Bałwochwalczy kult w stosunku do UE to jak wyścig na europejskość dla tych, którzy mają kłopoty ze swoją europejskością

Dyrektywy nie trzeba literalnie wprowadzać do prawa narodowego. To jest wskazówka, która musi być odpowiednio implementowana i oczywiście możliwa jest odpowiednia jej interpretacja.

Antoni Opaliński
Zdzisław Krasnodębski

Co w tej dyrektywie jest najbardziej kontrowersyjne?

To są dwie sprawy: pierwsza dotyczy tzw. filtrowania treści, co jest zawarte w artykule trzynastym tej dyrektywy. Natomiast z naszego, polskiego punktu widzenia bardzo niekorzystne są też prawa pokrewne zawarte w artykule 11. Właśnie one budzą największe zaniepokojenie społeczne, protesty i sprzeciw internautów.

Trzeba też dodać to, czego może internauci nie wiedzą, że filtrować można także bez dyrektywy i niestety to się już dzieje.

Czy podział między głosującymi miał charakter partyjny, czy raczej krajowy?

Podział był geograficzny, np. Francuzi i Niemcy bronili rozwiązań zawartych w tej dyrektywie ze względu na swój tzw. przemysł kreatywny. Trzeba podkreślić, iż wszystkie koncerny, które wytwarzają jakieś treści, także artyści i ich stowarzyszenia, wspierają tę regulację. W Polsce też związki twórcze w zasadzie popierają te rozwiązania. I oczywiście wielkie koncerny prasowe. Przeciwni tej dyrektywie są przedstawiciele takich krajów jak my, które – tak jak Polska – nie mają wielkich koncernów prasowych, a są zainteresowane wspólnym rynkiem cyfrowym, wolnością słowa w internecie. Zastrzeżenia mają także wszyscy, którzy popierają małe i średnie przedsiębiorstwa w tej branży, a także start-upy, czyli głównie ci, dla których liczą się przede wszystkim interesy użytkowników sieci, bo to właśnie internauci, czyli użytkownicy internetu, najgłośniej protestują przeciwko tej regulacji.

Wielu z nas obawia się, że te przepisy mogą ograniczyć wolność słowa w internecie. Czy da się jeszcze temu zapobiec?

Zobaczymy, ale najpierw Parlament Europejski będzie monitorował przewidywalne skutki tej dyrektywy i jeśli one okażą się takie, jakich obawiają się internauci, a mianowicie będą wprowadzać cenzurę, to wówczas parlament pewnie się tym zajmie w tej nowej, nadchodzącej kadencji. Wprowadzając tę dyrektywę, usiłowano rozwiązać problem, który jest istotny z punktu widzenia wspomnianego przemysłu kreatywnego, czyli np. mediów. Na ten problem zwracają uwagę np. ci, którzy wytwarzają publikowane treści, niekoniecznie na nich zarabiając. Z punktu widzenia użytkowników chodzi jednak o to, żeby przede wszystkim mieć łatwy i swobodny dostęp do treści w sieci.

Jak wiemy, internet się rozwija cały czas. Kilka lat temu można było mieć darmowy dostęp właściwie to wszystkich gazet i zasobów internetu, dzisiaj jest to już prawie niemożliwe. Stał się on miejscem już nie tylko komunikowania, ale przede wszystkim zarabiania, przedsiębiorstwem gospodarczym.

(…) Co myśli Pan o propozycji PSL-u, by wpisać nasz udział w strukturach Unii Europejskiej do Konstytucji Rzeczpospolitej? Zgoda na to ma być testem, czy aby Prawo i Sprawiedliwość przypadkiem nie chce nas potajemnie z tej Unii Europejskiej wyprowadzić?

No cóż, już kiedyś wpisywano tego rodzaju oświadczenia do Konstytucji. W PRL-u wpisano przecież do niej w latach siedemdziesiątych zdanie o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim i wówczas tylko nieliczni protestowali przeciwko temu. Ale z drugiej strony te protesty to był początek odradzania się polskiej opozycji, więc może to będzie właśnie coś takiego. Z niepokojem obserwuję, iż niektórzy zaczynają teraz wręcz sakralizować Unię Europejską. Jest to organizacja na pewno dla nas pożyteczna, wiemy też, że Polacy popierają NATO, sojusz, który nam zapewnia bezpieczeństwo. Ale taki bałwochwalczy kult, jaki obserwujemy w stosunku do UE, to jest zjawisko niepokojące. Dla mnie tego rodzaju propozycje są jak wyścig na europejskość dla tych, którzy mają kłopoty ze swoją europejskością.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, pt. „»Nie!« dla cenzury w internecie”, znajduje się na s. 8 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, pt. „»Nie!« dla cenzury w internecie”, na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Są takie protesty, które w szczególny sposób oburzają społeczeństwo – bo te grupy zawodowe „nie powinny strajkować”

Dopóki nauczyciele nie będą więcej zarabiać, dopóki nie wrócą prawidłowe standardy w relacjach uczeń-nauczyciel, a ten zawód będzie deprecjonowany – dopóty polska szkoła nie zmieni się na lepsze.

Małgorzata Szewczyk

Media, także te publiczne, w ostatnich dniach dopuszczają się wielu przekłamań, wprowadzając opinię publiczną w błąd i niestety antagonizując społeczeństwo – nie wiem, czy w sposób zamierzony, czy nie. Otóż nie jest prawdą, że nauczyciele, jak podano w jednym z publicznych serwisów, pracują 3 godz. dziennie, „resztę” (tzn. dokładnie ile?) czasu poświęcając na sprawdzanie prac i przygotowywanie się do prowadzenia lekcji. Znajomi nauczyciele, także spoza mojej rodziny, przeliczyli czas poświęcony na pracę i okazało się, że jest to znacznie ponad 40 godz. tygodniowo, łącznie z weekendami. I to niezależnie od wykładanego przedmiotu.

Nie spotkałam się jeszcze, niestety, z informacją o tym, że w nauczycielską pensję (nauczyciel rozpoczynający pracę otrzymuje 2500 zł brutto przy obecnej płacy minimalnej 2250 zł brutto) wliczone są też godziny poświęcone na wszelkiego rodzaju projekty, koncerty, festyny, rady pedagogiczne, zebrania z rodzicami itd. Nie wspominając o kilkudniowych wycieczkach, w czasie których dzieci i młodzież są pod opieką nauczycieli przez 24 h na dobę.

Nie jest też prawdą, że nauczyciele mają pełne dwa miesiące wakacji – przed wrześniem odbywają się egzaminy poprawkowe i także rady pedagogiczne. W większości szkół obowiązują dzienniki elektroniczne, co jest wygodą dla uczniów i rodziców, a co – o czym też się niestety nie wspomina – obliguje nauczycieli do „bycia podłączonym do internetu” przez cały dzień. Pytanie ze strony uczniów: „Dlaczego pani mi nie odpisała?” jest w szkole na porządku dziennym.

Dopóki nauczyciele nie będą więcej zarabiać, dopóki do szkoły nie powrócą prawidłowe standardy w relacjach uczeń-nauczyciel, dopóki ten zawód będzie deprecjonowany, a materiał nauczania „okrajany” przez kolejne reformy – dopóty w polskiej szkole nic się nie zmieni na lepsze. Nawet najlepszy nauczyciel „z powołania”, mający szczere chęci i poczucie misji, nie będzie zadowolony, rozpoczynając pracę w tym zawodzie za taką pensję, bo – zwłaszcza w dużych miastach – naprawdę trudno jest się za 1800 zł netto utrzymać, nie wspominając o wynajmie mieszkania. (…)

Żeby było jasne – uważam, że termin planowanego protestu nie jest właściwy, a wysokość podwyżki, której domaga się ZNP – raczej nierealna. Choć prawdą jest, że strajk w miesiącach wakacyjnych na nikim nie zrobiłby wrażenia. A odnośnie do płac – protestujące dotąd grupy zawodowe otrzymały podwyżki. W tej sprawie, jak każdej delikatnej, a do takiej należy kwestia wynagrodzenia w budżetówce, konieczny jest kompromis. Ale żeby do niego doszło, obie strony muszą pójść na ustępstwa. ZNP też.

Cały artykuł Małgorzaty Szewczyk pt. „Przed strajkiem nauczycieli” znajduje się na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Małgorzaty Szewczyk pt. „Przed strajkiem nauczycieli” na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy naprawdę europosłowie zidiocieli w tej Brukseli? / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 58/2019

Mieliśmy marksistowską „walkę klas”, narodowosocjalistyczną „walkę ras”, teraz zachodni neomarksiści fundują nam walkę płci. Nic to, przeżyjemy i to kłamstwo, korupcję polityczną – różne „deale”.

Kwiecień w tym roku to czas Wielkiego Postu i Zmartwychwstania. Czas na pomyślenie, czy jesteśmy szczęśliwi, zadowoleni z życia. Wiele podpowiedzi znajdziemy w Biblii i w starych przysłowiach, wyrażających nieraz w jednym zdaniu mądrość wielu pokoleń.

Jednym z takich porzekadeł jest: „Jak kogoś Pan Bóg karze, to mu rozum odbiera”. Wiceprezydent Warszawy powiedział otwartym tekstem, o co chodzi środowiskom LGBTiQ. Pierwszy krok to edukacja seksualna w szkołach i związki partnerskie, a później małżeństwa homoseksualne i adopcja dzieci. Mieliśmy metodą gotowania żaby być najpierw znieczuleni, by potem zwyciężyła antykultura. Kiedy żabę wrzucimy do wrzątku, to wyskoczy, ale jak będzie się wodę podgrzewało stopniowo, żaba zginie i nawet nie będzie wiedziała, jak to się stało.

Uchwalenie Dyrektywy UE nazywanej powszechnie Acta 2 to nic innego jak wprowadzenie cenzury prewencyjnej. I na nic się zda tłumaczenie, że to ochrona twórców, praw autorskich itp. Jeśli ktoś na FB czy Twitterze wkleja linki, to podaje autora i robi jemu i wydawcy reklamę. Czy naprawdę europosłowie zidiocieli w tej Brukseli, czy jedynie chcieli dokopać swoim przeciwnikom, a może rację mają niemieccy dziennikarze, że poszedł „deal” francusko-niemiecki? Za poparcie Acta 2 – dyrektywy, której chciał Macron, prezydent znienawidzony przez własny naród, Merkel uzyskała zgodę na budowę dla Rosjan Nord Stream 2. Coraz więcej Niemców ma już dość Angeli. Niestety alternatywa też nieciekawa. AfD widzi w Putinie zbawcę Europy.

No cóż, Niemcy zakładają sobie na szyję sznur, o którym pisał niegdyś tow. Lenin. Nasuwa się mimochodem pytanie o granice ignorancji.

Komunizm na Zachodzie Europy kwitnie. Czczony jest Marks, plany szkoły frankfurckiej zdają się zwyciężać. Zaproponowany przez Rudiego Dutschke w 1967 r. „marsz przez instytucje” powiódł się. Gramsci szedł dalej. Dla niego najważniejsza była „wojna o pozycje”, walka o idee i wierzenia. Stąd walka z Kościołem i rozumem. Cywilizacja grecka, łacińska, chrześcijańska, a nawet taoistyczna i buddyjska są wrogami. Współczesny człowiek ma wierzyć jedynie w nową ideologię, wszystkie wartości i prawa naturalne przeszkadzają. Widać, jak szatan próbuje zająć miejsce Boga.

Walka dobra ze złem trwa od wieków. Mieliśmy marksistowską „walkę klas”, narodowosocjalistyczną „walkę ras”, teraz zachodni neomarksiści fundują nam walkę płci. Nic to, przeżyjemy i to kłamstwo, korupcję polityczną – różne „deale”. Trzeba czytać Józefa Mackiewicza, bo on jak nikt rozumiał istotę komunizmu.

Trudno zrozumieć „deal”, który pcha Kornela Morawieckiego nie tylko w szkodzenie Polsce, ale i kompromitowanie syna. Jego nowa prorosyjska koalicja w wyborach do PE nie ma żadnych szans. Zostaje pytanie, dlaczego szkodzi wizerunkowi syna? Coraz więcej osób zza granicy pyta otwarcie, czy rząd RP jest prorosyjski? Przecież ojciec premiera bredzi: „Chcemy Europy pierwszej w świecie, wielkiej Europy od Atlantyku do Pacyfiku, ze Wschodem, z Rosją, Europy demokratycznej, duchowej”. Nie można tej aberracji tłumaczyć wiekiem i chorobą. Już 11 lat temu, w 2008 r. Kornel Morawiecki twierdził, że Gruzja napadła na Rosję i że Rosjanie nas wyzwolili w latach 1944–45. Już wtedy marzył o Europie od Atlantyku do Pacyfiku pod przewodnictwem Słowian. Czyżby pragnął ziszczenia marzeń Lenina – Europy zjednoczonej od Władywostoku do Lizbony? Taka Europa potrzebna jest teraz Rosji do wzmocnienia pozycji w rywalizacji z Chinami o hegemonię.

Mateusz Morawiecki odciął się wprawdzie od prorosyjskich poglądów ojca, ale ciekawa jestem jego stosunku do Chin i jedwabnego szlaku. Mam nadzieję, że w tym przypadku daleko padło jabłko od jabłoni.

Wiem, że Bóg i tak zwycięży. Dał nam Syna swego, który pokazał, jak powinien żyć człowiek, aby jak On zmartwychwstać.

Jadwiga Chmielowska

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Największe media w Polsce traktują nas od lat jak bezmózgów / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 58/2019

W Środę Popielcową „Wyborcza” polecała czytelnikom w zakładce przepis na danie dnia „klopsiki w sosie pomidorowym”. „Oni naprawdę są z innej cywilizacji”, napisał pod tym przepisem jakiś internauta.

Hej, drogi Czytelniku, w Poznaniu, gdzie mieszkam, jest już wiosna, a u Ciebie? Słońce u nas świeci coraz jaśniej, mimo przymrozków jest coraz cieplej, a dookoła, gdy tylko człowiek trochę się rozejrzy, to dostrzeże, jak coraz bardziej zdecydowanie zakwitają małe kwiatki, np. tak bardzo popularne u nas bratki i prymulki. No i te maleńkie zielone listki na gałązkach, i te ptaki rano śpiewające coraz głośniej. Póki co, świeże powietrze jest jeszcze za darmo, można wdychać, ile się chce. Trawa znów coraz bardziej przypomina trawę i praktycznie codziennie można już zobaczyć naprawdę niebieskie niebo…

Nie, nie zapomniałam, dla jakiej gazety piszę ten tekst i naprawdę nic mi się w głowie nie poprzestawiało, pomyślałam sobie tylko, że skoro, drogi Czytelniku, dotarłeś z ogromną płachtą naszego drogiego „Kuriera WNET” do tego miejsca, gdzie zaczynają się teksty z Wielkopolski, to należy Ci się chwila odpoczynku od podwyżek i strajku nauczycieli, twardego czy miękkiego Brexitu, podpisanej w Warszawie, a w Poznaniu wprowadzanej w życie bez żadnych podpisów karty LGBT+, od wyborów do Parlamentu Europejskiego i całego politycznego zgiełku, który potrafi nam wypełnić każdą wolną od pracy minutę życia.

Nie chcę przez to powiedzieć, że znudziły mnie sprawy tego świata, ale na chwilę zatrzymajmy się w samym środku zdyszanego dnia (jak śpiewał Zbigniew Wodecki) i popatrzmy na świat obok zupełnie inaczej.

Zapragnęłam tej ucieczki każdą komórką swojego organizmu, bo przeglądając płynące w sieci informacje, tym razem zatrzymałam się na tzw. mainstreamowych mediach. I jak zwykle po tej lekturze przestało mi się chcieć czymkolwiek interesować.

W niemieckim Onecie przeczytałam, że przedsiębiorcy w Polsce są przerażeni, bo „piątka Kaczyńskiego” to pewny wzrost podatków. Z niemieckiego portalu fakt24.pl („Fakt” to największy dziennik, jaki się ukazuje u nas) dowiedziałam się, że „nie wykąpiemy się już w Bałtyku”, bo na jego dnie spoczywają bomby chemiczne z II wojny światowej i lada moment toksyczne substancje zostaną uwolnione gdyż niszczycielska siła słonej wody każdego dnia drąży dziury w pordzewiałych pojemnikach ze śmiertelnym ładunkiem. Największa rozgłośnia radiowa w Polsce, RMF (też niemiecki właściciel) poinformowała mnie o pociągu, który uderzył w karetkę pogotowia, pożarze dużej fabryki i wypadku na „krajowej szóstce” (wszystko jednego kwietniowego wieczoru). Nie zapomniała dodać o lekkomyślności Beaty Szydło, która prowadzi negocjacje z nauczycielami, a podwyżki chce przerzucić na samorządy, które przecież nie mają pieniędzy. „Wyborcza” z kolei grzmi o tym, że szpitale powiatowe stoją nad przepaścią oraz, a jakże, że Komisja Europejska broni sędziów w Polsce przed polskimi politykami. Strach się bać.

Przy okazji przypomniało mi się, jak w Środę Popielcową „Wyborcza” polecała czytelnikom w zakładce przepis na danie dnia „klopsiki w sosie pomidorowym”. Oni naprawdę są z innej cywilizacji, napisał pod tym przepisem jakiś internauta i naprawdę trudno się z nim nie zgodzić. Mijają lata i miesiące, a ciągle największe media w Polsce traktują nas jak bezmózgów, którym niczego nie trzeba objaśniać i tłumaczyć, bo i tak nie zrozumieją i lepiej, żeby swoich pustych głów nie zaprzątali niczym poważnym, o czym pisze się rzeczowo i bez emocji. Tak, jak to pisał w Roku 1984 Orwell: Niewiedza pozwalała zachować im zdrowe zmysły. Przełykali wszystkie kłamstwa, i to bez najmniejszego dla siebie uszczerbku, bo przelatywały przez nich – nie strawione – niczym kamyki przez układ pokarmowy ptaka. Niewiedza pozwala zachować zdrowe zmysły. Komu i dlaczego tak na tym zależy, by Polacy niczego nie rozumieli i nic nie wiedzieli? Wiosna jest piękna zawsze, ale prawdy o otaczającym nas świecie nie szukajmy tylko wśród przebiśniegów.

Jolanta Hajdasz

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wykluczyć populistów, faszystów i zaplutych karłów reakcji! / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 58/2019

Wrogami establishmentu europejskiego nie są dyktatorzy odwołujący się do Marksa, ale ci, których nazywają populistami, a populistą jest każdy, kto ma jakiekolwiek zastrzeżenia do rządzących Europą.

Niepostrzeżenie przemknął przez salony europejskie jeden z najpotężniejszych ludzi świata. Prezydent Chin wpadł do Europy, by podpisać kilka kontraktów wartych wiele miliardów euro i przekonać się osobiście, jak silny jest europejski antytrumpizm. Doświadczenie wypadło pomyślnie. Liderom europejskim mniej przeszkadzają represje w Państwie Środka niż stanowczość i niekonwencjonalne rozwiązania głównego lokatora Białego Domu. Przecież wrogami establishmentu europejskiego nie są dyktatorzy odwołujący się do Marksa, ale ci, których nazywają populistami, a populistą jest każdy, kto powie o tych, co rządzą, że niewłaściwie wykonują swoją pracę.

To bardzo wygodna metoda. Ma tylko jedną wadę – przestała być skuteczna. Różne są tego przyczyny. Najważniejsza to ta, że wyborcy zorientowali się, że w sklepie mięsnym nie kupimy roweru tylko dlatego, że zmieniła się nazwa sklepu. I nie dość, że się zorientowali, ale dzięki rozwojowi mediów potrafili przekazać sobie wiedzę na ten temat. To oczywiście liderów wyznających wspólne wartości europejskie bardzo denerwuje. Jak ktoś śmie powiedzieć, że w sklepie mięsnym nie ma rowerów, skoro jest napisane, że to sklep z rowerami?!

Temu haniebnemu procederowi postanowili położyć kres, wprowadzając liczne ustawy: mowa nienawiści, walka z fałszywymi informacjami czy Acta 2. Każda z nich oddzielnie ma swoje szlachetne założenia. Bo kto chce, by w środkach przekazu dominowała nienawiść, kłamstwa i nie obowiązywało poszanowanie praw autorskich?

Podobnie sformułowane pytania zadają środowiska mniejszości: kto nie jest za tolerancją i wolnością wyboru? Odpowiedź jest prosta: ten, kto jest populistą lub faszystą, a na pewno zaplutym karłem reakcji, którego należy wykluczyć nie tylko z dobrego towarzystwa, ale pozbawić wpływu na bieg wydarzeń.

Prezydentowi Stanów Zjednoczonych można co najwyżej pokazać figę, otwierając jeszcze szerzej drzwi spragnionym przygód Chińczykom, ale na naszym podwórku to co innego. Wprawdzie sprawy wyrwały się spod kontroli i w różnych miejscach Starego Kontynentu rządzą ludzie niegodni nawet czyszczenia butów komisarzom europejskim, ale to najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego mają zmienić. Po tych wyborach może będzie można z debaty wykluczyć tych wszystkich rowerzystów, którzy nie potrafią jeździć na kawałku schabu. Po tych wyborach wreszcie będzie można stworzyć nowy, wspaniały świat bez granic, bez kłamstwa, bez nienawiści i bez Zmartwychwstania.

Ale to się nie zdarzy!

Dobrych i spokojnych świąt Wielkiej Nocy. Oby zabieganie, zapracowanie i pogrążenie w powszedniości nie sprawiły, że Wielka Niedziela stanie się jeszcze jednym zwyczajnym dniem w roku. Byśmy dostrzegli to, czego nie dostrzegamy w codzienności i żeby siła wiary w nas była tak mocna, by naszą codzienność przekształcić w święto Zmartwychwstania.

Krzysztof Skowroński

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Por. Stanisław Leszczyc-Przywara i płk Wiesław Matejczuk na froncie walki o pamięć i przyszłość prawdziwej Polski

Działały stare, komunistyczne koterie i sowiecka agentura, które nie mogły uwierzyć, że pod ich nosem przez lata istniała antykomunistyczna grupa oficerów, a nie słynny jeden wyjątek – Kukliński.

Paweł Milla

Jasna Góra Zwycięstwa

Obraz MB Częstochowskiej w Płaszczu Hetmańskim | Fot. archiwum P. Milli

Na Jasnej Górze w dniu 3 maja 1976 r. Wujek wraz z kilkuset weteranami stoczyli pod koniec ich pełnego miłości do Boga i Ojczyzny życia największą bitwę z systemem. Rada Państwa PRL przyznała najwyższe odznaczenie wojskowe – Krzyż Wielki Orderu Virtuti Militari – Leonidowi Breżniewowi, sekretarzowi generalnemu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. W proteście przeciw sprofanowaniu najważniejszego dla Polaków orderu kombatanci postanowili swoje ordery i krzyże Virtuti Militari przekazać uroczyście jako wotum dla NMP Królowej Polski w dniu Jej święta.

Ojciec Eustachy Rakoczy, pomysłodawca, ceremoniarz i współorganizator uroczystości, tak to wspomina: „Hejnał WP towarzyszył chwili, w której obrońcy Rzeczypospolitej składali na ołtarzu najwyższe odznaczenia, świadczące o męstwie Polaków. Była to uroczystość, jakiej nie widziano dotąd w Rzeczypospolitej. Oto cenne wotum generałów składane było publicznie, w obecności Episkopatu Polski, kilkudziesięciu tysięcy pielgrzymów i przez świętą posługę Prymasa Tysiąclecia, kiedy Eucharystii przewodniczył ówczesny metropolita krakowski – kard. Karol Wojtyła”. (…)

Marsze Kadrówek

Po powstaniu Solidarności, gdy komuna na 13 miesięcy została zmuszona do wycofania się, legioniści oficjalnie wznowili działalność ZLP. Wówczas też udało się nawiązać do pięknej tradycji okresu międzywojennego i zorganizowano na początku sierpnia 1981 roku pierwszy powojenny Marsz Szlakiem Kadrówki na 120-km trasie krakowskie Oleandry–Kielce. Ostatni żyjący legioniści przekazywali młodzieży na spotkaniach w miejscach postoju historię i cieszyli się chwilową wolnością. Wujek był zaprzyjaźniony z Ludwikiem Nowakowskim ps. Bułgar (z I Brygady), który zaraził pasją czynu legionowego swojego wnuka i już w latach 70. zabierał go na uroczystości i spotkania ‘Legunów’ Piłsudskiego.

Dzisiaj dr nauk humanistycznych Krzysztof Nowakowski, który oprócz opieki nad Kopcem Piłsudskiego i współorganizowania (głównie z KPN) Marszów Kadrówki założył na UJ nieformalne Koło Sympatyków Legionów, wspomina: „Po moim dziadku legioniście Ludwiku to był drugi mój wychowawca uczący mnie miłości do Ojczyzny, szacunku dla pracy społecznej, jak również bezinteresownej pracy państwowotwórczej. Imponował mi swoją postawą, (…) autentyczną religijnością. Stanisław chodził zawsze prosty jak struna, zadbany, wąs zawsze przystrzyżony.

Piękna męska postawa, nie wyglądał wcale na swój wiek, był młody duchem (…) na wiele rzeczy patrzył z przymrużeniem oka. Zrównoważony, spokojny. Mocno przejęty ideą niepodległości i legionów aż do śmierci. Jak większość z nich.

(…) Stanisław łatwo i chętnie nawiązywał kontakt z młodzieżą, wpajał szacunek dla państwa, Ojczyzny, i kombatantów. Wiem, że pamięć o nim będzie we mnie trwała tak długo, jak będę na tym świecie”. (…)

Major Matejczuk

Spośród wielu przyjaciół Wujka wyróżniali się major Wiesław Matejczuk oraz jego syn Staszek. Wiesław Matejczuk nie zrobił kariery: nie należał do PZPR, chodził do kościoła, miał ślub kościelny, ochrzcił dzieci i przyjmował w domu m.in. ojców dominikanów. Zaczęły się naciski ze strony Zarządu Politycznego LWP, przenosiny i prześladowania, ale też i pomoc wielu, często nieznanych, oficerów. W jego aktach osobowych z lat 60. i 70. były wpisy o „niebezpiecznym elemencie rewizjonistycznym w LWP” oraz zabraniające powierzania Matejczukowi kontaktów z żołnierzami, na których „ma demoralizujący wpływ”. Od 1963 r. był związany z Katowicami, ale w wolnym czasie często przemieszczał się po kraju w związku z pasją filatelistyczną. To pomagało mu w utrzymywaniu znajomości z różnymi oficerami i stanowiło parawan ochronny dla działalności konspiracyjnej, jeszcze bez nazwy i sformalizowanej struktury.

W sierpniu 1980 r. wybuchła wolność Solidarności. Aktywność społeczna i patriotyczna Wiesława Matejczuka była niespożyta. Będąc formalnie poza wojskiem, rozbudowywał konspiracyjną organizację, wyławiając uczciwych oficerów. (…)

W okresie stanu wojennego konspiracyjna organizacja oficerów, którą założył Wiesław Matejczuk na Śląsku, połączyła się z podobną organizacją z Wielkopolskiego Sztabu Okręgu z płk. Dorffem i powstała organizacja pod nazwą „Viritim”, do której należało ok. 300 oficerów.

Porozumienie Centrum. Wiesław Matejczuk 3 od lewej | Fot. z archiwum S. Matejczuka

Ich celem było samokształcenie patriotyczne, samoorganizowanie się i działanie w przypadku interwencji zbrojnej Sowietów. Nie chcieli odchodzić z wojska, ale poznawać prawdę o polskiej historii i nawiązać do zerwanych tradycji i wzorów żołnierskich z legionów Piłsudskiego i II RP. W wojsku komunistycznym wykonywali zadania, jakie im przydzielono, szkolili się wg metod z Moskwy rodem – ale umieli odróżnić służbę Polsce od służalczości komunie. (…)

Gdy Kiszczak wycofał się z oficjalnego życia politycznego, kilkunastu oficerów Viritim ujawniło się w 1991 r. jako reprezentanci organizacji w ewentualnych rozmowach, prowadzących do ujawnienia się pozostałych jako kadra do prawdziwego zreformowania wojska. Wśród ujawnionych był major Wiesław Matejczuk i płk Henryk Michalski ze Sztabu Generalnego. Dużo „komunistycznego betonu” wysłano na emerytury, ale działały stare, komunistyczne koterie i sowiecka agentura, które nie mogły uwierzyć, że pod ich nosem przez lata istniała antykomunistyczna grupa oficerów, a nie słynny jeden wyjątek – Kukliński. Major Matejczuk wspomagał przyjaciela Jacka Maziarskiego i Jarosława Kaczyńskiego w budowaniu Porozumienia Centrum, które zdobyło kilkadziesiąt mandatów poselskich, a mądrze negocjując w rozdrobnionym parlamencie, pod koniec 1991 r. utworzyło mniejszościowy rząd Jana Olszewskiego. Było wiele pilnych spraw do załatwienia – nie tylko pełne zdekomunizowanie wojska, wydalenie sowietów czy zatrzymanie złodziejskiej tzw. prywatyzacji. Do rozpracowywania „Viritim” rzuciła się WSI i jej agendy. O większej reformie wojska nie było więc mowy. Obóz szeroko rozumianej targowicy obalił patriotyczny rząd Jana Olszewskiego w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. W konsekwencji mieliśmy potem ćwierć wieku postkomuny.

Nie mogąc inaczej podejść majora Matejczuka, ówczesne prosowieckie odłamy WSI otoczyły go woalem izolacji i obaw przed kontaktem z nim, czego nie było nawet za komuny. Niektóre osoby były wręcz zastraszane przez „niezidentyfikowanych osobników”. Major był inicjatorem wielu wydarzeń, m.in. z ks. Kantorskim – pierwszej polskiej wizyty i mszy św. na grobach naszych oficerów w Katyniu. Zginął w wypadku samochodowym, w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach.

Cały artykuł Pawła Milli pt. „»A gdzie mój legionista?« Walka o prawdziwą Polskę” znajduje się na s. 8 i 9 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Milli pt. „»A gdzie mój legionista?« Walka o prawdziwą Polskę na s. 8 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„W polityce liczą się nie miny – liczą się fakty”. List otwarty Krzysztofa Gosiewskiego do Jerzego Buzka

Faktem jest, że celem zawiązywanej koalicji jest między innymi ułatwienie wielu komunistom wejścia do Parlamentu Europejskiego i wywierania przez nich wpływu na przyszły kształt Unii Europejskiej.

Szanowny Kolego z Podziemia!

W godzinach porannych 1 lutego 2019 r. zostałem zaszokowany pokazaną w telewizji uroczystością zawiązania Koalicji Europejskiej, której celem (jak zrozumiałem) będzie ułatwienie wejścia do Parlamentu Europejskiego większej ilości euro-entuzjastycznych posłów z Polski. Przed wyborami zawiera się różne koalicje i nie warto byłoby tej właśnie koalicji poświęcać większej uwagi, gdyby nie skład porozumiewających się stron, w którym ujrzałem, wprawdzie z niezbyt pewną siebie miną, mojego dawnego szefa w tworzonej przez niego podziemnej strukturze Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. W polityce nie liczą się miny – liczą się fakty. Otóż faktem jest, że celem zawiązywanej koalicji jest między innymi ułatwienie wielu komunistom wejścia do PE i wywierania przez nich wpływu na przyszły kształt Unii Europejskiej.

Wrócę wspomnieniami do lat osiemdziesiątych, kiedy razem w strukturach wspomnianej RKW staraliśmy się w miarę skromnych możliwości walczyć właśnie z komunizmem. I teraz, kiedy widzę Ciebie, jak podpisujesz porozumienie, którego skutkiem może być przyspieszona komunizacja Europy – trudno się dziwić, że doznałem szoku. Czyż stojący obok: Włodzimierz Cimoszewicz (w PZPR od 1971 r. do rozwiązania partii), Leszek Miller (wiadomo! w ostatniej kadencji PZPR członek Biura Politycznego KC PZPR), Marek Belka (sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Łódzkim) to nie komuniści? Gdy drukowaliśmy gazetki, oni wszyscy pełnili funkcje partyjne i popierali stan wojenny. Notabene: porozumienie zapewne przewiduje wstawienie na „biorących miejscach” list wyborczych jeszcze wielu innych komuchów.

Od sejmowej „awantury Tomasza Karwowskiego” w maju roku 1999 nieustannie byłem nagabywany o wystawianie „świadectwa niewinności” Jerzemu Buzkowi, gdyż różne insynuacje krążą wśród wielu, a wykazanie czegokolwiek jest trudne, bo w IPN brak jest jakichkolwiek dokumentów na temat „naszego” RKW – co swoją drogą jest dość ciekawym casusem.

Czy Szanowny Profesor zdaje sobie sprawę, jaką strawę podpisanym porozumieniem daje niechętnym mu przeciwnikom, a przede wszystkim – jak bardzo krok ten szkodzi idei wolności i dobremu imieniu całej „Solidarności” sprzed lat, którym to wartościom tysiące uczciwych Polaków poświęciło całe swoje życie i nadal wiernie im służy?

Życząc głębokiego przemyślenia sprawy,

Krzysztof Gosiewski – kolega z podziemia

Szanowne Koleżanki, Szanowni Koledzy! Podobnie jak Krzysztof Gosiewski byłem członkiem Regionalnej Komisji Wykonawczej NSZZ „Solidarność” Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. W pełni identyfikuję się z treścią listu Krzysztofa.

Z poważaniem

Grzegorz Opala

List otwarty Krzysztofa Gosiewskiego do Jerzego Buzka znajduje się na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List otwarty Krzysztofa Gosiewskiego do Jerzego Buzka na s. 5 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dziś do wód nieskażonych zalicza się górskie potoki, opadające płatki śniegu i część lodowców w strefie arktycznej

Tysiące firm sprzedaje nam wodę. Uprzednio czyści się ją (wyłącznie mechanicznie), co usuwa z wody to, co widoczne – zmętnienie i pospolite zanieczyszczenia, a nie zawarte w niej związki chemiczne.

Aleksander Bobrownicki

Cząsteczka wody H2O zbudowana jest z jednego atomu tlenu oraz dwóch atomów wodoru. Biegunowość cząstek wody powoduje, że łączą się one ze sobą, tworząc kąt około 150 stopni. W efekcie cząsteczka wody to dipol, który ma dwa bieguny – minus i plus. I zachowuje się jak magnes. Nie dotyczy to wody wtłoczonej do rur.

Woda, która traci kontakt z magnetyzmem ziemskim, staje się wodą „martwą”. Jako „martwe” klasyfikujemy również wody skażone chemicznie. Około 150 lat temu, mieliśmy do czynienia wyłącznie z wodą „żywą”.

Dziś do wód nieskażonych zalicza się górskie potoki, opadające płatki śniegu czy część lodowców w strefie arktycznej. Obecnie wodę filtruje się na różne sposoby i sztucznie poprawia jej strukturę, co połowicznie poprawia jej jakość – sprawia, że „na oko” ta woda prezentuje się jako-tako. Tyle i tylko tyle. Jakość naszego życia bezpośrednio wiąże się z jakością spożywanej wody. Woda pitna, jak wszystko, co jest w sprzedaży, podlega prawom komercji (czyli de facto marketingu). Nikt z odpowiedzialnych za jakość cieczy, która płynie z naszych kranów, nie przyzna, że zakłady oczyszczające wodę (najczęściej rzeczną) usuwają z niej wyłącznie mętność – czyli nierozpuszczalne związki chemiczne.

Tysiące firm sprzedaje nam wodę. Przybywa zakładów wodociągowych, a wszystkie powstają po to, by wodę pitną dezynfekować, głównie trującym chlorem. Uprzednio czyści się ją (wyłącznie mechanicznie), co usuwa z wody to, co widoczne – zmętnienie i pospolite zanieczyszczenia. Nie usuwa się natomiast zawartych w niej związków chemicznych. Wszyscy dystrybutorzy wychwalają swój produkt jako idealny, bezpieczny – w domyśle zdrowy, ekologiczny itp., podczas gdy woda, którą z takim przekonaniem polecają, jest – delikatnie mówiąc – niezdrowa. Nic im z tej racji nie grozi, jako że formalnie są w porządku.

Czyżby byli na tyle cyniczni, żeby swój interes przedkładać nad zdrowie społeczeństwa? Ależ nie! Oni wierzą w to, co mówią. Sami piją i poją własne rodziny tą samą wodą. Wiarę swą opierają na fakcie, że woda z wszelkich miejskich i wiejskich ujęć musi spełniać obowiązujące normy – w przeciwnym wypadku nie byłaby dopuszczona do konsumpcji. Woda „wodociągowa” badana jest codziennie w aspekcie jej przydatności do spożycia – zgodności z normami. A jakie są te normy, dowiadujemy się z Rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 29 marca 2007 r., DzU nr 61 poz. 417, gdzie po prostu zezwala się na obecność chemii w wodzie. (…)

„Na oko” filtrowana woda wydaje się czysta i nie wydziela nieprzyjemnych zapachów, podczas gdy te chemikalia wnikają do naszych organizmów, powoli, ale systematycznie wywołując w nich spustoszenie. Warto więc wiedzieć, że uwolnienie wody od wszelkiego rodzaju toksycznych zanieczyszczeń możliwe jest tylko i wyłącznie przy zastosowaniu odwróconej osmozy.

W nielicznych miejscach świata (np. w Lourdes we Francji, Nordenau w Niemczech, Tlacote w Meksyku) znajdują się źródła wód, które mają właściwości uzdrawiające. Przez lata uczeni nie potrafili wyjaśnić tego fenomenu.

Dopiero bardzo niedawno odkryto, że te uzdrawiające źródła oprócz wielu minerałów zawierają ogromne ilości wodoru, który jest doskonałym antyutleniaczem. Potrafi wypierać wolne rodniki, które są przyczyną wielu współczesnych chorób (głównie nowotworowych).

Cały artykuł Aleksandra Bobrownickiego pt. „Żywa woda gwarancją zdrowia” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandra Bobrownickiego pt. „Żywa woda gwarancją zdrowia” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pierwsze koncepcje zgazowania węgla zostały przedstawione przez Carla Wilhelma Siemensa już w 1868 roku w Londynie

Uzyskane doświadczenia i know-how pozwalają stwierdzić, że technologia PZW może być zastosowana komercyjnie w polskich kopalniach w przypadku zainteresowanego partnera przemysłowego.

Józef Dubiński

Podstawową cechą procesu podziemnego zgazowania węgla jest to, że ma on miejsce bezpośrednio w złożu, a więc węgiel nie jest wydobywany na powierzchnię za pomocą klasycznych technik górniczych. Istota procesu polega na bezpośredniej konwersji węgla do gazu syntezowego. Proces PZW rozpoczyna się od zapalenia pokładu węgla w obszarze podziemnego georeaktora, a następnie, po wytworzeniu się przodka ogniowego, następuje doprowadzenie w to miejsce mediów zgazowujących, takich jak powietrze, tlen, para wodna lub ich mieszanina. W wyniku zachodzącej silnej reakcji endotermicznej, która wymaga wysokiej temperatury, tworzy się mieszanina gazowa składająca się z wodoru, tlenku węgla, dwutlenku węgla i metanu. Procentowy udział poszczególnych składników w otrzymywanym produkcie gazowym zależy, między innymi, od warunków termodynamicznych, w jakich prowadzony jest proces zgazowania oraz od zastosowanych czynników zgazowujących. W miarę rozwoju procesu wysokotemperaturowy front zgazowania przemieszcza się stopniowo w pokładzie węgla. (…)

Należy podkreślić, że w praktyce podziemne zgazowanie węgla jest procesem dużo trudniejszym i bardziej skomplikowanym, niż mogłoby się to wydawać, stąd ciągle jeszcze wymaga większej liczby eksperymentów w skali demonstracyjnej, aby się stać technologią w pełni komercyjną i dostępną. (…)

Pierwsze koncepcje zgazowania węgla w warunkach złożowych zostały przedstawione przez Carla Wilhelma Siemensa już w 1868 r. na forum Chemical Society of London. W 1883 r. angielski przemysłowiec i chemik Ludwig Mond opracował metodę zgazowania węgla powietrzem. Problemem zgazowania węgla zajmował się także słynny rosyjski chemik Dmitrij Mendelejew, a koncepcje projektu realizacji podziemnego zgazowania węgla są opisane w jego pracach z 1888 i 1897 r. Na początku XX wieku w latach 1909 i 1910 pojawiają się pierwsze patenty autorstwa Amerykanina Anasona Bettsa, dotyczące zgazowania jako metody wykorzystania niewydobywanych zasobów węgla.

Należy także zauważyć opracowanie w 1912 r. przez angielskiego chemika Willama Ramseya pierwszego projektu przeprowadzenia podziemnego eksperymentu zgazowania węgla w kopalni Tursdale Durham, którego jednak z powodu śmierci autora i wybuchu I wojny światowej nie udało się zrealizować.

Pod koniec lat 20. XX wieku w b. ZSRR rozpoczęły się intensywne prace nad rozwojem technologii podziemnego zgazowania węgla.(…) W drugiej połowie XX wieku badania nad technologią PZW oraz praktyczne próby jej zastosowania miały miejsce w wielu innych krajach świata, także w Europie. Przykładowo można wymienić takie kraje, jak Belgia, Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Niemcy, Polska. W 1988 r. powstała nawet Europejska Grupa Robocza ds. PZW. Rozwojem technologii PZW były w tym okresie zainteresowane także inne kraje świata. Jednak, pomimo tych badań i wielu eksperymentów, nie rozwinięto technologii PZW w skali przemysłowej. (…) Do liderów rozwoju technologii PZW należy zaliczyć przede wszystkim Australię i Chiny. (…)

W Polsce do badań nad technologią podziemnego zgazowania węgla przystąpiono już w końcu lat 40. ubiegłego wieku. W 1948 r. polscy inżynierowie górniczy zostali na zasadach partnerskich włączeni do badań nad PZW prowadzonych w Belgii. Dalsze prace badawcze kontynuowano w latach 50. w Głównym Instytucie Górnictwa i trwały one do połowy lat sześćdziesiątych. Prowadził je w ówczesnej kopalni węgla kamiennego „Mars” Zakład Górniczy GIG, gdzie dla ich realizacji utworzono specjalny Dział Zgazowania Podziemnego. (…)

Nowy etap zainteresowania technologią PZW nastąpił w Polsce w dopiero po 2000 r. Inicjatywa ta była podyktowana następującymi przesłankami:

  • Polska jest krajem posiadającym bogate złoża węgla kamiennego, szczególnie w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym i w Lubelskim Zagłębiu Węglowym,
  • znacząca część tych zasobów jest z różnych względów niewydobywalna przy stosowaniu klasycznych technologii górniczych,
  • wieloletnia eksploatacja w licznych kopalniach pozostawiła niewybrane partie złoża (filary, resztki, itp.),
  • gaz pozyskiwany z PZW może stanowić uzupełnienie dla gazu ziemnego (krajowego i importowanego), szczególnie w technologiach karbochemicznych.

Należy podkreślić, że przeprowadzone próby zgazowania pokładu węgla zakończyły się pomyślnie, a uzyskane doświadczenia dały podstawę dla podjęcia dalszych prac już w pełnej skali przemysłowej w czynnej kopalni węgla kamiennego „Wieczorek” należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego.

Były one realizowane w latach 2010–2015 przez Główny Instytut Górnictwa jako zadanie pt. „Opracowanie technologii zgazowania węgla dla wysokoefektywnej produkcji paliw i energii elektrycznej”, które wchodziło w zakres projektu strategicznego ustanowionego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju pt. „Zaawansowane technologie pozyskiwania energii”. Projekt ten zakończył się pełnym sukcesem i w ciągu 53 dni trwania eksperymentu w pokładzie 501 zgazowano około 250 ton węgla i wytworzono około 900 000 m3 gazu o wartości opałowej wahającej się od 3,0 do 4,5 MJ/m3.

Na podstawie powyższych badań została opracowana dokumentacja technologiczna podziemnego zgazowania węgla, uwzględniająca specyfikę polskich warunków udostępnienia pokładów oraz aspekty bezpieczeństwa górniczego i środowiskowego. Uzyskane doświadczenia i know-how pozwalają stwierdzić, że technologia PZW może być zastosowana komercyjnie w polskich kopalniach w przypadku zainteresowanego partnera przemysłowego.

Prof. dr hab. inż. Józef Dubiński jest dyrektorem naczelnym Głównego Instytutu Górnictwa, członkiem korespondencyjnym PAN. Artykuł przedstawia główne wątki prelekcji pt. „Zgazowanie węgla szansą na bezpieczeństwo energetyczne i ekologiczne”, którą prof. dr hab. inż. Józef Dubiński wygłosił w Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu 29 stycznia br. jako pierwszą w cyklu AKADEMIA PO SZYCHCIE 2019 (I semestr).

Cały artykuł Józefa Dubińskiego pt. „Podziemne zgazowanie węgla. Doświadczenia światowe” znajduje się na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Dubińskiego pt. „Podziemne zgazowanie węgla. Doświadczenia światowe” na s. 4 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Japonia stawia w energetyce na racjonalność, a Polska na bezmyślność / Marek Adamczyk, „Śląski Kurier WNET” nr 57/2019

W Japonii decyzje o strukturze tworzonego na nowo rynku energii podjęto po dokładnych analizach finansowych, przyjmując dominującą rolę węgla, a zmniejszając dotychczasową rolę płynnego gazu.

Marek Adamczyk

Na jakiej wyspie leży Polska?

Skąd to głupie pytanie? Planując strategiczne dla naszego kraju kierunki rozwoju gospodarki, nie sposób pominąć energetyki. Od jej prawidłowego funkcjonowania zależy bowiem nasze osobiste bezpieczeństwo, a także konkurencyjność polskiego przemysłu. Pewność i ciągłość zasilania oraz taniość dostaw energii jest również gwarantem przyciągnięcia do Polski inwestorów z całego świata. Aby to uzyskać, musimy się oprzeć na najlepszych wzorcach.

Proponuję zrobić porównanie z wysoko rozwiniętym wyspiarskim krajem, czyli z Japonią; krajem, który odszedł od atomu, który rozwija energetykę węglową, nie patrząc na porozumienia klimatyczne!

JAPONIA

  1. Nie ma własnych zasobów surowców energetycznych, tj. ropy, gazu, węgla i uranu.
  2. Ma doskonałe morskie skomunikowanie z głównymi rynkami eksporterów surowców energetycznych.
  3. Racjonalnie zarządza sektorem energetycznym, kierując się przede wszystkim ekonomią kosztów wytwarzania energii i pewnością dostaw.
  4. Wspiera rozwój nowych technologii wykorzystania węgla, w tym produkcji wodoru w procesie zgazowania węgla.

POLSKA

  1. Ma własne zasoby surowców energetycznych, w tym ogromne zasoby węgla kamiennego, stanowiące ok. 85% zasobów europejskich, tj. ok. 50 mld ton zalegających do głębokości 1200 m i 10-krotnie więcej zalegających na większych głębokościach oraz złoża węgla brunatnego o wielkości ponad 200 mld ton.
  2. Ma wielkie zasoby wód geotermalnych (odpowiednik 34 mld ton p.u.) oraz energię ciepłych skał – tzw. energię geotermiczną.
  3. Nieracjonalnie, wbrew logice i ekonomii, likwiduje moce wydobywcze kopalń węgla kamiennego (w latach 2015–2018 zamknięto 7 kopalń, w tym KWK „Krupiński” i KWK „Makoszowy”), zwiększając jednocześnie import węgla do 19,7 mln ton w 2018 roku (w tym 13,4 mln ton z Rosji).
  4. Ogranicza badania nad procesem zgazowania węgla w złożu, pomimo pozytywnych wyników prób przeprowadzonych w latach 2013–2015 na czynnej kopalni „Wieczorek” oraz pomimo pozytywnej oceny przez NIK przeprowadzonych badań.

Japonia stawia na racjonalność, a Polska na bezmyślność

Jeszcze na początku XXI wieku japońskim decydentom wydawało się, że bezpieczeństwo energetyczne kraju można będzie oprzeć w dużej części na energetyce jądrowej. Zatwierdzono wtedy strategię energetyczną, która zakładała marginalizację udziału węgla w całym wolumenie wytwarzania energii do ok. 10%, a dla „atomu” przewidziano zwiększenie udziału do blisko 50% w całości mocy wytwórczych . Niestety nadszedł sądny dzień – 11 marca 2011 roku, który na stałe zweryfikował energetyczne plany Japończyków. Potężne trzęsienie ziemi u wybrzeży Honsiu i wywołane nim tsunami spowodowało serię wypadków jądrowych, w tym stopienie rdzeni reaktorów jądrowych nr 1, 2 i 3 w elektrowni atomowej Fukushima 1, wywołując m.in. emisję substancji promieniotwórczych do środowiska. Kraj Kwitnącej Wiśni po tragicznej katastrofie natychmiast wyłączył wszystkie 54 posiadane reaktory jądrowe. Spowodowało to konieczność uzupełnienia brakujących ilości prądu poprzez dodatkowe jego wytwarzanie w pozostających w użyciu elektrowniach węglowych i gazowych. Z kolei gwałtowny przyrost popytu ze strony Japonii na skroplony gaz i węgiel wywołał hossę światową na rynku tych paliw w latach 2011 i 2012, tj. do czasu zrównoważenia się popytu i podaży na tym rynku.

Tymczasem koszty katastrofy wyniosły do końca 2016 roku, wg szacunków rządu japońskiego, ok. 188 mld $. Do chwili obecnej do eksploatacji przywrócono tylko siedem reaktorów jądrowych spośród ww. 54. W międzyczasie nastąpił reset polityki energetycznej Japonii i zmieniono o 180 stopni wektory działań, przywracając rolę węgla do pierwotnych wielkości.

W 2030 roku udział węgla w energetyce w tym kraju wyniesie ok. 26% całego wolumenu produkcji. Będzie to możliwe po wybudowaniu łącznie 44 nowych elektrowni węglowych – 8 już wybudowano, a 36 zostanie wybudowanych.

Decyzje o strukturze tworzonego na nowo rynku energii podjęto po dokładnych analizach finansowych, przyjmując dominującą rolę węgla, a zmniejszając dotychczasową rolę płynnego gazu (LNG). Ponieważ Japonia jest państwem wyspiarskim, musi importować gaz ziemny w znacznie droższej (w porównaniu z gazem przesyłanym rurociągami drogą lądową) postaci płynnej. Dlatego też węgiel u Japończyków został niekwestionowanym ekonomicznym zwycięzcą.

Muszę tutaj przypomnieć, że prawie 2,5 roku temu, a dokładnie 06.09.2016 r., na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu Górnictwa i Energii posła Ireneusza Zyski informowałem zebranych posłów (moje wystąpienie od 11:19 do 11:25) o nadchodzącej długoletniej koniunkturze na węgiel energetyczny w związku z budową i planami budowy na świecie blisko 2500 elektrowni, w tym ponad 44 w Japonii. Wyraziłem wtedy swój sprzeciw wobec planów dalszej likwidacji mocy wydobywczych polskiego górnictwa o ok. 10 milionów ton.

Opisałem to wszystko w artykule pt. Dokąd zmierza polskie górnictwo?, który został zamieszczony na pierwszej stronie „Śląskiego Kuriera WNET” nr 24 z października 2016 r., a gazeta została przekazana wszystkim uczestnikom następnego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu posła Zyski, w tym członkom rządu.

Ktoś może zapytać, co to dało? Bardzo dużo, bo dzięki temu mamy dowody na to, że Ministerstwo Energii otrzymało stosowne informacje i nie podjęło żadnych działań wstrzymujących likwidację 7 kopalń w obliczu nadchodzącej koniunktury. O spotkanie w sprawie polskiego górnictwa z ministrami, prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim, premier Beatą Szydło oraz prezydentem Andrzejem Dudą zabiegaliśmy wielokrotnie. Wsłuchując się w słowa pani premier, wygłaszane na wiecach: „Polacy, dołączcie z pomysłami do biało-czerwonej drużyny!” przygotowaliśmy jako OKOPZN Plan naprawy polskiego górnictwa i prosiliśmy o możliwość jego prezentacji nie tylko w gabinetach decydentów, ale również przed kamerami telewizji publicznej, by wszyscy Polacy, a nie tylko politycy, mogli ocenić jego wartość. Jedyną rzeczą, jaką nam wówczas zaoferowano, była „przyjemność” pocałowania klamki gabinetu od strony korytarza.

Cóż, taki jest świat polityki, a karawana jedzie dalej – na skraj przepaści… Nie wzorem Japonii, w stronę rozwoju energetyki węglowej w celu obniżenia kosztów produkcji prądu, a w stronę, jeszcze raz napiszę, przepaści.

Polska, mając największe zasoby węgla kamiennego w Europie, opracowuje program Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku (PEP 2040), w którym marginalizuje udział węgla w miksie energetycznym, pomija geotermię, a stawia głównie na budowę elektrowni atomowych.

Dzieje się to w sytuacji, kiedy z „atomu” rezygnuje Japonia, Niemcy, Włochy, Szwajcaria, Belgia. Do nich dołączyła ostatnio także Hiszpania, decydując o likwidacji wszystkich swoich elektrowni atomowych (do 2028 roku Hiszpanie zamkną 7 najstarszych reaktorów jądrowych, mających za sobą ponad 40 lat pracy, a kolejnych 7 zamkną do 2036 roku). Wcześniej z budowy elektrowni atomowych zrezygnowały: Dania, Grecja, Luksemburg i Portugalia – kraje, które nigdy nie wybudowały ich u siebie, oraz Austria, która ją wybudowała, ale nigdy nie uruchomiła.

Zadam kolejne pytania: Dokąd zmierzasz, rządzie? Dokąd zmierzasz, polska energetyko? Quo vadis, Ministrze Energii? Do Brukseli, do europarlamentu?

Na zakończenie podam jeszcze jedną ciekawą informację – japońska firma Kawasaki Heavy Industries poinformowała ostatnio w mediach o swoim zaangażowaniu z partnerem w Australii w przedsięwzięcie zgazowania węgla w celu uzyskania wodoru dla ogniw wodorowych, przeznaczając na ten cel blisko 390 mln $. Instalacja zostanie wybudowana w Melbourne.

W związku z tym faktem zapytam: Jakie środki przeznaczył obecny rząd na badania i jak najszybsze wdrożenie technologii zgazowania węgla w Polsce?

Marek Adamczyk jest członkiem Obywatelskiego Komitetu Obrony Polskich Zasobów Naturalnych.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Na jakiej wyspie leży Polska?” znajduje się na s. 1 i 2 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marka Adamczyka pt. „Na jakiej wyspie leży Polska?” na s. 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 57/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego