Na sali sądowej w Mińsku, na której przed chwilą odbywał się proces dziennikarek jest obecnych 40 osób publiczności, w tym rodzice oskarżonych i przedstawiciele misji dyplomatycznych na Białorusi. Pod gmachem sądu dyżuruje zaś bus z funkcjonariuszami OMON.
Gdy prowadząca sprawę sędzia zapytała oskarżonych, czy rozumieją one wyrok padły słowa:
Nie, co to jest? – odpowiedziała Andrejewa.
Dlaczego nie 25 lat? – zapytała Czulcowa.
Białoruskie dziennikarki telewizji Biełsat – Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa zostały zatrzymane 15 listopada, podczas prowadzenia przez nich relacji online z mitingu upamiętniającego śmiertelnie pobitego Ramana Bandarenkę. Kobiety zostały oskarżone o „Organizację i przygotowywanie działań rażąco naruszających porządek publiczny” i skazane dziś na karę dwóch lat kolonii karnej. Wyrok zapadł na podstawie Art. 342 pkt 1. białoruskiego Kodeksu Karnego, który za podobne działania przewiduje karę z górnym zagrożeniem ustawowym pozbawienia wolności do lat 3. Miński sąd w pełni dostosował się do wniosku prokuratora, sugerującego wysokość kary. Czas, który dziennikarki spędziły w areszcie ma zostać zaliczony do wyroku.
Sędzia zezwoliła skazanym na zachowanie należących do nich przedmiotów, które zostały skonfiskowane w trakcie przesłuchania: laptopy, pendrive’y, telefony komórkowe. Dziennikarki zachowają również znalezione na ich kontach środki: 0,72 rubla na koncie Andrejewnej i 0,05 rubla na koncie Czulcowej.
Podczas zatrzymania oskarżonym odebrane zostały przedmioty służące do wykonywania pracy: kamera i statyw. Skonfiskowano również znalezione przy kobietach rzeczy – notatki, zeszyty, wlepki i tkaniny; wszystko to ma zostać zniszczone. Jest to pierwszy tego typu proces na Białorusi, w którym skazuje się dziennikarzy na podstawie przepisów prawa karnego, w związku z protestami przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim.
NN
Źródło: Biełsat