5.09 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 70. / Zapraszamy na Poranek WNET z Centrum św. Maksymiliana w Harmężach

Harmęże jest wsią znajdującą się w cieniu byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Kiedyś rolnicza wieś dzisiaj żyje z działalności KWK „Brzeszcze” oraz specjalnej strefy ekonomicznej.

 

Goście audycji:

Dr hab. Józef Brynkus – poseł Kukiz’15;

O. Arkadiusz Bąk – franciszkanin;

Edyta Bogusz – sołtys wsi Harmęże;

Prof. Andrzej Sadurski – hydrolog, Państwowy Instytut Geologiczny;

Andrzej Dyrdoń – „Solidarność” w KWK Brzeszcze;

O. Florian Szczęch – franciszkanin;

Andrzej Pająk – senator z ramienia PiS;

S. Paola – Misjonarki Niepokalanej o. Kolbego.

 


Prowadzący: Antoni Opaliński

Realizator: Karol Smyk

Wydawca: Łukasz Jankowski

Wydawca techniczny: Jan Brewczyński


 

Część pierwsza:

O. Arkadiusz Bąk, wyjaśniając przyczynę lokalizacji klasztoru w pobliżu Oświęcimia, wspomniał postać św. Maksymiliana Marii Kolbego. W kilku zdaniach opowiedział również o powstaniu Rycerstwa Niepokalanej.

Edyta Bogusz opowiedziała o życiu mieszkańców regionu, którzy kiedyś żyli z rolnictwa. Mówiąc o potrzebach mieszkańców, wymieniła m.in. brak pełnej kanalizacji oraz dobrego połączenia ze Śląskiem.

Aleksander Wierzejski zapowiedział najważniejsze wydarzenia Forum Ekonomicznego w Krynicy.

O. Arkadiusz Bąk opowiedział o obrazach stworzonych przez Mariana Kołodzieja, jednego z ocalałych więźniów KL „Auschwitz”. Trafił do obozu w pierwszym transporcie, mając 18 lat. Po wystawie oprowadzał brat Mateusz Kłosowski.

 

Część druga:

Edyta Bogusz zachęciła do odwiedzania Harmęży.

Prof. Andrzej Sadurski przedstawił historię rzeki Wisły począwszy od czasów, gdy nie było jeszcze Morza Bałtyckiego.

Andrzej Dyrdoń i Wojciech Jasek opowiedzieli o działalności KWK „Brzeszcze” oraz protestach związanych z próbami jej likwidacji. W 2018 roku kopalnia powinna wyjść na plus.

 

Część trzecia:

Serwis informacyjny Radia Warszawa

 

Część czwarta:

O. Florian Szczęch jako specjalista od życia św. Maksymiliana opowiedział o działalności tego niezwykłego świętego.

S. Paola opowiedziała o życiu instytutu Misjonarek Niepokalanej Ojca Maksymiliana, założonego we Włoszech. Kobiety składają w nim śluby zakonne, ale żyją wśród świeckich.

 

Część piąta:

Józef Brynkus wyraził się krytycznie o reformach związanych ze szkolnictwem wyższym, wprowadzanych przez wicepremiera Jarosława Gowina. Jego zdaniem minister, dbając o współpracę uczelni z przedsiębiorstwami, zapomina o uczelniach, które dbają o kulturę wyższą oraz edukację. Stwierdził, że uczelnie, które kiedyś funkcjonowały według systemu bolońskiego, przez lata wypracowały własny system. Odnosząc się do atakowania Polski przez Fransa Timmermansa, stwierdził, że polski rząd musi reagować ze względu PR-owego, ale również z powodu możliwych skutków gospodarczych.

 

Część szósta:

Andrzej Pająk odniósł się do działalności samorządów, reformy edukacji, a także poziomu demokracji w kraju. Jego zdaniem demokracja w Polsce nie jest idealna, ale stwierdzenia o braku demokracji są przesadzone.

O. Florian Szczęch stwierdził, że z przekazu św. Maksymiliana dzisiaj najważniejsze jest pogłębienie osobowości człowieka w oparciu o wiarę, prawdę, wspólnotę międzyludzką i otwarcie na misyjność.

 


Cała audycja:

 

Zapad 2017, czyli Rosja ćwiczy scenariusz ataku na kraje NATO. Wysoka gotowość bojowa armii rosyjskiej

Czy manewry Zapad 2017 mogą stanowić zagrożenie dla Polski i państw bałtyckich? Wojskowi i eksperci do spraw bezpieczeństwa komentują rosyjsko-białoruskie ćwiczenia militarne.

[related id=37031]Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 2017 mają się odbyć w dniach 14-20 września. Według oficjalnych danych w ćwiczeniach ma uczestniczyć 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego. Zdaniem ekspertów uczestników manewrów może być jednak znacznie więcej – nawet 100 tys. żołnierzy.

„Prowokacja? Putin nie podjął jeszcze decyzji”

„Manewry Zapad 20117 będą zapewne próbą straszenia Zachodu i mobilizacji społecznej wewnątrz Rosji” – komentuje natomiast publicysta prezes Ośrodka Analiz Strategicznych Witold Jurasz. Dodał, że Polska musi zachować spokój i konsekwentnie budować relacje regionalne. Ekspert uważa, że zarówno w oficjalnych komunikatach, jak i w mediach brak jest pewnych informacji o manewrach Zapad 2017.

„Nie wiadomo ani tego, ilu ludzi i żołnierzy weźmie udział w manewrach, ani tego, czy Rosja zdecyduje się przy okazji manewrów na prowokacje w stosunku do państw NATO, czy też ograniczy się tylko do manewrów. Nie sposób tego przewidzieć i nie wiedzą tego również agencje wywiadowcze, ponieważ decyzji o tym, co będzie miało miejsce, nie podjął zapewne jeszcze Władimir Putin” – wyliczył Jurasz.

Jego zdaniem „cechą polityki zagranicznej Rosji jest to, że Moskwa zawsze równocześnie realizuje kilka równoległych scenariuszy i żonglując nimi, łatwo uzyskuje przewagę polityczną nad Zachodem, który reaguje znacznie wolniej, bo każda decyzja wymaga ustaleń w państwach członkowskich oraz – na dalszym etapie – pomiędzy państwami członkowskimi”. „Już samo to – bez analizy manewrów, oznacza, że Zachód musi uprościć procedury reagowania na działania Rosji, np. przekazując prawo do podejmowania decyzji dowódcom wojskowym” – mówił publicysta.

Według Jurasza jest wątpliwe, by Rosja zdecydowała się zaatakować którekolwiek z państw bałtyckich czy Polskę, jednak „trzeba przyjąć, że o ile politycznie jest to skrajnie mało prawdopodobne, o tyle z militarnego punktu widzenia jest to możliwe”.

„NATO jest oczywiście wielokrotnie silniejsze od Rosji, ale problemem jest wysoka gotowość bojowa armii rosyjskiej, która od kilku lat regularnie bierze udział w niezapowiadanych uprzednio manewrach. Sporo zainwestowano też w jednostki powietrzno-desantowe, co czyni Rosję zdolną do przerzutu sił na sporą odległość, a to oznacza, że Moskwa może dokonać ataku w sposób zaskakujący, niekoniecznie mobilizując siły na granicy potencjalnego przeciwnika” – wskazał Jurasz.

Jak zaznacza publicysta, Rosja „ćwiczy taktykę jądrowej eskalacji w celu deeskalacji, chociaż formalnie nie używa takiego określenia”. „Oznacza to użycie taktycznej broni jądrowej w stosunku do nieposiadającego broni atomowej państwa członkowskiego NATO, a przez to wywołanie efektu psychologicznego – zmuszenie mocarstw nuklearnych NATO do zakończenia konfliktu bez uderzenia na siły rosyjskie, do zaakceptowania skutków rosyjskiej agresji” – wyjaśnia.

Według eksperta obecna sytuacja potwierdza zasadność dyslokacji sił sojuszniczych w państwach bałtyckich i w Polsce tak, by ewentualnie atak na którekolwiek z państw oznaczał natychmiastowe starcie z całym NATO. „Z naszego punktu widzenia kluczowe jest jednak to, żeby ta obecność przekształciła się w istnienie stałych baz na terenie państw bałtyckich i Polski. Formuła rotacyjnej, ale ciągłej obecności sił NATO de facto oznacza stałą obecność, ale zostawia furtkę do zmiany tego korzystnego dla nas stanu rzeczy” – podkreśla Jurasz.

Twierdzi, iż jest mało prawdopodobne, że koncentracja sprzętu może zostać użyta dla zwiększenia napięcia albo zastraszenia Kijowa uderzeniem z kierunku białoruskiego.

„Linia frontu na Ukrainie jest znacznie oddalona od styku granic Rosji, Ukrainy i Białorusi. Atak z terytorium Białorusi miałby sens tylko wtedy, gdyby Rosja zdecydowała się na uderzenie bezpośrednio na Kijów – nic na to jednak nie wskazuje, a ponadto wymagałoby to zaangażowania sił znacznie poważniejszych od tych, które przypuszczalnie mają wziąć udział w manewrach Zapad 2017” – zaznacza publicysta.

Jednym z rozważanych przez ekspertów scenariuszy jest to, że armia Federacji Rosyjskiej może pozostać na Białorusi.

„Jest to oczywiście ryzyko, ale tu z kolei można zakładać, że stopień kontroli Aleksandra Łukaszenki nad armią i służbami specjalnymi jest większy niż to, z czym mieliśmy do czynienia na Ukrainie, gdzie na początkowym etapie wojny służby specjalne w znacznym stopniu stanęły po stronie Rosji. W tym sensie system dyktatorski na Białorusi jest paradoksalnie korzystny dla jej suwerenności” – uważa Jurasz.

Jego zdaniem „manewry Zapad 2017 będą zapewne próbą straszenia Zachodu i mobilizacji społecznej wewnątrz Rosji”.

„Polska musi w tej sytuacji zachować spokój, konsekwentnie budować relacje regionalne, ale też pamiętać, że nie licząc Stanów Zjednoczonych, trzon sił NATO skierowanych do Polski i krajów bałtyckich to siły państw będących równocześnie członkami UE. Walcząc więc o swoje interesy i wchodząc w spór tam, gdzie to konieczne, warto też więc nie otwierać frontów tam, gdzie nie jest to konieczne. Jedność Zachodu może czasem uderzać w nas, gdy usiłuje się przeforsować niekorzystne dla nas zapisy polityki klimatycznej, ale tam, gdzie mowa o bezpieczeństwie, ta jedność jest naszą gwarancją bezpieczeństwa właśnie” – podsumował publicysta.

„Rosja od dziesięcioleci kieruje się własną przewrotną logiką”

„Nie sądzę, by w najbliższych dniach stało się coś złego” – ocenił dla PAP rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad 2017 dr Rafał Brzeski, ekspert ds. bezpieczeństwa. Dodał, że co innego straszenie i wywieranie nacisku, zwłaszcza na tych, którzy nie chcą podporządkować się linii Moskwy.

Dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, mówił PAP o scenariuszu manewrów Zapad ’17 podanym w zeszłym tygodniu przez ministerstwo obrony Białorusi.

[related id=36974]”Przewiduje on atak ze strony trzech wyimaginowanych państewek: Wejsznorii, Besbarii i Lubenii. Państwa te podejmują próbę destabilizacji Białorusi przez wywołanie konfliktu wewnętrznego. Udaje im się zdobyć teren, na którym proklamują powstanie nowego państwa. Zgodnie ze scenariuszem separatystów wspiera militarnie Zachód, w domyśle NATO. Zagrożonej rozpadem Białorusi rusza z pomocą wojskową Rosja. Sądząc z opublikowanej mapy ćwiczeń, fikcyjna Wejsznoria leży na ziemiach Białorusi, Besbaria na Litwie, a Lubenia na terenie Polski, a więc nas to zdecydowanie dotyczy. Scenariusz zakłada, że wydarzenia te rozgrywają się na terenie Grodzieńszczyny i północnej Witebszczyzny, czyli w regionach zamieszkałych przez mniejszość polską” – powiedział dr Rafał Brzeski.

Jak zaznaczył rozmówca PAP, „pozornie taki scenariusz manewrów jest niezgodny z logiką, bo trudno sobie wyobrazić, żeby trzy małe państewka zaatakowały dużą Białoruś i zagroziły potężnej Rosji”.

„Jednak Rosja od dziesięcioleci kieruje się własną przewrotną logiką. Scenariusz staje się logiczny przy założeniu, że jest ćwiczona nie tyle obrona Białorusi i Rosji przed zagrożeniem ze strony separatystów wspieranych przez małe państewka, ale rosyjski atak na te państewka i reagowanie Moskwy na różne potencjalne warianty obrony swoich ziem przez Wejsznorię, Besbarię i Lubenię” – zaznaczył dr Brzeski.

Dr Brzeski podkreślił, że plan ćwiczeń jest zgodny z aktualną doktryną wojenną Federacji Rosyjskiej. Moskwa uważa za zagrożenie dla jej bezpieczeństwa powstanie państw graniczących z Federacją Rosyjską, których rządy prowadzą politykę niezgodną z interesami Kremla.

„Aktualna doktryna wojenna Rosji poszerza strefę jej wpływów i wprowadza zasadę ograniczonej suwerenności państw ościennych, które powinny bezwzględnie respektować interesy Rosji. Wedle doktryny priorytetem działań rosyjskich sił zbrojnych, zwłaszcza wojsk walki informacyjnej, jest obrona świata rosyjskiego. Przez to pojęcie rozumieją w Moskwie nie tylko rodaków, lecz także emigrantów, ich potomków, obcokrajowców mówiących po rosyjsku, studentów i wykładowców języka rosyjskiego oraz wszystkich, którzy szczerze interesują się Rosją i jej przyszłością” – przybliża dr Brzeski.

Ekspert zauważył, że rosyjski atak na Gruzję w 2008 roku nastąpił po manewrach na Kaukazie, mimo że ćwiczenia były oficjalnie zakończone. Z kolei, manewry w 2014 roku wykorzystano do rozpoczęcia aneksji Krymu.

„Nie sądzę, żeby w najbliższych dniach stało się coś złego, ponieważ każda konfrontacja, a tym bardziej konflikt na terenie północno-wschodniej Europy są niesłychanie groźne, ryzykowne i potencjalnie nie do opanowania. Co innego straszenie i wywieranie nacisku, zwłaszcza na tych niepokornych, którzy nie chcą podporządkować się linii Moskwy. To straszenie będzie jednym z elementów wywierania długotrwałej presji i tworzenia wewnątrz tych krajów klimatu przyzwolenia na odbudowę utraconego imperium Kremla. My jesteśmy 'za miedzą’ i reagujemy czujniej niż Zachód, który już przywykł do rosyjskich manewrów i powoli akceptuje rosyjską strefę wpływów” – zaznaczył dr Brzeski.

Według rozmówcy PAP, jeżeli jakakolwiek prowokacja została zaplanowana, to najbardziej prawdopodobną datą jej przeprowadzenia będzie 17 września. „Taka rocznica byłaby bardzo silnym sygnałem dla Polski: przestańcie być samodzielni, podporządkujcie się nam” – powiedział dr Brzeski.

 

PAP/MoRo

Zgoda USA na zniesienie limitu wielkości głowic pocisków Korei Płd. Czy Seul zacznie sam produkować broń nuklearną?

Prezydent USA Donald Trump i prezydent Korei Płd. Mun Dze In porozumieli się  w sprawie zniesienia ograniczenia wielkości głowic na pociskach balistycznych posiadanych przez armię Korei Płd.

 

O treści rozmowy telefonicznej między prezydentem USA Donaldem Trumpem i prezydentem Korei Płd. Mun Dze In  poinformowała strona południowokoreańska. Zapada ona w reakcji na przeprowadzoną w niedzielę przez Koreę Płn. szóstą próbę nuklearną, największą z dotychczasowych.

Na mocy porozumienia między Koreą Płd. a USA z 2001 roku, wielkość głowic była dotąd ograniczona do 500 kg.

Trump i Mun zgodzili się ponadto, że nadszedł czas, by zastosować wobec Korei Płn. najsurowsze sankcje i wywierać jak największy nacisk. W Nowym Jorku zebrała się w tej sprawie Rada Bezpieczeństwa ONZ.

Wcześniej Korea Płd. poinformowała, że prowadzi z USA rozmowy o rozmieszczeniu lotniskowców i bombowców strategicznych na Półwyspie Koreańskim.

W reakcji na najnowszą próbę nuklearną Korei Płn., w Korei Płd. pojawiły się apele, by Seul sam przystąpił do produkcji broni nuklearnej w celu samoobrony przed działaniami reżimu w Pjongjangu. Jednak nie zezwala na to porozumienie z USA z 1974 roku, które w zamian gwarantuje Seulowi objęcie całej Korei Płd. „parasolem nuklearnym” USA. W Korei Płd. stacjonuje na stałe 28 tys. amerykańskich żołnierzy.

PAP/MoRo

Irena Lasota z Waszyngtonu: Czy USA powinny wprowadzić sankcje wobec Chin jako protektora Korei Północnej?

Dzień 69. z 80 / Wisła / Poranek Wnet – W relacji Ireny Lasoty o napiętej sytuacji na Dalekim Wschodzie w związku zapowiedziami przeprowadzenia przez Koreę Północną kolejnych prób broni atomowej.

[related id=36762]W Poranku WNET nadawanym z Wisły Antoni Opaliński rozmawiał z Ireną Lasotą. Mieszkająca w Waszyngtonie dziennikarka uważa, że sprawa z Koreą Północną, która prawdopodobnie dokona kolejnej próby z bronią jądrową, jest bardzo poważna.

Zaistniała sytuacja nie jest wynikiem polityki Donalda Trumpa, ale kilkunastoletniej polityki prowadzonej przez USA, które nie traktowały poważnie tego, co się dzieje w Korei Północnej. Posyłano tam różnych emisariuszy. To był błąd, który Ameryka robi od kilkudziesięciu lat, od czasu do czasu próbując „dogadać się z wampirem”.

Jedyna rzecz, która może – zdaniem Ireny Lasoty – doprowadzić do ograniczenia zbrojeń Korei, to groźby i sankcje. Teraz jednak może już być na to za późno. Obecnie zaczyna się mówić o tym, że USA powinny wprowadzić sankcje wobec krajów, które handlują z Koreą Północną, czyli przede wszystkim wobec Chin. Czy jednak USA byłyby teraz w ogóle w stanie coś takiego zrobić? Chiny są od dawna protektorem Korei Północnej. Irena Lasota uważa, że wprowadzenie sankcji w reakcji na postępowanie Chin potrzebne było już dawno. Tymczasem Donald Trump mówi o zerwaniu umowy handlowej z … Koreą Południową.

Korespondentka Radia WNET zwraca uwagę na to, że tak naprawdę nie wiadomo, „czym jest Korea Północna” i jakie zasoby posiada. Dlatego też trudno przewidzieć, jakie byłyby skutki militarnego zaangażowania USA w konflikt z nią. Mogłoby to zmienić cały porządek świata. USA byłyby wtedy zaangażowane już nie tylko na Bliskim, ale też na Dalekim Wschodzie. Co by to miało oznaczać dla Europy i dla NATO, nikt nie wie.

Niewiadomą też jest to, co się dzieje w Korei Północnej. Dziennikarze, którzy tam byli, oglądali wioski potiomkinowskie. O północnokoreańskim mechanizmie sprawowania władzy, poza tym że jest to zaostrzona wersja komunizmu wojennego, nic nie wiadomo. Ośrodki analityczne podzielone są jak zawsze na tych, którzy „są bardziej gołębiami lub bardziej jastrzębiami”.

[related id=36586]Tymczasem tak samo jak nieprzewidywalna jest Korea Północna, tak też nieprzewidywalny jest sam Donald Trump. Jedyne, co jest przewidywalne, to sztab generalny i Pentagon. Według Ireny Lasoty generałowie nie dopuszczą do pochopnych kroków. Jak na razie Donald Trump zrobił ten sam błąd, który już kilkakrotnie popełnił Obama – krzyknął :”Ani kroku dalej, bo was rozniosę!”, ten krok został zrobiony i… jak na razie, nic się nie dzieje.

Irena Lasota liczy, że najbliższe dni przyniosą coś więcej niż rezolucje ONZ i ogólne wyrazy oburzenia.

Zapraszamy do wysłuchania całej relacji z Waszyngtonu w Poranku WNET w części piątej.

JS/Irena Lasota z Waszyngtonu

Korea Południowa poinformowała o prowadzeniu manewrów rakietowych przy granicy z Koreą Północną

W odpowiedzi na szóstą próbę atomową Pjongjangu Korea Południowa przeprowadziła manewry wojskowe obejmujące ćwiczenia z pociskami rakietowymi dalekiego zasięgu typu powietrze – ziemia.

Jak zaznaczył rzecznik, ćwiczenia przeprowadzono w bezpośrednim sąsiedztwie miejsc, gdzie Pjongjang dokonał w sobotę próby z bombą wodorową.

W manewry były zaangażowane wyłącznie jednostki południowokoreańskie, ale „trwają przygotowania do wspólnych ćwiczeń z udziałem wojsk Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej” – stwierdzono w oświadczeniu.

W odpowiedzi na szóstą próbę atomową Pjongjangu Korea Południowa wykorzysta wszelkie środki dyplomatyczne, w tym nowe sankcje Rady Bezpieczeństwa ONZ, by pogrążyć Północ w „kompletnej izolacji” – oświadczył w niedzielę doradca prezydenta Czung Uj Jung. Ponadto władze w Seulu prowadzą rozmowy z USA w sprawie rozmieszczenia na terytorium Korei Południowej „najsilniejszych zasobów strategicznych armii amerykańskiej” – dodał doradca prezydenta Mun Dze Ina ds. polityki zagranicznej.

Z kolei minister finansów Korei Płd. Kim Dong-joen poinformował o nadzwyczajnym posiedzeniu przedstawicieli banku centralnego, instytucji finansowych i odpowiedzialnych za działalność regulatorską w związku z niestabilnością wywołaną kolejną prowokacyjną próbą nuklearną KRLD. W obawie przed negatywnymi skutkami tego incydentu na sytuację gospodarczą kraju władze „nie wykluczają działań mających pomóc w utrzymaniu stabilności rynków finansowych” – pokreślił szef resortu finansów.

PAP/MoRo

Świat potępia Koreę Północną. Seul chce amerykańskiej broni atomowej

Po przeprowadzeniu przez Koreę Płn. próby nuklearnej płyną słowa potępiania ze wszystkich stron świata. Państwa regionu chcą silniejszej presji na komunistyczną Koreę i broni atomowej od USA.

 

 

USA i Japonia chcą wywarcia silniejszej presji na Pjongjang
Prezydent USA Donald Trump i premier Japonii Shinzo Abe, którzy w niedzielę, po teście bomby wodorowej przeprowadzonym przez Pjongjang, rozmawiał dwukrotnie przez telefon, uzgodnili, że na Koreę Płn. należy wywrzeć silniejszą presję niż robiono to do tej pory.

Zdaniem Abe i Trumpa cała wspólnota międzynarodowa musi znacznie ostrzej odpowiedzieć na prowokacje północnokoreańskiego reżimu – podaje Kyodo.

Premier Abe rozmawiał też telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem – pisze Reuters.

Szef japońskiej dyplomacji Taro Kono powiedział wcześniej w niedzielę, że kolejna próba atomowa świadczy, iż reżim w Pongjangu nie jest zainteresowany prowadzeniem dialogu z innymi krajami. Dodał, że Tokio prowadzi już konsultacje z Koreą Południową i USA w sprawie zwołania nadzwyczajnego posiedzenia RB ONZ.

Premier Japonii: Północnokoreański program atomowy i balistyczny wynosi na „nowy poziom wielkie i bezpośrednie zagrożenie” dla regionu

Premier Japonii Shinzo Abe potępił w niedzielę próbę atomową, przeprowadzoną wcześniej tego dnia przez reżim Korei Północnej. Północnokoreański program atomowy i balistyczny wynosi na „nowy poziom wielkie i bezpośrednie zagrożenie” dla regionu – zaznaczył.

„Rada Bezpieczeństwa ONZ stanowczo skrytykowała Koreę Północną za kontynuowanie w tym roku prób pocisków balistycznych. My uważamy za całkowicie nie do przyjęcia fakt, iż kraj ten w obecnej sytuacji przeprowadził próbę atomową” – przekazał Abe w oświadczeniu.

 MSZ: Chiny „stanowczo potępiają” najnowszą próbę atomową Pjongjangu

Chiny „stanowczo potępiają” kolejną próbę atomową przeprowadzoną w niedzielę przez Koreę Północną oraz apelują do władz w Pjongjangu o powstrzymanie się od działań, które mogłyby pogorszyć obecną sytuację – ogłosiło chińskie MSZ w wydanym oświadczeniu.

Korea Północna „zignorowała sprzeciw społeczności międzynarodowej i dokonała nowej próby nuklearnej” – głosi ministerialny komunikat, dodając, że „rząd Chin wyraża stanowczy sprzeciw (wobec tego testu) i zdecydowanie go potępia”.

Wzywając Pjongjang do unikania „niewłaściwych” działań, Chiny pragną podkreślić swoje „niewzruszone” zaangażowanie we współpracę ze społecznością międzynarodową w celu zapewnienia pokoju i stabilności na Półwyspie Koreańskim – dodano.

Chiny, które są najważniejszym sojusznikiem Korei Płn. i jej największym partnerem handlowym, wielokrotnie podczas obecnego kryzysu apelowały o spokój. Pekin dawał wyraz swej frustracji wywołanej zarówno licznymi północnokoreańskimi próbami nuklearnymi i testami rakietowymi jak i zachowaniem Korei Płd. i USA, które postrzega jako powód eskalacji napięcia.

Państwo Środka od dawna obawia się, że konflikt na Półwyspie Koreańskim spowodowałby falę uchodźców i zjednoczenie obu Korei pod wodzą proamerykańskich władz w Seulu. Jak przypomina agencja Reutera, Korea Płn. oddziela też Chiny od wojsk USA stacjonujących w Korei Płd. i Japonii.

Korea Płd. żąda „kompletnej izolacji” Pjongjangu  i „najsilniejszych zasobów strategicznych armii amerykańskiej”
W odpowiedzi na szóstą próbę atomową Pjongjangu Korea Południowa wykorzysta wszelkie środki dyplomatyczne, w tym nowe sankcje Rady Bezpieczeństwa ONZ, by pogrążyć Północ w „kompletnej izolacji” – oświadczył w niedzielę doradca prezydenta Czung Uj Jung.

Ponadto władze w Seulu prowadzą rozmowy z USA w sprawie rozmieszczenia na terytorium Korei Południowej „najsilniejszych zasobów strategicznych armii amerykańskiej” – dodał doradca prezydenta Mun Dze Ina ds. polityki zagranicznej. Nie sprecyzował, o jakie zasoby chodzi. Jak zauważa dpa, nie jest jasne, czy pod tym pojęciem kryje się rozmieszczenie w kraju taktycznej broni jądrowej USA.

Premier Theresa May: Korea Płn. zagrożeniem dla wspólnoty międzynarodowej

Premier W. Brytanii Theresa May powiedziała w niedzielę, po próbie atomowej Pjongjangu, że Korea Płn. stała się zagrożeniem dla wspólnoty międzynarodowej, które jest „nie do zaakceptowania”; wezwała też do nałożenia nowych, surowszych sankcji na reżim.

„Te ostatnie posunięcia Korei Północnej stanowią ryzyko dla całej wspólnoty międzynarodowej (…). Omawiałam te zagrożenia z premierem Japonii (Shinzo) Abe i powtarzam nasz wspólny apel o podjęcie bardziej radyklanych działań (przeciw reżimowi), przyśpieszenie implementacji nałożonych już sankcji i pilne poszukiwanie (na forum) RB ONZ nowych środków (nacisku)” – oznajmiła premier.

Merkel i Macron za ostrzejszymi sankcjami wobec Korei Płn.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron potępili w niedzielę najpotężniejszą dotąd próbę jądrową Korei Północnej i wezwali UE do wprowadzenia ostrzejszych sankcji wobec władz w Pjongjangu.

„Najnowsza prowokacja przywódcy w Pjongjangu osiągnęła nowy wymiar” – czytamy w komunikacie opublikowanym przez niemiecki rząd.

Podczas rozmowy telefonicznej Merkel i Macron zgodzili się co do tego, że Korea Północna łamie międzynarodowe prawo i uznali, że w związku z tym społeczność międzynarodowa powinna zdecydowanie zareagować na tę eskalację – dodano.

Według Merkel i Macrona po najnowszym teście jądrowym konieczne są działania nie tylko ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale także Unii Europejskiej. „Kanclerz i prezydent wyrazili poparcie dla zaostrzenia unijnych sankcji wobec Korei Północnej” – czytamy.

PAP/MoRo

 

Putin i Xi nie dopuszczą do chaosu na Półwyspie Koreańskim. Chcą denuklearyzacji i dyplomatycznego rozwiązania kryzysu

Prezydenci Rosji i Chin, którzy w niedzielę spotkali się na otwarciu szczytu BRICS w Xiamen (południowo-wschodnie Chiny), postanowili „właściwie potraktować Koreę Północną” po próbie nuklearnej.

Przywódcy ogłosili też, że ich celem jest nadal dążenie do pełnej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, i zobowiązali się do utrzymywania stałego kontaktu oraz koordynowania podejmowanych w tej sytuacji kroków – poinformowała chińska agencja Xinhua.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że prezydenci Rosji i Chin Władimir Putin i Xi Jinping, którzy spotkali się w niedzielę w Xiamen (południowo-wschodnie Chiny), postanowili, że nie pozwolą, by na Półwyspie Koreańskim zapanował chaos.
Pieskow dodał też, że Xi i Putin podkreślili znaczenie „zachowania spokoju w reakcjach na próbę jądrową” Korei Płn. i poszukiwania dyplomatycznego rozwiązania kryzysu.

Spotkanie przywódców państw należących do ugrupowania BRICS, czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki, otworzył w Xiamen prezydent Xi. Potrwa ono do 5 września.

Wcześniej uwagę agencji informacyjnych zwróciło to, że otwierając szczyt Xi nie odniósł się do najnowszej prowokacji Pjongjangu.

Resort dyplomacji w Pekinie wydał oświadczenie, w którym „stanowczo potępił” kolejną próbę atomową przeprowadzoną przez reżim północnokoreański, a MSZ Rosji wyraziło głębokie zaniepokojenie i zaapelowało o „zachowanie zimnej krwi” oraz powstrzymanie się od wszelkich działań prowadzących do dalszej eskalacji napięcia oraz o powrót do negocjacji.

PAP/MoRo

Trump nie wyklucza użycia broni jądrowej w starciu z KRLD. Korea Północna zdetonowała bombę wodorową

KRLD przeprowadziła próbę z użyciem bomby wodorowej. USA odpowiedzą militarnie. Trump nie wyklucza użycia broni jądrowej, chociaż USA nie chcą całkowitego zniszczenia Pjongjangu. Świat potępia Koreę.

 

[related id=36662]Podczas rozmowy telefonicznej z premierem Japonii Shinzo Abe w niedzielę prezydent Trump zadeklarował, że „dla obrony własnej i sojuszników, Stany Zjednoczone są gotowe wykorzystać potencjał dyplomatyczny, konwencjonalny i nuklearny, który mają do dyspozycji”.

Trump i Abe ostro skrytykowali przeprowadzony przez Pjongjang w niedzielę test bomby wodorowej. Jak zaznaczono w komunikacie Białego Domu, „obydwaj liderzy potępili ciągłe próby destabilizacji podejmowane przez Koreę Północną i jej prowokacyjne działania”.

Potwierdzili też niezłomną wolę obu państw, aby wypełnić zobowiązania wynikające z umów o wzajemnej obronie i zapowiedzieli dalsze zacieśnienie współpracy wojskowej.

Prezydent Trump zaznaczył ze swej strony, że Stany Zjednoczone czują się zobowiązane do obrony nie tylko kontynentalnej części państwa oraz innych terytoriów należących do USA, ale również obszaru państw sojuszników.

[related id=36606]Szef Pentagonu James Mattis powiedział w niedzielę, że zagrożenie dla USA lub ich sojuszników ze strony Korei Płn. spotka się z „potężną odpowiedzią militarną”, która będzie „skuteczna i druzgocąca”. Dodał, że USA nie rozważają „całkowitego zniszczenia” Pjongjangu.

Szef Pentagonu rozmawiał z dziennikarzami przed Białym Domem po spotkaniu z prezydentem USA Donaldem Trumpem, który zwołał naradę swojej ekipy ds. bezpieczeństwa narodowego w związku z północnokoreańską próbą atomową.

Mattis, który wystąpił w towarzystwie przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generała Josepha Dunforda, wyjaśnił, że USA „mają wiele opcji militarnych” w tej sytuacji, a prezydent chciał zostać poinformowany o każdej z nich.

Dodał, że Waszyngton nie rozważa „całkowitego zniszczenia jakiegoś kraju, a dokładnie Korei Północnej. Ale, jak mówiłem, mamy wiele opcji, by tego dokonać”.

Podkreślił, że USA mają zdolność obrony swego terytorium oraz sojuszników przed każdym atakiem.

„Jakiekolwiek zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych lub ich terytoriów, włączając w to Guam, lub ich sojuszników spotka się z potężną odpowiedzią militarną”, która będzie „skuteczna i druzgocąca” – powiedział Mattis. Jak komentuje AP, byłaby to standardowa odpowiedź Waszyngtonu na prowokacje Korei Północnej, gdyby szef Pentagonu nie wspomniał o „całkowitym zniszczeniu” tego kraju.

Wcześniej Trump pytany przez dziennikarzy, czy USA zaatakują Koreę Płn. po jej najnowszej próbie nuklearnej, odparł: „Zobaczymy”.

W spotkaniu z prezydentem wzięli udział szef jego kancelarii John Kelly oraz – jak podały służby prasowe – „inni przywódcy wojskowi”.

Sekretarz stanu Rex Tillerson prowadzi w niedzielę rozmowy z szefami dyplomacji państw azjatyckich, a minister finansów USA Steve Mnuchin poinformował wcześniej, że przygotowuje projekt nowego „pakietu sankcji” wymierzonych w Koreę Płn., i dodał, że rekomenduje prezydentowi całkowite zablokowanie sankcjami wymiany handlowej z Koreą Północną.

[related id=36608]Ogłoszone przez telewizję północnokoreańską rewelacje potwierdzone zostały  przez Japonię. Minister obrony Japonii Itsunori Onodera powiedział, że wstępne szacunki wskazują, iż moc rażenia testowanego w niedzielę ładunku to ok. 70 kiloton. Dla porównania bomba atomowa zrzucona przez USA na Hiroszimę miała moc 15 kiloton.

Pomyślna próba „dwustopniowej broni termojądrowej” o „bezprecedensowej sile rażenia” to ważny krok na drodze do ukończenia przez Pjongjang programu atomowego – podała telewizja KRLD, przytaczając oświadczenie Instytutu Zbrojeń Atomowych. Jak zapewniono, próba potwierdziła „celność i niezawodność” nowej bomby, która ma być „umieszczona jako ładunek” na międzykontynentalnym pocisku balistycznym. Próba ta potwierdziła również, że Korea Płn. jest w stanie modyfikować według własnego uznania moc głowicy atomowej – zaznaczono.

W niedzielę ok. godz. 11.30 (ok. godz. 5 czasu polskiego) na północnym wschodzie Korei Płn. odnotowano potężny wstrząs sejsmiczny o magnitudzie szacowanej na 6,3 przez służby sejsmologiczne w USA i Chinach (5,7 według służb meteorologicznych w Seulu). Państwowa Agencja Sejsmologiczna w Pekinie podała, że osiem minut później niemal w tym samym miejscu doszło do kolejnego wstrząsu, o magnitudzie 4,6.

[related id=36591] Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres potępił w niedzielę próbę nuklearną przeprowadzoną przez Koreę Płn. i nazwał ją „działaniem poważnie destabilizującym” i zagrażającym bezpieczeństwu regionu. Wezwał Pjongjang do zaprzestania prowokacji.
Guterres ogłosił w oświadczeniu, że Pjongjang pogwałcił swe zobowiązania dotyczące nierozprzestrzeniania broni jądrowej.

Sankcje ONZ wobec Pjongjangu obowiązują już od 2006 roku. Korea Północna kontynuuje budowę swojego potencjału rakietowego i nuklearnego mimo zakazujących jej tego rezolucji i sankcji. Niedawno jej pocisk balistyczny przeleciał nad terytorium Japonii, a wcześniej zagroziła odpaleniem rakiet w pobliże amerykańskiej wyspy Guam na Pacyfiku.

Na początku sierpnia Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła jednomyślnie nowe sankcje, które mogą kosztować Pjongjang nawet 3 mld dolarów rocznie utraconych dochodów z eksportu.

[related id=36596]

Jest to szósta próba Pjongjangu z użyciem broni atomowej (pierwsza miała miejsce w 2006 roku, ostatnia – 9 września ub. roku). Świadczyłoby to o wielkim postępie w dążeniu przez północnokoreański reżim do uzyskania międzykontynentalnego pocisku z głowicą jądrową, który byłby zdolny dosięgnąć terytorium USA; byłoby to także ogromne wyzwanie dla administracji prezydenta USA Donalda Trumpa, która zagroziła, że wobec Korei Płn. „na stole” są wszystkie opcje, z militarną włącznie – podkreśla AP.

Zaledwie kilka godzin przed próbą atomową północnokoreańska agencja prasowa KCNA podała, że przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un dokonał inspekcji nowej bomby wodorowej, której – jak podkreślono – można użyć jako głowic do międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Kim zapewnił, że nowa broń została zbudowana wyłącznie z elementów wyprodukowanych w Korei Północnej i w oparciu o rodzimą technologię, a jej moc może sięgać od kilkudziesięciu do kilkuset kiloton.

[related id=35738]W lipcu według władz w Pjongjangu Korea Północna przeprowadziła dwie próby z nową międzykontynentalną rakietą balistyczną, po których reżim ogłosił, że „całe terytorium USA” jest w jego zasięgu. We wtorek Północ wystrzeliła rakietę balistyczną, która przeleciała nad japońską wyspą Hokkaido i spadła do Oceanu Spokojnego; po raz pierwszy nad terytorium Japonii przeleciał wówczas północnokoreański pocisk zdolny – według Pjongjangu – do przenoszenia ładunku atomowego.

Rada Bezpieczeństwa ONZ zbierze się w poniedziałek o godz. 16 czasu polskiego w trybie nadzwyczajnym w związku z przeprowadzoną w niedzielę przez Koreę Płn. próbą broni jądrowej – poinformowało przedstawicielstwo USA przy ONZ.

PAP/MoRo

Możliwe scenariusze rozwoju Zapad 2017: Atak na Ukrainę, państwa bałtyckie, Białoruś czy Polskę?

Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR.

[related id=37013]Mające się rozpocząć 14 września ćwiczenia wojskowe Zapad 2017  są przyczyną napięć w regionie.  Właściwie media na Ukrainie zajmują się przede wszystkim tym tematem, bo istnieją obawy, że ćwiczenia mogą ulec przekształceniu w regularną wojnę.

Według oficjalnych informacji ma w nich wziąć udział niecałe 14 tys. żołnierzy, z czego Rosjanie mają stanowić tylko 3 tysiące. Główną areną tych ćwiczeń będzie Białoruś, ale pewne elementy będą odbywać się w Rosji. Zarówno Ukraina , jak i państwa NATO kwestionują wiarygodność oficjalnych danych co do liczebności wojsk. Na Zachodzie mówi się o ponad 100 tys. żołnierzy, którzy mają ćwiczyć odparcie ataku prowadzonego przez trzy kraje sąsiednie.(Scenariusz manewrów -tutaj)

Głównodowodzący ukraińskimi siłami zbrojnymi gen. Wiktor Mużenko stwierdził, że faktycznie w manewrach może wziąć udział nawet 230-240 tys. żołnierzy, a ćwiczenia mogą stanowić zagrożenie zarówno dla państw NATO , jak i krajów obszaru postsowieckiego. Prawdziwy cel ćwiczeń, według ukraińskiego generała daleko wychodzi poza ramy oficjalnych deklaracji.

Jego zdaniem może dojść do wybuchu wojny ze względu na masowe prowokacje we wschodnich regionach Ukrainy lub któregoś z krajów nadbałtyckich. Mogą się one opierać na scenariuszu, który już znamy, o rzekomym zagrożeniu ludności rosyjskojęzycznej. Ukraińscy wojskowi realnie rozpatrują nawet możliwość ataku na Ukrainę.

Rozważane są również te biorące pod uwagę atak na tzw. korytarz suwalski od strony Obwodu Kaliningradzkiego, tego rosyjskiego „niezatapialnego lotniskowca”, który utrzymuje swój militarny charakter od czasu ZSRR. Zajęcie korytarza suwalskiego połączyłoby Obwód Kaliningradzki z Białorusią i odłączyłoby kraje nadbałtyckie od Polski. O takim scenariuszu mówiono już w 1990 r., czyli w momencie rozpadu ZSRR. W ostatnich dniach na masową skalę wręczano w Obwodzie Kaliningradzkim powołania do wojska. Analitycy zwracali uwagę, że może dojść do powołania rezerwistów na kilkutygodniowe ćwiczenia.

Ta najbardziej na zachód wysunięta część Rosji jest w stanie kontrolować basen Morza Bałtyckiego, praktycznie okrąża państwa bałtyckie i hipotetycznie jest w stanie dokonać ostrzału rakietowego nawet Warszawy.

Na Ukrainie rozważa się jeszcze inny scenariusz – że ćwiczenia są wymierzone głównie przeciwko białoruskiemu prezydentowi Łukaszence. Rosyjskie wojska, które wejdą na teren Białorusi, już jej po prostu nie opuszczą, co już się zdarzało w historii, a Łukaszenka jeszcze bardziej będzie podlegał woli Kremla. Poza tym Moskwa może chcieć kimś innym zastąpić białoruskiego dyktatora, który z perspektywy Moskwy prowadzi politykę zbyt niezależną.

[related id=8063]

W relacjach z Ukrainą białoruski prezydent wielokrotnie zapewniał, że Białoruś nie weźmie udziału w żadnym ataku na swojego sąsiada. Z kolei Rosja w pełni kontrolując Białoruś, praktycznie Ukrainę trzyma w szachu.

Według ukraińskich ekspertów ćwiczenia mało interesują białoruskie społeczeństwo, które żyjąc w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej, nie ma świadomości możliwych niebezpieczeństw. Na Białorusi przeciwko rosyjskiej obecności protestują jedynie jednostki, a protesty te są bardzie znane na Ukrainie niż na samej Białorusi.

[related id=36073]Bez względu na to, jaki faktycznie scenariusz przewiduje Putin, nie ulega wątpliwości, że jeden efekt już uzyskał – czego dowodem jest ta korespondencja – zasiał nerwowość w regionie i stworzył atmosferę niestabilności. Ukraińskie media przypominają słowa amerykańskiego dowódcy wojsk lądowych USA Bena Hodgesa, że niepokoje byłyby rozwiane, gdyby Rosja zaprosiła na ćwiczenia również dziennikarzy, tak jak to się dzieje przy tego typu wydarzeniach w krajach zachodnich. Obserwatorów zaprosiła jedynie Białoruś, tak że nie mają oni możliwości obserwowania przygotowań  i na pewno nie będą widzieli całości ćwiczeń.

Na Ukrainie ćwiczenia Zapad 2017 wywołują również obawy w kontekście wcześniejszych praktyk Putina. Agresję na Gruzję poprzedziły ćwiczenia Kaukaz 2008, które zakończyły się 5 dni przed rosyjskim atakiem na ten kraj.

Również polskie władze dostrzegają niebezpieczeństwo ataku na Białoruś, potencjalnie wynikającego z rosyjsko-białoruskich ćwiczeń. Minister obrony Antoni Macierewicz nazwał je bardzo groźnymi i stwierdził, że po raz pierwszy mają tak agresywny charakter.

Paweł Bobołowicz z Ukrainy

Jan Kowalski/ Zanim napiszemy nową konstytucję (13). Szwajcaria do dziś jest zorganizowana na wzór I Rzeczpospolitej

Napadnięci nie możemy się zastanawiać, czy napastnik chce nas może tylko przestraszyć albo lekko obić, czy włamał się do naszego domu po to, żeby obejrzeć mecz, bo u siebie nie miał cyfrowego Polsatu.

Żadne polskie powstanie by się nie odbyło. Żadna konfederacja i żaden rokosz. Więcej, państwo polskie by nie powstało, a na pewno nie obroniłoby swojego prawa do istnienia, gdyby nie jeden element – prawo do posiadania broni przez obywateli, powszechne prawo. To na tym prawie, a właściwie na obowiązku posiadania broni i obrony ojczyzny, została zbudowana wielkość I Rzeczpospolitej.

To prawo, jak i prawo do posiadania zawodowej armii, odebrali nam zaborcy, żebyśmy nie mogli skutecznie się przed nimi obronić. Ich intencji nie sposób nie zrozumieć – każdy agresor chciałby mieć bezbronnego sąsiada. Po krótkim epizodzie odzyskanej wolności, w roku 1945 nad Wisłą Stalin zainstalował swoich bolszewików. Odbierając nam wolność osobistą i prawo do obrony własnej rodziny i ojczyzny, pozbawiono nas prawa do posiadania broni. To rzekomo niebezpieczne narzędzie mogło być tylko w posiadaniu bolszewików. Bolszewików zawsze było niewielu, dlatego przy powszechnym dostępie obywateli do broni długo by się nad Wisłą nie utrzymali.

Czas zaprezentować zatem IV filar, na którym oprzemy wielkość naszej V Rzeczpospolitej – prawo każdego obywatela do obrony własnej i obrony miru domowego. Prostymi słowy znaczy to tyle, że każdy napadnięty ma prawo do obrony przeciwko napastnikowi. Bez zastanawiania się nad jego intencjami i bez kalkulowania wyrządzonych nam ewentualnie szkód.

Napadnięci nie możemy się zastanawiać, czy napastnik chce nas może tylko przestraszyć albo lekko tylko obić. Nie możemy rozważać, czy włamał się do naszego domu po to, żeby obejrzeć mecz, bo u siebie nie miał cyfrowego Polsatu, czy jednak po to, by nas zamordować, żonę zgwałcić, a telewizor ukraść. Po prostu musimy mieć niepodważalne, niekwestionowane i konstytucyjne prawo do zastrzelenia go, gdy tylko wedrze się na naszą posesję. O co mu tak naprawdę chodziło, możemy zapytać potem.

To prawo do obrony indywidualnej konstytuuje dopiero naszą osobistą wolność. Bez tego prawa, a zatem również bez prawa do posiadania broni, wolność staje się iluzją. Iluzją wyznaczaną przez podatki, kredyty, bagno zakazów i nakazów i degradującą osobę ludzką ideologię nowego porządku. Bo prawo do obrony indywidualnej i prawo do obrony własnej rodziny to nie tylko prawo do posiadania broni. To również prawo do obrony swojej wiary i normalności, czego chcą nas pozbawić bolszewicy nowego porządku.[related id=35566]

Zauważyliście, że chętnie używam tego słowa. Czas zatem wyjaśnić, dlaczego. Otóż bolszewików, tych historycznych, zawsze było mało. Byli małą garstką, która tym bardziej wrzeszczała, coś jak mały pies, który donośnie ujada. W odróżnieniu od mieńszewików, przytłaczającej większości w rosyjskiej partii socjalistycznej, nie uznawali żadnych kompromisów, chcieli zawsze więcej i więcej (= bolsze).

W tym właśnie przypominają ich obecni aktywiści nowego porządku: są garstką, a chcą więcej i więcej. Żeby się przed nimi obronić i żeby uratować nasz świat, musimy mieć skuteczne narzędzia do obrony. Gdyby chcieli napadać na nasze domy, musimy mieć broń palną. Gdyby chcieli odbierać nam dzieci, demoralizować je od przedszkola lub uzależniać ich życie od podporządkowania się złu, obroną muszą być gwarancje konstytucyjne. Gwarancje prawne kładące tamę nowej bolszewii.

Nie bez powodu powiązałem w akapicie powyżej obronę indywidualną z obroną własnej rodziny. Wbrew twierdzeniom skrajnych indywidualistów, człowiek nie żyje sam dla siebie. Życie ludzkie nie miałoby wtedy żadnego sensu.

Ktoś, kto twierdzi, że rodzina (nie dodaję tradycyjna, bo rodzina zawsze jest tradycyjna, a o patologiach tu nie piszę) krępuje jednostkę, jest świadomym lub nieświadomym zwolennikiem totalitaryzmu. Nieważne, czy w postaci starej bolszewii z wizji Georga Orwella, czy tej atrakcyjniejszej i na światowym topie z wizji Aldousa Huxleya.

Wróćmy do najprostszej broni, do broni palnej. Niezwykła wprost dezinformacja przemeblowała nasze myślenie o broni. Wielu nawet porządnych Polaków myśli, że gdyby broń dostała się w ręce zwykłych Polaków, to by się wystrzelali. Nie będę tu przytaczał zwykłych argumentów za. I spróbuję ominąć tę kolejną narodową barykadę.

I Rzeczpospolita to stare czasy, dlatego odwołam się do przykładu świeżego i z bliska, do Szwajcarii. Szwajcarzy są najbardziej uzbrojonym narodem w Europie, wszyscy dorośli i pełnosprawni mężczyźni mają w domu broń automatyczną. Czy ktoś słyszał o licznych strzelaninach w szwajcarskich szkołach lub bankach? Nie, z prostego powodu: Szwajcarzy są świadomymi posiadaczami broni, ponieważ każdy dorosły Szwajcar ma obowiązek służby wojskowej. Po jej zakończeniu wraca do domu w mundurze i z bronią.

Nikt też pewnie nie słyszał, żeby uzbrojona po zęby Szwajcaria zagrażała któremukolwiek z sąsiadów. Ale nawet Hitler nie zdecydował się na jej podbój. Chociaż zawodowa armia szwajcarska liczy ok. 5 000 żołnierzy, to w ciągu tygodnia jest w stanie zmobilizować 400 000 armię. Doktryna obronna Szwajcarii jest w dużej mierze wynikiem analizy przebiegu polskiego Powstania Styczniowego.

Wysłannik szwajcarskiego rządu pułkownik Franz von Erlach obserwował, w jaki sposób mała powstańcza armia może przeciwstawić się wielkiej armii najeźdźczej. Szwajcaria zorganizowała swoje wojsko na wzór polskiego pospolitego ruszenia z czasów I Rzeczpospolitej, a demokrację i sposób zarządzania państwem ma również bardzo podobną. Szwajcaria przechowała to polskie doświadczenie.

Czas już najwyższy, żeby z tego przechowanego przez Szwajcarów doświadczenia skorzystać. Polska również nie potrzebuje wielkiej zawodowej armii, bo nie słyszałem, żebyśmy zamierzali kogokolwiek napadać. Potrzebuje natomiast wielkiej i dobrze wyszkolonej armii ochotniczej, która powstrzymałaby zamiary jakiegokolwiek potencjalnego agresora.

Nie wyszkolimy tej armii inaczej niż poprzez obowiązkowe przeszkolenie wojskowe (minimum 6 miesięcy) dla wszystkich dorosłych mężczyzn i ochotnicze dla kobiet. Gdyby zachować szwajcarskie proporcje, to armia zawodowa liczyłaby 20 000 doskonale wyszkolonych żołnierzy (nie sądzę, żebyśmy obecnie tylu mieli), z możliwością szybkiego jej zwiększenia do 2 000 000 (tak, do dwóch milionów).

Czy myślicie, że potencjalny agresor odważy się nas zaatakować, stosując hybrydowe zielone ludziki lub w jakikolwiek inny sposób? Czy myślicie, że jakakolwiek hałaśliwa mniejszość wewnętrzna spróbuje pozbawić wolności świadomych i odpowiedzialnych za siebie i swoje rodziny obywateli?

Jan Kowalski