Paweł Zdziarski, dr Andrzej Szabaciuk, Antoni i Jacek Stolarscy – Popołudnie WNET 23.07.2021 r.

Popołudnia WNET można słuchać od poniedziałku do piątku w godzinach 17:00 – 19:00 na: www.wnet.fm oraz w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku i Szczecinie. Zaprasza Anna Nartowska.

Goście „Popołudnia WNET”:

Paweł Zdziarski – publicysta tygodnika „Do Rzeczy”

Dr Andrzej Szabaciuk – ekspert Instytutu Europy Środkowej, Katolicki Uniwersytet Lubelski

Inż. Antoni Stolarski – prezes SaMasz

Jacek Stolarski – wiceprezes SaMasz


Prowadząca: Anna Nartowska, Katarzyna Adamiak


Publicysta tygodnika „Do Rzeczy”, Paweł Zdziarski, mówi o inicjatywie „Wołyń na Powązki”. Jak podkreśla dziennikarz, jest to społeczna inicjatywa dziennikarzy pracujących w mediach, określających się jako patriotyczne. Jej celem jest stworzenie przestrzeni godnego upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu na Powązkach Wojskowych.


Dr Andrzej Szabaciuk, ekspert Instytutu Europy Środkowej, przybliża słuchaczom najnowsze porozumieniE amerykańsko-niemieckiego w sprawie gazociągu Nord Stream 2. Stany Zjednoczone zezwalają na ukończenie projektu, a w zamian Niemcy mają poczynić ustępstwa wobec Ukrainy i Polski. Jak wskazuje nasz gość, głównym problemem dla obydwu państw będzie utrata znaczenia gospodarczego jako państwa tranzytowe.


Antoni i Jacek Stolarscy opowiadają o swojej firmie SaMasz, która jest ósmym na świecie producentem maszyn zielonkowych, a także o tym jak powstał ich rodzinny biznes.

N.N.

Studio Olimpijskie: Olimpiada jest to okres pomiędzy jednymi Igrzyskami Olimpijskimi do drugich Igrzysk Olimpijskich

Piotr Chołdrych przybliża słuchaczom znaczenie słowa olimpiada, które nierzadko stosuje się błędnie jako synonim do Igrzysk Olimpijskich.

W czwartkowej audycji „Studia Olimpijskiego” Piotr Chołdrych tłumaczy słuchaczom znaczenie słowa „olimpiada”. Wiele osób mylnie używa tego słowa jako synonimu do Igrzysk Olimpijskich:

Olimpiada jest to okres pomiędzy jednymi Igrzyskami Olimpijskimi do drugich Igrzysk Olimpijskich – podkreśla gospodarz audycji.

Piotr Chołdrych wyjaśnia pochodzenie problematycznego określenia. Wskazuje także jaka była rola tego okresu w życiu starożytnych Greków:

Mniej więcej są to cztery lata. To był taki okres gdy starożytni Grecy liczyli sobie te olimpiady jako kalendarzowy upływ czasu – zaznacza redaktor.

Prowadzący komentuje również tegoroczną olimpiadę, która z powodu pandemii Covid-19 nieco się przedłużyła. Piotr Chołdrych wspomina również, że do oficjalnego otwarcia tokijskich Igrzysk Olimpijskich pozostał zaledwie jeden dzień. Inauguracja będzie mieć miejsce w piątek 23 lipca o godzinie 13:00 polskiego czasu i potrwa około trzech godzin. Jak podsumowuje redaktor:

A zatem olimpiada nam się właśnie kończy, a rozpoczynają się Igrzyska Olimpijskie – komentuje dziennikarz.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Gotz o obchodach rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego: Myślę, że za dużo jest biesiady

Artur Gotz opowiada o obchodach Powstania Warszawskiego oraz o swoim nadchodzącym koncercie w Wolskim Centrum Kultury, którego celem jest uczczenie ofiar Rzezi Woli.

W środowym „Poranku WNET” aktor i muzyk, Artur Gotz mówi o zbliżającym się wydarzeniu muzycznym “Wola 44”, czyli poetyckim koncercie, którego premiera nastąpi 05.08 w 77. rocznicę rozpoczęcia rzezi Woli. Projekt ma w sposób metaforyczny przedstawić historię Powstania Warszawskiego, a także przypomnieć o eksterminacji ludności cywilnej dzielnicy Wola. Artysta opowiada o powodach, dla których zdecydował się wziąć udział w koncercie:

Od pięciu lat mieszkam na Woli. Znałem historię Warszawy, historię powstania od momentu kiedy przeprowadziłem się do Warszawy trzynaście lat temu. (…) Tematyka Woli nie była mi aż tak bliska, ale w momencie kiedy zacząłem tutaj mieszkać, chodzić (…) stwierdziłem, że chcę o tym mówić, bo świadomość jest znikoma – podkreśla Artur Gotz.

Nasz gość pochyla się także nad tematem formy obchodów Powstania Warszawskiego. Według rozmówcy Tomasza Wybranowskiego zbyt wiele jest w nich festynowości, którą powinna zastąpić zaduma:

Myślę, że za dużo jest biesiady, za dużo takiego nawet jarmarku. Za mało jest tej zadumy i świadomości, że to jest wielka tragedia, że zginęło w ciągu całego powstania 200 tys. ludzi, a w czasie rzezi Woli w ciągu kilku dni (…) ok. 50-60 tys. ludzi – komentuje nasz gość.

Ponadto, Artur Gotz zdradza także fragmenty repertuaru nadchodzącego, sierpniowego koncertu. Poza muzyką widzowie zostaną zapoznani z fragmentami wypowiedzi Powstańców oraz ludności cywilnej, która przeżyła rzeź Woli:

Będzie właśnie Krzysztof Kamil Baczyński, ale będą też fragmenty z „Pamiętnika z Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego z niezwykłą muzyką Mateusza Pospieszalskiego. (…) Pomiędzy tą wspaniałą wielką poezją będą prawdziwe relacje świadków – mówi Artur Gotz.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Dr Sachajko o sytuacji Polski w Unii Europejskiej: Jesteśmy traktowani jak jakieś państwo bananowe

W „Poranku WNET” poseł Kukiz’15 mówi o nierównym traktowaniu państw członkowskich przez unijne instytucje. W opinii naszego gościa jesteśmy odbierani jak: „jacyś niepotrafiący się zachować dzikusy.”


Jarosław Sachajko sądzi, iż Polska jest traktowana w Unii Europejskiej jak państwo drugiej kategorii. Posła Kukiz’15 irytuje to, że UE pragnie być ważniejsza niż prawo stanowione w naszym państwie:

Jesteśmy traktowani jak jakieś państwo bananowe, jak jacyś niepotrafiący się zachować dzikusy. Tu już nawet nie chodzi o wykonanie wyroku TSUE. Tu chodzi o przestrzeganie traktatów – podkreśla polityk.

Zdaniem rozmówcy Tomasza Wybranowskiego, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w kontekście Polski wychodzi poza obszar swoich kompetencji. Dr Jarosław Sachajko twierdzi, że nasz kraj domaga się jedynie równego traktowania względem pozostałych państw członkowskich:

W tej chwili TSUE próbuje zawłaszczyć kolejne poza-traktatowe obszary. To jest wielkim skandalem – komentuje dr Jarosław Sachajko.

Ponadto deputowany mówi o problemie z afrykańskim pomorem świń (ASF) wśród dzików. Sachajko zarzuca politykom opozycji złe przedstawianie odstrzału dzików na forum międzynarodowym.

Mamy pandemię ASF-u. Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieli, że to jest bardzo zaraźliwa choroba. Tylko ona dotyczy dzików i te dziki, jeżeli będą sobie dalej hasały obok gospodarstw rolników to ASF będzie się dostawał do gospodarstw rolników – mówi poseł Kukiz’15.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Ukryte Skarby – 19.07.2021

Tym razem redaktor Elżbieta Ruman odkrywa przed słuchaczami Radia Wnet skarby Łochowa, miasta, którego nazwa pochodzi od „łochwy”, czyli zimowego legowiska niedźwiedzia.

W poniedziałkowych „Ukrytych Skarbach” gości dyrektor ośrodka Pałacu i Folwarku w Łochowie, Agnieszka Masztalerz oraz burmistrz Łochowa, Robert Gołaszewski. Burmistrz miasta mówi m.in. o symbiozie Łochowa z koleją, dzięki której miasto kwitnie:

Łochów ma to szczęście, że jest przy linii kolejowej. (…) Kolej się rozwija i rozwija się też miasto. Wielu naszych mieszkańców dojeżdża do Warszawy, ale też do Białegostoku na studia – podkreśla polityk.

Z kolei, Agnieszka Masztalerz mówi o historii łochowskiego pałacu i folwarku oraz o goszczącym tu niegdyś znanym poecie. Posąg Cypriana Kamila Norwida możemy w Łochowie zobaczyć na wyspie poetów i pisarzy:

Cyprian Kamil Norwid był również gościem pałacu w Łochowie, ponieważ tu mieszkała jego ciotka z rodu Hornowskich. Dlatego szczycimy się obecnością tak znanego wieszcza – opowiada dyrektorka miejscowego pałacu.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Ukryte Skarby

Olga Zubrzycka: Pierwsze beczki irlandzkiej whiskey zostały odkryte około XI wieku

Polska browarmistrzyni i dyplomowana bimbrowniczka, Olga Zubrzycka, mówiła o słynnej irlandzkiej whiskey, której przepis zgodnie z legendą św. Patryk przemycił do Irlandii już w V wieku.

W rozmowie z Tomaszem Wybranowskim Olga Zubrzycka mówiła o początkach produkcji whiskey w Irlandii. Datuje się ją u początków epoki średniowiecza:

To w sumie jemu zawdzięczamy, że whiskey zawędrowała do Irlandii, bo to on najprawdopodobniej w V lub VI wieku przemycił przepis jej powstawania – mówi browarmistrzyni.

Olga Zubrzycka. Fot. zbiory własne.

Mimo legendy, jak zaznacza Olga Zubrzycka, pierwsze odkryte beczki po whiskey pochodzą z XI wieku. Pojawia się zatem wątpliwość o prawdziwość przekazów wiążących początki whiskey z postacią irlandzkiego patrona:

Pierwsze beczki irlandzkiej whiskey zostały odkryte około XI wieku. Więc co ten św. Patryk robił przez te wszystkie lata kiedy oni odkrywali ten proces destylacji w czystej tajemnicy, żeby skopiować, stworzyć coś podobnego na swojej ziemi? – zastanawia się Olga Zubrzycka.

Ponadto, rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego opowiada o procesie powstawania whiskey, jej krajobrazie smakowym oraz o związanym z nią aspekcie ekonomicznym. Jak wskazuje, Olga Zubrzycka, trunek destylowano z nadwyżek ziarna, które kwaśniały leżąc odłogiem w beczkach:

To, co jest ciekawe to to jak whiskey była podstawą ekonomiczną dla każdego farmera, nie tylko w Irlandii, ale również w Szkocji. (…) Rolnicy, którzy zbierali jęczmień i inne zboża w czasach dużego urodzaju nie byli w stanie przetworzyć tego ziarna. (…) Nadwyżki zboża kwaśniały. (…) Wtedy ta definicja whiskey to był ten alkohol, który nie był świeżo destylowany i podawany, tylko zdobywał tę ogładę właśnie w tych beczkach dębowych – przytacza Olga Zubrzycka.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy tutaj!

N.N.

Nitychoruk: Cieleśnica to wieś z dosyć ważną historią. Pierwotnie to była posiadłość Radziwiłłów

Przewodniczka opowiada o położonej nieopodal Białej Podlaskiej wsi Cieleśnica oraz o ostatnim właścicielu tamtejszego pałacu, baronie Stanisławie Rużyczce de Rosenwerth.

W poniedziałkowym „Poranku Wnet” Maria Nitychoruk mówi o wsi Cieleśnica. Gość Katarzyny Adamiak opowiada o szlacheckiej historii wsi oraz o mieszkającej tam rodzinie Radziwiłłów:

Jest to wieś z dosyć ważną historią, ponieważ tutaj oprócz włościan mieszkała szlachta. Pierwotnie to była posiadłość Radziwiłłów – zaznacza przewodniczka.

Jak wspomina przewodniczka, związani z położona nieopodal Białą Podlaską Radziwiłłowie zamieszkiwali Cieleśnicę do 1810 r. Późniejszym właścicielem majątku w Cieleśnicy był m.in. baron Stanisław Rużyczka de Rosenwerth:

My mamy w pamięci ostatniego właściciela przedwojennego, Stanisława Mariana de Rosenwerth h. Rużyczka. Była to wybitna postać, również jego żona – podkreśla Maria Nitychoruk.

Rozmówczyni Katarzyny Adamiak opowiada o działalności barona i jego żony. Baron w wieku chłopięcym został relegowany z ostatniej klasy rosyjskiego wówczas gimnazjum w Białej Podlaskiej z powodu sprzeciwu wobec sposobu przedstawienia przez nauczyciela tematu powstania listopadowego. Nauki ukończył w Belgii i Niemczech. Po studiach wyższych ekonomicznych i rolniczych powrócił stamtąd z tytułem doktora inżyniera. W 1919 r. wziął ślub z Julią Mirską i osiedli rodzinnym majątku w Cieleśnicy. Zdaniem Marii Nitychoruk baronostwo odznaczało się wyjątkową dbałością o wieś i jej mieszkańców. Podaje m.in. przykład mieszkańca pobliskiej wsi, który znał małżonków osobiście:

Mówił same dobre rzeczy. Mówił o swojej przygodzie, że miał kiedyś wrzód na twarzy i szyi i jechała bryczką pani baronowa Julia. Zobaczyła go, wysiadła z bryczki i zaprosiła do siebie do pałacu i go leczyła. (…) Pani Rosenwerthowa przyjmowała też porody, takie skomplikowane, których nie można było przeprowadzić w domu – komentuje Maria Nitychoruk.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Paskudne bohomazy szpecą ściany naszych świątyń i deformują wiarę – dlaczego!? / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Zakonnicy zbierają na misje w Afryce, sprzedając słonie z podniesioną trąbą jako symbol szczęścia, to dlaczego wierni nie mają ich stawiać w domach? Jak to zabobon? Przecież w kościele kupiliśmy!

Fot. J.A. Kowalski

W małym kościółku na Pomorzu widnieje to malowidło. Rzekomo przedstawia Matkę Bożą w ciąży. W rzeczywistości celowo wykoślawia prawdy naszej wiary. I symbolikę z naszą chrześcijańską wiarą związaną. Wiem, nie jesteśmy w tym względzie tak purystycznie kostyczni jak chrześcijanie prawosławni. W naszym zachodnim obrządku zawsze było miejsce na mniej i bardziej udane popisy artystów pędzla. Ale symbole królowania Maryi w Niebie i na Ziemi oraz symbol jej władzy nad szatanem nie mogą być deformowane, wykoślawiane i wyśmiewane.

Na przedstawianym obrazie na płaszczu Maryi nie ma gwiazd. Nie tylko maryjnych, ośmioramiennych. Nie ma nawet, co stanowi już prawie normę, gwiazdek pięcioramiennych; chociaż dużo trudniej jest je namalować niż przynajmniej sześcioramienne.

W miejsce gwiazd jakiś znakomity i uznany przez kurię gdańską artysta (inaczej nie mógłby malować w kościele) wstawił hinduistyczne sutry. Spadają na nas, wiernych, z jakiegoś hinduistycznego nieba.

Rzekoma Maryja nie miażdży swoją stopą głowy węża (szatana). Przeciwnie, to jej stopy są zniewolone przez wielką dżdżownicę. Cała sylwetka zaś mogłaby równie dobrze przedstawiać hinduską księżniczkę. Nie wnikając w walory artystyczne dzieła, na pewno nie powinno znajdować się w świątyni katolickiej.

Gdy zwróciłem księdzu proboszczowi uwagę na te niezgodności, najpierw popatrzył uważnie, czy nie ma do czynienia z wariatem. Następnie odesłał mnie do poprzedniego proboszcza, za którego to malowidło powstało. Po usilnych sugestiach, aczkolwiek grzecznych i delikatnych, obiecał, że sprawdzi rzecz całą w odpowiedniej kościelnej instancji.

Minął równo rok i nie zrobił nawet tego. Pomyślicie pewnie: prosty, wiejski proboszcz, czego od niego wymagać? Moi Drodzy, bardzo się mylicie. Ten ksiądz wykłada w seminarium w Pelplinie. Uczy kleryków, którzy za chwilę zostaną księżmi. Wielu z nich było w tym kościele. Wielu księży z Polski i z Warszawy również. Wielu głosiło uczone kazania.

Dlaczego żaden z nich nie krzyknął z oburzenia, że to skandal? Że nie można tak wypaczać wizerunku Matki Bożej?

Powód jest prosty. Nikt tych księży nie nauczył szacunku do symboliki chrześcijańskiej. Oni nie przywiązują do niej żadnej wagi. To są księża, którzy potrafią Boże Narodzenie przyozdobić masońskimi (= szatańskimi) gwiazdkami. Wcale nie dlatego, że są masonami (wtedy tylko udają księży). Nasi pasterze nie mają podstawowej wiedzy i dlatego nie szanują naszej chrześcijańskiej tradycji. Zatem jak mają przewodzić stadu zwykłych wiernych?

Jak mają nas uczyć i wychowywać?

Jaki jest skutek takiego wykoślawionego prowadzenia? Proste dzieci boże, pozbawione opieki mądrych i światłych pasterzy, zwyczajnie głupieją. Widzą w kościele hinduską księżniczkę jako Matkę Bożą, to dlaczego nie mają wchodzić do newageowskich sekt odwołujących się do takich samych wyobrażeń? Zakonnicy zbierają na misje w Afryce, sprzedając słonie z podniesioną trąbą jako symbol szczęścia, to dlaczego wierni nie mają ich kupować i ustawiać w swoich domach? Jak to zabobon? – oburzą się – przecież w kościele kupiliśmy!

W oficjalnie chrześcijańskich mediach reklamuje się ajuwerdyjskie specyfiki (ściśle związane z religią hinduistyczną), to dlaczego ich nie kupować? W chrześcijańskich mediach reklamuje się jogę, tak samo ściśle związaną z hinduizmem, to dlaczego my, chrześcijanie, nie mielibyśmy jej uprawiać dla zdrowia?

Wróćmy do Matki Bożej. Te deformacje jej wizerunku, dokonywane przez diabełki mniejsze i większe, w żaden sposób nie mogą jej dotknąć. Nie mogą jej dosięgnąć. To nie o nią chodzi. Tu chodzi o nas. Świadome deformacje wykoślawiają nasze widzenie. A przez to czynią spustoszenie w naszym postrzeganiu Wiary.

Przypomnijmy sobie, ile wysiłku i czasu poświęciła święta Faustyna na namalowanie obrazu Jezusa. Takiego, jaki jej się ukazywał. Gdyby to nie miało znaczenia, nie zawracałaby tak długo głowy malarzowi. Tylko poprosiła o jakiś kolorowy bohomaz.

Jeżeli prawdy naszej wiary, wyrażane od wieków chrześcijańską symboliką, uznamy za nieistotne, to nasza wiara zwietrzeje do reszty. Zniknie tym samym konkretna moc boża zawarta w symbolu. Pomoc dla każdego z nas, chrześcijan, do tego symbolu się odwołujących. Bo przecież to nie są nic niewarte kawałki metalu, paciorki nawleczone na sznurek, kawałek suchego wafelka lub woda mineralna.

I dowód nie wprost – gdyby te chrześcijańskie symbole nie miały znaczenia, to żadne małe i duże diabełki nie walczyłyby z taką zapiekłością, żeby je zdeformować, ośmieszyć i zniszczyć. A jeżeli tak usilnie to robią, to zapewne po to, żeby zniszczyć nasze postrzeganie Wiary i tym samym ją samą. I jeżeli im się to uda, to biada nam. Sami pozbawimy się ochrony i (po)mocy Bożej w tych symbolach zawartych.

Jan Azja Kowalski

PS Samego ks. Proboszcza bardzo lubię.

Belgia: Wojsko ewakuuje polskie dzieci uwięzione w ośrodku wczasowym

Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE we współpracy z polskim konsulatem będzie ewakuować ponad 60 dzieci i ich opiekunów uwięzionych w ośrodku wypoczynkowym w Belgii. Dzieci ewakuować będzie wojsko.

Od kilku dni w Belgii mają miejsce ulewne deszcze, które doprowadziły do licznych powodzi. Ponad 60 polskich dzieci została uwięziona w odizolowanym od świata przez powódź ośrodku wypoczynkowym Polskiej Macierzy Szkolnej w Comblain-la-Tour we wschodniej Belgii. Jak podają media, wszystkie prowadzące do ośrodka drogi zostały zalane. Ewakuacja uwięzionych w ośrodku wczasowym dzieci i ich wychowawców ma nastąpić w piątek rano. Jak poinformował Stały Przedstawiciel RP  przy UE, Andrzej Sadoś, ewakuacje ma przeprowadzić belgijska armia:

Interweniowaliśmy w tej sprawie i dzieci zostaną ewakuowane w piątek rano z zalanych budynków przez belgijskie wojsko. Następnie zostaną przewiezione naszymi autokarami do Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE w Brukseli, skąd rodzice będą mogli je odebrać – przekazał Sadoś.

Ambasador podkreśla, że decyzję o ewakuacji podjęła belgijska armia. Uwięzionym w ośrodku dzieciom ma być zagwarantowana również potrzebna opieka medyczna:

Belgijska armia podjęła decyzję o ewakuacji o świcie. Dzieciom i opiekunom będzie zapewniona opieka medyczna oraz wszelkie dodatkowe wsparcie – mówił polski dyplomata.

N.N.

Źródło: TVP Info

Kowarzyk: Zapytałem wiceministra Patkowskiego czym jest klasa średnia. Tę wypowiedź cytowało każde duże medium w kraju

Adrian Kowarzyk przedstawia to, czego się jak dotąd dowiedział o Polskim Ładzie w „Kurierze Ekonomicznym”.


W piątkowym „Poranku Wnet” redaktor Adrian Kowarzyk opowiada o nowym programie na antenie Radia Wnet. Jak zaznacza rozmówca Tomasza Wybranowskiego, audycja poświęcona jest zagadnieniom ekonomicznym, a jej ostatnie odsłony skupiały się wokół programu Polskiego Ładu:

Od poniedziałku do piątku po 12.30 na antenie Radia Wnet prowadzę „Kurier Ekonomiczny”. Tam, aktualnie rozbijamy na części pierwsze program Polski Ład. To 130 stronnicowy dokument, który roztacza wizję działań rządu w najbliższym czasie – tłumaczy dziennikarz.

Adrian Kowarzyk wspomina pierwsze programy „Kuriera Ekonomicznego”. Przytacza m.in. szeroko komentowaną później w mediach rozmowę z Piotrem Patkowskim, w czasie której polityk stwierdził, że klasa średnia zaczyna się od pensji powyżej 4 tys. zł brutto:

Autorzy projektu przy snuciu planów rozwoju gospodarki i poprawy jakości życia mieszkańców odnoszą się często do określenia klasy średniej. (…) W „Kurierze Ekonomicznym” zapytałem m.in. wiceministra finansów Piotra Patkowskiego czym jest ta mityczna klasa średnia – komentuje Adrian Kowarzyk.

Gość porannej audycji opisuje także medialną burzę, która wywiązała się po wspomnianej rozmowie. Ministrowi zarzucano m.in., że 2900 zł netto, które z tej pensji wychodzi to mniej niż płaca minimalna w krajach Zachodu:

Ta wypowiedź była cytowana w każdym dużym medium w kraju, spowodowała też lawinę komentarzy – redaktor.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.