Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne

A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec.

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli kto Mi służy, uczci go mój Ojciec.

J 12, 24-26

„Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie”. Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy

Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych.

 

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie”. Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie”. Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam”. Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.

Mt 25, 1-13

Ojciec Ryszard Stolarczyk ze Zgromadzenia Karmelitów Bosych w Wadowicach: Polska ma moc duchowej pracy pokoleń!

Dzień 42. z 80 / Wadowice / Poranek WNET – Ci, którzy pozostali, są skażeni wielokrotnie doświadczeniami, tym złem, które uczynili. To nie wygasza się tak szybko – powiedział Stolarczyk o Ukraińcach.

„Kto mi powie, że Moskale przyjaciółmi są Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę pod kościołem karmelitów” – w taki nieco ekscentryczny sposób rozpoczął dzisiejszy gospodarz Poranka Wnet, Witold Gadowski, rozmowę z o. Ryszardem Stolarczykiem, karmelitą ze zgromadzenia Ojców Karmelitów Bosych w Wadowicach, skąd nadawano Poranek Wnet.

– To męska profesja, można powiedzieć, która uczy obrony życia i mienia – powiedział o straży pożarnej ojciec Stolarczyk, który jest jej oficerem. Jego zdaniem zawód ten pomaga odkryć to, co rzeczywiście jest wartością, a więc ludzkie życie, ale również dobra, które człowiek nagromadził. Ojciec jest duszpasterzem więźniów w Zakładzie Karnym w Wadowicach i przyznaje, że gdy szedł  tam, to miał nieco skrzywiony obraz rzeczywistości panującej za kratami.

Wcześniej ojciec Stolarczyk przez kilkanaście lat był w klasztorze we Lwowie. Przyznał, że Polska zdecydowanie różni się od Ukrainy.

– Polska ma inną moc – powiedział karmelita, bowiem tutaj czuć tę wielopokoleniową, nieprzerwana pracę duchowieństwa.

– Tam dokonano poważnego procesu zniszczenia społeczeństwa i to nie tylko w sensie duszpasterskim, ale przede wszystkim zniszczono rodzinę, własność społeczną, wiele struktur społecznych, co utrudnia odbudowę tego wszystkiego – powiedział Stolarczyk. – Ci, którzy pozostali, są skażeni wielokrotnie doświadczeniami, tym złem, które uczynili. To nie wygasza się tak szybko.

Polska postrzega Wadowice jako miasto szczególne, papieskie, a to zwykłe, niezbyt duże miasto, ze swoimi problemami.

Klasztor karmelitów w Wadowicach pojawia się pod koniec XIX wieku, w 1892 roku. W latach 1897-1899 zakonnicy zbudowali z czerwonej cegły trzynawowy neoromański kościół oraz południowe skrzydło klasztoru. Kościół został konsekrowany 27 sierpnia 1899 r. przez ówczesnego ordynariusza diecezji krakowskiej, księdza biskupa Jana Puzynę. Sześć dni później został usamodzielniony i ogłoszony wikariatem, a w 1903 przeoratem, czyli klasztorem w pełni uformowanym. Pierwszym przeorem wybrano o. Jana Chryzostoma Lamosia. Trzy lata później zastąpił go o. Rafał Kalinowski.

– Klasztor budował i tworzył legendarny powstaniec styczniowy, święty Rafał Kalinowski – powiedział ojciec Stolarczyk, który wyjaśnił, że św. Rafał Kalinowski nie tylko zbudował mury zgromadzenia, ale również odbudował całą społeczność i sprawił, że wzrastała w wierze i patriotyzmie.

[related id=33845]Kościół karmelicki był parafialnym dla dorastającego Karola Wojtyły, który był również w funkcjonującym przy klasztorze Bractwie Matki Bożej Szkaplerznej, oddając się pod Jej opiekę, stąd zapewne też papieskie „Totus Tuus”. W latach 1914-1949 wpisano do bractwa ponad 14 tysięcy osób. Szczególnym wyrazem przywiązania do sanktuarium było przekazanie mu przez Jana Pawła II  19 marca 2004 roku papieskiego Pierścienia Rybaka, który przyozdobiono słynący łaskami obraz św. Józefa.

W sanktuarium znajdują się relikwie św. Rafała Kalinowskiego, założyciela i pierwszego przełożonego klasztoru. Dostępna dla zwiedzających jest również cela, w której żył i umarł św. Rafał. Natomiast w ołtarzu Matki Bożej Szkaplerznej znajduje się sarkofag z relikwiami bł. Alfonsa Marii Mazurka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z ojcem Stolarczykiem w części pierwszej Poranka.

Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie

A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie!

 

Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź! Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie, ratuj mnie! Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary? Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym. Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. Ludzie miejscowi, poznawszy Go, posłali po całej tamtejszej okolicy i znieśli do Niego wszystkich chorych, prosząc, żeby ci przynajmniej frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.

Mt 14, 22-36

Gdy Jezus wysiadł z łodzi, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych

Uczniowie: Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności. Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!

 

Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności. Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść! Odpowiedzieli Mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb. On rzekł: Przynieście Mi je tutaj. Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

Mt 14, 13-21

Twarz Jezusa zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz

Gdy Piotr jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz.

 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie. Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

Mt 17, 1-9

Tetrarcha Herod chętnie byłby zgładził Jana, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka

Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony brata jego, Filipa. Jan bowiem upominał go: Nie wolno ci jej trzymać.

 

W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają. Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony brata jego, Filipa. Jan bowiem upominał go: Nie wolno ci jej trzymać. Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka. Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła wobec gości córka Herodiady i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę powiedziała: Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela! Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posławszy więc kata, kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczynie, a ona zaniosła ją swojej matce. Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.

Mt 14, 1-12

Słowa Trumpa godne postaci historycznej: „Polacy, Amerykanie, Europejczycy nadal wołają wielkim głosem: My chcemy Boga!”

„Razem walczmy wszyscy, tak jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga”. To, co powiedział prezydent USA, można śmiało nazwać ratunkową dla cywilizacji Zachodu, dziejową „Doktryną Trumpa”.

Krzysztof Pasierbiewicz

Jak nam w roku 1952 bezpieka wykończyła Ojca Akowca, mama wpadła w czarną rozpacz. Żeby nas z bratem utrzymać, pisała całymi nocami na maszynie i sprzedawała po kolei biżuterię, obrazy, srebrne sztućce, a w końcu jej ukochany fortepian, na którym przygrywając sobie na cztery ręce, Rodzice mieli zwyczaj podśpiewywać ulubione piosenki. Od śmierci Taty przez lata nie widziałem Mamy uśmiechniętej. Aż naszedł październik roku 1957. (…)

Aż nadszedł ów pamiętny moment, gdy maleńki Gerard Cieślik pokonał po raz drugi Lwa Jaszyna, strzelając główką zwycięskiego gola Ruskim. Myślałem, że się niebo rozstąpiło. Sto tysięcy ludzi zawyło ze szczęścia. Ludzie rzucali się sobie w objęcia, płakali z radości, poleciały w górę czapki, kapelusze, marynarki, torebki. Wszyscy krzyczeli: Niech żyje wolna Polska! Rozbrzmiewały toasty i bimber lał się strumieniami.

Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że, jak kilkakrotnie powtórzył Donald Trump: „nie da się zabić naszej polskiej duszy”. Że prawdziwi Polacy nigdy nie ugną karku przed Moskwą. I raptem zobaczyłem, że moja mama się śmieje. Oszalała z radości, wzięła mnie w objęcia, wrzeszcząc mi do ucha: „Synku mój kochany! Wygraliśmy z Rosją!!! Pomściliśmy ojca!!!”. (…)

Nasz ukochany katecheta każdego roku chodził z nami na wieczorne majowe nabożeństwa, które nazywaliśmy „majówkami”. Tam na zakończenie śpiewaliśmy zawsze: „My Chcemy Boga, Panno Święta, o usłysz naszych wołań głos (…) My chcemy Boga w książce, w szkole (…) Niech Boga wielbi Chrobry, Lech (…)”. A gromkie echo tej pieśni niosło się wówczas od kościoła do kościoła, od miasta do miasta, od wsi do wsi i cała Polska odważnie śpiewała, mimo sowieckiego terroru i wszechobecnych ubeków, którzy nie mieli odwagi stawić czoła bohatersko zdesperowanym ludziom. Zaś dla mnie osobiście pieśń „My chcemy Boga” ma od tamtego czasu znaczenie tożsame z polskim hymnem narodowym.

I do dzisiaj Polacy tę kultową pieśń śpiewają w kościołach z podniesionym czołem, o czym przypomniał odważnie w przemówieniu Donald Trump: „Stojąc tu dzisiaj przed tym niesamowitym zgromadzeniem, jakże wiernym narodem, nadał słyszę te głosy odbijające się echem w historii. Ich przesłanie jest tak samo aktualne dzisiaj, jak kiedykolwiek – Polacy, Amerykanie, Europejczycy nadal wołają wielkim głosem: My chcemy Boga!”.

I to zawołanie czyni Donalda Trumpa postacią historyczną. To zaś, co powiedział w Warszawie amerykański prezydent, można śmiało nazwać ratunkową dla cywilizacji Zachodu, dziejową „Doktryną Trumpa”. Na zakończenie swego dziejotwórczego przemówienia amerykański prezydent powiedział: „Więc razem walczmy wszyscy, tak jak Polacy: za rodzinę, za wolność, za kraj i za Boga. Dziękuję Wam, niech Was Bóg błogosławi, niech Bóg błogosławi Polaków, niech Bóg błogosławi naszych sojuszników i niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone Ameryki!”.

Cały artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Po przemówieniu Trumpa” znajduje się na ss. 1 i 2 sierpniowego „Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Po przemówieniu Trumpa” na s. 1 i 2 sierpniowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 38/2017, wnet.webbook.pl

Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego. Niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa

Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas?

 

Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u Niego to wszystko? I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony. I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

Mt 13, 54-58

Ksiądz prałat Zbigniew Bzdak: Matka Boża Sejneńska łaskami słynąca to figura niezwykła i na właściwym miejscu

Dzień 37. z 80 /Sejny /Poranek WNET – Ks. bp Antoni Baranowski spoczywający w Sejnach to bardzo ważna postać dla naszych braci Litwinów – nazywają go swoim Mickiewiczem – powiedział proboszcz z Sejn.

Parafia pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Sejnach ma ponad 400 lat. Jej kościołem parafialnym jest Bazylika Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. To kościół podominikański wraz z kompleksem klasztornym. Kościół pełni funkcję świątyni parafialnej, sanktuarium i kolegiaty. Ze względu na bogatą historię i wielokulturowość regionu jest prawdziwą atrakcją turystyczną północno-wschodniej Polski.

Matka Boska Sejneńska, łaskami słynąca, od Trójcy Świętej, Matka Wspomożenia Wiernych, Przemożna Orędowniczka

– Początki naszej parafii to XVII wiek, kiedy przybyli na te ziemie dominikanie z Wilna, z parafii Świętego Ducha, zaproszeni przez właściciela tych ziem Jerzego Grodzińskiego – powiedział ksiądz prałat Zbigniew Bzdak, gość Wojciecha Jankowskiego w Poranku Wnet nadawanym z Sejn. Jak podkreślił, wraz z przyjściem dominikanów Sejny zaczęły się rozwijać duchowo. Nie do przecenienia był również wkład zakonników w rozwój edukacyjny i gospodarczy tego miejsca.

– O gospodarczej działalności dominikanów może świadczyć fakt, że zmienił się szlak handlowy, który na początku XVII wieku przebiegał 12 km od Sejn, a w krótkim czasie po osiedleniu się dominikanów przywędrował do tego miejsca – powiedział ksiądz prałat. Jego zdaniem sukces dominikanów sejneńskich to wynik ich oddania się pod opiekę Najświętszej Marii Panny. Do tego doszło wsparcie Jerzego Grodzieńskiego, który oddał im „prawie całe swoje dobra”. W 1619 roku bazylika została ukończona. Sto lat później rozbudowano kościół o całą część wschodnią z potężnymi 46-metrowymi wieżami i frontonem. Dominikanie byli w Sejnach przez 200 lat, do 1804 roku. Pod zaborem pruskim dominikanie sejneńscy stracili wszystkie dobra – rząd pruski skonfiskował grunty, lasy i jeziora oraz kapitały zakonne i po kasacjach pruskich zgromadzenie opuściło miasto.

– W przyszłym roku będziemy mięli 200-lecie utworzenia diecezji sejneńskiej -augustowskiej, której katedrą był kościół w Sejnach – powiedział gość Poranka Wnet. W okresie międzywojennym Sejny znalazły się na Litwie, a diecezję przeniesiono do Łomży. Dopiero w 2009 roku Sejny zostały biskupstwem tytularnym.

W podziemiach bazyliki miejsce swego ostatecznego spoczynku znalazło trzech biskupów. Wśród nich jest również ksiądz biskup Antoni Baranowski.

– To bardzo ważna postać dla naszych braci Litwinów, którą uważają za ich Mickiewicza – powiedział ksiądz Bzdak, przypominając, że biskup Baranowski był poetą tworzącym po litewsku, ale również tłumaczem Pisma Świętego na litewski.

– Figura Matki Boskiej została sprowadzona przez Jerzego Grodzieńskiego w 1602 roku, nabył ją w Królewcu i oddał w opiekę dominikanom – powiedział proboszcz. Przypomniał, że w 1999 roku podczas wizyty Jana Pawła II w Ełku figura była elementem ołtarza polowego podczas jednej z mszy papieskich.

Jest to nieocenionej wartości historycznej figura, która zasłynęła licznymi łaskami, należy do jednego z trzech znanych typów figur szafkowych Madonny. Autorem jest nieznany rzeźbiarz, który stworzył ją prawdopodobnie na przełomie XIV i XV wieku, w okresie pobytu Krzyżaków na ziemiach polskich. Figura mogła w przeszłości stanowić wystrój ołtarza polowego Krzyżaków. Oprócz sejneńskiej zachowały się jeszcze cztery tego typu figury: w Lubieszowie, Klonówce, ponadto w Paryżu w Muzeum Cluny i w Norymberdze w Muzeum Germańskim.

Figura jest niezwykła nie tylko dlatego, że ma ponad 600 lat, ale również dlatego, że „jest jedyną na właściwym miejscu, to jest – odbiera kult” – podkreślił ksiądz Bzdak.

Figura Matki Boskiej siedzącej na tronie, trzymającej Dzieciątko Jezus u prawego boku jest misternie wyrzeźbiona w lipowym drewnie. Rzeźba otwiera się na boki, tworząc tryptyk – „skrzydła” to płaszcz opiekuńczy, podtrzymywany rękoma Maryi. Wewnętrzna płaskorzeźba wyobraża Boga Ojca siedzącego na tronie łaski, który trzyma krzyż ze zmarłym Jezusem Chrystusem. Nad głową Boga Ojca jest Duch Święty w postaci gołębicy. Na otwartych bokach płaszcza Matki Boskiej widnieją malowidła 26 postaci różnych stanów, po 13 z obu stron.

fot. Parafia Sejny
Matka Boska Sejneńska, łaskami słynąca, od Trójcy Świętej, Matka Wspomożenia Wiernych, Przemożna Orędowniczka

KRÓTKA HISTORIA FIGURY MATKI BOSKIEJ SEJNEŃSKIEJ ŁASKAMI SŁYNĄCEJ, OD TRÓJCY ŚWIĘTEJ

W roku 1610 dominikanie rozpoczęli budowę dużego murowanego kościoła klasztornego. Jesienią 1619 roku w uroczystej procesji wniesiono do niewykończonej jeszcze budowli kościoła cudowną figurę Matki Boskiej, którą umieszczono we wnęce głównego ołtarza. Wnęka była wyłożona brokatami, obramowana złoceniami i zwieńczona baldachimem z kosztownymi wisiorami. Z upływem lat figura była obwieszana coraz nowymi wotami, dowodami odebranych łask. Na figurę nałożono szczerozłote korony przyozdobione drogocennymi kamieniami. Wykonano w srebrze płaskorzeźby sześciu aniołków, z których jedna para podtrzymywała koronę Matki Boskiej, druga – baldachim, zaś trzecia była ustawiona u podstawy figury.
W 1720 roku przeor Franciszek Kosiewski przyozdobił figurę srebrną sukienką z bogato zdobionymi motywami kwiatowymi i złoceniami. Sprawiało to wrażenie, jakby Matka Boska była w pozycji stojącej. W tym też okresie Matce Boskiej, trzymającej w lewej dłoni jabłko, zawieszono kosztowny różaniec – jeden z symboli zakonu dominikanów.
Ksiądz Złotkowski, prepozyt Kapituły Kolegiackiej Sejneńskiej przed II wojną światową, w napisanej książeczce pt. „Figura łaskami słynąca Matki Boskiej i Kościół Sejneński” wydanej w 1938 roku stwierdza:

„Z przybyciem tej figury do Sejn i umieszczeniem jej w kościele św. Jerzego Matka Boska jak gdyby osobiście nawiedziła te strony, niby Królowa pośród wiernego ludu poczęła szczodrze siać łaski swoje. Rozsławiona zastała świętość tej figury szeroko w Polsce, Litwie i Prusiech, sprowadzała kilkakroć do roku niezliczone tłumy pielgrzymów…”

[related id=33271]Dominikanie w różnym czasie uzyskali brewa nadanych kościołowi odpustów wieczystych po wieczne czasy, które obchodzono na: św. Dominika, św. Jerzego, św. Anny, św. Agaty, uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej (odpust szlachecki) i uroczystość Nawiedzenia Matki Boskiej. W roku 1775 przeor Piotr Mangierd, chcąc chronić drogocenne korony figury, kazał wykonać korony ze srebra, pozłacane. Te pierwsze umieszczono w klasztornym skarbcu.

W roku 1866 biskup sejneński Konstanty Ireneusz Łubieński przystąpił do renowacji katedry sejneńskiej, w tym także do odświeżenia figury. Naoczny świadek tych zabiegów ks. Stanisław Jamiołkowski, wicekustosz katedry, opisał to wydarzenie. Oto fragment: „…Zdejmując z biskupem Łubieńskim w 1866 roku brylanty i perły, znaleźliśmy na głowie Najświętszej Panny koronę fasonu wysokiego z blaszek srebrnych wprawdzie, ale po prostu nożycami ciętych i sznurkami powiązanych. Brylanty i rubiny zdobiące ją, a kurzem odwiecznym pokryte, były nićmi lub drucikami…”

W roku 1881 staraniem biskupa Piotra Lubicza Wierzbowskiego dobudowano kaplicę – od północnej strony katedry, z wejściem od prawej bocznej nawy. Kaplica została wyposażona w renesansowy ołtarz z kolumnami. 2 sierpnia 1882 roku uroczyście umieszczono figurę Matki Boskiej we wnęce ołtarza kaplicy, które wybrano jako jej stałe miejsce. Kaplica nosi imię Matki Boskiej.

W czasie I wojny światowej, zwłaszcza w 1914 roku, Matka Boska Sejneńska ochraniała kościół. Ksiądz Złotkowski pisał: „wojskowi podziwiali, gdyż to cel dla pocisków był doskonały, wierni zaś rozumieli w tym opiekę Matki Boskiej, która przedziwnie chroniła świątynię, gdzie cudami słynąca Jej figura się, przechowuje…”

MoRo