Antoni Macierewicz: Za demonstracjami środowisk proaborcyjnych stoją ludzie związani z dawną SB

Współautorzy stanu wojennego dążą dziś do przywrócenia w Polsce komunizmu – mówi były minister obrony narodowej.


Antoni Macierewicz komentuje wydany wczoraj przez wysokich rangą przedstawicieli armii w stanie spoczynku o załagodzenie społecznego konfliktu w Polsce:

To są oficerowie epoki komunizmu, niektórzy z nich uczestniczyli w planowaniu stanu wojennego. Dzisiaj wspierają wydarzenia sprzyjające powrotowi dawnego systemu.

Wspólnym mianownikiem sygnatariuszy listu jest zwalczanie Kościoła katolickiego.  Gość „Poranka WNET” mówi o „niebywałej bezczelności” lewicowych publicystów, oskarżających ludzi broniących kościołów o prowokowanie starć.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk stwierdza, że nie będzie komentować prezydenckiej propozycji kompromisu ws. aborcji, dopóki nie zapozna się osobiście z projektem:

W tak skomplikowanych sprawach ogólny opis jest dalece niewystarczający.

Były szef MON konkluduje, że trwające w Polsce protesty są „wybuchem nienawiści”.

To nie są demonstracje spontaniczne. Cały ich aparat był przygotowywany od dawna. Zwróćmy jednak uwagę, że nie były to najbardziej masowe protesty w historii Polski.

Antoni Macierewicz podkreśla, że dawni funkcjonariusze SB stoją za niemal wszystkimi próbami destabilizacji Polski.

Chciałbym podziękować Jarosławowi Kaczyńskiemu za jego apel o obronę kościołów. Wszyscy, którym zależy na dobru Polski, powinny sprzeciwić się barbarzyństwu.

W opinii polityka Trybunał Konstytucyjny nie mógł wstrzymywać orzeczenia ws. aborcji eugenicznej, ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy osłabnie pandemia koronawirusa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A..W.K.

Ks.prof. Paweł Bortkiewicz: Protestujący za aborcją opacznie rozumieją wolność. Są pokoleniem odrealnionym

Poparcie wykładowców dla protestów pokazuje, że poszerzanie autonomii uczelni było błędem – ocenia duchowny.


Ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz mówi, że Strajk Kobiet napawa go dużym zaniepokojeniem.

Protestujący pragną wolności, ale opacznie ją rozumieją. Zabicie dziecka nie ma nic wspólnego z wolnością.

Duchowny ocenia, że obie strony konfliktu mają małe szanse się porozumieć.

Prawa do zabijania i prawa do ochrony życia nie da się w żaden sposób pogodzić.

Gość „Poranka WNET” krytykuje obecne w Zjednoczonej Prawicy tendencje do wycofania się z decyzji Trybunału Konstytucyjnego.  Jak dodaje:

Na ulice wyszło pokolenie odrealnione, niedostrzegające różnicy między życiem a śmiercią.

Jedyną drogą do uspokojenia nastrojów społecznych jest edukacja. Niestety, jak wskazuje ks. prof. Bortkiewicz, protesty są wspierane przez część nauczycieli akademickich.

Wplątywanie się w spory polityczne i nakłanianie studentów do rewolucji nie jest rolą uczelni.  Być może poszerzanie autonomii uniwersytetów było błędem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Zgierski: Policja bardziej pilnowała obrońców kościołów niż protestujących

Aborcja do 9. miesiąca dla kobiet i osób niebinarnych. Jakub Zgierski o Strajku Kobiet w Lublinie: jego hasłach, uczestnikach i postawie policji.

Jakub Zgierski mówi, że w Lublinie pod katedrą i innymi kościołami gromadzili się ludzie, aby obronić świątynie przed dewastacją z rąk protestujących. Ci ostatni to w znacznej mierze wielkomiejska, postępowa młodzież.

Średnia wieku to jest jakieś 15-18 lat i są to głównie młode dziewczęta.

Na protestach można było usłyszeć żądania aborcji do 9. miesiąca ciąży dla kobiet i osób niebinarnych. Zauważa, że policjanci otaczający kordonem kościoły i ich obrońców stali przodem do tych ostatnich.

Bardziej oni tam byli po to, żebyśmy my czegoś nie zrobili. […] Ci, którzy przyszli chronić kościołów byli traktowani jako mogący coś zrobić.

Obawia się, że  sami funkcjonariusze mogą popierać protestujących. Tymczasem ruch w mieście został sparaliżowany w wyniku manifestacji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Rola Niemiec w planach bolszewików podczas ataku na Polskę w 1920 r. / Stanisław Florian, „Śląski Kurier WNET” 76/2020

Polska racja stanu wymaga, aby obnażać światowej opinii publicznej owe historyczne, zakulisowe gry niemiecko-rosyjskich interesów. Warunkiem istnienia Rzeczpospolitej jest ich torpedowanie.

Stanisław Florian

Niemcy a wojna polsko-bolszewicka 1920 roku

W sierpniu br. Deutsche Welle na swoich stronach internetowych promowała niemieckiego historyka, prof. dr. Stephana Lehnstaedta, który w prywatnym Touro Institut w Berlinie zajmuje się Holokaustem, a w 2019 r. opublikował w wydawnictwie C.H. Beck książkę Der vergessene Sieg. Der Polnisch-Sowjetische Krieg 1919–1921 und die Entstehung des modernen Osteuropa. 15 sierpnia, w 100 rocznicę Bitwy Warszawskiej, w wywiadzie dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Lehnstaedt przedstawił główne tezy swojej książki. Wynika z nich, że w wygranej z wielkim trudem bitwie o Warszawę Polacy walczyli tylko dla siebie.

„Co prawda, jak brzmiał rozkaz Tuchaczewskiego »po trupie białej Polski prowadzi droga do światowego pożaru«, jednak były to tylko mrzonki Moskwy. Chociaż Lenin i jego towarzysze w lecie 1920 roku jeszcze nie pożegnali się na dobre z rewolucją światową, to perspektywa militarnego sukcesu w walce z Niemcami wydaje się być całkowicie utopijna. Nawet osłabiona Reichswehra dałaby sobie łatwo radę z Armią Czerwoną” – uzasadnia swoje stanowisko niemiecki historyk.

W wywiadzie dla Deutsche Welle Lehnstaedt powiedział: „Napisałem książkę dla czytelnika w Niemczech, gdzie wojna z bolszewikami jest niemal zupełnie nieznana. Tak samo jest w innych krajach zachodnioeuropejskich. Ten temat jest nieobecny w świadomości społeczeństw zachodnich”. Na pytanie-sugestię DW, że narodowo-konserwatywny rząd w Polsce obchodzi z wielką pompą setną rocznicę Bitwy Warszawskiej. Czy celebrowanie takich rocznic ma sens? – historyk odpowiedział: „Polska ma pełne prawo do przypominania Europie o tej wojnie, ponieważ wydarzenia z lat 1919–1921 (…) są całkowicie nieznane. Zachód zapomniał o polskim zwycięstwie. W dodatku Europa Zachodnia nie ma takich doświadczeń z Rosją, jakie były udziałem Polski. Dlatego Polska powinna wnieść do europejskiej polityki zagranicznej swoją perspektywę relacji z Rosją. Polityka zagraniczna UE nie może opierać się tylko i wyłącznie na doświadczeniach Paryża i Berlina. Polska musi o tym Zachodowi stale przypominać”.

W związku z tym enuncjacjami mediów niemieckich warto przypomnieć znaczenie Niemiec w planach bolszewików podczas ataku na Polskę.

Wprawdzie propagandowo Tuchaczewski rozkazem nr 1423 z 2 lipca 1920 r., skierowanym ze Smoleńska do oddziałów Frontu Zachodniego, ogłosił, że „przez trupa Białej Polski prowadzi droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach przyniesiemy szczęście i pokój masom pracującym. Na zachód!” i mogło się wydawać, że owo „Na zachód!” oznacza wsparcie dla rewolucji w Niemczech – jednak niejawne kontakty bolszewików z socjaldemokratycznymi władzami niemieckiej Republiki Weimarskiej wskazywały na coś innego.

Pierwsze kontakty bolszewicko-niemieckie nawiązał przybyły w grudniu 1918 r. do Berlina Karol Radek vel Sobelsohn, który kontaktował się nie tylko z niemieckimi komunistami, ale i przedstawicielami niemieckich kół gospodarczych i rządu niemieckiego oraz gen. Hansem von Seecktem.

Po stronie polskiej dość wcześnie zdawano sobie sprawę ze współpracy niemiecko-bolszewickiej. Już 14 marca Związek Ludowo-Narodowy i Polskie Zjednoczenie Ludowe złożyły w Sejmie wniosek, przedstawiony 21 marca 1919 r. na 14 posiedzeniu Sejmu przez księdza K. Lutosławskiego, a przyjęty jako wniosek nagły, który stwierdzał, że „wojnę polsko-sowiecką planuje się w Berlinie i wzywał rząd do uniemożliwienia przemycania broni i pieniędzy z Niemiec do Rosji oraz wskazywał na groźbę połączenia się bolszewików i Niemców w przypadku pokonania Polski przez Sowietów” (Sprawozdanie Stenograficzne Sejmu Ustawodawczego, 17,21 III 1919; SU, druk nr 167). Podobna w tonie rezolucja z 3 kwietnia 1919 r., zgłoszona przez Mieczysława Niedziałkowskiego ze Związku Polskich Posłów Socjalistycznych, stwierdzająca, że „walka obronna na Wschodzie ma charakter obronny przed Rosyjską Republiką Sowietów i Niemiec” – nie została jednak przez Sejm przyjęta.

Na początku 1920 r. bolszewicy składali MSZ Niemiec i gen. H. von Seecktowi propozycje wspólnej wojny przeciw Polsce.

Zostały one odrzucone 16 kwietnia 1920 r. przez Agona von Maltzana w rozmowie z Wiktorem Koppem – radzieckim przedstawicielem ds. repatriacji jeńców rosyjskich z Niemiec, któremu powierzono również sprawy kontaktów gospodarczych i politycznych. Jednocześnie jednak Niemcy zobowiązały się do nieprzepuszczenia oddziałów francuskich i niewysłania własnych oddziałów na pomoc Polsce. Wzmocnieniem dla Armii Czerwonej była natomiast umowa, którą W. Kopp zawarł z rządem niemieckim 19 kwietnia 1920 r. o repatriacji jeńców wojennych. W tym czasie w Niemczech przebywało ok. 300 tys. jeńców rosyjskich, z których organizowano armię rosyjską pod dowództwem Guczkowa. Jej oddziały były stopniowo transportowane do Rosji bolszewickiej przez Czechosłowację, a sformowane w Prusach Wschodnich – przez Litwę i Łotwę.

W ślad za tymi kontaktami już w lutym 1920 r. gen. Hans von Seeckt, jako nieformalny szef sztabu generalnego zredukowanej traktatem wersalskim armii niemieckiej, zwołał „tajne zebranie około setki wyższych oficerów (…) pod pretekstem przeciwstawienia się presji Sprzymierzonych [czyli zwycięskiej entencie – S.F.], wymierzonej w Reichswehrę. (…) Wątpiono, czy Ententa zdecyduje się (…) na akcję militarną (…)  »Ponieważ – podkreślił von Seeckt – rozpoczniemy ofensywę przeciw Polsce, aby wyciągnąć dłoń do Rosji Sowieckiej. Bolszewicy w istocie bardzo się ustatkowali. Są oni teraz prawie tak na prawo, jak większość niemieckich socjalistów, jeżeli nie bardziej jeszcze«…” (P. de Villemarest, Źródła finansowe komunizmu i nazizmu, Fulmen Poland, Warszawa 1997, s. 205).

Potwierdzeniem tego nieformalnego jeszcze sojuszu był fakt, że podczas puczu Kappa-Lűtwitza w marcu/kwietniu 1920 r., gdy w Niemczech strajkowało 9 milionów członków związków zawodowych, a niektórzy działacze komunistyczni rozdawali robotnikom broń – bolszewiccy emisariusze z Moskwy przywieźli dyrektywę, z której wynikało, że „rewolucyjny proletariat nie ruszy nawet małym palcem”… Latem 1920 r. von Seeckt zakazał przejazdu przez Niemcy transportom broni i amunicji z Francji dla walczącej z bolszewikami armii polskiej, a w memorandum do podwładnych napisał:

„Polska jest naszym śmiertelnym wrogiem. Rosja Sowiecka uderza nie tylko w nią, ale jednocześnie i przede wszystkim we Francję i Wielką Brytanię. Jeżeli Polska się załamie, cała budowla Wersalu runie. Możemy się uwolnić z kajdan ententy przy pomocy Rosji Sowieckiej, nie stając się zresztą ofiarami bolszewizmu”.

Gdy trwał już atak bolszewicki na Polskę, 5 lipca 1920 r. rząd Republiki Weimarskiej przyjął stanowisko, że wsparcie Polaków nie wchodzi w grę, nie ustalono natomiast postępowania na wypadek dotarcia bolszewików do granic państwa niemieckiego. Neutralność w wojnie polsko-radzieckiej Niemcy ogłosiły 20 lipca 1920 r., a minister spraw zagranicznych Niemiec Walter Simons drogą radiową poinformował o tym Gieorgija Cziczerina, komisarza do spraw zagranicznych Rady Komisarzy Ludowych RSFRR. Dwa dni później Simons w liście do G. Cziczerina zaproponował nawiązanie stosunków dyplomatycznych i nienaruszalność granicy z 1914 r.

Od 22 lipca 1920 r. W. Kopp jako przedstawiciel Rosji Sowieckiej w Berlinie posiadał pełnomocnictwa do zawarcia sojuszu wojenno-politycznego z Niemcami. Na początku sierpnia, podczas rozmowy z pracownikiem niemieckiego MSZ, zaproponował współpracę i zawarcie tajnej umowy przeciw Polsce i zapewnił władze niemieckie, że po rozgromieniu Polski Armia Czerwona nie przekroczy granicy Niemiec z 1914 r. W rozporządzeniu z 25 lipca 1920 r. rząd Niemiec zabronił eksportu i tranzytu broni, amunicji, prochu i materiałów wybuchowych na terytorium Rosji Radzieckiej i Polski. Ogłoszenie neutralności i zarządzenie to były wymierzone przeciwko Polsce. Władze polskie wiedziały o współpracy bolszewicko-niemieckiej, ale nie potrafiły się jej przeciwstawić…

W trakcie działań wojennych wzdłuż granic Prus Wschodnich, 31 lipca 1920 r. między godz. 16 a 17 na przejściu granicznym w Prostkach pojawili się dwaj oficerowie bolszewiccy, z którymi rozmawiał oficer straży granicznej Büchler.

Wywodzący się z armii carskiej bolszewiccy oficerowie deklarowali respektowanie granicy Niemiec z 1914 r. i obiecywali oddanie Niemcom terytoriów włączonych w skład Polski traktatem wersalskim – konkretnie Pomorza Gdańskiego – oraz wspólną akcję przeciw Francji. Niemcy zaś chcieli przekonać Rosjan, że nie popierają Polski ani ententy.

W tym czasie, mimo ogłoszonej neutralności, na terenie Niemiec prowadzony był werbunek do Armii Czerwonej, a bolszewicy otrzymywali z Niemiec amunicję i odzież. Niemcy wysyłały również instruktorów i oficerów do Armii Czerwonej. Niemiecki oficer sztabowy przy Komisarzu Rzeszy, kpt. Thomas, 29 lipca 1920 r. udał się do Prostek, a następnie poinformował przełożonych o internowaniu Polaków oraz o rozmowach z Rosjanami z posterunku granicznego, którzy deklarowali chęć oddania korytarza Niemcom. Kpt. Thomas przekroczył granicę i rozmawiał z komisarzem ludowym Wynogradowem, który poinformował go o radzieckich planach ustanowienia rządu sowieckiego w Warszawie, likwidacji traktatu wersalskiego oraz o chęci Rosji powrotu do granic z 1914 r.

W wyniku rozmów w Berlinie, 2 sierpnia uzgodniono przydzielenie do radzieckiej IV Armii pod dowództwem Jewgienija Siergiejewa reprezentanta rządu niemieckiego, który miał monitorować rozwój wypadków podczas posuwania się bolszewików w głąb Polski. 13 sierpnia bolszewicki dowódca IV Armii przekazał Reichswerze Działdowo, zdobyte przez kawalerię Gaj-chana, a dzień później gazeta „Prawda” zapowiedziała zwrot Rzeszy niemieckiej utraconych w wyniku I wojny światowej ziem. Wasilij Tomaschow, oficer polityczny 4 Armii Radzieckiej zeznał, że w początkach sierpnia 1920 r. rozmawiał w Łomży z Helmutem Belckem, podającym się za wysłannika Auswärtiges Amt i oferującym Rosjanom broń. Podczas drugiego spotkania zawarto umowę na dostarczenie Rosjanom pod Prostkami w ciągu ośmiu dni: 200 tys. par butów, 20 tys. rowerów – na kwotę 30 mln marek – a w późniejszym terminie Niemcy zobowiązali się do dostarczenie samolotów, aut ciężarowych, amunicji i karabinów. Rosjanin podczas rozmów zapewniał o powrocie granic z 1914 r. i o tym, że Polska stanie się sowiecką republiką.

W sierpniu 1920 r. dokerzy niemieccy w porcie gdańskim – jedynym w powstałej sytuacji połączeniu Rzeczypospolitej ze światem – odmówili rozładunku statków z pomocą dla Polski.

W tej sytuacji port został zmilitaryzowany na rozkaz dowódcy wojsk ententy w Gdańsku, gen. Richarda Hakinga, wbrew sprzyjającemu Niemcom Komisarzowi Ligi Narodów w Wolnym Mieście Gdańsku, Reginaldowi Towerowi. W rozładunku uczestniczyli żołnierze brytyjscy stacjonujący w Gdańsku. Tymczasem, mimo deklaratywnej neutralności, z niemieckich portów wypłynęły okręty załadowane karabinami, ciężkimi karabinami maszynowymi, amunicją, wyposażeniem dla piechoty i kawalerii bolszewickiej. Przewożono nimi rozebrane części samolotów. 30 aeroplanów sprzedała Rosji firma Steffer i Neumann z Berlina. Część sprzętu, broni i amunicji była sprzedawana Rosji bolszewickiej za pośrednictwem Litwy oraz rosyjskich i żydowskich kupców.

W Armii Czerwonej na froncie zachodnim utworzono nawet z niemieckich robotników ochotniczą brygadę strzelców. Po stronie bolszewików walczyły całe oddziały niemieckie. W ataku Armii Czerwonej na Sierpc uczestniczył oddział kawalerii niemieckiej liczący około 1 tys. szabel, wyposażony w karabiny maszynowe, działa polowe i tabory. Wojsko Polskie broniące Sierpca zetknęło się z 3 baonami piechoty, liczącymi ok. 2400 żołnierzy, ubranymi w niemieckie mundury wojskowe.

Według danych polskiego wywiadu wojskowego, w sierpniu 1920 r. w Armii Czerwonej przeciwko Polakom walczyło 20 tys. żołnierzy niemieckich i 80 tys. Spartakusowców, czyli niemieckich komunistów, którym władze niemieckie umożliwiły przedostanie się do Armii Czerwonej, mimo masakr, jakich dokonywały na nich w Saksonii, Zagłębiu Ruhry czy Hanowerze te same Freikorpsy, które mordowały polskich Ślązaków walczących o powrót Śląska do Macierzy.

Kiedy losy wojny w bitwie warszawskiej się odwróciły, turecki minister Enver Pasza, który był zaufanym von Seeckta od I wojny światowej, przekazał mu list od Trockiego, datowany 20 sierpnia 1920 r., zawierający prośbę o dostawy dla Armii Czerwonej broni precyzyjnej, zmagazynowanej w Niemczech, która miała być zniszczona już w 1919 r. na żądanie Sprzymierzonych…

Takie są fakty o konszachtach niemiecko-sowieckich od chwili przejęcia w Rosji władzy przez bolszewików. Świadczą one, że od czasów rozbiorów nic się w polityce Niemiec i Rosji wobec Polski i Polaków nie zmieniło. Pakt Ribbentrop-Mołotow był tylko zastosowaniem jej założeń w sprzyjających okolicznościach.

Polska racja stanu wymaga, aby – w kontekście zbliżenia niemiecko-rosyjskiego za pośrednictwem rur Nord Streamu – obnażać europejskiej i światowej opinii publicznej owe historyczne, zakulisowe gry niemiecko-rosyjskich interesów. Co więcej – warunkiem istnienia Rzeczpospolitej jest ich torpedowanie i utrudnianie współpracy tych państw, wymierzonej w Polskę i Polaków.

Oprócz wymienionych w treści artykułu publikacji i innych lektur, autor korzystał obficie z pracy K. Jońcy pt. Wojna polsko-sowiecka 1920 roku w dokumentach niemieckiej dyplomacji, Wrocław 2002.

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Niemcy a wojna polsko-bolszewicka 1920 roku” znajduje się na s. 9 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Niemcy a wojna polsko-bolszewicka 1920 roku” na s. 9 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Tomasz Siemoniak: Jarosław Kaczyński zapisze się w księdze hańby, księdze ludzi niszczących Polskę

Rząd powinien skupić się na walce z pandemią a nie na wywoływaniu kolejnych napięć – mówi wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Tomasz Siemoniak mówi, że za wzrost społecznego napięcia odpowiada osobiście prezes PiS i wicepremier Jarosław Kaczyński:

To jego słowa i działania budzą ogromny społeczny sprzeciw. To on nazywa opozycję przestępstwami i wzywa bojówki do zastąpienia organów państwowych.

Wiceprzewodniczący PO podkreśla, że skandalicznym jest zaostrzanie prawa antyaborcyjnego przez Prawo i Sprawiedliwość w czasie drugiej fali pandemii.

Mamy władzę, która, czy to z premedytacją, czy z braku wyobraźni, wyprowadza ludzi za ulicę. Żaden polityk opozycji nie ponosi za to odpowiedzialności.

Gość „Poranka WNET” zapewnia, że Platforma Obywatelska wspiera postulaty demonstrantów, jednak:

Te protesty nie są własnością żadnej partii.

Tomasz Siemoniak ocenia, że Trybunał Konstytucyjny w aktualnym kształcie nie ma legitymacji do podejmowania tego rodzaju decyzji, jak likwidacja przesłanki eugenicznej w przepisach regulujących dopuszczalność przerywania ciąży:

73% Polaków negatywnie ocenia wyrok TK. Tutaj sytuacja jest jasna. Jarosław Kaczyński zniszczył kompromis i dzisiaj na stole nie ma propozycji, do których można się odnieść.

W opinii rozmówcy Łukasza Jankowskiego rządzący powinni uznać nielegalność ostatniego wyroku i w ogóle Trybunału Konstytucyjnego.

TK składa się dzisiaj głównie z osób, które nigdy nie powinny tam zasiadać.

Jak mówi Tomasz Siemoniak:

Rząd powinien skupić się na walce z pandemią a nie na wywoływaniu kolejnych napięć.

Wiceprzewodniczący sceptycznie odnosi się do prezydenckich zapowiedzi włączenia się  w wypracowanie nowego kompromisu aborcyjnego.

Andrzej Duda nie ma wiarygodności. Przez ostatnie 5 lat dzielił zamiast łączyć. We wszystkim słuchał Jarosława Kaczyńskiego. Szkoda czasu na jego propozycje.

Polityk komentuje pogłoski o wprowadzeniu przez rząd stanu wyjątkowego:

Kiedy my apelowaliśmy o stan nadzwyczajny, rząd mówił że sytuacja epidemiczna jest pod kontrolą. Dzisiaj te zapowiedzi są wpisane w kontekst protestów.

Gość „Poranka WNET” zapewnia, że w Platformie Obywatelskiej jest wiele osób wierzących, a partia szanuje Kościół. Jak dodaje:

Jestem przekonany, że większość protestujących nie popiera niszczenia świątyń, dobrze że tego już nie ma.

Tomasz Siemoniak podsumowuje, że:

Jarosław Kaczyński zapisze się do księgi hańby, księgi ludzi niszczących Polskę.

Parlamentarzysta zapewnia, że PO nie będzie kwestionować legalności żadnych wyborów w Polsce, tak jak to ostatnio zrobił Aleksandr Łukaszenka:

To pan marszałek Karczewski nazwał Łukaszenkę ciepłym człowiekiem. Proszę nas w ten kontekst nie mieszać.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Bault: Karykatury Mahometa niepotrzebnie prowokują muzułmanów. Rządzący nie chcą przyznać, że imigracja jest problemem

Olivier Bault o walce francuskiego rządu z radykalnym islamem, niepotrzebnym prowokowaniu muzułmanów i ograniczaniu wolności słowa oraz stosunku Francuzów do masowej imigracji.

Olivier Bault przypomina, że dla muzułmanów tworzenie wizerunków proroka Mahometa jest bluźnierstwem. Rozpowszechnianie jego karykatur w oczywisty sposób ich prowokuje.

W islamie jest przewidziana kara śmierci za takie postępowanie.

Zauważa przy tym, że w Nicei zaatakowany został kościół i wierni, a tymczasem to nie katolicy, lecz zwolennicy laickiej Republiki celują w tworzeniu wspomnianych karykatur. Roszczą oni sobie prawo do obrażania każdej religii.

Polityka prezydenta Emmanuela Macrona polega na tym, że będziemy tworzyć we Francji oświeceniowy islam. To pobożne życzenie.

Dziennikarz podkreśla, że za kształtowanie islamu nad Sekwaną odpowiadają nie francuskie władze, ale sami muzułmanie. Tych zaś nie przekona się przez obrażanie ich proroka. Wskazuje na paradoksalność bronienia prawa do obrażania założyciela islamu:

We Francji można skazać człowieka za to, że krytykuje islam.

Zauważa, że jeden z francuskich parlamentarzystów został skazany za słowa o tym, że islam jest totalitarną ideologią. Między społeczeństwem, a jego elitami politycznymi jest rozdźwięk:

Od lat społeczeństwo francuskie jest przeciwko masowej imigracji do Francji.

Establishment zdaje sobie sprawę z zagrożenia związanego z migracją muzułmanów do ich kraju, ale woli udawać, iż nie widzi problemu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Michał Karnowski: Jeśli obecny protest da komuś władzę, to na pewno nie Platformie Obywatelskiej

Michał Karnowski o trwających protestach, stosunku Strajku Kobiet do polityków opozycji, próbach puczu, zmianach pokoleniowych i tym, czy PiS przegra kolejne wybory.


Politycy zdają sobie sprawę z wagi sytuacji- mówi Michał Karnowski. Protesty nie zmienią istotnie podziałów politycznych, gdyż stosunek do aborcji jest już w nie dawno wpisany. Dziennikarz wskazuje, że frustracja związana z zamknięciem kraju i epidemią sprawia, iż

Możemy się spodziewać wielu protestów, które będziemy ze zdziwieniem obserwowali jako niezwykle silne, mocne, skrajne.

Przypomina grudzień 2016 i lipiec 2017 r., kiedy to, jak mówi, miały miejsce próby puczu- polskiego Majdanu, ze strony opozycji. Scenariusz siłowej zmiany- blokady parlamentu połączonego z miasteczkiem namiotowym- wciąż leży na stole- zaznacza.

Koszty tych manifestacji pod względem epidemicznym będą bardzo, bardzo niedobre.

Karnowski wskazuje na odrzucenie przez kierownictwo Strajku Kobiet wsparcia ze strony Szymona Hołowni. Politycy Platformy powinni się zastanowić nad swym poparciem dla manifestacji.

Jeśli przyniesie on przełom polityczny i da komuś władzę, to na pewno nie Platformie Obywatelskiej.

Protesty są wyrazem postępującej sekularyzacji. Nasz gość wskazuje na słowa Andrzeja Zybertowicza, który zauważył, iż młode pokolenie nie czuje w związku z tradycjami narodowymi. Nie jest przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość przegra kolejne wybory, jak mniema wielu komentatorów. Przypomina, że po zwycięstwie AWS twierdzono, że już nigdy więcej formacja nawiązująca do wartości tradycyjnych i patriotycznych nie wygra wyborów. Stało się zaś inaczej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wojna w okręty tocząca się na marginesie wyborów w USA

W Senacie USA odbyło się wczoraj przesłuchanie Jacka Dorseya, prezesa Twittera.

 

Na 6 dni przed dniem wyborów Donald Trump spotkał się z wyborcami na dwóch wiecach, które tradycyjnie zgromadziły tłumy.

W australijskiej sieci SkyNews pojawiła się korespondencja z Florydy, w której korespondent powiedział, że media amerykańskie „wydają się zacząć zauważać, że Donald Trump jest na prostej drodze do wygrania wyborów”. Wow, czyli coś, o czym ja państwa skromny komentator powtarzamod 2 tygodni, a tak w ogóle np. na TT czy YT od kilku miesięcy.

Mimo tego, że do dnia wyborów zostało tylko kilka dni, a wybory korespondencyjne są na półmetku cały czas trwają próby zmian tak aby umożliwić oszustwo i manipulacje wyborcze. Ktoś porównał to bardzo adekwatnie do próby wpłynięcia przez trenera gimnazjalnej drużyny futbolowej  na sędziego w celu zmiany zasad gry w trakcie meczu, żeby zapewnić zwycięstwo swojej drużynie.

Próby takie trwają w Płd. Karolinie (dotyczą obecności świadków przy wypełnianiu kart w głosowaniu korespondencyjnym), Ohio i Teksasie (miejsc lokalizacji skrzynek, do których wrzuca się głosy), Florydzie (ostateczna data rejestracji głosującego).

Głównym problemem jest ostateczna data liczenia głosów oddanych w systemie ballot i rozciągnięcie tej daty na wiele dni po 3 listopada. Powoduje to możliwość naruszenia całości procesu głosowania, ponieważ głosy faktycznie mogą być oddane i zbierane już po dniu wyborów przez tzw. vote harvesters (ujawnione są już zresztą liczne przypadki próby nakłaniania wyborców przez tych „żniwiarzy” do głosowania na Bidena.

To może potencjalnie zmienić wynik wyborów nawet już po dniu wyborów, jeżeli różnica głosów byłaby stosunkowo niewielka. Tutaj istotne są olbrzymie fundusze, którymi dysponuje Biden, tym bardziej, że oszczędza na trasie wyborczej.

SN utrzymał w mocy postanowienie sądu federalnego w Wisconsin o przedłużeniu daty dostarczenia głosów, a więc także ich liczenia, aż do 9 listopada (6 dni po wyborach).

W Indianie uwzględniane i liczone mają być głosy dostarczone aż do 13 listopada, czyli 10 dni po wyborach!

W Płn. Karolinie sąd odrzucił wniosek o przedłużenie terminu dostarczania głosów z 3 do 9 dni po dacie wyborów i utrzymał termin 3 dni po wyborach.

Podobne sporne sytuacje występują także w Michigan, Minnesocie, Pensylwanii, Iowa i Alabama i są jeszcze obiektem batalii sądowej.

Sanofi i GlaxoSmithKline zapowiedziały dostarczenie 200 mln dawek POTENCJALNEJ szczepionki przeciw Covid-19 dla międzynarodowej koalicji powołanej dla ”zapewnienia wszystkim krajom równego dostępu do szczepionek”, cokolwiek by to nie znaczyło.

Eli Lilly, czyli firma, która wyprodukowała skuteczną terapię, której poddano Donalda Trumpa, dostała grant w wysokości  375 mln $ od rządu USA na eksperymentalną terapię odpornościową, jeżeli zostanie zaaprobowana przez FDA.

Miodem na moje serce było niewątpliwie wczoraj przesłuchanie przed komisją senacką Jacka Dorsey’a, prezesa Twittera. Tym razem, chyba po raz pierwszy, zobaczyłem go inaczej niż rozwalonego w fotelu albo krążącego po scenie, stylizowanego na Steve’a Jobsa, w czarnej wełnianej czapeczce na głowie, już w samej postawie „władcy świata”, który stoi ponad wszystkim i wszystkimi.

W garniturku, uczesany, skupiony i w pozycji „ruki po szwam” wydawał się mieć pełną świadomość, że właśnie stoi twarzą w twarz, choć tak naprawdę przesłuchanie odbywało się on-line,  z autorytetem najpotężniejszej władzy demokratycznego świata, która co prawda nie może i pewnie nie chce zrobić z nim tego, co czekałoby go w takiej sytuacji w Rosji lub Chinach, ale tym razem też nie ma zamiaru się z nim cackać.

Przesłuchiwał go Ted Cruz, któremu zresztą kibicowałem w 2016, kiedy ubiegał się o nominację GOP na kandydata na prezydenta w 2016, zanim zacząłem przyglądać się bliżej Trumpowi i który robi ostatnio naprawdę dobrą robotę, choćby w komisji senackiej opiniującej nominacją ACB do SN. Rozpoczął od swoich wniosków z wcześniejszych przesłuchań szefów FB i Google.

Stwierdził, że świadkowie, których wcześniej przesłuchano potwierdzają tezę o mającym miejsce największym dotąd zagrożeniu dla wolności wypowiedzi w Ameryce i jednocześnie największym zagrożeniu dla wolnych i uczciwych wyborów. Wcześniejsze przesłuchanie szefa FB Zuckerberga i szefa Google Pichai poważnie go zaniepokoiło. FB jeszcze stosunkowo najmniej próbuje wpływać na kierowanie opinią publiczną.

[Moja uwaga: może w USA, ale w Polsce najbardziej, to chyba „zasługa” szefostwa Facebook Polska, czyli Agnieszki Kosik].

Google jest najpotężniejszą firmą na świecie, ich wpływ na światową opinię publiczną jest ogromny i konieczne jest dalsze postępowanie w sprawie nadużyć tej władzy oraz usiłowania jej wpływu na wybory i zmianę ich wyniku.

Po tym wstępie nadszedł czas na grillowanie Dorsey’a. Cruz rozpoczął stwierdzeniem, że, według niego, przypadek TT jest najbardziej skandaliczny.

Zapytał Dorsey’a, „czy TT ma wpływ na wybory?”

Dorsey odpowiedział, że nie na co senator: „A więc twierdzi pan, że TT nie ma możliwości wpływu na wybory?”

Dorsey ponownie odpowiedział, że nie „ponieważ TT jest tylko częścią spektrum kanałów informacyjnych, z których korzystają ludzie”.

[To prawda, ale jeżeli istnieje niepisana umowa pomiędzy największymi graczami rynku medialnego, to wszystkie te 'kanały informacyjne” śpiewają w jednym zgodnym chórze]

„Więc twierdzi pan przed komisją, ze TT uciszając ludzi, cenzorując ich, blokując wypowiedzi polityczne nie ma wpływu na wynik wyborów?”  [ewidentnie pytanie pułapka]

„Ludzie mają wybór, nie muszą słuchać informacji, których nie chcą” – brnie Dorsey.

„Nie mają wyboru, jeżeli nie otrzymują informacji. Jeżeli uważa pan, że TT nie ma wpływu na wynik wyborów, to dlaczego w ogóle blokujecie informacje?” – trafiony zatopiony jednomasztowiec.

„Naszą polityką jest zapewnienie, żeby możliwie jak największa ilość wypowiedzi była właściwa, ponieważ jest dużo nieodpowiedzialnych, obraźliwych lub wyraźnie wspierających jakąś opcję i niewłaściwych, które usuwamy”.

„Panie Dorsey, pańskie odpowiedzi, w świetle ostatnich wydarzeń, uznaję za obraźliwie absurdalne.

Porozmawiajmy o ostatnich dwóch tygodniach. Jak pan wie od dawna jestem zaniepokojony polityką cenzorowania wypowiedzi TT i uciszania amerykańskich obywateli, z którymi TT się nie zgadza. Ale 2 tygodnie temu TT i FB przekroczyły próg, który jest podstawą w naszym kraju. TT podjął jednostronną decyzję o zablokowaniu dwóch artykułów opisujących korupcję rodziny Biden. …. TT podjął decyzję o blokowaniu każdej próby podzielenia się tą historią przez jakiegokolwiek swojego użytkownika oraz decyzję o zablokowaniu możliwości przekazywania jej przez NYP. Dlaczego TT podjął tę decyzję?”.

„Mamy politykę antyhakerską, dotycząca materiałów wykradzionych przyjętą w 2018…Uznaliśmy, że materiał przedstawiony w NYP jest materiałem hakerskim, ponieważ pokazywał screenshoty z niewiadomego źródła i podchodził pod tę kategorię”

„Więc pańskim zdaniem materiał, którego źródło NYP podał, ponieważ był nim konkretny laptop pozostawiony przez konkretną osobę – Huntera Bidena w konkretnym miejscu – znanym z nazwy i miejsca punkcie serwisowym, jest materiałem pochodzącym z niewiadomego źródła?” – trafiony zatopiony dwumasztowiec.

Tutaj już nasz wszechpotężny szef  TT zaczął bredzić o presji czasu i o tym, że musieli blokować zarówno ludzi przekazujących informację jak i jej źródło czyli NYP. Wyraźnie widać było, że flaczeje jak przebita piłka.

„Była to niewłaściwa decyzja i dzisiaj zmieniliśmy ją odblokowując ją dla NYP”

„Dlaczego konto NYP blokowane jest już 2 tygodnie?”

„Zdjęliśmy blokadę i od dzisiaj NYP może publikować swoje TT i artykuł, który był powodem blokady” – dziwny zbieg okoliczności!

„Panie Dorsey, ma pan taką władzę, że może pan uciszać nawet media, ale umówmy się: NYP nie jest jakimś tam  przypadkowym tweetującym sobie facetem. NYP to czwarta pod względem nakładu gazeta w Ameryce, jest najstarszą wydawaną od 200 lat gazetą w US, gazetą założoną jeszcze przez Aleksandra Hamiltona [jeden z „Ojców Założycieli” US, twórca m.in. amerykańskiej waluty, czyli dolara]. A pan uważa, że może sobie, siedząc wygodnie w Dolinie Krzemowej, nakazywać im jakie historie mogą publikować i nakazywać amerykanom czego mogą słuchać?” – trafiona zatopiona fregata!

Dorsey znów, już zacinając się ze zdenerwowania, co zdarza się zresztą mnie na antenie, ale z innych powodów, „wyjaśniał”, że każdy z użytkowników TT korzystając z tej platformy musi zaakceptować tzw. warunki użytkownika.

Cruz był bezlitosny: „Więc wasi użytkownicy, także media, muszą uklęknąć przed wami i być posłusznymi waszemu dyktatowi, żeby móc komunikować się ze swoimi czytelnikami?”

„Nie, zrozumieliśmy, że był to błąd naszej polityki wewnętrznej”

„Ale dalej blokujecie NYP!”

„Nie już nie blokujemy, mogą uruchomić konto..”

„…. Tak, jak przyjmą wasze warunki. Mówi pan, że blokowanie tych materiałów było wynikiem waszej polityki blokowania niepotwierdzonych informacji z wątpliwych źródeł.  Stwierdzam wyraźne, budzące zastrzeżenia i oczywiste jednostronne zaangażowanie polityczne.….. Czy TT blokował kilka tygodni temu NYT,  kiedy pojawiła się informacja najwyraźniej oparta na zeznaniu podatkowym Prezydenta Trumpa?” – to już było kopanie leżącego.

„Uznaliśmy, że materiał ten nie narusza naszej polityki, ponieważ był oparty o źródła ale nie pokazywał źródła (formularza)”

„Oczywista nieprawda. Materiał był oparty, jak to przedstawili, na rzekomo źródłowych materiałach, a, według prawa federalnego i przepisów przestępstwem federalnym jest ujawnianie czyichkolwiek zeznania podatkowego bez jego zgody. Tak więc ten materiał oparty był na czymś co było pogwałceniem prawa a jednak TT radośnie/ochoczo zezwalał na przekazywanie go wszem i wobec, ale kiedy artykuł był krytyczny wobec Joe Bidena zaangażował się w bezwzględną cenzurę i wyciszanie go.”

„Uznaliśmy to za błąd i zmieniliśmy naszą politykę”

„Ale dalej blokujecie NYP!’

Bla, bla, bla….

No i nastąpił ostateczny cios:

„Panie Dorsey, kto do cholery pana wybrał i pozwolił decydować co amerykańskie media mogą publikować, czego Amerykanom wolno słuchać i dlaczego uparcie zachowuje się jak super nadzorca działający w imieniu Demokratów i uciszający poglądy przeciwne do pańskich?” – flota praktycznie przestała istnieć!

Na zakończenie Dorsey zaczął się kajać, powiedział, że zrozumieli niewłaściwość swojego postępowania i teraz już będą bardziej otwarci na wszystkie opcje. W obliczu coraz pewniejszej wygranej Trumpa raczej nic innego mu nie pozostało, ale wierzę, że poruszony kamyk uruchomił lawinę, która przemebluje rynek medialny w najbliższych latach.

 

Poświęciłem temu wyjątkowo dużo miejsca z dwóch powodów.

Po pierwsze uważam, że zniszczenie lewicowego monopolu na rynku informacyjnym jest kluczowe dla przyszłości świata, zaraz po naprawie systemu edukacji, ale łatwiejsze do przeprowadzenia.

Po drugie uderza mnie kontrast pomiędzy działaniami rządu USA i ewidentnym strachem bezkarnych dotąd „władców świata”, a reakcją, lub raczej brakiem reakcji, rządu polskiego na podobne działania w Polsce. Praktyczna bezkarność szefowej FB w Polsce i masakryczna wręcz cenzura wypowiedzi stosowana wobec poglądów sprzecznych z lewacką wizją świata, publikacja „Faktu” o rzekomym ułaskawieniu przez prezydenta Dudę pedofila i bezczelne wypowiedzi niemieckiego szefa Ringier Axel Springer czy próby wpływu ambasadorów USA i Niemiec na polski rynek medialny, nie pozwala mi czuć dumy z mojego państwa jaką odczuwa przeciętny obywatel USA. Nie zmieni tego nasza chwalebna przeszło tysiącletnia przeszłość, która wielu Polakom pozwala traktować Amerykanów jako naród bez przeszłości. Chciałbym wreszcie móc żyć w kraju z przyszłością!

Adam Becker

Wszystkie korespondencje Adama Beckera znajdują się tutaj

Jastrzębski: Postawa Macrona-obrońcy świeckości daje pewnym przywódcom muzułmańskich państw poparciem społecznym

W kontekście karykatur Muhammada i wypowiedzi Macrona, Prezydent Egiptu As-Sisi powiedział, że wolność wypowiedzi musi być ograniczona, gdy dochodzi do krzywdzenia uczuć ponad półtora miliarda osób.

Al-Jazeera

  1. Erdogan i As-Sisi krytykują Macrona i karykatury Muhammada

Prezydent Egiptu ‘Abd Al-Fattah As-Sisi skrytykował karykatury Proroka Muhammada oraz podkreślił konieczność zaprzestania krzywdzenia uczuć Muzułmanów. W międzyczasie Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan określił politykę Prezydenta Francji Emmanuel Macrona jako złą i odrażającą oraz oskarżył Zachód o działania zmierzające do przywrócenia krucjat.

W środę prezydent Egiptu powiedział, że wolność wypowiedzi musi być ograniczona, gdy dochodzi do krzywdzenia uczuć ponad półtora miliarda osób. As-Sisi dodał, że potępia „jakąkolwiek wrogą czy terrorystyczną działalność… realizowaną pod sloganem obrony wiary lub za zasłoną świętych symboli religijnych”.

– Ludzie mają prawo wyrażać, co dzieje się w ich umysłach, lecz taka ekspresja musi się zatrzymać, gdy dochodzi do ranienia uczuć ponad półtora miliona osób. Dość już krzywdzenia nas Muzułmanów– powiedział As-Sisi.

Ze swojej strony Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ponowił swoją krytykę wobec Prezydenta Francji Emmanuela Macrona za jego bronienie wspomnianych karykatur i wypowiedzi, w których francuski lider stwierdził, że islam przeżywa kryzys w różnych zakątkach świata.

W środę Erdogan powiedział, że „ogólnie rzecz ujmując, Francja i Europa nie zasługują na taką złą, prowokującą i odrażającą politykę, jaką uskutecznia Macron i jemu podobni”.

Erdogan oskarżył również kraje Zachodu walczące z Islamem o to, że chcą „powrotu krucjat” i dodał: „Stanąć w oboronie Proroka w obliczu ataków na niego przeprowadzanych jest dla nas kwestią honoru”. Prezydent Turcji ostro skrytykował także karykaturę samego siebie opublikowaną przez francuskie czasopismo satyryczne „Charlie Hebdo”, określając tęże karykaturę jako „żałosny atak… drani”.

Wcześniej turecki parlament potępił wypowiedzi Emmanuela Macrona. Ponadto, 4 partie tureckie, to jest rządząca AK Parti, Republikańska Partia Ludowa (‎CHP), Partia Narodowego Działania (MHP) i Dobra Partia (İyi Parti) podpisały wspólne oświadczenie, wzywając liderów, polityków i artystów Zachodu do sprzeciwienia się prowokacjom i obrazom wobec islamu i Proroka Muhammada. Partie podkreśliły, że wypowiedzi Macrona doprowadzą do wybuchu konfliktów, które w głęboko negatywny sposób wpłyną na wszystkich ludzi i religie.


Komentarz: komentarze prezydentów Egiptu i Turcji odnoszą się do ostrych słów Prezydenta Francji Emmanuela Macrona wypowiedzianych w kontekście zabójstwa poprzez dekapitację francuskiego nauczyciela poziomu szkoły średniej Saumela Patiego. Paty został zamordowany tuż po prowadzonej przez siebie lekcji wolności słowa, podczas której pokazywał uczniom karykatury Muhammada autorstwa brukowca Charlie Hebdo. Zabójcą okazał się 18-letni muzułmanin i uchodźca z Czeczenii Abdoullakh Abouyedovich Anzorov. Sprawca został zastrzelony przez policję niedługo po dokonaniu morderstwa.

Macron zdecydował się jednak bronić karykatur oraz wolności słowa. Taką postawą sprowokował sweg głównego rywala na Bliskim Wschodzie Prezydenta Turcji Erdogana, który wezwał w poniedziałek do całkowitego bojkotu francuskich produktów. Na to francuska dyplomacja odpowiedziała wezwaniem skierowanym do rządów obcych państw, aby te ukróciły nawoływania radykalnej mniejszości do bojkotu. Francuskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło także, że sporadycznie wrogie, antyfrancuskie manifestacje muszą się skończyć.

Prócz Turcji i Egiptu również Iran, Jordania i Kuwejt skrytykowały ponowną publikację karykatur Muhammada, które pierwotnie ukazawszy się w brukowcu Charlie Hebdo, doprowadziły do ataku terrorystycznego na tęże redakcję w 2015 roku.

Pamiętne już stwierdzenie Macrona o „islamie przeżywającym kryzys we wszystkich zakątkach świata” zostało skomentowane przez czołową uczelnię muzułmańską Uniwersytet Al-Azhar w Kairze jako „rasistowskie”.

W Katarze niektóre firmy kateringowe ogłosiły, że usunęły francuskie produkty ze swojej oferty. Ponadto, na Uniwersytecie Katarskim „z powodu celowego ataku na islam i jego symbole” został odwołany planowany tydzień francuski.

W Kuwejcie francuski ser La Vache Qui Rit i Babybel zostały usunięte z ofert sklepów. Nieoficjalnie informuje się o tym, że 430 kuwejckich agencji podróży zawiesiło podróże do Francji.

Tymczasem pakistański Premier Imran Khan oskarżył Macrona, że „atakuje islam” i nakłania do publikacji karykatur Proroka Muhammada.

Jednak dzisiejsze zabójstwo trzech osób w bazylice Notre Dame w Nicei zdaje się pokazywać, że bezkompromisowe podejście Macrona przynosi skutki przeciwne do zamierzonych.

Jedna z osób, to jest emerytka, znajdujących się w kościele podczas zamachu została dosłownie zdekapitowana. Mer Nicei Christian Estrosi nazwał zdarzenie przejawem „islamo-faszyzmu” i dodał, że sprawca ,,bez końca krzyczał 'Allahu Akbar'”.

Mer Estrosi zaapelował również o zamknięcie kościołów oraz miejsc użyteczności publicznej w związku z zagrożeniem terrorystycznym.

Castex podkreślił w swoim wystąpieniu, że ryzyko kolejnych ataków terrorystycznych w kraju jest wysokie.

Dowody antyfrancuskiej przemocy znalazły się też w Arabii Saudyjskiej, gdzie mężczyzna ranił strażnika konsulatu Francji w Dżuddzie na zachodzie kraju, kilkadziesiąt kilometrów od Mekki. Sprawca został aresztowany — poinformowały państwowe media saudyjskie.

Zraniony funkcjonariusz został przewieziony do szpitala, a jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

„Ambasada Francji stanowczo potępia ten wymierzony w placówkę dyplomatyczną atak, którego nic nie może usprawiedliwiać” – przekazano w komunikacie.

Specjalna jednostka policji zajmująca się ochroną dyplomatów aresztowała sprawcę ataku, którym był ok. 40-letni Saudyjczyk – donosi saudyjska agencja prasowa, cytując rzecznika policji. Nie podano dalszych szczegółów dotyczących zdarzenia.

Opisasne przeze mnie wydarzenia są dowodem na to, że kategoryczna postawa Macrona i jego stawanie w obronie świeckości francuskiego państwa podjudzają zradykalizowane środowiska muzułmańskie i służą muzułmańskim przywódcom do mobilizowania poparcia społecznego wewnątrz własnych państw. Natomiast sam Macron musi się liczyć z tym, że im sroższa odpowiedź na zbrodnie dokonywane przez radykalnych muzułmanów, tym większa nieufność muzułmanów we Francji. Nieufność, która w obliczu trudności gospodarczych związanych z pandemicznym lockdownem może przerodzić się w zamieszki i chaos. A jeśli o muzułmańskich radykałów chodzi, to należy pamiętać, że religia często stanowi pretekst do zbrodniczych działań organizacji realizujących kryminalnych parających się zbrodniczymi działaniami takimi jak handel narkotykami czy ludźmi. Każda religia posiada potencjał przemocy.


Al-Arabiya

  1. Waszyngton uprzedza, że jeśli irańskie rakiety dotrą do Wenezueli, to USA je zniszczą

Specjalny Przedstawiciel USA do spraw Iranu i Wenezueli Elliott Abrams ostrzegł, że USA zniszczą jakiekolwiek rakiety dalekiego zasięgu, które Iran wyśle Wenezueli. W poniedziałek Abrams powiedział kanałowi Fox News, że administracja Donalda Trumpa „dołoży wszelkich starań”, aby uniknąć tego rodzaju sytuacji. Jeśli jednak wspomniana broń dotrze do karaibskiego kraju, „to zostanie wyeliminowana na jego terytorium”.

Pomimo że liczne media zaznaczały, iż Teheran i Carakas nie łączy żadna umowa nuklearna, a Iran jedynie wyraził swą gotowość do sprzedania rakiet dalekiego zasięgu, to Wenezuela stanowi wiarygodnego nabywcę, albowiem to właśnie odizolowanie obu reżimów od świata czyni z nich naturalnych partnerów, zwłaszcza że Wenezuela płaci Iranowi w złocie za dostawy benzyny.

Amerykański polityk podkreślił, że z każdym transportem złota do Iranu Wenezuelczycy tracą możliwość zakupu pożywienia i leków.

Abrams przypomniał, że Iran wysyłał w przeszłości rakiety buntowniczym Hutim w Jemenie.

– Wiemy, że Iran jest gotowy zrobić to samo z Wenezuelą i dwoma innymi potencjalnymi nabywcami… Każda dostawa irańskiej broni wstrząsa stabilnością Ameryki Południowej i regionu karaibskiego, a także stanowi zagrożenie zwłaszcza dla sąsiadów Wenezueli, to jest Brazylii, Kolumbii i Gujany – powiedział Abrams.

Middle East Eye

  1. Zjednoczone Emiraty Arabskie jako pierwsze arabskie państwo otwierają konsulat w kontrolowanej przez Maroko Zachodniej Saharze

Zjednoczone Emiraty Arabskie będą pierwszym arabskim państwem, jakie otworzy konsulat w kontrolowanej przez Maroko Saharze Zachodniej. Konsulat zostanie otwarty w największym mieście Sahary Zachodniej Al-’Ujun, zwanym również Laâyoune.

Podczas rozmowy z Księciem Koronnym Abu Dhabi Mohammedem bin Zayedem Al Nahyanem Jego Wysokość Król Maroka Mohammed VI uznał decyzję ZEA za ,,historyczną”, poinformował Marokański Dwór Królewski.

Decyzja o utworzeniu konsulatu została ogłoszona kilka dni od deklaracji Abu Dhabi o poparciu dla marokańskiej kontroli nad Saharą Zachodnią.

Stefanik: Prezydent Macron stwierdził, że bluźnierstwo we Francji jest dozwolone

Władze w Paryżu liczą na przeforsowanie wizji „pozytywnego islamu”, który nie będzie sprzeczny z francuską racją stanu – mówi korespondent polskich mediów ze Strasburga.

 

Zbigniew Stefanik mówi o zamachach w Nicei i Awinionie oraz ataku na francuski konsulat w Jeddah  ( Arabia Saudyjska ). W nicejskiej bazylice Notre-Dame nożownik m.in. odciął jednej ze swoich ofiar głowę.

Nie wiadomo czy mężczyzna przeżyje, i możliwe będzie ustalenie jego tożsamości.

Korespondent polskich mediów we Francji wskazuje, że dzień zamachu nie został wybrany przypadkowo, 29 października muzułmanie obchodzą rocznicę urodzin Mahometa.

W kraju trwa proces organizatorów zamachu na redakcję pisma satyrycznego Charlie Hebdo, które atakowało zarówno islam, jak i chrześcijaństwo:

Emannuel Macron stwierdził, że bluźnierstwo jest dozwolone. Bezwarunkowo stanął po stronie „Charlie Hebdo”.

Francuscy muzułmanie apelują o odróżnianie islamu od islamizmu.

Przewodniczący rady muzułmańskiej wyraźnie stanął po stronie władz kraju, które oczekują od wyznawców islamu deklaracji lojalności.

Zbigniew Stefanik ocenia, że byt świątyń muzułmańskich nad Sekwaną jest zagrożony.

Władze w Paryżu liczą na przeforsowanie wizji „pozytywnego islamu”, który nie będzie sprzeczny z francuską racją stanu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.