Polskie górnictwo: Szanowni Czytelnicy, chyba zgodzicie się ze mną, że takiej sytuacji nawet Bareja by nie wymyślił!

Gdyby uwzględniono nasze trafne prognozy i przyjęto do realizacji program naprawczy oraz stworzony nowy model biznesowy dla polskiego górnictwa, jego sytuacja przedstawiałaby się dziś wspaniale.

Marek Adamczyk

Minęło już ponad półtora roku od momentu powołania Ministerstwa Energii, a prawie 2 lata od zwycięstwa PiS w wyborach. Najwyższy czas przedstawić ocenę jego działań oczyma ludzi znających się na górnictwie, ludzi, których praca zawodowa była związana z górnictwem, którzy od kilkunastu lat pisali merytorycznie o górnictwie, tworzyli programy naprawcze i stawiali trafne prognozy co do przyszłych trendów cenowych surowców energetycznych na rynkach światowych i ich wpływu na ceny węgla w Polsce. (…)

Wydawało się, że za słowami liderów partii stoją konkretne programy przygotowane przez niezależnych ekspertów związanych z górnictwem, bo ci dotychczasowi spowodowali jego rozkład, a nie rozwój. Przez 8 lat bycia w opozycji można było ich wyłuskać z grona ludzi związanych z górnictwem i mieszkających na Śląsku. Stało się inaczej.

(…) Zamiast przeznaczyć na inwestycje, na rozwój górnictwa 2,5 mld złotych, zgodnie z obietnicą prezesa Jarosława Kaczyńskiego daną na wiecu zorganizowanym przed kopalnią „Pokój”, zwiększono ilość środków na likwidację kopalń do blisko 8 mld złotych!

Zamiast prawidłowo określić zapotrzebowanie na węgiel energetyczny w Polsce, dopuszczono do tego, że szeroko rozpowszechniano na początku 2016 roku informacje o rzekomej nadwyżce mocy wydobywczej sektora węglowego w wysokości od 15 do 20 milionów ton! Pół roku później niedobory węgla na rynku spowodowały potrzebę zwiększenia jego importu z zagranicy.

Zamiast rozwijać perspektywiczne kopalnie „Krupiński” i „Makoszowy” z dużymi złożami węgla, przeznaczono je do likwidacji! (…)

Jeszcze jesienią tego roku prezes PGG Tomasz Rogala w wywiadzie dla Radia Piekary w dniu 24 października twierdził, że notowany wzrost cen ma charakter krótkiego impulsu i że wkrótce ceny węgla wrócą do poprzednich niskich poziomów!

Ta wypowiedź prezesa PGG musiała być zgodna z wytycznymi i „prognozami cen” płynącymi z Ministerstwa Energii, jak się teraz okazuje, całkowicie oderwanymi od rzeczywistości. W wywiadzie udzielonym 7 maja 2016, tuż po utworzeniu PGG (patrz: https://www.youtube.com/watch?v=ytDZRdr6–p0), usłyszeliśmy: Sinusoida zmian cen węglowodorów ma taką cechę, przynajmniej dotychczas tak miała, że te dolne partie są dłuższe od tych górnych. Jesteśmy w tej chwili w dolnej partii i ona będzie prawdopodobnie długo trwała. (…)

Miesiąc później rozpoczął się rajd cenowy węgla na rynkach światowych (patrz na rysunek zamieszczony poniżej – czerwiec 2016 roku to miesiąc przełomu)!

Czy ktoś, kto podejmuje decyzje biznesowe w oparciu o tak przestrzelone prognozy (niskie ceny w okolicach 50 $/tonę w latach następnych, a rzeczywistością rynkową są ceny powyżej 80 $/tonę), może podejmować te najbardziej optymalne dla swojej firmy, przynoszące jej największy zysk? Niestety nie. Niezrealizowane zyski to też strata.

Czy właściciel miał wiedzę o innych, bardziej wiarygodnych długoterminowych prognozach cen węgla energetycznego – na rok 2017 ceny w ARA między 80 a 90 $/tonę z tendencją wzrostu do około 100 $ w latach następnych? Otóż miał, bo nasze prognozy (OKOPZN) po wielomiesięcznych staraniach przedstawiliśmy w Sejmie we wrześniu 2016 roku na posiedzeniu podkomisji górnictwa i energii, której przewodniczącym był poseł Ireneusz Zyska, a w której uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Energii. Każdy z nich otrzymał materiały, które później zostały opublikowane w październikowym „Śląskim Kurierze Wnet” nr 28 w artykule pt. „Dokąd zmierza polskie górnictwo?”.

Cały artykuł Marka Adamczyka pt. „Górnictwo – bilans działań” znajduje się na s. 1 i 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Górnictwo – bilans działań na s. 1 i 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Kurier WNET” 39/2017, Bernard Margueritte: Polska jest przedmurzem chrześcijaństwa, ale i cywilizacji europejskiej

Jak za Sobieskiego, znowu bijecie się za własną i naszą wolność, za waszą i naszą godność. Musicie wygrać, nie tylko dla siebie, ale dla Francuzów, dla Włochów, Niemców, dla wszystkich narodów Europy.

Bernard Margueritte

Nowa Bitwa Warszawska

Proszę się nie przejmować, Drodzy Przyjaciele, okrzykami protestu wewnętrznej „partii zagranicy” ani tym bardziej żałosnych liderów unijnych, pozbawionych skrupułów i wszelkiej moralności, typu Timmermansa, Junckera czy też Tuska. W ich ślepej służalczości wobec wielkiego biznesu europejskiego i międzynarodowego nie wiedzą, co czynią, a mianowicie w służbie EU zabijają wspaniałą ideę, tak mi drogą, prawdziwej europejskości.

Wobec tego Polacy musza być świadomi, iż walka, która się toczy nad Wisłą, jest w istocie walką o Europę, o Europę wierną swoim korzeniom chrześcijańskim, o Europę Solidarności, sprawiedliwości społecznej i praworządności. Znowu – jak nierzadko w swej historii – Polska jest przedmurzem nie tylko chrześcijaństwa, ale autentycznej cywilizacji europejskiej. Tak, tu rozegra się walka o przyszłość Europy! Wasi przeciwnicy o tym dobrze wiedzą.

Bądźcie też pewni: bijecie się teraz nie tylko o wizerunek Polski, ale o wizerunek całej Europy! Bijecie się nie tylko o własną wolność, ale również o naszą! Bijecie się nie tylko o własną godność, ale i o naszą! Musicie wygrać, nie tylko dla siebie, ale dla Francuzów, dla Włochów, Niemców, dla wszystkich narodów Europy. Chodzi nie tylko o to, aby Polska była Polską, ale i o to, aby Europa była Europą! Jak za czasów Sobieskiego, znowu bijecie się za własną i naszą wolność, za waszą i naszą godność.

Nie chce mi się wierzyć, że wszyscy, którzy tu paktują z zagranicą, płaszcząc się przed panią Merkel i żałosnymi liderami Brukseli – tak jak kiedyś komuniści wykonywali rozkazy Kremla – tylko bronią utraconych przywilejów albo są po prostu płatnymi najemnikami „układu”. Wśród nich jest wielu, którzy zostali ogłupieni, zatracili orientację, widzenie prawdy. Czy to tylko ich wina?

Wielka szkoda, że na początku władzy PIS-u nie został opublikowany globalny audyt Polski po rządach PO. Wówczas byłoby, wierzę, mniej krzyków w kraju i, tym bardziej, za granicą.

Nie mam pretensji, aby tego tu dokonać, ale pragnę pokrótce i w wielkich zarysach przypomnieć, jaki był i jest bilans rządów Tuska i PO. Mając obraz ogromnej dewastacji Polski, każdy uczciwy człowiek zrozumie, dlaczego był konieczny rząd odnowy Polski, wręcz rząd ocalenia narodowego.

Przypomnijmy więc w kilku punktach:

  • Polska przestała na dobrą sprawę być niezależna. Większość przemysłu polskiego została wyprzedana i oddana kapitałowi zagranicznemu. 80% banków należy do wielkiego kapitału międzynarodowego. Tak samo 80% mediów nie jest w polskich rękach i 90% mediów lokalnych należy do kapitału niemieckiego.
  • W dodatku w tamtym okresie rząd kontrolował również media publiczne. Ówczesna pisowska opozycja miała wielkie trudności, aby się wypowiadać w mediach publicznych. Właściwie jeden tylko program (emitowany skądinąd z przerwami), Jana Pospieszalskiego, był kierowany przez człowieka sympatyzującego z opozycją!
  • Upadek moralny był tak głęboki, że skandale i afery miały miejsca co chwila (bynajmniej nie tylko Amber Gold). Korupcja była regułą. Potężni nowego układu mogli zabezpieczyć majątki w Szwajcarii czy w bankach „off shore”, a inwestorzy zachodni płacili bardzo ograniczone podatki i kierowali zyski uzyskane w Polsce do swoich macierzystych centrali.
  • To wszystko mogło mieć miejsce, bo władza działała w porozumieniu ze służbą sądowniczą, wywodzącą się w dużym stopniu z okresu komunistycznego. Nie było państwa prawa! Często sądy okazywały się surowe dla małych winowajców, a bardzo „wyrozumiałe” dla aferzystów i gangsterów. Nawet policja się załamała, widząc, jak zatrzymani z dużym ryzykiem przestępcy byli potem wypuszczani na ulicę przez różne sądy. Pełna demoralizacja!
  • Ten okres było w dodatku okresem nowego, potwornego zjawiska znanego jako „samobójstwa seryjne”.
  • 15% narodu (ci, którzy głosowali „dobrze”) żyło znakomicie, nawet lepiej niż ich odpowiednicy na Zachodzie, podczas gdy połowa rodzin miała trudności, aby dotrwać do końca miesiąca! Bezrobocie wzrosło, i to mimo że 2,5 miliona młodych Polaków, często z ciężkim sercem, musiało szukać szczęścia za granicą.
  • Została wprowadzona polityka promowania wszystkiego co zachodnie (nawet różne deprawacje etyczne), z jednoczesnym potępieniem i polskich tradycji narodowych – co wyrażało się również wolą zredukowania nauki historii w szkołach do minimum – i nawet wartości chrześcijańskich.
  • Last but not least – upadek przyzwoitości doprowadził do tego, że premier ówczesnego rządu, pan Tusk, wolał porozumieć się z szefem państwa rosyjskiego, Putinem, niż z prezydentem własnego kraju, co miało znane, tragiczne konsekwencje pod Smoleńskiem.

Nie ulega wątpliwości, że po okresie takiego upadku była potrzebna nie tyle „dobra zmiana”, co gruntowna odnowa państwa polskiego i odrodzenie kraju. Naród, w swojej mądrości zbiorowej, mimo masowej propagandy „układu” to zrozumiał i powołał do władzy prezydenta Dudę i rząd pani Szydło. W krótkim czasie wyniki stały się wymierne. Wszyscy, a szczególnie młodzi, którzy tak bardzo tego pragnęli, odzyskali dumę z bycia Polakami. Wartości chrześcijańskie i patriotyczne mogły na nowo być proklamowane i afirmowane.

Ale nawet w dziedzinie ekonomicznej sytuacja się odwróciła. Akcent został położony na sprawiedliwość społeczną i na obronę rodziny. Program 500+ jest wielkim sukcesem; poprawił życie milionów rodzin i już ma pozytywny wpływ na sytuację demograficzną kraju. Okazało się, że to, co wcześniej było niemożliwe („nas na to nie stać!”), stało się możliwe.

Wystarczyło ukrócić korupcję, wywóz majątków poza Polskę i bardziej energicznie domagać się od firm zachodnich, aby zapłaciły bardziej uczciwe podatki – i już znalazły się fundusze na program 500+ i, wkrótce, na społeczny program mieszkaniowy. Jednocześnie gospodarka się rozwija bardziej dynamicznie niż kiedykolwiek. Więcej nawet, władza rozpoczęła mozolną i kluczową operację „repolonizacji” biznesu. Już jeden z ważniejszych banków został odkupiony i wkrótce tak samo będzie z „Electricité de France”.

Oczywiście nie wszystko, co czyniły nowe władze, było udane i godne pochwały. W dziedzinie mediów opozycja ma jakieś 30% czasu antenowego w programach politycznych publicznych mediów, aby wyrazić swoje poglądy. To na pewno za mało. Ale to dwa razy więcej niż miała ówczesna opozycja pod rządami Tuska!

Aliści media prywatne są w dalszym ciągu w rękach obcego kapitału, zwłaszcza niemieckiego. O dziwo, ci którzy krzyczą teraz w Polsce i za granicą, że media publiczne są za mało demokratyczne, siedzieli wówczas cicho i nie domagali się, aby PiS miał większy dostęp do mediów publicznych pod rządami PO. Demokracja tak, ale wybiórcza, jak pewna gazeta.

Skądinąd, kto słyszał w poprzednim okresie o zatroskaniu Brukseli z powodu ogólnej korupcji, upadku państwa prawa i braku wszelkiej sprawiedliwości społecznej w Polsce? Wówczas „nasi” grzecznie wykonywali polecenia i byli na usługach wielkiego biznesu. Jak można było to krytykować? Natomiast kiedy nowe siły chcą odbudować godność Polski, jej niezależność i oczekują poszanowania cywilizacji europejskiej opartej na wartościach chrześcijańskich, to już nie może być tolerowane i odzywają się Junckery i Timmermansy…

Jednym z kluczowych elementów walki o odbudowę kraju było i jest dążenie o uzdrowienie sądownictwa. To jest teraz wielka batalia. Od początku urzędowania prezydenta Dudy skądinąd. Opozycja, tracąc grunt pod nogami, zrobiła wszystko, aby najpierw Trybunał Konstytucyjny stał się tamą przed odnową. Miał zablokować wszelkie działania nowej władzy. Nie udało się. Ale opozycja ma jeszcze Sąd Najwyższy i KRS. Należy ich bronić do upadłego.

Tu, niestety, są widoczne negatywne skutki Okrągłego Stołu i umowy ugodowej między częścią Solidarności a częścią komuny. Przecież elementem kluczowym owego porozumienia było, że przeszło połowa nowego biznesu będzie w rękach byłych działaczy partyjnych i że 2/3 (w latach 90) administracji i sądownictwa to będą byli partyjni działacze. To pokutuje do dziś. Broni się układ części Solidarności i części byłej PZPR, tych, którzy w gruncie rzeczy podzielili się łupem w teoretycznie niepodległej Polsce.

I znowu w czasach PO nikt w Brukseli nie wyrażał zaniepokojenia faktem, że tylu byłych aparatczyków odgrywało kluczową rolę w nowej Polsce! Przecież szybko stali się częścią „układu” i pracowali nad tym, aby Polska stała się kolonią, wasalem wielkiego kapitału zachodnioeuropejskiego, a zwłaszcza niemieckiego, który dyktuje działanie bonzów unijnych. Widać dziś jeszcze lepiej, dlaczego ci nowi władcy lat 90., tacy wielcy obrońcy demokracji jak prof. Geremek, walczyli zacięcie, aby lustracja nie mogła się odbyć. To było jednym z punktów zwrotnych. Gdyby lustracja się odbyła i Sąd Najwyższy, i KRS wyglądałyby dziś zupełnie inaczej.

Dlatego też reforma sądownictwa jest kluczowa. Nie ukrywam, że byłem, jak wielu, bardzo rozczarowany, kiedy usłyszałem o wetach pana Prezydenta. Teraz myślę jednak, że w końcu będzie dobrze i że na jesieni Polska będzie miała wymiar sprawiedliwości godny państwa prawa.

Nie jest źle, jeśli w obozie władzy jest – jakby powiedzieli Amerykanie- i „good cop” i bad cop” (dobry i zły policjant), czyli zarówno prezydent Duda, jak i prezes Kaczyński. Oczywiście należy działać szybko, aby oczyścić stajnie Augiasza, ale faktem jest, że te ustawy nie były dopracowane do końca.

Dobrze jest też, że opozycja i w Brukseli, i w kraju, nie uspokoiła się po działaniach pana Prezydenta. Odwrotnie, nabrała animuszu, sądząc widocznie, bardzo błędnie, że Prezydent zaczyna się wahać i że należy dwoić się i troić w atakach na Polskę. Tym samym potwierdziła (jakby to było potrzebne…), że nie jest w niczym merytoryczna, a ma wyłącznie za cel obronę własnych przywilejów.

Doprawdy władza pisowska ma ogromne szczęście, że ma opozycję, która nawet nie wyczuwa, jak bardzo obrzydliwe dla większości Polaków są działania „partii zagranicy”, która jest tylko koniem trojańskim bonzów brukselskich. Jak dobrze też, że pan Timmermans czy pan Juncker nie zdają sobie sprawy z tego, iż im bardziej atakują władzę w Warszawie, tym więcej zyskuje ona zwolenników! Polacy nie znosili sługusów Breżniewa; nie znoszą sługusów biurokracji brukselskiej i pani Merkel. Nie tędy droga, panowie i panie! Nie w kraju, który słusznie jest dumny z tego, że nie miał żadnego Kislinga czy żadnego Petaina!

Jakiś czas temu zwiedzałem różne gospodarstwa rolne niedaleko Krakowa. W pewnym momencie spotkałem się z gospodynią, która opowiadała mi o trudnościach z normalnym sprzedawaniem swoich produktów z powodu różnych absurdalnych przepisów unijnych. Ale na koniec, ni stąd ni zowąd, oświadczyła: „wie pan, nie mamy powodów do obaw – przeżyliśmy okupację niemiecką, przeżyliśmy komunę, przeżyjemy i Unię Europejską!”

Bez wątpienia miała rację. Bo Europa jest ważniejsza od Unii Europejskiej. Właśnie dlatego, że drogie są nam wartości europejskie, musimy walczyć z Brukselą Junckera i Tuska. Nie możemy pozwolić na to, aby zostały zniszczone piękne ideały europejskie, wartości moralne i duchowe ugruntowane w naszych chrześcijańskich korzeniach.

Decydująca bitwa ma miejsce teraz, nie w Wiedniu tym razem, ale w Warszawie. Wy, drodzy Polscy Przyjaciele, zadecydujecie o losie Polski i Europy. Za naszą i waszą! Bo tak długo, jak Polska będzie Polską, jest jeszcze szansa, aby Europa była Europą!

Cały artykuł Bernarda Margueritte’a pt. „Nowa Bitwa Warszawska” znajduje się na s. 1 i 2 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Bernarda Margueritte’a pt. „Nowa Bitwa Warszawska” na s. 1 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Kurier WNET” 39/2017, Paweł Czyż: Całkowicie nie zgadzam się z poglądami marszałka Morawieckiego w sprawie Rosji

Bez Armii Czerwonej Polacy mogli się wyzwolić. Zostaliśmy i tak potraktowani jak pokonani. PRL nie była w dużo lepszej (może nawet gorszej?) sytuacji niż okupowana przez ZSRR Czechosłowacja czy Węgry.

Paweł Czyż

Po co głaskać kobrę?

 

Sprzeciwiam się usuwaniu stojących jeszcze w Polsce ok. 200 obelisków pamięci poległych żołnierzy sowieckich – napisał w tekście otwierającym 147 nr „Gazety Obywatelskiej” marszałek senior Sejmu RP VIII kadencji, poseł dr Kornel Morawiecki.

Polscy administratorzy z sowieckiego nadania, a tylko tacy byli w 45-letnim okresie PRL, odbudowali stolicę i kraj. Wykształcili nowe kadry. (…) Czy byłoby to możliwe, gdyby Niemcy nie przegrały wojny na Wschodzie, gdzie poniosły 80% strat militarnych? Czy wyzwolilibyśmy się sami? Z pomocą Amerykanów i Anglików, którzy sprzedali nas w Teheranie i Jałcie? Czy byłoby to możliwe bez ofiar 600 tys. żołnierzy sowieckich poległych na terenie naszego kraju? Rosjanie, pokonawszy Niemców, ujarzmiali Polskę przez 45 lat, osłabiali naszego ducha, ale nie odmawiali nam prawa do istnienia, co było do końca wojny w planach niemieckich.

Nie zgadzam się w całej rozciągłości z poglądami w sprawie Rosji, które prezentuje marszałek Morawiecki.[related id=37206]

Roman Dmowski w „Naszym Patriotyzmie” (1893) pisał, że rząd rosyjski rozmaitymi czasy rozmaicie usprawiedliwiał swoje gwałty na Polsce. Dowodząc, że ziemie litewskie i ruskie stanowią odwieczną jedność z moskiewskim rdzeniem państwa carów, dziką działalność swą w tych ziemiach nazywał wyzwalaniem swego ludu z pod jarzma polskiego. (…) Wieszanie i masowe wysyłanie na Sybir najlepszych sił społeczeństwa polskiego nazywało się uzdrawianiem narodu z chorobliwych marzeń, gwałty na unitach – przyjmowaniem na łono swego kościoła braci, których niegdyś przemoce oderwano i którzy teraz dobrowolnie powracają. Do ostatnich jeszcze czasów słyszeliśmy, że rząd rosyjski nic nie ma przeciw pomyślnemu rozwojowi narodowości polskiej, że chodzi mu tylko o zachowanie w całości granic państwa, o wytępienie dążności separacyjnych.

Tymczasem minister Witold Waszczykowski „popełnił” wywiad dla rosyjskiego „Kommiersanta”, wskazując, że Polska jest gotowa na normalizację stosunków z Federacją Rosyjską. Można odnieść wrażenie, że deklaracje Waszczykowskiego zostały wsparte zapewne zauważonymi przez Kreml krokami w postaci zerwania przez MSZ umowy na współfinansowanie TV Biełsat.

Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektorka stacji, powiedziała PAP, że w grudniu zeszłego roku MSZ zmniejszył budżet telewizji Biełsat na 2017 r. z 17 mln zł do 5,6 mln zł. Zaraz potem resort wypowiedział umowę, na podstawie której przyznawano każdego roku środki Biełsatowi, głównie z polskiego resortu spraw zagranicznych, TVP oraz ze źródeł międzynarodowych. Według ostatnich, reprezentatywnych badań, telewizja Biełsat znana jest 1/3 Białorusinów. Ogląda ją 10% dorosłej widowni, 82% darzy ją zaufaniem lub pełnym zaufaniem. Ostatnio stacja uzyskała wsparcie programowe ze strony BBC. W komentarzu na swoim profilu na jednym z portali Agnieszka Romaszewska-Guzy napisała wprost: Jeżeli zapytać „Qui bono?” to JEDYNYM KORZYSTAJĄCYM NA TYM JEST ROSJA. Bo wbrew pozorom w białoruskiej przestrzeni dominują nawet nie białoruskie państwowe, a ROSYJSKIE media.

Rosyjska skaza?

Wracając do tez Kornela Morawieckiego. Po pierwsze, Roman Dmowski pod koniec XIX wieku nie miał żadnych złudzeń co do kierunku polityki Rosji. Jego polityczny adwersarz Józef Piłsudski również nie łudził się, że Rosja może być dla Polski przyjaznym sąsiadem: Pamiętajcie, że dusza Rosjanina, jeśli nie każdego, to prawie każdego, jest przeżarta duchem nienawiści do każdego wolnego Polaka i do idei wolnej Polski. Oni są łatwi i zdolni do uczucia nawet wielkiej przyjaźni i będą was kochać szczerze i serdecznie, jak brata, dopóki nie poczują, że w sercu swoim jesteście wolnym człowiekiem i boicie się ich miłości, w której dominującym pierwiastkiem jest żądza opieki nad wami, inaczej mówiąc: władzy. To jest skaza urodzeniowa ich duszy, dziedziczna i kilkusetletnia, za ich niewolę, za Tatarów, za Iwana, za opryczników, za odwieczne bunty topione we krwi. Jeśli własna wolność jest nieosiągalna, wolność cudza wzbudza zawiść i odrazę. Jesteśmy od wieków zbyt bolesnym dla nich wzorem, zaprzeczeniem ich własnego losu. Obawiam się, że dużo czasu upłynie, zanim oni zrozumieją, że nikt i nic, chyba śmierć, odbierze nam prawa do wolności….

Kornel Morawiecki twierdzi, że „polscy administratorzy” Kremla doprowadzili po 1944 roku do odbudowania stolicy i kraju oraz kształcili nowe kadry. Ponad pół wieku wcześniej (…) pełniącym obowiązki prezydenta Warszawy był Sokrates Starynkiewicz (1875-92). Można go również uznać za nietypowego rusyfikatora, który w przeciwieństwie do innych carskich włodarzy Warszawy wybrał metodę marchewki zamiast kija. W swoich pamiętnikach wielokrotnie podkreślał, że jest rosyjskim patriotą. Jego doktryną była pełna inkorporacja gospodarcza, polityczna i społeczna Polaków do Rosji, co realizował polityką pokojowego zmiękczania społeczeństwa poprzez pozytywne inicjatywy gospodarcze i społeczne. Ostro polemizował z polskimi patriotami – także, gdy był już na emeryturze.

Z tymi modernizacjami i odbudowami warto uważać, bo to właśnie postawa Armii Czerwonej w 1920 i z lat 1944–45 doprowadziła do zniszczenia wielu polskich miast. Za carskiej Rosji kształcono również kadry, które jednak miały służyć nie Polsce, a państwu zaborczemu. Po 1944 roku zamysł był podobny. Stalin nakazał wymordowanie polskiej elity m.in. w Katyniu, albowiem nie miał żadnych złudzeń, że po zajęciu polskiego terytorium kadry te mogły być nam użyteczne dla szybszego wybicia się na niepodległość.

Inne kadry, te, o których pisze marszałek Morawiecki, miały głównie za zadanie wzmacniać obcy Polakom komunizm, np. taka Wisława Szymborska z jej poezją: „Niech nam żyje Józef Stalin, co ma usta słodsze od malin” lub Sławomir Mrożek, Julian Przyboś i inni „zasłużeni” tzw. Rezolucją Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego. Ta odezwa z 8 lutego 1953 r. podpisana przez 53 sygnatariuszy – członków krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich – wyrażała poparcie dla stalinowskich władz PRL po aresztowaniu pod sfabrykowanymi zarzutami duchownych katolickich, skazanych na karę śmierci w sfingowanym procesie pokazowym zwanym procesem księży kurii krakowskiej. Pokłosia „komunistycznych kadr” do dziś nie można się pozbyć chociażby z sądownictwa.

Co byłoby możliwe?

Ówczesny świat docenił znaczenie zwycięstwa Polaków nad bolszewikami w 1920 r. Ambasador brytyjski w Berlinie lord Edgar Vincent d’Abernon podsumował znaczenie Bitwy Warszawskiej: Gdyby Karol Młot nie powstrzymał inwazji Saracenów, zwyciężając w bitwie pod Tours, w szkołach Oxfordu uczono by dziś interpretacji Koranu, a uczniowie dowodziliby obrzezanemu ludowi świętości i prawdy objawienia Mahometa. Gdyby Piłsudskiemu i Weygandowi nie udało się powstrzymać triumfalnego pochodu Armii Czerwonej w wyniku bitwy pod Warszawą, nastąpiłby nie tylko niebezpieczny zwrot w dziejach chrześcijaństwa, ale zostałoby zagrożone samo istnienie zachodniej cywilizacji. Bitwa pod Tours uratowała naszych przodków przed jarzmem Koranu; jest rzeczą prawdopodobną, że bitwa pod Warszawą uratowała Europę Środkową, a także część Europy Zachodniej przed o wiele groźniejszym niebezpieczeństwem, fanatyczną tyranią sowiecką.

Marszałek Morawiecki pyta: Czy byłoby to możliwe, gdyby Niemcy nie przegrały wojny na Wschodzie, gdzie poniosły 80% strat militarnych? Czy wyzwolilibyśmy się sami? Z pomocą Amerykanów i Anglików, którzy sprzedali nas w Teheranie i Jałcie? Czy byłoby to możliwe bez ofiar 600 tys. żołnierzy sowieckich poległych na terenie naszego kraju?

Faktycznie Niemcy przegrały wojnę na Wschodzie. Tyle, że od 23 sierpnia 1939 roku do 22 czerwca 1941 roku Niemcy i ZSRR współpracowały ściśle nie tylko gospodarczo, ale w celu zniszczenia Polaków, czego wyrazem były cztery konferencje GESTAPO-NKWD. To Józef Stalin sprzeciwił się koncepcji pozostawienia okrojonej Polski, w efekcie czego Hitler powołał tzw. „Generalne Gubernatorstwo”. Pomysł Hitlera był oparty na doświadczeniach tzw. Królestwa Polskiego z lat 1917–18 i miał stanowić pierwotnie bazę do porozumienia z Polakami, w co jeszcze w 1939 roku Hitler wierzył.

Trzeba tu dodać, że w III Rzesza proponowała Polsce korekty graniczne, które zostały odrzucone w mowie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z 5 maja 1939 roku. Zatem 24 października 1938 minister spraw zagranicznych III Rzeszy Joachim von Ribbentrop, w rozmowie z ambasadorem RP w Berlinie Józefem Lipskim wysunął następujące propozycje (do końca marca 1939 pozostawały one tajne):

  • przyłączenia do Niemiec Wolnego Miasta Gdańska,
  • przeprowadzenia eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez polskie Pomorze (tzw. „polski korytarz”),
  • przystąpienia Polski do paktu antykominternowskiego – czyli jawnego zadeklarowania się Polski jako politycznego partnera III Rzeszy a strategicznego przeciwnika ZSRR.

W zamian III Rzesza proponowała:

  • przeprowadzenia przez terytorium Gdańska podobnej eksterytorialnej autostrady lub drogi oraz linii kolejowej oraz wolny port,
  • gwarancji zbytu polskich towarów na terenie Gdańska,
  • wzajemne uznanie granicy polsko-niemieckiej (lub uznanie terytoriów obu krajów),
  • przedłużenie układu o nieagresji o kolejne 25 lat,
  • niemiecką zgodę na zmiany terytorialne na korzyść Polski na wschodzie i wspólną granicę polsko-węgierską,
  • współpracę w kwestii emigracji Żydów z Polski oraz w sprawach kolonialnych,
  • wzajemne konsultowanie wszystkich decyzji dotyczących polityki zagranicznej.

31 marca 1939 r. Wielka Brytania jednostronnie udzieliła Polsce gwarancji niepodległości (ale nie integralności terytorialnej), obiecując pomoc wojskową w przypadku zagrożenia. 11 kwietnia 1939 r. Hitler nakazał rozpoczęcie prac nad planami ataku na Polskę (Fall Weiss) i ukończenie ich do końca sierpnia. 23 maja na zebraniu wysokich rangą wojskowych powiedział, że zadaniem Niemiec będzie wyizolowanie Polski. Ostateczną decyzję w sprawie ataku na Polskę podjął 22 sierpnia. Zatem do reorientacji zamiarów Hitlera doprowadziła jednostronna deklaracja Anglii.

W 1940 roku Hitler wstrzymał ofensywę na Dunkierkę, wierząc w możliwość zawarcia separatystycznego pokoju, którego jednym z elementów mogło być odtworzenie państwa polskiego, w innych granicach. Naturalnie Hitler liczył na to, że Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie w efekcie pokoju wesprą atak na ZSRR. Podobną rolę pełniła Finlandia zaatakowana przez ZSRR jeszcze w 1939 roku (tzw. „wojna zimowa”). Jednym z elementów tej gry było ujawnienie przez Niemców zbrodni w Katyniu. Nieformalne negocjacje z pomocą Abwehry trwały.

Jest prawdopodobne, że ZSRR w porozumieniu z Anglią (tajenie akt) zorganizowała zamach na gen. Władysława Sikorskiego, aby zapobiec przerzuceniu wojsk polskich z Zachodu do kraju w 1943–44 r., co przy ustąpieniu im pola przez Wehrmacht (lokalne porozumienie) mogło powstrzymać Armię Czerwoną na tyle, aby nie powstała nigdy NRD, a Polskę mogli wyzwolić Polacy. Aby temu przeciwdziałać, Anglicy uwikłali np. elitarną 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową gen. Stanisława Sosabowskiego w operację „Market Garden”.

Już w pod koniec 1943 roku Sosabowski udał się do Stanów Zjednoczonych. Ustalił tam, że amerykańskie samoloty C-47 Dakota są w stanie przewieźć polską brygadę do Warszawy. Również 1 Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka mogła zostać użyta do walk w kraju. Warto zauważyć, że jeszcze w 1944 roku Wehrmacht miał potężne siły zdolne do operacji zaczepnych, np. w Ardenach. Liczebność zaś PSZ na Zachodzie oceniało się w 1944 roku na 200 tys. żołnierzy.

Przerzucenie wojsk polskich z zachodu do kraju postawiłoby Polskę w innej perspektywie, bowiem „zyskiem” dla Niemiec byłoby uwolnienie sporych sił, a dla Polaków „przywitanie” Armii Czerwonej nie tylko siłami AK czy NSZ, ale regularnego wojska. Przerzucenie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie do kraju przesunęłoby jedynie „żelazną kurtynę” – być może na naszą obecną wschodnią granicę.

Spora część zwykłych żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego przeszłaby front i wyzwoliła się spod rozkazów radzieckich, jak tysiące tych, którzy zbiegli do lasu po przekroczeniu przedwojennej granicy RP.

Ocalałaby ludność Warszawy, albowiem inaczej mógł się potoczyć spisek von Stauffenberga, którego celem było obalenie Hitlera i pokój z aliantami z Zachodu (USA, Anglia, Francja).

Reasumując: bez Armii Czerwonej Polacy mogli się wyzwolić. Zostaliśmy i tak potraktowani jak pokonani. Armia Czerwona – potem Armia Radziecka – pozostała w Polsce do 1993 roku. PRL nie była w o wiele lepszej (może nawet gorszej?) sytuacji niż okupowana przez ZSRR Czechosłowacja czy Węgry.

Dużo trudniej przede wszystkim byłoby siać mit o „wyzwoleniu” przez ZSRR naszego terytorium, gdy mogło ono zostać wyzwolone naszymi własnymi siłami. Nowa okupacja rosyjska byłaby czytelniejsza, bo 25 kwietnia 1943 r. Stalin zerwał stosunki z legalnym polskim rządem. Trzeba wspomnieć, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Władysław Raczkiewicz odmówił podpisania układu Sikorski-Majski, a zatem formalnie II RP nadal pozostawała w stanie wojny, którą wywołał ZSRR.

Totalitarne pamiątki

Poseł Morawiecki napisał: Rosjanie, pokonawszy Niemców, ujarzmiali Polskę przez 45 lat, osłabiali naszego ducha, ale nie odmawiali nam prawa do istnienia, co było do końca wojny w planach niemieckich.

Po pierwsze, od 1918 roku II RP zlikwidowała wszystkie zaborcze monumenty, w tym takie pokaźne, jak monstrualna cerkiew – sobór św. Aleksandra Newskiego na warszawskim placu Saskim. Ostatecznie, mimo kilku protestów, świątynia została rozebrana w latach 1924–1926, razem z większością cerkwi w Warszawie. Pozostawiono tylko dwie: cerkiew pw. Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny (na warszawskiej Pradze) i cerkiew pw. św. Jana Klimaka (na Woli, w granicach cmentarza prawosławnego).

Z rozbiórki uczyniono wydarzenie polityczne i narodowe. Wypuszczono obligacje, aby „dać każdemu Polakowi szansę uczestniczenia w rozbiórce”. Papiery były zabezpieczone wartością materiałów odzyskanych z budynku. Przeciwko rozbiórce protestowała część polskiej elity kulturalnej, m.in. Antoni Słonimski.

Latem 1924 r. senator Wiaczesław Bogdanowicz wygłosił płomienną mowę w obronie soboru. 17 października 1939 r. aresztowany przez NKWD i wywieziony w głąb Rosji, zmarł podczas transportu z Mołodeczna do Mińska lub został rozstrzelany zaraz po aresztowaniu w więzieniu wileńskim. Senator RP przekonywał: Wystarczy pójść na plac Saski i popatrzeć na odarte kopuły na wpół zniszczonego soboru. Tylko nie mówcie panowie, że on musiał być zniszczony jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że dopóki on stoi, jest najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, uczącym je, jak można szanować i strzec swojej ojczyzny, rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu! Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że w tym soborze są wybitne dzieła sztuki, w które włożono wiele duchowych sił najlepszych synów sąsiedniego narodu – i ci, którzy tworzyli te dzieła sztuki, nie myśleli o żadnej polityce. Polski naród czuje to, a także poważne skutki takiego postępowania i już tworzy swoją legendę dotyczącą zniszczenia soboru… Ale naszych politykierów to w żaden sposób nie porusza. A przecież przyjeżdżają cudzoziemcy – Anglicy, Amerykanie – patrzą na to ze zdziwieniem, fotografują, a fotografie rozpowszechniają po całym świecie, naturalnie razem z opinią o polskiej kulturze i cywilizacji.

W Sejmie RP odbyło się 22 czerwca br. głosowanie nad przyjęciem senackiego projektu ustawy o zmianie ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Debata była gorąca. W efekcie presji społecznej nawet 15 z 16 posłów PSL poparło zmiany ustawowe. Niestety za pozostawieniem tej totalitarnej spuścizny opowiedział się m.in. poseł Janusz Sanocki, niezależny poseł z Nysy.

Dziś Janusz Sanocki wznosi peany dla opinii w tej sprawie, którą przedstawił marszałek Morawiecki: cyt. Z wielką radością przyjąłem tekst Kornela Morawieckiego (…) sprzeciwiający się burzeniu poradzieckich pomników – pamiątek po II wojnie. Nareszcie głos rozsądku odcinający się od – jakże łatwego dzisiaj i płytkiego, bo pozbawionego historycznej refleksji – tzw. antykomunizmu (…) Bez ofiary wielu milionów Rosjan, którzy oddali życie walcząc z Hitlerem, w tym 600 tys. czerwonoarmistów, którzy polegli na naszych ziemiach, nie byłoby dziś wolnej Polski. (…) Dzisiaj bowiem to już nie są pomniki sowieckie czy komunistyczne. To są pomniki poświęcone chłopakom i dziewczynom, różnym Iwanom, Borysom, Wierom – którzy polegli na naszej ziemi.

O ile mogę zrozumieć, że marszałek Kornel Morawiecki widzi jakąś formę, ma jakąś wizję wspólnoty słowiańskiej z Rosją, to jednak jest to sprzeczne z opiniami takich wielkich mężów stanu, jak Dmowski czy Piłsudski. Po przewrocie bolszewickim i rozpędzeniu 18 stycznia 1918 r. demokratycznie wybranej rosyjskiej Konstytuanty, 28 stycznia 1918 roku dotychczasowe bojówki partyjne bolszewików, zwane Gwardią Czerwoną, na mocy dekretu Rady Komisarzy Ludowych zostały przekształcone w Robotniczo-Chłopską Armię Czerwoną.

Od 18 stycznia 1918 roku, tj. rozpędzenia rosyjskiej Konstytuanty, nie ma najmniejszych szans na to, że Rosja stanie się cywilizowanym, demokratycznym państwem. Podkreślanie roli Armii Czerwonej jako „wyzwolicielskiej” – do tego poza granicami Federacji Rosyjskiej – tylko osłabia antyputinowską opozycję i gruntowanie postaw propaństwowych na Białorusi czy na Ukrainie.

Myślę, że Kornel Morawiecki powinien przemyśleć swoją strategię, np. zaangażować się w upamiętnienie rosyjskich oddziałów walczących w 1920 roku pod stronie polskiej. W miejscowości Perespa (lubelskie) znajduje się zrujnowany cmentarz Rosjan walczących pod zwierzchnictwem marszałka Piłsudskiego za wolność Rosji i wolność Polski od komunistycznego jarzma. W tej miejscowość w II RP znajdował się nawet pomnik, który warto przywrócić. Warto upamiętnić gen. Stanisława i Józefa Bułak-Bałachowiczów. Nie widać najmniejszego sensu w upamiętnieniu Armii Czerwonej w Polsce. Takie widzenie trąci tym, że zaraz ktoś wpadnie na pomysł, że w Wehrmachcie było wielu poległych na naszym terytorium, zwykłych Hansów, którzy musieli…

Apeluję do marszałka Kornela Morawieckiego, aby włączył się w ratowanie TV Biełsat i w walkę o upamiętnienie 111 091 Polaków ludobójczo zamordowanych przez NKWD w tzw. „operacji polskiej” w latach 1937–38 (na mocy rozkazu NKWD nr 00485) czy ludobójstwa OUN/UPA na Wołyniu. Dbajmy o pamięć Polaków, a inne narody niech się zmagają ze swoją. Skoro chcą głaskać kobrę… to im wolno, prawda?

Autor jest członkiem redakcji „Niezależnej Gazety Obywatelskiej” w Bielsku-Białej.

Cały artykuł Pawła Czyża pt. „Po co głaskać kobrę?” znajduje się na s. 19 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Czyża pt. „Po co głaskać kobrę?” na s. 7 wrześniowego „Kuriera Wnet” nr 39/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prezydent Andrzej Duda zaprosi przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych na spotkanie ws. ustaw o SN i KRS

W przyszłym tygodniu prezydent Andrzej Duda zaprosi przedstawicieli klubów parlamentarnych na spotkanie dot. ustaw o SN i KRS . Nowoczesna, PSL, Kukiz’15 i PO wezmą w nim udział.

Informację o spotkaniu, które ma się odbyć przez zakończeniem prac nad prezydenckimi projektami ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, Kancelaria Prezydenta zamieściła na Twitterze.

Jeszcze w piątek ma dojść do spotkania Andrzeja Dudy z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. „Spotkanie na pewno się odbędzie” – powiedział dziennikarzom po południu marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Później dodał na Twitterze: „Wszystkie dotychczasowe spotkania i rozmowy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy były niezwykle konstruktywne i owocne; to, na które czekamy, też takie będzie”.

W poniedziałek z kolei z prezydentem ma się spotkać właśnie marszałek Karczewski. Jednym z tematów rozmowy mają być projekty dotyczące sądownictwa.

W piątek w warszawskiej siedzibie PiS, przy ul. Nowogrodzkiej, odbyło się spotkanie kierownictwa tej partii. Wzięli w nim udział m.in.: prezes Kaczyński, premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki, a także wicemarszałkowie Sejmu: Ryszard Terlecki (zarazem szef klubu PiS) i Joachim Brudziński.

Otwartość na rozmowę z prezydentem wyraził w piątek szef PO Grzegorz Schetyna. „Wierzę głęboko, że pojawią się projekty tych ustaw, a przynajmniej tezy do tych projektów ustaw, żebyśmy wiedzieli o czym mamy rozmawiać – jaka jest wizja prezydenta Dudy tego nowego spojrzenia na ważne przecież sprawy. I to uważam za pierwszy krok” – powiedział Schetyna dziennikarzom w Chojnicach (woj. pomorskie) pytany, czy weźmie udział spotkaniu.

„Spotkanie – tak. Jeżeli będą konsultacje, to jesteśmy otwarci do rozmowy, ale na poziomie merytorycznym na temat punktów i tez, które pan prezydent – wierzę głęboko – przedstawi” – dodał lider PO.

Na spotkaniu ma zamiar pojawić się lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. „Oczywiście, zawsze korzystamy z zaproszeniem prezydenta. Apelowaliśmy, żeby prezydent zrobił konsultacje, więc jak najbardziej będziemy uczestniczyć w tym spotkaniu” – zapewnił polityk w rozmowie z PAP.

Poinformował jednocześnie, że dopiero po otrzymaniu zaproszenia, ludowcy zadecydują, kto będzie reprezentował Stronnictwo w rozmowach. Zadeklarował, że sam na pewno będzie chciał wziąć udział w tym spotkaniu.

W rozmowach chce wziąć udział również Nowoczesna. „Parlamentarny zespół ds. reformy sądownictwa, w którym Nowoczesną reprezentują posłanki Kamila Gasiuk-Pihowicz i Barbara Dolniak, wystosowywał do prezydenta ofertę współpracy w sprawie ustaw o KRS i SN. W związku z tym, naturalną konsekwencją jest to, że przedstawiciel Nowoczesnej weźmie udział w spotkaniu z prezydentem” – podkreśliła w rozmowie z PAP szefowa klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.

Posłanka dodała, że jej partia nie wskazała jeszcze osoby, która uda się do prezydenta.

Także poseł Kukiz’15 Grzegorz Długi zadeklarował w rozmowie z PAP, że jego ugrupowanie będzie uczestniczyło w spotkaniu, ponieważ – jak podkreślił – „jak prezydent woła, to (Kukiz’15) idzie”.

Pytany, kto zostanie wyznaczony na to spotkanie, Długi powiedział, że będzie to dopiero ustalone. „Na pewno będą to osoby, które są najbardziej zainteresowane tą problematyką, czyli problematyką reformy wymiaru sprawiedliwości” – zaznaczył poseł Kukiz’15. Dopytywany, czy można się spodziewać, że z prezydentem spotka się lider Kukiz’15 Paweł Kukiz, odpowiedział, że jest to „bardzo prawdopodobne”.

24 lipca prezydent Duda zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Zapowiedział jednocześnie przygotowanie projektów ustaw o SN i KRS w ciągu dwóch miesięcy. W piątek rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński mówił w radiowej Trójce, że projekty ustaw dotyczących sądownictwa „są już na ostatniej prostej”.

Premier Beata Szydło pytana przez dziennikarzy o projekty przygotowywane w Kancelarii Prezydenta, podkreśliła w piątek że nie wyobraża sobie, by nie było nad nimi debaty. Jej zdaniem, powinny być to projekty, które w założeniu są zbieżne z tymi, które przygotował klub PiS. Zapowiedziała, jeśli już powstaną projekty, będą poddane „dokładnej analizie”.

PAP/MoRo

Kampania Polskiej Fundacji Narodowej: ruszyły strony: takjakbylo.pl i sprawiedliwesady.pl

takjakbylo.pl i sprawiedliwesady.pl to strony internetowe będące częścią kampanii informacyjnej PFN, która chce Polakom i obserwatorom z zagranicy wyjaśnić przyczyny reformy wymiaru sprawiedliwości.

Powstał także pierwszy spot internetowy. Szczegóły kampanii przedstawili wspólnie w piątek: premier Beata Szydło i władze Polskiej Fundacji Narodowej. Cezary Jurkiewicz, prezes Fundacji i szefowa rządu zgodnie podkreślali, że celem akcji jest przekazywanie prawdy o tym, co dzieje się w naszym kraju.

„Rząd nie będzie się zgadzał, by Polska była w jakikolwiek sposób dyskredytowana w kraju i za granicą – po to między innymi powstała Polska Fundacja Narodowa. Głównym założeniem Fundacji jest to, by cały świat dowiedział się prawdy o Polsce” – powiedziała Szydło.

Kampania „Sprawiedliwe sądy” ma się toczyć zarówno w telewizji i interecie, jak na ulicach, gdzie kilka dni temu pojawiły się pierwsze billboardy z hasłem „Niech zostanie tak jak było. Czy na pewno tego chcesz?” i odniesieniem do strony internetowej takjakbylo.pl. Powstały też profile „Sprawiedliwe sądy” na Facebooku i Twitterze oraz kanał na serwisie youtube.com

Obie witryny internetowe: takjabylo.pl i sprawiedliwesady.pl są identyczne i mają kilka zakładek, m.in. na temat założeń reformy wymiaru sprawiedliwości. Można tam przeczytać o potrzebie przyspieszenia postępowań sądowych, zapewnieniu równości „wszystkich wobec prawa” oraz „prawdziwej niezawisłości sędziów”.

„Ryba psuje się od głowy – nie będzie realnej naprawy wymiaru sprawiedliwości bez zmian organizacyjnych i personalnych w Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym” – czytamy w zakładce „Sprawiedliwe i niezawisłe sądy”.

W części zatytułowanej „Nadzwyczajna kasta” napisano m.in. o „pijanym” sędzim, który „awanturował się w klubie” oraz o sędzim, który „ukradł kiełbasę wartą 6,90 zł”, a dzień później został „złapany na jeździe pod wpływem alkoholu”. Są także informacje na temat nieprawidłowości przy tzw. aferze reprywatyzacyjnej w Warszawie, wypuszczeniu przez sąd pedofila-recydywisty, a także o ciągnących się latami procesach.

„Rekordowa sprawa w polskim sądownictwie – trwa przynajmniej 33 lata” – podaje strona sprawiedliwesady.pl.

W zakładce „zagranica” zamieszczono z kolei krótkie adnotacje, jak funkcjonuje wymiar sprawiedliwości w innych krajach Europy.

Na stronach takjakbylo.pl i sprawiedliwesady.pl można obejrzeć też pierwszy spot autorów kampanii PFN. W 30-sekundowym materiale występuje czwórka ludzi, którzy krytykują funkcjonowanie sądów.

„Czy wiesz, że ponad 80 proc. Polaków popiera reformy sądownictwa? A zrobiła się z tego niezła awantura i odwrócono kota ogonem” – mówi jeden z bohaterów filmu. A właściwie dlaczego denerwują nas sądy? – zastanawia się.

„Są sprawy, gdy sędzia coś nabroił niezgodnego z prawem. Taki sędzia: bach! Pokazuje legitymację sędziowską i puszczają go wolno” – dopowiada dwóch kolejnych bohaterów spotu. „Sędziowie sami stworzyli sobie prawo, w którym się kontrolują. Koledzy oceniają kolegów, nikogo nie można odwołać. No błagam…” – dodaje młoda kobieta.

Choć kampania na temat zmian w wymiarze sprawiedliwości – jak zapowiadał w piątek Jurkiewicz – ma być skierowana także do odbiorców poza krajem, to strony takjakbylo.pl i sprawiedliwesady.pl, są na razie dostępne tylko w polskiej wersji językowej. Szef PFN, dopytywany, kiedy ruszy zagraniczna część akcji informacyjnej, odpowiedział, że nie ma jeszcze konkretnej daty. Dodał, że Fundacja nie podaje na razie, jak długo ma potrwać całe przedsięwzięcie.

Polska Fundacja Narodowa poinformowała w czwartek, że jej działania mają na celu wyjaśnienie polskiej i światowej opinii publicznej znaczenia reform wymiaru sprawiedliwości oraz pokazanie, że znajdują się one w nurcie europejskiego i światowego dziedzictwa demokratycznego. Jak podkreślono, działania podjęte przez fundację włączają się w nurt ogólnopolskiego i światowego zainteresowania przeprowadzanymi w Polsce reformami.

Misją powołanej latem zeszłego roku Polskiej Fundacji Narodowej jest budowa pozytywnego wizerunku Polski w kraju i za granicą. Fundacja powstała z inicjatywy 17 prezesów spółek Skarbu Państwa.

PAP/MoRo

Jan Kowalski / Zanim napiszemy nową konstytucję (14). Unia nie ma armii i nie obroni nas przed zagrożeniem zewnętrznym

Czy Sojusz Północnoatlantycki lub prezydent Trump wymuszają na nas przyjmowanie dżihadystów? Czy słyszeliście, żeby głównodowodzący NATO żądał od Polski uznania związków homoseksualnych za małżeństwa?

Przed tygodniem opisałem IV prawo kardynalne, prawo do posiadania broni palnej przez każdego zdrowego na umyśle Polaka. Po przejściu sześciomiesięcznego przeszkolenia wojskowego. Prawo do posiadania broni opisałem jako element fizycznej obrony własnej, obrony wyznawanych zasad i wreszcie jako najskuteczniejszy sposób obrony naszej wspólnej ojczyzny. To ona gwarantuje naszą wolność i możliwość rozwoju naszego narodu – rodziny rodzin. Ale czy na pewno?

13 lat od wejścia do Unii Europejskiej (głosowałem na nie) widzimy coraz większe zakusy ze strony brukselskiej centrali na ingerowanie w nasze wewnętrzne sprawy. Nie tylko nasze, ale również Czech, Węgier, Słowacji, słowem: wszystkich państw narodowych. Niezależnie od kwestionowanych rozwiązań szczegółowych, czy to dotyczą małżeństwa, pigułki „dzień po”, szeroko pojętej kultury (łącznie z obrzydliwością, która uzurpuje sobie to miano) czy polityki migracyjnej, klucz do zrozumienia tej sytuacji jest jeden, a nosi nazwę: ideologia.[related id=36510]

Wyrwawszy się z ideologii starej bolszewii, trochę nieświadomie rzuciliśmy się w sidła ideologii bolszewii nowej. To jest ideologia całkowicie sprzeczna z wyznawaną i obowiązującą jeszcze w Polsce cywilizacją łacińską. Do obrony obowiązującego wciąż w Polsce ładu moralnego karabin to za mało. Potrzebujemy konstytucyjnej gwarancji naszej niepodległości. Niepodległości w stanowieniu prawa cywilnego i jego nadrzędności nad prawem stanowionym przez jakąkolwiek zewnętrzną uzurpację. Państwo wolnych Polaków nie może z definicji podlegać jakimkolwiek zakusom ideologicznych uzurpatorów. Niezależnie od tego, czy pochodzą z Zachodu, czy Wschodu, Północy lub Południa. I to musi stać się V prawem kardynalnym zapisanym w naszej nowej konstytucji.

Bierzmy przykład z Brytyjczyków. Byli w Unii Europejskiej, dopóki im się to opłacało. Przestało się opłacać, to występują. Wielka Brytania jest zbyt dużym rynkiem, żeby z tego tytułu groziły jej jakieś większe konsekwencje. I Polska jest również zbyt dużym rynkiem.

Ani Norwegia, ani Szwajcaria nie są członkami UE i nie cierpią z tego powodu. A my, jeżeli jesteśmy jeszcze na plusie, to za chwilę przestaniemy i staniemy się płatnikiem netto. Unia Europejska, która propaguje obrzydliwą ideologię, a nie ma własnej armii, w żadnej mierze nie obroni nas przed zagrożeniem zewnętrznym. Tu potrzebny jest nam sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i członkostwo w NATO.

Czy Sojusz Północnoatlantycki lub prezydent Trump wymusza na nas przyjmowanie dżihadystów? Czy słyszeliście, żeby głównodowodzący NATO żądał od Polski uznania związków homoseksualnych za małżeństwa? Ja sobie nie przypominam.

Czy coś się stanie, czy stracimy, jeżeli w ten sposób postawimy sprawę? Bo o to boją się wyznawcy dóbr doczesnych. Pragnę ich uspokoić: nic się nie stanie. Od 28 lat jesteśmy podbitym gospodarczo terytorium. Ponieważ jesteśmy biedni i oddajemy, co swoje, za bezcen, dalej będą nas lubić Niemcy, Francuzi, Belgowie, Szwedzi, Amerykanie, Hindusi i Chińczycy. Jeżeli którakolwiek z tych nacji chciałaby nas przestać lubić, to na zwolnione przez nią miejsce już czekają następni. Najmniej powinniśmy się bać tych, których boimy się najbardziej, czyli Niemców. Polska do Wisły już stanowi część niemieckiej gospodarki, dlatego na jakichkolwiek sankcjach najbardziej straciłyby niemieckie firmy. A na to rząd niemiecki nigdy nie pozwoli.

Zatem nie bójmy się własnego cienia. Wolność obywatelska i wiara w Boga zbudowały kiedyś I Rzeczpospolitą, wielką i zamożną. Najbardziej tolerancyjną w Europie, przyjmującą prześladowanych za swoją wiarę i przekonania Czechów, Francuzów, Niemców i Żydów. To nie była najczęściej nasza wiara katolicka. Ale Polska nigdy nie przyjmowała ludzi chcących zniszczyć nasze państwo.

Możemy przyjmować uciekinierów z powodu wiary – chrześcijan z Syrii, Iraku czy Egiptu. Ale nie ich prześladowców! Wojujący islam niszczy teraz zachodnią i południową Europę. Niszczy, ponieważ został do tego dzieła zaproszony przez lewicowych szaleńców, bolszewików nowego porządku, wrogów naszej łacińskiej cywilizacji.

Ponieważ nie wiemy, czy po rządzie Beaty Szydło nie powstanie przypadkiem rząd Borysa Budki, również to musimy zapisać w konstytucji. Ale o tym za tydzień.

Jan Kowalski

Jerzy Targalski: Ekspansja finansowa Rosji to jest wymysł medialny. Może tylko destabilizować, bo jedynie na to ją stać

Dzień 73. z 80 / Puławy – W Poranku WNET o manewrach Zapad 2017, kryzysie koreańskim, rosyjskich możliwościach ekspansji finansowej oraz o tym, czy doszło do zerwania między PiS-em a prezydentem.

W Poranku WNET nadawanym z Puław Antoni Opaliński rozmawiał z historykiem, doktorem Jerzym Targalskim.

Rozmowa zaczęła się od pytania, czy mamy się czego obawiać w związku z rosyjsko-białoruskimi manewrami Zapad 2017. Zdaniem gościa Radia WNET nie ma czego. Uważa on, że ze strony Rosji od co najmniej pół roku trwa badanie reakcji na wypuszczenie informacji, że wojska rosyjskie będą na Białorusi, i obserwowanie, jak NATO i Stany Zjednoczone odpowiedzą.

– Jest to po prostu badanie reakcji przeciwnika, prężenie muskułów. Rosja chce coś uzyskać, pokazać, jaka jest groźna, co może zrobić. To stała taktyka rosyjska – powiedział dr Jerzy Targalski o manewrach Zapad 2017.

[related id=37507]Przyznał przy tym, że oczywiście istnieje niebezpieczeństwo, iż na Białorusi zostanie jakaś grupa żołnierzy rosyjskich. Tego obawiają się przede wszystkim kraje bałtyckie. Nadal jednak sądzi, że „wszytko to jest raczej testowanie”. Odpowiedź USA była taka, że sekretarz generalny NATO Stoletenberg potwierdził obowiązywanie art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Silniejszą odpowiedzią jest obecność Amerykanów na Ukrainie.

Jerzy Targalski wypowiedział się także na temat awantury wokół Korei. Jest to konfrontacja USA nie z Koreą Północną, ale z Chinami. Korea Północna jest tylko instrumentem chińskim do testowania odpowiedzi amerykańskiej. Uważa, że Stany Zjednoczone wpadły w pułapkę. Prezydent Trump się zagalopował. Powiedział, że użyje broni, a wie, że tego nie zrobi, bo Korea nie jest miejscem izolowanym, w którym można „sobie walczyć” bez wpływu na sytuację na świecie. Według dr. Targalskiego należało tutaj reagować spokojniej. Zapowiadanie, że się użyje broni, a potem nierobienie tego, kompromituje tak postępujące państwo.

Kluczową rolę w sprawie koreańskiej odrywają Chiny. Donald Trump myślał, że będzie w stanie się z nimi dogadać, tymczasem Chiny każdą sytuację wykorzystują do sprawienia kłopotu przeciwnikowi. Jerzy Targalski podkreśla, że USA mają problem – muszą reagować adekwatnie, a nie mogą użyć broni, bo byłoby to zbyt niebezpieczne ze względu na bliskość Seulu. Dlatego pewnie użyją broni ekonomicznej. Sankcje jednak samej Korei Północnej nie zagrożą, gdyż ona z nikim nie handluje z wyjątkiem Chin i w niewielkim stopniu z Rosją. Odpowiedź USA musiałaby więc uderzyć w Chiny.

Ostatnio odbyło się spotkanie grupy BRICS (Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA). Jerzy Targalski uważa, że ta grupa to raczej działanie tylko medialne, ponieważ kraje te mają sprzeczne interesy, zwłaszcza Indie i Chiny, które są rywalami. [related id=37343]

W związku z tym, że Poranek WNET nadawany jest z Puław, siedziby Grupy Azoty, której mniejszościowym udziałowcem jest rosyjska spółka, Antoni Opaliński zapytał gościa o możliwości finansowej i gospodarczej ekspansji Rosji w Polsce.

Żeby to było możliwe, Rosja musiałaby mieć pieniądze, a ich nie ma. Zdaniem Jerzego Targalskiego Rosja nie ma pieniędzy ani na prowadzenie wojny w dwóch miejscach jednocześnie – na Ukrainie i w Syrii – ani na inwestycje. Sektor bankowy w Rosji przeżywa kryzys. Banki padają jeden po drugim. Mówienie o ekspansji finansowej to „jakaś komedia”.

– Ekspansja finansowa Rosji to wymysł medialny. Może tylko przeszkadzać, destabilizować, uruchamiać agenturę, wysyłać terrorystów. Rosja może tylko destabilizować, bo tylko to potrafi i tylko na to ją stać – tak dr Jerzy Targalski podsumowuje kwestię możliwości finansowej ekspansji Rosji w Polsce.

Twierdzi natomiast, że destabilizacją sytuacji w Polsce na razie zajmuje się Berlin, a nie Moskwa. Rosja raczej „gra na dłuższą metę”. To Berlin zajmuje się finansowaniem akcji mających obalić rząd PiS-u w Polsce.

W związku z tym gość Poranka został także poproszony o wypowiedź na temat relacji wewnątrz obozu władzy w Polsce.

– Nastąpiło ostateczne zerwanie między PiS-em a prezydentem, który usiłuje zbudować własny obóz. Oficjalnie obie strony deklarują współpracę. Ze względów propagandowych nie mogą inaczej, dlatego że przegra ta, która pierwsza się określi i oficjalnie powie o konflikcie. Sprawy poszły tak daleko, że prezydent chce stworzyć własny obóz, w skład którego wchodziliby przeciwnicy PiS-u. Ja nie widzę już żadnych możliwości porozumienia. Pytanie, kiedy zerwanie zostanie oficjalnie zadeklarowane, jak długo będzie trwało takie udawanie czy też zawieszenie broni – powiedział Jerzy Targalski o sytuacji na linii prezydent – Prawo i Sprawiedliwość.

Czy zatem za tym stoją jakieś interesy w tle, czy podział jest czysto ambicjonalno-polityczny? Jerzy Targalski twierdzi, że „z punktu widzenia prezydenta jest to działanie ambicjonalne i polityczne. Jednak przeciwnicy jakichkolwiek zmian w Polsce, sojusznicy Niemiec i same Niemcy widzą w tym swój interes, dlatego będą popierać prezydenta. Stąd pomysły na budowanie bloku prezydenckiego w oparciu o siły, które są poza PiS-em”.

Jego zdaniem w „nowym rozdaniu” część polityków PO nie jest przewidziana, np. Grzegorz Schetyna. Będzie to raczej obóz tzw. sił umiarkowanych, które zamiast realnych zmian proponują „pudrowanie ubekistanu”. Nie znajdą się jednak w tym obozie osoby takie jak Borys Budka czy Michał Szczerba.

Rozmowy z doktorem Jerzym Targalskim można wysłuchać w piątej części Poranka WNET z Puław.

JS

 

Posłuchaj również tego, jak i innych wywiadów na YouTube Radia Wnet:

Artur Soboń: Firmy z krajów starej UE w legalnych transferach wyprowadziły z Polski w ostatnich latach 538 mld złotych

Dzień 73. z 80 / Puławy – Poseł PiS o Specjalnych Strefach Ekonomicznych, a także o sporach na linii obóz rządzący – prezydent, o wojsku polskim, konstytucji i wyborach samorządowych.

[related id=37133]Gościem Poranka Wnet z Puław był poseł PiS Artur Soboń, który właśnie przyjechał z Forum Ekonomicznego z Krynicy, gdzie ogłoszono zapowiedź wielu ważnych dla Polski zmian systemowych, jak chociażby tę dotyczącą Specjalnych Stref Ekonomicznych.

– Polska potrzebuje kapitału zagranicznego, błędem SSE w takim kształcie, jak one do tej pory funkcjonują, było uzależnienie ulg podatkowych tylko i wyłącznie od liczby oferowanych miejsc pracy, bo to nie jest jedyne kryterium, jakie powinna sobie stawiać ambitna gospodarka – powiedział poseł.

Artur Soboń w formie interpelacji poselskiej zwrócił się do Ministerstwa Finansów z zapytaniem, ile pieniędzy firmy zagraniczne wyprowadziły z Polski.

– Firmy ze starej Unii Europejskiej w formie transferów pieniędzy, dywidend, pożyczek i praw licencyjnych itp. wytransferowały z Polski do tej pory w ciągu ostatnich kilku lat do swoich centrali 538 mld złotych. To są gigantyczne pieniądze.

Wyjaśnił, że aktualnie funkcjonujące SSE nadal będą istniały po wprowadzeniu nowych rozwiązań dotyczących całej Polski, zaproponowanych na Forum Ekonomicznym w Krynicy.

Artur Soboń, przewodniczący zespołu na rzecz reindustrializacji Polski, zapytany o zakłady w Puławach, stwierdził, że ten zakład pracy udało się uratować. Co więcej, ma on wiele planów inwestycyjnych, m.in. dotyczących produkcji nawozów sztucznych czy kooperacji z kopalnią Bogdanka, która będzie wytwarzała prąd z tzw. syngazu. Zwrócił uwagę na to, że poprzednicy z PO widzieli również potrzebę wybudowania elektrowni, ale miała ona wejść w kooperację z Gazpromem.

– Udało nam się stworzyć rzecz unikalną, bo zakłady – motory gospodarcze –  zaczęły działać synergicznie – pochwalił się poseł PiS. Wyjaśnił, że inwestycje zawsze realizowane są z dwóch źródeł, a ta dotycząca syngazu będzie inwestowana przez zakłady produkcyjne, których pakiet większościowy ma państwo, a nie bezpośrednio z budżetu.

Do inwestycji, które bezpośrednio obciążają budżet, zaliczył między innymi budowę dróg krajowych i autostrad, jak chociażby Via Carpatia. Dodał, że jedyną wadą tego typu inwestycji jest to, że są one prowadzone dopiero teraz, a powinny już się zakończyć kilka lat temu.

Zapytany o dzisiejsze spotkanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Andrzejem Dudą, stwierdził, że jest ono pożądane i oczekiwane.

– To są dzisiaj dwaj najważniejsi dla naszego obozu politycy i to, że się spotykają i wymieniają informacje tuż przed nadchodzącym sezonem politycznym, jest rzeczą zupełnie normalną – stwierdził poseł Soboń. – Nie sądzę, aby obu panom zabrakło tematów do rozmów.

Sprawę wypowiedzi rzecznika Kancelarii Prezydenta Krzysztofa Łapińskiego i nieporozumień, a także narastającego konfliktu na linii prezydent – obóz rządzący rozmówca Łukasza Jankowskiego zbagatelizował, określając je jako pewną normę. Zaznaczył tylko, że w obecnym układzie politycznym każdy ma swoją rolę do odegrania i to zarówno prezydent, premier, prezes PiS, jak i całe zaplecze parlamentarne.

Relacje między MON a prezydentem określił jako skomplikowane z „natury rzeczy”, „jeśli chcą oni prowadzić politykę ambitną, a minister Antonii Macierewicz prowadzi politykę ambitną odnośnie do zwiększenia potencjału obronnego RP”.

[related id=37343]Przywołał tu reformę dowództwa i przywrócenie hierarchiczności w WP, co wywołuje, jego zdaniem, konflikty. Przyznał, że spór kompetencyjny między prezydentem a MON ma miejsce. Wynika to z tego, że konstytucja jest bardzo nieprecyzyjna w zakresie określenia kompetencji dotyczących obrony narodowej. Jest to kolejny powód z bardzo wielu przemawiających za jej zmianą.

W rozmowie podjęto również tematy referendum konstytucyjnego, frekwencji w wyborach samorządowych, śmigłowców dla Wojska Polskiego i uczciwego przetargu, „który nie byłby skrojony na potrzeby polityczne”.

MoRo

Cały Poranek WNET.

Wywiad z posłem Arturem Soboniem w części piątej Poranka WNET

 

Czy kwestia ukraińska będzie ceną rozwiązania konfliktu z Koreą Północną?

Władimir Putin i dyplomacja rosyjska próbują ugrać coś na kryzysie wokół Korei Północnej i wykorzystać to w konflikcie z Ukrainą o Donbas.

14 września rozpoczynają się w Rosji i na Białorusi ćwiczenia wojskowe Zapad 2017. Na Ukrainie od 7 do 23 września też trwają ćwiczenia – Rapid Trident. Biorą w nich udział także żołnierze NATO. Duże dyskusje wywołała obecność na manewrach 57 wojskowych z Mołdawii, gdyż prorosyjski prezydent tego kraju nie zgodził się na ich wysłanie na Ukrainę. Pomimo to rząd mołdawski żołnierzy wysłał. W tym czasie mołdawski prezydent odbywa wiele spotkań z rosyjskimi delegacjami, co relacjonuje na swoim profilu na Facebooku. Z kolei w Gruzji mają miejsce manewry Agile Spirit, podczas których komandosi z NATO oraz z Gruzji i Ukrainy ćwiczą w górach możliwości desantowe.

Być może w innych okolicznościach nie zwracalibyśmy uwagi na takie nagromadzenie wojskowych ćwiczeń. Trudno jednak nie patrzeć na nie w kontekście sytuacji wokół Korei Północnej, która w pełni pokazuje swoje możliwości bojowe. Widać już, kto może, przynajmniej politycznie, skorzystać na konflikcie na Półwyspie Koreańskim. Szczególnie aktywna stała się Rosja.

Władimir Putin stwierdził ostatnio, że Korea Północna ma nie tylko rakiety średniego zasięgu, ale też dalekosiężną artylerię i systemy zaporowego ognia, wobec których nie można zastosować systemów przeciwrakietowych. Tym samym prezydent Rosji podważył politykę Donada Trumpa i próbował pokazać, że świat ma ograniczone możliwości militarnego osłabienia Korei i obrony przed jej atakiem. Powiedział też, że w Korei będą jeść trawę, ale nie zrezygnują z programu atomowego. Wymusza to, jego zdaniem, prowadzenie z Koreą dialogu i podważa sensowność nakładania na nią kolejnych sankcji.

Pojawia się tutaj wątek ukraiński. Putin twierdzi bowiem, że oczekiwanie wprowadzenia sankcji na Koreę jest śmieszne. Wcześniej Stany Zjednoczone zastosowały sankcje w stosunku do Rosji i Chin. Sankcje przeciwko Rosji USA wprowadziły z powodu jej postępowania wobec Ukrainy, przede wszystkim aneksji Krymu. [related id=37343]

W tym samym czasie na forum ONZ Rosja zgłosiła pomysł wprowadzenia do Donbasu sił pokojowych. Jeszcze kilka dni temu jednoznacznie opowiadała się przeciwko takiemu rozwiązaniu. Jego inicjatorem była strona ukraińska już w 2015 roku. Potem do tego wielokrotnie powracała, co Rosja jednak bojkotowała.

Według ukraińskich ekspertów w rosyjskiej propozycji nie chodzi o rozwiązanie konfliktu na Ukrainie, ale o umocnienie w nim pozycji Rosji. Ta po pierwsze stawia się w pozycji kraju niebiorącego udziału w konflikcie na Ukrainie. Może więc chcieć, żeby jej żołnierze uczestniczyli w zapowiadanej misji pokojowej. Ukryty, ale faktyczny agresor stałby się wtedy rozjemcą. Po drugie misja miałaby być zlokalizowana nie na terenie całego Donbasu, a na linii frontu. Utrwalałoby to istnienie tzw. republik ludowych, ich związki z Rosją i na lata blokowałoby możliwość odzyskania ich terenów przez Ukrainę.

Jeszcze 2 września Rosja na misje pokojową w Donbasie nie chciała się zgodzić. Trudno więc nie łączyć zaostrzania się konfliktu koreańskiego ze wzmożeniem aktywności dyplomacji rosyjskiej. Putin może przy tej okazji załatwiać swoje interesy w innych częściach świata. Udało mu się to już raz w Syrii. Zaangażowanie Rosji w walkę przeciwko Państwu Islamskiemu, po krótkim okresie izolacji na forum międzynarodowym, wprowadziło ją w grono światowych liderów decydujących o bezpieczeństwie całego świata.

Co ciekawe, do dzisiaj nie rozstrzygnięto kwestii, kto stoi za finansowaniem Państwa Islamskiego i stworzeniem światowej sieci terroryzmu. Trudno nie zauważyć, że aktywność islamskich terrorystów ostatecznie okazała się dla Rosji politycznie bardzo korzystna. Podobnie – fala imigrantów szturmujących Europę.

Dziś niechętnie przypomina się, że głównym partnerem ekonomicznym i politycznym Korei Północnej przez lata były Rosja i Chiny. Teraz starają się wykazać, że to one mogą doprowadzić do pokoju. Pytanie, za jaką cenę i czy tą ceną nie będzie kwestia ukraińska – a tak to właśnie jest postrzegane na Ukrainie.

Felietonu Pawła Bobołowicza można wysłuchać w części drugiej Poranka WNET z Puław.

JS

8.09/ W 80 dni dookoła Polski/ Dzień 73. z 80/ Zapraszamy na Poranek WNET z Zakładów Azotowych w Puławach

Dziś odbiliśmy nieco od trasy wzdłuż Wisły i znaleźliśmy się w Puławach.

 

Goście Poranka Wnet:

Jacek Janiszek – prezes zarządu Grupa Azoty, Zakłady Azotowe Puławy SA;

Marek Zatorski – dyrektor produkcji w Zakładach Azotowych Puławy SA;

Sławomir Wręga – związek zawodowy pracowników ruchu ciągłego Puławy SA;

Artur Soboń – poseł PiS;

Paweł Bobołowicz – korespondent Radia Wnet z Ukrainy;

Michał Mulawa – rzecznik prasowy Grupy Azoty;

Dr Jerzy Targalski – historyk;

Zbigniew Kiełb – historyk, Muzeum Czartoryskich w Puławach;

Kpt. Mariusz Pielaciński – Żegluga Płocka;

Krzysztof Romaniuk – Tor Wyścigowy Służewiec w Warszawie.

 


Prowadzący: Antoni Opaliński/Łukasz Jankowski

Realizator: Karol Smyk

Wydawca: Łukasz Jankowski/Antoni Opaliński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski/Jan Brewczyński


Część pierwsza:

Sławomir Wręga pozytywnie ocenił nowy zarząd w Zakładach Azotowych Puławy SA po „dobrej zmianie”. Ponadto stwierdził, że obecne działanie zakładów jest rewelacyjne.

Kpt. Mariusz Pielaciński opowiedział o pływaniu na Wiśle na odcinku płockim.

Zbigniew Kiełb o historii Puław, gdzie niegdyś znajdował się tam ważny punkt przeładunkowy na Wiśle. Ponadto historyk wspomniał, że Puławy były kiedyś mocnym konkurentem Warszawy. Przedstawiał również zbiory puławskiego muzeum.

 

Część druga:

Marek Zatorski wytłumaczył, w jaki sposób jest wytwarzany amoniak.

Paweł Bobołowicz o sytuacji na Ukrainie, która obawia się działań wojsk białoruskich i rosyjskich podczas corocznych manewrów Zapad 2017. Spostrzegł również, że większa działalność dyplomatyczna Rosji i wzmożona aktywność Korei Południowej, może mieć przykre implikacje dla Ukrainy.

Krzysztof Romaniuk o najważniejszych gonitwach tego weekendu na Torze Wyścigowym Służewiec w Warszawie.

Michał Mulawa o swoim zawodzie oraz działalności Zakładów Azotowych.

 

Część trzecia

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część czwarta:

Jacek Janiszek przedstawił zmiany w Zakładach Azotowych, jakie miały miejsce w okresie transformacji i zmiany władzy w Polsce z rządów PO na PiS. Mówił także o sprawie budowy bloku energetycznego oraz imporcie nawozów do Polski, które głównie przybywają z Rosji. Stwierdził, że firma nie ma problemu ze znajdowaniem nowych pracowników, ponieważ pensje wzrastają razem ze wzrostem PKB.

 

Część piąta:

Jerzy Targalski komentował relacje Stanów Zjednoczonych z Koreą Północną oraz Chinami. Jego zdaniem prezydent Donald Trump popełnił błąd, grożąc użyciem broni masowego rażenia, wiedząc, że nie może jej użyć z powodu ryzyka porażenia Seulu. Stwierdził również, że sankcje wobec Korei Północnej są nieskuteczne, ponieważ jej gospodarka jest uzależniona od Chin i praktycznie tylko z tym krajem prowadzi wymianę handlową. Przenosząc się na polskie podwórko, ocenił iż konflikt między obozem prezydenta oraz obozem rządzącym jest realny, a politycznie przegra ten, kto pierwszy powie o nim głośno.

Artur Soboń, tłumacząc przeniesienie Specjalnych Stref Ekonomicznych w całej Polsce, wyraził chęć zakończenia procesu wyprowadzania pieniędzy z Polski, których sumę szacuje się na 538 miliardów złotych. Zapytany o słowa Krzysztofa Łapińskiego, uznał, że nie widzi w nich nic niestosownego, ponieważ zarówno każdy członek partii, jak i prezydent mają swoje zadania. Pytany o militarne potrzeby polskiej armii zaznaczył, że Polska w wyposażeniu ma śmigłowce, więc nieprawdą jest mówienie o ich braku. Zarazem trwają już postępowania przetargowe na nowy sprzęt.

 


 

Cała audycja: