Zmiany w resorcie rolnictwa? Liziniewicz: Nowym ministrem ma być jeden z najbliższych współpracowników Kaczyńskiego

Dziennikarz „Gazety Polskiej” o zmianie na stanowisku ministra rolnictwa: „Jest ona wymuszona tym, że wszystkie środowiska opiniotwócze na wsi były przeciwko ministrowi Pudzie.”


W piątkowym „Poranku WNET” dziennikarz „Gazety Polskiej”, Jacek Liziniewicz, komentuje zmiany na szczytach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Henryk Kowalczyk ma zastąpić Grzegorza Pudę. Według naszego gościa są one podyktowane niezadowoleniem wiejskich środowisk opiniotwórczych z poprzedniego szefa resortu, któremu przypisywały winę za biedę polskich rolników:

Prawo i Sprawiedliwość zmienia kurs jeżeli chodzi o wieś. Jest to trochę wymuszona zmiana tym, że wszystkie środowiska opiniotwócze na wsi były przeciwko ministrowi Pudzie – przyznaje redaktor.

Nasz gość stwierdza, że polityka Grzegorza Pudy jest kontynuacją kursu Jana Krzysztofa Ardanowskiego, poprzedniego ministra rolnictwa. Zdaniem Jacka Liziniewicza, Henryk Kowalczyk ma wprowadzić zupełnie nowy kierunek polityki resortu. Jak podkreśla nasz gość, to również osoba głęboko osadzona w strukturach PiS-u:

Człowiek doświadczony w partii. Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Znający nie tylko mechanikę rządzenia w PiS-ie – komentuje redaktor.

Ponadto, gość porannej audycji opowiada o próbach naprawy relacji z mieszkańcami polskiej wsi przez Prawo i Sprawiedliwość. Według redaktora, partia rządząca może znów zyskać poparcie na terenach wiejskich jeśli uda jej się wprowadzić:

Tych zmian jest naprawdę dużo. O części nie było mowy nawet podczas ostatniej konwencji – choćby o stypendium dla dzieci, które chciałyby uczyć się w szkołach rolniczych. 250 zł miesięcznie. To jest realna pomoc – podsumowuje Jacek Liziniewicz.

N.N.

Zmiany w zarządzie PKO BP. Prezes zrezygnował, dwóch członków zarządu odwołanych

W czwartek po zaledwie czterech miesiącach pełnienia funkcji prezesa PKO BP, Jan Emeryk Rościszewski złożył rezygnację. Tego samego dnia Rada Nadzorcza odwołała Rafała Antczaka i Jakuba Papierskiego.

W czerwcu br. przewodniczenie zarządowi PKO BP przejął po Zbigniewie Jagielle jego zastępca Jan Emeryk Rościszewski. Początkowo jedynie pełnił obowiązki prezesa, by we wrześniu zostać pełnoprawnym prezesem. Teraz zaś, jak czytamy w wydanym dzisiaj komunikacie:

14 października 2021 r. Pan Jan Emeryk Rościszewski złożył rezygnację z funkcji Prezesa Zarządu Banku, jak również ze składu Zarządu Banku z dniem 22 października 2021 r.

Spekulacje na temat możliwej rezygnacji Rościszewskiego pojawiały się już wcześniej. We wrześniu Dziennik Gazeta Prawna pisał o możliwości powołania go na stanowisko ambasadora Polski w Paryżu. Wówczas biuro prasowe banku zaprzeczyłoby jakoby prezes PKO BP ubiegał się o to stanowisko.

Rezygnacja prezesa to nie jedyna zmiana jaka się w czwartek dokonała w zarządzie PKO BP. W swym drugim wydanym dzisiaj komunikacie bank poinformował, że

Rada Nadzorcza Banku odwołała z Zarządu Banku Pana Rafała Antczaka i Pana Jakuba Papierskiego.

Jak zauważa Money.pl Jakub Papierski był wieloletnim współpracownikiem wieloletniego prezesa banku Zbigniewa Jagiełły. Rafał Antczak kojarzony jest z kolei z premierem. Według informatorów portalu oznacza to pożegnanie się PKO BP z ludźmi Mateusza Morawieckiego.

A.P.

Źródło: Money.pl, Dziennik Gazeta Prawna, Bank. pl

Tomasz Ilnicki: Elektrownie jądrowe są najbezpieczniejszym sposobem wytwarzania energii

Autor książki „Czarnobyl i Fukushima. Przyczyny, przebieg i konsekwencje” o rodzajach promieniowania, różnicy między napromieniowaniem i skażeniem oraz o bezpieczeństwie energii nuklearnej.

Tomasz Ilnicki zauważa, że przeciętny człowiek ma wiedzę na temat promieniowania bliską zeru.

To jest właśnie przyczyną demonizowania energii jądrowej, która jest czymś wspaniałym dla ludzkości.

Wyjaśnia, że promieniowanie dzieli się na alfa, beta i gamma. Pierwsze z nich nie jest w stanie nawet przebić naszej skóry. Problemem jest gdyby napromieniowane cząsteczki dostały się do płuc.

Cząsteczki beta są mniej śmiercionośne niż alfa, lecz bardziej przenikliwe. Potrzeba blachy, aby się przed nim obronić. Najmniej szkodliwe i najbardziej przenikliwe jest promieniowanie gamma. Żeby się przed nim ochronić, potrzebna jest warstwa ołowiu. Autor książki Czarnobyl i Fukushima podkreśla, że

W elektrowniach węglowych ginie dużo więcej ludzi niż w jądrowych.

W tych ostatnich prawie nikt nie ginie. Jedynymi w zasadzie ofiarami są ludzie z Czarnobyla i Fukushimy. Ilnicki zauważa, że media straszą promieniowaniem.

Można równie dobrze powiedzieć- uciekajmy od samochodów, samochód może nas potrącić.

Rozmówca Jaśminy Nowak przypomina scenę z serialu „Czarnobyl” w której żona strażaka biorącego udział w akcji próbuję się do niego dostać w szpitalu. Wyjaśnia, że wbrew temu, co wielu się wydaje, to nie ona była w tym przypadku zagrożona, lecz on.

Jeśli nasza odporność jest ekstremalnie niska to jesteśmy podatni na wszelkie infekcje.

Jak tłumaczy, żony strażaków nie mogły ich odwiedzać, ponieważ zarazki znajdujące się na ich ciele i dłoniach byłyby zabójcze dla ich mężów. Dodaje, iż ludzie mylą skażenie z napromieniowaniem.

Jeżeli ktoś jest napromieniowany to nie możemy się go bać, bo nie zrobi nam krzywdy.

Człowiek jedynie napromieniowany nie jest dla nas zagrożeniem. Groźne jest skażenie, czyli obecność pierwiastków izotopów promieniotwórczych. Zauważa, że w piwnicy szpitala w Prypeci do dzisiaj są przechowywane skażone kombinezony strażaków. Jest to jednak promieniowanie typu alfa, które, jak przypomina ma zasięg jedynie kilku centymetrów.

[related id=142824 side=right] Podróżnik mówi także o wizytach w Czarnobylu. Wskazuje, iż  po premierze serialu biura turystyczne zanotowali 400-procentowy skok zainteresowania wyjazdem do strefy wykluczonej. Na miejscu sprzedawane są pamiątki.  Zauważa, że zdarzają się ludzie, którzy przyjeżdżają w kombinezonach. Przewodnicy się z nich śmieją. Podkreśla, że nie trzeba się bać.

W roku 2019, bo to był ostatni taki normalny rok przed pandemią, strefę odwiedziło ponad 124 tysiące turystów.

Gość Kuriera w samo południe przedstawia ewakuację mieszkańców Prypeci po wybuchu w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Wskazuje, że nie nastąpiła ona od razu. Stwierdza, że nie broni, ale też nie wini szczególnie Związku Radzieckiego za tę opieszałość, gdyż wydarzenie to było bezprecedensowe. Decydenci mogli więc nie wiedzieć jak się zachować. Żałuje, że wysiedleni ludzie nie wrócili później do swych domów.

Całą kulturę Poleszuków to zniszczyło.

Zauważa, że w elektrowni jądrowej może dojść do konwencjonalnego wybuchu, takiego jak w każdej innej. Podkreśla, że

Elektrownie jądrowe są najbezpieczniejszym sposobem wytwarzania energii.

Tomasz Ilnicki podkreśla, że Polska jest „kopciuchem Europy”. Ma to wpływ nie tylko na klimat, lecz także zatruwa nas. Powinniśmy więc rozwijać energetykę jądrową. Nasz gość odnosi się także do sporu o kopalnię w Turowie. Jak wskazuje,

Czesi do dzisiaj nie udowodnili wpływu kopalni na jakość wód gruntowych.

Ocenia, że cała sprawa jest czysto polityczna.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Naimski: Nie ma niebezpieczeństwa, że Polska transformacja energetyczna będzie musiała opierać się na rosyjskim gazie

Jak tłumaczy dr Naimski: Po 2022 r. kończy się długoletni kontrakt na dostawy z Gazpromem. On nie będzie przedłużany. Wydarzenia potwierdzają, że kontrakty z rosyjskimi dostawcami są niebezpieczne.

Gościem czwartkowego „Poranka WNET” jest pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, dr Piotr Naimski, który mówi o polskiej gospodarce w czasie kryzysu cen gazu na rynku. Według rozmówcy Łukasza Jankowskiego Polska realizuje różne projekty aby przeciwdziałać temu kryzysowi. W ten plan wpisuje się między innymi budowa Baltic Pipe’u:

W Polsce jest problem, bo mamy na dekady rozłożony proces transformacji sektora energetycznego. (…) Trzeba przywrócić racjonalność w polityce energetycznej – stwierdza nasz gość.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego dodaje, że cena hurtowa energii elektrycznej w Polsce – pomijając Skandynawię –  jest teraz najniższa w Europie. To powoduje, że mamy eksport energii do Niemiec i w inne strony. Co więcej, jak podaje dr Naimski u naszego zachodniego sąsiada – wbrew zaleceniom projektu transformacji energetycznej  – odstawione elektrownie węglowe pracują teraz pełną parą:

Mamy energię elektryczną produkowaną w wielkiej części z węgla. Nawet wliczając w to emisję dwutlenku węgla przy tych cenach gazu, które są w tej chwili w Zachodniej Europie, cena energii produkowanej z węgla jest najniższa – tłumaczy ekspert.

Nasz gość dotyka również tematu możliwych rozwiązań narastającego kryzysu energetycznego. Według dr Naimskiego w Unii będą się teraz ścierać dwa podejścia:

Można stwierdzić, że jeżeli jest kryzys to należy przyspieszać to, co było do tej pory. Z taką tendencją mamy do czynienia w Brukseli. A należałoby się zastanowić czy to zostało do tej pory zaproponowane nie wymaga korekty – twierdzi nasz gość.

Rządowy pełnomocnik pochyla się też na prawdopodobną nową przyszłością węgla. Dr Piotr Naimski uważa, że monokultura, węglowa lub inna, jest zła, lecz ekspert uznaje możliwe odrodzenie zainteresowania wspomnianym surowcem. Ponadto, dr Naimski podkreśla, że nie będziemy zagrożeni kupnem gazu przesyłanego przez Nord Stream 2 oraz, że kontrakty z rosyjskimi dostawcami należą do niebezpiecznych:

W przyszłym roku kończy się kontrakt na dostawy z Gazpromem. On nie będzie przedłużany. Baltic Pipe zapewni równoważną ilość gazu – podsumowuje dr Piotr Naimski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Gembicka: w planach jest wyrównwnie dopłat do średniej unijnej, dla gospodarstw do 30 hektarów od 2023 roku

Gościem „Popołudnia Wnet” jest Anna Gembicka – wiceminister rolnictwa, która omawia założenia polityki rolnej Polskiego Ładu oraz komentuje rezygnację Jarosława Kaczyńskiego z udziału w rządzie.

Anna Gembicka odnosi się do nieoficjalnych informacji o planowanym na początek przyszłego roku odejściu Jarosława Kaczyńskiego z rządu.

Wydaje mi się, że jeżeli będzie taki pomysł to na pewno wyjdzie on ze strony premiera Kaczyńsakiego i to on podejmie decyzję.

Gość „Popołudnia Wnet” omawia też założenia polityki rolnej Polskiego Ładu. Jak zwraca uwagę, Prawo i Sprawiedliwość zawsze z troską pochylało się nad sytuacją rolników.

Chcemy pokazać rolnikom, że dostrzegliśmy ich potrzeby i postulaty.

Głównym usprawnieniem polityki rolnej ma być wyrównanie dopłat dla rolników do średniej unijnej.

W planach jest wyrównwnie dopłat do średniej unijnej, dla gospodarstw do 30 hektarów – nastąpi ono od 2023 roku.

Większość funduszy przeznaczonych na realizację założeń to środki unijne – jest również wkład krajowy w wysokości ok 800 milionów złotych. Wiceminister rolnictwa twierdzi, że obietnice nie mogły być zrealizowane wcześniej z uwagi na brak porozumienia.

Na forum unijnym nie dało się dojść do kompromisu wcześniej.

Anna Gembicka podkreśla, że partia rządząca potrafi słuchać tej grupy społecznej, czego dowodem jest rezygnacja z tzw. piątki dla zwierząt.

Wysłuchaliśmy głosu rolników, wyciągnęliśmy wnioski i zaproponowaliśmy inne kierunki działania.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Gawron: rosnąca inflacja nie jest winą polityki rządu. Wzrost cen trzeba szybko zahamować

Poseł PiS o przyczynach inflacji, projekcie budżetu na 2022 r. i Polskim Ładzie.

Andrzej Gawron mówi o projekcie budżetu na 2022. Wskazuje na rosnące dochody państwa.  Ocenia, że mamy do czynienia z szybkim odbiciem pokryzysowym małych i średnich przedsiębiorstw, jak i całej gospodarki. Jak podkreśla, Narodowy Bank Polski musi powstrzymać rosnącą inflację

Pozrywane łańcuchy dostaw powodują gigantyczny wzrost cen surowców na całym świecie. To nie jest wina rządu.

Rozmówca Łukasza Jankowwskiego informuje, że nowy minister rozwoju zostanie nominowany do końca października.

Jestem przekonany, że będzie to osoba kompetentna.

Odnosząc się do krytyki wobec rządu, polityk zwraca uwagę, że opozycja nie ma do zaproponowania „tylko krzyki”. Zapowiada, że w Polskim Ładzie nie będzie już wielu zmian. PArlamentarzysta deklaruje ponadto, że Zjednoczona Prawica nie myśli o wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Arak: W Europie Zachodniej może zabraknąć gazu

Jak przekazał Piotr Arak, obecny stan napełnienia zbiorników rezerwowych gazem w Europie Zachodniej jest prawie o 30% niższy niż rok temu. Ma to związek z rosyjską polityką zmniejszania tranzytu gazu.


W wywiadzie z Krzysztofem Skowrońskim dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, Piotr Arak, komentuje bieżący stan polskiej gospodarki. Nasz gość wspomina nowe prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego zgodnie, z którymi polska gospodarka ma rozwijać się w tempie 5 procent w tym roku oraz 5 procent w przyszłym roku. Jednak jak podkreśla ekonomista, prognozy MFW nie widzą kilku problemów, które materializują się w międzyczasie dla m.in.  polskiej gospodarki:

Przez kryzys podażowy od lutego i marca słyszymy o problemach w dostępie do czipów w fabrykach produkujących samochody. Skoda i część grupy Volkswagena zaprzestała produkcji w części unijnych fabryk samochodów – stwierdza.

Zdaniem eksperta, z uwagi na zmniejszenie produkcji samochodowej gałęzi przemysłu gospodarczego nasza europejska gospodarka nie będzie rozwijać się aż tak szybko i intensywnie. Do tego dochodzą również wysokie ceny energii oraz gazu, co ma związek z rosyjską polityką energetyczną.

Stan napełnienia zbiorników rezerwowych z gazem w Europie Zachodniej jest prawie o 30% niższy niż rok temu – dodaje nasz gość.

Ponadto, zdaniem naszego gościa mniejsza podaż i wyższe ceny gazu wpłyną istotnie także na sektor rolnictwa, a dokładnie na produkcję nawozów. Zaprocentuje to znaczącym wzrostem cen żywności:

Wszyscy producenci rolniczy będą kupować droższy nawóz, a my będziemy kupować droższą żywność – puentuje dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Sadowski: Obserwujemy w tej chwili pierwsze symptomy zjawiska uruchomienia spirali płacowo-cenowej

Andrzej Sadowski negatywnie ocenia Adama Glapińskiego na stanowisku prezesa Narodowego Banku Polskiego. Uważa, że kiepsko sobie radzi w czasie wzrostu inflacji.


W poniedziałkowym „Poranku WNET” prezydent Centrum Adama Smitha oraz członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, Andrzej Sadowski, komentuje działania prezesa NBP. Nasz gość odnosi się m.in. do wiadomości z ubiegłego tygodnia o podniesieniu przez NBP stóp procentowych z 0,1 na 0,5 procent:

Musiało się to prędzej czy później stać. (…) Zwłaszcza, że po sąsiedzku w Czechach czy na Węgrzech takie działania miały miejsce – stwierdza ekonomista.

Zdaniem ekonomisty obserwujemy w tej chwili pierwsze symptomy zjawiska uruchomienia spirali płacowo-cenowej. Co więcej, według rozmówcy Adriana Kowarzyka podniesienie stóp procentowych to nie jedyny sposób radzenia sobie z problemem inflacji jakim dysponuje rada ministrów oraz szef Narodowego Banku Polskiego:

Oczywiście takie działania są niewystarczające. Po stronie rządu i po stronie prezesa NBP są też inne narzędzia – przyznaje Andrzej Sadowski.

Według wyliczeń ekspertów inflacja wynosi obecnie między 6 lub 9 a nawet kilkunastu procent. Według Andrzeja Sadowskiego sytuacja jest nawet gorsza. Ekspert uważa, że stopień inflacji opisuje w tej chwili liczba dwucyfrowa. Jak podaje nasz gość taka a nie inna sytuacja w Polsce to skutek polityki polskiego rządu oraz prezesa Narodowego Banku Polskiego:

Nie da się przerzucić takie wzrostu inflacji wyłącznie na ceny ropy, bo oczywiście z rosnącymi cenami ropy importujemy też inflację do Polski, ale przy tych samych cenach ropy w innych krajach tak drastycznej inflacji nie ma – podkreśla gość porannej audycji.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Prawdziwe wyzwania przed nami. Jak obronić naszą niepodległość (2) / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Maski spadły z twarzy rzekomo zatroskanych o stan naszego państwa polityków KO i Lewicy. Już wszystkim jest wiadome, że oni i ich zwolennicy nie chcą, by polski naród niezależnie stanowił o sobie.

Czwartkowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jednoznacznie podkreśliło wyższość polskiej Konstytucji nad pseudoprawnymi, ideologicznymi uzurpacjami Komisji Europejskiej. To orzeczenie nie mogło być inne, skoro najwyższy polski akt prawny (wg niektórych OTUA) tak właśnie stanowi.

Nagle zniknęli gdzieś wszyscy jej obrońcy. Kon-sty-tu-cja! Kon-sty-tu-cja! – skandowali jeszcze niedawno. Teraz wrzeszczą, że Polska ma prawo tylko ulegać i podporządkowywać się Brukseli. Być posłuszna zewnętrznym interesom i nic poza tym.

Bardzo dobrze się stało. Wbrew pozorom i postanowienie TK, i wrzask opozycji mogą się jedynie przysłużyć polskim interesom. Przede wszystkim porządkują polską scenę polityczną. Bo chociaż myślimy zwykle, że ta scena jest od dawna uporządkowana i wręcz zabetonowana, to do niedawna była celowo zabagniona i mętna.

Po to, żeby łatwiej było ogłupić i złowić nie do końca swoich sympatyków.

Maski spadły z twarzy rzekomo zatroskanych o stan naszego państwa polityków Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. Opadły z twarzy Donalda Tuska i Leszka Millera. Już wszystkim od wczoraj jest wiadome, że oni i ich zwolennicy nie chcą niezależności polskiego narodu w stanowieniu o sobie. I w imię interesów własnych – ideologicznych i finansowych – chcą pełnego podporządkowania brukselskiej biurokracji. A w rzeczywistości interesom Wielkich Niemiec.

Nie bez przyczyny atak KE na polską niepodległość ma miejsce właśnie teraz. Po wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z poparcia dla Polski i Europy Środkowej (po przegranej Donalda Trumpa) Niemcy dostali wolną rękę w Europie dla zaprowadzenia swojego porządku. Z jednej strony oni, a z drugiej Rosjanie.

Lewicowa administracja Joe’ego Bidena poświęciła nas w imię własnych ideologicznych mrzonek. Dlatego, łamiąc wszelkie standardy prawne i wspólnotowe (cokolwiek miałoby to znaczyć), gaz popłynie za chwilę Nord Stream 2. W interesie Niemiec i Rosji. To dlatego właśnie teraz strzelano do polskich pograniczników z białoruskiej strony. A sam prezydent Łukaszenka udzielił stosownej wykładni na temat Polski w wywiadzie dla CNN. Koordynacja.

Wszystkich formalistów chcę uspokoić. Nikt nie wkroczy w nasze granice i nie wcieli nas do swojego państwa. Nie będziemy jedynie mogli o sobie stanowić. Polskie, ustanawiane w Brukseli prawo będzie uniemożliwiać budowę silnego, dobrze zarządzanego państwa. A polscy obywatele będą mieli gorsze możliwości rozwoju osobistego i własnych firm niż obywatele Niemiec. Dlaczego?

Niemcy już przerobili lekcję fizycznego zajęcia Polski. Nie myślę tu o II wojnie światowej, ale o rozbiorach. Pomimo wcielenia Wielkopolski, pomimo Hakaty i Drang nach Osten, Polacy w zaborze pruskim wygrali rywalizację gospodarczą i cywilizacyjną. Z jednego prostego powodu – Polacy jako obywatele Prus mogli korzystać z tych samych praw, jak Niemcy.

Obecny bój Niemieckiej Komisji Europejskiej właśnie o to się toczy. Nie możemy mieć takich samych praw, jak Niemcy. Bo wygralibyśmy europejską rywalizację. Dlatego ich prawo jest nadrzędne nad wytycznymi KE. Nasze prawo musi tym wytycznym podlegać. A wytyczne dla Polski będą zawsze takie same. Komisja będzie z niepokojem reagować na każdą próbę usprawnienia polskiego wymiaru sprawiedliwości. Poprawienia naszej konkurencyjności względem Niemiec i garstki państw zachodu Europy pod nie podpiętych.

Niemcom opłaca się popierać polskie państwo z dykty. Dlatego ich koncernom pozwala się korumpować naszych zarządców gospodarką. I posiadać rezerwuar taniej siły roboczej pod bokiem. A wysługującym się ich interesom polskim politykom zapewniać wysokie stanowiska i pensje europejskie.

Ale to wszystko przecież wiemy. Jak z tego wybrnąć?, oto jest pytanie.

Pomni doświadczenia konfederacji barskiej i targowicy, gdzie podłość, zdrada i zaprzaństwo polskich interesów przemieszane były ze szlachetnością, patriotyzmem i poświęceniem, zastanówmy się nad powyższym pytaniem.

Po pierwsze, w nawiązaniu do tekstu sprzed tygodnia, gdzie udowodniłem, że państwo polskie w 75% zaniża wartość swoich obywateli, musimy postawić na upodmiotowienie Polaków w ich własnej ojczyźnie. Wyeliminować każdy niesprawiedliwy przepis prawny dyskryminujący polskiego obywatela w jego państwie.

Na wzór I Rzeczypospolitej musimy przekształcić obecne wrogie Polakom państwo w ich państwo obywatelskie. Bo nie może być tak, że Polacy wolą prowadzić biznes za granicą (na przykład w Anglii lub Niemczech). Bo jest tam łatwiej, prościej i bardziej opłacalnie. W ten sposób tracimy polską młodzież.

Nie bez powodu Niemcy w Wielkopolsce tak szybko się polonizowali. I w trzecim pokoleniu, czasem w drugim, walczyli o Polskę. Czynili tak w obronie swojej prywatnej wolności, gospodarczej i indywidualnej.

Po drugie, skoro tak ładnie spolaryzowała nam się scena polityczna i obywatelska, wykorzystajmy ten moment. Zawiążmy stronnictwo patriotyczne, niepisowskie i nielewicowe, i nieetatystyczne. Ale prawicowe, patriotyczne i wolnościowe. Mariana Banasia wyznaczam na przyszłego prezydenta, a mecenasa Jerzego Kwaśniewskiego na przyszłego premiera tego obozu. Oczywiście Jan „warto rozmawiać” Pospieszalski zostanie prezesem TVP. Tylko w ten sposób wyłuskamy wszystkich prawych i patriotycznych Polaków, serdecznych przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, którzy na tak długo dali się zwieść gładkim gadkom przeciwników naszej niepodległości.

Jan Azja Kowalski

PS Aha, dla siebie rezerwuję stanowisko wiecznego, niezależnego malkontenta. Za darmo 😀

Gabriel Janowski: polskie rolnictwo w porównaniu do zachodnioeuropejskiego jest dużo bardziej ekologiczne

Były minister rolnictwa o planach na rzecz rozwoju rolnictwa, wsparciu gospodarstw rodzinnych i potrzebie przeglądu unijnych norm produkcji żywności.

Gabriel Janowski analizuje bieżącą sytuację polskiego rolnictwa. Wskazuje, że obszar ten wymaga planowania w wieloletniej perspektywie. Jest wiele planów dotyczących rolnictwa. Są unijne: Zielony Ład i Plan Strategiczny dla Wspólnej Polityki Rolnej. Swoją część rolniczą mają  także Polski Ład i Krajowy Plan Odbudowy. Wskazuje, że rządzący deklarują stawianie na gospodarstwa rodzinne.

Mam nawet satysfakcję, ponieważ kiedy byłem ministrem to w naszym programie zapisaliśmy, że podstawą ustroju rolnego są gospodarstwa rodzinne.

Janowski podkreśla, że zapis o tym, iż „Podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne” znalazł się nawet w Konstytucji RP [w artykule 23- przyp. red.]. Zauważa, że mimo to dotąd nie było spójnego programu ich wsparcia.

Przeglądając dość uważnie te wszystkie programy nie trafiłem tam na spójne od strony prawnej, organizacyjnej i finansowej wsparcie dla tego właśnie kierunku rozwoju gospodarstw rodzinnych.

Były minister rolnictwa postuluje odejście od przemysłowych norm produkcji żywności na rzecz zwiększenia jej jakości. Stwierdza, że trzeba dokonać przeglądu unijnych norm produkcji żywności.

Polskie rolnictwo w porównaniu do zachodnioeuropejskiego jest  dużo bardziej ekologiczne.

Dodaje, że Polska miała wyższe normy branżowe przed 2004 r. Zauważa, że polscy rolnicy zużywają dużo mniej pestycydów niż ich koledzy po fachu z Europy Zachodniej.

Na hektar mamy około dwie tony unijnej dwie i pół tony. Np. w Danii jest to 7 ton na hektar, a w Holandii 10 ton.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.