Mieczysław Jurek z NSZZ „Solidarność”: To święto Solidarności i powinno być to uszanowane przez wszystkich

Dzień 63. z 80 / Poranek Wnet – W Szczecinie bardzo to przeżyliśmy, bo upadłość pierwszej stoczni Porta Holding obniżyła potencjał tego miasta o ponad 40 procent – powiedział związkowiec.

[related id=36035]- W Szczecinie mamy podpisane porozumienie i z góry wiadomo, że organizatorem uroczystości 30 sierpnia, 13 i 17 grudnia jest Solidarność – powiedział Mieczysław Jurek, pytany o problemy gdańskiej Solidarności, bowiem w tym roku prezydent tego miasta powierzył organizowanie uroczystości upamiętniających podpisanie porozumień sierpniowych Komitetowi Obrony Demokracji.

– To jest święto Solidarności i powinno to być uszanowane przez wszystkich, my nie zabraniamy nikomu obecności pod bramą Stoczni – powiedział Jurek. Zaapelował o godne uczestniczenie w uroczystościach, bo jest to dla działaczy „takie święte miejsce związane i z rokiem ’70 i ’80”.

[related id=35788]- Jeżeli ktoś nie wie, po co tam przychodzi, to nie powinien tam przychodzić – powiedział związkowiec, dla którego jest to „miejsce uświęcone krwią polskich robotników”.

Mieczysław Jurek cieszy się ze zmian, jakie zachodzą ostatnio, bowiem „za poprzedniej ekipy przemysł stoczniowy był likwidowany”. Jego zdaniem nic się nie uda, gdy nie będzie sprzyjającej polityki rządu.

– W Szczecinie bardzo to przeżyliśmy, bo upadłość pierwszej stoczni Porta Holding obniżyła potencjał tego miasta o ponad 40 procent, druga upadłość obniżyła potencjał o kolejne 18 procent- powiedział Jurek. Uważa, że spowodowane tym straty będą odrabiane jeszcze latami. Ma nadzieję, że trend został już trwale odwrócony, bo „życie na teren stoczni wraca”. Zaznaczył przy tym, że działania aktualnej ekipy rządzącej nie spowodują, że zostanie przywrócony stan sprzed upadku Porta Holding, ale jest nadzieja na realny powrót przemysłu stoczniowego do Szczecina.

– Cały czas mieliśmy nadzieję na odrodzenie przemysłu stoczniowego i od razu, w przeciwieństwie do Gdyni, pilnowaliśmy, aby nie doszło do nadmiernego rozdrobnienia terenów postoczniowych – powiedział związkowiec. – Myśmy nigdy nie poddali się atmosferze, że stoczni nie będzie. Solidarność stoczniowa nadal działa, mimo że formalnie zakładu o tej nazwie nie ma.

Mieczysław Jurek zdaje sobie sprawę, że mimo tych wszystkich nadziei stocznia szczecińska nie będzie funkcjonowała w taki sposób, w jaki działała uprzednio, bo dopiero przemysł odradza się i stocznia działać będzie na zasadzie podwykonawcy. Główną rolę będzie tu odgrywać Szczeciński Park Przemysłowy, a ewentualne wykonanie już jednostek pływających odbywać się będzie na pochylni Wulkan. Jego zdaniem stocznia w Szczecinie została zdewastowana i obecnie, mimo wielu zabiegów, jest na etapie odtwarzania tego, co w niej funkcjonowało, a to jest „trudniejsze niż wybudowanie tego typu zakładu na nowo”.

– Droga jest trudna, ambitna, ale do wykonania – powiedział na zakończenie Mieczysław Jurek.

MoRo

[related id=35752]Mieczysław Jurek, ur. 22 XII 1954 w Stargardzie Szczecińskim. Od IX 1980 w NSZZ „Solidarność”. Po 13 XII 1981 kolporter ulotek i prasy podziemnej, wielokrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany przez SB. W 1989 członek MKO w Szczecinie, współorganizator „S” w Podregionie Pyrzyce (obecnie Oddział ZR Pomorze Zachodnie w Pyrzycach). Od 1989 delegat na WZD Regionu Pomorze Zachodnie. 1989-1995 członek Prezydium Okręgowej Sekcji Kolejarzy, członek Krajowej Sekcji Kolejarzy, 1989-1994 przewodniczący KZ przy PKP Węzeł Pyrzyce. Od 1990 członek ZR Pomorze Zachodnie, delegat na KZD, 1995-1998 członek Krajowej Komisji Rewizyjnej. Od 1998 przewodniczący ZR Pomorze Zachodnie, członek Komisji Krajowej.

29.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 63. / Poranek Wnet z wieży widokowej katedry św. Jakuba Apostoła w Szczecinie

Szczecin to miasto, które wielu błędnie kojarzy się z nadmorską plażą. Podczas naszej podróży ponownie odwiedzamy to przygraniczne miasto, aby rozmawiać o tym, co dotyczy jego mieszkańców.

 

Goście audycji:

Mieczysław Jurek – przewodniczący Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego;

Dr Marek Chabior – klimatolog, Klub Gazety Polskiej;

Dr hab. Krzysztof Kowalczyk – historyk i politolog;

Grzegorz Czarnecki – Regionalny Ośrodek Debaty Międzynarodowej w Szczecinie;

Prof. Grzegorz Karwasz – kierownik Zakładu Dydaktyki Fizyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu;

Dr Wojciech Lizak – historyk;

Sławomir Ozdyk – ekspert ds. bezpieczeństwa;

Dr Lidia Błaszczyk – biolog, Zakład Anatomii Zwierząt na Wydziale Biotechnologii i Hodowli Zwierząt Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologii w Szczecinie;

Wojciech Jankowski – dziennikarz Radia Wnet;

Ks. prałat Dariusz Knapik – duchowny.


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Dr Marek Chabior o działaniu Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Mówił również o nacisku Klubu Gazety Polskiej na władze miejskie. Organizacja pragnie bowiem zmienić nazwy ulic, noszących imiona komunistów.

Prof. Grzegorz Karwasz mówił o budowie reaktorów termojądrowych w Polsce. Stwierdził, że nasz kraj powinien zbudować taki typ elektrowni, który jest w stanie zapewnić nam energię na najbliższe 2000-3000 lat.

Reaktor ten kosztować będzie „na początek” 13 miliardów euro, co profesor skomentował mówiąc: – Musimy prowadzić pracę w tym kierunku. Energii jądrowej starczy, jak powiem, że starczy na zawsze, to będzie nieprawda, ale starczy na dwa tysiące lat, może trzy tysiące lat.

 

Część druga:

Dr Wojciech Lizak o reformie Krajowej Rady Sądownictwa, która według gościa, reprezentowała tylko niewielką część społeczeństwa.

– Władza sądowa wbrew woli ustawodawcy i wbrew tradycji europejskiej uszła spod demokratycznej kontroli. Stała się osobnym pionem niezależnym od nikogo i praktycznie rzecz biorąc zaczęła reprezentować swoje interesy plus interesy wąskich grup społecznych, które można nazwać oligarchią.

Sławomir Ozdyk powiedział, że nasz kraj w relacjach z Niemcami powinien być agresywniejszy.

Dr Lidia Błaszczyk o szczecińskich fermach produkujących naturalne futra.

 

Część trzecia:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część czwarta:

Mieczysław Jurek mówił na temat obchodów tegorocznej rocznicy „porozumień sierpniowych”, który odbędzie się 31 sierpnia w Gdańsku. W związku z tym wydarzeniem zaistniał spór na linii „Solidarność”-Komitet Obrony Demokracji. Konflikt polega na prymacie organizacji upamiętniającej rocznicy – KOD rości sobie do tego prawo. Ponadto Mieczysław Jurek opowiedział o działaniu przemysłu stoczniowego w Szczecinie.

-To jest święto Solidarności i powinno to być uszanowane przez wszystkich, my nie zabraniamy nikomu obecności pod bramą Stoczni – powiedział Jurek. Zaapelował o godne uczestniczenie w uroczystościach, bo jest to dla działaczy „takie święte miejsce związane i z rokiem 70-tym i 80-tym”. -Jeżeli ktoś nie wie po co tam przychodzi to nie powinien tam przychodzić – powiedział związkowiec, dla którego to „miejsce uświęcone krwią polskich robotników”.

 

 

Część piąta:

Wojciech Jankowski będący w Sewastopolu na Krymie opowiedział o ukraińskim dziennikarzu, który po opublikowaniu kontrowersyjnego artykułu, został aresztowany przez rosyjskie władze na półwyspie.

Mykoła Semena nie ma wątpliwości, że jego proces jest kolejną sądową sprawą polityczną na Krymie. Żegnając się ze mną powiedział, że nie wie, jak potoczą się jego sprawy, może pójdzie do więzienia. Zaznaczył, że za większe drobnostki osądzano ludzi w Rosji, na przykład za tzw. reposty, udostępnienia cudzej publikacji w mediach społecznościowych. W takim wypadku, mówi, że przynajmniej wiedziałby za co poszedłby do więzienia. „jestem patriotą Ukrainy i wyraziłem swoją opinię” – zakończył.

Dr hab. Krzysztof Kowalczyk o Gryfitach, książętach słowiańskich, zamieszkujących ziemie zachodniopomorskie do XVII w. Mówił także o zyskiwaniu na znaczeniu Szczecina oraz relacji z sąsiadującymi Niemcami.

 

Część szósta:

Grzegorz Czarnecki o opozycji wobec rządu w Szczecinie.

Ks. prałat Dariusz Knapik o wahadle Foucaulta i wpływie Kościoła katolickiego w rozwój nauki.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet:

„Dobra zmiana” jest realizowana pomalutku, małymi kroczkami – ale to nie jest powód do narzekania, tylko do aktywności

Dzień 59. z 80/ Gryfice/ Poranek WNET – Robicie rzeczy, które budują i świadomość narodową, i poczucie wspólnoty, i więzi międzyludzkie – mówił do swoich gości, polityków z Gryfic, gospodarz Poranka.

Gośćmi Aleksandra Wierzejskiego w piątkowym Poranku Wnet w Gryficach byli Leszek Droździel – zastępca dyrektora gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, i Grzegorz Burcza – radny Gryfic, jedyny przedstawiciel PiS w radzie powiatu Gryfice.

Gryfice otrzymały prawa miejskie w 1262 roku – są więc dużo starsze od Warszawy – zaznaczyli na początku rozmowy goście radia.

Co dzieje się w Gryficach od czasu „dobrej zmiany? – zagaił rozmowę nasz dziennikarz.

– „Dobra zmiana” jest realizowana pomalutku, małymi kroczkami – zmiany czasem są okupione sprawami w sądzie, ale to nie jest powód do narzekania, wręcz przeciwnie – do jeszcze bardziej aktywnej pracy – powiedział Grzegorz Burcza.

– Robicie rzeczy, które budują i świadomość narodową, i poczucie wspólnoty, i więzi międzyludzkie – kontynuował Aleksander Wierzejski.

– Właśnie tak się dzieje – jak 10 lat temu zakładałem Stowarzyszenie Przyjaciół Gryfic, naszym celem było, żeby pokazać, czy nauczyć władze, że święta narodowe obchodzimy w dniu, kiedy te święta narodowe są – nie 9 czy 12 listopada, ale dokładnie 11 listopada, 3 maja, a nie np. 2 maja – święto konstytucji itd. To wydaje się zaskakujące, jednak wcześniej obchodzono te święta w godzinach i dniach pracy, tak żeby nie robić urzędnikom państwowym kłopotu, nie zważając na daty. Dzisiaj staramy się wypełniać tę niszę – niszę patriotyczną, edukacyjną, organizujemy Biegi Niepodległości, Tropem Wilczym czy też ostatnio Marsze Dla Życia i Rodziny. Z każdym rokiem przybywa uczestników – podkreślił radny Grzegorz Burcza. [related id=35468]

– To inicjatywy, które przyczyniają się do upodmiotowienia społeczności Gryfic – zaznaczył Leszek Droździel. Podkreślił też, jak ważne są dobra duchowe, o które trzeba dbać i o których trzeba pamiętać. Wsparcie dla rodzin biednych, często patologicznych, w postaci 500+ to wzór dla inicjatyw oddolnych, lokalnych. Budowanie społeczeństwa obywatelskiego, które wspiera demokrację, to nasz obowiązek – zaznaczył polityk.

– W Gryficach szacunkowo 500+ odbiera w powiecie aż około 14 tysięcy rodzin, w gminie – to trzykrotnie mniej rodzin. Jednak to ogromna liczba – podkreślił gość Poranka. – To szczególnie ważne tu, na Pomorzu, gdzie bezrobocie sięga 12-13% i stale się utrzymuje, mimo wysokiej migracji młodych za zarobkiem – do miast i za granicę.

– Czy ta pomoc w postaci 500+ ma jakiekolwiek przełożenie na sympatie polityczne, na świadomość polityczną – tego nie da się zauważyć – twierdzi Grzegorz Burcza. – Jednak widać wzrost konsumpcji, widać wzrost liczby turystów – podkreślił. – Widać wzrost zainteresowania pomocą i widać satysfakcję.

Zdaniem polityków, początkowe wykorzystanie 500+ na cele konsumpcyjne to już przeszłość. Obecnie środki są coraz częściej przeznaczane na cele inwestycyjne, co zresztą zostało podchwycone przez m.in. banki. Poza tym środki te są wydawane zdecydowanie na dzieci – na edukację, wakacje itp.

– Jeśli chodzi o reformę szkolnictwa, to w Gryficach nie towarzyszyły jej żadne problemy – tylko jedna szkoła ponadgimnazjalna została zamknięta, a i to nie w wyniku zmian związanych z reformą, a wskutek niskiego naboru uczniów.

Kolejnym tematem rozmowy Poranka z politykami z Gryfic była kwestia miejskich inwestycji, których w mieście  generalnie brakuje – a to oznacza również niewzrastającą liczbę nowych miejsc pracy.

– Trzeba przyznać, że Gryfice nie są miastem atrakcyjnym dla inwestorów – uważa Burcza. Brak nowych inwestycji prywatnych wiąże się też z tzw. rentą geograficzną. – Gryfice nie leżą przy atrakcyjnych szlakach. Jest nadzieja, że to się poprawi, ponieważ władze miasta podjęły pewne działania, by to zmienić, niestety trochę spóźnione – zauważa Burcza. – Zostały zlikwidowane wszystkie przedsiębiorstwa, zostały tylko sklepy wielkopowierzchniowe. To, co możemy dzisiaj zrobić, to wspieranie małej przedsiębiorczości.

0 przebiegającej przez Gryfice drodze S10, łączącej Szczecin z Trójmiastem, która ma szanse przyczynić się do niewielkiego wzrostu atrakcyjności inwestycyjnej Gryfic, w całej rozmowie w części piątej Poranka Wnet.

MA

 

Czy nowe przepisy traktują sprzedaż przez rolników produktów wytworzonych w ich gospodarstwach jako ich naturalne prawo?

Dzień 59. z 80 / Gryfice / Poranek WNET – W rozmowie z państwem Pilchami o barierach prawnych i administracyjnych ograniczających rozwój sprzedaży tradycyjnej żywności w gospodarstwach rolnych.

Radio WNET odwiedziło wczoraj Wojciecha i Elżbietę Pilchów, którzy w swoim niedużym gospodarstwie rolnym produkują żywność tradycyjnymi, nieprzemysłowymi metodami.

Kiedyś naturalnym prawem chłopa było produkowanie żywności. Potem zostało to zawłaszczone przez przemysł. Przy przemysłowej produkcji żywności stosowana jest pasteryzacja. W serowarstwie na drobną skalę nie jest ona potrzebna. Państwo Pilchowie wytwarzają sery z mleka niepasteryzowanego. Jak powiedział Wojciech Pilch, konserwacja i pasteryzacja „robiona jest z myślą o przerzucaniu towaru, o hipermarketach, o sieciach, o dystrybucji”. Natomiast najzdrowszy produkt jest „wyprodukowany tu i zjedzony w najbliższym otoczeniu”.

Przy dużej produkcji, np. w mleczarni, mleko się zlewa, pasteryzuje i standaryzuje. Narzucone są normy, przepisy. Przy dużej produkcji są one koniecznością, wynikają z technologii. Obecnie muszą je spełniać też mali wytwórcy, jak państwo Pilchowie. Przy ich niewielkiej produkcji (roczny obrót to 120 tysięcy złotych) badania laboratoryjne to bardzo znaczący koszt, 4-5 tysięcy złotych. [related id=35468]

Zdaniem państwa Pilchów, sprzedaż przez rolników produktów wytworzonych w gospodarstwach jest ich naturalnym prawem i tak powinna być traktowana. Niestety wprowadzone w 2016 r. zmiany prawa, umożliwiające sprzedaż detaliczną bezpośrednio przez rolników (ustawa z dnia 16 listopada 2016 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia sprzedaży żywności przez rolników) – jak twierdzą nasi rozmówcy – nie usuwają w niezbędnym zakresie barier dla dla takiej sprzedaży. Cały czas trzeba wykonywać kosztowne badania sanitarne i spełniać różne wymogi administracyjne. Przepisy nadal traktują rolnika jako producenta surowców dla dużych odbiorców i pozbawiają go dostępu do rynku.

Rzeczywiste umożliwienie indywidualnym rolnikom produkcji i sprzedaży byłoby nie tylko nową jakością. Małych producentów rolnych jest w Polsce bardzo dużo, „w swej masie” stanowić mogą konkurencję dla wielkich producentów rolnych. A z tymi ma związki wielu polityków, zwłaszcza z PSL.

Rolnik powinien mieć wolność i odpowiadać za swoje produkty na ogólnych zasadach – cywilnie i karnie. – Jeżeli jak kogoś zatruję, będę odpowiadał karnie i ekonomicznie, cywilnie – mówi Wojciech Pilch. Uważa, że takie instytucje jak Sanepid zostały wymyślone po to, żeby walczyć z drobnymi rzemieślnikami i wytwórcami.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w Poranku WNET z Gryfic, w części drugiej.

JS

 

 

Kazimierz Łaszewski o Gryficach: Ludzie nie widzą związku między tym, kogo wybierają, a swoim losem

Dzień 59. z 80 / Gryfice / Poranek WNET – Jak „kładzie się chodniki nad azbestowymi rurami wodociągowymi”, o innych problemach toczących Gryfice i czy Dobra Zmiana wpłynęła na tutejszą sytuację.

Radio WNET pięćdziesiątego dnia podróży gościło w Gryficach, gdzie zostało przyjęte przez Mikołaja Pańkowskiego, spółdzielcę WNET, muzyka i gryficzanina. Dzisiaj Poranek WNET nadawany był z jego ogródka.

Pierwszym gościem był Kazimierz Łaszewski, pierwszy przewodniczący rady miejskiej w Gryficach, szachista, a w latach 80. działacz Solidarności.

Kazimierz Łaszewski opowiedział o swoich wrażeniach po tym, jak wiele lat temu przeniósł się z Trójmiasta do Gryfic – miejscowości, która przed wojną należała do Niemiec. Zobaczył to, co znał do tamtej pory jedynie z książek – system, w którym zależność ludzi od partii była bardzo silna. Wcześniej z czymś takim się nie spotkał ani w Gdańsku, ani w Słupsku. Miastem rządzili ludzi „z awansu partyjnego”, dyrektorami byli dawni traktorzyści. Dzisiaj sporo zmieniło się już na lepsze. Jednak ludzie, którzy przyjeżdżają do Gryfic z miejsc, gdzie zawsze była Polska, czują się ty trochę dziwnie… i odwrotnie.

Mikołaj Pańkowski zwrócił uwagę, że pokolenie jego rodziców, które po wojnie przyjechało do Gryfic przejętych z rąk niemieckich, żyło w pewnej tymczasowości, nie wiedzieli, czy na pewno wojna się skończyła. Mogłoby się wydawać, że kolejne pokolenia będą od tego wolne. Poczucia tymczasowości już nie ma, ale „wraca się do niemieckości”. Dlatego ważne jest, żeby dzięki różnym inicjatywom społeczno-kulturalnym doprowadzić do tego, żeby młodzi Polacy tych terenów nie opuszczali.

Nie jest to łatwe, gdyż w Gryficach w miejsce zlikwidowanych po 1989 roku zakładach przemysłowych praktycznie nie powstały żadne nowe, nie ma też nowych inwestycji. Młode pokolenie opuszcza Gryfice, czego przykładem są nawet dzieci Kazimierza Łaszewskiego, które zdecydowały się na życie w większych miastach Polski. Dlatego przyszłość miasta widzi on może nie w czarnych, ale na pewno w ciemnych barwach.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak sprzyjającego klimatu dla inwestorów. Ci, którzy coś zainwestowali, mówią, że są stawiani przed wyborem – albo dogadać się z obecną władzą, „wpisać się w jej koło sympatyków”, albo zrezygnować z inwestycji. Skutek jest taki, że nie powstają dobre miejsca pracy dla młodych ludzi. [related id=35468]

Krytyka lokalnej władzy wiąże się z różnymi kłopotami. Kazimierz Łaszewski doświadczył tego, gdy był radnym w powiecie gryfickim; teraz w takiej sytuacji jest radny Grzegorz Burcza. To, że w Gryficach i podobnych miejscach rządzi „układ”, przyznała nawet kiedyś „Gazeta Wyborcza”.

– Największym problemem demokracji samorządowej, na dole, jest to, że ludzie nie widzą korelacji między tym, kogo wybierają, a swoim losem – tak Kazimierz Łaszewski podsumowuje sytuację w Gryficach.

Symbolicznie problemy z gryfickimi władzami można ująć w ten sposób, że „kładzie się chodniki nad azbestowymi rurami wodociągowymi”. Jeśli samorząd będzie inwestować nie w chodniki czy klomby, a w infrastrukturę „niewidoczną”, ryzykuje, ze nie zostanie wybrany na następną kadencję. Tego doświadczyła Solidarność.

Czy są efekty Dobrej Zmiany? Na pewno ludziom jest lepiej, bo dzięki programowi 500+ mają więcej pieniędzy. „Jeździ więcej samochodów po mieście i jest większy tłok w hipermarketach”. Zasadniczej różnicy  Kazimierz Łaszewski jednak nie widzi.

Mikołaj Pańkowski przyznał, że ten pesymistyczny obraz jest prawdziwy, jednak dodał, że nie do końca jest tu „cisza i pustynia”. Jest wiele dobrych i pożytecznych inicjatyw, szczególnie w dziedzinie kultury, bliskiej mu jako muzykowi.

Zapraszamy do wysłuchania Poranka WNET z Gryfic. Rozmowa z Kazimierzem Łaszewskim i Mikołajem Pańkowskim jest w pierwszej części.

JS

 

 

25.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 59. / Poranek Wnet z Gryfic. Mieszkańcy, politycy, przedsiębiorcy, dziennikarze

W Poranku Wnet z Gryfic rozmawialiśmy głównie o polityce lokalnych władz. Ponadto skontaktowaliśmy się z naszymi korespondentami, aby dowiedzieć się o najnowszych wydarzeniach na Ukrainie.

 

Goście audycji:

Leszek Droździel – zastępcą dyrektora gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego;

Grzegorz Burcza – radny Gryfic;

Kazimierz Łaszewski – pierwszy przewodniczący rady miejskiej w Gryficach;

Mikołaj Pańkowski – muzyk;

Wojciech Pilch – współwłaściciel gospodarstwa ekologicznego;

Paweł Bobołowicz – dziennikarz;

Katarzyna Dyczyńska – Pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości w Gryficach;

Przemysław Dyczyński – emerytowany oficer Wojska Polskiego;

Wojciech Jankowski – dziennikarz;

Zbigniew Zając – przedsiębiorca, właściciel Pałacu w Rybokartach.

 


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Kazimierz Łaszewski o zmniejszającej się liczbie przedsiębiorstw w Gryficach, o kiepskiej polityce ekonomicznej prowadzonej przez lokalne władze. Rządzący skupiają się przede wszystkim na remontowaniu infrastruktury miasta, zamiast wspierać lokalnych przedsiębiorców, aby zwalczyć duże bezrobocie.

Jak „kładzie się chodniki nad azbestowymi rurami wodociągowymi”, o innych problemach toczących Gryfice i czy Dobra Zmiana wpłynęła na tutejszą sytuację.

Mikołaj Pańkowski o wydarzeniach kulturalnych w Gryficach.

 

Część druga:

Wojciech i Elżbieta Pilchowie o niekorzystnych przepisach dla niewielkich producentów rolnych.

Zdaniem państwa Pilchów, sprzedaż przez rolników produktów wytworzonych w gospodarstwach jest ich naturalnym prawem i tak powinna być traktowana. Niestety wprowadzone w 2016 r. zmiany prawa, umożliwiające sprzedaż detaliczną bezpośrednio przez rolników.

Katarzyna i Przemysław Dyczyńscy o socjotechnicznych działaniach rządzących w gminie Gryfice. Mówili również o mieszkańcach swojej gminy, którzy coraz częściej wyznają wartości konserwatywne.

 

Część trzecia:

Paweł Bobołowicz o obchodach 26. rocznicy uzyskania niepodległości przez Ukrainę, o sytuacji politycznej na Ukrainie oraz relacjach z Polską.

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część piąta:

Grzegorz Burcza i Leszek Dróździel  o lewicowej mentalności dużej części mieszkańców Gryfic. Mówili także o popularności w gminie programu Rodzina 500+, o migracjach zarobkowych mieszkańców Gryfic. Wskazywali także przyczyny dużego bezrobocia w tej zachodniopomorskiej gminie.

 

Część szósta:

Wojciech Jankowski o aresztowaniach wśród mieszkańców Półwyspu Krymskiego, m.in. o procesie Achtiema Czigoza, wiceprzewodniczącego Medżlisu.

Zbigniew Zając o odbudowanym przez niego pałacu w Rybokartach.

 


Posłuchaj również całego Poranka Wnet!

Waldemar Bonkowski: Środowiska sędziowskie mają postkomunę w psychice, w głowie. Nie można z nimi rozmawiać

Dzień 57. z 80 / Lipusz / Poranek WNET – O tragedii w gminie Lipusz i projekcie pomocy, o ekoterrorystach w Puszczy Białowieskiej oraz o najważniejszych ustawach, które powinny powstać po wakacjach.

W Nadleśnictwie Lipusz gościł senator Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Bonkowski.

W gminie Lipusz, gdzie lasy zajmowały 70% powierzchni, najbardziej ucierpieli prywatni właściciele lasów, którzy stracili źródło dochodów. Ucierpieli podwójnie, ponieważ nawałnica zniszczyła im las, a koszty pozyskania drewna będą większe niż przychód z jego sprzedaży. Rząd w celu przeciwdziałania spadkowi cen drewna zamierza wprowadzić zakaz wyrębu drzew z lasów, aby umożliwić sprzedaż drewna uprzątniętego po kataklizmie.

Prywatyzacja lasów państwowych została zablokowana, dzięki czemu przy takiej tragedii poszczególne jednostki lasów mogą sobie nawzajem pomagać. Gdyby lasy były prywatne, najprawdopodobniej nikogo nie byłoby stać na usunięcie skutków katastrofy.

Drugim tematem była Puszcza Białowieska i ludzie tam protestujący.

– To są ekoterroryści. Z tego, co wiem, ci ludzie są po prostu opłacani, biorą po kilkaset złotych za to, że się dadzą uwiązać czy powiesić na drzewie.

Gdy nie ma w pobliżu mediów, tam jest cisza i spokój, jednak gdy tylko pojawiają się dziennikarze, statyści robią tam wrzawę i szum. Podobnie było kilka lat temu w dolinie Rospudy. Ludzie przykuwali się do drzew, a gdy się wszystko skończyło, zostawili pełno śmieci i pojechali do domu. To są właśnie ekoterroryści.

Na koniec rozmowy z Waldemarem Bonkowskim Aleksander Wierzejski zapytał, czy po wakacjach możemy spodziewać się nowych ustaw dotyczących sądownictwa. W odpowiedzi usłyszał, że ustawy prezydenta raczej nie powstaną w terminie. Gdyby pan prezydent nanosił tylko poprawki na istniejące ustawy, byłoby to możliwe.

Senator wyraził swoje zdumienie zapowiedzią prezydenta konsultacji ze środowiskiem sędziowskim. Jego zdaniem z tym środowiskiem w ogóle nie powinno się dyskutować, bo „oni mają tę postkomunę w psychice, w głowie”. [related id=35319]

– Nie odnoszę tego do wszystkich sędziów, ale jak można dyskutować z przestępcą?

Ustawy raczej nie będzie do końca roku. Senator, który jest zwolennikiem „ostrych cięć” i „konkretnego działania”, obawia się, że nowa ustawa „nie będzie tak głęboka, jak była w pierwotnej wersji”.

– Nie wyobrażam sobie, żebyśmy robili kolejny „okrągły stół”. Z tymi ludźmi nie robi się „okrągłego stołu”.

Kolejna ważna sprawa to ustawa o dekoncentracji mediów. W innych krajach Europy ustawowo jest postanowione, że np. 80% mediów musi być narodowych, własnych. W Polsce mamy odwrotną proporcję. Polskich mediów nie ma, są media polskojęzyczne, które zamiast pokazywać rzeczywistość, kreują ją. Zdaniem senatora wystarczyłoby prześledzić ustawy krajów sąsiedzkich i wprowadzić wierną kopię np. ustawy niemieckiej, żeby powstrzymać „ataki totalnej patologii obywatelskiej”.

Całej audycji możesz posłuchać tutaj. Wywiad z senatorem Waldemarem Bonkowskim jest w części drugiej.

MW

Relacja Radia WNET z Lipusza – terenów najbardziej zniszczonych nawałnicą. „Przeszedł tędy dziesięciokilometrowy walec”

Dzień 57. z 80 / Lipusz / Poranek WNET / Nie było dotąd takiej nawałnicy. Przeczuły ją tylko zwierzęta leśne. „Na razie wszystko mamy, tu sobie pomagamy”. Na Kaszubach nikt nie jest sam.

Pięćdziesiątego siódmego dnia podróży po Polsce Radio WNET nadawało z Lipusza. To tutejsze tereny najbardziej ucierpiały w czasie nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku. Goście Poranka WNET, pracownicy nadleśnictwa, miejscowy proboszcz, poseł, wójt, strażak, a także mieszkańcy i turyści opowiadali o przebiegu nawałnicy i o pracy przy usuwaniu jej skutków, a także o szkodach, które spowodowała.

Rozmiary szkód i wrażenia po katastrofie

Rafał Piątek, odwiedzający Kaszuby z rodziną, opowiedział o swoich wrażeniach po katastrofie. Teren jego zdaniem wygląda, jakby przetoczył się po nim dziesięciokilometrowy walec. „To, czego nie złamał, to powyrywał”. Straty są ogromne, również w lasach prywatnych. Prawdopodobnie zebranie i wywiezienie drewna z powalonych drzew kosztować będzie więcej niż ewentualne zyski z jego sprzedaży. Zadziwiające, że większość budynków oparła się żywiołowi.

Rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lipusz, Arkadiusz Bronk, na co dzień leśnik inżynier nadzoru, przedstawił rozmiar szkód katastrofy. Szacuje się, że 95% wszystkich szkód w lasach dotyczy Nadleśnictwa Lipusz. Rozmiar strat będzie teraz obliczany na podstawie zdjęć robionych z samolotów. Na razie zniszczenia zostały oszacowane bardzo pobieżnie, ponieważ wejście na teren lasów jest bardzo niebezpieczne.

Obecnie trwają prace mające w pierwszej kolejności na celu oczyszczenie dróg dojazdowych do domostw, a następnie – w związku z zagrożeniem pożarowym – porządkowanie dróg przeciwpożarowych. Większość (90%) uszkodzonych drzewostanów to drzewostany sosnowe. Zagrożenie pożarowe będzie rosło ze względu na sosnowe olejki eteryczne uwalniające się przy wysokich temperaturach.

Fot. Radio Wnet

Nadleśnictwo Lipusz to 22 tysiące hektarów lasów państwowych. Lasów prywatnych jest dziewięć tysięcy hektarów. Tam sytuacja jest inna. Jeśli kilkunasto- czy kilkudziesięciohektarowa działka leśna prywatnego właściciela znalazła się na „na drodze” nawałnicy, to jego szkoda wyniosła 100 procent.

Rozmawialiśmy z tak poszkodowaną właścicielką Teresą Sadowską. Należący do niej 10-hektarowy las, który sama sadziła kilkadziesiąt lat temu, w całości uległ zniszczeniu. Drogi zostały już oczyszczone, ale zostało jeszcze dużo pracy. Będzie to bardzo duży wysiłek i koszty. Większość drewna jest sosnowa, więc może szybko zgnić. Drewno dębowe lub bukowe mogłoby dłużej poleżeć.

Usuwanie skutków nawałnicy

Radio WNET dowiedziało się, że obecnie cena usunięcia metra sześciennego drewna ze zniszczonych w katastrofie lasów równa jest mniej więcej cenie, którą można uzyskać z jego sprzedaży. Potwierdził to Arkadiusz Bronk. Pozyskiwanie drewna w takich warunkach jest bardzo niebezpieczne i bardzo obciążające sprzęt, który przy forsownej pracy ulega awariom.

Skutków nawałnicy dotyczyła też rozmowa z senatorem Waldemarem Bonkowskim, który zwrócił uwagę, że w gminie Lipusz szczególnie ucierpieli prywatni właściciele lasów. Lasy zajmowały tutaj 70 procent całego terenu. Wielu ludzi pozostało teraz bez środków do życia. Wielu też nie będzie stać na usunięcie skutków nawałnicy. Bardzo wzrosła cena usług pozyskania drewna, a w związku ze zwiększeniem się jego podaży, spadnie teraz jego cena. Koszty pozyskania drewna będą więc prawdopodobnie większe niż przychód możliwy do osiągnięcia z jego sprzedaży.

Senator powiedział, że rząd zamierza przeciwdziałać spadkowi ceny drewna. W tym celu ma być zakazany wyrąb drewna z lasów, aby w pierwszej kolejności możliwa była sprzedaż drewna sprzątanego po nawałnicy.

Waldemar Bonkowski stwierdził też, że dobrze się stało, że nie doszło do prywatyzacji Lasów Państwowych. Dzięki temu różne jednostki lasów mogą sobie pomagać w czasie katastrofy. Gdyby na przykład wszystkie lasy w gminie Lipusz były prywatne, to – według senatora – nie byłoby możliwe usunięcie skutków katastrofy, gdyż nikogo nie byłoby na to stać.

Aleksander Wierzejski rozmawiał również z Mateuszem Karpińskim, naczelnikiem  Ochotniczej Straży Pożarnej w Lipuszu, który uczestniczył w usuwaniu skutków nawałnicy już w pierwszych chwilach po jej ustaniu. Akcja początkowo była spontaniczna, bez komunikacji telefonicznej, gdyż telefony nie miały zasięgu. Brali w niej udział też okoliczni mieszkańcy. Działania były bardzo intensywne. Dwa samochody miejscowej straży uległy poważnym uszkodzeniom, jeden nadaje się do kasacji, a drugi do naprawy. Brakuje też innego sprzętu potrzebnego do dalszych prac.

Fot. Radio Wnet

Pomoc poszkodowanym

Ksiądz prałat Jan Ostrowski, proboszcz parafii Świętego Michała Archanioła w Lipuszu, opowiedział o tym, jak przebiega pomoc osobom poszkodowanym w katastrofie. Kaszubi bardzo się wzajemnie wspierają, pomocy z zewnątrz nie potrzebują, bo pomagają sobie sami. Na Kaszubach – jak mówi – nikt nie jest sam. W pierwszej kolejności pomocy udziela się w rodzinie, a następnie pomiędzy sąsiadami. Kaszubi w odpowiedzi na pytania o to, jak można im pomóc, mówią – „Na razie wszystko mamy, tu sobie pomagamy”. Nikt nie skarży się, że jest pozostawiony sam sobie.

Nie znaczy to, oczywiście, że pomoc z zewnątrz nie jest potrzebna.

Ksiądz wezwał do pokory przy komentowaniu katastrofy i ocenianiu, czy można było się na nią lepiej przygotować lub skuteczniej działać po jej zakończeniu. Jeżeli taka nawałnica nigdy nie miała miejsca w krainie kaszubskiej, to nie można było jej przewidzieć. Człowiek wobec takiego żywiołu jest bezsilny.

Szacunek strat

Anna Kukier, pracownik Nadleśnictwa Lipusz, przedstawiła szacunki szkód na jego terenie. Nadleśnictwu podlega blisko 23 tysiące hektarów. Katastrofą dotknięte zostało około ośmiu tysięcy hektarów. Okazuje się, że pomimo że większość tutejszych lasów jest sosnowa, to w dużej mierze ucierpiały lasy mieszane i liściaste. Nie można więc mówić, że przyczyną podatności lasów na szkody są monokultury sosnowe. Długość korzeni drzew też nie miała zasadniczego wpływu na odporność na łamanie w czasie nawałnicy. Łamały się zarówno gatunki o długich korzeniach, takie jak buki i sosny, jak i świerki, które mają krótkie korzenie.

Fot. Radio Wnet

Ciekawostką jest to, że nadejście nawałnicy przewidziały dzikie zwierzęta. Już godzinę przed nawałnicą skupiały się w mieszanych grupach (jelenie, dziki, sarny) na polach, z dala od lasu. Na pewno jednak nie wszystkie zdołały uciec.

Wójt Lipusza Jan Ebertowski opowiedział o stratach w gminie, którą zarządza. 70 procent jej powierzchni stanowiły lasy. Obecnie jest to jedynie około 30 procent. Obalona przez wiatr została między innymi prawdopodobnie największa sosna w kraju, Tuszkowska Matka. Zniszczone zostały nawet bardzo dorodne lasy, 80-, 100-letnie.

Zapraszamy do wysłuchania całego Poranka WNET. W w nim także rozmowa z ministrem środowiska Janem Szyszką.

Rozmowa z rzecznikiem prasowym Nadleśnictwa Lipusz Arkadiuszem Bronkiem jest w części pierwszej Poranka, z senatorem Waldemarem Bonkowskim i z naczelnikiem OSP Lipusz, Mateuszem Karpińskim – w części drugiej, z księdzem prałatem Janem Ostrowskim – w części czwartej, z Anną Kukier i wójtem Janem Ebertowskim – w części piątej.

JS

 

 

Wojciech Jankowski z Krymu / Służby rosyjskie nie dopuściły do spotkania uczestników protestu tatarskiego z 1987 roku

Dzień 57. z 80 / Nadleśnictwo Lipusz / Poranek WNET – W kolejnej korespondencji z Krymu o napięciu między Tatarami a władzą Federacji Rosyjskiej oraz o najnowszej historii Tatarów krymskich.

W niedzielę 20 sierpnia tatarscy uczestnicy protestu z Moskwy z 1987 mieli spotkać się, by uczcić protest w jego rocznicę w bazie odpoczynku w miejscowości Biała Skała (po krymskotatarsku – Aq Qaya) w rejobnie biełogorskim (Biełogorsk, po krymskotatarsku – Qarasuvbazar). Spotkanie miało mieć charakter pikniku. Organizatorzy wybrali miejsce z dala od centrów dużych miast, gdyż wiedzieli, że nie dostaną pozwolenia. Miejsce pod gołym niebem miało nie dawać pretekstu do interwencji i nie wymagało pozwolenia.

Interwencja jednak nastąpiła. Uzbrojone służby w czarnych bandytkach nie dopuściły do przeprowadzenia mityngu. Przyjechało jednak kilka samochodów OMON i policji. Miejsce spotkania zostało otoczone kordonem.

Pomimo obecności uzbrojonych służb siłowych Tatarzy wyjęli flagi tatarskie i zaczęli się modlić. W odległości kilku metrów od kordonu omonowców występował zespół dziecięcy z ludowymi tańcami. Nad głowami obecnych przelatywały śmigłowce. Omonowcy wezwali zebranych do rozejścia się bez użycia siły z ich strony.[related id=35319]

W tym samym czasie zostali otoczeni Tatarzy, którzy przybyli na miejsce przed blokadą. Znajdujący się wśród otoczonych Bekir Umerow zapytał, jak długo potrwa interwencja. W odpowiedzi usłyszał, że „do lepszych czasów”, na co oznajmił, że lepsze czasy przyjdą, gdy zmieni się prezydent. Te słowa zostały potraktowane jako pogróżki skierowane do prezydenta Federacji Rosyjskiej. Bekir Umerow został zatrzymany na kilka godzin.

Po wypuszczeniu Bekira Umerowa spotkanie jednak odbyło się – dwie godziny później, w miejscowości oddalonej o kilka kilometrów. Tatarzy przejechali samochodami z wywieszonymi flagami krymskotatarskimi w inne miejsce, gdzie pomodlili się.

Jak powiedział Ilmi Umerow, jeden z członków zakazanego przez władze Federacji Rosyjskiej na Krymie Medżlisu, całe wydarzenie w ogóle byłoby niezauważone przez media, gdyby nie interwencja służb. Miałoby charakter pikniku, o którym, poza kilkuset osobami, nikt by się nie dowiedział.

– Ich logikę trudno zrozumieć. Cel jest tylko jeden – skomentował Ilmi Umerow – nastraszyć cały naród krymskotatarski, nastraszyć wszystkich, którzy myślą inaczej, wszystkich niepokornych wobec tych władz. Metody zastraszania wybierają za każdym razem inne. A w efekcie ani strachu przed nimi w nas nie przybyło, ani lojalności wobec nich. Po raz kolejny władze pokazały swoją tchórzliwość i niekompetencję. Podjęły głupią decyzję, w wyniku której piknik zamienił się w protest. [related id=35203]

Protesty z 1987 roku to kamień milowy w najnowszej historii Tatarów krymskich. Po deportacji w 1944 roku zamieszkiwali oni głównie Uzbekistan, dokąd ich wtedy wywieziono. Część zdołała przeprowadzić się do sąsiadującego przez Zatokę Kerczeńską Kubania. Tatarzy krymscy byli pierwszym narodem, który wystąpił z protestami w Moskwie.

Latem 1987 roku doszło do serii protestów w Moskwie, w wyniku których z protestującymi spotkał się Andriej Gromyko. Po rozgonieniu protestu i deportacji do republik związkowych – miejsc zamieszkania – aktywiści tatarscy podjęli decyzję o powrocie do ojczyzny. Efektem aktywności Tatarów krymskich z lata 1987 roku był powrót na Krym i przyznanie Tatarom prawa do tego przez władze w 1989 roku.

Bekir Umerow jest jednym z bohaterów ruchu odrodzenia Tatarów krymskich. W latach 80. mieszkał w Kraju Krasnodarskim (Kubań). W rocznicę deportacji swojego narodu, 18 maja 1987 roku, podjął głodówkę w celu skłonienia Gorbaczowa do spotkania z delegacją Tatarów – grupą, która zebrała się w kwietniu 1987 roku w Taszkiencie. Po niedzielnym incydencie Umerow spodziewa się aktu oskarżenia. Jego bratu Ilmi Umerowi wytoczono dwa lata temu proces za wywiad udzielony telewizji krymskotatarskiej ATR.

Wojciech Jankowski

Relacja dostępna w drugiej części Poranka WNET. Zapraszamy do słuchania.

23.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 57. / Poranek Wnet z Nadleśnictwa Lipusz

Podczas naszej podróży zmieniliśmy trasę, by zobaczyć jak wygląda miejsce, które 11 dni temu zostało dotknięte nawałnicą. Spotkaliśmy się z mieszkańcami, władzami oraz właścicielami lasów prywatnych.

 

Goście audycji:

Jan Szyszko – minister środowiska;

Ryszard Czarnecki – wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Arkadiusz Bronk – rzecznik prasowy Nadleśnictwa Lipusz;

Waldemar Bonkowski – senator Prawa i Sprawiedliwości;

Ks. prałat Jan Ostrowski – proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Lipuszu;

Mirosław Ebertowski – wójt gminy Lipusz;

Anna Kukier – Nadleśnictwo Lipusz;

Mateusz Karpiński – naczelnik OSP Lipusz;

Wojciech Jankowski – dziennikarz Radia Wnet;

Teresa Sadowska – właścicielka prywatnego lasu;

Mateusz Karpiński – naczelnik OSP w Lipuszu.


Prowadzący: Aleksander Wierzejski

Realizator: Andrzej Gumbrycht

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


Pięćdziesiątego siódmego dnia podróży po Polsce Radio WNET nadawało z Lipusza. To tutejsze tereny najbardziej ucierpiały w czasie nawałnicy z 11 na 12 sierpnia 2017 r. Goście Poranka WNET, pracownicy nadleśnictwa, miejscowy proboszcz, poseł, wójt, strażak, a także mieszkańcy i turyści opowiadali o przebiegu nawałnicy oraz o pracy przy usuwaniu jej skutków, a także o szkodach, które spowodowała.

Część pierwsza:

Arkadiusz Bronk o nawałnicy, która niedawno zniszczyła połacie terenów na Pomorzu.

Teresa Sadowska skomentowała działania służb porządkowych, które sprzątają skutki nawałnicy. Ponadto powiedziała, że nigdy wcześniej nie widziała tak wielkiego kataklizmu.

 

Część druga:

Waldemar Bonkowski mówił o skutkach klęski żywiołowej na Pomorzu. Przyznał również, że sprywatyzowanie Lasów Państwowych przez Platformę Obywatelską sprawiłoby wielkie trudności w próbie odbudowy zniszczonych terenów. Krytycznie odniósł się również do ekologów, broniących wycinkę chorych drzew. Ponadto zaopiniował nadchodzące zmiany w KRS oraz chęć wprowadzenia ustawy o dekoncentracji mediów.

Wojciech Jankowski o sytuacji turystycznej na Krymie i obecnym położeniu Mustafy Dżemilewa, przewodniczącego Medżlisu Tatarów krymskich oraz Rady Przedstawicieli Narodu Krymskotatarskiego.

W niedzielę 20 sierpnia tatarscy uczestnicy protestu z Moskwy z 1987 mieli spotkać się, by uczcić protest w jego rocznicę w bazie odpoczynku w miejscowości Biała Skała (po krymtatarsku – Aq Qaya) w rejobnie biełogorskim (Biełogorskk, po krymtatarsku – Qarasuvbazar).

Mateusz Karpiński opowiedział o akcji sprzątania lasów ze skutków nawałnicy.

 

Część trzecia:

Serwis informacyjny Radia Warszawa.

 

Część czwarta:

Ks. prałat Jan Ostrowski o charakterze mieszkańców Kaszubów oraz koordynacji działań służb porządkowych oraz władz miasta w naprawianiu skutków kataklizmu. Oznajmił równie, że żywioł, jaki spotkał województwo pomorskie, naucza pokory człowieka wobec przyrody.

 

Część piąta:

Jan Szyszko stwierdził, że katastrofa na Pomorzu jest jedną z największych klęsk żywiołowych, jaka wystąpiła w tamtym województwie. Mówił także o priorytetowych celach w usuwaniu szkód katastrofy. Oznajmił także, że wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej jest legalna i wpisuje się w program Natura 2000.

Minister ocenił, że jest to jedna z największych katastrof tego rodzaju, jaka kiedykolwiek wystąpiła w tej strefie geograficznej.

 

Część szósta:

Anna Kukier o skali zniszczenia nawałnicy.

Rozmowa z panem Patrykiem o naprawie linii elektrycznych.

Mirosław Ebertowski o skutkach nawałnicy w Lipuszu i kosztach związanych ze sprzątnięciem połamanych drzew.

Ryszard Czarnecki o Komisji Europejskiej, która przekazała polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych kolejne wyjaśnienia w sprawie procedury praworządności. Całą rozmowę z przewodniczącym PE będzie można odsłuchać o godzinie 16:00 w Radiu Wnet.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet!