Trump Boom vs. Biden Lockdown

Trump, na spotkaniu z wyborcami w Gastonii, w Północnej Karolinie, chyba po raz pierwszy przyznał, że denerwuje się o wynik wyborów, do których zostało 13 dni, „a czas biegnie tak szybko”.

Niepokoją go działania Demokratów  i struktur tzw. Deep State, czyli ukrytych powiązań sfer politycznych, finansowych i medialnych mających rzeczywisty wpływ na sytuację w kraju. Powiedział, że niepokojąca jest presja związana z COVID, która okrążą go i zagania do narożnika, w którym nie lubi być.

„MSDNC i inne fake media CNN, tylko COVID, COVID, COVID, COVID…., chcą nas zastraszyć…..Wiecie przecież jak to jest, więcej testów, więcej przypadków zakażenia, wtedy mówią, że wzrasta ilość zachorowań, i znów testy i tak w kółko…. To śmieszne, robimy naprawdę dużo, żeby to powstrzymać, ale ilość przypadków rośnie…”.

Podkreślił, że mimo tego przyszły rok może być najlepszym dla gospodarki amerykańskiej. Zapewnił, że w każdym stanie, w którym Republikanie wygrają wybory natychmiast, już 4 listopada zniosą lockdown. Przypomniał o konieczności głosowania nie tylko na niego, ale także na republikańskich kandydatów na kongresmenów, senatorów i gubernatorów, ponieważ tylko oni otworzą szkoły, kościoły i biznesy pozwalając, żeby wróciło normalne życie, za którym wszyscy tęsknią. Poruszył także problem swoich przeciwników wśród Republikanów, którymi są głównie tzw. rhinos (republicans in name only – republikanie tylko z nazwy) i tego, że nie wierzył kiedyś w to, jak potężne są siły Deep State.

Przypomniał inaugurację swojej prezydentury, która zgromadziła olbrzymie tłumy, ale stacje telewizyjne tego nie pokazały. Pokazując publiczność zaprezentowały  ujęcia zrobione kilka godzin wcześniej, zanim jeszcze właściwa uroczystość się rozpoczęła i zanim pojawiła się większość widzów.

Zasugerował też, że Chiny celowo wywołały epidemię. Zaprotestował przeciw używaniu słowa „koronawirus’, ponieważ Corona kojarzy się z jakimś pięknym starym miastem we Włoszech, a to jest chiński wirus, chińska plaga! Chiny od 10 lat powtarzały, że do 2020 (!!!) roku uzyskają lepsze wyniki ekonomiczne niż USA i przeskoczą amerykańską gospodarkę.

Kiedy w 2019 okazało się, że wskaźniki gospodarki amerykańskiej poszły w górę i USA zdecydowanie zwiększyły przewagę nad Chinami nagle pojawił się chiński wirus i lockdown uderzył w Amerykę! Nawet nie zdążył wyschnąć atrament na podpisanych przez USA i Chiny traktatach, które zmusiły Chiny do bardziej uczciwej gry w handlu międzynarodowym.

Chiny mogły powstrzymać wirusa, ale nie zrobiły tego, pozwoliły, żeby zaatakował Europę, Amerykę i cały świat!

Trump oskarżył Bidena, a właściwie stojących za nim lewicowych radykałów, których jest marionetką, o chęć gospodarczego zniszczenia Ameryki przez najpierw akceptację ustaleń tzw. szczytu klimatycznego w Paryżu, a teraz przez projekt New Green Deal, który byłby zabójczy i niepotrzebny, ponieważ nigdy wcześniej (od pokoleń) USA nie miały tak dobrych wskaźników czystości środowiska i to bez wydawania na to fortuny.

Zauważył, że Amerykanie nie słyszą już o problemach na granicach, o problemach weteranów wojennych, ponieważ jego administracja je po prostu zlikwidowała. Granice są wreszcie szczelne i bezpieczne, a weterani mają opiekę i wsparcie, jakiego nie mieli nigdy i dlatego 91% weteranów deklaruje    głosowanie na niego.
Jeszcze raz wspomniał o korupcji rodziny Bidenów, ich działaniach antyamerykańskich, o mediach i bigtekach ich wspierających przez ukrywanie niewygodnej prawdy jak przelewy z Ukrainy, Rosji i Chin na konto działającego jako odkurzacz Huntera Bidena czy darowizny 70 mln $ z Chin na rzecz tzw. Centrum Bidena na Uniwersytecie Pensylwania.

Podkreślił, że przez dekady politycy amerykańscy wydawali miliardy $ na odbudowywanie innych krajów, toczenie nie swoich wojen i bronienie obcych granic. Jego administracja chroni naród amerykański.

Zażartował, że stracił wszystkich przyjaciół, ponieważ nikt już nie mówi do niego „Donald”, tylko „Panie Prezydencie”. Jeszcze raz zaapelował do wyborców o głosowanie na Republikanów. Nie dla niego, dla nich samych i przyszłości USA.

Podczas kiedy Joe Biden zniknął na kilka dni, w kampanię włączył się aktywnie Barack Obama, który dotąd wydawał się stać z boku i nie wspierać swojego byłego wiceprezydenta. Na wiecu w Filadelfii wygłosił chyba jedno z najlepszych i najbardziej emocjonalnych przemówień w swojej karierze polityka.

Oskarżył Trumpa o traktowanie urzędu Prezydenta US jak show, chociaż to nie show a realny urząd. Podczas gdy on udowadnia samemu sobie swoją niezdolność do traktowania tej pracy poważnie, my musimy żyć z konsekwencjami takiego postępowania”.

Obciążył administrację Trumpa winą za pandemię, przeszło 220 tysiące  ofiar, likwidację ponad 100 tysięcy małych firm, utratę milionów miejsc pracy i reputacji USA na arenie światowej. Stwierdził, że w przeciwieństwie do Trumpa Biden, nie lekceważy testów, nie nazywa lekarzy idiotami i nie organizuje wielotysięcznych wieców, które zwiększają ilość zarażeń. Zażartował przy okazji z swoich wielkich uszu mówiąc, że wszyscy (w domyśle – oprócz niego) wyglądają dobrze w maseczkach, ale jego uszy wydają się jeszcze większe, ponieważ gumki przyciągają je do przodu, a on sam wygląda jakby zaraz miał wzbić się w powietrze.

Wygłosił małą laudację na temat walorów Bidena jako polityka i zaapelował o masowy udział w wyborach i doprowadzenie do zmiany w Białym Domu.

W NYP ukazał się krótki komentarz do uznania przez Bidena Polski i Węgier za kraje totalitarne/autorytarne.

Komentator stwierdził, że brak reakcji ze strony mediów na to nie mające wiele wspólnego z prawdą stwierdzenie jest po prostu ich zwyczajową reakcją, albowiem, jak to nazwał, zarządcy globalizmu traktują tak wszystkie kraje hołdujące tradycji i narodowym, interesom, torując tym drogę nowym odmianom nietolerancji i wrogości.

Adam Becker

Wszystkie korespondencje Adama Beckera znajdują się tutaj

Wojciech Dąbrowski: Do 2030 r. chcemy wybudować 2,5 gigawata nowych morskich farm wiatrowych

Wojciech Dąbrowski o zmianach strategii Polskiej Grupy Energetycznej, inwestycji w Odnawialne Źródła Energii, przełączaniu elektrowni z węgla na gaz oraz o roli energii atomowej w przyszłości Polski.

Polska Grupa Energetyczna ogłosiła, że zamierza osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r. Kluczowym warunkiem jest wydzielenie aktywów węglowych do osobnej państwowej spółki. Inwestycje grupy w najbliższej dekadzie pochłoną 75 mld zł. Jak mówi Wojciech Dąbrowski:

Mam nadzieję, że w tym wielkim procesie inwestycyjnym wezmą udział także polskie firmy, aby wzmocnić swoją pozycję rynkową.

Wskazuje, że 30 lat, to nie tak dużo w procesie inwestycyjny. Podkreśla, że od dekarbonizacji nie ma odwrptu, zwracając uwagę na chińską deklarację dekarbonizacji do 2060 r.

Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom klientów, którzy chcą żyć w czystym środowisko.

PGE zmienia model działania nie tylko ze względu na dbałość o środowisko, ale także o chęć obniżenia kosztów energii. Obecnie unijna opłata za emisję CO2 wynosi 30 euro za tonę. W rezultacie 5 mld zł, które mogłyby być przeznaczone na inwestycje płacone są tytułem opłaty. W rezultacie wyższe są ceny energii w Polsce. Prezes PGE dodaje, że

Czeka nas ogromny proces automatyzacji i cyfryzacji usług.

Mówi również o dywersyfikacje przez nasz kraj źródeł energii. Wskazuje na potencjał Bałtyku, który świetnie się nadaje do tworzenia na nim morskich farm wiatrowych.

Do 2030 r. chcemy wybudować tam 2,5 gigawata nowych farm wiatrowych morskich. Dodatkowe 3,5 gigawata na lądzie

Nasz gość przypomina, że OZE są niestabilnymi źródłami energii. Potrzebna jest w związku z tym sieć magazynów energii. Strategia zakłada także przerobienie wszystkich elektrociepłowni zasilanych węglem na gaz.

Gaz jest paliwem, sprawdzonym bezpiecznym. Przez najbliższe 20 lat będziemy przestawiać nasze elektrownie na gaz.

W przyszłości być może zostanie on zastąpiony wodorem. Wojciech Dąbrowski odnosi się również do rozwoju energetyki jądrowej. Wskazuje, że przedwczoraj podpisana została polsko-amerykańska umowa w tej sprawie. Polska po 2050 r. ma posiadać dwie lub trzy elektrownie jądrowe, które będą podstawowym źródłem energii. Ich uzupełnieniem będą źródła OZE.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Powody, dla których Imperium Wolności może upaść (6). Spekulacja, fałszywe pieniądze…/ Felieton Jana A. Kowalskiego

Odrzucenie wartości duchowych, które ukształtowały naszą łacińską cywilizację, teraz owocuje jej upadkiem w świecie i w naszych narodach. Tak upadła I Rzeczpospolita i tak może upaść Ameryka.

W poprzednim odcinku jako największe zagrożenie dla Imperium Wolności opisałem korporacje, kiedyś amerykańskie, a obecnie światowe. Kumulacja bogactwa, wynikająca z wadliwego systemu gospodarczego ostatnich dekad, czyli globalizacji, osłabiła struktury wolnościowe w samych Stanach Zjednoczonych. W Amerykę wierzą już tylko niższe warstwy amerykańskiego społeczeństwa, biznes i armia. Warstwy wykształcone na amerykańskich marksizujących uniwersytetach już takiej wiary nie wykazują. Dla uzupełnienia: im wyższy prestiż uczelni, tym bardziej lewicowa kadra.

Nie myślałem, że jest aż tak źle. Jednak dane podane przez Samuela Huntingtona, przywołanego przeze mnie poprzednim razem, rozwiały moje optymistyczne wyobrażenia.

Jako liberałowie (=socjaliści) określa się jedynie 25% amerykańskiego społeczeństwa. Reszta jest konserwatywna. Jednak amerykańskie elity rządowe, społeczne i medialne w przedziale 90–50% uważają się za liberałów. Wyjątek stanowi właśnie biznes (14%) i armia (9%). To są dane do roku 2000 i nie wygląda na to, żeby coś zmieniło się na lepsze w ostatnich latach.

Zwłaszcza, że w armii od roku 2011 (Obama), a szczególnie od 2013, osoby LGBT mogą już bez przeszkód afiszować się swoją orientacją seksualną, łącznie z legalnymi związkami. Na marginesie: wzrosła zdecydowanie liczba homoseksualnych gwałtów na towarzyszach broni.

Jest w tym pewna zależność. Lewicowość obyczajowa idzie w parze z brakiem religijności, co również wynika z przytaczanych przez Profesora badań. A w czym widzi nadzieję dla Ameryki ten konserwatywny intelektualista? W przebudzeniu religijnym Amerykanów. I nawet podaje garść faktów mających za tą tezą-nadzieją przemawiać. Tylko wracając do religii, Ameryka może powrócić do swoich korzeni i wartości, które ją zbudowały. Wartości te to: wolność, równość, demokracja, indywidualizm, prawa człowieka, rządy prawa i własność prywatna.

Mam nadzieję, że nadzieja Samuela Huntingtona spełnia się na naszych oczach. Donald Trump zostanie ponownie prezydentem. Globalizacja zostanie unieważniona na rzecz rozwoju wewnętrznej gospodarki amerykańskiej. Korporacje zostaną podzielone i podporządkowane państwu, a Chiny skutecznie powstrzymane w ich światowej ekspansji. Sam bym tego chciał ze względu na interes Polski – jak go widzę i rozumiem.

Czy to wezwanie Samuela Huntingtona nie przypomina Wam wezwania i przestrogi polskiego prymasa, Stefana Wyszyńskiego: Albo Polska będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale?

Jak to się ma do siły państwa i narodu, do gospodarki, spekulacji i fałszywych pieniędzy? I po co piszę o wartościach duchowych w tekście o pieniądzach? Otóż występuje tu prosty związek przyczyna-skutek, chociaż upadłe elity twierdzą coś zgoła przeciwnego. Upadłe elity, którym pozwoliliśmy zarządzać naszymi narodami. I które doprowadziły do negacji związku przyczyna-skutek w ocenie zjawisk lokalnych i światowych w umysłach młodych ludzi. Przecież sami uwierzyliśmy, że ornitolog nie musi latać, a drogowskaz iść w kierunku, który wskazuje. Prawda, że śmieszne?

Tymczasem odrzucenie wartości duchowych, które ukształtowały naszą łacińską cywilizację, teraz owocuje jej upadkiem w świecie i w naszych narodach. Tak upadła I Rzeczpospolita i tak może upaść Ameryka. Jej elita już nie wierzy w wartości, które stworzyły najpotężniejsze państwo wolnych obywateli.

Bo jeżeli tracimy wiarę w Boga, który stworzył nas równymi i wolnymi, to co nas powstrzyma przed wykorzystaniem i zniewoleniem słabszych na ciele i umyśle?

Albo przed zdeprawowaniem, skoro słowa Pana Jezusa o kamieniu młyńskim i utopieniu jako lepszym wyborze dla tych, co gorszą maluczkich, wywołują na naszym obliczu jedynie uśmiech politowania?

To dlatego, po uznaniu Dekalogu i nauki Jezusa za bajeczki dla niedouczonych, możemy myśleć już tylko o własnej doczesności. O urządzeniu się w szczęśliwości i dostatku kosztem ogromnych ciemnych mas, bo już przecież nie naszych bliźnich.

To dlatego możemy fałszować pieniądz, doprowadzać do upadku firmy i lokalne rynki. Grać bezkarnie na giełdzie i pompować kolejne spekulacyjne bańki na mieszkania, kawę, ropę, na cokolwiek. A wszystko w oderwaniu od myślenia o losie i życiu właścicieli i pracowników firm, a nawet całych narodów. I swoich państw, rzecz jasna.

Gdy przypomnimy sobie jeszcze raz składowe amerykańskiego credo, to już możemy się zacząć śmiać. Zwłaszcza teraz, w czasie rzekomej pandemii Covid-19.

Wolność? – chyba co do kształtu i koloru obowiązkowej maseczki. To samo dotyczy równości, demokracji – możemy jeszcze zagłosować na określoną grupę interesu (chociaż w Stanach nie jest tak źle, jak w Polsce i Europie). I co jeszcze znaczą prawa człowieka, rządy prawa i indywidualizm? Przecież obecne rozumienie tych pojęć jest kompletnie sprzeczne z rozumieniem ich twórców, amerykańskich Ojców-Założycieli.

I wreszcie własność prywatna.

Cały spekulacyjny mechanizm obecnej światowej gospodarki jest nastawiony na zniszczenie własności prywatnej. W interesie korporacji, przeciwko człowiekowi – posiadaczowi firmy, ziemi, domu.

Chociaż jeszcze do Margaret Thatcher (1979–90) wiedzieliśmy, że upowszechnienie własności stanowi fundament stabilności państwa i konserwatywnego ładu społecznego. Temu zniszczeniu służy również ogólnoświatowa kampania odchodzenia od pieniądza w jego dotychczasowej, fizycznej postaci. Kreowanie z niczego ogromnych pieniędzy (rzekomo ratujących gospodarkę) i atak na pieniądz w postaci fizycznej (monet i banknotów) ma spełnić jeden cel. Ten cel to ostateczne zniszczenie materialnej – a co za tym idzie każdej – niezależności zwykłego Jana Kowalskiego i Johna Smitha od państwa podporządkowanego korporacjom.

Po ogromnym kryzysie, który niechybnie nastąpi, i utracie większości majątku i oszczędności, zdecydowana większość z nas będzie chciała bezpieczeństwa na każdych warunkach. I takie bezpieczeństwo dostaniemy, na przykład w postaci punktów przysługujących nam na przeżycie miesiąca. Najmniej przydatni dostaną 100. Korpo-szczurki dostaną 200–300 i w ramach tej walki będą się wzajemnie zagryzać w interesie korporacji. Politycy dostaną od 300 do 1000 i tu będzie dopiero rzeźnia.

Wszyscy zostaniemy pozbawieni indywidualnej własności i pieniądza – miernika jej wartości. Będziemy wszystkiego jedynie używać, na poziomie zależnym od naszej przydatności dla władców świata.

W ten sposób oprócz własności i pieniądza pozbawieni zostaniemy indywidualnej wolności, o prawach i demokracji nie wspominając. W ten sposób upadnie amerykańskie Imperium Wolności. Nie tyle w wyniku przegranej wojny z Chinami (oczywiście, że się przyłączą ze swoją armią i systemem), ile w wyniku wewnętrznej przegranej wartości, które to państwo zbudowały.

Samuel Huntington jako lekarstwo na odbudowę potęgi Stanów Zjednoczonych – Imperium Wolności – wskazał odrodzenie religijne (=moralne). No dobrze, ale przecież 85% Amerykanów deklaruje swoją głęboką wiarę w Boga. Gdyby to była ta sama wiara, jaka cechowała Ojców-Założycieli, to żadne odrodzenie nie byłoby potrzebne. I żaden kandydat nie musiałby krzyczeć: Make America Great Again!

I właśnie tym dylematem zajmę się w najbliższym czasie. Nie martwcie się, nigdzie nie wyjeżdżam. Zagubionych chrześcijańskich głów mamy w Polsce pod dostatkiem J

Jan Azja Kowalski

Powody, dla których Imperium Wolności może upaść. Chciwość (5)/ Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Świata wolnych ludzi, którego symbolem i gwarantem są USA, na które psioczymy, nic już nie uratuje. Zapanują Chiny i ich system kontroli społecznej, w którym doskonale się odnajdą światowe korporacje.

Specjaliści szacują, że mamy już pięć razy więcej pieniędzy niż wart jest nasz ziemski świat. Czy jednak oznacza to, że nikomu pieniędzy nie brakuje? Wręcz przeciwnie.

Podczas gdy miliard ludzi głoduje, a miliony umierają z niedożywienia i chorób towarzyszących, setka najbogatszych ludzi świata nie wie co, z pieniędzmi robić. Kto zatem ma pieniądze?

Przytoczmy trochę danych światowych. 8 najbogatszych ludzi na świecie posiada majątek taki sam jak połowa ludzkości – 3,6 miliarda ludzi. Co gorsza, nierówności rosną w zastraszającym tempie. Według organizacji Oxfam (darujmy sobie ich seksualne perwersje) w roku 2018 majątek 2200 miliarderów wzrósł o 900 miliardów dolarów, co stanowi 12-procentowy wzrost bogactwa. Biedniejsza połowa ludzkości zbiedniała w tym samym roku prawie o tyle samo – o 11%.

W mediach pięknie się pokazują najbogatsi ludzie świata. Współczują, tworzą fundacje i organizują charytatywne bale, gdzie aż kapie od złota. W rzeczywistości pieniądze, które nie są im potrzebne ani do życia, ani do rozwijania swoich firm, używane są codziennie jedynie do pomnażania ich bogactwa. Ale to wcale nie podnosi ogólnego poziomu zamożności, wręcz przeciwnie.

Nasi przodkowie polityczni, amerykańscy ojcowie i synowie demokracji i wolności, przewidzieli to: zbytnia koncentracja bogactwa w jednych rękach i opanowanie jakiejś dziedziny życia gospodarczego przez jedną firmę lub grupę firm niszczy wolny rynek.

Zagraża demokracji i wolności wszystkich obywateli. Dlatego pod koniec XIX wieku wprowadzili prawo antymonopolowe – każda firma, która opanowała zbyt duży segment rynku, musiała być podzielona.

Sto lat później, zwłaszcza za ulubionego przez nas prezydenta Reagana, prawo to stało się pustą formułą. Za kolejne dwadzieścia lat, w roku 2000, gdy pieniądze wielkich korporacji przekonały polityków całego świata do idei globalizacji – rzekomo wolnego rynku światowego bez granic – my, obywatele, zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Prawne granice chciwości przestały obowiązywać. Wielkie korporacje mogą z nami robić, co chcą. Nakładać kagańce, zamykać w domach, szczepić, za niedługo czipować. Dla naszego dobra, z wykorzystaniem prawa i policji.

Globalizacja nie upowszechniła bogactwa. Jej efektem jest wzrost nierówności, bogacenie się najbogatszych i ześlizgiwanie się w przepaść nędzy najuboższych.

Żadna lokalna gospodarka, lokalny rynek w słabiej rozwiniętej gospodarce nie oprze się wielkim pieniądzom, które niszczą lokalnych producentów, niszczą lokalne struktury wymiany gospodarczej i społecznej.

Zamiast rozwijać, odbierają wolność decydowania o swoim życiu. Powoduje to powszechną frustrację wśród zwykłych zjadaczy chleba. A jedynymi wygranymi – zamożnymi niewolnikami – stają się menedżerowie im służący.

40% światowych korporacji ma amerykańskie korzenie. Ich bogactwo od kilkudziesięciu już lat nie jest zależne od 330 milionów mieszkańców USA, ale od 7,5 miliarda ludności świata. Nic zatem dziwnego, że ich właściciele i menedżerowie nie identyfikują się z amerykańskim państwem. Jak podaje Samuel Huntington, którego książkę „Kim jesteśmy” skończyłem czytać na wrześniowej nadbałtyckiej plaży, zdecydowana większość członków zarządów amerykańskich światowych firm nie poczuwa się już do solidarności z amerykańskim państwem. Nie chce z nim współpracować, na przykład z CIA, co jeszcze 40 lat temu było normą.

Ich ojczyzną nie są już Stany Zjednoczone, ale Świat, a dla niektórych Kosmos. Nie ma dla nich znaczenia los zwykłych obywateli USA, bo to już nie są ich współobywatele, skoro sami są obywatelami świata. Dlatego też ich interes nie jest już tożsamy z interesem państwa amerykańskiego.

Teoretycznie, szukając niższych kosztów prowadzenia biznesu, amerykańskie korporacje działają w interesie swoich udziałowców, zwykłych amerykańskich obywateli. Milionów akcjonariuszy, którzy zawierzyli im swoje pieniądze i nadzieję na godziwą emeryturę. I statystyka te starania korporacji potwierdza. Statystyki wykazujące wzrost kursów akcji działają idealnie.

Wszystkie firmy, które przeniosły swoją działalność poza granice USA, najczęściej do Chin, odnotowują wzrosty notowań giełdowych. Portfele inwestycyjne zwykłych akcjonariuszy wydają się bezpieczne do końca świata.

Jak jest w rzeczywistości, przeczytałem w innej książce, w książce generała Roberta Spaldinga pt. „Niewidzialna wojna”.

Otóż firmy amerykańskie, które zainwestowały w Chinach pieniądze swoje i swoich akcjonariuszy, nie mogą tych pieniędzy przetransferować z powrotem. Prawie wszystkie zyski, osiągane dzięki taniej chińskiej produkcji, muszą reinwestować w Chinach.

W statystyce, na wykresach giełdowych wszystko się zgadza. I tak będzie do momentu, gdy ktoś powie „sprawdzam”.

W każdej grze spekulacyjnej, jak poker lub obecna światowa gospodarka, należy się spodziewać tego słowa. Wystarczy banalna wojna. I co się okaże? Daleko mi do proroka, zwłaszcza we własnym kraju, ale mówimy przecież o USA 😊

Otóż – w nawiązaniu do pierwszego zdania – dojdzie do 5-krotnej przeceny aktywów drobnych ciułaczy. Najbogatsi, którzy swoje pieniądze zarabiane w świecie wirtualnym inwestują w dobra materialne, zwłaszcza w ziemię, umocnią swoją pozycję.

Amerykańskie Imperium Wolności załamie się wewnętrznie pod wpływem gwałtownych buntów społecznych podsycanych przez chińskich komunistów. W czym pomogą im amerykańskie dolary zainwestowane kiedyś w Chinach.

Świata wolnych ludzi, którego symbolem i gwarantem są Stany Zjednoczone, na które tyle psioczymy, nic już nie uratuje. Zapanują Chiny i chiński system kontroli społecznej, w którym doskonale się odnajdą światowe korporacje. Służyć im będą najzdolniejsze jednostki. Niewolnikami stanie się 99% populacji świata. A 1% nieprzystosowanych zamieszka wydzielone terytoria zwane rezerwatami. Nastanie Nowy Wspaniały Świat. Ktoś to już kiedyś opisał?

Jan Azja Kowalski

 

Wiech: Projekt Nord Stream 2 dogorywa. Prawdopodobnie powróci w innym kształcie

Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl mówi o determinacji USA w blokowaniu gazociągu Nord Stream 2. Ocenia, że inwestycja ma zbyt duże znaczenie dla Rosji i Niemiec, by mogły ją całkowicie porzucić.

 

Jakub Wiech mówi o narastających  trudnościach w budowie gazociągu Nord Stream 2, spowodowanych coraz bardziej stanowczymi działaniami Stanów Zjednoczonych:

Czarne chmury nad tą inwestycją są coraz większe. Szanse na ukończenie gazociągu są coraz bliższe zeru.

Z udziału w projekcie rezygnuje coraz więcej firm. Ekspert dodaje, że w kwestii Nord Stream 2 występują podziały na scenie politycznej w Niemczech, nawet wewnątrz poszczególnych partii. Ja k dalej mówi Jakub Wiech:

Nie widzę możliwości porozumienia się Niemiec z USA jeżeli chodzi o sankcje. Na amerykańskiej scenie politycznej nie ma ludzi mających pozytywne podejście do Nord Stream 2. Będziemy świadkami powolnego dogorywania projektu.

Wicenaczelny portalu Energetyka24.pl relacjonuje również, że Niemcy krytykują amerykańskie sankcje, oceniając je jako ingerencje w wewnętrzne sprawy kraju.

Gość „Kuriera w samo południe”, że Federacja Rosyjska nie potrzebuje gazociągu Nord Stream 2, jest to dla niej jedynie projekt polityczny.

Rosjanie budują ten gazociąg tylko po to, by przerzucić transfer gazu z Ukrainy i Białorusi. Jednocześnie powiela model tępej propagandy głosząc, że to jedynie koncepcja gospodarcza.

Jakub Wiech wskazuje, że Niemcy wiązały nadzieję z nowym gazociągiem, licząc na zyski z reeksportu gazu. Niewykluczone zatem, że pomysł ten powróci w innej odsłonie:

Szlak dostaw gazu przez Bałtyk jest zbyt atrakcyjny dla Rosji i Niemiec, by te kraje skończyły marzyć o współpracy w tej dziedzinie.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

 

Dr Sadowski: W innych krajach UE vacatio legis dla zamknięcia danej branży to był okres wieloletni

Dr Andrzej Sadowski o traceniu czasu przez Polskę, reformach, jakie są naszemu krajowi potrzebne: pracy, podatkach, cyfryzacji oraz o zamykaniu branż.

Bezproduktywnie traciliśmy czas i dzisiaj musimy zacząć go nadrabiać. […] Należy wprowadzić mechanizmy, które zachęciłyby Polaków do wytężonej pracy

Dr Andrzej Sadowski mówi, że polski rząd powinien zachęcać obywateli do pracy, ażeby nasza gospodarka miała się w dobrej kondycji. Tymczasem obecnie swoją polityką zachęca ich do czegoś przeciwnego. Należy, jak mówi, ograniczyć opodatkowanie nadliczbowych godzin pracy. Wskazuje, co powinno się zmienić w administracji państwowej:

Potrzebna byłaby adopcja systemów cyfrowych.

Pod względem cyfrowym państwo zostało wsparte przez podmioty prywatne w sprawach takich jak dystrybucja środków do firm. Ekonomista wskazuje także na sektor energetyczny. Dzięki deklaracji Orlenu i PGE o zeroemisyjności udało się nam uniknąć zbyt dużych kar do Unii Europejskiej. Prezydent Centrum im. Adama Smitha odnosi się do nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Podkreśla, że

W innych krajach Unii Europejskiej vacatio legis dla zamknięcia tej, czy innej branży to był okres wieloletni.

Zauważa, że przyśpieszone wybory „być może dadzą Polakom szansę wypowiedzenia się o dotychczasowych rozwiązaniach”. Dodaje, że obecnie międzynarodowe korporacje finansowe nadal są uprzywilejowane względem krajowych pod względem CIT-u. Podkreśla, że zmiany powinny dotyczyć też akcyzy, która winna stać się uczciwa.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

To korporacje stoją za pandemią, maseczkami i zakazem wychodzenia z domu/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Zamknięcie ludzi w domach mogło wykończyć tylko małe i duże firmy. Dla światowych korporacji handlujących w Internecie, których produkt jest często niematerialny, oznaczało zwiększenie rynku i zysku.

Odkryłem to właśnie jako Wasz nieustraszony dziennikarz śledczy, domorosły specjalista od białego wywiadu i agent wiadomo kogo (wtajemniczeni wiedzą 😊). Zatem czym prędzej dzielę się z Wami, Drodzy Czytelnicy, moją wiedzą. Bo jak doskonale wiemy, tylko ukrywana prawda może przyprawić o ból głowy jej posiadacza.

Tak. To światowe korporacje pieniądza, które we własnym interesie demoralizują naszą młodzież i rozbijają dotychczasową strukturę społeczną (o czym wspomniałem przed tygodniem), stoją za rzekomą pandemią Covid-19. Z bardzo prozaicznej przyczyny, której na imię: maksymalizacja zysku.

Kagańce dla ludzi, czyli maseczki, jak to błyskotliwie zdiagnozował Główny Inspektor Sanitarny, Jarosław Pinkas, spełniają jedynie rolę dyscyplinującą ludność. Ludność prawie całego świata, co nie może umknąć naszej śledczej uwadze. Na pewno nie pomagają ani nie chronią, o czym wie nawet najmniej bystry lekarz domowy. Jako atrybut powszechnej grozy sprawdzają się znakomicie.

Dziwna to pandemia, bo ludzi umiera mniej niż w latach poprzednich. A żeby oddać grozę sytuacji we Włoszech, posłużono się zdjęciem z trumnami sprzed siedmiu lat. Czy zatem nie powinniśmy się bać? Wręcz przeciwnie, powinniśmy się bać jak diabli! Bo na własne oczy widzieliśmy, jak rządy kolejnych państw przyjmują jak prawdę objawioną niesprawdzone i zmanipulowane informacje.

Niesprawdzone i zmanipulowane informacje pozwalające osiągnąć jeden cel: zamknąć ludzi w domach. Nieważne okazały się straty w gospodarce światowej i krajowej. Co więcej, rządy państw całego świata zgodziły się to przymusowe zamknięcie ludzi w domach sfinansować, pogrążając się po uszy w bagnie deficytu. Co w niedalekiej przyszłości skończyć się może ich powszechnym bankructwem.

Zatem to nie bezpośrednia władza polityczna, na którą tyle pomstujemy, była przyczyną sprawczą obecnego zjawiska. Spełniła i spełnia tylko rolę pomocniczą. Kto więc pełni rolę sprawczą? Żeby się dowiedzieć, wystarczy zadać jeszcze jedno pytanie, podstawowe dla każdego śledztwa: w czyim interesie?

Zamknięcie ludzi w domach mogło wykończyć tylko małe, średnie i duże firmy. Dla światowych korporacji oznaczało jedynie drobne korekty w ich bilansach księgowych. A dla wielkich korporacji handlujących w Internecie, których produkt jest często niematerialny, oznaczało zwiększenie rynku i zysku.

Jak trafiłem na właściwy ślad? To planowa akcja medialna branży deweloperskiej naprowadziła mnie na właściwą drogę. Ze zdumieniem odkryłem w ostatnim czasie medialne zatroskanie jej przedstawicieli metrażem naszych mieszkań. I przekonującą sugestię, żeby ten metraż zdecydowanie powiększyć… o wydzieloną sferę przeznaczoną do pracy zdalnej. Bingo!, zawołałem.

Jaka stąd korzyść dla korporacji? Moi Drodzy, po co wynajmować olbrzymie biurowce po kilka tysięcy metrów i płacić za nie z korporacyjnej kasy? Niech pracownik sam zapłaci za swoje dodatkowe miejsce pracy we własnym mieszkaniu. Odpowiednio wyśrubowane targety dla każdego zdalnego wybiją mu z głowy obijanie się po powiększonym metrażu. Zwłaszcza, że zwiększy się też rata kredytu od dodatkowej, niezbędnej do pracy powierzchni. Genialne!

100 lat temu możni tego świata – z pomocą sufrażystek i niedowarzonych lewaków – przekonali kobiety, że podobnie jak mężczyźni, mają prawo do pracy. Dzięki temu zabiegowi zyskali ogromną rzeszę pracowników. I w efekcie mogli obniżyć wynagrodzenie pracowników-mężczyzn do poziomu niewystarczającego dla utrzymania rodziny. Prawo do pracy stało się dla kobiet obowiązkiem.

I to, przyznam się, było dla mnie dodatkową, historyczną podpowiedzią.

Zagadkę pandemii i lockdownu uważam za rozwiązaną. Dziękuję 😊

Jan A. Kowalski

Małgorzata Madej: PPK jest absolutną korzyścią dla pracownika. Pracodawcy obawiają się skomplikowania programu

Małgorzata Madej o Pracowniczych Planach Kapitałowych, ich zaletach i wadach oraz o roli Nationale-Nederlanden w PPK.


Dyrektor ds. Rozwoju Procesów i Obsługi Klienta w Nationale-Nederlanden wyjaśnia, czym są Pracownicze Plany Kapitałowe:

To jest pomysł który sprawdził się już w wielu krajach zarówno Europy jak i w Stanach Zjednoczonych. To jest pomysł który zakłada że oszczędzanie pracodawcy i pracownika z pewnym udziałem Skarbu Państwa przynosi korzyści wszystkim oraz daje pewien pewno takie wsparcie.

Podkreśla, że Nationale-Nederlanden jest największym funduszem emerytalnym na polskim rynku. Uczestniczy w nim 3 mln Polaków. Informuje jak wygląda współpraca funduszu w ramach PPK:

Na ten moment prawie 550 największych pracodawców w Polsce zdecydowało się na nas jako na instytucję finansową.

Są to pracodawcy z różnych branż, takie jak Castorama, Ziaja, Kolporter. Co zyskuje pracownik w PPK? Bardzo dużo- odpowiada rozmówczyni Adriana Kowarzyka. Podkreśla, że żaden inny instrument finansowy nie pozwala nam tak korzystnie inwestować.  Przyznaje przy tym, że pracodawcy skarzą się na stopień skomplikowania programu:

Główną obawą pracodawców […] jest to że […] jest to bardzo duży wysiłek organizacyjny po stronie pracodawcy, żeby się do tego programu dostosować.

Małgorzata Madej zaznacza, że obecnie trwa II i III fala zapisywania się mniejszych firm do PPK. Na zawarcie umowy mają czas do 27 października.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Dr Kardaś: Uderzenie w Nawalnego pokazuje, że dla Putina są rzeczy ważne i ważniejsze. Gazprom nie może upaść

Dr Szymon Kardaś o stosunku Rosji do zablokowaniu projektu Nord Stream 2, otruciu Aleksieja Nawalnego i sytuacji Gazpromu.


Dr Szymon Kardaś zauważa, że rury pod rurociąg Nord Stream 2 są w 94 proc. ułożone. Rosjanie mogą więc liczyć, że budowa rurociągu w przyszłości zostanie dokończona. Nasz gość komentuje otrucie Aleksieja Nawalnego. Sądzi, że nie ma powodu by wątpić, iż stoi za tym Kreml. Czemu zdecydował się teraz na taki krok?

Kalkulacja była oparta na dwóch elementach. Uderzenie w Nawalnego w ten sposób pokazuje, że dla Putina są rzeczy ważne i ważniejsze.

Zatrucie Aleksieja Nawalnego dr Kardaś postrzega jako sygnał w stronę opozycji. Ma on podkreślać wielkość władzy Władimira Putina. Jest to szczególnie istotne wobec trwających w Chabarowsku i na sąsiedniej Białorusi protestów. Te ostatnie „Kreml bardzo obserwuje” nawet jeśli „je dezawuuje”.

Rosjanie wierzą, że  Nord stream 2 ma nadal poparcie zainteresowanych.

Ponadto dla interesów Gazpromu budowa NS2 nie jest w tej chwili już tak istotna. W 2019 r. zawarty został bowiem traktat z Ukrainą na tranzyt rosyjskiego gazu na zachód na okres pięciu lat.

Co więcej pandemia koronawirusa spowodowała, że zapotrzebowanie na ten rodzaj energii jest o wiele mniejsze. Obroty rosyjskiego gigant spadły o 30 proc. , przy czym dostawy dla dalekiej zagranicy o 47 proc. Na samym rynku tureckim dostawy spadły z 30 do 10 mld m³ gazu.

K.T./A.P.

Nie będziesz dwóm Chinom służył. Czescy inwestorzy, którzy odwiedzili Tajwan nie zrobią interesów z Pekinem

Uczestnicy delegacji czeskiego Senatu, która odwiedziła Tajwan nie pohandlują z Chinami kontynentalnymi- wskazuje Echo 24.cz za „China Daily”.

Od 30 sierpnia do 4 września z wizytą na Tajwanie był przewodniczący izby wyższej czeskiego parlamentu Miloš Vystrčil. Czechy, jak większość państw na świecie, uznaje Chińską Republikę Ludową za jedyne państwo chińskie. Według deklaracji marszałka czeskiego Senatu, jego wizyta nie naruszyła zasady jednych Chin:

W żadnym wypadku nie sprzeciwiamy się korzystnym i równym stosunkom z Chińską Republiką Ludową, tak jak chcemy wzajemnie korzystnych i równych stosunków z Tajwanem.

Politykowi towarzyszyła grupa łącznie ok. 90 ludzi, w tym przedsiębiorców. 4 września Petrof- czeski producentem fortepianów poinformował o stracie pięciomilionowego kontraktu na dostawy fortepianów do Chin. Zdaniem właścicielki Zuzany Ceralovej Petrofovej, zerwanie kontraktu ma związek z wizytą Vystrčila na Tajwanie. Pianina, które miały trafić do Chin kupiła fundacja miliardera Karela Komárka.

A.P.