Co z ducha św. Wojciecha przetrwało w prymasostwie kard. Augusta Hlonda i jego następcy – kard. Stefana Wyszyńskiego?

August Hlond: „Humanizm chrześcijański to znak krzyża”; Stefan Wyszyński: solidarność to wartość w służbie narodu i człowieka; Karol Wojtyła dojrzał taką perspektywę, jak żaden z Polaków przed nim.

Katarzyna Purska USJK

W Kościele katolickim istnieje nieprzerwanie od czasów apostolskich następstwo biskupów prawnie wybranych i ważnie konsekrowanych, którzy strzegą i przekazują depozyt wiary. Nazywane jest ono sukcesją apostolską. Sukcesja jest gwarancją trwania Tradycji Apostolskiej. Istnieje zaś jako więź pomiędzy kolegium biskupów a Apostołami. Jest ona ciągłością historyczną, ale należy ją również rozumieć w sensie duchowym.

Arcybiskupi gnieźnieńscy jako metropolici od początku byli uważani za zwierzchników całego Kościoła katolickiego w Polsce i najwyższych dostojników kościelnych, choć dopiero za czasów panowania Władysława Jagiełły dokonało się ustanowienie godności prymasowskiej. Odtąd miejsce pochówku św. Wojciecha stało się siedzibą polskich prymasów. Obecnie prymas Polski jest tytułem honorowym, ale początkowo wiązał się, prócz zwierzchności jurysdykcyjnej w Kościele, także z uprawnieniem do koronacji królewskiej. (…)

Święty Wojciech wizję cesarza Ottona budowy chrześcijańskiej Europy podniósł do samego nieba nie dlatego, że do pogańskich Prus zaniósł Ewangelię Chrystusową. Przede wszystkim dlatego, że czynił to w poszanowaniu ich wolności i praw, wyrzekając się przymusu i przemocy. Bronił godności osoby ludzkiej i wolności stanowienia o sobie nawet za cenę własnego życia.

Takie właśnie było świadectwo jego życia. Jego umęczone ciało zostało złożone w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia Maryi. Była to jakby pierwsza polska pieta i zapowiedź losów narodu, w którym pozostał. Prymas August Hlond nazwał go drogowskazem. O ile można tak nazwać pierwszego patrona Polski, to kim był w naszych dziejach ten, którego nazywano „prymasem maryjnym”? Podobnie jak św. Wojciecha, „duch wiary ożywiał całe jego życie (…) Nie uznawał kompromisów. Zawsze ze szlachetną odwagą wypowiadał swoje katolickie przekonania i poglądy”. Takie świadectwa dawał o nim Prymas Józef Glemp i wielu, którzy go pamiętali.

Ks. Henryk Goździewicz wspominał prymasa Hlonda: „Niewzruszenie wierzył, że Polskę czeka wielka dziejowa misja do spełnienia”, wybuch II wojny światowej zaś ocenił jako „kataklizm (który) jest następstwem dechrystianizacji życia, jest wynikiem apostazji od Chrystusa i Jego prawa, jest rezultatem przywróconego pogaństwa.

Tak zdegradowano człowieka pod pretekstem jego praw i postępu (…). Jedyną skuteczną radą jest rechrystianizacja Europy”. Ten prorok współczesnych czasów był jak przydrożna latarnia, która oświetla dalszą drogę Polski i Europy.

Prymas Stefan Wyszyński był jego spadkobiercą nie tylko w znaczeniu sukcesji apostolskiej, ale i w sensie duchowym. Był tym, który poprowadził dalej dzieło prymasa Augusta Hlonda. Jasnogórskie Śluby naszego Narodu, Wielka Nowenna i obchody Millenium chrztu Polski można odczytać jako realizację testamentu jego wielkiego poprzednika. W nauczaniu i programach duszpasterskich kard. Wyszyńskiego wciąż powracała myśl o godności człowieka, o wolności i o zasadzie solidarności społecznej.

Polacy wpoili sobie do serc tę jego naukę tak mocno, że podczas sierpniowych dni 1980 r. zadziwili świat masowym udziałem strajkujących robotników w mszach św., umieszczaniem wizerunków Maryi Królowej Polski na płotach zakładów pracy i chrześcijańskim charakterem rodzącego się Niezależnego Związku Zawodowego Solidarność. Kościół pod przewodnictwem prymasa Wyszyńskiego pełnił w tych dniach „karnawału solidarności” nieocenioną rolę doradczą.

Solidarność, która wówczas wybuchła w Polsce i rozlała się na całą Europę, i to wszystko, co wydarzyło się później, było owocem mądrego programu duszpasterskiego Prymasa Tysiąclecia, a nade wszystko jego prorockiej wizji Polski i jej miejsca w Europie.

„Zwieńczeniem programu Wielkiej Nowenny, choć nieprzewidywalnym wcześniej, stał się dzień 16.10. 1978 roku. Kardynał Karol Wojtyła został papieżem Janem Pawłem II. Od tego dnia liczymy czas upadku komunizmu w Polsce, w Rosji i w Europie Środkowo-Wschodniej” – napisał prof. Jan Żaryn.

Jeśli prymasa Hlonda można przyrównać do przydrożnej latarni, to kim można by nazwać kardynała Wyszyńskiego? Nazwałabym go przewodnikiem na drodze wiary. Tym, który dźwigał bagaż bolesnych doświadczeń narodu i tym, który pozwolił, aby na jego ramionach stanął inny mocarz wiary – Karol Wojtyła, który dojrzał taką perspektywę, jakiej nikt z Polaków przed nim dojrzeć nie zdołał. Jako papież Jan Paweł II, podczas uroczystego homagium 23.10.1978 r. zwrócił się do kard. Stefana Wyszyńskiego: „Czcigodny i Umiłowany Księże Prymasie! Pozwól, że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, niecofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twojego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”.

Cały artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Sukcesja Świętego Wojciecha” znajduje się na s. 4 i 5 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł s. Katarzyny Purskiej USJK pt. „Sukcesja Świętego Wojciecha” na s. 4–5 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Francuska szkoła naprawiania historii: chaos pojęciowy i walka z pomnikami/ Piotr Witt, „Kurier WNET” nr 73/2020

Płaczcie, młodzi Francuzi, nie dane wam będzie ujrzeć legendarnej epopei. Będziecie musieli się zadowolić filmami pani Holland, które są w Paryżu pokazywane z towarzyszeniem hałaśliwej reklamy.

Piotr Witt

Chaos

Wynalazek telewizji wzbogacił wybory demokratyczne o czynnik wyglądu. W demokracji wszyscy są równi, ale niektórzy są bardziej fotogeniczni. Politolog amerykański Calder S. Brown uważa, ze Lincoln nigdy nie zostałby wybrany, gdyby w jego czasach istniała telewizja. Twarz najlepszego prezydenta Ameryki szpeciły dzioby po ospie.

Zdaniem Henry’ego Kissingera to Bill Clinton wprowadził politykę w nowy wiek: wiek wyglądu; odtąd emocje przekazywane przez telewizję wpływają silniej na decyzje niż raporty ekspertów.

W dawnej monarchii wygląd pretendenta liczył się znacznie mniej. Wycieczki oprowadzane po Wersalu patrzą z podziwem na monumentalne wizerunki Ludwika XIV. W rzeczywistości Louis le Grand mierzył 156 cm wzrostu, a według innych źródeł 155 – był mniejszy i od Hollande’a, i od Sarkozy’ego. Nadworny portrecista Hyacynt (Jacek) Rigaud, świadomy swej misji, tworzył wizerunek władcy Francji takiego, jakim uczyniło go stanowisko, nie krępując swego talentu powłoką cielesną modela.

Na początku XX stulecia o plenerowym portrecie prezydenta Faure’a mówiono, że przedstawia „wielkiego Feliksa na tle małych Alp”. Piękny Feliks sypiał z żoną portrecisty, panią Steinheil, tak zapamiętale, że pewnego przedpołudnia zasnął w jej objęciach snem wiecznym. Rzecz miała miejsce w Pałacu Elizejskim, skandalu nie dało się zatuszować, jak i okoliczności powstania wizerunku.

Władcy dawnego ZSRR wybrali formułę pośrednią między naturalizmem Clintona i idealizmem Ludwika XIV. Byli fotografowani, a następnie ich wizerunki retuszowano tak długo, aż przypomniały idealnego przywódcę narodu.

Uczeni historycy sztuki mogliby na tej podstawie wprowadzić klasyfikację na szkołę francuską i szkołę radziecką naprawiania historii. W każdym razie: jak cię widzą, tak cię piszą.

Kiedy piszę te słowa, nie jest jeszcze znany wynik wyborów paryskich. O fotel mera ubiegają się trzy gracje: Rachida Dati (prawica), Agnes Buzyn – makronia i ustępująca mer Anna Hidalgo – prawica lub lewica, zależnie od okoliczności. Botox, dieta odchudzająca i szminka są ważnymi argumentami wyborczymi. Walka idzie zażarta, kandydatki wymyślają sobie, ile wlezie, ale nie dotykając istoty rzeczy. Rządy Hidalgo są dla stolicy katastrofalne. Obiecuje zmienić miasto w rodzaj wsi dla cyklistów: zieleń, parki i rowery. Na razie betonuje w Paryżu każde wolne miejsce. W tym najbardziej przeludnionym mieście świata, zaludnionym gęściej niż Szanghaj, Hongkong i Bombaj, wydaje zezwolenia budowlane na prawo i lewo. Nasze piętnaste arrondissement 40 lat temu było dzielnicą małych domków, gdzie po rewolucji sowieckiej najchętniej osiadali rosyjscy uciekinierzy. Dziś domki ustąpiły miejsca siedmiopiętrowym buildingom, zagęszczenie przekracza 25 000 osób/km2 – warunki doskonale sprzyjające epidemii. Dla porównania – zagęszczenie ludności w Warszawie – 2400/km2. Nawet pandemia nie zahamowała szaleństwa – w naszym najbliższym sąsiedztwie otwarto trzy nowe place budowy. W tym szaleństwie jest metoda – 20–30 000 €/m2 mieszkania. Dochody najdroższego miasta są zahipotekowane na trzydzieści lat z góry. Jak to możliwe? Już 20 lat temu Philippe Seguin, ówczesny prezes Cour de Comptes (NIK) dziwił się, że budowa krótkiego odcinka linii tramwajowej kosztuje w Paryżu siedem mld €. Za to, dla oszczędności, autobusy są nieklimatyzowane, metro również, mimo temperatur w lecie bliskich 40°C.

Kibicuję pani Dati, w nadziei, ze jako mer Paryża usunie wreszcie z Pól Marsowych postawiony przez rodzinę Halterów szkaradny szklany „mur dla pokoju”, pokryty napisami Freedom, Pax, Mup itp. Towarzysz Marek Halter zapamiętał je zapewne z młodości spędzonej w Moskwie i w Warszawie.

Nie spodziewam się jednak po wyborach zasadniczych zmian. Obok spraw istotnych kandydatki przechodzą dość obojętnie. Najwyraźniej nie pragną burzyć istniejącego systemu, który jest nader korzystny dla mera, ale zainstalować się w nim i korzystać z jego dobrodziejstw.

Przeszłość przekazała nam w spadku wizerunki dawnych sław i wielkości w postaci pomników. Prezydent Macron, przemawiając wieczorem w niedzielę 14 czerwca, tonem jak zwykle patetycznym, zapowiedział: „Republika nie będzie cenzurować historii ani obalać pomników”. Była to aluzja do ostatnich wydarzeń. Czarni wyszli na ulice Paryża. Amerykańska afera Charlesa Fielda obudziła we Francji dawną aferę Traore’a. W 2016 roku 43-letni czarny obywatel Adam Traore zmarł podczas przesłuchania policyjnego. Rodzina zmarłego oskarżyła policję o mord. Po 4 latach śledztwo nie doprowadziło do ustalenia prawdy; ekspertyzy, kontrekspertyzy i dochodzenia w toku. Rodziny muzułmańskie są liczne. Ojciec Traore’a z czterech żon miał 17 dzieci. Razem z kuzynami tworzy to cały klan, który zniecierpliwiony długim śledztwem, bez trudu skrzyknął kilkudziesięciotysięczny tłum manifestantów. Przed Pałacem Sprawiedliwości było ich 80 000, w marszu protestacyjnym wzdłuż Wielkich Bulwarów 30–50 000.

Restauratorzy, od placu Republiki do Opery, którzy po dwóch miesiącach przerwy otworzyli nareszcie w poniedziałek tarasy swoich kawiarni i restauracji usytuowanych na trasie marszu, musieli zaraz je zamknąć i okna zabić dyktą w przewidywaniu wydarzeń. Minister spraw wewnętrznych przepuścił nową okazję, żeby zamilczeć. Schlebiając manifestantom, oskarżył policję francuską o rasizm. Z właściwym sobie talentem ubił jednym kamieniem dwa wróble: wzbudził w policjantach nienawiść do rządu i uszczuplił zastęp wyborców Macrona o tę garstkę, która jeszcze pozostała mu wierna.

Od rasizmu do kolonializmu jeden krok – postkolonialna społeczność Francji zażądała usunięcia z przestrzeni publicznej wszelkich śladów przeszłości kolonialnej, w pierwszym rzędzie pomników.

Strach padł na Republikę: głównym apostołem kolonializmu w XIX wieku był Jules Ferry – wielokrotny minister, premier rządu i jeden z ojców Republiki. Ma wiele pomników i ulice swego imienia w każdym większym mieście. Będzie co obalać i zmieniać.

Na razie odwołano projekcję słynnego filmu Przeminęło z wiatrem, który miał być wznowiony w kinoteatrze Rex na Wielkich Bulwarach. W tym najpiękniejszym kinie Paryża, zbudowanym za apogeum Hollywoodu w latach 30. XX w., widza otacza makieta miasteczka meksykańskiego z westernów: nad głową ma wygwieżdżone niebo, a na scenie przed filmem balet kolorowych fontann. Clark Gable i Vivien Leigh zostali zakazani ze względu na bijący z nich rasizm.

Płaczcie, młodzi, nie dane wam będzie ujrzeć legendarnej epopei. Będziecie musieli się zadowolić filmami pani Holland, które są w Paryżu pokazywane z towarzyszeniem hałaśliwej reklamy. Jeśli tak dalej pójdzie, niebawem może wam być odebrany również dostęp do pierwszej literackiej nagrody Nobla, dzieła, którego francuski przekład pobił wszystkie rekordy wydawnicze od czasu wynalezienia powieści: 300 000 egzemplarzy w 1905 roku (a ukazał się w 1901). To więcej niż dzieła Aleksandra Dumasa razem wzięte. Mam naturalnie na myśli Quo Vadis Henryka Sienkiewicza. Czytajcie, póki czas. Skoro film o białych właścicielach plantacji został zakazany na żądanie wspólnoty czarnych ludzi, to dlaczegóżby apologia chrześcijaństwa nie mogła zostać wycofana z obiegu na wniosek wspólnot religijnych innych wyznań?

Młodzi, będziecie za to mieli do dyspozycji na każde zawołanie najnowszego literackiego Nobla – opowieść Olgi Tokarczuk o dawnych Polakach, antysemitach tak zawziętych, że nieszczęsnych Żydów, którzy przeszli na katolicyzm, karali nadaniem szlachectwa i zwolnieniem z podatków. Za te zbrodnie Polacy jeszcze zapłacą – grozi autorka „Drabiny Jakubowej.

Na Gwadelupie obalono już pomnik Victora Schoelchera, który zniósł niewolnictwo w koloniach francuskich (słynna ustawa 27 kwietnia); w Paryżu żądają usunięcia pomnika Colberta, który poddał handel niewolnikami przepisom prawnym. Przed podjęciem decyzji trzeba będzie się dobrze zastanowić. Jean Baptiste Colbert – premier rządu Ludwika XIV – został zaklęty w kamień jako najwybitniejszy mąż stanu w historii Francji. Ma prawo do jednego z czterech pomników świeckich patronów, którymi Republika ozdobiła fronton Zgromadzenia Narodowego od strony Sekwany. Kto miałby go zastąpić? Trudny wybór. Tych wahań nie znał mer (formalnie prawicowy!) alzackiego miasta Thionville w departamencie Mozeli. Uprzedzając ogólne życzenie wyborców, przemianował liceum im. Colberta na liceum niejakiej Rosy. Największą krzywdę wyrządził uczniom. Zawszeć to „liceum Colberta” lepiej brzmi na świadectwie maturalnym niż „liceum Rosy”, nieznanej we Francji amerykańskiej bojowniczki o zniesienie niewolnictwa.

Walka z pomnikami wybuchła w momencie, kiedy wojna o chlorochinę, rozpoczęta w Marsylii, przybrała zasięg światowy. We wtorek 16 czerwca komisja parlamentarna przesłuchiwała dyrektora zdrowia Jerome’a Salomona na okoliczność błędów popełnionych przeciwko zdrowiu i życiu Francuzów. Prokurator Republiki wszczął dochodzenie przeciwko ministrom na wniosek kilkudziesięciu skarżących instytucji i osób prywatnych. Zainteresowanie ogromne. Oskarżycielska książka obrońcy chlorochiny, profesora Christiana Perronne’a, która 18 czerwca rano trafiła do księgarń, wieczorem plasowała się już na szczycie sprzedaży. Tytuł wymowny: Czy jest taki błąd, którego ONI nie popełnili? i podtytuł: Covid-19. Święta unia niekompetencji i ignorancji. Książka prof. Didiera Raoulta na temat szczepionek, ich dobrodziejstw i ryzyka z nimi związanego, wydana w marcu, zajmuje pierwsze miejsce w kategorii literatury niebeletrystycznej.

Artykuł „Chaos” Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w lipcowym „Kurierze WNET” nr 73/2020, s. 3 – „Wolna Europa”.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Piotra Witta pt. „Chaos” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dziedzictwo JP II. Personalizm pomaga zrozumieć, co to znaczy być w pełni osobą i na czym polega wolność człowieka

Jak, czyniąc, samostanowić o sobie, by się nie zdemoralizować? Aby nie ponieść się spontanicznemu chceniu? Mocą sumienia człowiek-osoba zdobywa panowanie nad swoim działaniem, wybieraniem, chceniem.

Teresa Grabińska

Człowiek jako jedyny organizm przekracza (transcenduje) swoją wolą przymus zachowania kierowanego instynktem. To wolna wola jest źródłem czynu – rozumianego jako świadomy akt działania.

Aktem woli człowiek wybiera cel działania i podczas jego urzeczywistniania wola wciąż uczestniczy w kolejnych wyborach, prowadzących do osiągnięcia celu.

(…) Karol Wojtyła tak pisał o szczególnym splocie wolności i konieczności wyboru: „Spontaniczny zwrot do wartości zostaje poddany w procesie woli […] swoistej «konieczności wyboru»”. Wynikałoby z tego, że to system wartości ową spontaniczność wyboru moderuje i w pewnym sensie ogranicza. To realizacja wartości przełożonej na przedmiot tego, co Ja chcę wyznacza cel działania i sposób jego realizacji. Czy zatem wola nie jest taka wolna, skoro owa wartość niejako krępuje ją w wyborze celu i w sposobie jego osiągania? Wartość jest – jak dalej pisał Karol Wojtyła – „przedmiotową racją bytu każdego chcenia”. A skoro racją, to wybór celu jest kierowany rozumem, a nie wyłącznie emocjonalnym chceniem.

Dlatego emocjonalne, spontaniczne chcenie nie jest istotą woli, a w związku z tym nie od niego zaczyna się i nie na jego realizacji polega wolność człowieka. Według Karola Wojtyły, to nie samo chcenie powinno być przedmiotem analizy ludzkiego czynu, lecz cały proces, w którym poprzez chcenie określonych wartości człowiek „stanowi zarazem o sobie i siebie samego w pewien sposób chce i wybiera”. (…)

Człowiek nie jest trzciną na wietrze targaną własnymi chceniami, lecz jest niejako zarządcą swojego działania. Wybór i wykonanie działania świadczy zarówno o systemie wartości zarządcy, jak i sprawności w zarządzaniu, ale także o decyzji kształtowania siebie samego w wykonaniu czynu.

Na tym polega Wojtyłowy proces samostanowienia. Czyli człowiek, wybierając zło, nie tylko objawia się jako człowiek zły, ale także tym i kolejnym złym czynem pogrąża się w owym złu, czyni siebie samego bardziej złym.

Doskonalenie człowieka odbywa się w procesie samostanowienia, gdy człowiek stara się wybrać dobro, okazać swoją dobroć. Na tym polega wolność woli: człowiek może wybrać dobro albo zło i, o ile nie do końca może przewidzieć konsekwencje urzeczywistnienia wybranego celu w otoczeniu, to powinien mieć pełną świadomość konsekwencji czynu realizującego ów cel dla kondycji moralnej siebie jako sprawcy.

Człowiek w ten sposób samostanowi o sobie w czynie, w każdym czynie i jeśli chce czynić dobrze, to musi mieć rozeznanie tego, co dobre, i tego, co złe. Skąd pochodzi owo rozeznanie? Człowiek głęboko wierzący powie, że to bezbłędne rozeznanie jest Bożą łaską. Jednak nie każdy doświadcza łaski Bożej w tym samym stopniu i w każdym momencie, a przecież dobro jest absolutne, nie relatywizuje się do żadnej innej wyższej wartości. Jak wybierać dobro, gdy wiara w Opatrzność nie jest dostatecznie silna? Jak, czyniąc, samostanowić o sobie, by się nie zdemoralizować? Aby nie ponieść się spontanicznemu chceniu? Tradycja personalistycznej filozofii człowieka – uprawianej i rozwijanej przez Karola Wojtyłę – wskazuje, podobnie jak to jest w jej podstawie, tj. w filozofii św. Tomasza z Akwinu, na, obok woli, konieczny udział rozumu w akcie wyboru czynu. (…)

Karol Wojtyła głosił, że „[m]ocą odniesienia do prawdy, mocą sumienia, w którym odniesienie się to wyraża i konkretyzuje, człowiek-osoba zdobywa swoiste panowanie nad swoim działaniem, wybieraniem, chceniem. Staje jak gdyby «ponad nim»”.

A więc owa matryca wartości jest w sumieniu, sumieniu rozumianym uniwersalnie, nie zaś indywidualnie i subiektywnie (każdy ma swoją prawdę). „Zawartość” tej matrycy wartości, jeśli jest prawidłowo ukształtowana, jest taka sama – nawet mimo różnic kulturowych – u każdego człowieka.

W ostatniej przytoczonej wypowiedzi Karola Wojtyły owa transcendencja, owo stawanie ponad sobą jest warunkowane odkrywaniem prawdy o sobie, o bycie skończonym i o bycie wiecznym. Odkrycie jednak całej prawdy na drodze rozumowej nie jest możliwe bez udziału wiary w Boskie Objawienie. Tu zaznacza się wyraźnie perspektywa chrześcijaństwa.

Cały artykuł Teresy Grabińskiej pt. „»Ja chcę« a »Ja stanowię o sobie samym« w personalizmie Karola Wojtyły” znajduje się na s. 10 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „»Ja chcę« a »Ja stanowię o sobie samym« w personalizmie Karola Wojtyły” na s. 10 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Procedury wyborcze i urzędowe, koronawirus i Stanisław Bareja – a raczej jego geniusz wiecznie żywy

Mała sprawa, jednak przy takim załatwianiu spraw można – albo należy (?) się zniechęcić. Ale może chociaż ten czas nie był stracony i cioci głos przeważy w najbliższych wyborach.
PS Przeważył.

Magdalena Słoniowska

Mieszka z nami prawie dziewięćdziesięcioletnia ciocia, która już nie jest w stanie o własnych siłach opuścić swojego pokoju. Czyta jednak prasę – zawsze „Gościa Niedzielnego” i „Niedzielę”, a „Kurier WNET” (korzystam z okazji kryptoreklamy) –  ilekroć dostarczę jej wydanie papierowe, mimo że trudno z taką płachtą poradzić sobie w łóżku. Słucha także Radia Maryja i ogląda telewizję Trwam. Jest więc na bieżąco ze wszystkim, co dzieje się w Polsce i w Kościele.

Wobec wiadomej sytuacji z wyborami prezydenckimi – wiadomej nie tylko ze względu na koronawirusa, ale przede wszystkim na kandydatów, których wygrana mogłaby być kompromitująca dla naszej ojczyzny – ciocia postanowiła zagłosować. Oczywiście nie może udać się do lokalu wyborczego. Dlatego ja mam oddać głos w jej imieniu. (…)

W kolejce stałam jednakowoż ponad godzinę. Wszyscy czekający mieli, tak jak ja, sprawę do działu ewidencji, w związku z wyborami. Do innych działów szczęśliwie wchodziło się bez kolejki, ale pewnie dlatego, że prawie nikt nie miał tam interesów.

Przy drzwiach wejściowych do urzędu trzech panów pilnowało kolejkowiczów. Jeden w ogóle nie wiem, po co – rozmawiał tylko z pozostałymi dwoma. Nie, przepraszam! Kiedy przyszła moja kolej, powiedział, że mogę wejść. Drugi wydawał plastikowe karty z numerem pokoju, odbierał je od wychodzących i przesuwał po namoczonej środkiem dezynfekującym szmacie – raz na kwadrans, bo takie było tempo mniej więcej, licząc także tych, którzy mieli sprawy do innych działów. Trzeci mierzył każdemu temperaturę na czole zbliżeniowym termometrem.

Oczywiście  z taką samą częstotliwością. W ramach swoich obowiązków ten trzeci pan szepnął mi jeszcze numer pokoju, który już miałam wydrukowany na karcie zdezynfekowanej przez drugiego pana. Ponieważ kolejka szła powoli, panowie siedzieli i gawędzili między sobą, oczywiście z maseczkami zsuniętymi pod brodę. Obok na tablicy wisiało sążniste zawiadomienie o tym, że każdy, kto ma coś do załatwienia w urzędzie, musi mieć szczelnie zasłonięty nos i usta. Pracownicy urzędu przechodzili obok nas bez maseczek. Czułam się jak za PRL albo w jakiejś innej grotesce. (…)

Miałam okazję, siedząc pod drzwiami, usłyszeć, jak któraś z pań urzędniczek karciła zniecierpliwiona przez telefon jakąś petentkę, która chciała upoważnić swoją córkę do głosowania za nią. Z rozmowy wynikało, że córka pracuje i nie może przyjść do urzędu w godzinach pracy. Pani chciała dowiedzieć się, jak sprawę rozwiązać. Urzędniczka była niezadowolona, podniesionym głosem zarzucała rozmówczyni, że nie rozumie, co się do niej mówi, i że nie ona przecież wymyśliła procedury. Może to był pięćdziesiąty telefon w tej sprawie tego dnia, ale moje wrażenie, że wróciłam do PRL-u, się wzmogło.

Wychodząc (trochę po szesnastej) usłyszałam, jak jeden z trzech panów przy wejściu tłumaczył jakiejś kobiecie (nikogo z oczekujących prócz niej już nie było), że niestety dziś już nie uda jej się załatwić sprawy. Do zamknięcia urzędu była jeszcze ponad godzina.

Mała sprawa, jednak przy takich procedurach można – albo należy (?) się zniechęcić. Ale może chociaż cioci głos przeważy w najbliższych wyborach.

PS Przeważył.

Cały felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Może nie Orwell, ale Bareja” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Może nie Orwell, ale Bareja” na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Walka między nurtem patriotycznym a nurtem kosmopolitycznym w polskiej ekonomii jest zażarta, wręcz mordercza

Wygrana nurtu patriotycznego będzie wymagała ogromnej konsekwencji i działań na wielu szczeblach, i musi być realizowana nie przez nawet kilkanaście najbliższych lat, lecz przez dziesięciolecia.

Eryk Łon

Na początku ostatniej dekady XX wieku w polskich naukach ekonomicznych dominował pogląd, że „kapitał nie ma narodowości”. Zagadnienia gospodarcze traktowane głównie były z punktu widzenia maksymalizacji korzyści konsumenta w oderwaniu od tego, że ów konsument jest zazwyczaj także członkiem dwóch ważnych wspólnot: rodziny i narodu. Tematyka gospodarstwa rodzinnego oraz gospodarstwa narodowego była wręcz lekceważona. (…)

W gospodarce fundamentalne znaczenie ma system finansowy. Jest on jakby krwiobiegiem całej gospodarki. Z tego też powodu bardzo ważny jest fakt, że mamy własną walutę. Istotne jest też, czy banki są w polskich rękach, czy strategię giełdy warszawskiej ustalamy sami, czy ustalają ją za nas inni. Wielką rolę odgrywa struktura własnościowa handlu, przemysłu, także mediów.

Z biegiem czasu w debacie publicznej zaczęły pojawiać się stopniowo coraz liczniejsze głosy, że „kapitał ma jednak narodowość” i że trzeba, abyśmy jako Polacy byli gospodarzami we własnym kraju, także pod względem własności podmiotów gospodarczych. (…)

Wiele osób słyszało w szkole, a przede wszystkim na uczelni wyższej, argumenty o potrzebie wyprzedaży polskiej własności w obce ręce. Z tego powodu osoby te mogły przyswoić sobie ten sposób myślenia i w sobie go utrwalić. Dlatego tak ogromne znaczenie ma ukształtowanie odpowiednich postaw polskiej młodzieży.

(…) Jestem głęboko przekonany, że potrzeba bardzo silnej współpracy uczelni ekonomicznych z podmiotami gospodarczymi o polskim kapitale. Natężenie tych więzi między uczelnią polską a podmiotami gospodarczymi o polskim kapitale mogłoby być wręcz jednym z kluczowych kryteriów oceny uczelni ekonomicznej. Uczelnie ekonomiczne nie istnieją bowiem same dla siebie, lecz dla konkretnej gospodarki, dla konkretnego narodu. Uświadomienie sobie tego faktu jest podstawowe w dyskusji o przyszłości polskiej ekonomii jako nauki.

Dr hab. Eryk Łon jest profesorem nadzwyczajnym UEP i członkiem Rady Polityki Pieniężnej, autorem książki „Patriotyzm gospodarczy”.

Cały artykuł Eryka Łona pt. „Patriotyczna kontrofensywa w polskiej ekonomii” znajduje się na s. 6 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Eryka Łona pt. „Patriotyczna kontrofensywa w polskiej ekonomii” na s. 6 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Koronaedukacja”. Rok szkolny 2019/2020 był bodajże najtrudniejszy w XXI wieku dla uczniów, nauczycieli i rodziców

Choć nie pamięta się o tym na co dzień, w procesie wychowawczym biorą udział oba podmioty – grono pedagogiczne i rodzina. Żadne ogniwo łańcucha edukacyjnego nie było przygotowane na nauczanie zdalne.

Małgorzata Szewczyk

Ekstremalne sytuacje, a taką była nauka online, obnażają pełną prawdę o człowieku. Nie ma co ukrywać, że początki były dość nerwowe, a samo dostosowanie się do wirtualnych realiów wymagało czasu i wysiłku oraz pokładów cierpliwości. Dziś można zapytać, czy egzamin wypadł pozytywnie?

Ponieważ miałam okazję z bliska obserwować codzienne zmagania nauczycielki, podzielę się kilkoma spostrzeżeniami, stanowiącymi zapis koronaedukacji. Wydawałoby się, że sposób komunikowania się za pomocą e-maili i czatu młode pokolenie opanowało perfekcyjnie, jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Być może jest tak, że e-mail czy czat bardziej ośmiela człowieka, ale nie zwalnia z zachowania podstawowych form grzecznościowych, nadal obowiązujących.

Rzadko kto posługiwał się formą „Szanowna Pani” czy kończył wiadomość sformułowaniem „Z poważaniem”, nie wspominając już o błędach ortograficznych, gramatycznych czy formułowaniu zdań bez zachowania jakichkolwiek reguł języka polskiego, i nie byli to uczniowie z pierwszych klas szkoły podstawowej.

Niestety w ten sam sposób swoje myśli na ekran komputera czy tabletu przelewali niektórzy rodzice tych uczniów… Polskie społeczeństwo, tak starsze, jak i młodsze, ma też, niestety, problemy z czytaniem… Mimo każdorazowych próśb o przesyłanie zadań na czas i z określonym opisem, nauczyciele otrzymywali e-maile wysyłane np. o godzinie 23.33 lub 3.40 bez treści, za to załącznik nazwany był np. fiza2020, mat123, angol456… Jak w tym gąszczu kryptonimów miał się odnaleźć nauczyciel, który otrzymywał dziennie 30–40 takich wiadomości?

Osobnym problemem były kłopoty ze złączem internetowym, brakiem prądu (w centrum Poznania, sic!), niedziałającym mikrofonem czy kamerą, także w nowych urządzeniach wypożyczonych przez szkołę. Oczywiście to wszystko są martwe rzeczy i zawsze coś może się popsuć, ale przez 2–3 miesiące tak trudno było to naprawić? Spóźnianie się na lekcje, o których uczniowie byli poinformowani, kartkówki online pisane przez panie i panów korepetytorów, przerywanie lekcji, bo „kurier przyszedł”, „proszę pani, już jestem, bo kolega pytał, czy zagram z nim na kompie”, „niech mi pani przesle ta kartkowke” (pisownia oryginalna), „udział” w lekcjach uczennicy z perspektywy kierownicy roweru lub ucznia… z wędką w ręce nad stawem – to tylko niektóre atrakcje lekcji online.

Cały felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Koronaedukacja” znajduje się na s. 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Koronaedukacja” na s. 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jeżeli dojdzie do II tury, będzie konieczna mobilizacja i masowe spotkanie przy urnach, by oddać głos „jak trzeba”

W konfrontacji z obecnym prezydentem reszta pretendentów do fotela głowy państwa to trzecia czy czwarta liga w porównaniu z drużyną narodową. Jednak niech nas to porównanie nie usypia.

Adam Gniewecki

Oto krótki spis wóseckus (czyli sukcesów na odwrót) i pomysłów Prezydenta Warszawy w zarządzaniu miastem, jednocześnie kandydata Koalicji na prezydenta Polski, którego zapewne poprze, w ewentualnej II turze, prawie cała „reszta sił połączonej opozycji”.

Przez półtora roku panowania w stolicy jej obecny prezydent przekonująco wykazał, że obietnice służą osiągnięciu celu, czyli fotelo-stołka, a potem niech ci, którzy deklaracjom zaufali, rozliczą się sami. Z własnym rozumem?! Nie mam na myśli wyznawców idei własnych interesów żeby było tak jak było, czyli (im) dobrze i miło. A to spora garstka.

Pomijając ukrywany przez 3 tygodnie wytrysk życiodajnej Czaskowianki i skrywaną latami dystrybucję na cały kraj resztek niespalonych – bo piec wysiadł i nikt go przez lata nie naprawił – toksycznych odpadów z oczyszczalni śmieci, przypomnę losy niektórych obietnic:

·                   hotele dla kochających inaczej – zamiast darmowych żłobków dla dzieci;

·                   paradowanie z LGBT – zamiast nazywania ulic imionami narodowych bohaterów;

·                   zagłodzenie ratuszowych kóz na wiślanej wyspie – zamiast 1500 tanich mieszkań na wynajem rocznie. À propos, znam taki budynek czynszowy w Warszawie, na Krakowskim Przedmieściu, gdzie 3 mieszkania, każde po 30 m², od lat stoją puste;

·                   „strefa relaksu” w chmurach spalin i tandetne zimowe plaże nad Wisłą – zamiast obiecanych parkingów podziemnych i koncepcji IV linii metra z Ursusa na Mokotów oraz V, łączącej Młociny i Białołękę;

·                   sabotująca opieszałość w przekazywaniu warszawskim przedsiębiorstwom rządowej pomocy w ramach „tarczy antykryzysowej”, ponoć z powodu szczupłości kadr (choć w stołecznym ratuszu i urzędach dzielnicowych pracuje już 9 tys. osób, a w ubiegłym roku przybyło 300 zatrudnionych, doliczając zaś miejskie spółki, łączny stan zatrudnienia sięga 27 tys. osób) – zamiast 18 nowych szkół podstawowych i podwyżek dla nauczycieli;

·                   skarżenie do sądu postanowień „komisji reprywatyzacyjnej” – zamiast wypłacania odszkodowań lokatorom pokrzywdzonym przez mafię reprywatyzacyjną z udziałem jej ratuszowych wspólników – jak przystało na wychowanka HGW. Jeśli obecny Prezydent Warszawy zostałby Prezydentem Polski, to liczbę 40 tys. skrzywdzonych mieszkańców stołecznych czynszówek trzeba będzie pomnożyć przez 10, 15, 20? Czy więcej? Co do stolicy, zastanawiam się czy prowadzi on politykę urbanistyczną, czy urbańską i widzę, że raczej tę drugą: „(Za)rząd się wyżywi”.

Tymczasem zasłużony dla warszawskich lokatorów, zdecydowanie najlepszy z możliwych kandydatów na stanowisko Prezydenta Warszawy, min. Patryk Jaki, przebywa na banicji w Brukseli. Smutne, ale vox populi (Varsaviae), vox Dei.

Cały artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Przed ewentualną II turą” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Adama Gnieweckiego pt. „Przed ewentualną II turą” na s. 12 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Inicjatywa, weto, referendum – oto „magiczny trójkąt” demokracji oddolnej, w której naród jest rzeczywistym suwerenem

O co chodzi w koncepcji wprowadzenia narzędzi bezpośrednio-demokratycznych w jakimkolwiek państwie (nie tylko w Polsce), polegającej na ‘magicznym trójkącie demokracji bezpośredniej’?

Mirosław Matyja

Najważniejszym elementem demokracji bezpośredniej, a więc takiego typu ustroju demokratycznego, w którym obywatele współuczestniczą w podejmowaniu decyzji na szczeblu państwowym, jest referendum, czyli wiążące i bezprogowe głosowanie ogólnokrajowe w ważnych sprawach. Wszyscy zgodzą się z tym, że referendum jest narzędziem kontroli władz, kształtowania ustroju i wyrazem woli społeczeństwa.

Aby mogło dojść do referendum, bodziec inicjujący powinien wyjść od społeczeństwa, które zna najlepiej swoje problemy i bolączki. Referendum powinno w następstwie przeprowadzonej inicjatywy obywatelskiej doprowadzić do zmiany zapisu w konstytucji albo w następstwie weta umożliwić zmianę lub uchylenie istniejącej ustawy. (…)

Weto obywatelskie to nic innego jak wyrażenie sprzeciwu wobec rozwiązań istniejących w obowiązującym systemie prawa. Zamiast wychodzić na ulicę, organizować marsze i demonstrować, obywatele powinni mieć w swoim ręku narzędzie, które umożliwia im zawetowanie każdej ustawy.

Teoretycznie wydaje się to bardzo proste, a i w praktyce ta procedura nie jest wcale trudna do realizacji. Spójrzmy jednak na opisane zjawisko z innej strony. Weto obywatelskie nie musi być stosowane „na co dzień”. Ale dla rządzących istnieje zawsze zagrożenie użycia tego instrumentu przez obywateli. Sama świadomość tego faktu spowoduje, że głosowania nad ustawami w parlamencie będą ostrożniejsze, bowiem parlamentarzyści i stojące za nimi partie i ugrupowania polityczne będą musiały się liczyć z niezadowoleniem społeczeństwa lub różnych grup interesów i ich ewentualną reakcją w postaci weta obywatelskiego.

Wprowadzenie zapisu o wecie obywatelskim do polskiej konstytucji byłoby z pewnością działaniem nowatorskim i dawałoby społeczeństwu obywatelskiemu ważne narzędzie kontrolne. Ludzie, zamiast narzekać, mogliby wziąć inicjatywę w swoje ręce i zebrać – w razie potrzeby – odpowiednią ilość podpisów w celu zmiany niewygodnej, złej lub chybionej ustawy. Należy podkreślić, że o tym, czy ustawa będzie zatwierdzona lub odrzucona, decydowałaby większość biorących udział w referendum, a jego wynik byłby prawnie wiążący dla organów decyzyjnych w Polsce. (…)

Inicjatywa (szczebel konstytucji), weto (szczebel ustawy) i referendum to właśnie propagowany przeze mnie „magiczny trójkąt” w ramach demokracji oddolnej/bezpośredniej.

Społeczeństwo w opisanym procesie nie jest organem uchwałodawczym, lecz siłą protestującą i domagającą się zmiany istniejących przepisów prawnych za pomocą uznanych i skutecznych instrumentów demokratycznych.

Prof. Mirosław Matyja jest dyrektorem Zakładu Kultury Politycznej i Badań nad Demokracją na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie (PUNO) w Londynie.

https://www.facebook.com/profesormatyja/

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Magiczny trójkąt demokracji bezpośredniej” znajduje się na s. 2 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Mirosława Matyi pt. „Magiczny trójkąt demokracji bezpośredniej” na s. 2 lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się! Remake rewolucji październikowej trwa/ Jan Bogatko, „Kurier WNET” 73/2020

Zmienia się kolor sztandaru, zmienia się hymn, zmienia się klasa, na jakiej rewolucja się zasadza, ale cel jest ten sam: przejąć władzę i zniszczyć cywilizację, a potem się sprywatyzować.

Jan Bogatko

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Czasami od reguły czyni się wyjątki. Niejako dla sprawy. Otóż w Gelsenkirchen (Zagłębie Ruhry, 260 tysięcy mieszkańców, 20% muzułmanie, tendencja rosnąca) wzniesiono pomnik prawdziwego demokraty, Włodzimierza Lenina. Ba, ojca demokracji! Wszak Józef Stalin (jego pomnika nadal w Niemczech nie ma) najlepiej zdefiniował demokrację w duchu swego Mistrza: demokracja to komunizm, reszta to faszyzm. Dlatego Mongolia była (obok ZSRS) państwem demokratycznym, a Polska faszystowskim. Ktoś spyta: a Niemcy?! Otóż Niemcy nie były państwem faszystowskim, bo jedyni faszyści w III Rzeszy to był (niecały) personel ambasady Królestwa Włoch w Berlinie. Dla Rzeszy Hitlera i Rosji Stalina to właśnie 1 Maja był największym świętem, co chętnie podkreślali obaj Wodzowie.

Otóż w Gelsenkirchen, przed gmachem Komitetu Centralnego komunistycznej partii MLPD (Marksistowsko-Leninowska Partia Niemiec), wniesiono pomnik Włodzimierza Lenina, wysoki na 2,15 metra (sam Wielki Lenin był znacznie krótszy, mierzył zaledwie metr sześćdziesiąt pięć).

Może ktoś zapyta: a czy wolno gloryfikować komunistyczną dyktaturę w Niemczech? Teoretycznie nie. Był nawet proces, lecz miejscowi funkcjonariusze sądowi wydali orzeczenie sprzyjające celom wyznawców Marksa i Lenina. To kolejny dowód na to, że Zachód jest czerwony, sądy jak i urzędy, szkoły jak i prasa, prasa jak radio i telewizja. Nie tak dawno temu w Meklemburgii i na Pomorzu Zaodrzańskim (w języku przypominającym polski określa się to nowotworkiem „Meklemburgia – Pomorze Przednie”; gdzie to Zadnie Pomorze, pytam), rewolucyjna komunistka (to w Niemczech komplement, nie obelga), niejaka Barbara Borchardt, została sędzią landowego Trybunału Konstytucyjnego. Za Genossin Borchardt głosowali też posłowie (w Niemczech jest demokracja, więc sędziów krajowych TK wybierają posłowie do Landtagu, a nie jakieś tam organizacje samorządowe sędziów) CDU, a zatem z nazwy chrześcijańscy demokraci. Wywołało to nieśmiałe protesty, równie skuteczne, co i zapewne szczere, ze strony centrali partyjnej CDU, a ściślej tzw. Unii Wartości, czyli konserwatywnego listka figowego tej dziś lewackiej partii (skrobanki, LGBT itd. in vitro i tak dalej).

W akompaniamencie rewolucyjnych pieśni, rozbrzmiewających w centrum Gelsenkirchen, czerwona płachta powoli odsłania lico Wodza Rewolucji, Ojca Imperium Gułagów. Niejednemu kręci się łza w oku! Nadburmistrz Gelsenkirchen, polityk lewicowej SPD, Frank Baranowski, protestuje. „To ciężkie do zniesienia” – mówi potomek polskich osadników w Zagłębiu Ruhry.

Oczywiście wśród protestujących przeciwko wzniesieniu pomnika architekta obozów koncentracyjnych (obelisk z odzysku, import z byłej Czechosłowacji) nie zabrakło faszystów, podkreśla niemiecka prasa. Było w obu demonstracjach aż 50 osób.

Historia skandalu jest krótka: miasto Gelsenkirchen początkowo zabroniło ustawienia pomnika ludobójcy. Lecz Wyższy Sąd Administracyjny w Nadrenii Północnej – Westfalii uchylił ten zakaz (nie tylko w Meklemburgii – na Pomorzu Zaodrzańskim są jeszcze niezawiśli sędziowie). Nadaremno władze dzielnicy Gelsenkirchen-Zachód zwracały uwagę na wydawałoby się oczywisty fakt, że „Lenin jest synonimem gwałtu, ucisku, terroru i cierpień człowieka”. Bajania faszystów! Wodza Die MLPD, Gabi Fechtner, widzi w Leninie „sprawdzonego w historii świata prekursora walki o wolność i demokrację dla mas”.

Pomnik Lenina to kolejny dowód na budowę realnego socjalizmu w Niemczech po zjednoczeniu. Poza pielgrzymami z Chińskiej Republiki Ludowej mało kto pamięta o tym, że w cesarskim rzymskim Trewirze dwa lata temu wzniesiono pomnik Karola Marksa, ojca lewicowych totalitaryzmów (z nazizmem włącznie). Statua przy placu Simeonstifftplatz jest dziełem towarzysza Wu Weishana i „wielkim darem dla wielkiego syna miasta”, jak przekonuje strona miasta Trewir. Wielki, socjalistyczny pomnik dla wielkiego, socjalistycznego kraju!

Nie jest to zresztą jedyny pomnik duchowego sprawcy fizycznej pożogi na świecie. W Chemnitz, do niedawna Karl-Marx-Stadt, straszy przechodniów po dziś dzień ponadnaturalnej wielkości pomnik capo di tutti capi, ikony czerwono-tęczowej międzynarodówki. Jego sprawcą był z kolei rosyjski rzeźbiarz żydowskiego pochodzenia, Lew Kerbel, powszechnie fetowany mistrz sztuki w służbie Stalina, przyjaciel Ericha Honeckera, wielkiego niemieckiego demokraty, zmarłego na emigracji w Chile.

Mieszkańcy Kamienicy Saskiej (tak nazywał się po polsku Chemnitz w czasach czystości języka polskiego) nazywają pomnik po prostu „łeb”. Ten „łeb” to największy na świecie monument głowy, obok głowy Lenina w Ułan-Ude, stolicy Buriacji, na Syberii.

Na odsłonięcie pomnika w roku 1971 przyjechał też do Karl-Marx-Stadt prawnuk Marksa, Robert-Jean Longuet, zmarły w Paryżu adwokat, „bojownik przeciwko kolonializmowi”.

Uroczystość odsłonięcia daru ChRL w Trewirze przypominała jak żywo podobne uroczystości w tzw. „krajach demokracji ludowej”. A więc premiera Nadrenii Palatynatu, Malu Dreyer, polityczka socjalistycznej SPD, stwierdziła przy tej okazji, że „dar z Chin postrzegam jako filar i most partnerstwa”. Nie wszyscy podzielają jej opinię. Na łamach niegdyś konserwatywnego, dziś równie lewicowego jak cała prasa niemiecka dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, znalazłem uwagę, że to nie tyle prezent dla miasta, co dla samych Chińczyków od siebie. Pomnik przeznaczony jest przede wszystkim dla turystów z ChRL, odwiedzających miasto narodzin swego świętego. Do Trewiru przyjeżdża około 50 tysięcy gości z Chin Ludowych, udając się do kamieniczki Marksów, gdzie Karol przyszedł na świat. Ale pecunia non olet! Niemcy o tym dobrze wiedzą. Christian Saehrendt z FAZ zauważa: „rzeźba Wu Weishana w Niemczech to obce ciało, przecież oba kraje nie mają pokrewnych reżimów, jak swego czasu NRD czy Związek Sowiecki”. Czyżby?

Marks made in China to pomnik imponujący. Liczy 5 i pół metra wysokości wraz z cokołem. Stoi obok rzymskiej Porta Nigra, symbolu miasta. Tu mieściła się rezydencja Konstantyna Wielkiego Czy teraz miejsce tej bramy do miasta Augusta Treverorum zajmie jako symbol grodu Karol Marks? Konstantyn i Karol Marks… Pierwszy – przyjął chrześcijaństwo. Ten drugi – postawił sobie za cel jego unicestwienie. Pierwszy przyniósł mieszkańcom ówczesnego cywilizowanego świata wolność przez odkupienie. Drugi milionom niewolę w nieludzkich, totalitarnych systemach, których był patronem. Jeszcze trwają uroczystości.

Podobnie jak w Gelsenkirchen, kamienne truchło duchowego ojca nie tylko komunizmu, ale wszystkich lewicowych dewiacji, z nazizmem włącznie, spowito w czerwone płótno. Do Trewiru na imprezę odsłonięcia pomnika Marksa przybyło ponad 200 gości z niemieckiego świata polityki.

Ale nie tylko: na liście oficjeli widnieje także przewodniczący Komisji UE, Jean-Claude Juncker oraz wiceminister urzędu propagandy Chińskiej Republiki Lodowej, towarzysz Guo Weimin. Jean-Claude Juncker nawet nie poczuł siarczystego policzka, jakim uraczył go gość z Chin w randze wiceministra, zrównany protokolarnie z Junckerem. Och, tak, tak – były, rzecz jasna, protesty, znowu jacyś faszyści chcieli zepsuć demokratom widowisko. Dla jednych pomnik to skandal, dla innych wyraz dziejowej sprawiedliwości. Marks to wielki syn miasta, powtarzają niczym zaklęcie. PEN Club Niemcy był przeciwko; powołując się nieśmiało na brak wolności słowa w ChRL. Ale to też tylko listek figowy.

I nowa, świecka tradycja: w Bazylice Trewirskiej ówczesny przewodniczący Komisji Unii Europejskiej, Jean-Claude Juncker, wygłaszając kazanie, przestrzega przed tym, by obarczać Karola Marksa odpowiedzialnością za zbrodnie komunizmu. Cytat: „Za to, że niektórzy z jego późniejszych uczniów wartości, jakie on sformułował, i słowa, jakich użył do ich opisu, użyli jako broni przeciwko innym, nie można obarczać odpowiedzialnością Karola Marksa”. W religijnym uniesieniu premiera Nadrenii-Palatynatu, Malu Dreyer (SPD), powtarza innymi słowami wypowiedź Junckera wobec tysiąca zaproszonych gości: „nie wolno obarczać go winą za zbrodnie na milionach ludzi, popełnione w XX wieku w jego imieniu”.

Związek Ofiar Komunizmu (były jakie ofiary?), Izba Pamięci Berlin-Hohenschönhausen oraz Towarzystwo na rzecz Zagrożonych Narodów wyrazili protest przeciwko uczczeniu Marksa. Także AfD przeprowadziła marsz milczenia ku czci ofiar komunizmu. Ale co tam faszyści!

Sojusz Marksistowski z udziałem komunistycznej partii Die Linke (ta boi się określenia „komunistyczna” jak diabeł wody święconej) i DKP (Niemiecka Partia Komunistyczna; taka naprawdę istnieje i wspiera m.in. Antifę) zorganizował demonstrację przeciwko kapitalizmowi i wyzyskowi.

Stuttgart, w czerwcu. Setki lewackich „przeciwników rasizmu” (lewicowa „Sueddeutsche Zeitung” określa ich mianem „imprezowiczów”) demolowały sklepy w centrum miasta. Nadburmistrz (prezydent) Stuttgartu, Fritz Kuhn (Zieloni), mówił o tragicznej niedzieli w tym mieście. SZ już wie: „przemoc to pijani faceci”. Naprawdę? Zatrzymani bandyci mają od 16 do 33 lat; to międzynarodówka o niemieckich, chorwackich, irackich, portugalskich i łotewskich paszportach. Podobno są sfrustrowani pandemią. Wielu policjantów rannych. Rewolucja bis?

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

Felieton Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” znajduje się na s. 3 lipcowego „Kuriera WNET” numer 73/2020.

Aktualne komentarze Jana Bogatki do bieżących wydarzeń – co czwartek w Poranku WNET na wnet.fm.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Bogatki pt. „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” na s. 3 „Wolna Europa” lipcowego „Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Jak samorządowa sitwa biurokratyczna, w tym przypadku Gliwic, wywołuje chorą konkurencję z władzami państwa

W rezultacie działań na szczeblu Urzędu Miasta i PUP wielu gliwickich przedsiębiorców nie skorzystało z pomocy anty-covid. W opinii wielu z nich winien tej sytuacji jest, oczywiście, rząd i cały PiS.

Stanisław Florian

W rządzonych przez kolejnego platformerskiego prezydenta Gliwicach 23 kwietnia br. wszedł w życie „gliwicki pakiet pomocy dla przedsiębiorców”. Jak podał w połowie maja Łukasz Oryszczak, rzecznik prasowy prezydenta Adama Neumanna: – Od momentu podjęcia stosownych uchwał w tej sprawie przez Radę Miasta, wnioski w sprawie umorzenia części czynszów złożyło około 300 gliwickich przedsiębiorców. O połowę mniej podań wpłynęło w kwestii dotyczącej ulg podatkowych. (…)

Z wypowiedzi gliwickich przedsiębiorców na temat owego pakietu pomocowego wynika, że informacja miejska na jego temat była skąpa. „Brakuje prostych i nieskomplikowanych procedur, pewnego rodzaju automatyzmu opartego na jakimś wypracowanym algorytmie. Gliwicki pakiet (…) jest mocno zindywidualizowany, każdy przypadek oceniany osobno, przez co przysparza sporo kłopotów, znacząco wydłużając czas otrzymania wsparcia”. Właściciel centrum tańca podkreślał, że pakiet Neumanna „tak naprawdę nie jest dla wszystkich prowadzących w naszym mieście interesy.(…) Szkoda, bo zapomniano o tych najmniejszych, jak my, którzy muszą sobie radzić sami.

Wsparcie dotyczy tylko ludzi wynajmujących lokale użytkowe od miasta. My płacimy czynsz prywatnemu przedsiębiorcy i umorzenia czy odroczenia nas nie dotyczą”.

Właścicielka restauracji uważała wręcz, że „działania podjęte przez prezydenta Adama Neumanna są opieszałe i niewystarczające, a skierowane do wąskiej grupy najemców lokali użytkowych stanowiących własność miasta. Niezrozumiałe jest dla mnie wystawianie faktur za wynajem za marzec, kwiecień i maj, a dopiero potem decydowanie o odroczeniach i odstąpieniach. Miasto tłumaczy ten fakt koniecznością wnoszenia podatku VAT do Skarbu Państwa, a tymczasem w Zabrzu już 18 marca, stosownym zarządzeniem prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik, odstąpiono od pobierania czynszu za miejskie lokale użytkowe

Żadnych faktur, niepotrzebnej biurokracji. (…) pakiet (…) po raz pierwszy został opublikowany na oficjalnym profilu społecznościowym prezydenta 26 marca. Teoretycznie zaczął obowiązywać (…) po tym, jak stosowne uchwały podjęli gliwiccy radni (…). Teoretycznie, bo 30 kwietnia telefonowałam do ZBM I TBS i dowiedziałam się, że nie ma jeszcze żadnych instrumentów , które pozwalałyby wdrożyć pakiet pomocowy. Przy okazji poinformowano mnie, że nieterminowa płatność czynszu będzie skutkowała naliczaniem dodatkowego obciążenia. (…) Warunki uzyskania wsparcia są (…) mocno skomplikowane. Milion dokumentów, niepotrzebnej papierologii, biurokracji, a i tak nie wiadomo, kto otrzyma pomoc i kiedy, bo każda sprawa ma być indywidualnie rozpatrywana”… Można odnieść wrażenie, że pana-prezydentowa pomoc z pakietu dla gliwickich przedsiębiorców jest adresowana do stałej klienteli przedsiębiorców związanych od dziesięcioleci z platformerskim zarządem Miasta…

Do instytucji nadzorujących rynek pracodawców już docierają sygnały, że niektórzy przedsiębiorcy, dla których nie było problemem przetrwanie nawet trzymiesięcznej dekoniunktury, wykorzystali informacje z urzędów rozdzielających pakiety pomocowe i tarczę antykryzysową do osiągnięcia korzyści nadzwyczajnych, dzięki czemu obecnie zaczynają przejmować konkurencję osłabioną korona-kryzysem i brakiem odpowiednich, partyjno-biurokratycznych koneksji.

Jednocześnie od przedsiębiorców z Gliwic dochodzą głosy, że również uzyskanie pomocy z tarczy rządowej jest mocno utrudnione lub wręcz wątpliwe. Mechanizm blokowania wniosków o wsparcie finansowe jest następujący: pracodawca złożył w kwietniu, po wprowadzeniu tarczy 2.0 18 kwietnia wniosek RDZ do ZUS o zwolnienie „z obowiązku opłacania należności z tytułu składek, w terminie nie dłuższym niż 30 dni od dnia przesłania deklaracji rozliczeniowej lub imiennych raportów miesięczny należnych za ostatni miesiąc wskazany we wniosku o zwolnienie z opłacania składek”. Jeśli w tym samym czasie zwrócił się do PUP o pożyczkę dla mikroprzedsiębiorcy – to musiał się wykazać niezaleganiem ze składkami ZUS. Problem w tym, że mimo złożenia wniosku do ZUS – zaległość za marzec pozostawała lub jeszcze się „nie wyzerowała” i na tej podstawie PUP odmawiał wypłaty pożyczki. (…)

W rezultacie takich działań na szczeblu Urzędu Miasta i PUP wielu gliwickich przedsiębiorców, jednocześnie pracodawców, odeszło z kwitkiem i nie skorzystało z pomocy anty-covid czy to miejskiej, czy rządowej. Jednak w opinii wielu z nich winien tej sytuacji jest, oczywiście, rząd i cały PiS. W ten sposób samorządowa sitwa biurokratyczna, w tym przypadku Gliwic, wywołuje chorą konkurencję z władzami państwa.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Samorząd konkurencją dla rządowych tarcz anty-covid? Wstęp do analizy: przykład Gliwic” znajduje się na s. 1 i 2 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020.

 


  • Od 2 lipca „Kurier WNET” wraca do wydania papierowego w cenie 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stanisława Floriana pt. „Samorząd konkurencją dla rządowych tarcz anty-covid? Wstęp do analizy: przykład Gliwic” na s. 1 lipcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 73/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego