Gaz ziemny w sytuacji ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla – nie może być przechowywany, bo się ulatnia

Ryba na dawnym targu rybnym była sprzedawana coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Jacek Musiał, Michał Musiał

Wiele wskazuje na to, ze przełom XX i XXI wieku to czas wieloczynnikowego wzrostu temperatury powierzchni naszej planety z towarzyszącym mu spektakularnym wzrostem uwalniania i dwutlenku węgla z oceanów, i potężnych zasobów gazu ziemnego uwięzionego przez setki i tysiące lat w zbiornikach pod chłodną pokrywą na średnich i wysokich szerokościach geograficznych oraz z klatratów. Wymienione zasoby są wyjątkowo wrażliwe na zmianę średniej temperatury nawet o ułamek stopnia Kelvina. Widocznym tego dowodem jest powstawanie na Syberii setek potężnych dziur w ziemi i zjawisko falującego wskutek podchodzenia metanu gruntu.

Jeśli obserwowana tendencja wzrostowa utrzyma się jeszcze przez 20–30 lat, to istotna część płytszych zasobów naturalnych gazu ziemnego/metanu po prostu się ulotni, czyli bogactwa naturalne kilku krajów znikną bezpowrotnie. Dla świata biznesu to niepowetowana strata wielu miliardów metrów sześciennych gazu, który mógłby zostać sprzedany. Strata nieporównanie większa od tej, jaką gospodarka światowa poniosła w ubiegłym wieku, gdy budowała potężne kopalnie odkrywkowe węgla bez wcześniejszego pozyskania gazu ziemnego. Gaz jest tym zasobem, który – w sytuacji naturalnego bądź antropogennego ocieplenia klimatu – w odróżnieniu od węgla nie może zostać przechowany na później, bo się ulatnia. Podobnie jak ryba na dawnym targu rybnym, gdy słońce wychodziło wyżej i robiło się ciepło, sprzedawana była coraz szybciej, za coraz niższą cenę, jako „gorący” towar. Taki wyścig, w związku z globalnym ociepleniem, obserwujemy współcześnie na rynku gazu ziemnego.

Przy nadpodaży gazu ziemnego, utrzymanie nieadekwatnie wysokiej ceny wobec kosztów pozyskania i transportu prawdopodobnie stało się jedną z przyczyn rozpowszechnienia kłamstwa ekologicznego, jakoby to dwutlenek węgla (skutek, a nie przyczyna) stał za globalnym ociepleniem.

Nawet Stany Zjednoczone, gdzie przez 40 lat obowiązywał zakaz eksportu własnego gazu ziemnego, od roku 2015 otwarły się na eksport, gdyż dziś jeszcze swój gaz mogą dobrze sprzedać… A za kilka lat zasoby płytkie mogą wyparować samoistnie.

Tylko od roku 1980 sprzedaż gazu ziemnego na świecie wzrosła o ponad 100%!, osiągając w 2017 roku poziom 3680 mld m³ (za PB Statistical Review of World Energy, 2018). To najlepiej obrazuje pośpiech jego producentów i eksporterów. Świat stanął w obliczu nadpodaży gazu ziemnego na rynku energii.

Nadprodukcja wiąże się z tworzeniem podziemnych magazynów gazu ziemnego. Ocenia się, iż od odwiertu do spalania straty metanu są rzędu 20%! Jeśli dodamy do tego naturalne uwalnianie metanu związane z globalnym ociepleniem, nie powinien nikogo dziwić fakt, że krzywa względnego wzrostu stężenia metanu w atmosferze w okresie minionych 200 lat znacznie przewyższa podobną krzywą dla dwutlenku węgla.

Abstrahujemy w tej chwili od prawdziwości efektu cieplarnianego powodowanego przez dwutlenek węgla, wobec którego metan ma mieć działanie dwadzieścia do ponad stu razy silniejsze. Jeśli faktycznie tendencja wzrostu temperatury (obojętnie z jakiej przyczyny) została zidentyfikowana pod koniec lat 70. XX wieku i producenci gazu ziemnego już wtedy zdali sobie sprawę z możliwych z tego tytułu naturalnych strat gazu (gorącości towaru) lub zysków – to na przeszkodzie wzrostowi popytu w Europie stały wtedy silna niemiecka energetyka jądrowa i węglowa. Sprzymierzeńcami mogli za to stać się Zieloni, prezydent Schröder i być może STASI. Przeprowadzona indoktrynacja społeczeństw, i to od najmniejszych dzieci, kłamstwem ekologicznym o globalnym ociepleniu pochodzącym od węgla, mało gdzie natrafiła na tak łatwowierny grunt jak w Europie.

Cały artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” znajduje się na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jacka Musiała i Michała Musiała pt. „Gaz ziemny – gorący towar” na s. 4 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dariusz Grabowski: PiS wygrał wojnę o centrum – audycja „Jesteśmy razem”

Marek Kalbarczyk ogłosił wyniki konkursu na najciekawszego gościa, a jako że jego zwycięzcy mają się w nim pojawić ponownie, będzie gościł pierwszego z grona laureatów – doktora Dariusza Grabowskiego.

Gościem Marka Kalbarczyka w audycji „Jesteśmy razem” był Dariusz Grabowski – wybitny ekonomista, były poseł z ramienia Ruchu Odbudowy Polski, a następnie współtwórca różnych ugrupowań o charakterze patriotycznym i prawicowym.

W audycji odpowiadamy na pytania:

Czego według Niego brak dzisiejszym władzom, PiS-owi, a za co należy go chwalić? Czy doczekamy się autentycznego zjednoczenia polityków usadowionych po prawej stronie naszej sceny politycznej?

Marek Kanafek: Nasz zakład produkował Syrenkę i Fiata 126P. Dziś wytwarzamy rocznie 65 tysięcy ton żeliwa

Firma Teksid Iron Poland, słynąca z produkcji komponentów do samochodów takich jak Syrenka czy Fiat 126 P, potrzebuje nowych kompetentnych pracowników.

Marek Kanafek opowiada o działalności Teksid Iron Poland, która dwa lata temu obchodziła swoje 70. urodziny. Firma ta, nazywana w Skoczowie Odlewnią, produkuje komponenty do samochodów, w tym w przeszłości do Syrenki. Gość Poranka zaznacza, że w Polsce wiele zakładów produkujących odlewy żeliwne upadło, jednak Odlewnia w Skoczowie wciąż prężnie działa:

W Skoczowie odlewnia jest i ma się dobrze.

Odlewnia powstała w 1947 r. Jako zakład prywatny sukcesywnie się rozwijała. Produkowano w niej części zamienne do maszyn rolniczych, a także grzejniki do centralnego ogrzewania. Później polski rząd zawarł porozumienie z Fiatem, którego celem była produkcja Fiata 126P w Polsce. To stało się przyczyną rozbudowy Odlewni:

Kraj jest coś wart, jeżeli coś tworzy.

W czasie prywatyzacji na początku lat 90 Fiat utworzył spółkę Teksid, w której skład weszła właśnie Odlewnia w Skoczowie. Zakład był zaprojektowany i zbudowany na produkcję 26 tysięcy ton produkcji. Obecnie produkcja wynosi 65 tysięcy ton rocznie.

Wtedy rozpoczął się drugi okres bardzo wielkiego rozwoju Odlewni.

Obecnie Odlewnia jest miejscem pracy dla około 800 osób. Gość Poranka, informuje jednak, że fabryka pilnie potrzebuje rąk do pracy – brakuje jej 80 pracowników. Często kandydaci nie są jednak przygotowani do wypełniania swoich obowiązków. Wiceprezes zarządu wini za ten fakt polski system edukacji.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Kosmiczne zadłużenie Chin. Stanowi już ponad 300% PKB

Zadłużenie Chin jest już trzykrotnie wyższe niż PKB tego kraju — szacuje Institute of International Finance. To kolejne wyliczenia wskazujące na astronomiczny poziom długu w Państwie Środka.

Od lat chińskie PKB rośnie w imponującym tempie  nieosiągalnym dla innych gigantów światowej gospodarki, tempie, ale jeszcze szybciej rośnie zadłużenie podmiotów zza Muru. Najnowsze szacunki Institute of International Finance wskazują, że Państwo Środka przekroczyło kolejną granicę — łączny dług władz, gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw niefinansowych i finansowych sięgnął na koniec pierwszego kwartału ponad 300 proc. PKB Chin.

Jak podaje portal Bankier.pl, w ciągu ostatniego roku zmniejszył się  poziom zadłużenia chińskich przedsiębiorstw niefinansowych z 158,3% do 155,6%. PKB. Jednocześnie jednak zwykli mieszkańcy zadłużają się w błyskawicznym tempie. W efekcie ich dług wzrósł do 54 proc. PKB z 49,7 proc. PKB rok wcześniej. Same władze również odnotowały wzrost swego zadłużenia 49,7 do 51%.

Jak wynika z szacunków IIF, zadłużenie Chin sięga 40 bln dolarów i stanowi 15% światowego zadłużenia.

Analizując powyższe dane, warto pamiętać o „chińskiej charakterystyce” – wątpliwej wielkości samego mianownika, czyli PKB; niejasnych granicach między władzami a sektorem prywatnym; niskim udziale dochodów gospodarstw domowych w PKB; oraz nieprzejrzystym sektorze finansowym. Istotna jest również nie tyle sama wielkość długu, co cel, na jaki zostaje przeznaczony i wynikająca z tego potencjalna stopa zwrotu, umożliwiająca regulowanie zobowiązania w przyszłości. Ważne też, by pamiętać, że Chiny osiągnęły bardzo wysoki poziom zadłużenia w stosunkowo krótkim czasie oraz przy relatywnie niskim poziomie zamożności społeczeństwa.

Tak komentuje sytuację finansową China portal Bankier.pl, wskazując, że w Chinach wzrost PKB jest centralnie sterowany, gdyż podmioty niższego rzędy muszą wypracować PKB zgodne z tym, co ustaliła Partia. Nie ma w tym wypadku znaczenia czy realizowane inwestycje zwrócą się w przyszłości lub pomogą w spłacie narastającego długu.

A.P.

Bożena Damasiewicz: Od 2005 r. do 2015 r. z naszego kraju wypłynęło ponad 500 mld złotych!

Prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, wyjaśnia, dlaczego młodzi ludzie opuszczają Polskę w poszukiwaniu dobrze płatnej pracy oraz co należy zrobić, aby nasz kraj dorównał krajom Europy Zachodniej.

Bożena Damasiewicz, prezes Fundacji Pomyśl o Przyszłości, pokrótce streszcza cele podmiotu, którym zarządza, a który na bazie doświadczeń przedsiębiorców chce pokazać, jak to gospodarka działa, co jest w niej kluczowe i co zrobić, aby Polska odnalazła swoje miejsce w gospodarce globalnej. Miejsce, które pozwoli jej rozwijać się i doganiać pod kątem poziomu życia kraje europejskie.

Wszyscy Polacy chcą żyć w kraju, w którym żyje się bezpiecznie i dostatnio.

Jak dodaje Bożena Damasiewicz, jeśli nie wykształcimy odpowiedniego poziomu rozwoju w celu dogonienia zachodu, młodzi ludzie wyjadą za granicę. Pomimo że Polska intensywnie się rozwija, dystans pomiędzy naszym krajem a krajami Europy Zachodniej wciąż się powiększa, gdyż w tym samym czasie, te kraje rozwijają się jeszcze szybciej niż ona. To niestety odbija się na naszej gospodarce. Przyczyną tak dużych różnić, według Pani prezes, jest to, że Polska nie posiada rodzinnych firm globalnych, które gwarantują szybki wzrost PKB.

Gospodarka globalna rządzi się takimi prawami, że tylko firmy globalne prowadząc działalność na całym świecie, eksportując produkty, ale też myśl techniczą, powodują napływ kapitału do tego kraju, w którym jest siedziba globalnego koncernu.

Bożena Damasiewicz zaznacza również, że zagraniczni inwestorzy są potrzebni w naszym kraju, jednak jeśli Polska skoncentruje się jedynie na produkcji, będzie czerpać niewielkie korzyści, a wszystkie zasługi przypadną centrali zagranicznego koncernu. Dane pokazują, że od 2005 do 2015 z naszego kraju wypłynęło około 500 mld złotych.

Musimy mieć swoje własne firmy globalne

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

 

 

1800 osób poszkodowanych w upadku giełdy BitMarket, straty szacuje się na ponad 100 mln złotych

Strona Bitmarket.pl zakończyła swoją działalność w nocy z poniedziałku na wtorek. Głównych powodem zamknięcia biznesu była „utrata płynności”.

Jedna z najstarszych polskich giełd kryptowalutowych BitMarket.pl upadła. Jak tłumaczą to właściciele działalności, powodem był „brak możliwości regulowania zobowiązań przez operatora giełdy”.

Bitmarket.pl była giełdą, która jako jedna z nielicznych oferowała możliwość handlu lewarowego, czym nadrabiała braki w zróżnicowaniu wirtualnych walut w ofercie. Dzienne obroty sięgały nawet 3 milionów złotych, choć giełda zajmowała dopiero 160 miejsce na świecie. W 2018 roku spółka IQ Partners ogłosiła, że zamierza przejąć BitMarket, licząc na roczne wielomilionowe zyski. Do przejęcia jednak nie doszło. Z giełdy w nocy wyparowały depozyty klientów o wartości 2,3 tys. bitcoinów.

Zdaniem profesora Krzysztofa Piecha, eksperta ds. kryptowalut, poszkodowani mają małe szanse na odzyskanie pieniędzy. – W takiej sytuacji klienci mogą co prawda złożyć wniosek do prokuratury, natomiast należy pamiętać, że takie środki jest bardzo trudno odzyskać, a prokuratura sobie niespecjalnie radzi w takich sytuacjach – powiedział ekspert w rozmowie z serwisem chip.pl.

Z giełdy BitMarket zniknęły środki, które oszacować można nawet na 113 mln zł. Z ustaleń gazety wynika, że konto na platformie miało ok. 60 000 użytkowników, z czego w ostatnich miesiącach aktywnych było ok. 5000. Z kolei utworzona na Facebooku grupa „Bitmarket poszkodowani” liczy już ponad 1800 osób.

M.N.

 

 

Problemy Deutsche Banku. Niemcy zwalniają 18 tysięcy pracowników  

Liczba zwolnionych pracowników wzrosła do 18 tysięcy, jak informuje Deutsche Bank, liczba ta do 2022 ma wzrosnąć aż kilkakrotnie.

Podczas posiedzenia Rady Nadzorczej, największy niemiecki bank poinformował o zwolnieniu swoich pracowników, jest to liczba 18 tyś. osób, do 2022 roku liczba osób ma wzrosnąć do 74 tyś.

Zwolnienia pracowników w Deutsche Banku mają źródło w 2009 roku, kiedy to firma zaczęła mieć kłopoty finansowe w dziale bankowości inwestycyjnej. Kiedy Bank zaczął konkurować z dużymi bankami amerykańskimi, nałożone na niego zostały ogromne kary finansowe, m.in. w wysokości 630 milionów dolarów za zarzut prania brudnych pieniędzy.

Będąc w sytuacji kryzysowej Deutsche Bank zamierzał połączyć się ze swoim konkurentem – Commerzbankiem w celu wzmocnienia swojej pozycji. Po dłuższych rozmowach zarządcy stwierdzili, że porozumienie nie przyniesie dostatecznych zysków.

M.N.

 

 

O tym, dlaczego Obóz Dobrej Zmiany nie potrafi zrozumieć prawdy oczywistej / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Z racji mojej osobistej walki z wiatrakami, prowadzonej od kilku dziesięcioleci, kolejny raz spróbuję wytłumaczyć tę pokrętną logikę, zaoferowaną nam, wyborcom, przed kolejnymi wyborami.

Tuż przed kolejną burzą mózgów Prawa i Sprawiedliwości przez media przeniknęły trzy newsy z tego środowiska. Pierwszy o podwyżce ZUS dla małych przedsiębiorców do 1500 zł miesięcznie (z 1350). Drugi o zerowym PIT dla młodzieży do 26 roku życia. I trzeci – o projektowanej obniżce stawki PIT dla wszystkich do poziomu 17%.

Jeżeli nie rozumiecie logiki tej propagandowej zbitki, to znak, że jesteście jeszcze normalni – też tego nie rozumiem. Bo rozumuję oczywiście wprost, tak jak każdy normalny człowiek powinien rozumować. Że czarne jest czarne, a białe jest białe. Że zwiększanie obciążeń kłóci się z obniżką obciążeń. Jednak z członkami Prawa i Sprawiedliwości, tymi szeregowymi i tymi decyzyjnymi, sprawa przedstawia się zgoła odmiennie. Otóż, jak pamiętamy, „nikt ich nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne”😁. Jednak z racji mojej osobistej walki z wiatrakami, prowadzonej od kilku dziesięcioleci, kolejny raz spróbuję. Spróbuję wytłumaczyć tę pokrętną logikę, zaoferowaną nam, wyborcom, przed kolejnymi wyborami.

Uwaga, zaczynam. To wszystko przez inteligenckie pochodzenie działaczy tej partii. Inteligenckie pochodzenie utrwalone czterema dziesięcioleciami bolszewickiej propagandy. Bolszewickiej propagandy, której głównym zadaniem było wychowanie nowego człowieka. Człowieka sowieckiego, który nie rozumie wynikania przyczyna – skutek. I nie jest do końca samodzielny, tak w działaniu, jak i w myśleniu. Może być tylko częściowo mądry i częściowo samodzielny. Bo nad wszystkim czuwa Partia, która lepiej wie i kontroluje całość procesu.

Robotnik ma dokręcać swoją śrubkę i nie myśleć. Inteligent ma wdrażać wytyczne i wymądrzać się na wąskim odcinku. A przedsiębiorcy nie wolno nawet istnieć, bo to spekulant, oszust i krwiopijca.

I na dobrą sprawę, jeżeli uda nam się odrzucić patriotyczne emocje, Prawo i Sprawiedliwość wdraża teraz stare pezetpeerowskie wytyczne. Partia ma kierować, rząd rządzić, a społeczeństwo słuchać mądrzejszych i wykonywać. Dzieje się to na kolejnym etapie dziejowym, stąd oczywiste różnice. Nikt nikogo nie zamyka, nie pałuje, i super. Jednak próba całkowitego przejęcia odpowiedzialności za gospodarczy rozwój państwa i pomyślność polskiego narodu ze strony PiS jest logicznie równoważna minionej i chybionej próbie (nie)dokonanej kiedyś przez PZPR. Bo komunizm upadł, ale wychowany przez niego inteligent pozostał, niestety.

Oczywistą i klasyczną umiejętnością jest zdolność analityków i prognostyków do wyjaśnienia rzeczy dokonanych. Natomiast, jak wiemy, przewidywanie przyszłości wiąże się z niemałym ryzykiem. Nie boję się go jednak, ponieważ przewidywanie przyszłości w Polsce po roku 1989 jest banalnie proste. A w zasadzie to już od roku 1969, kiedy zniesiono w Polsce karę śmierci za przestępstwa gospodarcze. Od tego czasu wróciła do życia stara prawda, że przynajmniej 99% wszystkich ludzi działa tylko i wyłącznie dla osiągnięcia własnej korzyści materialnej. Niezależnie od zajmowanego stanowiska: państwowego, społecznego lub prywatnego. Ostatnim, który mógł wymusić uczciwość polityków i urzędników, a także dyrektorów państwowych zakładów pracy, był towarzysz Wiesław Gomułka. Prawie mu się udało, jak chłopu oduczyć konia jeść.

Teraz w podobny sposób próbuje zarządzać państwem Jarosław Kaczyński. I co bardziej zapalczywi zwolennicy twierdzą, że mu się uda. Czemu miałoby się nie udać? A co twierdzę ja, Wasz samozwańczy prorok? Że na setkę mu się nie uda!

Wróćmy zatem do początku. Jest szaleństwem sztabowców Prawa i Sprawiedliwości budowanie przyszłości Polski tylko i wyłącznie na rozbuchaniu programów socjalnych i centralnym zarządzaniu procesami gospodarczymi i społecznymi.

Nikomu w naszej cywilizacji wolnych ludzi nic takiego się nie udało i się nie uda. Ostatni, który próbował z marnym skutkiem (choć miał kilkuletnie sukcesy i ogromne poparcie społeczne), to były prezydent Brazylii Lula da Silva, odsiadujący obecnie karę 12 lat więzienia za korupcję.

Dlatego uprzejmie proszę Obóz Dobrej Zmiany o wymianę ekspertów gospodarczych z „brazylijskich” na normalnych. Na takich, którzy rozumieją, że najpierw trzeba zarobić, żeby móc wydawać. Że jest działaniem absurdalnym obniżanie podatków (części pieniędzy zarobionych) równoczesne z podrażaniem kosztów pracy = największą przeszkodą do zarobienia pieniędzy. Bo najpierw potrzebujemy zdecydowanej obniżki kosztów pracy, obciążających przedsiębiorców i pracowników. Uniemożliwiających powstawanie i rozwój firm, a przez to wypychających miliony Polaków za granicę. A dopiero potem, gdy rozwiną się firmy i wrócą Polacy, gdy znacząco zwiększą się wpływy do budżetu państwa i nasze biedne (bo głupie?) państwo wyjdzie na +, obniżmy też podatki.

Jan A. Kowalski

PS. I pierwszy tego lata ogórek: rusko-krymska chwilowo księżna Anżelika Jarosławska-Sapieha założyła partię „Biełaja Roza”. Bójcie się, „pisiory” 😊

Studio Dublin – 5 lipca 2019 – senator David Norris, Tomasz Szustek, Alex Sławiński, Bogdan Feręc – portal Polska-IE

W piątkowym Studiu Dublin wieści z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Obok przeglądów prasy i korespondencji, też kalendarium muzyczne z U2, lektura obowiązkowa i zaproszenie do odwiedzin pewnego opactwa.

Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin) i Jan Dudziński (Warszawa)

Produkcja: Katarzyna Sudak i Studio 37 – Radio WNET Dublin

 

 

W piątkowy poranek w Studiu Dublin 5 lipca, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie powitają Tomasz Wybranowski i Bogdanem Feręcem, szef portalu Polska-IE.com.

Z Bogdanem Feręcem rozmawiałem o raporcie Krajowej Agencji Zarządzania Skarbem (NTMA), która poinformowała Komisję Rachunków Publicznych Oireachtas, że

Republika Irlandii jest na drodze do głębokiego kryzysu i recesji podobnej do tej z 2008 roku.

W opinii Krajowej Agencji Zarządzania Skarbem – National Treasury Management Agency (NTMA), istnieje już stuprcentowe prawdopodobieństwo, że do tego dojdzie. Konieczne staje się więc wprowadzenie natychmiastowych środków zaradczych.

W oświadczeniu, które przed Komisją złożył dyrektor generalny NTMA Conor O’Kelly, usłyszeliśmy, iż

Problemem państwa jest obecnie dług publiczny, sięgający 206 mld €, a i odsetki, które w ostatnich 10 latach pochłonęły z budżetu 60 mld €.

 

Richard Bruton, irlandzki minister środowiska. Fot. zbiry St. Dominic’s College.

Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE, opowiadał także o klimatycznym klinczu w łonie irlandzkiego parlamentu i gabinetu premiera Varadkara.

O ile minister środowiska Richard Bruton uspokaja, że „rząd dąży do wprowadzenia pełnego zakazu używania węgla w Republice Irlandii”, co będzie zgodne z zapisami nowego planu klimatycznego dla Szmaragdowej Wyspy, to utrącony został w irlandzkim parlamencie projekt sygnowany przez klub poselski People Before Profit i poseł Brídę Smith, który zakazywałby całkowicie poszukiwania ropy i gazu na Wyspie i jej wodach terytorialnych, oraz wstrzymywał wydawanie nowych licencji.

W przededniu Brexitu i realnego kryzysu gospodarczego Republiki Irlandii nie stać jest na zaprzestanie używania gazu ziemnego. W kraju obowiązuje już częściowy zakaz używania nieodgazowanego węgla opałowego, czyli takiego, który dymi. Zakaz dotyczy on przede wszystkim dużych miast i niektórych wytyczonych rejonów Republiki Irlandii. Oto szczegóły. 

 

 

Alex Sławiński, szef londyńskieg oddziału Radia WNET, z ambasadorem dr. hab. Arkadym Rzegockim i jego małżonką.

 

We „Wnetowym Londyńskim Zwiadzie”, Aleksander Sławiński opowiadał o leniwym początku wakacji w Londynie, oraz aktywności polityków, którzy walczą o schędę po premier Teresie May, która podała się do dymisji.

Rytyjskie media rozpala jednak w dalszym ciągu wizja Brexitu i nowy pomysł, aby Irlandię Północną – Ulster połączyć z Anglią, Walią i Szkocją długim mostem… Oto szczegóły, w roli głównej Alex Sławiński, szef Studia Londyn.

 

 

 

16 czerwca 2019 roku byliśmy pierwszym w historii polskiej radiofonii radiem, które na żywo przez ponad dziesięć godzin opowiadało o powieści, która wciąż rozpala zmysły i serca czytelników. Głównym bohaterem naszych dublińskich opowieści był James Joyce i jego powieść „Ulisses”. 

Z powodu moich problemów natury zdrowotnej dopiero dziś w pełni i wyczerpująco z Tomaszem Szustkiem podsumowujemy zdarzenia, nie tylko radiowe, związane z tegorocznym Bloomsday.

 

Eryk Kozieł rozmawia z Margerite, która prozę Joyce’a wielbi i zaraża nią … Argentyńczyków. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

 

 

Senator i literaturoznawca, „Joyceolog” – legenda David Norris. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

 

 

Dublińskiej ekipie Studia 37 Radia WNET udało się namówić na krótki wywiad Davida Norrisa, senatora i byłego wykładowcę Trinity College, który jest żywą legendą Bloomsday, oraz jednym z najwybitniejszych znawców dzieł Joyce’a na świecie.

 

 

 

Prezydent Estoni Kersti Kaljulaid i wiceprezydent USA Mike Pence. fot. PAP/EPA VALDA KALNINA

Wiceprezydent USA Mike Pence odwiedzi Republikę Irlandii we wrześniu. Władze Republiki Irlandii oczekują, że wiceprezydent USA Michael Pence, który ma swoje rodzinne korzenie w Irlandii, złoży na Wyspie trzydniową wizytę w pierwszym tygodniu września.

W ostatnich tygodniach odbyły się oficjalne rozmowy między irlandzkim Departamentem Spraw Zagranicznych a biurem wiceprezydenta w Waszyngtonie. Pence odwiedzi Dublin, Cork i Shannon.

Na pewno dojdzie do spotkania z premierem Republiki Irlandii Leo Varadkarem. Rozważana jest także rozmowa z prezydentem Irlandii Michaelem D Higginsa.

Przypomnę, że Michael Pence, były gubernator Indiany, został namaszczony przez Donalda Trumpa na wiceprezydenta w lipcu 2016 r. W styczniu 2017 r. został oficjalnie zaprzysiężony na wiceprezydenta.

Dziadek ze strony matki wiceprezydenta Pence’a wyemigrował z miejscowości Tubbercurry (hrabstwo Sligo) w latach dwudziestych XX wieku i osiedlił się w Chicago. Mike Pence ma także liczne koligacje rodzinne w Doonbeg, w hrabstwie Clare.

 

 

 

W wakacyjnych odsłonach „Studia Dublin” polecał będę słuchaczkom i słuchaczom Radia WNET lektury, które związane są z Irlandią. Dzisiaj słowo o powieści „Ulica Marzycieli”

Raz jeszcze powracam myślami do tej książki. Trwają wakacje, więc warto oderwać się choć na chwilę od codzienności i zanurzyć się w nurtach dobrej książki. Szczególnie, że autor „Ulicy Marzycieli” pisze jak mało kto dzisiaj. Potoczyście, lekko, czasami ironicznie. Maluje przed nami obraz Irlandii Północnej i Belfastu w innych barwach, niż powszechnie jest to przyjete.

Zawsze myślałem o Belfaście w taki sam sposób jak o Berlinie. Belfast i Berlin to miasta, gdzie w powietrzu zawsze unosi się zapach wojny i zniszczenia. Kiedy byłem dziecięciem, nazwę Belfast zapamiętałem z informacji Dziennika Telewizyjnego. Było to miejsce, gdzie co kilka dni wybuchały bomby podkładane na przemian przez członków IRA i sympatyków UVF.

Moje widzenie Belfastu zmieniło się jak za dotknięciem magicznej różdżki po przeczytaniu powieści Roberta McLiama Wilsona „Ulica Marzycieli” (tytuł oryginalny „Eureka Street”).

 

 

 

Lato i wakacje, niech będzie dla Was słuchacze skutecznym zaproszeniem do tego, aby ruszyć poza miejsce swojego zamieszkania i pracy. Jeśli traficie na Szmaragdową Wyspę, to zaręczam że kusi ona rozmaitością miejsc, gdzie po prostu warto i trzeba być! Dzisiaj zapraszam do klasztoru Clonmacnoise nad rzeką Shannon (hr. Offaly), który jest jedną z najczęściej opisywanych i odwiedzanych atrakcji turystycznych  Irlandii.

Nic dziwnego, usytuowane w samym centrum kraju, wśród sielskiego krajobrazu, o bogatej historii i cennych zabytkach jest doskonałą propozycją dla chętnych skosztowania „kawałka prawdziwej” Irlandii. – mówi Tomasz Szustek.

Jeden z krzyży w opactwie Clonmacnoise. Fot. Tomasz Szustek

 

Opactwo ma bardzo starą metrykę, zostało założone przez św. Kierana już w połowie VI wieku. Chlubą Clonmacnoise są dwa Wysokie Krzyże z IX i X wieku.

Na jednym z nich przedstawione są sceny figuralne, m. in. Ukrzyżowanie Chrystusa, na drugim motywy ornamentacyjne.

Oba uznawane są za wybitne dzieła sztuki. Oryginały są zbyt cenne aby nadal narażać je na działanie niekorzystnych warunków atmosferycznych, toteż przeniesiono je do wnętrza centrum turystycznego- muzeum, a na ich miejsce wstawiono wierne kopie.

Zamknięty kamiennym murem teren opactwa jest miejscem spoczynku dla wielu dostojników irlandzkich, włączając średniowiecznych królów. W 1979 odprawił tu mszę, będący w Irlandii z wizytą duszpasterską, papież Jan Paweł II.

 

teskt i opracowanie: Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

 

                            Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © lipiec 2019

 

PJ Murphy i Tomasz Wybranowski, tuż przed Bllomsday wizyta w Sweny’s Chemist, przy Lincoln Place w Dublinie. Tam Leopold Bloom kupował mydełko dla Molly. Fot. Tomasz Szustek Studio 37. 

 

Wojtkowski: W Chełmie powstaje jeden z najnowocześniejszych zakładów recyklingowych w Europie

Co można wykonać z granulatu gumowego i dlaczego rośnie zapotrzebowanie na przetwórstwo opon? Odpowiada Dariusz Wojtkowski z firmy Recykl Organizacja Odzysku S.A.

Krzysztof Skowroński rozmawia z Dariuszem Wojtkowskim, pracownikiem firmy Recykl Organizacja Odzysku S.A. ze Śremu. Firma buduje w Chełmie zakład do przetwórstwa opon.

Oczyszczony taki granulat gumowy wykorzystywany jest w różnych gałęziach. Robimy z niego np. boiska piłkarskie, tzw. orliki. […] Przy większym rozdrobnieniu można zawrócić do produkcji różnych gumowych produktów jak maty do przemysłu, wycieraczki samochodowe.

Firma planuje skupować i przetwarzać opony z Wielkopolski. Zgodnie z planem powstały z opon granulat ma być sprzedawany w Polsce i Europie.

Ma być to jeden z nowocześniejszych zakładów w Europie przerabiających opony.

Głównym wykonawcą jest firma Atlas Ward. Produkcja ma ruszyć jeszcze w tym roku. Jak mówi Wojtkowski, sama technologia nie jest szczególnie nowa, natomiast wraz z rozwojem motoryzacji rośnie zapotrzebowanie na takie usługi.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.