Urszula Doliwa z Community Media Forum Europe i Uniwersytetu w Olsztynie: Media trzeciego sektora trzeba wspierać

Liderem takich projektów jest na pewno Francja, gdzie tego typu stacji jest około 600, często to małe garażowe projekty . CMFE kilka lat temu oszacowała liczbę tego typu inicjatyw w Europie na 2500.

– Moje zainteresowanie radiem rozpoczęło się w latach 90., kiedy obserwowałam powstawanie lokalnych stacji w Polsce – powiedziała dr hab. Urszula Doliwa z Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Wówczas radio przekonało ją na tyle, że rozpoczęła pracę w tym medium, a w późniejszym okresie przyglądała mu się jako medioznawca.

– Zawsze poszukiwałam tej atmosfery z lat 90., która towarzyszyła powstawaniu radia – powiedziała Doliwa, ubolewając, że atmosfera ta zanika i jeżeli  gdzieś przetrwała, to właśnie w tak zwanym trzecim sektorze, w radiach społecznych. Z rozrzewnieniem wspomina czasy, w których „ludzie byli w stanie nie spać, nie jeść, tylko przychodzić i robić dniami i nocami radio”.

Urszula Doliwa jest również spółdzielcą Mediów Wnet, bowiem gdy tylko usłyszała, że takie media spółdzielcze tworzą się w Polsce, wiedziała, że chce brać w tym udział. Tego typu mediami zajmuje się również w swojej codziennej pracy dla Community Media Forum Europe, organizacji promującej niekomercyjne media „nazywane często mediami trzeciego sektora”.

[related id=34684]- Liderem takich projektów jest na pewno Francja, gdzie takich stacji jest około 600, często to małe, garażowe projekty. CMFE kilka lat temu oszacowała liczbę tego typu inicjatyw w Europie na 2500 – powiedziała Doliwa, dodając że w Polsce jest to sektor niemal nieznany.

– Jeśli zostawimy wszystko wolnemu rynkowi, wychodzi bardzo skomercjalizowana oferta – powiedziała dr Doliwa. Jej zdaniem w mediach przecież chodzi o różnorodność, dlatego CMFE zajmuje się również wspieraniem tych inicjatyw. Poinformowała, że w Wielkiej Brytanii fundusz przeznaczony na tego typu projekty wynosi 500 tys. funtów. W Polsce, przy słabej ściągalności abonamentu, są to sumy rzędu 800 mln złotych.

– Jeden procent naszego abonamentu to jest taka trampolina, która pozwala temu sektorowi zadziałać – powiedziała Doliwa. Jej zdaniem pomogłoby to w swobodnej wymianie myśli i poglądów, by „zwykły człowiek, amator, mógł przyjść i zrobić swoje radio, bo eter to nie jest coś, co obywatele powinni oddać tylko komercyjnym podmiotom”.

Przyznała, że w Polsce zupełnie nie jest wykorzystany status nadawcy społecznego, bowiem do tej pory uzyskało go zaledwie osiem stacji, co stanowi niewielki odsetek wszystkich, i są to głównie stacje wyznaniowe. W Olsztynie w ramach sektora komercyjnego nadaje niekomercyjne radio studenckie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj

16.08 / W 80 dni dookoła Polski / Popołudnie Radia Wnet z Olsztyna

Mija pięćdziesiąty dzień naszej podróży po Polsce. W popołudniowej audycji zapraszamy do wysłuchania rozmowy o mniejszości niemieckiej w Olsztyńskiem oraz geopolityce na skalę światową.

 

Andrzej Dramiński – radca prawny, dziennikarz;

Dr Jacek Bartosiak – ekspert w dziedzinie geopolityki.

 


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński


 

Część pierwsza:

Andrzej Dramiński o zachowaniu Niemców, dla których tereny Olsztyńskiego są terenami niemieckimi.

 

Część druga:

Dr Jacek Bartosiak o konflikcie Stanów Zjednoczonych z Chinami, czego efektem jest groźna postawa Korei Północnej, a także o rywalizacji USA z Rosją i interesach amerykańskich w Europie.

– Korea jest używana przez Chińczyków, żeby Amerykanie mieli taki side shore (boczny trend) i Amerykanie nie za bardzo mogą wygrać tę sytuację – powiedział Bartosiak w pierwszej części audycji podczas Poranka Wnet. Jego zdaniem nie ma tu optymalnego rozwiązania, a Amerykanie „tracą czas i energię, pokazując swoją bezradność”. W dodatku Chiny dalej rosną w siłę i utrzymują gospodarczy porządek globalny, jaki nie podoba się Amerykanom. Zwrócił uwagę na to, że Chińczycy wcale nie chcą pomóc w tej trudnej sytuacji. 

Były radny Bogusław Owoc: Bez opcji zerowej, bez rozliczenia każdego sędziego wymiar sprawiedliwości się nie zmieni

Dzień 50. z 80 / Olsztyn / Poranek WNET – W Radiu WNET kolejny głos na temat wymiaru sprawiedliwości, przypomnienie o konieczności zmiany prawa wyborczego oraz zaproszenie na festiwal filmowy „Okno”.

W drugiej części Poranka WNET w Olsztynie Aleksander Wierzejski rozmawiał z Wiolettą Machniewską z tutejszego Klubu Gazety Polskiej oraz Bogusławem Owocem, który w latach 90. byłym radnym Olsztyna i wicewojewodą olsztyńskim.

Bogusław Owoc powiedział, że nie miała miejsca żadna reprywatyzacja, ale zwykłe złodziejstwo. W związku z tym, że jego zdaniem wymiar sprawiedliwości gwarantuje złodziejstwo, między innymi przez instytucję przedawnienia, nie ma sensu działalność, jaką uprawiał do końca lat 90., czyli na przykład działalność radnego.

Wymiar sprawiedliwości Bogusław Owoc poznał „dogłębnie, bo na sobie”. Jest to, uważa, „najlepsza szkoła”. Na podstawie swoich doświadczeń twierdzi, że bez zmian w wymiarze sprawiedliwości wszelka inicjatywa do niczego nie prowadzi.

Co zatem trzeba zmienić, żeby było dobrze – ludzi, system, procedury? Aktualną dyskusję na ten temat Bogusław Owoc porównuje do stawiania diagnozy pacjentowi bez zbadania go. Uważa, że systemu wymiaru sprawiedliwości nie należy zmieniać, a stworzyć nowy.

Gość Poranka sądzi, że pozytywnym efektem ostatnio podjętej próby reformy wymiaru sprawiedliwości było to, że ludzie wymiaru sprawiedliwości poczuli się zagrożeni. Forsowane zmiany jednak nie były zmianami systemowymi. Ustawy były kolejną grubą kreską, ponieważ nie wprowadzały ani rozliczenia tego, co było dotychczas, ani weryfikacji sędziów, takiej, jaką choćby uczyniono, „chociaż pozornie”, ze Służbą Bezpieczeństwa w 1990 roku. Wszelkie reformy są według niego ułudą. Bez opcji zerowej, bez rozliczenia każdego sędziego wymiar sprawiedliwości się nie zmieni.

Bogusław Owoc jesienią zamierza przedstawić projekt „opcji zerowej” w sądownictwie. Pokaże, jak to można zrobić. Sprawa „dyżurnego” sędziego Milewskiego jest w jego opinii „lajtowa” – sędziowie to struktura przestępcza.

Wioletta Machniewska działała w Ruchu Kontroli Wyborów. Ruch ten zaproponował projekt zmiany prawa wyborczego. Sprawa obecnie stoi jednak w miejscu. Cały czas obowiązują – jak mówi – przepisy umożliwiające fałszowanie wyborów. Jej zdaniem czas najwyższy zmienić przepisy kodeksu wyborczego.

Wioletta Machniewska opowiadała także o działalności Klubu Gazety Polskiej w Olsztynie i o Festiwalu Filmu Niezależnego „Okno”.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy w dzisiejszym Poranku WNET.

JS

Aneta Markowska, redaktor naczelna express.olsztyn.pl: Mocne tematy niepokornego portalu solą w oku „układu miejskiego”

Dzień 50. z 80/ Olsztyn/ Chodzi o spółdzielnię „Pojezierze” i tzw. mieszkania dla swojaków, czyli sprzedawanie mieszkań krewnym i znajomym prezesa po zaniżonych cenach – powiedziała Aneta Markowska.

Express.olsztyn.pl to portal internetowy, który został utworzony na bazie gazety papierowej. Początki tego tytułu nie były łatwe, bowiem gdy gazeta zaczęła wychodzić pięć lat temu w wersji papierowej, „były tutaj duże perturbacje na rynku wydawniczym”.

– Zmowa cenowa, nie chciano nas w kioskach, nie chciano zaakceptować naszej „za niskiej” ceny, były nawet interpelacje poselskie w tej sprawie, no, niestety, nie udało się – powiedziała redaktor naczelna express.olsztyn.pl Aneta Markowska, gość Aleksandra Wierzejskiego w Poranku Wnet z Olsztyna. Kolporterzy, nie przyjmując gazety, twierdzili, że jej cena była za niska i dlatego odmawiali jej kolportażu.

– Jeśli gazeta jest najtańsza na rynku, w dodatku porusza tematykę miejską, to ludzie będą kupowali tę gazetę, a nie inną, która ma ugruntowana pozycję – powiedziała Markowska. Jej zdaniem to, że nie mogła wydawać i kolportować swojej gazety, wynikało ze zmowy wydawców i kolporterów w tym regionie.

– Jeżeli zrobicie droższą gazetę, to wam weźmiemy, jeżeli w tej cenie, to nie – argumentowali kolporterzy, jak relacjonuje Markowska. -Zaczęliśmy wydawać gazetę, tyle że bezpłatnie, i była rozdawana „z ręki”.

Zaznaczyła, że z reklamodawcami również było ciężko. Mocna tematyka odstraszała wielu z nich, bo „nie wszystkie firmy chciały się narażać układowi miejskiemu”. Skończyło się na portalu internetowym. Wśród wielu trudnych tematów, jakimi zajmuje się redakcja, znalazły się również te poruszające kwestie wykupu mieszkań w spółdzielniach mieszkaniowych Olsztyna.

– Jako pierwsi pisaliśmy o tzw. kamienicy wybrańców w Olsztynie, zresztą sprawa jest w prokuraturze i mogę powiedzieć, że chodzi tu o spółdzielnię „Pojezierze” i tzw. mieszkania dla swojaków, czyli sprzedawanie krewnym i znajomym prezesa po zaniżonych cenach mieszkań, na których bardzo łatwo można było zarobić, bo ponad połowa tych mieszkań została sprzedana na wolnym rynku – powiedziała Markowska.

Jej gazeta również poruszała tematykę nieprawidłowości w wymiarze sprawiedliwości, co skutkowało podjęciem współpracy z Bogusławem Owocem, zwolennikiem opcji zerowej w sądownictwie. Podjęła również temat Michała K., słynnego asesora komorniczego z Łodzi, który „ma zasądzoną karę pozbawienia wolności, ale ciężko go za kratki wsadzić”. Jak twierdzi naczelna express.olsztyn.pl, osoba ta nie odbywa kary, bo początkowo ukrywała się, a aktualnie ponoć jest chora.

Kolejnym tematem, którym zajęła się redakcja naszego gościa, były działania firm windykacyjnych, co jest „tematem rzeką”. Jej zdaniem firmy windykacyjne często wcielają się w rolę komorników i doprowadzają nawet do śmierci ludzi.

– Ostatnio mieliśmy właśnie przypadek – mogę podać nazwisko, bo mam zgodę rodziny – Leonarda Pszczoły, nękanego licznymi telefonami za trzy tysiące długu narosłego do 10 tysięcy, którego serce nie wytrzymało – powiedziała Markowska, dodając, że zmarły miał problemy psychiczne z tego powodu, udokumentowane pobytami w szpitalu, a sprawa przeciwko firmie windykacyjnej znalazła swój finał w prokuraturze. Redakcja express.olsztyn.pl będzie się bacznie temu przyglądała.

Jej zdaniem w przyszłorocznej kampanii wyborczej do samorządów głównym tematem będą drogi, bowiem Olsztyn należy do jednych z najbardziej zakorkowanych polskich miast, w którym „jeździ się gorzej niż po Krakowie”.

– Drugim wiodącym tematem będzie wyszukiwanie minusów „dobrej zmiany” – przewiduje dziennikarka. Jej zdaniem obóz aktualnie rządzący „bardzo opieszale albo w ogóle nie odpowiada na pytania, które nas interesują”. Przykładowo problemem są takie pytania, jak chociażby wykształcenie radnych, temat ich pracy magisterskiej czy przebieg kariery zawodowej.

Express Olsztyn jest laureatem Nagrody Wolności Słowa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich przyznanej w 2016 roku za rok 2015.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj

Wywiad z Anetą Markowską naczelną www.express.olsztyn.pl w części siódmej Poranka Wnet.

Jakie nazwy ulic i placów pozostały na Warmii i Mazurach po czasach komunistycznych? Jakimi innymi je zastąpić?

Dzień 50. z 80 / Olsztyn / Poranek WNET – W dzisiejszej audycji o dekomunizacji nazewnictwa, o konieczności upamiętniania mniej i bardziej znanych zasłużonych Polaków oraz o architekturze Olsztyna.

Jednym z tematów rozmów w Poranku WNET były liczne jeszcze upamiętnienia działaczy komunistycznych pozostałe w przestrzeni publicznej Olsztyna, a także Warmii i Mazur. Aleksander Wierzejski rozmawiał o tym z olsztynianami Andrzejem Dramińskim z tutejszego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, wydawcą regionalnego miesięcznika „Debata”, z historykiem i księgarzem Wojciechem Koziołem i z architektem Sławomirem Hryniewiczem.

Wojciech Kozioł powiedział, że w Olsztynie nie ma ulic imienia 22 lipca lub Manifestu PKWN, ale pozostała na przykład ulica Dąbrowszczaków. Jest też wiele innych nazw upamiętniających mniej znane dzisiaj osoby zasłużone dla komunizmu, np. ulice Hanki Sawickiej czy Wincentego Pstrowskiego. Rada miasta przedstawiła IPN bardzo długą listę nazw ulic i miejsc w mieście, które proponuje zmienić. Czy jest powszechna zgoda na zmianę nazw i na jakie? Lokalne stowarzyszenie protestuje przeciwko zmianie nazwy ulicy Dąbrowszczaków. Są to młodzi komuniści czy też maoiści. Jednym ze znaczących udanych przykładów likwidacji symboli komunistycznej władzy jest usunięcie pomnika sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie.

Andrzej Dramiński, którego miesięcznik „Debata” zajmuje się między innymi kwestią usunięcia z przestrzeni publicznej nazw sławiących komunizm i jego bohaterów, zwrócił uwagę, że oprócz nazw wspomnianych przez Wojciecha Kozioła jest wiele innych sławiących „nie wiadomo co”, jak np. ulica Wyzwolenia. Nie wiadomo, o jakie wyzwolenie chodzi, od czego, od Niemców? A może ma to być „wyzwolenie społeczne”? Nie ma też wątpliwości, że należy zmienić nazwę ulicy Dąbrowszczaków, którzy byli formacją powiązaną z NKWD, tak samo jak jej dowódca gen. Karol Świerczewski.

Zdaniem wydawcy nowymi patronami „zdekomunizowanych” ulic mogłyby być osoby zasłużone dla rozwoju Olsztyna, np. burmistrz z przełomu XIX i XX wieku Oskar Belian, który był Niemcem, ale jego zasługi dla miasta były wielkiei warto o nich pamiętać. Inną osobą jest Anna Walentynowicz, która działała w opozycji antykomunistycznej, nie mając żadnych powiązań ze służbami PRL, nie musiała się więc nikomu z niczego potem tłumaczyć, jak niestety wiele innych głośnych osób z Solidarności. [related id=34684]

Inna postać, którą należałoby szczególnie upamiętnić, to Wojciech Kętrzyński, polski działacz z przełomu XIX i XX wieku, wieloletni dyrektor Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Urodził się jako Adalbert von Winkler, ale odkrył, że jego prawdziwe nazwisko to Kętrzyński. Odtąd do końca życia czuł się Polakiem i bardzo zasłużył się dla Polski.

Byli też Niemcy, którym Polska i katolicyzm wiele zawdzięczają, na przykład proboszcz z Gietrzwałdu ksiądz Augustyn Weichsel. Był on nawet represjonowany przez Niemców. W tym kontekście bardzo wymowne jest to, że objawienia maryjne nastąpiły w Gietrzwałdzie, czyli w południowej części Warmii, w której polskość zachowała się dużo lepiej niż na jej północnych terenach. Ważne też jest to, że Matka Boża w Gietrzwałdzie przemówiła po polsku, a nie po niemiecku.

Objawienia miały bardzo duży wpływ na rozwój polskości i świadomości narodowej, gdyż pielgrzymi przyjeżdżający do Gietrzwałdu odwiedzali tutejszą księgarnię, w której sprzedawane były polskie książki, modlitewniki czy kalendarze. Jej właścicielem był Andrzej Samulowski, który co prawda ma swoją ulicę w Olsztynie, ale niestety bardzo małą.

Sławomir Hryniewicz zapytany o to, czy w Olsztynie są podobne problemy z reprywatyzacją jak w Warszawie, powiedział, że Olsztyn „ma to szczęście czy nieszczęście”, że leży na terenie tzw. ziem odzyskanych. Dawni właściciele albo nie żyją, albo nie ma z nimi kontaktu, więc tego rodzaju działania jak te
ujawnione w Warszawie (tzw. dzika reprywatyzacja) tutaj nie mają miejsca. Przyznał, że w Olsztynie są innego rodzaju nieprawidłowości związane z nieruchomościami: „Nie takie jak w Warszawie, ale mamy swoje grzechy na sumieniu”.

Jako architekt opowiedział o olsztyńskiej Starówce, która – podobnie jak warszawska – nie przetrwała wojny i została prawie w całości odbudowana w latach 60. Zniszczona została nie w czasie walk armii radzieckiej o Olsztyn, ale już po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną, która zburzyła dużą część miasta w ramach swoistego odwetu na Niemcach. Poza zamkiem, katedrą, Wysoką Bramą i kilkoma kamienicami cała stara część miasta nie zachowała się. To, co oglądamy dzisiaj, to jest udana, ale rekonstrukcja.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy ze Sławomirem Hryniewiczem, Wojciechem Koziołem i Andrzejem Dramińskim w pierwszej i czwartej części dzisiejszego Poranka WNET.

JS

 

 

16.08 / W 80 dni dookoła Polski / Południe Radia Wnet z Olsztyna

Podczas południowej audycji poruszyliśmy temat patologii w działaniu systemu sprawiedliwości i układu w samorządzie olsztyńskim oraz przyczyn przybywania Włochów do Polski.

Bogusław Owoc – wicewojewoda olsztyński w latach 1998–1999;

Wojciech Sobierański – Stowarzyszenie Wolne Jeziorany;

Lucia Baldi – właściciel włoskiej restauracji i cukierni oraz producent filmowy.

 


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński


 

Część pierwsza:

Bogusław Owoc o walce z układem polityczno-sądowym.

Część druga:

Wojciech Sobierański opowiedział o walce z lobby i układem w samorządzie. Jak mówi, doszło wręcz do poważnego bicia go.

Część trzecia:

Luca Baldi opowiedział o przyczynach otworzenia włoskiej restauracji w Olsztynie, trzech filmach oraz skutkach otwarcia włoskich granic na imigrantów.

16.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 50. / Poranek Wnet z Olsztyna

Dzika reprywatyzacja, walka o ochronę zabytkowej architektury, sytuacja geopolityczna oraz walka o rodzinę. To niektóre z tematów, które poruszymy w dzisiejszym Poranku Wnet.

 

Goście audycji:

Dr Jacek Bartosiak – ekspert ds geopolityki i strategii, nowoczesnej sztuki wojennej i wojny morskiej;

Ks. Przemysław Drąd – Krajowy Duszpasterz Rodzin;

Ks. Wojsław Czupryński – Duszpasterz Rodzin Archidiecezji Olsztyńskiej;

Bogusław Owoc – wicewojewoda olsztyński w latach 1998–1999;

Wioletta Machniewska – Szefowa Klubu Gazety Polskiej w Olsztynie;

Dr hab. Urszula Doliwa – Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej;

Andrzej Olkowski – członek zarządu Browaru Kormoran;

Aneta Markowska – dziennikarka express.olsztyn.pl;

Andrzej Dramiński – radca prawny, dziennikarz;

Sławomir Hryniewicz – architekt;

Wojciech Kozioł – historyk;

Jacek Pachulski – Stowarzyszenie „Warmia”.


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Sławomir Hryniewicz przedstawił charakterystyczne elementy architektury olsztyńskiej zabudowy oraz przedstawił plan przestrzennego zagospodarowania miasta.

Wojciech Kozioł o ulicach noszących imiona dawnych działaczy tudzież organizacji komunistycznych. Jedną z nich jest ul. Dąbroszczaków.

 

Część druga:

Wioletta Machniewska i Bogusław Owoc mówili m.in. o ogólnopolskim festiwalu filmu niezależnego „Okno” oraz potrzebie reformy Krajowej Rady Sądownictwa.

 

Część trzecia:

Jacek Pachulski i Andrzej Polkowski o problemach olsztyńskiego systemu śmieciowego oraz świetności polskich browarów regionalnych i craftowych.

Dr Jacek Bartosiak zaopiniował napięcia pomiędzy USA a Koreą Północną. Stwierdził, że prowokacyjne działania jednego z ostatnich reżimów są jednym z elementów polityki zagranicznej Chin.

 

Część czwarta:

Andrzej Dramiński kontynuował pierwszy wątek Poranka Wnet, czyli kwestię ulic noszących nazwy dawnych działaczy komunistycznych. Mówił również o znaczeniu objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie.

 

Część piąta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część szósta:

Ks. Przemysław Drąd i ks. Wojsław Czupryński o przesłaniu papieża Franciszka w jego adhortacji „Amoris laetitia” oraz potrzebie promocji rodziny wielodzietnej. Mówili również o zagrażającym wpływie prądu postmodernistycznego na jednostkę rodzinną. Obydwaj zauważyli, że bolączką młodych narzeczonych jest brak umiejętności słuchania partnera.

 

Część siódma:

Dr hab. Urszula Doliwa powiedziała, dlaczego jest spółdzielcą Radia Wnet oraz dlaczego należy dotować niekomercyjne radia.

Aneta Markowska o problemach redakcji express.olsztyn.pl, której pierwotnym planem było stworzenie lokalnej gazety. Chociaż początkowo plan został zrealizowany, szybko się okazało, że z powodu zmowy cenowej m.in. kolporterów, zaprzestano produkować prasę. Redakcja olsztyńskiej gazety nie poddała się i stworzyła lokalny portal internetowy.

Andrzej Dramiński o nieścisłościach w olsztyńskiej kasie miejskiej.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

Organistka Anna Krasowska o pieśniach dla Matki Bożej z Gietrzwałdu: powstały z natchnienia i potrzeby chwili

Dzień 49. z 80/ Gietrzwałd/ Poranek WNET – Pieśni często opowiadają losy ziemi warmińskiej, gdzie księża byli więzieni w związku z tym, że były to czasy zaborów i Kulturkampfu – powiedziała Krasowska.

– Te pieśni powstały z natchnienia i potrzeby chwili – powiedziała Anna Krasowska, organistka z Gietrzwałdu, o charakterystycznych i unikalnych pieśniach stworzonych specjalnie dla Matki Bożej z Gietrzwałdu. Pieśni te zawierały elementy orędzia Matki Bożej, były pisane przez ludzi prostych, dlatego w wielu przypadkach autor jest nieznany. Zwróciła też uwagę, że często, tworząc nowe pieśni, ludzie podkładali nowe słowa pod już istniejące kompozycje.

– Jednym z twórców pieśni był Andrzej Samulowski, który był wielkim działaczem na rzecz polskości na Warmii – powiedziała organistka.

Przypomnijmy, że Andrzej Samulowski założył w 1878 r. pierwszą polską księgarnię na Warmii. Ten przyjaciel Jana Matejki przez wiele lat był najważniejszym przedstawicielem Warmii w ruchu narodowym całego zaboru pruskiego. Pieśni jego śpiewano w czasie pielgrzymek, wiersze recytowano na różnych uroczystościach narodowych, rodzinnych i towarzyskich. Sejmik ludu warmińskiego wiwatował na jego cześć. Niemcy nazywali go polskim Bismarckiem. Na łożu śmierci w 1920 roku, zapytany o to, co robić dalej z Mazurami, odpowiedział: „Brać siłą, nie czekać!”[related id=34564]

Był twórcą jednej z piękniejszych pieśni:

„Panno Maryja bądź uwielbiona

Od swych czcicieli bądź wysławiona

Jak godna Boska Matka dziewica,

którą niebieska światłość oświeca

Obrałaś Gietrzwałd za swą stolicę

By opuszczone te okolice,

którym zagraża wiary wydarcie

Znalazły w Tobie ucieczkę, wsparcie.”

– Pieśni te często opowiadają losy ziemi warmińskiej, gdzie księża byli więzieni w związku z tym, że były to czasy zaborów i Kulturkampfu – powiedziała Anna Krasowska, gość Poranka Wnet. Szczególnym sentymentem darzy młoda organistka tę rozpoczynającej się od słów: „Gdy z wieży gietrzwałdzkiej odezwał się dzwon, Maryja na klonie obrała swój tron. Lud polski na Warmii przeżywał czas prób, Bo wiarę i język chciał wydrzeć im wróg.”

– Wierzę, że Maryja mnie tutaj przyprowadziła – zwierzyła się pani Anna, która już od trzech lat przygrywa pielgrzymującym do Gietrzwałdu. Stara się upowszechniać te unikalne pieśni, o których słowa i nuty często jest proszona przez osoby, które przybywają tu, by pomodlić się u stóp Matki Bożej, z całej Polski.

Aktualnie w Gietrzwałdzie jest do nabycia broszura z nutami i tekstami pieśni maryjnych. Niebawem ma także pojawić się płyta.

 

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

Abp Józef Górzyński: Orędzie gietrzwałdzkie jest uniwersalne i wpisuje się w ciąg objawień maryjnych w Lourdes i Fatimie

Dzień 49. z 80 / Gietrzwałd / Poranek WNET – O znaczeniu objawień w Gietrzwałdzie oraz o współczesnej kondycji katolicyzmu w Polsce i na świecie w rozmowie z nowym metropolitą warmińskim.

Aleksander Wierzejski rozmawiał z arcybiskupem Józefem Górzyńskim w przeddzień uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, kiedy to duchownemu zostanie oficjalnie nałożony paliusz w związku z objęciem przez niego arcybiskupstwa warmińskiego.

Arcybiskup opowiedział o okolicznościach, w jakich miały miejsce objawienia w Gietrzwałdzie, oraz o przedstawionym w nich przez Maryję orędziu.

Czas, w którym doszło do objawień, był bardzo niesprzyjający dla Polski i dla katolicyzmu (Kulturkampf, germanizacja, rusyfikacja). W związku z tym, że Maryja objawiła się miejscowej ludności w jej języku – w gwarze warmińskiej – to wydarzenie to miało nie tylko wymiar duchowy, ale też społeczny.

Orędzie gietrzwałdzkie jest uniwersalne i wpisuje się w ciąg objawień maryjnych – z Lourdes, niecałe 20 lat przed objawieniami w Gietrzwałdzie, i z Fatimy, 40 lat po nich. Główne przesłanie to wezwanie do powrotu do Ewangelii – do podejmowania życia ewangelicznego. Jest to też tzw. objawienie różańcowe – wezwanie do odmawiania różańca. Zadaniem, które stawia sobie arcybiskup na czas tegorocznej 140. rocznicy objawień i 40. rocznicy koronacji obrazu Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej, jest jak najszersze upowszechnienie tego orędzia.

Arcybiskup zwrócił też uwagę na to, że orędzie ma aspekt rodzinny i społeczny. Struktura społeczna ma być zbudowana na przesłaniu ewangelicznym. Nie jest to nic nowego dla nauczania kościelnego, ale objawienia mają tę cechę, że pojawiają się tam, gdzie jest potrzeba przywołania do życia według Ewangelii.

Najpierw rzesza ludzi wsłuchiwała się w orędzie, jeszcze w czasie trwania objawień. Potem zostało ono podjęte i dotarło do całej Polski, nie tylko Warmii. Pojawiły się też reakcje wrogie – objawienia zostały uznane za „coś niepożądanego dla tych, którzy zupełnie inaczej i na bazie czegoś innego ustawiali życie społeczne”, były zwalczane i ośmieszane.

Doszło też do zabawnych sytuacji, kiedy to – jak wynika z zachowanych relacji z różnych miejsc Polski – księża ubolewali, że parafianie nie wybierają się na pielgrzymki na Jasną Górę, ale do „jakiegoś Gietrzwałdu”. [related id=34564]

Arcybiskup mówił także o tym, że przesłaniem siostry Faustyny – która zapisała w swym Dzienniczku, że z Polski padnie iskra, która rozpali świat – jest idea Miłosierdzia Bożego, które obecnie jest kultywowane w wielu miejscach świata.

Na pytanie, czy zatem w Polsce uchowało się coś, co w Europie też było, ale już wyschło, gość Poranka odparł, że tak, ale zaznaczył, że byłby ostrożny z ocenami. W Europie sytuacja różnie wygląda. Są tam także bardzo żywe ośrodki życia duchowego. Trzeba wszystko wnikliwie obserwować, bo zjawiska, które dzieją się w świecie, są wspólne, a formuły przeżywania wiary, jak i problemy, które się z tym wiążą, są coraz bardziej uniwersalne.

Każdy duszpasterz, zarówno w krajach „dawnej Europy”, jak i w krajach będących w awangardzie, jeśli chodzi o żywość uczestniczenia w wierze, dostrzega te same zjawiska, tylko ich skala jest inna. Nasza odpowiedź nie powinna być więc podszyta samozadowoleniem, że nam jeszcze coś się udaje. Nie wiemy bowiem, jak krótkie może okazać się to zjawisko, jeśli nie zostanie zgłębione.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w trzeciej części Poranka WNET nadawanego z Gietrzwałdu. Ksiądz arcybiskup opowiada w niej także o mediach katolickich na Warmii oraz o problemach społecznych związanych z emigracją z regionu i jego wyludnianiem się.

JS

 

Szeremietiew o Cudzie na Wisłą i święcie Wojska Polskiego: Niech żyje polski żołnierz – nasza największa wartość!

Nie pokazujemy światu i Europie, że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

fot. Radio Wnet

– W 1920 roku wygraliśmy najważniejszą wojnę XX wieku, w której pokonaliśmy Rosję – powiedział Romuald Szeremietiew. – Gdybyśmy przegrali, nie wiadomo, co by się stało z Europą, a być może nawet ze światem. Niestety tej świadomości w ogóle nie ma.

Przypomniał, że świętując zwycięstwo 1920 roku, powinniśmy również pamiętać o drugiej bitwie, która de facto przesądziła o tamtym zwycięstwie, a jest praktycznie pomijana milczeniem: bitwie nad Niemnem (20-26 września 1920 r.). Trzeba bowiem pamiętać, że zwycięstwo wojsk polskich w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. zadało strategiczny cios Armii Czerwonej i pozwoliło przejąć inicjatywę stronie polskiej, ale nie zakończyło wojny ani nie przesądziło o jej wyniku.

Marszałek Piłsudski pogonił rosyjskiego bolszewika nad Niemnem

– Po Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski wcale nie sądził, że został pokonany, i zaczął odbudowywać siły. Lenin zresztą skierował nowe jednostki na front polski. W okolicach Grodna odtwarzała się duża sowiecka armia i dopiero jej rozbicie przez Piłsudskiego sprawiło, że odtąd Sowieci mogli już tylko uciekać – zwrócił uwagę Szeremietiew. Była to właśnie bitwa nad Niemnem, która zakończyła kontrofensywę wojsk sowieckich, a o której mało kto dziś pamięta.

– Co najgorsze, nie ma w Warszawie śladu upamiętnienia tego wielkiego zwycięstwa – podkreślił Szeremietiew. – Nie pokazujemy światu i Europie,  że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

Przypomniał, że zwycięstwo w 1920 roku odnieśliśmy nad nie lada przeciwnikiem. Była to duża armia pod dowództwem oficerów wykształconych jeszcze w szkołach carskich, które stały na bardzo wysokim poziomie, w odróżnieniu od armii polskiej, gdzie mieliśmy do czynienia ze zlepkiem najróżniejszych formacji, z których każda miała swoje uzbrojenie, do tego stopnia, że nawet rodzajów karabinów było kilkanaście (u Rosjan jeden), a oficerowie byli kształceni zarówno w szkołach zaborców, jak i na zachodzie Europy, w dodatku, z oczywistych powodów, nie mieli doświadczenia dowódczego.

– Generał Brusiłow, a więc naczelny wódz armii carskiej, podczas I wojny światowej zaapelował do oficerów byłej armii carskiej, by wstępowali do armii bolszewickiej, ponieważ wojna z Polską to jest wojna rosyjsko-polska – powiedział Szeremietiew. – 40 tysięcy carskich oficerów, w tym tysiąc generałów, tego apelu posłuchało i poszło do bolszewików. A więc mieliśmy naprawdę poważnego przeciwnika pod Warszawą i nad Niemnem.

fot. PAP/Radek Pietruszka 15.08.2017 Defilada w Warszawie

Problem również stanowiło zaopatrzenie, bo w Polsce ówczesnej nie było żadnych wytwórni produkujących uzbrojenie. Dostarczali nam je w znikomych ilościach Francuzi i Brytyjczycy, ale w pewnym momencie nie było nawet tego, ze względu na blokadę Niemiec i Czech, które nie przepuszczały transportów z amunicją do Polski.

– Gdyby pod Warszawą nie zjawił się duży transport z amunicją, którą przekazali nam Węgrzy, to nasi żołnierze nie mieliby w tej bitwie czym strzelać  – przypomniał Romuald Szeremietiew. Jego zdaniem polskie dowództwo z naczelnikiem Piłsudskim na czele genialnie poprowadziło te bitwy. Odniósł się również do kontrowersji w związku z dowodzeniem Bitwą Warszawską, które przypisują zwycięstwo generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Podkreślił, że jeśli chodzi o bitwę nad Niemnem, „to tu już nie ma żadnych wątpliwości, że główna zasługa należy się marszałkowi Piłsudskiemu i bardzo zasłużonemu w niej generałowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu”.

Polska szkoła matematyczna w służbie konrtwywiadu

Jak podkreślił prof. Szeremietiew, rzeczą jeszcze ważniejszą było złamanie przez polski kontrwywiad szyfrów sowieckich, w związku z czym „nasze dowództwo wiedziało, jakie rozkazy wydaje strona przeciwna”.

– Nad tym wszystkim górował jeszcze patriotyzm, wola walki polskiego żołnierza, który nawet boso szedł do ataku, bo nie było zaopatrzenia – powiedział poseł, podkreślając, że dopiero te wszystkie elementy razem sprawiły, że zwycięstwo było po naszej stronie.

– Trzeba koniecznie pokazać Europie, co wtedy się stało, i nie tylko ograniczyć się do tego, że powiemy o Bitwie Warszawskiej jako o 18. bitwie decydującej o losach świata – zaapelował Szeremietiew. Jak mówił, zwycięstwo ’20 roku „złamało już wtedy możliwości zbudowania sowieckiego supermocarstwa”. Jego zdaniem, gdyby Sowieci opanowali Niemcy i połączyli swoje potencjały, to „powstałoby supermocarstwo, które byłoby w stanie opanować świat”.

– Jeżeli jesteśmy zjednoczeni i potrafimy nasz potencjał właściwie zorganizować i wykorzystać, to jesteśmy w stanie odnieść zwycięstwo z najtrudniejszym nawet przeciwnikiem, no bo Rosja jest takim przeciwnikiem – ocenił prof. Szeremietiew.

Znaczenie dla Europy Środkowej i Wschodniej

– Bitwy Niemeńska i Warszawska zadecydowały nie tylko o odzyskaniu niepodległości i utrzymaniu państwowości przez Polskę, ale również sprawiły, że narody Europy Środkowej odbudowały swoje państwowości. Jedne reaktywując państwa, inne je budując, jak chociażby narody nadbałtyckie.

[related id=34445]Zdaniem Romualda Szeremietiewa trzeba wciąż przypominać naszym sąsiadom o roli Polski w budowaniu ich państwowości. Jest to również wspaniały argument historyczny, jakim mógłby się posłużyć zaangażowany w budowę Trójmorza prezydent Andrzej Duda. Dowodnie pokazał to przykład II wojny światowej i okresu powojennego – w jak dużym stopniu niepodległość państw bałtyckich czy środkowej Europy zależy od istnienia niepodległej Polski.

Prof. Szeremietiew przypomniał, że w 1920 roku Polska podpisała sojusz z przedstawicielstwem niepodległej Republiki Ludowej Ukrainy, na czele której stał wówczas ataman Petlura. Wówczas po stronie polskiej walczyły bardzo dzielnie również jednostki ukraińskie. Słynną defiladę w Kijowie przyjmowali wspólnie Petlura i Śmigły-Rydz. Jego zdaniem wspaniałym nawiązaniem do tej idei jest dzisiejszy  udział reprezentacji wojsk Ukrainy w defiladzie z okazji święta Wojska Polskiego, a jest to tradycja warta kultywowania i pokazywania zwłaszcza na Ukrainie, gdzie częste są odniesienia do zbrodniczej UPA, a o tak wspaniałym przykładzie współpracy polsko-ukraińskiej zapomina się.

– Aktualnie toczy się wielka gra imperialna prowadzona przez Rosję i istotnym jej elementem jest Ukraina, która ma stać się częścią imperium. Żeby osiągnąć ten cel, Rosja robi wszystko. Czasami zastanawiam się, gdy dochodzi po stronie ukraińskiej do działań odbieranych w Polsce jako wrogie nam, czy nie stoi za tym Rosja.

Szeremietiew uważa, że w rosyjskim interesie leży, aby między Polską i Ukrainą narastała wrogość i żebyśmy nie byli w stanie podjąć współpracy, bo w takiej sytuacji wygra Rosja. Przypomniał, że niebawem odbędą się manewry Zapad 2017, które „nie wiadomo do końca, jak tym razem będą wyglądały i przebiegały i „co się wydarzyć może” (Z informacji estońskiego wywiadu wynika, że w tym roku obsługa transportowa ćwiczeń jest kilkakrotnie większa niż zazwyczaj i dotyczy w znakomitej większości tylko dowiezienia na dane terytorium zaopatrzenia wojskowego – przyp. red. Więcej na ten temat, kliknij tutaj).

[related id= 34564]Zdaniem posła tylko od Polski zależy, czy zdołamy przeciwdziałać destrukcyjnej sile Rosji na region środkowej Europy, bo tylko my dysponujemy w miarę dużym potencjałem, aby się jej przeciwstawić. Nie przeceniałby jednak roli sojuszników w kwestii obronności Polski, bowiem pod tym względem w XX wieku odebraliśmy już nader bolesną lekcję.

– To, co zawsze ma wartość dla nas, to polski żołnierz, który nawet marnie uzbrojony – jak było w ’20 roku – jest patriotą, kocha ojczyznę i wie, że warto o nią walczyć, i potrafi zwyciężać – powiedział Szeremietiew. – Niech żyje polski żołnierz, nasza największa wartość, jeśli idzie o polski system militarny!

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj