Upamiętnienie Obławy Augustowskiej – największej sowieckiej zbrodni w Polsce po kapitulacji III Rzeszy

Rodziny ofiar Obławy Augustowskiej dotychczas nawet nie wiedzą, gdzie zapalić świeczkę swoim bliskim. Ani Moskwa nie otwiera archiwów, ani Mińsk nie wpuszcza do swojego pasa granicznego…

Leonardas Vilkas

Celem Obławy Augustowskiej była pacyfikacja ruchu oporu. Innym powodem mógł być planowany przejazd Stalina przez Polskę w lipcu 1945 r. specjalnym pociągiem na konferencję poczdamską. Regularne oddziały armii sowieckiej, wspomagane przez NKWD, Smiersz, UB i „ludowe wojsko polskie” przeczesywały lasy, otaczały okoliczne miejscowości. Aresztowano ponad 7 tys. osób, które trzymano w prowizorycznie urządzonych punktach filtracyjnych. Później, po brutalnych przesłuchaniach, część wypuszczono, natomiast wszelki ślad po co najmniej ponad 600 osobach (a według niektórych przesłanek – po ok. 2 tys.) zaginął. Wiadomo tylko, że wywieziono ich ciężarówkami…

O tej zbrodni, podobnie jak o zbrodni katyńskiej, w latach komunistycznego reżimu mówić nie było wolno. Nie wolno było także upominać się o zaginionych bliskich. Niektórzy bali się o tym mówić nawet po tzw. transformacji ustrojowej („A co będzie, kiedy władza znowu się zmieni?”).

Zresztą Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej dopiero w 2015 roku. W odróżnieniu jednak do Katynia, aż do dziś nie wiadomo, gdzie leżą szczątki ofiar Obławy Augustowskiej. A zarówno dzisiejsza sowiecka Rosja, jak i dzisiejsza sowiecka Białoruś (nie, to nie pomyłka: zarówno putinowska Rosja, jak i łukaszenkowska Białoruś pozostały sowieckie, i to w 100 procentach) odmawiają wszelkiej pomocy prawnej w tej kwestii.

Nadleśniczy Piotr Nalewajek opowiada podczas postoju uczestnikom rajdu o Obławie Augustowskiej. Tędy biegła ostatnia droga polskich więźniów | Fot. L. Vilkas

Nie wszystko jednak można ukryć. Widziano w lesie ślady opon ciężarówek, a do pobliskich miejscowości dochodziły odgłosy strzałów. Według relacji świadków, ciężarówki załadowane aresztowanymi jechały w kierunku pobliskiej nowo wytyczonej granicy z sowiecką Białorusią…

W Gibach na wschodniej Suwalszczyźnie rocznice Obławy obchodzi się od lat. Tu na wzgórzu, jeszcze na początku lat 90. stanął pomnik autorstwa zmarłego w tym roku prof. Andrzeja Strumiłły, symbolizujący wciąż nieodkryte miejsce pochówku ofiar. W 2018 r., w ramach współpracy białostockiego oddziału IPN i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, otwarto ścieżkę edukacyjną „Śladami ofiar Obławy Augustowskiej”. Prowadzi od Gibiańskiej Golgoty, czyli wspomnianego już pomnika, przez Puszczę Augustowską do granicy z Białorusią, tuż za którą, na białoruskim pasie granicznym, nad przecinającym granicę jeziorem Szlamy, w pobliżu miejscowości Kalety, według wszelkiego prawdopodobieństwa mogą znajdować się doły śmierci. I już trzeci rok z rzędu w lipcu odbywa się rajd rowerowy przebiegający częścią tej ścieżki. (…)

W tym roku w przededniu rajdu, 10 lipca, w Urzędzie Gminy w Gibach odbyła się projekcja nowego filmu dokumentalnego To był lipiec 1945, w którym malownicze krajobrazy Suwalszczyzny przeplatają się ze wstrząsającymi relacjami świadków Obławy. Po projekcji nastąpiło spotkanie z reżyserem filmu Waldemarem Czechowskim. Następnego dnia, 11 lipca, z miejsca zbiórki przy szkole podstawowej w Gibach, której w czerwcu tego roku uchwałą rady gminy nadano imię Ofiar Obławy Augustowskiej, kilkadziesiąt osób ruszyło na rowerach ku Gibiańskiej Golgocie, skąd po modlitwie skierowały się w stronę leśnego gościńca prowadzącego do miejscowości Rygol, którym wywożono zatrzymanych z punktu filtracyjnego w Gibach, by już nigdy nie powrócili.

Podczas postojów uczestniczący w rajdzie nadleśniczy nadleśnictwa Pomorze, miłośnik historii Piotr Nalewajek opowiadał o tym, co wiadomo o ostatniej drodze ofiar oraz ich poszukiwaniach, a także przedstawiał walory Puszczy Augustowskiej. Metę wyznaczono w szkółce nadleśnictwa, gdzie na uczestników czekały dyplomy i poczęstunek.

Nazajutrz zebrano się przy Gibiańskiej Golgocie na modlitwę i zapalenie zniczy. Modlitwę prowadził ks. Prałat Stanisław Wysocki, Prezes Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej, który w Obławie stracił ojca i dwie siostry.

18 lipca w tymże miejscu odbyła się promocja najnowszej książki dr Teresy Kaczorowskiej Było ich 27, poświęconej kobietom z podziemia niepodległościowego, które zginęły w Obławie, oraz koncert-wieczornica w hołdzie ofiarom Obławy. Wykonawcą koncertu był poeta i bard Grzegorz Kucharzewski, którego twórczość jest organicznie związana z tragiczną historią tej ziemi. Jego ciocię Zytę – siostrę ojca, która w 1945 r. miała 20 lat i była łączniczką AK, podczas obławy zabrali z domu sowieccy wojskowi…

Cały artykuł Leonardasa Vilkasa pt. „Kolejna zbrodnia sowiecka – Obława Augustowska” znajduje się na s. 20 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Leonardasa Vilkasa pt. „Kolejna zbrodnia sowiecka – Obława Augustowska” na s. 20 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak w praktyce pogodzić dwie słuszne opcje: prywatyzacyjną i repolonizacyjną, skoro Polacy nie mają kapitału?

Jedna myśl spina wszystkie moje publikacje od lat – tak – czterdziestu! Otóż chodzi mi tylko o to, żeby Polska była ludna i dostatnia bez względu na programy i nazwy partii w danym dniu rządzących.

Andrzej Jarczewski

Z komunizmu wychodziliśmy dość dziwnie pod względem kapitałowym. Przyzwyczailiśmy się do biadolenia, że byliśmy biedni i że cała ta socjalistyczna gospodarka była funta kłaków warta. A to jest grube uproszczenie i nieprawda, co warto uprzytomnić młodym miłośnikom kapitalizmu, którzy przyjmują często błędne założenia do swoich poprawnych rozumowań. Tymczasem z błędnych przesłanek, prawidłowo rozumując, można otrzymać wynik dowolny: mądry lub głupi. To drugie – gdy nakłada się na historyczną dogmatykę ekonomiczną – obserwuję częściej.

W szczególności – szkodliwe jest rozpatrywanie zagadnień gospodarczych w kategoriach przeciwstawnych: „kapitalizm/socjalizm”, gdy jedno jest negacją drugiego. Ginie nam wtedy z oczu tzw. okres przejściowy, od rozegrania którego zależy, czy gospodarka w końcu będzie nadawała się do rozpatrywania starymi teoriami, czy trzeba będzie tworzyć nowe. Inny wszak jest kapitalizm w kraju (gospodarczo) suwerennym, inny w skolonializowanym, inny w bogatym, inny w biednym. (…)

Władza komunistów w PRL była oczywiście głupia i zbrodnicza. Nie zmienia to faktu, że Polskę zamieszkiwali ludzie różni, w tym mądrzy i pracowici, którzy naprawdę starali się budować normalny kraj i osiągali niemałe sukcesy.

Dotyczy to nawet licznych działaczy PZPR, którzy – np. znani mi naukowcy, inżynierowie i lekarze – doskonale zdawali sobie sprawę, że nic nie osiągną w swoim zawodzie, jeżeli nie zapiszą się do partii.

Pomijam tu zwykłe, ludzkie pragnienie lepszego życia, jeżeli sytuacja na to pozwala. Nie pochwalam tych postaw ani ich teraz nie potępiam. Odnotowuję tylko fakt, że różne bywały motywacje, a cel zwykle podobny: albo dobro Polski, albo dobro własne, a najlepiej – połączenie jednego z drugim, co akurat w PRL było najtrudniejsze. Łatwa była tylko negacja komuny. Poszedłem tą łatwą drogą wraz z innymi. Ale zapłaciliśmy za to cenę: nasze życie okazało się nieistotne, nieważne dla kraju.

Oceniając to jednostronnie, z punktu widzenia tylko merytorycznych dokonań, niczego – na miarę naszych możliwości – nie osiągnęliśmy. Wielokrotnie wyrzucani z pracy, więzieni i szykanowani na różne sposoby, nie zdołaliśmy zrobić tego, na co było nas stać. Rzecz jasna nie żałuję tego wyboru, bo jest on uzasadniony z innej perspektywy.

Jeśli jednak ktoś wybrał PZPR, a nie popełnił żadnego świństwa, nie usłyszy ode mnie słowa potępienia. Zwłaszcza jeżeli dokonał czegoś pożytecznego. (…)

Jak wiemy, problem inflacji narastał aż do początku lat dziewięćdziesiątych. Różni Balcerowicze postępowali wówczas odwrotnie niż pisałem. Dla rzeki prywatnych pieniędzy znaleziono ujście w postaci masowego importu byle czego, więc bezrobocie przyszło samo. Nie wykorzystano prywatnych zasobów na rzecz wzmocnienia gospodarki. Przeciwnie. Doprowadzono do upadku całych branż, a poszczególne zakłady prywatyzowano, co – wobec braku możliwości łączenia kapitału krajowego – oznaczało podarowanie ogromnego majątku, w tym nieruchomości w centrach miast (cenniejszych od samych fabryk) kapitałowi niepolskiemu, co po latach często znaczy: antypolskiemu. (…)

Ludzie robią to, co mogą, i to, co im się opłaca, a tego, czego nie mogą – na ogół nie robią.

Brzmi to dość banalnie, ale ideologia PRL zakładała, że ludzie będą robić to, co im się nie opłaca. Z kolei różni Balcerowicze, Bieleccy i Lewandowscy sprawili, że ludzie najbardziej szkodliwe dla siebie działania podejmowali masowo, bo uwierzyli, że to im się opłaca.

I prawie wcale nie protestowali przeciwko rozdawnictwu polskich rodowych sreber przemysłowych niepolskim spekulantom.

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Kapitały Polaków” znajduje się na s. 16 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Kapitały Polaków” na s. 16 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nowa Zelandia. Kara bezwzględnego dożywocia zabójcy 51 muzułmanów

Autor zamachu na meczety w Christchurch, Brenton Tarrant został skazany na najwyższy możliwy w Nowej Zelandii wymiar kary- dożywocie bez możliwości ubiegania się o zwolnienie.

[related id=71642 side=right] 15 marca 2019 r. 29-letni Australijczyk Brenton Tarrant dokonał zamachu na meczety Masdżid Al-Nur i Masdżid Linwood  w Christchurch w Nowej Zelandii. Swoją zbrodnię w której zamordował 51 osób, transmitował na żywo w mediach społecznościowych: na Facebooku i na Twitterze, dzięki kamerze przyczepionej do swego hełmu. Zbrodni dokonał w piątek, w czasie, gdy w meczetach zgromadzili się wierni na modlitwę. Tarrant został skazany za 51 zabójstw, 40 usiłowań zabójstwa i dopuszczenie się aktu terroru. Sędzia Cameron Mander, cytowany przez „Rzeczpospolitą”, stwierdził ogłaszając wyrok:

Twoje zbrodnie są tak nikczemne, że nawet jeśli spędzisz resztę życia w więzieniu to i tak nie będzie odpowiednią karą.

[related id=72669 side=left] Jest to pierwszy przypadek skazania kogoś w Nowej Zelandii na karę bezwzględnego dożywocia, a tym samym najwyższa zasądzona kara w tym kraju od czasu zniesienia w nim kary śmierci. Prokurator przekonywał, że Tarrant celowo przeprowadził atak w ten sposób, by zabić jak najwięcej „najeźdzców”, czyli muzułmanów. Skazany nie skorzystał z możliwości wygłoszenia końcowego oświadczenia. Za to wcześniej opublikował w sieci swój manifest w którym tłumaczył swoją ideologię. Wskazywał on w nim na „Wielką Wymianę” rdzennej, białej ludności Europy na imigrantów innej rasy i kultury, podnosząc przy tym problem niskiej dzietności wśród tych pierwszych i wysokiej u ostatnich. W rezultacie, jak twierdzi, trwa ludobójstwo białych.

[related id=82647 side=right] [related id=87263 side=left] Zbrodnia Australijczyka stała się inspiracją dla innych zamachów. W Oslo 21- letni Philip Manshaus był sprawcą strzelaniny w tamtejszym meczecie. Norweg pisał wcześniej w mediach społecznościowych, że nadszedł teraz jego czas i został on wybrany przez „św. Tarranta”.

Nie na meczet, lecz na synagogę zamach przeprowadził Stephan Balliet. W święto Jom Kippur w Halle dwie osoby zostały zabite i dwie kolejne postrzelone w ataku, który wzorem tego z Christchurch był transmitowany na żywo. Zamachowiec opublikował także manifest, w którym stwierdzał, że jego celem jest „zabić jak najwięcej antybiałych, najlepiej Żydów”. Komentując zamach w Saksonii Jan Bogatko stwierdził, iż „pokazuje to, że nazizm jest w Niemczech wciąż żywy”.

Komentując wyrok premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern powiedziała, jak informuje „Rzeczpospolita” że poczuła ulgę, że Brenton Tarrant nie wyjdzie z więzienia.

A.P.

„Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste, jest rozumne”. 250 lat temu urodził się Georg W. F. Hegel

Niemiecki idealista, fenomenolog, historiozof i dialektyk przyszedł na świat 27 sierpnia 1770 r. w Stuttgarcie. Jego idee nie przestają inspirować filozofów.

Urodzony w religijnej luterańskiej rodzinie Georg Wilhelm Friedrich Hegel przygotowywany był przez rodziców do roli duchownego przez studia teologiczne w Tybindze. Tam jego współlokatorami byli poeta i filozof Friedrich Hölderlin i inny przedstawiciel klasycznego niemieckiego idealizmu, Friedrich Wilhelm Joseph von Schelling, z którymi prowadził długie rozmowa na tematy filozoficzne. Emocje tybindzkich studentów poza filozofią Kanta wzbudzały idee oświecenia i próba ich realizacji w rewolucji francuskiej. Choć Hegla zniechęcał jakobiński terror, to nie porzucił swoich sympatii dla żyrondystów. W wydanych w na przełomie 1820 i 1821 r. Elementach filozofii prawa pisał, że

Esencją nowoczesnego państwa jest unia tego, co uniwersalne z pełną wolnością partykularnego i dobrobytem jednostek.

Po studiach Wirtemberczyk nie został duchownym, za to napisał pracę „Życie Jezusa”, której  ukazany jest jako racjonalistyczny filozof  odrzucający przesądy i „pozytywną religię faryzeuszy” . Religia pozytywna to taka, która ma określonego historycznego założyciela. Temat ten filozof rozwinął w pracy „Pozytywność religii chrześcijańskiej” . Uważał, jak wyjaśnia portal DW.com, że Bóg nie był zawsze taki, jaki jest obecnie, lecz z czasem stał duchem świata (Weltgeist) zawierającym i jednoczącym w sobie przeszłe epoki. Nie przestał się przy tym identyfikować jako luteranin uważając, że jego poglądy filozoficzne są spójne z chrześcijaństwem.

Autor “Wykładów z filozofii dziejów” rozwijał własne koncepcję historiozoficzne. Był autorem koncepcji „ducha czasu” (Zeitgeist), według którego każda z kolejno następujących epok cechuje się własnym dominującym duchem. Następstwo kolejnych epok nie było przypadkowe, lecz wpisywało się w proces, w którym przeciwieństwo i negacja napędzają rozwój ludzkości. Heglowi przypisuje się ujęcie procesu dialektycznego w triadę teza-antyteza-synteza, jednak w ten sposób wyraził to faktycznie Johann Gottlieb Fichte.

Absolutyzm oświecony miał być ukoronowaniem procesu rozwoju ludzkości, zaś państwo pruskie oferować największą możliwą wolność. Część uczniów Hegla, nazywana przez swych oponentów „Prawymi Heglistami” opowiedziała się za protestancką ortodoksją w teologii i konserwatyzmem w polityce. Lewi Hegliści, znani także jako Młodzi Hegliści reinterpretowali Hegla w duchu rewolucyjnym i ateistycznym. Pod wpływem tych ostatnich tworzyli Karol Marks i Fryderyk Engels.

Georg W. F. Hegel zmarł 14 listopada 1831 w Berlinie w czasie epidemii cholery, jaka wybuchła w niemieckiej stolicy.

A.P.

Głos w dyskusji o antropogenicznych przyczynach globalnego ocieplenia. Czy winne są drogi, dachy i rolnictwo?

W XX w. zaobserwowano średni wzrost temperatury przyziemnej warstwy troposfery o nieco ponad 0,5°C. Od 40 lat ścierają się ze sobą zwolennicy hipotezy antropogenicznej i naturalnej tego zjawiska.

Jacek Musiał, Karol Musiał

We wcześniejszych artykułach w „Kurierze WNET” wykazaliśmy, o ile bardziej prawdopodobny jest wzrost globalnej temperatury pochodzący od spalania węglowodorów, w szczególności gazu ziemnego i ropy naftowej, aniżeli węgla jako paliwa stałego. Kolejną z wielu jest zaprezentowana poniżej hipoteza antropogenicznej zmiany powierzchni Ziemi w sposób powodujący większą absorpcję energii cieplnej. (…)

Kiedy na początku ubiegłego wieku naukowcy próbowali oszacować bilans energetyczny Ziemi, potrzebna im była znajomość współczynników, z jakimi Ziemia odbija promieniowanie słoneczne. Każda planeta to promieniowanie odbija w małym lub dużym stopniu.

Zdolność odbijania promieniowania elektromagnetycznego w zakresie widzialnym przekłada się na obserwowaną jasność planety. Ten właśnie współczynnik otrzymał nazwę albedo. Generalnie przez pojęcie ‘albedo’ rozumie się „białość” powierzchni – jej zdolność do odbijania padającego nań promieniowania elektromagnetycznego.

Albedo wyraża się jako stosunek mocy odbitego we wszystkich kierunkach promieniowania elektromagnetycznego do mocy promieniowania padającego na daną powierzchnię. Wyrażane może być w procentach. Im większa zdolność do odbijania, tym większą wartość ma albedo. W astronomii zwykle rozważa się albedo całego ciała niebieskiego. Rozróżnia się albedo geometryczne i albedo Bonda; ich wartości liczbowe się nie pokrywają. Przykładowe wartości albedo Bonda (w zakresie widzialnym) wynoszą: dla Ziemi – 37%, Marsa – 16%, Wenus – 60%, Księżyca – 7%.

Drogi

(…) Przyjmując średnią szerokość drogi z poboczem na poziomie 8 m, okaże się, że powierzchnia całkowita dróg na świecie jest rzędu 0,8 mln km2. Nie wiemy, czy autor uwzględnił powierzchnie lotnisk, parkingów i innych utwardzonych powierzchni.

Wolfram Alpha Computational Intelligence – jedno ze źródeł, które biorą pod uwagę tylko drogi utwardzone – ocenia ich długość na 33 mln km. Lecz należałoby pewnie przyjąć większą średnią szerokość takich dróg. Jest prawdopodobne, że stanowią one faktycznie tylko 1/3 wszystkich dróg na świecie. Przy powierzchni lądów 150 mln km2, wszystkie drogi zajmują 0,5% powierzchni lądów.

Zdecydowana większość dróg utwardzonych na świecie ma nawierzchnię bitumiczną (Garbacz M., Projektowanie dróg. Drogi betonowe czy asfaltowe, 2020). Drugim rodzajem nawierzchni jest beton (ciemne odmiany lub z pigmentami). Kolejne, dominujące w przeszłości, to drogi brukowane z bazaltu i innych skał magmowych. Drogi pierwotnie jasne stają się wkrótce ciemniejsze z uwagi na przechodzenie do nich drobin czarnego kauczuku z sadzą z opon samochodowych albo po prostu z powodu zwykłego brudu. Z kolei najczarniejsze drogi asfaltowe, o początkowym albedo niezwykle niskim – 4% – stają się jaśniejsze, by po latach eksploatacji dojść nawet do 12%. Jeśli przyjmiemy, że infrastruktura drogowa zmieniła pierwotne albedo tylko o połowę, to by znaczyło, że drogi zmieniły albedo lądów o 0,25%.

Dachy

(…) Drogi w obszarach zurbanizowanych zwykle już są wliczane w powierzchnię terenu zurbanizowanego. Dane dotyczące terenów zurbanizowanych określają ich powierzchnię liczbami oscylującymi od 0,38% do 3% powierzchni lądów. (…) Przyjmiemy ostrożnie powierzchnię dachów jako 0,7% powierzchni lądów.

Większość budynków ma ciemne pokrycie, głównie ciemne bitumiczne, w postaci papy lub płyt. Zmienia ono albedo powierzchni o połowę wobec pierwotnego, czyli w skali powierzchni wszystkich lądów o około 0,35% wobec powierzchni pierwotnej przed ingerencją ludzką.

Razem ze zmianą albedo wynikającą z dróg, będzie to już 0,6%. Niepewność tych szacunków jest duża; jeśli sięga 50%, to zmiana albedo spowodowana zbudowaniem dróg i pokryciem dachów mieściłaby się w przedziale 0,3 do 1,2%.

Uprawa roli

Grunty orne zajmują 11% powierzchni lądów (…). Ta gałąź rolnictwa, która obejmuje uprawy typu orka, gryzowanie, kultywowanie, bronowanie itp., zajęła gleby wcześniej porośnięte lasami, preriami, sawanną, nawet tereny pustynne po ich nawodnieniu. Sezon wegetacyjny trwa różnie długo; przez resztę roku gleba pozostaje bez ochronnej warstwy roślinnej i bez warstwy wiążącej węgiel z atmosfery. W strefach chłodniejszych okres wegetacji zajmuje jeden sezon rocznie, w cieplejszych strefach – dwa. W międzyczasie glebę poddaje się kilku obróbkom mechanicznym, które utrzymują ją w stanie powierzchni rozwiniętej do wielokrotności rozwinięcia pierwotnej gleby na tym terenie. ‘Rozwinięcie powierzchni’ (…) obejmuje pojęcia ‘struktury gleby’, ‘pulchności’, ‘porowatości’, ‘stopnia pokruszenia’, ‘gruzełkowatości gleby’, ‘gęstości objętościowej’, ‘powierzchni właściwej’, ‘napowietrzenia’. Takie zwiększenie powierzchni powoduje, że gleba absorbuje promieniowanie słoneczne w sposób zbliżony do ciała doskonale czarnego; nawet jeśli byłaby wizualnie biała na powierzchni – część światła grzęźnie w szczelinach rozwiniętej gleby.

Ekspansja rolnictwa spowodowała konieczność nawadniania pozyskiwanych ziem. Wykorzystywane do tego celu rzeki potrafią całe znikać, zanikają jeziora w Afryce i w Azji. (…)

Nawadnianie, rozwinięcie powierzchni, odsłonięcie gleb poza okresami wegetacji są wystarczającymi czynnikami, które mogły zmienić albedo 11% powierzchni lądów, czyli 16,5 mln km2, przynajmniej o 1/4.

Suma antropogenicznej zmiany albedo

Albedo powierzchni Ziemi odpowiada tylko za część energii odbitej przez całą planetę. Największy udział w zmianie albedo powierzchniowego Ziemi ma rolnictwo. Suma antropogenicznej zmiany albedo powierzchniowego, spowodowanej przez budowę dróg, urbanizację i rolnictwo, jest zbliżona do wartości 3%. (…) Ostrożnie przez nas szacowana antropogeniczna zmiana albedo Ziemi tylko na poziomie 3% spowoduje zmianę w bilansie energetycznym lądów nie mniej niż 0,2%.

Cały artykuł Jacka i Karola Musiałów pt. „Hipoteza Poznań. Drogi, dachy i rolnictwo przyczyną globalnego ocieplenia?” znajduje się na s. 3 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jacka i Karola Musiałów pt. „Hipoteza Poznań. Drogi, dachy i rolnictwo przyczyną globalnego ocieplenia?” na s. 3 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przynależność do Antify to wyznawanie brutalnej ideologii, gotowość do walki o nią i wprowadzanie tego w czyn

Ludzie muszą zrozumieć, że w Stanach Zjednoczonych działają setki osób przeszkolonych przez zagranicznych agitatorów i organizatorów oraz dziesiątki tysięcy bardziej zdyscyplinowanych komunistów.

Bowen Xiao

Z wypowiedzi urzędników państwowych i ekspertów, z nagrań wideo oraz własnych słów anarchistów wynika, że grupy komunistyczne – w tym ekstremistyczna organizacja Antifa – wykorzystują wydarzenia, które zaczęły się od pokojowych protestów po śmierci nieuzbrojonego czarnoskórego mężczyzny, do wywołania rewolucji. (…)

Urzędnicy z obydwu obozów partyjnych twierdzą, że pewne grupy zewnętrzne wykorzystały bieg wydarzeń do realizowania własnych celów. Gubernator stanu Minnesota Tim Walz, demokrata, zauważył, że „prowokatorzy nadal infiltrują słuszne protesty” i że 80 proc. uczestników zamieszek pochodzi spoza stanu. Urzędnicy federalni, w tym prezydent Donald Trump, wskazali na Antifę. (…)

Zdjęcia, które pojawiły się w internecie, a później zostały z niego usunięte, przedstawiały protestujących z wojskowymi radiotelefonami i słuchawkami. „Muszą rozmawiać z kimś w centrum dowodzenia, z informatorem. Z kim te urządzenia radiowe się łączą?”.

Andy Ngô, dziennikarz, który szeroko opisywał Antifę, powiedział, że ta grupa jest zorganizowana w wiele jednostek i że ma zwiadowców, którzy monitorują obrzeża danego obszaru, zapewniając aktualizacje audio lub tekstowe na żywo. Inni przeprowadzają brutalne misje z użyciem broni i bomb zapalających. Zdaniem Ngô ta grupa ekstremistyczna ma poziomą strukturę organizacyjną; nie ma jawnego lidera, ponieważ częścią jej ideologii jest brak autorytetu.

Według Johna Millera, zastępcy komisarza ds. wywiadu i przeciwdziałania terroryzmowi w nowojorskiej policji, te radykalne grupy zewnętrzne organizowały zwiadowców, lekarzy, a nawet drogi dostawy kamieni, butelek i środków łatwopalnych „dla grup buntowników, aby dokonywali aktów przemocy i wandalizmu”. Dodał, że grupy te z wyprzedzeniem planowały użycie przemocy, wykorzystując do tego komunikację szyfrowaną. (…)

Ekspert ds. komunizmu, Trevor Loudon, powiedział „The Epoch Times”, że Antifa jest tylko jedną częścią tego obrazu i zaznaczył, że „każda znacząca partia komunistyczna lub socjalistyczna w Stanach Zjednoczonych jest od samego początku zaangażowana w te protesty i zamieszki”.

(…) Powiedział, że cegły i inne rzeczy były częścią „terrorystycznej operacji wojskowej” i że cała ta sprawa została „w pełni zorganizowana i dużo wcześniej zaplanowana”.

„Gdyby śmierć George’a Floyda w Minneapolis nie wywołała tych zamieszek, to zrobiłaby to następna” – stwierdził. „Ludzie muszą zrozumieć, że w tym kraju działają setki osób przeszkolonych przez zagranicznych agitatorów i organizatorów oraz dziesiątki tysięcy bardziej zdyscyplinowanych komunistów”.

Według Loudona były w to zaangażowane m.in. „Komunistyczna Partia USA (Communist Party USA), Droga Wyzwolenia (Liberation Road), Organizacja Socjalistyczna Droga Wolności (Freedom Road Socialist Organization), Demokratyczni Socjaliści Ameryki (Democratic Socialists of America), Rewolucyjna Partia Komunistyczna (Revolutionary Communist Party), Światowa Partia Robotnicza (Workers World Party) oraz Partia Socjalizmu i Wyzwolenia (Party for Socialism and Liberation).

Cały artykuł Bowena Xiao pt. „Antifa i inni” znajduje się na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Bowena Xiao pt. „Antifa i inni” na s. 9 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Przygoda reżysera w stanie wojennym, ze Służbą Bezpieczeństwa w tle. Pamięci Andrzeja Strzeleckiego, zmarłego 17.07. br.

SB postanowiła namierzyć antysocjalistę zrywającego propagandowe plakaty. Teatr został otoczony przez funkcjonariuszy SB, a przy wyjściu wszystkim kontrolowano ręce przy pomocy lampy fluorescencyjnej.

Jan Martini

17 lipca br. media podały smutną wiadomość o śmierci Andrzeja Strzeleckiego – reżysera, aktora, i człowieka… „implementującego” w Polsce grę w golfa. Strzelecki stał się centralną postacią pewnego wydarzenia w ponurym, schyłkowym okresie PRL-u. Rzecz miała miejsce w Koszalinie podczas stanu wojennego. (…)

Pracowałem wówczas jako kierownik muzyczny w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym. (…) Zamiast biuletynów „Solidarności” na zapleczu – propagandowe plakaty zohydzające związek. Ktoś (antysocjalista?) systematycznie zrywał te plakaty.

W tych okolicznościach zjawił się w teatrze Andrzej Strzelecki, by reżyserować własną sztukę pt. Clowni. Było to przedstawienie bardzo nietypowe – z małą obsadą, w konwencji ni to kabaretu, ni to wygłupów cyrkowych, lecz pełne aluzji i podtekstów politycznych. Pamiętam reżysera Strzeleckiego jako błyskotliwego i bardzo dowcipnego człowieka, który potrafił wzbudzić wielki entuzjazm do pracy w całym zespole. Aktorzy spotykali się na nocne próby po wieczornym przedstawieniu i nikt nie pytał o nadgodziny. Spektakl odniósł sukces i był później nagradzany na rozmaitych festiwalach. Aktorzy bawili się znakomicie i tak też reagowała widownia.

Jednym z najprzyjemniejszych wydarzeń dla ludzi teatru są bankiety po udanej premierze. Niestety w bankiecie po premierze Clownów nie uczestniczyłem, gdyż jako szczęśliwy posiadacz pojazdu samochodowego marki Syrena właśnie naprawiałem ów pojazd gdzieś na poboczu drogi. (…) Gdy w końcu udało mi się uruchomić samochód, było już zbyt późno, by wracać do teatru na bankiet. Następnego dnia dowiedziałem się, jak wyglądało zakończenie wieczoru. Okazało się, że z braku ważniejszych zadań w Koszalinie, SB postanowiła namierzyć antysocjalistę zrywającego propagandowe plakaty. Teatr został otoczony przez funkcjonariuszy SB, a przy wyjściu wszystkim kontrolowano ręce przy pomocy lampy fluorescencyjnej. Afisze były nasączone jakąś substancją i ich dotknięcie zostawiało ślad widoczny w promieniach ultrafioletowych.

Esbekom udało się złapać tylko jedną osobę, a była to… żona reżysera Strzeleckiego, która na premierę przyjechała z Warszawy, nie mogła więc wcześniej zrywać plakatów. Pani Strzelecka tłumaczyła się, że podniosła zerwany afisz z podłogi i wrzuciła do kosza.

Niefortunna akcja SB wywołała ogromne oburzenie całego zespołu teatru. Domagano się natychmiastowego spotkania z autorami prowokacji. Ja zaś znałem nazwisko funkcjonariusza, który „ochraniał” teatr, bo miałem wątpliwą przyjemność poznać go już na początku stanu wojennego, gdy przeprowadzał ze mną tzw. rozmowę profilaktyczną. Z kolei o jego nazwisku poinformował mnie tajny współpracownik SB zatrudniony w teatrze na etacie inspicjenta, mówiąc, że placówki kultury w mieście nadzoruje „major Izydor Jakubowski”. Taką też wiadomość „puściłem” do naszej podziemnej „Gazety Wojennej Grudzień 81”. Dziś już wiem, że w ten sposób, zmieniając jeden szczegół (nie kapitan, lecz major) SB śledziła źródła i trasy przesyłu wiadomości. Dzięki temu uzyskano dowód na moje powiązania z podziemną prasą Solidarności.

Kapitan Jakubowski przyszedł do teatru na spotkanie, podczas którego reżyser Strzelecki, nie kryjąc wzburzenia, mówił, że przyjechał tu działać na niwie artystycznej, a został wplątany w jakąś kryminalną awanturę. Miał pretensje do dyrekcji, która wiedząc, że w teatrze jest „kocioł”, nie ostrzegła w jakiś sposób załogi. „Dyrektor mógł choćby umieścić wazon w oknie” – stwierdził znany z poczucia humoru Strzelecki…

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Przygoda reżysera ze służbą bezpieczeństwa w tle” znajduje się na s. 8 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Przygoda reżysera ze służbą bezpieczeństwa w tle” na s. 8 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Józef Białek: Korzeni LGBT należy szukać w programie ideowym Iluminatów. Idziemy do końca cywilizacji białej rasy

Józef Białek o celach ruchu LGBT, podążaniu śladem pieniędzy, George’u Sorosie, imigrantach i wzroście liczby homoseksualistów.


Józef Białek odpowiada na pytanie o cele ruchu LGBT, które opisał w swojej książce „Czas Sodomy”. Stwierdza, że korzeni tego ruchu

Należy szukać w programie ideowym Iluminatów, którzy stworzyli program walki z Kościołem i Tronem.

Reprezentowali go tacy ludzie jak markiz de Sade, Zygmunt Freud, czy Aleksandra Kołłątaj. Bolszewicką rewolucję seksualną przerwał, jak mówi nasz gość, Józef Stalin.

Józef Białek wskazuje, że w czasach PRL homoseksualiści byli także wysoko postawieni ludzie i nikt ich z tego powodu nie ruszał. Zauważa, że w skutek działań ruchu LGBT odsetek ludzi deklarujących się jako homoseksualiści wzrósł z jednego do trzech procent.

Staje się modne to. […] Dzisiaj wzrasta nam liczba lesbijek, homoseksualistów, jakichś innych zboczeń.

Autor książek zauważa, że ktoś lobby LGBT musi finansować. Zwraca uwagę na Fundusze Norweskiej, których rozprowadzaniem zajmuje się Fundacja Batorego. Budżet tej ostatniej wynosi 200 mln zł, z czego 37 mln pochodzi z Funduszy Norweskich.

To jest cel walki z chrześcijaństwem, to jest cel końca naszej cywilizacji. […] Idziemy do końca cywilizacji białej rasy.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego zwraca uwagę na imigrację do Europy w wyniku której przybysze z Południa zastępują rdzenną ludność. Dodaje, że pieniądze na fundacje takie, Fundacja Batorego idą z Nowego Jorku i z Europy „od ludzi tej samej grupy etnicznej”, do których zalicza się George Soros.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Sowieckie „porządki” na Ukrainie: kolektywizacja, wielki głód i czystki/ Wojciech Pokora, „Kurier WNET” 74/2020

Ci, którym udało się uciec, opowiadali zawsze tę samą historię – na Ukrainie rozpoczęła się sowiecka pańszczyzna. Uciekinierzy wręcz błagali o interwencję wojskową, by wyzwolić kraj z rąk bolszewików.

Wojciech Pokora

Przyczyny zbrodni katyńskiej cz. 5

Geneza stalinowskiego terroru

Sto lat temu, w sierpniu 1920 roku stoczono jedną z najważniejszych bitew w dziejach świata. Bitwa ta jednak niosła za sobą szereg konsekwencji, których skutki odczuwamy do dzisiaj. Szczególnie boleśnie dotknęły one pokolenia bezpośrednio zaangażowanego w walkę z bolszewicką nawałą i tych, którzy przyszli na świat zaraz po tym wydarzeniu.

Wspominałem w poprzednich artykułach o wielkiej zbrodni na polskiej elicie, która dokonana została przez NKWD w 1940 roku w Katyniu, Miednoje koło Tweru, Piatichatkach na przedmieściu Charkowa i Bykowni koło Kijowa i zapewne kilku nieodkrytych dotychczas miejscach. To niewątpliwie jeden z symboli bolszewickiego bestialstwa i zemsty za powstrzymanie dzieła zniszczenia 20 lat wcześniej. Jednak nie tylko te zbrodnie można uznać za bezpośrednią konsekwencję 1920 roku. Było ich niestety więcej. Dzieło zagłady Polaków zaczęło się, zanim doszło do Katynia.

W ostatnich miesiącach szczegółowo opisywałem politykę II RP wobec mniejszości narodowych i Związku Sowieckiego, wydarzenia z pierwszej dekady po odzyskaniu przez Polskę wolności miały bowiem kolosalne przełożenie na dekadę lat 30. To właśnie w tym czasie Józef Stalin, który doszedł do władzy po śmierci Lenina, rozpoczął wdrażanie własnej polityki w ZSRR. Pierwszy okres dochodzenia przez niego do władzy był triumwiratem. Żył jeszcze Lew Trocki, który stanowił największe osobiste zagrożenie dla przyszłego władcy. Stalin musiał zatem na jakiś czas nawiązać sojusz z Grigorijem Zinowjewem i Lwem Kamieniewem. Okres do 1929 roku, kiedy to udało się wydalić Trockiego z kraju, był umiarkowany. Sytuacja gospodarcza kraju była porównywalna z tą sprzed I wojny, produkcja rolna i przemysłowa nabierała rozpędu. W Związku Sowieckim okres ten nazywa się okresem NEP, czyli Nowej Polityki Ekonomicznej.

Pozwolono na prywatną inicjatywę, głównie w rolnictwie i usługach, a kontyngenty w rolnictwie zastąpiono podatkiem żywnościowym. Dla ukraińskich chłopów czas ten wpisywał się w ich wieloletnie pragnienia gospodarowania na własnym skrawku ziemi, które w głównej mierze stały za ich poparciem rewolucji z 1917 roku.

Chłop chciał mieć własną ziemię, gospodarować na niej i móc sprzedawać nadwyżki. Leninowska polityka NEP-u, z podatkami na poziomie 10%, zaspokajała te pragnienia. Z punktu widzenia dużej części bolszewików miała jednak dwie wady. Była leninowska i zbyt kapitalistyczna. Co ciekawe, w bezpośredniej walce między Stalinem a Trockim to Trocki przekonywał do całkowitego przejęcia przez państwo gospodarki, a Stalin stał na stanowisku, że należy zachować gospodarkę kapitalistyczną. Zmiana w jego podejściu nastąpiła dopiero po przejęciu władzy w partii. Wówczas pojawiły się słynne plany pięcioletnie, które doprowadziły miliony ludzi do nędzy.

Byt kształtuje świadomość

Pierwszy taki plan, na lata 1929–1934, przyjęto już w 1928 roku i zakładał on likwidację własności prywatnej, kładąc kres polityce NEP-u, oraz rozwój przemysłu ciężkiego i rolniczego. Jak jednak rozwinąć rolnictwo, odbierając ludziom ziemię? W doktrynie Stalina wydawało się to proste. Należało rolnictwo skolektywizować, tzn. uspołecznić je, a raczej znacjonalizować. Chłop miał być takim samym narzędziem jak maszyna fabryczna, której narzuca się normy nie pyta o zdanie. Chłop z gospodarza zmienił się w niewolnika. Jako że sowiecka władza słynęła z perfidii, nie można było wprost mówić o nacjonalizacji. Związek Sowiecki był z założenia rajem, zatem musiał nim zostać także w warstwie pojęciowej. To przecież „byt określa świadomość”, a więc to, jak żyjemy, co robimy, pozycja społeczna i status materialny. Ta marksistowska dewiza stała u podstaw dramatów wielu milionów ludzi, bolszewicy bowiem bardzo szybko zaadoptowali ją do utworzonej przez siebie doktryny politycznej. W ich rozumieniu słowa Marksa należało interpretować następująco: jeśli biedny rolnik będzie miał świadomość, że jest niewolnikiem, będzie chciał się z tej niewoli wyrwać. Taki ktoś jest potencjalnie niebezpieczny. Ale jeśli będzie żył w świadomości, że to, co go otacza, jest rajem, nie będzie miał powodu do buntu. Nikt nie opuszcza raju dobrowolnie. Nawet Adam i Ewa zostali z niego wypędzeni, więc co dopiero prosty chłop?

Wymyślono więc nową nazwę na niewolę – kołchoz. Czym był kołchoz? W definicji był spółdzielnią. Kołchoz (kollektiwnoje choziajstwo) czyli gospodarstwo kolektywne, był z założenia miejscem, w którym indywidualni rolnicy skrzykiwali się w większą grupę – spółdzielnię, by po połączeniu sił wspólnie gospodarować na prywatnej ziemi. Dobrowolnie przekazywali ziemię do wspólnoty spółdzielczej, ale nadal byli jej właścicielami. Niuanse były trzy.

Najprawdopodobniej nie istniał żaden chłop, który by tę ziemię przekazał dobrowolnie; ziemia przekazywana była bezterminowo i nie istniały żadne przepisy umożliwiające opuszczenie spółdzielni. Mało tego, nie można było jej opuścić nawet bez własnej ziemi, np. porzucając wspólnotę wraz z dobytkiem.

Zadbano o to w prosty sposób. Gdy w 1932 roku wprowadzono w Związku Sowieckim paszporty wewnętrzne, których posiadacze mogli się przemieszczać do innej jednostki administracyjnej na terenie kraju, nie wydawano ich mieszkańcom kołchozów. Chłop nie był więc pełnoprawnym obywatelem kraju. Był przywiązany do ziemi. I stan ten trwał do roku… 1976. Czy to nie jest niewolnictwo? W doktrynie marksistowskiej, co przed chwilą opisałem, nie. Bowiem byt kształtuje świadomość. Nie ma chłopa, jest kołchoźnik; nie ma niewolnictwa, jest obowiązek pozostawania w miejscu zamieszkania i pracy na rzecz wspólnoty spółdzielczej, w której przecież formalnie posiada się udziały (własna ziemia). Raj. Tylko, że jakoś do tego raju nikt nie chciał dobrowolnie wstępować.

Kolektywizacja

Gdy w roku 1936 ze stalinowską utopią zetknął się w Hiszpanii George Orwell, wytworzyło to w nim chroniczny wręcz antykomunizm, który znalazł ujście w jego twórczości, przede wszystkim w dwóch dziełach – w Folwarku zwierzęcym i wydanym niedługo przed śmiercią Roku 1984. Recenzenci zwracali uwagę, że szczególnie w tej drugiej powieści udało mu się ująć istotę systemu komunistycznego. Całkowicie nie zgadzał się z tą tezą ukraiński językoznawca i krytyk literacki Jurij Szerech (Szewelow), który w eseju Pokój nr 101 wypunktował dokładnie, w których miejscach Orwell nie ma racji w swojej literackiej diagnozie systemu. Dla nas ważny jest jeden punkt: „Często uważa się – tak uważa i Orwell – że w Sowietach nie ma swobody myślenia. – Trudno o większy absurd. W rzeczywistości nikogo w ZSRR nie obchodzi, co człowiek myśli i nikt nie ma zamiaru go przekonywać. System, na którym opiera się sowiecka propaganda, pozostanie niezrozumiały, jeśli będzie się sądziło, że w granicach swego kraju pragnie ona kogoś przekonywać, cokolwiek mu sugerować.

Istota polega na tym, aby nauczyć człowieka, co i jak ma mówić. Tylko to jest ważne. Aby człowiek nie milczał i mówił to, co należy. Co on przy tym myśli, to już jego osobista sprawa, nikogo nieobchodząca.

To właśnie dlatego w tym samym czasie, gdy na ulicach leżą trupy zmarłych z głodu, radio krzyczy o szczęśliwym, zamożnym życiu. (…) Na ulicy, pod własnym oknem, widzicie opuchnięte zwłoki, ale jednocześnie musicie opowiadać o wesołym, zamożnym życiu. (…) Ale myśleć wolno, co się podoba. Myślenie jest swobodne”. Jurij Szerech pisał swoje słowa w 1952 roku, mieszkając już na emigracji. Mógł swobodnie nie tylko myśleć, ale i mówić. Miliony jego rodaków pozbawiono tego przywileju właśnie w momencie, gdy następowała kolektywizacja.

Doskonale rozumiał to polski wywiad. Już w 1929 roku Sekcja Druga przygotowała i rozkolportowała na sowieckiej Ukrainie tysiące plakatów i publikacji dotyczących kolektywizacji. Wydawano broszury ostrzegające przed „Carem Głodem”, czy też opisujące, co sowiecka władza daje, a co równocześnie zabiera. W cytowanej przez Timothy’ego Snydera w Tajnej wojnie proklamacji zatytułowanej Chłopi! Nie dawajcie chleba bolszewikom, pisano: „Widmo głodu ponownie wisi nad Ukrainą! Z winy władzy bolszewickiej nasz naród znów będzie umierać wskutek niedożywienia!”. Przekonywano ukraińskich chłopów, że za odebraną im żywność Moskwa pozyskuje środki, którymi wspiera rewolucję na zachodzie Europy.

Zachęcano do porzucania kołchozów i chwytania za broń, póki jest to jeszcze możliwe. Polska propaganda dawała zatem chłopom interpretację ich doświadczenia życiowego. Inną, niż wszechotaczająca ich propaganda Moskwy.

Z jednej strony słyszeli więc przekaz o budowie raju i planie pięcioletnim, mającym przynieść dobrobyt, z drugiej zaś o zagrożeniach płynących z procesu kolektywizacji, na co jedynym remedium miała być walka o niepodległość ich kraju. Gdy dodać do tego powszechną wiarę w budowę niezależnej republiki w ramach Sowietów, czego dowodem była chociażby długoletnia, jakby nie było, działalność naukowców czy twórców kultury ukraińskiej na sowieckiej Ukrainie (pisałem o tym w poprzednich artykułach), zwanych „rozstrzelanym odrodzeniem”, ponieważ większość z nich została zgładzona przez NKWD w latach 30. XX w. – nietrudno zrozumieć, dlaczego na początku polska propaganda trafiała w próżnię. Wierzono powszechnie w budowany dobrobyt. Skoro Moskwa wspiera nawet ukraińską kulturę i naukę, to jedyną drogą odrodzenia się Ukrainy jest ta, którą kroczymy: bycie jedną z sowieckich republik. Nawet gdy ktoś widział, że dobrobyt nie istnieje, a ludziom zdarza się znikać w środku nocy podczas wizyt NKWD, innym opowiadał, że żyje w raju. Bo nieważne, co widzę i myślę, ważne, co i z jakim zaangażowaniem mówię. To była filozofia Sowietów. I z taką mentalnością zmierzyć musieli się chcący dokonać na Ukrainie rewolucji Prometeiści.

Nastroje zmieniły się już w 1930 roku. Jeśli w latach 1928–1929 kolektywizacji poddano ok. 16% gospodarstw, to w kolejnym roku proces przyspieszył dramatycznie. Między styczniem a marcem 1930 r. skolektywizowano niemal połowę ziemi na Ukrainie. Wywołało to gwałtowne reakcje ze strony społeczeństwa.

Chłopi mordowali partyjnych agitatorów, a przygraniczne wsie masowo się wyludniały, ponieważ ich mieszkańcy uciekali do Polski. Opisane są przypadki niemal religijnych procesji zatrzymywanych przez bolszewików w drodze na zachód i siłą zawracanych do domów.

Ci, którym udało się uciec, opowiadali zawsze tę samą historię – na Ukrainie rozpoczęła się sowiecka pańszczyzna. Uciekinierzy wręcz błagali o interwencję wojskową na Ukrainie, by wyzwolić rozgrabiany kraj z rąk bolszewików. Niestety Sowieci mieli tego świadomość. W 1928 roku na Wołyniu swoje nie pozostawiające wątpliwości co do kierunków Polskiej polityki wschodniej exposé wygłosił wojewoda Henryk Józewski. Na Ukrainie rozbito tajną placówkę Hetman, mającą być przyczółkiem polsko-ukraińskiego wywiadu. W głębi kraju wyłapywano coraz więcej polskich szpiegów. Sowieci rozumieli, że mogą przegrać rozgrywkę o Ukrainę, jeśli Polakom uda się w tym szczególnie wrażliwym społecznie okresie poderwać naród Ukraiński do walki. Postanowili przeciwdziałać.

Więcej szans nie będzie

Stalin nie był zwolennikiem kolektywizacji. Pomysł, by państwo sowieckie powiązać z upaństwowieniem gospodarki i rolnictwa pojawił się pod koniec lat 20. Dużo wskazuje na to, że jedną z przyczyn zmiany poglądów Stalina była sytuacja zewnętrzna. Uwierzył, że Polska szykuje się do wojny o Ukrainę. By zmobilizować społeczeństwo do walki, potrzebował wskazać mu także wroga wewnętrznego. Padło na chłopów. Do 1928 r. dochodziło do kilku klęsk głodu, wywołanych nie polityką, lecz warunkami atmosferycznymi. To wystarczyło, by wykazać działanie chłopów w celu wsparcia wroga zewnętrznego i obalenia ustroju. Chłop stał się wrogiem klasowym. Dlatego gdy przeprowadzano kolektywizację, był osamotniony. Polskie działania propagandowe i kolportowane na Ukrainie broszury nie pomagały. Przeciwnie, udowadniały tezę, że istnieje sojusz chłopsko-polski i szykuje się powstanie.

Jeszcze w 1930 roku Stalin rozważał możliwość ataku Polski na ZSRR na kierunku ukraińskim. Mimo że liczebność i doktryna wojenna Armii Czerwonej rozwijały się zdecydowanie szybciej od polskiej (Sowieci mechanizowali armię i inwestowali w jej liczebność), jeszcze w 1930 r. wynik ewentualnej wojny wcale nie był przesądzony. Armia Czerwona była dwukrotnie liczebniejsza od Wojska Polskiego, jednak rozlokowana na o wiele większym obszarze, trudno zatem byłoby ją zmobilizować do natychmiastowego odparcia ataku. Poza tym Stalinowi wciąż donoszono o aktywności wywiadowczej ze strony Polski i ostrzegano, że postępująca w zastraszającym tempie kolektywizacja powoduje niezadowolenie społeczne i chłopi gotowi są poprzeć polską interwencję.

Wiedziano także o reaktywacji w Polsce wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej, co z kolei dawało nadzieję innym grupom społecznym na Ukrainie, że w razie otwartego konfliktu polsko-bolszewickiego nastąpi dogodny moment do uzyskania niepodległości. Te czynniki tworzyły obraz, który mógł niepokoić. Postanowiono działać

Zadanie zbliżenia z Polską otrzymał pochodzący z Białegostoku Maksim Litwinow, mianowany komisarzem ludowym spraw zagranicznych ZSRR. Zadanie wykonał znakomicie. Nie tylko w czasie kolektywizacji doprowadził do podpisania paktu o nieagresji z Polską, ale także wznowił stosunki dyplomatyczne z USA i wprowadził ZSRR do Ligi Narodów. Jego autorstwa są stosowane w dyplomacji frazy: „pokojowe współistnienie” i „pokój jest niepodzielny”. Powtarzał je jak zaczarowany cały tzw. wolny świat, zamykając oczy na kolektywizację, wielki głód i wielką czystkę w ZSRR. Polska niestety też.

O ile w 1930 roku Stalin wierzył, że Polska może dokonać napaści na ZSRR, o tyle Piłsudski pożegnał się z marzeniami o odbiciu Ukrainy w wojnie z Rosją sowiecką. Sowieckie służby, które doskonale zinfiltrowały polski wywiad, doniosły Stalinowi prawdę: istniał plan inwazji na Związek Sowiecki, ale był to plan awaryjny i całkowicie defensywny. Sporządzono go na wypadek planowanej agresji na Polskę ze Wschodu. Plan rzeczywiście zakładał błyskawiczną inwazję, by zapobiec mobilizacji Armii Czerwonej. Nie było jednak, jak dziesięć lat wcześniej, planu militarnego wyzwolenia Ukrainy, nawet w obliczu chaosu społecznego na sowieckiej Ukrainie. Rozważano jedynie, i na tym polegał program prometejski, wsparcie organizacyjne rewolucji w poszczególnych republikach, gdyby ich mieszkańcy zechcieli podjąć walkę o wyzwolenie. Dlatego m.in. utrzymywano na terenie Polski ukraiński rząd – jako zabezpieczenie przed ewentualną anarchią na Ukrainie po rozpadzie Związku Sowieckiego. Ale impuls rozsadzający ten twór musiałby nastąpić od wewnątrz.

Bunty chłopskie nie były w ocenie polskiego wywiadu wystarczającą siłą do udźwignięcia takiej rewolucji. Dlatego w chwili, gdy w Sowietach dokonywano kolektywizacji, a na Ukrainie zabijać zaczął głód, Polska podpisywała pakt o nieagresji z ZSRR. Jedyna szansa na pokonanie bolszewików została zaprzepaszczona bezpowrotnie.

Lata 30. będą od tej pory okresem umacniania się władzy Stalina i jego rozliczeń z zachodnim wrogiem.

Wielki głód i początek wielkiego terroru

Kolektywizacja przyspieszyła w roku 1930. W pierwszych miesiącach roku odebrano ziemię 50% chłopów na Ukrainie. Oznaczało to jedno. Nie odebrano jej jeszcze drugiej połowie. Dzięki temu zdążyli oni samodzielnie obsiać swoje pola. Fakt ten, oraz doskonała pogoda spowodowały, że plony jesienią 1930 roku były obfite. Było to dla Ukrainy błogosławieństwem, a zarazem przekleństwem. Błogosławieństwem, bo było co jeść. Przekleństwem, bo od tego plonu władza w Moskwie ustaliła normy na kolejne lata. Nie przewidziano jednak dwóch zmiennych: pogody i wydajności pracy w kołchozach. W kolejnym roku wydajność plonów spadła. Chłopi zaczęli się na nowo buntować; tym razem nie chcieli oddawać narzucanych im ilości ziarna. Było go zbyt mało jak na wyśrubowywane rok wcześniej standardy. Sowieckie służby donosiły o „systematycznym niewykonywaniu planu”, za co winą obarczano lokalnych sekretarzy partyjnych. Stalin nakazał Łazarowi Kaganowiczowi pociągnięcie ich do osobistej odpowiedzialności. Rok 1932 był dramatyczny. Wszyscy zgodnie uznali, że plany narzucone przez Moskwę są nierealne. Chłopi nie mieli siły pracować, głód zbierał większe żniwo niż kołchoźnicy. Wielu popełniało samobójstwa, by uniknąć śmierci głodowej.

Setki tysięcy mieszkańców kołchozów decydowało się na ucieczkę. Szerzył się kanibalizm i terror GPU. Winą za nieudany eksperyment Stalina obarczono Polskę. Uznano, że ukraińska sekcja partii bolszewickiej wykonuje polecenia Oddziału II.

Stalin uznał, że skoro Oddział II uzyskał na Ukrainie tak duże wpływy, oznacza to, że winę za to ponosi lokalna partia komunistyczna.

W korespondencji do Kaganowicza Stalin pisał, że jeśli nie zostaną poczynione wysiłki w celu poprawy sytuacji na Ukrainie, ZSRR ją straci. Stanie się to za przyczyną agentów Piłsudskiego na Ukrainie, którzy są wielokrotnie silniejsi, niż sądzą ukraińscy przywódcy partyjni. „Należy też brać pod uwagę, że w ukraińskiej partii bolszewickiej jest niemało czarnych owiec – świadomych i nieświadomych petlurowców oraz agentów sterowanych bezpośrednio przez Piłsudskiego. Gdy tylko sytuacja się pogorszy, te elementy otworzą front wewnątrz partii, skierowany przeciw niej. Co najgorsze, Ukraińcy po prostu nie dostrzegają niebezpieczeństwa” – pisał Józef Stalin do Kaganowicza (cyt. za T. Snyder, Tajna wojna). Na taką retorykę odpowiedź mogła być tylko jedna. Na Ukrainę skierowano nowe siły. Pod przykrywką walki z polsko-ukraińskim spiskiem, na czele którego stał schorowany już Piłsudski i nieżyjący od lat Petlura, dokonywano rekwizycji chowanego przez chłopów zboża, skazując na śmierć miliony obywateli. Wysyłane na Ukrainę w poprzednich latach ulotki i broszury posłużyły jako dowody zbrodni. W propagandzie, mimo że polska akcja informacyjna o kolektywizacji dawno się skończyła, a Polska i ZSRR podpisały pakt o nieagresji, używano ich jako dowodów na wrogie zamiary zachodniego sąsiada.

Polska i zachodnia Ukraina kreowane były na wrogów sowieckiej Ukrainy. W sowieckiej propagandzie żywo współdziałał ukraiński nacjonalizm z polskim spiskiem. Wskazano także wroga wewnętrznego. To wówczas na celowniku znaleźli się kułacy jako klasa posiadaczy, którzy chowają dobytek przed biednymi, wykorzystując ich.

Zachód wiedział o wielkim głodzie. Polska dyplomacja donosiła o fali zgłoszeń do konsulatu w Charkowie osób pragnących powrotu do Polski, na podstawie prawdziwych i zmyślonych z nią powiązań. Wszyscy mówili o głodzie. W 1933 r. chłopi umierali milionami. Jak donosił konsul generalny w Charkowie, samo pojawienie się wówczas w polskim konsulacie „było dla mieszkańców Ukrainy aktem desperacji, bowiem niemal wszyscy przychodzący byli aresztowani i znikali”. Bilans pierwszych trzech lat trzeciej dekady XX wieku w ZSRR jest tragiczny. Przyjmuje się, że z głodu zmarło 3,5 do 5 mln osób. Jednak to nie wszystko. W okresie wielkiego głodu rozpoczęły się stalinowskie czystki. Na Ukrainie mordowano intelektualistów, w 1933 r. do łagru zesłano Ołeksandra Szumskiego. Mykoła Chwylowy, by nie podzielić jego losu, popełnił samobójstwo. Wymordowano członków ukraińskiej partii, zastępując ich ludźmi z zewnątrz. Określono nowy rodzaj wroga.

Zdaniem Stalina sytuacja w kołchozach pokazała, że wróg jest skryty. Udaje, że popiera ustrój, jest cichy i uprzejmy. Dlatego należy „zedrzeć maskę z wroga” i ukazać jego prawdziwe oblicze kontrrewolucjonisty. Zapowiedziano w ten sposób masowe zdzieranie masek w NKWD-owskich kaźniach, które miało nastąpić w kolejnych miesiącach. Na pierwszy ogień postanowiono wziąć Polaków.

Przecież to oni wraz z ukraińskimi nacjonalistami odpowiedzialni byli za głód na Ukrainie. Zatem powinni zostać ukarani.

Ciąg dalszy w kolejnym numerze.

Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Geneza stalinowskiego terroru. Przyczyny zbrodni katyńskiej cz. 5” znajduje się na s. 7 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Geneza stalinowskiego terroru. Przyczyny zbrodni katyńskiej cz. 5” na s. 7 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

USA wzywają chiński reżim do zaprzestania prześladowań Falun Gong. Oświadczenie Sekretarza Stanu Mikea Pompeo

„21 lat prześladowań praktykujących Falun Gong to zdecydowanie za długo i musi się skończyć” – napisał w nadzwyczajnym oświadczeniu na temat represji sekretarz stanu USA Mike Pompeo 20 lipca br.

Cathy He

Pompeo zażądał również, aby chiński reżim ujawnił miejsca pobytu zaginionych zwolenników Falun Gong i uwolnił uwięzionych. Jego uwagi są uzupełnieniem wypowiedzi ok. 30 amerykańskich parlamentarzystów i urzędników, którzy wydali oświadczenia wyrażające solidarność z praktykującymi Falun Gong w rocznicę [rozpoczęcia prześladowań]. Kilkuset parlamentarzystów na całym świecie również potępiło brutalne represje stosowane przez reżim. (…)

Falun Gong (in. Falun Dafa) jest dyscypliną duchową, która obejmuje ćwiczenia medytacyjne oraz zbiór nauk moralnych opartych na zasadach prawdy, życzliwości i cierpliwości. Według oficjalnych chińskich szacunków pod koniec lat 90. praktykowało ją co najmniej 70 mln ludzi. 20 lipca 1999 r. stali się oni celem prześladowań, gdy KPCh uznała popularność Falun Gong za zagrożenie dla swoich rządów i zakazała jej uprawiania. Od tego czasu jej zwolennicy są prześladowani, więzieni i torturowani. Według szacunków Centrum Informacyjnego Falun Dafa, uwięziono miliony ludzi.

Zgodnie z danymi Minghui.org, platformy internetowej informującej o prześladowaniach Falun Gong, w wyniku tortur zmarło ponad 4000 osób. Biorąc pod uwagę trudności w uzyskaniu poufnych informacji z Chin, najprawdopodobniej liczba ta jest zaniżona.

(…) Dowodów na tę makabryczną praktykę przybywa od czasu pojawienia się zarzutów w 2006 r. W 2019 r., po rocznym dochodzeniu, niezależny trybunał społeczny (Niezależny Trybunał w sprawie Grabieży Organów od Więźniów Sumienia w Chinach, obradujący w Londynie, pod przewodnictwem Sir Geoffreya Nice’a QC, który kierował oskarżeniem b. prezydenta Jugosławii Miloševicia podczas posiedzeń Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii w Hadze – przyp. red.) uznał ponad wszelką wątpliwość, że KPCh zabijała i nadal zabija uwięzionych praktykujących Falun Gong w celu pozyskania ich narządów, by sprzedawać je na rynku transplantacyjnym.

Zhang Erping, rzecznik Centrum Informacyjnego Falun Dafa, wypowiedział się z uznaniem o poparciu USA dla „sprawy wolności sumienia, zrzeszania się i słowa”. – Jego [Pompeo] oświadczenie dla prasy i udzielane od dawna poparcie zainspirują dziesiątki milionów Chińczyków do dalszej walki o wolność – powiedział w swoim oświadczeniu. – Wzywamy społeczność międzynarodową, aby poszła w ślady Ameryki i pomogła zakończyć te trwające dwa dziesięciolecia przerażające prześladowania Falun Gong w Chinach.

Oryginalna, angielska wersja tekstu została opublikowana w „The Epoch Times” 20.07 br. Tłum.: polska redakcja „The Epoch Times”.

Cały artykuł Cathy He pt. „Stany Zjednoczone wzywają chiński reżim do zaprzestania prześladowań Falun Gong” znajduje się na s. 1 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Cathy He pt. „Stany Zjednoczone wzywają chiński reżim do zaprzestania prześladowań Falun Gong” na s. 1 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego