Dzisiejsza kultura w swoich przejawach – zaznaczam: nie policyjnych, ale społecznych – przypomina stalinizm

Dr Józef Ruszar, dyrektor Instytutu Literatury | Fot. Ksenia Parmańczuk

Dzisiaj wśród młodych literatów istnieje taki terror środowiskowy, że jeżeli się od obowiązującej linii odsuniesz o 5 centymetrów w prawo, to oczywiście zostaniesz zbluzgany i sprowadzony do parteru.

Krzysztof Skowroński, Józef Ruszar

Przyjechałem do Pana, żeby porozmawiać o literaturze i polityce, literaturze i uniwersytecie.

Literatura i polityka to są niestety rzeczy powiązane. Mam 72 lata i moja perspektywa oglądu historii jest dosyć długa. Kiedy byłem szeregowym żołnierzem w karnej kompanii, wisiały tam hasła: „Kultura w służbie PRL-u”, „Kultura w służbie rewolucji”, „Kultura i komunizm to jedno”. Jeżeli myślimy o literaturze w sensie organizowania wszystkich wysiłków narodu czy państwa w celu, jak mówił Sofokles, abyśmy byli lepsi – to ja jestem za.

Od dłuższego czasu żyjemy w wolnym kraju, a niektórzy wciąż uważają, że literatura ma służyć rewolucji. Wikłanie literatury w bieżącą politykę wszystkim szkodzi; literaturze przede wszystkim. (…)

Od co najmniej 20 lat zajmuję się Herbertem bardzo szczegółowo. Zbliża się setna rocznica urodzin Herberta i na różnego rodzaju seminariach, konferencjach zauważam, że właśnie teraz Herbert idzie do tak zwanego czyśćca literatów. Nie dlatego, że ktoś go postponuje, bo przecież były i takie momenty. Nie chodzi o komunistów. Zagrożenie dla twórczości Herberta polega na tym, że on pisał dla konkretnego odbiorcy: dla inteligenta polskiego, który w latach 60., 70. czy 80. miał poważne wykształcenie humanistyczne i był zapoznany z tradycją kultury śródziemnomorskiej.

I teraz, ze względu na zmiany edukacyjne, student polonistyki nie ma wystarczającej kompetencji kulturowej, aby zrozumieć, co jest w wierszach Herberta. To jest prawdziwa tragedia.

To dotyczy oczywiście nie tylko Herberta. Dotyczy ogromnej części polskiej literatury – całkiem niedawno zmarłych poetów, jak na przykład Miłosz, Szymborska czy jeszcze inni. Na tym polega tragedia współczesnej humanistyki. Ponad sto lat temu mieliśmy do czynienia z pierwszymi obrazoburczymi wypowiedziami: skończmy z tymi trumnami Mickiewiczów, Słowackich… Chciano się odciąć od źródeł kultury europejskiej. Tylko że wtedy to się jeszcze nie udało, dlatego że spora część społeczeństwa miała wiedzę, miała zaplecze kultury tradycyjnej, europejskiej.

Po stu latach niestety rewolucja kulturowa się udała. Współczesna kultura, w tym literatura, odrzuca przeszłość, tradycję. Nawet nie to, że się sprzeciwia, bo taki Różewicz, kiedy debiutował w latach 40., wiedział, czemu się sprzeciwia.

Jaka jest przyczyna tego zjawiska?

Idea rewolucyjna, która powiada, że to, co było dotychczas tradycją europejską, jest złe.

I to się przekłada na życie uniwersytetów.

Oczywiście, że się przekłada. Nawet nie przez odrzucenie tradycji, ale po prostu przez zapomnienie, pominięcie. Mamy do czynienia z odrzuceniem tradycyjnej kultury europejskiej i w związku z tym ogromna część naszego dorobku kulturowego, w tym literackiego, jest coraz bardziej niezrozumiała. I to się dzieje także na uniwersytetach.

Przez chwilę miałem wrażenie, że jest coś takiego jak bitwa w kulturze.

Tak, ale ta bitwa została wygrana przez rewolucję. Chociaż tutaj zwycięstwo nie może być nigdy stuprocentowe. (…)

Jaką wizję odrzucamy?

Odrzucamy tradycyjną wizję, jaką mieli starożytni Hebrajczycy, Grecy i Rzymianie – wizję człowieka jako korony stworzenia, którego status jest wyjątkowy, a w związku z tym też i jego zobowiązania są wyjątkowe.

Cała kultura europejska jest połączeniem tych trzech nurtów – chodzi o wizję człowieka, który się samo-rozwija i jest odpowiedzialny za ten samo-rozwój; musi pracować nad sobą; życie, które otrzymaliśmy, jest wezwaniem do samodoskonalenia, samokształcenia, do samorozwoju.

Ja i moje pokolenie zostaliśmy jeszcze wychowani w takiej kulturze i w takiej mentalności. W latach 70. przecież nie tylko uczyliśmy się na uniwersytecie, który zresztą był bardzo zideologizowany, ale nasz pęd do wiedzy, pęd do samokształcenia był tak wielki, że ja więcej nauczyłem się na różnego rodzaju kółkach samokształceniowych, na seminariach Uniwersytetu Latającego, niż na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiowałem. Uważałem za obciach, kiedy czegoś nie wiedziałem.

Dzisiaj mentalność jest zupełnie inna. Dzisiejszy student uważa, że jest wspaniały, genialny tylko dlatego, że jest, i nie przychodzi mu do głowy, że można mieć do niego pretensje, że czegoś nie wie.

Na Uniwersytecie Warszawskim niedawno było szkolenie dla wykładowców, pod hasłem chyba „równo-ważny”: nie wolno pokazać studentowi np., że się więcej wie, że jest się wyżej pod względem intelektualnym – żeby, broń Boże, nie wydać się lepszym, bo to jest skandal, kryminał.

Ktoś zadał pytanie: jak w takim razie studentowi grzecznie zwrócić uwagę, że popełnił plagiat? Przepraszam bardzo: plagiat to jest przestępstwo. Grzecznie? Zwrócić uwagę? Należy go skreślić z listy studentów! Ale to, co powiedziałem, jest oczywistym skandalem. (…)

Jaka jest teraz wizja człowieka?

Po pierwsze człowiek jest samotną, bardzo egotyczną monadą. Po drugie – nie przyjmuje żadnej krytyki. To jest prosta droga do degradacji.

Ta degradacja dotyczy też Europy jako miejsca, z którego kiedyś promieniowała kultura.

(…) W czasach stalinowskich, jak ktoś podpadł, był zmuszany do samokrytyki, bo mogło go to kosztować wyrzucenie z uniwersytetu, z pracy, a nawet więzienie. Dzisiaj wśród młodych literatów istnieje taki terror środowiskowy, że jeżeli tylko podpadniesz jakimś sformułowaniem, które ci się wypsnie, a nie jest pod sztrychulec, jeżeli się od obowiązującej linii odsuniesz o pięć centymetrów w prawo, to oczywiście zostaniesz zbluzgany i sprowadzony do parteru.

Karne wojsko?

Powiedziałbym, że dzisiejsza kultura w swoich przejawach – zaznaczam: nie policyjnych, ale społecznych – przypomina stalinizm.

To dramatyczne.

To prawda.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z dyrektorem Instytutu Literatury, dr. Józefem Ruszarem, pt. „Dzisiejsza kultura przypomina stalinizm”, znajduje się na s. 36–37 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z dyrektorem Instytutu Literatury, dr. Józefem Ruszarem, pt. „Dzisiejsza kultura przypomina stalinizm”, na s. 36–37 październikowego „Kuriera WNET” nr 112/2023

Zamiast stawiać pomniki św. Janowi Pawłowi II, czytajmy z uwagą jego encykliki / Sławomir Matusz, „Kurier WNET” 106/2022

Pedofili kryły stowarzyszenia psychologów i psychoterapeutów, celebryci związani z Zatoką Sztuki, która miała być kulturalną wizytówką Sopotu. Pedofili z Dworca Centralnego kryła warszawska policja.

Sławomir Matusz

Lewica właściwa czy zdegenerowana?

Robert Biedroń udał się na początku marca z delegacją Nowej Lewicy do Finlandii, gdzie zostali przyjęci na krótkiej, kurtuazyjnej wizycie przez panią premier Sannę Marin. Podobno podczas spotkania rozmawiano zakazie aborcji w Polsce i rzekomej dyskryminacji osób LGBT.

Po spotkaniu Biedroń pochwalił się na Twitterze: „Gabinet Sanny Marin chce pomóc Polkom w dostępie do ich podstawowych praw. Nasze rodzime partie, Nowa Lewica i Socjaldemokratyczna Partia Finlandii, rozpoczynają rozmowy o szczegółach technicznych. W nowej kadencji fińskiego rządu sfinalizujemy sprawę”. Spotkało się to z ripostą Kancelarii Premier Finlandii, która natychmiast sprostowała w dzienniku „Ilta-Sanomat”: „Było to grzecznościowe spotkanie, trwające około 10 minut. Polska delegacja opisała pani premier sytuację praw człowieka w kraju i wyraziła nadzieję, że w przyszłości uda się zintensyfikować współpracę w obronie praw kobiet w Europie. Podczas spotkania nie padły żadne obietnice”.

Wpadka podobna do tej, jaką zaliczył Rafał Trzaskowski po wizycie prezydenta Bidena w Polsce, kiedy tylko przywitał się z prezydentem USA, a chwalił się długimi z nim rozmowami. To typowa postawa kelnera, a nie polityka. Bowiem kelner będzie do końca życia opowiadał, jakie to rozmowy prowadził z głową wielkiego państwa lub mafii, przyjmując zamówienie na alkohol.

Dwaj niedawni kandydaci na stanowisko prezydenta RP pokazali, jak w ich rozumieniu i wykonaniu wyglądałaby polityka zagraniczna i jakie byłyby priorytety. Biedroń zamierza organizować turystykę aborcyjną, a Trzaskowski – który też wspiera środowiska LGBT – chce najpierw ograniczyć, a następnie całkowicie zakazać Polakom spożywania mięsa i nabiału

Powinniśmy jeść robaki, jak więźniowie obozów koncentracyjnych i łagrów, dla których było to często jedyne źródło białka.        Obaj to politycy lewicy, raz konkurujący ze sobą, a innym razem wspierający się ideologicznie. Swoją drogą, jeżeli Rafał Trzaskowski chce wprowadzić w życie postulaty C40, gdy obejmie władzę, zastąpić mięso i nabiał owadami, to trzeba publicznie podać mu taki posiłek i sprawdzić jego reakcję.

Wpadkę Biedronia skomentowała Päivi Räsänen, przewodnicząca fińskiej parlamentarnej grupy Chrześcijańskich Demokratów: „Obietnica aborcji jest bezsensowna i bez serca – nasza służba zdrowia jest potrzebna Finom, a nie do odbierania życia polskim dzieciom”.

Biedroń chciał być takim bohaterem, jak ambasador Polski w Szwajcarii w 1943 roku, Aleksander Ładoś – „szef grupy fałszerzy”, rozdającej Żydom paszporty, by ocalić im życie. A tymczasem został uznany w Finlandii za oszusta, który chciał organizować dzieciobójstwo na dużą skalę i jeszcze je sankcjonować umowami międzynarodowymi. Czy to jest lewica, czy przejaw jej degeneracji?

Po emisji w TVN reportażu Franciszkańska 3 tak mówił w wywiadzie: „Zachód o grzechach Kościoła, w tym grzechach Jana Pawła II, dyskutuje od dawna. (…) Jest kojarzony z dogmatem cywilizacji śmierci, ponieważ sprzeciwiał się pomocy w Afryce w kwestii antykoncepcji podczas pandemii AIDS. Sprzeciwiał się w stanowczy sposób prawu kobiet do decydowania o przerywaniu ciąży. Potępiał związki jednopłciowe. Ukrywał i przenosił sprawców pedofilii”.

W tej wypowiedzi Biedroń dokonuje zawłaszczenia terminu „cywilizacja śmierci”, którego autorem był papież Jan Paweł II, opisując w encyklice Evangelium vitae w 1995 roku „cywilizację śmierci” – z aborcją, eugeniką, aprobatą eutanazji, antykoncepcją, upadkiem i zagładą rodziny, wartości ludzkich, będącą całkowitym zaprzeczeniem „cywilizacji miłości” Pawła VI.

Dla Biedronia „cywilizacja życia” wiąże się z prawem do aborcji, eutanazji, nieskrępowanej wolności seksualnej, małżeństw jednopłciowych, demoralizacji dzieci pod pozorem uczenia tolerancji dla wszystkiego i wpajania im, że płeć mogą sobie wybrać w każdej chwili z podanego im menu, oraz z wyrzuceniem z języka ludzkiego matek i ojców.

Tylko po co im małżeństwa jednopłciowe, skoro według lewicowych myślicieli jest 56 płci lub może więcej? Czy w tej wielości płci małżeństwa są możliwe i dopuszczalne? Ile jest możliwych związków pomiędzy nimi? Jeżeli lewica domaga się uznania małżeństw jednopłciowych, to o które z tych płci chodzi?

Antykoncepcja zaś jest sprzeczna z ekologią. Ma zabijać życie, niszczyć je, rozpuszczać. Dlaczego lewicowy ideolog i polityk chce organizować wyjazdy aborcyjne, a nie domaga się zwiększenia pomocy dla matek, dla kobiet w ciąży? Ograniczenie prawa do aborcji nie jest zamachem na wolność kobiety, nie odbiera jej możliwości decydowania o własnym ciele. Kobieta decyduje o własnym ciele, „otwierając się” dla mężczyzny w akcie miłosnym. Jeśli dojdzie w wyniku tego aktu do poczęcia, dziecko w jej ciele jest „gościem”, którego nie można ot, tak wyrzucić. Oboje kochankowie kiedyś podobnie gościli w łonach matek, zanim przyszli na świat.

Dalej Biedroń mówi: „Papieżowi zrobiono krzywdę w Polsce. Wyidealizowano jego obraz. Wręcz go zdehumanizowano, zrobiono z niego nadczłowieka. (…) Niestety, ale uczestniczył w tym systemie, w którym Kościół katolicki stał się jedyną instytucją na świecie, która stworzyła mechanizm ukrywania przestępców zbrodni pedofilii”. Otóż Biedroń się myli. Pedofili ukrywała Służba Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska.

Dwóch bohaterów reportażu Franciszkańska 3 pracowało dla SB i chodzili bezkarni. Wystarczyło tylko współpracować z MO i SB, donosić na opozycję i Kościół. Gdyby ówczesny krakowski biskup Karol Wojtyła tolerował pedofilię, władze zrobiłyby wszystko, by go zdyskredytować. Ale pedofilami byli współpracownicy SB, więc sprawy nie można było nagłośnić i użyć przeciw Kościołowi.

Ukrywanie pedofilii to współcześnie większy problem. Pedofili kryły inne instytucje w Polsce – jak stowarzyszenia psychologów i psychoterapeutów, jak przyjaciele i koledzy skazanego za pedofilię Andrzeja Samsona; jak celebryci związani z Zatoką Sztuki, która miała być kulturalną wizytówką Sopotu. Pedofili z Dworca Centralnego ukrywała warszawska policja – co opisali w serii artykułów dziennikarze „Wprost” w 2003 roku i pokazał Sylwester Latkowski w filmie Pedofile (2005). Zdaje się, że nikogo w tej sprawie do tej pory nie skazano.

Pedofili ukrywają środowiska teatralne i filmowe (nie tylko w Hollywood), szkoły, instytucje kultury, a także organizacje i stowarzyszenia LGTB, które pod pozorem edukacji seksualnej i uczenia tolerancji deprawują, osaczają, a potem molestują dzieci. Sam przed kilku laty dwukrotnie bezskutecznie próbowałem zainteresować prokuraturę w Mysłowicach na Śląsku przypadkiem pedofila zatrudnionego w domu kultury – instruktora teatralnego, późniejszego dyrektora kultury instytucji podległych marszałkowi województwa. Sytuacja była podobna do tej w zachodniopomorskim.

W czasach PRL-u homoseksualiści szukali swoich ofiar w pobliżu dworców, w ciemnych bramach, koło lokali gastronomicznych. Zaczepiali chłopców, częstując alkoholem i papierosami, pokazując im karty z wizerunkami nagich kobiet, zagraniczne czasopisma pornograficzne, tzw. świerszczyki, badając zainteresowanie i podatność na manipulację potencjalnych ofiar.

Dzisiejsi „edukatorzy” i „terapeuci” częstują ofiary alkoholem i podają im narkotyki – jak pedofil ze Szczecina, wieloletni współpracownik marszałka województwa. Na warsztatach edukacji seksualnej nastolatki mogą usłyszeć dużo więcej, niż wie i nawet chciałoby wiedzieć wielu dorosłych.

O to właśnie chodzi: rozbudzić zainteresowania dzieci, pobudzić ich wyobraźnię, zachęcić – zamiast uczyć się matematyki, fizyki, historii, biologii, dowiedzą się, że niekoniecznie są dziewczynkami i chłopcami; do czego jeszcze mogą być przydatne różne domowe przedmioty; że wolno im wszystko w imię tolerancji i wolności seksualnej; zostaną też zaproszone na warsztaty poza szkołą i na wulgarne manifestacje. Potem zwichrowani młodzi ludzie, ofiary tych eksperymentów, zasilą nie tylko szeregi pacjentów terapeutów, ale i prostytutek, niewolników seksualnych i narkomanów.

Na stronie edukacjaseksualna.com jej twórcy piszą: „Tworzymy sieć edukatorek/ów seksualnych z małych i średnich miast Polski, którzy w swoich regionach działać będą na rzecz samorządowych rozwiązań dla edukacji seksualnej i równościowej”. Ta deklaracja pokazuje, jak zorganizowana, groźna dla społeczeństwa jest „tęczowa rewolucja” i dokąd zmierza. Polskie szkoły pod hasłami nowoczesnej edukacji mają być terenem „łowów” na dzieci. Zaczynają się one już w klasach 1–5.

Szczeciński pedofil Krzysztof F. był pełnomocnikiem marszałka województwa pomorskiego odpowiedzialnym za kontakty z organizacjami społecznymi, a jednocześnie terapeutą i edukatorem. Kierował pieniądze do organizacji, w których był sam zatrudniony.

Klaudia Jachira domaga się „odjaniepawlenia” naszych ulic i miast, języka polityki w Sejmie i Senacie. Częściowo się z nią zgadzam. Czytajmy encykliki, w skupieniu i z uwagą, zamiast stawiać pomniki.

Jan Paweł II tak pisał w Evangelium vitae:

„Niestety te niepokojące zjawiska bynajmniej nie zanikają, przeciwnie, ich zasięg staje się raczej coraz szerszy: nowe perspektywy otwarte przez postęp nauki i techniki dają początek nowym formom zamachów na godność ludzkiej istoty, jednocześnie zaś kształtuje się i utrwala nowa sytuacja kulturowa, w której przestępstwa przeciw życiu zyskują aspekt dotąd nieznany i – rzec można – jeszcze bardziej niegodziwy, wzbudzając głęboki niepokój; znaczna część opinii publicznej usprawiedliwia przestępstwa przeciw życiu w imię prawa do indywidualnej wolności i wychodząc z tej przesłanki, domaga się nie tylko ich niekaralności, ale wręcz aprobaty państwa dla nich, aby móc ich dokonywać z całkowitą swobodą, a nawet korzystając z bezpłatnej pomocy służby zdrowia”.

Jak nie w Polsce, to w Finlandii.

Artykuł Sławomira Matusza pt. „Lewica właściwa czy zdegenerowana?” znajduje się na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Sławomira Matusza pt. „Lewica właściwa czy zdegenerowana?” na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 106/2023

Republica Latina – 06.11.2022: Brazylia – przed i po wyborach

Głównym tematem tego odcinka jest wynik wyborów prezydenckich w Brazylii. Zwycięstwo odniósł socjaldemokrata Luiz Inácio da Silva, znany po prostu jako „Lula”. Co czeka Brazylię – o tym w audycji.

Brazylijczycy wybrali prezydenta. Nowym przywódcą kraju został Luis Inacio Lula da Silva, polityk z lewicowej Partii Pracujących, oraz prezydent kraju w latach 2003 – 2011.

Nim jednak do tego doszło, Brazylijczycy przez kilka tygodni żyli kampanią wyborczą. Kampanią, dodajmy, bardzo brudną i brutalną. Kampanią, pełną fake newsów oraz przemocy, nierzadko kończącej się rozlewem krwi.

Jak wygląda Brazylia po wyborach? Czy kraj i jego mieszkańcy są tak spolaryzowani, jak ostatnio przedstawiają to media? Czy obecny prezydent kraju, Jair Bolsonaro, zdecyduje się wreszcie uznać swoją porażkę wyborczą? A może nadal będzie podjudzał swoich zwolenników, rozgrzanych do czerwoności, informacjami o sfałszowanych wyborach?

Na wszystki te pytania odpowie nasz dzisiejszy gość, Dr. Alexis Toribio Dantas, Prodziekan Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Stanowego w Rio de Janeiro. Razem z naszym gościem zastanowimy się nad przyczynami zwycięstwa Luli i porażki Bolsonaro. Odpowiemy sobie na pytanie o to, czy możliwa jest współpraca nowego prezydenta ze zdominowanym przez opozycję parlamentem oraz opozycyjnymi gubernatorami stanowymi. Przypomnimy również historię oskarżeń prezydenta-elekta o korupcję w sprawach Mensalão i Lava Jato. Opowiemy także o planach politycznych Luli wobec dalszych działań w Brazylii. Wreszcie, zastanowimy się nad możliwą polityką międzynarodową nowego prezydenta w szczególności dotyczącą Ameryki Łacińskiej oraz wojny na Ukrainie.

Posłuchaj:

Studio Tajpej: Chińska policja w Europie i piekielna kwarantanna

Ryszard Zalski opowiada między innymi o działalności chińskiej policji poza granicami ChRL oraz kompromitujących szczegółach walki z koronawirusem w tym kraju.

Nasz korespondent przedstawia sensacyjne wyniki ustaleń dziennikarzy i organizacji pozarządowych. Jak podaje fundacja Safeguard Defenders, władze ChRL utworzyły na całym świecie szereg „zamorskich komisariatów policji” – najwięcej w krajach Unii Europejskiej. Ich działalność jest na ogół nieuregulowana prawnie. Jak twierdzi Ryszard Zalski:

To szokujące, że o sprawie poinformowała prywatna fundacja, a nie służby. Wygląda wręcz na to, że nic na ten temat nie wiedziały i im to nie przeszkadza! Władze holenderskie, irlandzkie, portugalskie i hiszpańskie zwróciły się do ambasadorów ChRL z prośbą o zamknięcie ośrodków, ale nic poza tym. Żadnej konsekwencji!

Nasz człowiek na Tajwanie opisuje także liczne przykłady kompromitacji władz w Chinach kontynentalnych i kłamstw w sprawie koronawirusa. Szczególny jest casus amerykańskich dyplomatów, którzy zostali zesłani na „piekielną kwarantannę” do hoteli. Ustalenia mediów amerykańskich są wstrząsające:

Niektóre pokoje nie były sprzątane od miesięcy, niektóre były zagrzybione. Amerykańskim dyplomatom nie podawano posiłków, papieru toaletowego czy mydła.

Odsłuchaj naszej audycji już teraz!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Andrzej Zawadzki-Liang: Chiny zachowują dystans wobec Ukrainy. Handel z Rosją kwitnie

Istnienie partii komunistycznej w Polsce nie jest nielegalne, a symboli komunizmu – sierpa i młota – nie zdelegalizowano

Działacze KPP chwalą się, że „»Brzask« jest fenomenem w historii polskiej prasy, gdyż był i jest redagowany w pełni społecznie przez ludzi (ponad 160!) całkowicie oddanych sprawie ochrony dorobku PRL.

Józef Wieczorek

W mediach w 1989 roku ogłoszono, że komunizm upadł, tymczasem okazuje się, że Komunistyczna Partia Polski jest wiecznie żywa.

KPP została utworzona w 16 grudnia 1918 roku, ale w roku następnym została zdelegalizowana, gdyż uznano zasadnie, że jej działania zagrażają niepodległości Polski. Mimo to w stanie nielegalnym przetrwała finansowana przez Międzynarodówkę Komunistyczną do roku 1938, kiedy została rozwiązana przez Komintern. Członkowie KPP nie przeżyli wielkiej czystki stalinowskiej, z wyjątkiem tych, co na swoje szczęście przebywali w więzieniach jako przestępcy i zdrajcy, i tych, którzy brali udział w wojnie domowej w Hiszpanii w Brygadach Międzynarodowych. W PRL formalnie KPP nie została reaktywowana, ale zastąpiła ją PZPR powstała 15 grudnia 1948 r. z połączenia PPR i PPS i stanowiąca przewodnią siłę zniewalania narodu przez Sowietów.

Życie po śmierci

Faktem jest, że w czasie tzw. transformacji ustrojowej 29 stycznia 1990 r. sztandar PZPR został wyprowadzony, ale pod względem prawnym i personalnym tworząca się III RP pozostała w ciągłości z PRL, a wcześniejsi członkowie PZPR spadli na cztery łapy.

(…) Dawni towarzysze zorganizowali się w SLD i przez lata nawet dominowali w życiu politycznym III RP, a od kilku lat stanowią silną grupę (jakby zamiast dawnego biura politycznego) w Parlamencie Europejskim. Ideowi marksiści walczyli, aby nie doszło do całkowitej anihilacji idei marksistowskiej. Funkcjonowali szczególnie na Śląsku jako ZKP „Proletariat”. Przez siły „reakcji” zostali wykreśleni z ewidencji partii politycznych w roku 1997, jednak przetrwali.

W 2002 r. doszło do zarejestrowania Komunistycznej Partii Polski nawiązującej do tradycji przedwojennej KPP i częściowo PZPR. KPP odbyła pięć zjazdów w Dąbrowie Górniczej i w Bytomiu, a jej członkowie startowali w wyborach samorządowych i parlamentarnych (z list Polskiej Partii Pracy), popierali Grzegorza Napieralskiego z SLD.

KPP, rzecz jasna, krytykuje likwidację PRL, uczestnictwo Polski w Unii Europejskiej i NATO, sprzeciwia się ustawom dekomunizacyjnym i polityce historycznej IPN.

Liczba jej członków nie jest wielka, to jakieś kilkaset osób, ale ich działalność jest widoczna w przestrzeni publicznej poprzez oficjalny biuletyn partii – miesięcznik „Brzask” jak i stronę internetową czy profil na Fb.

Działacze KPP chwalą się, że „»Brzask« jest fenomenem w historii polskiej prasy, gdyż był i jest redagowany w pełni społecznie przez ludzi (ponad 160 autorów!) całkowicie oddanych sprawie ochrony dorobku Polski Ludowej i podejmowania różnych inicjatyw, ratujących filozofię marksistowską w obliczu furii antykomunistycznej”. Podkreślają, że czasopismo było i jest wierne idei marksistowskiej. Stąd wiadomo, że KPP publicznie gloryfikowała przywódców systemów totalitarnych – Józefa Stalina jako „Wyzwoliciela Narodów” i Kim Dzong Ila jako „Wielkiego Przywódcę”, popierała reżim totalitarny w Korei Północnej.

Faktem jest, że istnienie partii komunistycznej w Polsce nie jest nielegalne, a symbole komunizmu sierp i młot nie zostały zdelegalizowane. Niemal od początku istnienia partii trwa walka o jej delegalizację, prowadzona głównie przez posłów PiS, lecz sądy odrzucają pozwy, nie dopatrując się naruszenia prawa. (…) Działacze Komunistycznej Partii Polski utrzymują, że „Brzask”, jak i sama partia, w związku z działalnością na rzecz propagowania idei komunistycznych w kapitalistycznej Polsce są prześladowane od zarania swojej historii.

Niewątpliwie „prześladowania” komunistów w Polsce mają długą tradycję, i to niezależnie od tego, czy komuniści byli w mniejszości, czy stanowili przewodnią siłę narodu. Co więcej, jest znamienne, że prześladowali się także nawzajem.

W końcu przedwojenna KPP została zlikwidowana przez stalinowskich komunistów, grupa inicjatywna PPR, zrzucona z ZSRR do Polski podczas okupacji, wystrzelała się nawzajem w ramach partyjnej walki o władzę (Marceli Nowotko, Bolesław i Zygmunt Mołojcowie), a już po wojnie Władysław Gomułka w randze sekretarza PPR był prześladowany, a nawet więziony przez komunistów za odchylenia prawicowo-nacjonalistyczne, co podczas odwilży wyniosło go do władzy. Mity prześladowcze często stanowią trampolinę do kariery.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Brzask komunistycznej Partii Polski po medialnym upadku komunizmu” znajduje się na s. 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Brzask komunistycznej Partii Polski po medialnym upadku komunizmu” na s.11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 94/2022

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Andrzej Nowak: walka o Polskę rozgrywa się nie tylko na salach parlamentu, ale też w sferze modlitwy

Prof. Andrzej Nowak mówi, że beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego jest okazją do przypomnienia sobie przesłania Prymasa Tysiąclecia. Jednocześnie jednak istnieje ryzyko „kremówkizacji” jego myśli. Przypomina, że kard. Wyszyński podkreślał wielokrotnie, że pragnie, aby naród był katolicki. Mówił on Chcę, żeby polski naród był katolicki w każdym domu w każdej rodzinie. Ci, którzy obecnie „uśmiechają się” na beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, a jednocześnie wstydzą się pojęcia „naród katolicki”, […]

Prof. Andrzej Nowak mówi, że beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego jest okazją do przypomnienia sobie przesłania Prymasa Tysiąclecia. Jednocześnie jednak istnieje ryzyko „kremówkizacji” jego myśli. Przypomina, że kard. Wyszyński podkreślał wielokrotnie, że pragnie, aby naród był katolicki. Mówił on

Chcę, żeby polski naród był katolicki w każdym domu w każdej rodzinie.

Ci, którzy obecnie „uśmiechają się” na beatyfikację Prymasa Tysiąclecia, a jednocześnie wstydzą się pojęcia „naród katolicki”, wypaczają istotę tego, co hierarcha chciał nam przekazać. Jak wyjaśnia prof. Nowak źródło prymasowskiej nauki płynęło z Ewangelii

Przesłanie Ewangelii spotkało się konkretnym miejscem i czasem zostawiając ślad trwający pokolenia.

Historyk wskazuje na znaczenie ślubów jasnogórskich. Podkreśla, że należy przypominać ten wymiar działalności Prymasa Tysiąclecia.

Nie jego aresztowanie, nie jego uwięzienie, ale to, co było odpowiedzią na to wydarzenie.

Mamy tutaj bowiem do czynienia z wymiarem modlitwy, który często nie jest dostrzegany, gdy mówimy o historii.

Czasem o tym zapominamy w ogóle, że ta walka o Polskę, a co ważniejsze walka o nasze dusze rozgrywa się nie tylko na salach parlamentu, nie tylko w redakcjach czasopism, ale rozgrywa się powiedziałbym ponad historią, rozgrywa się w sferze modlitwy, zawierzenia.

Prof. Nowak odnosi się także do 20 rocznicy zamachu na World Trade Center. Stwierdza, że

Skończył się koniec historii.

Francis Fukuyama ogłosił „koniec historii” wraz z upadkiem Związku Sowieckiego. Wizja świata, w której religia i lokalne tożsamości tracą znaczenie się nie sprawdziły. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przypomina, że

Zaczęła się ta prognoza kompromitować szybko już na początku lat dziewięćdziesiątych, bo przecież interwencja w Iraku zatrzymała się na mocy rozsądnej decyzji prezydenta Busha starszego.

Mamy do czynienia z klęską nowojorskich intelektualistów, którzy chcieli narzucić swoje idee całemu światu. Symbolem tej klęski jest niedawne zwycięstwo talibów w Afganistanie. Historyk zaznacza, że nasza cywilizacja

Czerpie ożywcze soki z przeświadczenia, że jest prawda, do której można docierać.

Obecnie widzimy z ust profesorów i aktywistów wezwania do samozagłady ludzkości. Ludzie ci wprost mówią, że człowiek jest szkodnikiem.

Może to jakiś wirus wprowadzony do naszej cywilizacji nas atakuje? […] Mam na myśli wirus totalitarnej ideologii.

Stwierdza, że prezydent Joe Biden jest wystawiony na ostrzał. Amerykańska głowa państwa kompromituje się na każdym kroku. Przypuszcza, że Kamala Harris niedługo przejmie stanowisko prezydenta. Przypomina, że startując w demokratycznych prawyborach Harris zdobyła jedynie 1 proc. głosów.

Prof. Andrzej Nowak zgadza się z tezą, że istnieje sojusz celów między Komunistyczną Partią Chin a wielkimi międzynarodowymi korporacjami. Chodzi o zniewolenie człowieka, zgodnie z hasłem

Wybierasz tylko to, co my uznajemy za słuszne.

Spisek przeciwko wolności wynika pychy wynikającej z władzy nad ludźmi, czy to mieszkańcami Chin, czy rzeszą konsumentów.

Nasz gość odnosi się do nacisków na Warszawę płynących z Brukseli i Strasburga. Komentuje zapewnienia premiera Morawieckiego, że wszystko będzie dobrze.

Nie wiem, czy ta urzędnicza optymistyczna wiara nie znieczula nas na zagrożenie.

Wskazuje  przy tym na trudny kontekst podejmowania decyzji przez rząd. Dodaje, iż

[Berlin] grozi usunięciem rządu, który jako pierwszy przeciwstawił się przekształcenia Polski w część Mitteleuropy.

Wyjaśnia, że dla Niemiec partnerem do rozmowy jest nie Polska, lecz Rosja, choć z tą ostatnią Niemcy nie graniczą.

Historyk wskazuje na tworzenie się antysystemowej opozycji gotowej dla własnych interesów pogrzebać Rzeczpospolitą. Zaczyna się to na przełomie XVI i XVII w. i trwa do dzisiaj. Zaznacza, że powinniśmy szukać w historii nie tylko naszej chwały, ale też lekcji przestrogi.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

A.P.

W Gdańsku wspomnienie o bohaterach – Ince i Zagończyku – zagłuszało diabelskie techno / Felieton Jana Azji Kowalskiego

Obrzydliwe diabelskie techno w polskim mieście Gdańsku zagłuszało patriotyczne uroczystości. Jak dowiedziałem się od uczestników, rok wcześniej jeszcze nikt ich nie zagłuszał. Co będzie za rok?

W końcówce urlopu, namówiony przez sympatyczną polską patriotkę, postanowiłem uczcić pamięć Inki i Zagończyka zamordowanych przez bolszewików w 1946 roku. Dałem się namówić tym bardziej, że byłem na ich oficjalnym pogrzebie pięć lat temu, ale na Cmentarzu Garnizonowym już nie. W 75 rocznicę ich śmierci postanowiłem to nadrobić, złożyć kwiaty  grobach. I pomodlić się.

Już w samochodzie, zbliżając się do cmentarza, usłyszałem tę szatańską, destrukcyjną muzę. Antymuzykę, mającą wprowadzić człowieka w szalony trans, pozbawiający go godności dziecka bożego. W zwykłej muzyce jest harmonia. Nawet w heavy metalu, który kojarzony jest często z satanizmem, jest harmonia. W techno jej nie ma, bo zadaniem techno jest zniszczenie człowieka. Rozbicie do imentu jego osobowości i duszy.

Techno można przeżyć jedynie przy pomocy tabletek ekstazy.

Co robi z człowiekiem i z człowieka techno, poznałem dzięki „Świadectwu” Leszka Dokowicza. Historię jego wchodzenia w przemysł techno w Niemczech powinien poznać każdy młody człowiek. A zwłaszcza opis jego ucieczki, tuż przed szatańską inicjacją, do Polski. Do kraju omodlonego, będącego pod Bożą i Maryi opieką. Po przekroczeniu granic naszego państwa Leszek Dokowicz poczuł się znowu wolny i przestał się bać. Doświadczył fenomenu kraju wolnego od władzy szatana.

Poznałem jego „Świadectwo” w roku 2008 lub 2009. Teraz, w roku 2021, obrzydliwe diabelskie techno w polskim mieście Gdańsku zagłuszało patriotyczne uroczystości. Jak dowiedziałem się od uczestników, rok wcześniej jeszcze nikt ich nie zagłuszał. Co będzie za rok?

Trudno jest oddać się kontemplacji i modlitwie w tak skrajnych warunkach. Ale próbujmy.

Pamiętajmy tylko, że szatana nie zakrzyczymy. Bo gdy zaczniemy tak samo wrzeszczeć, staniemy się jego, a nie Pana Boga dziećmi.

Próbujmy też rozmawiać z naszymi dziećmi w chwili, gdy nowa tęczowa bolszewia – podobnie jak stara związana z szatanem – kolejny raz chce zniszczyć chrześcijaństwo. Chce zniszczyć nas, boże dzieci. Naszą godność, szacunek dla bohaterów i do siebie samych. Naszą mądrość wynikającą z doświadczenia przodków, rodziców i dziadków. Naszą pamięć. Naszą wolność.

I walczmy! Bo gdy uznamy, że już wszystko stracone, to tak się – na zgubę nas wszystkich – stanie.

Jan Azja Kowalski

Czy we współczesnym świecie jest jeszcze miejsce na obiektywną normę? / Zygmunt Zieliński, „Kurier WNET” nr 85/2021

Diabeł najczęściej jawi z dłonią pełną łakoci. Chrystusowi na pustyni oferował wszystkie królestwa. Wiadomo, że zawsze oferuje nieswoje. I wiadomo, że każda jego oferta okazuje się w końcu zwodnicza.

Zygmunt Zieliński

W polityce, kulturze, w życiu codziennym, w rodzinie, którą powoli wchłaniają wolne związki, konkubinat, czasowość i tymczasowość; czy w naszym świecie, gdzie najpewniejsza jest niewiadoma, agnostycyzm już nie tylko aplikowany Bogu i naturalnemu porządkowi świata – czy w takim świecie znajdzie się jeszcze miejsce na obiektywną normę, na jakiś constans, na coś, co mogłoby przywrócić nadzieję, wszak niezbędną w planowaniu życia, tak doczesnego, jak i wiecznego?

Stereotyp jest to „nadmierne uogólnienie, generalizacja, schemat poznawczy, który przyjęty może być przez jednostkę w wyniku własnych obserwacji, przejmowania poglądów innych osób, wzorców przekazywanych przez społeczeństwo, może być także wynikiem procesów emocjonalnych (na przykład przeniesienia agresji)”. Taka definicja, trzeba przyznać uwzględniająca najistotniejsze elementy sytuacyjne, może jednak nie przemawiać do kogoś preferującego pojęcia bliższe rzeczywistości, którą wyrażają. Dlatego lepiej rozumiemy stereotyp jako „pogląd lub wyobrażenie utrwalone w świadomości dużej grupy osób, często o charakterze wartościującym”. Wyjaśnienie to figuruje na różnych portalach internetowych i warto, by sobie je przyswoili wszyscy, którzy stereotyp traktują jako wyrocznię w wielu kwestiach wymagających czegoś znacznie więcej niż szablonu szufladkującego ludzkie myślenie, a jakże często także aktywność, wartościowanie i oparte na nim widzenie świata. Jednemu nie można zaprzeczyć: stereotyp jest niezastąpiony w pojmowaniu wielu spraw i sytuacji. Determinuje człowieka, uwalnia go od trudu przemyśleń.

Stereotyp jest zatem narzędziem przydatnym także do tworzenia różnego rodzaju atrap, będących w ofercie dla wszystkich, którym ciąży trud samodzielnego dociekania prawdy, zarówno tej jedynej, kształtującej życie człowieka, jak i – nazwijmy to – prawd użytkowych, pomagających człowiekowi w znalezieniu jego własnej drogi.

Takie atrapy pojawiają się niemal zawsze, kiedy zachodzi konieczność tworzenia mitów nadających rzeczywistości określony kształt. (…) Stereotyp tym się charakteryzuje, że sprawdza sam siebie. Jest to błędne koło, w którym obracają się wszyscy zobowiązani do prawowierności wbrew przysłowiu zawierającemu prawdę skądinąd oczywistą: nemo iudex in causa sua. Stereotyp bowiem weryfikuje się wyłącznie sam. (…)

Dawne stereotypy – prawda, że często niewytrzymujące próby rzeczywistości – miały jedną zaletę: były zrozumiałe i funkcjonowały w ramach systemów, które je stworzyły. Obecnie stereotypy jawią się na poczekaniu, a rozdęte do rozmiarów wręcz absurdalnych środki przekazu pozwalają na stałą ich fluktuację. Mutują się jak wirusy. Każdy każdego może uderzyć, powołując się na ad hoc sklecone racje. Najbardziej atakowane są instytucje odwołujące się do tzw. imponderabiliów, tzn. do zjawisk, rzeczy i spraw nieuchwytnych, niewymiernych, o dużym znaczeniu i wpływie na rzeczywistość. Tak się składa, że należą do nich zasady nie będące produktem ludzkiego intelektu. Odrzucenie imponderabiliów stwarza możliwość uprawiania „wolnoamerykanki” w każdej dziedzinie, zwłaszcza w sferze idei, zatem także we wszystkim co dotyczy sumienia, obrazu świata i przeznaczenia człowieka.

Kiedy podważa się niemal wszystkie zasady sprawdzone tradycją sięgającą wstecz poza pamięć ludzką, a to znaczy, że odrzuca się stereotypy będące owocem tej tradycji, w ich miejsce wchodzą pozorne racje, które stosowane ad hoc narzucają punkt widzenia sytuacji, nad którą ktoś pragnie arbitralnie zapanować.

Wówczas nieważne staje się łamanie zasad strony przeciwnej. Przykłady takiego łamania uświęconych tradycją zasad są tak liczne, że trudno tu o choćby tylko reprezentatywny wybór. Na przykład w państwie de nomine demokratycznym, uczulonym aż do przesady na tzw. prawa człowieka, nie dopuszcza się do szkoły kogoś, komu zarzuca się bycie chrześcijaninem. Działo się tak, mutatis mutandis, w ZSRR, a teraz zdarzyło się ponoć w Kanadzie. O wykluczaniu mediów chrześcijańskich nawet nie warto mówić. (…)

Hiszpania uchodząca do niedawna za kraj o silnej tradycji chrześcijańskiej i mająca do dziś większość (66%) ludności wyznającej katolicyzm, musi się godzić nie tylko na mord nienarodzonych zaordynowany przez lewicę, która dysponuje poparciem w granicach 5–6%, ale także na karanie tych, którzy przeciwko tej hekatombie publicznie protestują.

W Polsce nie dzieje się lepiej. Póki co nie ma jeszcze zielonego światła na zabijanie różnego asortymentu, od niemowlaków do starców, którzy wyrok śmierci na siebie podpisują sami albo ktoś usłużnie prowadzi ich rękę. W tej chwili linksliberalen biorą się za najmłodszych, robiąc im wodę z mózgu.

Opanowanie szkoły i dokształcanie małolatów na breweriach w wykonaniu „postępowego” strajku kobiet ma za główny cel wypranie serc i umysłów młodych Polaków z zasad moralnych i wiary, z chrześcijaństwa. W pustkę tak osiągniętą będzie można wlać wszelkie obscena, włącznie z wołaniem o aborcję, co w ustach dziatwy budzi wprost przerażenie.

Diabeł najczęściej jawi z dłonią pełną łakoci, nieważne jakiego gatunku. Chrystusowi na pustyni oferował wszystkie królestwa. Wiadomo, że zawsze oferuje nieswoje. Wiadomo też, że każda jego oferta okazuje się w końcu zwodnicza. Miłe złego początki, lecz koniec żałośliwy. Zaufajmy naszej mądrości ludowej. (…)

Przypomnę o harmidrze wokół deklaracji, jakiej zażądał od kandydatów do bierzmowania pewien proboszcz. A wezwał ich do złożenia oświadczenia, iż nie są zwolennikami aborcji. Kiedyś taki wymóg nie był po prostu potrzebny, ale po występach szeregu młodych ludzi w czasie ulicznych popisów strajkujących kobiet, okazuje się, że istnieje konieczność upewnienia się, iż przyjmujący sakrament bierzmowania nie jest w stanie tak ciężkiego grzechu. Oczywiście protestowano przeciwko naruszeniu sfery prywatności, praw człowieka… Jednego nie brano pod uwagę: że do bierzmowania przystępują ci, którzy tego chcą i godzą się spełnić warunki stawiane przez Kościół. Tak rozumianej wolnej woli nie uznają ludzie gotowi kruszyć kopie o wolność rozumianą według własnej receptury.

Mniejszej wagi są perypetie, jakie zdarzają się niejednokrotnie przy pochówkach. Onet.pl24 przekazuje żale matki, której syna kapłan nie chciał po katolicku pochować, gdyż, jak miał powiedzieć kobiecie: nie zna jej syna. Matka oświadczyła, że syn był wierzący „tylko może niepraktykujący”. Są to sprawy niezmiernie delikatne i wymagające tak ze strony duchownego, jak i bliskich zmarłego taktu i zrozumienia sytuacji, jaka wytworzyła się nie w momencie, kiedy potrzebny był pochówek, ale znacznie wcześniej, kiedy był czas, by jasno się zdeklarować, kim się jest. I tylko to powinno być brane pod uwagę. Ale wiadomej maści media nie pominą takiej okazji, by manifestować swą pogardliwą obojętność na wszystko, co pochodzi od wrogiej im instytucji, jaką jest Kościół, a właściwie religia jako taka.

To jest właśnie narzucaniem stereotypów ludziom wyznającym wartości wypierane na sposób totalitarny przez nową wizję świata, człowieka, sensu życia i obowiązujących w nim zasad.

Słowem, chodzi o wyparcie chrześcijaństwa, możliwie przy pomocy zdeprawowanych chrześcijan. Ta presja swoistego nihilizmu chętnie powołuje się na praworządność, przy czym starannie unika się ścisłego jej zdefiniowania.

Praworządność w rezultacie polegać ma na rezygnacji z suwerenności, zwłaszcza tej, jaka broni tożsamości narodu. Tak powstał kiedyś „człowiek sowiecki”, tak dokonała się w III Rzeszy „Gleichschaltung”, czyli coś w rodzaju obywatela sklonowanego na modłę szaleńczej antropologii Himmlera, Rosenberga, uznaną za naukę podobnie, jak dziś gender i obłąkańcze teorie z niego wyrastające. Czy rzeczywiście narody gotowe są dobrowolnie włożyć głowę w pętlę, z której o własnej sile już się nie wydobędą?

Cały artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Czy mamy jeszcze grunt pod nogami?” znajduje się na s. 15 lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zygmunta Zielińskiego pt. „Czy mamy jeszcze grunt pod nogami?” na s. 15 lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stulecie KPCh. Xi Jinping: Kluczowym celem odrodzenia narodowego Chin jest całkowite zjednoczenie ojczyzny

„Nie pozwolimy, by ktokolwiek tyranizował Chiny”. Przewodniczący Xi Jinping podczas obchodów stulecia Komunistycznej Partii Chin zapowiedział budowę socjalistycznego mocarstwa.

[related id=148719 side=right] Kongres Założycielski KPCh, który miał miejsce w lipcu 1921 r. we francuskiej koncesji w Szanghaju został przerwany przez kolonialną policję. W tym czasie Państwo Środka podzielone było między wiele konkurencyjnych wobec centrum lokalnych ośrodków władzy, a zagraniczne mocarstwa posiadały na jego terytorium własne eksterytorialne koncesje. W wyniku wygranej wojny domowej komuniści zjednoczyli większość ziem dawnego Cesarstwa. Poza granicami ChRL pozostał Tajwan, gdzie utrzymała się władza Republiki Chińskiej. Zdobycie wyspy nie udało się Mao Zedongowi. Tam, gdzie nie powiodło się siódmemu sekretarzowi generalnemu udać się może trzynastemu. Przewodniczący Chin Xi Jinping zadeklarował, że

Wszyscy z nas, rodaków po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej, musimy się zjednoczyć i zgodnie iść naprzód. Musimy […] powstrzymać wszelkie ruchy w kierunku niepodległości Tajwanu i stworzyć świetlaną przyszłość dla narodowego odmłodzenia.

„Całkowite zjednoczenie ojczyzny” ma być kluczowym celem chińskiego „odrodzenia narodowego”. Na przemówieniu wygłoszonym na Placu Niebiańskiego Spokoju (Tian’anmen) chiński przywódca stwierdził, że jego kraj nigdy nie uciskał innych państw. Tego samego obecnie oczekuje od innych narodów wobec Chin. Zadeklarował, że

Czasy, gdy Chińczycy byli wykorzystywani, nie wrócą (…) Nigdy nie pozwolimy, by ktokolwiek tyranizował, uciskał czy podporządkował sobie Chiny

Xi zaznaczył, że Pekin jest gotów na przyjęcie „konstruktywnej krytyki”, ale nie zaakceptuje „świętoszkowatego pouczania” przez inne państwa. Zapowiedział także eliminację skrajnego ubóstwa i budowę „umiarkowanie zamożnego społeczeństwa we wszystkich aspektach”. Aby się to dokonało, jak mówił sekretarz generalny KPCh, partia musi utrzymać „absolutne przywództwo” nad wszystkimi dziedzinami, w tym nad siłami zbrojnymi.

Sukces Chin zależy od partii.

A.P.

Źródło: www.wirtualnemedia.pl, tvn24.pl, theguardian.com