Jastrzębski: starcia plemienne w Port Sudan, Syria wysyła oliwę z oliwek na Krym, znikają iraccy aktywiści

Protestujący w Iraku oskarżają irańskie bojówki o uprowadzanie irackich aktywistów.

Al-Jazeera

  1. Zabici i godzina policyjna po wznowieniu starć plemiennych w Port Sudan

Dwie osoby zabito a siedem zostało rannych, w tym jedna ciężko, podczas wznowionych starć plemiennych w Port Sudan – kluczowym mieście portowym Sudanu.

Lokalne władze poinformowały o wprowadzeniu godziny policyjnej.

Do starcia doszło między plemionami Al-Bani ‘Amir i Al-Amraar. Ich powodem było przybycie do miasta Al-Amina Dauda szefa Zjednoczonego Front Ludowego, podległego Frontowi Rewolucyjnemy, któremu przewodzi Mani Arko Manawi.

Po uroczystym przyjęciu Amina Dauda będącego związanym z plemieniem Al-Bani ‘Amir, tłumy plemieńców Al-Amraar starły się z komitetem powitalnym. Starcie dorpowadziło do śmierci po jednym członku z każdego plemienia pomimo obecności licznych sił wojska, policji oraz szybkiego wsparcia, którym nie udało się rozpędzić tłumów. Podpalano i wywracano samochody.

Według dyrektora Ministerstwa Zdrowia w wilajecie Morza Czerwonego Ahmeda Z’afrana Az-Zakiego, szpital w Port Sudan przyjął siedmiu rannych. Natomiast Centralny Komitet Lekarzy Sudanu oznajmił, że jego gałąź w rzeczonym wilajecie odnotowała trzy zgony i 27 rannych.

Abd Allah Mousa – przywódca Al-Bedża, będącej komórką Ruchu Wolności i Zmiany, który reprezentował sudańskie społeczeństwo i opozycję podczas rewolucji przeciwko Omarowi Al-Baszirowi trwającej od 19 grudnia 2018 roku do września 2019 –  powiedział, że wypowiedzi Al-Amina Daouda rozsierdziły członków Al-Bedży, wobec czego został poproszony przez lokalne władze o przełożenie ceremonii powitania polityka w Port Sudan. Prośba ta została jednak zbagatelizowana.

 

 

2. USA wspiera budowę osiedli na Zachodnim Wybrzeżu

Unia Europejska oznajmiła, że izraelska działalność osadnicza na Zachodnim Brzegu i innych ziemiach palestyńskich jest bezprawna w świetle prawa międzynarodowego i zmniejsza okazje do osiągnięcia trwałego pokoju.

Oznajmienie UE jest odpowiedzią na poparcie Waszyngtonu dla budowy izraelskich osiedli na terytoriach okupowanej Palestyny. Poparcie udzielone przez Waszyngton jest o tyle przełomowe, że przez około 40 lat uznawał on osadnictwo izraelskie za nielegalne.

Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo oświadczył, że jego kraj nie uznaje już osadnictwa izraelskiego za niezgodne z prawem.

Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Frederica Mogherini oświadczyła w poniedziałek, że ,,Unia Europejska wzywa Izrael do zaprzestania wszelkich działań osadniczych w świetle zobowiązań nań spoczywających jako okupancie.”

Al-Jazeera podała, że stanowisko USA jest sprzeczne ze stanowiskiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Al-Jazeera zauważyła również, że pojawienie się tego oświadczenia zbiegło się w czasie, gdy szef centrowego stronnictwa Niebiesko-Białych Benny Gantz ma uformować koalicję rządową i rząd, czego nie udało się zrobić premierowi Netanjahu po przedterminowych wyborach we wrześniu. Poprzedni rząd pod przewodnictwem Netanjahu był mocnym sojusznikiem USA, podkreśliła Al-Jazeera.

 

SANA

  1. W Damaszku obraduje komisja jurysprudencji muzułmańskiej i wzywa do promowania jedności narodowej ponad podziałami wynikającymi z różnic w interpretacji szariatu przez różne nurty interpretacyjne

W budynku Ministerstwa Wakfów, to jest danin na rzecz gminy muzułmańskiej tzw. Ummy, w Damaszku doszło do pierwszego spotkania komisji fikhu, czyli jurysprudencji muzułmańskiej. Udział w posiedzeniu wzięli najwyżsi fakihowie reprezentujący wszystkie szkoły koranicznej interpretacji a także Minister Wakfów Muhammad Abd As-Sattar As-Sayyid.

Spotkanie rozpoczęto minutą ciszy i odczytaniem Sury Otwierającej Koranu za dusze męczenników z Syryjskich Sił Zbrojnych.

Dyskusja toczyła się wokół nowych problemów trapiących wyznawców, a także uzupełniania się poszczególnych szkół interpretacji koranicznej oraz kontynuowania wytężonej pracy

Minister As-Sayyid podkreślił, że ni umysł ni rozsądek nie mogą być przytępione podczas interpretacji Koranu. Dodał, że spotkanie komisji ma na celu konsolidację różnych sposobów rozumienia pojęcia jedności narodowej i skłonienie obywateli do przezwyciężenia dzielących ich kwestii. Minister stwierdził, że ma to na celu przeciwstawienie się ideologii wrogów ojczyzny, to jest syjonistów, skrajnych innowierców, popleczników politycznego islamu i szatańskiej braci (sic!), którzy wciąż szerzą chaos w celu rozerwania Ummy na strzępy i odwiedzenia jej od swych celów.


Komentarz: za szatańskich braci Minister As-Sayyid najprawdopodobniej uważa Bractwo Muzułmańskie, będące islamistyczną organizacją założoną w 1928 roku w egipskiej Ismailiji przez nauczyciela i imama Hassana Al-Bannę. Organizacja ta ma na celu stworzenie państwa opartego na szariacie oraz zjednoczenie krajów muzułmańskich i uwolnienie ich od obcego imperializmu.

Bractwo Muzułmańskie uważane jest za organizację terrorystyczną przez Bahrajn, Egipt, Rosję, Syrię, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie.


– Spotkanie to ma na celu podkreślenie konieczności synergii rozsądku i przekazu znaczenia tekstów koranicznych i szlachetnej Sunny w sposób właściwy dla bieżącej sytuacji i potrzeb współczesnych ludzi. Spotkanie to potwiedza aktualność islamskiego prawodawstwa w każdym czasie i miejscu oraz konieczność stosowania islamskiej jurysprudencji w celu odnalezenia stosownych rozwiązania ludzkich problemów na wielu różnych płaszczyznach. Celem zgromadzenia jest też promowanie poczucia przynależności obywatela do ojczyzny, a także obywatelskiego dialogu… a także zbudowanie intelektualno-ideologicznej przyszłości dla Ummy.”

Podczas spotkania zacytowano również słowa Prezydenta Bashara Al-Asada, który powiedział, że “imamowie nurtów interpretacyjnych zostawili nam szkoły jurysprudencji koranicznej a nie sekty, a nawet gdyby dowiedzieli się, że mieliby pozostawić nam po sobie sekty, to i tak tego nie uczynili”.

 

2. Otwarto 18 sal handlowych

Syryjska Organizacja Handlu otworzyła 18 nowych sal handlowych w miasteczku Az-Zabari we wschodniej syryjskiej prowincji Deir Az-Zor. Ponadto odnotowano wzrost dostępności usług, urozmaicenie dóbr oraz podstawowych produktów. Ludzie powracający do prowincji będą mogli je zakupić po konkurencyjnych cenach.

 

3. Pierwsza dostawa syryjskiej oliwy z oliwek dociera do Krymu

Dostawa została zrealizowana zgodnie z postanowieniami rosyjsko-syryjskiego porozumienia o współpracy gospodarczej i handlowej. Według biura prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej, dostawę zrealizowano drogą lotniczą, co mają potwierdzać opublikowane zdjęcia.

Minister Przemysłu tak zwanej Autonomicznej Republiki Krymu Andrej Fasyato powiedział Rosyjskiej Agencji Informacyjnej TASS, że dostarczona oliwa “już niedługo zostanie wprowadzona na rynek w rosyjskiej prowincji”, to jest na Krymie (zagarniętym Ukrainie przez Federację Rosyjską w 2014 roku – red.). Minister dodał, że popyt na oliwę z oliwek jest wysoki, a cena syryjskiej oliwy jest stosowna do jej jakości. Polityk poinformował również, że już niedługo do Krymu dotrze drugi transport z tym pożądanym produktem.

Tymczasem, Wiceprezes Syryjsko-Rosyjskiej Izby Biznesu Maysara Al-Haji powiedział, że wspomniana umowa została zawarta między Organizacja Al-Haji dla Eksportu Warzyw i Owoców a Domem Syryjskim na Krymie.

Według postanowienia, strona syryjska ma wysłać w sumie 1500 ton oliwy z oliwek na Krym. Organizacja ma wysłać w przyszłym tygodniu 32 tony, a w następnych od 100 do 200 aż do spełnienia limitu przewidzianego umową.

 

Al-Arabiya

  1. Impas libański – demonstrujący trzymają się swoich postulatów, a rząd okopuje się na pozycjach

Protesty w Libanie zaczęły się 17 października i trwają nadal. Demonstranci nadal trzymają się swoich postulatów, z których najgłośniejszym jest uformowanie komisji mediacyjnej mającej doprowadzić do sformowania nowego rządu.

Konsensusu nie widać jednak na horyzoncie. We wtorek, oddziały prewencyjne policji starły się z protestującymi w wyniku czego wielu z nich zostało rannych, a 12 osób zatrzymano.

Według oficjalnej Libańskiej Państwowej Agencji Informacyjnej wszyscy z zatrzymanych zostali wypuszczeni na wolność.  Agencja poinformowała również o przebiegu marszu protestacyjnego w mieście Halaba w Północnym Libanie, a także o zamknięciu wszystkich instytucji, urzędów i szkół tak państwowych jak i prywatnych.

Natomiast w Sydonie na południu Libanu grupa uczniów protestowała przed budynkiem Libańskiej Grupy Energetycznej wznosząc krytyczne okrzyki pod adresem działalności władzy. W tym czasie protestowała również inna grupa, lecz tym razem przed budynkiem firmy komunikacyjnej Ogero. Protestujący w Sydonie doprowadzili również do zamknięcia banków, a także masowego wybierania pieniędzy z kont.

 

2. Iracka aktywistka mówi, że po tym jak trafiła do więziennej izolatki nie wróci do udziału w protestach

Iracka aktywistka Mari Muhammad została wypuszczona po 11 dniach uprowadzenia przez nieznanych sprawców.

Aktywistka powiedziała Al-Arabiji, że była przetrzymywana w więziennej celi odosobnienia. Zaznaczyła przy tym, że nie była torturowana ani zgwałcona, dodając, że celem zatrzymania było upewnienie się czy nie otrzymuje zagranicznej pomocy.

Mari Muhammad wyjaśniła, że w więzieniu obchodzono się z nią dobrze, a jej zdrowie pozostało w stanie stabilnym. Zapewniła przy tym, że nie powróci do udziału w protestach w Iraku.

Mari jest drugą aktywistką jaka została porwana podczas wydarzeń w Iraku. Saba Al-Mahdawi została uprowadzona 2 listopada, gdy pomagała rannym protestującym. Wypuszczono ją 11 dnia tego samego miesiąca.

Część demonstrantów oskarża irańskie bojówki o uprowadzanie aktywistów oraz blogerów biorących udział w demonstracjach w środkowym i południowym Iraku. Do tej pory niewyjaśniony jest los 26 aktywistów porwanych w trakcie demonstracji. W Basrze zabito 3 aktywistów, a w sumie w całym Iraku więzi się już około 400 uczestników protestów.

 

Autor: Maciej Maria Jastrzębski

Polska mogłaby dofinansować swój system emerytalny z pieniędzy z eksploatacji łupków

Andrzej Sadowski o problemach polskiego systemu emerytalnego, tym jak kolejne rządy próbują je ukrywać i o sposobach ich rozwiązania.

Andrzej Sadowski mówi o polskim systemie emerytalnym. Odnosi się do wywiadu z Robertem Gwiazdowskim, stwierdzając, że w ramach Instytutu Adama Smitha od dawna pracują nad reformą systemu emerytalnego. Podkreśla, że „zobowiązania są nie do udźwignięcia”, gdyż „społeczeństwo się starzeje i ewidentnie go ubywa”. Z 38 mln Polaków 2 mln są już za granicą, więc realnie jest nas 36 mln. Brak ten możemy odczuć już za dwa, trzy lata. Na dodatek widoczna jest „coraz bardziej widzialna zapaść demograficzna, której nie odkręcił program 500+”. W rezultacie „zamiast godnej będzie emerytura głodna”.

Jak ktoś mówi o umowie społecznej, to nie jest żadna umowa, nie ma twardych zobowiązań. Ciągle jest zmieniany algorytm emerytury, on się cały czas spłaszcza. […]  Widać jak niższe są te emerytury w porównaniu do tego, co było 10 lat temu.

Ekonomista przyznaje, że postawa 30-latków nieliczących na emeryturę z ZUS „to życiowe podejście”. Jednocześnie nie zgadza się twierdzeniem, że jesteśmy już zdeterminowani na to, by mieć zły system emerytalny.

Były takie momenty, że widać, iż skręcono w niewłaściwą stronę. Jednym z nich była wielka kapitałowa reforma emerytalna, gdy utworzono przymusowe OFE. […] Pieniądze w nich składowane okazały nie być się pieniędzmi obywateli tylko funduszy emerytalnych, które mogły robić z tym, co chciały, skokowo podwyższono opodatkowanie pracy ze względu na ten system.

Wbrew postulatom podnoszonym już na początku lat 90. przez środowiska takiej jak UPR, nie wykorzystano pieniędzy z prywatyzacji do zasilenia systemu emerytalnego. Sadowski zauważa, że Polska dotąd nie wykorzystała innej okazji, którą jednak wciąż mamy. Chodzi o dofinansowanie emerytur ze środków pozyskanych z eksploatacji surowców naturalnych, tak jak to zrobiła Norwegia. W przypadku Polski byłby to gaz z łupków, które amerykańskie spółki chciały wydobywać, ale za względu na brak decyzji polskiego rządu i nadejście dekoniunktury tego nie zrobiły. „Czemu polski rząd nie podjął decyzji w tej sprawie?”- to pytanie, na które wciąż nie mamy odpowiedzi.

Żaden z sądów nie podnosił tego faktu, że żąda się od obywatela udowodnienia, iż nie jest wielbłądem.

Zamiast uczciwego postawienia sprawy i stwierdzenia, że emerytury trzeba obniżyć, a wiek emerytalny podwyższyć, administracja ucieka się do wykrętów, aby zmniejszać wypłaty ludziom, którzy np. nie mogą potwierdzić stażu pracy w upadłym przed laty zakładzie pracy. Na dodatek rząd swoją polityką zachęca ludzi do przechodzenia na emeryturę zamiast do dalszej pracy. Jest tymczasem wielu specjalistów, którzy mogliby dalej pracować, pobierając przy tym emeryturę, ale im się na to nie pozwala lub ich emeryturę się obcina.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prof. Krysiak: Przesunięcie likwidacji OFE nie jest elementem kampanii prezydenckiej

Profesor Zbigniew Krysiak ocenia przesunięcie likwidacji OFE. Chwali sposób sprawowania władzy przez PiS. Postuluje również działania na rzecz popularyzacji wiedzy ekonomicznej wśród obywateli.

 

Profesor Zbigniew Krysiak komentuje decyzję o przesunięciu likwidacji OFE o pół roku: „Nie przywiązywałbym dużej wagi do tego opóźnienia, najważniejsza jest decyzja sprywatyzowania tych środków”. Ekonomista upatruje w tej decyzji element budowy nowego systemu ubezpieczeń społecznych.

Potrzebny jest czas na uświadomienie społeczeństwu, że te środki naprawdę są prywatne, nie tak jak było poprzednio.

Prof. Krysiak przypomina, że Polacy zostali oszukani w tej sprawie przez rząd PO-PSL. Gość „Kuriera WNET” chwali rządzących za to, że dali społeczeństwu wybór  w kwestii OFE, w przeciwieństwie do poprzedniej władzy, która chciała zmusić Polaków, by pracowali dłużej. Prof. Krysiak stwierdza, że  obecna władza traktuje Polaków po partnersku.

Rozmówca Jana Olendzkiego nie zgadza się z interpretowaniem  decyzji o przesunięciu likwidacji OFE jako elementu kampanii prezydenckiej, gdyż, jak mówi prof. Krysiak, projekt ten został ogłoszony już dawno. Na koniec rozmowy, ekonomista podkreśla wagę edukacji ekonomicznej społeczeństwa.

A.W.K

 

Dr Sadowski: Okazuje się, że duże sieci nie wykazują dochodu, czyli nie płacą podatku

Dr Andrzej Sadowski zastanawia się nad tym czy potrzebny jest nowy podatek od sklepów wielkopowierzchniowych. Ekonomista krytykuje rząd Dobrej Zmiany za brak rozwiązań odnośnie podatku CIT.

 

 

Jestem zaskoczony, bo brakiem zmiany systemu podatkowego jest odpowiedź na nieumiejętność zmiany tego systemu, aby rząd za funkcjonowanie dużych międzynarodowych korporacji, które zajmują się w Polsce handlem, otrzymał zauważalne pieniądze – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Konstrukcja podatku CIT polega na tym, że jest to podatek dobrowolny dla dużych międzynarodowych korporacji. Sprawa podatku jest do załatwienia jedynie przy braku sprzeciwu Komisji Europejskiej, na którą powołuje się rząd.

Jak dodaje: Kiedy spojrzymy na statystyki Ministerstwa Finansów to w pozycji wpłaconego podatku, większość sieci międzynarodowych w Polsce, wykazuje 0 złotych, tak, jakby były organizacjami charytatywnymi. 

Czy to, co partie oferują nam przed wyborami, jest do końca pełne – pyta. Zaznacza, że trzeba pamiętać, że każda firma w Polsce jest tak naprawdę agentem transferowym.

Podatek, który oferujemy to podatek, który rząd stosuje w niektórych gałęziach w Polsce. Podatek przychodowy, który byłby podatkiem w miejsce CIT-u, gdzie CIT jest podatkiem dochodowym i jak się okazuje, te duże sieci nie wykazują dochodu, czyli nie mają podatku. Mają one idące w miliardy przychody w Polsce, z których 1 proc. podatku dawałoby więcej niż wcześniej wspomniany podatek CIT – podkreśla dr Andrzej Sadowski.

M.N.

Argentyna: głos rozsądku, czy populizm? / Argentina: ¿razones o populismo?

Już niedługo wybory prezydenckie w Argentynie. Czy wygrają je głosiciele populistycznego rozdawnictwa? Czy przeżywająca kryzys Argentyna może być ostrzeżeniem dla Polski i innych krajów świata?

Nie tylko Polska staje przed perspektywą wyborów. Również w Argentynie odbędą się wybory być może jedne z najważniejszych w historii tego kraju. 27 października Argentyńczycy będą wybierać nowego prezydenta i parlament. Wybory, które pokażą światu, czy w Argentynie wygra głos rozsądku, czy populizm.

Przykład ekonomii Argentyny może być przestrogą zarówno dla innych krajów Ameryki Łacińskiej, jaki dla świata. Z pewnością Argentyna należy do najważniejszych politycznie i ekonomicznie państw tego regionu. Problem jest jednak gospodarka tego kraju, która  od wielu dziesiątek lat dostaje mocnej zadyszki. Co więcej zadyszka ta coraz częściej zamienia się w poważny kryzys. Kryzys, który niestety jest skutkiem dylematu, co powinno wygrać: czy głos rozsądku, czy populizm. W przypadku Argentyny najczęściej niestety wygrywał ten drugi.

Argentyna jeszcze kilkadziesiąt lat temu należała do najzamożniejszych krajów na świecie. Bogactwo nie było jednak równomierne: nierówności społeczne były ogromne. Dlatego też wszelkie populistyczne obietnice zyskiwały poklask. W tym przypadku nie było dylematu o to, co powinno wziąć górę: czy głos rozsądku, czy populizm. Osobą, która po raz pierwszy dostrzegła tę zależność był być może najsłynniejszy przywódca Argentyny Juan Domingo Perón. Zbudował on swój kapitał polityczny na rzekomym wyrównywaniu szans ludności Argentyny. Tę politykę z powodzeniem kontynuowali jego następcy. O ile jednak początkowo gospodarka Argentyny była w stanie udźwignąć populistyczne rozdawnictwo, o tyle w kolejnych latach stawało się to już coraz trudniejsze.

Wydawać by się mogło, że po ciężkim kryzysie, jaki miał miejsce w 2001 roku w programach gospodarczo – społecznych nie powinno się pojawić pytanie, jaką politykę kontynuować: czy postawić na głos rozsądku, czy populizm. Ówczesny przywódca kraju – Néstor Kirchner postawił na głos rozsądku starając się doprowadzić gospodarkę Argentyny do porządku. Jednak rządząca po nim krajem jego małżonka – Cristina Fernández de Kirchner ukazała wyjątkowo populistyczne oblicze. Będąc politycznym sprzymierzeńcem wenezuelskich przywódców: Hugo Cháveza i Nicolása Maduro z powodzeniem wprowadzała ich idee ekonomiczno – polityczne. Rozdawnictwo oraz masowe upaństwawianie wielkich firm (w tym producenta naftowego YPF) doprowadziły do kolejnego kryzysu ekonomicznego. Jego skutkiem była m.in. utrata władzy przez peronistów.

Następca Cristiny Fenández de Kircher – Manuel Macrí postawił na zdroworozsądkowe ratowanie gospodarki Argentyny. Jednak jego reformy, w tym bolesne, lecz konieczne zaciskanie pasa znacząco wpłynęły na spadek jego notowań. Najprawdopodobniej zaowocuje to zwycięstwem peronistów powiązanych z byłą Prezydent. Jednym słowem w pytaniu o to wybór, czy ma to być zdrowy rozsądek, czy populizm, najprawdopodobniej wygra ten drugi.

O ekonomicznej i populistycznej historii Argentyny opowie nam nasz gość – Federico N. Fernández, prezes argentyńskiej fundacji Bases oraz współpracownik Austriackiego Centrum Ekonomicznego. W rozmowie ze Zbyszkiem Dąbrowskim nasz gość przedstawi również rozmaite możliwe scenariusze dla Argentyny po najbliższych wyborach. Wspólnie z naszym gościem zastanowimy się również, czy przypadek Argentyny może być ostrzeżeniem dla Świata, Europy i Polski, gdzie rozdawnicze obietnice wręcz pączkują w programach przedwyborczych najważniejszych partii politycznych.

Na ekonomiczno – polityczne rozważania o historii, współczesności i perspektywach populizmu w Argentynie i nie tylko zapraszamy w najbliższy poniedziałek, 7 października. UWAGA! Po kilku miesiącach powracamy do starej godziny República Latina, czyli do 21H00! Będziemy rozmawiać po polsku i hiszpańsku.

¡República Latina – niewątpliwie zdroworozsądkowo!

Resumen en castellano: este lunes en República Latina vamos a hablar sobre la situación económica y política de Argentina. Vamos a tocar el tema del populismo en este país: cuándo y por qué nació? Cómo fueron sus siguientes pasos? Porque unos de los frutas del populismo argentino fueron unas ondas muy grandes de crisis en este país?

Vamos también a hablar sobre la sitación actual de Argentina, especialmente en el aspecto de las elecciones presidenciales AD 2019. Vamos a probar a la pregunta, porque el presidente actual del país – Manuel Macrí está perdiendo en los sondeos con el candidato de peronistas?

Junto con nuestro invitado: Federico N. Fernández el presidente de la Fundación Intenacional Bases y el colaborador de Austrian economics Center vamos también a pensar, si el caso de Argentina puede ser una advertencia para otros países del mundo, incluyendo Polonia.

Les invitamos para escucharnos este lunes, 7 de octubre. OJO! Volvemos a nuestro “horario viejo” hace uns meses, o sea para las 21H00UTC+2! Vamos a hablar polaco y castellano!

Paweł Sałek, Tadeusz Świerczewski, Zdzisław Krasnodębski, Andrzej Szczerski – Popołudnie WNET – 1 października 2019

Poranka WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 16:00 – 18:00 na: 87.8 FM w Warszawie i 95.2 FM w Krakowie i na www.wnet.fm. Zaprasza Krzysztof Skowroński i Łukasz Jankowski.

Goście Popołudnia WNET:

Paweł Sałek – doradca prezydenta Andrzeja Dudy;

Tadeusz Świerczewski – współzałożyciel Solidarności Walczącej, radiowiec, przyjaciel Kornela Morawieckiego;

prof. Zdzisław Krasnodębski – europoseł PiS;

prof. Andrzej Szczerski – historyk sztuki, wykładowca w Instytucie Historii Sztuki Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie;

dr Józef Wieczorek – geolog, współpracownik Radia Wnet;

Jadwiga Chmielowska – redaktor naczelna Śląskiego „Kurier Wnet”.


Prowadzenie: Łukasz Jankowski, Krzysztof Skowroński

Wydawca: Jaśmina Nowak

Realizacja: Piotr Szydłowski, Karol Smyk


 

Część pierwsza:

Sonda Jaśminy Nowak zrobiona wśród studentów Uniwersytetu Jagielońskiego.

Paweł Sałek / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Paweł Sałek o zastrzeżeniach niektórych polityków PiS w sprawie reformy Jarosława Gowina: „Trudno mi się odnosić do tych zastrzeżeń. Na pewno środowisko akademickie ma jakieś uwagi. Będzie wchodziła ta reforma w bólach”. Na pytanie o to czy Europą zawładnął „nowy zielony ład” odpowiedział twierdząco. Jego zdaniem dziś w Unii Europejskiej nie przeważa rzeczywista dbałość o klimat i przeciwdziałanie zmianom klimatycznym, a redukcja CO2″.

Nowy zielony ład odmieniany przez komisarza Wojciechowskiego na różne strony: „Klimat zawładnął naszą polityką. Dziś w UE jest ogromna presja, by przeciwdziałać zmianom klimatycznym poprzez redukcję. „Klimat się zmienia. To naturalne. Głośniejsza część naukowców uważa, że człowiek ma na to przemożny wpływ. Natomiast ostatni raport NASA mówi o tym, że zmienia się trajektoria ziemi. W sprawie ochrony klimatu jest pewne przekłamanie. Trzeba rozróżnić dekarbonizację, która została zaakcentowana w ostatnim unijnym dokumencie od ochrony klimatu, zapisanego w porozumieniach paryskich”. Zdaniem naszego gościa, jeśli przeprowadzi się proces dekarbonizacji to już wkrótce będziemy mieli do czynienia z ruchami, które będą się domagały na przykład likwidacji zasobów ropy naftowej.

 

Część druga

Tadeusz Świerczewski wspomniał zmarłego w poniedziałek Kornela Morawieckiego, nie zapominając o podkreśleniu jego odwagi i niezłomności w czasach PRL. Powiedział też o tym, jak się poznali: „Poznałem Kornela Morawieckiego na Politechnice Wrocławskiej. Wtedy zaczęliśmy działalność opozycyjną. Wydawaliśmy razem <<Biuletyn Dolnośląski>>”. Świerczewski opowiedział też o tym, jak Solidarność Walcząca nadawała na falach radiowych.  „Nadawaliśmy dzięki pomocy amerykańskiego wywiadu. Fizyk na naszej uczelni – Ojrzyński – zapytał mnie, czy byłaby taka możliwość nadawania we współpracy z amerykańską ambasadą. Przedstawił sytuację w taki sposób, że przyjechali panowie z ambasady amerykańskiej z pytaniem czy dalibyśmy z tym radę. Odpowiedziałem, że dalibyśmy radę, tylko brakuje nam tranzystorów dużej mocy i finansów. Mieliśmy wówczas grupę radiowców, choćby Jacka Lipińskiego czy Ryszarda Wroczyńskiego. Wtedy zorientowałem się, że chcieli nas wybadać, czy podołamy zadaniu. Już na początku stycznia emitowaliśmy alfabetem Morsa audycję radiową – <<Tu mówi Solidarność>>. Ten apel nasz odebrali ludzie z amerykańskiej bazy w Rammstein w Niemczech. W marcu od Jacka i Ryszarda otrzymałem namiar na amerykańskiego satelitę <<Oscar Children>>”.

Dr Michał Lubina dokonał interpretacji przemówienia przywódcy Chin Xi Jinpinga z okazji 70. rocznicy powstania Ogólnokrajowego Komitetu Ludowej Konsultatywnej Rady Politycznej Chin (OKLKRP). Słowa Jipinga o „parciu naprzód” i o panowaniu nad światem, Michał Lubina rozumie wyłącznie jako narzucanie swoich celów państwom, które są położone blisko ChRL. Zatem nie należy ich rozumieć dosłownie – tak jak to czynią Amerykanie.

Gość Radia WNET wyjaśnił również specyfikę chińskiego komunizmu. Jego zdaniem w pierwszej kolejności zwraca uwagę na nacjonalizm. Ideologia komunistyczna jest dopasowana do celów państwa i dążenia do dobrobytu. Zdaniem Lubiny to właśnie z tego powodu chińskie społeczeństwo nie potępia komunistycznego zbrodniarza Mao Ze Donga, a uważa go za bohatera i twórcę nowoczesnych Chin.

 

Część trzecia:

Prof. Zdzisław Krasnodębski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Prof. Zdzisław Krasnodębski uważa, że Janusz Wojciechowski jest dobrym kandydatem na unijnego komisarza ds. rolnictwa, chociaż na dzisiejszym przesłuchaniu nie wypadł zbyt dobrze. Zdaniem profesora europoseł PiS mówił ogólnikami i nie był przekonujący. Nasz gość wini za to doradców Wojciechowskiego.  „Mam lekką pretensję do doradców komisarza. Choć być może wynikało to z tego, że chciał unikać antagonizmów. Natomiast lepiej by było, żeby ostrzejszą wizję pokazać”. Krasnodębski podkreśla, że kompetencje Wojciechowskiego ocenia bardzo wysoko. „Rozmawiałem wiele razy z Wojciechowskim i on ma konkretne poglądy na te sprawy”. Jednocześnie Krasnodębski wyraził obawy o to, jak odbywałaby się współpraca Wojciechowskiego jako komisarza z przełożonym, czyli z Fransem Timmeransem.

Prof. Andrzej Szczerski podchodzi do reformy Jarosława Gowina z dużym dystansem. Zdaniem Szczerskiego, kluczowy jest system ewolucji, zgodnie z którym polskie publikacje będą oceniane wedle ściśle określonych kryteriów. Profesor Szczerski, uważa że lepszym rozwiązaniem jest wspieranie przez rząd badań regionalnych w ramach naszego systemu i przygotowanie naukowców do wejścia choćby do światowych redakcji naukowych.

„Transformacja. Sztuka w Europie Środkowo-Wschodniej po 1989 roku” – to książka, której autorem jest nasz gość. Profesor Szczerski zwrócił uwagę na pewien fenomen. Polscy architekci budowali powojenne Skopie – stolicę Macedonii czy też stolicę Iraku – Bagdad. „Polscy architekci swoją wiedzę, którą wynieśli z politechnik, potrafili  wykorzystać na całym świecie. To przypomina o czymś, co mnie zawsze w badaniach fascynowała – historia sztuki XX wieku działała też poza Polską. To w ramach takiego mówienia, że potrafimy się mierzyć ze światem”.

 

Część czwarta:

Dr Józef Wieczorek opowiedział nam o tym, jak został wyrzucony z Uniwersytetu Jagiellońskiego w okresie stanu wojennego w ramach tak zwanej „weryfikacji kadr”. Zdaniem naszego gościa spowodowane było to tym, że uczył swoich studentów krytycznego myślenia, co było bardzo niewygodne dla partyjnych władzy uczelni. Do tej pory, pomimo upadku komunizmu, nie został przywrócony do pracy. Dla Wieczorka absurdem była też powołana na początku lat 90. komisja uniwersytecka ds. rozpoznania krzywd w poprzednim systemie, ponieważ rozpatrywała nie ofiary systemu a jego beneficjentów.

Jadwiga Chmielowska podkreślała dużą charyzmę i wielką niezłomność Kornela Morawieckiego. „Ukrywał się za teksty w Biuletynie Śląskim. Tam znalazły się artykuły, które bardzo mocno denerwowały władzę. Kornel Morawiecki był nieprzejednany. Wiedział, że okrągły stół był fikcją. Pamiętamy przecież jak w jednym programów wywrócił stolik – była to symbolika jego stosunku do obrad”. Podkreśliła też, że Solidarność Walcząca musiała mierzyć się również z ugodową częścią „Solidarności”, która zwalczała niepokorną Solidarność Walczącą.

George Soros. Dlaczego miałby nagle wziąć na siebie los ludzkości? / Rafał Karpiński, „Kurier WNET” 63/2019

Co prawda nie ma ani armii, ani policji politycznej, ale nacisk ekonomiczny, medialny oraz kulturowy prowadzi wprost do narzucenia społeczeństwom „wartości”, których w inny sposób by nie przyjęły.

Rafał Karpiński

Soros

Omówienie książki Andreasa von Rétyiego George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata, Biały Kruk 2016

W Polsce i na Węgrzech od lat trwa dyskusja na temat roli we współczesnym świecie Georga Sorosa. Jedni uważają go za dobroczyńcę ludzkości, który dużą część swojego, liczonego w dziesiątkach miliardów dolarów majątku przeznaczył na rozwój demokracji poprzez sieć organizacji pozarządowych. Inni widzą w nim cynicznego gracza, który wykorzystuje finansowane przez siebie NGO’sy do tworzenia chaosu i destabilizacji, aby na tym zarobić kolejne miliardy.

Polska była pierwszym krajem z sowieckiej strefy wpływów, w którym George Soros założył fundację należącą do światowej sieci Open Society. W 1988 roku w Warszawie powstała Fundacja Batorego. Na Węgrzech zaś George Soros przyszedł na świat i Węgry były pierwszym krajem skąd, na skutek działalności prawnej i politycznej rządu Viktora Orbána, organizacja Sorosa Uniwersytet Środkowoeuropejski – wycofała się.

Soros – człowiek, który „książkowo” zrealizował amerykański sen – od pucybuta do milionera, finansowy geniusz, który rozbił bank Anglii i na tej operacji zarobił ponad miliard dolarów, od dziesiątków lat pozostaje w centrum zainteresowania mediów jako członek klubu najbardziej wpływowych ludzi świata. On sam umiejętnie podsyca to zainteresowanie.

Ile w tym wszystkim realnego wpływu na bieg rzeczy, a ile kreacji i pychy? Jaki wpływ na przemiany ostatnich 30 lat w naszej części świata – Europie Środkowowschodniej, a w szczególności w Polsce i na Węgrzech – miał George Soros? Na te i wiele innych pytań dotyczących tej postaci spróbował odpowiedzieć niemiecki dziennikarz Andreas von Rétyi w książce wydanej w Polsce przez Białego Kruka pt. George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata. Kim zatem jest człowiek, który może decyduje o naszym życiu?

Trudno podejrzewać von Rétyiego o jakąkolwiek sympatię do opisywanej postaci. Tym bardziej, że rozdział o dzieciństwie i młodości Sorosa otwiera ilustracja przedstawiająca obraz niemieckiego malarza Michaela von Zichy’ego pt. Triumf demona zniszczenia. Wątek destrukcji i wywoływania chaosu jako „Sorosowej” metody zdobywania fortuny przewija się przez całą książkę.

George Soros przyszedł na świat w Budapeszcie w zamożnej żydowskiej rodzinie jako Geörgy Schwartz. Jego ojciec Tivadar Schwartz był znanym prawnikiem, pisarzem i esperantystą. Miał niekonwencjonalne spojrzenie na świat, a także niezwykłe doświadczenia życiowe. Podczas I wojny światowej dostał się do rosyjskiej niewoli i został wywieziony na Syberię, skąd uciekł akurat w takim momencie, by stać się świadkiem sowieckiej rewolucji.

Tivadar zmienił nazwisko rodziny w roku 1936 na Szorosz, co w esperanto oznacza „dotrzeć do góry” „wznosić się”. Był to symboliczny sposób na wyzwolenie się z tradycji, religii i w ogóle żydowskości jako takiej, która dla obojga rodziców sześcioletniego Geörga stanowiła swoisty stygmat. Mimo takich zabiegów i wolnomyślicielskich poglądów państwa Szoroszów ich syn, gdy poszedł do szkoły, mógł być przyjęty tylko do klasy żydowskiej.

Dzieciństwo i wczesna młodość Sorosa przypadła na czas II wojny światowej. To w jej tyglu ukształtowała się zasadnicza część osobowości przyszłego miliardera. Na formowanie młodego człowieka przemożny wpływ miał także jego ojciec. „Mimo wymaganego w jego zawodzie szacunku dla praw i zasad, doświadczenie życiowe nauczyło go, że w czasach wielkich przewrotów niektóre po prostu przestają obowiązywać. Wówczas liczyło się przede wszystkim zwykle przetrwanie”. To pozwoliło Tivadarowi nie czuć się ofiarą nazistowskiego terroru. Zresztą jako człowiek zapobiegliwy zabezpieczył rodzinę. Dla porządku należy przypomnieć, że Węgry były w sojuszu z Trzecią Rzeszą aż do roku 1944, a niemiecka okupacja rozpoczęła się nad Dunajem dopiero w marcu tego roku.

Wspomnienia Sorosa z tego okresu mogą szokować. W wywiadach udzielanych wiele lat po wojnie wspominał ten okres jako „czas wielkiej przygody”: „Czternastoletni chłopiec, który mógł przeżyć tak wyjątkowy czas pod nadzorem swojego ojca, którego podziwiał. To wszystko było bardzo ekscytujące.

Tivadar Szorosz był rzeczywiście człowiekiem nieprzeciętnym. Mimo okupacji (rodzina mieszkała już wtedy w ukryciu), przesiadywał całe godziny w kawiarniach na rozmowach z niemieckimi żołnierzami i urzędnikami. Zdarzyło się nawet, że pocieszał niemieckiego oficera, który żalił się, jak bardzo ciąży mu praca przy przygotowywaniu węgierskich Żydów do deportacji. Szorosz senior, wykorzystując swoje nieprzeciętne talenty interpersonalne oraz pieniądze, załatwił synowi opiekę urzędnika z węgierskiego ministerstwa rolnictwa. Dzięki temu młodzieniec nie tylko mógł udawać chrześcijanina, ale dostał pracę w ministerstwie u boku mentora. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że György pracował przy konfiskacie żydowskiego mienia.

„Steve Kroft, amerykański weteran wojny w Wietnamie i ceniony dziennikarz, wieloletni korespondent programu »60 Minutes«, przeprowadził wywiad z Sorosem 20 grudnia 1998 roku. Podczas gdy w tle pokazywano oryginalne nagrania filmowe z deportacji, Kroft pyta: – Widział pan, jak ogromne ilości ludzi transportowano do obozów śmierci? Soros odpowiada: – Tak, miałem czternaście lat i powiedziałbym, że wówczas ukształtował się mój charakter. (…)

W tej rozmowie Soros potwierdził, że „pomagał w konfiskowaniu mienia żydowskiego”. (…) – Czy było to trudne? – Nie, wcale nie. Być może jako dziecko widzi się… być może widzi się powiązania. Ale to było… to nie sprawiało żadnego problemu… żadnego problemu. – Żadnego poczucia winy? – dopytuje Kroft. – Żadnego – odpowiada Soros krótko i zwięźle”.

Ten cytat wydaje się mówić o Georgy’u Sorosu więcej niż wszystkie laudacje na jego cześć wygłoszone podczas nadawania mu licznych doktoratów honoris causa światowych uniwersytetów.

Wojna się skończyła. Węgry zostały wyzwolone przez Armię Czerwoną i wkrótce zaczęły być wchłaniane przez sowieckie imperium. Młody Soros był wówczas zafascynowany dwoma państwami: Wielką Brytanią i Związkiem Sowieckim. Anglia pociągała go, bo wraz z rodziną spędzał długie godziny na słuchaniu radia BBC. Sowieci – bo byli zwycięzcami, byli potężni. Tivadar, mając osobiste doświadczenia z rewolucyjnej Rosji, pomógł synowi dokonać właściwego wyboru. Decyzja zapadła – wyjazd do Anglii. I znowu pomysłowość, upór i spryt Szorosza seniora okazały się nie do przecenienia. Wykorzystując kolejne wyjazdy na konferencje esperanto, którego Tivadar był entuzjastą i popularyzatorem jeszcze z lat przedwojennych, udało się wysłać Geörga do Wielkiej Brytanii, z której ten po prostu nie wrócił. Tu także zmienił brzmienie nazwiska z Szorosz na Soros.

Początki przyszłego magnata finansów nie były łatwe. Młody Soros zarabiał jako ratownik na basenie i obwoźny handlarz. Wtedy też miał przeżyć doświadczenie, które wywarło wpływ na całe jego następne życie. Młodzieniec zbankrutował. Postanowił, że już nigdy w życiu nie dopuści do sytuacji, że upadnie tak nisko. Lecz drzwi do kariery wydawały się zamknięte. Nawet wpojony przez ojca upór w próbach pozyskania pracy w jakimś banku lub instytucji finansowej nie przynosił rezultatów. Jeden z bankowych menadżerów, ujęty wytrwałością młodzieńca, zaprosił go na rozmowę i wyjaśnił, że w Anglii panuje inteligentny nepotyzm, w którym posady w takich firmach, a szczególnie stanowiska kierownicze, otrzymują najzdolniejsi krewni szefów. W tej sytuacji emigrant z dalekich Węgier był na straconej pozycji.

Nawet najwięksi geniusze potrzebują trochę szczęścia w życiu. I szczęście uśmiechnęło się do Sorosa. To, co do tej pory było jego przekleństwem, stało się błogosławieństwem.

Dostał pracę w banku Singer & Friedlander, którego właścicielami – jak przystało na inteligentny nepotyzm – byli emigranci z Węgier, i do tego Żydzi. Lecz w banku zarabiał niewiele i często mylił się w rachunkach. Ciekawostką jest fakt, o którym wspominał sam Soros, że matematyka była zawsze jego piętą achillesową, co nie przeszkodziło mu zostać geniuszem operacji finansowych.

Gdy postanowił rzucić pracę w banku, kolega, Robert Mayer, zaproponował mu przeniesienie się do USA, gdzie jego ojciec rozkręcał dom maklerski i potrzebował współpracownika. Ta rozmowa zmieniła życie Sorosa na zawsze. To w firmie F.M. Mayer rozkwitł jego talent do handlu akcjami i przeprowadzania ryzykownych operacji. Zajmował się głównie papierami europejskimi. „Ograniczał się do względnie nowych i nieznanych segmentów rynku, co wymagało nieco wyczucia i gotowości do podejmowania ryzyka, stworzyło mu to coś w rodzaju pozycji monopolisty. Ponieważ na tych dziedzinach nikt się nie znał, wystarczyło mieć niewielką ilość informacji, na których można się było oprzeć. Dopiero z czasem wykształcili się specjaliści, a wtedy Soros wycofywał się z interesu. Określał się jako pre-ekspert”.

Po trzech latach przeniósł się do firmy Wertheim & Co. Był to początek wielkich zmian w Europie – powstawała Europejska Wspólnota Węgla i Stali („babcia” dzisiejszej Unii Europejskiej). W tej sytuacji Soros jako specjalista od Europy znalazł się w centrum zainteresowania największych amerykańskich rekinów w branży: „Znalazł się w centrum wydarzeń, nawet takie firmy jak J.P. Morgan i inne olbrzymy jadły mu z ręki, gdyż w końcu zaczęli potrzebować informacji o Europie, jakich mógł im dostarczyć tylko Soros”.

Po jakimś czasie prosperity na europejskie papiery skończyła się na skutek wprowadzenia przez prezydenta Kennedy’ego nowego podatku od marży, jednak Soros zdobył już w branży pozycję wysokiej klasy fachowca. Kolejnych kilkanaście lat zajęło mu już „tylko” rozwijanie kariery i zarabianie setek tysięcy dolarów. Kolejny przełom w zawodowym życiu Sorosa nastąpił w roku 1969. Wtedy, wraz z menedżerem funduszy hedgingowych Jimem Rogersem, otworzył własny interes. Rogers podobnie jak Soros lubił ryzykowne transakcje i niemal samobójcze działania. Tak powstał Soros Fund Managment, a cztery lata później sławny Quantum Fund. Do intrygującego przedsięwzięcia od początku dołączyli Rothschildowie, dorzucając swoje „trzy grosze”, czyli kilka milionów dolarów.

Osoby ciekawe wzajemnych powiązań w świecie wielkich pieniędzy i roli, jaką odgrywa tam ród Rothschildów, odsyłam do książki von Rétyiego. Autor przeprowadza tam swoiste śledztwo dziennikarskie, aby wyświetlić wzajemne powiązania finansowe i osobiste między osobami z pierwszej światowej ligi. Poszukując odpowiedzi na pytanie o przyczyny ogromnego sukcesu Sorosa na rynkach finansowych pisze, że „nie da się go wyjaśnić po prostu szczęściem, lecz prędzej dostępem do odpowiednich i unikalnych kanałów informacyjnych, zarówno w ramach zarządu, jak i prywatnie”. Tak mogło być podczas najbardziej spektakularnego wyczynu Georga Sorosa, czyli zakładu przeciwko brytyjskiemu funtowi. Był rok 1992. Europa szykowała się do wprowadzenia wspólnej waluty – euro. Soros stwierdził, że wartość funta jest zawyżona i postanowił zagrać na wycofanie brytyjskiej waluty z europejskiego systemu finansowego. Zainwestował 10 mld dolarów i rozpoczął krótkoterminowy handel na wielką skalę – kupował niemieckie marki, a sprzedawał funty. W wyniku tego ataku spekulacyjnego funt stracił w stosunku do marki 15%, a w stosunku do dolara aż 25% wartości. W efekcie Wielka Brytania wystąpiła z europejskiego systemu walutowego, kraj pogrążył się w recesji, a najwięcej stracili przeciętni brytyjscy ciułacze i emeryci. Soros zarobił na tej operacji niemal miliard dolarów i stał się niekwestionowaną gwiazdą światowej finansjery.

Tak powstał i nadal powstaje finansowe zaplecze Open Society. Ale aby poznać jego podstawy ideowe, musimy cofnąć się do wczesnych lat 50. w Wielkiej Brytanii.

Oprócz zarabiania pieniędzy największą pasją młodego Sorosa była filozofia. Jeszcze zanim zaczął studiować ekonomię na London School of Economics, przeczytał książkę sir Karla R. Poppera „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”.

„W książce tej, która wedle słów samego Sorosa była dla niego objawieniem, Popper wskazuje na charakterystyczną cechę wspólną narodowego socjalizmu i ideologii komunistycznej: przekonanie, że jest się w posiadaniu prawdy absolutnej, a przecież wedle ludzkiej miary to iluzja. Właśnie z tego powodu obie ideologie musiały opierać się na przeinaczonej stosownie do własnych celów, zafałszowanej rzeczywistości, którą jakiemuś społeczeństwu można narzucić tylko siłą. W przeciwnym razie tych ideologii nie dałoby się w ogóle wprowadzić w życie. (…) W opozycji do nich znajduje się według Poppera społeczeństwo otwarte, czyli takie, które prawdę absolutną z góry uważa za błędną, gdyż nieosiągalną, i dąży do pokojowego współistnienia rozmaitych stanowisk”.

Wpływ tej lektury na Sorosa był tak silny, że prócz ekonomii skończył filozofię, oczywiście jako student samego Karla Poppera. Planował nawet, po osiągnięciu pewnego statusu finansowego, porzucenie działalności zarobkowej i poświęcenie się wyłącznie filozofii. Jednak plan się nie powiódł, bo Soros w założonym terminie kilkakrotnie przekroczył przewidywaną pierwotnie wysokość oszczędności. Napisał nawet doktorat, ale nieusatysfakcjonowany swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie, pozostał w świecie finansów. Jednakże stara miłość nie rdzewieje i po latach (i kilka miliardów dolarów później) fascynację ideami Poppera Soros zrealizował (nadal realizuje) w Open Society Fundations.

„George Soros ma wizję. Chce zmienić świat, ulepszyć go – oczywiście zgodnie z własnym rozumieniem tego, co jest lepsze. Jego celem jest przy tym osiągniecie społeczeństwa światowego, w którym pielęgnować się będzie demokrację i wolność wypowiedzi, w którym przestrzegać się będzie praw człowieka i zapanuje sprawiedliwość oraz duch wzajemnego zrozumienia i międzynarodowej współpracy – pisze von Rétyi o celach, jakie oficjalnie przyświecały Sorosowi przy tworzeniu OPS. I pyta:

Dlaczego ten człowiek, który poświęcił całe życie spekulacjom na ogromną skalę i nie zwracał przy tym szczególnej uwagi na innych, miałby nagle wziąć na siebie los ludzkości? Czy nie jest raczej jednym z tych, którzy zaprzedali duszę diabłu i zamiast serca mają w piersi zimny kamień, jak w baśni Hauffa „Zimne serce?”.

Pierwszą fundację Soros założył w roku 1980. Celem było wsparcie czarnych studentów na uniwersytecie w Kapsztadzie, gdzie chciał ufundować dla nich 80 stypendiów. Jednak uniwersytet wydał przyznane środki na zupełnie inne cele. Niezrażony tym Soros rok później rozwinął działalność na terenie Afryki Południowej. Dla porządku przypomnijmy, że w RPA aż do 1989 roku panował system apartheidu, czyli segregacji rasowej, w której murzyńscy mieszkańcy kraju byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Rok 1980 to także początek wspierania przez Sorosa opozycji w krajach Europy Wschodniej.

Nam, mieszkańcom byłego obozu socjalistycznego, Sorosowe pieniądze na wsparcie polskiej Solidarności czy czechosłowackiej Karty 77 jawiły się jak „boży dar”, który wsparł rozbicie Imperium Zła. Jednak autor książki patrzy na działalność Sorosa z perspektywy interesów Niemiec. Panoszący się w Europie Wschodniej Soros, poprzez swoje fundacje i humanitarne inicjatywy, jawi się jako wielki filantrop i dobroczyńca całych społeczeństw, jednak z perspektywy von Rétyiego jest siewcą chaosu oraz wielkim manipulatorem, który wszystko co czyni, podporządkowuje własnym interesom i zyskom. Jednym z przykładów podanych przez autora ma być destabilizacja Jugosławii, co w konsekwencji doprowadziło do krwawej wojny domowej i rozpadu państwa. To właśnie republiki jugosłowiańskie miały być dla Sorosa poligonem do przetestowania mechanizmu „kolorowych rewolucji”, których ofiarami padły potem Gruzja i Ukraina. Autor książki dowodzi, że w obu przypadkach sponsorowane przez miliardera organizacje doprowadziły te państwa do chaosu, na którym sponsor OSF zarobił swoje. Dla uzupełnienia warto zauważyć, że inni autorzy i badacze najnowszych dziejów Europy inicjatora rozpadu Jugosławii widzą właśnie w Niemczech, które obawiały się potencjalnie groźnego konkurenta.

Jak działają fundacje Sorosa? Oficjalnie zapisanym celom OSF nie można nic zarzucić. Są kwintesencją humanizmu i filantropii, wartości, które porywają, dla których warto poświęcić swój czas i wysiłek, szczególnie kiedy jest się młodym i poszukuje się swojego miejsca w życiu.

Fundacje tworzą odpowiednie ścieżki dotarcia do ludzi, przede wszystkim młodych. Stąd zainteresowanie studentami i uczniami, którym przekazuje się konkretne informacje służące dalekosiężnym celom Sorosa. To przejęcie duszy społeczeństwa, a na pewno duszy jego elit, które będą miały zasadniczy wpływ na kierunki rozwoju danego kraju.

Stąd finansowanie wydawania podręczników i fundowanie stypendiów. Takie działania mają służyć wychowaniu nowego, otwartego społeczeństwa. Inną drogą do tego samego celu jest kształcenie dziennikarzy oraz wspieranie mediów, które są „po linii i na bazie” Sorosowych wartości.

„Poza tym Fundacja wspiera rozwój mediów elektronicznych, niezależne publikacje, jak i pracę niezależnych dziennikarzy. Przy tak licznych działaniach dobroczynnych szybko rozmywa się ich motywacja. Oczywiście można sobie wyobrazić, że wszyscy, którzy byli w ten sposób finansowani, śpiewali na jedną nutę”.

W Polsce taką rolę od maja 1988 roku spełnia Fundacja Batorego. Co ciekawe, powstała ona ponad rok przed kontraktowymi wyborami do sejmu i powstaniem rządu Mazowieckiego. Patrzącemu z perspektywy lat na skład osobowy zarządu Fundacji i jej prominentnych działaczy przychodzi na myśl inteligentny nepotyzm, z którym Soros spotkał się w latach 40. w Londynie, gdy intensywnie poszukiwał pracy i w rezultacie ją dostał.

Niemiecka perspektywa von Rétyiego wyraża się także w jego stosunku do USA i Rosji. Na wielu stronach swojej książki stara się udowodnić, że Soros jest agentem wpływów amerykańskich, a na potwierdzenie przytacza opinie wyrażane na łamach rosyjskiego Sputnika. W innym miejscu udowadnia, że Ludmiła Sawczuk, która wsławiła się dekonspiracją „petersburskiej fabryki trolli”’, tak naprawdę nie była ideową bojowniczką o prawa człowieka w Rosji, lecz uwikłaną w sieć Sorosa agentką. Organizacja zaś, w której działała – „Team 29” – była sponsorowana nie tylko przez Open Society Fundation, ale także inne organizacje powiązane z CIA lub amerykańskim Departamentem Stanu.

Stany Zjednoczone, a szczególnie CIA i powiązane z nią organizacje, wydają się źródłem wszelkich klęsk i wojen, jakie mamy okazję oglądać na ekranach telewizorów przez ostatnie lata. Autor zapędza się w rejony teorii spiskowych, czerpiąc z nich całymi garściami, aby udowodnić, że Soros i George W. Bush grali w jednej drużynie. Podobnych twierdzeń jest w tej książce więcej, a wszystko poparte mnóstwem wydarzeń, nazwisk i nazw organizacji. Tam, gdzie nie da się niezbicie udowodnić tezy, autor pozostawia znaczące niedomówienia.

Inną sferą działalności licznych organizacji związanych z OSF jest działalność humanitarna na rzecz fali migrantów zalewających Europę. Badając ten temat, von Rétyi cytuje tekst Friederike Beck pt. Ośmiornica Sorosa, w którym autorka, powołując się na publikację Policy Assosation for an Open Society (Politycznego Stowarzyszenia na rzecz Społeczeństwa Otwartego) z siedzibą w Pradze pisze, że aby zrealizować wizje jednego rynku, należy usunąć wszelkie przeszkody dla swobodnego przepływu dóbr, ludzi i kapitału: „Migracja jest zatem w oczach superkapitalistów stanem pożądanym (…) by w poszukiwaniu maksymalnego zysku doprowadzić do pełnego panowania kapitału na jednolitym rynku. Choć starania te rozpoczął wyraźnie wybijający się jako osoba Soros, to jednak lobby promigracyjne nie jest osobistym hobby jego i jego przyjaciół, lecz żądaniem rynków i tych, którzy uzyskują na nich największe dochody”.

Dalej autorka zastanawia się nad „ślepotą” członków licznych organizacji proazylanckich, działających w Europie w kontekście swoich mocodawców i sponsorów. Odpowiedź wydaje się oczywista: są to ludzie wychowani i wykształceni na grantach z OSF, czyli prywatna armia zawodowych rewolucjonistów, która ma zmieniać świat wedle wytycznych „wielkiego kreatora” Sorosa. Nie rozumieją oni, że uchodźcy zostali uprzedmiotowieni i posłużyli geopolitycznym celom i spekulacjom na najwyższym poziomie.

Celem wspierania migracji przez Sorosa jest osłabienie państw narodowych Europy (zdaniem von Rétyiego, szczególnie Niemiec). Takie działanie najdobitniej określił Viktor Orbán (od którego poglądów na inne sprawy autor książki się odcina), który nazwał Sorosa i jego OSF siłami bezpośrednio odpowiedzialnymi za kryzys migracyjny. W odpowiedzi Soros za pośrednictwem prasy ogłosił, że jego celem jest pomoc uchodźcom, a granice narodowe w tym przeszkadzają; stąd on i jego organizacje popierają zniesienie wszelkich granic narodowych. W konsekwencji autor książki przypisuje Sorosowi cel, którym dziś otwarcie szermuje europejska lewica z niemiecką na czele, że Europa powinna stać się jednym wielkim państwem, a kryzys migracyjny ma być tylko katalizatorem takiej przemiany.

Zdaniem von Rétyiego władza, jaką posiada Soros i jego ODF sprawia, że Europa zaczyna być zaciskana niczym w potrzasku.

I tu wracamy do „duchowego ojca” Sorosa, Karla Poppera, który pisał, że totalnej ideologii nie można narzucić społeczeństwom w inny sposób, jak tylko siłą. Co prawda Soros nie ma ani armii, ani policji politycznej, ale nacisk ekonomiczny, medialny oraz kulturowy prowadzi wprost do narzucenia społeczeństwom „wartości”, których w żaden inny sposób by nie przyjęły.

Cytaty pochodzą z polskiego wydania: Andreas von Rétyi, „George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata”, Biały Kruk 2016.

Artykuł Rafała Karpińskiego pt. „Soros” znajduje się na s. 5 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Karpińskiego pt. „Soros” na s. 5 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Najwyższy czas na wypracowanie polskiej strategii narodowej, gwarantującej uniezależnienie się od zagranicy

Potrzebujemy samodzielnego polskiego myślenia i polskiego rozwiązania problemów – w opozycji do niemieckiego rozwiązania dla podbijanych terytoriów, przyjętego entuzjastycznie przez rząd PO-PSL.

Jan A. Kowalski

Na czym polega elita państwowa i jaka jest jej rola w funkcjonowaniu narodu i państwa przedstawię na przykładzie Niemiec, naszego sąsiada i partnera handlowego. W napisanej w roku 2010 (drukowanej w odcinkach w „Kurierze WNET, numery 27/2016–37/2017) Wojnie, którą właśnie przegraliśmy wykazałem, w jaki sposób Niemcy wygrały światowe zawody pn. globalizacja. Dokonały tego jako jedyne państwo europejskie, przy okazji podporządkowując gospodarczo i polityczne pozostałe państwa Unii Europejskiej, stare i nowe. Dokonała tego w sposób przemyślany i zaplanowany (Agenda 2000) niemiecka elita państwowa: polityczna, społeczna i gospodarcza, przy wykorzystaniu potencjału niemieckiego państwa i narodu.

Gdy reszta Europy ocknęła się w roku 2009, przerażona wizją upadku gospodarczego i finansowego własnych państw, Niemcy jako jedyne państwo europejskie odnotowały 110-miliardową nadwyżkę finansową. (Od tego czasu Niemcy powiększają swoją przewagę aż do kwoty 250 miliardów euro za ostatnie dwa lata).

W Wojnie… wspomniałem koncepcyjną pracę Ottona Baringa, udekorowanego później najwyższymi odznaczeniami państwowymi. Nie wspomniałem o jednym: o tym, że zwykły niemiecki Schmidt dopiero w roku 2010 zorientował się, że uczestniczył w kolejnym niemieckim planie podboju Europy. I ucieszył się tak bardzo, że w roku tym po raz pierwszy liczba zwolenników euro osiągnęła przewagę nad zwolennikami starej dobrej marki, i to w stosunku 75 do 25%.

Jednak projekt pn. euro, który pozwolił Niemcom na tak ogromne zwycięstwo, właśnie wyczerpuje swoje rezerwy. Wygrać dzięki euro – czemu nie? Ale teraz, w sytuacji stagnacji gospodarczej w Europie i trudności z finansami państwowymi Francji, Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Grecji, odpowiedzialność za każde nieniemieckie euro w żadnej mierze nie leży w interesie Niemiec. Zatem w ciągu najbliższych paru lat powinniśmy się spodziewać zmiany w narracji niemieckiej elity państwowej. Zwykłemu Niemcowi i Europejczykowi zmiana ta zostanie przedstawiona przez całkowicie zależną od tejże elity niezależną niemiecką prasę jako niemiecka narodowa konieczność i powinność. I okaże się z niej, że Niemcy naprawdę już dłużej nie są w stanie finansować projektu pn. euro. I dla dobra wszystkich Europejczyków wracają do marki. Honorując, rzecz jasna, każde wyprodukowane wcześniej euro, niemieckie euro.

Niemiecka operacja podboju Europy trwała 20 lat. Już zatem rozumiecie, drodzy Czytelnicy, skąd to moje wołanie. Nasz najlepszy premier, Mateusz Morawiecki, ogłosił właśnie przyszły rok jako pierwszy rok bez deficytu budżetowego. Co oznacza, że prawdopodobnie pierwszy raz po roku 1991 nie będziemy musieli pożyczać pieniędzy, żeby wystarczyło nam na przeżycie. Jest to ogłoszone w „naszej” prasie jako fantastyczna wiadomość. W sytuacji 300-miliardowego zagranicznego długu dolarowego, który w każdej chwili może zostać odpalony do wywołania kryzysu finansowego w naszym państwie. Mieliśmy przykład Rosji po agresji na Ukrainę, jak taka operacja może wyglądać. Jednak, w odróżnieniu od Rosji, nie mamy nafty i gazu, żeby ją przetrwać.

Nie zamierzam zbytnio czepiać się premiera Morawieckiego. Nie kradnie i próbuje dobrze zarządzać państwem; na miarę systemu, w którym funkcjonuje. W porównaniu do czasów 8-letniej smuty, gdy Platforma Obywatelska udawała, że rządzi, a kradli wszyscy krewni i znajomi królika – rzecz nie do przecenienia.

Jednak nie jesteśmy wyspą. I samo dobre rządzenie w ramach złego systemu niczego nie załatwi. Bo nasz najlepszy rząd nie steruje światowymi rynkami, giełdą w Nowym Jorku i funduszami spekulacyjnymi. Dlatego najwyższy już czas na wypracowanie polskiej strategii narodowej, gwarantującej uniezależnienie się od zagranicy, zwłaszcza od Niemiec. I na budowę polskiego bogactwa narodowego w oparciu o potencjał wewnętrzny.

W sytuacji globalnej presji i braku polskich korporacji globalnych, jako przeciwwaga i mocny gracz na rynku musi być wykorzystany polski kapitał państwowy. Kapitał spółek skarbu państwa mogący zainwestować środki potrzebne do rozwoju polskiej infrastruktury gospodarczej. Pisałem przed miesiącem o naszych emeryturach – wyzwaniu, przed jakim stoimy i jakiego nie da się obejść ani przeskoczyć. To jeden z obszarów, które jak najszybciej muszą zostać dobrze zdiagnozowane i uleczone. Kolejne dwa to zdrowie nas wszystkich i budownictwo. To trzy obszary, które dla większości z nas, nie tylko dla rządzących, wydają się być największą zmorą. Tymczasem przy umiejętnym podejściu mogą okazać się trzema filarami pod przyszłą zamożność naszego państwa.

Ulokowanie naszych oszczędności na starość w realnej gospodarce narodowej, obsługującej nasze podstawowe potrzeby życiowe, nie tylko rozwinie polską gospodarkę, ale też zapewni nam spokojną starość. Spokojną starość dzięki pomnożonym bezpiecznie oszczędnościom. A nie dzięki napłodzeniu kilku milionów Polaków, o czym wszyscy gadają, a nikt nie chce robić.

I bez szalonego planu gry na giełdzie naszą przyszłością, co proponuje się obecnie.

Jest nas prawie 40 milionów. To, że żyjemy – jemy, pijemy, jeździmy, mieszkamy, chorujemy, a nawet przechodzimy na emeryturę – może być mądrze wykorzystane do budowy naszej zamożności osobistej i państwowej. Ale musimy to zrobić sami, angażując nasze polskie mózgi i ręce, i kapitał. I tym właśnie powinna się zająć polska elita polityczna. A swoje myślenie powinna zacząć od zbadania i przygotowania odpowiedniego gruntu, w którym te filary mają zostać osadzone. Naszego polskiego gruntu. Potrzebujemy samodzielnego polskiego myślenia i polskiego rozwiązania problemów – w opozycji do niemieckiego rozwiązania dla podbijanych terytoriów, przyjętego entuzjastycznie przez poprzedni rząd (PO-PSL) jako najbardziej korzystne dla Polski, aż do wiernopoddańczego hołdu złożonego w Berlinie przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.

I o taką samodzielną polską elitę narodową wołam. I na taką przed kolejnymi wyborami czekam. A że wybory tuż tuż, to zagłosuję znowu na Prawo i Sprawiedliwość; przynajmniej nie kradną.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „O polską elitę państwową wołanie przed kolejnymi wyborami” znajduje się na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „O polską elitę państwową wołanie przed kolejnymi wyborami” na s. 2 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rząd przyjął projekt budżetu bez deficytu na 2020 rok, po raz pierwszy od 1989 roku

Minister finansów, inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński podkreślił, że będą to największe wydatki i dochody od 1989 roku. Do końca września projekt budżetu na 2020 rok musi trafić do Sejmu.

W projekcie przyjętym wstępnie pod koniec sierpnia planowano dochody i wydatki w wysokości 429,5 mld zł, co oznaczało, że nie będzie deficytu. Natomiast deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii unijnej) założono na poziomie 0,3 proc. PKB. Jak oświadczył szef rządu: Do tej pory dokonywaliśmy ostatnich korekt, tak, żeby generalnie utrzymać i równowagę budżetową w budżecie państwa i niewielki deficyt w sektorze finansów publicznych, tak jak to wskazywaliśmy miesiąc temu. Według ekonomistów jednak budżet w tej formie ma kilka słabych punktów oraz m.in. nie uwzględnia pewnych wydatków, które planuje partia rządząca.

W przyjętym przez rząd we wtorek, 24 września projekcie budżetu zarówno wpływy, jak i wydatki mają wynieść dokładnie 429,5 mld złotych, a zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS nadal nie jest określone.

Projekt budżetu bez deficytu jednocześnie będzie zapewniał kontynuację programów społecznych, takich jak 500+ na pierwsze dziecko. „Te ulgi, które dajemy dla przedsiębiorców, szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorców, może w krótkim okresie będą faktycznie powodowały mniejsze wpływy do budżetu, ale zakładamy, że w średnim i długim okresie one będą pozytywnie wpływały na rozwój kraju i tym samym również wpływy podatkowe do budżetu. Po prostu będziemy szybciej się rozwijać” – powiedział Jerzy Kwieciński.

Szczegóły projektu ustawy budżetowej na rok 2020:

  • dochody – 429,5 mld zł,
  • wydatki – 429,5 mld zł,
  • brak deficytu budżetu państwa – będzie to budżet zrównoważony,
  • deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii unijnej) na poziomie 0,3 proc. PKB.

M.N.

Nasz wywiad. Stefan Tompson o zapomnianej walce polskich przedsiębiorców z systemem komunistycznym

Jak PRL zniszczył polskich przedsiębiorców? „Oni budowali nasze szczęście” to film Stefana Thompsona odsłaniający historię, z której powinniśmy wyciągać wnioski także dzisiaj.

„Oni budowali nasze szczęście” pokazuje dramatyczne losy małych przedsiębiorców od dekretu Bieruta, poprzez systemowe zniszczenie sektora prywatnego w bitwie o handel, aż do późnego PRL-u. Kulisy powstania filmu odsłonił Stefan Tompson w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim w Poranku Wnet.

Konkretów nie zabrakło. Autor już na samym początku rozmowy wyjaśnił jaki jest powód powstania filmu. Dla Stephana Tompsona pokazanie nieznanej szerzej historii rozpaczliwej walki o byt drobnych polskich przedsiębiorców, to wręcz obowiązek dziejowy.

– Był to temat zmarginalizowany, pominięty. Znamy oczywiście opowieści opozycjonistów, tych ludzi, którzy zwalczali komunizm. Mniej wiemy natomiast o osobach, którzy starali się zbudować szczęście w Polsce przez przedsiębiorczość – tłumaczy Tompson.

Autor dotarł do przedsiębiorców, którzy byli tępieni przez PRL już we wczesnych latach 40, podczas reformy rolnej poprzez Dekret Bieruta poprzez bitwę o handel.

– Odnalazłem także szereg osób, które walczyły z systemem poprzez przedsiębiorczość w latach 60., w latach 70., 80. Ludzi, którzy zajmowali się takimi rzeczami jak bycie badylarzem, cinkciarzem, konikiem, chomikarzem. Ten film właśnie dokumentuje tę walkę z ustrojem komunistycznym poprzez zanegowanie tej brutalnej ideologii, czyli wytwarzanie własnego kapitału i budowanie niezależności i własnego szczęścia poprzez kapitał.

Film, którego premiera nieprzypadkowo odbyła się 17 września opowiada, że system komunistyczny walczył z prywatnym kapitałem przez ustawy, ale gdy nie mógł zniszczyć człowieka sposobem prawnym, robił to w sposób fizyczny. Jak zapowiada autor, będzie go można zobaczyć również w jesiennej ramówce TVP Kultura.

Stefan Tompson to Polak urodzony w Londynie. Dał się szerzej poznać jako autor krótkich filmów edukacyjnych dotyczących polskiej historii. Sam Tompson wielokrotnie podkreślał, że celem takiej działalności jest walka z manipulacją, która jest wymierzona w polską historię. Jego film, prostujący kłamstwa o rzekomych „polskich obozach zagłady” został zablokowany na YouTube.

 

MB/WJB