Studio Dublin – 14. 06. 2019 – Agnieszka Grochola, ks. Krzysztof Sikora, Bogdan Feręc, Alex Sławiński i Jakub Grabiasz

W piątkowym Studiu Dublin informacje z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Obok rozmów z gośćmi, relacje i analizy, kalendarium historyczne oraz łyk sportowych emocji spod nieba Eire – prosto ze Studia 37.

Goście Studia Dublin:

Agnieszka Grochola – dyr. Polskiej Szkoły w Galway i prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii;

Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE;

ks. Krzysztof Sikora – proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Roundstone w Hrabstwie Galway w Archidiecezji Tuam;

Jakub Grabiasz – szef działu sportowego Studia 37;

Alex Sławiński – korespondent Radia WNET w Londynie.

 

 

Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Współprowadzenie: Jakub Grabiasz (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski i Tomasz Szustek

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin) Dariusz Kąkol i Karol Smyk (Warszawa)

Produkcja: Katarzyna Sudak & Studio 37 – Radio WNET Dublin


 

W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tym razem wyjątkowo powitaliśmy z Jakubem Grabiaszem, naszym radiowym ekspertem od sportu.  

Zastanawialiśmy się, co jest przyczyną lepszej kondycji i sportowej tężyzny dzieci i młodzieży irlandzkiej niż polskich nastolatków. Nie jest tajemnicą, że irlandzka młodzież jest jedną z najmniej pijących alkohol w Europie.

Według danych WHO, które przeprowadziło ostatnie takie badanie w latach 2010-2014, irlandzka młodzież należy do tej grupy europejskich nastolatków, która najbardziej stroni od butelki i kieliszka. W porównaniu z większością europejskich i amerykańskich młodych są oni wręcz niemalże abstynentami.

W futbol gaelicki i hurling grają irlandzkie dzieci i młodzież. Dla nich, podobnie jak i ich rodziców, opiekunów i nauczycieli, to więcej niż sport. To pasja i duma! Obie dyscypliny uważane są za sporty dla całej rodziny, a miłość do nich przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. – mówi Jakub Grabiasz.

 

 

 

W piątkowym Studiu Dublin, łączyliśmy się tradycyjnie z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com.  Największe wyspiarskie dzienniki donoszą o tym, że irlandzka gospodarka znajduje się między „stanem przegrzania a spowolnieniem z powodu Brexitu”, stanowczo ostrzega Instytut Badań Ekonomicznych i Społecznych / Economic and Social Research Institute (ESRI):

Założenia polityki budżetowej na najbliższe miesiące są trudne, biorąc pod uwagę niepewne perspektywy. „Przegrzanie” może szybko przekształcić się w „niedogrzanie” w wyniku cyklicznego pogorszenia koniunktury na arenie międzynarodowej, pogłębionego przez Brexit i napięcia handlowe między USA a Chinami. – powiedział główny ekonomista John McCarthy.

Bogdan Feręc zgodził się z diagnozą, że ta sytuacja może to mieć liczne reperkusje dla obecnej sytuacji budżetowej irlandzkiego rządu i jego założeń na rok 2020, który ma zostać przedstawiony tuż przed planowanym wyjściem Wielkiej Brytanii ze struktur UE . Jak wiemy ma to się stać 31 października 2019.

Powróciliśmy także do tematu bezdomności w Republice Irlandii i nieuczciwych praktyk landlordów (właścicieli apartamentów i domów pod wynajm). W Irlandii najbardziej zagrożonymi bezdomnością są samotni rodzice, rodziny wielodzietne, wreszcie imigranci zarobkowi oraz tzw. Travellersi. Jak powiedział Bogdan Feręc, w tych grupach, najczęściej pojawiają się przypadki nagłej utraty dachu nad głową. Co istotne te, co może dziwić, zawsze płacą czynsz, nie są patologiczne i nie pochodzą z kręgu osób trwale bezrobotnych.

 

 

 

We „Wnetowym Londyńskim Zwiadzie” Aleksander Sławiński opowiadał bardziej niż deszczowym powitaniu sezonu wakacyjnego w Wielkiej Brytanii. Intensywne opady deszczu, które nawiedziły UK doprowadziły do lokalnych powodzi.

Wiele dróg było zamkniętych, tysiące gospodarstw zostało odciętych od prądu. Ostrzeżenia pogodowe wciąż obejmują sporą część Szkocji, północnej Walii i północno-zachodniej Anglii.

Alex Sławiński mówił także o tym, że w walce o przewodniczenie Partii Konserwatywnej, zgodnie z oczekiwaniami, zaczyna zdecydowanie przeważać Boris Johnson. Nie tylko torysi widzą w nim następcę Teresy May, ale popierają jego kandydaturę także pro – Brexitowi wyborcy. Co ciekawe, w tym gronie jest ponad 60% tych, którzy nie popierają samej partii, po kontrowersyjnej decyzji May o przedłużeniu procesu wyjścia z UE.

Petro Poroszenko, były prezydent Ukrainy i były szef polskiego MSZ Witold Waszczykowski, w środku także były szef brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Boris Johnson. Fot. EPA/MYKOLA LAZARENKO / POOL
Dostawca: PAP/EPA.

Boris Johnson, były burmistrz Londynu i ex – minister spraw zagranicznych, obiecuje, że 31 października wyprowadzi Wielką Brytanię z Unii Europejskiej. Jak twierdzi, stanie się to bez względu na to, czy zostanie zawarte z UE porozumienie czy też nie. 

 

Grenfell Tower_fire w ogniu. Fot. Natalie Oxford via Wiki Commons CC BY 4.0

W „Londyńskim Wnetowym Zwiadzie” Alex Sławiński przypomniał tragiczną rocznicę. Dokładnie dwa lata temu, w jednym z budynków mieszkalnych w Londynie wybuchł pożar.

W płonącym Grenfell Tower, w ciągu jednej nocy z 13 /14 czerwca 2017 roku zginęły 72 osoby, dla których dwudziestoczteropiętrowy budynek okazał się śmietelną pułapką.

Wiele z nich zostało przez pożar uwięzionych w swoich mieszkaniach lub na klatce schodowej. Wśród ofiar były kobiety w ciąży, małe dzieci i całe rodziny.

Nasz korespodent przypomniał. że nadal trwa śledztwo w sprawie zaniedbań, do jakich doszło ze strony nie tylko władz, ale i firmy budowlanej, która realizowała inwestycję.

14 czerwca mieszkańcy stolicy oddadzą hołd ofiarom tragedii minutą ciszy.

 

 

Magdalena i Agnieszka Grochola. Fot. arch. Polska Szkoła w Galway.

W Studiu Dublin powróciliśmy wspomnieniami do majowych polskich świąt. Irlandzka Polonia miała powody do zadowolenia i dumy.

Z okazji Dnia Flagi Polskiej i Polonii dyrektor Polskiej Szkoły w Galway pani Agnieszka Grochola i Agnieszka Mądry, uczennica VI klasy Polskiej Szkoły w Galway im. Wisławy Szymborskiej uczestniczyły w uroczystościach państwowych na placu Belwederskim w Warszawie.

Delegacja Polskiej Szkoly w Galway otrzymała z rąk prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy flagę Polski podczas oficjalnych uroczystości państwowych w Belwederze.

Agnieszka Grochola, dyrektor placówki i prezes Polskiej Macierzy Szkolnej w Irlandii nie ukrywa, że ta uroczystość była wielkim ukoronowaniem 10. rocznicy powstania szkoły.

Jest to największą szkoła polonijna na zachodzie Szmaragdowej Wyspy. Co sobotę, w systemie stacjonarnym, 25 nauczycieli pracuje z grupą prawie 400 uczniów, pomiędzy 3- 17 rokiem życia.

Główna siedziba szkoły to: Holy Trinity National School, przy Walter Macken Road, Galway, Irlandia. Od 2015 roku działa również oddział szkoły na Knocknacarra. Placówka ma także swój oddział w Tuam, gdzie dyrektorem szkoły jest pani Magdalena Staszek. Przy Polskiej Szkole w Galway im. Wisławy Szymborskiej działa największa na terenie Irlandii polska biblioteka, która posiada ponad 10.000 polskich książek i audiobooków.

 

Uczniowie Polskiej Szkoły w Galway świętują Dzień Flagi. Fot arch. Polskiej Szkoły w Galway

Szkoła jest ważnym polonijnym ośrodkiem w zachodniej Irlandii. Znakomota kadra pedagogiczna umocniona wielkimi umiejętnościami i pasją pracy zaowocowała wieloma nagrodami i wyróżnieniami dla szkoły. Jednym z ważnych wydarzeń było uhonorowanie Polskiej Szkoły w Galway im. Wisławy Szymborskiej European Language Label Award 2016.

 

Tomasz Wybranowski na antenie Radia WNET rozmawiał z Agnieszką Grocholą, przypominając że Polska Szkoła w Galway jest równolatką Radia WNET.

 

 

 

 

s. Krzysztof SIKORA – SVD – proboszcz Parafii rzymsko – katolickiej w Roundstone (hrabstwo Galway, Irlandia).

Ks. Krzysztof Sikora SVD w Studiu Dublin  opowiadał Tomaszowi Wybranowskiemu o posłudze duszpasterskiej na zachodzie Irlandii, w archidiecezji Tuam. Ks. Krzysztof przez osiem lat pełnił posługę w „irlandzkiej Częstochowie” – Sanktuarium Maryjnym w Knock. Opowiadał także słuchaczom Radia WNET o tym, dlaczego w Irlandii czerwiec to czas wielu pielgrzymek.

Skrót SVD przy nazwisku kapłana wskazuje na członka Societatis Verbi Divini, czyli Zgromadzenia Słowa Bożego.

Duchowni synowie Arnolda Janssena nazywani są potocznie werbistami, a ich dewizą jest zawołanie: „Niech żyje Trójjedyny Bóg w sercach naszych!”.

Werbiści niosą ludziom Słowo Boże już od 143 lat, starając się dotrzeć zwłaszcza tam, gdzie nie jest ono jeszcze znane. Dwóch spośród nich, beatyfikowanych w 1975 roku przez Pawła VI – bł. Arnolda Janssena, założyciela Zgromadzenia oraz bł. Józefa Freinademetza, pierwszego ojca werbistę w Chinach kanonizował Jan Paweł II.

 

 

W sportowej części „Studia Dublin” Kuba Grabiasz opowiadał o rostrzygnięciach w trzeciej i czwartej kolejce eliminacji do Mistrzostw Europy UEFA. Pochwalił trenera narodowej drużyny Republiki Irlandii – Micka McCarthy’ego, którego jedenastka wreszcie nie przegrała z Duńczykami. 

W finale trochę smaczków i plotek związanych z wizytą Donalda Trumpa w Republice Irlandii i meczu golfa w cieniu „Trump International Golf Links & Hotel Doonbeg” a także o powracającym do wielkiej formy Tigerze Woods.

 

Kuba Grabiasz – Sport Studio Dublin. Fot. arch. Studio 37.

 

 

W „Kalendarium Studia Dublin” Tomasz Szustek opowiedział o wyczynie, który sto lat temu „przebił niebo” możliwości awionautyki  i złamał barierę, która była pierwszym krokiem do rozwoju lotnictwa! Bohaterami gawędy są dwaj Brytyjczycy: pilot kapitan John Alcock i nawigator w stopniu porucznika  Arthur Whitten Brown.

 

Samolot Alcocka i Browna po lądowaniu w Irlandii, fot. autor nieznany, domena publiczna via Wikimedia Commons

Ta dwójka śmiałków dokonała pierwszego (to znaczy bez międzylądowań) przelotu transatlantyckiego z Ameryki do Europy. John Alcock i Arthur Whitten Brown wystartowali dokładnie sto lat temu, 14 czerwca 1919 roku, z jednej z wysp Nowej Funlandii w Kanadzie. Lecieli (to nie żart!) przerobionym dwupłatowym bombowcem marki Vickers Vimy.

Lot obfitował w wiele mrożących krew zdarzeń. A jak się zakończył? Czy podniebni śmiałkowie osiągnęli swój cel i zachowali życie? Zapraszam do wsyłuchania gawędy Tomasza Szustka.

 

 

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego. 

tekst i opracowanie: Tomasz Wybranowski


 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

  Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

 

„Czekaliśmy na ten moment ponad 40 lat, ale doczekaliśmy się”. Wspomnienia uczestnika kampanii wyborczej 1989 roku

Ludzie pytali z niepokojem kandydatów, których uważali za swoich (od tylu lat po raz pierwszy SWOICH), czy nie zawiodą i czy nie dadzą się oszukać, zastraszyć lub zdemoralizować. No cóż…

Henryk Krzyżanowski

Czasu było bardzo mało, na pół podziemna Solidarność wchodziła w wybory bez żadnego aparatu wykonawczego, a ja jako rzecznik prasowy – bez aparatu telefonicznego w domu (przypominam, że nie było wtedy telefonów komórkowych ani internetu). Ostatni problem dał się rozwiązać bezzwłocznie – ówczesny wojewoda wydał stosowne polecenie i w kilka godzin telefon, na który oczekiwałem od połowy lat siedemdziesiątych, został zamontowany. Uff, pierwsza wyborcza wygrana… (…)

Co do aparatu wykonawczego Solidarności – pojawiał się on dosłownie z ulicy. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech tamtej kampanii był masowy napływ wolontariuszy zgłaszających się do wykonywania rozmaitych zadań niezbędnych dla prowadzonej akcji wyborczej. Można go porównywać jedynie z powstaniem wielomilionowego związku Solidarność dziewięć lat wcześniej. (…)

Do moich zajęć w tamtym czasie należało m.in. informowanie pojawiających się coraz częściej korespondentów mediów zagranicznych, głównie rozgłośni radiowych. Dziennikarze krajowi nie pojawiali się, a mówiąc dokładniej, owszem, pojawiali się, ale nic z tego, czego dowiadywali się ode mnie, nie trafiało następnie na łamy ich gazet. Niektórzy wyraźnie z nami sympatyzowali i zawdzięczam im życzliwe podpowiedzi co do sposobu pełnienia mojej funkcji – byłem przecież kompletnym amatorem. (…)

Ogłoszony w siedzibie KO w Zamku nabór reporterów szybko zaowocował zespołem młodych (przeważnie) ludzi, którzy rozpoczęli towarzyszenie naszym kandydatom w ich wyborczych zebraniach. Procedura była taka, że na każde spotkanie jechał (często razem z kandydatami) reporter, który pisemną relację zostawiał następnie w redakcji „Biuletynu Informacyjnego” (tak nazwaliśmy nasze pisemko) na Starym Rynku. Biuletyn z relacjami ukazywał się co trzy dni i dostarczany był lokalnym mediom, które go chętnie brały i następnie całkowicie ignorowały, jeśli nie liczyć dosłownie kilku złośliwych wzmianek autorstwa dziennikarzy z prasy, jak ją wówczas nazywaliśmy, reżimowej. Chętnymi odbiorcami były lokalne komitety obywatelskie (powiatowe, miejskie czy dzielnicowe) oraz inne ogniwa solidarnościowej machiny wyborczej, która powstała dosłownie z niczego i w ciągu kilku tygodni rozrosła się do sporych rozmiarów. Takie widać było społeczne zapotrzebowanie.

Kim byli reporterzy? Prawdę rzekłszy, lepiej spytać, kim mieli zostać w następnych latach.

Wśród autorów relacji jest więc późniejszy poseł na Sejm III RP, kilkoro profesorów wyższych uczelni, jest prawnik z najwyższej krajowej półki z epizodem ministerialnym, jest kilku przedsiębiorców z powodzeniem budujących niebawem wielkopolski kapitalizm. Zestaw młodych ludzi, który przyprawiłby o zawrót głowy zawodowych „łowców głów”. Widać Solidarność była wtedy firmą przyciągającą talenty. (…)

Istotnym elementem sprawozdań były pytania zadawane przez publiczność naszym kandydatom. Tylko zdecydowana mniejszość z nich dotyczyły spraw lokalnych, np. odszkodowań dla mieszkańców poznańskich Winograd poszkodowanych parcelacją swoich gruntów za symboliczne odszkodowania czy elektrowni w Klempiczu. Ogromna większość to były pytania i wypowiedzi dotyczące fundamentalnych kwestii ustrojowych i jak najszybszego wyjścia z gnijącego systemu. Oto typowe przykłady:

  • Jaki jest sens wchodzić w demokrację na 35 procent? Czy nie boicie się, że was oszukają albo że sfałszują wybory?
  • Jak przywrócić wojsko i milicję społeczeństwu?
  • Czy wobec braku w Polsce kapitału, zamiast prywatyzować, nie lepiej uspołecznić gospodarkę przez akcjonariat pracowniczy?
  • Jak spowodować, by handel z ZSRR był dla nas korzystny?
  • Jak zlikwidować gospodarcze upośledzenie wsi? Jak zapewnić kredytowanie rolników?
  • Co zrobicie, żeby zniknęły białe plamy z historii? Kiedy zostanie podana prawda o Katyniu?
  • Kiedy zostanie zarejestrowany NZS? To pytanie pojawiało się wszędzie, bez wątpienia dlatego, że trwał właśnie strajk studentów w tej sprawie.
  • Co zrobicie, żeby generał Jaruzelski nie został prezydentem? (Również i to pytanie padało na każdym spotkaniu).
  • Kiedy zostanie przywrócony prawdziwy samorząd terytorialny?

Tę listę można by ciągnąć, a z wyliczenia powstałby katalog sprzeczności, z których składał się realny socjalizm, oraz problemów, z którymi lepiej czy gorzej miały się później borykać kolejne rządy III RP. Niewątpliwie treść tych pytań wskazuje na bardzo wysokie wyrobienie polityczne tamtego społeczeństwa. Później, już w III RP, ilekroć czytałem komunały o Polakach „uczących się dopiero demokracji”, przypominały mi się przedwyborcze spotkania z kampanii 1989 i dyskusje na nich toczone. Czy ktokolwiek z ich uczestników byłby skłonny głosować na dziwoląg taki, jak partia „Wiosna”? Pytanie retoryczne.

Co charakterystyczne, nasi wyborcy podlegali dwóm pozornie sprzecznym emocjom. Z jednej strony, panował nastrój entuzjazmu, wręcz euforii, że oto nadchodzi wolność i pozbywamy się narzuconego kiedyś siłą systemu. Spotkania bardziej masowe z reguły kończyły się odśpiewaniem „Roty”, do dziś mającej w Wielkopolsce status hymnu narodowego. A z drugiej strony, ci sami ludzie pytali z niepokojem kandydatów, których uważali za swoich (od tylu lat po raz pierwszy SWOICH), czy nie zawiodą i czy nie dadzą się oszukać, zastraszyć lub zdemoralizować. No cóż, długo by o tym dyskutować…

Cały artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Euforia i nieufność, czyli wybory ʼ89” znajduje się na s. 7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Euforia i nieufność, czyli wybory ʼ89” na s. 7 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Do dziś wielu nie chce przyznać, że dali się oszukać przed 30 laty/ Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 60/2019

Być może trzeba było czekać czterdziestu lat, aby spełniły się słowa modlitwy Świętego Jana Pawła II. Dlatego tak wyje Zło, bo „zmienia się oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Duch Święty działa.

Jadwiga Chmielowska

Aby zrozumieć, co się dzieje teraz, mam nadzieję u schyłku III RP, trzeba znać okoliczności jej powstania. Wielkie oszustwo – zdradę politycznych elit, które uzurpowały sobie prawo przewodzenia narodowi tak miłującemu wolność. Do dziś wielu obywateli nie chce przyznać, nawet sami przed sobą, że dali się oszukać przed 30 laty. Chcieli dobrze, lecz dali się oszukać, bo skąd mieli czerpać wiedzę? Wszak „Gazeta Wyborcza” ze znaczkiem Solidarności, działacze NSZZ Solidarność, nawet Radio Wolna Europa przedstawiały „okrągły stół” jako sukces i wzywały, aby głosować na Solidarność, czyli listę Komitetu Obywatelskiego.

O rozmowach w Magdalence nie mówiono. Jak ktoś o tę zdradę pytał, to zaprzeczano. Teraz dostępne są liczne dowody.

Przypominam moją wypowiedź opublikowaną w prasie Solidarności Walczącej Oddziału Trójmiasto, tuż po okrągłym stole, kiedy już znane były jego ustalenia.

„Wolnych wyborów nie będzie. Komuniści chcą stworzyć pozory, które by dały im pełną legitymizację sprawowania władzy. Absolutna większość w sejmie, którą sobie gwarantują, pozwoli im uchwalać dowolne ustawy, sprzeczne z interesem społeczeństwa polskiego. Odbędzie się to w aureoli prawa. Argumentem komunistów będzie to, że sejm został wyłoniony w drodze niesfałszowanych wyborów z udziałem opozycji. Komunistom są potrzebne takie wybory. Chcą zarejestrować Solidarność, byle tylko oszukać społeczeństwo i zapędzić do urn. My żądamy absolutnie wolnych i niczym nie skrępowanych wyborów – bez określania procentowej ilości mandatów. Nie możemy być wolni w 40%. Wolność jest albo jej nie ma”.

Wzywałam wtedy do bojkotu wyborów. Nie tylko Solidarność Walcząca ostrzegała.

Tego samego zdania była Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość” (LDP-N) i Polska Partia Niepodległościowa (PPN), i Młodzież Walcząca. Wszystkie te formacje zostały skazane na zamilczenie w III RP. Trwa to do dzisiaj. Jest to kara za wezwanie w czerwcu ʼ89 r. do bojkotu tej farsy wyborczej. Z przerażeniem wysłuchałam słów młodego dziennikarza TVP, mającego pretensje do rodaków o to, że do urn poszło jedynie 60%. Widać nie zdawał sobie sprawy z tego, że część najbardziej świadomych Polaków wybory 4 czerwca 1989 r. zbojkotowała.

Posłem spoza Komitetu Obywatelskiego został wybrany przez pomyłkę. Kozakiewicz, bo wyborcy myśleli, że głosują na sportowca, znanego z gestu wykonanego na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie – słynnego „gestu Kozakiewicza”. Kandydaci solidarnościowi dostali ponad 80%, a reżimowi 20%. Lista krajowa padła. Trzeba było zmieniać ordynację wyborczą w trakcie wyborów. Napisałam list do dwóch posłanek wybranych w I turze, Anny Knysok i Elżbiety Seferowicz. Został on wydrukowany w „Poza Układem”, wydawanym przez Andrzeja i Joannę Gwiazdów. Napisałam w nim, że naród jako suweren odrzucił komunizm i Zgromadzenie Narodowe – wybrany senat i te 35% sejmu – powinno, zmieniając ordynację, dopuścić demokratyczne wybory na 65%, bo w przeciwnym razie naród nie będzie już wierzył nikomu. Skundlonym elitom brakło odwagi. Głosować na komunistów poszło w II turze tylko ok. 20% uprawnionych.

W przeciwieństwie do różnych niedouczonych tzw. celebrytów i chamowatych profesorów pokroju Hartmana, którego pradziadek, polski patriota, w grobie się przewraca, jestem dumna z mojego narodu. Z jego zbiorowej mądrości i ukochania wolności.

Być może trzeba było czekać 40 lat, aby spełniły się słowa modlitwy św. Jana Pawła II. Dlatego tak wyje Zło, bo „zmienia się oblicze Ziemi, tej Ziemi”. Duch Święty działa.

PS

Komunistyczny reżim chiński skazuje na zamilczenie masakrę na placu Tiananmen. W trwających od kwietnia 1989 r. manifestacjach brały udział tysiące. 4 czerwca 1989 r. zginęło tam ok. 10 tys. manifestantów.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jest nas wielu, więc dajemy świadectwo prawdzie publicznie / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 60/2019

Nie pamiętam sytuacji, żeby po jakimkolwiek innym filmie episkopat wydawał specjalne oświadczenie. Czas pokaże, że ten list to była akcja na krótką metę, obliczona na dziś, a nie na jutro.

Jolanta Hajdasz

Popełniłam błąd i muszę za to, właśnie na wstępie, przeprosić wszystkich Czytelników „Wielkopolskiego Kuriera WNET”. Piszę ‘popełniłam’, ale to brak precyzji – powinno być ‘popełniam’, bo błąd dotyczy bieżącego numeru „Kuriera”, tego, który teraz trzymacie Państwo w rękach. O jaki błąd chodzi? Już wyjaśniam. To błąd dziennikarski. Nie rozpoznałam bowiem prawidłowo, co było najważniejszym wydarzeniem mijającego miesiąca w Poznaniu. Jak ćma do światła, mucha na lep, koń z klapkami na oczach pobiegłam za tym, co rzucało się w oczy od razu, czego nie dało się przeoczyć, ale co z perspektywy kolejnych, oddalających nas od wydarzeń dni wydaje się coraz bardziej błahe i sztuczne. Ten błąd to brak obszernej, pięknej, solidnej relacji z rozpoczęcia Nawiedzenia Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w naszej archidiecezji.

Pisałam o tym wcześniej i wiedziałam, że to ważne, a mimo to uległam złudzeniu, że temat pedofilii w Kościele jest ważniejszy. Że raptem wszyscy mamy dostrzec problem, który – jeśli ktoś go miał, to tak naprawdę było to wiadome wcześniej – i wbrew temu, co się głosi, nie był zamiatany pod dywan.

Informacja o tym, że producent filmu wypuścił już na rynek koszulki z tytułem głośnego filmu o pedofilii wśród tajnych współpracowników bezpieki w Kościele, o czym w tym „Kurierze” pisze obok Jan Martini, to wymowna, żenująca ilustracja intencji całego przedsięwzięcia.

Zamiast pisać o filmie Tylko nie mów nikomu, powinniśmy raczej pisać o tym, kto i jak chce zarobić na nieistniejącej pedofilii w kościele.

Do tego, by przysłonić medialne informacje o Nawiedzeniu, niechcący dołożył się też Kościół. Nie pamiętam sytuacji, żeby po jakimkolwiek innym filmie episkopat wydawał specjalne oświadczenie, a gdy tytuł dzieła, które będzie symbolem sprytnej i cynicznej propagandy naszych czasów usłyszałam podczas mszy św. w moim parafialnym kościele, zrobiło mi się przykro.

Lepszej przysługi autorom tej propagandowej akcji nie można było zrobić.

Każdy chodzący do kościoła katolik usłyszał i zrozumiał, jak wielka jest wina księży i jak my, katolicy, nie mamy argumentów, by się usprawiedliwić. Czas pokaże, że ten list to była akcja na krótką metę, niepotrzebna, bo obliczona na dziś, a nie na jutro. Kościół tak nie działa.

W Poznaniu doszło do tego jeszcze zamieszanie wokół 100-lecia powstania słynnego „Marcinka” – I Liceum Ogólnokształcącego im. K. Marcinkowskiego. Jego absolwentem jest abp Marek Jędraszewski i z jego obecności na tym jubileuszu zrobił się przekaz dnia. Dla chcących się przypodobać lewackiemu prezydentowi miasta była to dobra okazja do hucznej awantury w mediach, pod pretekstem zbyt radykalnych wypowiedzi metropolity krakowskiego. My też o tym piszemy, bo chcemy obronić przed zniesławieniem szczerze szanowanego i cenionego w Poznaniu kapłana, przyjaciela nas wszystkich – i „Kuriera WNET”, i Radia WNET, i Solidarności, i AKO – bo on jest przyjacielem tych, którzy starają się być uczciwi i walczyć o prawdę w życiu publicznym. Jest nas wielu, więc dajemy świadectwo o tym publicznie.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET””, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ojczyzna w nauczaniu kardynała Augusta Hlonda z okresu międzywojennego: wysoko stawiał wymóg miłości ojczyzny

Wielkim przełomem było podejście prymasa Hlonda do roli i znaczenia emigracji polskiej. Traktował ją jako nierozdzielną część narodu polskiego, wymagającą szczególnej troski i opieki.

Stanisław Mikołajczak

Patriotyzm prymasa Augusta Hlonda był osadzony w kontekście historycznym Polski, która w momencie objęcia przez niego urzędu od kilku lat była krajem wolnym, ale zrujnowanym ekonomicznie przez wojnę, okaleczonym duchowo latami zaborów i nowymi procesami społecznymi, będącymi następstwem I wojny światowej. Była to Polska scalona z trzech zaborów, której kapitałem założycielskim stał się wielki patriotyczny czyn zbrojnej obrony granic i obrony młodego państwa, zderzony następnie z powszechną powojenną biedą, z trudami życia codziennego, waśniami, sporami politycznymi.

Kardynał August Hlond był wybitnym hierarchą Kościoła polskiego i powszechnego, którego wielkość i dokonania przyćmiły później osobowości Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II, ale jego nauczanie było w wielu aspektach przez nich kontynuowane i wzbogacane.

Podkreślił to sam Jan Paweł II podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1979 r. w Gnieźnie, mówiąc o doniosłej roli tego „wielkiego prymasa Polski niepodległej, Polski dwudziestolecia, Polski okupacyjnej”. (…)

W 1922 r. został administratorem apostolskim na polskim Śląsku z siedzibą biskupstwa w Katowicach, a 24 czerwca 1924 r. – arcybiskupem gnieźnieńskim i poznańskim, a tym samym – prymasem Polski.

Był wówczas najmłodszym członkiem Episkopatu Polski. Nominację zawdzięczał papieżowi Piusowi XI, który zaraz po wojnie światowej został nuncjuszem w Warszawie, zachowującym bardzo życzliwy stosunek do Naczelnika Państwa, Marszałka Józefa Piłsudskiego (nominacja na prymasa nastąpiła miesiąc po zamachu majowym). A. Hlond również sympatyzował z Józefem Piłsudskim i obozem sanacji, w czym był dość osamotniony w Episkopacie Polski. Wybitni arcybiskupi tamtego czasu: krakowski – kardynał książę Stefan Sapieha, lwowski – Józef Teodorowicz, wileński – Romuald Jałbrzykowski, podobnie jak większość biskupów (poza kardynałem warszawskim Aleksandrem Kakowskim) sympatyzowali z endecją lub chadecją. Nie ułatwiało to prymasowi rządów w Kościele i ograniczało go w działalności publicznej, świeckiej.

Niemniej jego pozycja zapewniała mu najwyższy prestiż, wkrótce zyskał też autorytet osobisty, pod względem którego równać się z nim mogli tylko Marszałek Piłsudski i Ignacy Paderewski. (…)

Chce Chrystus Król, by się Polska odrodziła, zrywając z laicyzmem, który więzi jej myśli wielkie i siły. Ma się Polska przeciwstawić prądom, które podkopują życie religijne. Nie ma Polska sprzyjać destrukcyjnej pracy różnego rodzaju apostołów i nie ma popierać odszczepieństwa, które nic zdrowego i pożytecznego w życie narodu nie wnosi, a natomiast jedność rozbija i siłę narodową załamuje. Nie ma Polska dopuścić do ustawodawstwa, które by prowadziło do rozprężenia rodziny przez rozwody. Ma Polska porzucić metody partyjne, które nie uznając u nikogo innego zasług i dobrej woli, bezwzględnie wypierają i niszczą przeciwników. Wyrzec ma się Polska niezgody i nieporozumienia i spory ma łagodzić, nie zaostrzać. Wyprzeć się ma owej płytkości i lekkomyślności w traktowaniu spraw publicznych, owego braku odpowiedzialności za losy narodu (…) W ogóle ma Polska zerwać z prądami, które zawodowo propagują laicyzm, pod jakimkolwiek tytułem i w jakiejkolwiek szacie, a przede wszystkim zerwać powinna z masonerią, której ostatnim celem jest systematyczne usuwanie ducha Chrystusowego z życia narodów. Tym więcej zaś zerwać z nią musi Polska, że masoneria to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce (…)

Dusza polska musi się przejąć Chrystusem (…) Na próżno wołamy o uzdrowienie życia państwowego, jeżeli Chrystusem nie uzdrowią się poszczególne dusze (…) Następnie ma się Polska postarać, aby Chrystus swymi prawami i swoim duchem zapanował w naszym życiu społecznym i politycznym. Tego się laicyzm najwięcej lęka. Nazywa to fanatyzmem katolickim, klerykalizmem, teokracją. A jednak Chrystus powinien być królem także naszego życia publicznego, bo ma do tego Boskie prawo i tylko Jego autorytet Boski da naszemu życiu zbiorowemu siłę i powagę, a Jego duch ustrzeże nas od błędów.

Nie znaczy to, że Kościół dąży do opanowania władzy państwowej lub chce wkraczać w sprawy polityczne. To nie jego zadanie.

Kościół nie solidaryzuje się też z żadną formą rządów i nie jest związany z żadną partią polityczną. Ale jako powiernik i stróż nauki i zasad Chrystusowych, każe tych zasad przestrzegać także w życiu publicznym, zwłaszcza przy rozwiązywaniu zagadnień religijnych i etycznych.

Kościół nie jest ani szkołą polityczną, ani politycznym warsztatem, lecz szkołą sumienia katolickiego, z którym mężowie stanu, politycy, członkowie ciał ustawodawczych i urzędnicy mają wstępować w życie publiczne (Przemówienie na VII Zjeździe Katolickim w Poznaniu, 6.11.1926).

Cały artykuł Stanisława Mikołajczaka pt. „Ojczyzna w nauczaniu kard. Augusta Hlonda z okresu międzywojennego” znajduje się na s. 6 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Stanisława Mikołajczaka pt. „Ojczyzna w nauczaniu kard. Augusta Hlonda z okresu międzywojennego” na s. 6 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Burzliwe losy Pomnika Powstańca Śląskiego w Chorzowie i nieoczekiwane odkrycie w dramatycznym momencie dziejów monumentu

Niemiec we wrześniu 39 r. jako robotnik brał udział w burzeniu pomnika. Przypadkowo znalazł pamiątkowy rulon ze spisem walczących o polskość Śląska powstańców i ukrył go, ratując ich przed represjami.

Tadeusz Loster

Pomnik Powstańca Śląskiego w Królewskiej Hucie. | Pocztówka ze zbiorów T. Lostera

Dzisiejszy Chorzów to miasto powiatowe w województwie śląskim. Historia jego sięga XIII wieku, kiedy to znany był jako wieś. W 1868 roku prawa miejskie uzyskała Kolonia Królewska Huta. Chorzów jako przyległa wieś nie wszedł wtedy w granice miasta. W 1898 roku miasto Królewską Hutę wyłączono z powiatu bytomskiego i zostało miastem na prawach powiatu. W czerwcu 1922 roku, po powstaniach śląskich i plebiscycie, Królewską Hutę i Chorzów oraz inne części dzisiejszego Chorzowa uroczyście przyłączono do Polski.

Aspiracje i rozwój Królewskiej Huty jako miasta spowodowały, że w 1892 roku przy obecnej ulicy Wolności powstał duży, neogotycki gmach poczty, według projektu architekta J. Schuberta. Tak okazały budynek poczty powstał w związku z uniezależnieniem się placówki pocztowej od ówczesnego urzędu pocztowego w Gliwicach. Cztery lata później, w 1896 roku, pod gmachem poczty odsłonięto pomnik Germanii.(…)

Pomnik Germanii w Królewskiej Hucie uległ zniszczeniu podczas powstań śląskich. Na pozostałym cokole 2 października 1927 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej profesor Ignacy Mościcki odsłonił Pomnik Powstańca Śląskiego. Pomnik przedstawiał Juliusza Ligonia – kowala, śląskiego działacza społecznego. Konkurs na projekt pomnika wygrał 23-letni krakowski artysta rzeźbiarz Stefan Zbigniewicz (1904–1942), a jego wykonaniem zajął się Wincenty Charembalski (1890–1960), polski rzeźbiarz i artysta malarz. (…)

Statua Orła Białego w Chorzowie | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

Juliusz Ligoń, którego twarz i sylwetka oraz zawód posłużyły artystom rzeźbiarzom do stworzenia postaci powstańca śląskiego, był kowalem, działaczem społecznym i publicystą na Śląsku. Urodził się w 1823 roku w Prądach (obecnie gmina Koszęcin). Pracował jako kowal w ojcowskiej kuźni, był samoukiem. (…) Mimo że nie był powstańcem, całe życie walczył – czynem i piórem – o polskość Śląska. Jego synami byli: poeta Jan Ligoń i dziennikarz Adolf Ligoń, a Stanisław Ligoń – malarz, pisarz i ilustrator – to jego wnuk.

Pomnik Powstańca Śląskiego, a faktycznie „Pomnik ku czci poległych Powstańców Śląskich”, przedstawiał okazałą postać kowala o regularnych rysach twarzy, trzymającego w lewej ręce kowalski młot wsparty na kowadle, a w prawej ręce wykuty miecz. Miecz ten, symbol rycerskiej walki, był skierowany ostrzem za sylwetkę pomnika, w stronę niemieckiego Bytomia.

Odsłonięcie Pomnika Powstańca Śląskiego w Chorzowie, 1971 | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

1 września 1939 roku wybuchła wojna. Już 3 września wojska niemieckie wkroczyły do Chorzowa, który 5 września włączony do niemieckiej Rzeszy, otrzymał nazwę Kὄnigshὕtte. W niedługim czasie Pomnik Powstańca Śląskiego został usunięty. 26 stycznia 1945 roku armia radziecka wkroczyła do Chorzowa. 20 października 1946 roku w nowej, „rządzonej przez lud” rzeczywistości na pozostałym po pomnikach Germanii i Powstańca Śląskiego cokole została odsłonięta statua Orła Białego ku czci wszystkich powstańców, którzy oddali życie za ojczyznę. (…)

Obecnie w miejscu, gdzie stały te trzy pomniki, została wybudowana w 1998 roku fontanna, a na gmachu poczty wmurowano pamiątkową tablicę o treści: „W tym miejscu stał pomnik Powstańca Śląskiego, zburzony w 1939 roku przez hitlerowców. W 1946 roku wzniesiono tu statuę Orła Białego”.

Lista imienna powstańców Śląskich z Królewskiej Huty, 1923 r. | Fot. ze zbiorów Muzeum w Chorzowie

1 września 1971 roku w Chorzowie na placu gen. Aleksandra Zawadzkiego, obecnie placu Powstańców Śląskich, z okazji 32 rocznicy agresji hitlerowskich Niemiec na Polskę oraz uczczenia 50. rocznicy III powstania śląskiego odsłonięto odbudowany Pomnik Powstańca Śląskiego. Zaprojektowali go śląscy artyści Henryk Goraj i Tadeusz Ślimakowski. Pomnik miał być kopią tego wzniesionego w 1927 roku przed gmachem poczty, ale różnił się od niego tym, że postać kowala trzymała miecz wsparty o podłoże ostrzem do przodu. (…)

W połowie lat 50. XX wieku, kiedy władze PRL zezwoliły Ślązakom czującym się Niemcami na wyjazdy do Republiki Federalnej Niemiec, do muzeum przyszedł niemłody już mężczyzna. Przyniósł ze sobą rulon pożółkłego, rozsypującego się papieru, aby przed wyjazdem pozostawić go w muzeum. Była to lista imienna powstańców śląskich z Królewskiej Huty, zawierająca 281 nazwisk, która w dniu odsłonięcia pomnika 27 października 1927 roku została umieszczona wewnątrz monumentu. Ten wyjeżdżający z Polski Niemiec w pierwszych dniach września 1939 roku jako robotnik brał udział w burzeniu pomnika. Przypadkowo znalazł pamiątkowy rulon ze spisem walczących o polskość Śląska powstańców i ukrył go, ratując ich tym sposobem przed represjami. Wręczając go ówczesnemu pracownikowi muzeum, Januszowi Modrzyńskiemu, prosił, aby pozostał anonimowym darczyńcą.

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Pomnik Powstańca w Chorzowie” znajduje się na s. 4 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Pomnik Powstańca w Chorzowie” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

I co my na Podkarpaciu mamy po wyborach parlamentarnych zrobić z gejami?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Każdy ma prawo do błędu. Ale żeby w powyborczej traumie popaść w aż taki błąd konstytucyjny? W błąd potencjalnie degradujący jednostkę ludzką na obszarze prawie połowy naszego pięknego kraju?

Aż wcisnęło mnie w mój bukowy zydel na myśl, że trzeba będzie głosować nad ich marnym na naszym terenie losem. To znaczy nie dziś czy jutro, ale po wygraniu przez opozycję totalną nadchodzących wyborów i przeforsowaniu jej kluczowej propozycji – o zróżnicowaniu prawa w Polsce. Co oznacza, że każdy wygrany przez nich samorząd będzie musiał dobrowolnie oddawać się sodomie i gomorze, zgodnie z ustanowionym w tym samorządzie autonomicznym od państwowego prawem.

Ludzie, totalna opozycjo, opamiętajcie się! Przecież my na naszym Podkarpaciu też dostaniemy takie samo prawo. Zatem czeka was zalew „naszych” ukrytych (przed podkarpackimi bojówkami) gejów i nie tylko. Musicie im, co chyba oczywiste, stworzyć miejsca pracy i przynajmniej komunalne mieszkanka. Jasne, to wasz problem.

No dobrze, a jak któryś z was będzie chciał przyjechać tu do nas, w Beskid Niski lub w Bieszczady? Napalić się zioła albo pohasać po łące za grzybkami, już wy wiecie, za jakimi grzybkami, to co wtedy? Przecież na setkę wyląduje w naszym podkarpackim więźniu i trzeba go będzie resocjalizować. Bo na deportację do waszego gejowskiego raju nasze podkarpackie prawo nie pozwoli. I będzie musiał o-d-s-i-e-d-z-i-e-ć swoje wraz z naszą lokalną społecznością.

Uff, ledwo się wycisnąłem z mojego bukowego zydla. I zrobiło mi się ich, totalnej opozycji, zwyczajnie, po ludzku, żal. Bo każdy człowiek jest omylny i każdy ma prawo do błędu. Ale żeby w powyborczej traumie popaść w aż taki błąd konstytucyjny? W błąd potencjalnie degradujący jednostkę ludzką na obszarze prawie połowy naszego pięknego kraju? Na to ja, Jan Kowalski, w końcu też człowiek (chociaż z Podkarpacia), nie mogę się zgodzić. I dla waszego dobra, totalni, protestuję i napominam, jak kiedyś Aleksander Kwaśniewski napominał polityka Prawa i Sprawiedliwości Ludwika Dorna i jego psa Sabę: nie idźcie tą drogą! Czy nie rozumiecie, że programu politycznego nie pisze się na kolanie albo innej nie mniej atrakcyjnej części ludzkiego ciała? Czyżby mój apel sprzed tygodnia, żeby to jednak Klaudia Jachira poprowadziła antypisowski lud, to wcale nie był żart, jak się okazuje tydzień później? Dobrze, zrobicie jak chcecie, ale nie miejcie potem pretensji do mnie, że nie ostrzegałem.

No to na koniec zaapeluję też do grupy najbardziej zainteresowanej.

Drodzy geje, lesbijki, biseksualiści, transseksualiści, interseksualiści i ku… (cokolwiek miałoby to znaczyć, z wyłączeniem prawdziwych ku…), zagłosujcie w przyszłych wyborach na Prawo i Sprawiedliwość albo na kogokolwiek, ale nie na Koalicję Obywatelską, jakkolwiek się będzie nazywać. Ci ludzie, ci aktorzy udający polityków, podstępnie szykują Wam dyskryminację i restrykcje prawie w połowie naszego pięknego kraju; z tendencją wzrostową.

A dziś, jeszcze przed wyborami, przyjeżdżajcie na nasze piękne Podkarpacie. Zachwycajcie się pięknem przyrody i życzliwością mieszkańców. Nacieszcie zmysły rozlicznymi ziołami i nawet grzybami ubogacającymi nasze łąki i lasy. I doceńcie wreszcie Podkarpacie, najpierw geograficzne, a potem może i mentalne. I w żadnym razie nie dajcie sobie takiej możliwości wyjazdu odebrać tym, którzy szykują Wam i nam wszystkim Polskę totalną, Polskę wydzielonych gett obyczajowych. Tylko proszę – nie pytajcie miejscowych o stosunki tu panujące.

Jan A. Kowalski

PS. Trochę mi głupio, ale się przyznam. 4 kilometry dzieli mnie geograficznie i administracyjnie od Podkarpacia. Ale mentalnie jestem w nim od lat J

Grzegorz Schetyna z sukcesem (wyborczym) dokonał rekonstrukcji Parku Jurajskiego, reanimując komunistyczne dinozaury

PiS, wygrywając zdecydowanie ze Zjednoczonymi Siłami Natury, zakwestionował prawdziwość starożytnego przysłowia „Nec Hercules contra plures”, co samo w sobie jest niekwestionowanym osiągnięciem.

Zawrót głowy od wyborczych sukcesów

W zasadzie wszystkie startujące komitety mogą ogłosić taki czy inny sukces. Może poza marginalnymi: Lewicą Razem, Polską Fair-Play, Polexitem i Jednością Narodu, nie wyrastającymi ponad poziom politycznego planktonu, i pomimo – w przypadku Lewicy Razem – pompowania ich popularności przez media.

Sukces ogłosić może Konfederacja, bo zaistniała, zbliżyła się do progu wyborczego i postraszyła Prawo i Sprawiedliwość. To ostatnie, wygrywając zdecydowanie ze Zjednoczonymi Siłami Natury, zakwestionowało prawdziwość starożytnego przysłowia „Nec Hercules contra plures”, co samo w sobie jest niekwestionowanym osiągnięciem.

Osiągnięcie to bardzo ułatwiła egzotyczna koalicja, zwana europejską, swą agresywną i bezprogramową kampanią.

We wschodnich województwach wygrał PiS, a w zachodnich KE, ogólnie rzecz biorąc. Dało to asumpt do twierdzeń o dramatycznym podziale Polski na ciemnogrodzki wschód i europejski zachód. Jeśli jednak zejdziemy na niższe szczeble i przeanalizujemy wyniki wyborów na poziomie powiatów i gmin, widać wyraźnie, że PiS wygrał wszędzie z wyjątkiem kilku wysp. Zwyciężył w 82% gmin i to pokazuje skalę zwycięstwa rządzących i klęski totalnej opozycji.

Sztabowcy zwycięzców spodziewają się jeszcze lepszego wyniku jesienią. Być może przy okazji analizy tych wyborów dojdą do wniosku, że przy takim wyniku głosowania, jeśliby w wyborach parlamentarnych obowiązywała ordynacja jednomandatowa, Prawo i Sprawiedliwość uzyskałoby większość konstytucyjną, i to ze sporym zapasem. Pojawienie się takiej refleksji, a jeszcze lepiej próba jej zdyskontowania, byłoby wielkim sukcesem Pawła Kukiza, większym niż zdobycie kilku mandatów. Zyskałby wtedy potężnego sojusznika do realizacji swojego głównego celu.

Trudno dziwić się autentycznej radości Roberta Biedronia, mimo zdobycia przez Wiosnę wyraźnie mniejszej ilości mandatów niż przewidywały wcześniejsze sondaże.

Cóż, Robert Biedroń zbyt długo jest w polityce, by nie wiedzieć, że wiosna zwykle kończy się latem i jesienią może nie zostać po niej śladu. A mandat europosła zabezpiecza byt na długie lata.

Kolej na największego przegranego tych wyborów, czyli egzotyczną koalicję od prawa do lewa pod przywództwem Platformy Obywatelskiej i osobiście Grzegorza Schetyny. By pokonać PiS, Grzegorz Schetyna oddał wiele miejsc biorących koalicjantom i celebrytom. Jeśli dodamy mandaty koalicjantów (SLD – 6, PSL – 3) oraz celebrytów (Magdalena Adamowicz, Tomasz Frankowski, Janina Ochojska), otrzymamy cenę, jaką przewodniczący Platformy zapłacił za ułudę wygranej z PiS-em. Platforma otrzymała jedynie 13 ze zdobytych przez Koalicję 22 mandatów.

Prawdopodobnie Platforma, startując samodzielnie, uzyskałaby lepszy wynik. Potencjalni wyborcy jej koalicjantów woleliby głosować na PO zamiast na swoich ulubieńców, widząc w tym większą szansę na powstrzymanie PiS-u. Platforma wessałaby wtedy ich głosy, tak jak PiS wessał głosy Konfederacji i Kukiza, a KE – Wiosny.

Ale oprócz porażek Grzegorz Schetyna dokonał dzieła, które zapisze się w historii europejskiej polityki. Zrobił coś, co dotychczas mogliśmy oglądać jedynie w filmach science-fiction: zrekonstruował Park Jurajski, reanimując komunistyczne dinozaury. Dzięki niemu nieboszczka – wydawałoby się – PZPR ma w Parlamencie Europejskim całkiem spory klub. Taki wynik osiągnęła, startując z zupełnej nicości. Tak więc Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jest największym zwycięzcą majowych wyborów. A to dzięki Grzegorzowi Schetynie – dawnemu działaczowi Niezależnego Zrzeszenia Studentów, podobno radykalnie wtedy antykomunistycznemu.

Czymże zasłużyli ci wybitni politycy na uznanie przewodniczącego Platformy? Ich osiągnięcia są tak ogromne, jak ogrom sukcesu KE, a konkretnie:

Towarzyszowi Liberadzkiemu zawdzięczamy rekordową cenę za przejechany kilometr Autostrady Małopolskiej. A to dzięki podpisanej przez niego jako ministra transportu umowie koncesyjnej ze Stalexportem, przez długie jeszcze lata nie do ruszenia i odtajnienia.

Towarzyszce Hübner zawdzięczamy podział mandatów do PE po Zjednoczonym Królestwie i przyznanie Polsce jednego mandatu, tak jak Estonii, i pięć razy mniej niż Hiszpanii. Przyjęcie, że Hiszpania ma pięć razy więcej ludności niż Polska, to ani matematyka, ani logika, lecz wyuczona w młodości dialektyka.

Towarzysz Cimoszewicz jako premier III RP zasłynął, ograniczając pomoc powodzianom do pouczeń, że „trzeba się było ubezpieczyć”. Teraz jest jednym z najbardziej potrzebujących immunitetu. W opresyjnym państwie PiS tylko represjami politycznymi można wytłumaczyć usiłowanie wyegzekwowania od niego odpowiedzialności za potrącenie pieszego na pasach i ucieczkę z miejsca wypadku.

Immunitet i kasa z Brukseli potrzebne są jak powietrze również pewnej wdowie z Gdańska, choć nie należy ona do czerwonych dinozaurów. Utrzymanie tylu mieszkań kosztuje, a i skarbówka i CBA przestaną dociekać ich pochodzenia.

I na koniec towarzysz Miller – niekwestionowany lider tej grupy. Jego kariera uległa przyspieszeniu po masowych zamieszkach w całej Polsce w 1982 roku. Wtedy Komitet Centralny obecnie zmartwychwstałej partii doszedł do wniosku, że winna jest temu młodzież i powołał Zespół ds. Młodzieży, na którego czele stanął młody aparatczyk – 36 lat to w Kompartii wręcz smarkacz – towarzysz Miller. Pierwszym i szybkim efektem działania tegoż zespołu była fala zatrzymań i internowań młodych ludzi. Młodych, czyli młodszych od tow. Millera o dekadę lub dwie.

Później, premierując rządowi III RP, odwdzięczył się za udzieloną moskiewską pożyczkę, zrywając wynegocjowaną przez rząd Jerzego Buzka umowę na gazociąg z Norwegii, czym umożliwił swym wierzycielom bezproblemowe wybudowanie gazociągu Nord-Stream. Teraz, w Brukseli, będzie mógł dla nich lobbować bez przeszkód, by mogli dokończyć Nord-Stream 2, sprzedawać do Unii, co się da i aby mieli za co prowadzić swoje wojenki.

Wybory europejskie już za nami, a za pasem parlamentarne. Cóż może zrobić Grzegorz Schetyna, by powtórzyć historyczny sukces? Kogo można mu polecić na listy?

Niestety, towarzysze Jaruzelski i Kiszczak już nie pomogą. A szkoda, bo to ludzie honoru i byliby świetnymi kandydatami na jedynki, powiedzmy w Warszawie i Gdańsku. Może nie w Katowicach, bo tu jeszcze pamiętają strzały na Wujku. Pamiętających masakrę na Wybrzeżu jest już coraz mniej.

Ze starej gwardii polecić można towarzysza Piotrowskiego, tak, tego od Popiełuszki. Jeszcze żyje, jest w pełni sił, choć funkcjonuje pod innym nazwiskiem. On pierwszy zrozumiał, czym jest kler i wiedział, jak z nim postępować.

Jego doświadczenie w neutralizacji mafii w sutannach jest bezcenne, a uzbrojony w immunitet z rewolucyjnym zapałem kontynuowałby swoje słuszne i postępowe dzieło.

Co by nie było, jesienne wybory zapowiadają się naprawdę pasjonująco. Czekam na nie z niecierpliwością.

Zbigniew Kopczyński

Studio Dublin – 7. 06. 2019 – Goście: Daniel Kawczyński, Kamil Szymański, Konrad Kołecki, Bogdan Feręc i Jakub Grabiasz

W piątkowym Studiu Dublin, jak zwykle wieści z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Obok rozmów i przeglądu prasy, także relacje i analizy, kalendarium historyczne oraz łyk sportowych emocji spod nieba Eire.


Prowadzenie: Tomasz Wybranowski

Współprowadzenie: Tomasz Szustek (gościnnie)

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Realizacja: Tomasz Wybranowski (Dublin) Dariusz Kąkol i Paweł Chodyna (Warszawa)

Produkcja: Studio 37 – Radio WNET Dublin


 

W piątkowy poranek w Studiu Dublin, nasze słuchaczki i słuchaczy tradycyjnie powitaliśmy z Bogdanem Feręcem, szefem portalu Polska-IE.com. Rozpoczęliśmy od podsumowania trzyletniego okresu rządów premier Teresy May, dla której 7 czerwca  2019 jest ostatnim dniem urzędowania.  Teresa May oficjalnie składa urząd, co oznacza podanie całego rządu Wielkiej Brytanii do dymisji. Co może się dalej dziać z jej polityczną karierą? Bogdan Feręc widzi kilka scenariuszy. Oto jeden z nich:

Premier May może zostać również oficerem łącznikowym brytyjskiego rządu ze Stanami Zjednoczonymi, bo i takie słychać głosy w Westminsterze, a jej dobre kontakty z prezydentem Donaldem Trumpem, z całą pewnością to ułatwią.

 

Mówiliśmy także o historycznej zmianie, która dokona się w stolicy Republiki Irlandii. Nowym trzysta pięćdziesiątym burmistrzem Dublina zostanie niemal na pewno Paul McAuliffe. 

Ta zmiana jest o tyle ważna i wymowna, bowiem pokazuje pewien trend, który utrzymuje się w Republice Irlandii po niedawnych wyborach do rad lokalnych. Ponadto nowy burmistrz Dublina jest członkiem partii Fianna Fáil, która dziesięć lat czekała na ten moment, będąc od ponad dziesięciu lat w opozycji.

Ostatnim burmistrzem z ramienia Fianna Fáil, a właściwie burmistrzynią Dublina była Eibhlin Byrne, a jej wybór przegłosowano w 2008 roku. Jak podkreśla Bogdan Feręc, wybór na fotel burmistrza Paula McAuliffe’a jest swoistą, choć pozbawioną sensu i logiki, układanką polityczną:

Mówi się, a to tylko dlatego, iż nie kopie się leżącego, że wybór burmistrza z Fianny, będzie opierał się na pakcie, jaki zawarto pomiędzy Fine Gael i Fianna Fáil, ale przecież mieszkańcy stolicy wiedzą, że tam wygrała wybory samorządowe Fianna, więc to jej przypada stanowisko burmistrza.

W dalszej części korespondencji była mowa o wizycie prezydenta Donalda Trumpa w Wielkiej Brytanii i Irlandii, oraz nowym podatku drogowym, który rządzący chcą zafundować mieszkańcom Republiki Irlandii.

 

 

Manifestacja przeciwko wizycie prezydenta Donalda Trumpa. Fot. Tomasz Szustek Studio 37

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump po raz pierwszy odwiedził Republikę Irlandii. Mimo, że nie była to oficjalna wizyta, to pojawienie się głowy USA wzbudziło szereg emocji, nie tylko w kwestii zbliżającego się Brexitu i sympatii Donalda Trumpa dla tego projektu.

Wizyta amerykańskiego prezydenta pobudziła przeciwników Donalda Trumpa. Odbyło się kilka małych demonstracji, między innymi w okolicy lotniska Shannon, gdzie Air Force 1 wylądował.

Największa demonstracja odbyła się w czwartek w stołecznym Dublinie. Wedle danych szacunkowych Gardy – Irlandzkiej Policji, wzięło w niej udział ok. 4 000 osób.

Nad głowami protestujących frunął mały sterowiec przypominający amerykańskiego prezydenta tyle, że w pozie małego rozkapryszonego dziecka odzianego tylko w pieluchę. Manifestację obserwował nasz reporter Tomasz Szustek.

Lotnisko Shannon, Republika Irlandii. Prezydent Donald Trump i premier Republiki Irlandii Leo Varadkar. Fot. Twitter / The White House (@WhiteHouse).

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump już w środę odwiedził hrabstwo Clare. Lotnisko Shannon oraz okolice miejscowości Doonbeg były najbardziej strzeżonym miejscem świata. Przypomnę, że w środę prezydent Trump wziął udział w obchodach 75. rocznicy lądowania wojsk aliantów w Normandii. W czwartek ok. 17:00 wrócił do Republiki Irlandii, a jego bazą stała się jego prywatna rezydencja gdzie został do piątku (7 czerwca). 

Wbrew zapowiedziom przeciwników wizyty Donalda Trumpa, dojazd do wioski Doonbeg nie był utrudniony, zaś firmy i instytucje normalnie funkcjonowały w trakcie wizyty prezydenta USA. Natomiast „Trump International Golf Links and Hotel” był już zamknięty dla zwiedzających i gości od wtorku.

Irlandzkie media sporo miejsca poświęciły wizycie amerykańskiej głowy państwa. Zwrócono uwagę, że „prezydent Trump był bardzo wyważony w swoich wypowiedziach”. Jedynie podczas spotkania Donalda Trumpa z irlandzkim premierem Leo Varadkarem doszło do małego zgrzytu, kiedy to amerykański prezydent użył bardziej niż niezręcznej metafory.

Pytany o ryzyko powstania twardej granicy między Ulsterem a Republiką Irlandii przyrównał to sytuacji, jaka ma miejsce na granicy … amerykańsko – meksykańskiej. 

Myślę, że wszystko potoczy się w bardzo dobrą stronę. Wszystko się ułoży, a sprawa granicy zostanie rozwiązana i wszystko wyjdzie Irlandii na dobre. Wszystko z waszą granicą, waszym murem. /…/ Mamy problem graniczny w USA a wy macie ten sam problem tutaj. Ale słyszałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. – powiedział Donald Trump

Na takie dictum, i te słowa przytoczyły wszystkie irlandzkie media, premier Leo Varadkar odpowiedział amerykańskiemu prezydentowi:

Jedyna rzecz. której chcemy uniknąć na pewno, to oczywiście powstanie między nami [Irlandią Północną a Republiką Irlandii – przyp. TW] jakiegokolwiek muru czy wszelkiej granicy.


Kuba Grabiasz i Krzysztof Skowroński, prezes Radia WNET. Fot. arch. Radia WNET.

W zaułku sportowym „Studia Dublin”, na antenie Radia WNET Kuba Grabiasz podsumował finał Ligii Mistrzów i zwycięstwo FC Liverpool. Tuż przez trzecią i czwartą kolejką eliminacji do Mistrzostw Europy UEFA przybliżył sylwetkę trenera narodowej jedenastki Republiki Irlandii – Micka McCarthy’ego.

Nasz sportowy ekspert Studia 37 przybliżył także sylwetkę Katie Taylor, irlandzką i światową gwiazdę kobiecego boksu.  Nie zabrakło podsumowania znakomitego występu naszej tenisistki Igi Świątek, podczas tegorocznego turnieju French Open. W finale trochę smaczków i plotek związanych z wizytą Donalda Trumpa w Republice Irlandii i meczu golfowego w cieniu „Trump International Golf Links & Hotel Doonbeg”.

 

Kamil Szymański, prezes Kongresu 60 milionów (trzeci od prawej) podczas spotkania w Miami. Fot. Marcin Żurawicz / Orzeł Biały [za pośrednictwem portalu Stowarzyszenia Wspólnota Polska].
W „Londyńskim Wnetowym Zwiadzie” szef naszego londyńskiego studia, Alex Sławiński gościł na „Kongresie 60 milionów”. Ideą tego wydarzenia, nazywanego także „Globalnym Zjazdem Polonii” jest konsolidacja polskich środowisk biznesowych w kraju i poza jego granicami. Nazwa Kongresu nawiązuje do szacunkowej liczby żyjących na całym Polaków.

Ideą organizatorów i partnerów Kongresu jest próba opisania statusu i charakteru współpracy między polskimi centrami biznesu, nauki i kultury w Polsce i wszędzie tam, gdzie żyje Polonia. Cel debaty jest jeden:  nawiązanie współpracy jak największej liczby firm, stowarzyszeń i organizacji, wzmocnienie tych relacji i wspólne poszukiwanie nowych, istotnych z ekonomicznego i wizerunkowego punktu widzenia, obszarów wspólnych działań.

W roku 2018 odbyły się trzy edycje Kongresu. Rok 2019 to sześć kolejnych spotkań “Kongresu 60 Milionów”, w sześciu różnych miastach, w czterech państwach i na dwóch kontynentach. Londyński Kongres, który odbył się w dniach 30 maja – 1 czerwca, obserwował Alex Sławiński. 

Wierzymy, że Kongres 60 milionów stanie się płaszczyzną międzynarodowej i międzypokoleniowej komunikacji w nowoczesnym wymiarze, przyczyniając się tym samym do integracji rozproszonej po świecie polskiej społeczności i zacieśnienia więzów, nie tylko o charakterze biznesowym – powiedział prezes Kamil Szymański.

Oto rozmowa z prezesem zarządu Kongresu 60 milionów Kamilem Szymańskim. Już 13 czerwca, rozpocznie się kolejny Kongres integrujący polskie środowiska biznesowe, naukowe i kulturalne, który odbędzie się tym razem w Berlinie.

 

 

Poseł do brytyjskiego parlamentu Daniel Kawczynski, Partia Konserwatywna. Fot. Chris McAndrew via Commons Wikimedia CC BY 3.0

W trakcie spotkań londyńskiej odsłony „Kongresu 60 milionów” Alex Sławiński rozmawiał z brytyjskim deputowanym Danielem Kawczyńskim, który jest pierwszym brytyjskim parlamentarzystą urodzonym w Polsce. Rozmówca Studia Londyn nigdy nie krył, że był, jest i pozostanie eurosceptykiem. 

Daniel Kawczyński, który regularnie odwiedza nasz kraj (wyjechał do Anglii, gdy miał sześć lat), nie ukrywa, że chce widzieć Polskę jeszcze bardziej w ścisłym sojuszu z Ameryką i Wielką Brytanią. Na jednej z konferencji prasowych w ubiegłym roku przekonywał, że gospodarka Stanów Zjednoczonych wraz z potencjałem Wielkiej Brytanii dorównują systemowi ekonomicznemu Unii Europejskiej.

Daniel Kawczyński podkreśla, że prawda o Brexicie jest dużo prostsza niż może się wydawać.

Jak twierdzi, istotą Unii Europejskiej miała być solidarność, wzajemność i równość wobec siebie państw stowarzyszonych, a nie hegemonia i dyktat jednego, lub dwóch z nich. Członek brytyjskiego parlamentu nie kryje takżę, że wokół Polski narasta dużo dezinformacji:

Polska jest w UE piętnaście lat i już boleśnie przekonuje się o tym, co jej wolno a co nie! Moim celem, tak jak Partii Konserwatywnej jest budowanie jak najlepszych dwustronnych relacji z Polską po Brexicie.

 

8 czerwca odbędzie się XIV Narodowa Polska Pielgrzymka do Sanktuarium Matki Bożej w Knock (Republika Irlandii). Tegoroczne pielgrzymowanie odbywać się będzie pod hasłem „Maryja działająca w mocy Bożego Ducha”. 

Na pielgrzymi szlak ruszają także Polacy z Navan i okolic, których poprowadzi do Knock ks. Janusz Ługowski.

Konrad Kołecki, Mieczysław Zagorowski oraz państwo Dorota i Mirosław Gwiżdż opowiedzieli w „Studiu Dublin” o przygotowaniach do pielgrzymki. Rozmowa była także przyczynkiem do snucia refleksji o polskich drogach i losach na Szmaragdowej Wyspie, tęsknocie do Ojczyzny i nowych pokoleniach, które Irlandię traktują już jako swój rodzinny kraj.

W „Studiu Dublin” premierowo zabrzmiał „Hymn pielgrzymów z Irlandii”, którego autorem i wykonawcą jest wspomniany już Mieczysław Zagorowski. 

 

 

Jedyne zachowane zdjęcie Matta Talbota.

W „Kalendarium Studia Dublin” Tomasz Szustek przedstawił sylwetkę Matta Talbota, który jest patronem jednej z najbardziej znanych ulic stołecznego Dublina. 7 czerwca przypada 94. rocznica jego śmierci.

Matt Talbot był jednym z najbardziej znanym irlandzkich alkoholików. Gdy wydawało się, że jego los jest już przesądzony a nałóg unicestwi go, nasz bohater odrodził się poprzez nawrócenie i zawierzenie Bogu. Jego perypetie i życiowe zakręty mogą posłużyć za gotowy scenariusz do niezwykłego filmu.

Dość napisać, że papież Paweł VI ogłosił go w 1975 roku „czcigodnym”, i wydał dekret o „heroiczności jego cnót”. Św. Jan Paweł II także o nim wspominał w swoich pismach i homiliach. Jest w Kościele katolickim spora grupa wiernych i duchownych, którzy starają się o rozpoczęcię procesu beatyfikacyjnego Matta Talbota.

Te działania wspiera także polska strona  internetowa www.mateusztalbot.pl , która barwnie opowiada o życiu i staraniach kanonizacyjnych. Matt Talbot uznawany jest za patrona alkoholików i osób uzależnionych.

 

teskt i opracowanie: Tomasz Wybranowski


Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                                 Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © 2019

Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W. Nie bez przyczyny naprawa sądownictwa jest sprawą pilną

Skazywanie niewinnych przez sądy III RP jest faktem. Większe zainteresowanie opinii publicznej niż uniewinnianie przestępców budzi uniewinnianie sędziów, którzy kradną „z roztargnienia”.

Józef Wieczorek

Od 4 lat jestem „grillowany” w krakowskich sądach za ujawnienie na platformie YouTube nagrania z rozprawy, która podobno miała być niejawna, ale ja o tym nie zostałem skutecznie poinformowany, a niejawny status rozprawy budził zdecydowany sprzeciw oskarżonego w trakcie kampanii wyborczej Adama Słomki, jako naruszający Konstytucję RP. Rozprawa przed Sądem Okręgowym w Krakowie sprzed 4 lat wpisywała się w kampanię wyborczą, ale doprowadziła do uniewinnienia Adama Słomki od absurdalnych zarzutów. To chyba miało pozostać tajemnicą, podczas gdy absurdalne oskarżenia były jawne!

Mimo, że nagranie przebiegu rozprawy odbyło się za wiedzą i zgodą sądu (po protestach!), prokuratura prowadziła dochodzenie, kto tego dokonał i kto film rozpowszechnia. Film od początku za wiedzą i przyzwoleniem prokuratury i kolejnych sądów był i jest dostępny w sieci, a ja jestem sądzony za ten „przestępczy” czyn.

Co więcej, podczas jednej z rozpraw film był emitowany dla zainteresowanych na korytarzu sądowym, za wiedza i zgodą sądu! Co prawda prokurator na rozprawie – dokumentowanej społecznie – oświadczył, że film nie ujawnił żadnej tajemnicy, nikomu nie zaszkodził, ja na nim nic nie zarobiłem (działam bowiem pro publico bono), ale skazać trzeba.

Sąd podzielił ten pogląd i w pierwszej instancji zostałem skazany. Przestroga przed obywatelską działalnością dla dobra publicznego – oczywista! Nadmieniam, że z moich filmów sądy niejednokrotnie korzystały jako z materiałów dowodowych, nieraz ze skutkiem uniewinnienia niesłusznie oskarżanych. Zresztą bezpłatnie, czasem bez mojej wiedzy i zgody. Nieraz zabezpieczałem prawidłowy przebieg procesu sądowego, rejestrując go w ramach kontroli społecznej. Niejako w podziękowaniu, sądy rozpoczęły „grillowanie” niewygodnego dla nich dziennikarza. Tak się złożyło, że nie zgodzono się na przełożenie terminu „grillowania” ze względu na mój udział w pogrzebie Żołnierzy Wyklętych – Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” w Gdańsku, tak że na pierwszą rozprawę musiałem wracać nocą, bezpośrednio na salę sądową. Później z rozmaitych powodów przesuwano terminy kolejnych rozpraw, bo sąd – z jakichś przyczyn – nie miał mocy, aby je prowadzić.

Fot. Józef Wieczorek

Moja apelacja od wyroku skazującego mnie, jak podkreślałem, za działalność pro publico bono, była 3-krotnie odraczana, a i czwarty termin został przesunięty, co prawda tylko o jeden dzień – ze względu na zbyt duże zainteresowanie opinii publicznej. Mimo rozbudowy krakowskich gmachów sądowych w ostatnich latach, sąd na rozprawie 26 kwietnia 2018 r. nie był w stanie znaleźć większej sali, zdolnej pomieścić weteranów opozycji antykomunistycznej i media społecznościowe. Ostatecznie rozprawa odbyła się w godzinach rannych dnia następnego (27 kwietnia), co nieco zmniejszyło frekwencję zainteresowanych, ale przeniesienie rozprawy chyba dla jej wyniku było korzystne. Sąd miał dodatkowy czas na przemyślenie sprawy i ostatecznie podjął decyzję o uniewinnieniu niewinnego, co nie jest częstym zwyczajem polskich sądów. (…)

Przez wiele lat w Sądzie Najwyższym, wbrew Konstytucji RP, która mówi: Art. 28. 1. Godłem Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu; 4. Godło, barwy i hymn Rzeczypospolitej Polskiej podlegają ochronie prawnej,

rozprawy odbywały się w salach z umieszczonymi na ścianach jakimiś zielonymi ptaszyskami (zielone wrony?) i dopiero po przeprowadzeniu kontroli społecznej funkcjonowania Sądu Najwyższego, dokonanej przez grupę opozycjonistów antykomunistycznych (m.in. Zygmunt Miernik, Adam Słomka, Paweł Zdun), doszło do umieszczenia na salach rozpraw godła polskiego, zgodnie z obowiązującą Konstytucją.

To jest jeden z przykładów, że na straży Konstytucji często stoją obywatele (nieraz w sądach karani!), a nie sędziowie, którzy na takiej straży stać powinni i za to są wynagradzani. To pokazuje, jak ważna jest kontrola społeczna władzy, także sądowniczej, aby Polska stała się państwem prawa.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Kasacja niewygodnego dziennikarza, czyli proces Józefa W.” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego