Wojciech Mucha: Kraków przechodzi teraz przez szczyt tzw. ,,betonowania miasta”

Gościem „Poranka Wnet” był Wojciech Mucha – redaktor naczelny Gazety Krakowskiej, który mówił o polityce mieszkaniowej Krakowa oraz o roli prasy w tym mieście. 


Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet – kolejnym jej przystankiem jest Kraków. Gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy Małopolski, był Wojciech Mucha, redaktor naczelny „Gazety Krakowskiej”. Dziennikarz skomentował zatrzymanie przez CBA byłej wiceprezydent Krakowa, którą podejrzewa się o przyjmowanie łapówek od deweloperów w zamian za korzystne dla nich decyzje administracyjne:

Wczorajsze zatrzymanie nie było zaskoczeniem dla wielu krakowian. Pani wiceprezydent podczas swojej kadencji dała się wielokrotnie poznać od tej negatywnej strony.

Mucha przypomniał, że tzw. ,,betonowanie miast” trwa już od dawna; stwierdził, że Kraków przechodzi teraz szczyt tego procesu:

Nie ma w zasadzie tygodnia, w którym nie pisalibyśmy o tym, że ten i ów deweloper znowu próbuje wybudować budynek w miejscu, które jest do tego kompletnie nieprzystosowane.

Gość odniósł się także do problemu artykułów sponsorowanych przez lobby deweloperskie, które coraz częściej pojawiają się na łamach różnych czasopism. Zaznaczył, że w obecnych czasach kupno artykułu, którego treść zostanie skomponowana na życzenie klienta, dla firm posiadających ogromne środki finansowe, nie jest żadnym problemem. Wskazał, iż w kontrze do tego typu publikacji, ,,Gazeta Krakowska” zamieszcza na swoich łamach odpowiedzi sprostowujące nieprawdziwe informacje, zawarte w artykułach sponsorowanych. Podkreślił, że treści zamieszczane w ,,Gazecie Krakowskiej” i ,,Dzienniku Polskim” charakteryzują się rzetelnością:

Tekst zawsze powstaje w zgodzie z naszą aktualną wiedzą dziennikarską, nawet jeśli został napisany na zamówienie. Nie ma tematów, których byśmy unikali, nie ma spraw, o których byśmy nie pisali. ,,Dziennik Polski” i ,,Gazeta Krakowska” mają ambicje trwać jako najbardziej opiniotwórcze tytuły w Krakowie.

Ks. Isakowicz-Zalewski krótko skomentował tematy poruszane w rozmowie z red. naczelnym Wojciechem Muchą:

Jako rodowity krakowianin jestem załamany tym, jak piękno Krakowa jest niszczone przez firmy deweloperskie. Nawet komuniści przestrzegali pewnych architektonicznych zasad, teraz mamy do czynienia z wolną amerykanką.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

S.S.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: oczyszczenie Kościoła nie jest obecnie możliwe bez interwencji Watykanu

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o działalności s. Róży Czackiej, działalności fundacji im. św. Brata Alberta w Radwanowicach, oczyszczeniu Kościoła i bieżących sprawach Krakowa.


Wielka Wyprawa dotarła do Radwanowic k. Krakowa, gdzie znajduje się  siedziba Fundacji im. św. Brata Alberta, która zajmuje się pomocą osobom niepełnosprawnym. Do istnienia powołali ją oficjalnie w 1987 roku  śp. Zofia Tetelowska, śp. inż. Stanisław Pruszyński oraz kapelan „Solidarności” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, obecny Prezes Zarządu Fundacji. Ośrodek w Radwanowicach jest blisko związany z podwarszawskimi Laskami i tamtejszym ośrodkiem dla ociemniałych,  którego założycielką była s. Elżbieta Róża Czacka. Jej beatyfikacja odbędzie się w najbliższą niedzielę.

Jesteśmy bliźniaczymi  organizacjami. Matka Czacka była osobą niewidomą. Współpracujemy ze sobą. Wiele rzeczy jest wzorowanych na Laskach – wskazywał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Nieszczęśliwy wypadek

 

W Radwanowicach można odnaleźć akcenty związane z s. Różą Czacką

Kiedy był budowany pierwszy dom, to w podziękowaniu dla Lasek, jego patronką została s. Róża Czacka. Z tego powodu beatyfikacja Czackiej jest dla nas szczególnie ważna – mówił ksiądz

Gospodarz ośrodka w Radwanowicach przybliżył ciekawostki z życia s. Czackiej, która stała się osobą niewidomą w wyniku wypadku.

Rozpoczynając dorosłe życie spadła z konia i straciła wzrok. Ten wypadek dla niej i dla całej rodziny był wielkim dramatem.

Kresowi społecznicy

 

Siostra Czacka pochodziła z rodziny o bogatych tradycjach. Pochodziła z Kresów Wschodnich. Urodziła się 22 października 1876 w pałacu Branickich w Białej Cerkwi, w wielodzietnej zamożnej, ziemiańskiej rodzinie. Jej pradziad Tadeusz Czacki był twórcą Liceum Krzemienieckiego, a jego ojciec (prapradziad) Feliks Czacki był podczaszym wielkim koronnym.

Bakcyl działalności społecznej otrzymała od swoich rodziców

Lata I wojny światowej spędziła w Żytomierzu gdzie zrodziła się myśl o podjęciu życia zakonnego oraz o powołaniu nowego zgromadzenia zakonnego, które służyłoby osobom niewidomym.

W czasie I wojny światowej w  Żytomierzu odbyła swoje duchowe rekolekcje i wtedy postanowiła, że będzie pomagać niewidomym zarówno tym, którzy nie widzą fizycznie ale także niewidomym duchowo, którzy poszukują Boga.

Matka Róża

 

15 sierpnia 1917 przyjęła habit franciszkański i złożyła śluby wieczyste w III Zakonie św. Franciszka. 28 maja 1918 wróciła do Warszawy. Po uzyskaniu koniecznych pozwoleń przyjmowała kandydatki do nowego zgromadzenia, które zostało założone 1 grudnia 1918, a które po zatwierdzeniu przyjęło później nazwę Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.

Ogromną troską otaczała wszystkie kandydatki do zgromadzenia. Nie mając własnych dzieci, matkowała im – powiedział duchowny.

Betonowy Kraków

 

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski jako rodowity Krakowianin śledzi także bieżące życie tego miasta. Jest zaniepokojony polityką dotyczącą zagospodarowania przestrzeni miejskiej.

 Jestem załamany tym jak piękno Krakowa jest niszczone przez kolejne betony. Filia naszej Fundacji znajduje sie na Osiedlu 303 w Nowej Hucie. Obok stanęło gigantyczne osiedle, 20 pieter, dom w dom.

Odniósł się także do kwestii reform w Kościele i mechanizmów jego oczyszczenia.

Oczyszczenie  Kościoła nie jest już możliwe bez interwencji Watykanu

Według księdza potrzebna jest zmiana w podejściu do edukacji młodzieży.

Narodziło sie pokolenie, dla którego nie są ważne pomniki, ani to jak papież jeździł na nartach i co jadł na śniadanie.

Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy!

Sadowski: składka zdrowotna powinna być dobrowolna. To obywatel powinien ustalać jej wysokość, a nie państwo

Wnet.fm

Ekonomista skomentował zapowiedzi rzecznika rządu Piotra Müllera, który ogłosił, że najprawdopodobniej nastąpią zmiany w podatkowej sferze ,,Polskiego Ładu”, dotyczące wysokości składki zdrowotnej; miałaby ona wynosić nie 9%, lecz prawdopodobnie 4,8%. Sadowski ubolewał, że pomimo płacenia składek, pacjenci są często zmuszeni do korzystania z prywatnej służby zdrowia. Ponadto stwierdził, że:

Nie powinniśmy mówić o wysokości składki, tylko o wysokości podatku. Składka nie powinna być uzależniona od wysokości dochodu.

Wyraził również swoją opinię na temat możliwej alternatywy dla obecnego systemu opieki zdrowotnej:

Skoro mamy bon wakacyjny, to nie ma żadnego powodu, dla którego miałoby nie być bonu zdrowotnego. W 2007 roku nasze Centrum proponowało tego typu rozwiązanie. Zależało nam na tym, aby obywatel sam decydował, z jakiej ubezpieczalni skorzysta.

Ekonomista zauważył, że mamy w tej chwili do czynienia z prywatyzacją niejako wymuszoną; ze względu na wiążące się z publiczną służbą zdrowia niedogodności, pacjenci coraz częściej wybierają przychodnie prywatne. Wskazał także na prostą, choć nie przez wszystkich dostrzeganą, zależność:

Jeżeli mamy ograniczone możliwości finansowe, to nie możemy wymagać nieograniczonego dostępu do usług medycznych.

Sadowski powołał się na raport Najwyższej Izby Kontroli z 2015 roku, w którym stwierdzono, że zwiększenie nakładów finansowych na państwową służbę zdrowia nie zwiększyło wcale jej wydajności. Przypomniał, że Singapur, kraj, którego służba zdrowia uważana jest za najlepiej zorganizowaną na świecie, przeznacza na ten cel zaledwie 4,5% swojego PKB. Zaznaczył, że skoro nasz system jest nieefektywny, to nie powinno być zgody społecznej na podwyższanie wysokości składki zdrowotnej:

Wszelkie ubezpieczenia powinny być kwestią wolnego wyboru, bez względu na to, czy mówimy o składce zdrowotnej, czy o ZUSie.

Ekonomista wypowiedział się także na temat długu publicznego. Zauważył, że wysokość wydatków państwowych powinno dostosować się do możliwości gospodarki:

W momencie, w którym inflacja zaczyna pożerać oszczędności Polaków, Państwo Polskie powinno wyciągnąć wnioski i również zacząć oszczędzać.

Sadowski wskazał, że wysokość inflacji w Polsce jest w rzeczywistości wyższa niż wartość podawana przez Rząd:

Według raportu Konrada Raczkowskiego, byłego wiceministra finansów, inflacja jest w Polsce na poziomie dwucyfrowym. Zachęcam do zapoznania się z tym raportem, jest on dostępny w sieci.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

S.S.

 

 

 

Proces zamachowców w Paryżu. Stefanik: tamte wydarzenia trwale zmieniły społeczeństwo francuskie

Korespondent polskich mediów we  Francji o zamachu w Paryżu w 2015 r.: procesie sprawców, wnioskach z nich płynących i pytaniach, jakie w związku z nimi się pojawiają.

Zbigniew Stefanik komentuje proces sprawców zamachów w Paryżu z dnia 13 listopada w 2015 r. Sądzi, że każdy, kto był wówczas we Francji pamięta co robił tamtego dnia. Był to ogromny szok.

Nikt się nie spodziewał takiej masakry.

13 listopada 2015 r. miały miejsce cztery zamachy. Pierwszy z nich miał miejsce przy Stade de France. Prawdopodobnie jego celem był ówczesny prezydent Francji  François Hollande. Kolejny zamach dotknął teatr Bataclan, a następne dwa kawiarnie.

W sumie tego dnia zginęło w Paryżu 130 osób, więc jest to jeden z pewnością z najkrwawszych dni Piątej Republiki.

Jak zauważa korespondent polskich mediów we  Francji, zaczynający się w środę proces będzie dotyczył, drugorzędnych sprawców zamachu. Wśród 20 oskarżonych, którzy staną teraz przed sądem tylko Salah Abdeslam należy do głównych sprawców. Proces  ma potrwać 9 miesięcy. Zeznawać ma w nim pięciu świadków. Ma on być szczególnie zabezpieczony przez policję.

Bestialstwo, które wykazali się ci zbrodniarze jest tak niebywałe, że grozi krew w żyłach.

Stefanik zaznacza, że za zamachami stali obywatele francuscy, urodzeni i wychowani w Republice Francuskiej. Skłania to do refleksji co popycha ludzi do dokonania takich zbrodni na własnych współobywatelach.

To są trudne pytania, ale z pewnością ten proces jest swego rodzaju próbą również próbą odpowiedzi na nie.

Proces będzie również analizą tamtych działań i odpowiedzią na pytanie, czego się nauczyliśmy z tamtych wydarzeń. Gość Kuriera w samo południe zauważa, że

Po zamachach z 13 listopada 2015 roku pojawiło się wiele oskarżeń pod adresem służb specjalnych.

Zarzucano służbom, że nie rozpoznały w porę zagrożenia, a przez swą opieszałość doprowadziły do większej liczby ofiar.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Przed nami jeszcze miesiąc lata, a w nim Wielka Wyprawa Radia Wnet / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 87/2021

Przygotowanie wyprawy to miesiąc intensywnej pracy, w czasie którego talibowie zdobyli Kabul, a na polskiej granicy Łukaszenka przygotował prowokację „migracyjną” – próbę rozbudzenia konfliktu.

Wakacje skończyły się tak nagle, jak obecność państw zachodnich w Afganistanie. Przyszedł zimny front, nadciągnęły ciemne chmury i lunął deszcz. Słońce, na którego skwarne promienie wielu tak chętnie narzekało, skryło się za gęstą zawiesiną, tworzącą nastrój melancholii i pesymizmu. A wielu powodów do ponurych myśli dostarczają zdarzenia mijających tygodni. Chciałem napisać, że tych powodów jest tak dużo, jak mrówek na tarasie Makazi Gardens – gościnnego domu Kazimierza Gajowego (Studio Bejrut) w Libanie – ale te powody przypominają raczej słonie. Największy jest oczywiście słoń afgański, który trąbą talibów (czyli uczniów) wskazał kierunek rozwoju globalnej cywilizacji.

Przez lata ci, którzy nie interesowali się sytuacją Afganistanu, mieli przeświadczenie, że wojska NATO pokonały talibów, ale jest odwrotnie, o czym wszyscy wiemy.

Za to nie wszyscy wiedzą, że 5 września zaczyna się Wielka Wyprawa Radia Wnet. Odwiedzimy wszystkie miasta, w których możemy lub będziemy nadawać nasz program: Białystok, Lublin (będziemy!), Kraków, Wrocław, Szczecin, Bydgoszcz, Łódź. Koniec wyprawy to koncert w warszawskim Teatrze Palladium, przygotowany przez Milo Kurtisa i Marcina Pospieszalskiego. W każdym mieście spędzimy dwa dni, a właściwie spędzą go z nami nasi słuchacze. Bo wszystkie programy będziemy prowadzić z odwiedzanych miast, a na koniec dnia w każdym z nich udało się zorganizować koncert.

Przygotowanie wyprawy to miesiąc intensywnej pracy, w czasie którego talibowie zdobyli Kabul, a na polskiej granicy Łukaszenka przygotował Polsce prowokację „migracyjną”, będącą wstępem do wciągania Polski w coraz gorętszy konflikt.

Planując trasę Wielkiej Wyprawy nie mogliśmy przewidzieć, że będziemy przejeżdżać przez dwa województwa objęte stanem wyjątkowym.

Tak jak nie mogliśmy wiedzieć, że w ramach manewrów wojskowych żołnierze rosyjscy będą stacjonować w Grodnie.

Zresztą słuchając z rosnącym zdziwieniem wiadomości  z Afganistanu, po raz pierwszy miałem silne poczucie, że ta wojna dociera bezpośrednio do nas. Wprawdzie na polskiej granicy nie gromadzą się Afgańczycy, lecz samolotnicy, którzy za tysiące dolarów przylecieli z Iraku, ale to tylko awangarda armii, która może się na naszej granicy pojawić. Nie wiemy, czy w kierunku Europy ruszy stu, czy milion mieszkańców Afganistanu, ale możemy założyć, że tej wędrówki ludów nie da się powstrzymać i wiemy, że za tą żywą tarczą, która może ruszyć ku Europie, skryte są dwie armie, w tym największa – chińska.

Wprawdzie wygląda na to, że komisarze europejscy zorientowali się, że są sprawy poważniejsze niż ideologia gender, ale jeszcze nie na tyle, by zejść z drogi, która oczyści Europę nie tylko z węglowego śladu, ale i z demokracji i dobrobytu.

Ale dosyć tych jesiennych myśli. Przed nami jeszcze miesiąc lata, a w nim Wielka Wyprawa Radia Wnet ku światłu i słońcu – jak mawia Tomasz Wybranowski – bo życie jest piękne!

W naszą podróż weźmiemy ze sobą to wydanie „Kuriera WNET”. Jeśli odnajdą nas Państwo na naszej drodze, chętnie się nim podzielimy i posłuchamy, jakiej gazety Państwo oczekują. W tym i przyszłym miesiącu niestety nie będzie „Kuriera Śląskiego” i „Kuriera Wielkopolskiego”. Czy to jest początek zmian, czy też wrócimy do poprzedniej formuły, czas i rozmowy z Czytelnikami pokażą.

Życzę Państwu miłej lektury, przyjemności ze słuchania Radia Wnet i pięknej wrześniowo-letniej pogody.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 87/2021.

 


 

  • Wrześniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, redaktora naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 87/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Moje życie nie poszło na marne”. Doktor Ignacy Nowak (1887–1966) / Renata Skoczek, „Śląski Kurier WNET” nr 86/2021

Pracując w Poznaniu, latem 1920 roku otrzymał krótki list od kolegi z czasów studiów, dr. Romana Konkiewicza, o treści: „Potrzebny jesteś w Bytomiu w pracy plebiscytowej. Przybywaj jak najprędzej”.

Renata Skoczek

Dr Ignacy Nowak (1887–1966). Niezwykły życiorys polskiego patrioty

Jako lekarz Ignacy Nowak niemal całe życie zawodowe związał z Chorzowem, gdzie mieszkał od 1922 do 1957 roku (z przerwą na czas II wojny światowej), pracując w szpitalu na stanowisku ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego.

Pomimo wieloletniej pracy z pacjentkami, niezwykłej aktywności społecznej i politycznej oraz wielkich zasług dla sprawy narodowej, co zyskało mu autorytet i szacunek lokalnej społeczności, pozostaje postacią mało znaną zarówno w wymiarze regionalnym, jak i ogólnopolskim.

We wspomnieniach opracowanych na kilka lat przed śmiercią, a obecnie przechowywanych w Bibliotece Śląskiej, dr Ignacy Nowak napisał:

„Gdy dzisiaj, u schyłku życia, przebiegam myślą te wszystkie zdarzenia, jakich byłem świadkiem na Górnym Śląsku, chciałbym raz jeszcze stwierdzić, że nie żałuję swej decyzji przyjścia na Górny Śląsk… Chociaż nie starczyło mi czasu na pracę naukową, nie wydaje mi się, aby życie moje na Śląsku poszło na marne”.

Urodził się 11 lipca 1887 roku w miejscowości Mądre koło Środy Wielkopolskiej, w rodzinie o tradycjach patriotycznych, jako syn właściciela 30-hektarowego gospodarstwa rolnego. Kiedy zdawał maturę w gimnazjum w Śremie w 1908 roku, marzył o studiach w Krakowie – polskiej kolebce kultury i sztuki. Na przeszkodzie stanęła jednak śmierć ojca, która znacznie pogorszyła sytuację materialną rodziny. Dzięki stypendium poznańskiego Towarzystwa Pomocy Naukowej im. dr. Karola Marcinkowskiego został studentem medycyny Uniwersytetu w Lipsku, a po dwóch latach przeniósł się do Monachium.

Studia ukończył w 1913 roku złożeniem egzaminu lekarskiego, a pracując w klinice dla kobiet w Dreźnie, obronił doktorat z zakresu ginekologii. Po wybuchu I wojny światowej pracował w szpitalu miejskim w Wiesbaden w oddziale chirurgicznym, z powodu braku chirurgów powołanych do służby wojskowej. Pod koniec wojny został wcielony do wojska niemieckiego, ale jako lekarz miał możliwość wybrać szpital wojskowy i trafił do Poznania.

Mając doświadczenie wojskowe i będąc polskim patriotą, wziął udział w powstaniu wielkopolskim, pełniąc funkcję naczelnego chirurga frontu północnego. Następnie został wysłany na kresy wschodnie odrodzonego państwa polskiego, aby pomagać rannym obrońcom Lwowa. Po powrocie do Poznania postanowił osiedlić się na stałe w Wielkopolsce i podjął pracę w Krajowej Klinice dla Kobiet.

Latem 1920 roku otrzymał krótki list od kolegi z czasów studiów, dr. Romana Konkiewicza, o treści: „Potrzebny jesteś w Bytomiu w pracy plebiscytowej. Przybywaj jak najprędzej”.

Gdy wkrótce znalazł się na Górnym Śląsku, aby organizować przygotowania do plebiscytu, który zgodnie z decyzją traktatu wersalskiego miał rozstrzygnąć o przynależności państwowej tego regionu, miał 33 lata, doktorat z nauk medycznych, doświadczenie jako lekarz wojskowy i świetnie zapowiadającą się karierę naukową. Jego ponad 40-letni pobyt na górnośląskiej ziemi (choć z założenia miał być krótki) zaowocował udziałem w wydarzeniach, które w stulecie III powstania śląskiego warto przypomnieć.

Na Górnym Śląsku bardzo brakowało polskiej inteligencji i wielu lekarzy z Wielkopolski, którzy doskonale znali język niemiecki, przybyło wspomagać pracę Wojciecha Korfantego. Dr Nowak, który w lipcu 1920 roku przyjechał do Bytomia, obejmując funkcję kierownika prawie dwustuosobowego Wydziału Kulturalnego w Polskim Komisariacie Plebiscytowym, był jednym z nich.

Kiedy w sierpniu 1920 roku wybuchło II powstanie śląskie, objeżdżał cały front, dostarczając materiały sanitarne dla oddziałów powstańczych.

Po zakończeniu działań zbrojnych zajmował się popularyzowaniem polskiej kultury poprzez teatr, muzykę i śpiew. Sprowadzał na Górny Śląsk najlepszych solistów opery warszawskiej i lwowskiej oraz wybitnych solistów skrzypcowych. Po latach wspominał: „Wysokiej klasy koncerty skrzypcowe Ireny Dubiskiej i prof. Barcewicza urządzane w Bytomiu, Katowicach, Gliwicach, Zabrzu i Królewskiej Hucie ściągały nie tylko publiczność polską i niemiecką, lecz także sporą ilość wojskowych sfer alianckich”. Nadzorował polski teatr amatorski i koordynował pracę chórów na całym obszarze, na którym miało się odbyć głosowanie, organizując kursy teatralne i kursy dla dyrygentów.

Często objeżdżał powiatowe Komitety Plebiscytowe, które prowadziły intensywną pracę propagandową, aby przekonać niezdecydowanych Górnoślązaków do głosowania za Polską. Kiedy wybuchło III powstanie śląskie, natychmiast włączył się aktywnie w organizowanie służby medycznej. Najpierw urządził punkt opatrunkowy dla powstańców w Kochłowicach (obecnie Ruda Śląska), a następnie w szpitalu w Sławięcicach leczył rannych po ataku wojsk powstańczych na Kędzierzyn. Szybko awansował na lekarza 1. Dywizji Górnośląskiej, a następnie na szefa sanitarnego grupy operacyjnej „Środek”. W tym czasie prowadził punkt opatrunkowy w Leśnicy, pomagając rannym po ataku na Górę św. Anny.

Kiedy stało się jasne, że o podziale Górnego Śląska zadecydują przedstawiciele wielkich mocarstw i walki powstańcze zakończyły się ewakuacją wojsk poza granicę obszaru plebiscytowego, uznał swój patriotyczny obowiązek za zakończony i powrócił do Poznania. Otrzymał prestiżową posadę w klinice uniwersyteckiej i zajął się między innymi pisaniem w języku polskim podręczników z ginekologii i położnictwa dla studentów medycyny.

Latem 1922 roku dr Nowak otrzymał nieoczekiwanie zaskakującą propozycję zorganizowania oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Królewskiej Hucie (obecnie Chorzów). Stanął wówczas przed dylematem, czy kontynuować dobrze zapowiadającą się karierę naukową, czy pomóc organizować służbę zdrowia w polskiej części Górnego Śląska, która borykała się z brakiem wykwalifikowanych lekarzy specjalistów.

Z pobudek patriotycznych zdecydował się na przyjazd na Górnym Śląsk. Dla Ignacego Nowaka najważniejszym argumentem, który go przekonał do porzucenia pracy w poznańskim szpitalu, była informacja, że jeśli nie przyjmie tej oferty, w polskiej lecznicy zostanie zatrudniony niemiecki lekarz.

Już w listopadzie 1922 roku w chorzowskim szpitalu przy obecnej ul. Strzelców Bytomskich otworzył oddział ginekologiczno-położniczy na 60 łóżek. Kilka lat później przy szpitalu utworzył Szkołę Pielęgniarek, która kształciła w cyklu dwuletnim wykwalifikowane kadry medyczne.

W okresie międzywojennym dr Nowak aktywnie zaangażował się w tworzenie polskich instytucji ochrony zdrowia, sprawując funkcję prezesa Towarzystwa Lekarzy Polaków. Przewodniczył także Związkowi Gospodarczemu Lekarzy Polaków na Śląsku, a także Śląskiej Izbie Lekarskiej. Równie aktywny był na polu społecznym, działając w Związku Powstańców Śląskich, Związku Obrony Kresów Zachodnich, Związku Oficerów Rezerwy. W 1930 roku podjął decyzję o rozpoczęciu kariery politycznej. Wystartował z powodzeniem w wyborach parlamentarnych z listy sanacji i został posłem do Sejmu RP III kadencji.

Mandat sprawował krótko, bo zrzekł się go w sierpniu następnego roku w ramach protestu w związku rozpowszechnianymi przez prasę informacjami o złym traktowaniu polityków opozycji uwięzionych w twierdzy brzeskiej. Po rezygnacji z pracy poselskiej włączył się w prace samorządu jako członek Rady Miasta Królewska Huta, a od 1934 roku został jej przewodniczącym. W 1935 roku wystartował w kolejnych wyborach do parlamentu i został posłem do Sejmu IV kadencji, pracując w komisji zdrowia.

Po wybuchu II wojny światowej Ignacy Nowak został zmobilizowany i przydzielony do pracy w szpitalu w Tarnopolu. Kiedy Rosjanie wkroczyli na ziemie polskie, przedostał się do Rumunii, a następnie dotarł do Paryża, gdzie wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po upadku Francji wraz z polskim wojskiem znalazł się w Anglii, a następnie w Szkocji, gdzie prawie do końca wojny leczył polskich żołnierzy. Na początku 1945 roku został przeniesiony na kontynent, pracując jako starszy oficer w Głównej Kwaterze Sprzymierzonych Sił Europejskich. Zajmował się wówczas osobami opuszczającymi obozy jenieckie, a później organizował dla Polaków w Akwizgranie i w Kassel transporty repatriacyjne.

Do Polski, gdzie czekała na niego żona i dwudziestoletni syn, powrócił w maju 1946 roku. Jako były oficer Wojska Polskiego, były poseł blisko związany z sanacją i były żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, nie cieszył się zaufaniem władz komunistycznych, ale z braku wykwalifikowanych lekarzy specjalistów objął funkcję ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu nr 3 w Chorzowie.

W tym czasie dr Nowak nie angażował się w żadne działania społeczne, skupiając się wyłącznie na pracy zawodowej. Nie uchroniło go to od inwigilacji prowadzonej przez Urząd Bezpieczeństwa jako „podejrzanego o wrogi stosunek do władz Polski”. Na początku lat 50. XX wieku komuniści, chcąc pozbyć się niewygodnego lekarza z funkcji ordynatora, obiecali mu posadę lekarza w Ustroniu. Po złożeniu wypowiedzenia z chorzowskiego szpitala okazało się, że dr Nowak tej pracy nie dostanie, a do szpitala nie może wrócić. Ostatecznie został lekarzem w przyzakładowej przychodni huty „Kościuszko” w Chorzowie.

Władze komunistyczne, chcąc zmusić dr. Nowaka do zakończenia pracy zawodowej, nakazały sędziwemu i doświadczonemu lekarzowi z tytułem doktora nauk medycznych zdać egzamin specjalizacyjny II stopnia w zakresie ginekologii i położnictwa.

W 1957 roku definitywnie zakończył praktykę lekarską i zamieszkał z żoną w Wiśle-Jaworniku, gdzie napisał wspomnienia o znamiennym tytule Nie żałuję. W 1962 roku przeprowadził się do Poznania. Tam zmarł cztery lata później i został pochowany na miejscowym cmentarzu.

Przed śmiercią złożył swoje pamiątki z okresu powstań i plebiscytu w chorzowskim muzeum oraz w Bibliotece Śląskiej. Za zasługi został odznaczony drugim pod względem starszeństwa odznaczeniem państwowym (po Orderze Orła Białego) – Orderem Odrodzenia Polski, dwukrotnie nadanym, a ponadto Medalem Niepodległości, Krzyżem Walecznych oraz Śląskim Krzyżem Powstańczym.

Artykuł Renaty Skoczek pt. „Niezwykły życiorys polskiego patrioty. Dr Ignacy Nowak (1887–1966)” znajduje się na s. 8 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 86/2021.

 


  • Sierpniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Renaty Skoczek pt. „Niezwykły życiorys polskiego patrioty. Dr Ignacy Nowak (1887–1966)” na s. 8 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 86/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W Gdańsku wspomnienie o bohaterach – Ince i Zagończyku – zagłuszało diabelskie techno / Felieton Jana Azji Kowalskiego

Obrzydliwe diabelskie techno w polskim mieście Gdańsku zagłuszało patriotyczne uroczystości. Jak dowiedziałem się od uczestników, rok wcześniej jeszcze nikt ich nie zagłuszał. Co będzie za rok?

W końcówce urlopu, namówiony przez sympatyczną polską patriotkę, postanowiłem uczcić pamięć Inki i Zagończyka zamordowanych przez bolszewików w 1946 roku. Dałem się namówić tym bardziej, że byłem na ich oficjalnym pogrzebie pięć lat temu, ale na Cmentarzu Garnizonowym już nie. W 75 rocznicę ich śmierci postanowiłem to nadrobić, złożyć kwiaty  grobach. I pomodlić się.

Już w samochodzie, zbliżając się do cmentarza, usłyszałem tę szatańską, destrukcyjną muzę. Antymuzykę, mającą wprowadzić człowieka w szalony trans, pozbawiający go godności dziecka bożego. W zwykłej muzyce jest harmonia. Nawet w heavy metalu, który kojarzony jest często z satanizmem, jest harmonia. W techno jej nie ma, bo zadaniem techno jest zniszczenie człowieka. Rozbicie do imentu jego osobowości i duszy.

Techno można przeżyć jedynie przy pomocy tabletek ekstazy.

Co robi z człowiekiem i z człowieka techno, poznałem dzięki „Świadectwu” Leszka Dokowicza. Historię jego wchodzenia w przemysł techno w Niemczech powinien poznać każdy młody człowiek. A zwłaszcza opis jego ucieczki, tuż przed szatańską inicjacją, do Polski. Do kraju omodlonego, będącego pod Bożą i Maryi opieką. Po przekroczeniu granic naszego państwa Leszek Dokowicz poczuł się znowu wolny i przestał się bać. Doświadczył fenomenu kraju wolnego od władzy szatana.

Poznałem jego „Świadectwo” w roku 2008 lub 2009. Teraz, w roku 2021, obrzydliwe diabelskie techno w polskim mieście Gdańsku zagłuszało patriotyczne uroczystości. Jak dowiedziałem się od uczestników, rok wcześniej jeszcze nikt ich nie zagłuszał. Co będzie za rok?

Trudno jest oddać się kontemplacji i modlitwie w tak skrajnych warunkach. Ale próbujmy.

Pamiętajmy tylko, że szatana nie zakrzyczymy. Bo gdy zaczniemy tak samo wrzeszczeć, staniemy się jego, a nie Pana Boga dziećmi.

Próbujmy też rozmawiać z naszymi dziećmi w chwili, gdy nowa tęczowa bolszewia – podobnie jak stara związana z szatanem – kolejny raz chce zniszczyć chrześcijaństwo. Chce zniszczyć nas, boże dzieci. Naszą godność, szacunek dla bohaterów i do siebie samych. Naszą mądrość wynikającą z doświadczenia przodków, rodziców i dziadków. Naszą pamięć. Naszą wolność.

I walczmy! Bo gdy uznamy, że już wszystko stracone, to tak się – na zgubę nas wszystkich – stanie.

Jan Azja Kowalski

Spotkajmy się! Redakcja WNET wyruszyła w trasę! Pierwszym przystankiem Białystok

5 września redakcja Radia WNET rozpoczęła niepowtarzalną podróż, czyli Wielką Wyprawę Radia WNET. Przez dwa i pół tygodnia wraz z mobilnymi studiami będziemy wędrować po Polsce.

Odwiedzimy wszystkie siedem miast, w których nadaje Radio WNET, ale wnikniemy także w przestrzeń lokalną, z dala od wielkich aglomeracji. Przybliżymy słuchaczom różne odcienie polskiej kultury, sylwetki wyjątkowych osób ze świata polityki, nauki, przedsiębiorczości, religii i sztuki, a także historię odwiedzanych miejscowości i regionów.

Celem naszej wyprawy jest poznanie. Będziemy badać i prezentować na antenie zwyczaje mieszkańców poszczególnych miast, czyli naszych słuchaczy. Chcemy jednocześnie, aby nasi odbiorcy poznali się nawzajem.

W każdym z odwiedzonych przez nas miast nadamy całodzienną audycję zakończoną “Dobrym Wieczorem”, czyli koncertem radiowym połączonym ze spotkaniem z naszymi przyjaciółmi i słuchaczami. 22 września, w pierwszy dzień jesieni, wyprawa zakończy swój bieg docierając do Warszawy, gdzie o godz. 19 w Teatrze Palladium odbędzie się finałowy koncert podsumowujący osiemnaście dni naszej podróży.

Wezmą udział nasi słuchacze oraz zaproszeni goście. Koncert poprowadzą Milo Kurtis oraz Marcin i Lidia Pospieszalscy, wystąpią na nim również  goście specjalni. Wydarzenie będzie transmitowane w telewizji oraz na kanałach społecznościowych WNET.

Terminarz Wielkiej Wyprawy Radia WNET:

Białystok (5-7 IX)
Lublin (7-9 IX)
Kraków (9-11 IX)
Wrocław (12-14 IX)
Szczecin (14-16IX)
Bydgoszcz (16-18 IX)
Łódź (120-21 IX)

Koncert finałowy Warszawa: 22 IX, [Teatr Palladium]

Już teraz zapraszamy Państwa do towarzyszenia nam w naszej drodze. Spotkajmy i poznajmy się.

N.N.

Zuzanna Jurczak obchodzi dzisiaj swoje urodziny!

Popularna Sanah kończy dzisiaj 24 lata. W tym wpisie przypominamy osiągnięcia oraz momenty utalentowanej wokalistki na antenie Radia WNET.

Pomimo tak młodego wieku piosenki artystki, regularnie goszczą na listach największych przebojów. W 2020 roku, na 57. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu była nominowana do 5 różnych nagród, z których aż 4 wygrała.

Na antenie Radia WNET odbyła się premiera piosenki, który zapewnił Sanah ogromny sukces, chodzi o utwór „No sory”. Singiel nawiązuje do płyty, która ukazała się w maju 2020 roku.

[related id= 111597 side=right]Na temat samego albumu „Królowa dram” piosenkarka również wypowiadała się w naszej audycji. Najważniejszym wątkiem tej rozmowy jest fakt, że krążek traktuje głównie o nieszczęśliwej miłości. Można by było kolokwialnie powiedzieć, że jest to temat „oklepany”. Natomiast w tym przypadku tak nie jest.
Całościowe brzmienie albumu jest pełne oryginalność, najwspanialsza w tym wszystko jest unikatowa barwa artystki, która dotąd nie była tak bardzo spotykana na polskiej scenie muzycznej.

Sanah ma swój styl i konsekwentnie go pielęgnuje, wznosząc się na kolejne wyżyny – jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie ona w stanie zdobywać najwyższe szczyty.

Na koniec warto przypomnieć słowa Tomasza Wybranowskiego, który wziął Zuzannę w obronę, kiedy po 57. Festiwalu w Opolu, coraz częściej zaczęły pojawiać się zarzuty pod jej adresem m.in. za nieśmiałość

Taki jest jej sposób ekspresji. Ale jej piosenki są o czymś, różnią się od tego, co jest serwowane od rana do wieczora w większości stacji.

[related id=124177 side=right]
Jeszcze raz chcielibyśmy życzyć naszej utalentowanej Sanah sukcesów zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym.

K.J.

Muzyczny Wtorek i urodzinowa „30”(„50”) Katarzyny Nosowskiej. Zaprasza Tomasz Wybranowski

Katarzyna Nosowska to najważniejsza polska wokalistka rockowa, która podbiła i moje, i serca słuchaczy niezwykłą barwą głosu oraz poruszającymi tekstami. W oktawie Jej urodzin, które przypadły wczoraj

(30 sierpnia) na antenie Radia WNET specjalne programy okolicznościowe.

Katarzyna Nosowska to gwiazda pierwszego formatu i artystka kompletna. Ale przede wszystkim to twórca i człowiek nadświetlny, jak mawiam poetycko. Nie ma Ona w sobie nic z udawanej pozy, prze(i po)czucia wyższości czy gwiazdorzenia.

W jednym z wywiadów powiedziała:

Czuję się zwykłą Kaśką Nosowską. Staram się notorycznie przemycać tą mnie prawdziwą do życia publicznego, ale mam wrażenie, że to nie do końca jest czytelne, ponieważ, gdyby ktoś zdał sobie sprawę z tego kim jestem i jaka jestem, słowo ‘ikona’ nigdy by się w moim kontekście nie pojawiło. – Katarzyna Nosowska.

Tutaj do wysłuchania jedna z rozmów z Katarzyną Nosowską:

Katarzyna Nosowska urodziła się 30 sierpnia 1971 roku, pod niebem Szczecina. Jako wokalistka debiutowała w formacji Szklane Pomarańcze. Pierwszy publiczny występ miał miejsce w legendarnym szczecińskim klubie “Pinokio” w 1989 roku. Kaia Nosowska pojawiła się z zespołem Włochaty.

A potem Jej głos można było usłyszeć w grupach Kafel, Dum-Dum, No Way Out i Vivid. I przyszedł rok 1992. Katarzyna Nosowska zostaje wokalistką zespołu Hey. Zaproponował Jej to Piotr Banach, lider zespołu, który Kasię znał z wcześniejszych projektów.

Jej wielka przygoda z „Hey” rozpoczęła się podczas festiwalu w Jarocinie. Kasia jadąc na festiwal wiedziała, że traci pracę na poczcie. Tymczasem była to znakomita decyzja i krok życia ku spełnieniu. Grupa zdobyła wówczas nagrodę dziennikarzy i dostałą propozycję nagrania debiutanckiego albumu.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Katarzyną Nosowską o Jej solowych albumach:

Koncerty grupy Hey przyciągały tysiące fanów, zaś ich pierwszy album o tytule „Fire” (premiera 8 lutego 1993) sprzedała się w nie do uwierzenia dzisiaj ilości egzemplarzy – 400 tys. egzemplarzy!

Katarzyna Nosowska podczas koncertu grupy, w dublińskim klubie The Village, 28 listopada 2009. Fot. Tomasz Szustek.

Katarzyna Nosowska wydała z Hey łącznie 11 płyt studyjnych. W październiku 2017 roku ogłosiła zawieszenie działalności zespołu. Do roku 2017, kiedy zespół Hey zawiesił działalność, grupa nagrała 11 albumów studyjnych.

Trzy ostatnie z nich to: „Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!” (2009), „Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan” (2012) i „Błysk” (2016).

Katarzyna Nosowska. Fot. Monika S. Jakubowska.

Solo i nie tylko muzycznie

Katarzyna Nosowska to nie tylko Hey i inne muzyczne konstelacje (m.in. z Dezerterem, Świetlikami, Pidżamie Porno, na albumie „Janerka na głosy i basy” czy w „Męskim Graniu”).

Od roku 1996 Katarzyna Nosowska, bohaterka dzisiejszego „Muzycznego Wtorku” (31 sierpnia 2021) wydała siedem solowych krążków studyjnych (od „puk puk” po „Bastę” z 2018 roku).

Największą popularnością spośród Jej wydawnictw solowych, cieszyła się wydana w listopadzie 2008 roku płyta pt. „Osiecka”, na której artystka zawarła piosenki z tekstami Agnieszki Osieckiej.

Album sprzedał się w ilości ponad 60 tys. egzemplarzy i pokrył się podwójną platynową płytą.

Katarzyna Nosowska tylko za swoją działalność muzyczną została uhonorowana rekordową ilością 16. statuetek Fryderyków.

Nowe oblicze artystki zobaczyliśmy w 2017 roku. Wówczas Kasia Nosowska objawiła swój talent satyryka i komentatora. Na Instagramie zaczęła publikować zabawne filmiki, pokazując wielki dystans do siebie.

W 2018 roku ukazała się debiutancka powieść Katarzyny Nosowskiej „A ja żem jej powiedziała…”. Książka ta zawierająca krótkie felietony i przemyślenia autorki na wiele życiowych tematów, została doceniona tytułem Bestsellera Empiku 2018 w kategorii „literatura polska”.

We wrześniu 2020 roku premierę miała jej druga książka o tytule „Powrót z Bambuko”.

Wspomnienia …

Każdy wywiad z Katarzyną Nosowską jest dla mnie niezwykły, urzekający, zawieszony pomiędzy poetyckimi wersami, ale i serdeczny, ciepły (bo nie letni).

Każdy mój wywiad z Kasią Nosowską to trema i dziennikarska „spina”. Madame Nosowska jest dla mnie pierwszym rockowym głosem i Pierwszą Rockową Poetką Polski… – powiada Tomasz Wybranowski