List otwarty Wiesława Uklei do Urzędu Miasta Opola w sprawie wystawy poświęconej historii NSZZ Solidarność

Nie wyrażam zgody, aby przy pomocy mojego nazwiska, wizerunku oraz innych materialnych świadectw związanych z moją działalnością społeczno-polityczną promowano fałszywy obraz historii mojego kraju.

Wiesław Ukleja

W związku z planowanym w dniu 04.06.2019 r. otwarciem w Centrum Dialogu Obywatelskiego w Opolu wystawy poświęconej historii NSZZ Solidarność na terenie naszego miasta i województwa oświadczam, że zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa dotyczącymi ochrony danych osobowych oraz innych dóbr osobistych, nie wyrażam zgody na wykorzystywanie i upublicznianie w ramach ww. wystawy jakiegokolwiek wizerunku, informacji czy artefaktów związanych z moją działalnością społeczno-polityczną i jej wytworami objętymi taką ochroną. Brak mojej zgody na umieszczenie wspomnianych informacji w ramach organizowanej w CDO w Opolu wystawy wiąże się z licznymi zastrzeżeniami dotyczącymi jej zawartości merytorycznej oraz z okolicznościami jej powstawania.

Od dłuższego czasu w środowisku uczestników ruchu Solidarność na Opolszczyźnie oraz w narracji historycznej kreowanej na jego temat kultywowane są nieprawdziwe legendy i fałszywe mity wokół osób zaangażowanych w działalność w ruchu Solidarność, zwłaszcza w okresie tzw. transformacji systemowej. Wśród nich, obok osób zasłużonych swoją działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego, można odnaleźć ewidentnych kolaborantów i współpracowników służb specjalnych komunistycznego reżimu, którzy doczekali się bezkarności, a nawet cichego rozgrzeszenia i spuszczenia zasłony milczenia na ich haniebną działalność. Z mojej wiedzy wynika, że wystawa ta nie tylko nie piętnuje opisanych postaw, ale podtrzymuje owe mity oraz pomija istotne informacje, przyczyniając się do deformacji prawdy historycznej.

Bezkrytycznie przedstawiany i niewyjaśniony jest również przebieg wydarzeń w okresie tzw. przełomu, czyli „transformacji systemowej” na Opolszczyźnie, z którego wynika, że czołowe role odegrały wówczas fałszywe legendy i osoby o często komunistycznym rodowodzie.

Zgubne dla kształtowania świadomości historycznej i patriotycznej są kłamliwa narracja i symbolika dotyczące tego okresu. Nawet data otwarcia wystawy w dniu 04.06.2019 jest próbą narzucenia fałszywej symboliki – w tym wypadku uznania za rzekomy początek wolności daty kontraktowych i niedemokratycznych wyborów będących rezultatem zmowy okrągłego stołu, która wyhamowała proces przemian wolnościowych w naszym kraju i ochroniła przed odpowiedzialnością komunistycznych zbrodniarzy, czyniąc z nich uprzywilejowaną grupę obywateli III RP.

Zapowiedziom otwarcia wystawy w CDO w Opolu towarzyszyła również, charakterystyczna dla środowisk związanych z przeciwnikami obecnych władz, nagonka medialna na prawowite władze Rzeczypospolitej, które zapoczątkowały proces reform społecznych odbierających wspomnianej grupie uprzywilejowaną pozycję w państwie. W wypowiedziach autorów na temat wystawy pojawiła się niespodziewanie nieskrywana niechęć do patriotycznego etosu związanego z czcią dla żołnierzy podziemia niepodległościowego walczącego po II wojnie światowej z sowieckim okupantem. Spadkobiercy zmowy okrągłego stołu zbliżyli się w ten sposób do najgorszej komunistycznej, antypolskiej propagandy okresu stalinowskiego. Niestety pojawiły się w tym środowisku pożałowania godne spory o podział pieniędzy z dotacji przeznaczonych na wystawę.

Wszystko to powoduje, że – jak zaznaczyłem na wstępie – nie wyrażam zgody, aby przy pomocy mojego nazwiska, wizerunku oraz innych materialnych świadectw związanych z moją działalnością społeczno-polityczną firmowano opisane ekscesy i promowano fałszywy obraz historii mojego kraju.

O podjętej przeze mnie decyzji zawiadamiam na miesiąc przed datą otwarcia wystawy, by zapobiec ewentualnym wykrętom, że było zbyt mało czasu na jej uwzględnienie.

Opole, 06.05.2019

List otwarty Wiesława Uklei do Urzędu Miasta Opola ws. wystawy poświęconej historii NZZZ Solidarność znajduje się na s. 5 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List otwarty Wiesława Uklei do Urzędu Miasta Opola ws. wystawy poświęconej historii NZZZ Solidarność na s. 5 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niemiecki sędzia zadał Trybunałowi Sprawiedliwości UE pytanie o niezależność sądów i sędziów w Niemczech

Kilkuletnia dyskusja o stopniu niezależności polskich sądów lub, jak chcą inni, stopniu ich podporządkowania władzy wykonawczej w osobie ministra sprawiedliwości, może przybrać nieoczekiwany obrót.

Zbigniew Kopczyński

A to za sprawą pytania, jakie wystosował do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej jeden z sędziów Sądu Administracyjnego w Wiesbaden, stolicy niemieckiego landu Hesja. Składające się z 25 punktów pytanie można streścić krótko: „Czy jestem niezależnym sędzią i czy pracuję w niezależnym sądzie?” Powody, jakie wzbudziły jego wątpliwości, sprawiają, że na upolitycznienie sądów w Polsce trzeba będzie spojrzeć z zupełnie innej perspektywy. Jest oczywiste, że odpowiadając na to pytanie, TSUE wyda opinię nie tylko o niezależności Sądu Administracyjnego w Wiesbaden, lecz wszystkich sądów w Republice Federalnej. Orzeczenie to będzie również obowiązywać przy ocenie niezależności sądów w całej Unii Europejskiej, w tym oczywiście w naszym kraju. (…)

Autor zapytania uważa, że niemiecki ład konstytucyjny zapewnia jedynie funkcjonalną niezależność sędziowską, ale nie instytucjonalną niezależność sądów. Trudno mówić o niezależności, gdy sędziowie są mianowani przez ministrów sprawiedliwości poszczególnych landów, a ci ministrowie decydują również o sędziowskich awansach. Praca sędziów oceniana jest przez ministerstwa, a sami sędziowie podlegają regulacjom prawnym dotyczącym urzędników. (…)

Z polskiego punktu widzenia najciekawsze będzie odniesienie się TSUE do mianowania sędziów przez ministra sprawiedliwości i jego wpływu na sędziowską karierę.

Mianowanie sędziów przez władze wykonawczą, czasem we współdziałaniu z prawodawczą, jest dzisiaj standardem wśród państw powszechnie uważanych za cywilizowane i praworządne. W końcu jakoś tych sędziów trzeba ustanowić. Inną kwestią jest, czy – i jeśli tak, to jaki – jest wpływ polityków na dalsze losy sędziów, bo to stanowi o ich rzeczywistej lub tylko pozornej niezależności.

Uznanie przez TSUE, że mianowanie sędziego przez polityka nie stanowi naruszenia niezależności tego pierwszego, spowoduje, że bardzo zbledną tak głośno podnoszone zarzuty wobec polskich reform sądownictwa. Totalna opozycja będzie musiała wtedy przyznać, że Polska spełnia standardy europejskie, i to z nawiązką, albo podważać orzeczenie TSUE i ogólnie prawo europejskie.

Znacznie poważniejsze konsekwencje może mieć przeciwne orzeczenie Trybunału.

Uznanie, że mianowanie sędziów przez ministrów czy ogólnie polityków podważa niezależność sądów, zdemontowałoby systemy prawne większości państw Unii i zakwestionowałoby niezależność ich sądów, łącznie z niezależnością samego Trybunału, którego sędziowie pochodzą tylko i wyłącznie z politycznego nadania.

Już to ostatnie sprawia, że taki wyrok jest mało prawdopodobny.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wątpliwa niezależność sędziów” znajduje się na s. 2 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wątpliwa niezależność sędziów” na s. 3 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Anna Pieczarka numerem 1 listy PiS z okręgu Tarnowskiego

Nowe plany i wyzwania Anny Pieczarki, która po raz pierwszy zasiądzie w Polskim parlamencie. Sprawdzamy, jak Wicemarszałek Województwa małopolskiego przygotowuje się do nowej roli.

Anna Pieczarka po sobotnim ogłoszeniu zapowiedzi list Prawa i Sprawiedliwości do parlamentu stała się nr 1 listy z okręgu Tarnowskiego. Jak zaznacza, nie ma jeszcze gotowego hasła, ani pomysłu na kampanię, zależy jej jednak na aktywnym działaniu i  wypełnianiu obietnic zaprezentowanych przez Jarosława Kaczyńskiego. Anna Pieczarka podkreśla, że Zjednoczona Prawica, Prawo i Sprawiedliwość starają się dbać o interesy  wszystkich Polaków,  jak sama twierdzi, ważne jest, aby doceniać „zwykłych ludzi” i wyjść naprzeciw ich potrzebom. Starania o godne życie obywateli Polski powinny być, realizowane we współpracy i wzajemnym szacunku.

Anna Pieczarka zaznacza również, że ma  plany względem miasta Tarnowa, a szczególnie względem jego infrastruktury drogowej, miejsc, które wymagają renowacji, a także różnych atrakcji.

Chciałabym, aby Tarnów zaczął tętnić życiem.

Istotną rolę dla Pani Anny Pieczarki odgrywa również edukacja, za którą  jest odpowiedzialna w Małopolsce, jako Wicemarszałek Województwa, a także służba zdrowia. Anna Pieczarka odnosi się także do obietnic wyborczych zaprezentowanych przez Grzegorza Schetynę, takich jak choćby godna płaca, wsparcie aktywnych zawodowo Polaków przez obniżenie podatku PIT i obniżenie składek na ZUS na NFZ, zastanawiając się, czy są w ogóle realne do spełnienia. Gość „Poranka WNET” zastanawia się, skąd Platforma Obywatelska weźmie pieniądze na spełnienie tych obietnic.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

Tenkraj, z najwyższą starannością zorganizowany przez tajne służby i agenturę, ulega dewastacji na naszych oczach!

Wara Kaczyńskiemu od swobody twórczej! Chcemy scen kopulacji, koprofagii i masturbacji w naszych teatrach! Parafiańszczyzna, dulszczyzna i polskość to nienormalność – nie zniszczą naszej tolerancji!

Jan Martini

Gdańskie Waginalia

W przeddzień wyborów do Parlamentu Europejskiego odbyła się w Gdańsku uroczysta Parada Równości z udziałem prezydenta Gdańska, korpusu dyplomatycznego, profesorów gdańskich uczelni i licznych homoseksualistów, biseksualistów, transseksualistów, monoseksualistów, multiseksualistów oraz – po prostu – seksualistów.

Jakże europejska, kolorowa impreza, w której ludzie się do siebie uśmiechali, miała formę procesji ku czci Waginy – Króla. Centralnym punktem procesji był niesiony na patyku wizerunek zewnętrznych narządów rodnych kobiety, co według organizatorów miało być protestem przeciw opresyjnemu traktowaniu waginy przez patriarchalnych mężczyzn, choć złośliwi twierdzą, że był to symboliczny wizerunek damy – działaczki samorządowej.

Czasy się zmieniają – do niedawna rysunki tego rodzaju spotkać było można tylko w podniszczonych klozetach prowincjonalnych dworców PKS, a dziś trafiły na salony. Nawiasem mówiąc, wciąż formalnie obowiązuje artykuł 141 Kodeksu Wykroczeń, który stanowi: „Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek, podlega karze ograniczenia wolności lub grzywny do 1,5 tys.”.

Wygląda na to, że wizerunek taki na trwałe wszedł do krajobrazu politycznego kraju, bo od tej pory wszędzie, gdzie toczy się walka o postęp, na sztandarach jest p…da.

Wynika to z faktu, że wciąż ci sami aktywiści wędrują po kraju wraz ze swoimi rekwizytami, transparentami i sztandarami. Prezydent Trzaskowski określił liczbę osób LGBT+ w Warszawie na 200 tysięcy, ale nie wiadomo w jaki sposób to policzył (ankiety personalne? Sondy uliczne?). Prawdopodobnie dane dostarczyli mu aktywiści gejowscy. Parę lat temu, gdy w Angli toczyła się prawna batalia o małżeństa homoseksualne, przedstawiono parlamentarzystom wyniki badań naukowych, z których wynikalo, że sprawa dotyczy 15 procent populacji. Po uchwaleniu prawa okazało się, że nastąpił błąd o rząd wielkości – nie 15, a 1,5 procent…

Kilka dni po pierwszych Waginaliach odbyła się, również w Gdańsku, kolejna impreza tego typu. Jeszcze bardziej uroczysta, bo z udziałem certyfikowanego Europejczyka – przewodniczącego Donalda Tuska i licznych samorządowców. Wywiadowcom moherowych beretów udało się zdobyć przemówienie, które nie zostało wówczas wygłoszone, gdyż po przegranych wyborach „macher z zaplecza przestawił wajchę” („nie jesteście żadnym antypisem!”) i treść wystąpienia się zdezaktualizowała. „We free people! My wolni ludzie! Nie pozwolimy, by Kaczyński wypchnął nas z Europy! Nie po to grupa ludzi o europejskich nazwiskach wprowadzała nas na członka Europy, by teraz wyciągać.

Miller i Huebner, Thun und Graf, Szejnfeld und Rotfeld, Rosati, Schnepf, Hartman i Blumsztajn – to dzięki nim mamy autostrady, montownie i hurtownie, multikina i aquaparki, galerie i banki. Populiści – ręce precz od banków!

Dzięki kredytom możemy kupić w sklepach wielkopowierzchniowych plazmę i klimę. Nie dajmy Kaczyńskiemu niszczyć sklepów wielkopowierzchniowych! Są one potrzebne głodnym dzieciom i brzuchom naszych kobiet! Nie pozwolimy, by kler katolicki dotykał brzuchów naszych kobiet! Nasze macice należą do brzydkiej starej panny bez posagu! Żądamy europejskiej edukacji w przedszkolach! Niech nasze maluchy poznają nowoczesne i innowacyjne techniki współczesnej europejskiej masturbacji! Kaczyński nie powstrzyma nas od niekonwencjonalnych ról społecznych i niestereotypowych zachowań płciowych! Wara Kaczyńskiemu od swobody twórczej naszych artystów! Chcemy scen kopulacji, koprofagii i masturbacji w naszych teatrach! Parafianszczyzna, dulszczyzna i polskość to nienormalność – nie zniszczą naszej tolerancji!

Jako ludzie dialogu i kompromisu żądamy, by Kaczyński przestał niszczyć tenkraj. Tenkraj, z najwyższą starannością zorganizowany przez tajne służby i agenturę, ulega dewastacji na naszych oczach!

Kaczyński swoją dyktatorską, faszystowską działalnością już zdewastował następujące dziedziny (w kolejności alfabetycznej): bezpieczeństwo obywateli, dobrostan czytelników red. Michnika, honor oficerów służb mundurowych, kontrwywiad NATO, macice polskich kobiet, myślistwo, łowiectwo i rybołówstwo, nowoczesność w domu i zagrodzie, obronność Polski, praworządność, pozycję Polski w Europie, Puszczę Białowieską i populację dzika, prawa reprodukcyjne środowisk LGBT, reputację sędziów, samorządy terytorialne, służbę zdrowia i sądownictwo, stosunki międzynarodowe, szkolnictwo,Telewizję Publiczną, totalną opozycję, Trybunał Konstytucyjny, wolność słowa, sumienia i zgromadzeń.

Nasze stanowcze NIE dla prób zawłaszczenia mediów i nacjonalizacji prasy! Niezależne niemieckie gazety, szerzące wartości europejskie, są gwarantem naszej demokracji, a słynny niemiecki obiektywizm jest nam pomocny przy budowie otwartego społeczeństwa i przezwyciężaniu zaściankowości. Kamiński i jego siepacze o szóstej rano nie zabronią nam wolności gospodarczej – business na służbie zdrowia będzie robiony! Kaczyński nie zniszczy międzynarodowo uznanego autorytetu Lecha Wałęsy – noblista donosił bez swojej wiedzy i zgody, i tylko na ludzi, którzy wtedy byli nikim i dziś są nikim. Nie damy Kaczyńskiemu otworzyć puszki z Pandorą ksenofobii i nietolerancji! Serdecznie witamy muzułmańskich emigrantów! Niech ich młode, silne ramiona ubogacą nasze środowiska LGBT! Niech rozkwita różowo-tęczowa Polska pod zielonym sztandarem Proroka! Tak nam dopomóż Schultz i Juncker, Junkers & Messerschmidt, Allach i Akbar!”.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Gdańskie Waginalia” znajduje się na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Gdańskie Waginalia” na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W mediach społecznościowych krąży film z brutalnego zatrzymania weterana opozycji demokratycznej z czasów PRL z Opola

Wiesław Ukleja, znany działacz niepodległościowy, protestował przeciwko imprezie środowisk LGBTQ, Wiosny i RAZEM, która jako II „Marsz Równości” przeszła w sobotę 29 czerwca przez Opole.

Paweł Czyż

– Po godzinie trzynastej podeszło do mnie od tyłu dwóch osobników… gdy obserwowałem hucpę LGBT. Z grupą osób skandowałem „zamknąć miasto pederastom” – co nie jest określeniem obraźliwym. Byli ubrani po cywilnemu. Zaczęli mnie szarpać i wyglądało to wpierw na prowokację homolobby. Po chwili wyciągnęli legitymacje policyjne, rzucili mnie na ulicę i skuli ręce na plecach jak przestępcy. Czułem się jakbym był – jako niewinny obywatel o tradycyjnych poglądach – potraktowany jak morderca dziesięciolatki, o którego zatrzymaniu było ostatnio głośno. W gmachu Komendy Miejskiej Policji w Opolu trzymano mnie gdzieś do godziny osiemnastej – powiedział w rozmowie z „Niezależną Gazetą Obywatelską” Wiesław Ukleja.

Tymczasem określenie „pederasta” nie jest elementem tzw. mowy nienawiści. Pederastia (stgr. παῖς chłopiec + stgr. ἐραστής – w przekładzie Witwickiego: miłośnik) – termin wywodzący się z języka greckiego (dosł. miłość do chłopców). To, że ktoś interpretuje je jako „wulgarne” – co miało być pretekstem policyjnej interwencji – świadczy jedynie o brakach w edukacji i szukaniu pretekstów dla medialnego uzasadnienia działań podjętych pod adresem zatrzymanego patrioty. Za to… ustalanie przez pięć godzin tożsamości zatrzymanego jest po prostu kompromitujące. Wystarczy wpisać jego imię i nazwisko w przeglądarkę internetową na smartfonie. Potwierdzenie tożsamości zajmuje raptem pięć minut!

Wolność słowa i użycie określenia „pederasta” jest dozwolone w debacie publicznej, nawet jeżeli ktoś wpadł na pomysł, aby stosować tu poprawność polityczną. Niedawno w Warszawie „pastor” Szymon Niemiec parodiował nabożeństwo. Wówczas Policja nie była taka odważna i mając możliwość przerwania przestępstwa z art. 196 kodeksu karnego, będącego w toku, swoich czynności zaniechała. (…)

Dla wielu z nas osoby, które walczyły czynnie o wolność i niepodległość w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych XX wieku, coraz bardziej kojarzą się z żołnierzami Armii Krajowej czy NSZ. Czy ktoś sobie wyobraża, że dziś policjant wyciera bruk zakutym w kajdanki na plecach żołnierzem podziemia z czasów ostatniej wojny światowej? Większość aktywnych członków opozycji z lat siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych dobiega dzisiaj powoli siedemdziesiątki… Wielu z ich kolegów zapłaciło zdrowiem i życiem za prawo do zgromadzeń czy wolności słowa. Można nie podzielać poglądów Wiesława Uklei, ale to wprost hańba dla kilku osiłków widocznych na filmach z zatrzymania – opolskich policjantów, aby w kilku, „po cywilnemu”, dokonywać zatrzymania tego ogólnie znanego weterana walki z komunizmem. Pomijam, że jeden z tajniaków żuł ostentacyjnie gumę i bardziej przypominał bywalca siłowni niż funkcjonariusza na służbie…

Cały artykuł Pawła Czyża pt. „Równi i równiejsi” znajduje się na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Czyża pt. „Równi i równiejsi” na s. 2 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jan Paweł II powiedział Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu, że słucha Wolnej Europy zawsze rano przy goleniu…

Kto i dlaczego usunął w 1989 r. z anteny Radia Wolna Europa przeciwników Okrągłego Stołu? Dlaczego dziś o historii Radia mówi się tak, jakby tworzyły ją jedynie osoby związane z „Gazetą Wyborczą”?

Jolanta Hajdasz

Ćwierć wieku temu, w 1994 r., od kilku lat byłam korespondentką Radia Wolna Europa z Wielkopolski. Zafascynowana tym radiem, martwiłam się, że musi zostać zamknięte. Musi, bo taką decyzję podjął właściciel radia – Kongres USA, decydując o przeniesieniu jego siedziby z Monachium do Pragi i zamykając jego sekcję polską, węgierską, czeską…

Amerykanie mówią, że już są wolne, polskie media, my jesteśmy niepotrzebni – słyszałam od kolegów z RWE, choć jako szeregowy reporter pracujący wówczas także w Polskim Radiu (szef wyraził zgodę), widziałam, jak bardzo różni się opisywanie naszej rzeczywistości przez obie rozgłośnie. Szczególnie widać to było po tematach zamawianych u lokalnego dziennikarza przez Program 1 lub 3 Polskiego Radia i przez Wolną Europę. Namęczyłam się nieraz, podwójnie obsługując tę samą imprezę; dla RWE – pogłębiona relacja na poważne tematy, dla Polskiego Radia – „michałki”.

Gdy Lech Wałęsa przyjechał do Zakładów Cegielskiego, RWE zamawiała materiał o nastrojach wśród robotników, o ich reakcjach na jego przyjazd i prosiła o streszczenie jego wypowiedzi, a radiowa Trójka tylko – cytuję: „jak powiedział coś głupiego, to bierzemy, reszty – nie”.

Słuchaczom szkoda było Wolnej Europy. Gdy więc na fali zmian po wejściu w życie ustawy o radiofonii i telewizji znalazłam się w TVP, przyszłam do mojego szefa z pomysłem na zorganizowanie koncertu pożegnalnego RWE ze słuchaczami. Ostatnią audycję RWE miała nadać właśnie w czerwcu, więc udało nam się przekonać ówczesnego prezesa TVP, Wiesława Walendziaka, żeby koncert odbył się w Poznaniu (bo rocznica naszego Czerwca ’56) i żeby był transmitowany przez TVP1. Gdy pomysł wsparł Jan Nowak-Jeziorański, pierwszy dyrektor radia, który napisał list z zaproszeniem do Poznania dla wszystkich kończących swoją – jak oni to mówili – misję pracowników, a ówczesny prezydent Wałęsa obiecał, że weźmie udział w koncercie, wiadomo było, że się uda. Przyjechało ponad 80 pracowników RWE, nie tylko z Monachium, ale także z Paryża, Londynu, Waszyngtonu, a nawet z Australii. Specjalnie błogosławieństwo dla pracowników Sekcji Polskiej RWE na zakończenie ich pracy przysłał nawet Jan Paweł II, który mówił Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu, że słucha Wolnej Europy zawsze rano, gdy się goli… Jan Nowak opowiedział mi o tym, gdy zbierałam materiały do książki o nim pt. Polak z oddali. Jan Nowak Jeziorański w Poznaniu i nie tylko (można w niej o tym przeczytać).

Do dziś nie wiemy wszystkiego o tym Radiu. A wywierało przeogromny wpływ na Polaków w czasach komunistycznych. Było jedynym powszechnie dostępnym źródłem niecenzurowanych informacji.

Dziś naukowcy piszący o RWE badają głównie archiwa IPN i opisują sposoby zwalczania radia przez bezpiekę lub dokumentują biografie jego redaktorów. Ja jednak chciałabym wiedzieć, kiedy, kto i jak decydował o tym, co to radio emitowało.

Dlaczego tak rzetelna i pluralistyczna rozgłośnia nagle w 1989 r. wyeliminowała ze swojej anteny wszystkich przeciwników Okrągłego Stołu, nawet tak zasłużoną w walce o wolność Solidarność Walczącą? Kto o tym zadecydował? Dlaczego dziś o historii Radia mówi się tak, jakby tworzyły ją jedynie osoby związane z „Gazetą Wyborczą”, a im mniej wśród żyjących jest byłych pracowników RWE, tym bardziej przedstawiane jest ono jako ekspozytura Unii Wolności kiedyś, a dziś PO? A tak nie było. Ostatni więzień polityczny PRL, który siedział w więzieniu jeszcze ponad pół roku po wyborach 4 czerwca, to śp. Józef Szaniawski. Aresztowano go za współpracę z RWE, ale on z całą pewnością nie był człowiekiem III RP. W 25 lat po nadaniu ostatniej audycji z Monachium do Polski wypadałoby już dawać odpowiedzi, a nie stawiać pytania. Szkoda, że ciągle nie jest to możliwe.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie oglądajmy się na innych, sami zacznijmy działać tak, żeby Polska była jak najbardziej samowystarczalnym krajem

Ci, którzy pracują na swoim, to jest kapitał, który tak jak rodzinne gospodarstwa rolne, powinien podlegać nadzwyczajnej ochronie, bo jeśli popadnie w kłopoty, to w kłopoty popadnie cała dobra zmiana.

Krzysztof Skowroński

To, co się działo podczas wyborów władz Unii Europejskiej, było niesmaczne i irytujące. Próba uczynienia szefem Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, niepotrzebnie przedłużany i ciągnący się przez wiele dni szczyt europejski, postawa Donalda Tuska, który w widoczny sposób robił wszystko, żeby upokorzyć polski rząd, wreszcie wycięcie z funkcji wiceprzewodniczącego parlamentu europejskiego profesora Zdzisława Krasnodębskiego – wszystko to pokazało faktyczne oblicze zjednoczonej Europy. Nie tylko egoizm, nie tylko partykularne interesy, nie tylko dążenie do dominacji, ale też całkowity brak chęci prawdziwej debaty na temat rzeczywistych problemów wymagających decyzji. Żadnego pomysłu na konkretne działanie.

Początek lipca w Brukseli i Strasburgu pokazał, że zdanie wypowiedziane do uczniów przez libańskiego świętego Hardiniego: „Zanim zaczniesz zbawiać świat, zbaw najpierw samego siebie”, jest jak najbardziej prawdziwe i nie dotyczy tylko pojedynczych ludzi, każdego z nas, ale i całych zbiorowości.

Zbawmy siebie, czyli spróbujmy działać tak, żeby Polska była jak najbardziej samowystarczalnym i jak najlepiej urządzonym krajem. Nie oglądajmy się na innych. Nie szukajmy zagranicznej pomocy, tylko z troską i rozwagą sami pochylajmy się nad własnymi problemami dnia codziennego i próbujmy je rozwiązać.

W tym kontekście bardzo zaniepokoiła mnie rozmowa z dwoma przedsiębiorcami w Białej Podlaskiej. Powiedzieli tak: „Jest źle. A będzie jeszcze gorzej”. I na dowód tej tezy przytoczyli następujące fakty: rosną ceny energii dla przedsiębiorców (podwyżka o 150 zł za jeden megawat od początku 2020 roku); wzrastają ceny materiałów budowlanych, następuje wzrost kosztów zatrudnienia, pojawiają się zatory płatnicze.

Bielscy przedsiębiorcy przewidują, że w niedługim czasie dojdzie do wielu bankructw, bo małe firmy nie wytrzymają tych wszystkich trudności. Ich zdaniem państwo przerzuca zbyt wiele kosztów na barki przedsiębiorców.

W rozmowie powoływali się na świadectwa wielu biznesmenów, którzy popadają w kłopoty finansowe i mają podobne jak oni zdanie w sprawie sytuacji rodzimych przedsiębiorców. Na koniec rozmowy dowiedziałem się, że głosowali na Platformę Obywatelską. To nie zmienia faktu, że podobne słowa słyszeliśmy podczas letniej podroży Radia WNET kilka razy. Moim zdaniem warto się w takie opinie wsłuchiwać. Perspektywa makro, geopolityczne bezpieczeństwo, wielkie umowy energetyczne podpisywane przez Polskę mogą okazać się bez znaczenia wobec kłopotów dnia codziennego.

Premier Mateusz Morawiecki wielokrotnie powtarzał, jak ważny jest dla wzrostu gospodarczego Polski mały i średni biznes. Średnia klasa – to nie urzędnicy (jakich mamy nadmiar), to nie menedżerowie zatrudnieni w wielkich korporacjach, a ci, którzy pracują na swoim. To jest ten kapitał, który tak jak rodzinne gospodarstwa rolne, powinien podlegać nadzwyczajnej ochronie, bo jeśli popadnie w kłopoty, to wraz z nim w kłopoty popadnie cała dobra zmiana, a wraz z nią wielkie strategiczne projekty, takie jak budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, przekop Mierzei Wiślanej, Via Carpatia, poprawa infrastruktury kolejowej, a wreszcie – faktyczne budowanie niezależności i podmiotowości Polski zostanie tylko kolejnym niezrealizowanym marzeniem.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Targowiczanie wyżebrali zagraniczną interwencję wojskową, ale sami wkrótce potem znaleźli się trzymani krótko za twarz

Próby relatywizacji czy rehabilitacji donoszenia na własny kraj do obcych dworów w obronie zagrożonych przywilejów i są raczej skazane na niepowodzenie, czy to się komuś podoba, czy też nie.

Andrzej Rosiński

Taka polska historia: oligarchowie bogaci do obrzydliwości, nie mogąc pogodzić się z ograniczeniem władzy i utratą przywilejów, nie mogąc jednocześnie znaleźć wewnętrznego poparcia dla zablokowania reform, dwa lata żebrali za granicą o interwencję dla przywrócenia status quo ante (czyli słynnego „żeby było tak jak było”). Po dwóch latach wyżebrali zagraniczną interwencję wojskową przeciw suwerennym władzom swego kraju. Interwencja nie miała zresztą związku z ich prośbami, te były tylko pożądanym pretekstem, listkiem figowym dla zastosowania nagiej siły. Wbrew prognozom oligarchów nie nastąpił powrót do status quo ante, lecz wkrótce potem znaleźli się trzymani krótko za twarz przez oświeconych monarchów, którzy wykorzystali ich jako narzędzie do zniszczenia państwa polskiego.

Opowieść Goethego o uczniu czarnoksiężnika. Można ją odczytywać wielorako, w każdym zaś przypadku w tradycji polskiej stanowi przestrogę przeciwko kierowaniu donosów i suplik o pomoc przeciw własnemu państwu do państw obcych.

A ponadto cała ta ofensywa żebractwa o pomoc do biurokratycznych państw absolutnych motywowana była demagogią o „zagrożeniu demokracji szlacheckiej”, zagrożeniu absolutystyczną dyktaturą w Rzeczypospolitej i łamaniem „praw kardynalnych” jak liberum veto, gwarantowanych dla Rzeczypospolitej międzynarodowo.

Opowieść o Konstytucji 3 maja i targowicy jest wytatuowana na skórze Polaków. Stąd próby relatywizacji czy rehabilitacji donoszenia na własny kraj do obcych dworów w obronie zagrożonych przywilejów i status quo ante są raczej skazane na niepowodzenie, czy to się komuś podoba, czy też nie.

Felieton Andrzeja Rosińskiego pt. „Konstytucja i targowica” znajduje się na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Andrzeja Rosińskiego pt. „Konstytucja i targowica” na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Powstał Raport o wolności mediów w krajach Inicjatywy Trójmorza / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 60/2019

Wyniki raportu SDP ujawniają wykluczanie w krajach Trójmorza z debaty publicznej dziennikarzy o konserwatywnych, prawicowych poglądach i pokazują, jak dobrze w mediach tych krajów ma się postkomunizm.

Jolanta Hajdasz

Nowe media i stare problemy. Wolność słowa w krajach Trójmorza

Przygotowany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich „Raport o wolności mediów w krajach Inicjatywy Trójmorza” jest gotowy. Jego wyniki są zaskakujące – ujawniają wykluczanie z debaty publicznej dziennikarzy o konserwatywnych, prawicowych poglądach i pokazują, jak mocno w mediach tych krajów trzyma się postkomunizm.

Nie mamy mediów, które mówią głosem naszego narodu (Chorwacja). Nasze media są prozachodnie, czyli identyfikują się z wartościami LGBT i robią kopiuj-wklej z maszynerii liberalnej Zachodu (Rumunia). Znów mamy nowomowę, która jest narzędziem władzy, słowa homofobia, islamofobia, mowa nienawiści to jej przykłady (Słowenia).

W mediach nie można mówić o chrześcijańskich korzeniach Europy (Chorwacja) – to zdania, które mnie zaskoczyły najbardziej wśród setek zdań zawartych w ankietach, stenogramach z konferencji i opracowaniach zebranych w czasie pracy nad Raportem o wolności mediów w krajach Inicjatywy Trójmorza, jaki w ramach projektu „Debata Dziennikarzy II” został przygotowany w Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Podsumowując kilkumiesięczną pracę całego zespołu nad Raportem, pragnę na koniec przedstawić kilka swoich refleksji.

Daleko od mainstreamu

Na początek zastrzeżenie. Nasz Raport nie jest całościowym opracowaniem naukowym, ponieważ w stosunkowo krótkim czasie jego tworzenia nie sposób opracować tego tak obszernego zagadnienia w sposób całościowy i potwierdzony kwerendą np. w krajowych archiwach. Jego wartość jest jednak niepodważalna. Po raz pierwszy bowiem udało się zebrać w formie opracowania o charakterze materiału źródłowego ulotne i niedostrzegane często opinie i doświadczenia dziennikarzy nie reprezentujących jedynie tzw. mediów mainstreamowych, czyli tych o największym audytorium (najwyższa sprzedaż w sektorze prasy drukowanej, najwyższa słuchalność w radiu, największa oglądalność wśród nadawców telewizyjnych, czy najwyższa tzw. klikalność w internecie) w danym kraju.

Wśród krajów Inicjatywy Trójmorza (poza Austrią), wszystkie mają za sobą doświadczenie ustroju komunistycznego, co w znaczący sposób determinuje do dziś wszystkie etapy przekazywania każdego komunikatu „od nadawcy do odbiorcy” – od decyzji, które z wydarzeń dnia codziennego trafią do mediów, jaki to będzie przekaz, który z bohaterów tego przekazu będzie pozytywny, a który negatywny i jakie emocje całe zdarzenie powinno wywołać wśród odbiorców. Wbrew pozorom swobodne dziennikarskie wypowiedzi i opinie zebrane w Raporcie mają w mojej ocenie ogromne znaczenie.

Pokazują bowiem świat osób wykluczanych z debaty publicznej w sposób wręcz systemowy, nie można bowiem uznać za przypadkowe tego, iż powtarzają się w rozmowach i w wypowiedziach dziennikarzy te same tematy, te same nierozwiązywalne na poziomie krajowym problemy. Nie powinniśmy tych opinii lekceważyć, bo wiele wskazuje na to, że właśnie ci pomijani w głównych mediach dziennikarze są blisko obywateli swoich państw, znają ich problemy i… nie mają tylko gdzie ich prezentować.

Mimo mnogości mediów, setek tytułów prasowych, portali internetowych i fortun ich właścicieli. Przytoczone na wstępie opinie: nie mamy mediów, które mówią głosem naszego narodu (Chorwacja); nasze media są prozachodnie, czyli identyfikują się z wartościami LGBT i robią kopiuj-wklej z maszynerii liberalnej Zachodu (Rumunia) czy znów mamy nowomowę, która jest narzędziem władzy, słowa homofobia, islamofobia, mowa nienawiści to jej przykłady (Słowenia); w mediach nie można mówić o chrześcijańskich korzeniach Europy (Chorwacja) – powinny być jak alarm, sygnalizujący, iż daleko jeszcze do wolności mediów, wolności słowa w krajach, gdzie można sformułować i usłyszeć takie zdania.

W sytuacji, w której los, a przede wszystkim zatrudnienie wypowiadającego ten osąd dziennikarza jest niepewny, trudno opublikować tzw. twarde dowody na poparcie tych opinii, ale za ich wiarygodność w naszym opracowaniu odpowiadają doświadczeni dziennikarze z Polski, którzy mają bogaty i udokumentowany dorobek zawodowy. Warto ich relacje potraktować bardzo poważnie, bo rzadko ten głos ma szanse znaleźć się w przestrzeni publicznej i to poza własnym krajem. Liczba zatrudnionych dziennikarzy i zagranicznych korespondentów, długi okres funkcjonowania na rynku prasy, wielkość kapitału, jakim się dysponuje oraz odpowiednie pozycjonowanie w wyszukiwarkach w sieci sprawiają, iż jedynym źródłem wiedzy o problemach mediów danego kraju są media mainstreamowe, największe, w których interesie nie jest dopuszczanie do głosu oponentów.

Dla porównania, to tak jakby rynek i system polskich mediów opisywać jedynie na podstawie informacji „Gazety Wyborczej”, bardzo jednoznacznie sprofilowanej pod względem światopoglądu, więc jednoznacznie oceniającej zjawiska życia publicznego w sposób zgodny z własnym systemem wartości, z którego istnienia odbiorca, szczególnie zagraniczny, może w ogóle nie zdawać sobie sprawy. Dlatego w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich postanowiliśmy opracować Raport o wolności mediów krajów Inicjatywy Trójmorza, kontaktując się bezpośrednio z dziennikarzami, pracownikami i współpracownikami mediów, koncentrując się na próbie dotarcia także do rozmówców poza mediami mainstreamowymi i najpopularniejszymi wyszukiwarkami internetowymi.

Kto, co kiedy i jak?

Trójmorze to międzynarodowa inicjatywa gospodarczo-polityczna skupiająca 12 państw Europy położonych w pobliżu mórz Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego, w skład której wchodzą: Austria, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Wszystkie te kraje, poza Austrią, łączy doświadczenie funkcjonowania w ustroju komunistycznym, dlatego postanowiliśmy wyłączyć z tego opracowania Austrię, jedyny kraj, którego społeczeństwo, a co za tym idzie także środki masowego komunikowania, nie mają za sobą doświadczeń komunizmu i postkomunizmu.

Nawiązaliśmy kontakty z dziennikarzami z 11 krajów, odbyliśmy 11 podróży, by się z nimi spotkać. Podstawą przygotowania Raportu końcowego są ankiety dla dziennikarzy – uczestników spotkań i dyskusji panelowych w krajach uczestniczących w projekcie oraz raporty tzw. koordynatorów, osób z Polski odpowiedzialnych za przygotowanie opracowania w poszczególnych krajach.

To znani i doświadczeni dziennikarze, m.in. Grzegorz Górny, Wiktor Świetlik, Wojciech Mucha, Jadwiga Chmielowska, Wojciech Pokora, Iwona Sznajderska, Piotr Hlebowicz, Andrzej Klimczak czy Monika Pietraszkiewicz. Łącznie w okresie listopad 2018 – marzec 2019 odbyło się 11 podróży studyjnych do Budapesztu, Bukaresztu, Wiednia, Rygi, Tallina, Zagrzebia, Lublany, Pragi, Bratysławy, Sofii i Wilna. Koordynatorzy i członkowie SDP uczestniczący w spotkaniach z miejscowymi dziennikarzami zebrali łącznie 43 ankiety od czynnych zawodowo dziennikarzy oraz opracowali 11 raportów na temat wolności mediów w poszczególnych krajach. W opracowaniu przeanalizowano także blisko 11 godzin zapisu audio-video z Międzynarodowej Konferencji „Wolność ( słowa) kocham i rozumiem”, jaka odbyła się w Warszawie w Domu Dziennikarza w siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dniach 28 luty – 1 marca 2019 r. Materiały te zostały poddane analizie jakościowej i ilościowej, przy czym koniecznie należy zaznaczyć, iż analiza ilościowa nie jest przeprowadzona na reprezentatywnej próbie, więc jej wyniki są jedynie uzupełnieniem analizy jakościowej. Warto jednak zauważyć, iż dziennikarze w każdym kraju to bardzo specyficzna i – mimo pozorów otwartości – hermetyczna grupa zawodowa, niezbyt liczna; możliwość poznania jej poglądów i ocen wygłaszanych w swobodnej atmosferze zawodowego spotkania „kolegów po fachu” jest więc bardzo cenna.

Staraliśmy się dotrzeć do dziennikarzy także z mediów niszowych, prezentujących konserwatywne wartości i prawicowe poglądy. Wszyscy ankietowani są czynnymi zawodowo dziennikarzami wszystkich rodzajów środków masowego komunikowania, zdecydowana większość z nich – 24 osoby – pracują w swoim zawodzie ponad 10 lat. Na 43 osoby, które zdecydowały się wypełnić ankiety, 13 osób to dziennikarze ze stażem pracy między 10 a 20 lat pracy w mediach, a 11 osób pracuje ponad 20 lat, co oznacza, iż większość ankietowanych pracuje w zawodzie dziennikarskim na tyle długo, by znać wiele jego aspektów z perspektywy praktyka, osoby czynnej zawodowo w dłuższym czasie. 14 dziennikarzy ma staż pracy krótszy niż 10 lat. Pozostali – 5 osób – to ci, którzy nie podali informacji o tym, jak długo pracują w swoich zawodach. Najstarszy z ankietowanych pochodzi z Węgier i w zawodzie pracuje od 1978 r., najmłodszy ze Słowacji, pracuje ok. 1 roku. Ponad połowa z nich poinformowała o tym, iż co najmniej dwu-trzykrotnie zmieniali pracę, nierzadko tracąc ją wbrew swojej woli. „W zawodzie jestem od 1991 r. przeszedłem drogę od reportera do redaktora naczelnego i z powrotem” – napisał obrazowo jeden z ankietowanych. Ankiety były anonimowe, ale każdy z uczestników spotkań, który zdecydował się ją wypełnić, opisywał własne doświadczenia zawodowe.

Co z tego wynika?

Z naszego opracowania wynika jednoznacznie, iż pomimo geograficznej bliskości, dziennikarze z krajów Inicjatywy Trójmorza mają niewielką (lub zgoła żadną) wiedzę na temat realizacji zasady wolności słowa w innych niż własny krajach, brakuje bowiem usystematyzowanych opracowań na ten temat.

Potwierdziło się także, iż stałą praktyką w naszych krajach stało się czerpanie wiedzy o stanie wolności mediów, nawet u bliskich sąsiadów, z raportów międzynarodowych organizacji, takich jak Freedom House czy Reporterzy Bez Granic, których ustalenia np. na temat stanu wolności mediów w Polsce są w ocenie SDP niezgodne ze stanem faktycznym, a przy tym oparte na niejasnych kryteriach oraz subiektywnych ocenach osób przygotowujących opracowania dla tych organizacji.

Przykładowo organizacja Freedom House informuje, że media w Polsce, na Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii i Chorwacji są tylko „częściowo wolne” (partly free), a organizacja Reporterzy Bez Granic w 2018 roku po raz kolejny obniżyła notowania Polski – w rankingu wolności słowa za rok 2018 Polska była dopiero na 58 miejscu ze 180 krajów, a rok później, czyli w roku 2019, jest sklasyfikowana na 59 miejscu, co oznacza spadek o 41 miejsc w porównaniu do roku 2015. W rzeczywistości nie ma powodów, które racjonalnie mogłyby uzasadnić tak drastyczny spadek. W innych krajach jest jeszcze gorzej – w rankingu Reporterów Bez Granic w 2018 r. Węgry zajmowały miejsce 73, Chorwacja 69, a Bułgaria 111. Jeśli opis sytuacji w tych krajach jest tak „rzetelny” jak ten dotyczący Polski, to jest to sytuacja w najwyższym stopniu niepokojąca. Oznacza bowiem, że niewiele o sobie nawzajem wiemy, a przez to trudniej może się nam współpracować i przeciwdziałać zagrożeniom.

Wnioski płynące z opracowania „Raportu” są następujące:

  • We wszystkich krajach Inicjatywy Trójmorza transformacja środków masowego komunikowania przebiegła inaczej i doprowadziła do powstania odmiennych systemów prasowych mimo pozorów ich podobieństwa. Stowarzyszenia dziennikarskie, redakcje, medialne instytucje nie mają swoich odpowiedników w poszczególnych krajach, a nawet pozornie podobne organizacje mogą różnić się genezą i wartościami, które reprezentują. Powszechna jest niewiedza, kto de facto reprezentuje czyje interesy.
  • Brak aktualnych, wiarygodnych analiz ekonomicznych dotyczących szeroko rozumianego świata mediów. Nawet doświadczeni, od lat związani z profesjonalnymi mediami dziennikarze nie wiedzą, kto i w jaki sposób finansuje ich miejsca pracy i zarobkowania. Niewielka jest wiedza o mechanizmach powstawania nawet najbardziej znanych mediów w poszczególnych krajach Inicjatywy Trójmorza i przyczyn upadku innych. Nie ma powszechnej wiedzy, gdzie takie informacje można znaleźć. Praktycznie nikt nie zna właścicieli mediów, nawet ci dziennikarze, którzy potrafią wskazać (rzadko) kraj, z którego wg nich pochodzą właściciele mediów, w których pracują, rzadko potrafią wskazać nazwy konkretnych firm, korporacji, spółek czy nazwisko rodziny właścicieli.
  • Ciągle jeszcze występuje bariera językowa. Mimo składanych powszechnie deklaracji o znajomości języka angielskiego, w praktyce sprowadza się ona do poziomu komunikatywności. W każdym przypadku, gdy była możliwość posługiwania się w rozmowach tłumaczem z języka miejscowego, zmieniała się w sposób lawinowy liczba przekazywanych przez dziennikarzy informacji. Mają oni ogromną wiedzę o współczesności swoich krajów, o współczesnych mediach i dzielą się nią mimo realnego dla wielu ryzyka utraty pracy lub dochodów w sytuacji, gdy dadzą się poznać jako reprezentanci „niewłaściwych”, czy „politycznie niepoprawnych” poglądów
  • Wskazane byłoby opracowanie metodologii dla tworzenia własnego dla krajów Inicjatywy Trójmorza raportu na temat realizacji zasady wolności słowa. Raportu tworzonego wg jednolitych kryteriów dla wszystkich krajów, np. na wzór raportu Reporterów bez Granic, ale z własnymi, niezależnymi od istniejących organizacji dziennikarskich metodami analizy i przede wszystkim niezależnymi źródłami informacji. Powstające dotychczasowe raporty Freedom House i Reporterów bez Granic są podporządkowane tezom ideologicznym; potwierdzają to dziennikarze z wielu krajów (nie wszyscy). Pragnę także zaznaczyć, że nie oznacza to odrzucenia raportu Reporterów bez Granic ani opinii, iż organizacja ta świadomie wypacza obraz wolności mediów, oceniając poziom wolności słowa w krajach naszego regionu, ale wiele wskazuje na to, iż w okresie ostatnich 30 lat wytworzyła ona stałe mechanizmy pozyskiwania informacji z danego kraju i nie uwzględnia alternatywnych do mainstreamowych źródeł informacji. Protesty przeciwko nieuzasadnionemu obniżaniu miejsc w rankingach wolności słowa (płynące np. z Polski czy Węgier) są zupełnie nieskuteczne, widoczna jest więc potrzeba stworzenia alternatywnego narzędzia do opisu sytuacji w mediach
  • W żadnym kraju nie występują problemy techniczne z dostępem do infrastruktury. W tej dziedzinie dotyczącej świata mediów z pewnością udało się krajom postkomunistycznym, jakim są kraje Inicjatywy Trójmorza, dogonić Zachód, co tak głośno i powszechnie postulowano w latach 90. i późniejszych. Nie ma generalnie żadnych problemów z dostępem do gazet papierowych, szerokopasmowego internetu, naziemnej telewizji cyfrowej. Warto jednak przypomnieć, że media to nie tylko nowoczesna technika, ale także, a raczej przede wszystkim, treść przekazu. Warto ponownie zacząć walczyć o jego jakość i prawdziwość.

W mojej ocenie wszystkie wskazane powyżej zagadnienie wymagałyby przeprowadzenia pogłębionych interdyscyplinarnych badań empirycznych w przyszłości. Konieczne byłyby także opracowania historyczne, ponieważ tylko analiza faktów z przeszłości mogłaby dać nam prawdziwy obraz obecnych mediów. Wyrażam nadzieję, iż SDP będzie zajmowało się nadal tą problematyką i za rok powstanie Raport nr 2 na temat wolności słowa w krajach Inicjatywy Trójmorza. Ufam, że będzie bardziej optymistyczny.

„Raport o wolności mediów w krajach Inicjatywy Trójmorza” dostępny jest w całości wraz z załącznikami na stronie cmwp.sdp.pl w zakładce „do pobrania”.

Dr Jolanta Hajdasz jest profesorem Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu, dyrektorem CMWP SDP.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Nowe media, stare problemy. Wolność słowa w krajach Trójmorza” znajduje się na s. 4–5 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Nowe media, stare problemy. Wolność słowa w krajach Trójmorza” na s. 4–5 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

O tym, dlaczego Obóz Dobrej Zmiany nie potrafi zrozumieć prawdy oczywistej / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Z racji mojej osobistej walki z wiatrakami, prowadzonej od kilku dziesięcioleci, kolejny raz spróbuję wytłumaczyć tę pokrętną logikę, zaoferowaną nam, wyborcom, przed kolejnymi wyborami.

Tuż przed kolejną burzą mózgów Prawa i Sprawiedliwości przez media przeniknęły trzy newsy z tego środowiska. Pierwszy o podwyżce ZUS dla małych przedsiębiorców do 1500 zł miesięcznie (z 1350). Drugi o zerowym PIT dla młodzieży do 26 roku życia. I trzeci – o projektowanej obniżce stawki PIT dla wszystkich do poziomu 17%.

Jeżeli nie rozumiecie logiki tej propagandowej zbitki, to znak, że jesteście jeszcze normalni – też tego nie rozumiem. Bo rozumuję oczywiście wprost, tak jak każdy normalny człowiek powinien rozumować. Że czarne jest czarne, a białe jest białe. Że zwiększanie obciążeń kłóci się z obniżką obciążeń. Jednak z członkami Prawa i Sprawiedliwości, tymi szeregowymi i tymi decyzyjnymi, sprawa przedstawia się zgoła odmiennie. Otóż, jak pamiętamy, „nikt ich nie przekona, że białe jest białe, a czarne jest czarne”😁. Jednak z racji mojej osobistej walki z wiatrakami, prowadzonej od kilku dziesięcioleci, kolejny raz spróbuję. Spróbuję wytłumaczyć tę pokrętną logikę, zaoferowaną nam, wyborcom, przed kolejnymi wyborami.

Uwaga, zaczynam. To wszystko przez inteligenckie pochodzenie działaczy tej partii. Inteligenckie pochodzenie utrwalone czterema dziesięcioleciami bolszewickiej propagandy. Bolszewickiej propagandy, której głównym zadaniem było wychowanie nowego człowieka. Człowieka sowieckiego, który nie rozumie wynikania przyczyna – skutek. I nie jest do końca samodzielny, tak w działaniu, jak i w myśleniu. Może być tylko częściowo mądry i częściowo samodzielny. Bo nad wszystkim czuwa Partia, która lepiej wie i kontroluje całość procesu.

Robotnik ma dokręcać swoją śrubkę i nie myśleć. Inteligent ma wdrażać wytyczne i wymądrzać się na wąskim odcinku. A przedsiębiorcy nie wolno nawet istnieć, bo to spekulant, oszust i krwiopijca.

I na dobrą sprawę, jeżeli uda nam się odrzucić patriotyczne emocje, Prawo i Sprawiedliwość wdraża teraz stare pezetpeerowskie wytyczne. Partia ma kierować, rząd rządzić, a społeczeństwo słuchać mądrzejszych i wykonywać. Dzieje się to na kolejnym etapie dziejowym, stąd oczywiste różnice. Nikt nikogo nie zamyka, nie pałuje, i super. Jednak próba całkowitego przejęcia odpowiedzialności za gospodarczy rozwój państwa i pomyślność polskiego narodu ze strony PiS jest logicznie równoważna minionej i chybionej próbie (nie)dokonanej kiedyś przez PZPR. Bo komunizm upadł, ale wychowany przez niego inteligent pozostał, niestety.

Oczywistą i klasyczną umiejętnością jest zdolność analityków i prognostyków do wyjaśnienia rzeczy dokonanych. Natomiast, jak wiemy, przewidywanie przyszłości wiąże się z niemałym ryzykiem. Nie boję się go jednak, ponieważ przewidywanie przyszłości w Polsce po roku 1989 jest banalnie proste. A w zasadzie to już od roku 1969, kiedy zniesiono w Polsce karę śmierci za przestępstwa gospodarcze. Od tego czasu wróciła do życia stara prawda, że przynajmniej 99% wszystkich ludzi działa tylko i wyłącznie dla osiągnięcia własnej korzyści materialnej. Niezależnie od zajmowanego stanowiska: państwowego, społecznego lub prywatnego. Ostatnim, który mógł wymusić uczciwość polityków i urzędników, a także dyrektorów państwowych zakładów pracy, był towarzysz Wiesław Gomułka. Prawie mu się udało, jak chłopu oduczyć konia jeść.

Teraz w podobny sposób próbuje zarządzać państwem Jarosław Kaczyński. I co bardziej zapalczywi zwolennicy twierdzą, że mu się uda. Czemu miałoby się nie udać? A co twierdzę ja, Wasz samozwańczy prorok? Że na setkę mu się nie uda!

Wróćmy zatem do początku. Jest szaleństwem sztabowców Prawa i Sprawiedliwości budowanie przyszłości Polski tylko i wyłącznie na rozbuchaniu programów socjalnych i centralnym zarządzaniu procesami gospodarczymi i społecznymi.

Nikomu w naszej cywilizacji wolnych ludzi nic takiego się nie udało i się nie uda. Ostatni, który próbował z marnym skutkiem (choć miał kilkuletnie sukcesy i ogromne poparcie społeczne), to były prezydent Brazylii Lula da Silva, odsiadujący obecnie karę 12 lat więzienia za korupcję.

Dlatego uprzejmie proszę Obóz Dobrej Zmiany o wymianę ekspertów gospodarczych z „brazylijskich” na normalnych. Na takich, którzy rozumieją, że najpierw trzeba zarobić, żeby móc wydawać. Że jest działaniem absurdalnym obniżanie podatków (części pieniędzy zarobionych) równoczesne z podrażaniem kosztów pracy = największą przeszkodą do zarobienia pieniędzy. Bo najpierw potrzebujemy zdecydowanej obniżki kosztów pracy, obciążających przedsiębiorców i pracowników. Uniemożliwiających powstawanie i rozwój firm, a przez to wypychających miliony Polaków za granicę. A dopiero potem, gdy rozwiną się firmy i wrócą Polacy, gdy znacząco zwiększą się wpływy do budżetu państwa i nasze biedne (bo głupie?) państwo wyjdzie na +, obniżmy też podatki.

Jan A. Kowalski

PS. I pierwszy tego lata ogórek: rusko-krymska chwilowo księżna Anżelika Jarosławska-Sapieha założyła partię „Biełaja Roza”. Bójcie się, „pisiory” 😊