Czy Hołownia chce zostać prezydentem Maciusiem Pierwszym? Jego wyobrażenia o polityce są jak z książeczki dla dzieci

Krzyczy w wypowiedziach interenetowych, „bo nie umie ukryć emocji”, bije rekordy w ilości wygłaszanych nonsensów. Niech mówi jak najwięcej, a prezydent Duda ma zapewnione kolejne 5 lat prezydentury.

Szymonem Hołownią zainteresowałem się dopiero po jego starcie w wyborach prezydenckich. Wcześniej słyszałem coś o nim jako o katolickim publicyście powiązanym z TVN, co wydawało mi się pewną sprzecznością. I rzeczywiście, słuchając jego różnych wystąpień od początku kampanii wyborczej, zobaczyłem wyraźnie, że z jego katolicyzmu dużo nie zostało. Z kolei infantylność tych wypowiedzi skojarzyła mi się z czytaną w dzieciństwie książeczką o królu Maciusiu Pierwszym. W tym skojarzeniu utwierdziła mnie rozmowa z Szymonem Hołownią w telewizji FAKTY24 we wtorek 30 kwietnia.

Pytany przez Agnieszkę Burzyńską, dlaczego krzyczy podczas swoich internetowych wystąpień, Hołownia odpowiedział, że to z powodu emocji, jakich nie potrafi ukryć. No to piękną mamy perspektywę prezydentury z prezydentem niepotrafiącym opanować swoich emocji.

Wyobraźmy sobie wcale nierzadką sytuację, gdy podczas napiętej dyskusji czy negocjacji na wysokim, międzynarodowym szczeblu dochodzi do nerwowego spięcia, a polski prezydent zaczyna nagle krzyczeć albo weźmie i się rozpłacze.

W podobnym infantylnym w stylu odpowiedział na pytanie o wybory i swoje związane z nimi plany. Choć w całej swojej tyradzie, mówiąc o rządzących, nazywał ich wyłącznie oszustami, stwierdził jednak, że w wyborach weźmie udział, by wygrać z tymi właśnie oszustami. Następnie zadeklarował, że po ich wygraniu zrezygnuje z prezydentury zdobytej wskutek oszukańczych wyborów i wystartuje w nich ponownie, by tym razem wygrać w sposób uczciwy. W pozornie słusznej wypowiedzi Hołownia bije rekordy w ilości nonsensów na linijkę tekstu.

Po pierwsze: jeśli pisowscy oszuści rzeczywiście sfałszują wybory, Hołownia nie wygra. Nie po to fałszuje się wybory, by zapewnić zwycięstwo konkurentowi.

Po drugie: jeśli Hołownia wygra wybory i ogłosi swoją rezygnację z powodu z ich sfałszowania, przyzna się tym samym do sfałszowania tych wyborów. Wynika to z faktu, że sfałszowane wybory wygrywa zwykle fałszerz. Zamiast więc z wyborcami, spotykać się będzie musiał z prokuratorem.

Po trzecie: rezygnacja krótko po wyborach i rozpisanie nowych to dodatkowy koszt dla budżetu państwa wysokości grubo powyżej 300 mln zł. Czy w dobie pandemii państwo polskie nie ma innych potrzeb? Te circa 320 milionów to cena, jaką zapłaci Polska za wyobrażenia króla Maciusia o tym, jak wygląda wielka polityka.

Na koniec kolejna zapowiedź z serii, co zrobi Hołownia po wygraniu wyborów. Otóż zaprosi sędziów wybranych swego czasu na zapas w skład Trybunału Konstytucyjnego i odbierze od nich przysięgę. W ten sposób zostaną sędziami TK, jako że zostali legalnie wybrani przez Sejm. Król Maciuś Pierwszy zapowiedział tu wprost i jednoznacznie złamanie Konstytucji, która dokładnie określa liczbę sędziów Trybunału Konstytucyjnego na piętnaście. Tego nie da się zmienić, a nowy sędzia może wejść jedynie na zwalniane miejsce. Usunąć przed upływem kadencji sędziego TK, który spełnił wszystkie konstytucyjne wymogi, nie może nawet prezydent.

Król Maciuś musi nauczyć się, że w Polsce nawet królowi nie wszystko wolno.

Szymon Hołownia przeskoczył w sondażach Małgorzatę Kidawę-Błońską i walczy z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem o tytuł głównego kandydata opozycji. Paradoksalnie, konkurując pokazał jedną cechę wspólną z kandydatką Platformy. Już na początku można było dostrzec, że Andrzej Duda w zasadzie nie musi nic zrobić, żeby wygrać te wybory. Wystarczy dać mówić głównej konkurentce. TVP powinna codziennie zapraszać MKB, by wysłuchać jej opinii o przeróżnych sprawach, pod warunkiem, że będą to wypowiedzi samodzielne. Epidemia znacznie ograniczyła aktywność kandydatki PO, stąd jest jeszcze kilka procent – dokładnie dwa – chcących na nią głosować. Hołownia biegnie w jej ślady. Dajmy mu mówić jak najwięcej, a prezydent Duda ma zapewnione kolejne 5 lat prezydentury.

Zbigniew Kopczyński

Lepiej niech nic nie stanie na placu Na Rozdrożu, niż miałby to być gniot! / Stefan Truszczyński, „Kurier WNET” 70/2020

Nie wolno zaniedbać protestu! Nie dopuśćmy, by bezczelność zatriumfowała! Zastanówmy się, jeśli nie chcemy potem pluć sobie w brodę i spuszczać ze wstydu oczu. Za nasze pieniądze. Na złość patriotom.

Tekst: Stefan Truszczyński
Projekt pomnika i grafiki: Bogdan Rutkowski

Na pohybel!

Od szubienicy wywodzi się tytułowe wyrażenie. A kogóż to wieszano podczas insurekcji kościuszkowskiej? Otóż – złych, złych spośród bezkarnie człapiących po polskiej ziemi. Źli są ci, którzy nie mają szacunku dla tych, którzy za nią polegli. Którzy nie okazują czci tym, którzy walczyli i ginęli za niepodległość i godność narodu.

Czy można hucpą, bezczelnością i tupetem niszczyć pamięć o ludziach świętych dla naszej historii? Można. Jeśli ma się pomoc ze strony głupków, cyników i jawnych wrogów (czytaj: „europejczyków”) Ojczyzny. Pełno ich i mnożą się jak wszy w gnijącym barłogu.

1920

Sto lat temu hordy nieprzeliczone, tyle że bose i z karabinami na sznurkach, zostały zatrzymane nad Wisłą. Przeszły rzeki – Świnkę koło Cycowa, Wieprz pod Dęblinem, ale nie pokonały królowej naszych rzek – Wisły. Cud to był na pewno ludzkiej odwagi i determinacji, a może nawet cud boski. Mówią: Piłsudski – i już się kłócą pseudohistorycy i über-mądrale. Mówią: Matka Boska – i rżą ordynarnie; sami nie wierząc, kpią z innych. Mówią: postawmy pomnik – i wybierają złe miejsce i jeszcze gorszy projekt. To są te same osobniki, które godzą się na stawianie blaszanego kurnika na dachu pięknego historycznego zabytku – Hotelu Bristol. Ci sami, którzy wprawdzie kpią z architekta Biura Odbudowy Stolicy Józefa Sigalina, że podlizując się czerwonej władzy, zasłonił najpiękniejszy kościół Warszawy przy placu Zbawiciela, ale oni sami ozdobili ulice stolicy śmietnikami, by ułatwić pracę wywożącym odpadki, a zeszpecić miasto. Ci sami, którzy nierozumnie projektując, rozpasali deweloperów, a wspólne mają za swoje.

Władzo Warszawy! Na pohybel ci! Wkręć sobie „wiertło”, które ma stanąć na placu Na Rozdrożu, gdzie ci pasuje.

Jakimś cudem wepchnęłaś się, WŁADZO, do pięknego pałacu przy placu Bankowym. Wprawdzie Słowacki odwrócił się od ciebie (czteroliterową częścią ciała), ale tam, niestety, siedzisz. Władzo – czuwaj nad śmierdzącą rurą, żeby znów nie pękła. Masz jeszcze tyle do zrobienia i po lewej, i po prawej stronie naszej pięknie dzikiej rzeki. Remontuj, odbudowuj – czyje by to nie było – tylko nie niszcz na przykład Saskiej Kępy, podstępnie, korupcyjnie likwidując domki historycznej, stylowej zabudowy, robiąc miejsce pod bloki ponad 20-metrowe, na wynajem (wiem, okropne słowo, ale tu pasuje!). Żal i pohybel!

Chwilowy, przypadkowy władca miasta nie może mieć prawa do dewastacji, zgadzając się, by implementować na najważniejsze ulice durne zamysły. Tytułów, stanowisk pięknie brzmiących mamy niekontrolowany wysyp.

Prawdziwy prezydent miasta, Stefan Starzyński, gdyby mógł, wyciągnąłby rękę z pomnika stojącego naprzeciw ratusza i pacnąłby w łeb rajców i pajaców.

Podpisują się utytułowani niby-architekci i profesorowie pod czymś, na widok czego nawet absolwent podstawówki zżyma się i klnie. Toż to hańba! Obraza dla żołnierzy 1920 roku. Zniewaga, by plagiatem, czyjegoś pomysłu kopią bezideowej idei, po linii najmniejszego oporu zeszpecić Aleje Ujazdowskie, gdzie stoją godne rzeźby Piłsudskiego, Szopena, Sienkiewicza, Korfantego, Dmowskiego, Paderewskiego, Witosa i generała Grota-Roweckiego.

Projekt Pomnika Chwały 1920 autorstwa Bogdana Rutkowskiego na placu Na Rozdrożu w Warszawie

Ta zbrodnia się oczywiście nie uda! Prawda? Panie Prezydencie Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeju Dudo!

Stanie się tak, jak z pomnikiem nieszczęsnego prałata z Gdańska – lina, maszyna i buch! Huk i pył. Ale to – mam nadzieję – nie będzie potrzebne.

Wystarczy Warszawie już jedna pomnikowa kompromitacja – „pomnik” smoleński na placu Piłsudskiego. Długo deliberowano. Akademicy. Zwykle tacy właśnie „akademicy”, którzy nie imają się dłuta, teoretycy, dopuszczani są niestety do gremiów elekcyjnych – i knocą. Kłócą się nawet, ale knocą.

Schody prowadzące donikąd, nieczytelne napisy, czarny granit w ciemności niewidoczny, bo nawet nie doprowadzono do instalacji oświetlenia – to ma być uczczenie 96 wspaniałych Polaków, którzy zginęli w straszny sposób, pohańbieni jeszcze po śmierci, których szczątki znajdują się pod obcą ziemią, zalane betonem, zasypane śmieciami, na niedostępnym dziś, porośniętym krzakami terenie!

Czy nadal w Warszawie, w wyniku partyjnie podsycanej niezgody, prawda ma milczeć, a niezrozumiała nienawiść zwyciężać?

Mauzoleum

Mijają już lata, gdy chodzę z projektem Bogdana Rutkowskiego wydrążenia mauzoleum pod placem Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza (obok są rysunki). Pod powierzchnią placu, który nie doznałby najmniejszego uszczerbku, pod przezroczystą płytą znalazłyby miejsce – godne i przestronne – symbole tragedii smoleńskiej, Katynia, a może i – przeciwnie – miejsce chwały polskiego oręża. Nazwy bitew są wypisane na płytach Grobu. Niech sobie stoi dalej pomnik – schody. Można go nawet (oczywiście za zgodą twórcy) połączyć – z zejściem pod ziemię.

Popatrzcie na ten projekt. To jest generalne założenie. Chodzi o to, by spacerując po placu, przez przezroczystą płytę widzieć wnętrze, a potem wejść do środka. To w gruncie rzeczy bardzo proste rozwiązanie. I nie da się go zniszczyć na przykład jednym spychaczem, gdyby jeszcze bardziej durna i bezczelna, nienawistna władza zechciała nagle to uczynić. Łaziłem z tym projektem, który tu przedstawiam, przez kilka lat, od Annasza do Kajfasza. Próbowałem dotrzeć do wszystkich ważnych. A głównie po to, by ci ważni dotarli do prezesa PiS, żeby zobaczył projekt.

Niestety nie udało się. Ważni ministrowie, posłowie i nawet dostojnicy z najbliższych Prezesowi kręgów nie dopuścili do tego. Bali się? Najwyraźniej, choć nie wiadomo czego. Najpierw czekano na wynik prac rzeźbiarzy i projektantów, potem na decyzję „profesorów”. A potem, gdy główny decydent ciągle był niezadowolony (i słusznie), bano się w ogóle tematu. „Po co się mieszać?”. A wiadomo, że klakierzy, schlebiacze to tchórze. Koncepcja podziemnego mauzoleum na placu Piłsudskiego w Warszawie jest więc ciągle aktualna.

Pracowity i zdolny człowiek, artysta, designer Bogdan Rutkowski ciągle wierzy i doskonali swoją propozycję. Teraz rozpoczął nowy zamysł, projekt Pomnika Chwały 1920. Nie będzie to na pewno zimny kloc. Czy się tym razem uda? Nie wiadomo. Ale walczyć warto. A nawet trzeba. Z prostactwem, cwaniactwem, nieuctwem, brakiem wyobraźni i szacunku.

Każdy głos na wagę złota

Są w ojczyźnie rachunki krzywd. Dureń ich nie przekreśli. Głos w wyborach, obywatelski, to ważna rzecz. Pójdźmy. Koniecznie wszyscy. Ale najpierw dobrze się zastanówmy, czyje nazwisko wybierzemy. Zastanówmy się, jeśli nie chcemy potem pluć sobie w brodę i spuszczać ze wstydu oczu, gdy wybór padnie na ludzi popierających rzęch „pomnikowy”. Za nasze pieniądze. Na złość patriotom.

Odwróćmy role. Nie dopuśćmy, by bezczelność zatriumfowała. Poseł gada głupio, wrzeszczy – ale tylko przez chwilę. Radni i miastowi prezydenci wkładają na szyję ozdobne łańcuchy, ale tylko na krótki czas. Przyjdą następni. Niech nie muszą burzyć i zmieniać tabliczek, jak dzieje się to dziś z nazwiskami ludzi, którzy z Polską nic dobrego, wspólnego nie mieli. W miejscu, gdzie dziś dumnie stoi wielki wieszcz Juliusz Słowacki – stał, i to dość długo, Dzierżyński. Ale nie z polskiej on pamięci. Pomnik ku czci wielkiego zwycięstwa, wielkiej bitwy znaczącej nie tylko dla Polski, ale i dla Europy – to sprawa rocznicy 100-lecia.

Nie śpieszmy się. Sierpień wprawdzie niedaleko. Ale lepiej niech nic nie stanie, niż miałby to być gniot.

Uspokójmy – nawet fizycznie – wrzeszczących popaprańców. Wara! Do budy! Grajcie sobie na innym boisku. Bo będzie na pohybel. Tak jak przypomina pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz w Wieszaniu: lud wierny Polsce nieraz skutecznie wychodził na ulice. Z garstką niemądrych ludzi łatwo sobie poradzić. Nie wolno tylko protestu zaniedbać.

„Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż!”. Mówiliśmy tak w 1989 roku. Ale możemy powtórzyć jeszcze raz. Ładnie to brzmi. Ale żeby również się udało! Trzeba wierzyć. Po to, by nie krzyczeć potem: na pohybel!

Artykuł Stefana Truszczyńskiego z grafikami Bogdana Rutkowskiego pt. „Na pohybel!” znajduje się na ss. 10–11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Stefana Truszczyńskiego z grafikami Bogdana Rutkowskiego pt. „Na pohybel!” na ss. 10–11 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Geopolityczne i strategiczne niedorzeczności dr Jacka Bartosiaka w czasie zarazy/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów.

Zaczęło się jak zwykle niewinnie. Od wysłuchania rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z Jackiem Bartosiakiem w naszym Radiu Wnet. A właściwie od jej odsłuchania na Youtubie, w związku z czym Jacek Bartosiak napadał na mnie przez kolejne dni. Do człowieka schowanego przed pandemią na Warmii zadzwonił i Rafał Ziemkiewicz, i sama Towarzyszka Panienka Monika Jaruzelska. Z podstawowym pytaniem: co teraz z nami będzie i jak mamy się odnaleźć w zmieniającym się na naszych oczach świecie? Do mnie nikt nie zadzwonił, poza kolegą, który zapytał, czy wpadnę do niego na piwo (dzięki, Witek, było bardzo smaczne J).

To jednak nie uczucie zazdrości o sławę pchnęło mnie do tego szalonego wręcz czynu, czyli przeczytania dzieła Jacka Bartosiaka Rzeczpospolita między lądem a morzem (800 stron [!]). Spowodowały to słowa Doktora, że to prawda jest pierwszą ofiarą w wojnie narracyjnej USA – Chiny i to, że w tej rywalizacji będziemy musieli określić na nowo swoje miejsce w świecie. Po której staniemy stronie, skoro po jednej mamy słabnące Stany Zjednoczone, a po drugiej rosnące w siłę Chiny?

Po przeczytaniu jego książki, co wcale łatwe nie było, odkryłem wreszcie tajemnicę wysokiej geopolitycznej pozycji Jacka Bartosiaka.

Żaden normalny człowiek tej książki nie przeczyta. Książki pełnej specjalistycznego żargonu i nieustannych powtórzeń. A szkoda, bo to mogłaby być naprawdę inspirująca lektura, gdyby liczyła 250, maksymalnie 300 stron. I przy dobrej redakcji tyle powinna liczyć.

Zatem dużo wygodniej jest z góry uznać, że jest to wiekopomne dzieło i odłożyć ją na eksponowany regał w naszej bibliotece dla podkreślenia naszego statusu intelektualnego. A samego autora uznać za genialnego.

Odkryłem coś jeszcze – podstawowy brak w myśleniu Jacka Bartosiaka. W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów. Zmagań hegemonicznych, wytyczanych automatycznie przez położenie geograficzne, które determinuje kierunki podboju i żądzę posiadania. Mamy zatem do czynienia z redukcją człowieka, narodów i państw do czystej biologii. A skoro tak, to równoważne dla naszych rozważań są Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny. Istotne jest jedynie siłowe: kto kogo – i co możemy jako Rzeczpospolita ugrać.

To dlatego w „Saloniku Politycznym Rafała Ziemkiewicza” pojawia się zdumienie prowadzącego stanowiskiem amerykańskich rozmówców przywołanych przez Jacka Bartosiaka. Tym, że nie potrafią niczego Polsce zaproponować. Niczego wymiernego, co przewyższałoby propozycję Chin w postaci 5G i Nowego Jedwabnego Szlaku. I mówią tylko, że jeśli chcemy, to możemy wybrać Imperium Knuta. – I nic więcej? – zdumiał się Rafał Ziemkiewicz. – Nic – przytaknął skwapliwie Bartosiak, a Bartłomiej Radziejowski z Nowej Konfederacji milczał.

Ten brak zrozumienia dla wartości wyższych natury duchowej powoduje, że każda teza naszego geostratega będzie fałszywa.

Podam przykład: „Trump w ramach America First koncentruje się na konieczności odbudowy infrastruktury kraju, ale kto wie, czy najbardziej lukratywne kontrakty nie czekają Amerykanów na Nowym Jedwabnym Szlaku. Firmy amerykańskie jak Bechtel, Caterpillar, John Deere, Honeywell, General Electric mogłyby na rozbudowie szlaku zarobić. […] Google, Amazon czy Facebook oraz inne amerykańskie korporacje internetowe także miałyby nowe rynki i nowe produkty” (s. 480). I jeszcze jeden: „USA relokowały do Chin w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat produkcję przedmiotów codziennego użytku, co obniżyło koszty utrzymania klasy średniej w USA” (s. 612).

Powyższe cytaty obrazują całą nędzę geopolitycznego myślenia Jacka Bartosiaka. Brak zrozumienia spraw społecznych – tylko to mogło go popchnąć do napisania takich bredni. Amerykańska klasa średnia jest przecież największym przegranym ostatnich kilkudziesięciu lat globalizacji. Nie tylko nie zyskała, ale wymiernie najwięcej straciła. Jak pisałem w Wojnie, którą właśnie przegraliśmy, jej realny dochód spadł w roku 2010 do poziomu sprzed 40 lat, z roku 1970.

To korporacje międzynarodowe, które Jacek Bartosiak nazywa nie wiedzieć czemu Amerykanami, zyskały najwięcej. Zwiększyły nierównowagę społeczną i budżetową w USA, i osłabiły potencjał państwa.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, których rdzeniem (żeby użyć ulubionego wyrazu JB) jest wolność człowieka, w rozumieniu naszej chrześcijańskiej wiary są osłabiane przez wszechmocne korporacje. Ich niepohamowany rozwój w erze globalizacji odbywa się kosztem całego amerykańskiego narodu i państwa. Jak kiedyś wzrost znaczenia magnatów, który kosztem drobnej i średniej szlachty przyczynił się do upadku I Rzeczpospolitej. Jeżeli teraz potęga korporacji nie zostanie złamana potęgą amerykańskiego państwa, to USA będą pierwszym przegranym globalizacji. Grzebiąc tym samym świat naszych wartości.

Mamy wybór, zawsze mamy wybór. W nadchodzącej wojnie światów, którą prorokuje Jacek Bartosiak, możemy opowiedzieć się albo po stronie naszych chrześcijańskich wartości wyższych, reprezentowanych przez USA (chociaż niedoskonale), albo po stronie piekielnie skutecznych chińskich komunistów w ich drodze do podboju świata. Redukcja o wartości, którą doktor Bartosiak konsekwentnie proponuje w swojej wizji globalnego świata, już jest wyborem. Bardzo złym wyborem.

Jan A. Kowalski

 

Plebiscyt na Górnym Śląsku 1921. Głosujący mieli zadecydować o przynależności państwowej, bez deklarowania narodowości

Dopuszczenie do udziału w plebiscycie emigrantów, którzy reprezentowali jedynie siebie samych, było pogwałceniem zasad plebiscytu. Zignorowano zasadę uprawnienia do głosowania stałych mieszkańców.

Jadwiga Chmielowska

Decyzja o przeprowadzeniu plebiscytu była warunkiem kompromisu pomiędzy zwycięzcami: Anglią, Francją a pokonanymi Niemcami. Warunki pokoju przedstawione Niemcom 7 maja 1919 r. przewidywały przyznanie Polsce Górnego Śląska.

Wnioskujący opierali się na pruskim spisie ludności z 1910 r., według którego większość mieszkańców spornego terytorium stanowili Polacy.

Po pierwszej wojnie światowej przyjęto zasadę wyższości samookreślania narodów nad legalistyczną doktryną prawno-państwową o formalnej przynależności obszarów do poszczególnych państw (Encyklopedia powstań śląskich, s. 297.)

Niemcy zaatakowali taką propozycję mocarstw. Ich argumenty były następujące: „daje się Polsce terytoria, które w różnych okresach zostały od niej oddzielone i które nigdy nie znajdowały się pod jej władzą”; „przyłącza się do Polski liczne miasta niemieckie i znaczne obszary czysto niemieckie”; „język polski »wielkopolski« nie jest językiem rodzimym mieszkańców Górnego Śląska, którzy mówią narzeczem polskim »Wasserpolnisch«. Narzecze to nie świadczy bynajmniej o narodowości i nie wyklucza bynajmniej niemieckich uczuć narodowych”; „Górny Śląsk zawdzięcza cały swój rozwój umysłowy i materialny pracy niemieckiej. Niemcy są miarodajnymi przedstawicielami sztuki i wiedzy w tym kraju”; „Niemcy stoją tam na czele handlu i przemysłu, gospodarstwa rolnego, działalności ekonomicznej. Niemcy są kierownikami robotników i zarządcami syndykatów. Niemcy nie mogą się obyć bez Górnego Śląska , Polsce natomiast nie jest on potrzebny”; „co się tyczy urządzeń w zakresie zdrowotności i ubezpieczeń publicznych, warunki bytu na G. Śląsku są bez porównania lepsze niż w sąsiedniej Polsce”; „Pragnie się dać Polsce wobec Niemiec dobre granice wojskowe i ważne węzły kolejowe”; „Odstąpienie Górnego Śląska Polsce nie jest pożyteczne dla innych mocarstw, gdyż będzie ono niewątpliwie zarodkiem nowych elementów sporów i niezgód, co zagrażałoby poważnie pokojowi Europy i całego świata” – przytacza Encyklopedia powstań śląskich.

Niemcy twierdzili, że bez Górnego Śląska nie będą w stanie podołać reparacjom wojennym. To właśnie ten argument przekonał Anglię.

Anglicy na terenach plebiscytowych wyraźnie faworyzowali Niemców. Pod naciskiem Anglii podjęto decyzję nieprzyłączania Górnego Śląska do Polski, a jedynie przeprowadzenia plebiscytu. Złamano przy tym naczelną zasadę uwzględniania przy wytyczaniu granic argumentów etnicznych. Oktrojowany (narzucony wbrew panującemu prawu) plebiscyt nie gwarantował Ślązakom zwycięstwa. W warunkach absolutnej dominacji administracji niemieckiej na terenie Górnego Śląska i stosowanych przez Niemców nacisków administracyjnych, ekonomicznych i siłowych, był w zasadzie nie do wygrania przez Ślązaków. Nawet Kościół podlegał hierarchii niemieckiej.

Głosujący w plebiscycie mieli tylko opowiedzieć się za przynależnością do Polski lub Niemiec. Nie mieli deklarować narodowości. Dopuszczenie do udziału w plebiscycie emigrantów, którzy reprezentowali jedynie siebie samych, było pogwałceniem zasad plebiscytu. Zignorowano w ten sposób zasadę uprawnienia do głosowania stałych mieszkańców. Nie dopuszczono do też głosowania dzieci i młodzieży do lat 20.

Wynik plebiscytu miał jedynie stanowić formę opinii dla mocarstw, które arbitralnie miały podjąć decyzję. Najciekawsze jest to, że propozycja udziału emigrantów w plebiscycie padła ze strony polskiej delegacji.

Obecnie rzuca się podejrzenie na prof. Eugeniusza Romera, wybitnego geografa i znawcę problemów narodowościowych. Był on jedynie polskim ekspertem na konferencji wersalskiej a nie oficjalnym przedstawicielem delegacji polskiej – politykiem. (…)

Poseł polski hr. Maurycy Zamoyski złożył w Paryżu 20 IX 1920 r. przewodniczącemu rady ambasadorów Julesowi Cambonowi notę kwestionującą zasadność dopuszczenia emigrantów do głosowania. Francja poparła stanowisko polskie, a Anglia i Włochy upierały się przy dokładnym wykonaniu wcześniejszych ustaleń i zapisów. Ostateczną decyzję o udziale w plebiscycie emigrantów podjęła Rada Najwyższa pod presją strony angielskiej. „Państwo niemieckie skorzystało na inicjatywie polskiej dyplomacji i werbowało pewnie Ślązaków zamieszkałych w całych Niemczech, stwarzając im bardzo dogodne warunki do udziału w plebiscycie – z pociągami specjalnymi, a nawet kartkami żywnościowymi włącznie” – czytamy w tekście wyjątkowo nieprzychylnego Polsce prof. Antoniego Golly’ego na stronie współczesnych proniemieckich autonomistów: http://www.silesia-schlesien.com. Trzeba pamiętać, że w wyborach samorządowych, które odbyły się 9 XI 1919 r. wybrano 6882 polskich radnych i 4373 Niemców. Według tych danych Polacy powinni wygrać. Dlatego Niemcy dołożyli wszelkich starań, by proporcje narodowościowe na Śląsku odwrócić.

Komuniści natomiast agitowali za przynależnością do Niemiec. Na organizowanych przez siebie zebraniach i wiecach wprost głosili, „że żądanie połączenia z Polską jest przejawem polskiego nacjonalizmu”.

Polska antybolszewicka stała na drodze zwycięstwa ogólnoświatowego komunizmu! Polscy socjaliści-Ślązacy optowali za przynależnością do Polski. Wspierali ich bardzo pepeesowcy z Zagłębia Dąbrowskiego, głównie militarnie.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Plebiscyt na Górnym Śląsku” znajduje się na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej pt. „Plebiscyt na Górnym Śląsku” na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 1 maja 2020 – Barbara Stachowska – Pietkiewicz, Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET informacje z Irlandii, oraz rozmowa z sekretarzem stanu MSZ dr hab. Piotrem Wawrzykiem. Belfast, Dublin i Republika Irlandii w pierwszy majowy dzień roku.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Barbara Stachowska – Pietkiewicz – stowarzyszenie Midlands Polish Community 
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Michał „Tosiek” Danielewicz – muzyk Żeglarzy Portowych 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Realizator: Paweł „Danny” Chodyna  (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

W piątkowym Studiu Dublin tuż po serwisie Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat” jak zwykle o tej radiowej porze Bogdanem Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, nadaje znad Atlantyku.

Rośnie presja na irlandzki rząd Leo Varadkar i jego ministrów, aby znieść część uciążliwych obostrzeń zwiążanych z pandemią. Tymczasem koronawirus zbiera wciąż swoje żniwo. Większość przypadków śmiertelnych w Republice Irlandii dotyczy osób starszych, przyznaje dr Tony Holohan z Departamentu Zdrowia.

Ale zdarzają się też przypadki śmiertelne wśród osób młodych i w wieku średnim. Najnowsze dane mówią o 43 zgonach spowodowanych koronawirusem, czyli ogółem o 1 232 zgonach obywateli Republiki Irlandii, oraz 359 zakażeniach. Łączna liczba wszystkich zakażeń wynosi już 20 612 przypadków. – donosi redaktor naczelny Bogdan Feręc.

1 maja 2020 roku w Republice Irlandii weszły w życie nowe stawki podatkowe od emisji dwutlenku węgla. Nowe zasady opodatkowania odpowiedzialne będą za wzrost kosztów ogrzewania domów, ale wpłyną także na cenę benzyny i oleju napędowego.

Tak więc nawet w tych trudnych dla nas czasach, płacić będziemy więcej. W tej sprawie wystosowano apel do rządu, aby wstrzymał wprowadzenie podatku, jednak do tej pory nie ma żadnej odpowiedzi. – mówi Bogdan Feręc.

Przede wszystkim jednak rozmawiałem z Bogdanem Feręcem o irlandzkim programie odmrażania kraju. Wiemy, że będzie on podzielony został na trzy etapy, a każdy z nich na kolejne trzy podetapy. Co ciekawe w planie odmrażania Republiki Irlandii nie ma określonych żadnych terminów, bo fazy rozpoczynać się będą zgodnie ze wskazaniami medycznymi. Następne kroki mogą być obowiązujące w cyklach dwutygodniowych. Ale terminy te mogą się wydłużać do trzech, a nawet do czterech tygodni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że obywatele Republiki Irlandii będą mogli poruszać się w pasach do 10 km od miejsca zamieszkania, a nie jak do tej pory do 2 km.

Tymczasem badanie Chambers Ireland pokazało, że kraj został prawie całkowicie zatrzymany. Tak wynika to z ankiety, jaką przeprowadzono wśród irlandzkich pracodawców. Badanie prowadzono powśród 1 300 firm, a z odpowiedzi wyłania się obraz kraju, który właściwie nie działa.

85% irlandzkich pracodawców stwierdza, że zamknęło swoje przedsiębiorstwa lub wyraźnie odroczyli ich pracę.

Połowa z ankietowanych mówi, iż spodziewa się utraty dochodów na poziomie przekraczającym 60%, a jeszcze większych strat oczekują firmy mniejsze. Ponad połowa ankietowanych udzieliła odpowiedzi, że ich firmy są teraz zamknięte, a część pracowników wykonuje swoje obowiązki w domach. Jedna na trzy firmy nie działa w ogóle, a 15% firm działa normalnie.

Tuż przed Dniem Flagi i świętem Polonii kilka refleksji o stanie polskiej diaspory poza granicami kraju, także w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Kwestia udziału Polonii w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, oraz opinie na temat jej zaangażowania są bardziej niż podzielone.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z szefem portalu www.Polska-IE.com Bogdanem Feręcem:

 

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

W Studiu Dublin połączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek, która mieszka i pracuje w Belfaście. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione i czują się osierocone przez Londyn.

Jak radzi sobie po rekonwalescencji premier Boris Johnson? Jak przebiegają prace nad brytyjską szczepionką?

W czwartek podczas popołudniowej konferencji prasowej premier Boris Johnson, poinformował o dobowej liczbie zgonów z powodu koronawirusa, która wynosiła 674 osoby. Była to pierwsza od miesiąca konferencja prasowa z udziałem premiera, który powrócił do zdrowia po zarażeniu koronawirusem.

Łączna liczba zgonów w Wielkiej Brytanii z powodu Covid-19 wynosi 26 711 osób. W środę brytyjskie ministetstwo zmieniło sposób podawania statystyk i obecnie uwzględniają one wszystkie zgony (nie tylko szpitalne). A co z testami?

W ciągu ostatniej doby przeprowadzono ok 81 tysięcy testów, to wciąż nie 100 tysięcy, które zapowiadano, ale coraz bliżej do osiągnięcia tego pułapu.

Podczas konferencji premier Boris Johnson zaznaczył, że omawiany jest szeroki plan odmrażania gospodarki Wielkiej Brytanii. Tymczasem Ministerstwo Edukcji zachęca za pośrednictwem pracodawców do podnoszenia kwalifikacji przez zdobywanie wiedzy na internetowych platformach edukacyjnych.

W przeglądzie prasy dziennik „Daily Mail” i informacja, że pierwsze tanie linie lotnicze wznawiają połączenia z Wielkiej Brytanii. Czy w związku z tym czekają nas obowiązkowe testy medyczne oraz wyższe ceny biletów lotniczych w zwiazku z tzw. ograniczoną przepustowością?

W „Mirror” zaś możemy przeczytać, że premier Boris Johnson przedstawi na początku przyszłego tygodnia szczegóły zakończenia lockdown’u . Organ National Police Chiefs’ Counsil (NPCC) poinformowała zaś o statystykach dotyczących wystawianych mandatów w związku z nieprzestrzeganiem kwarantanny. Przeciętny mandat opiewa na kwotę £60 a rekordzista otrzymał aż 6 takich mandatów.

Korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu do wysłuchania tutaj:

 

W Studiu Dublin zgodnie ze zwyczajem Studia 37 nie może zabraknąć Jakuba Grabiasza i jego sportowego okienka. Czas pandemii koronowirusa sprawił, że wydarzenia sportowe tak jak na kontynencie, tak i na Irlandii zostały odwołane. Wszelkie rozgrywki sportowe i zawody zamarły. Stan zawieszenia nie służy ani sportowcom, ani stowarzyszeniom, a przede wszystkim kibicom.

Jakub Grabiasz. Fot. arch. Studio 37 Dublin.

Ale nasz Kuba nie byłby sobą, gdyby jakiegoś sportowego zdarzenia nie wyśledził. I tak oto słów kilka o zawodach jeździeckich. Jakub opowiedział o wyścigach w Galway i Dublin Horse Show. Przytoczył także kilka ciekawostek piłkarskich. Czy sędziowie będą karać piłkarzy żółtymi kartkami za plucie na boisku? Dowiedzą się Państwo także tego, co ma wspólnego armia Korei Południowej z angielską Premiership.

W finale kilka słów refleksji Jakuba Grabisza o przygotowaniach irlandzkich firm i wyspiarskiego biznesu do etapu odmrażania po pandemii.

Korespondencja Jakuba Grabiasz do odsłuchania tutaj:

 

Aviva Stadium (Dublin Arena). Fot. Tarafuku10, WIkimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Barbara Stachowska- Pietkiewicz, broker, nauczyciel i członek stowarzyszenia Midlands Polish Community.

Polki i Polacy, których los rzucił na Irlandię w chwilach próby i sytuacjach kryzysowych pomagają okazać otuchę a przede wszystkim pomoc dla tych, którzy jej oczekują.

Można o naszej nacji mówić wiele i czasami być krytycznym dla siebie, ale nie można nam odmówić empatii i solidarności w obliczu trudnych zdarzeń, tak jak szalejąca pandemia koronawirusa. Znakomitym przykładem jest akcja, którą prowadzi stowarzyszenie Midlands Polish Community.

Midlands Polish Community jest stowarzyszeniem, które zostało utworzone by w ramach lokalnej społeczności zgodnie łączyć i współpracować z Polakami, polskimi przedsiębiorcami oraz organizacjami a także wspierać Polsko – Irlandzką integrację i współpracę w Midlands. Stowarzyszenie ma na celu tworzyć warunki do rozwoju intelektualnego, emocjonalnego, artystycznego i fizycznego w naszych społecznościch jak również wspierać ochronę środowiska naturalnego, ochronę zwierząt oraz działalność charytatywną.

Kolejnym gościem Studia Dublin będzie Barbara Stachowska- Pietkiewicz, Polka pochodząca z Górowa Iławeckiego na Warmii, któa od sześciu lat mieszka i pracuje w Irlandi. Jak twierdzi, paradoksalnie emigracja obudziła w niej wielką miłość do ojczyzny. 

Prywatnie jestem bardzo szczęśliwą mamą dwójki dzieci Mai i Szymona. Zawodowo spełniam się jako broker ubezpieczeń na życie w firmie RR Financial Services, oraz nauczyciel w Polskiej Szkole Idea w Athlone. – mówi Barbara Stachowska – Pietkiewicz.

Od początku istnienia stowarzyszenia Midlands Polish Community jest jego członkiem. Od niedawna działa jako jeden z koordynatorów akcji „Maseczki dla Irlandii” w grupie „Pomocna Dłoń”, która powstała w ramach stowarzyszenia.

Grupa powstała w odpowiedzi na sytuację wywołaną pandemią. Pomoc drugiemu człowiekowi to największe dobro jakie możemy po sobie pozostawić. – odpowiada.

Midlands Polish Community jest organizacją, która działa w środkowej części Irlandii od prawie 3 lat. Powstała z myślą o integracji Polek i Polaków mieszkających w tej części Szmaragdowej Wyspy. W obliczu pandemii w stowarzyszeniu powstała specjalna jednostka „Pomocna dłoń”, której główną ideą jest szeroko rozumianą pomoc osobom, które znalazły się w ciężkiej sytuacji z powodu szalejącego koronawirusa.

Maseczki szyte są przez polskie wolontariuszki.  Na terenie całego Midlands rozdaliśmy już ponad 1 000 maseczek dla różnych organizacji. Otrzymali je w pierwszej kolejności pracownicy przychodni lekarskich, pielęgniarki środowiskowe, personel domów opieki spokojnej starości, oraz funkcjonariusze irlandzkiej policji – Gardy. Teraz przygotowujemy się do szycia kostiumów ochronnych dla pracowników medycznych. – powiedziała Barbara Stachowska- Pietkiewicz.

Rozmowa z Barbara Stachowska- Pietkiewicz do wysłuchania tutaj:

 

Żeglarze Portowi podczas koncertu w Tawernie Korsarz – Michał „Tosiek” Danielewicz i Dariusz „Grzywa” Wołosewicz. Fot. archiwum zespołu.

 

Michał Tosiek Danielewicz

Moim ostatnim gościem w świątecznym wydaniu Studia Dublin był Michał „Tosiek” Danielewicz, połowa duetu Żeglarze Portowi. „Tosiek” zaprosił słuchaczki i słuchaczy Radia WNET na wirtualny koncert szant „Luckie granie”, który poświęcony jest pamięci Michała „Lucjusza” Kowalczyka.

Początek dzisiaj (1 maja 2020) o  godzinie 19:00. Dokładnie 10 lat temu, 1 maja 2010 roku, odszedł na wieczną wachtę Michał „Lucjusz” Kowalczyk, który serce zaprzedał żaglom, Mazurom i piosence żeglarskiej. Był także liderem bandu Spinakery i autorem wielu żeglarskich przebojów m.in. „Na Mazury!”, „Gruby”, „Biała sukienka”, „Przyjaciółka żeglarzy”.

Dla upamiętnienia postaci „Lucka” zapraszamy Was na koncert, który będzie transmitowany przez internet dnia 1 maja o godzinie 19:00. Będziemy śpiewać i grać piosenki Barda Mazur, poopowiadamy trochę o „Lucku”, pośmiejemy się, a może i popłaczemy. – dodał Michał „Tosiek” Danielewicz.

Wystąpią oczywiście Żeglarze Portowi, czyli Michał Tosiek Danielewicz i Dariusz Grzywa Wołosewicz. Od godziny 19:00 obserwujecie konto FB www.facebook.com/michal.tosiek

Rozmowa z Michałem „Tośkiem” Danielewiczem do wysłuchania tutaj:

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego.  Przygotował i opisał Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                               Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © maj 2020

 

 

Czy praworządność zawsze musi być lewoskrętna? To i inne pytania, jakie prowokuje współczesna codzienność

Czy przestaniemy przez wszystkie przypadki odmieniać słowa: zysk, pieniądz, towar, akcje, stopy procentowe, PKB, eksport, import i zrozumiemy, że „gospodarka, głupcze!” wcale nie jest najważniejsza!?

Adam Gniewecki

Czy i Ciebie już zajmują dalsze, pozazdrowotne konsekwencje obecnie panującej pandemii? Czy sądzisz, że świat i gospodarka wrócą do procesu postępującej globalizacji, która w Twojej opinii jest jedną z przyczyn sterowanej i postępującej obyczajowej, duchowej oraz wprost fizycznej degrengolady człowieka? Czy przepowiadana i zapewne nieunikniona zapaść gospodarcza skieruje ludzkość na tor innego, godnego istoty ludzkiej i zgodnego z prawami naturalnymi myślenia? Czy zrozumiemy, że tworzenie nowego, wspaniałego świata nieuchronnie doprowadzi nas do zagłady? Czy przestaniemy wciąż i przez wszystkie przypadki odmieniać słowa: zysk, pieniądz, towar, akcje, stopy procentowe, PKB, eksport, import i… i wreszcie zrozumiemy, że „gospodarka, głupcze!” wcale nie jest najważniejsza!? Czy zamiast modlić się do bożka luksusu pomyślimy czasem: memento mori?

Czy, summa summarum, pandemia może stać się przyczyną sanacji i odrodzenia?

Czy konstrukcja Unii Europejskiej wytrzyma impet uderzenia ekonomicznego i prestiżowego, którego UE doznaje i jeszcze, zapewne, dozna mocniej? Czy suma konsekwencji obecnej pandemii obnaży słabość, złączy oraz spowoduje stopniowe rozluźnianie więzów i pękanie, już i tak nadwerężonych, szwów?

Może, zamiast pełnej, sztucznie przyspieszanej integracji – powrót do wspólnoty gospodarczej i naturalne, stopniowe łączenie się w europejską nację?

Czy nie obawiasz się, że ponieważ im więcej powszechnych swobód, tym łatwiej epidemia postępuje, demokratyczne wolności, które już idą w kąt, mogą już tam pozostać? Nie mam tu na myśli swawoli.

Epidemia rozwija się dynamicznie w krajach, które w ostatnich latach przyjęły rzesze muzułmańskich uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, a ci wtopili się w istniejące już, zamknięte środowiska, obozy czy wręcz enklawy swoich braci w wierze i w walce z niewiernymi, albo utworzyli nowe. O zamachach terrorystycznych, ich autorach i metodach działania wiemy wszyscy. Samobójcze pasy szahida będą już zbędne. Wystarczy paru zarażonych chłopaków z mocnym zdrowiem wypuścić między ludzi… Kto im zabroni wychodzić, ten złamie prawa człowieka, stworzy getta i będzie musiał stanąć z nimi do walki. To są, istniejące w wielu dużych miastach Europy Zachodniej, potencjalne gigabomby wirusowe. Rewiry dla służb sanitarnych i policji praktycznie niedostępne. Wirus będzie tam szalał do woli i rozchodził się na bliższe i dalsze okolice. Jakoś media jeszcze nie poruszają tematu – uchodźcy a koronawirus. Czy to efekt lęku, czy cenzury? A może bezradności w obliczu nieuchronnie nadchodzącego pytania jak zamienić herzlich willkommen na herzlich verabschieden? I jak to zrobić przy minimalnej ilości strat, tych rzeczywistych i tych ujawnionych, po obu stronach?

Jakby tego było mało, mimo wcześniejszych umów i dopłat, Turcy próbują przepchnąć do Europy, via Grecja, następne zagony bojowników islamu, zaś ich kraj nawiguje w kierunku przekształcenia się w państwo islamskie, na domiar złego, w sojuszu z nowym caratem pod przywództwem dozgonnie władającego pułkownika Putina. Turcja to potężny, militarnie i gospodarczo, członek Paktu Atlantyckiego. NATO traci kieł w ważnym rejonie. Pewnie Amerykanie będą musieli rozejrzeć się za implantem. Jak sądzisz?

Hipotetycznie – gdyby Polska, choćby w części, przejęła rolę Turcji, wyszłoby to nam na dobre? Ja spekuluję, że tak. Pod względem bezpieczeństwa i gospodarki.

Jak, z Waszej perspektywy, oceniasz rolę UE w praktycznej walce z Covid-19?

My otrzymaliśmy pozwolenie na przesunięcie do walki z epidemią środków i tak już przyznanych na inne cele. Zamiast oczyszczalni ścieków albo nowej drogi – lekarstwa lub środki ochrony osobistej. Obserwujemy debaty i zapowiedzi następnych posiedzeń w „stosownych terminach” – odpowiednio do powagi instytucji – odległych. Obawiam się, że skończy się na dyrektywie co do parametrów eurokoronawirusa i rezolucji potępiającej jego sposób działania. A ja tak liczyłem na energię pani Stelli Kyriakides, komisarza UE ds. zdrowia, i przynajmniej taką samą determinację, jaką wykazała Komisja w walce z Polską o praworządność w naszym kraju. Praworządność, która w przeciwieństwie do ochrony zdrowia, jak się okazuje, nie jest już sprawą wewnętrzną.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Pytania do Bernarda Mégeais” znajduje się na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Pytania do Bernarda Mégeais” na s. 6 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Na tego kandydata na prezydenta zagłosuję 10 maja (jeśli wybory się odbędą) / Jan Azja Kowalski, „Kurier WNET” 70/2020

Zwolennicy większości powinni być bardzo wstrzemięźliwi w ocenach dużo słabszych przeciwników. Duży pies nie ujada przecież jak mały piesek, który brak siły nadrabia donośnym szczekaniem.

Jan A. Kowalski

W mądrości swojej ojcowie demokracji wymyślili dwie tury wyborów po to, żeby zwycięzca (drugiej tury) uzyskał poparcie ponad połowy wszystkich głosujących. Żeby do następnych wyborów reprezentował po prostu wszystkich. A my, wyborcy, powinniśmy to genialne rozwiązanie przyjąć jako jedyne, które chroni nas przed ciągłą wojną domową. I powinniśmy dziś, w roku 2020, zrozumieć, że niczego lepszego już w demokracji nie wymyślimy. Wszelkie próby podważania wyniku wyborów (uczciwych) jedynie anarchizują państwo. To zaś cieszyć może jedynie naszych wrogów zewnętrznych i ich agentów żyjących wśród nas.

Jednak dla rozładowania emocji wewnętrznych, które ujawniają się w trakcie kampanii, niezbędna jest zażarta i merytoryczna dyskusja programowa przed I turą. Nawet kandydat najmniejszej grupki poglądów powinien mieć możliwość prezentacji swoich poglądów ogółowi wyborców. Taka dyskusja nie osłabia, ale wzmacnia państwo.

Bo nawet najmniejsza grupka może mieć jakiś jeden pomysł świetny dla nas wszystkich. I chyba tylko mentalni bolszewicy, niezależnie od aktualnej partyjnej sympatii, nie potrafią tego zrozumieć. Dla nich to ich kandydat powinien zwyciężyć w pierwszej turze, najlepiej bez żadnej dyskusji.

A na resztę szkoda czasu i pieniędzy. A kto myśli inaczej, wdeptać go w błoto! Trochę smutne, że taką bolszewicką postawę prezentują często zdeklarowani zwolennicy Andrzeja Dudy. Smutne dla mnie, piszącego te słowa. Przecież jeżeli Andrzej Duda będzie najlepszym kandydatem dla większości Polaków, to i tak wygra. A czy w I turze, czy dwa tygodnie później – jakie to ma znaczenie?

Zwolennicy większości powinni być również bardzo wstrzemięźliwi w ocenach dużo słabszych przeciwników. Duży pies nie ujada przecież jak mały piesek, który brak siły nadrabia donośnym szczekaniem. Ujadanie dużego psa byłoby trochę śmieszne. Piszę to pod rozwagę wszystkim, nie ubliżając nikomu.

W związku z epidemią, która jednak ogranicza swobodę dyskusji, wybory 10 maja mogą skończyć się tego samego dnia bezapelacyjnym, ponad 50% zwycięstwem Andrzeja Dudy. Dotychczasowy prezydent Polski pozostanie prezydentem na kolejne 5 lat. Moim prezydentem, jak jest nim obecnie, ponieważ został wybrany przez większość Polaków. I nawet przeze mnie w II turze. Nie jakimś Andżejem, jak go nazywają jednostki „niedoważone” w swoim poczuciu humoru. Ale szacunek wobec odmiennych poglądów należy się nie tylko głowie państwa. Wynik wyborów zweryfikuje przecież poglądy każdego z nas.

Czując się wolnym i odpowiedzialnym obywatelem polskim, 10 maja nie zagłosuję na Andrzeja Dudę. Zagłosuję na takiego kandydata, który spełni moje trzy warunki.

  • Po pierwsze, zagwarantuje ciągłość sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi jako podstawę pod budowę niezależności Polski od Niemiec i Rosji.
  • Po drugie, przedstawi alternatywę programową wobec aktualnej koncepcji obozu rządowego. Afirmację zaradności, pracowitości i oszczędzania obywateli i państwa w kontrze do obecnej polityki odbierania zaradnym, pracowitym i oszczędnym dla rozdawnictwa i marnowania naszych wspólnych pieniędzy.
  • Po trzecie, wykaże chęć zmiany obecnej, nieudanej konstytucji na wolnościową, jaką zaproponowałem kiedyś pn. Konstytucja V Rzeczypospolitej. I zmiany centralnie, partyjnie i biurokratycznie zarządzanego państwa – w państwo zarządzane oddolnie przez samych Polaków. I ogłosi natychmiastową budowę obozu zmiany Polski, który weźmie udział w kolejnych wyborach parlamentarnych. Bo sam prezydent w aktualnym systemie rządzenia niewiele może.

Właśnie na takiego kandydata zagłosuję w I turze, niezależnie od tego, kiedy się ona odbędzie. Możliwe jednak, że mój wymarzony kandydat nie zdobędzie poparcia wystarczającego do przejścia do II tury, w której znowu mógłby zyskać mój cenny głos. W takim przypadku dokonam prostej kalkulacji.

Mój głos dostanie ten kandydat, z dwóch pozostałych na placu boju, który w większym procencie będzie spełniał moje obywatelskie oczekiwania. Choćby się okazało, że spełnia jedynie jeden z postawionych przeze mnie wyżej warunków.

Na tym właśnie polega demokracja i świadome uczestnictwo w niej. Jeżeli zaś ktoś chciałby się na reguły demokracji obrażać, niech w ogóle nie bierze w niej udziału. Zamiast niepotrzebnie zawracać nam głowę i zabierać czas.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Na tego kandydata na prezydenta zagłosuję 10 maja” znajduje się na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Na tego kandydata na prezydenta zagłosuję 10 maja” na s. 2 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Twierdze komunizmu mają się dobrze, mimo że wielu ludzi dało się nabrać, że komuniści oddali władzę „po dobroci”

Istnieje opinia, że wychodzenie z komunizmu zajmie tyle czasu, ile trwała okupacja komunistyczna. Minęło już 30 lat, ale nasz proces „wybijania się na niepodległość” daleki jest od zakończenia.

Jan Martini

Komunizm tkwi nie tylko w nostalgicznych wspomnieniach starych „funków”, ale także w sympatii intelektualistów, fanatyzmie młodych działaczy, w odrzuceniu chrześcijaństwa i jego dorobku cywilizacyjnego, w pogardzie dla patriotyzmu i polskiej tradycji, a zwłaszcza w temperaturze sporu politycznego – w „zoologicznej” (mówiąc Michnikiem) wręcz nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości. (…)

Odtwarzanie państwowości polskiej niemal od zera w 1918 roku przebiegało znacznie szybciej niż odzyskiwanie państwa, które komuniści przekazali „w dobre ręce”. Możliwe, że było to optymalne dla nas wszystkich rozwiązanie. Dlatego nie można deprecjonować ani ówczesnej roli noblisty-konfidenta (naprawdę szkodzić zaczął dopiero później), ani osiągnięć „okrągłego stołu” umożliwiających bezkrwawe przemiany. Pamiętajmy o niebezpieczeństwie jakim były resorty siłowe – kilkaset tysięcy uzbrojonych, przestraszonych i niepewnych swego losu ludzi.

Taki sposób „przejścia do demokracji” w połączeniu z kompletnym brakiem rozliczeń miał swoją cenę – skutkiem było powstanie państwa „teoretycznego”, które najtrafniej ocenił minister B. Sienkiewicz („kamieni kupa”).

Z kolei takie właśnie państwo było wręcz pożądane przez potężnych graczy, których interesy splatają się (na nasze nieszczęście) w Polsce.

Dlatego większość rządów III RP miała w mniejszym lub większym stopniu charakter kompradorski – musiała „zabezpieczyć” interesy swoich mocodawców, a skromne pozostałości przeznaczyć dla „krajowców” w postaci różnych „kuroniówek”, „orlików” czy „schetynówek”. O ile komuniści po powrocie do władzy w 1991 roku, jako „sukcesorzy prawni PZPR”, musieli się mitygować (np. nie zlikwidowali IPN), to apogeum szkodnictwa nastąpiło podczas rządów PO – partii formalnie postsolidarnościowej, którą dość długo postrzegaliśmy jako bardziej „cywilizowaną” i mniej „oszołomską” wersję PiS. Osłona medialno-propagandowa procesu transformacji ustrojowej była tak skuteczna, że do dziś wielu ludzi sądzi, że komuniści oddali władzę „po dobroci” (…)

Brytyjski sowietolog Christopher Story uważał, że w stworzonym modelu „demokracji” niezależnie na kogo się głosuje, zawsze wygrywa KGB.

Z analizy pism Lenina wynika, że na pewnym etapie rewolucji zaistnieje konieczność, aby „przywdziać szaty przeciwnika i przyjąć jego język”. Tym etapem jest właśnie pierestrojka.

Story zwrócił też uwagę na fakt, że „namaszczeni” przez organizatorów przemian dysydenci długo nie rządzili – wkrótce komuniści już z mandatem demokratycznym wracali do władzy: „Co zdarzyło się po tzw. przemianach w krajach komunistycznych? Władze powierzono tam znanym opozycjonistom-dysydentom.

A więc – w porządku, komunizmu już nie ma. Ci dysydenci z reguły nie pozostawali u władzy dłużej niż rok, w jednym przypadku było to 9 miesięcy. Tylko Wacław Havel urzędował dłużej, bo miał jeszcze inne zadanie do wykonania. Polecono mu podział Czechosłowacji na 2 części” (w Polsce komuniści powrócili do władzy w 1991 roku). Ponieważ demokracja wymaga istnienia opozycji, w ramach przygotowań do przemian, z inicjatywy KGB zorganizowano w Helsinkach Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy KBWE (1975), na której Związek Radziecki zobowiązał się przestrzegać „praw człowieka” – niezbędnych do zaistnienia legalnej opozycji.

Ponieważ w krajach komunistycznych poza Polską w zasadzie opozycji nie było, wykształcono nowy typ tajnego współpracownika, zwanego w żargonie resortowym „zawodowym dysydentem”, który miał zajmować się „walką z komuną” w pełnym wymiarze godzin.Przykładem życzliwego stosunku do opozycjonistów w tamtych czasach może być generał SB Krzysztoporski (dobry znajomy Wałęsy). Uważał on, że opozycji nie należy niszczyć, tylko wspomagać ją, a nawet… finansować. (…)

Sam fakt istnienia mechanizmów demokratycznych – partii politycznych, wyborów, braku cenzury – stwarzał (i stwarza) zagrożenia dla powodzenia „operacji pierestrojka”, choć jej projektanci z pewnością rozpoznali te zagrożenia i stworzyli narzędzia zabezpieczające (a prokuratury i sądy cały czas trwały w gotowości, nietknięte przez wiatr historii). „Niebezpieczeństwo istnieje, ale jesteśmy czujni i będziemy umieli stawić mu czoła” – mówił Bronisław Geremek na temat obaw, że władza może się dostać w ręce „przypadkowych ludzi”.

Mimo wszystko „przypadkowi ludzie” już trzykrotnie dorwali się do władzy – dwa razy dość szybko „opanowano sytuację”, lecz teraz, mimo zaangażowania wielkich sił i środków, „niewłaściwi” wciąż rządzą.

Już celnicy mogą „ruszać paliwa”, a wyłudzacze VAT muszą szukać innej pracy. Już szef FSB gen. Patruszew nie wizytuje Biura Bezpieczeństwa Narodowego, kontrwywiad nie używa rosyjskich serwerów, Komisja Wyborcza nie jeździ na szkolenia do Moskwy, a funkcjonariusze WSW nie piszą interpelacji posłowi Brejzie. To wszystko bardzo nie podoba się „siłom postępu”. Protestują intelektualiści, artyści, humaniści, politycy, dziennikarze i miłośnicy praworządności na całym świecie. Układ okrągłostołowy znajduje obrońców nawet w tak odległych miejscach jak Islandia.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Demokracja liberalna czy komunizm utajony?” znajduje się na s. 6 i 7 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Demokracja liberalna czy komunizm utajony?” na s. 6 i 7 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin – 24 kwietnia 2020 – dr hab. Piotr Wawrzyk, Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz, Alex Sławiński

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET informacje z Irlandii, oraz rozmowa z sekretarzem stanu MSZ dr hab. Piotrem Wawrzykiem. Belfast, Dublin i Republika Irlandii w czasach zarazy – tydzień szósty.

W gronie gości:

  • dr hab. Piotr Wawrzyk – sekretarz stanu i wicemister Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP
  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Alex Sławiński – dziennikarz, poeta i literat – Studio Londyn Radia WNET

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizator: Dariusz Kąkol (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

Gościem specjalnym Studia Dublin jest przedstawiciel Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej, sekretarz stanu w randze wiceministra doktor habilitowany Piotr Wawrzyk. Rozmowa dotyczyła zbliżających się wyborów prezydenckich w Polsce, oraz ich organizacji poza granicami Rzeczypospolitej, a więc także w Irlandii.  

Tutaj do wysłuchania rozmowa z drem hab. Piotrem Wawrzykiem:

 

Za granicą Polonia zawsze mogła brać udział w wyborach i tak być powinno.

Prof. Piotr Wawrzyk zapowiedział, że jeśli ustawa ws. głosowania korespondencyjnego zostanie przegłosowana to Polonia na Wyspach będzie mogła wziąć w nich udział. Przypomina, że termin wyborów prezydenckich określa Konstytucja. Zgodnie z nią muszą się one odbyć między 10 a 23 maja. Tłumaczy, w jaki sposób kwestia wyborów dyskutowana jest z władzami Republiki Irlandii:

Oczywiście zwróciliśmy się do władz Irlandii informując o zamiarze przeprowadzenia wyborów. Natomiast dostaliśmy odpowiedź, która przywołuje ograniczenia związane z pandemią funkcjonujące w Republice Irlandii […] z jednej strony nie ma wskazania na taką czy inną formę, ale z drugiej strony musimy w ich przygotowaniach uwzględnić tę sytuację, która jest związana z pandemią w Irlandii.

Komentując obecną sytuację zwraca uwagę, że wobec epidemii koronawirusa najskuteczniej zareagowała nie Unia Europejska, ale jej państwa członkowskie i ogólnie państwa narodowe w opozycji do organizacji międzynarodowych. Zaprzecza przy tym oskarżeniom jakoby Zjednoczona Prawica dążyła do wyprowadzenia naszego kraju z Unii Europejskiej. Odnośnie wyborów prezydenckich dodaje:

Nowa ustawa o głosowaniu korespondencyjnym, to w obecnej sytuacji jedyny możliwy sposób udziału w wyborach prezydenckich dla Polaków w kraju i dla Polaków za granicą.

 

Prof. Piotr Wawrzyk, sekretarz stanu w randze wiceministra w resosrcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Fot. arch. polskiego MSZ.

 

W piątkowym Studiu Dublin tuż po rozmowie z sekretarzem stanu MSZ drem hab. Piotrem Wawrzykiem łączymy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa Tomasza Wybranowskiego z Bogdanem Feręcem:

 

Podczas dzisiejszego spotkania irlandzkiego Krajowego Zespołu do spraw Zdrowia i Sytuacji Nadzwyczajnych omawiana będzie kwestia badań wszystkich mieszkańców Irlandii. Według spostrzeżeń zespołu ekspertów medycznych istnieją dowody, że rozprzestrzenianie się koronawirusa w społeczności zostało stłumione. Wciąż rośnie jednak w niektórych społecznościach, w tym w domach opieki.

Dlatego ważne jest, aby przebadać największą z możliwych grupę mieszkańców Irlandii, co pozwoli wyeliminować potencjalne źródła zakażeń. – mówi dr Tony Holohan.

Leo Varadkar, premier rządu Republiki Irlandii. Fot. European Peoples Party (CC BY 2.0)

Przyjrzyjmy się nieco życiu politycznemu w Irlandii podczas pandemii. Ze sfer bliskim grupom negocjacyjnym wynika, że partie Fianna Fáil i Fine Gael skłonne są na bardzo dalekie ustępstwa, aby dobrać trzeciego koalicjanta. W czwartek w trakcie jednej z tur negocjacyjnych z Partią Zielonych, ugrupowanie Eamona Ryana postawiło aż 17 żądań:

Dopiero po ich spełnieniu Zieloni skłonni są poddać się dominacji ugrupowań Martina i Varadkara. Nie można powiedzieć, żeby żądania Partii Zielonych nie były dobre dla ogółu irlandzkiego społeczeństwa, bo dążą do zwiększenia nakładów na ochronę środowiska, więc zwiększenie inwestycji klimatycznych. – mówi Bogdan Feręc, szef portalu Polska-IE.com.

Bogdan Feręc, portal Polska-IE – Radio WNET Irlandia

Do najważniejszych punktów, jakie przedstawili w czasie negocjacji Zieloni, należą: milion samochodów elektrycznych w czasie najbliższych 5 lat, poważne inwestycje w transport publiczny, a jednocześnie zmianę źródeł zasilania pociągów i autobusów, co oznacza przechodzenie na napęd elektryczny.

Jest też żądanie, które dotyczy bezpośrednio polityki mieszkaniowej Republiki Irlandii. Oto Zieloni chcą zwiększenia nakładów na modernizację energetyczną ponad 500 000 irlandzkich domów.

Partia Eamona Ryana chce również radykalnego ograniczenia wykorzystywanie paliw kopalnych na wyspie, zwiększenia produkcji energii ze źródeł odnawialnych i co nie jest dobrą wiadomością, podniesienia podatku od emisji dwutlenku węgla.

Linie lotnicze Ryanair i Aer Lingus nie chcą zwracać pieniędzy. Do irlandzkiego ministerstwa transportu wpłynął wniosek przewoźników lotniczych z wnioskiem, aby zmieniono okresowo przepis, który mówi, że za odwołany lot, pasażerom przysługuje zwrot pieniędzy.

Lobby złożone z Ryanair i Aer Lingus jest zdania, że w czasie pandemii, nie powinny obowiązywać przepisy, które odnoszą się do normalnego okresu działania państwa, więc teraz, z takim nie mamy do czynienia. Minister Transportu Shane Ross otrzymał wniosek, w którym jasno sugeruje się, aby zmienił obowiązujące przepisy, a te uwolnią przewoźników od wypłat odszkodowań i zwrotu pieniędzy za niewykonane loty.

W czasie pandemii i szalejącego Covid – 19 słów kilka o Midlands Polish Community, polskiej organizacji, która powstała z myślą o integracji ludzi mieszkających w tej części Irlandii. W jej łonie powstała specjalna jednostka „Pomocna dłoń”, która ma na celu szeroko rozumianą pomoc osobom, które znalazły się w ciężkiej sytuacji z powodu Pandemii.

Mamy na uwadze, iż „lockdown” oraz zagrożenie epidemiologiczne wywołuje różne zagrożenia między innymi przemoc domowa, zdrowie psychiczne czy bezpieczeństwo finansowe. Pomagamy ludziom znaleźć pomoc której potrzebują. Obecnie jesteśmy również  w trakcie koordynowania akcji którą nazwaliśmy „Maseczki dla Irlandii”. Pozyskujemy fundusze zarówno od osób prywatnych jak i instytucji. Pozyskane fundusze wykorzystujemy na zakup materiałów,  potrzebnych do uszycia  maseczek, które dostarczamy do pracowników pracujących jako front line.

Za tydzień porozmawiamy z członkami Midlands Polish Community. 

 

Agnieszka Białek/ Foto. Agnieszka Białek Zbiory własne

 

W Studiu Dublin połączyliśmy się telefonicznie także z naszą korespondentką Agnieszką Białek, która mieszka i pracuje w Belfaście.

A co słychać na polu walki z koronawirusem w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej? W ciągu ostatnich 48 godzin działo się bardziej niż dużo.

W czwartek 23 kwietnia, podczas codziennej konferencji prasowej ministerstwo zdrowia Wielkiej Brytanii poinformowało, iż bilans zgonów z ostatnich 24h wynosi 616 osób, czyli mniej niż dobę wcześniej, kiedy bilans ten wynosił 759 osób.

Podczas tej konferencji prasowej naczelny lekarz Anglii Chris Whitty ostrzegł, że nie należy spodziewać się gwałtownego spadku liczby zgonów w związku z Covid-19 a utrzymanie dystansu społecznego będzie konieczne jeszcze przez jakiś czas.

W związku z pogarszającą się kondycją psychiczną wśród mieszkańców wysp, NHS (brytyjska służba zdrowia), w ramach kampanii „Every Mind Matters” uruchomiła stronę internetową. Strona zawiera wskazówki ekspertów jak w tym trudnym czasie dbać o zdrowie psychiczne, redukować stres i napięcie mięśniowe. Tymczasem wraz z rosnącymi wydatkami rządu związanymi z pandemią, ministerstwo finansów zapowiedziało emisję obligacji o wartości 180 mld funtów, które mają być przede wszystkim wydane na wspieranie gospodarki.

Brytyjski minister zdrowia potwierdził także, że rozpoczynają się testy kliniczne szczepionek na pięciuset osobach. Od wczoraj w ramach programu „Britain back on her feet” kluczowi pracownicy oraz ich rodziny mogą zamawiać bezpłatnie testy do diagnozy koronawirusa. Obecnie rząd przygotowany jest na 50 tys testów dziennie, pod koniec miesiąca być może będzie to 100 tys. testow dziennie. Docelowo programem mają być objęci wszyscy mieszkańcy wysp.

Korespondencja z Belfastu do wysłuchania tutaj:

 

 

Jakub Grabiasz, redaktor sportowy Studia Dublin. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37.

W Studiu Dublin wieści sportowe przedstawił jak zwykle  Jakub Grabiasz.

Rozpoczął od propozycji Rogera Federera, jednego z najbardziej utytułowanych tenisistów w historii, który wezwał WTA i ATP do połączenia się w jedną i prężną organizację. Ma ona skupiać zarówno kobiety tenisistki, ale i mężczyzn tenisistów. Co ciekawe, jego pomysł poparli m.in. Rafael Nadal i Simona Halep.

Ważną informacją jest chęć wznowienia w Republice Irlandii rozgrywek w piłce nożnej. Tymczasem premier Leo Varadkar i departament zdrowia ogłosili do 1 sierpnia 2020 roku zakaz organizowania wydarzeń sportowych i kulturalnych (jak koncerty, festiwale) powyżej 5 000 osób.

Mówi się więc o organizacji meczów bez udziału kibiców. Inną opcją jest pokazywanie meczów irlandzkiej ligii w internecie.

Jakub Grabiasz odniósł się także do formy głosowania korespondencyjnego w Republice Irlandii. Wskazał, że rozwój technologii pozwala na przeprowadzanie głosowań zdalnych. Uważa także, że należy się głęboko zastanowić, czy Polacy poza granicami kraju powinni mieć w ogóle prawo do wybierania parlamentarzystów czy prezydenta.

Tutaj relacja Jakuba Grabiasza:

Aleksander Sławiński. Fot. arch. prywatne.

Alex Sławiński w „Londyńskim WNETowym Zwiadzie” powiedział, że wiosna zrobiła na Wyspach już swoje. Kolejki przed marketami spożywczymi w stołecznym Londynie, mimo obostrzeń pandemicznych i strachu przed zarażeniem Covid – 19. znowu się wydłużyły. Nie wszystkie jednak sklepy są podobnie oblężone.

Jak twierdzi Alex Sławiński ze Studia Londyn, kolejki należy wiązać z tendencją Brytyjczyków do utrudniania sobie życia.

Brytyjczycy chyba lubią stać w kolejkach i zachowywać się w zastanawiający trochę sposób.

Nasz korespondent zauważa wielkie zmęczenie mieszkańców Zjednoczonego Królestwa izolacją. Tomaszowi Wybranowskiemu powiedział także o odwołaniu wyborów samorządowych w Wielkiej Brytanii. Przełożono je o dwanaście miesięcy.

Merów miast i miasteczek, podobnie jak radnych samorządowych wybierzemy za rok. W przeciewieństwie do naszej, polskiej opozycji parlamentarnej brytyjska opozycja, która jest w kontrze do torysów,  jest bardzo niezadowolona z takiego kroku.

Korespondent zwraca uwagę, że wybory polskiego prezydenta w Wielkiej Brytanii, bez względu na ich sposób przeprowadzenia będą utrudnione. Wynika to z faktu, że w całym kraju zaplanowano i utworzono  tylko 10 punktów wyborczych.

Jeszcze do 7 maja 2020 roku mamy możliwość zapisania się i podania swoich danych do spisu wyborców, aby wziąć udział w wyborach.

Alex Sławiński zwrócił uwagę na to, że w ostatnich wyborach parlamentarnych Polonia w Wielkiej Brytanii wyraźnie poparła opozycję. 

Opracowali: Tomasz Wybranowski i Aleksander Popielarz. 


 

Partner medialny Radia WNET

 

  Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © kwiecień 2020

 

STUDIO DUBLIN zawsze w piątki na antenie Radia WNET. Start zawsze ok. 9:10. Zaprasza Tomasz Wybranowski, Bogdan Feręc i Jakub Grabiasz. Fot. Studio 37 Dublin

Zacząłem szyć maseczki, chociaż uważam, że ich noszenie jest absurdalne / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Nasze władze zafundowały nam maseczkową tresurę społeczną. Za chwilę zaczną naszą kompleksową inwigilację poprzez specjalną aplikację. Co im pozostaje? Tylko chiński system punktacji obywatelskiej.

Miałem zająć się dziś geopolityką i jej (nie)zrozumieniem przez Jacka Bartosiaka, ale dopadł mnie w czwartek temat maseczek. Aż jęknąłem, gdy prezydent Duda i premier Morawiecki ogłosili Polskę hegemonem w ich produkcji, prawdziwym światowym mocarstwem maseczkowym. A potem zadzwonili do mnie przyjaciele z Radia Wnet z pytaniem, czy już szyję maseczki. Dlatego o prawdziwej hegemonii, strategicznych sojuszach, łańcuchach dostaw, wojnie narracyjnej i Jacku Bartosiaku napiszę innym razem. Dziś będzie o maseczkach.

Widziałem ich w pierwszym dniu obowiązywania mnóstwo, jak na Beskid Niski 🙂. To znaczy osób w maseczkach lub różnego rodzaju owijkach. Jakieś 90% nosiło je w sposób nieprawidłowy, z odsłoniętym nosem lub pod brodą, w oczekiwaniu na pojawienie się policji. Widziałem też parę osób samotnie jadących samochodem w maseczkach prawidłowo założonych. Ciemnota, pomyślałem, ciemnota i zabobon w tym naszym Beskidzie Niskim. A potem zobaczyłem to zdjęcie na portalu wpolityce.pl. Zdjęcie marszałek Sejmu Elżbiety Witek i posła Budki – oboje mają odsłonięte nosy (wpolityce.pl/polityka/496154-budka-chcial-przerwy-pan-pierwszy-deklarowal-ciezka-prace).

Oczywiście też mam maseczkę, nawet kilka. Szwaczki uszyły je dla mnie i dla siebie w naszej szwalni. Nie po to, żeby je nosić dla swojego i cudzego bezpieczeństwa, ale żeby spełnić administracyjny wymóg. Na przykład zrobić zakupy. Sam też na chwilę założyłem maseczkę. Najpierw jednorazową chińską – nie dało się w niej normalnie oddychać. Potem przymierzyłem już naszą polską z dwóch warstw surówki bawełnianej – też nie dało się w niej normalnie oddychać.

Konkluzja z powyższego jest oczywista: nosząc maseczkę w sposób prawidłowy, wykończymy swoje drogi oddechowe i mózg, poprzez chroniczne niedotlenienie.

Żeby spełnić obowiązek policyjny i zachować zdrowie, powinniśmy je nosić w sposób nieprawidłowy, jak marszałek Witek lub Borys Budka. Lub uszyć je z jednej warstwy cienkiego batystu, co pozwoli zachować wymagany przez policję wygląd, a nam zdrowotnie nie pomoże, ale też i nie zaszkodzi. I to zamierzam zrobić, bo też czasem muszę zrobić zakupy.

Nie wykluczam, że istnieją prawidłowe, specjalistyczne maseczki chroniące przed covid-19 i każdym wirusem. Uważam nawet, że powinien ich używać cały personel medyczny mający kontakt z osobami zarażonymi. Łącznie z używaniem specjalistycznych kombinezonów i systemem śluz odkażających. Natomiast te maseczki po 5 zł za sztukę pomogą tyle, co umarłemu kadzidło. Po co zatem ten odgórny, masowy nakaz?

Pewną podpowiedź możemy znaleźć w czwartkowej wypowiedzi ministra Szumowskiego. O tym, że maseczki będziemy nosić do czasu wynalezienia szczepionki na covid-19, a zatem jakieś dwa lata. Ale nie bójmy się tych dwóch lat.

Bójmy się tego, czego Minister nie dopowiedział. Pozwolą nam zdjąć maseczkę dopiero po zaszczepieniu się!

Gdy dodamy do tego zapowiedź ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego (Radio Wnet, 15.04) o aplikacji na smartfony do śledzenia naszych kontaktów fizycznych z innymi osobami, dobrowolnych (na razie, choć dyskusje trwają [!]) ale powszechnych, to wyjaśni nam się przynajmniej jedna rzecz.

Tu muszę na chwilę powrócić do naszego mistrza geopolityki, Jacka Bartosiaka. I do jego tezy, że Polska w nowej rywalizacji USA – Chiny będzie musiała opowiedzieć się po którejś stronie. I że czas już zacząć dyskusję o tym, który model, amerykański czy chiński, jest dla nas bardziej atrakcyjny. Do niedawna jeszcze myślałem, że do takiej dyskusji nie dojdzie. Bo w Polsce, po doświadczeniu komunizmu, po niedawnym odzyskaniu wolności osobistej, nikt takiej dyskusji nie wywoła.

Sam pomysł, żeby wybierać pomiędzy modelem amerykańskiej wolności a jarzmem komunistycznej chińskiej niewoli, przy której ta rosyjska była niewinną igraszką, wydawał się niedorzeczny.

Tymczasem nasze władze już zafundowały nam maseczkową tresurę społeczną. Za chwilę zaczną naszą kompleksową inwigilację poprzez specjalną aplikację. Co im pozostaje? Już chyba tylko chiński system punktacji obywatelskiej. W końcu bardzo dobrze się sprawdza w Chinach – Państwie Powszechnej Skuteczności.

Jacek Bartosiak zaproponował jedynie dyskusję. Szaloną, ale jednak dyskusję. Postawa polskiego rządu nie dość, że ją otwiera, to zarazem zamyka. Bo to dyskusja z pozycji siły. Jak knuta z pewną częścią ciała poniżej pleców. (Za radą estety z fb postanowiłem być mniej wulgarny, tydzień temu użyłem słowa syf na opisanie syfu, aż się wstydzę 😞).

Jan A. Kowalski

P.S. Bycie singlem w czasach covid-19 lekkie nie jest. Gdyby jakaś fajna singielka zdecydowała się na „kontakt fizyczny” ze mną, zapraszam na priv. Wymagane zdjęcie bez maski i pamięć o Ministerstwie Cyfryzacji 😍