„Będę prezydentem wszystkich Polaków” – deklarowała większość prezydentów po 1989 roku. To tylko efektowny slogan

Tylko Lech Kaczyński nie miał ambicji bycia „prezydentem wszystkich Polaków”. Zdawał on sobie sprawę z istnienia w Polsce wpływowej grupy ludzi, którzy nigdy go nie będą uważali za swojego prezydenta.

Jan Martini

Wiedział, że niezależnie od jego starań, nie pozyska akceptacji beneficjentów komunizmu (i ich zstępnych). Prezydent Kaczyński obciążony był „wadą prawną” – nie posiadał pseudonimu, co czyniło go niezależnym, „niesterowalnym” i niepodatnym na szantaże.

W kraju postkolonialnym, próbującym wyzwolić się z półwiekowych zależności, taka postawa wiązała się z ryzykiem (także dla rodziny prezydenta). Każdy następny prezydent, znając los Lecha Kaczyńskiego, musi brać pod uwagę to ryzyko już na etapie kandydowania.

Wbrew obiegowym opiniom, prezydent nie jest tylko „strażnikiem żyrandola”, ale ma potężną władzę – o czym przekonaliśmy się 24 lipca. Pamiętamy, w jakich dramatycznych okolicznościach udało się przeprowadzić ustawy reformujące sądownictwo – ucieczkę przed awanturami z sali plenarnej, gaszenie świateł, wyrywanie mikrofonów, rzucanie kulkami z papieru w stół prezydialny. Nasi „obrońcy demokracji” byli naprawdę bardzo zmotywowani, by „było tak, jak było”, więc posłowie koalicji rządzącej musieli wykazać się determinacją.

Weta prezydenckie zaprzepaszczające ten wielki wysiłek spowodowały szok w środowiskach, które wyniosły prezydenta do władzy. Pocieszano się, powtarzając slogan „Gazety Wyborczej”, że ta ustawa to „bubel prawny”, że weta rozładują nastroje, że ustawa dawała zbyt dużą władzę ministrowi Ziobrze.

Nawiasem mówiąc, trudno zrozumieć, dlaczego sędzia mianowany przez Ziobrę miałby być „upolityczniony”, a ci mianowani przez polityka PSL, aferzystę Jana Burego (przez 14 lat członka KRS) są niezawiśli?

(…) Prezydent Duda ambitnie założył, że będzie zasypywał podziały między Polakami i łagodził spory polityczne, będąc prezydentem wszystkich Polaków. Dlatego uznał, że mianujący sędziów KRS musi być „wielopartyjny”. Problem w tym, że nie mamy systemu wielopartyjnego. Wielopartyjność była w dwudziestoleciu międzywojennym. Wszystkie ówczesne partie, różniąc się programami, miały na celu dobro i samodzielny rozwój kraju (tylko zdelegalizowana Komunistyczna Partia Polski zakładała protektorat sowiecki). Dziś scena polityczna kraju przypomina tę osiemnastowieczną – są w zasadzie tylko dwa stronnictwa: niepodległościowcy i „realiści”, zorientowani na patronów zewnętrznych. Porozumienie między tymi opcjami jest praktycznie niemożliwe, więc szanse na sukces mediacyjnych działań prezydenta nie wydają się duże. (…)

Aby przerwać spekulacje i uspokoić nastroje, zorganizowano w październiku Nadzwyczajny Zjazd Klubów Gazety Polskiej w Spale. Z klubowiczami spotkali się Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Tłumaczono uczestnikom, że negocjacje z prezydentem są na ukończeniu, pozostaje tylko kilka szczegółów, przebiegają w miłej atmosferze itp. Jednak trudno było oprzeć się wrażeniu, że to robienie dobrej miny do złej gry.

Można było mieć nadzieję, że to tylko konflikt czterdziestolatków między ministrem Ziobrą, a prezydentem (który zresztą karierę zawdzięcza ministrowi). Jednak po publicznej uwadze prezydenta o ubeckich metodach ministra obrony i słowach o armii, która „powinna być polska, a nie prywatna” okazało się, że istnieje także konflikt między czterdziesto- a sześćdziesięciolatkiem. (…)

Podobno prezydent ma 300 doradców i cieszy się zaufaniem 70% Polaków. Doradcą Antoniego Macierewicza jest całe jego życie, w którym dokonywał zawsze właściwych wyborów.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Prezydenci wszystkich Polaków” znajduje się na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Prezydenci wszystkich Polaków” na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Krzemieniec, dawne „Ateny Wołyńskie”. Polska młodzież licealna powinna jeździć tam na obowiązkowe wycieczki szkolne

Warownia już tam była w czasach wyprawy na Kijów Bolesława Śmiałego, następnie bywali pod nią Kozacy, Tatarzy, Moskale, potem Polska. I chociaż historia dalej się toczy, to bez korzystnych rezultatów.

Paweł Rakowski

[W]jechaliśmy do Krzemieńca – małego, 20-tysięcznego miasteczka z wielką historią. Jest tam dom Juliusza Słowackiego, Liceum Krzemienieckie, Zamek Królowej Bony, no i kościół oraz polski cmentarz. Całe miasteczko położone jest w dolinie, przez którą wiedzie główna ulica. W sumie jedyna z jakąś solidną drogą. Polska dała pieniądze na drugą drogę, ale środki rozkradziono, jak prawi wieść miejscowa. Słońce już wzeszło i przymrozek się wzmógł. Pojechaliśmy wyboistą drogą na Zamek, a raczej to, co z niego pozostało. Warownia już tam była w czasach wyprawy na Kijów Bolesława Śmiałego, następnie bywali pod nią Kozacy, Tatarzy, Moskale. Później, wiadomo, zabory, powstania, Wielka Wojna, Polska i koniec; chociaż historia dalej się toczy, to bez korzystnych rezultatów.

Młodzież sennie wspina się na Zamek. Profesor w swoim żywiole. W sposób barwny, treściwy i przystępny objaśnia dzieje miasta i okolicy. Zerkam na panoramę Krzemieńca. Tak to powinno być, myślę sobie. Polska młodzież licealna powinna mieć tam obowiązkowe wycieczki szkolne, tak jak w Izraelu. Skoro ponoć doskoczyliśmy finansowo do „Zachodu”, to czemu nie zrobić obowiązkowych tras, żeby młodzież zobaczyła na własne oczy to, czego i tak nie przeczyta w książkach?

Obowiązkiem powinno być zobaczenie Gniezna, Poznania, Gdyni, Wrocławia, Krakowa, Warszawy, kopalni śląskich, jezior mazurskich i Wilna, Grodna, Lwowa, Kamieńca Podolskiego. Przecież napędziłoby to gospodarkę, a na wschodzie stworzyłoby koniunkturę ekonomiczną dla miejscowych Polaków. Być Polakiem musi się opłacać. (…)

Nowy budynek z nowoczesnym wnętrzem u podnóża krzemienieckiego zamku. Robi wrażenie i daje nadzieję na przyszłe „Ateny Wołynia”. Chociaż nie jest to szkoła w pełnym wymiarze – zajęcia odbywają się od 16:30 i trwają do 20:00. Wykładany jest dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych język polski i okolicznościowo historia. Jednak inicjatywa cieszy się tak wielkim zainteresowaniem, że z sąsiednich gmin zgłosiła się już ponad setka kolejnych dzieci i trzeba myśleć o budowie następnego ośrodka, już za miastem. (…)

Dzieci z niesamowitym wigorem zaczęły występ. Wierszyki patriotyczne, mówione z tym akcentem wielkich Polaków, i przebojowa „settlista” (piosenek z doby Niepodległości), jak mawiają w świecie „rocknrolla”. „Co to jest Polska?” – pyta w kółko 8-letni chłopiec, którego trema ogarnęła przed wypowiedzeniem kolejnych linijek wyuczonego tekstu.

No właśnie, co to jest Polska? – niemal podskakuję, słysząc to fundamentalne, lecz w ogóle niezadawane w tym pokoleniu pytanie. Ciągle słychać jakieś farmazony o budowie „drugiej Polski” czy o „odzyskaniu Polski”, czy że „nie taką Polskę się budowało”.

No ale co to jest Polska? Czy to samo jest znaczenie słowa, którym posługiwał się Wincenty Witos, Roman Dmowski, Józef Piłsudski i współcześnie Adam Michnik, Waldemar Pawlak czy Bronisław Komorowski? A może jest to ten sam termin, lecz o innym znaczeniu? Niezmiernie uradowałem się, że to brakujące, kluczowe, egzystencjalne pytanie zostało zadane właśnie na Wołyniu.

Ciąg dalszy hitów – Pierwsza Brygada, Pierwsza Kadrowa, Przybyli ułani (tylko 2 pierwsze zwrotki), O mój rozmarynie – w trakcie którego uświadomiłem sobie, że jednak jesteśmy narodem nie do wyniszczenia. Mogą nas Germanie rozstrzeliwać, bandera siekać, Moskal po Sybirach ganiać, a i tak w swoim czasie, nawet na wołyńskiej ziemi zabrzmi, że „przybyli ułani”.

Cały artykuł Pawła Rakowskiego pt. „Ateny znowu w Krzemieńcu” znajduje się na s. 7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Rakowskiego pt. „Ateny znowu w Krzemieńcu” na s. 7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Katalonia przed wyborami do parlamentu: 29% Katalończyków za bezwzględną niepodległością, 46% za pozostaniem w Hiszpanii

Carles Puigdemont zwrócił się do UE z pytaniem, dlaczego ta zajmuje się problemami państw takich jak Polska i Węgry i udaje, że nie widzi łamania podstawych wolności obywatelskich na Płw. Iberyjskim.

Joanna Kowalkowska

Podczas tegorocznej wrześniowej kampanii antyreferendalnej internauci przypomnieli szefowi rządu [Mariano Rajoy’owi] o tym, jak dekadę temu „nie mógł pojąć, jak partia rządząca (PSOE) może nie przystać na propozycję popartą przez rzesze Katalończyków” i o tym, jak „łatwo jest słuchać głosu obywateli”.

Konflikt na linii Barcelona–Madryt nie jest nowością, jednak tym razem przybrał nieco inny obrót. W listopadowym wywiadzie dla belgijskiego dziennika „Le Soir” odwołany premier Katalonii Carles Puigdemont wyjaśnił, że eskalacja konfliktu, jaką cała Europa bacznie obserwuje od dwóch miesięcy, jest wynikiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie z 2010 r., w którym organ uznał za niekonstytucyjną część artykułów Statutu Autonomii Katalonii przyjętych w 2006 r.

Zdaniem byłego szefa Generalitat, to chęć stłumienia katalońskiego rządu przez rząd w Madrycie spowodowała wzrost popularności niepodległościowców. W ciągu ostatnich 7 lat ich liczba w katalońskim rządzie wzrosła 5-krotnie – w 2010 r. stanowili jedynie 14-osobową grupę, podczas gdy w wyborach parlamentarnych w 2015 r. zdobyli 72 miejsca w 135-mandatowej izbie. (…)

Nierzadko mieszkańcy Katalonii popierający secesję motywują swoje przekonania niechęcią wobec przestarzałej w ich opinii hiszpańskiej monarchii i utrzymywania rodziny królewskiej, która na przestrzeni ostatnich lat była uwikłana w skandale korupcyjne oraz której zarzucano niegospodarność w czasach kryzysu gospodarczego, który z ogromną siłą uderzył w Hiszpanię w roku 2009.

Nie dziwi upór, z jakim Madryt bronił się przed plebiscytem, który miał być wiążący i najprawdopodobniej zakończyłby się utratą najbogatszego i jednego z najbardziej rozwiniętego przemysłowo regionu Hiszpanii. Z drugiej strony nieustępliwość katalońskiego rządu sprawiła, że centralne władze dopuściły się serii zaniedbań, które uderzyły w nie wizerunkowo, przedstawiając Europie separatystów jako naród uciśniony. Brutalne wtargnięcia podległych Madrytowi funkcjonariuszy policji do magazynów w celu zabezpieczenia kart i urn wyborczych, przemoc w stosunku do często nieagresywnych głosujących 1 października br. oraz aresztowania wysokich rangą urzędników katalońskiego rządu sprawiły jedynie, że we wrześniu i październiku kataloński ruch oporu zdecydowanie urósł w siłę. (…)

Podczas ostatniej wizyty w Katalonii premier Rajoy podkreślał, że tegoroczne wybory do katalońskiego Parlamentu 21 grudnia (21-D) będą wiążące i jeśli tylko nie nastąpią zdarzenia uniemożliwiające sprawiedliwe i transparentne przeprowadzenie głosowania, wyniki zostaną w pełni zaakceptowane przez władze w Madrycie. Oznacza to zatem, że jeśli wybory ponownie wygrają niepodległościowcy, stolica będzie musiała przyjąć mandat, który Katalończycy dadzą im do przeprowadzenia reform. (…)

Szybko okazało się, że konflikt na linii Barcelona–Madryt nie jest wewnętrznym problemem Królestwa Hiszpanii i nie pozostanie obojętny dla stabilności całej Europy. Katalońscy separatyści jeszcze przed nielegalnym październikowym referendum zwracali się do unijnych polityków z prośbą o reakcję na przemoc, jakiej dopuszczali się funkcjonariusze służb bezpieczeństwa podlegli władzom w Madrycie. Funkcjonariuszom Straży Obywatelskiej (Guardia Civil) zarzucano m.in. bezprawne wtargnięcia do lokali wyborczych oraz naciski wobec urzędników odwołanego w październiku katalońskiego rządu na czele z Carlesem Puigdemontem. (…)

Brytyjski tygodnik „Financial Times” wyjaśnia, że unijne władze nie spieszą się z reakcją, dlatego że Wspólnota Europejska nie jest przygotowana „ani politycznie, ani intelektualnie” na tak daleko zakrojony konflikt polityczno-społeczny w jednym z dużych krajów europejskich.

Tym samym sytuacja rzutuje na „własny obraz UE jako gwaranta spokoju i stabilności w Europie”, a niechęć europejskich przywódców do publicznego osądu nad stronami impasu pogłębia kryzys. Brak zdecydowanych kroków może być też wynikiem strachu przed pobudzeniem separatystycznych zapędów w kolejnych krajach członkowskich – Belgii, Włoszech czy nawet Polsce.

(…) Zainspirowani kilkuletnią walką Katalończyków oraz Szkotów Włosi z separatystycznej Ligii Północnej przeprowadzili 22 października br. referendum ws. autonomii Lombardii i Wenecji Euganejskiej. Jednocześnie na antenie lizbońskiego radia lider andaluzyjskich separatystów Pedro Altamirano zapowiedział, że 4 grudnia br. ogłosi niepodległość Andaluzji, południowej części Portugalii oraz części Maroka i tym samym ma nadzieję przywrócić do życia dawne imperium.

Cały artykuł Joanny Kowalkowskiej pt. „Katalońsko-hiszpańska gra o tron” znajduje się na s. 7 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Joanny Kowalkowskiej pt. „Katalońsko-hiszpańska gra o tron” na s. 7 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Krokodyle łzy obrońców resortowych emerytur, którzy usiłują zyskać współczucie społeczeństwa dla byłych funkcjonariuszy

Skoro rozprawa z nazistami w niemieckim resorcie sprawiedliwości trwała blisko 30 lat, to czy rozprawa w Polsce ze zbrodniarzami komunistycznymi już się dokonała, czy dopiero zaczyna?

Adam Słomka

[O]dsetek byłych członków NSDAP w okresie od 1949/1950 do 1973 roku wynosił w przypadku kadry kierowniczej ponad 50%, a w niektórych departamentach ministerstwa okresowo nawet ponad 70%. Ponadto co piąty ze 107 prawników zajmujących kierownicze stanowiska w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości należał kiedyś do SA, 16% pracowało niegdyś w ministerstwie sprawiedliwości Rzeszy.

Kierujący pracami komisji historyków prawnik Christoph Safferling powiedział w rozmowie z „Sueddeutsche Zeitung”, że w szczytowym roku 1957 77% kierowniczych stanowisk w Federalnym Ministerstwie Sprawiedliwości obsadzonych było przez dawnych członków NSDAP, od szefów referatów wzwyż. (…)

O tysiącach „szczerych komunistów” w rozmaitych instytucjach III RP, ministerstwach, sądach, prokuraturach, policji, aparacie skarbowym, itd. itp. wielu dawno mówiło wprost. Skoro rozprawa z nazistami w niemieckim resorcie sprawiedliwości trwała blisko 30 lat, to czy rozprawa w Polsce ze zbrodniarzami komunistycznymi już się dokonała, czy dopiero zaczyna? Poza wymienionymi przestrzeniami funkcjonowania państwa istnieje przecież jeszcze m.in. kadra naukowa i właśnie… sport!

Mariusz Baczyński i Janusz Schwertner opublikowali na łamach Onet.pl swój kolejny swoisty manifest ideologiczny, pt. Przerwana legenda. Materiał dotyczy „legendy” Wisły Kraków Leszka Snopkowskiego i krytyki zapisów ustawy, która ograniczyła pobory emerytalne i rentowe „utrwalaczom władzy ludowej”. – Słynny piłkarz po śmierci padł ofiarą ustawy dezubekizacyjnej, choć z ubecją nie łączyło go nic – grzmi tandem red. Baczyńskiego i red. Schwertnera. (…)

Tymczasem Snopkowski – raczej świadomie – dokonał wyboru swojej drogi życiowej. Podobnie do wyboru dokonanego przez przedwojennego napastnika reprezentacji Polski Ernesta Ottona Wilimowskiego. (…)

Ernest Wilimowski karierę piłkarską rozpoczął w niemieckim klubie 1.FC Katowice. Tym samym, który został reaktywowany w 2007 roku przez śląskich separatystów z Ruchu Autonomii Śląska… Po wybuchu II wojny światowej został wpisany na niemiecką listę narodowościową. W 1940 roku wyjechał w głąb III Rzeszy do Saksonii, prawie cała Polska zaś uznała go za zdrajcę narodu.

W celu uniknięcia służby wojskowej w Wehrmachcie został policjantem i kontynuował karierę sportową w barwach III Rzeszy. Grał w klubach: Bismarckhütter SV (1939), 1.FC Kattowitz (1939–1940), PSV Chemnitz (1940–1942 – Puchar Związku Rzeszy w 1941 roku), TSV 1860 München (1942–1943), w barwach którego dnia 15 listopada 1942 roku na Stadionie Olimpijskim w Berlinie po zwycięstwie 2:0 z Schalke Gelsenkirchen (Wilimowski strzelił bramkę w 80. minucie na 1:0) w finale zdobył Puchar Niemiec 1942 (Tschammer-Pokal), a Wilimowski z 14 golami został królem strzelców tych rozgrywek oraz reprezentował barwy LSV Mölders Krakau (1943), 1. FC Kattowitz (1944), Karlsruher FV (1944).

W 1942 roku jego matka Paulina Wilimowska za romans z rosyjskim Żydem trafiła do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, do pracy u jednego z obozowych oficerów SS. Z pomocą przyszedł as lotnictwa myśliwskiego Luftwaffe, pułkownik Hermann Graf, twórca drużyny piłkarskiej Rote Jäger (1943–1944). Dzięki jego interwencji została zwolniona z obozu.

Wilimowski grał również w barwach reprezentacji III Rzeszy prowadzonej przez Seppa Herbergera, w której również imponował strzelecką skutecznością, gdyż w latach 1941–1942 w 8 meczach zdobył 13 bramek.

Po zakończeniu II wojny światowej Wilimowski za grę w reprezentacji III Rzeszy został wymazany z historii polskiej piłki. (…)

Nigdy już nie wrócił na Górny Śląsk, choć w 1995 roku była nawet szansa, żeby po latach przyjechał na Górny Śląsk na zaproszenie działaczy Ruchu Chorzów z okazji 75-lecia istnienia klubu. Jednak niepochlebne opinie (na kilka dni przed przyjazdem dziennikarz sportowy Bohdan Tomaszewski publicznie nazwał go zdrajcą i stwierdził, że nie powinien on przyjeżdżać do Polski) spowodowały rezygnację Wilimowskiego z przyjazdu na Górny Śląsk.

Cały artykuł Adama Słomki pt. „Krokodyle, czerwone łzy…” znajduje się na s. 1 i 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Słomki pt. „Krokodyle, czerwone łzy…” na s. 1 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wolne sądy, wolne wybory i wolna Polska oczami ulicznej opozycji totalnej, czyli jak osiągnąć granice absurdu

Mamy transparenty pisane solidarycą, śpiewa się o murach, co runą, a szczególnie gorąco fetowane jest pojawienie się na mityngach tzw. postaci legendarnych, których ostatnio chyba nawet przybywa.

Henryk Krzyżanowski

Uliczna opozycja totalna w swoim kolejnym wcieleniu (można się pogubić – KOD jeszcze działa, czy już zniknął?) sięga granic absurdu – oto w końcu listopada urządziła wiece pod potrójnym hasłem: wolne sądy, wolne wybory, wolna Polska.

Co do WOLNYCH SĄDÓW – jak wiemy, PiS próbuje teraz tak zmienić prawo, aby dało się choć trochę zdyscyplinować wierchuszkę sędziowskiej korporacji. Nam, klientom baaaardzo wolnych sądów, taka zmiana może wyjść tylko na dobre. Sami z siebie owi członkowie wyjątkowej kasty z pewnością się nie zreformują – za bardzo są zajęci polityczną walką z rządem. Nawiasem mówiąc, takie upolitycznienie sędziów to rzecz w demokracji dość osobliwa.

Co do WOLNYCH WYBORÓW – no, mamy takowe już od 27 lat. Ale dopiero po cudach nad urnami w 2014 roku suweren się wkurzył i zorganizował się w masowy Ruch Kontroli Wyborów. I co Państwo powiedzą? Zaraz wygrali nie ci, co mieli wygrać. Czy zatem totalna opozycja chciałaby, żeby Bruksela wskazywała przed wyborami, komu wolno je wygrać, a komu nie? Na to wygląda. W każdym razie, z tymi wolnymi wyborami to ostrożnie.

Zostaje WOLNA POLSKA – tutaj interpretacja jest prosta. Ma to być Polska wolna od rządów Jarosława Kaczyńskiego – ale co zrobić z wygranymi przez PiS wyborami? Cóż, trzeba je zdelegalizować, tak jak solidarnościowe podziemie nie uznawało wyborów w PRL. Że co? Że tamte wybory były fikcyjne, a te są prawdziwe? Nieważne, liczą się uczucia, nie rozum.

A skoro o sentymenty chodzi, to rozumiemy, czemu totalna opozycja uliczna z takim upodobaniem małpuje „Solidarność” i jej walkę na ulicach w latach osiemdziesiątych. Mamy transparenty pisane solidarycą, śpiewa się o murach, co runą, a szczególnie gorąco fetowane jest pojawienie się na mityngach tzw. postaci legendarnych, których ostatnio chyba nawet przybywa. Szczególny aplauz budzi delikatne przenoszenie owych legend z miejsca na miejsce przez uprzejmych młodych policjantów.

Ale ciekawe, że jednego z symboli tamtych lat nie ma – nikt z ulicznych bojowników totalnych nie śpiewa dziś „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!”. Chyba dlatego, że znaczna ich część to budżetowi inteligenci skołowani przez publicystów od kochania Europy i kochania inaczej. W efekcie bardzo wielu hołduje dziwacznemu poglądowi, że Polska jest dziś zaściankiem rządzonym przez Episkopat – więc jakoś głupio byłoby pchać się z tym „Boże, coś Polskę”.

Wychodzi więc na to, że najpierw trzeba się pozbyć kaczystów i ich elektoratu. Dopiero wtedy będzie można dać suwerenowi wolny wybór. Na razie muszą nam wystarczyć bardzo wolne sądy.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Na razie bardzo wolne sądy” znajduje się na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Na razie bardzo wolne sądy” na s. 2 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ryszard Legutko: Jeżeli Europa ma odzyskać chrześcijańską duszę, to ten impuls przyjdzie raczej ze wschodu niż z zachodu

Muzułmanie mieszają dwa zagadnienia. Z jednej strony chrześcijaństwo, które jest dla nich nie do przyjęcia. Z drugiej strony współczesna ideologia liberalna. Być może nawet ich nie odróżniają.

Antoni Opaliński
Ryszard Legutko

Zakończył się III Europejski Kongres w Obronie Chrześcijan. Czy przyniósł jakieś nowe wiadomości na temat prześladowanych chrześcijan?

Zawsze dowiadujemy się czegoś nowego, bo w konferencji biorą udział ludzie, którzy są w to bardzo mocno zaangażowani. Rozmawialiśmy m.in. o rosnącej ilości chrześcijan, którzy wracają. A także o wzrastającej liczbie konwersji na chrześcijaństwo, przede wszystkim na katolicyzm, na Bliskim Wschodzie, również w Iraku. Całkiem spora liczba muzułmanów przechodzi na chrześcijaństwo. To jest – o czym należy pamiętać – bardzo dla nich niebezpieczne i grozi śmiercią. Takie rzeczy są w islamie karane. A jednak się zdarzają i takich przypadków jest podobno wcale niemało.

Powrót chrześcijan wymaga pokoju na Bliskim Wschodzie.

Wszelka destabilizacja zawsze prowadzi do przemocy. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie, którzy przecież byli tam od samego początku, zawsze stanowili siłę pokojową. Natomiast muzułmanie odnoszą się wrogo do niewiernych i tak było też w tym przypadku. Chodziło o wyczyszczenie Bliskiego Wschodu z chrześcijaństwa. Zresztą muzułmanie, z tego, co wiemy, mieszają dwa zagadnienia. Z jednej strony chrześcijaństwo, które jest dla nich nie do przyjęcia. Z drugiej strony współczesna ideologia liberalna. Dla nich jedno i drugie to przejawy zachodniego imperializmu, być może nawet ich nie odróżniają. Dokonuje się dechrystianizacja tej części świata, bardzo niekorzystna, bo chrześcijanie nie tylko byli siłą pokojową i stabilizującą, ale także nosicielami zachodniej cywilizacji. Toteż trzeba myśleć o tym, jak sprawić, żeby ten proces się odwrócił. Fakt, że chrześcijańscy uchodźcy wracają, chcą wrócić do swoich domów, jest krzepiący i o tym też rozmawialiśmy. (…)

Co może zrobić taki kraj jak Rzeczpospolita?

(…) Każda społeczność, zwłaszcza taka społeczność, która przeszła przez podobne cierpienia, była rozproszona, musiała uciekać, a teraz wraca, chce mieć oparcie – nie tylko mieć gdzie zamieszkać, gdzie się uczyć, ale także poczucie przynależności, że jest u siebie. Pojawił się taki pomysł, żeby skoordynować wysiłki krajów wschodnioeuropejskich, bo w tej części Europy uprzedzenia antychrześcijańskie są stosunkowo najsłabsze. W Europie zachodniej są bardzo silne i stąd trudno tam zmobilizować ludzi do pomocy.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z Ryszardem Legutką pt. „Chrześcijanie wracają na Bliski Wschód” znajduje się na s. 6 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z Ryszardem Legutką pt. „Chrześcijanie wracają na Bliski Wschód” na s. 6 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Sejm przyjął 24 listopada 2017 r. uchwałę upamiętniającą gen. Dowbora-Muśnickiego, dowódcę Powstania Wielkopolskiego

Uchwała jest aktem przywracania pamięci o człowieku wielkich zasług dla niepodległości Polski, a poza Wielkopolską niemal zupełnie zapomnianym. Jej inicjatorem jest poseł Bartłomiej Wróblewski.

Pamięci generała Józefa Dowbora-Muśnickiego

Z inicjatywy posła Bartłomieja Wróblewskiego Sejm przyjął 24 listopada 2017 r. uchwałę upamiętniającą gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, legendarnego dowódcę Powstania Wielkopolskiego. Setną rocznicę tego zrywu będziemy obchodzić w przyszłym roku.

Okazją przyjęcia uchwały jest przypadająca 150. rocznica urodzin i 80. rocznica śmierci gen. Dowbora-Muśnickiego. (…)

Treść uchwały przypomina życiorys generała, który urodził się dnia 25 października 1867 r. w majątku Garbów koło Sandomierza w rodzinie ziemiańskiej wywodzącej się ze starego litewskiego rodu Dowborów. Przez wiele lat służył w Armii Rosyjskiej, gdzie dosłużył wysokiego stopnia generała-lejtnanta. W 1917 r. po rewolucji lutowej, z inicjatywy Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego został mianowany organizatorem i dowódcą Korpusu Polskiego w Rosji. (…)

Jak głosi tekst uchwały, po rewolucji październikowej gen. Józef Dowbor-Muśnicki nie podporządkował się władzy bolszewickiej i w walkach z jej wojskami odniósł szereg zwycięstw, zdobywając m.in. w końcu stycznia 1918 r. twierdzę w Bobrujsku, bronioną przez kilkutysięczną załogę bolszewicką. Wobec nacisku napierających z zachodu Niemców 23-tysięczny Korpus złożył broń, jednak większość jego żołnierzy i oficerów została przetransportowana do kraju, zasilając szeregi tworzącego się Wojska Polskiego.

25 października minęła 150 rocznica urodzin Józefa Dowbora-Muśnickiego, który już jako 14-latek wstąpił do Korpusu Kadetów w Petersburgu. Jego dwaj bracia byli oficerami w rosyjskiej armii.

Przez ponad 30 lat służył w wojsku rosyjskim. Wziął udział w wojnie rosyjsko-japońskiej. Był oderwany od środowiska polskiego, dlatego, jak sam przyznawał, mówił nie najlepiej po polsku. „Służąc w obcych szeregach, nie zapomnieliśmy jednak nigdy o tym, co nam rodzice wskazywali, a mianowicie to, że Polska odrodzić się musi i potrzebować będzie ludzi odpowiednio i wszechstronne wykształconych, a zatem i wojskowych” – wspominał. (…)

W styczniu 1919 roku Dowbor-Muśnicki, wskazany jako kandydat przez Piłsudskiego, objął po wyznaczeniu go przez Naczelną Radę Ludową stanowisko dowódcy polskich sił zbrojnych w byłym zaborze pruskim. 16 stycznia 1919 roku przejął oficjalnie dowództwo nad Powstaniem Wielkopolskim, którym początkowo dowodził Stanisław Taczak. Dowbor-Muśnicki zreorganizował oddziały powstańcze i przeforsował decyzję o poborze poszczególnych roczników, a także organizował regularną Armię Wielkopolską, która w szczytowym momencie liczyła ponad 100 tys. żołnierzy. (…)

Starsza córka generała, Janina Lewandowska, była pilotem Wojska Polskiego i jako jedyna kobieta zginęła w Katyniu. Młodsza córka działała w czasie okupacji w Organizacji Wojskowej „Wilki”. Po zdekonspirowaniu została rozstrzelana przez Niemców w Palmirach.

Artykuł redakcyjny pt. „Pamięci generała Józefa Dowbora Muśnickiego” znajduje się na s. 7 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł redakcyjny pt. „Pamięci generała Józefa Dowbora Muśnickiego na s. 7 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Geotermia Plus – uzupełnienie pakietów prospołecznych Dobrej zmiany / Tomasz Nałęcz, „Śląski Kurier WNET” 42/2017

Popularność indywidualnych instalacji geotermalnych powinna znacząco wpłynąć na rozwój sektora małej i średniej przedsiębiorczości, co miałoby szczególne znaczenie w małych miejscowościach.

3Tomasz Nałęcz

Continue reading

Producenci „fejk newsów” liczą na owczy pęd i ignorancję z wyboru odbiorców / Rafał Brzeski, „Kurier WNET” 42/2017

Co najmniej kilkanaście liczących się portali zamieściło rewelację, że lubiana przez dzieci Świnka Peppa jest niesłychanie niebezpieczna i oglądanie bajek z jej udziałem może powodować autyzm.

Rafał Brzeski

Internet pełen fałszu

Od wieków wiadomo, że plotki rozchodzą się szybko i szeroko, zwłaszcza te negatywne o kimś znanym. To, że Kowalska NIE puściła się z listonoszem, nikogo nie interesuje i we wsi się o tym nie mówi. Internet uczynił świat wielką wioską, w której plotki rozchodzą się z błyskawiczną szybkością we wszystkie strony.

Ilość tak zwanych „fejków”, czyli kompletnie nieprawdziwych wiadomości ukazujących się w sieci, rośnie wręcz lawinowo. Na liście najpopularniejszych fałszywek sporządzonej przez agencję prasową Associated Press znalazły się między takie sensacje:

Ostrzeżenie psychologów Uniwersytetu Harvarda, że lubiana przez dzieci Świnka Peppa jest niesłychanie niebezpieczna i oglądanie bajek z jej udziałem może powodować u dzieci autyzm. Co najmniej kilkanaście liczących się portali zamieściło tę rewelację.

Również polskie portale, w tym kobietaxl.pl, dompelenpomyslow.pl, mamasy.pl. Tymczasem okazało się, że na Harvardzie nie prowadzono badań nad Peppą, a cytowany „ekspert” Marc Wildemberg nigdy nie pracował na tym uniwersytecie i jego nazwisko nie widnieje w internetowej bibliotece JSTOR – archiwum ponad 2400 czasopism naukowych.

Sensacją na skalę amerykańską była wiadomość, że na parkingach supermarketów Aldi grasują oszuści, którzy oferują kobietom perfumy po okazyjnych cenach. Następnie tryskają na nie chmurą eteru, usypiają, a potem molestują lub okradają. Ostrzeżenie rozeszło się jak burza, a tymczasem ani dyrekcja Aldi, ani policja nie odnotowały takich przypadków.

Równie fałszywa była informacja, że Burger King przyznał się do „wzbogacania” swoich hamburgerów koniną. Popularna hamburgerownia z miejsca zaprzeczyła, ale wiadomość poszła w sieć i się rozeszła. Tym szerzej, że była „odgrzaną” wersją skandalu z 2013 roku, kiedy w mielonym mięsie jednego z irlandzkich producentów wykryto koninę pełniącą obowiązki wołowiny. Wówczas Burger King przeprowadził badania DNA mięsa od swoich dostawców i okazało się, że wszyscy są solidni.

Pal diabli, jeśli „fejki” są sensacyjne, ale mało szkodliwe. Bardziej niebezpieczne są te z arsenału wojny informacyjnej, których celem jest destabilizacja atakowanego państwa lub sparaliżowanie konkretnej inicjatywy politycznej.

W końcu listopada w Brukseli odbyło się spotkanie na szczycie Partnerstwa Wschodniego z udziałem liderów krajów Unii Europejskiej oraz Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdowy i Ukrainy, czyli byłych republik Związku Sowieckiego. Spotkanie poprzedziła fala rosyjskiej dezinformacji, której ewidentnym celem była opinia publiczna wschodnich uczestników Partnerstwa, a zadaniem sianie chaosu i pobudzanie wzajemnej nieufności.

Do mieszkańców Armenii adresowano narrację, że porozumienie z Unią Europejską nie przynosi krajowi żadnych korzyści ekonomicznych. Taką tezę usiłował nawet narzucić redaktor naczelny rosyjskiego radia i portalu Business FM, Ilia Kopielewicz, w trakcie wywiadu z prezydentem Armenii Serżem Sarkisjanem. W tym przypadku forsowana narracja nie ma marginesowego znaczenia, bowiem Unia Europejska stanowi największy rynek zbytu dla armeńskiego eksportu i prawie jedną czwartą wolumenu wymiany handlowej.

Z kolei Gruzinom usiłowano wmówić, że Unia Europejska ogranicza import z tego kraju tylko do towarów, których nie może dostarczyć Ukraina. Tymczasem w dwustronnych stosunkach handlowych towary gruzińskie, z wyjątkiem czosnku, nie są objęte żadnym unijnym cłem.

Spośród uczestników szczytu Partnerstwa Wschodniego największą porcją dezinformacji „obdarzono” Ukrainę, przy czym kraj ten prezentowano w roli pionka interesów Stanów Zjednoczonych, w nadziei na wywołanie niechęci w zachodnioeuropejskiej opinii publicznej. Dominowały dwie narracje: Stany Zjednoczone zbroją wojska ukraińskie i płacą Ukrainie, aby podsycała konflikt na wschodzie kraju, oraz: USA sprowokowały konflikt ukraiński, żeby sparaliżować tworzenie „Jedwabnego Szlaku” prowadzącego z Chin do Europy Zachodniej.

W obie narracje wpisała się nawet państwowa telewizja Pierwszy Kanał i jej publicystyczny program „Czas pokaże”. W obu przypadkach prezentowane insynuacje nie zostały poparte żadnymi konkretnymi faktami.

Uzupełnieniem tych narracji była zwykła „dieta” fałszywek adresowanych do ukraińskich odbiorców, czyli opowieści, że wojska ukraińskie prowadzą czystki etniczne w Donbasie, z wariantem, że wojska ukraińskie wspólnie ze służbami amerykańskimi planują wielką czystkę etniczną na wschodzie Ukrainy. I znów zarzuty i żadnych faktów na ich poparcie. Faktograficznego fundamentu pozbawiona jest także kolejna narracja o tym, że pod kierownictwem sekretarza ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony działają tajne „szwadrony śmierci”.

W kontekście Partnerstwa Wschodniego dostało się również Polsce, która według rosyjskiego portalu politnavigator.net, „w odwet za Banderę” blokuje przejazd ukraińskich ciężarówek przez Polskę do Europy Zachodniej. Korespondent portalu powoływał się na wypowiedź byłego ministra transportu i łączności, a obecnie biznesmena, Jewgienija Czerwonienki, w telewizji ZIK. Czerwonienko miał narzekać, że na granicy z RP stoją tysiące ukraińskich ciężarówek, bowiem Polacy zamknęli Ukraińcom drogę do Europy. On sam wraz z urzędującym ministrem transportu Wołodymyrem Omelianem interweniował ponoć we Lwowie, aby rozładować blokadę. Tymczasem sam Omelian twierdzi, że tranzyt przez Polskę przebiega bez zakłóceń. Również rzecznik ukraińskiej straży granicznej Oleg Słobodian zdementował doniesienia mediów rosyjskich, zapewniając, że ruch graniczny ciężarówek przebiega normalnie.

Swoistą wisienką na rosyjskim torcie propagandowym było w listopadzie wideo piosenki „Wujku Wowa, jesteśmy z Tobą” w wykonaniu małych policyjnych kadetów ze szkoły nr 44 w Wołgogradzie. Towarzyszy im deputowana do Dumy Państwowej, Anna Kuwyczko. Umieszczone w sieci wideo obejrzało w dwa tygodnie ponad pół miliona internautów. Dla przypomnienia: Wowa to zdrobnienie od imienia Władimir, a o wychowawczym duchu dziecięcej piosenki może świadczyć solenna obietnica: „odzyskamy Alaskę dla ojczyźnianej macierzy” (https://www.youtube.com/watch?v=-AViL_Q7t5k).

Na co liczą producenci „fejków”? Przede wszystkim na swoistą ignorancję z wyboru, na którą decydują się często dezinformowane społeczności. Dotarcie do informacji prawdziwej ma bowiem wysoką cenę w wymiarze czasu, wysiłku, pieniędzy, a nawet najwyższą cenę życia. Dołożyć należy do niej cenę interpretacji uzyskanych informacji. W sumie koszt uzyskania informacji prawdziwej może być zniechęcająco wyższy od spodziewanych profitów.

Model ignorancji z wyboru składa się z 4 elementów:

1.     odbiorcy uzyskali niedoskonałą informację,
2.     odbiorcy są świadomi, że dysponują informacją niedoskonałą,
3.     wiedzą również, że wysoki jest koszt:
a.      uzyskania prowadzących do prawdy informacji dodatkowych,
b.     analizy i oceny informacji dodatkowych,
4.     spodziewane korzyści będą zapewne niższe niż koszty uzyskania informacji prawdziwych.

Oszukując odbiorców, autorzy manipulacji wykorzystują jeden lub więcej elementów powyższego modelu, licząc na wywołanie efektu ignorancji z wyboru. Stosują przy tym cztery podstawowe rodzaje taktyki:

  • dezinformację, czyli rozpowszechnianie informacji kłamliwych,
  • cenzurę, czyli świadome ograniczanie dostępu do informacji,
  • propagandę „białą”, czyli forsowne sponsorowanie informacji prawdziwych, ale dobranych pod kątem interesów manipulującego,
  • przesyt informacji, to znaczy przekazywanie informacji w ilościach zwiększających znacznie koszt analizy, co sprawia, że odbiorcy rezygnują z samodzielnej oceny na rzecz interpretacji podsuniętej przez manipulującego.

W sieci internetu dodatkowym elementem sprzyjającym „fejkom” jest szybkość i łatwość rozpowszechniania wiadomości oraz przemożna chęć zaimponowania innym użytkownikom mediów społecznościowych. Jednym kliknięciem można rozkolportować fałszywkę dalej, a komputer już ją prześle całej liście korespondencyjnej. Idąc owczym pędem za baranem przewodnikiem, nie sprawdza się źródła przed wysłaniem, nie kontroluje wiarygodności, nie zastanawia się, czy przypadkiem ktoś nie wprowadza w błąd. Ważne, że wiadomość jest ciekawa, atrakcyjna, barwna, tworzy nimb wtajemniczonego i jest warta jak najszybszego przekazania innym, bo może jeszcze nie wiedzą. Tak jak z plotką w maglu, tylko szybciej. Klik – i poszło. Czasem dopiero później przychodzi zastanowienie, czy przypadkiem przewrotni autorzy „fejku” nie użyli mnie w charakterze pudła rezonansowego. Wówczas jednak zaczyna działać odruchowa niechęć do samokrytyki. Przekonanie, że „u mnie coś takiego się nie zdarza”, ułatwia niepomiernie życie dezinformatorom.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Internet pełen fałszu” znajduje się na s. 5 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Internet pełen fałszu” na s. 5 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mamy nadzieję, że od 2018 r. niezależne Radio WNET będzie nadawać na UKF / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” 42/2017

Państwu dziękuję za wsparcie i życzę dobrych świąt Bożego Narodzenia, szczęśliwego Nowego Roku i tego, byśmy w 2018 roku godnie obchodzili stulecie odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości.

Krzysztof Skowroński

W roku 2018 będziemy w wolnej Polsce świętować 100-lecie odzyskania niepodległości.

My mamy także nadzieję, że będzie to pierwszy rok działania Radia WNET, że dostaniemy koncesję i będziemy mogli w wolnym kraju tworzyć i rozwijać niezależne media. Decyzja jest rękach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ale też wiele zależy od Państwa, dlatego z przyjemnością publikuję w tym „Kurierze WNET” list, jaki przyjaciele Radia napisali do przyjaciół Radia:

Wierzymy, że Krąg Przyjaciół Radia WNET będzie się stale powiększał i wspólnie stworzymy przyjacielską społeczność nie tylko wspierającą działalność naszego Radia, ale również biorącą aktywny udział w dalszych wspólnych przedsięwzięciach łączących nas i Radio WNET.

Drodzy Przyjaciele!

Radio WNET nadaje od ośmiu lat między innymi dzięki naszemu wsparciu. Od ośmiu lat jesteśmy jego przyjaciółmi, na których zawsze może ono liczyć.
Teraz chcemy pomóc, chcemy, by nasze Radio nadawało przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 w roku i przez 10 lat.
Dlatego przypominamy, że 29 września br. rozpoczęliśmy wielką akcję budowania KRĘGU PRZYJACIÓŁ RADIA WNET. Idea tego pomysłu jest prosta – chcemy wspólnie utworzyć grono wiernych słuchaczy – Przyjaciół Radia, którzy włączą się praktycznie do tworzenia Radia WNET i pomogą w jego powstaniu w nowej formule.
W niezliczonych rozmowach na Jarmarku WNET, w siedzibie Radia i w innych kontaktach dawali Państwo, w sposób często bardzo zaangażowany, wyraz przyjaźni i przywiązania dla Radia WNET, oczekiwania dalszego nadawania oraz chęci wspierania Radia teraz i w przyszłości.

Przejawem przyjaźni i pragnienia aktywnego wspierania Radia WNET są składane przez Państwa deklaracje przystąpienia do Kręgu Przyjaciół Radia WNET. Są one wyrazem siły, zasięgu i skali poparcia dla Radia przez Słuchaczy – Przyjaciół, wsparcie zaś niezbędne jest do tego, aby Radio działało już zawsze. Deklaracje można składać w siedzibie Radia, na Jarmarku i w internecie.

Wierzymy, że Krąg Przyjaciół Radia WNET będzie się stale powiększał i wspólnie stworzymy przyjacielską społeczność nie tylko wspierającą działalność naszego Radia, ale również biorącą aktywny udział w dalszych wspólnych przedsięwzięciach łączących nas i Radio WNET.

Pomagajmy – wspierając poprzez stronę www.wspieram.to/gwiazdka. W tym przełomowym dla Radia WNET momencie wiele zależy od Słuchaczy – Przyjaciół Radia i naszej przyjacielskiej solidarności.

Pomysłodawca Kręgu Przyjaciół Radia WNET Andrzej Sław
Pierwszy Przyjaciel Radia WNET Marek Bryła

Taki list przyjaciele Radia wysłali do przyjaciół Radia i za to, i za zaangażowanie w budowę Kręgu Przyjaciół Radia WNET dziękuję.

Państwu dziękuję za wsparcie i życzę dobrych świąt Bożego Narodzenia, szczęśliwego Nowego Roku i tego, byśmy w 2018 roku godnie obchodzili stulecie odzyskania przez Rzeczpospolitą niepodległości.

Artykuł wstępny redaktora naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego znajduje się na s. 1 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny redaktora naczelnego „Kuriera WNET” Krzysztofa Skowrońskiego na s. 1 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego