Kpt. Wojciech Żurawski: Port jest już prawie gotowy. Jest jeszcze dużo roboty typowo wykończeniowej

Koordynator ds. przekopu Mierzei Wiślanej o kończeniu prac nad inwestycją.

Kpt. Wojciech Żurawski wyjaśnia jak wygląda stan zaawansowania prac nad przekopem Mierzei Wiślanej.

Widzimy już port prawie gotowy, oba falochrony gotowe. Widzimy podejście do śluzy widzimy śluzę praktycznie gotową.

17 września ma nastąpić oficjalne otwarcie kanału. Koordynator ds. przekopu Mierzei Wiślanej zaznacza, że inwestycja stanowi otwarcie regionu na świat. Ma wymiar nie tylko polityczny, ale też gospodarczy.

Rybacy z Zalewu Wiślanego będą mogli wreszcie spokojnie poławiać ryby na Bałtyku, a nie tylko na Zalewie.

Kpt. Żurawski odnosi się  do zarzutu, że głębokość 5 m kanału to mało. Stwierdza, że port nie ma aspiracji konkurowania z Gdańskiem. Wskazuje, że to dwie różne rzeczy.

Mnóstwo statków setki statków małych przychodzi do Gdańska z zanurzeniem w granicach 3-4 metrów. Te statki z powodzeniem będą mogły pływać do Elbląga.

Rozmówca Adriana Kowarzyka dodaje, że

Roboty jest bardzo dużo, takiej typowo wykończeniowej.

A.P.

Sawicki: Ceny żywności będą rosnąć. Nie przekładają się one na zarobki rolników. Pośrednicy mają duże pole do popisu

Poseł PSL-Koalicji Polskiej o rosnących kosztach żywności, niedoszłym Narodowym Holdingu Spożywczym i środkach z Unii Europejskiej.

Pan premier Kowalczyk nas uspokajał we wczorajszych wywiadach, że tak naprawdę wzrost cen żywności mamy już za sobą. Ja bym nie był aż takim optymistą, dlatego że mamy sytuację, w której nadal koszty w rolnictwie są nie ustabilizowane.

Marek Sawicki przewiduje, że koszty żywności będą jeszcze rosły. Wskazuje, że ceny nawozów i ochrony roślin wciąż są wysokie.

Ceny nawozów są nienormalne. Jest wzrost rzędu 400, a czasami 500.

Zauważa, że drogo sprzedawane są także nawozy wyprodukowane w październiku 2021 r., kiedy koszta produkcji nie były tak wysokie. Drogie są też materiały budowlane. Przekłada się to na hodowlę roślinną i zwierzęcą.

Rosja i Ukraina to jest około 20 proc. udziału w światowym eksporcie zbóż.

Poseł PSL-Koalicji Polskiej zauważa, że wobec zapotrzebowania na zboże w krajach Afryki Północnej presja cenowa będzie rosnąć. Nie oznacza to jednak wzrostu dochodu samych rolników.

Po żniwach rolnicy sprzedawali pszenicę po 800-900 zł, a w tej chwili w niektórych kontraktach dochodziła w porcie nawet do dwóch tysięcy złotych cena.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk widzi tutaj miejsce dla wciąż nieistniejącego Narodowego Holdingu Spożywczego, który mógłby kupować zboże od rolników drożej niż rynkowi pośrednicy. Zauważa, że do pomocy rolnikom można by wykorzystać fundusze unijne, które obecnie są w Brukseli.

Polska pospieszył się ze złożeniem wniosku motywując to wzrostem ceny, czy kosztów energii natomiast Komisja Europejska wydała rozporządzenie nieco później niż trafił polski wniosek i za podstawę do ubiegania się o rekompensaty przyjęła wojnę, a nie wzrost cen.

Ma nadzieję, że po tym jak polski rząd złożył poprawiony wniosek, zapadnie jeszcze dzisiaj decyzja korzystna dla polskich rolników. Chodzi o ok. 350 milionów euro.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Wiech: nie ma sensu robić interesów z terrorystami wykorzystującymi sprzedawane przez siebie towary jako broń polityczną

Jakub Wiech / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl o powrocie do wydobycia gazu łupkowego na amerykańskich gruntach federalnych, sytuacji na rynku gazu i rosyjskim szantażu energetycznym.

Joe Biden cofnął swoją decyzję wstrzymującą wydobycie gazu metodą szczelinowania na gruntach federalnych. Jakub Wiech wyjaśnia, ze jest to reakcja na zagrożenie energetyczne ze strony Rosji. Ma to ułatwić Europie uniezależnienie się od rosyjskich surowców. Czy można oczekiwać, że ceny gazu będą teraz spadać? Jak wyjaśnia wicenaczelny portalu Energetyka24.pl,

Sytuacja jest niezwykle dynamiczna.

Czynnikiem destabilizującym rynek jest rosyjski szantaż energetyczny. Gospodarki wciąż są zaburzone wskutek minionych lockdownów. Na ceny energii może wpłynąć także pogoda. Wiech podkreśla, że

Nie ma sensu robić interesów z terrorystami, którzy wykorzystują sprzedawane przez siebie towary jako broń polityczną, sięgają po nią dosyć często.

Czytaj także:

Janusz Kowalski: celem polskiej polityki powinno być wyłączenie Nord Stream 1

Zauważa, że niektóre spółki przekierowują swoje transporty gazu skroplonego do Europy, gdyż opłaca im się to ze względu na wysokie ceny na kontynencie. Problemem jest infrastruktura potrzebna do odbioru gazu.

Polska akurat tutaj rysuje się jako kraj, który odpowiedzialnie podszedł do tego komponentu energetycznego. Rozbudowujemy nasz terminal w Świnoujściu.

Kolejny terminal gazyfikacyjny ma powstać w Zatoce Gdańskiej. Państwa europejskie prowadzą negocjacje ws. zakupu gazu z innych kierunków niż Rosja.

Szereg państw europejskich już prowadzi negocjacje z różnymi krajami. Warto też podkreślić, że Stany Zjednoczone bardzo aktywnie uczestniczą w tych rozmowach i często wspierają kraje europejskie w negocjacjach dotyczących LNG i innych form uniezależnienia się od Rosji.

Rozmówca Adriana Kowarzyka zauważa, że problem z infrastrukturą mają także Rosjanie, którzy nie mogą zrekompensować sobie straty rynku europejskiego zwiększonymi dostawami do Chin.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

Dr Janusz Wdzięczak: dla polskiej gospodarki korzystne byłoby gdyby uchodźcy zostali u nas na stałe

Ekonomista o wysokiej inflacji i kosztach utrzymania uchodźców oraz o szansie, jaką przybysze z Ukrainy stanowią dla polskiej gospodarki.

W marcu inflacja osiągnęła poziom 11 proc. rok do roku. Jak przyznaje dr Janusz Wdzięczak,

W większości spodziewaliśmy się, że ta inflacja nie będzie aż tak duża.

Odnosi się do zarzutów, że obecna inflacja jest skutkiem działań rządu, który wpompował pieniądze w gospodarkę w czasie lockdownu.

Na początku pandemii była niesamowita awantura, że rząd pomaga za mało i że rząd powinien pompować w gospodarkę pieniądze.

Dodaje, że inflacja jest wysoka w wielu państwach świata. Ciężko za to obwiniać polską władzę wykonawczą. Przyznaje, że być może błędem było zbyt późne podniesienie stóp procentowych. Zauważa, że z drugiej strony droższy pieniądz mógłby spowolnić rozwój gospodarczy.

63 proc. uchodźców z Ukrainy chce pracować w Polsce, ale tylko co trzeci pozostać tu na dłużej

Według danych z wydawanych numerów PESEL 48 proc. uchodźców to kobiety, 46 proc. to dzieci, a pozostała część to mężczyźni, w tym seniorzy. Ekonomista stwierdza, że Polska gospodarka potrzebuje pracowników.

Bardzo wiele branż bardzo wielu przedsiębiorców jest zainteresowanych tym, żeby te osoby jak najdłużej w Polsce zostały.

Wskazuje, że nasz kraj ma problemy demograficzne.

Jeżeli przyjeżdża matka z trójką dzieci to [….]  dla polskiej gospodarki byłoby korzystne  nawet utrzymywanie jej i tych dzieci przez okres kilku, czy nawet kilkunastu lat, po to byleby tylko potem te te dzieci pozostały w Polsce i pracowały.

W różnych branżach tworzy się rozwiązania osłonowe mające zachęcić uchodźców do pozostania u nas na stałe.

Gość Kuriera Ekonomicznego zauważa, że postawa Brukseli wobec łożenia na rzecz uchodźców jest niekonsekwentna. Unia Europejska przeznaczyła ogromne pieniądze na rzecz utrzymania uchodźców w Turcji, która nawet nie jest państwem członkowskim.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Jakóbik: Rosjanie są zależni od rynków zbytu w Europie. Eksport ich gazu do Chin jest poniżej granicy opłacalności

Czemu Rosja dopłaca, żeby wysyłać gaz do Chin? Czy jest w stanie znaleźć alternatywę dla europejskich rynków zbytu? Wyjaśnia redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl.

Wojciech Jakóbik zauważa, że już w 2014 r. mówiono, iż dzięki umowie gazowej z Chinami Rosja uniezależni się europejskich rynków zbytu. Mimo to,

Cały czas Rosjanie są zależni od rynków zbytu w Europie, na który trafia większość ich surowców wszelkiego rodzaju na czele z gazem i ropą.

Jakóbowski: Amerykanie próbują ukrócić lawirowanie Chin ws. agresji rosyjskiej na Ukrainę

Obecnie także wskazuje się na Chiny jako alternatywę dla Europy. Przecenioną rosyjską ropę kupiły Indie. Dostawy do tego kraju są jednak mniej korzystne od tych do Europy.

Zobaczymy, czy [Indie] będą korzystać [z niskich cen gazu z Rosji], kiedy pojawią się sankcje drugiego rzutu przeciwko tym którzy współpracują z Rosjanami przy dostawach ropy.

Jakóbik zauważa, że umowy handlowe zawierane przez Rosję niekoniecznie mają wymiar w pierwszej mierze ekonomiczny.

Eksport gazu rosyjskiego do Chin jest poniżej granicy opłacalności to znaczy Rosjanie dopłacają, żeby tylko wysłać ten gaz do Chin, bo taki jest cel polityczny.

Redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl zauważa, że Rosja nie może zastąpić dostaw eksportu gazu rurociągami wysyłaniem gazu skroplonego. Na rynku tego ostatniego Rosja ma silną konkurencję w Kataru, Stanów Zjednoczonych, czy Australii. Rosjanie nie mają też infrastruktury, żeby zastąpić jedną metodę dostaw drugą.

Dywersyfikacja rynków zbytu Rosji z Europy do Azji jest w krótkim terminie niemożliwa.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego podkreśla, że trzeba teraz uderzyć w Rosję sankcjami, zanim ta zdąży je ominąć.

Warto rozmawiać o unijnym rozwiązaniu, które spowoduje, że wszystkie kraje unijne porzucą surowce rosyjskie.

A.P.

Dr Jacek Janiszewski: powinniśmy jako naród stawiać sobie długofalowe cele strategiczne, bez względu na poglądy

Dr Jacek Janiszewski i piękny Toruń w tle.

Pomysłodawca Welconomy Forum o znaczeniu działań prodemograficznych państwa i o tym, jak agresja Rosji zmieni sytuację w naszym regionie: „Po wojnie Ukraińcy będą nas uwielbiać”.

Dr Jacek Janiszewski analizuje wyzwania demograficzne dla Polski. Jak wskazuje, znaczna część społeczeństwa nie wywodzi już swojego podejścia do spraw rodzinnych z religii katolickiej.

Musimy wymyślić jakiś inny bezpiecznik, w którym kobieta jest chroniona bez względu na to, jak się jej rodzina ułoży. Musi być bezpieczna, nawet mając kilkoro dzieci i nawet, jeżeli z jej mężczyzną w międzyczasie cokolwiek się stanie. […] Dzieci to największy interes dla państwa.

Organizator Welconomy Forum wskazuje, że wzrost ludności naszego kraju przełoży się na większe jego znaczenie w Europie, chociażby poprzez podwyższenie kwoty europosłów. Ekspert zauważa, że według wielu badań mieszkańcy Starego Kontynentu postrzegają Polskę jako bardzo dobre do życia.

Rozmówca Tomasza Wybranowskiego odnosi się ponadto do agresji rosyjskiej na Ukrainę. Wyraża przekonanie, że odparcie inwazji wojsk Putina długofalowo zwiększy bezpieczeństwo w Europie. Jak dodaje:

Rosji jako państwa ucywilizować się nie da.

Ukraińcy po wojnie będą nas uwielbiali. Mamy szansę ułożyć sobie relacje z bliskim sąsiadem. Przez dekady nie umieliśmy tego zrobić. Taka szansa przytrafia się raz na kilkaset lat.

Dr Janiszewski zwraca uwagę, że polityka Berlina i Paryża wywołuje obecnie silną niechęć Kijowa, co dodatkowo umacnia pozycję Warszawy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Czytaj też:

Dr Janiszewski: Musimy stale szukać kompromisów i mieć świadomość, że Polska nie kończy się za naszego życia

Adrian Furgalski: Na 210 kontrolerów obszarów 180 złożyło wypowiedzenia. Traktowano to jako blef

Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR o braku personelu na wieżach lotów i związanych z tym opóźnieniach w kursowaniu samolotów.

Adrian Furgalski stwierdza, że problem z obsługą wież lotów nie jest sprawą świeżą, lecz narastającą od lat. Zaznacza, że w grudniu 2021 r. na 210 kontrolerów lotów 180 złożyło wypowiedzenia.

To traktowano jako blef. 44 osoby już nie pracują – stąd te opóźnienia.

Jedną z kwestią podnoszonych przez pracowników była obniżka pensji.

Wysokość pensji to jest jedna rzecz, druga to jest kwestia bezpieczeństwa.

Ruch na wieżach był obsługiwanie niejednokrotnie jednoosobowo, co oznaczało, że kontrolera lotów nie miał kto zastąpić w przypadku, gdyby np. zasłabł.

Furgalski: Komisja Europejska będzie dążyć do ograniczenia liczby małych lotnisk w Europie

Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR podkreśla, że proces szkolenia kontrolera lotów trwa dwa lata i kosztuje ok. miliona złotych. Jak wyjaśnia, kontroler lotów to zawód znajdujący się czołówce tych, gdzie predyspozycje psychiczno-fizyczna muszą być na najwyższym poziomie. Wskazuje na odpowiedzialność spoczywającą na nim. W razie jakiegoś incydentu służby pójdą nie do prezesa, ale do samego kontrolera, który popełnił błąd.

Jak zaznacza, Polska Agencja Żeglugi Powietrznej nie jest biznesem komercyjnym. Była zgoda Komisji Europejskiej, aby ją wesprzeć. Jednak Sejm nie przeznaczył dla PAŻP środków w ramach rządowej tarczy.

Chodziło raptem o 200 mln zł.

Rozmówca Adriana Kowarzyka przedstawia opóźnienia mające miejsca na lotniskach.

Piszą do mnie ludzie, że czekają na lotnisku 8 godzin na swój lot.

Codziennie odbywa się „szycie” siatki pracujących ludzi. Dla oczekujących na lot nie ma innej drogi niż sprawdzanie, czy samolot wystartuje, czy nie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

 

Rosjanie liczyli na sześciokrotną przewagę nad wojskiem ukraińskim, a w rzeczywistości walczą jeden do jednego

Pierwszy rzut strategiczny poszedł. Natomiast Rosjanie nie sformułowali drugiego rzutu, bo nie ogłosili mobilizacji. Dlaczego? Szczerze powiem – nie wiem. Ważne jest, że tego drugiego rzutu nie było.

Płk Piotr Lewandowski, Magdalena Uchaniuk, Łukasz Jankowski

Z płk. Piotrem Lewandowskim, byłym dowódcą bazy w Redzikowie, członkiem misji m.in. w Iraku i w Afganistanie, rozmawiają Magda Uchaniuk i Łukasz Jankowski. Rozmowa odbyła się 29 marca br.

W swojej analizie dotyczącej działań na Ukrainie pisze Pan, że na początku wszystko szło zgodnie z planem Rosjan. Co się stało, że armia rosyjska walczy tak źle?

Początek operacji, której, co istotne, Rosjanie nie nazwali wojną, przebiegał w zasadzie zgodnie z planem. Nie udało im się wprawdzie zająć Kijowa specjalną operacją powietrzną, która zakończyła się spektakularną porażką, ale jednostki pancerne zmechanizowane przez pierwsze trzy dni parły do przodu. Moim zdaniem plan rosyjski wyglądał trochę jak inwazja talibów na Afganistan.

Oni myśleli, że Ukraina nie będzie walczyć. To jest też kwestia szowinizmu rosyjskiego: postrzegali swoich sąsiadów jako takich gorszych Rosjan.

Przez pierwsze trzy dni czołówki rosyjskie od północnego zachodu i od wschodu doszły pod Kijów, z południa zajęto Chersoń – ten początek nie był zły. A potem przytrafiły się miasta: Sumy, Charków, Czernihów, gdzie Rosjanie zostali zatrzymani przez równorzędne siły, czyli ukraińskie jednostki pancerne zmechanizowane i ich lekką piechotę (to popularne pojęcie, więc umówmy się, że tak będziemy tę formację nazywać), wyposażone w najnowocześniejszą zachodnią broń przeciwpancerną, które zaczęły te czołówki po prostu odcinać, a Rosjan było najzwyczajniej w świecie za mało.

Rosjanie w ciągu pierwszych trzech dni posuwali się ze średnią prędkością 80 kilometrów na dobę. Początkowo wyglądało to niemalże jak Blitzkrieg. Będziemy pewni, co się stało, dopiero po wojnie; na razie możemy przypuszczać.

Mimo wszystko Rosjanie mieli zaskoczenie operacyjne. Strategicznego, czyli na poziomie polityczno-militarnym – nie, bo Ukraina wojny się spodziewała. Natomiast na poziomie operacyjnym, czyli czysto wojskowym, pewne zaskoczenie uzyskali, bo nikt nie wiedział, którego dnia ta wojna się zacznie.

I na tych kierunkach, mówiąc kolokwialnie, armia ukraińska trochę zaspała, bo z kierunku białoruskiego w zasadzie bez większych walk Rosjanie doszli do przedmieść Kijowa. Dopiero w późniejszej fazie w Buczy ogniem artyleryjskim zniszczono rosyjską kolumnę, ale to był już rosyjski drugi rzut, który ogniem artylerii zaczęto odcinać od pierwszego rzutu. Natomiast na kierunku południowym ta operacja musiała być przygotowana jako niezależna wcześniej, po 2014 roku. I tę operację zaplanowano bardziej zgodnie z rosyjską doktryną wojenną: ich oddziały zmechanizowane rajdowym manewrem zajęły Chersoń – notabene jedyne duże miasto, które Rosjanom się udało do tej pory zająć – bo Ukraińcy nie zdążyli przygotować obrony.

Jako Polska śledzimy rozwój rosyjskiej doktryny wojennej, która zakłada, że na głównych kierunkach uderzeń Rosjanie będą mieli trzykrotną przewagę. Na kierunkach przełamania, czyli ciężkich walk (takie walki obserwujemy w Sumach, w Czernihowie), oni zakładali, że będą mieli przewagę nawet sześciokrotną. A tak naprawdę walczą jeden do jednego. Ich armia po prostu nie jest do tego przygotowana.

Ich piechota w znakomitej większości składa się z żołnierzy poborowych, 19–20-letnich chłopaków, powołanych do wojska z myślą (tych poborowych), że odsłużą dwa lata, pojadą na strzelnicę, zaliczą 1–2 poligony i wrócą do domów. I tych chłopaków rzucili przeciwko wysoce zmotywowanym żołnierzom ukraińskim.

A przypominam, że znakomita część żołnierzy ukraińskich ma doświadczenia bojowe z rejonu działań operacji antyterrorystycznej, czyli Ługańsk, Donieck.

Tutaj muszę nadmienić, że ja nie wierzę w narrację, że ci żołnierze myśleli, że to są ćwiczenia. Nie, im powiedziano, że to będzie wyglądało jak ćwiczenia. I te w zasadzie dzieciaki, słabo przygotowane, bo taktyki walk miejskich Rosjanie nie ćwiczyli, i to widać – żadnego miasta się nie udało zdobyć – rzucono przeciwko ukraińskim weteranom.

Oczywiście drugi rzut to były już jednostki powietrzno-desantowe, rozpoznawcze, specnaz, żołnierze zawodowi, ale oni również sobie nie poradzili, bo musieli współpracować z tymi żołnierzami z poboru, którzy absolutnie nie są przygotowani do tego typu walki. (…)

Najnowsze dane ze Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy: od początku wojny wojsko rosyjskie straciło 17 tysięcy żołnierzy, niemal 600 czołgów, 303 systemy artyleryjskie, 127 samolotów i 129 śmigłowców. To są liczby z 29 marca.

Tak, są portale, które analizują szczegółowo dostępną dokumentację fotograficzną i liczą te straty. Potwierdzone straty strony rosyjskiej to 350 do 400 czołgów, z czego mniej więcej 150 Rosjanie stracili w wyniku bezpośredniego ostrzału. Reszta to są straty o charakterze niebojowym. Charakter niebojowy to są usterki techniczne, ewentualnie brak paliwa, czyli to sprzęt, który został po prostu porzucony. Czyli trzykrotnie więcej czołgów Rosjanie stracili nie w wskutek bezpośredniego ostrzału, ale w wyniku strat niebojowych; tak wynika z analiz internetowych. Straty ukraińskie w czołgach wyliczane są jako trzykrotnie niższe.

Jednak porównanie strat czołgów ukraińskich i rosyjskich nie świadczy dramatycznie źle o taktyce Rosjan, bo jeżeli się naciera, nie jest dyskredytująca strata trzykrotnie większej ilości czołgów – odciętych od piechoty, niszczonych ogniem z granatników, płonących w miastach. Natomiast procent strat niebojowych – już tak.

Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, rosyjskie czołgi konstrukcyjnie są bardziej skomplikowane od np. amerykańskich czy niemieckich. Bo ich technologia wymusza, że coś, co czołgi zachodnie rozwiązują relatywnie prosto, u Rosjan jest konstrukcyjnie skomplikowane i ich czołgi są najzwyczajniej w świecie awaryjne. Natomiast dyskredytujące jest to, że one są porzucane; były porzucane (bo w tej chwili już takich zdjęć jest coraz mniej). Porzucano je dlatego, że Rosjanie nie mieli tyłów i jeżeli czołg się zepsuł, a w każdej chwili mogła się pojawić piechota z granatnikami, to załogi po prostu uciekały. Na pewno miało tu też swój wpływ niskie morale; tak że tak wysoki procent strat niebojowych rzeczywiście jest dyskredytujący.

W pierwszych dniach mówiono, że Rosjanie chcą działać jak Amerykanie w Pustynnej Burzy, czyli najpierw naloty, artyleria, a potem wjeżdżamy jak po swoje. Szybko się okazało że jednak nie zdobyli pełnej kontroli w powietrzu ani innych przewag. A mimo to weszli kolumnami pancernymi. Jak to o nich świadczy?

Pojawia nam się tutaj kluczowy aspekt przewagi informacyjnej i świadomości pola walki. Strona ukraińska dysponuje absolutną przewagą informacyjną, którą uzyskała dzięki wsparciu natowskiemu. Mam na myśli samoloty AWACS, które krążą nad naszymi głowami, tudzież cały pozostały obszar rozpoznania radioelektronicznego, radiowego, walki radioelektronicznej. To wsparcie NATO dla Ukrainy jest bezcenne.

Ukraińcy mają obraz pola walki prawie w czasie rzeczywistym. Czyli widzą, gdzie Rosjanie są, gdzie się koncentrują, jakie manewry wykonują. Natomiast Rosjanie mają niewielką wiedzę na temat działań ukraińskich.

Rosyjskie rozpoznanie satelitarne obecnie jest po części mitem. Oni nie dysponują obrazowym rozpoznaniem satelitarnym na poziomie natowskim, nawet się do niego nie zbliżają. Natomiast, owszem, mają samoloty walki radioelektronicznej, rozpoznania radioelektronicznego, mają systemy zakłócania, bo chwalili się, że potrafią zakłócić obraz satelitarny.

Przed wojną mówiono w analizach o możliwej przewadze Rosjan w tej dziedzinie. Pokazywano, jak wyłączono wszelkie systemy radiolokacyjne jednego z amerykańskich okrętów bojowych i kilkakrotnie przelatywał nad nim rosyjski MiG namierzający, który mógł ten statek zatopić. Rosjanie pokazywali, że mogą wyłączać kluczowe dla wojsk natowskich systemy.

Owszem, pojawiała się narracja, że Rosjanie stworzą tak zwaną bańkę antydostępową. Czyli na kilku poziomach zakłócą sygnały satelitarne, GPS itd., itp. Mało tego, twierdzili że tę zdolność sprowadzili do poziomu batalionowych grup bojowych czy taktycznych i posiadają do tego sprzęt. Ale przyszedł moment, kiedy zabrzmiało „sprawdzam”. Jedno to jest osiągnąć pełną zdolność, a drugie – osiągnąć standardy w wykorzystywaniu tej zdolności. W jakimś miejscu na chwilę taką zdolność udało im się osiągnąć. Ale niestety w armii rosyjskiej standardem to się nie stało.

W armiach zachodnich, jeżeli armia osiąga jakąś zdolność, przekuwa ją się na powszechny standard. W armii rosyjskiej tak się nie dzieje.

I my nie widzimy tego zakłócania radioelektronicznego, tych niesamowicie tajnych urządzeń, które miały zakłócić odbiór satelitarny. Notabene one się pojawiły na polu walki, bo pierwsze egzemplarze dostały się już w ręce Ukraińców. Ale one po prostu nie spełniają swojej roli.

Cały wywiad Magdaleny Uchaniuk i Łukasza Jankowskiego z płk. Piotrem Lewandowskim, pt. „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle?” znajduje się na s. 13 dodatku „Ukraina walczy” do kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Magdaleny Uchaniuk i Łukasza Jankowskiego z płk. Piotrem Lewandowskim, pt. „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle?” na s. 13 dodatku „Ukraina walczy” do kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 8 kwietnia 2022 – Bogdan Feręc

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, gdzie informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak też dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

W gronie gości:

  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Studio 37,

Prowadzenie i scenariusz: Tomasz Wybranowski

Redaktor wydania: Tomasz Wybranowski

 

 

W piątkowym Studiu Dublin łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem najważniejszego portalu irlandzkiej Polonii – Polska-IE.com.

Bogdan Feręc komentuje plany wprowadzenia podatku węglowego w Irlandii. Rząd mówi, iż wprowadzone zostaną jednocześnie rozwiązania osłonowe, żeby Irlandczycy nie odczuli podwyższenia podatku. Jak pyta się Feręc – po co w takim razie w ogóle wprowadzać ten podatek? Miał on być przeznaczony na inwestowanie w zieloną energię. Jak na razie, jak mówi szef portalu Polska-IE.com niewiele się w tej sprawie dzieje.

Jeden minister mówi jedno, drugi drugie, trzeci znowu coś całkiem innego i pobierane są od nas pieniądze, które tak naprawdę jeszcze nie wiadomo na co idą.

Dr Andrzej Sadowski: ciągle bardzo długo daleko jesteśmy od realnych stóp procentowych w stosunku do poziomu inflacji

Prezydent Centrum im. Adama Smitha o niewystarczającej podwyżce stóp procentowych, inflacji, sytuacji kredytobiorców i pozornej nieuchronności kryzysu.

Dr Andrzej Sadowski zaprzecza jakoby podwyżki stóp procentowych była odczuwalna dla wszystkich kredytobiorców.

Ostatnia podwyżka stóp procentowych dotknęła najbardziej tych, którzy brali kredyty w momencie, kiedy stopy procentowe były bliskie zera, a więc według Biura Informacji Kredytowej dotknęło to 9 tys. mniej więcej kredytobiorców, dla których faktycznie wzrost był dosyć drastyczny.

Stupunktowa podwyżka stóp procentowych. RPP zaskakuje rynek

Zauważa, że wciąż mamy ujemne realne stopy procentowe.

Ciągle bardzo długo daleko jesteśmy od realnych stóp procentowych w stosunku do poziomu inflacji.

Zaznacza, że podwyżka stóp nie umocniła złotego, a jedynie zmniejszyła jego osłabianie. Żeby faktycznie doszło do umocnienia waluty stopy procentowe musiałyby przynajmniej na poziomie inflacji.

.@AndrzejSadowski#PopołudnieWnet: Albo będziemy wyprzedzać kryzys i stawiać mu czoło, albo będziemy podążać za kryzysem #RadioWnet

— RadioWnet (@RadioWNET) April 6, 2022

Dr Sadowski podkreśla, że troska o ludzi spłacających kredyty nie może nas powstrzymywać przed potrzebną podwyżką stóp procentowych.

Prezydent Centrum im. Adama Smitha ostrzega, że możemy mieć w Polsce sytuację podobną do takiej jak była w Grecji, gdzie skończył się dobrobyt na kredyt. Jak zaznacza

.@AndrzejSadowski#PopołudnieWnet: Kryzys jest efektem złych decyzji, nie zjawiskiem atmosferycznym. Nie dajmy sobie wmówić, że jest nieuchronny #RadioWnet

— RadioWnet (@RadioWNET) April 6, 2022

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.