Milo Kurtis: Stoję na początku drogi. Mam sześćdziesiąt siedem lat i dopiero zaczynam. Jakie to piękne uczucie…

Polacy ani nie są ksenofobami, ani rasistami… oczywiście są takie grupki; a antysemityzm w Grecji jest znacznie większy niż w Polsce, ale Polacy są jedynym narodem, który lubi nadawać sam na siebie.

Krzysztof Skowroński
Milo Kurtis

Z Milo Kurtisem, Polakiem narodowości greckiej, współzałożycielem zespołów Osjan i Maanam, prowadzącym na Wolnej Antenie Radia WNET cotygodniową audycję muzyczną pt. „Na początku był Chasos”, rozmawia Krzysztof Skowroński.

Kogo zapraszasz do swoich audycji?

Przeważnie muzyków, krytyków muzycznych. Kiedy jeszcze byliśmy w Europejskim, zapraszałem też polityków, postanowiłem jednak wycofać się z publicznych rozmów o polityce, bo nikomu nie odpowiada moja doktryna polityczna, która zawiera się tylko w dwóch słowach: zapiekłość szkodzi.

Powiedziałeś tak kiedyś w czasie wywiadu telewizyjnego.

I to był mój ostatni wywiad w tej telewizji. Nie podam nazwiska rozmówcy, bo jest zbyt znany… Powiedział do mnie: „Widzę, że jest pan symetrystą”. Ja na to: „Bardzo dziękuję za komplement, choć wiem, że w ustach zwolenników Platformy to jest obelga. Ale ja chodziłem do dwóch szkół podstawowych, polskiej i greckiej. I w siódmej klasie podstawówki greckiej mieliśmy filozofię i logikę. I do tej pory podążam drogą pierwszego symetrysty w filozofii, który żył w piątym wieku przed naszą erą, i który jak dostawał monetę, to oglądał ją zawsze z dwóch stron. Nazywał się Sokrates”. Wtedy mój rozmówca zbladł trochę i sytuację musiał ratować prowadzący. (…)

Gdzie była grecka szkoła?

Na Mokotowskiej, na Ogrodowej… Przenosiła się. Co roku ktoś inny nam wynajmował sale. W każdym razie uczyliśmy się greckiego, historii, patriotyzmu. Bo w greckim języku ‘patriotyzm’ to jedno z najpiękniejszych słów i bardzo się dziwię…

Będę robił dygresje, bo jestem Grekiem. I dziwię się, że w Polsce słowo ‘patriotyzm’ straciło znaczenie. Bo ja jestem patriotą greckim i polskim, nie wstydzę się tego, jestem z tego dumny. Nie jestem dumny z tego, że jestem Grekiem, bo to nie moja zasługa. Mogę być dumny z czegoś, co sam osiągnąłem. A do patriotyzmu doszedłem sam, swoim umysłem i sercem.

(…) Masz dzieci i wnuki.

Siedmioro wnucząt; pierwszego maja urodziło mi się siódme wnuczątko, dziewczynka Beatrix. Mam czterech wnuków i trzy wnuczki. Mam też syna i córkę, wszyscy mieszkają w Anglii, niestety. Żona wywiozła ich do Anglii w osiemdziesiątym roku.

A Ty pojechałeś do Grecji, potem do Nowego Jorku.

Jeździłem już od 1975 roku, z Osjanem. Graliśmy muzykę instrumentalną, w związku z czym mogliśmy łatwo wyjeżdżać za granicę, cenzura nas nie dotyczyła. I my, zespół jazzowy z Polski, jako jedni z pierwszych na świecie nagraliśmy „Muzykę świata”. Dopiero po nas powstał słynny Oregon, ale my pierwsi to robiliśmy i mieliśmy szanse na karierę.

I nadal jest szansa na karierę.

Ja już nie dbam o takie przyziemne rzeczy. Jakieś pół roku temu zdałem sobie sprawę, że jestem szczęśliwy, że wreszcie stanąłem na początku drogi. Mam sześćdziesiąt siedem lat i dopiero zaczynam. Wiesz, jakie to jest piękne uczucie? Jaką daje energię? Od roku robię jedenaście kilometrów dziennie szybkiego chodu, uprawiam ćwiczenia fizyczne. I muzyka… Otworzyłem się naprawdę. Alkohol i marihuana zatykały moje uszy, a bardziej mózg. Zacząłem tworzyć – nowe utwory, nowy zespół, wszystko nowe.

Zacząłem grać i okazuje się, że publiczność przyjmuje genialnie. Jestem na tyle bezczelny, że z muzykami, z którymi grałem, zrobiłem dwie próby, zagrałem koncert na Saskiej Kępie w lutym, nagrałem go i w tym tygodniu wychodzi płyta.

Zespół jest międzynarodowy? Multikulti?

Milo Ensemble. I to multikulti wydaje instytucja bardzo narodowa, jak to teraz mówią – ksenofobiczna, antysemicka i tak dalej: Narodowe Centrum Kultury.

Śmieszy Cię sytuacja polityczna w Polsce?

Śmieszy mnie, bo Polacy ani nie są ksenofobami, ani nie są rasistami… oczywiście są takie grupki, tak samo jak we Francji; a antysemityzm w Grecji jest znacznie większy niż w Polsce, ale Polacy są jedynym narodem, który lubi nadawać sam na siebie, a wiesz, że mieszkałem w wielu krajach.

Narodowe Centrum Kultury wydało płytę, w której grają muzycy z Gambii, Syrii, Jemenu, Grecji i Polski.

I za chwilę będą koncerty. A my rozmawiamy, bo Radio WNET ma dziewięć lat!

To było piękne, jak 9 lat temu wychodziliśmy z ZAIKS-u i Ty do mnie mówisz: „Milo, zakładam radio internetowe, może byś się przyłączył”. Ja na to: „Krzysiu, ale przecież wiesz, że jestem anarchistą”. Miałeś jednak ostatnie słowo, bo mi odpowiedziałeś: „Milo, ale ja też jestem wolnościowcem”. No i tu mnie kupiłeś, nie było wyjścia. Nie miałem żadnego argumentu, żeby Ci odmówić. (…)

A teraz czekamy na koncesję, żeby dalej cieszyć się wolnością.

Do moich audycji, jak mówiłem, zapraszam różnych ludzi, muzyków i naukowców też. I na przykład Adam Strug mi mówi: „W żadnym innym radiu w Polsce nie mam szansy zaprezentować tej muzyki, co w Radiu WNET, ani powiedzieć tego, co tutaj”.

To samo mi powiedział Franciszek Bocheński, kiedy rozmawialiśmy przez dwie godziny o islamie. Udawało mi się przerwać mu tylko, żeby puścić jakąś muzykę. Ułożyłem ją odpowiednio do polityki. Najpierw został zaatakowany Afganistan, później Irak, później zaczęła się Arabska Wiosna od Tunezji i tak dalej. Mieliśmy to samo zdanie, wiedzieliśmy, kto to wszystko wywołał – żaden Facebook, żadne bzdury, w które wierzą neoliberałowie. On opowiadał, aż w końcu zaczął mi śpiewać Koran po arabsku! Ale dziewczyny w drugim pokoju powiedziały mi: „Milo, my bardzo lubimy twoje audycje, ale to była najnudniejsza, jaką słyszałyśmy”.

Był też zaangażowany bardzo politycznie Wojtek Konikiewicz, dzięki któremu powstał Związek Zawodowy Muzyków. Ostatnio grałem z Trebunią-Tutką. Ja grałem na klarnecie po grecku, a on śpiewał po góralsku. Był Irek Dobrowolski, reżyser filmu Sierpniowe niebo. Sześćdziesiąt trzy dni chwały, o powstaniu warszawskim. W jednej gazecie musiano napisać o tym filmie tylko dlatego – ale napisano – że tam podają pierwszą dziesiątkę najczęściej oglądanych filmów, a on miał najwięcej sprzedanych biletów. I jakoś niezauważony przeszedł. Bardzo żałuję, bo ja tam zrobiłem muzykę i zespół rapowy Hemp Gru. Jego lider się nazywa Bilon. W każdym razie wejść na Sześćdziesiąt trzy dni chwały w Internecie jest miliony – ale nikt o nim nie pisał. Dziwne.

Kto jeszcze mnie odwiedzał? Kapela ze wsi Warszawa z liderem. Najpierw zagrałem z liderem Trebuniów-Tutków, a w następnej godzinie z liderem Kapeli ze wsi Warszawa.

Filozofowie mają problem ze zdefiniowaniem słowa wolność. Masz taki problem?

‘Eleftheria’ to jest popularne imię greckie. Kiedy ci wariaci wychodzą i krzyczą, że chcą wolności, to ja im mówię: ja za komuny byłem wolny, w policyjnej Ameryce byłem wolny, w więzieniu się czułem też wolny, dlatego że wolność to dla mnie jest stan umysłu, a nie otoczenie. To jest prawdziwa wolność i ja się czuję wolny bez względu na to, gdzie jestem… (…)

Milo, stawiamy tu trzy kropki.

Czyli kontynuujemy. Zapraszam w czerwcu, mam nadzieję, że to będzie po udanym festiwalu, który honorowym patronatem objął pan minister kultury, bo to ksenofobiczne Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego organizuje festiwal Muzyka Mniejszości Narodowych i Etnicznych Rzeczpospolitej. Będzie – i miałem dzisiaj w audycji – muzyka Tatarów, Greków, Łemków, Ormian, Kaszubów, Mazowszan… Nie wymienię wszystkich, ale trzynaście mniejszości i robimy to z Narodowym Centrum Kultury. Ministerstwo Kultury daje na te mniejszości pieniądze.

Ja też jestem mniejszością i potomkiem uchodźców, w związku z czym na politykę polską patrzę z zupełnie innej perspektywy niż ci, którzy się tak strasznie nami przejmują. Nie przejmujcie się. Najpierw popracujcie nad sobą, a później zacznijcie naprawiać świat.

A do kogo ten apel?

Do wszystkich.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Milo Kurtisem pt. „Na początku był Chaos” znajduje się na s. 2 i 4 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z Milo Kurtisem pt. „Na początku był Chaos” na s. 2 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

 

Radio WNET: 9 lat pod znakiem wolności, republikanizmu, patriotyzmu i chrześcijaństwa / Dodatek do„Kuriera WNET” 48/2018

Od kilku miesięcy stoimy w blokach startowych, oczekując na ogłoszenie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o możliwości uzyskania koncesji. Stworzymy radio, którego nie można przestać słuchać.

Radio! Robimy radio! Radio WNET!

Radio WNET narodziło się 25 maja 2009 roku. Tego dnia zaczął działać Rycerski Portal. Pomarańczowa elipsa miała symbolizować Okrągły Stół. Wokół niego byli zgromadzeni założyciele, których reprezentowały ich zdjęcia. Idea była prosta. Każdy z Rycerzy buduje swoją republikę i razem z republikanami-giermkami „opanowuje” jakąś część przestrzeni informacyjnej. Republiki się powiększają. Giermkowie stają się Rycerzami i budują własne republiki informacyjne.

Pierwsze dwa tygodnie Radia WNET okazały się telewizją. Taras Hotelu Europejskiego, pięć kamer i regularny program telewizyjny.

Dosyć szybko skonfrontowani z rzeczywistością ekonomiczną, zamieniliśmy wielkoformatową telewizję na coś, co nazywaliśmy „reportażem WNET”. Był to prostu niemontowany reportaż. Jedną z jego kategorii estetycznych była nuda, ale za każdym razem udawało się ją przełamać. Pierwszy portal Radia WNET był w sposób doskonały nieprzejrzysty. Tylko wyjątki (włącznie z nami) potrafiły się zorientować, o co chodzi. Ale idea WNET stawała się coraz popularniejsza i mieliśmy coraz więcej zwolenników i publiczności. Dumnie posługiwaliśmy się hasłem „Media Prawdziwie Publiczne”. I takie te media są do tej pory.

Idea Republiki WNET powstała razem z Radiem WNET. Republikę WNET tworzą dziennikarze obywatelscy. Wolność publikowania, przy jednoczesnej współpracy z Redakcją, miała stanowić o sile portalu Radia WNET. Po części to się udało. Gdyby Państwo zajrzeli do starego portalu, odnaleźliby tam bogactwo różnorodnych treści.

Ewolucja radia, skoncentrowanie się na porannej audycji uniemożliwiło nam odpowiednią dbałość o rozwój Republiki. Nie udało nam się upilnować internetowych botów, które założyły tysiące kont, udaremniając spontaniczny dostęp do publikacji republikańskich. Oczywiście Radio WNET planuje udostępnić możliwość samodzielnych publikacji również w nowym serwisie pod adresem www.wnet.fm.

Poranek WNET

Radio WNET zaczęło nadawać całodobowy program w styczniu 2010 roku. Naszą sztandarową audycją jest Poranek WNET, słuchany od lat zarówno na falach UKF (na początku na antenach Radia Warszawa i Radia Nadzieja, potem na częstotliwości 87,8 MHz w Warszawie, udostępnionej w ramach zgody na okazjonalny przekaz informacji, a już wkrótce, mamy nadzieję, w ramach własnej koncesji), jak i w Internecie na WNET.fm.

Poranek WNET szybko zyskał rangę audycji opiniotwórczej. Tylko w styczniu 2018 roku nagrania wideo wywiadów z audycji na naszym kanale w serwisie YouTube zostały wyświetlone ponad 1,3 mln razy. Od początku istnienia Poranek WNET dawał możliwość prezentacji poglądów i pomysłów licznym środowiskom, opiniom niezależnym wobec mediów i przekazów formowanych wyłącznie w tzw. głównym nurcie mediów.

Program Poranków WNET wypełniają głównie wywiady i rozmowy z zaproszonymi gośćmi. Przez osiem lat w ponad 2000 porannych audycji prowadzący program zadali pytania ponad dziesięciu tysiącom gości.

Radio w drodze

Znakiem firmowym Poranków WNET są audycje wyjazdowe „radia w drodze”. W swojej historii Radio WNET przejechało dziesiątki tysięcy kilometrów, nadając setki godzin audycji z kilkuset miejsc w Polsce i w Europie. Na żywo nadawaliśmy dla słuchaczy „Poranki WNET” z placu Świętego Piotra, z ulic Rzymu, z placu św. Łucji w Wenecji, z Sarajewa, Budapesztu, z dachu Pałaców Biskupów w Pradze, z Berlina, Kijowa, Wilna, Lwowa, Stanisławowa, Krzemieńca, Bukaresztu, Bratysławy, Zagrzebia. Oczywiście wielokrotnie przemierzyliśmy Polskę wzdłuż i wszerz.

Poranek WNET z Sianowa, 7 lipca 2016 (w trakcie radiowej pielgrzymki z Jastarni na Jasną Górę). Kazimierz Leśniewski mówi o projektowanych i budowanych przez siebie nietypowych rowerach. Konstruktor przedstawia model przeznaczony dla 11 osób o wadze ponad 300 kg | Fot. L. Rustecki

W roku 2016 Krzysztof Skowroński i Lech Rustecki przeszli pieszo trasę z Jastarni na Jasną Górę, codziennie nadając 113-minutową audycję. Niekiedy postój i miejsce poprowadzenia audycji wypadały w zagubionych w puszczy wsiach. Podczas jednego z takich postojów dotarła do nas informacja o zamachu terrorystycznym w Nicei. Dzięki sieci korespondentów i przyjaciół naszego radia udowodniliśmy sobie, że niezależnie od tego, gdzie znajduje się redakcja, jesteśmy w stanie zrobić program informacyjny, którego jakość nie zależy od miejsca nadawania.

Do prowadzących Poranki należeli: Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, Grzegorz i Monika Wasowscy, Jerzy Jachowicz, Dariusz Rosiak, Krzysztof Feussette, Piotr Gociek, Łukasz Warzecha, Wojciech Jankowski i Piotr Dmitrowicz.

Poranki WNET prowadzą obecnie Krzysztof Skowroński, Antoni Opaliński, Aleksander Wierzejski, Łukasz Jankowski, Tomasz Wybranowski i Witold Gadowski. Ten ostatni zadebiutował w tej roli 4 kwietnia 2017 roku, przejmując w tymczasowe posiadanie wtorek, którego gospodynią przed urlopem macierzyńskim była Magdalena Uchaniuk.

Radio WNET jest dumne ze swoich korespondentów: Jana Bogatki (Niemcy), Piotra Witta (Francja), Ireny Lasoty (USA) – wszyscy troje byli dziennikarzami Radia Wolna Europa, Paweł Bobołowicz (Ukraina), Hanna Shen (Tajwan).

Również w 2010 roku na falach Radia WNET i Radia Warszawa ruszył Program Wschodni (w każdą sobotę o godzinie 10.07), prowadzony przez Wojciecha Jankowskiego – obecnie bardzo ważnego współpracownika „Kuriera Galicyjskiego”. Programu Wschodniego teraz można o tej samej porze słuchać w Radiu WNET i oglądać w Telewizji Republika.

Wolna Antena

Radio WNET to radio autorskie, w którym ważna jest osobowość twórcy. Wokół nas jest wielu potencjalnych radiowców, którzy nie planują wiązać swojego życia zawodowego z radiem, ale mają do przekazania ciekawe treści i przemyślenia. To z myślą o nich oraz młodych, wchodzących w życie zawodowe dziennikarzach została stworzona Wolna Antena Radia WNET. Tutaj wolontariusze, osoby zakochane w radiu, amatorzy i profesjonaliści prowadzą swoje autorskie audycje.

Do grona najważniejszych muzycznych programów „Wolnej Anteny Radia WNET” należy zaliczyć „Muzyczne Konfrontacje” Romana Zawadzkiego, „Na początku był Chaos”, którego autorem jest legenda polskiej muzyki Milo Kurtis (współzałożyciel grupy Osjan i Maanam), przybliżający słuchaczom muzykę ze wszystkich zakątków świata, i oczywiście „Crossroads” Zbyszka Jędrzejczyka. Nie zapominamy również o „PoliszCzart” – muzycznej liście prowadzonej przez Sławomira Orwata i Tomasza Wybranowskiego, którzy prezentują utwory znane, ale również szukają nieznanych zespołów. Na liście „PoliszCzart” zadebiutowało już ponad trzystu wykonawców z Polski i Polonii. W Radiu WNET panuje różnorodność gatunków muzycznych.

Wolna Antena może się również pochwalić czymś, czego prawdopodobnie nie ma żadna inna rozgłośnia, czyli audycjami międzynarodowymi. „Los Kowalski” i „República Latina”, prowadzone w języku hiszpańskim z tłumaczeniem na polski, są naszym oknem na kulturę i politykę krajów Ameryki Łacińskiej. Natomiast Anna Frawley i jej „Beatlemania” w każdy piątek zabiera nas w świat muzyki legendarnego zespołu The Beatles.

Sztandarem działu kulturalnego stały się „Smaki i niesmaki” Wojciecha Piotra Kwiatka oraz „Z miłości do kina” Angeliki Cudnej.

Dawkę polityki i spraw społecznych, poza Porankiem WNET zapewniają słuchaczom Radia WNET takie audycje jak „Radio Solidarność” (stworzona przez autorów nielegalnej rozgłośni z czasów stanu wojennego), „Stefan Truszczyński i jego drużyna” i „Studio Dublin” Tomasza Wybranowskiego, które jest kontynuacją „Irlandzkiej Tygodniówki WNET” i od sześciu lat opowiada o najważniejszych wydarzeniach dla Polonii z Irlandii i Wielkiej Brytanii. Natomiast audycja „Koloseum”, tworzona we współpracy ze Stowarzyszeniem Papieskim Pomoc Kościołowi w Potrzebie, a prowadzona przez Ewę Tylus, co tydzień opowiada o prześladowaniach chrześcijan na całym świecie, a także o możliwościach pomocy humanitarnej.

Cotygodniowej lekcji historii udziela odbiorcom „Gawęda historyczna” Krzysztofa Jabłonki. Mamy też wyjątkową audycję, prowadzoną przez osoby niepełnosprawne intelektualnie. „Wolna Antena Radia WNET” to 30 unikatowych audycji, których nie wystarczy opisać, trzeba ich posłuchać.

W maju 2018 roku w ramówce Radia WNET znajdują się 34 programy autorskie, tak muzyczne, jak publicystyczne i popularno-naukowe. Ten niezwykły format spowodował, że marka Radia WNET jest rozpoznawalna w Polsce, ale ma także tysiące wiernych słuchaczy na całym świecie.

Muzyka

W Radiu WNET przeciętnie połowę prezentowanych nagrań stanowi muzyka polska i rodzime produkcje instrumentalne. W naszych programach debiutują nowi wykonawcy, przykładem niech będą tu rockowy Gabinet Looster (Londyn), heavy-metalowy Scream Maker (Warszawa), folkowy SuperTonic Orchestra (Dublin) czy piosenkarki młodego pokolenia Caroline Baran (Chicago) i Alex Gala (Londyn), którzy odnieśli już sukces, a dzięki Radiu WNET zostali dostrzeżeni przez inne media w kraju. W godzinach wieczornych w Wolnej Antenie (bloki autorskie) stawiamy na audycje kulturalno-literackie i muzyczne, prowadzone przez uznane osobowości. Radio WNET stawia także na promowanie nowych twórców i wykonawców. Nasze radio stało się platformą dla rodzimych debiutów muzycznych i szeroko rozumianej promocji kultury polskiej. Przykładem jest „PoliszCzart”, tworzona przez dziennikarzy muzycznych z Wysp Brytyjskich, którzy od ponad dziesięciu lat promują polskich wykonawców na Zachodzie, polskich zaś wykonawców, tworzących poza granicami Polski, przybliża słuchaczom w kraju. W „PoliszCzart”, prezentowanej w radiu WNET w soboty, zadebiutowało już ponad trzystu wykonawców.

Twórcy Radia WNET widzą wielką potrzebę promowania polskiej muzyki, która pomijana jest na innych antenach w kraju (tak publicznych, jak i komercyjnych). Są to: rock chrześcijański (Tymoteusz 2,3 , Armia, Budzy i Trupia Czaszka, Darek Malejonek), rock patriotyczny (Horytnica, Basti, Forteca, Dempsey czy Gun) czy hip-hop, który w wielu przypadkach jest dla młodego pokolenia Polaków nośnikiem wiedzy historycznej i uczy patriotyzmu – m.in. Tadek Solo Firma (syn poety Jana Polkowskiego), Hemp Gru, czy Bisz.

Czas przełomu

Tak jak dla całej historii III Rzeczpospolitej, i dla Radia WNET datą najważniejszą był 10 kwietnia 2010 roku. Krakowskie Przedmieście, Pałac Prezydencki i wszystkie zdarzenia widzieliśmy przez okno naszego studia, które znajdowało się w Hotelu Europejskim.

W marcu 2011 roku ruszyła trzecia odsłona portalu Radia WNET.

Od początku istnienia Radio WNET tworzyło wspólnotę. Dzięki Porankowi WNET ta wspólnota się powiększała. Stąd pojawił się pomysł na powołanie Spółdzielczych Mediów WNET, które funkcjonują od października 2011 roku, zapewniając dalszy rozwój Radia WNET w oparciu o idee wolności i odpowiedzialności, zakorzenione w republikańskich i chrześcijańskich tradycjach Rzeczypospolitej oraz ruchu społecznym skupionym w latach 80. XX w. wokół „Solidarności”. Obecnie „Spółdzielcze Media WNET” skupiają ponad 600 udziałowców, których przedstawiciele raz do roku spotykają się na statutowych zebraniach.

Jarmark WNET

Po wakacjach 22 września 2012 r. odbył się pierwszy Jarmark WNET. Jego genezą były wyniki szeregu dziennikarskich śledztw, które wykazały trudności, z jakim mierzą się producenci krajowej żywności. Do czego potrzebni są pośrednicy pomiędzy producentem i klientem? Z takim pytaniem rozpoczęliśmy i po czasie narodziła się idea Jarmarku WNET – niech producenci sami sprzedają swoje produkty! Naszymi wymaganiami wobec wystawców jest to, żeby towar był naturalny, świeży, krajowy i wprost od producenta. Pierwotnie handel odbywał się w ramach akcji „Uratuj Rolnika – uratuj, samego siebie”, prowadzonej przez Spółdzielcze Media WNET.

Słuchacze naszego Radia mogli robić zakupy z tratwy, która przypłynęła z Ponidzia Wisłą do Warszawy, a po pewnym czasie organizowaliśmy stałe zamówienia online. Jednak szukaliśmy swojego miejsca. Taką idealną lokalizacją dla naszego konceptu okazała się hala w dawnej rozlewni wódek Koneser na warszawskiej Pradze. W tych iście historycznych i bardzo gościnnych murach udało nam się osiągnąć realizację naszego pomysłu – cotygodniowego jarmarku, płaszczyzny wymiany myśli, poglądów, spotkań międzyludzkich w pobliżu pieczywa, warzyw, owoców i ich przetworów, nabiału, wędlin, ręcznych robótek czy klasyki światowej literatury oraz krajowej publicystyki. Nasze jarmarki w Koneserze były świadkiem licznych koncertów, debat politycznych, spotkań autorskich, audycji radiowych, premier książkowych, a także specjalnych kiermaszy z okazji świąt, rocznic historycznych, premier numerów „Kuriera WNET” czy urodzin Radia WNET.

Od grudnia 2015 roku zagościliśmy w murach dawnej szkoły podstawowej im. Wojska Polskiego na tyłach hotelu Marriott przy ulicy Emilii Plater 31. Zorganizowaliśmy w szkolnych korytarzach dwa jarmarki bożonarodzeniowe, które wypadły tak korzystnie, że zdecydowaliśmy się tam zostać.

Od lat specjalnością naszego jarmarku są wyroby mięsne z własnych wędzarni, warzywa z gospodarstwa z Ponidzia, jabłka z Grójca, pierogi i ciasta znad Narwi, sery kozie, miody z Kazimierza, ekologiczne kosmetyki, medycyna naturalna czy garmażerka przyrządzana wedle historycznych przepisów. Na naszym jarmarku można także znaleźć ludowe rękodzieła artystyczne i codziennego użytku, kącik antykwaryczny, a także stoisko Kiosku WNET, gdzie można kupić „Kurier WNET” i przystąpić do Kręgu Przyjaciół Radia WNET. Na każdym jarmarku towarzyszy nam akordeonista, który przygrywa melodie rodem z warszawskiej, lwowskiej czy paryskiej ulicy.

Akademia WNET

6 października 2012 r. to dzień, w którym powstała Akademia WNET. Działa dzięki słuchaczom, którzy uczestniczą w sobotnich spotkaniach odbywających się 1–2 razy w miesiącu. W ciągu dotychczasowych 12 semestrów przewinęło się około 150 słuchaczy. Niektórzy zawitali na 1-2 semestry, inni towarzyszą Akademii od początku.

Program Akademii jest dziełem zespołu, którego filarami są główni wykładowcy Akademii: Lech Jęczmyk – tłumacz („Paragrafu 22” i książek Kurta Vonneguta), eseista i myśliciel, oraz dr Roman Zawadzki – psycholog, inżynier i miłośnik muzyki. Obaj panowie towarzyszą Akademii od początku, wygłaszając znakomite wykłady o sprawach zasadniczych i zagrożeniach aksjologicznych, poruszając tematy bezradności człowieka wobec inżynierii społecznej, nauki w służbie zła – to dr Roman Zawadzki, czy o religiach, antykatolickiej propagandzie, a nawet śmierci – Lech Jęczmyk. Słuchacze i wykładowcy wpływają na kształt programu, proponując wykładowców i tematy.

Kurier WNET

W czerwcu 2013 roku wyszedł numer zerowy „Kuriera WNET Gazety Niecodziennej”. Redaktorem naczelnym pierwszych dwóch numerów była Katarzyna Adamiak-Sroczyńska. Obecnie tę rolę pełni Krzysztof Skowroński. Współwydawcą czasopisma „Kurier WNET”, które posiada dwa niezależne dodatki regionalne – śląski (Jadwiga Chmielowska – red. nacz.) i wielkopolski (Jolanta Hajdasz – red. nacz.), są Spółdzielcze Media WNET. Charakterystyczny dla „Kuriera WNET” jest jego „staroświecki” wielki format, a także czarno-biała szata graficzna o niezaprzeczalnym walorze artystycznym.

W trzeciej siedzibie

W październiku 2014 roku Radio WNET wprowadziło się do Budynku PAST-y, który jest zarządzany przez Fundację Polskiego Państwa Podziemnego i Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej.

W kwietniu 2017 ruszył nowy, czwarty portal Radia WNET, a pierwszy pod nowym adresem wnet.fm.

Od końca września 2017 roku Radio WNET nie nadaje już Poranków WNET na antenie Radia Warszawa i Radia Nadzieja, ponieważ władze tych rozgłośni wypowiedziały umowy o współpracy. Radio WNET niezwłocznie złożyło wniosek o dobór częstotliwości radiowych w paśmie UKF/FM do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Od 16 października można było ponownie słuchać Radia WNET w eterze. Nadawało z Pałacu Kultury i Nauki na częstotliwości 87,8 MHz z mocą 150W ERP. Po raz pierwszy na UKF przez 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu. Było to możliwe dzięki zgodzie, którą otrzymało na miesięczne nadawanie z okazji 100. rocznicy objawień fatimskich oraz 200. rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki. Później nadawało z okazji 150. rocznicy urodzin Józefa Piłsudskiego, która przypadała 5 grudnia 2017 roku, oraz w związku z 36. rocznicą ogłoszenia stanu wojennego. Zgoda Prezesa UKE obejmowała czasowe używanie urządzenia radiowego „w służbie radiodyfuzyjnej, w celu zapewnienia okazjonalnego przekazu informacji na częstotliwości 87,8 MHz z lokalizacji Warszawa PKiN”. Nadawanie ze względu na 36. rocznicę rozpoczęcia stanu wojennego zakończyło się 13 stycznia 2018 roku i od tego czasu Radia WNET można słuchać tylko przez urządzenia podłączone do Internetu.

Od momentu wypowiedzenia współpracy przez Radio Warszawa i Radio Nadzieja Radio WNET ubiega się o koncesję na nadawanie programu na UKF. Jest gotowe i od kilku miesięcy stoi w blokach startowych w oczekiwaniu na ogłoszenie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji o możliwości uzyskania koncesji. Chce stworzyć radio, którego nie można przestać słuchać. Nie tylko Poranki WNET, ale i południa, wieczory i noce.

Radio WNET otrzymuje znaczące wsparcie od swoich słuchaczy i członków Kręgu Przyjaciół Radia WNET, zainicjowanego przez słuchacza, Andrzeja Sława. Koordynacją Kręgu Przyjaciół zajmuje się inny słuchacz, Marek Bryła.

W czerwcu 2018 roku Radio WNET po raz siódmy rusza w wielotygodniową trasę po Polsce – „Wracamy do źródeł”. Jej pierwszy etap rozpocznie się w Bełchatowie.

Na podstawie materiałów Spółdzielczej Agencji Informacyjnej opracował Lech Rustecki.

Artykuł redakcyjny prezentujący dziewięcioletnią historię Mediów WNET, pt. „Radio! Robimy radio! Radio WNET!” znajduje się na s. 1 i 4 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł redakcyjny prezentujący dziewięcioletnią historię Mediów WNET, pt. „Radio! Robimy radio! Radio WNET!” na s. 1 rocznicowego dodatku do czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Dlaczego napisałem własny projekt Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 48/2018

Potraktowałem słowa Prezydenta z powagą należną głowie państwa. Również dlatego, że obecna dawno powinna leżeć w koszu, bo zamiast sprawnego zarządzania państwem, sankcjonuje chaos.

Jan Kowalski

Konstytucja według Kowalskiego

Od maja do maja. Rok minął od deklaracji prezydenta Dudy o potrzebie zmiany konstytucji. Potraktowałem słowa Prezydenta z powagą należną głowie państwa. Również dlatego, że obecna dawno powinna leżeć w koszu, bo zamiast sprawnego zarządzania państwem, sankcjonuje chaos. Czas ten poświęciłem na przygotowanie projektu nowej konstytucji. Zatem nie śmiejcie się, tylko spróbujcie zrozumieć. Poniżej – zamysł, jaki mną kierował.

Po pierwsze, konstytucja nie jest najświętszą świętością. Zbyt długo w czasach upadku państwa, po rozbiorach i w mrokach komunizmu celebrowaliśmy Konstytucję 3 maja. Sam przecież demonstrowałem tego dnia w latach osiemdziesiątych. Ale konstytucja w normalnym państwie (niepodległym i demokratycznym) jest tylko konstrukcją prawną wyrażającą powszechną wolę wspólnoty. A zatem zgodę na to, ile chcemy państwa w państwie, jak i przez kogo ma być zarządzane, jaki gwarantujemy sobie samym zakres wolności osobistej.

Po drugie, przeczytałem kilka różnych konstytucji. Amerykańską, szwajcarską, węgierską i parę innych. I we wszystkich tych konstytucjach ich autorzy zawarli coś, co powinniśmy nazwać duchem narodu. To tego ducha, polskiego ducha, chciałem najpierw odkryć. Stąd cały cykl Zanim napiszemy nową konstytucję jest poszukiwaniem i odnajdywaniem ducha polskości. Czasem szczelnie ukrytego pod łachmanami zaborczych wpływów i nowszymi ubrankami komunizmu.

Nic zatem dziwnego, że prawdziwego ducha polskości odkryłem w I Rzeczypospolitej, a nie w gloryfikowanej w czasach komunizmu II RP, gdzie pierwszą konstytucję napisano przeciwko Piłsudskiemu, żeby nie mógł rządzić, a drugą dla niego właśnie, gdy już nie mógł rządzić. Ten duch I Rzeczypospolitej, umiłowanie wolności osobistej i jednocześnie odpowiedzialność za Ojczyznę, odrodził się przecież na naszych oczach w postaci ruchu pierwszej Solidarności.

Po trzecie, podobnie jak nasi przodkowie sprzed 500 laty, przyjąłem założenie, że Polska jest naszym wspólnym dobrem. A zatem, że nie jest to frazes w ustach polityka na użytek gawiedzi, ale fundament pod budowę państwa. Zatem konstytucja powinna być ramowym projektem tej budowli. Krótkim, zwięzłym i dokładnym. I na tyle logicznym, żeby oparte na jej założeniach państwo mogło sprawnie funkcjonować przy jednoczesnej dużej wolności obywateli i ich zaangażowaniu w sprawy publiczne.

Po czwarte, jak głosili nasi przodkowie, Polska nie rządem stoi, ale wolnością jej obywateli. To z wolności Polaków brała się siła i atrakcyjność naszego państwa.

Wbrew zamordystycznym i biurokratycznym państwom sąsiednim. Jednak po doświadczeniu I Rzeczypospolitej musimy uniknąć wad ustrojowych, które wykorzystane przez sąsiadów, doprowadziły do jej upadku. Wolność kończy się z chwilą, gdy zwycięża anarchia. A tego I Rzeczpospolita niestety nie uniknęła. Główną jej wadą było uznaniowe stanowienie podatków przez szlachtę. I dlatego w moim projekcie piszę o pieniądzach, o finansowaniu państwa. Ile dla gminy, ile dla województwa, ile na zarządzanie całym państwem.

Po piąte, chrześcijański duch wolności i odpowiedzialności tak mocno przeniknął polskość, że na dobrą sprawę nie da się polskości i chrześcijaństwa rozdzielić. I chyba nie ma takiej możliwości ani potrzeby. Z drugiej strony musimy pamiętać, że nasi bliźni, tak jak my sami, mogą błądzić do końca swojego życia. Bo mają do tego prawo dane im przez samego Boga. Dlatego, będąc nawet gorliwie wierzącymi, nie zastępujmy Pana Boga i nie nawracajmy nikogo na siłę. I nie zmuszajmy do przyjmowania naszego światopoglądu. Zamiast tego tak zaprojektujmy budowę naszego państwa, żeby tego ducha jak najpełniej wyrazić.

Po szóste, to dlatego aż dwie zasady kardynalne mówią w zasadzie o jednym. Zasada pomocniczości, czyli podstawa nauki społecznej Kościoła (katolickiego) i zasada likwidacji biurokracji wzajemnie się dopełniają. Mówią o tym samym: że wszystko, co może człowiek zrobić sam, powinien zrobić sam. A to, co go przerasta, powinno być realizowane przez najbliższe otoczenie bez ingerencji ze strony wyższych instancji.

Ale biurokracja tak przeniknęła i sparaliżowała nasze państwo i naród, że musimy ją wypalić gorącym żelazem. Po to, żeby nigdy nikomu więcej nie przyszło do głowy niewolić Polaków za ich własne pieniądze. Stąd ten zapis dodatkowy w konstytucji.

Po siódme, z powyższego wynika podział na władze i ich kompetencje. Monteskiuszowski rozdział na trzy: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą zachowuje swą istotę tylko wtedy, jeżeli żadna z nich nie podlega drugiej w jej sferze działania. Nie mogą się przenikać, ale wzajemnie uzupełniać i współistnieć. Ale najważniejsze jest to, żeby każda z nich podlegała nam wszystkim, czyli wyborcom. Decydując o każdej w wyborach, zapewniamy zarazem ich pełną autonomiczność względem siebie. Dzięki temu żaden polityk nie zadzwoni już więcej do sędziego, chyba że z pytaniem o zdrowie. Żaden sędzia nie będzie więcej liczył na przychylność prezydenta lub posła i nie będzie się zastanawiał, jakie ważne stanowisko piastował skazany. Żaden poseł nie będzie się wtrącał w sprawy zarządzania miastem lub państwem. Wszyscy będą robić swoje – to, do czego ich wybierzemy.

Po ósme, liczby. Omówię to bardziej szczegółowo na portalu (podobnie jak kilka innych zagadnień), tu tylko zasygnalizuję. W zasadzie oprócz liczby posłów i senatorów nie powinienem pisać o liczbach w konstytucji. Zgoda, jednak jakąś wskazówkę liczbową odnośnie do liczebności administracji państwa i jego służb powinniśmy wyrazić, skażenie biurokracją biorąc pod uwagę. W sytuacji, gdy nasze obywatelskie państwo tworzone jest od dołu i od dołu finansowane naszymi własnymi pieniędzmi, uznałem za stosowne liczby te zamieścić. 4 policjantów plus 1 osoba pomocnicza w gminie do 20 000 mieszkańców na pewno wystarczy. W skali kraju będziemy mieli zatem około 10 000 policjantów gminnych (w tym 2000 personelu pomocniczego), 8 000 policjantów wojewódzkich i 800 pracowników administracyjnych. Z mojego sposobu liczenia wynika też liczba policjantów krajowych. Policja państwowa będzie liczyła 5 000 osób i 500 pracowników pomocniczych. Plus różne państwowe agencje specjalne, podobnie jak policja państwowa podległe prezydentowi, ok. 5000 osób łącznie. Zatem wszystkich policjantów łącznie z pomocnikami będzie prawie 30 000. Aż boję się, że za dużo. Dla porównania policji w II RP było 32 000 i 1 000 personelu pomocniczego. W PRL 80 000. Na początku roku 2018 liczba policjantów w Polsce to 100 000 osób i 25 000 personelu cywilnego. Dlatego, nawet jak już zniszczymy biurokrację, zapiszmy parę liczb, żeby ta hydra znowu się nie odrodziła.

Po dziewiąte, nie chwaląc się, mój projekt jest najtańszy. I nie chodzi tu tylko o koszt druku nowej konstytucji. Bez większego liczenia, co najmniej o połowę zmniejsza koszt funkcjonowania państwa przy podwojeniu jego efektywności. Liczbowo zmniejsza bardziej, ale wszystkim na państwowych posadach podwoimy pensje. Po to, żeby to najzdolniejsi z nas dobrze zarządzali naszym dobrem i nie kradli.

Po dziesiąte, dla pocieszenia wszystkich. Jeżeli jakiś paragraf przestanie się nam podobać, zawsze będziemy mogli go zmienić. Podobnie jak całą konstytucję, nad którą tyle się napracowałem. Zadowoleni?

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Konstytucja według Kowalskiego” znajduje się na s. 15 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „Konstytucja według Kowalskiego” na s. 15 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

VIII edycja Kongresu Polska Wielki Projekt. Rok po roku dołączają do niego stowarzyszenia i wybitni intelektualiści

Pamiętam pierwszy Kongres Polska Wielki Projekt w 2010 roku: skromny i jakby nieśmiały, w klimacie pewnego siebie uchachania rządzących platformersów i ludowców, i w opozycyjnej traumie posmoleńskiej.

Danuta Moroz-Namysłowska

Wydarzeniami sobotniego dnia były dwa wykłady: laureata Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, prof. Thomasa Johna Sargenta, oraz niemieckiego filozofa, prof. Petera Sloterdijka, a także wręczenie Nagrody im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która przypadła w tym roku Antoniemu Liberze.

Nie sposób w tym szkicu przekazać bogactwa myśli tych wybitnych osobistości – warto może jedynie zaznaczyć, że wszystkie wypowiedzi były próbą znalezienia klucza ekonomicznego lub filozoficznego do niejednoznaczności tytułowych WARTOŚCI, jak i równowagi między wolnym rynkiem a planowaniem. (…)

Stosowne i wyczerpujące informacje o Kongresie zainteresowani znajdą bez trudu w internecie. Tu kilka wrażeń z sali i kuluarów.

Wśród „pospólstwa”, bodaj w 17. rzędzie dostrzegłam państwa Katarzynę i Andrzeja Zybertowiczów. Profesor jest doradcą Prezydenta i mógłby vip-ować w pierwszych rzędach, a jednak sympatyczne to wejście w tło… Podobnie państwo Gwiazdowie, siwe gołąbki, zawsze czuwające nad losami Ojczyzny, nie zabierali głosu, ale pilnie śledzili propozycje książkowe i słuchali wszystkich prelegentów…

Zagadnięty na inną okoliczność redaktor naczelny „Sieci” Jacek Karnowski udzielił optymistycznej odpowiedzi „Nie zmogą!” na dodatkowe pytanie: „Czy totalna zmoże dobrą zmianę?” I tego się trzymam.

Czujność reporterska funkcjonowała i funkcjonuje w głównym nurcie, z europejska zwanym mainstreamem od poczęcia… (…) ale niczego, oprócz własnych aranżacji, nie pokazują. Mają zasady. I standardy. Niereporterskie, niestety. Nic dziwnego, że nie tylko tzw. lemingom nazwa ambitnego przedsięwzięcia intelektualnego i gospodarczego nie zdążyła na trwałe zająć uwagi, a tym bardziej wejść do kalendarza wydarzeń.

Cały artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Okruszki z Kongresu” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Okruszki z Kongresu” na s. 2 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

 

„Dlaczego nie odbudowano Pomnika Wdzięczności”. Konferencja w siedzibie SDP / „Wielkopolski Kurier WNET” 48/2018

Ten stan nie będzie trwał wiecznie. Gorąco wierzę, że uda się zmienić władze miasta i w przyszłości wszyscy spotkamy się na odsłonięciu odbudowanego Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu.

Stanisław Mikołajczak

Pomnik pamięci Poznania

Kiedy prawie siedem lat temu zakładałem Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu do głowy mi nie przyszło, że będę jako Wielkopolanin i Poznaniak wstydził się za swoje miasto, że na 100 rocznicę odzyskania Niepodległości i 100 rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego tego Pomnika nie postawimy. I że największym przeciwnikiem odbudowy pomnika będą demokratycznie wybierani prezydenci miasta Poznania. Ale ten stan nie będzie trwał wiecznie. Gorąco wierzę, że uda się zmienić władze miasta i że w przyszłości wszyscy spotkamy się na odsłonięciu odbudowanego Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa w Poznaniu.

To, że w pewnym momencie zająłem się odbudową Pomnika Wdzięczności było spowodowane jakimś impulsem, nie potrafię do końca sobie uświadomić, dlaczego tak się stało. Stało się to, gdy zacząłem w Poznaniu organizować Koncerty Niepodległościowe z okazji 11 listopada. Szybko się zorientowaliśmy, że najważniejszym symbolem Niepodległości Polski w Poznaniu był zburzony przez Niemców Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa zwany Pomnikiem Wdzięczności.

Musimy odbudować

Zanim zacząłem działać, najpierw poszedłem do Księdza Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, żeby zapytać, co on o tym myśli, bo przecież Pomnik, który ma w centrum figurę Chrystusa nie może być stawiany bez akceptacji Arcybiskupa. Jak Ksiądz Arcybiskup się dowiedział, że za tą inicjatywą stoi Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego, to zaraz się zgodził i powiedział, żebyśmy działali, że razem ten Pomnik odbudowujemy. I tak powołaliśmy Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika i zaczęły się nasze starania. Już jak zgłaszałem tę inicjatywę na pierwszym Koncercie Niepodległościowym w Auli Uniwersyteckiej w Poznaniu w 2011 r., spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem

Zapowiedziałem, że pomnik powinien stanąć na setną rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego i setną rocznicę odzyskania Niepodległości. Wtedy wydawało mi się, że ten Pomnik odbudujemy nawet wcześniej, bo to przecież siedem lat. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że będę jako Wielkopolanin i Poznaniak wstydził się za swoje miasto, za swoich współobywateli, że tego Pomnika nie postawimy na 100 rocznicę odzyskania Niepodległości 100 rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego.

I że największym przeciwnikiem odbudowy pomnika będą demokratycznie wybrani prezydenci miasta Poznania. Co się stało z Poznaniakami, co się stało z ludźmi, którzy przez cały XIX wiek, ale i wcześniej byli patriotami, byli obywatelami, troszczyli się nie tylko o swój region, ale o Polskę. Byli dumni, że tam się Polska narodziła. Nie wierzę, że przestało ich to wszystko interesować. Teraz po tylu latach starań muszę przyznać, że gdyby Platforma Obywatelska nie blokowała odbudowy tego Pomnika, to Pomnik Wdzięczności już dawno by stał. I to trzeba wreszcie powiedzieć, niezależnie od tego, że tego dotąd nie robiłem. I to działanie przeciwko tak ważnemu symbolowi tożsamości Poznania jest absolutnie niezrozumiałe.

Powstanie wielkopolskie

Dlaczego ten pomnik jest taki ważny? By to zrozumieć, trzeba powiedzieć o znaczeniu powstania wielkopolskiego. To nie było szczególnie krwawe powstanie, ono nie było szczególnie wielkie, jeśli chodzi o liczbę ofiar, w porównaniu z powstaniem styczniowym zwłaszcza, czy z powstaniem listopadowym, ale ono było niezwykle ważne nie tylko dla Wielkopolski, także dla Europy i świata. Bo o ile powstanie listopadowe uratowało Belgię, to powstanie wielkopolskie uratowało Europę. To nie są słowa nasze, to Józef Piłsudski powiedział, że gdyby nie miał Armii Wielkopolskiej, to nie miałby cienia szansy zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej, a wiemy, co znaczyłaby przegrana Bitwa Warszawska. A jak to się stało, że ta Armia Wielkopolska powstała? Bo na terenach, które powstańcy po kilku tygodniach opanowali, zatrzymali materiał wojenny, który szedł przez ziemie polskie, tysiące wagonów, sprzęt wojenny, zdobyli połowę lotnictwa polskiego na Ławicy. Ale przede wszystkim bardzo szybko zostało to powstanie ustrukturalizowane i została utworzona 100-tysięczna armia.

Wielkopolska miała wtedy, u progu niepodległości armię 100-tysięczną, a jak p. Antoni Macierewicz został ministrem obrony narodowej, to cała polska armia nie miała więcej niż 92 tysięcy żołnierzy… To jest ta skala wysiłku. Bolszewicy mówili, że najbardziej bali się wojsk wielkopolskich, potem Hallerczyków, potem Piłsudczyków.

To wojsko wielkopolskie było doskonale wyszkolone. To byli żołnierze i podoficerowie Armii Pruskiej, tam byli wyszkoleni, bo tak się toczyły losy Wielkopolski. Takie jest znaczenie tego powstania. Jednego z czterech zwycięskich. Mówi się, że to jest jedyne zwycięskie. Nie. Zwycięskie było także powstanie z 1906, drugie powstanie śląskie i powstanie sejneńskie. Powstańcy wielkopolscy oddali życie, 2500 osób, mówi się, że te traty były stosunkowo małe, ale część ludzi mówi, że one były małe, bo oni byli doskonale wyćwiczeni. Traktowani byli bardzo brutalnie, bo w pierwszym tygodniu oni byli już traktowani jako buntownicy. Nie podpadali pod Konwencję Genewską, byli traktowani jak buntownicy, którzy buntowali się przeciwko państwu. Bo trzeba pamiętać, że Piłsudski od 1911 r. organizował Państwo Polskie, a u nas w Wielkopolsce było inne państwo – Państwo Pruskie. Wielkopolanie mają zastrzeżenia do Piłsudskiego, że nie udzielał powstaniu pomocy, tak jak to było potrzebne, że lekceważył Wielkopolskę. To oczywiście jest element przedwojennej gry politycznej. Piłsudski musiał walczyć o wschodnie granice. Wiedział, że wschodnią granicę musi wywalczyć, a zachodnia może podlegać negocjacjom, on to wiedział. A jednocześnie nie mógł wspierać powstańców jawnie. Jak były powstania śląskie, to też udzielał pomocy podskórnie, a nie na powierzchni. W 1920 r., dwa lata po zwycięskim powstaniu wielkopolskim pada pomysł podziękowania za ten zryw powstańczy. Za przyłączenie Wielkopolski do Polski. Postanowiono wybudować pomnik, powstał komitet, wybrano miejsce i znowu były problemy z władzą. Dwanaście lat trwały starania, ale te kłopoty były innej natury. Władze chciały postawić kościół wotywny, ale przecież po wojnie nie było na to pieniędzy. Ale dwanaście lat ciągle mówili kościół, kościół. Aż wreszcie postanowiono zbudować ten Pomnik i po 12 latach ten Pomnik stanął. Stanął i w ciągu 7 lat on całkowicie przeorał myślenie o Poznaniu i o Wielkopolsce i o Polsce.

Są trzy takie pomniki – Pomnik Nieznanego Żołnierza w Warszawie, drugi a właściwie pierwszy – Pomnik Grunwaldu w Krakowie, zbudowany z okazji 500. Rocznicy Bitwy Grunwaldzkiej i nasz poznański Pomnik Wdzięczności. Pomnik Nieznanego Żołnierza odbudowano zaraz w latach powojennych, Pomnik Grunwaldzki w 1976 r., bo nie miał elementów niepodległościowych, a nasz nie mógł się doczekać, bo w centrum była figura Chrystusa. I nie może się doczekać do dziś.

„Dlaczego nie odbudowano Pomnika Wdzięczności” – konferencja pod tym tytułem odbyła się 23 maja 2018 r. w Domu Dziennikarza w Warszawie. Wzięli w niej udział prof. Stanisław Mikołajczak, prezes SKOPW, Jolanta Hajdasz i Tadeusz Zysk, wiceprezesi SKOPW oraz członkowie komitetu – ks. Tadeusz Magas, Tadeusz Dziuba, Przemysław Alexandrowicz, Barbara Pulik, Andrzej Czayka, Andrzej Karczmarczyk i Krzysztof Ratajczak. Podczas konferencji przedstawiciele Komitetu uhonorowali osoby zaangażowane w ideę powrotu Pomnika Wdzięczności do Poznania. Pamiątkowe medale otrzymali: Antoni Macierewicz, były Minister Obrony Narodowej, Wojciech Fałkowski, były podsekretarz stanu w MON, Jarosław Szarek, prezes IPN (nieobecny), Krzysztof Skowroński, prezes SDP oraz aktorzy Halina Łabonarska (nieobecna) i Jerzy Zelnik.

Nasza wiara i pamięć

Chcę tu nawiązać do mądrości naszych przodków, którzy usytuowali pomnik w miejscu najbardziej znienawidzonym, w miejscu, które było kwintesencją pruskości w Poznaniu. Bo na fosie zbudowano Zamek Pruski, który miał odzwierciedlać odwieczną pruskość, obok siedziba Hakaty, dzisiaj Collegium Maius UAM, ale wtedy Hakata – najbardziej znienawidzona instytucja, która wykupowała ziemię z rąk polskiej szlachty i parcelowały między Niemców. W ten sposób zostało przejętych przez Niemców 110 tys. gospodarstw, czyli olbrzymia część całej ziemi. Potem jest Opera Poznańska, w której statucie było napisane, że nie może ze sceny paść słowo polskie. Akademia Pruska, która nie przyjmowała polskich studentów, bo polscy studenci mieli jechać do Berlina i Breslau i tam się germanizować. To nie był nawet uniwersytet, tylko uczelnia niższego rzędu. A w środku stał Pomnik siejącego grozę i strach w Wielkopolsce Bismarcka. I dlatego po odzyskaniu przez nas niepodległości chcieli zlikwidować ten symbol. W miejscu, które było przeklęte, którego Poznaniacy nienawidzili stanął Pomnik ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, a miejsce to po postawieniu na nim Pomnika natychmiast zmieniło charakter. Stało się miejscem pielgrzymek, uroczystości państwowych, rodzinnych, stowarzyszeniowych, wojskowych, różnych. Tam odbywały się nawet imieniny Piłsudskiego. Ten pomnik takie miał olbrzymie znaczenie. Potem przychodzi wojna i ten pomnik natychmiast, po miesiącu zostaje zburzony. Zachowały się trzy zdjęcia zburzonego pomnika, wstrząsające i opowieści. Jak ktoś widzi te zdjęcia, a potem mamy zachowany na filmie przemarsz wojsk pruskich, przed trybuną niemiecką, która została postawiona w miejscu, gdzie stał pomnik i przemarsz wojsk niemieckich, to narasta gniew i rodzi się wielkie przekonanie, że ten Pomnik trzeba odbudować. On po prostu musi być odbudowany, bo on był symbolem naszych walk niepodległościowych.

Zdjęcia są porażające, zrobił je jeden z poznańskich harcerzy, ryzykował życie, bo za posiadanie aparatu fotograficznego groziła kara śmierci. Pomnik został zburzony, ponad 600 ton dolomitu, 1300 ton granitu zostało użyte jako podkład pod jakieś budowy albo zostało wywiezione gdzieś na hałdy, żeby po tym pomniku nie było śladu. A figurze Chrystusa, która była mocno przymocowana, obcięli nogi, zwalili ją na ziemię i na stalowej linie, zaciągniętej na szyję wlekli za czołgiem przez ulice. Dopiero potem przewieziono ją do huty i przetopiono na kule armatnie.

To jest niezwykle ważne wydarzenie, które także nas bardzo mobilizuje, bo wiemy, że został poniżony zarówno symbol religijny – figura Chrystusa, jak i symbol naszych dążeń niepodległościowych.

Dlatego nasz komitet tak bardzo się upiera, że figura Chrystusa musi wrócić na plac Adama Mickiewicza. Ona musi symbolicznie, choćby na parę dni wrócić i tam musi się odbyć nabożeństwo przepraszające za to, co Niemcy zrobili z figurą. Ponieważ nie możemy się przebić, żeby odbudować Pomnik, to postanowiliśmy odlać figurę Chrystusa. Zrobiliśmy konkurs, wygrał go rzeźbiarz Michał Bartkiewicz, góral, który ma swoją pracownię pod Krakowem. Za połowę ceny, która była w innych ofertach odlał na figurę, która ma prawie 5,5 m wysokości. Kosztowała nas 300 tys. zł. Figura Paderewskiego, która jest czterokrotnie mniejsza kosztowała tamten komitet, który ją budował 800 tys. zł. Inaczej się wydaje pieniądze, jak się je dostaje, a inaczej jak my to robimy. To są motywy, które nami, całym komitetem kierują, mamy determinację, niezależnie od tego, co o nas mówią, co o nas wypisują, co mówią o naszym oszołomstwie. Ten Pomnik do Poznania po prostu wróci!

Na podstawie wystąpienia prof. St. Mikołajczaka na konferencji 23 maja 2018 w Warszawie, skróty i red. J. Hajdasz.

Zebrane podpisy pod ideą odbudowy Pomnika, ponad 300 tysięcy zł wpłaconych przez indywidualnych Poznaniaków na odbudowę Pomnika, dzięki którym udało się odlać Figurę Chrystusa z Pomnika Wdzięczności i ponad 25 tysięcy podpisów zebranych pod ideą odbudowy Pomnika – to te sprawy, które pokazują, że w Wielkopolanach ciągle drzemie potencjał i świadomość znaczenia naszej roli w historii. To nie jest prawda, że symbolem Wielkopolan w rocznicę powstania Wielkopolskiego musi być pan prezydent leżący w łóżku i robiący sobie selfie. Jedną z nielicznych rzeczy, która łączy wszystkich – prawie – Wielkopolan jest duma z powstania wielkopolskiego, wygranej bitwy z najbardziej butnym państwem ówczesnego świata. Zresztą to państwo zostało zlikwidowane, uznane za zbrodnicze. To naprawdę nie jest tak, że Wielkopolanie są gnuśni, że nie chcą pomników swojej historii i tożsamości. Jestem więc przekonany, że Pomnik Wdzięczności zostanie odbudowany, wcześniej czy później to się stanie, bo to naprawdę leży w sercach Poznaniaków. Używa się argumentów, że nienowoczesny, że śmieszny, że łuk triumfalny, ale zapytajcie Niemców, czy zaakceptują zburzenie Bramy Brandenburskiej, a Francuzów – zburzenie Łuku Triumfalnego w Paryżu. Ja nie rozumiem pomnikofobii i jeśli to by ode mnie zależało, to stanie w Poznaniu i odbudowany Pomnik Wdzięczności, i Pomnik Wypędzonych, i Pomnik Mieszka, Chrobrego, Przemysła, bo mamy tylu wspaniałych Wielkopolan, którzy powinni zostać uczczeni w formie pomników. (Dr Tadeusz Zysk, wiceprzewodniczący Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności od 2012 r.)

Bardzo dziękuję Panu profesorowi za udzielenie mi głosu, przede wszystkim dziękuję szanownemu komitetowi, wam wszystkim za ten nieprawdopodobny wysiłek i tę nieprawdopodobną determinację w działaniu, jakie Państwo podjęliście. Dziękuję za to wspaniałe wyróżnienie i na pewno ponad miarę moich możliwości i tego wszystkiego, o czym Pan Profesor mówił. Jestem dumny, że mogłem przyłożyć rękę do przywrócenia Pomnika Chrystusa Króla, nie dla Poznania, ale Polsce. Dlatego, że ten pomnik jest symbolem odbudowy niepodległości Polski. Będę miał jeszcze zaszczyt dwa słowa na ten temat powiedzieć. Z całym szacunkiem dla wielkości i wspaniałości Poznania, to jest dużo więcej niż tylko symbol odzyskania niepodległości przez Wielkopolskę. To jest symbol odrodzonej, niepodległej Rzeczpospolitej i dlatego było dla mnie oczywiste, że Wojsko Polskie musi zrobić wszystko, co możliwe, żeby ten pomnik powrócił na swoje miejsce. Przyrzekam, obojętnie co jeszcze będę robił w życiu, to do tego na pewno jeszcze przyłożymy rękę. Będziemy mieli tę wielką radość wszyscy razem być na uroczystościach otwarcia [odsłonięcia] tego pomnika. (Antoni Macierewicz)

Rada Miasta Poznania już 18 grudnia 2012 r., czyli pięć i pół roku temu podjęła uchwałę, że wyraża się zgodę na wzniesienie Pomnika Wdzięczności, pomnika Najświętszego Serca Jezusowego, a wykonanie uchwały powierza się Prezydentowi Miasta. Wszyscy obecni radni PiS, wszyscy obecni radni Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego, przytłaczająca większość radnych Platformy i nawet jedna radna z SLD głosowali za odbudową tego pomnika. Ten jeden jedyny głos wstrzymujący radnego lewicy był tylko jakby takim kontrapunktem do tej niezwykłej jednomyślności. Dlatego to podkreślam, że nie można powtarzać, że władze miasta Poznania są przeciwne tej idei. Chociaż zmieniła się kadencja rady, zmienił się skład, nadal przytłaczająca większość radnych jest za odbudową Pomnika. Przeciw jest obecny prezydent miasta. Mamy pretensje do poprzedniego prezydenta, który następujące po tej uchwale Rady kolejne dwa lata swojej kadencji zmarnował, nie podjął żadnych decyzji w tej sprawie. Komitet nadal nie dysponuje żadną działką, na której mógłby Pomnik postawić. Wszystkie miejsca znaczące w Poznaniu są własnością miasta. Obecny prezydent, nie wyrażając zgody na udostępnienie gruntu Komitetowi Odbudowy, może skutecznie blokować, tą praktycznie jednomyślną decyzję Rady Miasta sprzed pięciu lat i tą wolę Poznaniaków, wyrażoną w 25 tysiącach podpisów i tą wolę, którą manifestują Poznaniacy także publicznie przy różnych okazjach, kiedy za odbudową tego pomnika się opowiadają. Mam nadzieję, że jesienne wybory tę smutną i zawstydzającą dla nas sytuację zmienią. (Przemysław Alexandrowicz, Członek Zarządu Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności).

Wypowiedzi uczestników konferencji pt. „Dlaczego nie odbudowano Pomnika Wdzięczności”, pod wspólnym tytułem pt. „Pomnik pamięci Poznania”, znajdują się na s. 1 i 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wypowiedzi uczestników konferencji pt. „Dlaczego nie odbudowano Pomnika Wdzięczności”, pod wspólnym tytułem pt. „Pomnik pamięci Poznania”, na s. 1 i 3 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Świat zawsze był przygotowany do wojny, która właśnie minęła / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 48/2018

Dziennikarze nie kwapią się do szkoleń w zakresie rozpoznawania fake newsów, tekstów zawierających dezinformację. Ich lenistwo i żądza pieniędzy sprawia, że promują osoby działające na szkodę Polski.

Jadwiga Chmielowska

Tyle razy pisałam o toczącej się od lat wojnie, ale widać, że wciąż za mało. Może wielu myśli o wojnie w sposób tradycyjny. Czas koni, czołgów i samolotów, walki na miecze, szable – minął.

Zawsze świat był przygotowany do wojny, która właśnie minęła. Oczywiście lotniskowce, samoloty i broń pancerna w wojnie tradycyjnej odegrają rolę. Niestety wojna, która się toczy, nazywana hybrydową, rozgrywa się głównie na płaszczyźnie mentalnej i ekonomicznej. Paraliż społeczeństw „wolnego świata” spowodował, że jak przewidywał Marks, komunizm zwyciężył w krajach wysoko rozwiniętych. Urzędnicy UE oddają mu cześć!

Władymir Bukowski miał rację, gdy powiedział przed trzydziestu laty, że „na Wschodzie zwyciężyli bolszewicy, a na Zachodzie mieńszewicy – kakaja raznica?”. Ideologia, wszystkie te „izmy” i tak modne genderyzmy, poprawności polityczne – mają służyć cenzurze myśli i panowaniu nad człowiekiem. Pogrzebać w społeczeństwach wolę walki o wolność myśli i jednostki. Sprawić, by narody stały się mierzwą, na której pasożytować będą wtajemniczone jednostki, bojownicy ideologii.

Mrzonka Rosjan i Niemców o Europie od Atlantyku do Pacyfiku wciąż funkcjonuje. I tak jak w 1939 roku, jest między nimi pełna współpraca. Różnią się jedynie tym, że zarówno Berlin, jak i Moskwa marzą, by być takiej Europy stolicą.

Ostatnie wydalenie z Polski agentek wpływu, które przekazywały prorosyjskim organizacjom wytyczne, zdaje się wskazywać na „dobrą zmianę” w pracy polskich służb. Brak jest jednak ostrzeżeń przed organizacjami, portalami i osobami, które już przekroczyły granicę tolerowania ich jako pożytecznych idiotów.

Dziennikarze nie kwapią się do szkoleń w zakresie rozpoznawania fake newsów, tekstów zawierających dezinformację. Ich lenistwo i pogoń za pieniądzem sprawia, że promują osoby działające od lat na szkodę Polski. Ich poglądy, mimo, że ochoczo występują w mediach rosyjskich, są nagłaśniane na zasadzie „wolności słowa”, i to bez żadnego komentarza. Obawiam się, że wielu moich kolegów po fachu mogło zostać nawet już zwerbowanych przez obcą agenturę.

Dziwią mnie decyzje personalne. Np. propozycja startu w wyborach samorządowych na prezydenta Szczecina byłego honorowego konsula Niemiec; tak samo, jak powołanie na stanowisko dyrektora Instytutu Polskiego w Niemczech Niemca o statusie wysiedlonego z Polski obywatela Niemiec.

Śląska Solidarność wspiera sprzedaż obcemu kapitałowi kopalni „Krupiński”, posiadającej bardzo bogate złoża węgla koksującego. Już przewinęła się informacja o związkach nabywców brytyjskich z Rosją. Niedługo się okaże, kto faktycznie ma chęć kupna polskiego złoża. Może tak być, jak z cukrowniami i gazetami regionalnymi – kupili Francuzi, aby odsprzedać Niemcom.

Szef śląskiej Solidarności, popierając w wyborach parlamentarnych ruch Kukiza sprawił, że posłem z Okręgu Katowickiego został mec. Grzegorz Długi, wspierający w Sejmie kodyfikację sztucznego języka i uznanie Ślązaków za grupę etniczną. Mówił o tym na antenie Radia WNET. Czyż nie tego chcą członkowie RAŚ?

W Ruchu Narodowym trwa walka o młodzież. Niestety jest on bardzo przesiąknięty rosyjską agenturą wpływu. Na szczęście młodzi ludzie zaczęli się orientować, że są manipulowani. Nie dają sobie wmówić, że Putin jest obrońcą wartości i świętej wiary chrześcijańskiej. Warto młodym przypomnieć słowa starej pieśni powstańczej Polonez Kościuszki:

Kto powiedział, że Moskale
Są to bracia nas, Lechitów,
Temu pierwszy w łeb wypalę
Przed kościołem Karmelitów.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 4 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Ten Pomnik istniał naprawdę. Był chlubą przedwojennego Poznania / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 48/2018

Nie wahajmy się otwarcie popierać osób starających się o odbudowę Pomnika Wdzięczności w Poznaniu, jest nas naprawdę wielu. Tych, którzy rozumieją, że szacunek dla przeszłości to nasz obowiązek.

Jolanta Hajdasz

Ten Pomnik istniał naprawdę, myśmy go sobie nie wymyślili. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czym był dla ówczesnych Wielkopolan, to proponuję obejrzeć na YouTube siedmiominutowy film z 1934 r., wyprodukowany przez Polską Agencję Telegraficzną, opowiadający o „grodzie starych kościołów i Targów Poznańskich”. Sekwencja „współczesny Poznań” zaczyna się tam od pokazania Pomnika Wdzięczności i od słów „pomnik Chrystusa Króla należy wymienić na wstępie do architektury wolnego Poznania, w nim bowiem stolica Wielkopolski dała wyraz katolickiej tradycji tysiącletniego grodu”.

Te kilka ujęć pokazujących wspaniały Pomnik w centrum miasta, przy którym klęczy i modli się kilka osób, tuż obok przejeżdżających samochodów i śpieszących się przechodniów, jest tak wymowne… Dla osób żyjących przed wojną Pomnik ten był najważniejszym w Poznaniu symbolem polskości, najważniejszym elementem świadczącym o tym, że zabory naprawdę się skończyły, że Polska się odrodziła, że wróg jest pokonany i nie będzie już nikogo gnębił ani w pracy, ani w szkole, ani w Kościele, bo przecież w Wielkopolsce nawet dzieci miały mówić pacierz po niemiecku, a gdy się na to nie godziły, były bite, o czym boleśnie przypomina nam choćby historia strajku we Wrześni.

Jest wstydem dla Poznania to, że ten Pomnik nie został odbudowany na 100 rocznicę odzyskania niepodległości, na 100 rocznicę wybuchu powstania wielkopolskiego. Jak to jest możliwe?

Dlaczego władze miasta, czyli poprzedni prezydent Ryszard Grobelny i obecny Jacek Jaśkowiak, obaj związani z Platformą Obywatelską, nic w tej sprawie nie zrobili, choć do odbudowy Pomnika zobowiązuje ich wola mieszkańców wyrażona w liczbie ponad 25 tysięcy podpisów pod petycją do władz miasta w sprawie odbudowy Pomnika? Dlaczego milczy na temat Pomnika marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak, również z Platformy Obywatelskiej, który od ponad 10 lat zajmuje się „promocją powstania wielkopolskiego” nie tylko w naszym województwie, ale podobno w całej Polsce?

Te pytania trzeba zadawać w nadchodzącej kampanii wyborczej do samorządów, bo odpowiedź na nie pokazuje nam prawdziwe motywacje i prawdziwe intencje rządzących. Nie patrzmy na to, co politycy mówią o naszej historii i tożsamości, ale sprawdzajmy, jak postępują i jakie działania za nimi stoją. W dzisiejszych czasach przyzwyczailiśmy się już do tego, że ludzie mówią jedno, a robią zupełnie odwrotnie, ale często dzieje się to w taki sposób, że nawet nie jesteśmy w stanie zauważyć zmiany. Współczesne media wcale nam tego nie ułatwiają, więc tym bardziej potrzebna jest nasza świadomość istnienia tego zjawiska.

I jeszcze jedno. Nie wahajmy się otwarcie popierać osób starających się o odbudowę Pomnika Wdzięczności w Poznaniu, jest nas naprawdę wielu. I na Ratajach, i na Winogradach, na Dębcu, Wildzie, Jeżycach i Łazarzu. Na Starym Mieście i na Piątkowie, na Garbarach i Chwaliszewie. Wszędzie mieszkają zwolennicy przywrócenia Poznaniowi jego tożsamości poprzez powrót do przestrzeni naszego miasta tamtego zniszczonego Pomnika.

Jest nas wielu. Tych, którzy rozumieją, że szacunek dla przeszłości to nasz obowiązek.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 4 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

W te lata wchodziliśmy z jedną myślą: że wszystko jest możliwe. I było. / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 48/2018

Nie jest tak, że ludzie mają słuchać radia; to radio ma słuchać ludzi i to, co usłyszy, przekazywać dalej. ‘Radość słuchania’ to są chyba najodpowiedniejsze słowa, które nas łączą.

Krzysztof Skowroński

W Hotelu Europejskim w pokoju 263, w pierwszej bazie Radia WNET, kwitło życie. Jednym ze stałych bywalców był Wowo Bielicki. Raz w tygodniu prowadził audycję, w której opowiadał o polskich królach, o historii, o swoich życiowych doświadczeniach człowieka, który łączył nasz świat początku dwudziestego pierwszego wieku z czasem dziecka, które w wieku 4 lat siedziało na kolanach marszałka Józefa Piłsudskiego. Wowo znalazł w Radiu swoją ostatnią przystań. My dawaliśmy mu energię, on nam opowieści.

Przypominają mi się dwa spotkania U Kucharzy. Na jednym Wowo, paląc papierosa i pijąc kawę powiedział, że wszyscy, których dobrze znał, już odeszli z tego świata i nie ma z kim pogadać. Innym razem zapytał, czy mogę mu dać dyktafon, bo chce pojechać na wschodnią granicę i nagrać rozmowy z ludźmi, którzy pamiętają 17 września. Miał nie tylko chęć mówienia, ale i słuchania.

Piszę o Wowo Bielickim, bo od kilku lat już go wśród nas nie ma, nie będzie świętował naszych dziewiątych urodzin, ale był dla nas kimś ważnym. W jego spotkaniu z nami tworzyło się to coś, co jest istotą Radia WNET. Nie wiem, jak to nazwać: mądrość, która nie patrzy z góry, radość, która płynie z rozmowy.

Nie jest tak, że ludzie mają słuchać radia; to radio ma słuchać ludzi i to, co usłyszy, przekazywać dalej. ‘Radość słuchania’ to są chyba najodpowiedniejsze słowa, które nas łączą; z tego wynika nasze działanie: to, że ruszyliśmy w Polskę w poszukiwaniu źródeł; to, że powstał Jarmark, Spółdzielnia, Krąg Przyjaciół Radia WNET czy „Kurier WNET”. Ta radość trwa krótkich dziewięć lat gromadzenia doświadczenia, wiedzy, tworzenia przyjaźni.

W te lata wchodziliśmy z jedną myślą: że wszystko jest możliwe. I było. Gdy wyjeżdżaliśmy jako rycerze WNET w nasz pierwszy wyjazd pod Grunwald, na parkingu Hotelu Europejskiego stał samochód inny niż wszystkie: bmw pomalowane przez Klaudiusza – artystę z zespołem Downa. Postanowiłem pożyczyć to auto. Pożyczyłem.

Gdy byliśmy w Suwałkach, gospodarz zapytał, czego nam potrzeba. Powiedziałem dla żartu: drabiny strażackiej – i była. Czterdziestometrowa drabina, na której zawiesiliśmy nasz sztandar. Na pomarańczowym tle nosorożec i napis „Wolność WNET”.

Innym razem postanowiliśmy zrobić „akcję Obama”. I co? Pierwszy napotkany człowiek przyjaźnił się z chicagowskim szefem kampanii wyborczej Obamy, który grał z nim w koszykówkę. Zrezygnowaliśmy z akcji, bo wydała się nam zbyt prosta.

I setki innych zdarzeń, i tysiące innych spotkań. Za każde z nich dziękujemy. Tak jak ja dziękuję tym, którzy byli na początku, bez których by to radio nie powstało: Kasi Adamiak-Sroczyńskiej, Grzegorzowi i Monice Wasowskim, ale szczególnie tym, którzy trwają, wierząc tak jak i ja wierzę, że te dziewięć lat to początek przygody. Długie przygotowanie do tego, co nastąpi i do czego jesteśmy gotowi.

Stworzymy radio, którego nie będzie można przestać słuchać. Z radością, miłością i fantazją, Radio Wolnych Ludzi dla Wolnych Ludzi, obok przestrzeni i czasu. A jak to zrobić? Wystarczy przeczytać Krytykę Czystego Rozumu. Albo nic nie czytać, tylko uśmiechnąć się i powiedzieć: wierzę.

Niech libański maronita, błogosławiony Stefan Nehme, nas w tej drodze wspomaga.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 4 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

 

 

Starodawna ikona i zapiski na marginesach XVIII-wiecznego ewangeliarza z Lwowskiego Muzeum Akademii Teologicznej

Jako świadectwo dawnych czasów ostały się zapiski na marginesach ewangeliarza. Odkryte w 2013 roku przez jednego z autorów niniejszego artykułu, prapra…wnuka księdza Jerzego, ujrzały światło dzienne.

Martyna Jarosińska
Marcin Niewalda

Lwowskie Muzeum Akademii Teologicznej w 1939 roku nie wiedziało, że w swoich zbiorach ma prawdziwy skarb. Ukryta w skrzyni między innymi zabytkami ikona figurowała jako dzieło z XVIII wieku.  Niewiele brakowało, aby na tym skończyła się jej historia, bowiem odłamek niemieckiej bomby trafił Matkę Bożą „Hodegetrię” w oko tak samo, jak trafiły odłamki zabijając tysiące osób w czasie wojny. Na napisanej na niezwykłym zielonym tle ikonie została jednak tylko szrama, a reszta przetrwała.

Zapiski na marginesie XVIII-wiecznego ewangeliarza | Fot. Genealogia Polaków

Zdziwiłby się niepomiernie paroch isajski Jerzy Topolnicki lub jego teść Bazyli Jaworski w XVIII w., gdyby usłyszeli, że to już wówczas stareńkie przedstawienie Najświętszej Panienki zostało namalowane w ich czasach. Zdziwiliby się zresztą jeszcze bardziej, czytając powielane na setkach stron internetowych fantastyczne opowieści o ich wiosce, która rzekomo miała 7 kościołów na 7 przysiółkach rozłożonych na górach niczym Rzym, a w każdym z nich inny paroch. Możliwe, że ksiądz Jerzy przeczuwał, co się święci, być może znał skłonność parafian do konfabulacji, a może w końcu polityka cesarskiej niechęci wobec unitów zmotywowała go to tego, aby na marginesach ewangeliarza, na przeszło 150 stronach przepisać stare akty wydawane przez królów polskich jeszcze w XVI wieku. Jak zbawienny był ten pomysł, miało się okazać dopiero 230 lat później. (…)

Przyjazne, lecz wolne i uparte plemię Wołochów przybyło tu bowiem już w XV wieku. Isaje lokowano w 1444 roku, a dalej kolejne wsie wołoskiego okręgu. Dobrze im było w Rzeczypospolitej. Od razu wznoszono cerkwie – ośrodki spoiwa duchowego – oraz karczmy – miejsca, gdzie kniaziowie mogli słuchać ludzi i ogłaszać, niczym w małym ratuszu, swoje prawa. Wtedy to właśnie nieznany, zapewne wędrowny artysta, a może kaznodzieja, jeżdżąc po wioskach, proponował pisanie ikon.

Dopiero ponad pół tysiąca lat później, gdy dzieło jego dostało się w ręce naukowców z Muzeum Narodowego im. Szeptyckiego we Lwowie, zaczęto odkrywać jego niezwykłość artystyczną i unikalność.

Cały artykuł Martyny Jarosińskiej i Marcina Niewaldy pt. „Tajemniczy autor bojkowskich ikon” znajduje się na s. 8 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Martyny Jarosińskiej i Marcina Niewaldy pt. „Tajemniczy autor bojkowskich ikon” na s. 8 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

Skończyła się era genialnych wodzów. Od pierwszej chwili komunikacji elektronicznej wiadomo, że można ją podsłuchiwać

„Cenzorzy” brytyjscy w ciągu wojny skontrolowali około 80 milionów telegramów i przyczynili się do zidentyfikowania, rozpracowania, a potem zlikwidowania wielu niemieckich siatek szpiegowskich.

Rafał Brzeski

W trakcie przygotowań do spodziewanej wojny z Imperium Brytyjskim władze Zuid-Afrikaansche Republiek pośpiesznie budowały fortyfikacje w Johannesburgu i na podejściach do Pretorii. Budowane forty planowano połączyć ze stolicą podziemnymi kablami telegraficznymi. Ich koszt był znaczny i Główny Szef Telegrafów van Totsenberg w ekspertyzie dla rządu z 2 marca 1898 r. ostrzegł, że kabel taki może być podsłuchiwany, a Brytyjczycy mają potencjał techniczny umożliwiający budowę urządzeń podsłuchowych. Ponieważ odległość fortów od Pretorii nie przekraczała 7 kilometrów, Totsenberg zalecił wykorzystanie urządzeń telegrafii bezdrutowej, których koszt będzie znacznie niższy. (…)

Zamówione 6 stacji radiotelegraficznych nie dotarło jednak do władz Republiki Południowoafrykańskiej, chociaż dla bezpieczeństwa wysłano je oddzielnie pięcioma statkami. Wojna już wybuchła i Brytyjczycy przejęli cały sprzęt, który później wykorzystali do napraw własnych stacji. (…)

Rozliczne kłopoty techniczne z aparaturą nadawczo-odbiorczą, akumulatorami, antenami i wozami sprawiły, że saperzy wojsk lądowych zrezygnowali z łączności radiowej, a stacje wróciły na pokład okrętów wojennych, na których sprawowały się doskonale. Niewykluczone, że na rezygnację wpłynął też fakt, iż Burowie zdobyli w walkach stacje Marconiego i mogli podsłuchiwać komunikację wojsk brytyjskich. Nie byłoby to trudne, bowiem nikt inny w tych czasach nie posługiwał się w południowej Afryce łącznością radiotelegraficzną. (…)

Brytyjczycy o kilka tygodni wyprzedzili Rosjan, bowiem 20 marca 1904 r. dowódca floty Oceanu Spokojnego w Port-Artur, wiceadmirał Stiepan Makarow wydał radiotelegrafistom rosyjskiej eskadry rozkaz nr 27 o konieczności podsłuchiwania i zapisywania korespondencji floty japońskiej. Makarow sugerował też młodszym oficerom, żeby zainteresowali się możliwościami, jakie daje nasłuch korespondencji przeciwnika. Był to pierwszy przypadek w rosyjskich siłach zbrojnych wykorzystywania podsłuchanych radiogramów do odczytywania zamiarów nieprzyjaciela. (…)

Dwa europejskie kraje mają wielowiekową tradycję „czarnych gabinetów” i skutecznych służb wywiadowczych: Austro-Węgry i Francja. Zebrane przez wieki doświadczenie oba przeniosły na radiowywiad. (…) Trzeba oddać, że CK Marynarka Wojenna prowadziła program radiołączności energicznie i metodycznie. W latach 1899–1902 testowano urządzenia różnych producentów, a we wrześniu 1900 r. badano sposoby intencjonalnego zakłócania sygnału. Kiedy 14 maja 1904 r. attaché morski w Rzymie poinformował, że włoska marynarka wojenna lada dzień uruchomi na swoich okrętach radiotelegraficzne urządzenia firmy Marconi, to już następnego dnia dowództwo k.u.k. Kriegsmarine rozkazało wszystkim operacyjnym okrętom: „od teraz wszystkie tajne radiotransmisje muszą być kodowane”. (…)

Francuzi tradycyjnie byli sprawni w dekryptażu i złamali niemiecki szyfr używany w korespondencji między ministerstwem spraw zagranicznych w Berlinie a niemieckim ambasadorem w Paryżu. Dzięki temu, kiedy w sierpniu 1914 r. ich uwagę zwrócił długi telegram adresowany do ambasadora, odszyfrowali go, zanim przekazali adresatowi. Zawierał tekst deklaracji wypowiedzenia wojny. Nie zwlekając, zmanipulowano najistotniejsze fragmenty, pozorując przekłamania techniczne, i doręczono telegram do ambasady, gdzie po odszyfrowaniu ambasador nie mógł zrozumieć, o co chodzi, i musiał prosić Berlin o wyjaśnienia. Francuzi zyskali w ten sposób cenne godziny na zaalarmowanie jednostek stacjonujących na pograniczu. (…)

Trudno uwierzyć, ale w szykującym się do wojny Cesarstwie Niemiec radiowywiad był we wszechwładnym Sztabie Generalnym traktowany po macoszemu. Owszem, prowadzono jakieś prace studialne, ale „do wybuchu wojny nie uczyniono praktycznie nic”. Podobnie w ministerstwie spraw zagranicznych nie dokonano „niczego wartego wzmianki”. Tę druzgocącą opinię wyraził oficer Wehrmachtu wyznaczony w 1934 r. do opracowania historii służb nasłuchu, radiowywiadu i kryptowywiadu. (…)

Pod koniec lipca 1914 roku, kiedy na Bałkanach mocno pachniało prochem, do Niemiec przyjechała delegacja brytyjskiej firmy Marconi, aby z kolegami z rywalizującej firmy Telefunken przedyskutować różne problemy techniczne. Finałem była wizyta 29 lipca w Nauen, gdzie Brytyjczycy podziwiali potężny system antenowy, który robił wrażenie nie tylko na profesjonalistach. Ledwie jednak goście wsiedli do pociągu, aby zdążyć na nocny prom na Wyspy Brytyjskie, stację nadawczą przejęli wojskowi, podobnie jak resztę nadajników w Niemczech. Trwała wojenna mobilizacja.

Konkurująca z Imperium Brytyjskim radiotelegraficzna sieć Cesarstwa Niemieckiego nie pokrywała jeszcze całego globu, ale obejmowała swym zasięgiem wszystkie najważniejsze szlaki żeglugowe. Z nadajników tych 4 sierpnia 1914 r. nadano otwartym tekstem brytyjską deklarację wypowiedzenia wojny oraz polecenie dla statków handlowych, aby natychmiast skierowały się do niemieckich portów albo do portów państw neutralnych. (…)

Wielka Brytania panowała wówczas nie tylko nad falami, ale również nad większością infrastruktury światowych kabli telekomunikacyjnych. Globalny system kontroli korespondencji telegraficznej obejmował 120 placówek, w których pracowało 400 „cenzorów” plus 180 „cenzorów” w placówkach na Wyspach Brytyjskich. W ciągu wojny skontrolowali oni około 80 milionów telegramów i przyczynili się do zidentyfikowania, rozpracowania, a potem zlikwidowania wielu niemieckich siatek szpiegowskich.

Cały artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Radiowywiad w I wojnie światowej” znajduje się na s. 11 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Radiowywiad w I wojnie światowej” na s. 7 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl