Zapraszamy na specjalny Poranek WNET realizowany wspólnie z Telewizją Republika

Zanim prezydent USA zostanie przyjęty na Zamku Królewskim przez prezydenta Rzeczypospolitej – my zapraszamy w czwartek na wyjątkowy Poranek WNET z Krakowskiego Przedmieścia. Słuchaj teraz na żywo!

Wśród gości Aleksandra Wierzejskiego będą:  Michał Dworczyk, wiceminister obrony narodowej, dr Jacek Bartosiak, ekspert od strategii i geopolityki, dr Paweł Zyzak, historyk, badacz relacji polsko-amerykańskich, dr Maciej Szymanowski, wykładowca Uniwersytetu Katolickiego w Budapeszcie, znawca polityki środkowoeuropejskiej, Witold Repetowicz, publicysta portalu Defence24, ekspert od spraw Bliskiego Wschodu, Julian Kulski, architekt, wieloletni pracownik Banku Światowego, powstaniec warszawski, Jan Bogatko, korespondent Radia WNET w Niemczech.

Słuchajcie nas w Radiu Warszawa, Radiu Nadzieja i na wnet.fm


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Wydawca: Antoni Opaliński

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca techniczny: Luiza Komorowska


Część pierwsza:

Paweł Zyzak o wizycie Donalda Trumpa w Polsce i relacjach zachodniej prasy na jej temat

W nocy z 4 na 5 lipca sprzed Sądu Najwyższego na pl. Krasińskich w Warszawie usunięte zostało tzw. Miasteczko Protestu

5 lipca w lokalu Fundacji LexNostra odbyła się w związku z tym konferencja prasowa zorganizowana przez Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich.

Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich stwierdza w ogłoszonym oświadczeniu, że miasteczko, będące legalnym protestem, zostało zlikwidowane przez „koalicję stołecznego Ratusza i MSWiA”.

Dokonane to zostało, według Centrum, „wspólnymi siłami prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz (PO) i szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka (PiS) pod pretekstem wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa”. W ten sposób został zlikwidowany „obywatelski protest trwający pod gmachem Sądu Najwyższego przez ponad 10 miesięcy”.

Na konferencji był obecny m.in. lider KPN-Niezłomni Adam Słomka, który miał zostać zrzucony przez funkcjonariuszy policji z przyczepki, z której przemawiał, z wysokości trzech-czterech metrów i stracić przytomność, a następnie trafić do szpitala.

Na konferencji wszystkim zainteresowanym został udostępniony do swobodnego wykorzystania film z „pacyfikacji” miasteczka.

 

Oczekuję, że Trump w sposób elegancki, a jednocześnie dosadny i krwawy, da po pysku Niemcom i Ruskim

Mam nadzieję, że Stany Zjednoczone powrócą do roli kogoś, kto trzyma buta na gardle niemieckim. To samo powinni Amerykanie zrobić, jeśli chodzi o Putina, który jest zagrożeniem dla całego świata.

Nie mam żadnych znajomości wśród tej ubeckiej organizacji, jaką jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych i nie szykuję się w jakiś szczególny sposób do spotkania z Trumpem poza tym, że przetarłem telewizor, aby to obejrzeć – powiedział Wojciech Cejrowski, który uważa że” tylko kilka pionków” zostało wymienionych w MSZ, a „cała reszta towarzystwa jest ze starego rozdania po dobrych szkołach na Wschodzie”.[related id=”27949″]

– Ja w takim środowisku nie mam kontaktów, a poza tym bym się trochę brzydził podawać rękę i prosić o cokolwiek – powiedział ekscentryczny podróżnik. Dlatego będzie korzystał z kablówki amerykańskiej, bowiem w polskiej telewizji będzie zapewne tłumaczenie na żywo, „trudne i zawsze koślawe; chodzi głównie o to, że facet duka”.

– Za flagę amerykańską w Polsce zbieram bęcki, bo mam ją w moim małym studiu, z którego nadajemy do Rachonia – powiedział Wojciech Cejrowski, który spostrzegł, że w Polsce jest to niezrozumiałe, że można być obywatelem dwóch państw, oba tak samo kochać i w dodatku znaleźć tam miejsce jeszcze dla Matki Boskiej.

– Warszawka nie jest moim miastem ani z serca, ani z zamieszkania, ani z niczego; w dodatku przebywam w niej czasowo i niechętnie – wyznał podróżnik, który Gdańsk zna lepiej od Warszawy, a „Meksyk lepiej od Gdańska”.

– Oczekuję, że Trump w sposób elegancki, a jednocześnie dosadny i krwawy da po pysku Niemcom i Ruskim – powiedział Cejrowski. Przypomniał, że Stany Zjednoczone po I i II wojnie światowej kontrolowały Niemcy w sposób znaczący i dobry dla Europy, żeby kolejny raz nie powstał kraj, który jest hegemonem całego kontynentu i „to jest niezdrowe i niedemokratyczne”. Jego zdaniem, gdy Niemcy zbytnio podnoszą głowę, powoduje to, że „ludzie muszą z Europy uciekać”.

– Mam nadzieję, że Stany Zjednoczone powrócą do roli kogoś, kto trzyma buta na gardle niemieckim. To samo powinni Amerykanie zrobić, jeśli chodzi o Putina, który jest zagrożeniem dla całego świata – powiedział Cejrowski. Jego zdaniem wiąże się to z zagrożeniem nuklearnym, bo „może się to wylać na wszystkie strony”. Przypomniał, że Ameryka pełniła taką rolę od dawna, a zimna wojna była „zjawiskiem niebezpiecznym, ale skutecznym”.

-To, że Trump pojawi się na takim forum jak szczyt Trójmorza, jest sygnałem, że chce on docisnąć i Niemcy, i Putina do ściany – wyjaśnił Wnet.fm podróżnik.

MoRo

 

 

Michał Milford z Dohy: Sąsiedzi Kataru dziś siedzą cicho. Obawiam się, że jest to cisza przed burzą. Zobaczymy jak długo

Po pohukiwaniu sąsiadów, akcji blokowania, groźbach izolacji i ultimatum sąsiedzi Kataru praktycznie dziś siedzą cicho i jest tu bardzo spokojnie – powiedział Michał Milford w korespondencji z Kataru.

– Zobaczymy, jak długo to potrwa – powiedział  mieszkaniec stolicy Kataru, Dohy, Michał Milford.

Przypomnijmy: Arabia Saudyjska 5 czerwca, tuż po wizycie Donalda Trumpa, zerwała stosunki dyplomatyczne z Katarem, oskarżając go o wspieranie terroryzmu oraz nadmierne zbliżenie z Iranem. W ślad za Rijadem poszły Egipt, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Kraje te zablokowały połączenia lotnicze, morskie i lądowe z Emiratami.[related id=”27844″]

23 czerwca państwa arabskie, bojkotujące Katar, przedstawiły listę 13 żądań, wśród których figurowało zamknięcie telewizji Al-Dżazira, rozluźnienie relacji z Iranem, zamknięcie tureckiej bazy wojskowej w Katarze oraz wydanie wszystkich wskazanych terrorystów znajdujących się na katarskim terytorium. Katar miał również zerwać kontakty z terrorystycznymi i ideologicznymi organizacjami, takimi jak Bractwo Muzułmańskie, Państwo Islamskie, Al-Kaida, Hezbollah i Dżabhat Fatah al-Szam (dawny Front al-Nusra, związany niegdyś z Al-Kaidą w Syrii).

Spełnienie tych żądań miałoby umożliwić ewentualne zniesienie blokady i zakończenie bojkotu Kataru. Katarskie władze uznały te żądania za „niedorzeczne” i odrzuciły je zdecydowanie.

– Niestety obawiam się, że jest to cisza przed burzą – twierdzi Milford, który 8 czerwca informował czytelników Wnet.fm, że Katarczycy nie są informowani przez media, o co chodzi w kryzysie, w wyniku którego została zamknięta przestrzeń powietrzna Kataru. Prasa wówczas skupiła się tylko na informowaniu Katarczyków o konkretnych ograniczeniach, nie ujawniając im przyczyn izolacji kraju. Po 5 czerwca nastąpiły przejściowe wahania kursu walut obcych i ograniczenia w ich zakupie – zwłaszcza dolarów amerykańskich, a także  „pielgrzymki do banków i kantorów”, co szybko się zakończyło i poza pierwszym szokiem życie w Katarze nie uległo zmianom.

W swej korespondencji Milford wspomniał również o przyjeździe do Polski Donalda Trumpa i niezmiennej pogodzie w Katarze, w którym „żar cały czas leje się z nieba”.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, KLIKNIJ TUTAJ

„Śląski Kurier Wnet” 37/2017, Zdzisław Janeczek: Powrót Bohatera. W Warszawie odsłonięto pomnik rtm. Witolda Pileckiego

Rotmistrz Witold Pilecki jest przez historiografię brytyjską zaliczany w poczet największych bohaterów II wojny światowej. Cechowała go odwaga i hart ducha niedostępny zwykłym ludziom.

Zdzisław Janeczek

Pomnik Niezłomnego Żołnierza

Wstęp

W czasach, w których pisze się o „Niewoli bez kajdan”[i] i „Rozbiorach bez zmiany granic”[ii], a „próby wygaszania Polski we wszystkich dziedzinach nie pozostały niezauważone”[iii], przypomnienie sylwetki tego żołnierza ma wyjątkowe znaczenie dla jego rodaków. Jest on postacią, która dokonała czynów na miarę greckiego króla Sparty – Leonidasa.

Rotmistrz Witold Pilecki (1901–1948), bo o nim tu mowa, był oficerem kawalerii Wojska Polskiego, współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, żołnierzem Armii Krajowej, ochotnikiem do KL Auschwitz i organizatorem obozowego ruchu oporu. Ponadto – autorem raportów o Holokauście, tzw. Raportów Pileckiego, uczestnikiem powstania warszawskiego (Reduta Witolda), jeńcem obozów w Lamsdorf i Murnau, wreszcie żołnierzem II Korpusu we Włoszech, dowodzonego przez gen. Władysława Andersa.

Oskarżony i skazany przez władze komunistyczne Polski Ludowej na karę śmierci, został stracony w mokotowskim więzieniu przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie 25 V 1948 r. i pochowany w bezimiennej mogile na powązkowskiej Łączce. Oskarżenie anulowano dopiero w 1990 roku.

Pośmiertnie, z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w 2006 r. otrzymał Order Orła Białego, a w 2013 r. został awansowany do stopnia pułkownika. Rotmistrz W. Pilecki jest przez historiografię brytyjską zaliczany w poczet największych bohaterów II wojny światowej. Cechowała go odwaga i hart ducha niedostępny zwykłym ludziom. Rotmistrzowi Pileckiemu należne są więc słowa wieszcza Adama Mickiewicza zawarte w wierszu Do Matki Polki, „o synu wyzwanym do boju bez chwały”:

Wyzwanie przyśle mu szpieg nieznajomy,
Walkę z nim stoczy sąd krzywoprzysiężny,
A placem boju będzie dół kryjomy,
A wyrok o nim wyda wróg potężny.

Zwyciężonemu za pomnik grobowy
Zostaną suche drewna szubienicy,
Za całą sławę krótki płacz kobiecy
I długie nocne rodaków rozmowy.

Nazwisko bohatera zaczęto nadawać szkołom, pojawiły się też inicjatywy upamiętnienia tej postaci w formie pomników i tablic. Niestety do dziś bohater nie ma swojej mogiły; zadbali o to jego prześladowcy. Z powierzchni ziemi starto także jego dom rodzinny – stary dwór w Sukurczach – zacierając najmniejsze po nim ślady. Jednak takich jak on, którzy na zawsze mieli zniknąć z życia i dziejów kraju, przywołuje poeta Jarosław Rymkiewicz. Grzebie we wnętrznościach historii, wydobywa z grobów niepamięci na powierzchnię i daje im nowe życie.

Fot. z archiwum autora

Tam jeszcze – słyszysz – mówią nasi bracia mili
Polaku powiedz Polsce żeśmy tutaj zgnili

Że tutaj na reducie gdzieście nas chowali
Czekamy na tę chwilę gdy się lont zapali

Patrz jak te czarne liście biją o mogiłę
Jak się kruszą jak gniją nasze kości miłe

Jak się kruszą pękają nasze orły szare
Te czaszki które Bóg miał przyjąć na ofiarę

Jeśli jesteś Polakiem nie mów ani słowa
Patrz toczy się wśród liści twoja głowa

Patrz wśród tych czarnych liści twoje serce gnije
A kto by wieniec wić chciał to niech z czaszek wije

Z tych skrzydeł które nasze orły pogubiły
Z krzyży co choć złamane strzegą nam mogiły

Aż przyjdzie dzień Te groby znowu się otworzą
Wejdziemy na ten cmentarz pod ojczystą zorzą

I Ordon weźmie w dłonie szablę połamaną
A z tych grobów to wtedy czyi zmarli wstaną

Konkurs, jak upamiętnić Rycerza Najjaśniejszej Rzeczpospolitej

Do utrwalenia i rozpropagowania wartości wyznawanych przez pokolenie Żołnierzy Niezłomnych przyczynił się także Jacek Kiciński junior, autor pomnika Wawrzyńca Hajdy w Piekarach i zwycięzca konkursu na pomnik rotmistrza Witolda Pileckiego w Warszawie. Młody artysta nie tylko z powodzeniem kontynuuje tematykę sakralną, tak ważną w twórczości jego ojca Mirosława Kicińskiego. Rzeźbę postaci Wawrzyńca Hajdy dłuta Jacka Kicińskiego należy zaliczyć do prac, które przyciągają uwagę publiczności i stają się ikonami narodowych krajobrazów kulturowych. Emocjonalność autora zmierzającego do nakreślenia „portretu duszy” śląskiego Wernyhory znalazła ujście w dziele, naznaczonym delikatną ekspresją uczuć i ciekawą fakturą powierzchni. Kiciński, zafascynowany mocą duchową, bogactwem wewnętrznego życia Hajdy i jego zmaganiami z ułomnościami ciała, uwiecznił te cechy. Na podobną ocenę zasługuje pomnik rotmistrza Pileckiego, który stanął na Żoliborzu.

Myśl o jego powstaniu zainicjowało cztery lata temu Stowarzyszenie Młodzi dla Polski. W marcu 2014 r. Rada Warszawy poparła inicjatywę Stowarzyszenia, które w tej sprawie reprezentował Mateusz Parys. Jednogłośnie przyjęto uchwałę zobowiązującą stołeczny ratusz do wykonania pomnika. O jego autorstwie miał rozstrzygnąć ogólnopolski konkurs. Monument miano sfinansować ze środków budżetu miasta. Koszt całkowity przedsięwzięcia obliczono na blisko 1,5 mln złotych.

W dniach 3–4 XII 2014 r. zwołano sąd konkursowy w składzie: przewodniczący Marek Mikos, Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego, sędzia referent Jacek Kucaba, Związek Polskich Artystów Plastyków, Krzysztof Bugla, Urząd Dzielnicy Żoliborz, Ewa Janus, Związek Polskich Artystów Plastyków, Dorota Optułowicz, Mc Quaid Akademia Sztuk Pięknych – Warszawa / Rodzina, Mateusz Parys, Stowarzyszenie Młodzi dla Polski, Andrzej Pilecki, Rodzina, Adam Siwek, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Wojciech Wagner, Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego, i Mariola Wawrzusiak, Akademia Sztuk Pięknych – Kraków.

Projekt Jacka Kicińskiego, wyróżniony spośród ponad 40 nadesłanych prac, otrzymał pierwszą nagrodę za: „udane wpisanie się w kontekst miejsca za pomocą czystej, geometrycznej formy i klarownej kompozycji upamiętnienia”. Jak oceniło jury: „Jednolita bryła, przełamana ekspresyjnym elementem rzeźbiarskim, posiada z jednej strony wymiar monumentalny, z drugiej zaś jest naturalnym nośnikiem przekazu informacyjnego, który dzięki starannemu opracowaniu wzmacnia siłę wyrazu całej kompozycji”. I tym razem artysta z dużym wyczuciem sportretował postać niezwykłą, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Wawrzyńca Hajdy. Równocześnie pokazał widzowi, że Polaków stać na wielkie czyny!

Realizacja projektu artystycznego

Pomnik Witolda Pileckiego ukazuje go jako jednego z żołnierzy wyklętych, broniących nawet za cenę życia takich wartości, jak wolność, honor i godność człowieka. Nieprzypadkowo historycy zaliczyli go w poczet sześciu najwybitniejszych twórców europejskiego ruchu oporu.

Monument ma formę pękniętego, kamiennego bloku, z którego wyłania się pełna dynamiki i heroizmu postać rotmistrza Witolda Pileckiego. Sześcienny blok jest symbolem zniewolenia, Pilecki niczym antyczny heros rozrywa powłokę kamiennego bloku i wychodzi zwycięsko z tych prometejskich zmagań. Jednak w przeciwieństwie do tytana Prometeusza, nasz bohater nie był w swojej walce osamotniony.

Ostateczne zwycięstwo, wyrażone pękającą sześcienną bryłą, jest dziełem zbiorowym, dokonującym się w określonym czasie. Unicestwienie zniewalającej powłoki nie następuje w jednej chwili, najpierw pojawiają się pęknięcia i rysy. Jest to dzieło ukazanych w sposób symboliczny na jednej ze ścian tysięcy anonimowych żołnierzy polskiego Państwa Podziemnego, ofiar dwóch systemów totalitarnych nękających ich Ojczyznę. Tak więc postać Witolda Pileckiego wyłania się z pękniętego kamienia tak samo, jak prawda o nim, która została ujawniona po upływie czterdziestu lat od jego męczeńskiej śmierci, w chwili upadku komunistycznego reżimu.

Poza przedstawieniem figuralnym Witolda Pileckiego pojawiają się horyzontalnie ułożone postaci na ścianie z tekstem, na pozór abstrakcyjne formy. Są one bezpośrednim nawiązaniem do obrazów z obozów zagłady, symbolem upodlenia i wyniszczenia. Natomiast wertykalne postaci ustawione rytmicznie, acz nieregularnie, to anonimowe ofiary reżimów, które podobnie jak bohater rotmistrz Witold Pilecki trwają w walce o świat wartości; egzystując w bólu i cierpieniu, podążają ku prawdzie. Ta prawda przedziera się przez szczelinę w bloku, wyłania się z mroków zakłamania i zbrodni komunistycznych decydentów. Uosobieniem tej prawdy jest sam rotmistrz Witold Pilecki, nie wyidealizowany stalowy rycerz, lecz wciąż żywy, jak prawda o nim samym. Wybrane fragmenty mogą nam kojarzyć się nawet z Guernicą Pabla Picassa.

Warto także zwrócić uwagę na aspekt architektoniczny. Nieskomplikowana bryła pomnika rozpoznawalna jest w miejscu przeznaczenia, na pasie zielonym w Alei Wojska Polskiego, w otoczeniu zabudowań równie geometrycznych. Stwarza wrażenie, jakby istniała tam od zawsze. Idealnie wpisuje się w otoczenie.

Prof. Jan Żaryn podczas uroczystości odsłonięcia pomnika Witolda Pileckiego | Fot. Z. Janeczek

Należy również wspomnieć, iż koncepcja artystyczna i techniczna realizacja projektu zostały dostosowane do warunków zawartych w Regulaminie konkursu. Jacek Kiciński jako autor projektu w jego opracowaniu od strony architektonicznej i technicznej korzystał z wiedzy i umiejętności architekta Rafała Stachowicza. Po wspólnych ustaleniach przyjął on, iż „sześcian” zostanie wykonany z granitowych płyt mocowanych za pomocą wieszaków systemowych do wcześniej wymurowanych ścian nośnych. Rzeźba postaci Witolda Pileckiego zostanie zaś odlana z brązu metodą traconego wosku. Alternatywnym rozwiązaniem mogło być wykonanie bryły pomnika z betonu architektonicznego jako monolitycznego odlewu.

Zagospodarowanie terenu otaczającego pomnik zaprojektowane zostało jako plac o wymiarach 13 x 15m. Posadzka placu została wyłożona płytami z grafitowego granitu o wymiarze 1 x 1m. Elementami małej architektury placu miały być granitowe/betonowe siedziska. Oświetlenie placu i pomnika uzyskano za pomocą punktów oświetlenia kierunkowego zlokalizowanych na obrysie placu oraz opraw montowanych w posadzce po obrysie pomnika.

Podczas prac nad pomnikiem pracownię artysty odwiedziła córka rotmistrza, Zofia Pilecka-Optułowicz, która dorobiła do dzieła J. Kicińskiego własną legendę i interpretację. Wyrazem oswojenia z dziełem sztuki była jej wypowiedź: „Dziś nawet jestem zadowolona z tego, że jest on taki nietypowy. Tłumaczę go sobie następująco: Witold Pilecki wychodzi z czeluści do żywych, patrzy, czy coś dobrego się w Polsce dzieje, czy szkoły jego imienia funkcjonują jak trzeba”.

Słowo o autorze dzieła

Jacek Kiciński urodził się 14 II 1966 r. w Częstochowie. Jego ojcem był artysta rzeźbiarz Mirosław Kiciński (1943–2002). Jest absolwentem PLSP w Katowicach (1981–86) i PWSSP w Gdańsku 1987–92. Dyplom uzyskał na wydziale rzeźby w pracowni prof. Edwarda Sitka w 1993 r. Zajmuje się rzeźbą sakralną, monumentalną, portretową oraz kameralną, realizując swoje prace w brązie, drewnie, sztucznych tworzywach, piaskowcu, granicie oraz innych opracowanych przez siebie technologiach. Prowadzi firmę „MORFES” s.c. Rzeźba i Architektura Wnętrz, która realizuje często duże inwestycje od projektu do montażu w miejscu docelowym.

Jego prace znajdują się w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą. Od 1999 r. do 2016 r. pracował jako pedagog w Zespole Sztuk Plastycznych w Katowicach, prowadząc pracownie rzeźby w metalu. Nie można pominąć faktu, iż dorastał w pracowni ojca Mirosława Kicińskiego, z którym wykonał kilka znaczących prac.

Fot. Z. Janeczek

Wystawy indywidualne: Gdańska Galeria Rzeźby „ZAR” ’93 r.; Galeria „Triada”, Sopot ’93 r.; Galeria „Po Schodach”, Muzeum Miejskie w Siemianowicach Śl. ’94 r.; Miejska Galeria Sztuki „Extrawagance”, Sosnowiec ’94 r.; Galeria „A”, Starogardzkie Centrum Kultury, Starogard Gdański ’94 r.; udział w innych wystawach i plenerach: „Malarstwo i Rzeźba”– zamek Golub-Dobrzyń ’93 r.(wystawa poplenerowa); „Dyplom 92–93”, Warszawa ’94 r.; „Salon Zimowy” Galeria „ZAR”, Warszawa ’94 r. (srebrny medal); „Młoda Rzeźba Gdańska” – Galeria „ZAR”, Gdańsk ’94 r. (II nagroda); „Danziger Avangarde II”, ratusz w Norderstedt, Hamburg ’94 r.; Galeria „Sophie Edition“ – wystawa po plenerze „Holz Sympozium”, Berlin ’95 r.; udział w międzynarodowym eksperymentalnym projekcie „Kalejdoskop”, Berlin ’95 r.; Galeria ”EL”, „MY i…”, Elbląg ’95 r.; “50-lecie PLSP Katowice”, Śląskie Centrum Kultury, Katowice ’97 r.; „Ogrody Sztuki”, Czeladź ’98 r.; Konkurs na rzeźbę miejską, Czeladź ’98 r. (II nagroda); stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, 2000 r.; Wystawa Prac Pedagogów Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Katowicach, 2000 r.; Galeria „Po Schodach”, Muzeum Miejskie w Siemianowicach Śl., wystawa z okazji 75-lecia nadania praw miejskich; „Lengerch’2002” – udział w międzynarodowym plenerze „Trinecke dny umeni”, Trinec, 2003 r.– udział w międzynarodowym rzeźbiarsko-kamieniarskim plenerze „Triennale Rzeźby Sakralnej”, Kraków 2005 r.; Wystawa Prac Pedagogów Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Katowicach, 2006 r.; „Śląskie Prezentacje” – Wilno 2006 r.; „Triennale Rzeźby Sakralnej”, Kraków 2008 r.; Zbiorowa wystawa rzeźby środowiska śląskiego galeria „Elektrownia”, 2008 r.; Wystawa Prac Pedagogów Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Pięknych w Katowicach, 2011 r.; wystawa z okazji 15-lecia Liceum Plastycznego w Zabrzu, Dom Muzyki i Tańca, 2012 r.

Twórca pomnika Jacek Kiciński (po lewej) przed swoim dziełem. Z prawej autor tekstu | Fot. z archiwum autora

Dzieła rzeźbiarskie: Ma na swoim koncie wiele realizacji świeckich i sakralnych, między innymi: rzeźby w Hotelu Bałtyk w Gdyni; plenerowa rzeźba pt. „Ławeczka” w Siemianowickim Parku Miejskim; rzeźby na placu zabaw w Czeladzi; „Ostatnia Wieczerza”(10 x 3 m), realizacja w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Szczecinie (wraz z ojcem Mirosławem Kicińskim); figura Matki Bożej Boguckiej (wys.8 m), Katowice-Bogucice; obelisk poświęcony pamięci św. Stanisławowi Kubiście, Katowice-Kostuchna; pomnik płk pilota Stanisława Skarżyńskiego Warta nad Wartą; obelisk poświęcony pamięci śmierci dr. T. Mielęckiego w Katowicach; monumentalna Droga Krzyżowa na kalwarii Bazyliki NMP w Chełmie (piaskowiec, brąz), początek realizacji 2005 r.; monumentalna rzeźba w parku na placu zabaw w Czeladzi – „Żyrafa” (ponad 5 m); monumentalna rzeźba Chrystusa Zmartwychwstałego do kościoła pw. Miłosierdzia Bożego w Szczecinie, 2006 r., wraz z nastawą ołtarzową – 2007; rzeźba orła jako zwieńczenie Pomnika Czynu Niepodległościowego w Siemianowicach Śląskich 2007; płaskorzeźba portretowa upamiętniająca I rocznicę tragicznej śmierci Barbary Blidy. Siemianowice Śl. 2008 r.; kamienne tablice upamiętniające siemianowickich policjantów zamordowanych przez Sowietów w Miednoje i innych obozach na Wschodzie, Siemianowice Śl. 2008 (mowę laudacyjną wygłosił Zdzisław Janeczek); pomnik Mirosława Breguły, Chorzów 2010; płaskorzeźba portretowa upamiętniająca o. Ludwika Mzyka, Chorzów 2012 r.; nagrobny pomnik poległych żołnierzy, Siemianowice Śl., 2010 r.; pomnik Wawrzyńca Hajdy (śląskiego Wernyhory, piekarzanina, społecznika), Piekary Śląskie, 2012 r. (mowę laudacyjną wygłosił Zdzisław Janeczek, ponadto opracował okolicznościowy folder); pomnik upamiętniający 750 lat lokacji Bobrownik, Bobrowniki, 2013 r.

Realizacje rzeźbiarsko konserwatorskie: konserwacja zabytkowego nagrobka rodziny Skowrońskich w Siemianowicach Śl.; kopia figury św. Jana w Katowicach ul. Św. Jana; rekonstrukcja i kopia figury Chrystusa na krzyżu (1,8.m), Katowice-Załęże; konserwacja i rekonstrukcja rzeźb i płaskorzeźb na elewacji teatru im. St. Wyspiańskiego w Katowicach; konserwacja zabytkowego krzyża wotywnego z wioski Bedersdorf, Katowice, os. 1000-lecia; rekonstrukcja brakujących elementów (detal rzeźbiarsko-architektoniczny) kościoła pw. NMP w Katowicach; konserwacja zabytkowego krzyża wotywnego pochodzącego z okolic ronda im. gen. J. Ziętka Katowice-Bogucice, parafia pw. św. Szczepana; konserwacja zabytkowego nagrobka na cmentarzu ewangelickim w Katowicach. Ponadto dla Katowic wyrzeźbił w kamieniu monument pt. Tragedia Górnośląska 1945.

Jacek razem z ojcem Mirosławem Kicińskim przez kilka dekad współpracowali z Towarzystwem Przyjaciół Siemianowic Śląskich. Jako jego członkowie wykonali dla miasta kilka znaczących zamówień, m.in. Laur Bytkowski, a na Starym Cmentarzu przeprowadzili restaurację zniszczonego nagrobka rodziców poety ks. Aleksandra Skowrońskiego. Uwagę miłośników historii zwróciła także kunsztowna figurka Siemiona, założyciela osady, dzieło rąk M. Kicińskiego. Z kolei kunszt rzeźbiarski Jacka w kategorii portretu objawił się w dwóch znakomitych dziełach umiejscowionych na placu Grunwaldzkim w Galerii Artystycznej w Katowicach: rzeźbie przedstawiającej siemianowickiego muzyka bluesmana Jana Skrzeka (Kyksa 2015) i malarza prymitywisty Teofia Ociepki (2016).

Jednak ukoronowaniem wszystkich artystycznych przedsięwzięć jest Pomnik Rotmistrza Witolda Pileckiego w Warszawie na Żoliborzu w Al. Wojska Polskiego i Armii Krajowej, u zbiegu z ulicą Bitwy pod Rokitną. Jego montaż ukończono 28 II 2017 r., a odsłonięcie zaplanowano na 13 V br., tj. w 116. rocznicę urodzin bohatera. Lokalizacja monumentu nawiązuje do (kamienicy nr 40, gdzie było mieszkanie jego szwagierki Eleonory Ostrowskiej) miejsca, w którym rotmistrz Witold Pilecki w 1940 r. dołączył do łapanki, żeby znaleźć się wśród osób wywiezionych do obozu KL Auschwitz.

Witold Pilecki w Auschwitz | Fot. Wikipedia

O taką właśnie lokalizację pomnika przez dwa lata toczyła boje rodzina bohatera. Była to propozycja córki, Zofii Pileckiej-Optułowicz. Wcześniej chciano monument postawić w miejscu pomnika Czterech Śpiących (Żołnierzy Armii Radzieckiej). Następnie debatowano nad lokalizacją na Krakowskim Przedmieściu. Ostatnia propozycja optowała za tym, by stanął on na Ursynowie, na skwerku przy ul. Witolda Pileckiego, jednak było to zbyt daleko od centrum Warszawy. „Dlatego błagałam o tę Aleję Wojska Polskiego i tak na szczęście się stało” – konkludowała Z. Pilecka-Optułowicz.

Uroczyste odsłonięcie

Na okoliczność odsłonięcia monumentu w kilku miastach Polski zorganizowano marsze upamiętniające rotmistrza Witolda Pileckiego, m.in. pod hasłem: „Melduję Tobie Polsko – Rotmistrz Witold Pilecki”. W Nowogardzie został patronem jednej z ulic, a w Warszawie na Kępie Potockiej odbył się bieg jego imienia. O tym ostatnim z dumą wyznała Zofia Pilecka-Optułowicz: „Uczestniczyłam w nim, nawet strzelałam z pistoletu na jego otwarcie. Staram się być wszędzie tam, gdzie mój ojciec jest upamiętniany. Powiem […], że jestem teraz bardzo zaangażowana w wojsko. 23 września będę we Wrocławiu w trzech wyższych szkołach – lądowej, morskiej i sił powietrznych. Rektorzy tych uczelni zapraszają mnie na uroczystości przysięgi podchorążych. Potem będę w Bydgoszczy, też w wojsku. Poza tym jest coraz więcej szkół noszących imię Witolda Pileckiego, obecnie przymierza się do przyjęcia jego imienia już 38 szkoła, z województwa zachodniopomorskiego. Więc nie tylko same ulice, place, pomniki czy drużyny harcerskie są imienia mojego ojca. Śmieję się, że ten Witold Pilecki rozpycha się po całej Polsce”.

Uroczystość 13 V 2017 r. pod pomnikiem zorganizował Urząd Miasta stołecznego Warszawy. Wzięli w niej udział m.in: prezydent stolicy, burmistrz dzielnicy Żoliborz, rodzina rotmistrza Witolda Pileckiego oraz prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Odsłonięcie poprzedziły okolicznościowe przemówienia. Jako jedna z pierwszych głos zabrała prezydent stolicy, mówiąc, iż „Zdarzają się w historii społeczeństw postacie-symbole. Postacie skupiające w sobie najszlachetniejsze pierwiastki narodowych i ludzkich wartości. Postacie-wzorce, które stawiać można kolejnym pokoleniom za niedościgły przykład zachowań”. Ich przedstawicielem jest Pilecki.

Grono weteranów reprezentował Prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Leszek Żukowski. Przypominając życiorys Witolda Pileckiego, przyznał on, że jako więzień byłego obozu koncentracyjnego Flossenburg nie może zaakceptować potocznego nazywania rotmistrza „ochotnikiem do Auschwitz”. Dlatego, iż obóz koncentracyjny to nie obóz kondycyjny, którego można być uczestnikiem i wycofać się z niego w dowolnym momencie. „Podjęcie się zadania bez gwarancji przeżycia warunków tam panujących to nie tylko odwaga” – to bohaterstwo – ocenił prezes Żukowski.

W lochach MBP 14 V 1947 r. rotmistrz Pilecki zredagował wierszowaną petycję, w której dał wyraz prawdzie, iż ma już tylko jedno zmartwienie – by nikogo nie wciągać w pułapkę, którą zastawiono na niego i wzorem dyktatora Romualda Traugutta postanowił wziąć całą winę na siebie.

Fot. z archiwum autora

Dlatego więc piszę niniejszą petycję,
By sumą kar wszystkich – mnie tylko karano,
A choćby mi przyszło postradać życie –
To wolę – niż żyć wciąż, a w sercu mieć ranę.

Wicepremier i minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki, wspominając niezłomną postawę Witolda Pileckiego, powiedział, że „zabijano go dwa razy”. Tak jak wielu jego towarzyszy broni, m. in. ppłk. Łukasza Cieplińskiego, który odważył się w styczniu 1947 r. stanąć na czele IV Zarządu ZG WiN. Pileckiego „zabito w maju 1948 r., ale zabijano też pamięć o nim przez kolejnych wiele lat, a o jego towarzyszach zabijano pamięć do całkiem niedawna” – zaznaczył wicepremier Morawiecki.

Z kolei reprezentujący Stowarzyszenie Młodzi dla Polski Grzegorz Kowalczyk zwrócił uwagę, że granitowa bryła oraz wykonana z brązu postać rotmistrza Pileckiego symbolizują walkę o wolną Polskę, która dla Polaków nie skończyła się w 1945 r. Ponadto zaznaczył, że młodzi ludzie pragną brać przykład z niezłomnej postawy Witolda Pileckiego. „Chcemy przypominać o jego wielkim heroizmie i poświęceniu dla ojczyzny” – mówił Grzegorz Kowalczyk.

Podobna była wypowiedź historyka i prezesa Fundacji „Łączka”, Tadeusza Marka Płużańskiego, syna prof. Tadeusza Płużańskiego, naukowca, więźnia stalinowskiego, członka TAP. Wyraził on nadzieję, że w Polsce będą powstawały kolejne pomniki upamiętniające rotmistrza Pileckiego. „Na pierwszy jego pomnik czekaliśmy wiele lat” – podkreślił T.M. Płużański. Przypomniał też, że przez długi czas Witold Pilecki był wyklętym bohaterem, a jego pamięć zaczęto przywracać, podobnie jak innych Żołnierzy Niezłomnych, dopiero kilka lat temu.

Pod pomnikiem po okolicznościowych mowach i przecięciu wstęgi złożono wieńce i wiązanki kwiatów, m.in. w imieniu Prezydenta RP Andrzeja Dudy. Osobiście uczynili to: wicepremier Mateusz Morawiecki, prezydent miasta stołecznego Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, członkowie rodziny rotmistrza Witolda Pileckiego – córka Zofia Pilecka-Optułowicz, syn Andrzej Pilecki, wnuczki i prawnukowie, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, z-ca szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, a w imieniu senatu prof. Jan Żaryn, pełniący m.in. funkcje prezesa Stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza (od 2011 r.) i przewodniczącego Komisji Historycznej Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, zasiadający równocześnie w Radzie Historycznej Związku Żołnierzy NSZ, inicjator serii wydawniczej „W służbie Niepodległej”.

[i] Wygaszanie Polski 1989-2015. Kraków 2015, s. 6.
[ii] Tamże.
[iii] Tamże, s. 7.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Pomnik Niezłomnego Żołnierza” znajduje się na ss. 6-7 lipcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Pomnik Niezłomnego Żołnierza” na ss. 6-7 lipcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Jan Kowalski / Zanim napiszemy nową konstytucję (7). Najwłaściwszy dla Polski jest prezydencki sposób sprawowania władzy

Wybory powinny być bezpośrednie i jednomandatowe na najniższym poziomie, tam, gdzie ludzie rzeczywiście się znają, a duże pieniądze nie wypaczają idei wolnego wyboru – na poziomie gminy.

Zanim napiszemy nową konstytucję (7)

Poznając system zarządzania niepodległym państwem, możemy określić ducha narodu to państwo zamieszkującego. Polska od dawna położona jest pomiędzy dwoma imperiami, Rosją i Niemcami. Na nasze nieszczęście nigdy nie były to narody miłujące wolność własną i obcą. Wewnętrznie były zorganizowane absolutystycznie i centralistycznie, z wykluczeniem swobód obywatelskich.

Natomiast bardzo chętnie występowały w roli gwaranta naszych wolności, na przykład liberum veto, czy ograniczając w roku 1717 ilość naszego wojska do 18 tysięcy. Prusy miały wtedy 150, a Rosja 300 tysięcy żołnierzy. Przy takiej dysproporcji sił gwarancja obu potęg skutkowała niemożnością naprawy Rzeczypospolitej. Opieka obu mocarstw powodowała bezpośrednio anarchizację życia społecznego i odwoływanie się kolejnych magnackich stronnictw wprost do zagranicy, głównie Rosji.[related id=17066]

Jeśli widzimy jakieś współczesne analogie, to jest to postrzeganie prawidłowe. Tylko dominująca rola Stanów Zjednoczonych zapobiega obecnie wysunięciu skutecznych gwarancji przez Niemcy i Rosję. I tę dominującą rolę Stanów Zjednoczonych powinniśmy teraz wykorzystać.

Siłę Ameryki zbudowała wolność jej obywateli, a nie pruski ordnung czy carski knut. Zatem nie musimy się jej obawiać. 27 lat po Okrągłym Stole urządźmy nasze państwo zgodnie z naszym narodowym duchem.

Nie ma w tej chwili siły zewnętrznej zdolnej ochronić anarchię i słabość wewnętrzną Polski. Wewnętrzne siły psujące państwo polskie w imię obrony własnych przywilejów okrągłostołowych nie mogą liczyć na skuteczną pomoc Brukseli czy innej zagranicy, a siłę własną mają ograniczoną. Na szczęście, ale taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Taka korzystna sytuacja geopolityczna może się szybko nie powtórzyć.

Zatem do roboty. Prezydencki sposób sprawowania władzy wykonawczej, jaki obowiązuje w Stanach Zjednoczonych, jest również najbardziej właściwy dla Polski, dla V Rzeczypospolitej. I nie jest to zbieżność przypadkowa, ale wynikająca właśnie z takiego samego ducha narodu. Z wolności i odpowiedzialności.

Bez wolności działania i wynikającej stąd odpowiedzialności za swoje czyny nie możemy mówić o pełnej obywatelskości. To z wolności obywatelskiej bierze początek konstytucja i siła Stanów Zjednoczonych. Również w I Rzeczypospolitej poczucie wolności obywatelskiej, zaowocowało jej potęgą. Do tej właśnie siły, do ducha narodu polskiego, musimy się odwołać, ustanawiając nową konstytucję.

Postawię jednak tezę: uważam, że Stany Zjednoczone tylko dlatego przetrwały jako państwo, ponieważ zajmują prawie cały kontynent i wzrastały bez naturalnych wrogów zewnętrznych. Powinniśmy przejąć ich system sprawowania władzy: prezydent z wyborów powszechnych z pełnią władzy wykonawczej i podległą sobie administracją państwa, i parlament jako reprezentacja całego narodu, z pełnią władzy ustawodawczej.

Jednak musimy pamiętać, że Polska nie jest kontynentem, dlatego nie wystarczy nam ogólność konstytucji amerykańskiej. W naszej musimy wprowadzić rozwiązania skutecznie eliminujące biurokrację i wprowadzające sprawną administrację państwową. Proponuję tu wprowadzenie zapisu o jej liczebności w stosunku do liczby ludności: nie więcej niż 100 tysięcy na 40 milionów Polaków (dodaję tych, którzy po reformie wrócą z Anglii). To jeśli chodzi o prezydenta i administrowanie przez niego państwem.[related id=23934]

W przypadku parlamentu, tworzącego prawo i w imieniu całego narodu sprawującego nadzór i nad prezydentem, i nad sądami, spór toczy się o jak najlepszą reprezentowalność całego narodu. Pomiędzy zwolennikami proporcjonalności i jednomandatowości. Chodzi, jak zawsze, o prawdę i sprawiedliwość.

Dla mnie jest to spór dziwaczny. Sam jestem zwolennikiem okręgów jednomandatowych, ale nie w postaci, jaką proponuje Ruch JOW, czyli pozostawiamy liczebność sejmu na obecnym poziomie, a cały kraj tniemy na równe 65-tysięczne okręgi i ani słowa o pieniądzach.

Tymczasem, jeżeli chcemy odzyskać władzę decydowania o sobie i najbliższym otoczeniu, a zatem odzyskać władzę samo-rządzenia, musimy odwołać się do rozwiązania istniejącego w I Rzeczypospolitej. Z poprawką na wzrost liczby uprawnionych do głosowania.

Bezpośredniość i jednomandatowość powinny występować na najniższym poziomie, gdzie ludzie rzeczywiście się znają, a duże pieniądze nie wypaczają idei wolnego wyboru – na poziomie gminy. 15 tysięcy mieszkańców to przeciętna liczebność gminy w Polsce. Zatem wybierając w każdej gminie swojego posła do sejmu wojewódzkiego, będziemy bezpośrednio i rzeczywiście decydować o 2 500 naszych przedstawicieli, bo tyle jest gmin w Polsce.

Sejm wojewódzki w liczbie średnio 156 posłów będzie wybierał delegatów, posłów na sejm krajowy, w zależności od ilości mieszkańców danego województwa. Przy czym trzeba założyć minimum dwóch dla najmniejszego województwa. Senat natomiast, jako izba refleksji, powinien liczyć 32 posłów, po 2 pochodzących z wyborów bezpośrednich w każdym województwie.

Czy możemy sobie wyobrazić większą demokrację bezpośrednią w dzisiejszym świecie? Zarazem nie ma najmniejszej potrzeby i racjonalnego argumentu na rzecz utrzymania obecnego, permanentnie obradującego sejmu nieustającego. W większości państw świata sejm zbiera się na jedną lub dwie sesje w roku, a jego obrady trwają nie dłużej niż 60 dni. Polska nie powinna być na tle innych państw dziwolągiem, jak jest obecnie.

Przywracając oddolną samoorganizację, musimy zmienić całkowicie konstrukcję budżetu państwa. Nie można bowiem samemu się rządzić, nie mając na to pieniędzy. To dlatego obecne tak zwane samorządy to jedynie przybudówki partyjne, zresztą w ten sposób były tworzone. Dlatego tak jak prezydent musi odpowiadać za sprawne zarządzanie państwem, tak rzeczywisty samorząd musi odpowiadać za najbliższe otoczenie każdego obywatela.

Ideałem jest tu demokracja bezpośrednia, ale nawet mieszkańcy jednej gminy w ilości 10 tysięcy dorosłych obywateli nie są w stanie bezpośrednio zarządzać sprawami i pieniędzmi własnymi gminy. Dlatego także na tym poziomie potrzebne jest wybierane przedstawicielstwo. I tu, podobnie jak na poziomie państwowym, powinniśmy wybierać jednego człowieka: wójta, burmistrza lub prezydenta miasta dla sprawowania władzy wykonawczej, czyli administrowania naszymi lokalnymi sprawami.[related id=26126]

Po co nam jednak kilkunastu radnych w gminie 15-tysięcznej czy kilkuset w mieście? Dla przypomnienia: Chicago ma sześciu, a Nowy Jork dziewięciu radnych. Musimy ciąć te absurdalne koszty, bo nasze wnuki nie wyjdą z długów i z pół Polski pójdzie na ich spłatę (Grecy mają przynajmniej wyspy).

Stany Zjednoczone nie znają biurokracji, w odróżnieniu od Niemiec, Rosji czy Francji. Przede wszystkim dlatego, że wolni obywatele mogli sami oddolnie się organizować. Polacy, zanim nastąpił zakaz w postaci zaborców, a potem komunistów, również tak postępowali.

Dawno temu w Ameryce Henry Ford wynalazł, a przynajmniej sfinansował, taśmę produkcyjną. Od tego momentu produkcja taśmowa zrewolucjonizowała świat, odsyłając w zaświaty rzemiosło. Jakiś czas temu sposób zarządzania produkcją ponownie się zmienił. Obecny świat odchodzi od taśmy i wielkich hal produkcyjnych na rzecz małych, wyspecjalizowanych zespołów. Od wybitnie hierarchicznej, piramidalnej struktury zarządzania do celowych projektów realizowanych przez małe, autorskie zespoły.

Jak to się ma do zarządzania Polską, opiszę następnym razem. Będzie oczywiście o pieniądzach, o naszych pieniądzach, i o nauce społecznej Kościoła również.

Jan Kowalski

Paweł Zyzak w Radiu WNET: dla Polski celem wizyty Trumpa powinien być konkretny „deal” a nie kwestie wizerunkowe

Otoczenie Donalda Trumpa stara się wykorzystać jego obecność w Polsce, aby pokazać Unii Europejskiej, że prezydent będzie się liczyć ze swoimi przyjaciółmi – powiedział gość WNET.FM.

– Wszystkiego możemy się spodziewać zarówno po wizycie Trumpa, jak i po jego wystąpieniu – powiedział dr Paweł Zyzak, historyk i publicysta. Jego zdaniem Trump tak naprawdę nie miał sprecyzowanej wizji prowadzenia polityki zagranicznej i jej linia dopiero się wykuwa. Wyraźnie widać też, że między otoczeniem prezydenta a kierowanym przez Rexa Tillersona resortem dyplomacji dochodzi do próby sił. Stawką tej rywalizacji są zarówno kwestie personalne, jak i kierunki polityki zagranicznej USA.

Paweł Zyzak uważa, że to opinie i wpływy amerykańskich kręgów wojskowych odegrały kluczową rolę w tym, że do wizyty  prezydenta w Polsce w ogóle dojdzie. Podkreślił znaczenie i rolę generała Herberta McMastera, doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego, który również jest w składzie amerykańskiej delegacji.

Zdaniem analityka  źle się stało, iż wielu polskich polityków – między innymi  Witold Waszczykowski czy Antoni Macierewicz – podkreślało, jakoby sukcesem był sam przyjazd Trumpa do Polski, co skwapliwie podniosła zachodnia prasa.  [related id=”26141″]

– Na takie wypowiedzi mogą sobie pozwolić przedstawiciele bantustanów, natomiast Polacy powinni zapraszać prezydenta USA po to, żeby zrealizować z nim jakiś deal, który był wcześniej przygotowany – podkreślił Zyzak. Taki „biznesowy” styl dyplomacji jest zresztą charakterystyczny właśnie dla Amerykanów. Sam Donald Trump nie będzie raczej niczego „załatwiał”. Natomiast towarzyszący mu ministrowie – jak sekretarz skarbu Steven Mnuchin, Tillerson czy McMaster – będą chcieli sfinalizować jakieś umowy.

– Generał McMaster ma jednoznaczne krytyczne zdanie w sprawie putinowskiej Rosji – powiedział Zyzak, który uważa, że z perspektywy Waszyngtonu bez wątpienia Polska liczy się, jeśli chodzi o aspekt militarny. W aktualnej strategii Polska „jest flanką NATO, która zabezpiecza amerykańskie interesy także w krajach ościennych, takich jak Białoruś, kraje bałtyckie czy Ukraina”. W kwestiach gospodarczych Polska jest istotna względu na kwestie energetyczne, czyli zabezpieczenie państw NATO przed szantażem  ze strony Kremla. [related id=”23953″]

– Polska ma małe znaczenie wizerunkowo-polityczne, chociaż jeśli chodzi o Donalda Trumpa, to jego otoczenie stara się wykorzystać jego obecność w Polsce, aby pokazał UE, że liczyć się będzie przede wszystkim ze swoimi przyjaciółmi – zauważył gość Radia Wnet, który uważa za negatywną narrację amerykańskich mediów, podkreślających fakt, że Trump „przyjeżdża do swoich”.  Zwrócił uwagę, że prezydent USA ma opinię człowieka sprzyjającego „postprotestanckiej, nacjonalistycznej, roszczeniowej prawicy”. Politycy wywodzący się z kręgów „national populist”, jak główny strateg Steve Bannon, uważają, że Rosja ma prawo do obrony swych „istotnych interesów na Ukrainie” czy do aneksji Krymu.

Paweł Zyzak jest zdania, że amerykańscy generałowie dostrzegają potencjał Białorusi i dlatego Polska może być naturalnym pośrednikiem między krajem Łukaszenki a Stanami Zjednoczonymi. Widzi tutaj możliwość zawiązania sojuszu energetycznego z Polską, bowiem do tej pory państwo to jest uzależnione od rosyjskich dostaw.

– Białoruś może być bardzo ważnym czynnikiem w stabilizacji Europy Środkowo-Wschodniej – powiedział nasz gość.

Autor „Efektu domina”mówił również o znaczeniu Potomac Foundation i jej związkach z generałem Mattisem (Sekretarzem Obrony USA), a także o zmarłym niedawno Zbigniewie Brzezińskim.

 

MoRo

 

Kryzys i destrukcja. Książka profesora Grzegorza Kucharczyka o genezie i skutkach protestanckiej reformacji

Katolicy powinni pamiętać, czym była reformacja i nie sądzę, aby było co świętować – powiedział gość Południa WNET. Praca Grzegorza Kucharczyka stawia poważne pytania o dziedzictwo Marcina Lutra

Niebawem minie 500 lat od wystąpienia  Marcina Lutra  przeciw nadużyciom przy udzielaniu odpustów. Według wielowiekowej tradycji augustiański mnich miał przybić swoje 95 tez  na drzwiach katedry w Wittenberdze. Historycy spierają się dziś, czy rzeczywiście zbuntowany zakonnik cokolwiek fizycznie przybijał. Niewątpliwie jednak jego wystąpienie  zapoczątkowało rozpad średniowiecznej Christianitas i doprowadziło do powstania  wyznań protestanckich. Spory o genezę i skutki reformacji trwają już pół tysiąclecia. We współczesnej historiografii dominuje pozytywna ocena tego procesu. Również Kościół Rzymsko-Katolicki od czasów Soboru Watykańskiego II łagodzi swoją ocenę samego Lutra, jak i całej reformacji. W dobie ekumenizmu nie mówi się już o „heretykach”, a niektórzy kardynałowie  wręcz uważają, że to twórca reformacji miał więcej racji w ówczesnych sporach.  Równocześnie nadal istnieje nurt krytycznie oceniający dokonania zbuntowanego mnicha z Saksonii. Wśród autorów wskazujących na negatywne skutki reformacji byli tacy myśliciele, jak angielski konwertyta Gilbert Keith Chesterton czy francuski filozof Jacques Maritain – skądinąd jeden z protagonistów Soboru Watykańskiego II. W naszych czasach liczni autorzy wskazywali na takie efekty XVI- wiecznych wydarzeń jak: wojny religijne,  podział Europy, motywowane religią niszczenie dzieł sztuki czy trwałe oddzielenie religii od moralności. Można tu wymienić takich historyków, jak Angielka Margaret Aston , Irlandczyk Eamon Duffy, Amerykanin Brad Gregory czy niemiecki kardynał Walter Brandmüller. Do refleksji tych uczonych nawiązuje ogłoszony w rocznicowym „roku reformacji” zbiór szkiców poznańskiego historyka Grzegorza Kucharczyka. W południowej audycji Radia WNET rozmawialiśmy z profesorem Grzegorzem Kucharczykiem o jego krytycznej wizji dziejów reformacji.

Rozłam i zniszczenie 

– Katolicy powinni pamiętać, czym była reformacja i nie sądzę, aby było co świętować –  uważa nasz gość. Trwały podział chrześcijaństwa i zakwestionowanie przez reformatorów nie tylko autorytetu papiestwa, ale wręcz sensu istnienia Kościoła – to najważniejsze efekty wystąpienia Lutra. Historyk podkreśla też niszczycielską furię, jaką protestanci przejawiali wobec wszystkiego, co kojarzyło im się z katolicyzmem. Symbolem tej postawy jest historia przedstawionej na okładce Najświętszej Maryi Panny Zranionej z Kadyksu.

– Eskadra angielskich korsarzy, nie kryjąca swojego wojującego protestantyzmu, napadła na Kadyks, niszcząc stojącą na redzie nową armadę hiszpańską, która miała płynąć do Anglii. Przy okazji wpadli do miasta i w bluźnierczej procesji po ulicach miasta ją targali, a potem wyładowali swą protestancką wrażliwość w ten sposób, że pocięli figurę. Odrąbali Matce Bożej ręce, całą figurkę Dzieciątka zniszczyli, a twarz, która jest na okładce książki, również mocno pocięli – powiedział Kucharczyk, który zauważył, że większość Polaków od razu skojarzy inny, sprofanowany i pocięty wizerunek Matki Boskiej z Jasnej Góry. „To są te same heretyckie ręce” – podkreślił autor „Kryzysu i destrukcji…”.

Nawracanie siłą

– Uczciwi badacze, także niemieccy, piszą, że to nie kościół katolicki, ale reformacja rozpoczęła epokę wojen religijnych – powiedział Kucharczyk. Wbrew poglądom dominującym w „ekumenicznie” nastawionej historiografii, autor uważa, że nie można postawić znaku równości, jeśli chodzi o rachunek krzywd między katolikami i protestantami. Zwrócił uwagę na fakt, że protestantyzm był narzucany przez władców świeckich. Dopiero w wyniku tych „odgórnych” rewolucji kształtowały się nowe wyznania: najpierw była reformacja, a potem protestantyzm. Narzucanie siłą zmian w sferze wiary powodowało liczne bunty, zwłaszcza wśród przywiązanego do „wiary ojców” ludu. Profesor Kucharczyk wskazuje na materialne motywy władców przyjmujących poglądy niemieckiego reformatora i jego następców – przede wszystkim korzyści z rozwiązania klasztorów i przejęcia przez państwo ich majątków.

Jednak największym grzechem reformatorów było oddzielenie sfery publicznej od religii. Skutki tej przełomowej zmiany paradygmatu moralnego widać do dziś. Kiedy niemieccy chadecy nie potrafią się sprzeciwić wprowadzeniu tzw. małżeństw homoseksualnych, bo o kwestiach moralnych każdy polityk decyduje „w swoim sumieniu” – to jest bezpośrednia konsekwencja rozdzielenia moralności i polityki w czasach reformacji.

Reformacja i kapitalizm

W rozmowie została też poruszona kwestia związku między reformacją a kapitalizmem. Nasz gość kwestionuje prawdziwość klasycznej tezy niemieckiego socjologa Maxa Webera, który uważał, że protestantyzm – m.in. przez docenienie życia świeckiego – umożliwił powstanie burżuazji i rozwój kapitalizmu. Na przykładzie Niemiec widać, że wbrew poglądom szkoły Webera, najbardziej rozwinięte regiony jak Nadrenia czy Bawaria pozostały katolickie. Natomiast bastiony protestantyzmu, jak Prusy czy Meklemburgia, należały do grupy  krajów rolniczych i  zacofanych. Przypomniał, że właśnie owe ostoje protestantyzmu okazały się również źródłem wyborczej potęgi NSDAP.

Bezdroża ekumenizmu

W książce poznańskiego historyka znajdziemy też omówienie zmieniającego się podejścia Stolicy Piotrowej do dziedzictwa Lutra – od absolutnego odrzucenia do „ekumenicznej” akceptacji. Autor krytycznie patrzy na ten proces, widzi w nim efekt niemieckich wpływów w Kościele Powszechnym (m.in. wpływu takich hierarchów jak kardynał Walter Kasper) oraz „słabnięcia wiary” wśród prominentnych przedstawicieli katolicyzmu. Zdaniem profesora Kucharczyka widać tu analogie do czasów reformacji, kiedy katoliccy biskupi nie mieli w sobie dość wiary i siły, aby sprzeciwić się narzucanym przez władzę świecką zmianom.

 

Grzegorz Kucharczyk (ur. 1969), historyk, profesor w Instytucie Historii PAN, wykładowca  Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim. W swoich badaniach koncentruje się przede wszystkim na dziejach Niemiec i Francji. Autor m.in. Kielnią i cyrklem. Laicyzacja we Francji w latach 1870-1914,  Kulturkampf. Walka Berlina z katolicyzmem 1846-1918Cenzura pruska w Wielkopolsce w czasach zaborów 1815-1914,  HohenzollernowieChristianitas. Od rozkwitu do kryzysuChristianitas między Niemcami i Rosją. Publicysta m.in. Polonii Christiana.


Grzegorz Kucharczyk , Kryzys i destrukcja. Szkice o protestanckiej reformacji, Wydawnictwo Prohibita, Warszawa 2017


Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

MoRo/Ax

Zbigniew Stefanik z Francji dla WNET.fm / Emmanuel Macron: prezydent Piątej Republiki czy francuski imperator?

Poważny polityczny konflikt we Francji po wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Partia rządząca całkowicie zrywa z dotychczasowymi wewnątrzparlamentarnymi obyczajami nad Sekwaną.

W czternastu poprzednich kadencjach parlamentu V Republiki parlamentarnej to parlamentarnej opozycji, a nie rządzącym przypadało przewodnictwo największych komisji parlamentarnych, w tym komisji finansów publicznych. Ponadto każdy klub parlamentarny miał swojego wicemarszałka.

Te niepisane reguły przestały obowiązywać w nowo wybranym nad Sekwaną parlamencie, który zaczął swoje urzędowanie 27 czerwca tego roku. W parlamencie piętnastej kadencji V Republiki Francuskiej obóz rządzący La République en Marche mianował na wszystkie stanowiska komisji parlamentarnych posłów ze swoich szeregów.

Co więcej, żaden opozycyjny klub parlamentarny nie będzie miał swojego wicemarszałka w tym parlamencie. Na sześciu wybranych wicemarszałków pięciu należy do rządzącego ugrupowania La République en Marche, a jeden do koalicjanta obozu politycznego Emanuela Macrona, czyli do partii Modem.

Francuska opozycja polityczna mówi o skandalu. Rządzący obecnie Francją tłumaczą zaś wyżej wymienione wydarzenia i decyzje koniecznością skutecznego, sprawnego i stabilnego sprawowania władzy.

Emmanuel Macron wezwał wszystkich parlamentarzystów do Wersalu na 3 lipca tego roku. Cel tego wezwania? Urzędujący nad Sekwaną prezydent chce poinformować parlamentarzystów o swoich planach i reformach, które postanowił przeprowadzić w nadchodzących miesiącach. Należy jednak mieć na uwadze, że 4 lipca (czyli dzień później) urzędujący premier Francji Edouard Philippe ma wygłosić w parlamencie swoje exposé i poprosić parlamentarzystów o wotum zaufania dla swojego rządu (po zeszłotygodniowej rekonstrukcji).

Polityczni oponenci Emmanuela Macrona protestują przeciwko wezwaniu ich do Wersalu, a przedstawiciele partii Republikanie i France Insoumise Jean-Luca Mélenchona zapowiadają wprost, że zamierzają zbojkotować to spotkanie z prezydentem. Powód: ich zdaniem Emmanuel Macron wchodzi w buty premiera, przejmując jego rolę i obowiązki, czego robić nie powinien.

Inni przedstawiciele politycznej opozycji Macrona przypominają, że prezydent Francji ma, owszem, konstytucyjne prawo zwołać tak zwany kongres, czyli wezwać parlamentarzystów do Wersalu, jednak może to uczynić jedynie w sytuacjach nadzwyczajnych, czyli w przypadku wydarzenia szczególnie ważnego czy groźnego dla francuskiego państwa i jego obywateli. „Czy Emmanuelowi Macronowi myli się funkcja prezydenta republiki z majestatem króla lub imperatora?” – pytają opozycyjni politycy i dziennikarze nad Sekwaną.

Zbigniew Stefanik
Korespondent polskich mediów we Francji

„Śląski Kurier Wnet” 37/2017, Jadwiga Chmielowska: Frasyniuk dał niezamierzony dowód, komu służy KOD i cała ta hałastra

Plakietka z napisem „Ебать ПиС” ustawiła Władysława Frasyniuka nie tam, gdzie stało ZOMO, ale OMON! No cóż, Władku, nie sądzę, byś się spodobał Putinowi, prędzej pomyślał – Wot i durak!

Jadwiga Chmielowska

Historia nabiera tempa. Na konflikcie USA z Niemcami, które nadają ton polityce UE, Polska i małe kraje mogą tylko wygrać. Prorosyjska polityka Angeli Merkel prowadzi w konsekwencji do wojny z Rosją. Imperializm rosyjski nie zmienił się. Putinowi, tak jak Leninowi, marzy się Europa od Atlantyku do Pacyfiku. W 1920 roku na przeszkodzie stanęła Polska, teraz Ukraina. Uratować Europę mogą jedynie USA, dając jej wsparcie.

Mit globalnego ocieplenia upadł, lecz pakiet klimatyczny nadal uderza nie tylko w naszą gospodarkę, ale i w bezpieczeństwo energetyczne. Na jego zapisach znów najbardziej cierpi Śląsk.

Współpracę Niemiec i Rosji w destabilizacji Polski najlepiej widać na Śląsku. Jeden z przywódców Związku Ludności Narodowości Śląskiej próbował mi tłumaczyć, że autonomia jest w interesie Polski, bo jak Rosja i Niemcy ją rozgrabią, to zostanie skrawek wolnego terytorium. Fałszowana jest historia Śląska, promuje się niemieckość.

Polityka tworzenia sztucznego narodu nie jest nowa. Już na początku XX wieku miała stanowić zaporę dla polskiego żywiołu. Teraz na zachodzie Europy realizuje się pomysł rozmycia narodów przez napływ imigrantów i rozbicie państw na autonomie i państewka, aby nie mogły się bronić i stanowiły łatwy łup. Postawa Polski, Czech, Węgier i Austrii może zniweczyć te plany. Europejskie elity polityczne nie zdały egzaminu. Poszczególne narody zdają sobie teraz z tego sprawę.

Polskie elity – już na szczęście opozycyjne – poznaliśmy na biesiadach u Sowy. Teraz Tusk dał popis zdrady interesów państwa. Jacek Saryusz-Wolski tak wspomina posiedzenie w Brukseli: Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie w myślach: „Co za szmata”.

Wiele postaci opozycji solidarnościowej lansowanych na przywódców okazało się żałosne. Najlepszy popis dał ostatnio Władysław Frasyniuk. Plakietka z napisem „Ебать ПиС” ustawiła go nie tam, gdzie stało ZOMO, ale OMON! No cóż, Władku, nie sądzę, byś się spodobał Putinowi, prędzej pomyślał – wot i durak!

Swoją drogą, trzeba pochwalić Frasyniuka. Dał niezamierzony dowód, komu służy KOD i cała ta hałastra.

Znowu protektor niemiecki spotkał się z rosyjskim. Historia się lubi powtarzać, ale w groteskowej formie. Jakich mamy współczesnych targowiczan, każdy widzi. Niestety nie każdy zaprzaniec jest tak durny. Cały czas idzie rosyjska propaganda i dezinformacja robiona w bardzo fachowy sposób. Miliardy dolarów przeznaczają na obcojęzyczne media, na agentów wpływu.

Wbrew pozorom, Rosjanom jest trudniej prowadzić propagandę w krajach postkomunistycznych niż w wolnym świecie. Tam i lewicowe, i prawicowe partie otrzymują pękate sakiewki. Nawet w USA udowodniono próby rosyjskiej ingerencji w wybory. Kilka krajów odeszło od elektronicznego liczenia głosów z obawy przed fałszerstwem.

Najgorsze jest to, że wyborcy nie wiedzą, na kogo głosują. Wybierani są ludzie, których lansuje marketing polityczny. Stąd taki szok wśród łże-elit po wyborze Trumpa. Amerykanie wybrali człowieka, wydaje się, autentycznego, a nie kolejną marionetkę establishmentu.

Różne GIODO i sądy czuwają nad tym, by nie ujawniać informacji mogących wpłynąć negatywnie na wizerunek kolejnego Dyzmy, kreowanego na wielkiego patriotę i fachowca.

Piłsudski już 100 lat temu apelował – Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej na s. 1 lipcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl