Jan Tomaszewski i Zbigniew Mroziński wspominają Pelégo: „ludzie o takim talencie rodzą się raz na tysiąc lat”

Fot.: John Mathew Smith, Wikipedia Commons (CC BY-SA 2.0)

On był jedynym Królem Futbolu – tak o zmarłym w czwartek Pelé mówi Jan Tomaszewski, były wybitny reprezentant Polski. Z kolei dziennikarz Zbigniew Mroziński opowiada m.in. o klubowych losach Pelégo.

Wysłuchaj całych rozmów:

Jan Tomaszewski w 1975 roku w Brukseli grał w jednej drużynie z Pelé  – prezentowali barwy tzw. reprezentacji świata. Rozmówca Grzegorza Milko tak wspomina tamte chwile:

W szatni, jak się rozbierał, to, proszę mi wierzyć, posąg z brązu. Żadnego grama tłuszczu. I wówczas wcale się nie dziwiłem, że on po prostu te zwody robił takie, że praktycznie już padał – i przeciwnicy myśleli, że on padnie. Nie! On się podnosił, kiwał, strzelał bramki – po prostu król był jeden.

Po meczu piłkarze rozdawali autografy, jednak działo się to

do momentu, kiedy pojawił się Pelé. Wówczas wszyscy nas porzucili i rzucili się do niego. My weszliśmy do autokaru, siedzieliśmy pół godziny. Eusébio w pewnym momencie mówi „Amigo, chodź tutaj, bo my udusimy się w tym autokarze”.

Tomaszewskiemu zapadła w pamięć odpowiedź brazylijskiej legendy.

On powiedział jedną rzecz, którą ja zapamiętałem do końca życia: „Oni zrobili ze mnie Króla Futbolu i ja jestem im to winien”

Były bramkarz reprezentacji Polski darzy szacunkiem największe gwiazdy piłki nożnej, ale przyznaje:

On był jedynym Królem Futbolu.

Tacy piłkarzy, tacy ludzie, o takim talencie, rodzą się raz na tysiąc lat.

Wieloletni dziennikarz tygodnika „Piłka Nożna” Zbigniew Mroziński opowiada m.in. o klubowych losach Pelégo. Gość Grzegorza Milko tłumaczy, dlaczego Brazylijczyk nigdy nie zagrał w europejskim klubie (grał w brazylijskim Santosu i amerykańskim New York Cosmos):

To były zupełnie inne czasy, bo wyjazd z Europy często się wiązał z jakby pożegnaniem z kadrą narodową.

Taki los spotkał José Altafiniego, którego na mundialu w Szwecji zastąpił siedemnastoletni Pelé.

Altafini przyjechał do Europy i właściwie zniknął z kadry Brazylii. W przypadku Pelégo być może groziło to samo, dlatego nie opuszczał kraju.

Poza tym, Santos był wtedy najlepszą drużyną świata. Dwa razy wygrali Puchar Interkontynentalny, wojażowali po świecie, wiadomo, że zarabiali też kolosalne pieniądze.

Byli zresztą w Polsce w 1960 roku. Grali z kadrą Polski w Chorzowie. Wygrali wtedy – mówi Zbigniew Mroziński.

Zachęcamy do wysłuchania całych rozmów już teraz!

K.K.

Zobacz także:

Nie żyje Pele. Legendarny brazylijski piłkarz miał 82 lata

Komentarze