Prezes Domu Białoruskiego w Warszawie: Łukaszenka jest cały czas naciskany, by wysłać wojsko na Ukrainę

Aleksandr Łukaszenka / Fot. kremlin.ru

Aleś Zarembiuk komentuje utworzenie wojska białorusko-rosyjskiego, które może być wykorzystane dla ataku Ukrainy od północy. Czy jest to kolejny blef białoruskiego dyktatora? Dowiedz się już teraz.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Aleś Zarembiuk uważa, że udział Białorusi w wojnie w Ukrainie w ramach Regionalnej Grupy Wojskowej jest jedynie próbą zastraszenia. Groźby Łukaszenka są uwarunkowane presją Putina. Jednak białoruski dyktator nie zdecyduje się na bezpośredni atak w związku z obawą przed kolejnymi sankcjami Zachodu, które mogą jeszcze bardziej pogorszyć sytuację gospodarczą Białorusi.

Łukaszenka jest cały czas naciskany, by wysłać wojsko na Ukrainę. Z drugiej strony wie, jakie to będzie miało konsekwencje dla jego relacji z Zachodem. 

Prezes Domu Białoruskiego w Warszawie zaznacza, że nie ma żadnych szczegółowych informacji dotyczących liczebności wojska, a także lokalizacji stacjonowania.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk uważa, że:

nie dojdzie w najbliższych dniach do przyłączenia wojska białoruskiego do wojska rosyjskiego, chyba że rzeczywiście będzie jakiś przewrót pałacowy i miejsce Łukaszenki i kontrolę nad Białorusią przejmie ktoś z bliskich ludzi Władimira Putina. 

Jako następcę Łukaszenki po możliwym przewrocie, Aleś Zarembiuk wskazuje, Wiktora Babarykę.

Na zakonczenie, gość „Poranka Wnet” naświetla sytuację gospodarczą w Białorusi.

Po nałożonych sankcjach, oczywiście, sytuacja jest bolesna dla Białorusinów. Mamy zamrożone ceny od kilku dni, mamy też zakaz eksportu od dnia wczorajszego, m.in. również do Rosji produktów mleczarskich, wyrobów drobiowych, co pokazuje realny stan gospodarki w naszym kraju. Większość naszego społeczeństwa chce rozwiązanie tej sytuacji. Chce zakończenie wojny Rosji przeciwko Ukrainie i chce przeprowadzenia nowych demokratycznych wyborów.

Czytaj także:

Żak: Ukraina jest zabezpieczona na wypadek inwazji z terytorium Białorusi. Nie należy jednak lekceważyć tego zagrożenia

Komentarze