Dzisiejsze krzyże wydają się cięższe niż w czasach Jezusowych/ Abp Gądecki podczas Rady Konferencji Episkopatów Europy

Problemem nie było i nie jest istnienie Boga, ale znaczenie Boga, rola, jaką odgrywa w naszym życiu. Społeczeństwa ponowoczesne zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności.

Abp Stanisław Gądecki

Pierwsza sprawa to wiara. Jest ona czymś więcej niż tylko teoretycznym przyjęciem jakichś prawd, niż wyuczeniem się na pamięć „Credo”. Wyraża się ona nie tylko w uznaniu wszystkich prawd objawionych przez Boga, ale przede wszystkim w zaufaniu Jemu oraz w czynach potwierdzających to zaufanie. (…) Jest sprawą niezwykle interesującą, że chociaż Biblia odzwierciedla kilkanaście wieków dziejów Izraela i przedstawia dzieje ogromnej liczby różnych ludzi, nigdzie nie znajdziemy w niej wyrażonego wątpienia w sam fakt istnienia Boga.

Kiedy Stary Testament powie, że Hebrajczycy „nie uwierzyli” w Jahwe, nie oznacza to wcale, że oni powątpiewali w Jego istnienie. Znaczy to tylko tyle, że Mu nie zaufali, że gdzie indziej szukali swojego życiowego oparcia (można przecież zwątpić w kogoś, nie wątpiąc wcale w jego istnienie. Można wątpić w czyjąś moc, rozum, wierność, lojalność, uczciwość, nie podając jednocześnie w wątpliwość samego istnienia tej osoby). (…)

Wiara nie jest jakimś irracjonalnym uczuciowym i nieprzekazywalnym doświadczeniem, nie znajdującym wystarczających racji rozumowych dla swojego uzasadnienia. Ona jest właśnie rozumowym rozeznaniem wcześniejszego doświadczenia innych lub ich świadectwa traktowanego jako znak. Jest rozumnym odczytywaniem znaków.

Zilustrujmy to prostym obrazem. Otóż wyobraźmy sobie, że jedziemy samochodem i zbliżamy się do szczytu wzgórza. Z naszego punktu widzenia nie widać dalszego ciągu drogi leżącej za wzgórzem. Czy jednak ów brak widoczności spowoduje, że zatrzymamy samochód i pójdziemy sprawdzić pieszo, czy droga ta ciągnie się dalej? Z pewnością nie. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że ufamy znakowi postawionemu przy drodze, który informuje, iż droga ta prowadzi nas do miejscowości, do której pragniemy dotrzeć. Co więcej, dalej będziemy jechali z tą samą ufnością, co przedtem, gdyż „wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). (…)

Drugi temat to nasze uczynki wypływające z naszej wiary. Nowy Testament zdaje się zakładać dwie przeciwstawne drogi, prowadzące do usprawiedliwienia. Jedna – reprezentowana przez apostoła Pawła – prowadzi do usprawiedliwienia przez wiarę. Druga – opisana przez apostoła Jakuba – prowadzi do tego samego celu przez uczynki. Na pierwszy rzut oka te dwie drogi wykluczają się wzajemnie. (…)

Jest oczywiste, że słów Pawła Apostoła: „Sądzimy bowiem, że człowiek bywa usprawiedliwiony przez wiarę, bez uczynków Zakonu, nie należy odczytywać w taki sposób, że człowiek, który otrzymał wiarę i pozostał przy życiu, może być uznany za sprawiedliwego, nawet jeśli żyje w zły sposób. […]

Tak twierdzi Jakub, tak też Paweł Apostoł w wielu miejscach wyczerpująco i jawnie powiada: wszyscy, którzy uwierzyli w Chrystusa, powinni wieść prawe życie, aby uniknąć kary. Sam Pan również o tym wspomina, mówiąc: „Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, co czyni wolę ojca mego, który jest w niebie, ten wejdzie do królestwa niebieskiego” i gdzie indziej: „Czemuż to mnie nazywacie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co powiadam?”, a także: „I każdy, który słucha tych słów moich, a nie wypełnia ich, będzie podobny człowiekowi głupiemu, który zbudował swój dom na piasku”.

Tak więc stanowiska obu apostołów, Pawła i Jakuba, nie przeczą sobie wzajemnie, gdy jeden twierdzi, że człowiek jest usprawiedliwiony z wiary niezależnie od uczynków, drugi zaś – że wiara bez uczynków jest pusta. Pierwszy bowiem mówi o uczynkach poprzedzających wiarę, drugi o tych, które są następstwem wiary […] (Św. Augustyn, Księga osiemdziesięciu trzech kwestii, Kęty 2012, 270-271).

Tak więc słuszne jest stwierdzenie Maxa Plancka: „Nauka konieczna jest do poznania, a wiara do czynów i postępowania”.

(…) Krzyż nie jest tylko prywatnym symbolem pobożności, nie jest tylko oznaką przynależności do pewnej grupy społecznej. On mówi o nadziei, mówi o miłości, mówi o Bogu, który wynosi pokornych, daje siłę słabym, pozwala pokonywać podziały i zwyciężać nienawiść miłością. Świat bez Krzyża byłby światem bez nadziei, światem, w którym słaby nadal byłby wykorzystywany a ostatnie słowo należałoby do ludzkiej chciwości. (…)

Dzisiejsze krzyże zdają się być cięższe, aniżeli w czasach Jezusowych, ponieważ ten świat został prawie całkowicie opanowany przez tzw. ideologię ponowoczesności. Ta ideologia istotowo zmienia sytuację duchową Europy. Pod jej wpływem społeczeństwa ponowoczesne przyjmują cechy społeczeństw utopijnych, czyli zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności i doskonałości.

Całe wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż”  oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, znajduje się na s. 7 i 8 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wystąpienie abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Wiara, uczynki i krzyż” oraz Komunikat Końcowy Zebrania Plenarnego Rady Konferencji Episkopatów Europy, Poznań, 13–16 września 2018 roku, na s. 7 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Każdy ma swoje zadanie do spełnienia”. Rozmowa z gospodarzami historycznego klasztoru bernardynów w Warcie

Na szczęście głową Kościoła jest Chrystus i myślę, że On sobie z każdym problemem poradzi. Złowróżbne przewidywania są bardzo realne, jeżeli tylko po ludzku podchodzimy do problemów.

Antoni Opaliński
Hiacynt Balcerzak
Sławomir Zaporowski

Wiele starych kościołów w Polsce ma wnętrza całkowicie pozbawione zabytków. Tymczasem tutaj wiele zachowało się z klasztornego wyposażenia.

Brat Hiacynt: Bernardyni byli zawsze mocno związani z Polską i wszystko, cokolwiek dotykało Polski, dotykało też zakonu. Jakoś w tych wszystkich naszych nieszczęściach, także narodowych, kościół ocalał, mimo kasaty klasztoru i tego, że za Niemca w kościele był magazyn różności. Udało się ocalić najcenniejsze, czyli wnętrze kościoła. W naszym kościele są obrazy Tomasza Dolabelli, ciekawe ołtarze boczne, zwłaszcza Stanisława Wolniewicza, który był rzeźbiarzem wysokiej klasy. Są też freski brata Walentego Żebrowskiego. Niestety klasztor uległ poważnej dewastacji. Nic też nie zostało z klasztornej biblioteki.

Brat Hiacynt Balcerzak, zakrystian i organista | Fot. K. Tomaszewski

Co działo się przez te wieki z budynkiem klasztornym?

Przede wszystkim pełnił swoją funkcję klasztoru. W połowie XVIII wieku utworzono tutaj szkołę zakonną, która była o tyle specyficzna, że uczyli się w niej również protestanci i Żydzi, tak że był, można powiedzieć, ekumenizm tudzież prawdziwe, międzywyznaniowe braterstwo. Zakonnicy dbali, żeby szkoła miała bardzo dobry poziom, a ta sława zachęcała do nauki także protestantów i Żydów.

Podczas zaboru rosyjskiego urządzono tu szpital, co było karą za to, że zakonnicy udzielali się patriotycznie. Cała prowincja została skasowana, klasztor zamieniono na szpital i niestety uległ dewastacji. Zniszczono między innymi tę słynną bibliotekę. Wnętrza klasztorne zostały przerobione na sale szpitalne.

Oglądaliśmy miejsca, które przetrwały, między innymi zakrystię i jej wyposażenie. W zakrystii znajduje się szafa, z której prowadziły tajemnicze drzwiczki. Proszę o tym opowiedzieć.

Dawniej ludzie byli bardziej praktyczni niż teraz. Przy zakrystii potrzebne było miejsce na przechowywanie wina. W klasztorach przeważnie był też i karcer dla co bardziej krnąbrnych zakonników. Taka piwniczka znalazła się u nas akurat pod zakrystią. Żeby ukryć to miejsce, bracia wymyślili, że zrobią wejście w takiej dużej komodzie. Piwniczka do dzisiaj ładnie się zachowała. Jest to jeden z reliktów średniowiecza. (…)

Jak wygląda sytuacja historycznych zakonów dzisiaj, w czasach pewnego zamętu duchowego?

Ojciec gwardian: Może w Polsce nie jest to jeszcze widoczne, ale na Zachodzie liczba powołań drastycznie spada. Wystarczy wspomnieć, że w ostatnich latach trzy prowincje w Niemczech zostały zredukowane do jednej. To świadczy o tym, jak bardzo potrzeba kapłanów, w ogóle – jak bardzo potrzeba, by powróciła idea pięknego życia Świętego Franciszka z Asyżu. Ale bardziej przykre jest to, że w kolebce franciszkanizmu, we Włoszech, kraju o pięknych tradycjach religijnych, patriotycznych, sprawa powołań mocno rzutuje negatywnie na społeczeństwo. Brak młodych ludzi, którzy by podjęli inicjatywę i poszli za ideałami Świętego Patriarchy, Świętego Franciszka.

Z czego wynika kryzys powołań?

Myślę, że przyczyn jest wiele. Można powiedzieć: wygoda życia, także zaprzestanie kultywowania pewnych tradycji w rodzinach. Łatwość życia… Trudno mi tak na zawołanie wyliczyć, ale życie zakonne nie jest łatwe. Ono jest piękne, daje, jak powiedziałem, ogromną satysfakcję. Ale nie jest to życie łatwe. Każdy zakonnik jest w pewnym sensie skazany na samotność.

Brat Hiacynt: Jeśli chodzi o powołania, sytuacja nie jest rewelacyjna, ale tragedii też nie ma. Pan Bóg daje tyle, ile daje. Trzeba to po prostu przyjąć. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Czasami jeden człowiek może zrobić więcej niż wielu. Zostawmy to Panu Bogu.

Każdy ma swoje zadanie do spełnienia. Ja jestem zakrystianem, organistą i mam to robić tak dobrze, jak potrafię. I jeżeli każdy będzie robił to, co do niego należy, to przyszłość Kościoła i narodu nie będzie budziła smutku czy niepokoju, tylko wszystko będzie szło do przodu.

Ojciec Sławomir Zaporowski, gwardian klasztoru i proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP w Warcie | Fot. K. Tomaszewski

Niektórzy mówią, że nadchodzący z Zachodu proces laicyzacji jest nieuchronny. Jak to wygląda w świetle doświadczeń duszpasterskich Ojca?

Ojciec Gwardian: Na szczęście głową Kościoła jest Chrystus i myślę, że On sobie z każdym problemem poradzi. Złowróżbne przewidywania są bardzo realne, jeżeli tylko po ludzku podchodzimy do problemów. Ale w każdej chwili to się może zmienić, prawda? (…)

Powiedział Ojciec, że społeczność Warty jest wspaniała. Jakimi cechami się charakteryzuje?

Tu są ludzie prości i bardzo serdeczni, ludzie ciężkiej pracy – i to należy podkreślić. I właśnie ta ciężka praca powoduje, że mają oni ogromną wdzięczność dla duszpasterzy, którzy ich prowadzą. Służymy im naszą pracą i próbujemy im wychodzić naprzeciw, chociażby w ten sposób, że nie ma normowanych godzin pracy kancelarii, tylko mój numer telefonu komórkowego jest wszystkim znany i w każdej chwili jestem do dyspozycji, bo wiem, że ludzie potrzebują mojej obecności akurat teraz, a nie w innym czasie. To obopólne zrozumienie powoduje, że mamy wspaniałe porozumienie na płaszczyźnie duszpasterskiej i parafialnej.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z bernardynami, ojcem Sławomirem Zaporowskim i bratem Hiacyntem Balcerzakiem, pt. „U współbraci Księdza Robaka w Warcie”, znajduje się na s. 12 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z bernardynami, ojcem Sławomirem Zaporowskim i bratem Hiacyntem Balcerzakiem, pt. „U współbraci Księdza Robaka w Warcie” na stronie 12 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Armagedon intelektualny – czy już nastąpił?/ Danuta Moroz-Namysłowska, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 51/2018

Czy zbliża się rewolucja ogłaszająca śmierć książek i autorów, a jej żerem będzie kolejna dewastacja wszystkiego? Łatwa, prosta i przyjemna, nie wymagająca poznania, dociekań, szacunku do dorobku…

Danuta Moroz-Namysłowska

Armagedon intelektualny?

Pojęcie ‘limotrofy’ (‘limitrofy’? nie natychmiast pojawia się w wyszukiwarce, a kiedy już, to trzeba się naczytać (zachęcam!)… We mnie ono, chyba nie bez racji, wzbudziło podejrzliwość – podobnie jak nie znoszę dyskryminującego pojęcia ‘Kresów’…Kto i kiedy ustanowił ważne centrum i poślednie kresy? I czego – wreszcie – są limotrofy i czego kresy?

Jak się okazuje, filozofowie i geopolitycy wespół w zespół od dawna mieszają i mącą w „narodowych kadziach”, układają potencjalne opcje i scenariusze przyszłych wydarzeń i zmian geopolitycznych, o nic nikogo nie pytając – bo i po co? Przecież przyzwyczailiśmy ich do naszych rąk w nocnikach nie raz – po dziesięcioleciach dopiero dowiadując się, w którą stronę nas prowadzono i ku czemu. W postkomunie i liberalnej „cieciej” RP posłusznie nie robiliśmy polityki, budując rzekomo mosty (gdzie one są?), patrzyliśmy w przyszłość (wypatrzyliśmy tylko Tuska na unijnej intracie), szanowaliśmy „autorytety”, które z własnej ręki legły w gruzach…

Mamy trening. Dlaczego zatem np. Frank Furedi zastanawia się – podobnie jak ja, wiecznie pogubiona na ścieżkach mądrości – „gdzie się podziali wszyscy intelektualiści”? W końcu to profesor socjologii Uniwersytetu Kent w Wielkiej Brytanii. Jeśli „się podziali” – to znaczy, że ich nie ma? „Wszystkich”? To aż tak tragicznie rzeczy się mają?

Chyba niewesoło – skoro autor cytowane pytanie uczynił tytułem jednej ze swoich książek, którą w 2014 roku przełożono na język polski. Już wstęp jest „wyprawą do kraju filistrów” – a zatem prowokowaniem awantury, której się, oczywiście, doczekał. Filister bowiem – to według Oxford Dictionary „człowiek o wąskich horyzontach, zainteresowany wyłącznie sprawami materialnymi i przyziemnymi” (Oxford 1965, s.148). Autora zaatakowano za sformułowanie „choćby jedna książka”, której przeczytania nie wymaga się obecnie w uniwersyteckich programach kształcenia studentów.

Obecnie „książka to tylko jedno z wielu źródeł wiedzy, które z łatwością można uznać za nieistotne lub marginalne – zaś żądzę wiedzy i dążenie do doskonałości i prawdy przedstawia się dziś jako coś niestosownego i dziwacznego, jako rodzaj folgowania własnym zachciankom” (F. Furedi, Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?, Warszawa 2014, s. 8).

Sam brytyjski minister edukacji kształcenie się dla samego zdobywania wiedzy uznał za „trochę nieuczciwe” oraz „średniowieczny przesąd”. Według Furediego jest to obecnie istota globalnego „filisterskiego etosu, który kształtuje dzisiejszą politykę edukacyjna i kulturalną” (s. 9).

Jak stwierdza, taki stan rzeczy nie jest współczesnym wynalazkiem, bowiem Goethe, Nietsche, Marks i wielu innych doskonale orientowali się w prawach wpływu rynku na rozwój kultury i sztuki – co gorsza, filisterstwo już dawno ulegało instytucjonalizacji na najwyższych szczeblach władzy wśród zarządców wyższych uczelni, muzeów, galerii… Treść życia kulturalnego i umysłowego stawała się bez znaczenia, liczyło się jedynie to, czy kulturę i naukę da się wykorzystać do celów zupełnie im obcych!

Współcześnie ideę „wspólnoty uczonych poszukujących prawdy” powszechnie i niemal oficjalnie traktuje się z pogardą, do możliwości jej odkrycia odnosi się sceptycznie i lokuje ją w dziedzinie fikcji – a nie jako cel intelektualnych zmagań – pisze Furedi (s. 39). Moja refleksja: czy może w takich realiach dziwić dobre samopoczucie sprawców Smoleńska?

Wszechobecny jest relatywizm – pogląd, zgodnie z którym prawda i moralność nie są absolutne, lecz zależne od tego, jaka grupa czy autorytet za nimi stoją. Odkąd prawdę można podawać w różnych ujęciach i z wielu stron, straciła ona kluczową rolę w kulturalnym życiu społeczności. Degradacja roli prawdy wpłynęła z kolei na sztukę, na uniwersytetach zakwestionowały ją teoria krytyczna i poststrukturalizm. Według Rona Barnetha oznacza to „epistomologiczne podkopanie fundamentów wyższej edukacji (R. Barneth, The Idea of Higher Education, Bukingham 1990, s. X). Odkąd wiedzę zaczęto pojmować jako władzę i dostosowywać ją do wymagań ekonomii, a rządy – traktować ją jako broń o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa narodowego – stała się ona produktem o znaczeniu strategicznym bądź zbanalizowanym i lekkostrawnym na użytek masowy.

Wiedza w ten sposób straciła związek z intelektualnym gruntem, z którego wyrastała, i coraz bardziej staje się wytworem procesu technicznego, a nie pracy umysłowej. Stąd postmodernista Jean Francois Lyotard mógł ogłosić „podzwonne dla Profesora”, gdyż jego zdaniem nie jest on bardziej kompetentny od zasobów komputera.

Czy zatem zbliża się rewolucja ogłaszająca śmierć książek, śmierć autorów i jedynym jej żerem będzie kolejna dewastacja wszystkiego – religii, tradycji, historii, literatury, filozofii, jako „stereotypów”, „przesądów”, „ciemnogrodu” etc.? Łatwa, prosta i przyjemna, nie wymagająca poznania, dociekań, badań, szacunku do dorobku…

Po co kształcić się, przemęczać, wchodzić w merytoryczne dyskusje i spory? Wystarczy krzewić k u l t „zwyczajności”, „zwykłości”, minimalizmu, uprawiać socjologię równania w dół, tworzyć programy „reality show”, w których artyści, niczym kelnerzy, dostarczają menu konsumentom lub, jak lekarze, świadczą usługi pacjentom-widzom. Traktowanie ludzi jak chorych lub dzieci o małym rozumku, pouczanie ich nieustannie, zawstydzanie lub poklepywanie, oświecanie ściemniając, negocjowanie standardów, ustawiczny konformizm, dążenie do najmniejszego wspólnego mianownika, włączanie uprzednio wykluczonych przez pogardzanie nimi, stwarzanie pozorów partycypacji – to notoryczne praktyki współczesnych inteligentów i elit politycznych i kulturalnych.

Jednak elektorat (instrument jednorazowego wyborczego użytku) nie jest taki głupi, jak sądzą o nim „elity” i ich media. Zmęczony i zniesmaczony nieuczciwą grą z nim, odmawia coraz częściej obecności przy urnach wyborczych. Jest to praktyka powszechna. W polskich realiach w 2015 roku nastąpił wyraźny przełom – Polacy zagłosowali na „oszołomów”. „Elity” nie potrafią do dziś niczego zrozumieć i z niczym się pogodzić. Uparte dążenie Prawa i Sprawiedliwości do jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji z tzw. totalną opozycją spełza na niczym.

„Nie, bo nie” i „żeby było tak jak było” stało się niemal standardem, co jak sądzę, wynika z dwóch powodów: 1 – aintelektualnej pogardy dla elektoratu PiS (Katoli, Roboli i Kiboli) i nachalnego, bezkrytycznego trzymania się mniemania „to my jesteśmy elitą” 2 – niechęci do składania programowych obietnic, które wypadałoby dotrzymać – a tego nie zamierzali i nie zamierzają.

Z omówionej, z konieczności w skrócie, książki brytyjskiego socjologa (i tu uwaga!: O ŚWIATOPOGLĄDZIE LEWICOWYM!) wynika powszechność intelektualnej niemocy poznawczej. W USA np. funkcjonują pogardliwe pojęcia ‘pebbledach people’ (małżeństwa w wieku 35–50 lat, pracownicy korporacji, mieszkający w bliźniakach z elewacjami z tynku kamyczkowego, ang. peebledach), ‘worcester woman’ (kobieta z prowincji), ‘valley girl’ (kobieta nadmiernie skupiona swoim wyglądzie) czy ‘salat dodger’ (osoba z nadwagą)… Jednocześnie całe zaangażowanie inżynierii społecznej ma na celu jedno – za wszelką cenę utrzymanie kontaktu z ludźmi pogardzanymi, w celu manipulowania nimi dla swoich korzyści. Rzecz w tym, że na nic są wszystkie sztuczki pijarowe, całe instrumentarium public relations, łącznie z natrętną wszędobylską reklamą – ludzie odsuwają się, wyczuwając nieautentyczność, hipokryzję, fałsz, wyłapują kłamstwa, tropią fake newsy w mediach społecznościowych. Zapaść semantyczna i przekształcanie pojęć nadal są niebezpieczne – jednak należy mieć nadzieję, że zdrowy rozsądek i bezinteresowny gen poznawania prawdy nie dadzą się zabić.

Swoją drogą – lemingi koniecznie powinny tę książkę przeczytać, by zastanowić się, czy ich osławiona już „wrażliwość” nie spowodowała opisywanego w niej Armagedonu intelektualnego…

A limotrofy i kresy? Wspierajmy je nadal, być może to one są ocalającym centrum?

 

Cały artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Armagedon intelektualny?” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Danuty Moroz-Namysłowskiej pt. „Armagedon intelektualny?” na s. 8 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Modlitwa poranna i wieczorna. Praktykujący rodzice i dziadkowie uczą swoje potomstwo odmawiania jej od najmłodszych lat

Pacierz zawiera wszystkie elementy skutecznej modlitwy. Składają się na to formy odniesienia do Pana Boga zawarte w czterech literach „P”: pochwalenie, podziękowanie, przeproszenie i prośba.

Barbara M. Czernecka

Pacierz jest zbiorem formułek, w skład których wchodzą zwłaszcza te podstawowe, jak Modlitwa Pańska, Pozdrowienie Anielskie, Skład Apostolski, Dekalog, Przykazania miłości Boga i bliźniego… Szczególnie popularną i zarazem prostą jest Modlitwa do Anioła Stróża. Jest to też pierwsza rymowanka, której uczą się nawet bardzo małe dzieci. Aniołowie bowiem bywają postrzegani jako doskonali pośrednicy między Panem Bogiem a ludźmi. Zwłaszcza ich tajemnicza duchowość pobudza człowiecze myślenie o istotach niebiańskich. (…)

Zachowane do naszych czasów starodawne aniołki z pokojowych ołtarzyków są już nieco wyblakłe, przykurzone, a nawet lekko wyszczerbione. Upodobniły się do naszych – ludzi żyjących współcześnie – prywatnych modlitw. Są, delikatnie mówiąc, zaniedbane – porównywalne z naszymi relacjami z ponadziemskim światem. Jesteśmy bowiem bezustannie niewyspani, zagonieni, rozdrażnieni, przemęczeni. Wstajemy już zazwyczaj spóźnieni, ciągle gdzieś dążymy, działamy, czegoś potrzebujemy, czymś się denerwujemy… i kładziemy się spać do wszystkiego zniechęceni. Rzadko znajdujemy kilka minut, aby pobożnymi myślami unieść swoją duszę ponad trudną rzeczywistość. (…)

Potrzeba religijna jest częścią ludzkiej natury. Człowiek musi wierzyć i dawać temu wyraz w praktyce. Jeśli na szczycie hierarchii swoich wartości nie odnajdzie prawdziwego Pana Boga, stoczy się w przepaść zatracenia. A nawiązane relacje z Bytem Absolutnym musi stale pielęgnować poprzez sprawdzone rytuały. Dlatego już od dziecięcych lat zaleca się odmawiać zwyczajny pacierz. Zawiera on wszystkie elementy skutecznej modlitwy. Składają się na to formy odniesienia do Pana Boga zawarte w czterech literach „P”: pochwalenie, podziękowanie, przeproszenie i prośba. Jeszcze bardziej wartościowa dla ciała i duszy jest pieśń religijna, zgodnie z przysłowiem, że „kto śpiewa, modli się dwa razy”.

Bardzo jest ważne, aby dzień zaczynać i kończyć z Panem Bogiem.

Cały artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Modlitwa poranna i wieczorna” znajduje się na s. 12 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Barbary M. Czerneckiej pt. „Modlitwa poranna i wieczorna” na s. 12 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Anna Pawełczyńska – ostatnie ogniwo, poprzez ciągłość idei łączące wczorajszą wielką Polskę z dzisiejszą małą Polską

Kto nie zna historii, nie rozumie, że to, co było, może wrócić, a zbrodnia siedzi w człowieku jak kołek, bez względu na rasę i wykształcenie. Jej skala rośnie proporcjonalnie do postępu technicznego.

Ryszard Surmacz

Prawdy życia nie zrozumiemy poprzez kryterium blichtru, sensacji, fikcji literackiej czy ekranowej. W jej życiu ból bolał, śmierć żyła – jednym zabierała ciało, innym nadzieję; głód wskrzeszał każdy instynkt, a gówno śmierdziało. Było zło, które człowiek człowiekowi zgotował, i było dobro, które rozproszone w ludziach, czekało na ludzką solidarność. Kto nie zna historii, nie zdaje sobie sprawy, że to, co było, może wrócić i że zbrodnia siedzi w człowieku jak kołek, bez względu na rasę i wykształcenie. Jej skala rośnie proporcjonalnie do postępu technicznego. A teraz, Drogi Czytelniku, jeżeli naprawdę chcesz zrozumieć, co tak doświadczona osoba do Ciebie mówi, musisz porzucić świat wirtualnej rzeczywistości, który Cię wychował i wejść w świat prawdy, który przekazuje Ci Pawełczyńska. (…)

Pawełczyńska poruszała się w czterech obszarach: tradycji polskiej, patriotyzmu, wartości i… oczekiwania. Jak interpretuje tradycję?

Z tradycji szlacheckiej i chłopskiej wywodzi się przywiązanie do ziemi, z rzemieślniczej rzetelność pracy, ambicje jej najlepszego wykonania; z robotniczej – idea międzyludzkiej solidarności i sprawiedliwości; z inteligenckich – zrozumienie wartości kulturowych i poczucie odpowiedzialności; z tradycji szlacheckich – umiłowanie wolności, wzory patriotyzmu, bezwzględna uczciwość oraz odpowiedzialność za słowo; z mieszczańskich – gospodarność i oszczędność (Ścieżkami nadziei, s. 49).

Jak interpretuje patriotyzm?

1. Kryterium motywacji patriotycznych jest potrzebne do interpretacji ostatnich 200 lat polskiej historii, a przede wszystkim czasów współczesnych. Pozwala na rozumienie długiego okresu naszych dziejów. Pozwala też na to, by rozważać łącznie całe cykle zdarzeń, ich konteksty, uwarunkowania i skutki. Jest też przydatne do sformułowania hipotez na temat współczesnych i przyszłych zagrożeń Polski oraz do wskazania na grupy interesów zaangażowane w kształtowanie przyszłości Polski i wpływanie na jej miejsce w Europie. Oparcie definicji na kryterium patriotyzmu chroni przed uproszczeniami, do których prowadzi koncentracja na zdarzeniach współczesnych, pomijająca głębię tkwiących w przeszłości uwarunkowań. Pozwala na dynamiczną analizę procesów historyczno-kulturowych i rozumienie motywacji i postaw, które społeczny dynamizm pobudzały (O istocie narodowej tożsamości, s. 113).

2. Równocześnie w ogromnym stopniu zaczęła procentować działalność z okresu międzywojennego, w czasie której pogłębiało i poszerzało się poczucie wspólnoty Polaków zarówno tej rodzinnej, sąsiedzkiej, światopoglądowej, jak i kulturowej. Dzięki temu okres okupacji zaprocentował […] stworzeniem Polskiego Podziemnego Państwa, poczuciem solidarności ludzi sobie obcych, którym świadczono pomoc. Można więc powiedzieć, że nastąpiło upowszechnienie patriotyzmu i kultury współżycia, a normy moralne i obyczajowe działające w okresie międzywojennym dały ogromny efekt dla przetrwania czasów wyjątkowo ciężkich i trudnych (Przyszłość dla przyszłości. Rozmowy o Polsce z prof. Anną Pawełczyńską, (s. 40).

Jak interpretuje wartości?

1. Uznanie nadrzędności wartości materialnych może zniszczyć związek człowieka z tym, co robi (Ścieżkami nadziei, s. 55). Wprawdzie nie jest możliwe, aby ideologia bezinteresownej twórczości upowszechniła się w konsumpcyjnym społeczeństwie. Jest jednak możliwe, aby myślenie jednostek lub grup społecznych ukształtowało w sobie postawę twórczą wzbogacającą ludzkie życie. Cel działania przeniósłby się z potrzeby dominacji na potrzebę poznania i rozumienia (s. 57). Ponadto poczucie uczestnictwa w historii ludzkości poszerza biologiczne trwanie jednostki o trwanie kulturowe (s. 58). (…)

Przyszła Profesor została wychowana na wielowiekowych i tradycyjnych polskich wartościach. Jeżeli pisze o totalitaryzmach, to jednocześnie o dwóch: hitlerowskim i komunistycznym. Hitlerowski został opisany, natomiast totalitaryzm komunistyczny, jak pisze, przeniknął do Polski w sposób podstępny i niejawny. Z jego skutków do dziś nie zdajemy sobie sprawy.

Co więc Pawełczyńska radzi? Wymienia trzy filary, bez których nie może nastąpić ani rekonwalescencja kulturowa, ani powrót do prawdy:

1. Wiedza. Wiedza specjalistyczna jest potrzebna w sprawach zawodowych, ale wiedza ogólna jest niezbędna dla naszego człowieczeństwa i rzetelnych stosunków z innymi ludźmi. Wiedzę obronną daje znajomość własnej kultury i historii. Brak tej wiedzy czyni człowieka dziecinnie bezbronnym (Ścieżkami nadziei, s. 41). A więc na drodze do wolności Pawełczyńska na pierwszym miejscu stawia wiedzę.

2. Rozumienie. Służy ono kształtowaniu właściwej osobowości oraz stosunku do ludzi i świata. Nie zdolność do gromadzenia informacji, lecz zdolność do trafniejszej, intuicyjnej, bardzo szybkiej ich selekcji pozwala nam poznać zjawisko jako określony kształt rzeczywistości (s. 42). Zrozumienie więc drugiego człowieka jest nawiązaniem solidarności we wspólnej walce ze złem.

3. Tolerancja. Jest ona rezultatem wysiłków całego życia i starań o rozumienie ludzi i ich dążeń. Dopiero wygaszanie emocji pozwala powrócić na płaszczyznę dialogu (s. 50–51). Tolerancja jednak nie może przekraczać norm kulturowych i cywilizacyjnych.

(…) Patriotyzm, poczucie odpowiedzialności oraz wiedza są znakami jakości człowieka. Profesor podkreślała, że nie tytuły, lecz zasługi wyznaczają hierarchię ważności. Gdy człowiek odchodzi, staje najpierw przed sądem Bożym, ale niech nikomu się nie wydaje, że uniknie sądu ludzkiego. Gdy umiera, zostaje jego dzieło.

Z prądem czy pod prąd. Anna Pawełczyńska, myśliciel społeczny. Materiały pokonferencyjne. Fundacja Inicjatyw Społecznych „Barwy Ziemi”, ul. Tęczowa 169, 20-517 Lublin, tel. 781-324-245, e-mail: [email protected]

Cały artykuł Ryszarda Surmacza pt. „Anna Pawełczyńska. Zamiast Księgi Pamiątkowej” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Surmacza pt. „Anna Pawełczyńska. Zamiast Księgi Pamiątkowej” na s. 8 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

Prezydent Poznania wsparł demoralizatorów: „Obraliśmy w Poznaniu kierunek miasta europejskiego i będziemy konsekwentni”

Na wszystkich tramwajach w Poznaniu wywieszono tęczowe flagi. Szybko je jednak zdjęto, gdyż zaprotestowali mieszkańcy oraz tramwajarze, którzy nie chcieli prowadzić pojazdów z symboliką deprawatorów.

Kinga Małecka-Prybyło

Stop! deprawatorom seksualnym

W sobotę 11 sierpnia odbył się w Poznaniu tzw. „marsz równości”, w trakcie którego promowano homoseksualizm oraz domagano się legalizacji w Polsce homoseksualnych „małżeństw”. Organizacja tego typu marszu to również pierwszy krok w strategii oswajania Polaków z pedofilią. Jako działacze Fundacji, która od lat przeciwstawia się deprawacjom seksualnym, wiemy o tym aż nadto dobrze.

Pochód demoralizatorów wsparł aktualny prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, który powiedział: „Obraliśmy w Poznaniu kierunek miasta europejskiego i będziemy konsekwentni, nawet gdy pojawiają się trudności”.

Co to w praktyce oznacza? Że władze miasta i podlegające im służby nie będą miały żadnej litości i tolerancji dla tych, którzy ośmielą się mieć inne niż one zdanie na temat deprawacji dzieci, homoseksualizmu i jego związków z pedofilią. Doświadczyli tego nasi wolontariusze, którzy dzięki pomocy naszych darczyńców stanowczo zareagowali na skandaliczne plany deprawatorów. Co się wydarzyło?

Jak to było w Poznaniu?

Na trasie przemarszu homoseksualnych aktywistów nasi wolontariusze ustawili specjalnie przygotowane na tę okazję samochody, oklejone antypedofilskimi plakatami. Jednym z nich kierował mój kolega Dawid, który został siłą zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze przez godzinę przetrzymywali go w radiowozie, po czym przewieźli go na komisariat i próbowali skłonić do złożenia obciążających go zeznań. W tym samym czasie służby miejskie odholowały nasze samochody, ale nasi pozostali wolontariusze ukazywali związki homoseksualizmu z pedofilią za pomocą dużych transparentów. Prawdę o pedofilii pokazywał również nasz billboard, który tuż przed „paradą” został zdjęty z kamienicy blisko centrum Poznania. Naciskał na to osobiście prezydent Jaśkowiak, który straszył inspekcją nadzoru budowlanego!

Tuż przed tzw. Poznań Pride Week 2018, w imię „równości” poglądów, na wszystkich tramwajach w Poznaniu wywieszono tęczowe flagi. Szybko je jednak zdjęto, gdyż zaprotestowali oburzeni mieszkańcy oraz tramwajarze, którzy nie chcieli prowadzić pojazdów z symboliką deprawatorów.

Jak donoszą media, jeden z nich odmówił nawet przyjścia do pracy, mówiąc: „Treści, które reprezentują organizacje skupione wokół symbolu tęczowej flagi, dążą do zalegalizowania pedofilii jako orientacji seksualnej. Jako ojciec siedmiolatka nie mogę się zgodzić, aby reklamować swoją pracą w/w treści”.

I właśnie o to nam chodzi! Aby informacja o powiązaniach homoseksualizmu, lobbystów LGBT i „edukatorów” seksualnych z pedofilią i molestowaniem dzieci dotarła do jak największej liczby Polaków. Cieszę się, gdy widzę to na konkretnych przykładach.

Po Poznaniu przyszedł jednak czas na kolejne miasta.

Co nas czeka?

Już niedługo odbędzie się szumnie zapowiadana „parada równości” w Szczecinie. Homoseksualni aktywiści organizują swój pochód po raz pierwszy w tym miejscu. Jeden z nich zapowiedział: „Nie możemy czekać aż »społeczeństwo będzie gotowe«. Wy, zaczynając wasze związki, nie zastanawialiście się, czy ktoś jest na nie gotowy – my też nie chcemy. Każdy z nas ma tylko jedno życie. My chcemy nasze przeżyć godnie. Już teraz, od dziś”.

Aby zmanipulować i omamić cały naród, potrzeba kilku lat propagandy i bierności normalnych ludzi. Deprawatorzy dzieci i pedofile nie chcą tyle czekać. Chcą, aby ich postulaty zostały zrealizowane już teraz. Czy wiemy, na co tak naprawdę społeczeństwo ma być gotowe? Dobrze pokazuje to przypadek Szkocji.

James Rennie był jednym z najbardziej znanych lobbystów homoseksualnych w tym kraju. Kierował organizacją LGBT Youth Scotland, której celem była promocja homoseksualizmu wśród młodzieży i utrwalanie zaburzeń seksualnych u nastolatków. Forsował również wprowadzenie do szkockich szkół „edukacji seksualnej” oraz legalizację adopcji dzieci przez homoseksualistów. Jego stowarzyszenie było finansowane przez państwo, a on otrzymywał od rządu wynagrodzenie w wysokości 40 tys. funtów rocznie. Do czasu… W 2009 roku szkocka policja rozbiła jedną z największych grup pedofilskich, jaka działała na terytorium Wielkiej Brytanii. W trakcie akcji skonfiskowano m.in. 125 tysięcy zdjęć przedstawiających gwałty na małych dzieciach. Okazało się, że na czele tej ohydnej bandy stał James Rennie. Skazano go na dożywocie za wielokrotne molestowanie synka znajomych, którzy zostawiali maluszka pod jego opieką.

W trakcie wykorzystywania dziecka robił zdjęcia i nagrywał filmy, którymi dzielił się później z innymi pedofilami. Podczas procesu matka chłopczyka musiała obejrzeć materiały nakręcone przez pedofila. Przedstawiały one najbrutalniejsze praktyki seksualne.

Rennie dopuścił również do dziecka Neila Strachana – innego pedofila, który w dodatku był zarażony HIV. „To, co zobaczyliśmy, jest odrażające. Zszokowałoby każdego normalnego człowieka” – powiedział szkocki sędzia, który prowadził sprawę.

Proces Jamesa Renniego wywołał w Szkocji i całej Wielkiej Brytanii debatę na temat związków homoseksualizmu z pedofilią, ale temat szybko został zamieciony pod dywan, a wszyscy podejmujący go zostali oskarżeni o „homofobię” i nienawiść wobec homoseksualistów. „Kilka lat temu, gdy jeszcze nie był to temat tabu, policja udostępniła statystki dotyczące molestowania dzieci. W zależności od regionu od 23 do 43 procent tych przestępstw było sprawką gejów” – powiedziała zajmująca się sprawą brytyjska dziennikarka Lynette Burrows.

Te liczby pokrywają się z wieloletnimi badaniami prowadzonymi w USA przez dr Paula Camerona, z których wynika, że: „2% dorosłych regularnie stosuje praktyki homoseksualne. Jednak stanowi to między 20% a 40% wszystkich przypadków molestowania nieletnich”.

Te informacje są szokujące. Na próżno ich jednak szukać chociażby w mediach głównego nurtu, które czynnie wspierają pedofilskich aktywistów. „Homoseksualne lobby nie dopuszcza, by takie dane wychodziły na jaw. Gdy wypowiadam się w BBC, zabraniają mi mówić o tym niewygodnym fakcie” – mówiła Lynette Burrows. Dokładnie to samo już teraz spotyka nas w Polsce. Jakakolwiek krytyka lub odmienne zdanie na temat homoseksualizmu oznacza „homofobię” i „mowę nienawiści”. Widzieliśmy to też wyraźnie podczas ostatnich wydarzeń w Poznaniu. Zatrzymania naszych wolontariuszy, zastraszanie firm billboardowych, procesy sądowe – wszystko jest po to, aby prawda o związku homoseksualizmu i pedofilii nie wyszła na jaw.

Nie dajmy się zastraszyć

W Polsce jednocześnie forsuje się następne „marsze równości”, do oglądania których zostaną zmuszeni mieszkańcy kolejnych miast. W najbliższym czasie takie wydarzenia odbędą się w Katowicach, Szczecinie, w październiku – we Wrocławiu. Dzięki wsparciu naszych Darczyńców zrobiliśmy plakaty na billboardy i na samochody, a prawda o pedofilii dotarła choć do części mieszkańców Poznania, którzy zareagowali na działania deprawatorów. Teraz musimy zrobić to samo w pozostałych miastach. Na przeprowadzenie antypedofilskich akcji w Katowicach i Szczecinie potrzebujemy ok. 11 000 zł, a czasu na przygotowania mamy niewiele – „parady równości” odbędą się już na początku września.

W mówieniu prawdy nie możemy liczyć na duże media, które albo sprzyjają lobbystom LGBT, albo boją się oskarżeń o „homofobię”. Dlatego musimy prawdę pokazywać w niezależny sposób – na ulicach, samochodach i billboardach. Aby tak się stało, niezbędne jest wsparcie Darczyńców. Dlatego proszę o pomoc w organizacji antypedofilskich akcji w Katowicach i Szczecinie. Polacy koniecznie muszą dowiedzieć się, że za symbolem tęczowej flagi kryje się także koszmar dzieci – ofiar pedofilów.

WESPRZYJ DZIAŁANIA

Fundacja PRO – Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32
00-055 Warszawa
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

Artykuł Kingi Małeckiej-Prybyło pt. „Stop! deprawatorom seksualnym” znajduje się na s. 1 i 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Kingi Małeckiej-Prybyło pt. „Stop! deprawatorom seksualnym” na s. 1 i 5 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Fake newsy przyswajamy od dzieciństwa. Ponad 60% ludzi uważa, że nie potrafi odróżnić fałszywych wiadomości od faktów

Nie jest dobrze. Amerykańscy naukowcy dowodzą, że za bezrefleksyjne przyswajanie fake newsów odpowiedzialne są m.in. potrzebne każdemu do rozwoju mechanizmy wypracowane jeszcze w dzieciństwie.

Wojciech Mucha

Nasz mózg ma wykształcony mechanizm akceptacji, odrzucania, wypierania z pamięci, niezapamiętywania lub zniekształcania informacji w oparciu o to, czy są one przez niego postrzegane jako potwierdzenie, czy zaprzeczenie istniejących przekonań – dowodzą badacze.

(…) Tego typu skłonność do stronniczości powstaje we wczesnym dzieciństwie. Wówczas dziecko uczy się rozróżniać fantazję i rzeczywistość. Także wtedy – dowodzi naukowiec – dzieci zdobywają wiedzę o otaczającym je świecie m.in. na podstawie gier lub baśni. Tym samym wykształca się u nich pewien rodzaj akceptacji fantazji i kłamstwa, który zostaje utrwalony. (…)

Ludzie rozwijają w sobie zdolność do szukania potwierdzenia swoich przekonań. Takie potwierdzenie to zarazem nagroda i lek uspokajający. Szukamy potwierdzenia i gdy je znajdziemy, przestajemy zajmować się sprawą. „OK, masz rację, możesz to zostawić” – zdaje się mówić nasz mózg. I to jest właśnie pole do popisu dla wszelakich siewców fake newsów i propagandy.

Jednym ze sposobów na zmniejszenie atrakcyjności fałszywych wiadomości jest zdobycie się na odwagę poszukiwania alternatywnych informacji, które nie są koniecznie tożsame z naszym punktem widzenia. Jeśli uda się nam oswoić niewygodny dla nas pogląd, wówczas, zamiast na siłę starać się go wyprzeć, można z nim polemizować, a nawet (oby po sprawdzeniu) zaakceptować. Przykładem na takie „oswojenie” mogą być żarty ze śmierci.

Cały artykuł Wojciecha Muchy pt. „Fake newsy? Od dziecka uczysz się je przyswajać!”, znajduje się na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Wojciecha Muchy pt. „Fake newsy? Od dziecka uczysz się je przyswajać!” na stronie 9 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Unia Europejska czy Stany Zjednoczone to tylko nieudolne naśladownictwo idei, która legła u samych początków Polski

Rzeczpospolita Obojga Narodów – jest określeniem używającym nieco archaicznego dla nas języka. Mowa tu jest o „rzeczy” – symbolizującej ideę, o „pospolitej”, czyli wspólnej, i „obojgu”, czyli wielu.

Marcin Niewalda

Rzecz-pospolita to inaczej mówiąc „rzecz” wspólna – idea połączenia społeczeństw, odmienna od idei podboju, na jakiej budowane były niemal wszystkie wielkie organizmy państwowe w dziejach. Możemy powiedzieć, że idea Rzeczypospolitej, choć toczona rakiem pseudowolności, była czymś unikalnym i niepowtarzalnym w historii świata. Jest też ideą na wskroś chrześcijańską i zwyczajnie ludzką.

Chociaż Polanie byli narodem bitnym i agresywnym, choć podbijali okoliczne plemiona, a niewolników sprzedawali nawet do Arabii, to nie ma śladów wojen i zniszczeń, jakie musiałyby mieć miejsce, gdyby podbijali kraj „potężnego księcia siedzącego na Wiślech”. Zamiast tego, jak przypuszczał prof. Janusz Kurtyka, widzimy potomków książąt wiślańskich dzierżących wciąż swoje posiadłości, mających wielki wpływ, a nawet zastępstwo władzy krakowskiej (palatyn Sieciech w XI wieku). Jednocześnie Polanie zmieniają religię i przyjmują znane Wiślanom już od stuleci chrześcijaństwo. Wszystko wskazuje więc na to, że doszło wtedy do unii polańsko-wiślańskiej na zasadzie – „władza wasza, religia nasza”.

Władysław-Jagiełło, proponując w 1384 roku wizjonerką umowę, nie był więc nowatorem. Propozycja ochrzczenia Litwy, wspólnych rządów dwóch różnych organizmów w szacunku do swojej odmienności, nie była na ziemiach polskich czymś zaskakującym. Mądrzy doradcy króla-Jadwigi doprowadzili do tego, że w chwili przekroczenia przez księcia litewskiego granicy został on obrany, obok swojej żony, również królem.

Cały, trwający 185 lat proces budowy idei jagiellońskiej, zakończony unią lubelską, ma przynajmniej 6 ważnych aktów. Gdy dzisiaj mówimy o powstaniu Rzeczypospolitej w 1569 roku, mamy na myśli cały ów proces jednoczenia „Obojga” narodów w szacunku dla różnej natury wszystkich.

Nazwa, której dziś używamy – Rzeczpospolita Obojga Narodów – jest więc określeniem dla nas nieco niezrozumiałym, używającym archaicznego języka. Mowa tu jest o „rzeczy” – symbolizującej ideę, o „pospolitej”, czyli wspólnej, i „obojgu”, czyli wielu. Tłumacząc tę nazwę na współczesnym język, moglibyśmy powiedzieć „Idea-wspólna Wielu Narodów” – był to bowiem efekt pracy wielu pokoleń Polaków, Litwinów, Rusinów, Wołochów, Kaszubów i rodów napływających do Polski z wielu innych stron. (…)

Mieszkańcy Unii Europejskiej otrzymują namiastkę wolności na polu emocjonalnym. Mogą „lubić” to czy tamto, wyznawać w domu, co chcą, nawet ostatnio pedofilię, ale nie wolno im weryfikować zasad wspólnoty względem jakichkolwiek wartości moralnych.

Nie wolno umoralniać „demokracji”, może to bowiem zagrozić poddaństwu gospodarczemu, z którego korzystają najbogatsi. To nie unia, to podbój z namiastką wolności.

Ale wróćmy do naszej, polskiej, wspaniałej idei wspólnoty, szanującej faktycznie godność państw i osób. Czy Jagiełło lub Oleśnicki – doradca św. Jadwigi – wymyślili coś niezwykłego? Czy może uczynił to Mieszko I wraz z pradziadkiem palatyna Sieciecha? Sięgając tak daleko, zapuszczamy się w nieznany, fascynujący świat przeszłości. Wciąż jeszcze jesteśmy tu zdani na domysły, a każdy krok jest badaniem nieznanego. A jednak mamy pewne przesłanki, które sugerują, że polski – słowiański – charakter wspólnoty istniał wiele tysiącleci wcześniej.

Cały artykuł Marcina Niewaldy pt. „Rzecz-wspólna” znajduje się na s. 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marcina Niewaldy pt. „Rzecz-wspólna” na s. 2 wrześniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Co bardziej razi zmysł estetyki: Polacy w skarpetkach i sandałach czy obnażający się publicznie na plażach Europejczycy?

Może jeden czy drugi Polak wywołuje swoim zachowaniem czyjeś rozbawienie, a nawet oburzenie. Jednak nie ma nic bardziej oburzającego, jak nadmierna swoboda obyczajowa Europejczyków.

Aleksandra Tabaczyńska

Siedząc na plaży na jednej z duńskich wysp, zauważyłam kobietę w wieku powyżej siedemdziesięciu lat. Obok niej bawiło się dwoje dzieci, na oko przedszkolaków, oraz opalała się młoda kobieta – prawdopodobnie mama maluchów, a także młody mężczyzna wyglądający na ich ojca. Z polskiego punktu widzenia można by założyć, że to młode małżeństwo z dziećmi i babcią.

Otóż pani ta wykąpała się w morzu w stroju kąpielowym i czepku na głowie. Po wyjściu z kąpieli stanęła przy kocu, na którym wypoczywali młodzi ludzie i ich dzieci. Niczym nieskrępowana zdjęła kostium i naga wróciła do morza, by go wypłukać. Gdy rozłożyła strój, by odciekł z wody, powtórnie wróciła do morza, tym razem jednak, by wypłukać własne ciało. Tak więc zanurzyła się dwukrotnie i powróciła do swoich bliskich. Dodam tylko, że przez kolejne minuty pani ta zbierała zabawki maluchów, przekładała jakieś rzeczy z miejsca na miejsce, czesała liche włosy, trzepała kocyk i nie wiem co jeszcze, bo nie sposób było na to patrzeć.

Reasumując, na publicznej plaży, w obecności wielu osób – ubranych w kostiumy, w tym dzieciaczków, również w majtkach kąpielowych, i młodych ludzi także w strojach plażowych – ostatnią rzeczą, jaką zrobiła po zdjęciu mokrego kostiumu kobieta słusznej budowy oraz wieku, było ubranie się.

Takie obrazki na duńskich plażach to norma. Każdego dnia nie wiadomo, gdzie oczy podziać. (…)

Nie da się pominąć bardzo krytycznych komentarzy i prześmiewczych felietonów na temat zachowań naszych rodaków podczas wakacyjnego wypoczynku. Medialna rzeczywistość sprowadza się do obśmiania polskiej rodziny na plaży: a że używają parawanu, a to, że wcześnie przychodzą i zajmują „lepsze” miejsca, że jedzą, że piją. Za granicą z kolei – podobno – nie znamy języków, jemy za dużo na wczasach „all inclusive” i niczym poza hotelowym basenem nie jesteśmy zainteresowani. (…)

Wszystko to oczywiście opisują bywalcy, często wieloletni znawcy wszelakich zagranicznych obyczajów. Jednak po doświadczeniu duńskich plaż, na których wypoczywają najczęściej Skandynawowie, Niemcy, Holendrzy, spotykanie rodaków uważam za bardzo miłe doświadczenie.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Do czego służy kostium kąpielowy?” znajduje się na s. 8 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Do czego służy kostium kąpielowy?” na s. 8 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Europa staje się miejscem miękkiej wersji totalitaryzmu! Mocne słowa arcybiskupa Stanisława Gądeckiego

Narzędziem do osiągnięcia celu jest miękki odpowiednik terroru, czyli coraz szczelniejszy system prawny strzegący ideologii oraz przemoc symboliczna, uprawiana przez media i ośrodki opiniotwórcze!

Abp Stanisław Gądecki

Gdy Kościół prowadził tak intensywną pracę chrystianizacyjną na obszarach Europy północnej i środkowo-wschodniej, książę Mieszko I – przejmując władzę po swoim ojcu, już na początku swojego panowania – podjął najważniejszą decyzję dla całej historii Polski. Kierując się przewidywanymi korzyściami politycznymi, ale przede wszystkim szczerą wiarą, przyjął chrzest w roku 966. „Chrzest księcia Mieszka I – stwierdził prezydent RP z okazji jubileuszu tamtego wydarzenia w swoim orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym w Poznaniu – chrzest Mieszka to najważniejsze wydarzenie w całych dziejach państwa i narodu polskiego. Nie było ono, lecz jest – bo chrześcijańskie dziedzictwo aż po dzień dzisiejszy kształtuje losy Polski i Polaków (por. Poznań, 15.04.2016).

Fot. A. Karczmarczyk

Wykorzystując swoje późniejsze zwycięstwo nad Wolinianami we wrześniu roku 967, książę ten wysłał poselstwo na czele z Jordanem do Rzymu – gdzie przebywał wówczas cesarz Otto I – z wiadomością o pokonaniu Wichmana, saskiego buntownika. Przy tej okazji posłowie Mieszka przekazali cesarzowi miecz pokonanego, zaś Jordan złożył cesarzowi i papieżowi Janowi XIII relację o chrzcie polskiego księcia i jego otoczenia wraz z prośbą o ustanowienie biskupstwa w państwie piastowskim. Petycja Mieszka spotkała się z przychylnością cesarza i Stolicy Apostolskiej. Jordan został konsekrowany przez papieża w Rzymie w roku 968 na pierwszego biskupa w państwie Polan. Jego pierwsze na ziemiach polskich biskupstwo z siedzibą w Poznaniu – obejmujące całe państwo Mieszka – podlegało bezpośrednio Stolicy Apostolskiej. (…)

Po konsekracji – według tradycji przekazanej przez Długosza – Jordan otrzymał od papieża miecz św. Piotra, aby wstawiennictwo Księcia Apostołów wspierało jego misję chrystianizacyjną w Polsce. Ta cenna relikwia jest przechowywana po dziś dzień w poznańskim muzeum archidiecezjalnym. (…)

Dzięki Kościołowi Polacy zrozumieli niepowtarzalną godność każdej osoby ludzkiej, która to godność nie była wcale oczywista w świecie pogańskim. Dzięki Kościołowi rodzące się państwo polskie zostało zbudowane na ewangelicznych wartościach, które stały się fundamentem jego życia społecznego i państwowego. Dzięki wartościom Ewangelii – uczącym autentycznej wolności i sprawiedliwości – przez wiele wieków uważano Polskę za jedno z najbardziej tolerancyjnych państw Europy, gdzie wiele mniejszości szukało schronienia. (…)

A co da się powiedzieć o naszej dzisiejszej kondycji duchowej? Dziś w miejsce ustępującego komunizmu weszło społeczeństwo konsumpcyjne. Doszło do odwrócenia systemu wartości. Wolność ma odtąd oznaczać wyłącznie oswobodzenie się od nakazów i norm, skutkiem czego ma nastąpić zdanie się człowieka na władzę jego popędów, które będą nim rządzić, redukując go do stanu zwierzęcego. (…)

Ideologicznie zorientowana kontrkultura zdominowała ośrodki opiniotwórcze, media i uniwersytety. To ona uformowała nowe elity, czyli skolonizowała również politykę. Ideologia stała się świeckim ersatzem religii, mającym odpowiadać na wszystkie zasadnicze pytania człowieka i projektującym jego ziemskie zbawienie. Niestety wraz z załamywaniem się tradycyjnego porządku osoba ludzka utraciła swoją pewność, a stres związany z poczuciem przygodności istnienia, braku sensu istnienia oraz samotność stały się coraz bardziej dojmujące i widoczne. (…)

Nie powinniśmy nigdy traktować czegokolwiek jako osiągnięte raz na zawsze, tak jakby poświęcenie, wiara i odwaga minionych pokoleń wystarczyły, żeby iść dalej i uchronić się od wszelkich niebezpieczeństw. Każde pokolenie musi przyswoić sobie – w sposób odpowiadający jego charakterowi – tradycję i wartości, jakie zostały mu przekazane, przyczyniając się do tego, by otrzymany dar zaowocował na nowo w naszych czasach.

Cała homilia abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Polonia cepit habere episcopum” znajduje się na s. 1 i 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Homilia abpa Stanisława Gądeckiego pt. „Polonia cepit habere episcopum” na s. 1 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl