Strategie profesjonalnego tumanienia. Dziś „postępowe” czy „modne” bywa przez większość rozumiane jako „sensowne”

Nadzieje na zbudowanie raju na ziemi nie słabną. Fachowcy od tego ponętnego przedsięwzięcia skorygowali jedynie strategię. Jednak bardziej niż bolszewicy zadbali o ocieplenie swojego wizerunku.

Herbert Kopiec

Specjaliści od kulturowej wojny z cywilizacją zachodnią, doradzają, że „najprostszą metodą ukrywania »cichej broni« i zdobycia kontroli nad społeczeństwem jest utrzymanie społeczności w niezdyscyplinowaniu i niewiedzy co do podstawowych systemów wartości, z jednoczesnym utrzymywaniem dezorientacji, dezorganizacji i skupienia uwagi wokół spraw, które nie mają żadnego znaczenia. (…)

Normalna, niespatologizowana edukacja i kultura jest racjonalna, skłaniając do kierowania się rozumem. Ale współczesne zło nie jest tak jednoznaczne i rozpoznawalne. Ułatwia to mass mediom, będącym na usługach politycznej poprawności, wpajać ludziom przeświadczenie, że żyjemy w świecie tolerancji, pluralizmu, otwarcia, dialogu i zrozumienia. Czy jest tak na pewno? Czy nie są to tylko puste hasła? Czy nie jest przypadkiem tak, że ci, którzy głoszą tolerancję, dialog, otwarcie itd., sami są nietolerancyjni, zamknięci, niechętni do podjęcia dialogu, bo głęboko przekonani, że tylko oni mają słuszność i tylko ich prawda jest w zasadzie jedyną, którą można dopuścić? Czy właśnie tego nie wyraził ongiś Aleksander Małachowski, gdy odbierał nagrodę za swój „wkład w tolerancję”, mówiąc: „Nie ma tolerancji dla przeciwników tolerancji?” Doświadczenia raczej wskazują, że kultura tolerancji to więc w istocie kultura tolerująca tylko to, co jest bliskie jej zasadom i sercu, czyli to, co teoretycznie i praktycznie wiąże się z relatywizmem poznawczym i moralnym. (…)

Warto zatem stale przypominać propagatorom demokracji, wolności i tolerancji słowa Ojca Świętego Jana Pawła II z jego encykliki Fides et Ratio: „Prawda i wolność albo istnieją razem, albo też marnie giną”.

Tzw. intelektualiści transformacyjni, ludzie telewizji, mogą przenosić innych ludzi w medialny niebyt. Miał rację Volkoff, który pisał w swoim Montażu (Wrocław 1990), iż jedną ze zwyczajowych metod tumanienia ludzi (bardziej elegancko: manipulowania opinią publiczną) „jest zaproszenie do programu jednego idioty, którego zadaniem jest mówienie prawdy i dziesięciu profesorów, którzy mówią bez sensu, ale nie są kretynami. Kompromitacja prawdy jest wtenczas murowana”.

Okazuje się, że ludzie w swej masie zdają się nie dostrzegać i nie rozumieć, iż z tego, że pewne tendencje w ideologiach, kulturze i wiążących się z tym zachowaniach są modne, postępowe nie wynika, że są zarazem sensowne (słuszne). (…)

Nie może to specjalnie zaskakiwać, gdyż jak zauważył G. Berkeley: „Mało ludzi myśli, ale każdy chce mieć własne zdanie”. Owa rzekoma względność (relatywizm) rzeczy i zjawisk opanowuje codzienny język, zwłaszcza język mediów. Często słyszymy takie sformułowania: „w moim rozumieniu”, „ja to tak widzę”, „według mego zdania” itp. Myślę, że wartość poznawczą takich stwierdzeń da się przyrównać do tej zawartej w deklaracji typu: „wypiłem, ale czuję się trzeźwy”. Niebezpieczne dla ładu poznawczego i moralnego jest to, że to ja i moje subiektywne widzenie, moje subiektywne rozumienie, we współczesnej mowie jawi się jako kryterium prawdy. Powiedzmy wprost: każdemu może się podobać to, co mu się podoba, ale to przecież nie znaczy, że każda myśl, wartość, zdanie, postawa, zachowanie, ocena jest tyle samo warta, co inne.

Czy można – przykładowo – obniżać jakościowy poziom oferowanych programów telewizyjnych (vide wznawiane PRL-owskie seriale, np. Stawka większa niż życie, Czterej pancerni i pies, jawnie  fałszujące najnowszą historię), ponieważ „ludzie tego chcą”?

Czy rzeczywiście, skoro inteligentów jest mniej niż półinteligentów, to należy stawiać na tych drugich? Jakże trafnie brzmi w tym kontekście stwierdzenie św. Leona I Wielkiego: „Lud należy nauczać, a nie iść za nim”.

Zauważmy, że wybór wartości, postawa, zachowanie bezrefleksyjnego półinteligenta, gruboskórnego prymitywa, inteligentnego, cynicznego karierowicza, wybór i intuicja otumanionego przez media prostaka nie jest równy wyborom ludzi, którzy postrzegają i pojmują człowieka, świat i życie głębiej. (…)

Bez większego ryzyka popełnienia błędu da się powiedzieć, że zło w kulturze bierze swój początek w myślach, w rozumie, a ściślej w jego braku. Jak to trafnie ujął G.K. Chesterton: „Jeżeli ktoś przestanie wierzyć w Boga, to nie znaczy, że w nic nie będzie wierzył, tylko że uwierzy w byle co”. Smutny fakt, że w Monachium najbardziej intratnym zajęciem jest zawód wróżki – lepiej płatny niż zawód profesora, adwokata czy lekarza – tylko potwierdza tezę G.K. Chestertona.

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „Strategie profesjonalnego tumanienia” znajduje się na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Herberta Kopca pt. „Strategie profesjonalnego tumanienia” na s. 5 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czas aby legendarny duszpasterz Wielkopolski został wyniesiony na ołtarze. Radiowa opowieść o Abp. Antonim Baraniaku

Jolanta Hajdasz, autorka tryptyku filmowego o postaci metropolity poznańskiego Antoniego Baraniaka podkreśla, że obecnie nie spodziewa się, aby była szansa na skazanie oprawców arcybiskupa.

 

Moimi filmami chciałam przekonać wszystkich, że arcybiskup Antoni Baraniak zasługuje na proces beatyfikacyjny – mówi a w rozmowie z Antonim Opalińskim dziennikarka i reżyserka Jolanta Hajdasz. Autorka przypominała na antenie Radia Wnet, życiorys arcybiskupa, zwracając szczególną uwagę na czasy stalinizmu, kiedy służba bezpieczeństwa torturami starała się zmusić abpa Baraniaka, żeby zeznawał przeciwko prymasowi Wyszyńskiemu w procesie pokazowym. Niezłomna postawa metropolity w czasie śledztwa nie pozwoliła na realizację planu komunistów.

Abp. Baraniak zawsze był bohaterem drugiego planu, nawet nie zostawił po sobie wspomnień, a to był jednej z trzech najważniejszych biskupów w episkopacie polski oczywiście jeszcze przed wyborem Karola Wojtyły na tron papieski – przekonuje Jolanta Hajdasz.

Redaktor naczelna Wielkopolskiego Kuriera Wnet przypomina także międzynarodowy wymiar posługi poznańskiego metropolity i wkład w rozwój wiary w innych krajach będących wówczas pod władzą Związku Sowieckiego: Wielkim bohaterstwem abp. Antoniego Baraniaka była jego współpraca z kościołem w Czechach, gdzie wierzący i księża byli niesłuchanie prześladowani, a święcenia kapłańskie były zakazane. Abp. Baraniak udzielał święceń kapłańskich klerykom z Czech, w czasach kiedy nawet kardynał Wyszyński podkreślał, że nie może ich wyświecić, ponieważ służby aresztowi by wszystkich jeszcze w czasie samej uroczystości. W poznaniu abp. Antoniemu Baraniakowi udało się przeprowadzić ceremonie święceń dla kleryków z Czech.

Jolanta Hajdasz podkreśla w Poranku Wnet, że nie spodziewa się, aby była szansa na skazanie oprawców abp. Baraniaka.

ŁAJ

Znowu łaziłem po Bieszczadach, czyli o tym, dlaczego nie obejrzę filmu „Kler” / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Nie obejrzę filmu „Kler”. Jednak nie dlatego, żebym się bał prawdy o polskim Kościele. Mam swoją wiedzę na jego temat, popartą osobistym doświadczeniem. Uważam, że 50% księży prawdziwie wierzy w Boga.

W Beskidzie Niskim jest prawie wszystko, czego potrzebuję do życia. Nie ma jednak połonin. Dlatego podobnie jak przed rokiem, wybrałem się w Bieszczady. Nie spotkałem niedźwiedzi, poza dwoma misiami z browaru Ursa Maior. Za to spotkałem ludzi, całe mnóstwo ludzi. A z paroma osobami dłużej porozmawiałem. Najpierw przed grupą męską musiałem się tłumaczyć, że nie jestem pisiorem. Naprawdę trudny proces. A potem schodziłem z Tarnicy przez Szeroki Grzbiet do Ustrzyk Górnych z sympatyczną młodą lekarką Felicją. 6 etatów! Wyobrażacie to sobie? Sześć etatów, które pozwalają w miarę przyzwoicie żyć doktorowi nauk medycznych. Już po pół godzinie marszu nabrałem postanowienia, że odszczekam wszystkie swoje mądrości z felietonu Lekarzu, ulecz samego siebie. Tak, tak, uważajcie na młode lekarki starzejący się faceci! I pewnie bym odszczekał, co za brak charakteru (!), gdyby nie pojawiło się znowu to pytanie: czy nie jestem pisiorem?

Omal nie poczułem się jak kiedyś święty Piotr, tak ciągle zaprzeczając. Kompromisowo wymyśliłem, że nie jestem pisiorem, ale też nie jestem anty-pisiorem. Rzecz jasna, taka odpowiedź nikogo nie uspokoiła – ani grupy męskiej, ani Feli.

Dla mężczyzn jedynie zadowalającą deklaracją byłoby naplucie na napis „PiS” wyryty w bieszczadzkiej skale, gdybym chciał przynależeć do grupy osób kulturalnych. Nie wyryłem i nie naplułem, co wykreśliło mnie definitywnie z grona osób kulturalnych. A gdy próbowałem tłumaczyć, że w polityce liczą się korzyści (500+, obniżenie wieku emerytalnego itepe), zostałem wręcz oskarżony o prostytucję polityczną.

I nie ma dla mnie pocieszenia w zbliżającej się zimie, bo przypomniałem sobie poprzednią, gdy szczęśliwie zmęczony kilkugodzinnym bieganiem na nartach, musiałem zmierzyć się z podobnym politycznym wyzwaniem.

– A u was na Podkarpaciu – zapytał jegomość o fizjonomii wojskowego trepa – to chyba są za rządem? – Tak – odpowiedziałem – i ja też.

Co już naprawdę nie było potrzebne, bo okazało się wkrótce, że w całym schronisku narciarskim w Górach Izerskich tylko ja jestem za rządem. Aż głupio było mi się potem przyznać, że nie całkiem i nie do końca.

Teraz w Bieszczadach dowiedziałem się, że cała Europa się z nas śmieje. A moim rozmówcom męskim wstyd się przyznawać w górskich kurortach Włoch i Szwajcarii, że są Polakami.

Trzeba to powiedzieć wprost. Takie nastawienie do najlepszego po roku 1989 polskiego rządu, który zwykłym obywatelom nie odebrał, ale dał i chce dawać dalej, świadczy o porażce wizerunkowej obozu Dobrej Zmiany. Bo z mojego rozeznania tylko jeden z rozmówców (zimowych), aktywista KOD-u, był rzeczywistym przeciwnikiem rządu; po skrojeniu służbowej emerytury. Pozostali przeciwnie, albo już zyskali, albo wkrótce mieli zyskać. Moja obrona rządu może na chwilę zakłóciła ich pewność poglądów. Do czasu powrotu do domu i odpalenia TVN z jego antyrządową i antypolską narracją.

Cztery lata wkrótce miną, cała kadencja, a obóz Dobrej Zmiany nie podjął żadnych działań repolonizacyjnych w sferze mediów. A przecież TVP Info i Wiadomości z ich toporną propagandą nie dotrą do osób mniej prostych.

Fela, przy sześciu etatach, nie za wiele rozmyślała o polityce. Niemniej zdążyła obejrzeć film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Mężczyźni również i do takiego aktu odwagi wszyscy mnie zachęcali. W domyśle wierząc, że po tym dopiero przejrzę na oczy.

Nie obejrzę filmu „Kler”. Jednak nie dlatego, żebym się bał prawdy o polskim Kościele. Mam swoją wiedzę na jego temat, popartą osobistym doświadczeniem. Uważam, że 50% księży prawdziwie wierzy w Boga. Tak dużo? – zapytają antyklerykałowie. Tak mało? – zapytają klerykałowie.

Nie obejrzę filmu „Kler” z innego powodu. Z powodu budowy własnego mózgu. Bo mój mózg, jak mózg każdego człowieka, przechowuje klatka po klatce wszystkie oglądane obrazy. Obraz zdegenerowanego księdza może nam podsunąć na przykład podczas Mszy, spowiedzi albo przyjmowania komunii św. Naprawdę tego chcemy?

Za księży, za wszystkich księży, powinniśmy się modlić, bo stoją w pierwszym szeregu walki ze złem. Są nastawieni na jego ataki i zranienia. I część z nich tego ataku nie wytrzymuje. Zrozumiałem to w trakcie własnego nawracania i w trakcie poszukiwań wierzącego księdza.

A każdy z nas… Każdy z nas sam musi zmierzyć się z własnym życiem. Nie pomogą nam i nie usprawiedliwią w żaden sposób prawdziwe lub wyimaginowane oskarżenia pod ogólnym adresem kleru. Pan Bóg każdego rozliczy indywidualnie. Ciebie, mnie i każdego księdza również.

Jan A. Kowalski

P.S. Trzymaj się, Felu! Aaa… i uważam, że lekarze powinni pracować dwa razy mniej, a zarabiać dwa razy więcej – dla naszego wspólnego dobra 🙂

 

Konkurs dla dzieci i młodzieży pt. Sacratissimo Cordi – Polonia Restituta – Najświętszemu Sercu – Polska Odrodzona 2018

Wzorem lat ubiegłych Stowarzyszenie Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu organizuje konkurs plastyczny. Do udziału w nim zaprasza dzieci i młodzież z całej Polski.

Pragniemy przypomnieć dzieciom i młodzieży jeden z najbardziej zapomnianych faktów z najnowszych dziejów Poznania – historię budowy i zniszczenia Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, zwanego Pomnikiem Wdzięczności. Był to jeden z trzech najważniejszych Pomników w Polsce, symboli naszej niepodległości, obok Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie i Pomnika Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Wszystkie te pomniki zostały zburzone przez Niemców w czasie II wojny światowej. Po jej zakończeniu – dwa pozostałe, poza Pomnikiem Wdzięczności w Poznaniu, zostały odbudowane.

W konkursie tym pragniemy przybliżyć jego uczestnikom idee, jakie przyświecały budowniczym Pomnika – połączenie patriotyzmu i wiary katolickiej wyrażających się we wdzięczności Bogu za zwycięskie Powstanie Wielkopolskie, dzięki któremu Wielkopolska znalazła się w granicach odradzającej się Ojczyzny.

Pomnik Wdzięczności, którego odbudową zajmuje się organizator Konkursu, powstał w 1932 r. i był największym i najbardziej rozpoznawalnym monumentem przedwojennego Poznania. Jesienią 1939 r. zburzyli go Niemcy. W czasie dwóch wizyt w Poznaniu (w 1983 i 1997 r.) Jan Paweł II za każdym razem mówił o nim w homiliach. Wierzymy, że wspólnym wysiłkiem sprawimy, iż Pomnik ten wróci po latach nieobecności na ulice Poznania. Gorąco pragniemy go odbudować na 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę w 2018 r.

W 2016 r. Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika wykonał odlew 5-metrowej figury Chrystusa – centralny element monumentu. Stoi ona obecnie przy Kościele pw. Najświętszego Serca Jezusa przy ul. Kościelnej w Poznaniu.

Regulamin Konkursu

I. Organizator: Stowarzyszenie Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności

II. Patronat Konkursu
Arcybiskup Metropolita Poznański
Kuratorium Oświaty w Poznaniu
Poznański Oddział Akcji Katolickiej
NSZZ „Solidarność” Region Wielkopolska

III. Cele konkursu

Konkurs ma na celu przybliżenie najmłodszym mieszkańcom naszego miasta historii naszej Ojczyzny – Polski i naszej „małej Ojczyzny” – Wielkopolski. Pragniemy wspierać nauczycieli i wychowawców w ich pracy, by w aktywny i nowoczesny sposób wspólnie wśród młodego pokolenia kształtować poczucie dumy z bycia Polakami i Wielkopolanami i upowszechniać w zbiorowej świadomości godne i wyjątkowe fakty z naszych dziejów.

IV. Informacje organizacyjne
1. Temat konkursu:

Co roku temat jest zmieniany. Temat proponowany na rok 2018 to „Pomnik Wdzięczności w naszych sercach i umysłach. Dziękujemy za 100 lat niepodległości naszej Ojczyzny”.

2. Konkurs prowadzony będzie w czterech grupach wiekowych:
· Poziom A – uczniowie szkół podstawowych, klasy 1–3
Udział w konkursie polega na wykonaniu jednej pracy – rysunku na podany temat (dowolne skojarzenia), kredkami na formacie A3 lub A4.
· Poziom B – uczniowie szkół podstawowych, klasy 4–6
Udział w konkursie polega na wykonaniu jednej pracy indywidualnej w dowolnej technice plastycznej płaskiej (kredka, ołówek, tempera, akwarela, olej, mozaika, witraż itp.), przedstawiającej Pomnik Wdzięczności w kontekście zaproponowanego tematu (dowolne skojarzenia), na formacie A3 lub A4.
· Poziom C – uczniowie szkół gimnazjalnych i klasy 7–8
Udział w konkursie polega na wykonaniu jednej prezentacji multimedialnej (indywidualnej lub grupowej) w dowolnym programie komputerowym na zaproponowany temat (interpretacje i skojarzenia historyczne z wykorzystaniem wiedzy zdobywanej na lekcjach historii, religii czy języka polskiego).
· Poziom D – uczniowie szkół ponadgimnazjalnych
Udział w konkursie polega na wykonaniu jednej pracy pisemnej – dziennikarskiej, literackiej lub historycznej na ww. temat. Może to być wiersz, rozprawka, wypowiedź, opowiadanie itp. lub świadectwo, czyli zapisana wypowiedź (monolog) lub wywiad z osobą, która pamięta Pomnik Wdzięczności (objętość do 7 tys. znaków).

3. Realizacja zadań będzie przebiegać według następującego harmonogramu:

· do 27 października 2018 – przygotowanie i nadsyłanie prac do organizatorów;
· do 31 października 2018 – obrady jury;
· 5 listopada 2018 – ogłoszenie wyników konkursu w internecie;
· 10 listopada 2018 – wręczenie nagród laureatom konkursu podczas uroczystego Koncertu w Auli UAM z okazji Święta Niepodległości (godzina zostanie podane na stronie internetowej www.pomnikwdziecznosci.pl).

4. Szkoły, których uczniowie zostaną nagrodzeni lub wyróżnieni, laureaci i ich katecheci (lub inni nauczyciele – opiekunowie konkursu) zostaną powiadomieni w formie pisemnej o wynikach konkursu (mail lub sms do każdego opiekuna).

5. Konkurs ma charakter otwarty, może wziąć w nim udział dowolna liczba uczniów z każdej szkoły. Uczniowie mogą także zgłaszać się indywidualnie bezpośrednio do organizatorów.

6. Szkolny organizator konkursu (katecheta lub dowolny nauczyciel, lub rodzice w przypadku zgłoszeń indywidualnych) zobowiązany jest dostarczyć organizatorowi prace do 27 października 2018 r. na adres Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności, Poznań 60-479, ul. Strzeszyńska 197. Prace pisemne i prezentacje multimedialne można także przesłać mailem na adres: j.hajdasz@post. W mailu powinny się także znaleźć informacje, o które prosimy w pkt. 7.

7. Każda praca powinna na odwrocie zawierać:

· Nazwę konkursu z zaznaczeniem kategorii wiekowej,
· Tytuł pracy,
· Imię, nazwisko i wiek autora,
· Adres szkoły,
· Imię i nazwisko katechety (lub właściwego nauczyciela lub rodzica) – opiekuna konkursu, jego dane kontaktowe tel. i e-mail.

8. Uczestnicy konkursu wyrażają zgodę na publikację swoich prac, swojego wizerunku, imion i nazwisk do publicznej wiadomości. Prawa autorskie przechodzą na organizatora.

V. Nagrody i jury

Prace konkursowe oceniać będzie jury powołane przez Organizatora.

Przewiduje się nagrody rzeczowe i dyplomy dla zdobywców I, II i III miejsca w każdej kategorii oraz nagrodę rzeczową i dyplom dla katechety (lub innego nauczyciela – opiekuna konkursu) przygotowującego do konkursu zdobywców I nagrody. Wszyscy uczestnicy Konkursu otrzymują pamiątkowe dyplomy.

VI. Dodatkowe informacje na temat konkursu:
na stronie internetowej www.pomnikwdziecznosci.pl
oraz:
Jolanta Hajdasz tel. +48 607 270507, [email protected]
Stanisław Mikołajczak, tel. +48 666073884, [email protected].

Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności we współpracy z Wydziałem Katechetycznym Kurii Arcybiskupiej w Poznaniu przygotował dla katechetów konspekty lekcji religii (oraz materiały pomocnicze – film i zdjęcia archiwalne) na temat kultu Najświętszego Serca Pana Jezusa i historii Pomnika Wdzięczności dla wszystkich szkolnych poziomów wiekowych.

Są one do pobrania na stronie www.pomnikwdziecznosci.pl i Wydziału Katechetycznego. W razie problemów z ich pobraniem prosimy o kontakt na w/w telefony lub adresy mailowe.

Zamieszczone wyżej prace pochodzą z poprzednich edycji konkursu. Fot. J. Hajdasz.

Zaproszenie Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu do udziału w konkursie dla dzieci i młodzieży „Sacratissimo Cordi – Polonia Restituta” 2018 znajduje się na s. 8 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Zaproszenie Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu do udziału w konkursie plastycznym dla dzieci i młodzieży „Sacratissimo Cordi – Polonia Restituta” 2018” na s. 8 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Papieskie Studio Dublin – Tomasz Wybranowski przypomina wizytę Świętego Jana Pawła II w Irlandii: 29.09. – 1. 10.1979 r.

Do trzeciej podróży apostolskiej Jana Pawła II doszło na przełomie września i października 1979 roku. Papież odwiedził Irlandię oraz Stany Zjednoczone Ameryki. 29 września przybył na Zieloną Wyspę.

Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził Dublin,  Droghedę, Cabrę, historyczne opactwo Clonmacnois, Galway, Knock, Maynooth i Limerick. 

Pierwszego dnia wizyty Jan Paweł II odprawił Mszę Św. w Phoenix Park w Dublinie. Na spotkanie z Papieżem Polakiem przybyło, według szacunków, ponad 1 milion 250 tysięcy wiernych. 

1 października 1979 roku, w Limerick, Jana Pawła II odprawił pożegnalną Mszę Św. na stadionie Greenpark. Pojawiło się na niej blisko 400 tysięcy wiernych. Do Ameryki Papież Jan Paweł II odleciał z Shannon. 

Władze miasta Limerick podkreślają, że wizyta polskiego papieża w 1979 roku, była jednym z najważniejszych wydarzeń w jego historii. 30 kwietnia przy ulicy Bishop’s Quay w centrum Limerick oddano Wielkiemu Polakowi hołd.

Tego dnia odsłonięto pomnik, który upamiętnia 39. rocznicę wizyty Jana Pawła II w tym trzecim, co do wielkości, mieście Republiki Irlandii.

Papież rozpoczął homilię w naszym ojczystym języku, po irlandzku – komentował podczas ceremonii odsłonięcia pomnika burmistrz Stephen Keary. – Zwrócił się wtedy do wiernych słowami „A phobail dhílis na Mumhan / Wyjątkowi ludzie Munsteru”. Nigdy wcześniej w naszym mieście nie było tak ważnego wydarzenia i prawdopodobnie nic takiego w przyszłości się już nie wydarzy.

Jak donosił reporter Limerick Post, oprócz upamiętnienia wizyty Ojca Świętego w Limerick, burmistrz Stephen Keary wymienił jeszcze jeden powód instalacji pomnika i przypomniał o licznej społeczności polskiej, która zamieszkuje miasto i hrabstwo, co ma być również podkreśleniem ważnej roli Polek i Polaków w rozwoju i historii miasta. 

 

John Paul II Memorial w Limerick. Fot.Keith Wiseman / za portalem Polska-IE.

 

Inny pomnik Jana Pawła II, na irlandzkiej ziemi, znajduje się w Maynooth, gdzie Papież odwiedził seminarium duchowne. Celem Wyspiarskiej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II było „odwiedzenie i umocnienie w wierze Kościoła Irlandii”.

Nasz wielki Rodak brał także udział w obchodach jubileuszu 100-lecia sanktuarium maryjnego w Knock.

Tutaj zapis tamtych dni, przygotowany i komentowany przez Tomasza Wybranowskiego. Za archiwalne materiały i pomoc wielkie słowa podziękowania dla irlandzkiego radia i telewizji RTÉ.

Tomasz Wybranowski

Skoro nie udało się wmówić nam, że Pana Boga nie ma, trzeba zohydzić tych, którzy nas do Niego prowadzą

„Apel w obronie godności służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Protest wobec wytworów kultury, mających na celu ukształtowanie społeczeństwa nieszanującego wartości.

Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy

Apel w obronie godności służby kapłańskiej

Na tyle mamy wiedzę, mimo fałszowania historii, że wiemy doskonale, jak działają wrogie Polakom środowiska. Niezależnie, czy są to wrogowie zewnętrzni: zaborcy, okupanci, najeźdźcy, czy wewnętrzni: ludzie z poczuciem misji stworzenia nowego, wspaniałego świata bez narodów, bez wartości – wszyscy oni mają świadomość, że siłą naszego narodu jest wiara. Skoro nie udało się wmówić nam, że Pana Boga nie ma, trzeba nam zohydzić tych, którzy nas do Niego prowadzą. Bez których nie będziemy w stanie w pełni korzystać z Bożego Miłosierdzia. Ludzie ci posługują się różnymi metodami. Dziś orężem w tej walce jest też kultura. Zbyt wiele niestety jest przykładów ohydnej, profanującej sacrum sztuki, by je tu wyliczać. Najnowszym jest film reżysera Wojciecha Smarzowskiego pt. „Kler”.

Nie dajmy sobie wmówić, że powstało dla dobra polskiego Kościoła, jak tłumaczy Krzysztof Zanussi. Nie jest też żadną odpowiedzią na nurtujące nas pytania.

Gdyby taki był zamysł twórców – od scenarzysty przez reżysera do aktorów – stworzyliby obraz pokazujący prawdziwy problem współczesnej Europy – jej islamizację. Tylko że tego typu temat nie jest ani politycznie poprawny, ani dochodowy, a co chyba najważniejsze – wyznawcy islamu to nie chrześcijanie. Szydzenie z tej religii może drogo kosztować.

Z katolików, zwłaszcza polskich, oraz wszystkiego, co z katolicyzmem się kojarzy, można drwić bez żadnych hamulców. Robią to ludzie z tytułami naukowymi i bez nich. Politycy, gwiazdy kina i estrady, celebryci i tzw. przeciętni Polacy. Bezkarnie, bezrefleksyjnie, bezwzględnie.

Dziś Polacy stają przed kolejną próbą wierności. Wierności spuściźnie św. Jana Pawła II, bł. ks. Popiełuszki i sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Największych synów współczesnego polskiego Kościoła. Ludzi, którzy nie wahali się głosić Pana Boga i patriotyzmu w czasach najtrudniejszych. Im zawdzięczamy to, że wciąż jesteśmy Polakami i katolikami. Naszym dziś obowiązkiem jest w imię ich pamięci świadczyć wierność polskiemu Kościołowi i polskim Kapłanom.

Z pełną świadomością obecności zła zarówno wśród świeckich, jak duchownych, nie możemy jednak pozwolić na rozliczanie tych ostatnich przez ludzi, którzy przez ostatnie lata używają swych nazwisk dla ochrony swego kolegi z branży, któremu sądownie udowodniono czyny niegodne. Inną, równie skandaliczną sprawą jest sfinansowanie tego wyjątkowo obrzydliwego obrazu kwotą 3,5 miliona złotych ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, czyli pieniędzy wypracowanych przez Polaków. Czy ktoś ich pytał, czy chcą wesprzeć antyklerykalny, antykatolicki i antypolski de facto film?

Każdy z nas potrzebuje czasem refleksji na sobą i otaczającą nas codziennością. Dziś jest właśnie taki czas, dla wszystkich, którzy przyjęli sakramenty włączające ich we wspólnotę Kościoła. Sama refleksja jednak już nie wystarczy. Potrzeba wyraźnej deklaracji: czy jestem w Kościele, czy poza nim!

Wszyscy, którym sprawa Ojczyzny leży na sercu, którzy kochają Pana Boga i Polskę, muszą dziś jasno i wyraźnie powiedzieć „nie” niszczeniu naszych narodowych wartości.

Apelujemy do ludzi sumienia, wszystkich, którzy każdej niedzieli wyznają publicznie swoją wiarę: zbojkotujmy ten upokarzający katolików film. Brońmy naszych kapłanów przed odzieraniem ich z godności, poniewieraniem wartości ich posługi.

Piętnując zło, niezależnie od kogoś, kto je popełnia, brońmy godności osób, które wypełniają wiernie kapłańską posługę. Nie poszerzajmy ciemności zła poprzez wspieranie kont producentów i dystrybutorów tego skandalicznego obrazu.

„Apel w obronie służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy znajduje się na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

„Apel w obronie służby kapłańskiej” Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Order Orła Białego dla abpa Antoniego Baraniaka. Niezłomny Żołnierz Kościoła wśród 25 odznaczonych przez Prezydenta RP

Dzięki postawie tego cichego, skromnego kapłana sytuacja Kościoła w naszym kraju była o niebo lepsza niż w pozostałych krajach bloku wschodniego, bo wierni nigdy się od niego nie odwrócili.

Jolanta Hajdasz

11 listopada wśród 25 osób, które zostaną pośmiertnie uhonorowane za zasługi dla polskiej niepodległości, znajdzie się były metropolita poznański, zwany już powszechnie Żołnierzem Niezłomnym Kościoła.

Fot. J. Hajdasz

To kamień milowy na długiej drodze przywracania pamięci o pochodzącym z Wielkopolski bohaterskim sekretarzu prymasa Stefana Wyszyńskiego, który wytrzymał 27 miesięcy okrutnego śledztwa w komunistycznym więzieniu i nigdy nie zdradził ani prymasa, ani Kościoła. Nie zeznał niczego, co mogłoby się przydać w pokazowym procesie, jaki w latach pięćdziesiątych komuniści zamierzali wytoczyć kardynałowi Wyszyńskiemu, chcąc go skompromitować, tak jak stało się z prymasami na Węgrzech, w Chorwacji czy w Czechach.

Dzięki postawie abpa Baraniaka w Polsce to się nie udało i nigdy do takiego procesu nie doszło, dzięki czemu sytuacja Kościoła w naszym kraju była o niebo lepsza niż w pozostałych krajach bloku wschodniego, bo wierni nigdy się od niego nie odwrócili. Oddziaływanie propagandowe pokazowego procesu w latach pięćdziesiątych byłoby ogromne. Ale komunistom nie udało się zniszczyć autorytetu Prymasa i gdy zmieniła się sytuacja polityczna w czasie tzw. odwilży, prymas Wyszyński mógł wrócić do pełnienia swojej funkcji po okresie internowania.

Bez Prymasa Wyszyńskiego nie byłoby kardynała Wojtyły, a potem Jana Pawła II, bez którego dzieje polskiego państwa i Kościoła potoczyłyby się inaczej, w sposób trudny dziś nawet do wyobrażenia. Za wszystkim zaś stoi postać cichego, skromnego pokornego kapłana, który nie ugiął się i nie załamał w najtrudniejszym dla Kościoła czasie. Na pewno jest godny tego wielkiego wyróżnienia.

(…) Wśród odznaczonych są także: Stefan Banach, bp Juliusz Bursche, Ignacy Daszyński, Roman Dmowski, ks. Szymon Fedorońko, Halina Konopacka, Hilary Koprowski, Janusz Korczak (Henryk Goldszmit), Wojciech Kossak, Zofia Kossak-Szczucka, Leon Kryczyński (Mirza Najman), Kornel Makuszyński, Olga Drahonowska-Małkowska, Andrzej Małkowski, Stanisław Mierzwa, Jędrzej Moraczewski, Leon Petrażycki, Maciej Rataj, Władysław Stanisław Reymont, Maria Skłodowska-Curie, Stanisław Sosabowski, Baruch Steinberg, Karol Szymanowski i Stefan Żeromski.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Order Orła Białego dla abpa Antoniego Baraniaka!” znajduje się na s. 1 i 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Order Orła Białego dla abpa Antoniego Baraniaka!” na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Cały program życia zawdzięczam trzem słowom papieża sprzed 40 lat / Paweł Bortkiewicz TChr, „Kurier WNET” nr 52/2018

Papieska myśl o całą długość stadionu wyprzedziła rozważania intelektualistów Zachodu, którzy epokę później zaczęli toczyć spór między iluzją „końca historii” a „zderzeniem cywilizacji”.

Paweł Bortkiewicz TChr

Czterdzieści lat i trzy słowa

Tym, co pojawia się jako pierwsze – jest zakłopotanie i bezradność. Jak bowiem zmierzyć się ze szkicem portretu człowieka, który w jednym swoim życiu drogami sztuki, filozofii, wiary zmierzał ku poznaniu i spotkaniu Boga? Przed nim czyniła to kultura europejska w swoich dziejach. On w swoim życiu, w swojej twórczości czynił to wytrwale sam – wybitny twórca, oryginalny myśliciel, człowiek wiary.

Na dodatek i przede wszystkim – święty. Tą świętością oglądaną publicznie przez wiele lat. Świętością o twarzy pielgrzyma, budzącego zaspane ludy do wiary w Boga, zaangażowanego w dialog.

Nie zapomnę pewnej rosyjskiej uczonej, goszczącej na spotkaniu w Castel Gandolfo. Widząc jej smutek, Jan Paweł II zapytał o jego powód. Jej córka była chora na raka. Po kilku latach pani fizyk była znów na spotkaniu z papieżem. Zapytał o stan zdrowia córki, bo pamiętał o niej w modlitwach.

Człowiek święty, aż po to jedno z ostatnich zapamiętanych portretów – zdjęcie Artura Mariego zrobione w Wielki Piątek. W czasie transmisji z Drogi Krzyżowej w Koloseum Jan Paweł II poprosił o krzyż. Podano mu do schorowanych rąk, a on przylgnął do niego umęczoną twarzą. Wtulił się w niego, zrósł: „Z Chrystusem zostałem przybity do krzyża … Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. To apogeum mistyki chrześcijańskiej.

Jest więc bezradność i niemoc słowa. Ale 40 rocznica wyboru Karola Wojtyły zachęca do refleksji, nawet tej nieporadnej. Z tamtego roku 1978, z października tego roku pragnę wydobyć trzy słowa.

Wezwali go z kraju dalekiego

Komentując w pierwszych słowach wybór, decyzję konklawe, Jan Paweł II powiedział, że kardynałowie wezwali go z kraju dalekiego. Dalekiego, ale zawsze tak bliskiego przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej. Bałem się przyjąć ten wybór, ale zrobiłem to w duchu posłuszeństwa Panu naszemu – Jezusowi Chrystusowi i w całkowitym zaufaniu Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie.

Charakterystyczna była ta dychotomia – kraj daleki, ale zawsze tak bliski przez wspólnotę wiary i tradycji chrześcijańskiej. Jan Paweł II tak określił Polskę, swoją i naszą ojczyznę. Polskę, oddzieloną przez dziesięciolecia żelazną kurtyną, wyobcowaną, oderwaną od wspólnoty wolnego świata. Ale przecież była i jest to zarazem Polska chrześcijańska, naznaczona szlachetnym dziedzictwem, które było i jest jej imieniem własnym – Polska katolicką, Polonia semper fidelis.

O tej Polsce mówił potem nam, Polakom w 1979 r.: Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie.

W Santiago de Compostela, w 1982 r., a więc w czasie stanu wojennego, gdy Polska po raz kolejny została wyrzucona ze wspólnoty wolnego świata, Papież Polak mówił o tej duchowej konstytucji zjednoczonej Europy ducha: Ja, Jan Paweł, syn polskiego narodu, który zawsze uważał się za naród europejski, syn narodu słowiańskiego wśród Latynów i łacińskiego pośród Słowian, z Santiago kieruję do ciebie, stara Europo, wołanie pełne miłości: Odnajdź siebie samą! Bądź sobą!

Trzeba, byśmy po latach odczytali tę dychotomię: dalekość – bliskość. Byśmy zobaczyli rolę Kościoła katolickiego i kultury chrześcijańskiej. Byśmy zobaczyli nasze dzieje w tej perspektywie ponad 1050 lat tożsamości zawiązanej poprzez chrzest. Bo inaczej, z rej dychotomii – pozostanie tylko słowo „daleki”, a ono może być też rozumiane jako „obcy”.

Nie lękajcie się!

Jan Paweł II. W czasie homilii na inauguracji swojego pontyfikatu wypowiedział z mocą owo „Non abbiate paura!” – nie bójcie się, nie lękajcie się!

Niektórzy z komentatorów podeszli do tych słów z dużym sceptycyzmem – cóż, papież z dalekiego kraju, sceptyczny wobec postępu cywilizacyjnego, zalękniony, sfrustrowany. W następnym roku w programowej encyklice o Chrystusie, Odkupicielu człowieka, wszyscy mogli zrozumieć sedno papieskiej interpretacji lęku: Człowiek dzisiejszy zdaje się być stale zagrożony przez to, co jest jego własnym wytworem, co jest wynikiem pracy jego rąk, a zarazem — i bardziej jeszcze — pracy jego umysłu, dążeń jego woli. Owoce tej wielorakiej działalności człowieka zbyt rychło i w sposób najczęściej nie przewidywany, nie tylko i nie tyle podlegają „alienacji” w tym sensie, że zostają odebrane temu, kto je wytworzył, ile — przynajmniej częściowo, w jakimś pochodnym i pośrednim zakresie skutków — skierowują się przeciw człowiekowi. Zostają przeciw niemu skierowane lub mogą zostać skierowane przeciw niemu. Na tym zdaje się polegać główny rozdział dramatu współczesnej ludzkiej egzystencji w jej najszerszym i najpowszechniejszym wymiarze. Człowiek coraz bardziej bytuje w lęku.

Papieska myśl o całą długość stadionu wyprzedziła rozważania intelektualistów Zachodu, którzy epokę później zaczęli toczyć spór między iluzją końca historii (Fukuyama) a „zderzeniem cywilizacji” (Huntington).

Ale dla nas, Polaków, to wezwanie miało jeszcze inny sens. Ono dawało nam nadzieję. Ono przekonywało, że można żyć inaczej, nie na kolanach, nie w lęku przed służbą bezpieczeństwa, represjami, brakiem awansu zawodowego; że można żyć inaczej, niż przewidywał to projekt pt. Polska Ludowa.

Rok później Jan Paweł II stanął na polskiej ziemi. Władza robiła wiele, wszystko, by za pomocą strachu zniechęcić społeczeństwo socjalistyczne do spotkań z papieżem. Słynne pozostają telewizyjne migawki z czasu poprzedzającego pielgrzymkę o produkowanych trumnach, dla tych nieroztropnych, którzy zdecydują się zaryzykować stratowanie przez tłum.

Władza w pewnym sensie oddała stronie kościelnej organizację pielgrzymki. Bezradny tłum, przeniknięty strachem, miał być gwarantem chaosu i klęski przedsięwzięcia. Ale w tłumie pojawiły się setki tysięcy ludzi, którzy podjęli owo „Nie lękajcie się!”.

Przestali się lękać, po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat. Z masy człowieka socjalistycznego zaczęło się tworzyć społeczeństwo obywatelskie. Zaczął odtwarzać się naród polski.

Odwaga, głoszona przez Papieża, budziła świadomość narodową i religijną we wszystkich miejscach na ziemi, do których pielgrzymował. Dla nas, Polaków, stała się początkiem nowych dziejów. Słowa „Nie lękajcie się!” uczyły nas poczucia dumy narodowej, godności, wyzbywały z kompleksów. Tym, co może uderzać przy lekturze papieskich osobowych książek, takich jak Przekroczyć próg nadziei czy Pamięć i tożsamość, to swoiste polonica. Przywoływanie polskiej kultury, sztuki, tradycji intelektualnej, duchowości… naszej tradycji, naszego jagiellońskiego plus ratio quam vus, myśli ks. Pawła Włodkowica na Soborze w Konstancji o samostanowieniu narodów, dzieł romantyków, geniuszu Norwida, muzyki Chopina, sylwetek Adama Chmielowskiego i Faustyny Kowalskiej. Wszystko to czynione przez człowieka głęboko świadomego bogactwa i piękna kultury światowej. Jan Paweł II jakby chciał przekonać nas, przywołując swoich krakowskich profesorów z polonistyki czy swoich wykładowców seminaryjnych, że zawdzięcza im właśnie swoją formację intelektualną, która była dla niego zwycięskim narzędziem w sporze z kulturą współczesnego świata.

Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!

W pamiętnym kazaniu programowym, 22 października, padły też i te słowa, które zaczęły zmieniać dzieje świata: Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!.

Ktoś może zarzucić patos twierdzeniu o sile tych słów. By poznać ich nośność, warto może sięgnąć do fragment wywiadu, jakiego udzielił Jan Paweł II Vittorio Messoriemu. Pytany, dlaczego historii zbawienia jest tak skomplikowana, dlaczego Kościół w centrum tej historii stawia tak niepopularny krzyż, św. Jan Paweł II zaczął w iście akademickim wykładzie kreślić dzieje filozofii. Ukazał zwrot kopernikański, który dokonał się w myśleniu za sprawą Kartezjusza. Wtedy to człowiek, kultura myślenia przestała się interesować realnym światem. Istotne stało się kartezjańskie „myślę”, które szybko zostało przekształcone w „mam świadomość”. Bóg przestał w tym świecie być Tym, który jest, przestał być odkrywanym i poznawanym fundamentem rzeczywistości. Stał się natomiast Bogiem pozaświatowym, wypchniętym poza nawias ludzkich spraw. A człowiek zaczął żyć i żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Ale co to znaczy? To znaczy, że człowiek żyje za zamkniętymi drzwiami, na jałowej ziemi, w sytuacji bez wyjścia. Żyje w lęku, bo pozbawił się Boga. W takiej przestrzeni pojawiły się różne ideologie postępu, na czele z marksizmem. Ale były one i pozostają bezradne wobec realnych dramatów i autentycznych pragnień człowieka. Tej wizji świata św. Jan Paweł II przeciwstawiał jego biblijny obraz, opisany w Ewangelii według św. Jana: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

Cały pontyfikat Jan Pawła II był bezkompromisowym przywracaniem Bogu należnego Mu miejsca.

Wyrażał to Papież spektakularnymi gestami – Eucharystią sprawowaną w miejscach publicznych, nowym zapisem dziejów świata znaczonych osobami świętych i błogosławionych (przekonując, że to świętość, a nie przemoc i konflikty wyznaczają oś dziejów), wreszcie – swoim jednoznacznym jak Ewangelia nauczaniem.

Wiele narodów, wielu, bardzo wielu ludzi przyjęło to przesłanie. Otworzyło drzwi Chrystusowi, przyznało Bogu należne Mu miejsce, wstało z kolan, z lęku, by żyć w bojaźni Bożej, która uzdalnia do nadziei.

***

Przytaczam trzy słowa z początku tamtego pontyfikatu. Przywołuję je ze wzruszeniem i z zakłopotaniem. Dlaczego zapominamy tamto przesłanie? Dlaczego zapominamy, że prorok może nie żyć już wśród nas, ale jego nauka jest żywa? I może być pomocą. Zwłaszcza dziś, gdy – nie waham się powiedzieć – cierpimy na bolesny deficyt nauczania w Kościele. Uderza mnie choćby to, że w przekazie słów Franciszka najczęściej prezentowane są omówienia, streszczenia – papież zauważył, wskazał i przy tej okazji powiedział…. To jakieś komiksowe prezentowanie tego, co ma być słowem Pasterza i Autorytetu.

Dziękuję Bogu za to, że dane mi było wzrastać ku kapłaństwu i w kapłaństwie w szkole Jana Pawła II. Za to, że od niego mogłem się uczyć wiary w Boga, poznawać człowieka, czuć dumę z bycia Polakiem i szanować inne kultury, za wspólnotę Kościoła. To właśnie przynależność do Pokolenia JP II sprawia, że niezmiennie kocham Kościół.

Cenię przynależność do kraju dalekiego, ale bliskiego kulturą chrześcijańską z Europą w jej szlachetnym dziedzictwie.

Wyzwalam się z lęku i mam odwagę przekraczać próg nadziei.

Staram się otwierać drzwi Chrystusowi, bo wiem, że bez Niego nic uczynić nie mogę, a wszystko mogę w Nim, który mnie umacnia.

Cały program życia zawdzięczam tamtym trzem słowom z października 1978 roku.

Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Czterdzieści lat i trzy słowa” znajduje się na s. 1 i 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Czterdzieści lat i trzy słowa” na stronie 1 październikowego „Kuriera WNET”, nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Starty dla Boga i Ojczyzny”. Ksiądz Władysław Gurgacz SJ / Józef Wieczorek, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 52/2018

Ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.

Józef Wieczorek

Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji

W sobotę 8 września na Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim odbyła się już po raz dwudziesty Msza Święta w intencji księdza kapelana Władysława Gurgacza TJ i Żołnierzy Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Msze „gurgaczowskie” odbywają się na Hali od 1998 r. z coraz większą liczbą uczestników – od kilkudziesięciu kiedyś, do setek (a nawet ok. 1000) dziś – mieszkańców Sądecczyzny, ale także przybyszów z odległych nawet stron.

Fot. J. Wieczorek

Kiedyś na Halę nie było łatwo dotrzeć, choć w ostatnich latach można na nią dojechać nawet autem, tyle że zaparkować jest coraz trudniej, bo takie tłumy zdążają na uroczystości. Można też dojść szlakami turystycznymi – czy to z Łabowej, z Krynicy, z Rytra czy Piwnicznej. To mniej więcej 2–4 godz. pielgrzymowania w pięknej scenerii Beskidu Sądeckiego – podejścia na wysokość 1061 m.

Ksiądz Władysław Gurgacz, kiedyś wyklęty przez komunistów, dziś otaczany jest czcią, kultem – i dlatego trudności terenowe na drodze na Halę Łabowską pokonują tak młodzi, jak i starsi. Na Hali można było spotkać także wiekowych, ostatnich kombatantów z Oddziału Żandarmeria, którego kapelanem był ks. Gurgacz. Liczne jest natomiast grono kapelanów sprawujących msze św. – w tym roku pod przewodnictwem bp. Szkodonia.

Uroczystości organizuje Fundacja „Osądź mnie Boże” im. ks. Władysława Gurgacza TJ, przy współpracy innych organizacji lokalnych, a także Instytutu Pamięci Narodowej, bo pamięć o ks. Gurgaczu winna być w narodzie zachowana nie tylko na Ziemi Sądeckiej.

Kim był ks. Władysław Gurgacz?

Msza św. na Hali Łabowskiej 2018 | Fot. J. Wieczorek

Władysław Gurgacz urodził się 2 kwietnia 1914 r. we wsi Jabłonica Polska. W 1931 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Starej Wsi, a do matury kształcił się w Pińsku na Polesiu, wykazując dużą wrażliwość na okoliczną przyrodę, stąd zapewne polubił popularną w okresie przedwojennym piosenkę Polesia czar. Następnie studiował w krakowskim kolegium Towarzystwa Jezusowego, a przed wybuchem II wojny światowej w Wielki Piątek 1939 r. złożył na Jasnej Górze „Akt Całkowitej Ofiary” za Polskę znajdującą się w niebezpieczeństwie.

Po agresji Sowietów na Polskę został aresztowany na krótko w Chyrowie, gdzie znalazł się w Kolegium Jezuitów, uciekając przed Niemcami, a następnie wrócił przez zieloną granicę do Starej Wsi (na teren okupacji niemieckiej). Tam ukończył studia teologiczne i został wyświęcony w 1942 r. w Częstochowie na kapłana.

Msza św. „gurgaczowska” na Hali Łabowskiej 2016 | Fot. J. Wieczorek

Pierwszą Mszę świętą odprawił w kościele parafialnym w Komborni, a kolejne 2 lata wojenne spędził w Warszawie w Kolegium Jezuitów. Po stwierdzonej chorobie poddał się wielomiesięcznej kuracji, spędzając kilka miesięcy w majątku Ludwiki i Adama Grabkowskich w Kamiennej k. Wiślicy, gdzie ukrywał się również światowej sławy profesor Ludwik Hirschfeld. Jeszcze przed końcem wojny 18 sierpnia 1944 r. złożył końcowy egzamin licencjacki w Starej Wsi.

Obraz namalowany przez ks. Gurgacza | Fot. J. Wieczorek

Opuszczenie Warszawy uratowało mu życie – uniknął masakry dokonanej przez Niemców w klasztorze jezuitów przy ulicy Rakowieckiej drugiego dnia powstania warszawskiego. Pod koniec wojny trafił do szpitala powiatowego w Gorlicach, już wyzwolonego od Niemców, gdzie pełnił funkcję kapelana. Dotąd w Gorlicach żyje ministrant ks. Gurgacza – obecnie lekarz Igor Szmigielski (wspomnienia na moim kanale YouTube).

Następnie ks. Gurgacz przebywał w Krynicy u Sióstr Służebniczek, gdzie głosił słynne kazania o wymowie patriotycznej, które ściągały uwagę licznych mieszkańców, a także Służby Bezpieczeństwa. Tam dwukrotnie dokonano zamachów na jego życie, na szczęście nieudanych. Zagrożony, wyjechał z Krynicy i zamieszkał początkowo we Wróbliku Królewskim k. Krosna, skąd pochodził poznany przez niego w Gorlicach por. AK Jan Matejak.

Grób ks. Władysława Gurgacza i Stefana Balińskiego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie | Fot. J. Wieczorek

Po rozmowach ze Stanisławem Pióro, przywódcą Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców (organizacja cywilna), podjął decyzję o przyłączeniu się do oddziału zbrojnego PPAN – „Żandarmerii”, aby otoczyć partyzantów opieką duchową. Przyjął pseudonim Sem, będący skrótem od łacińskiego wyrażenia Servus Mariae, czyli Sługa Marii (inicjałami SM podpisywał już wcześniej swoje obrazy – był utalentowanym malarzem). Wszedł jednak w konflikt z regułą Towarzystwa Jezusowego – nie podporządkował się prowincjałowi, od którego nie uzyskał zgody na przebywanie z w oddziale leśnym. Uznał jednak, że jego obowiązkiem jest opieka moralna nad oddziałem partyzantów, dla których odprawiał Msze święte, spowiadał, wygłaszał pogadanki o tematyce religijnej, moralnej i społecznej.

Obozowisko oddziału, ulokowane niedaleko Hali Łabowskiej, było trudne do wykrycia, ale wzmocnione obławy SB spowodowały konieczność rozdzielenia się oddziału i szukania możliwości przetrwania i opuszczenia kraju. Po jednej z akcji oddziału w Krakowie ks. Gurgacz został aresztowany 2 lipca 1949 na ul. Krótkiej – nie chciał opuścić swoich towarzyszy. Był przesłuchiwany na UB przy placu Inwalidów, gdzie do dziś nie może stanąć pomnik „Tym, co stawiali opór komunizmowi”. Sądzono go razem ze Stefanem Balickim, Stanisławem Szajną i Michałem Żakiem w procesie pokazowym, zwanym w komunistycznej prasie „procesem bandy ks. Gurgacza”, który miał na celu skompromitować nie tylko niezłomnego kapłana, ale cały Kościół.

Podczas procesu ks. Gurgacz mówił m.in.: „Myśmy walczyli o wolność…. Ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy ojczyzny! Każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę. Judica me Deus et discerne causam meam (Osądź mnie, Boże, i rozstrzygnij sprawę moją)”.

Skazany na śmierć, przetrzymywany w więzieniu na Montelupich, konsekwentnie odmawiał uznania władz komunistycznych i napisania prośby do Bieruta o ułaskawienie. Karę śmierci wykonano strzałem w tył głowy 14 września 1949 r. w święto Podwyższenia Krzyża Świętego.

Pochowany został potajemnie, bez katolickiego pogrzebu, w mogile razem ze Stefanem Balickim, jak wiadomo od jego współbraci. Spoczywa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie przy ul. Prandoty. Po latach na grobie ustawiono krzyż brzozowy, zgodnie z życzeniem ks. Gurgacza przekazanym współwięźniom, a na tablicy umieszczono napis: ATTRITUS PRO DEO ET PATRIA – STARTY DLA BOGA I OJCZYZNY.

IPN planuje rychłą ekshumację ks. Władysława Gurgacza i ponowny, tym razem katolicki pochówek.

Pamięć o Niezłomnym Kapelanie

Popiersie ks. Gurgacza w krakowskim Parku Jordana | Fot. J. Wieczorek

Ks. Władysław Gurgacz został zrehabilitowany 20 lutego 1992 roku. Kapłan przez lata wyklęty przez komunistów, także zapomniany przez swój zakon, powrócił do pamięci. Napisano o nim liczne artykuły, broszury, a także książki (m.in. Danuta Suchorowska-Śliwińska, Postawcie mi krzyż brzozowy: prawda o ks. Władysławie Gurgaczu, Kraków, WAM, 1999; Dawid Golik, Filip Musiał, Władysław Gurgacz. Jezuita wyklęty, WAM 2014). Liczne teksty dostępne są w internecie, podobnie jak rejestracje wideo, także ze świadkami historii ks. Gurgacza oraz jego krewnymi (wiele z nich można znaleźć na moim kanale You Tube). Ostatnio trafił na ekrany kin fabularyzowany film dokumentalny Gurgacz. Kapelan Wyklętych w reżyserii Dariusza Walusiaka. Powstało kilka utworów muzycznych dedykowanych ks. Gurgaczowi, wykonywanych przy różnych uroczystościach poświęconych Żołnierzom Wyklętym, których jest coraz więcej.

Oprócz największej, corocznej uroczystej mszy św. na Hali Łabowskiej, odprawianej w pierwszą lub drugą sobotę września, 14 września spotykamy się corocznie przy grobie ks. Gurgacza i jego towarzyszy z PPAN na cm. Rakowickim (przy ul. Prandoty), a spotkanie poprzedza msza św. w Kościele Miłosierdzia Bożego. W Beskidzie Sądeckim odbywają się rajdy górskie śladami ks. Gurgacza i PPAN.

Tablica pamiątkowa w Jabłonicy Polskiej | Fot. J. Wieczorek

Ks. Gurgacz ma swój pomnik (popiersie autorstwa ks. Roberta Kruczka) w Galerii Wielkich Polaków XX Wieku w krakowskim Parku Jordana, odsłonięty podczas pięknej uroczystości w dniu 14 września 2014 r. Upamiętniono też miejsce mordu na ks. Gurgaczu na terenie więzienia Montelupich (zbiorcza tablica zamordowanych w więzieniu oraz krzyż w miejscu stracenia księdza). Tablice memoratywne znajdują się m. in. na Bursie w Nowym Sączu, na murze kościoła w Jabłonicy, gdzie ks. Gurgacz się urodził, we Wróbliku Królewskim, w kościele św. Antoniego w Krynicy, a IPN planuje upamiętnienie miejsca zbrodni sądowej na ks. Gurgaczu na ul. Senackiej 3. W Krakowie, Nowym Sączu i Krynicy jego imieniem nazwano ulice, ale najwcześniej, bo w 1957 roku, ulica im. ks. Władysława Gurgacza zaistniała (na krótko w Piotrkowie Trybunalskim i długo na ekranie) na potrzeby realizacji filmu „Ewa chce spać” (cenzura nie zauważyła?). Na Hali Łabowskiej znajduje się kamienny obelisk poświęcony ks. Gurgaczowi i żołnierzom PPAN poległym w walkach z UB i KBW w latach 1948–1949. W intencji beatyfikacji ks. Władysława Gurgacza odbywają się w Krakowie msze święte.

W 2008 r. prezydent RP Lech Kaczyński „Za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej” odznaczył pośmiertnie ks. Gurgacza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W uzasadnieniu powiedział między innymi: Niech to odznaczenie stanie się znakiem hołdu, jaki w imieniu całego narodu składam temu wspaniałemu kapłanowi i jednemu z najlepszych synów Polski. Cześć jego pamięci!

Można obecnie mówić o kulcie ks. Władysława Gurgacza, który się szerzy szczególnie w ostatnich latach wraz z powrotem do świadomości społeczeństwa Żołnierzy Wyklętych, których ks. Gurgacz był kapelanem. Nie bez przyczyny ks. Gurgacz zwany jest Popiełuszką czasów stalinowskich, bo te postaci niepokornych, niezłomnych kapłanów są bardzo bliskie i obaj w ciężkich dla społeczeństwa czasach zachowali się jak trzeba.

Do Sejmu RP został złożony projekt o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Kapłanów Niezłomnych, który ma przypadać na 19 października, począwszy od 2018 r. Jest ustanawiany w hołdzie prześladowanym księżom, niezłomnym obrońcom wiary chrześcijańskiej i niepodległej Polski. W uzasadnieniu projektu przywołano również postać ks. Władysława Gurgacza.

„Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”

Grupa rekonstrukcji historycznej „Żandarmeria” i weterani na mszy na Hali Łabowskiej 2015 | Fot. J. Wieczorek

Kościół w Polsce od 2008 r. (Zebranie Plenarne Episkopatu Polski w dniach 17–18 czerwca 2008 r. w Katowicach) przygotowuje się do zbiorowego procesu beatyfikacyjnego ofiar komunizmu. Na ołtarze mają zostać wyniesieni katolicy, którzy w latach 1917–1989 zostali zamordowani z nienawiści do wiary przez prześladowców należących do reżimu komunistycznego. Postulator procesu ks. dr Zdzisław Jancewicz powiedział KAI w 2017 r. „Trzeba sprawdzić, czy istnieje kult prywatny lub chwała świętości takich osób. Należy zbadać kwestię męczeństwa: czy ktoś rzeczywiście poniósł śmierć za wiarę i Kościół. Może się okazać, że wiele z tych osób to patrioci, ale niekoniecznie spełniający kryteria, które mogą być podstawą do rozpoczęcia procesu”. Wśród ponad 80 kandydatów na ołtarze jest także ks. Władysław Gurgacz, którego patriotyzm nie ulega wątpliwości, podobnie jak śmierć poniesiona za wiarę i Kościół oraz istnienie jego kultu.

Jeden z ostatnich żyjących żołnierzy „Żandarmerii”, znający ks. Władysława Gurgacza – Zbigniew Obtułowicz ps. Sarat, major, żołnierz PPAN, prezes oddziału Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Nowym Sączu, w rozmowie 4 października 2017 r. (dostępna na moim kanale YouTube) w siedzibie AK w Nowym Sączu powiedział: „Ks. Gurgacz dla nas jest świętym”.

Czy takie będzie też stanowisko będzie postulatora procesu beatyfikacyjnego?

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” znajduje się na s. 6 październikowego „Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Niezłomny na drodze ku niepodległości. Ks. Władysław Gurgacz – dziś na drodze ku beatyfikacji” na s. 6 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Imagine” Johna Lennona – hymn naszej upadającej cywilizacji / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Parę lat temu, po terrorystycznym islamskim zamachu w Paryżu, Trójka i inne stacje radiowe nadawały Imagine jako swoisty protest-song. Wtedy było to jeszcze głupsze niż bazgranie kredkami po chodniku.

Obiecałem kiedyś, że nie będę więcej pisał o wierze i religii? Kłamałem. Niemniej mam usprawiedliwienie. Przez cały wtorkowy dzień jadąc samochodem i słuchając radiowej Trójki (kiedy wreszcie będę mógł przełączyć na Radio Wnet?), byłem skazany na słuchanie odgrzanej wersji Imagine Johna Lennona z roku 1971. A wszyscy redaktorzy, chyba jak jeden – dzieci-kwiaty, zachwycali się jej ponadczasowym przekazem.

Parę lat temu, po terrorystycznym islamskim zamachu w Paryżu, Trójka i inne stacje radiowe nadawały Imagine jako swoisty protest-song. Niezgodę na to, co się właśnie dzieje. Wtedy było to jeszcze głupsze niż bazgranie kredkami po chodniku. Teraz zachwyt nad antychrześcijańskim i bluźnierczym hymnem pacyfistów określa miarę naszego upadku. Zakładając jednak, że nie wszyscy miłośnicy tej pieśni są pacyfistami i wrogami chrześcijaństwa, a tylko bezmyślnie powtarzają słowa, potłumaczmy trochę:

„Wyobraź sobie brak Nieba, to łatwe, tylko spróbuj. Nie ma też Piekła pod stopami, a niebo tylko to nad naszymi głowami. Wyobraź sobie, że wszyscy żyją tak, jakby jutra nie było. I nie ma żadnych granic – to niezbyt trudne przecież. Żadnej sprawy, dla której warto umrzeć lub zabić. I żadnej religii też”.

Chyba wystarczy. To imaginacja Johna Lennona. Wyobrażenie marzyciela o lepszym świecie, o świecie pozbawionym wartości. Takie wizje wykreowały nowego człowieka. Już nie chrześcijanina, ale nowego poganina po Chrystusie. Ten poganin nowych czasów nie może udawać, że chrześcijaństwo się nie wydarzyło. On musi je przedefiniować, żeby łatwiej było żyć, myśląc tylko o dniu doczesnym. Tak jakby nie było Boga, Nieba i Piekła. I jakby nie było szatana, który tylko czyha na ogłupiane przez współczesne media dusze.

A przecież to chrześcijaństwo zbudowało naszą cywilizację. Bez wiary w Boga i bez próby wcielenia w życie społeczne jego Dekalogu nie żylibyśmy teraz w wolnym świecie. Nie cieszylibyśmy się wolnością dzieci bożych. Może bylibyśmy niewolnikami, jak gdzieś w Afryce. Musielibyśmy strzelać i gwałcić albo wręcz przeciwnie. Albo już w dniu urodzenia określone byłoby całe nasze życie, gdybyśmy urodzili się w Indiach, w tej lub innej kaście. I bylibyśmy skazani na bycie prostytutką lub żebrakiem, albo zamiataczem ulic do końca swoich dni.

Imaginując sobie lepszą rzeczywistość bez religii i tworząc obraz Boga na miarę własnych słabości, nie budujemy lepszego świata. Niszczymy jedynie najlepszy możliwy ziemski, ten w którym żyjemy. Odrzucenie Bożych Przykazań i próby ich zastosowania na co dzień, dla zbawienia i życia wiecznego, odbije się również na jakości naszego ziemskiego życia. To jest najprostszy związek przyczynowo-skutkowy. Mogą go nie pojmować umysły niedojrzałe, ogłupiałe od używek wszelkiego rodzaju lub oszuści dla szmalu sprzedający nam te brednie. Współczujmy im, bo w końcu sami muszą w te brednie uwierzyć. Inaczej musieliby popełnić samobójstwo, co zresztą często się dzieje.

A Wy, drodzy czytelnicy i radiosłuchacze, dla lekkiej i wpadającej w ucho muzyczki nie oddawajcie czci szatanowi lub pomniejszym bożkom, nawet nie w pełni świadomie. Nie zdradzajcie naszego jedynego Boga i nie ubóstwiajcie bałwanów muzyki pop, pomimo ich ogromnej sławy.

Nie nućcie Imagine Johna Lennona, gdy ją grają w radiu. Najlepiej wtedy zmieńcie fale i dalej bądźcie prawdziwie dziećmi bożymi.

Jan A. Kowalski