Znamy się na wylot – wywiad z Siostrami Melosik

Muzyka była w naszym domu zawsze obecna, a rodzice zachęcali nas do śpiewania i grania. Do dziś czerpiemy ogromną przyjemność ze wspólnego muzykowania, co ma miejsce zawsze przy wigilijnym stole. 

Tak się składa, że miałem okazję spotkać kilka par uroczych bliźniaczek. Pomimo wielu podobieństw zawsze można było też odnaleźć kilka detali, które różniły je w sposobie bycia, zainteresowaniach czy też preferencjach modowych. Co najbardziej was różni od siebie, a w czym jesteście zgodne?

Dagmara: Pół żartem pół serio powiem, że największa różnica jest taka, że Martyna lubi arbuza i budyń, a ja za nimi nie przepadam. Pozostałe różnice są dla mnie zrozumiałe, co pozwala na dojście do porozumienia, choćby nawet po burzliwej dyskusji.

Martyna: Jesteśmy zgodne, bo rozumiemy swoją konstrukcję psychiczną i znamy się na wylot. Nasze nieporozumienia dotyczą zatem albo kwestii kulinarnych albo sytuacji, w których jedna z nas próbuje działać wbrew sobie, a druga natychmiast to wyłapuje, jak fałsz w piosence.

Pochodzicie z poznańskiej, muzycznej rodziny Melosików. Wasz tata jest pianistą i dyrygentem, a przez blisko 20 lat był dyrektorem GOK w Tarnowie Podgórnym. Wasze starsze rodzeństwo – Bartosz i Karolina to także muzycy. Jedynie mama nie dała się porwać sztukom artystycznym. Czy dorastając w takiej rodzinie, byłyście  niejako skazane na muzykę?

Martyna: Mama tylko z zawodu nie jest muzykiem. Jej wrażliwość, głos i muzykalność nie odbiegają niczym od tej grupy zawodowej.

Dagmara: Muzyka była w naszym domu zawsze obecna, a rodzice zachęcali nas do śpiewania i grania. Do dziś czerpię ogromną przyjemność ze wspólnego muzykowania, co ma miejsce zawsze przy wigilijnym stole. Chyba faktycznie nigdy na poważnie nie rozpatrywałam innej życiowej drogi, niż tej z muzyką w samym centrum.

Trzykrotnie wystąpiłyście w popularnym dziecięcym talent show Od Przedszkola do Opola. Jak wspominacie te wydarzenia i czy już wtedy wiedziałyście, że scena to wasze środowisko naturalne (śmiech)

Martyna: Najwyraźniej tak (śmiech).

Dagmara: Wtedy jeszcze nie zdawałyśmy sobie sprawy, że “hartujemy się” na przyszłość. Zebrane wówczas doświadczenia pracy przed kamerą i opanowywanie stresu przed występami w telewizji w późniejszych latach wielokrotnie nam się przydały.

W 2001 za wykonanie utworu „W moim magicznym domu” zwyciężyłyście w programie Droga do Gwiazd  dzięki czemu 2 lata później wzięłyście udział w koncercie „Zbigniew Wodecki i jego goście”. Mogę się jedynie domyślać jak ogromnym przeżyciem dla młodych dziewcząt musiało być zetknięcie się twarzą w twarz z tak ważną postacią dla polskiej kultury muzycznej. Jaki obraz Zbigniewa Wodeckiego jest w waszych sercach?

Martyna: Chyba każdy, kto miał okazję go poznać, potwierdzi, jak wesołym i serdecznym był człowiekiem. Każde z naszych spotkań artystycznych (a mieliśmy okazję spotkać się na jednej scenie jeszcze kilkukrotnie) i prywatnych wspominam z uśmiechem i szczerą tęsknotą.

Dagmara: Zbigniew Wodecki był człowiekiem ogromnego szacunku do talentu i pracy innych muzyków, co nie jest takie powszechne. Potrafił równocześnie przyjmować owacje i zachować do nich zdrowy dystans. Miał też wspaniałe poczucie humoru. Wyjątkowy człowiek, o którym nie sposób nie myśleć z tęsknotą.

W 2005 roku wyjechałyście  na rok do Stanów Zjednoczonych, aby po pierwsze zdać maturę, a po drugie występować i nagrywać z Cecil’em Shaw. Czy można gdzieś posłuchać tych nagrań i jak w ogóle udało wam się tam zaistnieć w takim charakterze?

Dagmara: Czuję się zainspirowana do zrobienia porządku w moich płytach! (śmiech)

Martyna: Spotkanie z Cecil’em Shaw nie było planowane, zaaranżowali je moi znajomi, co zaowocowało kilkoma nagraniami i pięknym wspomnieniem. Nagrania z tamtego okresu są gdzieś w rodzinnym archiwum.

Martyna zagrała w USA w Pajama game wystawionym w Lamar High School w Houston w Teksasie, natomiast Dagmara w „Barnum” wystawionym w Southeast High w Wichita w stanie Kansas. Jak to możliwe, że po takich sukcesach nikomu nieznanych dziewcząt z dalekiej Polski, Ameryka was nie pochłonęła na zawsze?

Martyna: Powody były dwa: wygaśnięcie wizy i słowiańskie serce (śmiech).

Dagmara: Ten rok w Stanach był piękny i wyjątkowy, wiele znajomości z tamtych lat przetrwało próbę czasu. Ale nigdy nie poczułam się tam jak w domu. Ten wyjazd pomógł mi dostrzec i docenić wiele wspaniałych cech, które my Polacy mamy.

W grudniu 2008 Martyna została laureatką pierwszej polskiej edycji telewizyjnego konkursu talentów Fabryka Gwiazd, a 2 lata później w duecie z Piotrem Dymałą nagrała utwór „Od pełni do pełni” promujący komedię Tomasza Szafrańskiego pod tym samym tytułem. Utwór ukazał się na albumie pt. Adam Sztaba – Muzyka Własna. Nigdy was nie korciło, aby pójść każda swoją drogą i czy tego typu solowe projekty mogą wam się jeszcze kiedyś przytrafić?

Dagmara: My bardzo lubimy się rozdzielać. W przeszłości kilkukrotnie osobno brałyśmy udział w różnych projektach muzycznych. Faktem jest jednak, że trudno jest uzyskać tak satysfakcjonujący poziom porozumienia z kimś, kto nie dzieli z tobą kodu genetycznego.

Martyna: Zupełnie nie wykluczamy osobnych projektów, nie ma w nas – o czym świadczy choćby mój udział w Fabryce Gwiazd – niepohamowanej potrzeby tworzenia wszystkiego razem. Duetów miłosnych nie da się śpiewać we troje, więc czekam na propozycje (śmiech).

W 2011 roku piosenka zatytułowana „Żeńsko-męska gra” promowała film Łukasza Palkowskiego „Wojna żeńsko-męska” i jest zarazem waszym debiutem. Nie będę ukrywał, że zdecydowanie wolę to wszystko, co stworzyłyście potem, ale jak na debiut – przyznacie same – promocyjny strzał w dziesiątkę (śmiech).

Martyna: Choć „Żeńsko-męska gra” to nie nasza kompozycja, ale takich propozycji się nie odrzuca: pierwszy teledysk, pierwszy singiel i to od razu do filmu! To była fajna przygoda, choć też nie ukrywam, że dużo większą frajdę sprawia mi wykonywanie własnych piosenek.

Od roku 2012 współpracujecie z Anią Dąbrowską jako chórzystki i współautorki tekstów. W marcu 2016 na limitowanej edycji płyty Ani Dąbrowskiej Dla naiwnych marzycieli gościnnie ukazał się wasz autorski utwór „Znam na pamięć dalszy ciąg”. Czy współpraca z Anią to najważniejszy czas dla waszego rozwoju artystycznego i rodzaj trampoliny, która wyrzuciła was na szerokie wody oceanu zwanego rynkiem  muzycznym?

Dagmara: Ta współpraca wiele nas nauczyła, Ania chętnie dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniami. Lata spędzone w jej zespole pokazały nam też ten zawód “od kuchni”, dzięki czemu bardzo dobrze wiemy, na co się piszemy (śmiech).

30 lipca 2016, podczas koncertu Wierzę w Boże Miłosierdzie wieńczącego Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, wykonałyście utwór „In Christ Alone” przed 1,5 milionem zgromadzonych pielgrzymów oraz wielomilionową publicznością telewizyjną całego świata. Co wówczas czułyście?

Martyna: Szczerze mówiąc towarzyszył mi głównie stres. I to nie tylko ten dobry, mobilizujący, ale również zwykły strach o bezpieczeństwo, bo była to impreza o dużym ryzyku. We wspomnieniach jednak to jednak jeden z najpiękniejszych i najważniejszych występów w życiu.

Dagmara: Pamiętam, jak trzęsły mi się nogi, chociaż specjalnie założyłam buty na grubym koturnie (śmiech). To było pod każdym względem niepowtarzalne doświadczenie, zawsze będę wdzięczna Adamowi Sztabie, który nas do tego koncertu zaprosił.

8 czerwca 2018, wykonując „Batumi”, zdobyłyście Nagrodę Publiczności podczas 55. KFPP w Opolu. Wcześniej byłyście trzykrotnie nominowane do Fryderyka w kategorii „Utwór roku” za piosenki: „Nieprawda” (2016), „W głowie” (2017) i „Porady na zdrady (Dreszcze)” (2018). Czy nie macie wrażenia, że ostatnimi czasy nagroda ta nieco się zdewaluowała w porównaniu do poziomu artystycznego jej zdobywców z początków jej przyznawania? Podobnie też w mojej opinii z roku na rok obniża się poziom festiwalu opolskiego. Zgodzicie się?

Dagmara: Jakiś czas temu przestałam śledzić festiwale i inne konkursy muzyczne typu talent show, więc ciężko mi się do tego odnieść. Wiem natomiast, że wśród debiutantów opolskich z 2018 roku kilku wydało mi się naprawdę interesujących.

Martyna: Mogę tylko zauważyć ze smutkiem, że skoro koncert “Debiuty” rozpoczyna się grubo po północy, to nawet, gdyby poziom artystyczny był niezwykle wysoki, niewielu ludzi by się o tym dowiedziało…

Wasz styl to country-popowe, melodyjne i niezwykle kobiece piosenki wyróżniające się zarówno waszymi naturalnie spójnymi głosami, przemyślanymi tekstami jak i rdzennym, gitarowym brzmieniem. Czy idąc w tym kierunku, nie obawiałyście się zarzutów, że jesteście polską kopią Shani Twain?

Martyna: Kopią na pewno nie, ona jest jedna, a my dwie (śmiech).

Dagmara: Jesteśmy tak przywykłe do porównań, że chyba się na nie uodporniłyśmy. Poza tym mamy “czyste sumienie”. Nasza twórczość nie jest próbą kopiowania kogokolwiek, więc jeżeli nasuwają się skojarzenia, to świadczy to tylko o tym, że mamy podobny gust z innymi artystami. A to mnie akurat nie martwi, a cieszy.

W listopadzie 2018 wydałyście singiel, „Równocześnie”, a w czerwcu 2019 kolejny – inspirowany filmem „Nóż w wodzie” Romana Polańskiego i zatytułowany „Coś nie tak”. Odnoszę wrażenie, że te dwa nagrania to pokaz waszej siły i konsekwencji w dążeniu do wytyczonego celu. Czy czujecie się artystkami w pełni pewnymi siebie i świadomymi słuszności drogi, jaską kiedyś obrałyście

Dagmara: Tak postawione pytanie natychmiast skłania mnie do szukania “dziury w całym”, o której śpiewamy zresztą w nowej piosence “Nawet ty”. Ale spontaniczna odpowiedź brzmi “tak”. To, co robimy, jest efektem naszego stuprocentowego zaangażowania, i to na każdym polu, od kompozycji, po teledyski. Czerpię radość z tworzenia i mam nadzieję, że jest to odczuwalne.

Martyna: Każdy kolejny singiel i teledysk utwierdza mnie w przekonaniu, że lubię, chcę i potrafię robić to, co robię. To bardzo przyjemne uczucie.

Współpracujecie z wieloma polskimi artystami, zarówno jako chórzystki jak i autorki tekstów i muzyki. Współpracowałyście też z big-bandami grając na gitarach, klarnecie (Dagmara) i saksofonie (Martyna). Czy tak ogromna wszechstronność może wkrótce spowodować daleko idącą samodzielność w procesie powstawania waszych kolejnych piosenek?

Martyna: Nie robimy w tym temacie założeń. Fajnie jest pisać samemu, ale najważniejszy jest efekt końcowy.

Dagmara: Jeżeli trzeba oddać komuś pałeczkę dla dobra piosenki, to zawsze warto się nad tym zastanowić. (śmiech)

W kilku zdaniach przybliżcie proszę sylwetki producentów, którym powierzyłyście pracę nad piosenkami.

Dagmara: Ta płyta nie powstałaby bez Bartka Staszkiewicza, znanego między innymi z zespołu SOFA. Poznaliśmy się w Toruniu, gdzie nagrywałyśmy instrumenty. Któregoś razu przyszedł, posłuchał, i powiedział, że chętnie by ją wyprodukował. To była dla nas ogromna niespodzianka, bo wybór producenta był wciąż przed nami. Dzięki temu, że jest muzykiem, wzbogacił kilka piosenek o partie klawiszy czy smyczków. Rozumiał nasze brzmienie i pomógł nam je wydobyć.

Martyna: Kuby Galińskiego – producenta i multiinstrumentalisty przedstawiać nie trzeba, bo pracował i pracuje z najjaśniejszymi gwiazdami polskiej sceny muzycznej. My natomiast poznaliśmy się grając w zespole Ani Dąbrowskiej i dzięki wzajemnej sympatii on także dorzucił swoje trzy bezcenne grosze do naszej płyty, za co jestem mu bardzo wdzięczna.

Wasz tegoroczny singiel „Nawet ty” od soboty jest w propozycjach do Listy Polskich Przebojów naszego radia. Nie ukrywam, że bardzo chciałbym was usłyszeć w TOP30. Pomożecie? (śmiech) 

Martyna: Bywalcy naszego facebooka już wiedzą, co mają robić (śmiech).

Ukończyłyście filologię włoską na Uniwersytecie Warszawskim. Nie myślicie o podbiciu tamtego rynku, albo przynajmniej o występie w San Remo?

Dagmara: Z przyjemnością!

Martyna: Myślimy i o jednym i o drugim (śmiech). Dla własnej przyjemności przetłumaczyłyśmy niektóre nasze piosenki, można je znaleźć na YouTube pod hasłem “Sorelle Melosik”.

Na kiedy planujecie wydanie swojej płyty i jak wyglądają wasze plany koncertowe?

Martyna: W tych czasach trudno mówić o planach, ale mamy takie pragnienie i wyobrażenie, żeby płytę wydać jesienią.

Dagmara: W sierpniu ruszamy w trasę z Anią, podczas której będzie można usłyszeć nasz najnowszy singiel. Zapraszamy!

 

Sławek Orwat

Komentarze