Waś: Czajka to był skok na kasę. W stosunku do zdolności przepustowej, to najdroższa oczyszczalnia na świecie

Co do awarii w Czajce ma gen. Sokrates Starynkiewicz? Co naprawdę stało się w oczyszczalni i jak się tego dowiedzieć? Czemu nie powstała oczyszczalnia ścieków dla lewego brzegu? Odpowiada Janusz Waś.

Janusz Waś nie wie, co dokładnie uległo awarii w oczyszczalni ścieków Czajka w Warszawie.

Co to jest kolektor? To po prostu rura […] Nikt nic nie mówi. Traktuje się nas jak idiotów. Prawdopodobnie rury popękały.

Jak mówi, „albo się zatkała, albo się rozszczelniła, albo obie te okoliczności zaszły łącznie, najpierw się zatkała, a potem pękła”.

Protestowałem, żeby budować pod Wisłą przesył ścieków.

Gdy budowano tę oczyszczalnię, nasz gość protestował przeciwko rozwiązywaniu, które zaproponowali inni inżynierowie.

Już wówczas prorokował, że dojdzie do tragedii w tej oczyszczalni, ale został zakrzyczany przez drugą stronę, która „powoływała utytułowanych ludzi, którzy za pieniądze napiszą cokolwiek”. Jak wykazywał w przypadku przesyłu nieczystości rurą pod Wisłą, tworzy się dołek, w którym istnieje możliwość osadzania się śmieci, co z kolei może doprowadzić do awarii.

Czajka była i powinna być i obsługiwać prawobrzeżną Warszawę.

Według niego Czajka jest za małą oczyszczalnią na tak duże miasto- nie jest w stanie przyjąć wody z opadów deszczu, które również wpływają do kompleksu. Jak mówi, obejść burzowych można używać tylko 10 razy do roku, tymczasem można policzyć, że przy takiej częstotliwości opadów, potrzeba, żeby były w użyciu co najmniej kilkanaście razy w roku. Oznacza to, jak podkreśla, iż „od początku zakładano, że będzie się na lewo puszczało, bo oficjalnie się nie da”.

Był to klasyczny skok na kasę, bo ja wiem, ile taka oczyszczalnia powinna kosztować. Jest to najdroższa oczyszczalnia na świecie w przeliczeniu na 1 m³ jej zdolności przepustowej.

Mówi także, iż budowa Czajki była „skokiem na kasę”. Jak twierdzi, według jego wyliczeń za koszt kolektora przysyłającego ścieki pod Wisłą można by wybudować na lewym brzegu całą oczyszczalnię. Warszawa potrzebuje zaś osobnej oczyszczalni na swoim lewym brzegu, o czym jak podkreśla, wiedział już generał-major Sokrates Starynkiewicz, Rosjanin, który w latach 1875–1892 pełnił obowiązki prezydenta Warszawy. Założył on w 1883 r. warszawskie Towarzystwo Asenizacyjne i stworzył koncepcję skanalizowania Warszawy, przewidującą dwa rozdzielone systemy, po jednym dla brzegu. Jak stwierdza inżynier, w czasach już nam współczesnych była szansa, żeby wybudować oczyszczalnie na lewym brzegu, ale tereny, które by się do tego świetnie nadawały, miasto postanowiło sprzedać „tereny wystawowe”.

Żeby ustalić, co się w Czajce stało, trzeba, jak stwierdza, przekierować ścieki, a następnie „wejść tam i zobaczyć”. Dodaje, że miasto nie uniknie budowy drugiej oczyszczalni.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Kowalczyk: „Naszym wysiłkiem jest, aby jak najszybciej zlikwidować bezpośredni wpływ ścieków do Wisły”

Henryk Kowalczyk mówi o informacji dotyczącej budowy alternatywnego rurociągu, dzięki któremu ścieki z lewobrzeżnej Warszawy zostaną przerzucone na prawy brzeg tak, aby trafiły do oczyszczalni Czajka.

Dzisiejsze spotkanie sztabu kryzysowego ma na celu uszczegółowienie propozycji, które zapadły wczoraj, czyli budowa zastępczego kolektora ściekowego po to, żeby surowe ścieki zaprzestały wpływać do Wisły. Według deklaracji przedsiębiorstwa wodociągowego naprawa kolektora, który uległ awarii może potrwać kilka tygodni, a nawet jak to określono, kilka miesięcy – mówi minister środowiska Henryk Kowalczyk.

Wczoraj premier podjął decyzję o tym, że służby rządowe, wojska i wody polskie pomogą zbudować tymczasowy kolektor. Dzisiaj trwa spotkanie, na którym są projektanci, inżynierowie tak, żeby bardzo szczegółowo i szybko przystąpić do działań.

„Według obliczeń IMiGW, dziś ścieki dotrą do Płocka”. Minister środowiska dodaje, że Płock nie bierze jedynie wody pitnej z Wisły, lecz ma także inne źródła poboru H2O: „Jeśli dobrej wody zabraknie w tym mieście, to jesteśmy przygotowani, aby wojsko przywoziło ją cysternami”. Czy są metody oczyszczenia płynącej wody ze ściekami? „Nie ma możliwości, żeby oczyścić tę wodę, która płynie […] Niestety tylko dzięki naturalnym zjawiskom rzeka jest w stanie się oczyścić” – mówi Henryk Kowalczyk

Naszym wysiłkiem jest, aby jak najszybciej zlikwidować ten bezpośredni wypływ ścieków do Wisły. Ekologiczna katastrofa jest bardzo prawdopodobna, a takie ilości ścieków wyrządzą ogromne szkody – twierdzi gość „Poranka WNET”.

K.T.\M.N.

Cejrowski: Propozycja zakupu Grenlandii przez Trumpa była rozsądna. W końcu przeżyłaby ona boom gospodarczy

– Nie rozumiem oburzenia Duńczyków na propozycję zakupu Grenlandii przez USA. Czyżby zapomnieli, że sprzedali Amerykanom obecne Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych? – pyta Wojciech Cejrowski.

Wojciech Cejrowski po nakręceniu nowych odcinków programu „Wojciech Cejrowski. Boso” w Ameryce Południowej wraca ze swoją audycją „Studio Dziki Zachód”. Uchyla w niej rąbka tajemnicy opowiadając, czego można się spodziewać po najnowszej odsłonie cyklu.

Podróżnik odnosi się do propozycji prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa dotyczącej zakupu od Danii Grenlandii. Polityk miał rozmawiać o swoim pomyśle z dwoma doradcami na początku roku gdy dowiedział się, że europejskie państwo ma problemy z utrzymaniem największej wyspy świata. Cejrowski uważa, że propozycja Trumpa była rozsądna, ponieważ USA doprowadziłyby do gospodarczego rozkwitu omawianego terytorium. Można by tam wydobywać ropę i gaz, co zapewniłoby dodatkowe źródło surowców energetycznych dla Europy. Gospodarz „Studio Dziki Zachód” jest ponadto zdania, że gdyby pomysł ten przedstawiła poprzednia głowa Stanów Zjednoczonych – Barack Obama – zostałby on przyjęty przychylnie. Przypomina również, że w 1917 r. Dania sprzedała USA Duńskie Indie Zachodnie, które następnie zostały przemianowane na Wyspy Dziewicze Stanów Zjednoczonych.

Podróżnik komentuje także doniesienia o pożarach, które od trzech tygodni trawią znajdujące się na terenie Brazylii lasy amazońskie. Podtrzymuje przy tym stanowisko, które przedstawił w sobotę na swoim profilu na portalu Facebook. Napisał wtedy:

Szanowni Państwo, w sprawie pożarów w Amazonii nie wiem co powiedzieć. Musiałbym pojechać na miejsce, zobaczyć i dopiero wtedy ocenić i… uwierzyć. Lasy amazońskie są NIE-palne. Aby sobie wypalić małe pole trzeba się BARDZO napracować. Najpierw trzeba zwalić wszystkie duże drzewa, potem wykarczować resztę i palić kawałkami. Amazońskie ogniska gasną same z siebie, trzeba je stale wachlować, rozdmuchiwać. Amazońskie drewno, nawet suche, palić się nie chce. Dlatego Indianie na rozpałkę lubią stosować nasze plastikowe butelki. Stare butelki i zapalniczka zastępują dzisiaj dawniejsze koraliki przywożone na wymianę. Powód? Rozpalanie ognia (…). Jak w tej sytuacji oceniać pożary lasów amazońskich? Nie wiem. Widziałem zdjęcia i filmy, ale… widziałem też na WŁASNE oczy, na żywo, że Amazonia jest niepalna.  Jej niepalność znam z OSOBISTEGO doświadczenia liczącego trzydzieści lat (…).

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

A.K.

Lisicki: Bogactwo niemieckiego Kościoła nie przekłada się na jego siłę duchową. To rozsadnik szaleństw i herezji

Co ma Marcin Luter do kryzysu niemieckiego Kościoła, co o Polsce mówił kard. Gerhard Müller i czemu list polskich ambasadorów do Donalda Trumpa można nazwać zdradą? Odpowiada Paweł Lisicki.

Paweł Lisicki o wywiadzie rzece z kardynałem Gerhardem Ludwigiem Müllerem. Publikacja odbiła się niewielkim echem.

Chyba w zeszłym tygodniu kard. Müller mocno się wypowiedział, żeby być wiernym Polsce św. Jana Pawła II i nie ulegać tej fali rewolucji LGBT, która teraz nad Polskę nadciągnęła.

Tymczasem zdaniem redaktora Polaków powinno zainteresować to, co kard. Müller mówił w wywiadzie o charakterze niemieckiego Kościoła. Kościół katolicki w Niemczech nie należy do biednych- zanotował on 7 mld euro przychodów w zeszłym roku, ale za bogactwem materialnym nie idzie bogactwo duchowe. Co roku od 100 do 220 tys. osób oficjalnie opuszcza niemiecki Kościół. Jednocześnie niemieccy duchowni, w tym hierarchowie pozwalają sobie na wypowiedzi całkowicie niekatolickie, a wręcz antykatolickie.

W zeszłym tygodniu przeczytałem artykuł jednego z niemieckich biskupów, który w kontekście debaty nt. LGBT, stwierdził, że Kościół musi zmienić swoje nastawienie do homoseksualizmu, zaakceptować go jako równouprawnioną orientacje, bo w przeciwnym razie nauka Kościelna znajdzie się na marginesie.

Tydzień później jeden z niemieckich księży ujawnił się jako homoseksualista, za co nie poniósł żadnych konsekwencji.

Rozmówca redaktora naczelnego tygodnika „Do Rzeczy” stwierdził, że powodem takiego stanu Kościoła za Odrą są: reformacja Marcina Lutra z 1517 r., sytuacja Kościoła w XIX w. oraz protestantyzacja katolicyzmu po II wojnie światowej. Niemcy zostały zjednoczone przez protestanckie Prusy, które po zjednoczeniu przeprowadziły wymierzony w katolicyzm Kulturkampf. Dominacja protestantów wyrobiła u niemieckich katolików do dziś niezabliźnione „piętno poczucia niższości”. W latach 50. i 60. XX w. rozpowszechniły się w niemieckim katolicyzmie nurty teologiczne pragnące zatrzeć różnice między katolicyzmem a protestantyzmem.

Oprócz spraw dotyczących wiary Lisicki dotyka tematu wizyty Donalda Trumpa 1 września 2019 r. Fakt, że Trump już drugi raz odwiedza Polskę, świadczy, jego zdaniem, o wyjątkowej pozycji Polski. Następnie komentuje list 23 byłych polskich ambasadorów  do prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Taki list trudno nie nazywać jako zdrada […] Zastanawia mnie, jak ci ludzie funkcjonowali wcześniej. Najpierw pracowali w polskiej dyplomacji, potem za granicą i teraz okazuje się, że ci ludzie w ogóle nie rozumieją to, na czym polega podmiotowa polityka […] Podpisując się pod listem dali jasne świadectwo, że nie rozumieją, czym jest suwerenna polityka kraju […] To coś absolutnie niebywałego; istne kuriozum.

Zdaniem dziennikarza sygnatariusze tego apelu przekładają w praktyce wewnętrzny spór polityczny nad interes państwa polskiego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T/A.P.

Brak dobrego nadzoru nad oczyszczalnią „Czajka” spowodował katastrofę ekologiczną zagrażającą mieszkańcom Warszawy

Artur Szymon Michalski i Wojciech Zabłocki opowiadają o awarii warszawskiego kolektora. Twierdzą, że sytuacja jest tragiczna dla zdrowia i bezpieczeństwa mieszkańców Warszawy.

Wojciech Zabłocki twierdzi, że Koalicja Obywatelska nie panuje nad tym, co dzieje się w mieście, narażając tym samym zdrowie mieszkańców. Brak dobrego nadzoru nad oczyszczalnią „Czajka” spowodował katastrofę ekologiczną trwającą w Warszawie od ponad doby.

Do Wisły wpadła ogromna ilość trującej wody, przez to sytuację zagrożone jest środowisko, a także mieszkańcy. Do tej pory nie wiemy kiedy awaria zostanie usunięta, jest to wiadomość przerażająca. Najgorszym aspektem jest to, że pracownicy prezydenta Rafała Trzaskowskiego ukrywali fakt katastrofy przez ponad dobę, z myślą, że nikt się o tym nie dowie – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Artur Szymon Michalski mówi, że awaria kolektora jest bardzo niebezpiecznym tematem, ponieważ środowisko nie jest przygotowane na taką sytuację. Jak dodaje: „Nasze oczyszczalnie bazują na rozmaitych technologiach. Warszawska oczyszczalnia nie jest eksperymentem, a jej awaria jest sytuacją, której nikt nie przewidział. O całym wydarzeniu minister środowiska został poinformowany z wielkim opóźnieniem, co na pewno wpłynęło już na stan środowiska”.

Rozmówca podkreśla, że dzięki środkom wojewódzkim ochrony środowiska mamy w tej chwili nieporównywalny stan wód oraz ścieków w Polsce. Możemy wprowadzać je bezpośrednio do rzek. Mamy również najbardziej nowoczesną oczyszczalnię ścieków w Europie – Oczyszczalnię Ścieków „Czajka”, w której efekt ekologiczny został zachwiany przez zaistniałą sytuację”

Warto podkreślić, że rząd błyskawicznie zareagował na tą sytuację, a minister Kowalczyk zapowiedział, że zostanie ona opanowana.

Konsekwencje wobec władz Warszawy powinny być na prawdę daleko idące. W każdym europejskim, cywilizowanym państwie po takich dużych aferach oraz zagrożeniu bezpieczeństwa następują dymisje osób za to odpowiedzialnych. Moim zdaniem za nie dopełnienie swoich obowiązków powinna nastąpić dymisja wiceprezydenta, a jeśli sprawa nie zostanie opanowana, to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski powinien podać się do dymisji – mówi Wojciech Zabłocki.

Rozmowa z Arturem Szymonem Michalskim:

 

Rozmowa z Wojciechem Zabłockim:

M.N.

Nowak: Chcemy wykorzystać biomasę na cele energetyczne

Konrad Nowak mówi o zmniejszeniu wykorzystania węgla przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Olsztynie na rzecz biomasy. Projekt zostanie zrealizowany do 2020 r.

 

 

W Olsztynie od wielu lat za pośrednictwem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej korzystamy ze wsparcia na rzecz naszych projektów. Dzięki temu udało się stworzyć wiele nowych rzeczy. Od 2009 roku nasze przedsiębiorstwo zmodernizowało wiele kilometrów sieci ciepłowniczych z udziałem środków unijnych. Obecnie realizujemy kolejny projekt dotyczący modernizacji sieci ciepłowniczych, aby miały one jak najmniejsze straty na przesyle – mówi gość „Poranka WNET”.

Stare, tradycyjne rury, które znajdują się w kanałach betonowych wymienia się na nowoczesne sieci preizolowane, które mają znacznie mniejsze straty na przesyle. Jest to projekt związany z dystrybucją ciepła, natomiast realizujemy również projekt dotyczący wytwarzania ciepła z wykorzystaniem biomasy, tak żeby doprowadzić do zmniejszenia wykorzystania węgla.

Z wiadomych względów węgiel jest paliwem, który nie jest najkorzystniejszym rozwiązaniem dla środowiska. Staramy się od tego odchodzić i idziemy w kierunku dywersyfikacji źródeł paliw. Pierwszym krokiem jest budowa ciepłowni opalanej biomasą, która za kilka dni ma być gotowa do odbioru. Jest to biomasa, która jest odpadem pozrębowym czyli to co zostaje w lesie po wyrębie drzew, chcemy wykorzystać na cele energetyczne – dodaje Konrad Nowak.

K.T.\M.N.

Hanna Shen: Demonstrujący w Hongkongu to młodzi, chińscy patrioci na pierwszej linii walki z komunizmem

Czemu protestujący w Hongkongu śpiewają w czasie protestów chrześcijańskie pieśni religijne i jak postrzegają oni Polskę? Odpowiada Hanna Shen.

Hanna Shen o napiętych relacjach chińsko-amerykańskich, w których obecnie panuje „zawieszenie broni”. Trump ogłosił niedawno zwiększenie ceł na towary chińskie sprowadzane do Stanów o wartości powyżej 200 mld $ z 25% na 30% oraz na towary o wartości powyżej 30 mld $ z 10 na 15%.  W odpowiedzi Chiny ogłosiły cła na towary amerykańskie o wartości 75 mld $. Trump przekazał amerykańskim firmom, żeby wycofywały się z Chin. W ostatni weekend jednak miały miejsce chińsko-amerykańskie rozmowy telefoniczne. Wicepremier Chin Liu He rozmawiał z kilkoma amerykańskimi politykami, dając do zrozumienia, że Chińczycy są gotowi dalej rozmawiać.

Hymnem protestujących w Hongkongu stało się „Śpiewajmy Panu Alleluja”.

Korespondentka, przebywająca w Republice Chińskiej mówi o wydarzeniach w Chinach kontynentalnych, a konkretnie o starciach podczas protestów w Hongkongu, gdzie ostatnio padł strzał ostrzegawczy przez policję. Agresja funkcjonariuszy jest coraz większa. Shen zwraca uwagę, na takie sytuacje jak skopanie przez policjantów klęczącego przed nimi mężczyzny, który jak się później okazało, jest pastorem. Dziennikarka zwraca przy tym uwagę na bardzo duży udział w protestach miejscowych chrześcijan, którzy na protestach śpiewają pieśni religijne. Dodaje, że demonstrują „młodzi ludzie, chińscy patrioci”, którzy jak mówi, są „na pierwszej linii walki z komunizmem”.

Dla ludzi z tej części Azji Polska to taki kraj, który w obliczu tyranii i ucisku i wybrał wolność i demokrację, zmienił kraj, ale także bieg historii.

Hongkończycy mieszkający poza granicami Chin robią wiele dla zainteresowania społeczeństw, w których żyją sprawą swoich krajan, przez organizowanie demonstracji czy kierowanie petycji, takich jak ta wystosowana do polskiego parlamentu. Jak dodaje korespondentka paradoksalnie, najmniej na temat protestów w Hongkongu wiedzą mieszkańcy ChRL z innych regionów. Przez blokadę informacji nawet mieszkańcy z graniczącego z Hongkongiem miasta Shenzhen nie wiedzą nic o protestach. Dopiero odwiedzając Hongkong, dowiadują się oni ku swemu zdumieniu, co tam się dzieje.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Kpt. ż.w. Piotrzkowski: Inwestycja przekopu Mierzei Wiślanej wyniesie 991 milionów złotych

Kpt. ż.w. Wiesław Piotrzkowski mówi o etapach i procedurze przetargowej dotyczącej przekopu Mierzei Wiślanej oraz sztucznej wyspie, która będzie rekompensatą dla przyrody.

 

 

Wszystkie przetargi, które mają być rozstrzygnięte, są na etapie końcowym czyli po wyborze wykonawcy, ale jeszcze w trakcie procedury przetargowej, pojawiły się terminy na odwołania. Aktywności jest dość sporo, bo cała inwestycja kojarzy się nam z wejściem na plac budowy, natomiast żeby wejść na plac trzeba zrobić przygotowania. Do przygotowań należą prace geologiczne i archeologiczne. Ten cały nasz proces, który prowadzimy, aby wjechać ze sprzętem na plac budowy jest mocno skomplikowany – mówi Wiesław Piotrzkowski.

Prace zostały podzielone na trzy etapy: etap początkowy, drugą aktywnością jest ogłoszenie przetargu na pogłębianie i umocnienie brzegów rzeki „Elbląg”. Jak dodaje rozmówca:

Jesteśmy w trakcie uzyskiwania zgód od wojewody, natomiast my rozstrzygnęliśmy przetarg na usunięcie i przemieszczanie szuwarów w obrębie Mierzei Wiślanej od strony Zalewu wiślanego. Jest to wymóg Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, aby przystąpić do inwestycji.

Oprócz całej inwestycji przekopu będzie wykonana sztuczna wyspa, która powstanie z ziemi przekopu. W najdłuższym miejscu wyspa będzie liczyć prawie 2 km, a w najszerszym prawie 1,2 km, jej powierzchnia wyniesie 181 ha. Cała inwestycja przekopu wyniesie 991 milionów złotych. W rejonie przekopu będą trwały również prace oczyszczania dnia.

W obrębie sztuczne wyspy mamy rozpoznane ok. 1873 obiekty. W porcie osłonowym Zatoki Gdańskiej obiektów jest 278, a na Zalewie wiślanym 145, natomiast rzeka „Elbląg” ujawniła nam 1319 rozpoznanych obiektów – mówi Wiesław Piotrzkowski.

Planujemy, że jeśli przejdziemy proces związany z odwołaniami i uprawomocnieniu się całej procedury przetargowej prace rozpoczną się na przełomie września i października – mówi gość „Poranka Wnet”.

K.T.\M.N.

Zieliński: Sztutowo nie ma długów. Wraz z moimi pracownikami udało nam się zamknąć budżet z 1,5 mln nadwyżką [VIDEO]

Robert Zieliński liczy na rozwój gospodarczy dla gminy Sztutowo po zrealizowaniu projektu przekopu Mierzei Wiślanej. Ma nadzieję również, że jego gminie wzrosną wpływy do budżetu z turystyki.

Wójt gminy Sztutowo Robert Zieliński mówi o przekopie Mierzei Wiślanej. Dotychczas wycięty został las, a inwestycja czeka na dalszy rozwój. Opowiada również o sytuacji ekonomicznej gminy.


To czy jestem za czy przeciw wycince drzew na Zalewie wiślanym nie ma największego znaczenia. Najważniejsze jest to, co gmina Sztutowo może zyskać dzięki temu przekopowi, a jednoznacznie można powiedzieć, że w 100% przekop będzie miał pozytywny rozwój dla gminy. Zadaniem wójta jest robienie wszystkiego, aby przekop miał wpływ na rozwój swojej gminy – mówi Robert Zieliński.

Gość „Poranka WNET” opowiada, że cała inwestycja ma swoje uwarunkowania. Jednym z nich jest oddziaływanie na środowisko. Wycinka drzew miała miejsce wczesną wiosną, ponieważ tylko w tym momencie można było te drzewa wyciąć. Jak podkreśla rozmówca: „Gdyby tego nie zrobiono wiosną to trzeba by było czekać kolejny rok, albo przynajmniej do jesieni, kiedy to mają się rozpocząć kolejne prace takie jak przesadzanie szuwar na Zalewie wiślanym”.

W okolicach przekopu ma powstać duża, sztuczna wyspa. Częściowo będzie ona rekompensacją dla przyrody, będzie siedliskiem dla ptaków i roślinności wodnej, ale zarazem będzie to miejsce składowania nadwyżki piachu i wszystkiego co zalega na dnie zalewu – opowiada Robert Zieliński.

Gmina Sztutowo nie ma długów. W ciągu ostatnich 10-ciu miesięcy wójtowi gminy i jego pracownikom udało się zamknąć budżet z ponad półtoramilionową nadwyżką. Poza turystyką, która prężnie się rozwija w Sztutowie nie ma większych firm i inwestycji, ponieważ cała gmina znajduje się na obszarze „Natura 2000”. Mieszkańcy zakładają małe, lokalne firmy budowlane, przetwórcze czy rolne.

M.N.

O matko! Wszystko się Pawłowi Wrońskiemu z „Wyborczej” pomieszało! / Felieton Jana A. Kowalskiego wyjątkowo w niedzielę

W czasie II wojny światowej bolszewikom udało się stworzyć z Polaków I Armię Wojska Polskiego i PPR w miejsce KPP – tej, która historycznie i genetycznie poprzedza środowisko „Gazety Wyborczej”.

Co napisał? „W 1920 roku wszyscy walczyli ponad podziałami, a na polu bitwy [Warszawskiej – JK] ramię w ramię stali endecy, socjaliści, księża i ateiści. (…) zapewne byli wśród obrońców także Polacy LGBT, których biskup krakowski Marek Jędraszewski porównuje do »czerwonej zarazy«, wyrażając poglądy rządzącej partii”.

Ale słodko kiedyś bywało w naszej Ojczyźnie, chciałoby się westchnąć po takiej enuncjacji autorytetu od łączenia, a nie dzielenia Polaków. Czy jednak na pewno? Przecież sam Paweł Wroński powinien znać  historię swojego środowiska. Tworzącego „Gazetę Wyborczą” i skupionego wokół niej i jej guru, Adama Michnika. Ale skoro z wiedzą historyczną u niego nietęgo, to jako nieskończony historyk przypomnę.

Otóż, Panie Pawle, było zupełnie inaczej. Podczas gdy Warszawa przygotowywała się na ostatni bój, żeby raczej polec niż ulec czerwonej zarazie, w odległym o 100 km Białymstoku zgromadziła się inna grupka Polaków. Etnicznych, kulturowych lub oddelegowanych przez Lenina/Stalina żydowskich wyrzutków do pełnienia obowiązków Polaka. Jako całość nazwała się Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. I czekała na zwycięstwo Czerwonej Zarazy (znaczy się Armii) i klęskę Polski, żeby tę czerwoną bolszewię w Polsce zaprowadzić.

Na szczęście wtedy, w roku 1920, nie udało się jej. Polska pod wodzą marszałka Piłsudskiego i dzięki pomocy Matki Bożej obroniła się. Obroniła się na niecałe 20 lat. A potem, w roku 1945, wyniszczona przez hitlerowskie Niemcy, nowej fali bolszewickiej już uległa. Na 45 lat, do roku 1990, w 100%. Od tego czasu do roku 2015 – w 50%. By od czasu zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości dalej walczyć z pozostałościami bolszewizmu rosyjskiego od strony wschodniej (z bazą w Warszawie). I z nową hordą bolszewicką, już nie czerwoną, ale tęczową zarazą – jak to trafnie ujął arcybiskup Jędraszewski – od strony zachodniej.

W czasie nawały czerwonej zarazy w roku 1920 czerwoni bolszewicy mogli liczyć na niezbyt liczną na terenie Polski V kolumnę pod nazwą Komunistyczna Partia Rewolucyjna Polski (później KPP). A nawet udało im się sformować w Białymstoku polski bolszewicki pułk strzelców. W czasie II wojny światowej czerwonym bolszewikom udało się już stworzyć z Polaków I Armię Wojska Polskiego i Polską Partię Robotniczą w miejsce Komunistycznej Partii Polski. Tej Komunistycznej Partii Polski, która jest historycznym i genetycznym poprzednikiem środowiska „Gazety Wyborczej”, Pana środowiska.

Cele kiedyś czerwonej, a teraz tęczowej zarazy są zbieżne. Obie chciały/chcą zniszczyć rodzinę, państwo, Kościół i człowieka – dziecko boże. Zatem do jakiego środowiska powinna się odwołać aktualna zaraza? No chyba, że do swojego naturalnego i sprawdzonego środowiska, do środowiska potomków i spadkobierców KPP zgromadzonego wokół „Gazety Wyborczej”. Do Pańskiego środowiska.

Mam nadzieję, że udało mi się wszystko w krótkich i prostych słowach wyjaśnić nie tylko Panu, ale też naszym Czytelnikom. Mam też nadzieję, że tej nowej tęczowej nawale będziemy umieli się przeciwstawić tak, jak w roku 1920 dokonali to nasi przodkowie. Ale nie jak wszyscy nasi przodkowie, Panie Pawle. Bo ci Pana Polacy z Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski w Białymstoku (i przez chwilę w Wyszkowie) i Komunistycznej Partii (Robotniczej) Polski aż się ślinili (śliniły?, kurczę, nie wiem jakiej formy użyć, żeby nikogo z was nie urazić) na myśl, że zaraza zwycięży.

Jan A. Kowalski