Skąd powinna płynąć ropa naftowa, aby Polska była bezpieczna i niezależna od Rosji? Uzależnienie i próby uniezależnienia

Pojawiła się zależność wskazująca, iż im kraj jest bliżej położony od Federacji Rosyjskiej i ma dłuższą z nią granicę, tym wydaje więcej procentowo w stosunku do swojego PKB na obronność.

Jadwiga Chmielowska, Mariusz Patey

Ropa daje złudzenie życia zupełnie odmiennego, życia bez wysiłku, życia za darmo. (…) Myśl o nafcie doskonale wyraża odwieczne ludzkie marzenie o bogactwie osiągniętym przez szczęśliwy przypadek, przez łut szczęścia. (…) W tym sensie ropa jest bajką i jak każda bajka – jest kłamstwem. Ryszard Kapuściński, Szachinszach

Globalizacja współczesnego świata i jego niestabilność polityczna zmuszają do refleksji, czym jest współczesny wymiar bezpieczeństwa i jaką rolę odgrywają w nim surowce energetyczne. Bezpieczeństwo energetyczne oznacza możliwość produkcji i zapewnienie dostaw energii w taki sposób, by państwo mogło prawidłowo funkcjonować. To, że państwo jest samowystarczalne energetycznie, ma strategiczny charakter i ściśle wiąże się z gospodarczą i polityczną suwerennością, a ponadto jest też istotnym elementem polityki zagranicznej, wpływającej na bezpieczeństwo międzynarodowe. Dlatego wszelkie działania na rzecz bezpieczeństwa energetycznego oraz plany na przyszłość muszą skupiać się na zapewnieniu dostaw surowcowych, by uniknąć zagrożeń wynikających z ich braku.

Podstawowe spostrzeżenia

  • Ropa naftowa nawet w czasie rozwoju elektromobilności pozostanie ważnym surowcem dla wielu branż (chemicznej, farmaceutycznej, budowlanej, motoryzacyjnej, opakowań itp.), dlatego nie należy zaniedbywać przemysłu rafineryjnego w Polsce.
  • W obecnej sytuacji geopolitycznej, uwzględniając położenie Polski, trzeba rozumieć, że biznes związany z ropą naftową jest mocno powiązany z polityką wielu państw. Także tych, których działania powinny rodzić obawy w Polsce.
  • W naszym regionie największym eksporterem ropy naftowej i innych surowców energetycznych jest Federacja Rosyjska. Kraj ten jest rządzony niemal od chwili swojego powstania przez establishment uznający za główny cel polityki państwa reintegrację przestrzeni postradzieckiej i odbudowę wpływów Rosji na obszarach kontrolowanych przez dawny ZSRR.
  • Federacja Rosyjska znaczną część wpływów dewizowych, którą uzyskuje z eksportu ropy i produktów ropopochodnych, wykorzystuje dla finansowania zwiększenia swoich zdolności militarnych, rozbudowy resortów siłowych, wzmacniania przemysłu zbrojeniowego, a także realizacji celów polityki zagranicznej znaczonej tysiącami ofiar.
  • Polskie przedsiębiorstwa naftowe od czasu przejścia na rozliczenia dolarowe z dostawcami z Rosji odbierały wartościowo ok. 10–11 % całkowitego eksportu ropy naftowej FR, co stanowiło około 2,5% budżetu Federacji Rosyjskiej.
  • Polska pośrednio zasila (płacąc za tranzyt ropy i gazu) dużymi kwotami (550 mln dolarów za przesył ropy i 104 mln za przesył gazu rocznie) budżet Białorusi, państwa związanego umową sojuszniczą z FR, natomiast nie wykazuje zainteresowania projektami infrastrukturalnymi w obszarze przesyłu ropy, mogącymi wesprzeć kraje o proatlantyckich i proeuropejskich aspiracjach.
  • Polskie przedsiębiorstwa naftowe, tak jak wszystkie tego typu firmy z krajów dawnego RWPG, mając przez wiele lat funkcjonowania w gospodarce realnego socjalizmu dostęp do określonego gatunku ropy rosyjskiej, wyspecjalizowały się w jej przerobie. Poczyniły także w latach 90. XX w. i pierwsze 20 lat XXI w poważne inwestycje, dostosowujące procesy jej przerobu i parametry produktów do wymogów UE. Trudno im zrezygnować z dominującej pozycji ropy rosyjskiej bez wpływu na wynik finansowy. Zapewnia go utrzymywana przez FR dodatnia różnica ceny między ropą typu Ural a innymi, mniej zanieczyszczonymi rodzajami ropy dostępnymi na rynku.
  • Wynik finansowy polskiego strategicznego przedsiębiorstwa (PERN), zarządzającego infrastrukturą rurociągów dostarczających surowiec do polskich i niemieckich rafinerii oraz zapewniających magazynowanie strategicznych zapasów ropy naftowej dla rynku polskiego, uzależniony jest w dużym stopniu od postawy kontrahentów powiązanych z rządem FR. To osłabia determinację firmy w rozwijaniu projektów infrastrukturalnych źle postrzeganych w FR.
  • Polska w ostatnich latach zrobiła znaczący postęp w dywersyfikacji kierunków dostaw ropy naftowej. Jednak w swych projektach dywersyfikacji dostaw ropy nie uwzględnia dotychczas kierunku z Morza Czarnego i wykorzystania części magistrali EAKTR i gotowego rurociągu Odessa–Brody, pozbawiając się tym samym ważnego narzędzia ekonomicznego dla budowy obszaru stabilności i zrównoważonego rozwoju tworzącego setki wysoko płatnych miejsc pracy związanych z rynkiem polskim i nierosyjskim (w krajach o aspiracjach transatlantyckich i proeuropejskich).
  • W ekosystemie ekonomicznym Europy Środkowo Wschodniej przedsiębiorstwa sektora naftowego mają do spełnienia misję wykraczającą poza realizowanie zysków dla swoich akcjonariuszy. Kierowanie się w obszarze zakupów ropy głównie ceną surowca, nieuwzględnianie potrzeby inwestycji w bezpieczeństwo energetyczne Europy Środkowo-Wschodniej i kontekstu bezpieczeństwa politycznego mogą w długim horyzoncie czasowym przynieść wzrost kosztów dla polskiego podatnika, wynikających ze wzrostu ryzyka w kontekście bezpieczeństwa państwa i zwiększenia wydatków na obronność. Już obecnie pojawiła się zależność wskazująca, iż im kraj jest bliżej położony od FR i ma dłuższą z nią granicę, tym wydaje więcej procentowo w stosunku do swojego PKB na obronność. Korzyść z niższej ceny ropy jest dezawuowany wyższym kosztem zachowania bezpieczeństwa.
  • Kolejne polskie rządy w swojej polityce wschodniej, mimo retoryki wskazującej na dystans do poczynań rosyjskich, w sferze praktycznej nie uwzględniają zagrożenia płynącego z prowadzonych także za polskie pieniądze rosyjskich działań w obszarze postradzieckim.
  • Polska nie wykorzystuje siły swojego rynku ropy dla osłabienia skutków destrukcyjnej polityki FR w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Powodzenie rosyjskiej aktywności, zwłaszcza w kontekście Ukrainy, może okazać się niezwykle trudnym wyzwaniem, radykalnie zwiększającym koszt polskiej niepodległości. (…)

Ropa naftowa narzędziem polityki

Niemal zaraz po rozpadzie ZSRR część elit politycznych, zwłaszcza powiązanych z resortami siłowymi, zmiany w Europie Środkowo-Wschodniej postrzegała jako katastrofę. Przed FR stanęło zadanie odbudowania strefy wpływu w przestrzeni poradzieckiej. Ważnym celem stało się niedopuszczenie krajów Europy Wschodniej do wstąpienia do UE i NATO. W katalogu metod uwzględniono między innymi użycie nacisku ekonomicznego i utrzymanie uzależnienia tych krajów od dostaw surowców energetycznych i rosyjskich rynków zbytu. Jak się okazało w 2008 i 2014 roku, Rosja nie cofnęła się przed środkami militarnymi.

Państwa przestrzeni postradzieckiej przyjmowały różne strategie rozwoju i różnie próbowały układać swoje relacje z FR, a także ogólnie rozumianym Zachodem. W latach 90. XX w Ukraina, Białoruś, Gruzja, Armenia, Mołdawia przyjęły zasadę wielowektorowości, co skończyło się dla Białorusi i Armenii wejściem w rosyjską strefę wpływów, a dla Ukrainy i Gruzji oddaleniem na czas nieznany dołączenia do państw Zachodu.

Białoruś jest przykładem kraju, który próbował wyzyskać dobre stosunki polityczne z FR dla budowania swojej strategii rozwoju gospodarczego. Niższa od rynkowej cena ropy dostarczana Białorusi przez FR wstrzymywała potrzebne reformy rynkowe, pozwalała utrzymywać archaiczną gospodarkę białoruską, nie wymuszała także zmian w zarządzaniu samym białoruskim przemysłem przetwórstwa ropy. Polityka ścisłego sojuszu z FR nie uchroniła, jak się okazało, białoruskiej branży rafineryjnej od wstrząsów związanych z redukcją zniżek i rabatów na importowaną ropę z FR. Systemowa nieufność strony rosyjskiej do wszystkich partnerów, nawet tych blisko związanych z polityką FR, powodowała jednak próby trwałej politycznej integracji nawet tak wiernego i ideowego sojusznika, jakim jest Białoruś rządzona przez prezydenta Łukaszenkę. Białoruś musiała dostroić swoją politykę do rosyjskich oczekiwań. Obecnie w jej relacjach z FR obowiązuje nadal mechanizm zależności funkcjonujący w czasach RWPG między ZSRR a jego satelitami. Państwo staje przed dylematem, co dalej: bronić niezależności, czy też dać się wchłonąć przez większego partnera? Polska, choć jest dużym dostarczycielem dewiz dla FR i Białorusi, nie potrafi wykorzystać swojej pozycji dla realizacji własnych celów politycznych. Dla polskich polityków i menedżerów przedsiębiorstw naftowych przykład białoruski powinien być ważną lekcją.

Państwa nadbałtyckie, przewidując zagrożenia dla swojej państwowości ze strony FR, od początku odzyskania niepodległości obrały wektor proatlantycki i proeuropejski. Zwieńczeniem ich starań było wstąpienie do Sojuszu Atlantyckiego i UE w 2004 r.

W Gruzji od 2 do 23 listopada 2003 r. miała miejsce tzw. rewolucja róż. W następstwie sfałszowania wyborów prezydenckich (potwierdzonych w raporcie OBWE) przez popieranego przez Kreml prezydenta Eduarda Szewardnadze nastąpiły masowe protesty społeczne. Po zwycięstwie „rewolucji” nowo wybrane rządy deklarowały przestawienie wektora polityki zagranicznej na bardziej prozachodni.

W 2004 r. wybuchły protesty na Ukrainie, nazwane „pomarańczową rewolucją”. Ich przyczyną także było sfałszowanie wyborów prezydenckich przez polityka powiązanego ze środowiskami prorosyjskimi. I w tym przypadku po dojściu do władzy nowego establishmentu politycznego i zorientowaniu ukraińskiej polityki na Zachód doszło do prób ekonomicznego uniezależnienia się od FR.

Wielką przeszkodą w osiągnięciu celów nowych rządów w Gruzji i na Ukrainie stanowi uzależnienie tych państw od rosyjskiego rynku i rosyjskich surowców. Jako jeden ze sposobów rozwiązania tego problemu państwa te przyjęły zbudowanie obszarów biznesu niezwiązanych z rynkiem FR. Priorytetem stało się uniezależnienie od rosyjskiego sektora wydobywczego. Już w końcu lat 90. XX w. rozważano pomysły na dywersyfikację dostaw ropy naftowej i gazu w oparciu o złoża kaspijskie Azerbejdżanu i innych krajów regionu. Po 2004 r. projekty te znalazły się w agendzie działań politycznych. Tak powstały plany południowego korytarza transportowego EAKTR dla przesyłu ropy i White Stream dla gazu. Istotny element w budowie nowej architektury bezpieczeństwa energetycznego miał przypaść Polsce. Kontrakcja FR była natychmiastowa.

Oddane pod kontrolę kapitału rosyjskiego rafinerie ropy naftowej na Ukrainie, wykorzystując swoją pozycję, podwyższyły ceny paliw na rynku ukraińskim. Spowodowało to kontrakcję władz ukraińskich – zniesienie cła na paliwa. Rynek ukraiński został zalany tanim importem produktów rafineryjnych z Białorusi i Rosji. Rosyjscy właściciele zawiesili produkcję paliw na Ukrainie, nie chcąc inwestować w modernizowanie ukraińskich rafinerii, skoro można zarabiać na sprzedaży importowanych paliw. Ukraina przestała się liczyć na rynku przetwarzania ropy naftowej.

W 2008 r. FR zaatakowała Gruzję pod pretekstem obrony praw do samostanowienia „narodu osetyńskiego”. Została zakwestionowana suwerenność Gruzji nad ważnymi rurociągami biegnącymi przez ten kraj.

Podjęto również działania zmierzające do odsunięcia zdecydowanie prozachodniej ekipy rządzącej i zamienienie jej na polityków uległych woli Kremla. Następstwem działań FR było zamrożenie inwestycji infrastrukturalnych na azymucie północ–południe, omijających FR w Europie Środkowo-Wschodniej.

Przegrana PiS w wyborach parlamentarnych w 2008 r. i śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego zamroziły udział Polski w projekcie połączenia polskiej infrastruktury ropociągowej z rurociągami przechodzącymi przez Ukrainę, Gruzję i Azerbejdżan.

Aneksja Krymu uniemożliwiła realizację projektu White Stream – połączenia złóż gazu w Azerbejdżanie podwodnym gazociągiem z Ukrainą. Proces uniezależnia się gospodarek tych państw od FR przebiegałby szybciej, gdyby udało się te projekty zrealizować.

Odessa jednak została przez Ukrainę obroniona. Czy zatem zostanie zrealizowana w końcu inwestycja połączenia polskiej i ukraińskiej infrastruktury przesyłu ropy? Czas pokaże.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya pt. „Polski przemysł rafineryjny w pętli zależności” znajduje się na s. 10 i 11 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej i Mariusza Pateya pt. „Polski przemysł rafineryjny w pętli zależności” na s. 10 i 11 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ogólnopolski konkurs literacki dla dzieci i młodzieży „Lipa”. SM „Złote Łany” w Bielsku-Białej zaprasza po raz 38!

Jest to najstarszy konkurs literacki w Polsce – odbywa się nieprzerwanie od 1983 r. Dla najlepszych znajdzie się miejsce w „lipowej” antologii z setką najcelniejszych prac stu młodych artystów pióra.

Jan Picheta

Życie kulturalne w czasach epidemii zostało sparaliżowane. Paraliż nie dotyczy jednak najmłodszej literatury. Po raz trzydziesty ósmy odbędzie się bowiem Przegląd Dziecięcej i Młodzieżowej Twórczości Literackiej „Lipa” pod patronatem prezydenta Bielska-Białej. Jest to najstarszy konkurs literacki w Polsce, gdyż odbywa się nieprzerwanie od 1983 roku.

Co ciekawe – nie ma w nim gradacji nagród. Uhonorowanych zostaje każdorazowo stu młodych ludzi pióra, których teksty znajdą swe miejsce w specjalnie wydanej antologii z najlepszymi utworami „lipowymi”.

Laureaci i organizatorzy zeszłorocznego konkursu | Fot. SCK „BEST” przy SM „Złote Łany” w Bielsku-Białej

Niezwykłe także jest to, że konkurs literacki organizuje – od 37 już lat – spółdzielnia mieszkaniowa, a mianowicie bielska SM „Złote Łany”, którą od 40 lat kieruje prezes Eugeniusz Cebrat! To chyba jedyny taki przykład zaangażowania spółdzielców w literacki rozwój młodych ludzi z całej Polski. Laureatami „Lipy” byli m.in. prof. nauk biologicznych, poeta Janusz Bujnicki z Wadowic, aktorka Starego Teatru w Krakowie Ewa Kaim, dziennikarze Grzegorz Markowski i Małgorzata Mrowiec, prof. slawistyki UW Patrycjusz Pająk, dramaturg i prozaik Artur Pałyga, piosenkarka i poetka Aneta Ryncarz (wszyscy z Bielska-Białej) i laureatka Nagrody Kościelskich Jolanta Stefko z Lipowej. (…)

– Zdajemy sobie sprawę, że ze względu na ogłoszony w kraju stan epidemii Wasza twórczość literacka może być bardzo utrudniona. Z drugiej jednak strony – zmaganie z narastającymi uciążliwościami życia w domowej niewoli może stanowić źródło inspiracji.

Pod pewnymi względami stan epidemii zaczyna bowiem przypominać stan wojenny, który był doświadczeniem życia naszego pokolenia. Waszym przeżyciem pokoleniowym jest teraz zaraza i wprowadzone przez władze restrykcje i nakazy.

Myślimy, że macie szanse, aby sprostać zarazie literacko: ujawnić codzienną tragedię, makabrę i groteskę.(…) W literackim „zwalczaniu” pandemii ważna jest szybkość, gdyż nawet wspaniałe realia i szczegóły po pewnym czasie odchodzą na zawsze w niepamięć. Ergo: zadbajcie o to, aby – jak mawiał Czesław Miłosz – spisać czyny i rozmowy. Bardzo serdecznie zapraszamy Was do piór i klawiatur – czytamy w apelu podpisanym m.in. przez organizatorkę „Lipy” – dyrektorkę Środowiskowego Centrum Kultury „Best” SM „Złote Łany”, Irenę Edelman.

Warunki konkursu są szczegółowo przedstawione w artykule.

Cały artykuł Jana Pichety pt. „Ogólnopolski konkurs literacki dla młodzieży” znajduje się na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Jana Pichety pt. „Ogólnopolski konkurs literacki dla młodzieży” na s. 12 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Najgorszy i najbardziej nieobliczalny kryzys społeczno-ekonomiczny XXI wieku jeszcze nie osiągnął kulminacyjnego punktu

Zwycięsko z kryzysu wychodzą Chiny – jako nowe supermocarstwo, a w Europie mamy do czynienia z euroexitem – UE jako organizacja parasolowa opuszcza de facto suwerenne państwa europejskie.

Mirosław Matyja

Rola państwa

Wielki kryzys w 1929 r. utorował Hitlerowi drogę do władzy i pośrednio przyczynił się do wybuchu drugiej wojny światowej. Natomiast kryzys finansowy z 2008 r. wywrócił politykę stóp procentowych do góry nogami; świat jest odtąd zalany tanimi pieniędzmi. Również covid-19 zmieni oblicze świata – nie wiadomo jeszcze, w jakim wymiarze, ale można już prognozować, w których dziedzinach życia to nastąpi.

Aktualna depresja społeczno-ekonomiczna ma to do siebie, że nie jest to (jeszcze) kryzys finansowy, lecz przede wszystkim popytowo-podażowy i tu leży jego negatywny fenomen – z jego wszystkimi konsekwencjami.

(…) Jeśli rządy poniosą porażkę w obliczu pandemii, poparcie zyskają partie antyestablishmentowe. Na razie jednak to właśnie władza wykonawcza przejęła ster w działaniach antykryzysowych. W związku z tym może dojść i dochodzi już do wykorzystania aktualnego kryzysu do przejęcia absolutnej władzy przez przedstawicieli tejże władzy z tendencjami dyktatorskimi (przykład Węgier). W zależności od tego, jak państwo opanuje sytuację kryzysową, rządzący zyskają na tym albo stracą. Niemniej jednak, jeśli liczba nowych infekcji gwałtownie spadnie i programy wspierające gospodarkę zaczną się sprawdzać w praktyce, wówczas siła państwa niebezpiecznie wzrośnie. Rozbudowany etatyzm kryzysowy może przeżyć kryzys i funkcjonować dalej, co będzie oznaczać cios dla liberalnych społeczeństw. Państwo przejmie na długi czas funkcję kontrolno-rozdawczą. Przykładem będą masowe programy inwestycji publicznych, finansowanych i rozdzielanych przez państwo w stylu keynesowskim.

Aktualnie polityczni decydenci wszystkich zagrożonych pandemią państw obiecują, że z kasy państwa wpłynie na rynek wystarczająca ilość pieniędzy, aby żadna firma nie zbankrutowała i żaden pracownik nie stracił pracy. Obiecują to w interesie społecznym, ekonomicznym, ale przede wszystkim we własnym. Ale co stanie się po kryzysie, jeśli społeczeństwa zaczną interpretować tę sytuację wyjątkową jako nowy sposób na pokryzysowe życie?

Lewicowcy już teraz domagają się, aby zasady funkcjonowania państwa w stylu opiekuńczym uznać za trwałe również po kryzysie. (…)

Rozpad Unii Europejskiej?

Umocnienie się etatyzmu doprowadzi pokryzysowo do wzmocnienia roli suwerennych państw. Granice nie zostaną od razu otwarte, kryzys nauczył nas teraz, że uzależnienie produkcyjno-handlowe od zagranicy nie jest dobre. Kryzys pokazał również, że szybki ratunek dla społeczeństwa i gospodarki oczekiwany jest w pierwszej linii ze strony państwa, a nie od ociężalej i zbiurokratyzowanej Unii Europejskiej. Wreszcie – covid-19 pokazał, że odradza się świadomość narodowa w Europie. Najlepszym przykładem są powroty do domów ludzi mieszkających i pracujących poza granicami ojczystego kraju. Pandemia na nowo definiuje związek między wolnością i kontrolą, między jednostką a społecznością, ale również stawia pod znakiem zapytania obywatelstwo europejskie.

UE przestaje być ponadnarodowym państwem europejskim, jej ponadnarodowy mechanizm funkcjonowania oddala się – w miarę postępu pandemii – zarówno od obywateli, jak i państw narodowych. Jeszcze niedawno stawiano w mediach pytanie: który „exit” będzie następny po Brexicie? Teraz wydaje się, że mamy do czynienia z euroexitem – to UE jako organizacja parasolowa opuszcza de facto suwerenne państwa europejskie. Tak więc wirus powoduje zmiany na wszystkich poziomach i prowadzi do nowych relacji – nie tylko w państwie i społeczeństwie, ale także na arenie międzynarodowej. W ciągu ostatnich kilku tygodni UE reagowała jedynie sporadycznie i przede wszystkim nieskutecznie na nową sytuację na Starym Kontynencie. Każde państwo kroczy swoją ścieżką i każde szuka własnych rozwiązań, nie tylko na dzisiaj, ale także na przyszłość.

Stagnacja Unii Europejskiej prawdopodobnie pogłębi się i ta organizacja będzie pokryzysowo istnieć tylko nieaktywnie na papierze.

Trudna sytuacja gospodarcza najbardziej dotknie te państwa UE, które nie zmniejszyły zadłużenia po kryzysie euro. Szczególnie dotyczy to Włoch, których sytuacja finansowa dramatycznie się pogarsza. Już teraz można powiedzieć, że Włochom grozi realne bankructwo, a to będzie miało nieprzyjemne konsekwencje dla całej strefy euro.

Prof. Mirosław Matyja jest dyrektorem Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją w Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Pandemia… i co dalej?” znajduje się na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Pandemia… i co dalej?” na s. 4 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Chcąc nie chcąc staliśmy się emigrantami we własnym kraju, a nasza codzienność jest trudna do zaakceptowania

Coraz częściej też padają pytania, co będzie po pandemii? Czego nam najbardziej brakuje? Które z obostrzeń najmocniej nas dotknęło? Jacy będziemy wobec siebie nawzajem? No właśnie, jacy?

Małgorzata Szewczyk

Mimo że kolejny miesiąc żyjemy w zamknięciu, nie przestajemy snuć refleksji, co zrobimy, jak tylko zrzucimy z siebie kajdany zakazów i nakazów nałożonych z powodu koronawirusa.

Jedni wysuwają postulaty zwiększenia nakładów na naukę, przede wszystkim na dziedziny związane z badaniami biochemicznymi, lecznictwem i obroną przed patogenami, inni zwracają uwagę na konieczność dalszego rozwoju techniki i informatyki, niezbędnych w sytuacji niemożności bezpośredniego załatwienia spraw w urzędach, instytucjach państwowych, samorządowych czy w przedsiębiorstwach. W tych propozycjach pobrzmiewa prymat nauki nad sferą ducha, a nawet śmiałe, najczęściej dobiegające zza Odry pomysły przeniesienia duszpasterstwa w świat wirtualny, bo, przywołując choćby wypowiedź bp. Heinera Wilmera z Hildesheim, „niektórzy wierni stanowczo przeceniają Eucharystię”, przecież „nie może być tak, że jesteśmy skupieni tylko na Eucharystii!”.

Ale są i tacy, którzy w koronawirusie dostrzegają „błogosławieństwo” dla przyrody, a zwłaszcza dla zwierząt. Brak ruchu samolotowego, znacznie zmniejszony ruch samochodowy, zakaz biwakowania, zamknięte częściowo trasy i szlaki w parkach narodowych „uwolniły” ich gospodarzy od „intruzów”, czyli od ludzi. (…)

Wertując pożółkły już nieco wolumin, zatrzymałam się nad Cyprianową Moją piosnką II (stąd tytuł tego felietonu) i po raz wtóry odkryłam głębię słowa poetyckiego. Chcąc nie chcąc staliśmy się emigrantami we własnym kraju, a nasza codzienność jest trudna do zaakceptowania. (…)

Najważniejszym elementem garderoby stały się maseczka tudzież przyłbica, i jednorazowe rękawiczki.

Młode pary, decydujące się na zawarcie związku małżeńskiego, podkreślają, że najważniejsi nie są goście i zabawa do białego rana, ale wypowiedziane wobec siebie „tak”. Okazuje się, że miłość w czasach zarazy ma inne oblicze, być może głębsze, bardziej scalające, że decyzja na całe życie podejmowana jest bardziej świadomie, z szerszą perspektywą jej konsekwencji.

Kiedy niedawno poproszono dzieci w różnych częściach świata, by namalowały na kartce papieru to, czego im najbardziej brakuje, spod dziecięcych rączek wyszły niezwykle okazałe dzieła. Znamienne jednak, że obok gry w piłkę, nauki w szkole (sic!), zabawy z rówieśnikami, bardzo często pojawiali się… dziadkowie. Nawet jeśli do końca sobie tego nie uświadamiamy i niezależnie od tego, ile mamy wiosen i zim, najbardziej brakuje nam bezpośrednich relacji.

Cały felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Tęskno mi, Panie” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Tęskno mi, Panie” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Gdy w kopalniach powstają ogniska zakażeń, od połowy kwietnia wybuchł w Polskiej Grupie Górniczej nowy konflikt płacowy

Przewodniczący górniczej Solidarności Bogusław Hutek stwierdził, że propozycje zarządu i strony rządowej postawiły stronę społeczną „pod ścianą z pistoletem przystawionym do głowy”.

Stanisław Florian

Podczas gdy w kolejnych kopalniach na Śląsku: Annie, Marcelu, Rydułtowach, Wieczorku i Sośnicy ujawniane są ogniska zakażeń covid-19, a takie związki zawodowe jak NSZZ Solidarność ʼ80 ze składek członkowskich kupują i zaopatrują swoich członków w maseczki i płyn dezynfekujący – od połowy kwietnia wybuchł w Polskiej Grupie Górniczej nowy konflikt płacowy. Zarząd PGG przedstawił wówczas stronie społecznej projekt porozumienia antykryzysowego, które sprowadza się do tego, że od maja do lipca wymiar czasu pracy i wynagrodzenia w PGG w ramach przepisów tzw. „tarczy antykryzysowej” miałyby być zmniejszone o 20%. (…)

Przewodniczący górniczej „Solidarności” Bogusław Hutek skomentował sytuację następująco: – Spodziewaliśmy się propozycji, które nie będą łatwe do zaakceptowania i takie niestety padły. Piątki bez pracy, a w ślad za tym o ok. 20 proc. niższe wynagrodzenia to trudne warunki, w dodatku ma to obowiązywać co najmniej trzy miesiące. […]

Wszyscy jesteśmy pod ścianą, cała załoga. Bez zawarcia porozumienia nie będziemy mogli skorzystać z tarczy antykryzysowej.

W tej sytuacji widać, jak ogromny błąd popełnił rząd oraz władze spółki, którzy od miesięcy nie robili nic z faktem, że energetyka nie odbierała zakontraktowanego w PGG węgla i nie płaciła za niego. Mielibyśmy teraz więcej czasu i środki, aby walczyć z gospodarczymi skutkami epidemii, a tak za te błędy i pazerność energetyki mogą zapłacić górnicy. Jeśli działania antykryzysowe w górnictwie mają przynieść efekt, to zahamowanie importu węgla jest niezbędne. Chyba dla każdego skutki epidemii są wystarczającym dowodem, że bez ochrony własnego przemysłu, własnego rynku, cała nasza gospodarka pójdzie na dno. (…)

21 kwietnia doszło w Warszawie do spotkania związkowców i Zarządu z udziałem wicepremiera Jacka Sasina, którego interwencje podczas negocjacji płacowych na przełomie 2019/2020 r. kończyły się zawieraniem kompromisów. (…) Komentując sytuację, B. Hutek stwierdził, że propozycje zarządu i strony rządowej postawiły stronę społeczną „pod ścianą z pistoletem przystawionym do głowy”. (…) – Przekonują nas, że jedyne wyjście to wyrzeczenie się 20 proc. wynagrodzeń, żeby spółka doraźnie przetrwała te trzy miesiące – powiedział.

– Na pytania, co dalej, jak ma dalej funkcjonować PGG, pan premier Sasin powiedział, że do połowy albo do końca maja, czyli pewnie po wyborach, przedstawią program restrukturyzacji PGG. Na pytania, co będzie w sierpniu i później, nikt nie jest dziś w stanie odpowiedzieć.

De facto nie wiemy, czy ograniczenie dzisiaj wynagrodzeń pracowników PGG o 20 proc. doprowadzi do tego, że ta firma przetrwa – nikt nam nie jest w stanie tego teraz zagwarantować ani powiedzieć. Niech przedstawią program, który pokaże, że przy 20-procentowej redukcji wynagrodzeń i innych wyrzeczeniach ta spółka jest w stanie funkcjonować dalej i przetrwać, uratować miejsca pracy; chcemy zobaczyć sens tych wyrzeczeń – relacjonował przebieg rozmów w Warszawie.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Koronakryzys w Polskiej Grupie Górniczej” znajduje się na s. 1 i 2 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Koronakryzys w Polskiej Grupie Górniczej” na s. 1 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Nie brak solidarności, ale niejednakowe skutki pandemii w różnych krajach mogą doprowadzić do rozpadu strefy euro

To restrykcje zastosowane z uwagi na pandemię doprowadziły do paraliżu gospodarczego, nie na odwrót. Wywiad Adama Gnieweckiego ze Stanisławem Kubielasem – profesorem Wydziału Nauk Ekonomicznych UW.

Adam Gniewecki, Stanisław Kubielas

Czy uda się uniknąć kryzysu o rozmiarach podobnych do tego z lat 30. ubiegłego wieku? A może powtórka z Wielkiego Kryzysu jest nieunikniona?

(…) Na długość kryzysu w gospodarce światowej będą miały ostatecznie wpływ kraje krańcowe, gdzie pandemia wygaśnie najpóźniej, co nie jest pocieszające. Wielki Kryzys trwał kilka lat. Można przypuszczać, że okres pandemii będzie krótszy. Jednocześnie kryzys gospodarczy związany z pandemią różni się od Wielkiego Kryzysu tym, że ma charakter podażowy bardziej niż popytowy, jak ten z lat 30. ub. wieku. Stąd do jego przezwyciężenia nie wystarczą instrumenty polityki popytowej, bo niezbędne jest odmrożenie gospodarki przez reaktywację przedsiębiorstw, a więc zniesienie ograniczających regulacji. To może opóźniać proces wychodzenia z kryzysu, bo nawet po wygaśnięciu pandemii pełne zniesienie restrykcji będzie możliwe po wyleczeniu wszystkich zakażonych, którzy mogą być źródłem nowej fali zakażeń. Pocieszające jest to, że nawet gdyby obecny kryzys był równie głęboki pod względem spadku PKB, to odczuwalny efekt spadku dobrobytu będzie mniejszy, ponieważ obecne społeczeństwa są znacznie bogatsze niż wiek temu. Nie można mechanicznie porównywać obecnego kryzysu z tym z lat 30. ub. wieku lub z 2008 roku. Zasadniczo inne są ich źródła: ten pierwszy miał głównie charakter popytowy, kryzys 2008 roku był spowodowany załamaniem się systemu finansowego, szczególnie bankowego. Obecny kryzys jest w istocie podażowy i wynika z zaburzeń systemu bankowego, ale z paraliżu czynnika ludzkiego wskutek pandemii. (…)

Czy świat byłby w stanie solidarnie przeprowadzić proces odwrotu od tak dotychczas powszechnego produkowania w Chinach i rezygnacji z kupowania tanich chińskich towarów? Czy też, jak zwykle, zwyciężą krótkoterminowe interesy partykularne?

Wydaje się, że w tej kwestii jakiejś solidarności ogólnoświatowej trudno oczekiwać i raczej przeważą interesy partykularne. Nawet gdyby kraje bogate starały się zrezygnować lub ograniczyć import produktów chińskich, to kraje biedne będą ciągle importowały chińskie produkty, które są tańsze. (…)

Jak w tym kontekście mogą wyglądać losy waluty europejskiej? Czy euro przetrwa? Czy więzy łączące kraje UE nie ulegną takiemu osłabieniu, że w praktyce będzie następował stopniowy powrót do „wspólnoty węgla i stali”, czyli współpracy ograniczonej do sfery gospodarczej, a sama Unia pozostanie jedynie fasadą?

Obecnie nikt nie myśli jeszcze o rezygnowaniu z euro, bo wszyscy zajmują się walką z epidemią, ale po dojściu do normalności różne kraje znajdą się w różnym położeniu, bo skutki gospodarcze kryzysu nie będą wszędzie takie same. Kraje, które przejdą głębsze załamanie gospodarcze, znajdą się w trudniejszej sytuacji finansowej i wpadną w głębsze deficyty. Wówczas trudno będzie powrócić do dyscypliny finansowej, jakiej wymaga utrzymanie unii walutowej. Spowoduje to napięcia, które mogą doprowadzić do wyjścia niektórych krajów ze strefy euro. Zatem nie tyle sam brak solidarności w okresie pandemii, ile niejednakowe skutki kryzysu w różnych krajach mogą doprowadzić do rozkładu strefy euro. Solidarnej współpracy w niwelowaniu skutków kryzysu trudno się spodziewać w obliczu choćby obecnych kontrowersji w sprawie ewentualnej emisji tzw. korona-euroobligacji.

O rozpadzie samej Unii Europejskiej czy jej redukcji do „wspólnoty węgla i stali” trudno w tej chwili przesądzać, chociaż trzeba się liczyć z poważną jej transformacją. W warunkach ograniczenia globalizacji znaczenia nabiorą regionalne wspólnoty gospodarcze, ułatwiające współpracę gospodarczą, naukową i technologiczną; te funkcje UE mogą ulec nawet wzmocnieniu. Trudno natomiast jednoznacznie powiedzieć dzisiaj, co stanie się z mechanizmem integracji politycznej, ale wydaje się, że po przykrych doświadczeniach kryzysu pandemii zwycięży zasada subsydiarności i zwiększy się rola narodowych państw członkowskich. Tak czy inaczej, trajektorię ewolucji Unii Europejskiej po kryzysie wyznaczy zaostrzony konflikt między zwolennikami i przeciwnikami federalizacji.

Biorąc pod uwagę scenariusze szybkiego i powolnego wygasania pandemii, jak można by, optymistyczne i pesymistycznie, oszacować średnie tempo światowego przyspieszenia gospodarczego po depresji? Jak może kształtować się bezwzględnie i na tle innych krajów europejskich przyrost polskiego PKB w 2020 i 2021 roku?

Odbicie wzrostu gospodarczego po depresji będzie z pewnością różne w różnych krajach oraz zależne od dwóch czynników: głębokości depresji i szybkości wygasania pandemii. Tam, gdzie depresja była najgłębsza, możemy liczyć na większe odbicie w górę, chociaż bardziej rozłożone w czasie. W krajach o płytszej depresji odbicie będzie mniejsze, lecz szybsze. W scenariuszu szybkiego wygasania pandemii powrót do przedkryzysowego tempa wzrostu nastąpi szybciej, a w scenariuszu powolnego wygasania pandemii – siłą rzeczy wolniej. Nie jest wykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne, że po depresji tempo wzrostu gospodarczego w wielu krajach nawet znacznie przekroczy poziomy sprzed kryzysu. Będzie to efekt odbudowy gospodarki podobny do obserwowanego w okresach powojennych, gdy dokonywała się rekonstrukcja zrujnowanej strony podażowej gospodarek.

Oczywiście kluczowym czynnikiem dla rozkładu tych procesów w czasie będzie moment wynalezienia leku i szczepionki na covid-19, co przełoży się na skutki podobne do zakończenia wojny. W tym kontekście Polska, jako kraj przechodzący stosunkowo łagodnie pandemię, pogrąży się w stosunkowo łagodnej depresji, ale też nie może liczyć na zbyt silne odbicie.

Prawdopodobnie przyrost polskiego PKB w 2020 roku będzie oscylował wokół zera lub kilkuprocentowego spadku, a w 2021 roku powróci od poziomów sprzed kryzysu, czyli 3–4 procent. Głębokość recesji będzie zależała od skuteczności przyjętej tarczy antykryzysowej, czyli rozmiarów środków pomocowych i sprawności administracji państwowej w rozdziale tych środków. Jednym ze spodziewanych skutków kryzysu jest wzrost bezrobocia; w celu jego ograniczenia zostały uruchomione specjalne instrumenty pomocowe. Pierwsze efekty są pocieszające; w pierwszym miesiącu kryzysu, w marcu, stopa bezrobocia rejestrowanego nie wzrosła, a nawet obniżyła się w stosunku do lutego. Oby tak było dalej.

Cały wywiad Adama Gnieweckiego z prof. Stanisławem Kubielasem, pt. „Krajobraz po bitwie”, znajduje się na s. 14 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Wywiad Adama Gnieweckiego z prof. Stanisławem Kubielasem, pt. „Krajobraz po bitwie”,” na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Niemcy oskarżają Polaków o brak solidarności, bo w czasie epidemii pozostali w Polsce, zamiast pracować w Niemczech

Dlaczego system opieki zdrowotnej, z którego tak dumni są Niemcy, funkcjonuje dzięki importowi gorzej opłacanych pracowników ze Wschodu? Gdzie podziali się niemieccy lekarze i pielęgniarki?

Zbigniew Kopczyński

Zamknięta granica to dotkliwy brak dojeżdżającego polskiego personelu, który wolał spędzić czas zarazy z rodzinami kosztem niemieckich pracodawców. Dla dziennikarzy to przykład braku europejskiej solidarności.

Natychmiast można przytoczyć wiele przykładów niemieckiej solidarności, od siedmioletniego szlabanu dla polskich pracowników po naszym wejściu do Unii czy niesławnego gazociągu pod Bałtykiem poczynając. Wspomnę tylko o aktualnym problemie polskich kierowców, wobec których Niemcy wraz z Francją przeforsowały regulacje dyskryminujące, utrudniające ich pracę za granicą, a sprzeczne zarówno z zasadą swobody przepływu ludzi, towarów i usług, jak i postulowaną europejską solidarnością. Czyżby więc praca polskich pielęgniarek była przejawem europejskiej solidarności, a kierowców już nie? Niezupełnie, polscy kierowcy dalej są w Niemczech pożądani, ale jako pracownicy firm niemieckich, a nie polskich. Polskim firmom transportowym pokazano solidarny środkowy palec.

Wróćmy jednak do audycji. Zamknięcie granic spowodowało duże kłopoty w szpitalach w przygranicznych landach, gdzie znaczną część personelu, zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek, stanowią dojeżdżający do pracy Polacy.

Dyrekcje proponowały im – łaskawcy! – dwutygodniową pracę z bezpłatnym noclegiem, a później dwa tygodnie kwarantanny w Polsce. Ku zaskoczeniu pracodawców, chętnych brak.

Autorzy audycji nie zastanowili się, dlaczego system opieki zdrowotnej, z którego tak dumni są – i słusznie – Niemcy, funkcjonuje dzięki importowi gorzej opłacanych pracowników ze Wschodu. Gdzie podziali się niemieccy lekarze i pielęgniarki, którzy przecież kiedyś w tych szpitalach pracowali? Zabrakło solidarności czy błąd w systemie? Dlaczego nie zwiększa się ilości miejsc na studiach medycznych, skoro brakuje lekarzy? Kryteria przyjęć na studia medyczne są bardzo wygórowane. Nawet średnia 1,0 (po polsku 6,0) na świadectwie maturalnym, podstawowym kryterium rekrutacji kandydatów, nie daje pewności przyjęcia. A chętnych mnóstwo. Młodzi ludzie latami czekają, by dostać się na medycynę. Ale państwo niemieckie, miast tracić pieniądze na finansowanie bardzo drogich studiów, woli importować lekarzy wykształconych za pieniądze biedniejszych krajów. I nie byłoby z tym problemu, bo nikt tych lekarzy nie zmusza do pracy w Niemczech, a problem tracenia wykształconych ludzi przez emigrację każde państwo powinno rozwiązywać na swój sposób, gdyby nie robienie z tego testu na europejską solidarność.

Inną, poważniejszą kwestią omówioną w programie, jest brak polskich opiekunek osób starszych i chorych. Ich sytuacja jest inna niż pracujących w szpitalach, bo mieszkają zwykle w domach swych podopiecznych ciągle, przez czas do trzech miesięcy. Trzy miesiące to czas, w którym przebywać można w Republice Federalnej jako turysta lub gość. Na dłużej trzeba już sformalizować swój pobyt. A z tym jest kłopot, bo opiekunki pracują zwykle na granicy prawa. Opiekunki pracują praktycznie 24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu. Taka praca łamie wszelkie prawa pracownicze w jakimkolwiek cywilizowanym kraju. Żadna Niemka nie zgodziłaby się na coś takiego. Dlatego ściąga się Polki – mowa jest o kilkuset tysiącach.

Tu znów pojawia się pytanie, dlaczego niemiecki, bardzo dobry system opieki działa jedynie dzięki nisko opłacanym pracownikom z biedniejszych krajów i odwoływaniu się do ich solidarności?

Gdyby zatrudnić niemieckie opiekunki do całodobowej opieki, trzeba by zaangażować ich kilka do jednego chorego, by każda mogła pracować przepisowe osiem godzin przez pięć dni w tygodniu.

Żadna ubezpieczalnia nie zapłaci za coś takiego. Dlatego zatrudnia się Polki, które za niewielkie jak na Niemcy pieniądze pracują za trzy albo i cztery osoby. Oczywiście dla polskich opiekunek są to dobre zarobki, szczególnie w kontekście mizernych płac w polskiej służbie zdrowia. Jednak, biorąc pod uwagę rynek pracy w Niemczech, to czysty wyzysk, a nie żadna solidarność.

Cały artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Polska niesolidarność według niemieckiej telewizji” znajduje się na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Polska niesolidarność według niemieckiej telewizji” na s. 3 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak znajomość „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza znajduje zastosowanie na polskiej scenie politycznej

Będąc dzieckiem, zaśmiewałem się z prymitywnej, podwójnej etyki Kalego. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że w życiu już późnodorosłym będę obserwował polityków posługujących się tą etyką.

Zbigniew Kopczyński

Na początek krótkie wprowadzenie dla nieznających sienkiewiczowskiego W pustyni i w puszczy, ongiś lektury szkolnej. Rzecz dzieje się w Afryce, konkretnie w Sudanie. Przebywający tam, z opisanych w książce powodów, główny bohater Staś Tarkowski usiłuje wprowadzić tubylca imieniem Kali w zasady wiary katolickiej. Gdy przyszło do sprawdzenia efektów nauczania, zapytał:

— Powiedz mi — zapytał Staś — co to jest zły uczynek?
— Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy — odpowiedział po krótkim namyśle — to jest zły uczynek.
— Doskonale! — zawołał Staś — a dobry?
Tym razem odpowiedź przyszła bez namysłu:
— Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.

Będąc dzieckiem, zaśmiewałem się z prymitywnej, podwójnej etyki Kalego. Nie przyszło mi wtedy do głowy, że w życiu już późnodorosłym będę obserwował polityków udających poważnych, a posługujących się etyką Kalego. Jednym z nich jest Borys Budka.

W ostatnich wyborach do śląskiego Sejmiku PiS zdobył największą ilość głosów, jednak do samodzielnego rządzenia (o koalicji nie mogło być mowy) brakowało jednego mandatu. Zdobył go, wyłuskując na dzień przed inauguracyjną sesją wybranego z listy Koalicji Obywatelskiej Wojciecha Kałużę, który w zamian za dokonaną woltę został wicemarszałkiem województwa. Zaskoczenie było duże, a jeszcze większe oburzenie platformersko-lewicowej Polski. Krzyczano o kradzieży mandatu, korupcji politycznej, oszustwie i podobnych paskudnych rzeczach. W Żorach, mieście marszałka Kałuży, zorganizowano seans nienawiści z wygłaszaniem żądań oddania mandatu i wulgarnymi wyzwiskami rzucanymi z trybuny pod adresem renegata.

Jednym z liderów tej akcji był Borys Budka. Autorytatywnie stwierdził, że doszło do korupcji politycznej, przy czym otrzymana korzyść skorumpowanego miała postać pensji wicemarszałka. Nie poprzestał jednak na wygłaszaniu takiej opinii, lecz złożył formalne doniesienie do prokuratury w tej sprawie. Doniesienie to świadczy nie tyle o czynie Wojciecha Kałuży, co o prawniczych kompetencjach przewodniczącego Platformy Obywatelskiej.

Przejdźmy jednak do spraw bieżących. Kilka dni temu Borys Budka zwrócił się publiczne do Jarosława Gowina z propozycją zmiany koalicji. Stawkę podbił senator Borusewicz, mówiąc o rządzie koalicyjnym z Jarosławem Gowinem jako premierem.

Niby nic szczególnego, zmiana koalicjanta w demokracji parlamentarnej nikogo nie dziwi. Dziwi jednak publiczne nawoływanie przez Borysa Budkę do popełnienia tego, co sam nazywał przestępstwem.

A jak wiadomo, kodeks karny przewiduje kary nie tylko za popełnione przestępstwo, lecz również za usiłowanie jego popełnienia i podżeganie do niego, co właśnie miało miejsce.

Jeżeli Borys Budka ma jakieś pojęcie o cywilizowanej etyce i poczucie przyzwoitości, o której ciągle mówi, powinien odpowiedzieć sobie jednoznacznie na pytanie, czy zawarcie koalicji nie z tymi, z którymi startowało się do wyborów, jest przestępstwem, czy nie. Jeżeli odpowiedź będzie pozytywna, powinien w podskokach udać się do prokuratury i donieść na siebie i Bogdana Borusewicza. Jeśli odpowie negatywnie, powinien publicznie przeprosić Wojciecha Kałużę. Jestem jednak dziwnie spokojny, że żadnego z tych działań nie podejmie.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kali Budka, czyli podwójne standardy Platformy Obywatelskiej” znajduje się na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Kali Budka, czyli podwójne standardy Platformy Obywatelskiej” na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy we Francji nie wypada wspominać o Polsce? Niezręczne przemilczenia historyczne we francuskich filmach telewizyjnych

Teraz, kiedy dzieci nie chodzą do szkół, rośnie edukacyjna rola telewizji, a i dorosłym przyda się rzetelna wiedza. Warto, by po emisji pojawiały się komentarze naszych historyków.

Joanna Pyryt

Twórcy francuskich filmów dokumentalnych o historii nie popełniają takiej gafy, jak wspominanie o pewnym kraju położonym na północnym-wschodzie Europy. Użycie słowa ‘Polska’ stanowiłoby zapewne poważne faux pas. Twierdzę tak po obejrzeniu dwóch francuskich produkcji wyemitowanych ostatnio na kanale TVP Historia.

Otóż w filmie pt. Kawa, herbata i kakao. Historia w filiżance (reż. Jeanne Lefevre, 2018) bardzo interesująco przedstawiono historię tych napojów na tle historii Europy. Pokazano, kiedy trafiły one na stoły Europejczyków, a także, że pragnienie ich pozyskiwania było jedną z przyczyn kolonizacji. Wspomniano o traktacie Francji z osmańską Turcją, wymierzonym przeciw Habsburgom, i o najeździe Turków na Wiedeń.

Według narracji w tym filmie pomocy Wiedniowi w walce przeciw Turcji udzielili SOJUSZNICY – mówi się o tych tajemniczych sojusznikach kilkakrotnie, nie wymieniając jednak ich nazwisk ani narodowości. Co prawda zwyczaj picia kawy w Europie zapoczątkował niejaki pan Kulczycki, który potem otworzył kawiarnię we Wiedniu, więc zapewne był to Austriak.

Swoją wcześniejszą znajomość Turków, ich zwyczajów i języka wykorzystywał do informowania Karola Lotaryńskiego (może to właśnie ten sojusznik, który ocalił Wiedeń?). Słowa ‘Polska’, ‘król Jan Sobieski’, ‘husaria’ nie padają jednak ani razu. (…)

Emitowane w TVP Historia dokumenty francuskich telewizji są ciekawie zrobione, pięknie osadzone we wnętrzach i plenerach, gdzie rozgrywały się opisywane wydarzenia, wzbogacane epizodami z filmów fabularnych i komentowane przez historyków. Warto je emitować i oglądać, mimo że w takich telewizyjnych produkcjach trudno zapewne uniknąć uproszczeń i powielania stereotypów.

Jednak w sytuacjach, jak wyżej opisane, może przydałby się wniosek do oferentów takich produkcji, aby nie pomijali Polski w historii Europy, skoro ich filmy kupuje również telewizja Polska. Warto, by po emisji pojawiały się komentarze naszych historyków, prostujące nieścisłości i uzupełniające przemilczenia.

Cały artykuł Joanny Pyryt pt. „Czy we Francji nie wypada wspominać o Polsce?” znajduje się na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Joanny Pyryt pt. „Czy we Francji nie wypada wspominać o Polsce?” na s. 18 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Co ma wspólnego noblista Bob Dylan z papieżem, świętym Janem Pawłem II? Wbrew pozorom całkiem sporo

W roku 1963 Dylan napisał krótki song „The Times They Are A-Changin’”, tekst prawdziwie profetyczny. Zwiastował w nim wzbierający już cywilizacyjny potop, mający wkrótce zatopić świat Zachodu.

Henryk Krzyżanowski

To rzeczywiście nastąpiło, a bodaj głównym wehikułem kulturowego kataklizmu stała się młodzieżowa popkultura z muzyką rockową jako jej elementem najważniejszym.

Zauważmy, że wcześniej nie było czegoś takiego jak osobna muzyka młodzieżowa, osobna młodzieżowa moda, osobny styl życia. Nie było hipisów jako wzoru do naśladowania. Młodzi dorastali i chcieli jak najprędzej stać się dorosłymi. Był oczywiście stary jak świat konflikt pokoleń, ale dotyczył przede wszystkim tego, od kiedy młody człowiek uznany był (sam się uznał?) za dorosłego. Po czym, już jako dorosły, zajmował należne mu miejsce w zastanym świecie. Od początku lat 60. dokonuje się całkowita zmiana.

Kiedy Bob Dylan śpiewał „your sons and your daughters are beyond your command” – „nie macie już władzy nad waszymi synami i córkami” (władzy duchowej, rzecz jasna), miał niestety rację.

W czasie krótszym niż półwiecze zmieniła się cała kultura, zmieniła się cywilizacyjna matryca Zachodu. Młodość, ze stanu przejściowego na drodze do pełni osobowego rozwoju, stała się stanem upragnionym, wręcz synonimem duchowej doskonałości. W największym skrócie – zamiast rozumem, cywilizacja miała odtąd kierować się sentymentami. Można by rzec zgryźliwie: „Ot, taki »romantyzm dla ubogich«.

W roku wyboru Jana Pawła II ta kulturowa zmiana od dawna tryumfowała, przy czym nowa (anty)cywilizacja była głęboko antychrześcijańska. Religia była albo atakowana, albo częściej po prostu ignorowana jako coś nieistotnego. Jednak Papież „z dalekiego kraju” nie dał się zamilczeć. Pojawił się jako duchowy i fizyczny atleta, ktoś, kto dzięki swojej charyzmie i medialnemu mistrzostwu natychmiast zajął czołowe miejsce w zbiorowej wyobraźni. Tej kształtowanej przez media, niechętne przecież katolicyzmowi i religii.

Myślę, że Jan Paweł II świetnie odczuwał duchowy klimat swojego czasu. I zapewne to, między innymi, skłoniło go do podjęcia gigantycznego dzieła pielgrzymowania do najdalszych krajów i nawiązywania bezpośredniego kontaktu z milionami ludzi.

Szczególnie istotny był wtedy kontakt z młodzieżą, z owymi „synami i córkami” z dylanowskiego songu.

Dla czasów kulturowego kataklizmu Jan Paweł okazał się więc postacią opatrznościową. Rzecz jasna nie oznacza to, że zdołał wydobyć świat z cywilizacyjnej zapaści. Chrystianizacja tej kultury, która wyłania się z kataklizmu, jest zaledwie zadaniem do podjęcia. Ale to dzięki Janowi Pawłowi II możemy powiedzieć, że dla Kościoła nie jest to zadanie niewykonalne. Jak śpiewał Dylan: the wheel’s still in spin – „koło [historii] nadal się kręci”.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego