Premier: Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których „nie odrobiliśmy do dziś”

W moim przekonaniu reparacje wojenne się Polsce należą i polskie państwo ma prawo się o nie upominać; jesteśmy gotowi do tego, żeby takie postępowanie prowadzić – powiedziała premier Beata Szydło.

Beata Szydło została spytana w radiu RMF o stanowisko rządku ws. reparacji. Premier odparła, że oficjalne stanowisko rządu w tej sprawie będzie wyrażone wtedy, gdy zostanie podjęta „decyzja polityczna, że będziemy występować o reparacje”.

„W moim przekonaniu Polsce się to należy. Polskie państwo ma prawo upominać się i jesteśmy przygotowani do tego, żeby takie postępowanie prowadzić” – zadeklarowała szefowa rządu. Jak mówiła, obecnie w tej sprawie „trwają prace na poziomie parlamentarnym”. Dodała, że „dyskusja o ważnych tematach zawsze rozpoczyna się na poziomie politycznym”.

[related id=36628]Premier przypomniała, że Polska była ofiarą II wojny światowej, a po jej zakończeniu – jak mówiła – za zgodą państw Europy Zachodniej „została oddana pod reżim systemu komunistycznego”. „Z tego powodu jesteśmy dzisiaj państwem, które musi nadrabiać te zaległości” – zauważyła szefowa rządu. „Chcemy móc rozmawiać o sprawiedliwości, która się polskiemu państwu należy” – oświadczyła premier

Szef PiS Jarosław Kaczyński podczas lipcowej konwencji Zjednoczonej Prawicy wyraził opinię, że Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania za gigantyczne szkody wojenne, których „tak naprawdę nie odrobiliśmy do dziś”. W podobnym tonie wypowiadał się też minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, który stwierdził, że z punktu widzenia prawnego bezdyskusyjnie Niemcy winne są Polsce reparacje, a państwo polskie nigdy nie zrzekło się praw do odszkodowania za straty wojenne.

W sierpniu poseł PiS Arkadiusz Mularczyk poinformował, że wystąpił do Biura Analiz Sejmowych o przygotowanie informacji dotyczącej możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec.

Sprawa uzyskania reparacji od Niemiec za zniszczenia dokonane przez Niemcy w Polsce podczas II wojny światowej jest niejednoznaczna. 23 sierpnia 1953 r. PRL zrzekła się formalnie roszczeń od NRD, jednak skuteczność tego aktu jest kwestionowana przez niektórych politologów i prawników.

PAP/MoRo

Minister środowiska Jan Szyszko stawi się na posiedzeniu Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej

„Jeśli Bóg pozwoli, to stanę przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i bardzo się z tego cieszę, muszę powiedzieć” – oświadczył w czwartek w Astanie dziennikarzom minister.

Posiedzenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Puszczy Białowieskiej odbędzie się w poniedziałek. Wcześniej polski rząd wnioskował do TSUE o zmianę terminu posiedzenia. W tej chwili min. Szyszko przebywa w Kazachstanie, gdzie od środy towarzyszy prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas oficjalnej wizyty.

W poniedziałek szef resortu środowiska planował wziąć udział w odbywającej się w Chinach 13. Sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zwalczania pustynnienia. Było to jednym z powodów, dla których polski rząd zwrócił się do TSUE o zmianę terminu posiedzenia. We wniosku rząd proponował, by z uwagi na pilność sprawy posiedzenie odbyło się wcześniej. Trybunał nie uwzględnił wniosku Polski.

„Polska reprezentuje tylko i wyłącznie prawo i przestrzega dwóch dyrektyw: dyrektywy ptasiej i dyrektywy habitatowej, i postępujemy idealnie zgodnie z prawem. Wydaje mi się, że te nieporozumienia zostaną wyjaśnione w poniedziałek” – uspokajał minister.

Trybunał podjął pod koniec lipca decyzję o natychmiastowym nakazie wstrzymania wycinki Puszczy Białowieskiej na obszarach chronionych. To środek tymczasowy, o który wnioskowała KE.

Ministerstwo Środowiska w odpowiedzi do Trybunału Sprawiedliwości UE napisało na początku sierpnia, że wstrzymanie wycinki w Puszczy Białowieskiej, czego chce Komisja Europejska, spowoduje szkody w środowisku o szacowanej wartości 3,2 mld złotych. Według resortu środowiska jego działania są zgodne z przepisami dyrektyw ptasiej i siedliskowej, a nawet niezbędne dla ochrony przyrody.

Przeciwnego zdania jest KE, która rozpoczęła procedurę o naruszenie prawa unijnego w Polsce, twierdząc, że te regulacje nie są przestrzegane. Obie dyrektywy są podstawą europejskiego programu Natura 2000.

Podczas wizyty w Astanie minister Szyszko podpisał Kartę Partnerstwa „Zielony Most”. Ten pomysł Kazachstanu ma na celu współpracę pomiędzy krajami Azji Środkowej, Europy i Pacyfiku na rzecz „zielonej gospodarki”. Karta Partnerstwa, która dotychczas została podpisana przez 15 państw, przewiduje dalsze prace na rzecz rozwoju mechanizmów współpracy, w tym powołanie Międzynarodowego Stowarzyszenia i Instytutu Zielonego Mostu.

PAP/LK

Wójt Nowego Korczyna Paweł Zagaja: Apeluję do rządzących, aby zmienili kryteria przyznawania subwencji oświatowej

Dzień 72. z 80 / Nowy Korczyn / Poranek WNET – Przeliczniki na ucznia powinny zupełnie inaczej wyglądać odnośnie do szkół na terenach wiejskich i gmin o małych budżetach – uważa wójt Nowego Korczyna.

Paweł Zagaja wspominał akcję Radia Wnet z 2012 roku „Od rolnika do pośrednika 300 procent znika”, kiedy to tratwa z produktami rolniczymi z Ponidzia przypłynęła Wisłą do Warszawy i dała początek jarmarkom Wnet „Uratuj rolnika”.

– To przede wszystkim nie jest zarządzanie, a mocna współpraca między mieszkańcami gminy Nowy Korczyn, bo to teren typowo rolniczy – powiedział wójt, zapytany o zarządzanie tego typu gminą. – Bez współpracy i promocji produktów rolnych rolnikom jest bardzo trudno.

Nie pomogło wiele to, że ostatnio fasola korczyńska zdobyła certyfikat unijny. Jej uprawy na terenie gminy Nowy Korczyn mają niemal 1000 ha, ale to nie znaczy, że fasola korczyńska uzyskuje satysfakcjonującą rolników cenę. Nadal jest z tym bardzo różnie.

Wójt przyznał, że problemy wyludnienia dotykające wielu miejsc Polski aktualne są również w jego gminie. Młodzi ludzie wyjeżdżają zarówno za granicę, jak i do większych miast w Polsce. Ponadto już od wielu lat gmina odnotowuje ujemny przyrost naturalny. Nie pomógł mu nawet program rządowy 500+. Podstawowe bolączki gminy to brak sieci kanalizacyjnej i rozbudowa, budowa, a także poprawa istniejących dróg i ścieżek rowerowych.

– Gmina Nowy Korczyn, tak jak wiele wiejskich gmin, oczekuje na programy rządowe, które wspierałyby małe wiejskie ośrodki, bowiem programy promujące zrównoważony rozwój często nie docierają do takich obszarów ze względu nie tylko na niedobory finansowe, ale również problemy z fachowcami, którzy merytorycznie poradziliby sobie z tego typu projektami – powiedział Zagaja.

– Chciałbym zaapelować w imieniu samorządowców do rządzących krajem, aby zmieniły się kryteria przyznawania środków chociażby na edukację, tak aby również małe miejscowości mogły z nich korzystać  – mówił. – Subwencja oświatowa nie jest skrojona na miarę terenów wiejskich i nie wystarcza na funkcjonowanie szkół. Zmusza to samorządowców do likwidacji wielu placówek oświatowych, które bezpowrotnie znikają.

Wójt Nowego Korczyna jest zwolennikiem funkcjonowania małych szkół. Jednak w jego gminie subwencja oświatowa z budżetu państwa to zaledwie 3,5 mln zł, a faktyczny koszt ich utrzymania to 7,2 mln. Gmina zmuszona jest dokładać z własnych środków niemal 4 mln zł, co powoduje problemy budżetowe i konieczność ograniczania inwestycji.

– Przeliczniki na ucznia powinny zupełnie inaczej wyglądać odnośnie do szkół na terenach wiejskich i na terenach gmin o małych budżetach – sprecyzował wójt Zagaja.

[related id= 37176]W audycji mowa była również o tym, czy Nowy Korczyn powinien mieć przywrócone prawa miejskie, o nowej przeprawie przez Wisłę i budowie obwodnicy, a także o konsultacjach społecznych w tej sprawie.

MoRo

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET.

Wywiad z wójtem Nowego Korczyna w części piątej PORANKA WNET

Zobacz również:

O tym jak Tratwa z Ponidzia trafiła do Warszawy, akcji „Uratuj rolnika” początkach jarmarków WNET w 2012 roku 

 

„Die Zeit” ubolewa nad reformą edukacji w Polsce. Na liście lektur ma już nie być wybitnego „myśliciela”… Moliera

Z tego, co ja wiem, a chodziłem do podstawówki, która trwała jeszcze siedem lat, a liceum cztery, to Molier (…) myślicielem nie był. Pomyliło się pewno z Wolterem”.

 

Jak co każdy czwartek w Poranku WNET można było posłuchać felietonu Jana Bogatki, korespondenta Radia WNET z Niemiec, który dziś wziął pod lupę „wielki, znany, lewicowy” tygodnik „Die Zeit”. Oczywiście broni on demokracji. „Chciałoby się powiedzieć, że socjalizmu, ale to słowo wyszło z użycia”.

Tygodnik tym razem zajął się reformą edukacji w Polsce i protestami przeciwko niej, organizowanymi przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i jej przewodniczącego Sławomira Broniarza. Jest on „za, a nawet przeciw”. Najpierw był przeciwko wprowadzeniu gimnazjów w Polsce, a teraz jest przeciwko ich zlikwidowaniu. „To się nazywa mieć stałe zadanie i wykonywać je z pasją”. To bardzo podoba się „Die Zeit”, który promuje wszystkich, którzy zwalczają panujący w Polsce „ten okropny reżim”.

Pisze więc „Die Zeit” o „kontrowersyjnej reformie”, o „narodowo-konserwatywnym rządzie”, o dziesiątkach tysięcy nauczycieli, którzy mogą stracić pracę, o czym „będziemy wiedzieć pod koniec września”. Przypomina o „licznych protestach”. Ostatnio miało przeciwko reformie szkolnictwa protestować aż… sto osób. [related id=37176]

„Die Zeit” „bije też w tarabany”, że PiS powraca do systemu z czasów komunizmu, jakby chciał powiedzieć, że będziemy teraz uczyć się wierszy o Leninie. Ma pojawić się nowe pokolenie Polaków, krzyczy „Die Zeit” – „okropne, patriotyczne pokolenie”, dodaje do tego Jan Bogatko.

Niemiecki tygodnik ubolewa nad zmianami w programie nauczania, które wprowadza polski rząd. Mianowicie skreśleni z listy lektur mają być „tacy myśliciele” jak… Molier. Jan Bogatko mówi na to tak: „Z tego, co ja wiem, a chodziłem do podstawówki, która trwała jeszcze siedem lat, a liceum cztery, to Molier (…) myślicielem nie był. Pomyliło się pewno z Wolterem”.

Całego felietonu można posłuchać w trzeciej części Poranka WNET z Nowego Korczyna. Jan Bogatko przytacza także komentarze pod omawianym tekstem z „Die Zeit”. Jak się okazuje, mocno rozmijają się z linią redakcji. Internauci między innymi pytali o to, ilu niemieckich uczniów uczy się o Molierze i wie, kto to jest.

JS

Krzysztof Lipiec po prezydenckich wetach: Potrzebna refleksja. Niech wpłynie prezydencki projekt ustaw o KRS i SN

Dzień 72. z 80 / Nowy Korczyn – Poseł PiS Krzysztof Lipiec o problemach samorządowców w województwie świętokrzyskim z marszałkiem Adamem Jarubasem oraz o reformie sądownictwa i prezydenckich wetach.

Nowy Korczyn to miasto Jana Długosza, bardzo bliskie posłowi PiS Krzysztofowi Lipcowi. Nie uznaje on ukazów carskich, które odebrały mu prawa miejskie, i tego, że obecnie jest tylko osadą typu miejskiego. Nazywa go miastem królewskim.

– W Nowym Korczynie znajduje się jeden z czterech domów Jana Długosza, trochę zaniedbany – powiedział poseł Lipiec. Aktualnie prace konserwatorskie trwają w domu Długosza w nieodległej Wiślicy. Mają zostać ukończone w tym roku.

Poseł PiS ma nadzieję, że uda się przywrócić prawa miejskie Nowemu Korczynowi.

– „Dobra zmiana” powolutku dociera również do Nowego Korczyna, bowiem samorząd gminy niejednokrotnie otrzymał znaczącą pomoc i wsparcie z budżetu państwa na wiele przedsięwzięć, które są tutaj realizowane. Pamiętajmy o tym, że ta „dobra zmiana” nie trwa w Polsce jeszcze dwóch lat – powiedział Krzysztof Lipiec zapytany o działania rządu wspierające niewielkie miejscowości. – Polska ma duże zaniedbania po ośmioletnich rządach naszych poprzedników z PSL i PO. Żeby to wszystko uporządkować, trzeba dużo czasu.

Zapewnił, że na królewskie Ponidzie ta „dobra zmiana” dotrze, ponieważ przygotowywane są właśnie projekty ustaw specjalnie dla samorządów. Mają one ułatwić zrównoważony rozwój Polski.

Struktury regionalne PiS w województwie świętokrzyskim „są w gotowości” do walki w przyszłych wyborach samorządowych i jego zdaniem PiS nie da się zaskoczyć.

– Wychodzimy do ludzi z dobrymi propozycjami, dobrym programem, a nie wszyscy z tym muszą wychodzić. Kiełbasa wyborcza nadal funkcjonuje, nawet w tego słowa dosłownym znaczeniu – powiedział poseł Lipiec. Wraził nadzieję, że mieszkańcy świętokrzyskich wiosek, zwłaszcza na Ponidziu, są już przekonani do tego, żeby nie marnować swoich głosów podczas wyborów samorządowych.

– Jakoś wygląda – powiedział z przekąsem poseł Lipiec, pytany o współpracę z marszałkiem województwa Adamem Jarubasem. – Zostały przeznaczone duże pieniądze chociażby na regionalny program operacyjny, a z lokowaniem tych środków, z ich wykorzystaniem, samorząd województwa ma niestety poważne kłopoty.

– Mówił o tym minister Kwieciński na Forum w Krynicy, przedstawiając Świętokrzyskie jako negatywny wzór, którego nie należy naśladować – podkreślił. – To jest w moim przekonaniu specjalna gra ze względu na to, że rok następny jest rokiem wyborczym i pewnie wtedy te środki będą w większym zakresie uruchomione. To jest problem, bo każde opóźnienie powoduje, że rozwój gospodarczy naszego regionu jest spowolniony.

Przypomniał, że w rankingu inwestowania środków europejskich Świętokrzyskie jest na samym końcu. Jego zdaniem w dużej mierze odpowiada za to osobiście aktualny marszałek województwa Adam Jarubas z PSL-u, który nie dopilnował wielu spraw.

[related id=37176]- Dla mnie to była przykra sprawa, bo jestem członkiem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka – powiedział poseł Lipiec w odpowiedzi na pytanie o weta prezydenckie do ustaw reformujących polskie sądownictwo. Jego zdaniem posłowie PiS pracowali nad tymi ustawami, aby mogły one być procedowane przez Sejm i uchwalone przed przerwą wakacyjną. – Całą praca poselska i towarzyszący temu zamęt wywołany przez totalną opozycję nie zasługiwał na to, aby te ustawy zostały zawetowane.

Jego zdaniem konflikt na linii prezydent – obóz rządzący jest przez media rozdmuchiwany i przybrał w środkach przekazu rozmiary zupełnie nieadekwatne do tego, czym jest w rzeczywistości. Poseł widzi tu, mimo wszystko, potrzebę „refleksji”, aby wygrane w 2015 roku wybory prezydenckie i parlamentarne nie zostały zmarnowane.

– Niech wpłynie ten projekt – powiedział poseł Krzysztof Lipiec na temat przygotowywanych w Kancelarii Prezydenta ustaw o KRS i SN. – Mam nadzieję, że wypracujemy to w miarę szybko, dobry projekt, który przyczyni się do autentycznego zreformowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka WNET.

Wywiad z posłem PiS Krzysztofem Lipcem w części szóstej Poranka Wnet.

Paweł Mucha: Wypowiedź rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego nie była niezręczna wobec premier Beaty Szydło

Dzień 72. z 80 / Nowy Korczyn – W Poranku WNET o tym, kiedy możemy spodziewać się nowych projektów ustaw o SN i KRS oraz o szorstkiej relacji między prezydentem a rządem i większością parlamentarną.

[related id=37313]

Podróżując wzdłuż Wisły, Radio WNET nie zapomina o sprawach ogólnopolskich. Dlatego w Nowym Korczynie w Poranku WNET Łukasz Jankowski rozmawiał z ministrem Pawłem Muchą, zastępcą szefa Kancelarii Prezydenta RP.

Paweł Mucha zaznaczył, że jest pełna zgoda prezydenta, iż reforma jest oczekiwana i potrzebna. Prezydent wyjaśnił, dlaczego podjął decyzję o wecie. Zaraz potem ruszyły prace ekspertów Kancelarii Prezydenta i ekspertów zewnętrznych. Niedługo ma być zwieńczenie tych prac.

Na pytanie o to, kiedy pojawią się nowe projekty ustaw o KRS i SN, minister odparł, że prezydent, wetując ustawy, zapowiedział, że przygotuje je w terminie dwóch miesięcy. Zatem: „Mamy na to jeszcze kilka tygodni”. Do tego czasu odmówił wypowiedzi na temat treści normatywnej szykowanych projektów. Zaprzeczył też pogłoskom, że w Kancelarii Prezydenta dopiero teraz, po wakacjach, ruszają prace nad tymi ustawami.

Na pytanie, czy będą konsultacje z posłami i ministrami koalicji rządowej, zanim wpłyną one do Sejmu, gość Poranka odparł, że prezydent będzie decydować o zakresie konsultacji. Projekty trafią do Sejmu i w toku prac legislacyjnych będą w gestii parlamentarzystów.

Czy zatem nie byłoby dobrze, gdyby prezydent zaprosił ministra Zbigniewa Ziobrę i spokojnie przedyskutował z nim projekty, zanim zostaną opublikowane? Paweł Mucha odpowiada, że prezydent ma zgodnie z konstytucją inicjatywę ustawodawczą. Jeśli uzna, że są potrzebne przy jej wykonywaniu dodatkowe konsultacje czy opinie, to z nich skorzysta. Podkreślił przy tym, że materia przygotowywanych ustaw jest prezydentowi świetnie znana. Od lat ma wiedzę na temat funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości, między innymi dzięki działalności Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej – tzw. Duda Pomocy. „Prezydent ma pełny przegląd, pełną wiedzę, także kompetencje, żeby w tej sprawie występować z inicjatywami”.

Po uwadze, że premier Beata Szydło wyraziła oczekiwanie, że reforma, którą zaproponuje prezydent, będzie głęboka i dotyczyć będzie również personaliów w Sądzie Najwyższym, minister Mucha ponownie odmówił wypowiedzi na temat treści rozwiązań, które znajdą się w projektach. Zaznaczył jednak, że prezydent uważa, że ma to być realna reforma wymiaru sprawiedliwości, przy czym oczekuje i liczy na to, że uzyska ona poparcie większości parlamentarnej. [related id=37176]

Minister odmówił oficjalnego potwierdzenia, że profesor Michał Królikowski pracuje nad tymi projektami, przy czym przyznał, że „określone wypowiedzi publiczne w tej sprawie już padły”.

Czy ma miejsce konflikt pomiędzy większością rządzącą a pałacem prezydenckim? Jako jego przejaw można traktować wypowiedź marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, iż oczekuje dymisji rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego. Paweł Mucha stwierdził, że nie zrozumiał w ten sposób wypowiedzi marszałka. Stwierdził też, że prezydent ma kompetencje do decydowania o tym, kto będzie jego współpracownikiem.

Wypowiedź rzecznika prezydenckiego, zdaniem Pawła Muchy, nie była niezręczna względem premier Beaty Szydło. Po pierwsze powiedział on o konstytucyjnych uprawnieniach premiera z art. 161 konstytucji („Prezydent Rzeczypospolitej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, dokonuje zmian w składzie Rady Ministrów”.) Po drugie rzecznik zwrócił uwagę na oczywistą w demokracji parlamentarnej rzecz, że gdyby była potrzeba zmian personalnych, to naturalnie rozmawiać o nich trzeba też z liderem politycznym większości parlamentarnej, a tym jest niewątpliwie Jarosław Kaczyński.

Czy nie ma jeszcze zgody PiS na referendum konsultacyjne w sprawie nowej konstytucji w listopadzie 2018 roku? Minister Mucha odpowiedział, że w związku z tą kwestią miało miejsce wiele spotkań prezydenta z marszałkami Sejmu i Senatu. Sam minister Mucha spotykał się z marszałkiem Karczewskim i jest z nim w stałym kontakcie. Jak mówi, „te rozmowy są bardzo dobre”.

Marszałek Karczewski jasno wypowiedział się na jednym ze spotkań, że jest potrzeba zmiany konstytucji i przeprowadzenia w tej sprawie referendum konsultacyjnego. Z badań opinii publicznej wynika, że Polacy popierają pomysł prezydenta przeprowadzenia konsultacji i referendum w sprawie zmiany konstytucji. Minister Mucha nie boi się więc o frekwencję w tym referendum.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET z Nowego Korczyna.

JS

 

7.09/ W 80 dni dookoła Polski/ Dzień 72. z 80/ Zapraszamy na Poranek WNET z Nowego Korczyna na Ponidziu

W naszej podróży wzdłuż Wisły dotarliśmy na Ponidzie, gdzie przed kilku laty powstała idea Jarmarków WNET

 

Goście audycji:

Paweł Mucha – zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP;

Krzysztof Lipiec – poseł PiS;

Jan Bogatko – korespondent Radia Wnet z Niemiec;

Stanisław Klepka – rolnik, sprzedawca na Jarmarku WNET;

Paweł Zagaja – wójt gminy Nowy Korczyn;

Karina Lechowska – dziennikarka „Tygodnika Ponidzie”;

Ewa Ciepielewska – malarka, podróżniczka;

Edward Ragan – radny Nowego Korczyna;

Paweł Kulik – nauczyciel, historyk;

Bogusława Zawada – dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Nowym Korczynie;

Grażyna Rasińska – Stowarzyszenie Koło Gospodyń Wiejskich Korczyna;

Dariusz Wiech – główny specjalista w Zespole Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych.


Prowadzący: Antoni Opaliński

Realizator: Karol Smyk

Wydawca: Łukasz Jankowski

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski/Jan Brewczyński


Część pierwsza:

Paweł Kulik o dziejach Nowego Korczyna, które są mocno związane z początkami piłki nożnej w Polsce oraz negatywnie o reformie edukacji przeprowadzanej przez rząd premier Beaty Szydło.

Ewa Ciepielewska o pływaniu na Wiśle.

 

Część druga:

Bogusława Zawada oraz Grażyna Rasińska o kulturze w Nowym Korczynie oraz o postaci pisarza Adolfa Dygasińskiego.

Edward Ragan o wylewaniu Wisły, które stanowi duże zagrożenie dla Nowego Korczyna oraz o bezrobocie w mieście.

 

Część trzecia:

Jan Bogatko przedstawił komentarze w niemieckim tygodniku na temat reformy edukacji w Polsce.

Dariusz Wiech o bogactwie przyrodniczym terenów wokół rzeki Nidy, jednego z dopływów Wisły.

 

Cześć czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Paweł Zagaja o akcji, która miała na celu zmniejszenie liczby pośredników pomiędzy rolnikami a kupującymi ich produkty – zapoczątkowała ona Jarmarki Wnet. W rozmowie także o potrzebach gminy. Najpilniejszą jest budowa kanalizacji oraz rozwój infrastruktury drogowej. Jednym z problemów, który dotyka samorządy jest też niedobry mechanizm subwencji oświatowej, która nie pozwala na utrzymanie małych, wiejskich szkół.

Karina Lechowska krótko przedstawiła dwudziestoletnią historię Tygodnika Ponidzia, który ma polskiego, prywatnego właściciela. Wypowiedziała się też na temat lokalnych spraw. Po ostatnich wyborach samorządowych w 2014 roku nie było zmian personalnych. Wygrali w nich przedstawiciele PSL-u. Miejscowym paradoksem jest to, że z kolei w wyborach parlamentarnych wygrał tutaj PiS.

 

Część szósta:

Krzysztof Lipiec o tym, że dla niego Korczyn wciąż jest miastem, ponieważ nie uznaje ukazu carskiego odbierającego mu prawa miejskie. Dzisiaj lokalne władze starają się o uznanie Korczyna za miasto. Zapytany o słowa wójta, iż brakuje właściwych subwencji, stwierdził, że rząd stara się robić jak najwięcej, ale zaniedbań z poprzednich lat jest bardzo dużo. Uznał za błędną decyzję prezydenta o zawetowaniu ustaw o KRS i o SN. Stwierdził jednak, że nie ma konfliktu między partią rządzącą a głową państwa.

-Mówił o tym minister Kwieciński na Forum w Krynicy, stawiając świętokrzyskie jako ten negatywny wzór, którego nie należy naśladować – podkreślił Lipiec. – To jest w moim przekonaniu specjalna gra ze względu na to, że rok następny jest rokiem wyborczym i pewnie wtedy te środki będą w większym zakresie uruchomione. To jest problem, bo każde opóźnienie powoduje, że rozwój gospodarczy naszego regionu jest spowolniony.

Paweł Mucha zapytany o eo tym, kiedy możemy spodziewać się nowych projektów ustaw o SN i KRS oraz o szorstkiej relacji między prezydentem a rządem i większością parlamentarną. Odniósł się również do kontrowersji wokół wypowiedzi rzecznika prezydenta Krzysztofa Łapińskiego.

Lidia Płonka zaprosiła do Nowego Korczyna i wymieniła kilka miejsc, które warto odwiedzić podczas wizyty.

Stanisław Klepka zaprosił na sobotni Jarmark Wnet.

 


 

Cała audycja:

 

Marszałkowska 43 w Komisji weryfikacyjnej. Remonty tuż przed reprywatyzacją i pomroczność warszawska zeznających

Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji w stolicy badała sprawę Marszałkowskiej 43 zwróconej w 2010 r. Dziś najbardziej do tej pory owocne posiedzenie komisji weryfikacyjnej – ocenił na twiterze Jaki

Marszałkowska 43 to druga – po Poznańskiej 14 – badana przez komisję zreprywatyzowana nieruchomość z lokatorami. Decyzję o przyznaniu praw do niej dwóm mieszkankom Francji wydał Jakub R. (dziś podejrzany w sprawie reprywatyzacji Chmielnej 70; jest w areszcie). Według mediów odsprzedały one prawa i roszczenia bratu Jakuba R. (którego reprezentował znany adwokat mec. Robert N., również podejrzany ws. Chmielnej 70; jest w areszcie). Ten sprzedał je obecnemu właścicielowi. Miasto wznowiło niedawno postępowanie w sprawie tej nieruchomości, wobec wątpliwości co do testamentu z lat 70.

W środę jako świadków komisja przesłuchała na jawnej rozprawie lokatorkę kamienicy Krystynę Wrońską, b. pracownicę urzędu miasta Warszawy, radcę prawną Alinę Domańską oraz brata Jakuba R. Jako strony wezwano prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz, beneficjentów decyzji reprywatyzacyjnej oraz obecnego właściciela nieruchomości. Po zakończeniu części jawnej rozprawy komisja przesłuchała mec. Iwonę Gerwin – pełnomocniczkę beneficjentek decyzji zwrotowej ws. Marszałkowskiej 43.

Mieszkanka kamienicy Krystyna Wrońska zeznała, że Marszałkowska 43 została przejęta przez rodzinę i osoby związane z mec. Gerwin.

„Kamienica została przejęta, tzn. cała nieruchomość, bo i działka, przez rodzinę i osoby związane z panią Iwoną Gerwin. Nieruchomość została po odzyskaniu sprzedana panu Adamowi R., z którym w czasie prowadzenia postępowania administracyjnego była związana pani Iwona Gerwin” – mówiła Wrońska.

„Pani Alina D., teściowa pani Iwony Gerwin, nawet się tym chwaliła do znajomych, że roszczenia do nieruchomości i sprawy w BGN prowadzi jej synowa” – dodała. Podkreśliła, że decyzja zwrotowa „oczywiście” była wydana przez brata Adama R. – Jakuba R., b. pracownika BGN. „Po przejęciu kamienicy przez pana Adama R. wynikła już sprawa fałszerstwa testamentu, na podstawie którego uzyskano prawo do nieruchomości. Sprawa była w prokuraturze i w bardzo krótkim czasie pan Adam R. sprzedał nieruchomość. Tzn. to jeszcze były prawa do nieruchomości, bo jeszcze nie było zakończone postępowanie sądowe. Sprzedał pani Katarzynie Smoladze, która jest partnerką pana Roberta N.” – zeznała Wrońska.

Dodała, że Robert N. był pełnomocnikiem w transakcjach obrotu nieruchomością, mimo wpisu ostrzeżenia w księdze wieczystej.

Świadek Bartłomiej Opaliński pytał, czy mogło być przypadkiem, że nastąpiła zbieżność dużego remontu w kamienicy i pojawiających się roszczeń dekretowych.

„W trakcie remontu robotnicy, którzy u nas remontowali, pytali się, czy tu są spadkobiercy. Odpowiadaliśmy, że nie. Nigdy nie było żadnych roszczeń. Oni się śmiali, że się znajdą, jak wyremontujemy” – odpowiedziała Wrońska. „To była powszechna wiedza w mieście, że bardzo często, jak dokonywano remontu jakiejś kamienicy, to się pojawiali spadkobiercy” – dodała.

Świadek ocenił, że spadkobierczynie Marszałkowskiej 43 zostały zmanipulowane przez mec. Gerwin, bo odmówiły podpisania ostatecznej umowy notarialnej ws. sprzedaży praw do niej. Według niego nie było na to „racjonalnego powodu”.

Brat Jakuba R., Adam zeznał, że jego obecność przy transakcji dot. Marszałkowskiej 43 jest przypadkowa i został do niej namówiony przez Gerwin. Dopytywany przez Patryka Jakiego, czy można powiedzieć, że był w tej sprawie słupem, powiedział: „No w pewnym sensie chyba tak”. Świadek zapewnił, że o transakcji ws. Marszałkowskiej nie rozmawiał z rodzicami (jego matką jest Alina D. podejrzana ws. reprywatyzacji, tak jak i jego brat Jakub R., b. wiceszef BGN – PAP).

Zapytany przez Patryka Jakiego, jak poznał reprezentującego go potem przy sprzedaży praw do nieruchomości mec. Roberta N., Adam R. odparł, że w maju 2014 r. to był dla niego „ktoś z ulicy”, a „dziś jest ważną osobą”. Jak dodał, przeglądał w internecie, kto byłby zainteresowany zakupem tej nieruchomości i znalazł kancelarię, którą zajmowała się takimi transakcjami. Wyjaśnił, że zaczął szukać kogoś, „kto by ode mnie to przejął”.

Świadek zapewnił, że „nie zna nikogo w ratuszu”. Jaki dopytywał, czy brat nie polecał mu usług mec. N. „Nie pamiętam” – padła odpowiedź. Mówił, że nie wiedział o zaangażowaniu brata w sprawę nieruchomości przy Marszałkowskiej 43. Dopytywany, czy wiedział o decyzji zwrotowej z 2010 roku „wydanej przez brata”, odpowiedział: „Nawet nie wiedziałem, że to mój brat. Ja się teraz od państwa dowiedziałem” – zeznał.

Była pracownica ratusza, radca prawna Alina Domańska (jest to inna osoba niż podejrzana ws. reprywatyzacji Alina D. – PAP) zeznała przed komisją, że nie interesowała się koneksjami rodzinno-zawodowymi swoich szefów czy pracowników. Dodała, że nie pamięta okoliczności sprawy Marszałkowskiej 43.

Dodała, że w stołecznym urzędzie miasta pracowała od 2002 r., a kilka miesięcy temu przeszła na emeryturę. „To była moja decyzja, prawie 47 lat pracy, wiek odpowiedni, tak że dziękuję” – zaznaczyła.

„Dopiero teraz właśnie, po latach, się dowiaduję, że były takie historie, o których w tamtym momencie nie miałam bladego pojęcia” – powiedziała, odnosząc się do pytania o ujawniane podczas prac komisji informacje np. na temat „powiązań rodzinnych pomiędzy podpisującym decyzję a kupującym”. Jak zaznaczyła, nie chodziła „po pokojach w wydziale dekretowym”. „Pracowaliśmy w innych pomieszczeniach i innych warunkach, dostawałam sprawy na biurko i zajmowałam się tymi sprawami” – zaznaczyła.

Mec. Gerwin na początku jawnej rozprawy odmówiła zeznań w charakterze świadka. Wniosek taki złożył Patryk Jaki. Gerwin mówiła, że na komisję przyszła jako pełnomocnik strony i protestuje przeciw przesłuchiwaniu jej jako świadka.

Po przesłuchaniu brata Jakuba R. Jaki ponownie zapytał Gerwin, czy chce złożyć zeznania. Mecenas odpowiedziała wtedy, że musi skonsultować się ze swymi mocodawczyniami i ogłoszono przerwę. „Jestem po rozmowie z jedną ze spadkobierczyń, to jeśli miałoby się to odbyć z wyłączeniem jawności, to oczywiście w zakresie pytań dotyczących przebiegu tego postępowania dekretowego mogę na pytania komisji odpowiedzieć” – powiedziała po przerwie i takie przesłuchanie odbyło się na posiedzeniu niejawnym, które zakończyło się po godz. 19.

Po raz kolejny na rozprawie nie stawiła się prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, za co pod koniec rozprawy została ukarana grzywną 3 tys. zł. Za tą decyzją głosowało 5 członków komisji, jeden był przeciw, dwóch wstrzymało się od głosu. O grzywnę dla prezydent za nieusprawiedliwioną nieobecność wniósł Patryk Jaki.

Przeciwny był Robert Kropiwnicki (PO). Według niego, ta „rytualna kara” dla prezydent stolicy „jest niestosowna i niepotrzebna”. Jak dodał, nie wie, co do sprawy Marszałkowskiej 43 wniosłoby osobiste stawiennictwo na rozprawie Gronkiewicz-Waltz. Prezydent stolicy reprezentowali pełnomocnicy oraz urzędnicy miasta.

Kropiwnickiemu odpowiadał Sebastian Kaleta, który zaznaczył, że w sprawie kary dla Gronkiewicz-Waltz komisja nie ma wyboru innego, niż postępowanie analogiczne jak w poprzednich sprawach. „Piastowanie urzędów wiąże się z odpowiedzialnością” – dodał.

Dziewięcioosobowa komisja – pod przewodnictwem wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego – od początku czerwca br. bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Uchyliła już decyzje wydane z upoważnienia prezydent Warszawy: o przyznaniu Maciejowi M. prawa do dwóch działek przy ul. Twardej; o przyznaniu praw do działki Chmielna 70 Januszowi Piecykowi, mec. Grzegorzowi Majewskiemu i Marzenie K. oraz o przyznaniu Maciejowi M. działki Sienna 29.

PAP/MoRo

O. Leon Knabit: Dziękuję Panu Bogu bez zadzierania nosa, że mogę jeszcze komuś trochę radości przynieść

Dzień 71. z 80/ Tyniec/ 63. kilometr Wisły – O. Leon Kanbit o młodzieży, nauce i wierze, a także swoich spotkaniach z księdzem, który „przypadkiem został papieżem”, i o dowcipach prymasa Wyszyńskiego.

Antoni Opaliński: Znaczna część audytorium słuchaczy ojca to są młodzi ludzie. W jaki sposób dociera się do młodych ludzi z przekazem benedyktyńskim?

Ojciec Leon Knabit: Sam się dziwię temu, dlatego że od początku mojej pracy w kapłaństwie i gdy wstąpiłem po pięciu latach do benedyktynów, miałem wiecznie do czynienia z młodzieżą. Lękam się do dzisiaj, bowiem to wielka odpowiedzialność przekazywać tak ważne treści młodym ludziom, a zwłaszcza dzieciom. Jestem w Tyńcu patronem przedszkola samorządowego. Trzeba by zapytać mych słuchaczy, dlaczego na Leona się idzie i Leona się słucha. Sam sobą nie jestem zachwycony, chociaż uważam, że nie jest tak źle. Innym się podobam, a sobie nie muszę. Gorzej z ludźmi, którzy sobie się podobają, a innym się nie podobają.

Po mojej mamusi, która była bardzo otwartym człowiekiem, mam to, że nie boję się ludzi. Kiedyś pytano się mnie o hobby. Moje hobby to człowiek. Każdy człowiek warty jest zainteresowania. Każdy człowiek jest umiłowanym dzieckiem bożym, w każdym widzę Jezusa czy to będzie małe dziecko, czy stara babcia. Do każdego mogę podejść, tylko muszę uważać, żeby kogoś nie uszczęśliwiać na siłę swoją obecnością.

Przed wejściem na antenę rozmawialiśmy. Ojciec opowiadał o tym, jak musiał jednego dnia podpisać trzysta książek.

Przez trzy dni targów podpisałem 800 książek i wcale nie czułem się zmęczony, ale wewnętrznie rozradowany, że miałem z tymi ludźmi kontakt, mogłem uśmiechnąć się, kogoś tam pogłaskać, przytulić. „Proszę ojca, nie mam żadnej książki, niech mnie choć ojciec przytuli”, prosili mnie. No to, dawaj! Cieszyło mnie, że jeszcze stary człowiek się przyda, aby komuś trochę radości przynieść. Dlatego dziękuję Panu Bogu za to bez zadzierania nosa.

Ojciec zajmuje się pracą z młodzieżą, z dziećmi od samego początku posługi kapłańskiej. Czy ta młodzież jest dzisiaj inna niż była kilkadziesiąt lat temu, czy teraz trzeba inaczej do niej przemawiać?

Powiedziałbym, że na dnie duszy jest wciąż taka sama, tylko że oprawa czy ramka zmieniła się całkowicie. Gdy zaczynałem, w biurach i urzędach były liczydła, i to jest symboliczne. Dzisiaj w przedszkolach dzieci mają komórki, a u urzędnika stoi komputer i obok leży komórka. A kiedyś był jeden jedyny telefon na korbkę i to na cały Tyniec. Świat idzie bardzo do przodu, ale benedyktyni – tak jak się zna historię – zawsze szli z postępem.

Jeden z mnichów, opisując opactwo benedyktynów w Cluny w XI wieku, zachwycał się pięknem budynków i wspaniałością biblioteki, kościoła, refektarza, ale to, co przykuło jego uwagę, to była „dziwnym sposobem doprowadzona bieżąca woda w ścianie”. W XI wieku wodociąg! Jak to zrobili, nie mam pojęcia. U nas w Tyńcu dopiero w latach 60. doprowadzili do cel bieżącą wodę. Była jedna wanna na dole, jeden kran i koniec.

Benedyktyni, jako współbudujący Europę, potem z cystersami, wprowadzili kulturę rolną, szkolnictwo – nie było kiedyś szkolnictwa świeckiego. Benedyktyni dziś starają się nie zwalniać tempa i współtowarzyszyć rozwojowi techniki, a nawet go czasami wyprzedzać.

Jan Paweł II i wielu innych zwracali uwagę na to, że konflikt między wiedzą a wiarą jest często konfliktem pozornym. To są dwie rzeczywistości, które się uzupełniają. Jeżeli jest dobra wola z jednej i drugiej strony, znajdują one wspólna płaszczyznę. Czego objawienie nie wie, to sięga do nauki, zwłaszcza w zakresie stworzenia, a czego nauka nie wie… no chociażby to, że był wielki wybuch. A skąd się wziął? Co było przed nim jeszcze nie wiemy, a wiara mówi, że jest sobie taki Pan Bóg, który to wykombinował i rządzi wszystkim dla dobra ludzi. W każdym bądź razie to taka doskonała symbioza.

Czyli nauka nie jest zagrożeniem dla wiary.

A co dla niej dzisiaj jest zagrożeniem?

Pycha człowieka. Powiedzenie – ja jestem ważniejszy, dla mnie Pan Bóg niepotrzebny, bo sobie sam daję radę. A to jest strasznie krótkowzroczne, nawet jeśli będę żył 110 lat. A potem co? Garstka prochu.

Jeśli ten człowiek będzie buddystą, to się rozpłynie w energii wszechświata albo będzie reinkarnacją innego człowieka, albo zamieni się w zwierzątko. Jedna buddystka, miła dziewczynka, mówiła koleżance, że „może będę chomikiem, to bardzo miłe stworzonko”, i mówiła to na serio. A katoliczka na to, bo się przyjaźniły,” to ja wolę siedzieć z Jezusem po prawicy Ojca jego, niż być chomikiem”. Ty wierzysz w to, a ja wierzę w to.

Często Pascal mówił – „trochę wiedzy oddala od Pana Boga, a więcej wiedzy przybliża go na nowo”. Proszę, człowiek wydawałoby się wszystkie rozumy zjadł i twierdzi, nie ma Boga, „w swej pysze imię Boga przez małe 'b’ pisze, wielkiego Boga”, jak to poeta powiedział. Potem widzi, że to nie bardzo ma sens, i powoli w późniejszym wieku – może z lęku, może na skutek przemyśleń – wraca.

Ojciec spotkał na swej drodze wielu ludzi, także ludzi świętych, m.in. św. Jana Pawła II. Kiedy po raz pierwszy?

W 1957 roku. Dlatego że byłem wciąż słaby i chorowity musiano mnie wyświęcić. Biskup zamiast wyrzucić zdechlaka z seminarium, to wyświęcił go wcześniej o pół roku, w 1953 roku, a moich seminaryjnych kolegów w 1954 roku. Wtedy też trzeba było trochę odpocząć od pełnej pracy duszpasterskiej, dlatego byłem przez jakiś czas w Gronkowie na Podhalu.

Wiadomo, że słabe płuca i trzeba pooddychać górskim powietrzem. A potem w Pewli Małej koło Żywca, gdzie był punkt rekolekcyjny. Byłem tam kapelanem. Mili ludzie wciąż przyjeżdżali tam na jakieś warsztaty, spotkania, wypoczynek. Tam też między innymi przyjechał Karol Wojtyła. Taki „wujek Karol”, ze swymi studentami. W zimie zjeżdżał na nartach, a w lecie robił te słynne chodzone rekolekcje. Wędrowali sobie po okolicznych górkach, mieli konferencje, chwile milczenia, trochę humoru, pogody wieczorem. Ja byłem kapelanem i pełniłem rolę gospodarza.

Wszyscy bardzo cenili księdza Wojtyłę i kiedy on został profesorem, to nie „sprofesorzał” – bo wielu po pewnym czasie nosa zadziera – ale pozostał normalnym dobrym człowiekiem, dobrym księdzem, jakim był przedtem, i był bardzo lubiany. Gdy zebrali się ludzie w kuchni, która była w jakimś baraku, bo wtedy nie było jadalni, to zawsze mówił o czymś bardzo mądrze. Nigdy nie opowiadał kawałów (prymas Wyszyński lubował się w opowiadaniu kawałów), tylko czasem wtrącał jakieś sensowne słówko z odrobiną ironii. Już wówczas wyczuwałem, że to nieprzeciętny człowiek. A potem ja wstąpiłem do Tyńca, a on został biskupem. No i masz! Ja zostałem proboszczem i wtedy relacje stały się bardziej żywe.

On lubił korespondencję, odpisywał na każdy list, pisał na imieniny itd. Nie miałem kontaktu z papieżem, bo to jest za wysoko dla mnie, ale miałem kontakt z księdzem Karolem Wojtyłą, który przypadkiem został papieżem. Cenię to sobie bardzo i pamiętam. Kontakt z nim wywarł na mnie wielki wpływ.

Ojciec powiedział, że Karol Wojtyła nie opowiadał dowcipów w przeciwieństwie do prymasa Wyszyńskiego. To jest chyba nieznane szerzej oblicze prymasa Wyszyńskiego, bo raczej w odbiorze publicznym uchodził za osobę posągową, bardzo poważną. Proszę powiedzieć nam jakiś dowcip opowiadany przez prymasa Wyszyńskiego.

Ci, którzy go znali, pamiętają jeszcze, że zgrywę taką robił. Miał kartkę przed sobą i niby czytał jakieś opowiadanie z kartki przez 20 minut. Zerknąłem mu przez ramię i widzę, że miał na niej trzy zdania napisane. Po prostu miał zdolność opowiadania, opowiadał m.in. o góralu, który miał śmierć kliniczną.

W Tyńcu, gdy Wyszyński przyszedł do celi opata, powiedział: „Ojciec ma piękny widok, żaden biskup nie ma tak pięknego widoku. Wisła, ta rzeka, jest niczym aktyw partyjny”. A ojciec przeor pyta się: „Jak to?”. Na to Wyszyński odpowiada: „Bo płytkie nurty i trzyma się koryta”. Albo jeszcze inny dowcip. Wyszyński: „Czy wiecie, że ze Związku Radzieckiego otrzymaliśmy cały wagon butów?”. Słuchacze: „To niemożliwe, to jest coś niebywałego”. Wyszyński: „No tak, do podzelowania”.

Gdy ojciec przeor przedstawiał mnie prymasowi Wyszyńskiemu, to powiedział: „Ojciec Leon, najbardziej złośliwy mnich w naszym klasztorze”. Prymas się uśmiechnął i odpowiedział: „Ja też jestem złośliwy, ale się hamuję”

Oficjalnie był bardzo majestatyczny i poważny, nie rzucał słów na wiatr, nie mówił wyuczonych formułek, ale patrzył i widział, co się dzieje, i zazwyczaj reagował. Kiedyś wygłaszał kazanie i dziecko płakało o misia, który mu spadł. Ksiądz prymas w pewnym momencie przerwał i powiedział: „No dajcie temu dziecku tego misia, nie słyszycie, jak płacze!” i kontynuował kazanie.

Czego ksiądz życzyłby naszym słuchaczom, słuchaczom Radia WNET?

[related id=37045]Życzę wszystkim słuchaczom, aby mieli radość słuchania dobrych rzeczy, rozum i umieli odróżniać rzeczy dobre od mniej dobrych, a zwłaszcza złych, i żeby słuchali tego, co naprawdę warto słuchać. Jeśli się słucha tak jak leci, byle czego, to często sam człowiek nie wie, kiedy nasiąka treściami, które właściwie nie są jego treściami. Był u nas taki ojciec Michał, który mawiał: „Drogie dzieci, nie czytajcie dobrych książek, czytajcie tylko bardzo dobre, bo na dobre szkoda czasu”. Na złe słuchanie szkoda czasu. Miejmy nadzieję, że to słuchanie jest i będzie dobrym. Szczęść Boże wszystkim. Dziękuję.

Dziękujemy za rozmowę. Szczęść Boże.

MoRo

 

 O. Leon Knabit znany i lubiany, młody duchem benedyktyn, publicysta, którego poczucie humoru i kpiarstwo nie ma sobie równych.

Ojciec Leon Knabit, jako gość honorowy, oraz – jak piszą sami organizatorzy – jako ceniony duszpasterz, rekolekcjonista i spowiednik, autor wielu książek, artykułów i felietonów, weźmie udział w pierwszej edycji Targów Seniora w Krakowie. Dzisiaj na specjalnym stoisku Wydawnictwa Benedyktynów TYNIEC o. Leon będzie podpisywał książki i czekał na chętnych do rozmowy.

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj.

Piotr Doerre: Skoro wszystkie mainstreamowe partie konsekwentnie niszczą Europę, musi pojawić się ruch sprzeciwu

Dzień 71. z 80/ Tyniec – W Poranku WNET rozmawialiśmy na temat tzw. alternatywnej prawicy (alt-right) i tego, co łączy ten niejednorodny nurt – obok antysystemowości jest to antychrześcijaństwo.

W Poranku WNET w Tyńcu gościł Piotr Doerre, redaktor naczelny portalu PCh24.pl, który kilka miesięcy temu w dwumiesięczniku „Polonia Christiana” opublikował artykuł na temat tzw. alternatywnej prawicy (po angielsku zwanej alt-right). Kwestii alternatywnej prawicy dotyczyła rozmowa.

Alternatywna prawica to niejednorodny, niepoprawny politycznie nurt z zaplecza światowej polityki, którego koncepcje powoli zaczynają przesuwać się do mainstreamu. Jej lider w USA Steve Bannon właśnie odszedł z obozu prezydenta Trumpa po wydarzeniach w Charlottesville, które były przełomem dla alternatywnej prawicy. Jej najradykalniejsza rasistowska część zaczęła otwarcie głosić swoje hasła, a z kolei część polityków z nią sympatyzująca odwróciła się od niej.

Tym, co łączy alt-right, jest antysystemowość i coraz bardziej popularne idee, których wspólnym mianownikiem jest antychrześcijaństwo. Jej patron Richard Spencer jest nie tylko zadeklarowanym rasistą i nacjonalistą, ale też ateistą. Przy tym jest zwolennikiem, wręcz admiratorem, Władimira Putina. [related id=37045]

Na działalność alternatywnej prawicy ma według Piotra Doerre wpływ Rosja. Nie jest to jednak wpływ bezpośredni, a raczej sianie zamętu i dezinformacja, raczej inspirowanie niż sterowanie. Rosyjskie służby skutecznie stosują przy tym techniki, które odziedziczyły po KGB i GRU. Gość Poranka poleca lekturę powieści Vladimira Volkoffa „Montaż”, która znakomicie opisuje tego rodzaju działania służb.

W Europie również istnieją nurty alternatywnej prawicy – i antysystemowej, i antychrześcijańskiej. Są one także w Polsce, aczkolwiek bardzo marginalne. Wątki pochodzące od jej ideologów – Alaina de Benoist, Aleksandra Dugina i Juliusa Evoli – są bowiem bardzo silne w antysystemowych ugrupowaniach w państwach europejskich. Ugrupowania te oczywiście nie rządzą, ale ich popularność wzrasta, przy czym ich rozwój jest ograniczany metodami administracyjnymi. W tym roku wszystkie te partie odniosły porażki wyborcze.

Piotr Doerre podsumował temat alternatywnej prawicy w Europie stwierdzeniem, że skoro wszystkie mainstreamowe partie prowadzą konsekwentną politykę niszczenia Europy, pozwalając na napływ muzułmanów lub nawet go inspirując, to oczywiste jest, że musi narodzić się ruch sprzeciwu. Problemem jest jego zdaniem to, że nie jest to ruch inspirowany chrześcijaństwem, a właśnie antychrześcijański. Przynajmniej częściowo winę za to ponoszą sami katolicy, którzy nie mają w tej kwestii jasnego i zdecydowanego stanowiska.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET z Tyńca.

JS