoni Stolarski – prezes SaMasz

Jacek Stolarski – wiceprezes SaMasz


Prowadząca: Anna Nartowska, Katarzyna Adamiak


Publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, Paweł Zdziarski, mówi o inicjatywie „Wołyń na Powązki”. Jak podkreśla dziennikarz, jest to społeczna inicjatywa dziennikarzy pracujących w mediach, określających się jako patriotyczne. Jej celem jest stworzenie przestrzeni godnego upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu na Powązkach Wojskowych.


Dr Andrzej Szabaciuk, ekspert Instytutu Europy Środkowej, przybliża słuchaczom najnowsze porozumieniE amerykańsko-niemieckiego w sprawie gazociągu Nord Stream 2. Stany Zjednoczone zezwalają na ukończenie projektu, a w zamian Niemcy mają poczynić ustępstwa wobec Ukrainy i Polski. Jak wskazuje nasz gość, głównym problemem dla obydwu państw będzie utrata znaczenia gospodarczego jako państwa tranzytowe.


Antoni i Jacek Stolarscy opowiadają o swojej firmie SaMasz, która jest ósmym na świecie producentem maszyn zielonkowych, a także o tym jak powstał ich rodzinny biznes.

N.N.

Magdalena Maj: Wodór może przyśpieszyć proces dekarbonizacji

Na temat potencjału energetycznego i ekonomicznego wodoru wypowiedziała się w „Kurierze ekonomicznym” Magdalena Maj, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Wodór, czyli najbardziej rozpowszechniony pierwiastek na świecie, okazuje się wciąż nie do końca zbadany w kontekście możliwych nowych zastosowań. Odpowiednie jego zastosowanie może przyśpieszyć powoli dokonujący się proces dekarbonizacji, czyli stopniowej eliminacji węgla z obiegu energetycznego.

Wodór może posłużyć jako środek do osiągnięcia neutralności i procesu dekarbonizacji. Zostało to dostrzeżone zarówno na poziomie krajowym, unijnym, jak i światowym.

Poszukiwanie nowych zastosowań wodoru staje się ostatnimi czasy jednym z najważniejszych celów specjalistów od ekonomii i energetyki na całym świecie.

Następuje teraz na świecie wyścig w zakresie technologii wodorowych. Przespaliśmy wyścig w zakresie technologii fotowoltaicznych, więc jest szansa, że teraz przy technologiach wodorowych odnajdziemy się w łańcuchu.

Ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego wypowiedziała się również na temat źródeł pozyskiwania tzw. wodoru zielonego, czyli pochodzącego z odnawialnych źródeł energii.

Wodór produkuje się z odnawialnych źródeł energii, najlepiej z udziałem niestabilnych źródeł, np. wiatru, wody, czy słońca. Najlepiej byłoby korzystać z nadwyżek energii tych źródeł, a następnie w procesie elektrolizy rozszczepiać cząsteczki wody na wodór i tlen i wyprodukowany w taki sposób wodór magazynować lub zużywać na miejscu.

Poruszony został także temat polskiej strategii wodorowej, która zakłada wprowadzenie istotnych zmian w ciągu najbliższych 20 lat – do roku 2030.

Mamy tam m.in. zapis o budowie 2 do 4 Gw mocy elektrolizerów do 2030 roku, jest też plan budowy autostrady wodorowej przebiegającej od północy do południa kraju, z terenów pomorskich wodór transportowany będzie do okręgów przemysłowych na południu.

 

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

PK

Program Wschodni: Ukraina jest dużym sąsiadem Trójmorza i powinniśmy rozwijać tę współpracę

W najnowszym „Programie Wschodnim” z Lublina Paweł Bobołowicz wraz z ekspertami Instytutu Europy Środkowej komentują niedawny Samorządowy Kongres Gospodarczy II Forum Regionów Trójmorza.

Prowadzący: Paweł Bobołowicz

Realizacja: Eldar Pedorenko


Goście:

Dr Jakub Olchowski – ekspert Instytutu Europy Środkowej

Dr Łukasz Lewkowicz – ekspert Instytutu Europy Środkowej

Marlena Gołębiowska – ekspert Instytutu Europy Środkowej

Wojciech Pokora – redaktor naczelny „Kuriera Lubelskiego”

Dr Andrzej Szabaciuk –  politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, ekspert Instytutu Europy Środkowej


W Lublinie czerwca 29 i 30 odbył się Samorządowy Kongres Gospodarczy II Forum Regionów Trójmorza, nazywane potocznie „Kongresem Trójmorza”. Dr Łukasz Lewkowicz opowiada o głównych tematach, które zostały poruszone w trakcie kongresu:

Przez te dwa dni, podczas osiemnastu paneli poruszono tematy dotyczące sektorów kluczowych dla polskiej czy środkowoeuropejskiej gospodarki. Mówiono m.in. o energetyce, finansach, innowacjach, rolnictwie, transporcie, transformacji cyfrowej, turystyce, współpracy regionalnej – wymienia ekspert.

Co więcej, jak podkreśla dr Łukasz Lewkowicz, podczas II Forum Regionów Trójmorza doszło do podpisania dwóch istotnych umów. Dotyczą one współpracy w zakresie gospodarczym oraz cyfryzacji:

Udało się także podpisać dwie umowy, czyli deklarację gospodarczą sieci regionów Trójmorza oraz deklarację w zakresie współpracy w obszarze cyfryzacji – dodaje dr Łukasz Lewkowicz.

Z kolei Marlena Gołębiowska mówi o podpisanej przez regiony czterech krajów Trójmorza i pięć polskich województw, Deklaracji Lubelskiej:

Na ten moment Deklaracja Lubelska, którą udało nam się podpisać, została podpisana przez pięć województw i regiony z czterech państw Trójmorza: Litwy, Rumunii, Słowacji i Węgier – zaznacza Marlena Gołębiowska.

Ekspertka mówi również o znaczeniu Deklaracji Lubelskiej. Umowa ta ma rozpocząć zwiększoną współpracę gospodarczą państw Trójmorza poprzez utworzenie wspólnej sieci gospodarczej:

Ta deklaracja zapowiada powstanie gospodarczej sieci Trójmorza. Ta sieć ma obejmować właśnie regiony, które mają ze sobą na różnych polach współpracować – podkreśla Marlena Gołębiowska.

Jak zaznacza rozmówczyni Pawła Bobołowicza, idea tego projektu pochodzi od prezydentów państw regionu. Z początku pomysł ten opierał się jedynie na współpracy gospodarczej, by następnie rozszerzyć się na inne aspekty:

Musimy tutaj przypomnieć, że sama inicjatywa Trójmorza jest inicjatywą prezydencką. Jest takim formatem współpracy, który rozpoczął się od głów państw. Następnie zaczął rozszerzać się na inne pola. Mieliśmy m.in. w Estonii w czerwcu tego roku chociażby spotkanie na poziomie parlamentarnym – przytacza Marlena Gołębiowska.

W ubiegłym roku, podczas wizyty na Ukrainie, prezydent Andrzej Duda mówił, że będzie namawiał państwa Trójmorza by nadać Ukrainie status obserwatora na szczytach tej grupy. Mimo to, jak stwierdza dr Łukasz Lewkowicz, sprawa ta nie doczekała się wyraźniej kontynuacji:

Na razie są to raczej rozmowy. Trzeba oczywiście partnerów przekonać do tego żeby to się udało. Natomiast niewątpliwie, gdyby jacyś przedstawiciele strony ukraińskiej wzięli udział w szczytach Trójmorza to byłoby dobre – zaznacza dr Łukasz Lewkowicz.

Jak podsumowuje ekspert IEŚ, póki co, to Polska i Ukraina są głównymi zainteresowanymi pogłębiania współpracy na linii Trójmorze-Ukraina. Jeżeli plany te mają być zrealizowane należałoby przekonać inne państwa Trójmorza:

Widać, że to zainteresowanie po stronie polskiej i po ukraińskiej jest. Teraz trzeba przekonać innych partnerów Trójmorza – podkreśla dr Łukasz Lewkowicz.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji w formie podcastu!

N.N.

Ner: Smog w Polsce jest następstwem spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla w naszych „kopciuchach”

Piotr Ner przybliża słuchaczom zagadnienia związane z programem Czyste Powietrze. Jak wskazuje ekspert: Jeżeli byśmy takiego programu nie mieli to bylibyśmy narażeni na kilku miliardowe kary rocznie.


W najnowszym „Poranku WNET” ekspert ds. energetycznych, Piotr Ner mówi o programie wymiany pieców na Dolnym Śląsku. Nasz gość opowiada o genezie programu Czyste Powietrze:

We wrześniu 2018 r. nastąpiła pierwsza edycja programu Czyste Powietrze. Jest to program naprawczy, wynikający z tego, że mamy bardzo zły stan powietrza atmosferycznego w Polsce – wspomina Piotr Ner.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego porusza też temat działalności Komisji Europejskiej w zakresie kontroli jakości powietrza w państwach członkowskich Unii Europejskiej. Jak wskazuje Piotr Ner, kontrola ta jest bardzo dokładna:

Komisja Europejska skrupulatnie przyglądała się jakie działania rządu są w zakresie szkodliwej niskiej emisji. (…) Jeżeli byśmy takiego programu nie mieli to bylibyśmy narażeni na kilku miliardowe kary rocznie – zaznacza Piotr Ner.

Ekspert ds. energetyki pochyla się również nad kwestią źródeł złej jakości powietrza w Polsce. Według Piotra Nera bierze się ona głównie ze spalania paliw kopalnych:

Smog w Polsce jest następstwem spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla w naszych „kopciuchach” – komentuje Piotr Ner.

Ekspert przybliża również słuchaczom kto może skorzystać z programu wymiany ogrzewania oraz, do którego programu najlepiej się zgłosić. Piotr Ner mówi także o uldze termomodernizacyjnej, której beneficjentami mogą zostać osoby zarabiające powyżej 100 tys. zł brutto:

Program Czyste Powietrze jest określony w pewnych priorytetach, czyli kto może z niego skorzystać. Tutaj beneficjentem jest mieszkaniec, właściciel nieruchomości. (…) W przypadku kiedy dochody mieszkańca są powyżej 100 tys. zł brutto – korzysta z innego instrumentu, jakim jest ulga termomodernizacyjna. (…) Zwrot to jest maksymalnie 53 tys. zł na jednego podatnika, współwłaściciela. – podkreśla Piotr Ner.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.