Ewa Przybyło, burmistrz miasta Dzieci Świata: Rabka-Zdrój to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu

Dzień 43 z 80. /Poranek Wnet – Nowy Targ/ Nasza solanka ma znajlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała burmistrz Rabki, zachęcając rodziny do odwiedzin uzdrowiska.

– Rabka to przede wszystkim najpiękniejsze miejsce na Podhalu – zachwala swoje miasto Ewa Przybyło, burmistrz Rabki, polskiej stolicy dzieci, która znana jest nie tylko ze swoich uzdrowiskowych walorów, a szczególnie unikatowych solanek, ale również z teatrzyku dla dzieci Rabcio. Rabka-Zdrój nazywana jest również miastem Dzieci Świata, a tytuł ten w 1996 roku na wniosek Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu nadał jej wojewoda małopolski.

– Od kilku lat dbamy o to, aby u nas dobrze się czuły całe rodziny, a nie tylko dzieci – powiedziała pani burmistrz. Położone w Kotlinie Rabczańskiej, na wysokości 500–560 m n.p.m., u ujścia potoków Poniczanki, Słonki i Skomielnianki do Raby uzdrowisko dziecięce oferuje małym pacjentom, jak też całym rodzinom, wiele atrakcji.

– Nasza solanka ma najlepsze w całej Europie stężenie wszystkich mikroelementów – powiedziała Ewa Przybyło. Rabka dziś ma do zaoferowania wiele, bo jest tam  park zdrojowy, skatepark, trialpark, ścieżki aktywnego wypoczynku, niedawno oddane miasteczko komunikacyjne, otwarta w 2009 roku darmowa tężnia solankowa.

– Rabcio powstał po to, aby dzieciom było miło, żeby choroba nie kojarzyła im się tylko z traumą, bo trzeba wiedzieć, że kiedyś dzieci same jeździły do sanatoriów – powiedziała pani burmistrz. „Rabcio” powstał jako teatr amatorski dla dzieci przebywających w sanatoriach w Rabce i pierwsze swoje przedstawienie dał w listopadzie 1949 roku. W okresie późniejszym jeździł z przedstawieniami od sanatorium do sanatorium i tak za dwa lata skończy 70 lat.

– Dziś powiat nowotarski buduje dla niego nową siedzibę – poinformowała pani burmistrz.

[related id=33956]W tym tygodniu w Rabce odbędą się obchody święta solankowego, na których miejscowe gospodynie przedstawiają swoje kulinaria oparte na wykorzystaniu wody solankowej.

– Podczas święta zostaną zaprezentowane pierniki solankowe – zapowiedziała pani burmistrz. Jak mówiła, w Rabce dużo się dzieje także zimą. Zachwalała fantastyczne stoki do uprawiania narciarstwa biegowego. Wspomniała organizowany corocznie zimowy Memoriał im. Marii Kaczyńskiej, na którym dzieci z całej Polski rywalizują w narciarstwie. Andrzej Duda, gdy jeszcze nie był prezydentem, również brał w nim udział i ma na swoim koncie miejsce na podium.

– Nie jesteśmy ośrodkiem narciarskim, ale mamy kilka małych wyciągów. U nas ludzie mogą się nauczyć jeździć na nartach – mówiła Ewa Przybyło, zachęcając turystów, w tym przede wszystkim rodziny z dziećmi, do spędzania w Rabce-Zdroju urlopów o każdej porze roku.

MoRo

Czy Nowy Targ to jedyne miasto na Podhalu? Co groziło kupcom, którzy nie zatrzymali się na Rynku w tym mieście?

Dzień 43. z 80 / Nowy Targ / Poranek WNET – O pomniku Władysława Orkana, o miejskich tradycjach Nowego Targu, jego historii i teraźniejszości oraz… o słynnych lodach na nowotarskim Rynku.

W Poranku WNET nadawanym z Nowego Targu Witold Gadowski rozmawiał z panem Robertem Kowalskim z Muzeum Podhalańskiego im. Czesława Pajerskiego. Gość radia opowiadał o dawnych dziejach i współczesności tego – jak twierdzi – jedynego podhalańskiego miasta, a także o przeniesieniu pomnika Władysława Orkana po rewitalizacji Rynku. Pomnik obecnie stoi na placu Słowackiego, czyli na miejscu, w którym znajdował się pierwotnie, po jego ufundowaniu. Na Rynku znalazł się po wojnie, gdy ówczesne władze uznały, że pomnik piewcy Podhala powinien być w centralnym miejscu miasta. O to, czy pomnik powinien wrócić na plac Słowackiego, toczył się spór; sprzeciwiał się temu m.in. Związek Podhalan. Pan Robert Kowalski uważa, że jednak dobrze się stało, iż pomnik stanął w tym miejscu, które wybrali jego fundatorzy.

Mieszkańcami Nowego Targu, miasta o siedmiowiekowej tradycji, są nie tylko górale, ale też nowotarscy mieszczanie. O miejskim charakterze Nowego Targu świadczy choćby drugi co do wielkości w Małopolsce, po krakowskim, Rynek oraz ratusz stojący w jego centrum. Właśnie w budynku ratusza siedzibę ma Muzeum Podhalańskie im. Czesława Pajerskiego, którym kieruje Robert Kowalski.

Mieszczanie nowotarscy oprócz rolnictwem zajmowali się także kupiectwem. W Nowym Targu, dzięki przywilejowi królewskiemu, odbywały się jarmarki. Z całej okolicy zjeżdżano się, żeby sprzedawać własne produkty oraz nabywać towary na własny użytek. Dzięki temu w Nowym Targu swoje siedziby miało wielu rzemieślników, którzy znajdowali tu zbyt na swoje towary. Ponadto rozwojowi miasta  sprzyjało to, że leżało ono na ważnym szlaku handlowym do Budy (dzisiejszego Budapesztu), którym z Polski do Węgier przewożona była m.in. sól z Bochni i Wieliczki, a z Węgier do Polski głównie wino. Nowy Targ miał też prawo składu polegające na tym, że każdy przejeżdżający kupiec miał obowiązek zatrzymać się na Rynku i wyłożyć swój towar na sprzedaż. Gdyby tego nie uczynił, zostałby napadnięty przez słynnych miejscowych zbójców.

Gość Poranka opowiedział także o sytuacji w Nowym Targu w czasach PRL-u. Miasto było wtedy stolicą polskiego kuśnierstwa, w dużej mierze czarnorynkowego. Dzięki wytwarzaniu kożuchów sprawdzało się powiedzenie: „Kto ma owce, ten ma, co chce”.

[related id=33956]Miasto wówczas rozwijało się także dzięki kombinatowi przemysłu skórzanego – Nowotarskim Zakładom Przemysłu Skórzanego, w których pracę znajdowali ludzie z całego regionu. W latach 90. zakład upadł, ale pozostało bardzo wiele małych firm i spółek kontynuujących tradycję przemysłu skórzanego. Największą i najsłynniejszą jest spółka giełdowa Wojas. Inną wielką firmą z regionu był producent sprzętu sportowego, głównie narciarskiego – Polsport. Ten także nie wytrzymał konkurencji i upadł.

Dzisiaj nowotarżanie żyją głównie z turystyki, choć są tu też zakłady przemysłowe. Całe miasto nastawione jest na usługi turystyczne, które rozwijają się dzięki atrakcyjnemu położeniu miasta, z którego można organizować wycieczki piesze i rowerowe w okoliczne góry. Turystów przyciągają też miejscowe zabytki i piękny nowotarski Rynek. O tym, że turystyka się rozwija, świadczy między innymi to, że z roku na rok Muzeum Podhalańskie odwiedza coraz więcej gości. Tym, co zachęca do odwiedzenia Nowego Targu, są też produkty regionalne ze słynnymi lodami na Rynku na czele. Podobno z powodu tych lodów dawniej autobusy miały zaplanowany dłuższy postój na przystanku przy Rynku.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części pierwszej Poranka WNET.

JS

 

 

Anna Paluch, poseł PiS, o możliwościach rozliczania: Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości

Dzień 43. z 80/Nowy Targ / Jeżeli ktoś przez lata służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na Wschód, to się tak łatwo na Zachód nie przestawi – powiedziała poseł Anna Paluch o generalicji WP.

[related id=33969]- To jest procedura, którą między sobą uzgadniają prezydent i minister obrony, jak nie będzie 15 (sierpnia – przyp. red.), to będzie w kolejnym terminie. Myślę, że trzeba do sprawy podchodzić ze spokojem – powiedziała posłanka PiS Anna Paluch, pytana o wczorajszą informację Biura Bezpieczeństwa Narodowego, że w tym roku ze względu na „brak uzgodnień dotyczących nowego systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP” nie będzie promocji generalskich, bowiem sytuacja ta nie stwarza warunków „do merytorycznej oraz uwzględniającej potrzeby armii oceny przedstawionych kandydatur do awansów generalskich”.

Jej zdaniem obowiązująca konstytucja wprowadza pewnego rodzaju rozdźwięk. Z tego też powodu, jak możemy się domyślać, bo posłanka nie chciała tego ująć literalnie, istnieją zgrzyty na linii minister obrony narodowej Antoni Macierewicz – prezydent Andrzej Duda. Dodała, że jedynymi dobrze i bez zgrzytów współpracującymi w ramach obowiązującej konstytucji byli bracia Kaczyńscy w okresie, gdy jeden był premierem, a drugi prezydentem.

– Wówczas niejasne przepisy konstytucji nie potrafiły wprowadzić bałaganu – oceniła posłanka Paluch. Dodała, że aktualnie mamy do czynienia z przebudową polskiej armii, która jest jedną z ostatnich skamielin postkomunizmu.

– To są działania, które powinny zostać rozłożone na lata – powiedziała.

– Korpus oficerski trzeba w dużej mierze po prostu przeorać – stwierdziła posłanka. Zauważyła, że jest już nowe pokolenie Polaków, którzy chcą Polsce służyć również jako żołnierze. Widzi tu potrzebę otwarcia dla nich możliwości awansu. – Jeżeli ktoś przez lata całe służył w zupełnie innych układach, z otwarciem na wschód, to się tak łatwo na zachód do współpracy nie przestawi.

Jej zdaniem zmiany w kształceniu wojskowych poszły w dobrym kierunku. Przypomniała, że liczebność polskiego korpusu oficerskiego w stosunku do liczby szeregowych jest bardzo duża. Nie ma więc potrzeby ciągłego rozbudowywania go.  Zauważyła, że pensje oficerskie stanowiły duży udział w budżecie polskiej armii, a trzeba te „proporcje doprowadzić do właściwego wymiaru”.

Przyszłość armii widzi w młodym pokoleniu, które trzeba szkolić, bowiem od lat odzwyczajane jest od umiejętności posługiwania się bronią.

– Męskie cechy, jak odwaga i skłonność do ryzyka, są niestety w zaniku, dlatego nowe pokolenie trzeba przygotować mentalnie, psychicznie i kondycyjnie do obrony Polski – powiedziała Paluch. Przypomniała, że właśnie w Nowym Targu i jego okolicach wykuwały się Legiony Józefa Piłsudskiego, a tradycje legionowe są tam po dziś dzień żywe.

– Wszystko powoli, na razie trzeba przebudować aparat sprawiedliwości – powiedziała posłanka PiS, której prowadzący audycję redaktor Witold Gadowski wypomniał zapowiedzi przedwyborcze PiS, w których obiecywano rozliczenia i wsadzanie do więzień osób odpowiedzialnych za stan państwa. Jej zdaniem, rząd PiS spokojnie i konsekwentnie realizuje wszystkie zapowiedzi przedwyborcze i „żadne krzyki nas od tego nie odwiodą”.

Reforma sądownictwa to bardzo poważne zadanie, bo właśnie problemy z wymiarem sprawiedliwości sprawiają, że jego niewydolność osobiście dotyka każdego Polaka, uważa posłanka PiS, która od 12 lat jest posłem. Jej zdaniem zdecydowana większość próśb o interwencję dotyczy działań polskich sądów, które są postkomunistyczną skamieliną.

Przypomniała postawę profesora Strzembosza, co jest  jej „wielkim osobistym zawodem”, który w ’90 roku sformułował pogląd, jakoby sądownictwo i  adwokatura z własnym samorządem miały same się oczyścić.

– Musimy uporządkować sądownictwo, bo ono decyduje o komforcie życia Polaków – zadeklarowała posłanka Paluch.

[related id=33956]W okręgu podhalańsko-nowosądeckim na 10 mandatów właściwie 9 przypadło ugrupowaniom konserwatywnym i patriotycznym, to jest 8 – PiS, 1 – Kukiz’15 i tylko 1 PO. Sukcesów wyborczych ugrupowań patriotycznych na Podhalu upatruje w historii tego regionu Polski. Przypomniała, że osadnictwo w tym regionie trwało od czasów średniowiecza, bo chociażby Nowy Targ lokowany był przez Kazimierza Wielkiego w 1346 roku, a jej rodzinne Krościenko dwa lata później. W tamtych czasach powstał również zamek czorsztyński. W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów Podhale było królewszczyzną i ludność tych obszarów nie była narażona na ucisk pańszczyźniany.

– W moim rodzinnym Krościenku przez cały XVI wiek mieszczanie tłukli się ze starostą, który chciał ich zapędzić do odrabiania pańszczyzny – powiedziała gość Poranka Wnet. W latach późniejszych „jak komuś było za ciasno w rygorach w Małopolsce, uciekał na Podhale”, gdzie były nieprzebyte bory i „góralska śleboda”(swoboda – przyp. red.). Jej zdaniem w charakterze ludzi z Podhala historia odcisnęła swoje piętno, bowiem do tej pory górale to ludzie bardzo przedsiębiorczy.

Posłanka PiS podkreśliła także, że „wiara tutaj zawsze ludziom dodawała sił i pozwalała zachować kręgosłup moralny”.

MoRo

Chcesz posłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Anną Paluch w części szóstej Poranka Wnet.

 

 

 

08.08/W 80 dni dookoła Polski/Dzień 42/ Poranek WNET z Wadowic

08.08/W 80 dni dookoła Polski/Dzień 42/P oranek WNET z Wadowic

Ewa Filipiak – poseł PiS, przez 20 lat burmistrz Wadowic;

Stanisław Kotarba – działacz samorządowy w Wadowicach;

Michał Siwiec-Cielebon – historyk z Wadowic;

Michał Płaszczyca – redaktor portalu wadowice24.pl;

Anna Czajkowska – Muzeum Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II;

Krzysztof Sitko – dziennikarz prasy lokalnej;

Jacek Warchał – przedsiębiorca;

Zdzisław Szczur – NZSS „Solidarność”;

O. Ryszard Stolarczyk – Klasztor Ojców Karmelitów Bosych w Wadowicach.


Prowadzący: Witold Gadowski

Wydawca: Andrzej Abgarowicz

Realizator: Karol Smyk

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

O. Ryszard Stolarczyk o proroctwie w Kościele katolickim oraz Klasztorze Ojców Karmelitów Bosych w Wadowicach.

– Tam dokonano poważnego procesu zniszczenia społeczeństwa i to nie tylko w sensie duszpasterskim, ale przede wszystkim zniszczono rodzinę, własność społeczną, wiele struktur społecznych, co utrudnia odbudowę tego wszystkiego – powiedział Stolarczyk. – Ci, którzy pozostali, są skażeni wielokrotnie doświadczeniami, tym złem, które uczynili. To nie wygasza się tak szybko.

 

Część druga:

Michał Siwiec o prywatnym Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Wadowicach. Działalność instytucji jest przez wielu mieszkańców małopolskiego miasta negowana. Powodem negatywnego stosunku do muzeum jest pochodzenie Wadowiczan, którzy w dużej mierze wywodzą się z kręgów komunistycznych działaczy.

List Josepha Conrada do Bertranda Russella.

 

Część trzecia:

Krzysztof Sitko mówił o tajemniczej osobie Afela Sterna, człowieka wydającego kilka lat temu kontrowersyjne opinie na temat współczesnych wydarzeniach.

Nie mogę zdradzić tożsamości Fiatowca, bo to jest człowiek bardzo pilnie poszukiwany przez Fiata. Nadepnął na odcisk koncernowi włoskiemu, który wszedł do Polski w dziwny sposób w czasie procesu prywatyzacyjnego w latach 90. – zastrzegł rozmówca Witolda Gadowskiego. Jego zdaniem internet jest takim miejscem, gdzie bardzo łatwo wykreować pewne postaci, jakąś rzeczywistość.

Michał Siwiec o charakterze Wadowic, które kojarzone są przede wszystkim z osobą Karola Wojtyły – św. Jana Pawła II.

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Jacek Warchał  i Zdzisław Szczur opowiadali o nieprzychylnej wobec ludzi wywodzących się z kręgu NSZZ „Solidarność” działalności burmistrza Wadowic.

Na szerszym, krajowym forum Klinowski zasłynął jako przykład chciwości samorządowców. Po objęciu przez niego stanowiska uznał, że powinien dostać podwyżkę pensji o… 10 tysięcy złotych! Choć zarabiał wówczas dokładnie 11 415 zł brutto miesięcznie, czyli ok. 8020 zł na rękę.

Anna Czajkowska o odkupieniu przez fundację Ryszarda Krauzego Domu Rodzinnego Jana Pawła II, dzięki czemu stał się on muzeum otwartym dla wszystkich, chcących zwiedzić papieskie mieszkanie. Stwierdziła również, że większość wycieczek, które przyjeżdża do Wadowic – pomimo walorów przyrodniczych, jakie można dostrzec w tej części Małopolski – skupia się głównie na poznaniu historii Karola Wojtyły.

Zdaniem Anny Czajkowskiej tym, co przyciąga zwiedzających do Wadowic, są nie tylko ślady Jana Pawła II, ale także walory przyrodnicze miasta i okolic. Atrakcyjność tych terenów zwiększy dodatkowo powstanie zbiornika Świnna Poręba (trwa spór o to, jaką ma mieć nazwę – Jezioro Mucharskie czy Wadowickie). Jednak historia Jana Pawła II i pamiątki po nim są główną motywacją do odwiedzin miasta.

Michał Siwiec przypomniał, że z ziemi wadowickiej pochodzi również Czesław Kiszczak.

Stanisław Kotarba o spuściźnie św. Jana Pawła II oraz katolickim charakterze Wadowic.

 

Część szósta:

Ewa Filipiak o infrastrukturze drogowej w Wadowicach, która wymaga modernizacji. Posłanka, po rozmowie z premier Beatą Szydło, oznajmiła, że przebudowa kluczowych dróg w Wadowicach jest włączona w plan finansowy państwa. Ponadto skomentowała obecną sytuację polityczną w kraju oraz działania burmistrza Wadowic.

– W jego wypadku przejście z Krakowa do Warszawy pokazało jakby jego drugie oblicze. Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie – wyznała Ewa Filipiak, która nie wyklucza, że rzeczywiście posłowie opozycji mogą odgrywać pewne role, które ktoś bardziej lub mniej nieudolnie dla nich rozpisuje.

 

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

 

 

Ewa Filipiak, poseł PiS z Wadowic, o wydarzeniach w sejmie: Ktoś palcem wskazuje, kto jaką rolę i kiedy ma odegrać

Cały czas mam wrażenie, że jest reżyser i są pisane scenariusze, które czasami są pisane bardzo szybko i wychodzą głupoty – powiedziała Filipiak o zachowaniu posłów opozycji w ubiegłym miesiącu.

– W parlamencie jestem w Komisji Sprawiedliwości, czyli tej, która przez ostatnie dwa lata pracowała najwięcej – powiedziała posłanka PiS Ewa Filipiak, która wierzy głęboko, że praca tej komisji nie pójdzie na marne.

– Awantury na Komisji Sprawiedliwości są normą. Bardzo trudno przewodniczącemu Stanisławowi Piotrowiczowi nad tym wszystkim zapanować, ale wywiązuje się ze swej roli doskonale – powiedziała pytana o wielką awanturę, jaka miała miejsce podczas uchwalania ustaw reformujących sądownictwo w Polsce w ubiegłym miesiącu.

Jej zdaniem przewodniczący Komisji Sprawiedliwości jest „obrażany non stop”, a skala „arogancji i obrazy jest dla mnie nie do pojęcia” – wyznała posłanka PiS, która jako burmistrz również była przedmiotem różnych chamskich niekiedy i niewybrednych ataków, ale „to, z czym ma tam do czynienia, przechodzi ludzkie wyobrażenia”. Jej zdaniem zachowanie agresywne posłów opozycji było nie do przyjęcia.

– To jest dla mnie szczególnie przykre – powiedziała, gdy redaktor Gadowski przypomniał, że swoją rolę w tej awanturze sejmowej odegrali posłowie z Małopolski. Zwłaszcza, że znała od lat posła Mejsztowicza (był wicewojewodą małopolskim) i posła Marka Sowę (były marszałek sejmiku Małopolskiego), a także posła Borysa Budkę, który w sprawach związanych z reformą wymiaru sprawiedliwości odgrywa czołową rolę. Była zdumiona zachowaniem posła Sowy, bowiem do tej pory zawsze umiał się zachować.

– W jego wypadku przejście z Krakowa do Warszawy pokazało jakby jego drugie oblicze. Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie – wyznała Ewa Filipiak, która nie wyklucza, że rzeczywiście posłowie opozycji mogą odgrywać pewne role, które ktoś bardziej lub mniej nieudolnie dla nich rozpisuje.

– Cały czas mam wrażenie, że jest reżyser i to są pisane scenariusze, które czasami są pisane bardzo szybko i wychodzą głupoty – powiedziała. Jej zdaniem ktoś nad tym czuwa, ktoś rozpisuje role i jeszcze wskazuje palcem, kto jaką rolę ma odegrać.

– Jest to osoba, która jest mi kompletnie obojętna – powiedziała pytana o swego następcę, aktualnego burmistrza Wadowic Klinowskiego (o jego wyczynach więcej w artykule: „Wadowice – prywatny folwark burmistrza Mateusza Klinowskiego. Progresja agresji„). Mimo to wierzy w mądrość wadowiczan, którzy widzą, co się dzieje i z tego powodu odpowiednio wypowiedzą się podczas przyszłorocznych wyborów samorządowych.

[related id=33845]- Przez 20 lat wydawało mi się, że wiem, jakie są Wadowice, niestety w 2014 roku musiałam tę swoją wiedzę zweryfikować – powiedziała Ewa Filipiak, pytana o to, jakie są Wadowice, których przez 20 lat była burmistrzem. Jej zdaniem aktualny burmistrz Wadowic rodem z Ruchu Palikota to zwykły przypadek. Ma jedynie nadzieję, że mimo wszystko będzie kontynuował te prace, które ona i jej zespół rozpoczęli, bowiem potem bardzo trudno wrócić do porzuconych inicjatyw.

Zachwycona jest napełniającym się od początku tego roku jeziorem, jakie powstało w okolicach Wadowic, a które jeszcze nie ma nazwy. Zwłaszcza wspaniałymi drogami i trasami rowerowymi okalającymi ten zbiornik wodny. Była burmistrz Wadowic chciałaby, aby potencjał stworzony przez zbudowanie jeziora został wykorzystany. Widzi tu szczególną rolę samorządów, które mogą zagospodarować nabrzeże. Sama ze swojej strony robi, co może, bowiem dzięki jej interwencji Wadowice znalazły się w państwowym planie przebudowy dróg, a zwłaszcza Beskidzka Droga Integracyjna wiodąca na Śląsk.

Była burmistrz podniosła również kwestie związane z promocją miasta Wadowice, które rozsławił papież Jan Paweł II. Jej zdaniem tego, co zrobił on dla tego miasta, nie można z niczym porównać, bo aby stało się tak sławne, jak jest teraz, trzeba by wydać setki milionów na promocję.

MoRo

O papieskich kremówkach i innych sprawach dotyczących Wadowic w wywiadzie Witolda Gadowskiego mówi posłanka PiS i była burmistrz Wadowic Ewa Filipiak.

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

 

Ojciec Ryszard Stolarczyk ze Zgromadzenia Karmelitów Bosych w Wadowicach: Polska ma moc duchowej pracy pokoleń!

Dzień 42. z 80 / Wadowice / Poranek WNET – Ci, którzy pozostali, są skażeni wielokrotnie doświadczeniami, tym złem, które uczynili. To nie wygasza się tak szybko – powiedział Stolarczyk o Ukraińcach.

„Kto mi powie, że Moskale przyjaciółmi są Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę pod kościołem karmelitów” – w taki nieco ekscentryczny sposób rozpoczął dzisiejszy gospodarz Poranka Wnet, Witold Gadowski, rozmowę z o. Ryszardem Stolarczykiem, karmelitą ze zgromadzenia Ojców Karmelitów Bosych w Wadowicach, skąd nadawano Poranek Wnet.

– To męska profesja, można powiedzieć, która uczy obrony życia i mienia – powiedział o straży pożarnej ojciec Stolarczyk, który jest jej oficerem. Jego zdaniem zawód ten pomaga odkryć to, co rzeczywiście jest wartością, a więc ludzkie życie, ale również dobra, które człowiek nagromadził. Ojciec jest duszpasterzem więźniów w Zakładzie Karnym w Wadowicach i przyznaje, że gdy szedł  tam, to miał nieco skrzywiony obraz rzeczywistości panującej za kratami.

Wcześniej ojciec Stolarczyk przez kilkanaście lat był w klasztorze we Lwowie. Przyznał, że Polska zdecydowanie różni się od Ukrainy.

– Polska ma inną moc – powiedział karmelita, bowiem tutaj czuć tę wielopokoleniową, nieprzerwana pracę duchowieństwa.

– Tam dokonano poważnego procesu zniszczenia społeczeństwa i to nie tylko w sensie duszpasterskim, ale przede wszystkim zniszczono rodzinę, własność społeczną, wiele struktur społecznych, co utrudnia odbudowę tego wszystkiego – powiedział Stolarczyk. – Ci, którzy pozostali, są skażeni wielokrotnie doświadczeniami, tym złem, które uczynili. To nie wygasza się tak szybko.

Polska postrzega Wadowice jako miasto szczególne, papieskie, a to zwykłe, niezbyt duże miasto, ze swoimi problemami.

Klasztor karmelitów w Wadowicach pojawia się pod koniec XIX wieku, w 1892 roku. W latach 1897-1899 zakonnicy zbudowali z czerwonej cegły trzynawowy neoromański kościół oraz południowe skrzydło klasztoru. Kościół został konsekrowany 27 sierpnia 1899 r. przez ówczesnego ordynariusza diecezji krakowskiej, księdza biskupa Jana Puzynę. Sześć dni później został usamodzielniony i ogłoszony wikariatem, a w 1903 przeoratem, czyli klasztorem w pełni uformowanym. Pierwszym przeorem wybrano o. Jana Chryzostoma Lamosia. Trzy lata później zastąpił go o. Rafał Kalinowski.

– Klasztor budował i tworzył legendarny powstaniec styczniowy, święty Rafał Kalinowski – powiedział ojciec Stolarczyk, który wyjaśnił, że św. Rafał Kalinowski nie tylko zbudował mury zgromadzenia, ale również odbudował całą społeczność i sprawił, że wzrastała w wierze i patriotyzmie.

[related id=33845]Kościół karmelicki był parafialnym dla dorastającego Karola Wojtyły, który był również w funkcjonującym przy klasztorze Bractwie Matki Bożej Szkaplerznej, oddając się pod Jej opiekę, stąd zapewne też papieskie „Totus Tuus”. W latach 1914-1949 wpisano do bractwa ponad 14 tysięcy osób. Szczególnym wyrazem przywiązania do sanktuarium było przekazanie mu przez Jana Pawła II  19 marca 2004 roku papieskiego Pierścienia Rybaka, który przyozdobiono słynący łaskami obraz św. Józefa.

W sanktuarium znajdują się relikwie św. Rafała Kalinowskiego, założyciela i pierwszego przełożonego klasztoru. Dostępna dla zwiedzających jest również cela, w której żył i umarł św. Rafał. Natomiast w ołtarzu Matki Bożej Szkaplerznej znajduje się sarkofag z relikwiami bł. Alfonsa Marii Mazurka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z ojcem Stolarczykiem w części pierwszej Poranka.

Wadowice – prywatny folwark burmistrza Mateusza Klinowskiego. Progresja agresji wobec przeciwników politycznych

Dzień 42. z 80 / Burmistrz jeździ po Polsce na różne manifestacje, zamiast się zabrać za pracę na terenie miasta […], bo dla niego ważny jest tylko PR – uważa jeden z rozmówców Witolda Gadowskiego.

W rozmowie uczestniczyli Jacek Warchał, właściciel Aromat Cafe, kawiarni przy Rynku w Wadowicach, i Zdzisław Szczur, szef wadowickiej Solidarności, wadowiczanin z urodzenia, który w latach 80. był represjonowany i znalazł się w więzieniu.

– Nowy burmistrz [Mateusza Klinowski -przyp.red], który nastał w Wadowicach po pani Ewie Filipak, zaczął nas szykanować nie ze względów biznesowych, ale politycznych – powiedział Jacek Warchał.

W trakcie kampanii w 2014 roku Jacek Warchał wspierał komitet opozycyjny względem aktualnego burmistrza i umieścił banery w ogródku kawiarnianym. Wyrażał w ten sposób sprzeciw wobec inicjatywy Klinowskiego Wolne Wadowice, mającej portal Wolne Wadowice, który, co ciekawe, zarejestrowała w Stanach Zjednoczonych, co uniemożliwia dochodzenie wszelkich praw przed polskimi sądami.

– Burmistrz chciał, abyśmy zrezygnowali z działalności – powiedział Warchał. W maju 2015 roku władze miasta wypowiedziały właścicielom Aromat Cafe lokal przy Rynku, który prowadzili od 16 lat i właśnie rok wcześniej wyremontowali go, na co wydali 400 tysięcy złotych. Jak donosiły media w tamtym okresie, po wypowiedzeniu umowy miasto nie zamierzało zwrócić rodzinie pieniędzy poniesionych na remont lokalu, bo – jak twierdzi burmistrz – nie było tego w umowie najmu.

– Podjęto kroki, aby zakręcić w lokalu wodę, i zakręcano ją kilka razy – wspominał Jacek Warchał. Co prawda ustalenie, który kurek zakręca wodę akurat Warchałom, trwało jakiś czas i udało się to dopiero za trzecim razem. Akcja ta, jak wspomina pan Jacek, skorelowana była z odwiedzinami sanepidu – dwukrotnie, gdy przyjeżdżał na kontrolę, woda w lokalu była, więc nic nie mógł zdziałać.

– Myśmy pilnowali lokalu od tyłu, żeby nikt nie wszedł do naszej piwnicy, tam gdzie jest zawór, ale o godzinie czwartej rano straż miejska zaatakowała nas, powaliła na ziemię, odcięła kłódki i zakręciła wodę – wspominał pan Warchał.

– Smutne i przykre to było, jak zostaliśmy wyrzuceni jako Solidarność – mówił Zdzisław Szczur.

[related id=33845]- Przecież dzięki Solidarności to miasto zyskało dużo, bo między innymi Solidarność przywróciła pomnik 12 Pułku Piechoty Ziemi Wadowickiej na należne mu miejsce – mówił rozgoryczony działacz. Przypomnijmy, że pomnik w latach 70. ubiegłego wieku rozebrano i przeniesiono na cmentarz wojskowy. Także Solidarność wadowicka przywróciła nazwę Marcina Wadowity lokalnemu liceum. Trudno tu nie wspomnieć o sprawie budowy muzeum Jana Pawła II, którego inicjatorem również była Solidarność. Zbierała też pieniądze na mieszkania dla rodzin zakwaterowanych w dawnych pomieszczeniach po Wojtyłach.

– Naprawdę dużo Wadowice zawdzięczają Solidarności, a ten „narcyz”, jak go nazywają lokalne media, po prostu wyrzucił nas na bruk – powiedział Zdzisław Szczur. Tłumaczenia i rozmowy na ten temat w żaden sposób nie przekonują aktualnego burmistrza, zdaniem działacza Solidarności „to była typowa zemsta tego człowieka”.

– Burmistrz jeździ po Polsce na różne manifestacje, zamiast się zabrać za pracę tutaj, na terenie miasta, i zadbać o jakieś dobro […], bo dla niego ważny jest tylko PR – mówił działacz Solidarności.

– To dla mnie jest też zaskakujące, sądzę, że Jan Paweł II chciał coś przez to powiedzieć wadowiczanom, żeby się zastanowili nad swoim postępowaniem – mówił – kto wie, być może jest potrzebne takie otrzeźwienie.

Nasi goście komentowali również ubiegłoroczny zjazd „progresywnych burmistrzów i prezydentów miast”, z prezydentem Słupska Robertem Biedroniem na czele.

Na szerszym, krajowym forum Klinowski zasłynął jako przykład chciwości samorządowców. Po objęciu przez niego stanowiska uznał, że powinien dostać podwyżkę pensji o… 10 tysięcy złotych! Choć zarabiał wówczas dokładnie 11 415 zł brutto miesięcznie, czyli ok. 8020 zł na rękę. A to nie jedyna sprawa, jaka ciągnie się za Klinowskim, bowiem niedawno sąd warunkowo umorzył sprawę, w której oskarżony był o złożenie kilka lat temu fałszywych oświadczeń majątkowych.

Fot. Facebook burmistrz Wadowic

Do szczególnego rodzaju kuriozalnego wybryku aktualnego burmistrza Wadowic można również zaliczyć „życzenia” świąteczne, jakie opublikował na swoim facebooku w grudniu 2015 roku (patrz screen z jego strony internetowej).

– Wadowice są skomplikowane i trudne, ale myślę, że w sposób naturalny – powiedział Michał Siwiec. Jak zauważył, świat tylko przywykł postrzegać Wadowice nieco cukierkowo i laurkowo, przez pryzmat papieskich kremówek, miejsca narodzin i młodości papieża Jana Pawła II.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj

O Mateuszu Klinowskim goście wspominali podczas całego Poranka Wnet

Wywiad z Jackiem Warchałem w części piątej Poranka Wnet

Wywiad ze Zdzisławem Szczurem szefem Solidarności w Wadowicach w części piątej Poranka Wnet

Wywiad z Michałem Śiwcem w części piątej, trzeciej i drugiej Poranka Wnet

Krzysztof Sitko z portalu pressmania.pl w Poranku Wnet: Krótka historia przejęcia pressmixa przez Alefa Sterna

Dzień 42. z 80 / Wadowice / Czasami zastanawiamy się, czy to nie było zlecenie – powiedział Krzysztof Sitko o fatalnej w skutkach sprzedaży za symboliczny 1 tys. zł portalu pressmix Alefowi Sternowi.

– Alef Stern to kreacja pisarza, który tak naprawdę nazywa się Tomasz Markowski – powiedział Krzysztof Sitko. Zastrzegł, że nie zdradza tutaj żadnych tajemnic, bo Stern sam ujawnił się w momencie, kiedy kupił za symboliczną sumę jednego tysiąca złotych portal pressmix prowadzony przez Sitkę. Niestety projekt, który był mediami obywatelskimi, podobnie jak Radio Wnet, Markowski zniszczył, „wdeptał w ziemię i upokorzył wszystkich tych, którzy ciężko pracowali przez prawie cztery lata, żeby to dzieło powstało naprawdę z niczego”.

Fot. Facebook

Przypomnijmy, że – po wygranych przez PO wyborach w 2007 roku – w lipcu 2009 roku ukazała się książka wydana pod pseudonimem Alef Stern „Pola Laska”. Jak możemy przeczytać na stronie reklamującej owo dzieło, to oniryczno-alegoryczny pamflet na najnowszą historię III Rzeczpospolitej, ze szczególnym uwzględnieniem niechlubnej roli mediów, jaką odegrały w tym czasie. W pierwszym okresie, tuż po publikacji, dla wielu Stern był niczym „objawienie”, a po fatalnym 10 kwietnia 2010 roku ogłaszał różne tajemnice na temat katastrofy smoleńskiej, twierdząc, że jakoby nie tylko Rosja była zamieszana w zamach.

W tym czasie w internecie Alef Stern podał do publicznej wiadomości, że jego książka, w której wyjaśnia wszystko na temat katastrofy, została „aresztowana”. Poza tym ogłaszał w nim swe rzekome wizje, zwłaszcza w 2012 roku, kiedy to miał nastąpić koniec świata. Rok później, również w internecie, zaczęły pojawiać się wpisy na jegotemat, m.in. że  Alef Stern to oszust, amator i „osoba, której zlecono zadania do wykonania. Taki Nostradamus na etacie”.

– Czy to była tak wielka popularność, naprawdę trudno powiedzieć, bo to było dwóch internautów, którzy rozmawiali ze sobą, czyli Fiatowiec i Alef Stern – powiedział Sitko. Jego zdaniem podczas tych „rozmów” w sieci „jeden drugiego napędzał”. Przypomniał, że Fiatowiec bronił ludzi pracy w spółce Fiata w Polsce, a Stern kreował rzeczywistość; „na czyje zlecenie, trudno powiedzieć”.

– Nie mogę zdradzić tożsamości Fiatowca, bo to jest człowiek bardzo pilnie poszukiwany przez Fiata. Nadepnął na odcisk koncernowi włoskiemu, który wszedł do Polski w dziwny sposób w czasie procesu prywatyzacyjnego w latach 90. – zastrzegł rozmówca Witolda Gadowskiego. Jego zdaniem internet jest takim miejscem, gdzie bardzo łatwo wykreować pewne postaci, jakąś rzeczywistość.

Krzysztof Sitko był przez cztery lata redaktorem naczelnym pressmix.eu i jak sam przyznaje, to jedno z jego „dzieci medialnych”, które razem z zespołem wyprowadził na poziom rozpoznawalności.

– Dogadał się z nami, ze mną i moim wydawcą Mirkiem Jamro z Bielska Białej, że ten portal „dostanie skrzydeł”, wprowadzi reklamy i domy mediowe – mówił Sitko, opowiadając o obietnicach składanych przez Markowskiego, gdy chciał przejąć portal, który już wtedy miał dużo użytkowników. Dziś samo wspomnienie sprzedaży Markowskiemu strony, na której było ponad 1600 artykułów, oprawa, rozpoznawalność, marka, cały brend itd. za symboliczną sumę jednego tysiąca złotych sprawia, że gorzko „wzdycha nad swoją głupotą”, bo „chcieliśmy, żeby to się rozwijało”.

– Czasami zastanawiamy się, czy to nie było zlecenie – powiedział – bowiem portal stał po stronie prawdy i obywatelskiej rzeczywistości, która wówczas miała się zmienić [był okres kampanii wyborczej]. Krzysztof Sitko uważa, że być może Markowski miał wykonać zlecenie przejęcia, a potem zniszczenia portalu, bo dziś nie można na niego wejść, gdyż jest zawirusowany. Pokazuje się informacja, że „hakerzy przejęli kontrolę” nad nim. Redakcja Wnet sprawdziła to – rzeczywiście tak jest. Okienka wyskakują jedno po drugim jak oszalałe.

Witold Gadowski przypomniał, że na koniec Alef Stern poparł aktualnego burmistrza w wyborach samorządowych.

– W momencie, kiedy sprzedaliśmy portal, potrafił przyjechać z Tomaszem Godlewskim do Wadowic i dogadywać się z burmistrzem Klinowskim, żeby mnie zniszczyć. Próbował nazywać mnie kryminalistą, przestępcą, w dodatku wydzwaniał do moich znajomych i twierdził, że nie istnieje taka osoba jak Krzysztof Sitko – powiedział Sitko, co było dla niego tak „chamskie, niskie i obrzydliwe, że nie da się tego nawet opowiedzieć”. Dodał przy tym, że „palec Boży” dotknął Markowskiego zaraz po wyjeździe z Wadowic, bo już na obwodnicy tego miasta Godlewski z Markowskim mieli wypadek, a potem problemy z powrotem do domu.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego poranka Wnet, kliknij tutaj

 

Burmistrz Żywca Antoni Szlagor: Chcemy zrewitalizować Jezioro Żywieckie, odmulić je, zrobić ścieżki rowerowe

Dzień 41. z 80/Żywiec – Gdy udzielano mi absolutorium, to wszyscy radni mi go udzielili – powiedział burmistrz Żywca, który uważa, że w polityce na szczeblu lokalnym chodzi o to, by wszystkich łączyć.

– Wybory wygrałem trzykrotnie, nie należąc do żadnej partii. Stworzyliśmy koalicję samorządową, której na sercu leży miasto Żywiec i region Żywiec – mówił Antoni Szlagor, burmistrz Żywca od 2002 roku, który z żywieckim samorządem związany jest od początku lat 90. Był wtedy zastępcą przewodniczącego Rady Miasta (1994-98), a w późniejszym okresie przewodniczącym Rady Miasta Żywca (1998-2002).
Żywiec zaliczany jest do krajowych liderów w pozyskiwaniu środków unijnych, a także znalazł się w ekskluzywnym gronie laureatów nagrody przygotowanej przez prof. Pawła Swianiewicza z Uniwersytetu Warszawskiego, zatytułowanej „Sukces minionej kadencji”.

Wczoraj koncertem zakończył się trwający dziewięć dni Tydzień Kultury Beskidzkiej. Wystąpili zespół Ziemia Żywiecka, a wcześniej zespół gruziński, który porwał całą publiczność – tak na przeglądzie bywa rokrocznie. Jak przyznaje burmistrz, mimo że przedsięwzięcie do tanich nie należy, opłaca się, bo można obejrzeć zespoły z całego świata, a także rozkrzewić kulturę i folklor Żywiecczyzny.

– My z Gruzją mamy bardzo bliskie kontakty, jesteśmy bowiem miastem partnerskim Borjomi – powiedział burmistrz Żywca. Zwrócił uwagę, że tak jak Żywiec, słynie ona z wody mineralnej, ale nie tylko, bowiem analogii jest więcej – np. na Żywiecczyźnie jest zameczek prezydencki w Wiśle, a w pobliżu Borjomi jest również posiadłość prezydencka.

– Mamy piękne Jezioro Żywieckie […], chcemy je odmulić, zrobić nad nim ścieżki rowerowe i inne atrakcje, co nie jest takie proste, bo wymaga nakładów – powiedział burmistrz. Innym problemem przy rewitalizacji Jeziora Żywieckiego jest to, że znajduje się ono pod zarządem Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej.

– Udało nam się zrobić 1400 km sieci kanalizacyjnej, 200 km sieci wodociągowej po to, by wszystkie te potoki i rzeki, które płyną do jeziora, były czyste – powiedział burmistrz, chwaląc się, że jezioro już jest czyste. Budżet Żywca to około 140 milionów złotych rocznie.

– To naprawdę nie są duże pieniądze – powiedział burmistrz, który mimo to nie zadłużył jeszcze miasta tak, jak to bywa w innych miastach w Polsce, bo Żywiec pożycza jedynie na „inwestowanie w coś, z czego będzie potem można czerpać jakieś korzyści”.

– Gdy udzielano mi absolutorium, to wszyscy radni mi go udzielili – powiedział burmistrz Żywca, który uważa, że w polityce na szczeblu lokalnym chodzi o to, by wszystkich łączyć.

MoRo

Czy na Żywiecczyźnie „jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej”? Czy ktoś „zapomniał” o 8 km drogi wokół Węgierskiej Górki?

Dzień 41. z 80 / Żywiec / Poranek WNET – O tym, czy gwarą da się powiedzieć „gender”, oraz o problemach z finansowaniem działalności powiatów na przykładzie powiatu żywieckiego w Wywiadzie WNET.

W poniedziałkowym Poranku WNET z Żywca Witold Gadowski rozmawiał z wicestarostą powiatu żywieckiego Stanisławem Kucharczykiem.

Gość audycji twierdzi, że sytuacja finansowa w samorządach jest trudna, szczególnie w powiatach. Powiaty nie mają własnych dochodów. Podobnie jak gminy, powiaty otrzymują określoną część z podatku dochodowego zebranego na ich terenie. Udział powiatów w podatku dochodowym od osób fizycznych jest jednak czterokrotnie mniejszy niż udział gmin.

Powiaty zajmują się przede wszystkim szkolnictwem średnim (liceami, technikami i szkołami zawodowymi), służbą zdrowia (szpitalami powiatowymi) oraz infrastrukturą drogową. Powiat żywiecki jest jednym z największych w województwie śląskim (drugi co do wielkości), ma ponad 150 tysięcy mieszkańców. W tak rozległym powiecie trudno jest – przy takim modelu finansowania – sprostać miejscowym potrzebom w zakresie, który leży w kompetencjach powiatu.

– My musimy utrzymywać szkolnictwo średnie. Dostajemy subwencję z ministerstwa [red. – MEN]. Tak naprawdę musimy wydać te pieniądze z ministerstwa, żeby zapłacić pensje nauczycielom, utrzymać szkoły, a niestety to nie są środki, które na to wystarczają; musimy po prostu do tego dopłacać – tak sytuację finansową powiatu zobrazował wicestarosta Stanisław Kucharczyk.

W starostwie żywieckim od dwóch lat rządzi koalicja Prawa i Sprawiedliwości oraz Porozumienia Samorządowego, którego przedstawicielem jest wicestarosta. W opozycji są stowarzyszenia i partie, w tym Platforma Obywatelska, przy czym w pracach bieżących konstruktywnie uczestniczą wszyscy. [related id=33425]

Polityka centralna wpływa jednak na wszystkich, na mieszkańców Żywiecczyzny również. Przenosi się to też na działalność w samorządzie. Upolitycznienie jest zdaniem wicestarosty największym złem, które spotyka samorządy. Dziury w drodze, szpitale itp. rzeczy, którymi zajmują się władze lokalne, nie powinny być polityczne.

W rozmowie, do której włączyła się także pani Anna Tomiak, także o tym, czy na Żywiecczyźnie mówi się o kwestii gender i multikulti oraz o problemach z siecią dróg w regionie, w tym o obwodnicy Węgierskiej Górki, o której – jak twierdzi wicestarosta – zapomniała wcześniejsza władza, planując wydatki infrastrukturalne, w części czwartej Poranka WNET. Zapraszamy do słuchania.

JS