Klaudiusz Wesołek: w 2008 roku prezydent Lech Kaczyński zawiózł Międzymorze do Tbilisi

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

Ostatnio rozgorzała dyskusja wokół wyjazdu Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego do Kijowa, wraz z przywódcami Czech i Słowenii. Jedni uważają, że wyjazd był bez sensu, inni że był bardzo potrzebny. Niektórzy uważają, że było to wręcz historyczne wydarzenie. Ja na razie wstrzymam się z oceną, bo czas pokaże, czy było to historyczne wydarzenie. Z pewnością jednak do historii przeszedł wyjazd Lecha Kaczyńskiego, wraz z czterema przywódcami środkowoeuropejskich państw, do Tbilisi, w czasie rosyjskiej agresji na Gruzję w roku 2008. Wydarzenie to jest u nas deprecjonowane przez całą konkurencję polityczną. Jest to, moim zdaniem, taka mała ludzka zawiść. Z kolei zwolennicy Kaczyńskich i PIS uważają, że było to ważne wydarzenie, tylko dlatego, że to Kaczyński tam pojechał ale nie towarzyszy temu żadna głębsze refleksja i analiza.

Czytaj także:

Międzymorze między wojnami – Prometeizm i III Europa

Warto zastanowić się dlaczego było to tak ważne wydarzenie i dlaczego Gruzini tak docenili za to Lecha Kaczyńskiego. Po śmierci prezydenta Kaczyńskiego to oni pierwsi zaczęli nazywać ulice w Gruzji jego imieniem i stawiać mu pomniki. Bardziej niż Polacy docenili wyjazd do Tbilisi także Ukraińcy. Wizyta pięciu przywódców europejskich państw i ich udział w wiecu w Tbilisi na pewno podniosły morale Gruzinów w obliczu rosyjskiej agresji. Myślę też, że dodatkowo pomogli Gruzji w ten sposób, że dowódcy rosyjscy musieli wstrzymać ofensywę w takiej sytuacji i uzgodnić działania z Kremlem. Gruzja zyskała na czasie i przez to nie udał się „blitzkrieg” a jakiegoś alternatywnego planu Rosja wtedy nie miała. Stanisław Michalkiewicz przypisuje sukces Sarkozy’emu, który ponoć zadzwonił wtedy do Putina i przekonał go do zaprzestania agresji. Śmieszna to argumentacja, zwłaszcza, że dzisiaj inny francuski premier ciągle wydzwania do Putina i jakoś nie udało mu się na niego wpłynąć.

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: od umowy warszawskiej do ryskiej zdrady

Ponadto prezydent Kaczyński okazał się polityczny „prorokiem”, przewidującym kolejne działania Rosji.
„Jesteśmy tutaj po to, żeby wyrazić całkowitą solidarność. Jesteśmy tutaj, przywódcy pięciu państw – Polski, Ukrainy, Estonii, Łotwy i Litwy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: „Nie”. Ten kraj to Rosja” – pamiętne słowa Lecha Kaczyńskiego na wiecu w Tbilisi.

Czytaj także:

Grupa Wyszehradzka czyli Międzymorze mimo woli

Uważam więc, że Lech Kaczyński wraz z przywódcami Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy dokonał wtedy wielkiego dzieła. Wtedy mowa była o tym, że jadą tam europejscy przywódcy ale faktycznie pojechali tam politycy z regionu, zwanego „Międzymorzem”. Właśnie wtedy idea ta zaczęła na nowo budzić zainteresowanie. Zaczęło się nawet mówić o Gruzji jako o potencjalnym kraju Międzymorza. Lech Kaczyński zapłacił najwyższą cenę za zorganizowanie tamtej wyprawy. Pozostali uczestnicy zostali wśród żywych, ale wkrótce zostali wyeliminowani z polityki w swoich krajach. Zastanawiam się czy był to przypadek.

Klaudiusz Wesołek

Komentarze