Andrzej Zawadzki-Liang: zapowiedzi władz są optymistycznie, ale dla mieszkańców Szanghaju niewiele się zmienia

Otwarcie największych zakładów pracy, zgoda na wychodzenie na osiedla i problemy z systemem zamówień żywności. Andrzej Zawadzki-Liang o lockdownie w Szanghaju.

Andrzej Zawadzki-Liang mówi, że zapowiedzi władz odnośnie złagodzenia zamknięcia Szanghaju są optymistycznie.

Władze próbują w reżimie sanitarnym otwierać przedsiębiorstwa, przynajmniej te największe.

W praktyce jednak dla ludzi niewiele się na razie zmienia. Mogą oni teraz wychodzić na osiedle, ale nigdzie dalej.

Przed każdym blokiem stoi wolontariusz i kontrolują, żeby za dużo ludzi nie wyszło.

Mieszkańcy raczej karnie podchodzą do wychodzenia z domów. Szczególnie chętnie wychodzą ludzie starsi.

Prawnik mieszkający w Szanghaju skazuje, że za wszelkie przekroczenie nałożonych obostrzeń grozi areszt. Wyjaśnia, że na początku lockdownu nie można było wyjść z psem na spacer. Teraz już można, ale tylko dookoła bloku.

Zgodnie z zapowiedziami będzie można wyjść do sklepu zrobić zakupy, czy do apteki kupić lekarstwa.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada o problemach z kupowaniem żywności. Żywność zamawia się internetowo. Jednak strony się przeciążały, gdy wszyscy pojedynczo zamawiali.

Zlikwidowali indywidualne zamówienia. Wprowadzili natomiast taką rzecz, która miała usprawnić wszystko – grupowe zamówienia.

Jednak system dalej się blokuje. Zakupy da się zrobić tylko od 6 do 8 rano, bo później system nie wyrabia. Ludzie kupują nie to, co chcą, ale to, co mogą. Później mogą się wymienić z sąsiadami np. mlekiem za jajka.

A.P.

Komentarze