W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 72/2020

Wymodlona, wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci.

Jolanta Hajdasz

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej i gdziekolwiek indziej słyszała tak głośno i pięknie śpiewające ptaki, jak w tamtym lesie. Był to prawdziwy leśny koncert, od wczesnych godzin rannych po zmierzch. Zaczynał jeden ptaszek, a potem wtórował mu drugi, trzeci, dziesiąty, pięćdziesiąty, czy setny… jakby ktoś rozpisał im partyturę. Dźwięk kojący uszy, ukazujący piękno natury w pełnej krasie. Byłam tam w czerwcu, więc bujna zieleń świeżo rozwiniętych listeczków na dębach i młodych igieł na świerkach i sosnach atakowała oczy z każdej strony. Na miejsce dojeżdża się tam długą, leśną drogą pełną zakrętów, zza których co chwila wyłania się nowy, piękny widok.

To Komańcza, miejsce, które zawsze będzie mi się kojarzyło ze słowami „raj na ziemi” , choć przecież wiem, co tam się działo i co się wydarzyło prawie dokładnie 65 lat temu.

W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy, a konkretnie – do klasztoru sióstr Nazaretanek, gdzie od października 1955 roku przez prawie dokładnie rok internowany był prymas Stefan Wyszyński. Dziś można tam zwiedzać jego pokój, można modlić się w tej samej kaplicy, co on. Poznać miejsce, gdzie powstały Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, które miały ochronić nasz naród przez ateizacją i komunizmem i być odpowiedzią nas, katolików, na komunistyczny terror i zniewolenie.

Ten rozpoczynający się czerwiec w 2020 r. miał być Jego miesiącem. Wymodlona i wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci. Zaplanowana na 7 czerwca w Warszawie beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego została jednak bezterminowo zawieszona. Kardynał Kazimierz Nycz miesiąc temu poinformował, że nowy termin zostanie ustalony i ogłoszony po ustaniu pandemii koronawirusa. No to czekamy. W „Kurierze WNET” od wielu miesięcy staramy się przypominać działania Prymasa Tysiąclecia i jego nauczanie. Jego homilie, przemówienia i listy są pisane tak prosto i jednoznacznie, że nie ma kłopotu, by zrozumieć jego myśl, nawet gdy jest się bardzo zmęczonym i czyta się tylko kilka linijek przed snem, bo głowa sama opada…

Ja znów wrócę do Komańczy, chcę przytoczyć Jego słowa, które są wypisane tam na ścianie tuż obok wejścia.

Ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje. Pamiętaj, że w ten sposób płacisz dług twojej Niepokalanej Matce, z którą ściślej jest związana ta niewiasta niż ty. (…) Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo.

Wiem, że dla wielu te słowa nie są żadnym odkryciem, że dla znawców nauczania Prymasa są pewnie błahe, ale nie potrafię zapomnieć tego ciepła, które mnie ogarnęło, gdy je przeczytałam, tam w Komańczy. Ten bohaterski Kapłan, przywódca Narodu kończący swoje internowanie, owiany już wtedy legendą Bohatera, i ta tylko pozornie błaha czynność… I tak robił, zawsze wstawał, gdy do pokoju, w którym przebywał, wchodziła kobieta. Jeden gest znaczył więcej niż setki słów o równouprawnieniu i prawach kobiet. Wstań bez zwłoki, dobrze ci to zrobi – napisał Prymas niby do siebie, ale przecież wiedział, że ktoś te słowa kiedyś przeczyta.

Czy dziś ktoś odważyłby się powtórzyć te słowa Prymasa głośno, a co ważniejsze, czy zechciałby go naśladować? Śmiem wątpić, ale życzę wszystkim Drogim Czytelnikom „Kuriera” takich indywidualnych odkryć nauczania Prymasa Wyszyńskiego. Szukajcie Jego słów, one pomogą Wam zrozumieć i siebie, i innych.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Po cyklonie Amphan Indie nawiedził cyklon Nisarga. Rolnicy tracą inwentarz i domy. Woda pitna jest zanieczyszczana

Urszula Hajn z Fundacji ADRA Polska o trudnej sytuacji w Indiach, które znów mierzą się z żywiołem w dobie epidemii koronawirusa oraz o tym, jak można pomóc ofiarom cyklonu.

 

[related id=113623 side=right] Urszula Hajn przedstawia sytuację w Indiach zmagających się z kolejnym cyklonem.  W zeszłym miesiącu Zatokę Bengalską nawiedził cyklon Amphan.  Jego skutkiem jest zerwanie łączy internetowych i problemy z elektrycznością i logistyką. Zerwana została w rezultacie łączność wielu rodzin, w których ojcowie pracują w innych stanach niż mieszka ich rodzina. Jednym ze stanów do jakich wyjeżdżają oni jest Maharasztra. Obecnie w stan ten uderzył cyklon Nisarga. Rozmówczyni Adriana Kowarzyka zauważa, uderzenie nastąpiło w regionie, gdzie jest największy współczynnik zachorowania koronawirusa.

[Bombaj] będzie mieć pierwszy raz od stulecia do czynienia z cyklonem i pierwszy raz w historii w okresie przedmonsunowym.

Z terenów zagrożonych przez cyklon ewakuowani zostali ludzie. Zostały tam jednak ich plony i inwentarz, z których się utrzymują, a także gliniane domy, które mogą nie przetrwać żywiołu. Działaczka fundacji Adra informuje, w jaki sposób organizacja wspiera potrzebujących we współpracy z lokalnymi organizacjami pozarządowymi:

W tym momencie jako fundacja ADRA pracuje nad tym żeby oszacować potrzeby i zdążyć z pomocą, tam gdzie ta pomoc jest najbardziej potrzebna.

Jedną z rzeczy, której brakuje, jest zdatna do picia woda. Dużo instalacji zostało bowiem zanieczyszczonych. Urszula Hajn informuje, że pomóc poszkodowanym przez żywioł można przez stronę fundacji, do której link znajduje się tutaj.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Okazało się, że mała grupa ludzi może zarządzać strachem całego świata / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 72/2020

Jesteśmy po próbie generalnej. Przy następnej odsłonie system będzie przygotowany. Czy w Polsce uda się zachować niedoskonały system pluralistyczny, czy pójdziemy w kierunku ideologicznego monopolu?

Krzysztof Skowroński

Myślę, że następny „Kurier WNET” trafi do Państwa między pierwszą a drugą turą wyborów, bo opozycji nie uda się już zmusić Jarosława Kaczyńskiego do kolejnego przesunięcia ich w czasie. Argumenty o niekonstytucyjności terminu czerwcowego, wsparte głosami samorządowców, że z nieznanego powodu nie zdążą wyborów przygotować, polane sosem zagrożenia pandemią i obawami, czy poczcie się uda i czy Polacy za granicą będą mogli głosować, brzmią jak zgrzyt styropianu o szybę.

Opozycja dokonała wolty i pokazała, jak będzie postępować, kiedy przegra wybory. Zamierza podważać legalność władzy i jej decyzji. Strach pomyśleć, że kiedyś tę władzę przejmie.

Ale nie możemy być zdziwieni postawą grupy Borysa Budki. Oni wiedzą, że to jest moment nowego rozdania w polityce i gospodarce światowej. Premier Mateusz Morawiecki nieraz powtarzał, że po pandemii będziemy żyli w innej rzeczywistości. Decyzje polityków pokazują gospodarczy ład, w którym przypieczętowano nowy sposób podejścia do gospodarki i pieniądza. „Pieniądze nie stanowią problemu” – jest ich tyle, ile się chce. Można bezkarnie drukować i wlewać do gospodarki ich dowolne strumienie.

Tysiące miliardów dolarów i nowych euro pojawią się na rynku, a dystrybucja ich będzie w rękach polityków i właścicieli banków. Federalna rezerwa przekroczyła oficjalnie próg giełdy na Wall Street, a Unia Europejska dała sobie zgodę na wypuszczenie obligacji, które będą spłacać następne pokolenia. Te decyzje budują nienazwany ład gospodarczy, w którym nieprodukcyjne centra tworzą infrastrukturę i decydują o tym, jakie sektory gospodarki będą się rozwijać, czyli kto i z jakiego powodu dostanie kasę. Ale nie kasa jest najważniejsza, tylko możliwość decydowania.

Dystrybucja nowych pieniędzy będzie dwutorowa. Część pójdzie na uśmierzenie bólu, czyli ratowanie małych i średnich przedsiębiorstw, które i tak znikają w procesie tworzenia globalnego systemu, a reszta na wzmocnienie fundamentów i infrastruktury – zwłaszcza informatycznej – nowego ładu.

Jesteśmy po udanej próbie generalnej. Okazało się, że stosunkowo mała grupa ludzi jest w stanie zarządzać strachem. Próba zakończyła się sukcesem i wypuszczono nas z domów, wyraźnie mówiąc, że takie sytuacje będą się powtarzać. Przy następnej odsłonie system będzie przygotowany. Odpowiednie aplikacje, systemy pomiarów temperatury etc. umożliwią pełną kontrolę i kolejną fazę budowania ładu globalnego, z nowym rządem, już światowym.

Nie wiadomo, kto miałby głos decydujący, ale wiemy, kto do tego aspiruje. Z jednej strony wielkie korporacje, a z drugiej największa światowa firma – komunistyczne Chiny. Ale dziś przy tym stoliku siedzi więcej graczy, w tym znienawidzony przez elity Donald Trump, a na mniejszą, bo europejską skalę – Jarosław Kaczyński czy Victor Orbán. I nienawiść elit do tych polityków nie jest pozorowana.

Bo żeby dogadać deal, trzeba sprowadzić świadomość i różnorodność indywidualistycznych społeczeństw Zachodu do wspólnego mianownika. Jest nim poprawność polityczna. Aby była zgoda, musi być Orwell.

Odpowiedź na pytanie, czy zrobimy krok w kierunku ideologicznego monopolu, czy zachowamy nasz niedoskonały system pluralistyczny, poznamy, mam nadzieję, w drugą niedzielę lipca.

 

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

 

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Prokopowicz: Murzyni zaczynają się orientować, że ktoś ich próbuje rozgrywać. Antifa to org. komunistyczna

Prof. Adam Prokopowicz o okolicznościach śmierci George’a Floyda, protestach po jego śmierci, ich spontaniczności (lub jej braku) i tym, kto bierze w nich udział.

Państwo widzicie sam koniec tego incydentu, ale nie wiecie co się działo wcześniej.

Prof. Adam Prokopowicz  wyjaśnia, że czarny 47-latek został zabity przez białego policjanta (44-letniego Dereka Chauvina) w Minneapolis po tym jak walczył z policją. Dwumetrowy mężczyzna został zatrzymany za używanie fałszywej gotówki. Floyd był agresywny i dłuższą chwilę walczył z funkcjonariuszami, co nie jest przedstawiane w mediach. Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki przypomina, że policjant i jego ofiara się znali, gdyż pracowali w ochronie tego samego klubu nocnego. Wciąż w sprawie tej pozostaje wiele znaków zapytania.

Zaczynają się orientować Murzyni, że ktoś ich próbuje rozgrywać.

Prof. Prokopowicz zauważa, że według władz miasta Minneapolis i stanu Minnesota 70% protestujących nie pochodzi ani z samego miasta, ani w ogóle z tego stanu. Sugeruje to, że protesty były inspirowane. Podobne ruchy, jak mówi nasz gość, obserwować można w Wielkiej Brytanii i innych krajach europejskich.  W protestach biorą udział poza zwykłymi obywateli aktywiści polityczni. Nasz gość przypomina, że „organizacja Antifa od 2007 w sposób agresywna działała”.

Antifa jest organizacją komunistyczną i trzeba sobie z tego zdawać sprawę.

Na obrzeżach demonstracji pojawiają się zaś pospolici przestępcy, których ofiarami padają także czarni przedsiębiorcy. Co więcej to właśnie głównie „czarni zabijają czarnych”. Jest to, jak przyznaje część jej reprezentantów, główny problem tej społeczności.

Kościół dla społeczności murzyńskiej jest elementem cementującym.

Prof. Prokopowicz zwraca uwagę na ludzi broniących sklepów przed rabunkiem i zapewniający dostęp do kościołów. Ten ostatnio był ostatnio utrudniony ze względu na epidemię. Tymczasem inne obiekty, natury handlowej mogły być otwarte. W sprawie tej wypowiedział się Sąd Najwyższy uznając taki stan rzeczy za zasadny, co dziwi naszego rozmówcę.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Pomóżmy ubogim w Aleppo i walczącej z powodziami Afryce

80% ludności Aleppo walczy z głodem. Sytuacja jest jeszcze gorsza, niż wtedy, gdy na miasto spadały bomby. Na skutek powodzi w Afryce zginęły setki osób, a tysiące straciły dom.

 

Wojciech Zięba mówi o działalności Ruchu Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata. Relacjonuje, że najuboższe państwa afrykańskie zmagają się z plagą szarańczy i powodziami.

W wyniku powodzi we wschodniej i centralnej Afryce zginęły setki osób, spłynęło tysiące domów, a nawet całe pola uprawne leżące na zboczach gór. Lawiny błotne zrywały również mosty.

Rozmówca Jana Olendzkiego relacjonuje, że pogorszeniu uległa sytuacja humanitarna w Syrii.

80% ludności Aleppo walczy z głodem. Sytuacja jest jeszcze gorsza, niż wtedy, gdy na miasto spadały bomby.  Ludzie są doprowadzeni do takiej rozpaczy, że pojawiła się fala samobójstw, zwłaszcza wśród ojców rodzin.

Gość Radia WNET dodaje, że w Aleppo, nadal pogrążonym w wodzie, nie ma prądu, wody i żywności, a niemal wszystkie zakłady pracy wstrzymały funkcjonowanie:

Mieszkańcy Aleppo rano nie wiedzą, czy będą mogli coś zjeść. Żyją z dnia na dzień.

Rozmówca Jana Olendzkiego prosi o pomoc finansową dla ośrodka dożywiającego dzieci. mówi o programie „Adopcja Serca”, polegającym na objęcie patronatem duchowym i materialnym konkretnego, potrzebującego dziecka.

Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata MAITRI można finansowo wesprzeć przelewając pieniądze na konto:

Konto złotowe:  08 1240 1747 1111 0010 9045 8067
Konto walutowe w euro:  35 1240 1747 1978 0010 9045 8269

Więcej informacji znajdą Państwo na stronie internetowej adopcjaserca.pl.

Dr Bartosiak: Sukces misji SpaceX daje szansę na budowę nowej gospodarki opartej na energii słonecznej

Do tej pory trudno było powiedzieć, że Amerykanie są mocarstwem kosmicznym. Teraz to się zmienia – mówi ekspert ds. geopolityki.


Dr Jacek Bartosiak komentuje zakończoną sukcesem wspólną misję kosmiczną NASA i firmy SpaceX, należącej do Elona Muska. Pierwszy raz prywatna firma zbudowała rakietę zdolną przedostać się na orbitę okołoziemską.  Dr Bartosiak zwraca uwagę, że była to misja przełomowa, stanowiąca krok w stronę uniezależnienia się Stanów Zjednoczonych od innych państw w sferze kosmicznej.

Do tej pory trudno było powiedzieć, że Amerykanie są mocarstwem kosmicznym. Teraz to się zmienia.

Rozmówca Jaśminy Nowak zwraca również uwagę, że oddanie inicjatywy w eksploracji kosmosu sektorowi prywatnemu ma na celu obniżenie kosztów tej działalności, a co za tym idzie:

Otwiera się perspektywa naprawdę znacznego potanienia podróży kosmicznych.

Jak dodaje ekspert ds. geopolityki, Elon Musk przygotowuje rakietę umożliwiającą dotarcie na Księżyc i Marsa.

Działania Elona Muska dają szansę na budowę nowej gospodarki opartej na energii słonecznej przerabianej na orbitach.

Zgodnie ze słowami dr Bartosiaka, Amerykanie planuję przenieść część produkcji przemysłowej do kosmosu.  Jak dodaje gość Radia WNET, zwiększenie obecnośći w kosmosie przyczyni się do wzrostu możliwości militarnych US Army, tak samo jak to miało miejsce przy rozwoju lotnictwa podczas II wojny światowej:

Ten, kto kontroluje powietrze, ma największy wpływ na lądowe działania wojenne.

Dr Bartosiak mówi dalej, że:

Postęp technologiczny będzie postępował dalej i ten system będzie funkcjonował między Ziemią a Księżycem, a nawet jeszcze dalej. Taka jest natura ludzka. Ten, kto zostanie arbitrems trefy ksomicznej, będzie zabezpiecza reguły gry ekonomicznej na świecie.

Ekspert prognozuje, że Rosja nie będzie w stanie dotrzymać kroku Amerykanom w podboju kosmosu, prawdopodobnym rywalem USA będą Chiny, których prace kosmiczne owiane są tajemnicą. Wschodzącą potęgą kosmiczną są też Indie, jednak to ci dwaj pierwsi gracze mają największe szanse na sukces.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Powody, dla których Imperium Wolności może upaść i jak temu zaradzić (2)/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Za czystą mamonę sprzedaliśmy swoje przekonania. Ostatecznie zaakceptowaliśmy to, że nasze kobiety noszą błyskotki wykonane przez chińskich więźniów, czekających na transplantologa.

W poprzednim odcinku opisałem powód 1., wynikający wprost z globalizacji, czyli coraz bardziej zwichniętą strukturę społeczną w USA, gdzie jedynym wygranym po stronie amerykańskiej są wielkie korporacje, a najbardziej poszkodowane – klasa średnia i niższa.

Są jeszcze dwa podstawowe powody do obawy, które dotyczą Ameryki, a zatem całego chrześcijańskiego świata:

1)     kurczenie się cywilizacyjnej przewagi na świecie i uleganie dominacji obcych na własnym terenie, czyli upadek ducha;
2)     zasypywanie amerykańskiego deficytu handlowego pustym pieniądzem i spekulacja.

Dziś zajmę się upadkiem dominacji naszej łacińskiej cywilizacji. (Nie będę się wymądrzał i wszystkich, których bardziej interesuje temat, zapraszam do lektury książki Feliksa Konecznego pod tym samym tytułem). W obecnym czasie to Stany Zjednoczone przewodzą naszej cywilizacji w świecie. Jak kiedyś Portugalia, Hiszpania, Niderlandy, Francja czy Anglia. Dlatego, opisując dzisiejszy świat, piszę głównie o Stanach.

Postawię tezę jedynie słuszną: gdyby jakiekolwiek interesy gospodarcze prowadzone przez USA i inne państwa naszego kręgu cywilizacyjnego wymagały respektowania naszych zasad w państwach-partnerach handlowych spoza naszej cywilizacji, świat byłby dziś dwa razy bardziej wolny i dwa razy bardziej bezpieczny.

W ostatnią niedzielę obchodziliśmy kolejny światowy dzień modlitwy za prześladowany Kościół katolicki w Chinach. Dlaczego modlitwy powtarzać będziemy za rok i w latach kolejnych? Bo pozwoliliśmy rozjechać komunistycznym czołgom chińskie marzenia o naszej zachodniej (= chrześcijańskiej) wolności. Łatwo powiedzieć. Komunistycznej zbrodni na placu Niebiańskiego Spokoju nie mogliśmy zapobiec jako Wolny Świat. Ale już wtedy mogliśmy przestać z nimi prowadzić interesy. Interesy, które utuczyły amerykańskie korporacje i struktury chińskich komunistów kosztem zwykłych Amerykanów i zwykłych Chińczyków. I kosztem osłabienia potencjałów naszych zachodnich państw.

Zapomnieliśmy o jednym, o najważniejszym czynniku, który z wielu barbarzyńskich plemion zasiedlających ruiny po Imperium Romanum uczynił odkrywcę i zdobywcę całego świata. Ten czynnik to chrześcijaństwo. Jednak wskazanie „czyńcie sobie ziemię poddaną” jest nierozerwalnie związane z Dekalogiem i wolnością osobistą daną każdemu przez Boga-Stwórcę.

Jest jeszcze jeden składnik tego ogólnego kontekstu – odwaga. Odwaga wynikająca z wiary w nieśmiertelność duszy i ograniczana w swej zuchwałości perspektywą Sądu Bożego.

Dopiero to wszystko doprowadziło do rozkwitu naszą łacińską cywilizację, którą nazywamy najczęściej zachodnią. I tak my, chrześcijanie, uczyniliśmy sobie ziemię poddaną. Obie Ameryki, Australię, dużą część Afryki.

A potem dopłynęliśmy do Azji i zaczęliśmy chodzić na bardzo zgniłe kompromisy. Dla wygody i pieniędzy zaczęliśmy zapominać o tym lub innym niezbędnym dla trwania całości składniku, wypaczając tym samym sens istnienia naszej cywilizacji. Najpierw pozwoliliśmy przetrwać kastom w Indiach. Temu nieludzkiemu systemowi determinującemu życie człowieka od kołyski po grób z racji urodzenia. Zakładającemu nierówność ludzi względem siebie; wbrew temu, co głosił nasz Zbawiciel.

Potem przestaliśmy nawracać nowo odkrywane ludy (narody), głosić im ewangelię, aby w końcu zaakceptować prześladowania naszych braci w wierze z tych ludów się wywodzących. Za czystą mamonę sprzedaliśmy swoje przekonania. Ostatecznie zaakceptowaliśmy to, że nasze kobiety noszą błyskotki wykonane przez chińskich więźniów, czekających na transplantologa.

Pozwoliliśmy wreszcie, w fałszywym rozumieniu tolerancji, na osiedlanie się w naszych granicach ludzi nie tylko obcych cywilizacji, ale wręcz nam wrogich (nie dotyczy polskich Tatarów J). Co rozkłada naszą cywilizację od środka.

Recepta? Nie, nie namawiam do rzezi wszystkich niewiernych i wywołania kolejnej wojny światowej. Musimy jedynie(!) wymóc akceptację naszych zasad w państwach innych cywilizacji. Tak, jak my pozwalamy na funkcjonowanie ludzi o odmiennych wartościach w naszych państwach. Nie możemy zgadzać się na prześladowanie chrześcijan w państwach islamu, hinduizmu i chińskiego komunistycznego konfucjanizmu. Nasz świat chrześcijański jest na tyle duży i zróżnicowany klimatycznie i dochodowo, że możemy przeżyć i rozwijać się bez choćby jednej chińskiej błyskotki.

To chińscy komuniści powinni się bać, ponieważ Chińska Republika Ludowa jest uzależniona od eksportu.

W roku 2019 eksport Chin wyniósł ponad 2 biliony USD, a import tylko 1,5 biliona. Przy czym nadwyżka do Stanów Zjednoczonych wyniosła aż 300 mld. I te dane chyba wystarczą, żeby zrozumieć, że to nie my od Chin, ale Chiny od nas są uzależnione.

Oczywiście nasza ręka powinna być stale wyciągnięta do zgody. Pod jednym warunkiem: uznania wolności wyznawania naszej cywilizacji i naszej wiary na terenach państw, które chcą z nami handlować. Jeśli nie zechcą, niech handlują sami ze sobą. Cofnięcie prześladowania chrześcijan i zniesienie zakazu działalności Kościoła to warunek sine qua non.

Doprowadzenie do równości chrześcijaństwa względem innych religii, w miejsce obecnych prześladowań, po tylu wiekach panowania nad lądami i oceanami, to chyba nie jest oszałamiające żądanie. Może przy okazji sami się nawrócimy?

Jan A. Kowalski

„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!” – słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Na przyjęcie papieża zbudowano chosa – indiański dom ze strzechą i z suszonej cegły.

Piotr Mateusz Bobołowicz

„Polonia? El país del papa Juan Pablo II!” – „Polska? Kraj papieża Jana Pawła II!”. To zdanie słyszałem wielokrotnie w Ekwadorze i Peru, gdy tłumaczyłem, skąd jestem. Latynosi dobrze pamiętają pontyfikat św. Jana Pawła II, papieża Polaka. Był pierwszym biskupem Rzymu, który zdecydował się na wizytę w Ameryce Południowej.

Błogosławieństwo nieukończonej bazyliki

 

Posąg Jana Pawła II przed Bazyliką Przysięgi Narodowej

Przy wejściu do monumentalnej Bazyliki Przysięgi Narodowej nad wiernymi w geście błogosławieństwa wyciąga ręce posąg św. Jana Pawła II. Budowę bazyliki zapoczątkowano jako dowód zawierzenia Republiki Ekwadoru Najświętszemu Sercu Jezusa w 1883 roku. Pomysłodawcą był ojciec Julio Maria Matovelle, należący do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Początkowo prace szły źle. Od początku budowa świątyni była wielkim wyzwaniem finansowym i logistycznym. W 1895 roku władze wprowadziły specjalny podatek od soli, który w całości szedł na finansowanie robót. Prace nabrały tempa, gdy w 1901 roku przekazano nadzór nad nimi ojcom oblatom z przeorem Matovelle na czele. Główna bryła budowli została postawiona w 1924 roku, wtedy też zaczęto odprawiać tam msze. Wciąż jednak pozostało wiele niedokończonych elementów – do dziś bazylika jest oficjalnie w budowie. Lokalna legenda mówi, że gdy zostanie ostatecznie ukończona, skończy się świat – albo przynajmniej niepodległy i wolny Ekwador. 30 stycznia 1985 roku Jan Paweł II pobłogosławił jeszcze wtedy niekonsekrowaną bazylikę. Konsekracja nastąpiła trzy lata później.

Papież z wizytą u Indian

Pielgrzymka apostolska papieża Polaka zapadła w pamięć Ekwadorczyków na pokolenia. Rozmawiałem z wieloma osobami, które wspominały ją z dzieciństwa albo z opowieści rodziców. „To był wielki człowiek. Mądry papież” – te słowa zapadły mi w pamięć. Święty Jan Paweł II w Ekwadorze spotkał się z rdzennymi mieszkańcami tych ziem. 31 stycznia 1985 roku w małym, wtedy zaledwie trzydziestotysięcznym mieście Latacunga, leżącym u stóp największego czynnego Ekwadorskiego wulkanu Cotopaxi, zgromadzili się Indianie z całego Ekwadoru. Wielu z nich przybyło pieszo – ci pielgrzymowali przez wiele dni; inni samochodami, ale nawet oni musieli podróżować przez wiele godzin, często ponad dobę, by uczestniczyć w krótkim, bo zaplanowanym zaledwie na półtorej godziny spotkaniu z papieżem.

Pai Apuchic Jesucristo yupaichashca cachum! Cuyashca churicuna, ushushicuna”. „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Umiłowani Synowie i Córki”. Tymi słowami w języku kiczua przywitał Jan Paweł II zgromadzonych Indian. Kiczua to największa grupa językowa spośród ludności autochtonicznej Ekwadoru. Jan Paweł II nie potraktował jednak wszystkich Indian jako jednolitej grupy. Wpisuje się to w głoszoną przez niego filozofię personalizmu i odróżnia podejście papieża Polaka od tego, które przez wieki praktykowali kolonizatorzy. „Witam bardzo serdecznie ludy Cayapa, Colorado, Otavalo, Panzaleo, Yama-puela, Cangazambi, Caranqui, Hilnaya, Carahuela, Yugulalama, Shuar, Coyane, Ashuar, Salazaca, Cañari, Saraguro, Tibuleo, Auca, a także obecne tutaj mniejsze grupy”.

Jeszcze przed przybyciem papieża na spotkanie na lotnisku w Latacunga poszczególne grupy Indian prezentowały się – nie tyle przed papieżem, co przed Ekwadorem i światem. W spotkaniu tym pokładali oni wielkie nadzieje. W czterysta pięćdziesiątą rocznicę rozpoczęcia ewangelizacji Ameryki zwierzchnik Kościoła katolickiego stanął przed rdzenną ludnością tego kontynentu i mówił o poparciu dla ich kultury, sygnalizował dotyczące ich problemy, ale także podkreślił rolę duchownych katolickich w walce o prawa Indian w historii.

„Najbardziej świadomi z Was pragną, by była szanowana wasza kultura, wasze tradycje i zwyczaje, żeby była uwzględniana forma rządów w waszych wspólnotach. To uzasadnione aspiracje, wpisujące się w ramy różnorodności wyrażania ducha ludzkiego. Może to niemało ubogacić współżycie ludzkie w ogóle wymagań i równowagi społeczeństwa”.

Papież okazał szacunek dla indiańskiej kultury, pozwalając ubrać siebie w ponczo, charakterystyczny lokalny ubiór. Całe spotkanie miało jeszcze jeden element symboliczny. Na przyjęcie papieża zbudowana została chosa – typowy indiański dom, w tym przypadku półotwarty. Jego dach pokryto strzechą, a ściany zbudowano z suszonej cegły adobe. Chosa, a w Amazonii zbudowana z drewna maloca, to w kulturze ekwadorskich Indian nie tyle obiekt mieszkalny, co miejsce spotkania w gronie bliskich. I tak przyjęli świętego Jana Pawła II rdzenni mieszkańcy Ekwadoru.

Papież ubogich

Figura św. JPII w katedrze w Cuenca | Fot. P.M. Bobołowicz

Indianie są w Ekwadorze nadal jedną z najuboższych grup społecznych. Papież podczas swojej pielgrzymki w 1985 roku odwiedził też ubogą dzielnicę miasta Guayaquil. W stolicy, Quito, spotkał się z robotnikami. A podczas ostatniej mszy w Ekwadorze dokonał beatyfikacji Mercedes de Jesus Moliny. Siostra Mercedes żyła w XIX wieku. W wieku piętnastu lat straciła matkę, z którą mieszkała po śmierci ojca, i odziedziczyła cały majątek. Gdy ukończyła 21 lat, wszystkie swoje dobra przeznaczyła na pomoc biednym i poświęciła się pracy w sierocińcu. Poczuła wtedy też powołanie do życia konsekrowanego i odrzuciła propozycję małżeństwa, postanawiając poświęcić swoje życie Jezusowi. W 1870 roku wraz z jezuitą ojcem Domingo Garcíą udała się do Amazonii, by ewangelizować Indian Shuar. W 1873 roku, dziesięć lat przed śmiercią, doprowadziła do ufundowania zgromadzenia Sióstr Świętej Marii Anny od Jezusa z Paredes. Święta Maria Anna przez całe życie była inspiracją dla duchowej drogi i aktów miłosierdzia błogosławionej Mercedes.

Nuestra Señora de Czestochowa

Na północy miasta Guayaqil nad Pacyfikiem stoi nieduży kościół, otoczony wysokim płotem. Nie udało mi się do niego dostać – przybyłem tam nie w porę; tego dnia brama była zamknięta. Kościół ten od razu zwróci uwagę każdego Polaka swoim nietypowym jak na Amerykę Południową wezwaniem: Iglesia de Nuestra Señora de Czestochowa – Kościół pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Został on wzniesiony w 1981 roku jako wotum dziękczynne za ocalenie życia Jana Pawła II po zamachu na jego życie. Gdy ówczesny arcybiskup Guayaquil Bernardino Echeverría dowiedział się o wydarzeniach 13 maja na placu Świętego Piotra, zaczął modlić się do Matki Bożej Częstochowskiej, patronki Polski, kraju pochodzenia Karola Wojtyły, i obiecał wybudować kościół pod jej wezwaniem, jeśli papież przeżyje. W 1994 roku Echeverría został wyniesiony przez Jana Pawła II do godności kardynała. W 1985 roku papież Polak odwiedził kościół, gdzie modlił się przed kopią obrazu z Jasnej Góry. Dziś przed świątynią stoi pomnik świętego Jana Pawła II, a jego wizerunek jest także uwieczniony na płaskorzeźbie ołtarza.

Święty Jan Paweł II jest ciągle obecny w sercach i pamięci Ekwadorczyków. Znają go praktycznie wszyscy, a jego wizerunek pojawia się w różnych miejscach. Czasem się go można spodziewać – jak figury Jana Pawła II w katedrze w Cuenca, którą odwiedził podczas pielgrzymki. Czasem zaś można natknąć się na niego w niespodziewanych miejscach. „El papa viajero – papież podróżnik” – plakat opatrzony takim napisem znalazłem chociażby wiszący przy kasie jednej z restauracji. Mały element polskości w sercu odległego kraju – pozornie mały, a jednak w dużym stopniu kształtujący odbiór całego narodu przez drugi naród, kilkanaście tysięcy kilometrów od Wadowic.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” znajduje się na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „El papa viajero – Papież-podróżnik w Ekwadorze” na s. 12 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Krajski: Sytuacja Kościoła jest taka, jak za komunizmu. Postawa hierarchów ws. obostrzeń to wynik masońskich wpływów

Jeszcze długo po pandemii w kościołach będą pustki – przewiduje wydawca i publicysta, dr Stanisław Krajski.


Dr Stanisław Krajski mówi o liście do przełożonych żeńskich zgromadzeń zakonnych. Publikacja nie jest dostępna dla szerszej publiczności. W liście zachęcano do korzystania z dyspensy od udziału we Mszy świętej. W przypadku uczestnictwa w liturgii, usilnie zarekomendowano przyjmowanie Komunii świętej na rękę:

Zalecenia wymienione w liście nie są traktowane jako zachęta do refleksji. Raczej jako dogmat.

Zdaniem dr Krajskiego, list ten jest 'zastraszaniem i rozbijaniem wspólnot zakonnych”:

Dla sióstr, które zawsze przyjmowały Pana Jezusa na klęcząco i do ust, takie rekomendacje są łamaniem sumień.

Gość „Popołudnia WNET” mówi o swoich obserwacjach, z których wynika, że katolicy przyzwyczają się do pandemicznych sposobów wyznawania wiary, i niezbyt chętnie wracają na niedzielną Mszę świętą do kościoła. Zdaniem publicysty wyznawcy innych religii mają większą swobodę praktyk religijnych niż katolicy, niezależnie od pandemicznych obostrzeń.

W mojej sąsiedniej parafii członkowie kółka różańcowego niechętnie wracają do kościoła.  To niebezpieczne zerwanie dyscypliny. Nie bądźmy tchórzami.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej wzywa do postawy oblubienicy z biblijnej Pieśni nad pieśniami.

Jest pytanie, jak długo w kościołach będą pustki. Bo będą na pewno.

Opisana jest sytuacja w Europie Zachodniej i USA, gdzie w kościołach nie odbywają się publiczne Msze święte, i nic nie wskazuje, by ten stan rzeczy miał się szybko zmienić.

Dr Krajski wypowiada się na temat prac nad szczepionką na koronawirusa. Twierdzi, że jest ona testowana na ciałach dzieci nienarodzonych.

Zdaniem rozmówcy Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej, postawa Kościoła katolickiego wobec pandemii koronawirusa wynika z faktu, że jest on silnie zinfiltrowany przez masonerię. Dr Krajski wyraża opinię, że wprowadzanie obostrzeń odnośnie kultu katolickiego jest świadectwem traktowania jego członków jako ciemnotę. Jak podsumowuje dr Krajski:

Czas koronawirusa jest czasem ujawnienia prawdy o hierarchach kościelnych.

Zdaniem gościa „Popołudnia WNET” w polskim Episkopacie właściwe podejście do sytuacji epidemicznej pokazał metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga.

Dr Stanisław Krajski komentuje również rozwiązanie łowickiej pielgrzymki na Jasną Górę. Jak relacjonuje gość „Popołudnia WNET”, w Kościerzynie doszło do sytuacji, w której z kolei kapłani odmówili wiernym poprowadzenia pielgrzymki do Wejherowa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jaroński: Notuje się regularny wzrost liczby rodzin pszczelich. Nawet, gdyby 80% pszczół padło, to mogłyby się odrodzić

Jakub Jaroński o pszczołach, ich powiązaniu z człowiekiem, tym, czy przetrwałyby bez niego oraz chronionych gatunkach w Polsce i miodach, jakie poleca.

Jakub Jaroński odnosi się do twierdzenia, że pszczoły są jednymi z najbardziej istotnych istot żywych. Stwierdza, że być może jest tak dla człowieka, ale jest ono absurdalne z punktu widzenia natury. Potwierdza, że od 10 lat obserwujemy przyrost liczby pszczół miodnych.

Notuje się powolny, ale jednak systematyczny wzrost liczby rodzin pszczelich pasieki. A jest to i tak statystyka nieoszacowane na niekorzyść pszczoły dlatego, że wielu pszczelarzy nie ma zgłoszonych Pasieki a poza tym jest mnópadłostwo różnych również dziko stojących pszczół miodnych.

[related id=113476 side=left]Członek Stowarzyszenia Wolne pszczoły zauważa, że z 450 gatunków pszczoły w Polsce tylko jeden produkuje miód. Stwierdza, że większość pszczół nie jest hodowanych, tylko dokarmianych. Odnosi się do twierdzień Marcina Bąka dotyczących przetrwania pszczół bez człowieka stwierdzając, że, nawet gdyby w wyniku zagłady ludzkości wymarło 80% pszczół to te, które by zostały mogłyby odbudować populację przystosowując się do bardziej dzikiego środowiska.

Jaroński informuje, że jest 33 gatunków pszczół w Polsce objętych ochroną. Stwierdza, że

Pszczelarz dba o to, żeby na wiosnę rodzina była w dużej sile i mogła pracować dla dobra pszczelarzy.

Martwe pszczoły miodne martwią producentów miodu, gdyż odbija się to na tej branży gospodarczej. Jest to, jak mówi, słuszne.

Rozmówca Adriana Kowarzyka opowiada o tym, jakie możemy kupić miody na rynku. Zdradza, że bardzo lubi ostre smaki w miodach, takie, jakie mają gryczany, nawłociowy czy spadziowy.

A.P.