Irlandzcy eurodeputowani oskarżają Komisję Europejską o przemilczanie izraelskich zbrodni – Studio Dublin – 05.04.2024

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Nie umiemy prowadzić polityki, ani tej wewnętrznej, ani zagranicznej, międzynarodowej,

grzmi szef portalu Polska-IE.com Bogdan Feręc w związku z wypowiedziami ambasadora Izraela po zabiciu przez IDF w Strefie Gazy polskiego wolontariusza, Damiana Sobola. Jak dodaje:

dla mnie dobrym rozwiązaniem byłoby wydalenie pana Liwnego z RP.

Tomasz Wybranowski zadaje pytanie wprost: czym się tak naprawdę różni zabijanie bezbronnych w Gazie od wojny na Ukrainie czy w Jemenie?

I dodaje zaraz:

Izrael nigdy nie przeprasza! Zgaszenie gaśnicą świec chanukowych przez posła Brauna zostało okrzyknięte mianem „zbrodni”. Ale już perfidne i celowe zabójstwo siedmiu wolontariuszy z World Central Kitchen, w tym i naszego dzielnego rodaka Damiana Sobóla, to – dla izraelskiego rządu, jego dyplomatów i sprzyjającym im środowisk – już tylko „incydent”! (sic!). Pierwsi obywatele Rzeczypospolitej – prezydent Duda i premier Tusk – bali się urazić Izrael, choć ambasador Jakow Liwne rozstawiający naszych polityków i mówiący o antysemityzmie powinien już pierwszym samolotem wyjeżdżać z Polski jako persona non – grata!

Natomiast w ocenie współgospodarza Studia Dublin i szefa portalu Polska-IE.com Bogdana Feręca, polskie placówki dyplomatyczne generalnie mają duże trudności w efektywnym pomaganiu obywatelom Polski przebywającym za granicą. Często tyczy się to właśnie ambasady w stolicy Szmaragdowej Wyspy.

Zgadza się także z Tomaszem Wybranowskim, że „polska dyplomacja i polityka międzynarodowa jest „zbyt spolegliwa i na klęczkach” wobec wielu krajów, ale szczególnie wobec Izraela”.

Irlandzki europoseł Barry Andrews zaapelował o zintensyfikowanie działań na rzecz postawienia Izraela przez Międzynarodowym Trybunałem Karnym.

Plany zmian w irlandzkich przepisach migracyjnych – Studio Dublin – 27.03.2024 r.

„Każdy znajduje w swoim życiu jakiś porządek praw i wartości, które trzeba utrzymać i obronić.” – Jan Paweł II. Felieton

Od kiedy pamiętam lubiłem i szanowałem Jana Pawła II. Nam Polakom w tamtych, komunistycznych czasach pod lupą i butem „wielkiego brata” z Moskwy, był On nieprawdopodobnie i wyjątkowo potrzebny.

Motto:

„Każdy znajduje w swoim życiu jakiś porządek praw i wartości, które trzeba utrzymać i obronić. Obronić dla siebie i innych”. – Jan Paweł II 

 

Od kiedy pamiętam lubiłem i szanowałem Jana Pawła II. Nam Polakom w tamtych, komunistycznych czasach pod lupą i butem „wielkiego brata” z Moskwy, był On nieprawdopodobnie i wyjątkowo potrzebny. To On, Jan Paweł II sprawdził się w roli prawdziwego odnowiciela całego polskiego narodu. Nie przeszkadza mi to jednak w napisaniu, że w wielu momentach Jego działalność w strukturach Kościoła Katolickiego oceniam jako zachowawczą.

Wiele Janowi Pawłowi II zawdzięczamy i to jest fakt bezdyskusyjny. Osobiście, kiedy patrzę na pole bitwy polsko – polskiej i kopane coraz to nowe okopy podziałów, bardzo brakuje mi tej wspaniałej atmosfery z czasów Jego wizyt w Polsce, zwłaszcza z roku 1979 i lat 80. XX wieku.

Takiej mobilizacji Polek i Polaków, wzajemnego szacunku, braterstwa i wiary w przyszłość – wspólną! –  już nigdy nie doświadczymy. Teraz, po tym pobieżnie czynionym reportażu do z góry nakreślonej tezy, który opiera się na niedomówieniach, przemilczeniach, często stwierdzeniach bez pokrycia, to wszystko zostało upodlone, zdeptane i zabite. Wszyscy za to zapłacimy w chwili próby. A nie daj Boże wojny.

Tomasz Wybranowski

 

„Nie chciejcie ojczyzny, która was nic nie kosztuje”. – Jan Paweł II, z przemowy do polskich parlamentarzystów, z dnia 11 czerwca 1999 r.

Zastanawia mnie jedno, czy kiedykolwiek będzie możliwy rzetelny dialog ze stroną kategorycznie twierdzącą i szafującą oskarżeniami, że „Jan Paweł II umyślnie tuszował i wyciszał przypadki pedofilii albo był na nie obojętny”?

Ale ten moment mojej refleksji jest krótki. Odpowiadam i piszę, że nie! Oskarżyciele Jana Pawła II, reportażysta i jego zaplecze, dążą tylko do kategorycznego ocenienia konkretnych przypadków nadużyć w sposób ahistoryczny, aby ogłosić wszem i wobec złą wolę Jana Pawła II.

Zastanówmy się przez chwilę w jakich to czasach Karol Wojtyła, kiedy w latach 1958 – 1964 był krakowskim biskupem pomocniczym, a następnie arcybiskupem metropolitą krakowskim (lata 1964–1978).

Czy zapominamy i rozgrzeszamy inwigilację środowiska kościelnego przez SB? Pytam atakujących Jana Pawła II i lżących Go. 

Młodzież tak śmiało wykrzykująca z lekkością ośmiogwiazdkowe hasełka dzisiaj, za okrzyk „precz z komuną”, czy udział w jakiejkolwiek demonstracji lądowałaby w więzieniu. W najlepszym wypadku skończyłoby się to pobiciem „białą damą” (policyjną, gumową pałką), albo wysokim kolegium i wyrzuceniem z pracy bądź uczelni. Gdyby nie św. Jan Paweł II tej wolności, której już nie dostrzegamy, by nie było. Bylibyśmy taką Białorusią z prezydentem Łukaszenką jako wodzem narodu. To po pierwsze.

Po drugie, księża mający coś na sumieniu, byli werbowani jako TW (tajni współpracownicy). Donosili, bardzo często kłamali, aby przypodobać się oficerom prowadzącym. Często ze strachu, aby ich grzechy nie ujrzały światła, w wielu wypadkach by dostać brudną, judaszową kasę. Na zdrową logikę zastanówmy się! Skoro wszyscy księża byli pedofilami, zwyrodnialcami i upadłymi, pełnymi słabości ludźmi, to dlaczego SB i Wydział IV powołany przecież do walki z Kościołem Katolickim, nigdy nie zrobili użytku z tych informacji? Czy to nikogo nie zastanawia?

Po trzecie, nie można opierać „wiedzy”, którą autor reportażu nazywa „prawdą”, na jednym tylko źródle, czyli dokumentach Służby Bezpieczeństwa. Są to zeznania z reguły osób, które miały swoje prywatne porachunki z innymi duchownymi czy kościelną hierarchią. Dla jasności dodam, że także nie wierzę we wszystkie „żelazne dowody” z teczek bezpieki na temat prezydenta Lecha Wałęsy.

Po czwarte, uważam, że Kościół Katolicki w Polsce musi otworzyć swoje archiwa najpierw dla historyków dla przeprowadzenia rzetelnej kwerendy, a potem dla dziennikarzy. Kościół musi to zrobić, ponieważ bez tego nie uda się oczyścić z zarzutów, aby przeciąć ropiejący coraz bardziej wrzód. Prawda wyzwala. Tylko prawda…

 

„Nie trzeba nawet dodawać, że nakazywał postępować jak najsurowiej wobec winnych pedofilii we własnych szeregach” – pisał po śmierci Jana Pawła II „Der Spiegel” 

 

Jan Paweł II
Domena Poblczna/ autor Rob Croes (ANEFO)

To Jan Paweł II wprowadził kilka historycznych zmian w „Kodeksie prawa kanonicznego” i nauce Kościoła Katolickiego w walce z wykorzystywaniem dzieci i nieletnich. W wiekach wcześniejszych problem dostrzegano, synody o tym głosiły (o czym w tym tekście nieco dalej), kościelne młyny mieliły wolno a prawa pozostawały często martwe.

Zacznę a chronologicznie. Mało efektywnym ruchem był artykuł 52 konstytucji apostolskiej „Pastor bonus” z czerwca 1988 roku. Konstytucja jak i ten konkretny artykuł reformował Kurię Rzymską przez przekazanie w jurysdykcję Kongregacji Nauki Wiary badania i karania zgłoszonych do niej „poważniejszych wykroczeń” przeciwko moralności.

Zabrakło tam konkretnej listy i wyliczenia „wykroczeń przeciwko moralności” i samego sformułowania „pedofilia duchownych”. Była to jednak historyczna i nadzwyczajna zmiana w prawie kościelnym. Na wniosek Jana Pawła II przerzucono sporą część odpowiedzialności za sądzenie poważniejszych przestępstw z diecezji, gdzie dochodziło często do matactw i ucinania sprawy, bezpośrednio do Watykanu.

Rok później, w listopadzie 1989 roku Watykan przystąpił do sygnowanej przez ONZ „Konwencji o Prawach Dziecka”, która obliguje do ochrony małoletnich przed wykorzystywaniem „w celach seksualnych”.

Artykuł 34

Państwa-Strony zobowiązują się do ochrony dzieci przed wszelkimi formami wyzysku seksualnego i nadużyć seksualnych, Dla osiągnięcia tych celów Państwa-Strony podejmą w szczególności wszelkie właściwe kroki o zasięgu krajowym, dwustronnym oraz wielostronnym dla przeciwdziałania:

nakłanianiu lub zmuszaniu dziecka do jakichkolwiek nielegalnych działań seksualnych;

wykorzystywaniu dzieci do prostytucji lub innych nielegalnych praktyk seksualnych;

wykorzystywaniu dzieci w pornograficznych przedstawieniach i materiałach.

Tutaj jedna uwaga. Stolica Apostolska opatrzyła ją zastrzeżeniem, że

„implementacja Konwencji jest możliwa tylko przy uwzględnieniu specyficznego charakteru państwa watykańskiego i źródeł jego obiektywnego prawa “.

Ważnym wydarzeniem było ogłoszenie przez Jana Pawła II „Katechizmu Kościoła Katolickiego”. W tym zbiorze z 1992 roku pedofilii dotyczą cztery punkty: 2 285, 2 353, 2 356 i 2 389. Pedofilia nazwana jest „zgorszeniem i deprawacją”.

Szczególnie ważny jest artykuł 2 285. Zacytuję go w całości:

 „Zgorszenie nabiera szczególnej wagi ze względu na autorytet tych, którzy je powodują, lub słabość tych, którzy go doznają. Nasz Pan wypowiedział takie przekleństwo: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych… temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza (Mt 18, 6). Zgorszenie jest szczególnie ciężkie, gdy szerzą je ci, którzy, z natury bądź z racji pełnionych funkcji, obowiązani są uczyć i wychowywać innych. Takie zgorszenie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom, porównując ich do wilków przebranych za owce.”

Ten zapis koresponduje z wcześniejszym niezwykłym orędziem, które skierował papież Jan Paweł II w maju 1984 roku, podczas pielgrzymki do Korei Południowej. A słowa te wypowiedział w przededniu Międzynarodowego Dnia Dziecka:

„Dzisiaj ja, Jan Paweł II jako przedstawiciel Jezusa, jako biskup Rzymu, daję swą miłość każdemu chłopcu i dziewczynce Korei: każdemu, bez żadnej różnicy. Głoszę waszą ludzką godność jako dzieci Bożych, stworzonych do tego, by uczestniczyć na zawsze w Bożej miłości. Głoszę wasze prawa, bez względu na to, jak małe lub bezbronne jesteście; głoszę obowiązki, które towarzyszą waszym prawom, a które powołane jesteście wypełniać z miłości, by chronić prawa innych. Szczególną miłością darzę każde dziecko, które cierpi, które jest samotne, które jest opuszczone, zwłaszcza to, które nie ma nikogo, kto by je kochał i o nie zadbał.”

W oparciu o decyzje Jana Pawła II, w świetle ogłaszanych przez niego dokumentów, widać wyraźnie, że na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych zdawał sobie sprawę z formatu i powagi problemu.

Nikt nie może zarzucić Janowi Pawłowi II, że nie widział wielkiej potrzeby podjęcia powszechnie zakrojonych działań mających na celu przeciwdziałanie przestępstwom seksualnym wobec małoletnim w Kościele Katolickim i karanie ich sprawców. Refleksja Jana Pawła II nie miała jednak tylko wymiaru moralnego, ale też prawny i karny.

Tutaj zacytuję raz jeszcze „Katechizm Kościoła Katolickiego”. W artykule 2 389 przeczytamy:

 „nadużycia seksualne popełniane przez dorosłych na dzieciach lub młodzieży powierzonych ich opiece” są grzechem, będącym „jednocześnie gorszącym zamachem na integralność fizyczną i moralną młodych, którzy będą nosić jego piętno przez całe życie, oraz pogwałceniem odpowiedzialności wychowawczej”.

Czy wobec powyższych faktów można powiedzieć bezwzględnie, że Jan Paweł II nie miał sumienia? To dowody na świadomość papieża o niszczących skutkach tych przestępstw seksualnych w dorosłym życiu ofiar tych okrucieństw. To przecież Jan Paweł II wezwał amerykański episkopat do okresowego sprawozdania do Watykanu.

W czerwcu 1993 r. wysłał list nakazujący „zero tolerancji dla pedofilii”, w którym jednoznacznie, mocno i wyraziście napisał, że „pedofilia to wielkie przestępstwo”.

 

 

Bezkompromisowość działań Jana Pawła II doceniły amerykańskie media z krytycznie nastawionym do Kościoła Katolickiego pismem „Time” na czele. W grudniu 1994 roku, w apogeum doniesień, artykułów i reportaży o pedofilii szerzącej się w amerykańskich diecezjach, redakcja „Time’a” przyznała Mu tytuł „Człowieka Roku”. Oto uzasadnienie:

„W roku, w którym tak wielu ludzi oglądało upadek wartości moralnych albo próbowało usprawiedliwić złe postępowanie, Papież Jan Paweł II z całą mocą głosił wizję prawego i wzywał świat do jej przyjęcia. Za tę jego niezłomność, czy też bezwzględność – jak powiedzieliby jego krytycy – został ogłoszony Człowiekiem Roku”. – napisała redakcja magazynu „Time” 26 grudnia 1994 roku.

Nazywając go Człowiekiem Roku, w laudacji magazynu „Time” przeczytamy także:

 „Jego moc opiera się na słowie, a nie na mieczu… Jest jednoosobową armią, a jego imperium jest zarówno eteryczne, jak i wszechobecne jak dusza”.

Amerykanie, nawet ateiści i bezkompromisowi przeciwnicy Kościoła, przyznawali, że Jan Paweł II „działa w sprawie pedofilii jednoznacznie i bezkompromisowo”. Ale wróćmy na nasze polskie poletko, w mrok czasów poststalinowskich.

 

Prawda (brutalna) lat 50. i 60. XX wieku w komunistycznej Polsce

Dlaczego biskup Karol Wojtyła nie dawał wiary świadectwom? – to pytanie pada w reportażu stacji walczącej o prawdę (nawet tę bolesną) i działającą „z najwyższymi standardami dziennikarskimi”.

Kolejne pytanie, które rozbrzmiewa echem w tym reportażu brzmi: dlaczego biskup krakowski bardziej ufał kościelnym czynnikom i aparatowi niż osobom pokrzywdzonym?

Kilku rozmówców red. M. Gutowskiego wskazuje na ważną rzecz, która wyjaśnia postawę biskupa Wojtyły, późniejszego papieża. Będę posiłkował się słowami George’a Weigela, amerykańskiego pisarza katolickiego i teologa, który napisał najważniejszą (to moja subiektywna ocena) biografii papieża Jana Pawła II „Świadek nadziei”.

 

 

George Weigel podkreśla trudne i bolesne doświadczenia Karola Wojtyły z okresu komunizmu i rozliczne prowokacje służb specjalnych, nie tylko polskich, w stosunku do księży i osób duchownych podlegających jego władzy biskupiej i odpowiedzialności.

Na szczególnych prawach występuje w tym przypadku zagadnienie odpowiedzialności. Jest ona istotna i najważniejsza. Biskup Karol Wojtyła miał głęboko zakodowaną reakcję wiernej i lojalnej obrony księży przed atakami płynącymi z zewnątrz:

Papież pochodził z Polski, kraju naznaczonego represjami wobec kapłanów. Sam tych represji doświadczał i miał świadomość, że kapłani mogą być atakowani i niesłuszne oskarżani o najgorsze rzeczy.

Amerykański teolog i biograf Jana Pawła II zwrócił także uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię wpływającą na możliwości odpowiedniej reakcji Jana Pawła II, po roku 1978 na tragizm i horrorystyczny wymiar przestępstw seksualnych w Kościele Katolickim.

Musimy uświadomić sobie i zrozumieć, że Jan Paweł II nie jest w stanie dbać o dyscyplinę 400 tys. księży. To przede wszystkim odpowiedzialność lokalnych biskupów. Rolą papieża nie jest być na kształt dyżurnego w klasie.  – słowa George’a Weigela z reportażu Pauliny Guzik „Szklany dom”.

Teolog wielokrotnie zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, mianowicie znacznie mniejszą niż dziś znajomość mechanizmów działania sprawców przestępstw seksualnych. 40 i 50 lat temu psychiatrzy i psychologowie wypowiadali się o księżach – sprawcach przestępstw seksualnych na nieletnich, że „da się ich wyleczyć”. Trudno nie było ufać specjalistom w szczególności, gdy biskupom zależało na księżach. Cytat:

„Wiara w te słowa była błędem, ale był to błąd nieumyślny” – podkreśla do dziś prof. George Weigel.

Tu od siebie dodam, że grzech i zło jest złem i grzechem. Postrzeganie takich przestępstw z powodu rzekomej „niewiedzy o wpływie na ofiary”, albo „zawierzenie w tych sprawach specjalistom i psychologom” nie jest wystarczającym argumentem, szczególnie dla biskupów diecezji, którzy niechętnie raportowali o takich sprawach do Watykanu! Nie można relatywizować moralności, chyba że mamy do czynienia z osobami mającymi problemy natury psychicznej. Ale wtedy należy je izolować od zdrowej tkanki społecznej. Kościół naucza o moralności, więc sam powinien być przykładem.

„Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka.” – św. Jan Paweł II

Psychologia zajęła się tematem pedofilii dużo wcześniej niż na przełomie lat 80. i 90. XX wieku.  Pedofilia z nazwy pojawia się w psychologii w XIX wieku. Austriacko – niemiecki psychiatra Richard Freiherr von Krafft – Ebing w 1886 r. opublikował „Psychopathia Sexualis”. Naukowiec opisał wyczerpująco jak na owe czasy szereg zaburzeń seksualnych: sadomasochizm, masochizm, homoseksualizm, fetyszyzm i pedofilię (łacińska nazwa: paedophilia erotica).

Źródło: Robert Pastryk / Pixabay.com

Richard Freiherr von Krafft – Ebing definiował ją jako „fakt wyłącznego zainteresowania seksualnego dziećmi w wieku poprzedzającym dojrzewanie płciowe”. Naukowe opracowania na jej temat różnicowały sprawców preferencyjnych (osoby, które odczuwają pociąg seksualny do dzieci) od tych, których czyny pedofilne wynikały z innych uwarunkowań.

W prawie karnym państw europejskich zaostrzenia związane z wykorzystywaniem seksualnym osób niedojrzałych płciowo zaczęły się pojawiać na przełomie XIX i XX wieku. Kontakty płciowe z dziećmi były jednak traktowane tak jak zgwałcenia.

W Polsce przepisy prawne związane z tematem pedofilii zaczęły się pojawiać od roku 1918.

Foto. Pixabay

 

Problem pedofilii szczególnie dostrzegano w USA. Tam na przełomie lat 50. i 60. XX wieku w dochodziło do zjawiska paniki społecznej przed pedofilami. Stąd mamy po dziś dzień rady rodziców dla dzieci, aby nie rozmawiały z nieznajomymi czy nie brały cukierków od pana, co przychodzi na plac zabaw.

Patrząc na powyższe daty, to Kościół Katolicki jako pierwszy pochylił się nad wykorzystywanymi w sposób plugawy dziećmi. Nie zawsze wszystko szło zgodnie z intencjami autorów kodeksów i kar dla przestępców.

I tutaj wbrew krytykom Jana Pawła II twierdzącym, że „jest tylko jeden okres w historii Kościoła, gdy kary za pedofilię zostają radykalnie złagodzone, a […] to okres pontyfikatu Jana Pawła II”, nie są prawdziwe. Dlatego sięgnijmy do historii Kościoła.

 

Z historii Kościoła Katolickiego. Rzecz o tropieniu pedofilii

 

Warto trochę poszperać w książkach i kronikach, nie tylko kościelnych, aby znaleźć sporo konkretów na temat zagadnienia pedofilii (nazywanej wówczas inaczej) i samego prawodawstwa kościelnego.

Pierwsza kościelna kodyfikacja na ten temat to Synod Nablusie i ogłoszenie nowych kanonów w styczniu 1120 roku. Powstały w wyniku prac synodu kodeks był bardzo surowy, jeśli chodzi o nadużycia seksualne. W kanonach od 8. do 11. opisano kary za sodomię. Było to novum w prawie średniowiecznym. Zgodnie z kanonem 8., dorosły sodomita, „tam faciens quam paciens” (zarówno strona aktywna jak i bierna), powinien zostać spalony na stosie. Jeśli stroną bierną jest dziecko lub osoba starsza, to w kanonie 9. czytamy, że

„należy spalić tylko napastnika i wystarczy, aby osoba zniewolona tylko pokutowała”, ponieważ wiedziano, że „zgrzeszyła wbrew swojej woli”.

 

Fot. Pixabay

W przypadku pedofilii kodeks nie przewidywał żadnej taryfy ulgowej, czyn nie podlegał wybaczeniu. Ksiądz lub zakonnik, który dopuścił się takiego przestępstwa natychmiastowo był wydalany ze stanu duchownego i sądzony jak świecki. Trafiał na stos.

Kolejną regulacją prawną, tym razem już dla całego Kościoła Katolickiego były Sobory Laterańskie (I. 1123, II. 1139, III. 1179, IV. 1215 i V. 1512 – 1517). W skrócie ich dekrety, które w większości trafiły do zbioru prawa kościelnego, zakazywały duchownym wszelkiej aktywności seksualnej ze szczególnie ciężkimi karami za „sodomię”, do której zaliczano wówczas także pedofilię. Również karą było wydalenie ze stanu duchownego i kara zgodnie ze zwyczajami miejscowymi, najczęściej kara śmierci.

Sobór Trydencki (1545 – 1563) również szedł linią wcześniejszych koncyliów. Duchownych, którym udowodniono ohydne (ale nienazwane) przestępstw przeciwko naturze (a więc i pedofilię) należało zdegradować, pozbawić wszelkich tytułów, wydalić ze stanu duchownego i przekazać władzom świeckim. To oznaczało karę śmierci.

Tutaj jedna uwaga i rzecz o zawodnym „czynniku ludzkim”, który dąży ku złemu i grzechowi. Tak twierdzi chociażby autorka krańcowo różnie ocenianej książki „The Corrupter of Boys” Dyan Elliott:

„Faktyczny zakaz nazywania grzechu działał jak ukryte zezwolenie dla władz kościelnych na całkowite ignorowanie go. Gdy podczas Soboru Laterańskiego III ostatecznie zakazano duchownym sodomii, cała dwuznaczność zawarta w eufemizmie „grzech, którego nie wypada nazywać” stała na przeszkodzie jakiemukolwiek znaczącemu ściganiu przestępstw. Mimo to rosnący rozdźwięk pomiędzy zakazem a milczącym przyzwoleniem nie pozostał niezauważony. Angielscy lollardowie wyraźnie zakwestionowali tabu wokół stosowania terminu „sodomia”, dostrzegając bezpośredni związek między werbalnym tłumieniem a zgodą na skryte wykorzystywanie”.

Fot. congerdesign (CC0, Pixabay.com)

W następstwie reform trydenckich umocniono rolę inkwizycji w zwalczaniu zjawiska. Kary za pedofilię były tak surowe, że w wielu dokumentach historycznych i kronikach natrafimy na opisy, że sprawcy sami potrafili stawić się dobrowolnie przed sądem kościelnym, aby ubiec trybunał inkwizycyjny przed pojawieniem się w mieście.

Od czasów Piusa IX zrezygnowano z praktyki wydawania duchownych w ręce świeckie, ale podtrzymano obowiązkowe wydalenie ze stanu duchownego.

„Kodeks prawa kanonicznego” Benedykta XV z 1917 roku mówi wprost o „obowiązkowej suspensie, obłożeniu infamią, pozbawieniu godności i sprawiedliwych karach”, z wydaleniem ze stanu duchownego włącznie:

w kanonie 1 395 przeczytamy, że „za wykroczenie przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą małoletnią powinno być karane sprawiedliwymi karami, włączając w to wydalenie ze stanu duchownego”.

Wśród kar wymieniono zawieszenie w obowiązkach, obłożenie infamią, pozbawienie urzędu, beneficjum, godności i funkcji.

Następny dokument to datowany na rok 1922 „Crimen Sollicitationis” / „O przestępstwie nagabywania”, w którym nakazano przekazywanie spraw najcięższej wagi (w tym pedofilii) do Świętej Kongregacji Świętego Oficjum. Ten dokument wydany przez Święte Oficjum (dawna nazwa Kongregacji Nauki Wiary) został potwierdzony przez papieża Jana XXIII w roku 1962.

Buty Jana Pawła II

 

Instrukcja omawia postępowanie w razie podejrzenia, że w trakcie spowiedzi duchowny dopuścił się namawiania penitenta do popełnienia grzechu przeciwko VI przykazaniu „nie cudzołóż” (inaczej solicytacji). Specjalne procedury biorą pod uwagę tajemnicę spowiedzi, czyli obowiązek zachowania milczenia przez księdza na temat tego, co usłyszał w trakcie spowiedzi.

Dlatego instrukcja nakazywała zachowanie szczególnej poufności w trakcie dochodzenia. Pod groźbą kościelnej klątwy (ekskomuniki) trwał obowiązek milczenia przez osoby biorące w nim udział. Nakaz ten dotyczył również osoby składającej skargę oraz świadków.

W oparciu o ten dokument podnosił się wielokrotnie zarzut, że „istniał dokument, który nakazywał milczeć hierarchom i biskupom, aby sytuacje na temat przestępstw seksualnych księży nie wychodziły na światło dzienne”.

I tutaj dochodzimy do kuriozum ataków na Jana Pawła II, że „we wcześniejszych wiekach Kościół sprawców gwałtów dzieci i uwodzeń nieletnich traktował surowo, zaś za czasów pontyfikatu Jana Pawła II im pobłażano”.

To historyczne repetytorium przedstawiłem i muszę je opatrzeć jednym komentarzem: z respektowaniem i stosowaniem szerokiego wachlarza kar dla przestępców seksualnych na przestrzeni wieków w Kościele Katolickim nie było najlepiej.

Zaczęło się to zmieniać, kiedy papieżem został Jan Paweł II. I zacznę od

Zmiany w „Crimen Sollicitationis” / „O przestępstwie nagabywania”

Instrukcja, którą wspomniałem, obowiązywała do roku 2001, kiedy nowe przepisy listem apostolskim wprowadził Jana Pawła II. Ten list został później uzupełniony jeszcze przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kardynała Józefa Ratzingera.

W dokumencie określone zostały szczegółowo przewinienia podlegające rozpatrzeniu właśnie przez Kongregację Nauki Wiary. Wymieniono także szczegółowo grzechy przeciwko VI przykazaniu, w tym współżycie z osobą poniżej 18. roku życia. W przepisach nie pojawia się już nakaz milczenia, znajduje się tam natomiast informacja o tym, że owe sprawy objęte są tajemnicą papieską, a zatem dokumenty z postępowań nie podlegają ujawnieniu.

Ta tajemnica została zniesiona w grudniu 2019 roku przez papieża Franciszka, z adnotacją, że „nie można wymagać ani od osoby pokrzywdzonej, ani od świadków, składania obietnicy o milczeniu”.

 

Jan Paweł II
Domena Pobliczna/ autor Rob Croes (ANEFO)

Unikalna zmiana w stosowaniu i egzekwowaniu prawa kościelnego

Jan Paweł II ogłosił „Kodeks prawa kanonicznego” 25 stycznia 1983 roku, który zastąpił poprzedni dokument z 1917 roku, przyjęty za czasów Benedykta XV. Wcześniej dewiacja pedofilii była opisana w ramach kanonu 1 395 § 2, w dziale „Przestępstwa przeciwko specjalnym obowiązkom”. Przepis brzmiał następująco:

„Duchowny, który w inny sposób wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu, jeśli jest to połączone z użyciem przymusu lub gróźb, albo publicznie lub z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego”.

W nowym Kodeksie, który powstał za czasów Jana Pawła II, brzmienie kanonu 1 395 pozostało takie samo i należał on do tego samego działu. Ale ważne są jego kolejne modyfikacje! Po noweli kodeksu ów kanon przeniesiony został do działu „Przestępstwa przeciwko życiu, godności i wolności człowieka” i znajdziemy go pod numerem 1 398, gdzie przeczytamy:

„Pozbawieniem urzędu i innymi sprawiedliwymi karami, nie wyłączając wydalenia ze stanu duchownego, jeżeli na to wskazuje dany przypadek, powinien być ukarany duchowny:

 – który popełnił przestępstwo przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z małoletnim lub z osobą, która na stałe używa rozumu tylko w ograniczonym zakresie, lub z osobą, której prawo przyznaje taką samą ochronę;

– który uwodzi albo nakłania małoletniego albo osobę, która na stałe używa rozumu tylko w ograniczonym zakresie, albo osobę, której prawo przyznaje taką samą ochronę, do ukazywania się w sposób pornograficzny lub do uczestniczenia w rzeczywistych bądź symulowanych przedstawieniach pornograficznych”.

Duchowny popełniający przestępstwa, o których mowa winien być ukarany odpowiednio do wagi przestępstwa, nie wyłączając wydalenia lub pozbawienia urzędu. Przypomnę, że podstawowym aktem prawnym w Polsce, który określa kary za pedofilię, jest „Kodeks karny” i Art. 200, który przewiduje karę od 2 do 12 lat pozbawienia wolności za obcowanie seksualne z osobą poniżej 15. roku życia.  Jan Paweł II podniósł ten wiek w „Kodeksie prawa kanonicznego” do 18 lat, o czym za chwilę.

„Pedofilia to jedno z najcięższych przestępstw” – św. Jan Paweł II

Św. Jan Paweł II uznał kategorycznie i nazwał pedofilię „jednym z najcięższych przestępstw”. I tutaj dochodzimy do kolejnego dokumentu, który wszedł w życie za jego pontyfikatu. To wydany w roku 2001 „Sacramentorum sanctitatis tutela” – „Ochrona świętości sakramentów” wedle którego „krzywdę popełnioną dziecku w sferze seksualnej uznano za jedno z najcięższych przestępstw kościelnych”.

W dokumencie wiek zabroniony wynosi już 18 lat, a nie jak poprzednio 16. Po wprowadzonych zmianach czytamy w dokumentach kościelnych, że:

1. Najcięższymi przestępstwami przeciw obyczajom, które osądza tylko Kongregacja Nauki Wiary, są: przestępstwo przeciw szóstemu przykazaniu Dekalogu, popełnione przez duchownego z nieletnim poniżej osiemnastego roku życia; w tym numerze zrównana jest z nieletnim osoba, która trwale jest niezdolna posługiwać się rozumem; nabywanie albo przechowywanie, lub rozpowszechnianie w celach lubieżnych materiałów pornograficznych, przedstawiających nieletnich poniżej czternastego roku życia, przez duchownego – w jakikolwiek sposób i za pomocą jakiegokolwiek urządzenia.

2. Duchowny popełniający przestępstwa, o których mowa w § 1, winien być ukarany odpowiednio do wagi przestępstwa, nie wyłączając wydalenia lub pozbawienia urzędu.

Po zmianach wprowadzonych za Jana Pawła II wszystkie przypadki wykorzysywania seksualnego nieletnich podlegają prawodawstwu Watykanu i muszą być zgłaszane do Kongregacji Nauki Wiary. Jak czytamy:

„Jeśli ordynariusz lub hierarcha otrzyma wiadomość, przynajmniej prawdopodobną, o popełnieniu przestępstwa zastrzeżonego, po przeprowadzeniu badania wstępnego winien powiadomić o tym Kongregację Nauki Wiary, która z wyjątkiem ewentualnego zastrzeżenia dla siebie sprawy (z powodu szczególnych okoliczności) wskazuje ordynariuszowi lub hierarsze sposób postępowania”.

Decyzja ta dowodzi wprost, że Jan Paweł II zdawał sobie sprawę z powagi i z globalnej skali charakteru kryzysu w Kościele Katolickim spowodowanym wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży.

Przyjęto normę „zero tolerancji”, a potwierdzenie oskarżeń miało skutkować usuwaniem ze stanu duchownego. To był moment przełomowy.

Bazylika św. Piotra, Watykan, fot. Radomil (CC-BY-SA-3.0) Wikimedia Commons

 

W tamtym czasie Jan Paweł II skierował do Kongregacji Nauki Wiary, kierowaną przez kardynała Josepha Ratzingera, prałata Charlesa Sciclunę. Maltański kapłan stał się słynnym z powodu niezłomnego tropienia pedofilii. Jako promotor sprawiedliwości kierował oczyszczaniem Kościoła i wykrywaniem sprawców przestępstw seksualnych.

13 listopada 2018 papież Franciszek powołał go na stanowisko sekretarza pomocniczego Kongregacji Nauki Wiary. Każdy kto twierdzi, że w kodeksie prawa kanonicznego, wprowadzonym dokładnie 40 lat temu, za pontyfikatu Jana Pawła II, „pedofilia została przeniesiona z grupy przestępstw najcięższych do pospolitych” manipuluje i rażąco mija się z prawdą!

Inną sprawą jest to, że według kwerendy z 2019 roku, przeprowadzonej przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, spośród 270 zakończonych już w Polsce procesów kanonicznych dotyczących przestępstwa wykorzystywania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne (lata 1990 – 2018) tylko 25,2 proc. spraw zakończyło się wydaleniem ze stanu duchownego. I tym powinien zająć się Konferencja Episkopatu Polski.

Pułapki czasów i na skrzyżowaniu dziejowych wyzwań

Wróćmy jednak do osoby św. Jana Pawła II. Jako biskup krakowski Karol Wojtyła żył jeszcze w czasach, o których nie chce się pamiętać, a reportażyści stacji działającej „z najwyższymi standardami dziennikarskimi” nie ukazują młodym widzom tła i specyfiki lat komuny w Polsce.

Gdynia, 17.12.1970 r. / Fot. Edmund Pelpliński / Wikimedia Commons

W czasie walki systemu z Kościołem Katolickim późniejszy papież Jan Paweł II był między przysłowiowym młotem a kowadłem. Trudnym w tamtych czasach było mówienie czegoś demoralizującego na księży i osoby duchowne, bez osłabiania ducha narodu i wywołania zgorszenia społecznego.

Czy można było pozwolić na pęknięcie monolitu Kościoła, który jawił się jako bastion przeciw zniewoleniu i komunizmowi? Moim zdaniem absolutnie nie! Nawet jeśli wiedział o kilku sprawach, to załatwienie ich w inny sposób absolutnie nie mogło być celowe.

W czasie pontyfikatu Jan Paweł II musiał mieć bardzo dużo wątpliwości odnośnie do poczynań biskupów, kiedy stanowczo zdecydował, że rozstrzygający głos w osądzaniu spraw zawiązanych z wykorzystywaniem seksualnym młodocianych i dzieci ma Stolica Apostolska. O czym już wspominałem.

Przekazanie tych spraw pod bezpośredni nadzór Kongregacji Nauki Wiary było ze strony Jana Pawła II wielkim dowodem nieufności co do zdolności episkopatów w zakresie właściwych i szybkich działań w przypadkach pedofilii i wykorzystywania dzieci.

„Wypaczone pojęcia wolności, rozumianej jako niczym nieograniczona samowola, nadal zagrażają demokracji i wolnym społeczeństwom.” – słowa św. Jana Pawła II z „Autobiografii”.

 

Źródło: Wikimedia Commons, domena publiczna

Obserwuję od kilku dni internetowe fora, gdzie pełno obelg, wyzwisk, gróźb karalnych i totalny brak szacunku dla siebie nawzajem. Nazwać owe fora kloaką czy szambem to wysoce wyszukany komplement.

Czyżby wielu komentujących należało do ogromnego grona fanów komunistycznej SB (jeśli członkowie rodzin, to niechętnie, ale zrozumiem), które tworzyło nową rzeczywistość pod dyktat komunistycznej Moskwy niszcząc jak tsunami polskie autorytety.

Ktoś powie bzdury! Jeśli tak, to co z uwięzieniem błogosławionego Stefana kardynała Wyszyńskiego, prześladowania i zamordowanie błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, uśmiercenia przez nieznanych sprawców wielu księży, w tym zamordowanego pół roku (sic!) po obradach „okrągłego stołu” księdza Sylwestra Zycha?!

Czy ktoś jeszcze pamięta księdza Romana Kotlarza, niezłomnego kapelana i uczestnika protestu robotników w 1976 roku, nazywanych „wydarzeniami radomskimi”. To kolejny duchowny prześladowany, nękany, kłamliwie pomawiany, wreszcie brutalnie pobity i torturowany przez oprawców Służby Bezpieczeństwa, w których wyniku zmarł.

Fot. domena publiczna

Częstą praktyką stosowaną przez Wydział IV było kuszenie księży i biskupów poprzez podstawionych agentów i agentki, a oni – absolutnie ich nie usprawiedliwiam – wpadali w te zastawione sidła i do końca swoich dni chodzili na smyczy esbeckiej. Nie o wszystkim wiemy, bo do dziś większość praktyk SB nie jest jawna.

Na temat sposobu działań SB mogą wypowiedzieć się liczni artyści, dziennikarze, pracownicy naukowi i prawnicy, którzy także poddawani byli tym machinacjom i podpisywali papiery na samych siebie.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Z tych też powodów, z całego serca wspieram ze wszystkich sił księdza Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego, który od ponad trzech dekad nawołuje polski Kościół Katolicki by wreszcie oczyścił się i ujawnił w pełnej rozciągłości agenturalną przeszłość pewnej części kleru z czasów komunistycznych.

Często to powtarzam i zrobię to raz jeszcze! Polski Kościół ewidentnie nie jest w stanie podołać moralnemu i historycznemu zadaniu przecięcia agenturalnego węzła gordyjskiego.

Wiemy, że abp. Leszek Głódź był informatorem SB. Wielu innych wysokich rangą biskupów także. Ksiądz Tadeusz Isakowicz – Zalewski dostrzega ważną nić, która łączy wiele patologicznych spraw.

Nieustraszenie twierdzi, że skutkiem nieprzeprowadzenia lustracji w polskim Kościele Katolickim są panoszące się lobby homoseksualne i ukrywanie pedofilii.

W emitowanym w stacji TVN materiale red. M. Gutowskiego zabrakło obok wielu rzeczy także tła historycznego. Zabrakło interpretacji do przeszłości PRL – u z agenturą SB i nawiązań do teraźniejszości. Mimo upływu lat ciągle tajni agenci, teczki, szantaże i wymuszenia wiszą nad Polską świecką i kościelną.

„Potrzeba nieustannej odnowy umysłów i serc, aby przepełniała je miłość i sprawiedliwość, uczciwość i ofiarność, szacunek dla innych i troska o dobro wspólne, szczególnie o to dobro, jakim jest wolna Ojczyzna.” – Jan Paweł II w początkach swojego pontyfikatu.

 

fot. Wikipedia.
Milicja katuje ludzi na ulicy Kochanowskiego.

 

Od lat głoszę smutną tezę, że wszystkie stany i grupy zawodowe w Polsce, z ich wieloma autorytetami i liderami skąpane są w agenturze! To efekt sowieckiego zniewolenia i grubej linii (niektórzy mówią i piszą o „kresce”) premiera Mazowieckiego spoza (?) układu komunistycznego.

Tego jednak stacja TVN już nie pokazała, ponieważ musiałaby powrócić do swoich korzeni i „ojców założycieli” nieżyjących już panów Waltera i Wejherta.

Brak lustracji, która byłaby oczyszczeniem, skutkuje i skutkować będzie tego typu newsami, reportażami i artykułami, jak chociażby o św. Janie Pawle II. Teczki SB widział między innymi Adam Michnik, który jednak powiedział o Janie Pawle II ważne słowa:

Jan Paweł II to jedna z najwybitniejszych postaci życia publicznego w polskiej historii XX wieku. Nie ma ludzi, którzy nie popełniają błędów, są wykuci z jednej skały i święci w każdym wymiarze. Ja staram się myśleć o całym dorobku i życiu Jana Pawła II. I jeżeli przyjąć, że w tej sprawie on pobłądził, to nie może to unieważniać wszystkich jego dokonań. Zbyt wiele mu zawdzięczam i jestem zdania, że zbyt wiele zawdzięcza mu Polska, żeby sprowadzać jego pontyfikat do tego jednego wątku. Choć jednocześnie uznaję, że spoczywa na nim, jako zwierzchniku Kościoła, część odpowiedzialności za te straszne błędy i ohydne zdarzenia.

Napiszę rzecz, która wielu może się nie spodobać. Mając do wyboru wygranie wolności dla Polski i połowy Europy, a uganianie się za kilkoma księżmi obarczonymi nietypowymi skłonnościami (których nazywam dewiantami i przestępcami seksualnymi), św. Jan Paweł II wybrał sprawę o znacznej większej skali i ciężarze, bo ofiarował połowie Europy wolność. Bowiem dał nam Polakom poczucie dumy, jedność i wspólnotowość.

Tylko co my sami z tymi wartościami zrobiliśmy? Co z nimi robimy?!!! Pytam polityków, duchownych, artystów, dziennikarzy i zwykłych Kowalskich opluwających pod przykrywką internetu sprzed monitora komputerów innych Kowalskich – Polaków. Pytam nas wszystkich!

Dziś wszyscy z zadziwiającą gorliwością dokonują teraz bezzwłocznych sądów kategorycznych. Dzieje się to w przestrzeni publicznej, na forach internetowych w sposób bezrefleksyjny i bezkrytyczny. Jesteśmy świadkami sądów kapturowych. Oby to nie obróciło się przeciwko samym „sędziom”.

Fot. Silar / Wikimedia Commons

W latach wyborów parlamentarnych pojawiają się cyklicznie materiały (teraz po raz kolejny), które uderzają w Kościół Katolicki. Czyżby „stary system” kombinował teraz w inny sposób jakby tu ograć Polaków? 

Reportaż red. M. Gutowskiego wpisuje się w proces grillowania Zjednoczonej Prawicy przez „nowoczesne, europejskie siły”.  Wiemy już, że walka o praworządność i demokrację to tylko licha ściema. Wiemy już, że w Brukseli można kupić dowolną rezolucję albo odpowiednią ustawę. W tak chorym i kłamliwym kształcie Unia Europejska nie przetrwa.

Patrząc na boje polityczne w naszym kraju w roku wyborczym odnieść można wrażenie, że zarzuty wobec Jana Pawła II tak naprawdę schodzą na drugi plan. Celem jest jak zwykle – NIESTETY! – polityka i nadchodzące wybory. A zasługi papieża Polaka, jak były, tak są i będą niezaprzeczalne dla naszej wolności od komunizmu i radzieckiego knuta.

Pytania z dysonansem poznawczym 

Fot. CC0, Pixabay

 

Mimo pięćdziesiątki na karku nie rozumiem pewnej rzeczy. A dzieje się tak, gdy przyglądam się ostatnim dyskusjom na rzeczony temat. Oto, kiedy ktoś broni polskiej kultury, religii, ludzi zasłużonych dla naszej wolności, a nawet świętego, od którego zaczęła się nowa era Polski w cywilizowanym świecie, to pada od razu zarzut, że „ktoś chce coś ugrać politycznie”.

Natomiast jeżeli ktoś niszczy uznane autorytety i idee, to wtedy szuka sprawiedliwości (sic!). Pachnie brzydko coraz bardziej hipokryzją.

My Polacy jesteśmy rzeczywiście dziwnym narodem. Narodem cudacznym wręcz! Potrafimy po mistrzowsku niszczyć swój wizerunek, zohydzać symbole i niszczyć bohaterów na oczach świata. Z zaświatów marszałek Józef Piłsudski krzywi się, że niestety prawie sto lat temu… miał rację, wieszcząc permanentne ciężkie czasy:

„Polskę być może czekają i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym”.

Najpierw był Lech Wałęsa, który dla mnie osobiście dokonał rzeczy wielkich. I gdyby przyznał się do chwil słabości, ludzkiego strachu i porzucił brzemię monstrualnego ego, to do tej pory byłby wielki. Teraz do kruszarki „pełna najwyższych standardów” stacja telewizyjna wrzuciła św. Jana Pawła II. A kto później? Może Tadeusz Kościuszko? Przy biogramie innego bohatera Polski i Stanów Zjednoczonych Kazimierza Pułaskiego już się majstruje. Toczą się, na razie nieśmiałe, dyskusje na temat „Jego prawdziwego gender”.

Jedno jest pewne! Pedofilię trzeba zwalczać i to nie tylko w gronie duchownych, ale i wśród artystów, posłów, celebrytów, działaczy LGBT. Nikogo z tych bandytów nie wolno chronić, czy to prominentnych działaczy związanych z Platformą Obywatelską (ostatni dramat z samobójczą śmiercią syna posłanki PO), czy jakąkolwiek inną, bywalców – lubieżników „Zatoki Sztuki” w Sopocie, czy biskupów i księży. NIKOGO!!!

Podczas jednej z wizyt w Polsce św. Jan Paweł II mówił do nas Polaków, właściwie wykrzyczał to:

„Przestańcie mi bić brawo! Zacznijcie mnie w końcu słuchać!”

Na koniec przestrzegam przed wędrówką do królestwa absurdu. Bardzo łatwo jest także i dziś zażyć tabletkę Multi – Binga. Z jeszcze większą łatwością jednak przychodzi człowiekowi zrobienie absolutnie wszystkiego z drugim człowiekiem.

                                                                                                                  Tomasz Wybranowski

 

Legenda trwa. Jan Paweł II u kresu ziemskiej posługi. Wspomnienie z kwietnia 2005 roku. 19 lat temu odszedł Jan Paweł II

Wielki Tydzień 2005 roku, który poprzedzał radosne święta Wielkiej Nocy, był czasem bólu, wielkiego cierpienia i rachunku sumienia dla Karola Wojtyły, największego Polaka w historii naszej Ojczyzny. W pamięci wszystkich ludzi, i to nie tylko chrześcijan, na wieczność pozostanie obraz umęczonego starca, który poprzez swoje cierpienie śle we wszystkie strony świata posłanie miłości, solidarności i dobra dla wszystkich istnień. Podczas wielkanocnego błogosławieństwa słowa „…w imię Ojca i Syna, […]

Wielki Tydzień 2005 roku, który poprzedzał radosne święta Wielkiej Nocy, był czasem bólu, wielkiego cierpienia i rachunku sumienia dla Karola Wojtyły, największego Polaka w historii naszej Ojczyzny. W pamięci wszystkich ludzi, i to nie tylko chrześcijan, na wieczność pozostanie obraz umęczonego starca, który poprzez swoje cierpienie śle we wszystkie strony świata posłanie miłości, solidarności i dobra dla wszystkich istnień.

Podczas wielkanocnego błogosławieństwa słowa „…w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” zostały uwięzione w gardle. Rozpacz, słabość, kruchość i przemijalność – te stany można było wyczytać z cierpiącej twarzy Ojca Świętego.

Milczące błogosławieństwo Jana Pawła II, pełne dramatyzmu i niemego wysiłku, zrobiły na wszystkich wstrząsające wrażenie. Zwłaszcza, że wielkanocne pozdrowienie Naszego Papieża w kilkudziesięciu językach świata w czasie radosnej pory Alleluja, rozbudzały w mieszkańców całego globu wielkie poczucie jedności i solidarności. Walka Jana Pawła II z krzyżem cierpienia, jest paradoksalnie afirmacją wiary w życie. Życie wieczne tożsame ze spełnieniem.

Tomasz Wybranowski

 

Tutaj do wysłuchania cały program wspominkowy:

 

KRONIKA ZAPOWIADANEGO ODEJŚCIA

Kryzys przyszedł kilka dni po Niedzieli Zmartwychwstania. W nocy z czwartku na piątek stan zdrowia Ojca Świętego dramatycznie się pogorszył. Ukrywano przez kilka dni fakt, iż jest karmiony za pośrednictwem sondy nosowo – żołądkowej. Dramatyczny spadek masy ciała, wysoka gorączka, infekcja dróg moczowych, wreszcie zakażenie krwi dokonały dzieła zniszczenia.

Oczy całego świata za pośrednictwem mediów zwrócone zostały na Watykan. Z niepokojem obserwowano okno papieskiej sypialni, z drżeniem serca nasłuchiwano kolejnych komunikatów watykańskich służb prasowych. Strapiona twarz Joaquina Navarro – Vallsa, jednego z najbliższych współpracowników i przyjaciół papieża, potęgowała stan przygnębienia i beznadziei.

 

STOLICA SOLIDARNA Z CIERPIENIEM OJCA ŚWIĘTEGO

Jan Paweł II
Domena Pobliczna/ autor Rob Croes (ANEFO)

 

W Warszawie od wczesnych godzin porannych w świątyniach i kościołach rozpoczęto modły o zdrowie naszego Wielkiego Rodaka.

Tak było również w małej świątyni pod wezwaniem świętego Aleksandra na Placu Trzech Krzyży, który był świadkiem wizyt papieża w Ojczyźnie.

Twarze warszawian zasmucone, jakby nieobecne. Kobiety płaczą pieszcząc paciorki różańca, głosy kapłanów pełne rozpaczy żarliwie odmawiają słowa modlitwy, mężczyźni zastygli w niewierze, że to czego są świadkami dzieje się naprawdę.

„Nigdy nie dopuszczałem do siebie tej myśli, że przeżyję Naszego Ojca. – mówi emerytowany żołnierz AK, powstaniec warszawski, którego spotykam w Kościele Chrystusa Zbawiciela. Zawsze wierzyłem w to, że Papież będzie zawsze…  – jego słowa przerywa spazm płaczu – Jestem starszy od Niego o 3 lata, z radością oddałbym je Jemu. Świat go potrzebuje”.

Takich głosów jest więcej.

Warszawa o świcie nie przypomina wielkiej metropolii. Ludzie wyciszeni, smutni, zamyśleni, nieobecni, przypominają bardziej zjawy. Dopiero teraz widać, patrząc na reakcje naszych rodaków, jak Jan Paweł II jest dla nich ważny. To przecież On 2 czerwca 1979 roku, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski, na Placu Zwycięstwa w Warszawie powiedział

„Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi”.

To jedne w najważniejszych słów, które wypowiedziano u progu wielkich zmian w naszym kraju. Dość powiedzieć, że 14 miesięcy później lider Solidarności Lech Wałęsa podpisywał porozumienie z rządem długopisem z fotografią Jana Pawła II. Ojciec Wacław Oszajca, jezuita, wówczas redaktor naczelny Przeglądu Powszechnego, mówi wprost:

„ Te słowa sprawiły, że Polacy uwierzyli, iż mogą żyć godnie, w wolności i pełnej harmonii”.

 

Tutaj do wysłuchania program „Cienie W Jaskini” o 7 grzechach głównych:


 

Kraków wieczorem.

W DRODZE DO KOLEBKI KAROLA WOJTYŁY

Ekipa wyjeżdża ze stolicy w kierunku Wadowic, do miejsca, gdzie cytując słowa Karola Wojtyły, z roku 1999 – kiedy odwiedził swoje rodzinne miasto

„Wszystko się zaczęło. I życie się zaczęło, i szkoła. I studia się zaczęły, i teatr i kapłaństwo się zaczęło”.

Po drodze postój w Krakowie, jednym z najukochańszych miast Białego Pielgrzyma Świata. Często mawiał, iż nie istniałby w pełni tak naprawdę, gdyby nie Kraków, Wawel, jego kościoły i świątynie. Królewski gród pogrążony w smutku, ale i nadziei, że choroba ustąpi a Jan Paweł II jeszcze tutaj zawita.

Kard. Henryk Gulbinowicz i kard. Franciszek Macharski/ Foto. Piotr Drabik/CC BY 2.0

Kardynał Franciszek Macharski, metropolita krakowski,  wezwał wiernych do modlitwy o zdrowie Papieża. Starzy i młodzi, mężczyźni i kobiety, dzieci i młodzież gromadzą się wokół budynku Kurii Metropolitarnej, Pałacu Biskupiego.

Wszyscy wpatrują się w „papieskie okno”, przy ulicy Franciszkańskiej 3, z którego Ojciec Święty błogosławił krakowianom, modlił się z nimi i żartował. Szczególnie Jan Paweł II w tym magicznym miejscu ukochał spotkania z młodzieżą. Modlitwy w intencji następcy św. Piotra trwają także w zacisznym kościółku u stóp Krzemionek, pod wieżą telewizyjną.

W kościelnych ławach siedzi głównie młodzież. Studenci adorują Najświętszy Sakrament. Atmosfera smutku i wielkiego żalu, przetykana zapachem płonących świec i  oddechem gotyckiej świątyni sprawia niepowtarzalne, choć przygnębiające wrażenie. Na ustach wiernych słowa ukochanej pieśni Papieża „Barka”. Podczas śpiewania refrenu

„O Panie to Ty na mnie spotkałeś; Twoje usta dziś wyrzekły me imię…”

oczy wszystkich szklą łzy. Przy ołtarzu przybywa coraz więcej bukietów złożonych z żółtych kwiatów – róż, żonkili, tulipanów.

 

PAPIESKIE MIASTO – BIJACE SERCE MIŁOŚCI I MIŁOSIERDZIA

 

Wadowice,_kościół_parafialny pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.

Wadowice witają aurą przygnębienia i skupienia. Już od wczesnego rana, kiedy po rodzinnym mieście papieża rozeszły się wieści o jego ciężkim stanie, na rynku, placu przy farze zaczęli zbierać się ludzie.

Pierwsi wierni przyszli do kościoła już przed godziną 6 rano. W części szkół nauczyciele odwołali zajęcia, prosząc uczniów o nieustanne uczestnictwo w czuwaniu w bazylice.

Plac przy Wadowickiej Farze jest szczelnie wypełniony ludźmi już o godzinie 10.30.. O tym, aby wejść do świątyni bez problemu można jedynie pomarzyć. W tym kościele na zawsze bić będzie serce Karola Wojtyły, Piotra naszych czasów.

Tutaj przy zabytkowej chrzcielnicy został przyjęty w poczet rodziny chrześcijańskiej. Przy ołtarzu bazyliki poznawał tajniki ministrantury i sztuki lektorskiej.

W tym murach po raz pierwszy przyjął komunię świętą i odprawił swoja mszę prymicyjną tuż po przyjęciu święceń kapłańskich. Do Wadowic powracał zawsze. Nie gdzie indziej, tylko „tu pośród swoich”, świętował srebrny jubileusz kapłaństwa odziany w sakrę arcybiskupa krakowskiego.

Podczas pierwszej wizyty w Wadowicach, już jako zwierzchnik Kościoła Powszechnego, prosił mieszkańców miasta o modlitwę w intencji jego posługi papieskiej. Kilka lat później słowa Papieża – Pielgrzyma uwieczniono po wieczne czasy w marmurowej płycie przy Kaplicy Świętokrzyskiej.

„Ozdobą kaplicy jest wizerunek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, który Ojciec Święty  koronował w 1999 roku.” – mówi ksiądz prałat Jakub Gil.

W bazylice Ofiarowania Najświętszej Marii Panny trwają modlitwy o zdrowie i siłę dla Pielgrzyma Tysiąclecia. Obraz kontemplacyjnego wyczekiwania psują niestety młodzi ludzie ze szkół średnich i gimnazjów, rozkrzyczani, hałaśliwi, nie zdający sobie sprawy, że są świadkami ważnego wydarzenia w historii kraju i świata.

O godzinie 11 w piątkowe przedpołudnie w Kościele Farnym w Wadowicach kapłani i wierni rozpoczynają odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego. „Miłosierdzie i współczucie, szczere współczucie to możemy ofiarować Naszemu Ojcu w Rzymie.” – mówi ksiądz Jakub Gil.

 

AMERYKAŃSKIE MEDIA ZADZIWIONE POTĘGĄ MIŁOŚCI DO PAPIEŻA

 

Fot. Itto Ogami (CC A-S 3.0, Wikipedia)

 

Spacerują po tym papieskim mieście dziennikarze ze Stanów Zjednoczonych. Emilly Harris, reporterkę Public National Radio w Chicago, zadziwia oddanie Polaków dla Ojca Świętego, ich spontaniczność i wielka miłość i oddanie. To co dzieje się w sercach i duszach Polaków, na wieść o ciężkiej chorobie Jana Pawła II, jest dla niej prawdziwym fenomenem. Jej zdziwienie staje się jeszcze większe, kiedy z depesz agencyjnych i portali internetowych dowiaduje się, że cały świat, chrześcijanie, muzułmanie i wyznawcy religii mojżeszowej modlą się w intencji naszego Rodaka.

„ To niesamowite mówi z entuzjazmem jak to możliwe, że jeden człowiek wzbudza tyle pozytywnych uczuć i wielkich emocji!”

Emilly Harris i jej ekipa techniczna zamiast przygotowywać duży reportaż na temat roszczeń majątkowych obywateli Niemiec w stosunku do śląskich kamienic, skwerów i placów, przyjechała do Wadowic, aby na gorąco przekazywać za Atlantyk to co dzieje się w sercu papieskiej Ojczyzny.

Zdecydowana większość Amerykanów ma problemy z umiejscowieniem Polski na mapie świata, i powiedzeniem czegoś sensownego na temat naszego kraju. Dla mieszkańców USA synonimem Polski jest przede wszystkich charyzmatyczna postać pielgrzymującego papieża Jana Pawła II.

 

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO WADOWIC

 

Wielu pielgrzymów przyjechało do Wadowic z innych stron kraju. Najwięcej osób jest z Krakowa, Oświęcimia, Myślenic i Zakopanego.

Ważnym miejscem dla wiernych nauki apostolskiej Jana Pawła II jest dom przy ulicy Kościelnej 7. To tutaj 18 maja 1920 roku urodził się następca świętego Piotra. Przy wejściu do budynku granitowa tablica informuje o niezwykłości tego miejsca. Od kilkunastu lat dom rodzinny Wojtyłów służy jako papieskie muzeum prowadzone przez siostry zakonne.

Siostra Magdalena, kustoszka muzeum Rodziny Wojtyłów, jest już bardzo zmęczona, ale nie może pójść spać po nieprzespanej nocy spędzonej na żarliwej modlitwie o zdrowie dla Następcy Chrystusa. Przez cały czas muzeum tętni życiem, szczególnie teraz, gdy papież zbliża się do mrocznej zasłony śmierci.

Zdaniem sióstr – opiekunek inna niż zwykle panowała atmosfera w domu papieskim. Tylko w piątek odwiedziły miejsce dzieciństwa Karola Wojtyły m.in. wycieczki z Chorwacji, Austrii, Niemiec i Stanów Zjednoczonych.

„ Zwykle turyści – pielgrzymi są gwarni, czasem aż trzeba uciszać i prosić o skupienie. A dzisiaj cisza jak makiem zasiał, wszyscy poważni, bez uśmiechów” – komentowały siostry zakonne przypatrujące się tłumom pielgrzymów.

Siostra Magdalena, z zakonu nazaretanek, płacze. Przez łzy mówi:

„Możemy być wdzięczni Bogu, że dane było nam żyć w cieniu Naszego Ukochanego Papieża. Jednego jestem pewna – dodaje już żaden Polak w przyszłości nigdy nie zasiądzie na tronie Stolicy Piotrowej. Musimy jednak wiedzieć, że Ojciec Święty idzie do lepszej ojczyzny, tej niebieskiej. Wieczność czeka”.

 

JAN PAWEŁ II – WZÓR NIEDOŚCIGŁY

 

Jan Paweł II / Fot. joaoaugustof (domena publiczna), Pixabay

Na schodach bazyliki klęczą młode licealistki. Twarze skupione, oczy pełne bólu i łez. O 16.30. rozpoczyna się w bazylice papieskiej kolejna Msza święta w intencji zdrowia Jana Pawła II. Wielu uczestników ofiary eucharystycznej odmawia różaniec.

Dziennikarze wskazują na klęczącego w bocznej kaplicy młodzieńca, który od dobrych kilkunastu godzin nieprzerwanie w palcach przekłada paciorki z tajemnicami różańcowymi. Nie zgadza się na krótką rozmowę. Na pytanie – dlaczego tutaj jest? – pada zdecydowana odpowiedź:

„Papież jest moim duchowym  ojcem. Dzięki Niemu i różańcowi  stałem się lepszym człowiekiem”.

Zamyka oczy i powraca do modlitewnych rozmyślań.

W tłumie zasmuconych wiernych przed bazyliką nie brakuje osób ze słuchawkami na uszach, które z lękiem nasłuchują radiowych depesz z Watykanu. Najważniejszym przesłaniem modlitewnego czuwania wokół Ojca Świętego stają się słowa kardynała Franciszka Macharskiego

„W tych chwilach próby bądźmy myślami z Janem Pawłem II i bądźmy ze sobą”.

Te słowa znajdują swoje odzwierciedlenie w Wadowicach. Dla mieszkańców miasta Ojciec Święty jest domownikiem i członkiem wielkiej rodziny. Wszyscy wiedzą, że papież jest ciężko chory, że organizm 85 latka jest coraz słabszy a choroba nie ustępuje.

„Wielkie zafrasowanie i zmartwienie maluje się na każdej twarzy, ale – jak podkreśla prałat Jakub Gil nie ma histerii. Jest nadzieja i wieczna młodość w Chrystusie”.

 

SPRZECZNE INFORMACJE O STANIE ZDROWIA OJCA ŚWIĘTEGO

 

0koło 19.27 służby prasowe Watykanu wydały oświadczenie, że „papież jest umierający”. Na twarzach osób zgromadzonych w bazylice Ofiarowania i placu farnym maluje się niedowierzanie, rozpacz i niewypowiedziany smutek.           

„ A obiecał, że jeszcze przyjedzie do nas, do Wadowic, na kremówki”   szlocha starsza kobieta ściskająca kurczowo biało –żółtą chorągiewkę.

Starsi wadowiczanie są spokojni, ale pod fasadą opanowania widać grę wielkich emocji, gdzie miłość i zrozumienie dla tego co nieuniknione potyka się z krzykliwym buntem i złością.  Modlą się już o spokojną śmierć dla swojego Ojca, Najukochańszego Papy.

„ Na zawsze Jan Paweł II pozostanie w naszych sercach. Pamiętać go będziemy jako szczęśliwego staruszka, uśmiechającego się do nas z ojcowską miłością podczas ostatnich odwiedzin w Wadowicach. – padają głosy. Mówił o naszym mieście, szkole, ulicach, kremówkach i teatrze, który tak kochał. My zawsze będziemy kochać Jego. Jestem przekonany, że szybko powiększy grono świętych”.

 

NA SZAŃCU MODLITWY I SOLIDARNEGO CZUWANIA

 

O 20.00. trwa jeszcze w bazylice nabożeństwo różańcowe. W powietrzu wisi nieuchronność zdarzeń. Wszyscy zdają sobie sprawę, że stoją u progu sieroctwa. Uczucie to, zdaniem metropolity krakowskiego, towarzyszyć będzie całemu Kościołowi Powszechnemu.

W rękach wiernych pojawiają się płonące świece i małe znicze. Kobiety płaczą, mężczyźni zaciskając usta tępo patrzą w świątynną posadzkę. 20.28. wszyscy przekazują sobie nieoficjalną informację watykańskich służb medycznych, że czynności życiowe papieża ustały.

Rozpacz i niewypowiedziany żal opanował serca wszystkich. Kwadrans potem kolejna informacja, też nieoficjalna, ale dobra dla wszystkich rozkochanych w osobie Jana Pawła II : mózg papieża pracuje a Jego serce bije.

Mijają kolejne godziny a w Wadowicach nie pustoszeją kościoły. Tak jak przez cały dzień tak również wieczorem i w nocy odprawiane są msze święte. O 21.00. w wypełnionej po brzegi bazylice Ofiarowania Najświętszej Marii Panny wierni odmówili apel jasnogórski. Przez cały czas trwają żarliwe modlitwy o zdrowie Jana Pawła II, ojca współczesnego chrześcijaństwa.

W trakcie wieczornego kazania niezmordowany ksiądz Janusz Żmuda przypomniał zebranym w świątyni ten radosny dla nas, Polaków dzień 16 października 1978 roku, kiedy to nastał kolejny Piotr, kardynał Karol Wojtyła.

„Ty Jesteś Piotr, usłyszał arcybiskup krakowski Wojtyła, tyś jest opoką – powiedział mu Chrystus.rozpoczął kazanie ks. Żmuda. –  Człowiek jest tylko człowiekiem. Przychodzi na człowieka cierpienie, choroba. Przyjdzie pewnie też i śmierć. A my stajemy dziś przy Chrystusie, przy ołtarzu, aby powiedzieć: Ojcze Święty, jesteśmy przy Tobie. Jesteśmy razem z Tobą, tu w tym miejscu szczególnie. Tyle razy tu przyjeżdżałeś i zawsze mówiłeś: proszę was o modlitwę. Nie zapomnieliśmy. Chcemy być przy Tobie! Wadowice się modlą w Twojej intencji”.

Oczekiwanie na finał dobrego i pełnego poświęcenia życia Papieża – pielgrzyma udziela się wszystkim. Serca wiernych zebranych w wadowickiej bazylice Ofiarowania N.M.P. biją w rytm jednej modlitwy, właściwie prośby do Jezusa Miłosiernego:

„My dziś prosimy Ciebie : bądź wola Twoja. A jeśli taka będzie wola Twoja, Panie – zabierz Go. Ale jeśli zechcesz, to Go jeszcze zostaw, bo nam jest również potrzebny, jak woda, chleb, jak powietrze.”

Przez całą noc w bazylice trwało modlitewne czuwanie. Świątynia, w której Jan Paweł II przyjął chrzest, była wypełniona po brzegi. O godzinie 22.00. przez środek budowli przeszła procesja księży i ministrantów.  W dymie kadzideł, oparach stearyny ze świec wierni zaintonowali pieśń Zwycięzca śmierci, piekła i szatana.

 

SOBOTNIE MODLITEWNE CZUWANIE

Drugiego dnia solidarnego czuwania mieszkańcy Wadowic nie ustają w modlitwie w intencji Jana Pawła II. W sobotę kilka minut przed 5 rano  w bazylice  Ofiarowania N.M.P. zakończyło się całonocne czuwanie. Proboszcz parafii ksiądz prałat Jakub Gil odprawił mszę świętą połączoną z wystawieniem Najświętszego Sakramentu.

Z upływem czasu Bazylika Ofiarowania nie pustoszeje. Wręcz przeciwnie przychodzą kolejni wierni, nie tylko z Wadowic.
Przed wejściem do rodzinnego domu Jana Pawła II – tuż obok bazyliki – przez całą noc paliły się świece i znicze. Nie zabrakło wiązanek kwiatów. Przeważają tulipany i zwiastuny wiosny – żonkile.

Wielkie zainteresowanie dziennikarzy, którzy licznie zjechali do Wadowic jest ksiądz kanonik Jakub Gil. Poproszony o komentarz na temat kolejnego już biuletynu na temat stanu zdrowia Ojca Świętego odpowiada:

„Mieszkańcy Wadowic są przygotowani na śmierć Papieża. Nikt z nas tu obecnych i świadomych powagi sytuacji nie robi z tego żadnej tajemnicy, bo  sam Jan Paweł II nie robi z tego tajemnicy”.

Sobota późne popołudnie. W bazylice Ofiarowania cały czas modlą się tłumy ludzi. Praktycznie życie całych Wadowic kumuluje się w świątyni i na rynku, który nosi nazwę Plac Jana Pawła II.

 

POGODZENI Z TYM CO NIEUNIKNIONE

 

W zgodnej opinii kapłanów wadowickich, jak i burmistrza miasta Ewy Filipiak mieszkańcy miasta przyjmują wieści ze stolicy katolickiego świata – Watykanu-  w sposób „godny”. To co nieuniknione musi się stać, taka kolei rzeczy, albowiem rodząc się przybliżamy do chwili odejścia na poetycką „drugą stronę luster”.

Pomimo nadchodzących z Rzymu coraz bardziej niepokojących komunikatów o stanie zdrowia Ojca Świętego mieszkańcy miasta z całego serca modlą się. Nie brakuje łez, smutku i żalu, że ziemska wędrówka ich Ukochanego Krajana dobiega końca, ale z drugiej strony ostatnie wydarzenia wszyscy znoszą z wielką godnością i pogodą ducha.

Jan Paweł II umiera z godnością i poczuciem życiowego spełnienia, tak jako kapłan, ale i jako człowiek. Umieranie Ojca Świętego jest dla nas wszystkich wielkim przeżyciem, uczestniczeniem we współczesnej drodze krzyżowej Duchowego Przewodnika Chrześcijaństwa.

To przyczynek do tego, aby każdy z nas zrobił w skrytości serca i duszy oczyszczający rachunek sumienia. By stać się lepszym, by stać się godnym obcowania z ludźmi, którzy nas kochają i są blisko. Miłość to największe przykazanie, dlatego „…śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”.


 

Ciało Jana Pawła II, wystawione w Bazylice św. Piotra; w tle widać prezydentów USA: George’a W. Busha (z żoną Laurą), George’a H.W. Busha i Billa Clintona oraz sekretarz stanu Condoleezzę Rice i Andy’ego Carda. Fot. Eric Draper.

21.37. – 02.04.2005PAPIEŻ WRACA NA ZAWSZE DO DOMU

 


 

Na wieść o chwalebnej śmierci Jana Pawła II wierni, modlący się za jego zdrowie i spokój duszy, zebrani na placu jego imienia i w bazylice Ofiarowania N.M.P. zaczęli rozpaczliwie i przejmująco płakać. Oceany łez popłynęły z oczu wadowiczan. Prałat Jakub Gil rozpoczął odmawianie modlitwy „wieczny odpoczynek”. Przez ponad godzinę wszyscy żarliwie się modlili klęcząc.

Całe miasto wyległo na plac i farze a sama świątynia pękała w szwach. Biły dzwony, zawyły syreny, auta zatrzymały się. Przy ulicy Kościelnej 7 , przed rodzinnym domem Karola Wojtyły rósł z minuty na minutę kopiec kwiatów. Przybywało świec, zniczy i wiecznych ogni pamięci.

Pielgrzymi, których serca zmroziła ta przejmująca wieść o odejściu Naszego Papy, wkładali za kraty dziedzińca domu rodzinnego papieża kartki z napisami : „Jesteś (już) w domu”.

Na tych symbolicznych, pożegnalnych listach często drżące ręce rysowały serca i anioły. Siostry nazaretanki, opiekunki muzeum rodziny Wojtyłów, około północy zaczęły układać na dziedzińcu, tuż za kratą, wielki krzyż ze zniczy, świec i kwiatów, przyniesionych przez ludzi dla których papież Jan Paweł II był nadzieją, miłością i najczystszą wiarą.

W bazylice Ofiarowania cały czas trwają modlitwy. Wiernych i pogrążonych w bólu przybywa. Prałat Gil z ambony ogłasza:

„Cały czas będziemy się za Naszego Wielkiego Rodaka modlić, podczas mszy i wieczornych czuwań. Tak jak rodzina czuwa nad zmarłym, tak my jesteśmy rodziną Ojca Świętego, wielką wadowicką rodziną. – powiedział do wiernych z trudem powstrzymując łzy.

W oknach wadowickich domów i mieszkań pojawiają się portrety Jana Pawla II, opasane czarnymi wstążkami i bibułą w tym samym kolorze. Obok fotografii Papieża Tysiąclecia płoną świece i znicze. Kapłani ogłaszają, iż w niedzielę o 21.00. wszyscy w sposób duchowy, w tym miejscu, w Bazylice, jak jeden mąż staną przy Ojcu Świętym.

Mimo, że trwa noc burmistrz Ewa Filipiak wydaje polecenie, aby flagi na urzędach zawisły w połowie masztów i szturmówek ozdobione czarnym kolorem żałoby i rozpaczy.

Cieszę się, że moja ukochana Córeczka Julka, mimo, że ma dopiero dwa latka, będzie mogła powiedzieć swoim dzieciom i wnukom, iż

żyła w czasach, gdy na stolicy Piotrowej zasiadał nasz wielki rodak Polak, JAN PAWEŁ II, którego wyśnił nasz romantyczny wieszcz.

 

Warszawa – Kraków – Wadowice 1 – 3 kwietnia 2005

 

Tomasz Wybranowski

Współpraca : S. BARTCZAK

Za pomoc w realizacji reportażu podziękowania dla Emilly Harris i ekipy PUBLIC NATIONAL RADIO Chicago i Berlin.

Pod niebem Jerozolimy. Rozważania Drogi Krzyżowej. Cz. 1 – św. Jan Paweł II – ks. Franciszek Blachnicki

Jerozolima I Fot Walkerssk, (Domena Publiczna) Pixabay

W okresie Wielkiego Postu chrześcijanie przygotowują się co roku, na gorycz śmierci i cud Zmartwychwstania Syna Bożego.

Dzięki temu faktowi sprzed prawie już dwóch tysięcy lat Wielkanoc uważana jest za najważniejsze święto religii wywodzącej się z dziedzictwa Nowego Przymierza.

Tomasz Wybranowski

Nazwą „Ziemia Święta” określa się Izrael oraz dużą część Jordanii i Egiptu. Ten fascynujący i różnorodny region – kolebka trzech wielkich religii świata: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu – stanowi cel wypraw zarówno pielgrzymów, jak i turystów.

Jerozolima | Fot. | CC0, Pixabay

Z religijnych atrakcji można wymienić miejsca biblijne, takie jak Jerozolima, Galilea czy Góra Synaj, a także liczne kościoły, klasztory i meczety. Zachwycające są tu również przyroda i krajobrazy: pustynie Jordanii i Synaju, bujna zieleń północnego Izraela oraz biased piaski wybrzeża Morza Śródziemnego i Czerwonego.

Ziemia Święta leży na granicy trzech kontynentów: od południa jest Afryka, od wschodu Azja a od zachodu Europa. Ten niezwykły obszar obejmuje Izrael i Autonomię Palestyńską, część Jordanii i Egiptu.

Rozciąga się więc od Morza Śródziemnego na zachodzie do pustyń jordańskich na wschodzie i od Galilei na północy do południowego krańca przylądka Półwyspu Synaj.

Sercem Ziemi Świętej jest Jerozolima, stare otoczone murem miasto na Wyżynie Judejskiej, na zachód od Morza Martwego – najgłębszej depresji na ziemi.

Trzy tysiące lat historii Jerozolimy związane są z trzema najważniejszymi miejscami wielkich religii; chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. A są to Bazylika Świętego Grobu, Ściana Płaczu oraz Kopuła na Skale.

Tutaj do wysłuchania program:

 

Pójdźmy jednak na Stare Miasto Jerozolimy. Jest ono otoczone czteroipółkilometrowym pasem murów obronnych z siedmioma bramami wjazdowymi. Istnieje jeszcze ósma brama – Brama Złota, którą dobrze widać ze Wzgórza Oliwnego. To przez nią do Jerozolimy wjechał Jezus Chrystus krótko przed swoją męką.

Życie Jezusa Chrystusa, według przekazów ewangelistów, przebiegało na niewielkim geograficznie skrawku ziemi. Urodził się w Betlejem, wzrastał w Nazarecie, przyjął chrzest w rzece Jordan w pobliżu Jerycha. Działalność publiczną prowadził nad brzegami Jeziora Galilejskiego.

Ważnym miejscem jest Góra Oliwna. Z jej wysokości rozciąga się najpiękniejszy widok na Jerozolimę. Na samym szczycie stoi niewielka kaplica, w której ukryta jest skała, gdzie ostatni ślad na Ziemi zostawił Jezus. Dzieje Apostolskie umiejscawiają bowiem właśnie na szczycie tej góry Wniebowstąpienie Pańskie.

Później dostojnie, niemal leniwie trzeba zejść, krok po kroku by wywlec tajemnice tego miejsca. Zachwyca kościół Pater Noster, gdzie w 140 językach napisana jest modlitwa ,,Ojcze Nasz” a obok ten niezwykły – Ogrójec

,,Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty”. Tak Jezus modlił się w Ogrójcu (Getsemani), w wieczór przed pojmaniem.

 

Od Ogrójca ku Golgocie. Rozważania Drogi Krzyżowej AD 2024: stacje V – XIV. Część 2 – Triduum Paschalne w Radiu Wnet

fot. rquevenco/pixabay

Śledząc wnikliwie wszystkie Ewangelie nie odnajdziemy kilku historii, które znamy z drogi krzyżowej. Nie wiemy, ile razy upadł Jezus pod belką krzyżową.

 Ani słowa także o spotkaniu z Matką czy smutną Weroniką, tą od chusty. To przekazy i apokryficzne grypsy – jak mawiam – z tradycji.

Stacje II, IV, VI, VII, i IX zaczerpnięte zostały z apokryfów, czyli utworów niekanonicznych, powstających często pod wpływem pobożności ludowej, tak jak nasze „Rozmyślania przemyskie”.

Apokryfy „uzupełniły o nowe szczegóły ewangeliczny opis męki i ukrzyżowania, który – co tu kryć – w Ewangeliach jest dość powściągliwy.

Droga Krzyżowa w Jerozolimie nazywana jest także jako „Via Dolorosa”, co po łacinie oznacza:„Droga cierpienia”. Jest to krwawy szlak. który prowadzi do bazyliki Grobu Świętego, którą z dużym prawdopodobieństwem przemierzył Jezus Chrystus niosąc krzyż na Golgotę.

Tutaj do wysłuchania cały program:

 

Droga Krzyżowa rozpoczyna się przy Bramie św. Szczepana, tak zwanej Bramie Lwów. To gwarna muzułmańska dzielnica Starego Miasta Jerozolimy.

Początku męki Chrystusa trzeba szukać pośród członków Rady, która Go sądziła. Oto Jezus stanął w obliczu żydowskich przywódców religijnych – tak zwana Wysoka Rada – i stojącego na jej czele arcykapłana Kajfasza, który sprawował swój urząd w latach 18-36 po Chrystusie, co ma umocowanie w faktach.

 

 

Ale Kajfasz, ów złowrogi arcykapłan nie mógł skazać Jezusa na śmierć. Dwa tysiąclecia wstecz Palestyna znajdowała się pod rzymską okupacją, dlatego też o świcie następnego dnia po pojmaniu Jezusa postawiono przed obliczem prokuratora rzymskiego – Poncjusza Piłata.

Proces Jezusa przed Piłatem łączy się z wydarzeniami upamiętnionymi w miejscach sąsiadujących z twierdzą Antonią. Podczas procesu, Jezus na rozkaz Piłata był biczowany, co upamiętnia Kaplica Biczowania.

Odległość, którą musiał pokonać Jezus, wynosiła około 700 metrów. Skazańcom przejście tego odcinka zajmowało około pół godziny. Sam Jezus mógł potrzebować nieco więcej czasu, zważywszy na jego stan po biczowaniu, głodzeniu i okrutnym traktowaniu. Fot. Tomasz Szustek / Studio 37

Miejsce to nie jest wspomniane w poszczególnych stacjach drogi krzyżowej, lecz na trasie drogi krzyżowej w Jerozolimie zajmuje szczególne miejsce.

Klasztor Ecce Homo łączy się z fragmentem starożytnego łuku o tej samej nazwie, który znajduje się w klasztorze i częściowo na zewnątrz budynku.

Wcześniej przypuszczano, iż wznoszący się na wybrukowanej ulicy Lithostrotos łuk był świadkiem rozprawy Jezusa, a w jego pobliżu Piłat wypowiedział wobec zmasakrowanego Jezusa słynne słowa:

Ecce Homo (Oto Człowiek).

Łuk triumfalny został wzniesiony przez Hadriana II w 135 r. po Chr. Mimo wszystko pochodzące z czasów herodiańskich fragmenty rzymskiej ulicy i znajdującej się pod nią cysterny zwanej Sadzawką Strutiona, przenoszą nas do dnia procesu Jezusa przed Piłatem.

Jezu w ciszy, przyjąłeś wyrok – zgodziłeś się męczeństwo…

Mimo, iż agresja tłumu skoncentrowała się na Tobie, tak jakbyś ją przyciągał, to nie okazałeś lęku. Miałeś takie spokojne oczy, poszedłeś, dokąd Cię prowadzono, nie szamotałeś się, nie krzyczałeś, wchłonąłeś zło, chciałeś ocalić mnie.

Tomasz Wybranowski

 

Polskie Znaki łamią tabu i oswajają śmierć. „Rzeczy ostatnie” to płyta o śmierci, przemijaniu i radzeniu w jej cieniem

Pod nazwą Polskie Znaki ukrywa się trzech utalentowanych i znanych muzyków z alternatywnego tygla: Radek Łukaszewicz (m.in. Pustki, Bisz/Radex) oraz Janusz Zdunek i Jarek Ważny znani z grupy Kult.

 

Trzy lata temu wpadli na pomysł, aby nagrać zbiór piosenek, które opowiadają o śmierci i próbie jej oswojenia. We współczesnej kulturze to właściwie temat tabu i 

Dlatego postanowiliśmy go przełamać i zburzyć ten niepokojący i wiecznie kładący się cieniem mur – powiedział Radek Łukaszewicz. 

W tym celu wyruszyli w wędrówkę po polskich wsiach Zamojszczyzny, Lubelszczyzny i Podkarpacia, by nagrać ludowe przyśpiewki żałobne. Tak też się stało.

Odwiedzając Koła Gospodyń Wiejskich czy uczestnicząc w pogrzebach nagrywali na dyktafon ludowych pieśniarzy, by potem spisywać zarejestrowane teksty.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Radkiem Łukaszewiczem:

 

 

Jarek Ważny pochodzi z Polesia Lubelskiego. Jeździł w swoje rodzinne strony i tam spotykał się z różnymi odcieniami folkloru. I te pieśni z folkloru zaczął zbierać i nagrywać. Dostawał od ludzi pożółkłe śpiewniki, ręcznie przepisane zeszyty, nagrywał na telefon masę wykonawców – opowiada Radek Łukasiewicz. – I okazało się, że w jego zbiorach jest sporo utworów, które poruszają tematykę śmierci i odchodzenia. Może to są tylko nasze przemyślenia, ludzi z wielkiego miasta, ale tak naprawdę ludzie ze wsi mieli te sprawy poukładane lepiej niż my. – opowiadał mi w Wielką Sobotę AD 2022 roku Radek Łukasiewicz.

Na płycie „Rzeczy ostatnie” supergrupa Polskie Znaki zaprezentowała kompozycje z wiernymi tekstami ludowymi, które poruszają temat śmierci, tematu odchodzenia i czasu żałoby.

Wizja przejścia na drugą stronę wcale nie musi być smutna, mroczna i dramatyczna. Wyobrażam ją sobie jako lekko psychodeliczną podróż przez kolorowe zaświaty z miękkim lądowaniem gdzieś po drugiej stronie. Śmierć jako część życia, może być jego teledyskową wersją, skrótem, teaserem. I tej wizji się trzymajmy – mówi Radek Łukasiewicz, który zaśpiewał w utworze „Już idę do grobu”.

 

Krzysztof Herdzin: Przejście w inny wymiar – życia wiecznego – odbieram jako naturalny dla każdego chrześcijanina krok.

Oto w wigilię zmartwychwstania Chrystusa moja rozmowa z nadzwyczajnym kompozytorem i świetlistym pianistą – Krzysztofem Herdzinem.

Oto w wigilię zmartwychwstania Chrystusa moja rozmowa z nadzwyczajnym kompozytorem i świetlistym pianistą – Krzysztofem Herdzinem.

Krzysztof Herdzin (foty. Grzegorz Śledź) to znakomity pianista, wszechstronny kompozytor, aranżer, dyrygent i producent w jednym ciele.

Mówią o Nim bez krzty przesady: muzyk totalny! To prawda, bowiem jest i muzykiem jazzowym (grał w zespołach Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego i Zbigniewa Namysłowskiego, sam jest liderem tria i big-bandu), popowym (współpracował m.in. z Marylą Rodowicz, Kayah i Zbigniewem Wodeckim), zanurzonym bez reszty w muzyce współczesnej ale też teatralnej i filmowej.

 

To Krzysztof Herdzin odpowiadał za orkiestracje nagrodzonej statuetką Oscara muzykę Jana A.P. Kaczmarka do filmu „Marzyciel”.

Jego dyskografia liczy ponad 20 autorskich płyt i ponad 200 albumów, w nagraniu których brał udział. Z koncertami zjeździł już niemal cały świat: od Meksyku, przez Chiny, po Australię.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Krzysztofem Herdzinem:

 

Przed kilku laty w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy odbyło się prawykonanie „Requiem” Krzysztofa Herdzina. Przed pierwszym wykonaniem Jego dzieła tak oto powiedział:

Upamiętniając moich bliskich, chciałbym ukazać śmierć jako stan spokoju i pogodzenia się z tym, co nieuchronne. Nie w sposób budzący niepokój czy trwogę – bo o tych, którzy odeszli, myślę raczej pogodnie i tkliwie. Dlatego właśnie o zmarłych opowiadam w nastroju kontemplatywnym, przepełnionym nadzieją, optymizmem i miłością. Wierzę, że śmierć jest radosnym spotkaniem ze Zbawicielem, nie męką i karą za grzechy.

Kiedy pisał „Requiem”, świadomie zrezygnował z części Dies Irae, która zgodnie ze znaczeniem tytułu – Dzień Gniewu – jest przepełnioną bólem i cierpieniem, krwawą, apokaliptyczną wizją Sądu Ostatecznego.

Również inne części wzorcowego requiem dopełnił swoją wizją:

Z kolei część Kyrie Eleison – po konsultacji z teologiem – zbudowałem dość nietypowo, na bazie radosnego powitania Zmartwychwstałego Jezusa, zwycięskiego Króla, któremu dziękujemy i którego wielbimy za dokonane pojednanie. To triumfalna aklamacja hołdu i uwielbienia – taka, jaką była w oryginalnej liturgii, choć w naszej tradycji to zawołanie nie jest współcześnie rozumiane jako uwielbienie, lecz raczej jako błaganie o miłosierdzie, pełne powagi i smutku.

Na uwagę zasługuje Jego motto, nad którym każdy człowiek powinien pomedytować by znaleźć w sobie siłę do jego realizacji:

Nieważne, co robimy, ważne, ile miłości w to wkładamy. I choć moja miłość do tych, których brak między nami nadal jest żywa, to pozostaje ona wciąż niespełnioną tęsknotą. Chcę okazać swoją głęboką miłość wszystkim moim bliskim, którzy odeszli…

opracował: Tomasz Wybranowski

 

 

U progu świąt Wielkanocnych A.D. 2024 o braku wyobraźni, którą można uzdrowić. Felieton Tomasza Wybranowskiego

Misterium męki, śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa zbliża się do nas coraz bardziej. Wszelkie obrządki chrześcijańskie, z katolickim na czele, obchodzą ten czas niezwykle uroczyście i podniośle.

 Nawet mniej praktykujące osoby, szczególnie w okresie Triduum Paschalnego, zdają sobie sprawę z rangi nadchodzącego święta.

W tym roku dni pomiędzy 27 marca (Wielka Środa) a 1 kwietnia (Poniedziałek Wielkanocny) przedstawiają zachętę do oczyszczenia się z grzechów, przyjęcia pokuty i odrodzenia na łonie wspólnoty Dzieci Bożych.

To coś jak gwiezdne wrota dla wierzących. Wielka szansa na zbliżenie się do tajemnicy życia i śmierci, do zakotwiczenia na „orbicie” miłości, wiary i nadziei.

Nie bez przyczyny ten wyjątkowy okres liturgiczny obrał sobie za czas akcji swego nieśmiertelnego dzieła mistrz Dante Alighieri (mowa o „Boskiej komedii”).

 

Tutaj do wysłuchania „Siedem grzechów głównych. Wielkopostne rekolekcje muzyczne.”:

 

Ludzki duch musi upadać, aby na nowo powstawać i tworzyć. Najlepiej widać to w trakcie Triduum Paschalnego. Kulminacyjnym punktem żalu i rozpaczy jest Wielki Piątek. Wielka Sobota to doba naznaczona wyczekiwaniem na cud, który ziszcza się nad ranem w Wielką Niedzielę.

Wtedy kto żyw powinien obwieszczać światu wielką nowinę:

Chrystus Zmartwychwstał! Nieważny jest wtedy obrządek w jakim się to wszystko odbywa ani język przekazu. Uniwersalnym okrzykiem jest bowiem „Alleluja!”.

Kanony liturgiczne ustanowiły Wielki Piątek jako dzień żałoby, ponieważ śmierć dosięgła Głowę ludzkości – Jezusa Chrystusa. Jest też przy tym dniem nadziei, przygotowuje przecież Zmartwychwstanie.

„Jezus Chrystus uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do wydania ducha na krzyżu” (Flp 2, 8).

W dniu krwawej ofiary Chrystusa Kościół powstrzymuje się od odprawiania Mszy św., ofiary bezkrwawej. W porze przedwieczornej odprawia się obrzędy, kotnych forma sięga starożytności chrześcijańskiej. Całe nabożeństwo obejmuje pięć części: I. Liturgię słowa, II. Uroczyste modlitwy, III. Adorację Krzyża, IV. Komunię świętą, V. Procesję do Bożego Grobu.

 

Jezus idący po wodzie. Autor: Charles-François Jalabert. Źródło: Wikipedia, domena publiczna

 

Wielki Piątek

Mówiąc najprościej to najsmutniejszy dzień z możliwych. Chrystus skonał po długich mękach i śmierć zatriumfowała. Śmierć, czyli zło. Dzwony milczą. Nawet i one nie płoszą demonów. Znikąd ratunku. Nie ma gdzie się schronić. Człowiek zdany jest na pastwę Szatana.

Wielki Piątek to również Groby. Zwyczaj strojenia grobów chrystusowych przywędrował do Polski najprawdopodobniej z Czech lub Niemiec (w takiej formie nie znano go w innych krajach Europy) i rozpowszechnił się bardzo dzięki naszej polskiej, „przepastnej” naturze.

 

Zewnętrzna okazałość, ambicje poszczególnych zgromadzeń zakonnych (w czym celowali zwłaszcza jezuici i misjonarze) w urządzaniu grobów sprawiła, że bogactwem wystawy i pomysłów, olśniewały one cudzoziemców. Przy grobach tych straż sprawowały (i sprawują nadal) specjalne warty.

Pracowano w tym dniu od wczesnego świtu i to pracowano bardzo pilnie, bo pracować można było tylko do południa. Po południu gospodarze przebrani w wojskowe mundury szli do kościoła strzec Chrystusowego Grobu.

Ale w dniu tym było też mnóstwo zakazów pracy, głównie przędzenia, tkania, kręcenia powrozów, aby Panu Jezusowi „nie narzucać paździerzy do ran”.

I jeszcze jedna prastara tradycja związana z Wielkim Piątkiem – gotowanie i malowanie jajek, uważanych za symbol życia i odrodzenia (popularnych pisanek, kraszanek czy wschodnich hałunek).


Tutaj do wysłuchania program „Rockowe Wielkopostne rekolekcje – Jezus”:

 

 

W tym świątecznym tekście bardzo dziękuję za pełne światła i mocy Zmartwychwstałego życzenia od naszych kochanych Pogończyków. Radio Wnet, Krzysztof Skowroński i cała ekipa wie, że warto podtrzymywać to wspaniałe środowisko we Lwowie. Tutaj możecie zajrzeć na ich portal: pogon.lwow.net

 

Niedzielna radość

Z kolei Noc Zmartwychwstania (Wielka Noc) jest przeżyciem na nowo tej właśnie rzeczywistości, wraz z Chrystusem Zmartwychwstałym. Sakramentem, który wszczepia nas w Misterium Paschalne – w triumf Chrystusa nad grzechem i śmiercią i w Jego wieczne życie – jest Chrzest.

W związku z powyższym w tę jedyną, niepowtarzalną i świętą noc, święci się wodę chrzcielną i cała społeczność wiernych odnawia obietnice chrzcielne. Owa noc jest świętem narodzin Kościoła i narodzin każdego z nas dla Boga i dla życia wiecznego.

W obrzędach Wigilii Wielkanocnej wyróżniamy trzy części: I. Liturgię światła, II. Liturgię wody chrzcielnej, III. Mszę świętą rezurekcyjną. A potem znowu jesteśmy czyści i w duchu młodzi.

Pierwszy dzień Świąt – Niedziela Zmartwychwstania – mijał przeważnie w wąskim rodzinnym gronie, dopiero Poniedziałek Wielkanocny przeznaczano na składanie wizyt sąsiadom i znajomym.

 

Najgorętsze życzenia Naszym wspaniałym słuchaczom składają Ula i Rysio Sikorowie – przyszłość naszego eteru i dumni redaktorzy „Sekcji Dziecięcej” Radia Wnet. Usłyszymy się z Nimi w pierwszą sobotę kwietnia. Fot. radosna Mama Ola i dumny Tata Łukasz Sikora. 

 

Jedną z największych atrakcji świąt wielkanocnych było wielkie obżarstwo. Po czterdziestodniowym Wielkim Poście już od Palmowej Niedzieli czekano na ten dzień, śpiewając:

„Jedzie Jezus jedzie / weźmie żur i śledzie / Kiełbasy zostawi / I pobłogosławi”, albo: „Dobre placki przekładane / i kiełbasy nadziewane / Daj mi Chryste zażyć tego / Daj doczekać święconego”.

Po tradycyjnym podzieleniu się świeconym (święconką) następowała uczta, z pewnością jedna z najobfitszych w roku. Ludzie mogli sobie wreszcie pofolgować. Chłopi głęboko wierzyli, że nic ze święconego nie może się zmarnować.

Okruszyny ciast rozsiewano więc po ogrodzie a skorupki z jajek wynoszono na grządki.

Ze święconego chrzanu (bardzo ważnego w tradycji) robiono krzyżyki i wkładano pod węgły domu, aby nie zbliżały się do niego węże (chociaż nie wszędzie, np. na Pogórzu Karpackim uważano je za zwierzęta pożyteczne, niemal domowników).

Fragment okładki „Święte Triduum Paschalne”, Fot. Radio WNET

Coda

Wielkanoc stanowi znakomity przykład zwycięstwa pierwiastka „emotio” nad „ratio”. Skoro śmierć stanowi kres naszej ziemskiej wędrówki, nikt i nic nie może się jej oprzeć.

Jezus swoim życiem, śmiercią i wstaniem z grobu udowodnił po wsze czasy, że dla człowieka prawdziwie wierzącego w Bożą Opatrzność nie ma rzeczy niemożliwych.

Jego „non omnis moriar” / „nie całkiem umrzesz” woła do nas bez ustanku z dna największej rozpaczy i zwątpienia. Tak się potwierdza teza, iż to, co ludzkie nie ginie bezpowrotnie i bezsensownie w trybach Wszechświata. Być może dzisiaj, im bardziej jesteśmy obarczeni postmodernistyczną tandetą, tym trudniej jest nam zaufać i uwierzyć.

Wielkanocna kompozycja / Fot. Silar CC BY-SA 3.0

W dzieciństwie trochę śmieszy i drażni religijność starszych ludzi. Z wielką łatwością przypinamy komuś łatkę dewotki, konserwatysty, fanatyka religijnego. O ile wyznawanie wiary nie odbywa się „na pokaz” i nie służy jakimś mniej szczytnym celom, taki osąd jest wielce niesprawiedliwy i krzywdzący.

Kiedy widzimy staruszkę z różańcem w ręku, zdarza nam się powiedzieć (w duchu lub na głos): o ta, to by tylko klepała pacierze.

Z drugiej strony, gdy taka osoba stara nam się przyjść z pomocą lub radą, a my dufni w swoje młodzieńcze siły i możliwości nie mamy na to najmniejszej ochoty, odpowiadamy czasami mało kordialnie:

niech mama (tato) idzie się pomodlić, to już wam tylko zostało.

W ten sposób ujawnia się zarówno konflikt pokoleń, jak i brak poszanowania cudzych przekonań. Chociaż moje niedawne, bo lutowe „52” dla przyjaciół, jak śpiewała grupa TSA, stawia mnie już w szeregu tych doświadczonych i starszych zdecydowanie.

Śmiem jednak wciąż podejrzewać, że zwykła, prosta ludowa pobożność bardziej predestynuje do spotkania Jezusa na swej drodze, aniżeli jałowe ględzenie o ponowoczesnej etyce i moralności.

Jeżeli Syn Boga mógł się objawić powstańcom pozbawionym wszelkiej nadziei, równie dobrze może zjawić się na czyjejś drodze wiodącej z kościoła do domu pośród pól, lasów i łąk budzących się do życia wraz z nadejściem wiosny.

To niezły pretekst do wstania od ekranu komputera (albo telewizora), wyłączenia iPhone’a i wyjścia naprzeciw Dobrej Nowinie.

Tomasz Wybranowski

Fot. Tomasz Szustek

Plany zmian w irlandzkich przepisach migracyjnych – Studio Dublin – 27.03.2024 r.

Piątkowy poranek w sieci Radia Wnet należy do Studia Dublin, w którym informacje, przegląd wydarzeń tygodnia i rozmowy. Nie brak dobrej muzyki i ciekawostek z Irlandii. Zaprasza Tomasz Wybranowski.

Minister sprawiedliwości Republiki Irlandii, Helen McIntee przedstawiła projekt zmian w prawie migracyjnym. Jak komentuje redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, Bogdan Feręc:

 one idą dosyć daleko, przynajmniej w niektórych aspektach, ponieważ osoby, które nielegalnie będą tutaj przebywały, czy też przybędą na wyspę, będzie się od nich pobierało palców, będzie się ich fotografowało.

W ocenie współgospodarza Studia Dublin sprawa wymaga obywatelskiej czujności, by nie doszło do kolejnego ograniczenia praw i swobód mieszkańców Wyspy.

Bogdan Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com i szef Studia Riverside Radia Wnet

Tomasz Wybranowski i Bogdan Feręc omawiają ponadto kwestię licznych w Republice Irlandii pustostanów, oraz zauważalnego odpływu z Wyspy rezydentów pochodzących z krajów słowiańskich.

To zjawisko będzie postępować. Trudno się dziwić, skoro wynajem trzypokojowego mieszkania w Galway kosztuje 2000 euro miesięcznie.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Nagła rezygnacja premiera Leo Varadkara – Studio Dublin – 22.03.2024

Marcin Szadowiak, radny dzielnicy Ursynów: Moja idea? Kulturalna i trolejbusowa (EKO) Warszawa. Rozmowy samorządowe Wnet

W naszych rozmowach poruszamy tematy ważnie dla mieszkańców stolicy a szczególności zielonego Ursynowa.

Marcin Szadowiak, radny dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy, złoży 7 kwietnia egzamin z mandatu społecznego zaufania. W najbliższych wyborach samorządowych do Rady Dzielnicy Ursynów m. st. Warszawy ponownie będzie ubiegał się o reelekcję (okręg wyborczy nr 2, KW PiS).

W naszych rozmowach poruszamy tematy ważnie dla mieszkańców stolicy a szczególności zielonego Ursynowa. Dla Marcina Szadowiaka mawiającego, że

 Z małych spraw składa się wielkie życie

ważne są tematy kultury. Jednym z jego postulatów i wielkich marzeń od lat jest, aby dumna metropolia Warszawa posiadała wreszcie salę koncertową z prawdziwego zdarzenia.

Nie ukrywam, że moja dzielnica Ursynów byłaby wymarzonym miejscem takiej inwestycji. 

Tutaj do wysłuchania rozmowa z radnym dzielnicy Ursynów Marcinem Szadowiakiem:

 

Kim jest Marcin Szadowiak?

To urodzony w Warszawie, 52-latek i mieszkaniec Ursynowa, gdzie od dwóch kadencji pełni mandat radnego tej dzielnicy. Z wykształcenia pan Marcin Szadowiak jest prawnikiem (cywilista).

Od 1993 – 2009 pracował jako specjalista do spraw finansowo – administracyjnych w prywatnym przedsiębiorstwie badawczo – produkcyjnym HEIF.

Był także ważną osobą w Warszawskim Impresariacie Muzycznym i pełnił funkcję dyrektora ds. sponsoringu.

W okresie studiów członek samorządu uczelni WSHiP im. Łazarskiego w Warszawie.

 

 

Więcej takich radnych a mieszkańcy Warszawy będą nie tylko prawdziwie (i szczerze) uśmiechnięci, ale i docenieni przez przekucie w czyn owych spraw na które każde życie się składa.  

Tomasz Wybranowski