W najnowszej „Wolności WNET” Ewa Stankiewicz opowiada m.in. o wczorajszej premierze swojego filmu poświęconego katastrofie smoleńskiej. W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim reżyserka przybliża słuchaczom reakcje widzów po premierze obrazu:
Film był gotowy już w kwietniu ubiegłego roku i miał pójść na 10. rocznicę tragedii smoleńskiej. Trudno tu mówić o jakiejś satysfakcji, chociaż to bardzo budujące, że film robi wrażenie, jest zrozumiały i stanowi źródło wiedzy – komentuje Ewa Stankiewicz.
Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego opowiada także o różnych perspektywach odbioru katastrofy smoleńskiej, ze względu na zmianę pokoleniową:
Mamy kolejne pokolenie – są osoby, które wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r. pamiętają jako dzieci. Dla niektórych osób my nie badamy już wydarzenia o charakterze kryminalnym, lecz akt historyczny.
Reżyserka nie ukrywa, że premiera obrazu wywołała potężną falę odzewu. Na antenie Radia WNET dziękuje odbiorcom za ich wsparcie i reakcje:
Chciałabym też z tego miejsca podziękować wszystkim osobom za gratulację i podziękowania za ten film. To była wręcz ściana komentarzy, maili, sms-ów. Jestem za to bardzo wdzięczna – mówi Ewa Stankiewicz.
Co ciekawe, dyskusja wokoło „Stanu Zagrożenia” została zdominowana przez ukazane w filmie na zdjęcia Ewy Kopacz. Wykorzystane w produkcji kadry pochodzą z czasów bezpośrednio po kataftrofie smoleńskiej i ukazują Ewę Kopacz – jak twierdzi reżyserka – w rosyjskim prosektorium:
Przede wszystkim nie rozumiem próby skumulowania wymowy filmu do tych zdjęć – uśmiechniętej Ewy Kopacz. One pokazują brak empatii, jakiś niestosowny moment. Natomiast w świetle celowego doprowadzenia do śmierci 96 osób, w tym prezydenta Polski, zorganizowania zamachu na prezydenta i na dowództwo polskiej armii, ten uśmiech jest mało istotny.
Reżyserka wypowiada się także w kwestii opóźnionej premiery produkcji, która do emisji była już gotowa w kwietniu ubiegłego roku:
Uważam, że nie jest dobre, że pokazano ten film rok później. O Smoleńsku. To uwydatnia, że usiłuje się mówić o Smoleńsku „im później tym lepiej”albo w ogóle przemilczeć – stwierdza gość „Wolności WNET”.
Ewa Stankiewicz porusza też temat prawdopodobieństwa powtórzenia się smoleńskiego scenariusza. Według rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego może się to wydarzyć i to w nieodległej przyszłości:
My mamy cała serią niezałatwionych spraw w związku z katastrofą smoleńską. Przewiduję, że w bliskiej przyszłości podobna zbrodnia zostanie powtórzona. Może nie przy użyciu samolotu, ale chodzi o zbiorowe wyeliminowanie osób decyzyjnych w Polsce – komentuje Ewa Stankiewicz.
Na antenie Radia WNET reżyserka zapowiada powstanie drugiej części „Stanu Zagrożenia”
Jeżeli telewizja publiczna nie będzie zainteresowana drugą częścią filmu, zorganizuję zbiórkę publiczną na ten cel.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
N.N.
AKTQ :
21,55 s. coś się nie znalazło bo „będzie niezrozumiałe dla międzynarodowego widza”, czyli autocenzura, negatywy odnośnie Antoniego zostały wycięte i teraz można puszczać w TVP na okrągło (tylko dla polskiego widza) . Oczywiście w filmie nie ma PULL UP! , PULL UP ! wykrzykiwanego przez automat do pilotów zniżających samolot, bo to nie pasuje do całości przekazu i byłoby „niezrozumiałe dla międzynarodowego widza”.
57 min – https://audio.onet.pl/show/stanpoburzy/85-koci-atakuje-szczepionki-podczas-gdy-liczba-ofiar-koronawirusa-ronie-co-zrobi-pis
AKTQ :
Pada pytanie skąd djęcia ? w odpowiedzi pokrętny słowotok, a pytający nawet nie kwituje tego, stwierdzeniem faktu, że w słowotoku nie było odpowiedzi, znowu trzeba pogratupolwać „dociekliwości” i to jest prezes SDP.
Alicja :
Jest coś takiego jak ochrona źródła, która jest obowiązkiem dziennikarza.
AKTQ :
Autorka filmu pytana, skąd pochodzą zdjęcia, odpowiedziała, że z zasobów „kilku instytucji państwa polskiego” oraz że fotografii „jest znacznie więcej”. https://wiadomosci.onet.pl/kraj/stan-zagrozenia-i-zdjecia-ewy-kopacz-ewa-stankiewicz-komentuje/vpr81n8
Tylko dlaczego ww. 'instytucje” uznały, że tylko naszej natchnionejj autorce należy udostępnić część zdjęć. Ochrona źródła dotyczy sytuacji odwrotnej, gdy „instytucje” chcą wymusić ujawnienie źrodła informacji od dziennikarza. W tym przypadku nasza autorka mogła powiedzieć, że ma zdjęcia z „instytucji” i to by wystarczyło zamiast pokrętnego słowotoku,