„Warto pamiętać, że oprócz wymiaru cielesnego,  każdy z nas posiada także sferę umysłu” – wywiad w Radio WNET

W ramach projektu Muzyka Wnet, z duetem Rejda z Grzechem dla Radia WNET rozmawia Sławek Orwat.

Poznaliśmy się na przeglądzie Pieśniarzy, gdzie mogliśmy wzajemnie usłyszeć swoje piosenki. Po przeglądzie Grzesiek zaprosił mnie na organizowane przez klub „Spotkania z Grzechem”.

– Piotrze, dlaczego swoje trzy pierwsze krążki solowe uważasz za nieprofesjonalne?

Piotr Rejda: Nieprofesjonalne w moim mniemaniu, to takie, które z jakiegoś powodu nie powinny być ogólnie udostępniane. Pierwsza płyta Człowiekto też pierwsze teksty na poważnie, nauka nagrywania dźwięku w domu, takie muzyczne przetarcie. Płyty Oni Zbieżnośćto już jakieś doświadczenie w nagrywaniu, a też i tekstowo dojrzalsze. Ciągle jednak brakowało mi wiary w sukces i determinacji, by to wydać. Może dlatego, że na trzech pierwszych płytach całą warstwę muzyczną nagrywałem sam, a nie uważam się za profesjonalnego muzyka.

– Czym dla was są formacje Sort B i Bardziej?

Piotr Rejda: Kiedyś projekt Sort B, a teraz Mocne Lajty jest odskocznią, alternatywą do tego, co uważam za najbardziej moje, bo jakoś wbrew logice zacząłem pisać i grać coś, czego nigdy nie słuchałem i z czym się nie utożsamiałem i jakoś tak najlepiej się w tym czuje. Sort i Lajty to powrót do logiki.

Grzegorz Dąbrowski: Bardziej to zespół, który na początku działał jako duet tworzony przeze mnie i Pawła Korkusia. Pierwszy koncert zagraliśmy w 2017 roku. Gramy własne kawałki. Sami piszemy muzykę i teksty. W 2019 zaczęliśmy grać w poszerzonym składzie. Dołączyli do nas Michał Jezierski – bas, Andrzej Leżoń – saksofon altowy, Tobiasz Wawrzyniak – perkusja. Jesienią nagraliśmy materiał na płytę, którą wydaliśmy w marcu 2020 roku. Tytuł płyty: Sex & Drugs & Poezja śpiewana. W związku z kwarantanną przepadło nam całkiem sporo koncertów, jednak czasu nie zmarnowaliśmy, bowiem przygotowaliśmy nowy materiał. To tak formalnie, jednak najważniejsze jest to, że Bardziej to po prostu zespół, w którym każdy ma świadomość, iż tylko wtedy będziemy tym zespołem, gdy każdy na bok odsunie swoje ego.

– Skąd wzięła się ksywa Dr Grzechu?

Grzegorz Dąbrowski: Kiedyś kolega Łukasz Lulek, który też tworzy muzykę zaprosił mnie do współpracy. Akurat wtedy chciał, żebym zagrał na skrzypcach w utworze „Miasto grzechu” i podpisał mnie jako Dr Grzech. Pseudonim bardzo mi się spodobał i od tego momentu go używam. Zmieniłem go tylko na Dr Grzechu, bo dzięki temu pojawia się dwuznaczność tego terminu.

– Z tym doktorem to chyba nie tylko ksywa?

Grzegorz Dąbrowski: Posiadam tytuł doktora w zakresie nauk humanistycznych. Jestem etnologiem, antropologiem i socjologiem.

– Jak dla mnie, jesteś też myślicielem i filozofem życia.

Grzegorz Dąbrowski: A tak naprawdę – proszę mi wierzyć – ćwiczę się w niemyśleniu (śmiech).

– Jak się poznaliście i co skłoniło was do artystycznej współpracy? 

Piotr Rejda: Poznaliśmy się na przeglądzie Pieśniarzy, gdzie mogliśmy wzajemnie usłyszeć swoje piosenki. Po przeglądzie Grzesiek zaprosił mnie na organizowane przez klub ,,Spotkania z Grzechem”. Tam wykonaliśmy pierwszy raz wspólnie piosenki gościa, czyli moje. Najbardziej utkwiło mi wówczas w pamięci, bo też i chyba najlepiej nam wyszło wykonanie „Strachu przed sobą.” Ciężko byłoby po tak udanym występie tego wspólnego grania nie kontynuować. Początkowo graliśmy moje piosenki z solówkami Grzegorza, z czasem dogrywając sobie nawzajem, dość szybko ustaliliśmy nasz wspólny repertuar.

Grzegorz Dąbrowski: Spotkaliśmy się – jak to przed chwilą wspomniał Piotr – u Donata Kamińskiego, czyli we wrocławskim klubie Pieśniarze. Piotr grał tam swoje piosenki, a ja swoje. Później Piotr zaprosił mnie, żebym grał z nim na gitarze elektrycznej jego piosenki. Ponieważ podobały mi się te piosenki, to z chęcią w to wszedłem. Potem na chwilę przestaliśmy koncertować, lecz gdy ponownie się spotkaliśmy, nasz repertuar składał się już z naszych, tzn. Piotra i moich piosenek. Zostaliśmy jednak przy nazwie Rejda z Grzechem.

– Najlepsza moim zdaniem piosenka spod waszego szyldu to utwór „Jak wielki las” i pamiętam jak to podczas pewnej rozmowy na antenie pomiędzy mną i Tomaszem Wybranowskim moje myśli podczas słuchania tej kompozycji biegły w stronę Wish You Were HereFloydów, natomiast Tomasz doszukiwał się w niej brzmienia wczesnego Genesis z Peterem Gabrielem. Jedno jest pewne… przenosicie nas tym utworem w krainę naszego dzieciństwa. Uznajecie to nagranie za wasze opus magnum?

Grzegorz Dąbrowski: Myśmy sobie z Piotrem założyli, że przez rok będziemy grali koncerty i zobaczymy, co z tego wyniknie. Po roku wspólnego koncertowania, stwierdziliśmy, że wejdziemy do studia i nagramy to, wobec czego nie musieliśmy się jakoś specjalnie spotykać, czy organizować jakieś próby, bo mieliśmy to już sprawdzone w terenie w warunkach przed publicznością. Dlatego być może to nagranie tak dobrze nam wyszło. Tak, też mam do tej piosenki olbrzymi sentyment.

Piotr Rejda: Oczywiście sama piosenka jest świetna, ja słyszałem ją już mnóstwo razy na koncertach jak i nagraną w innych wersjach. Ta wersja, którą grasz w radiu, jest rzeczywiście najlepszą ze wszystkich. Grzesiek zaśpiewał ją tu naprawdę dobrze, najlepiej ze swoich na płycie, co trzeba docenić tym bardziej, że był wówczas chory, w związku z czym forma do śpiewania nie była najlepsza.

– Pojawiła się we mnie nawet myśl – przecież nikt już dziś w Polsce tak nie gra.

Piotr Rejda: W mojej głowie, taka myśl się nie pojawiła, ale to może właśnie powód, dla którego my powinniśmy akurat tak grać. Możliwe, że to będzie atutem tej muzyki – takie maksimum w minimum  – może to chwyci.

Grzegorz Dąbrowski: W pewnym sensie tak. Dziś jest łatwy dostęp do super sprzętu. Ludzie mają znakomitej klasy wzmacniacze i gitary. Moja jest kiepska i może dlatego tak to brzmi.

– Piotrze, gdybym miał zdecydować, jaki utwór twojego autorstwa z repertuaru Rejda z Grzechem jest tym, który zrobił na mnie największe wrażenie, to niewątpliwie jest to wspomniana już w tej rozmowie kompozycja „Strach przed sobą”. Co sądzisz o tym wyborze i jaka jest geneza tej jakże poruszającej w warstwie tekstowej piosenki?

Piotr Rejda:Piosenka została napisana w dość trudnym okresie mojego życia, chyba w pierwszym dniu mojej wyprowadzki z domu w czasie życiowego przełomu. Był to też dla mnie czas analizowania sytuacji oraz szukania winy w sobie i w innych. To ważny dla mnie utwór i najlepiej mi się go wykonuje właśnie z Grześkiem. Myślę, że to dobry wybór, choć ze swoich utworów również bardzo lubię piosenkę ,,Dzień”.

– Pochodząca z twojej tegorocznej płyty solowej „Krótka rozmowa z życiem o życiu” to próba rozliczenia się z sobą samym i zarazem próba podsumowania swojego jestestwa. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nie jesteś jeszcze w wieku Johnny Casha, kiedy to postanowił zostawić nam swój muzyczny testament, a wręcz przeciwnie… właściwie dopiero zaczynasz być szerzej popularny. Skąd więc u młodego jeszcze wciąż Piotra Rejdy ta nostalgia i nieoczekiwany bilans zysków i strat?

Piotr Rejda: Codziennie coś się kończy, a też i my w każdej chwili możemy się skończyć. Piosenka nie jest tylko bilansem życia. Jest także rozmową, wyrażeniem oczekiwań i żali, jest moim komunikatem do życia – nie oszukasz mnie tak łatwo, już wiem jakie jesteś, trochę już cie znam…

– Grzegorzu, czy piosenka „Bawół” dotyka problemu niewdzięczności?

Grzegorz Dąbrowski: Wiesz… każdy może sobie sam interpretować teksty i doszukiwać się w nich innego przekazu. Ja bym raczej stwierdził, że ten song jest o tym, że proza życia nas przygniata i nie zawsze znajdujemy czas na refleksję, a jedyne czego od siebie oczekujemy to właściwe proste czynności związane z pracą i szarością dnia codziennego, a nie o to przecież chodzi i zawsze warto pamiętać, że oprócz wymiaru cielesnego, każdy z nas posiada także sferę umysłu…

– …czyli powraca odwieczny dylemat ludzkości – czy bardziej być, czy więcej mieć? Trochę o tym chyba traktuje także twoja solowa piosenka „Świat zabaw”, którą z każdym przesłuchaniem odkrywam na nowo. Za pierwszym razem przyszły mi do głowy najprzeróżniejsze gry i zabawy podwórkowe lat 70-tych, jak gra w kapsle, w dwa ognie, gra w klasy i fikołki robione na trzepaku, ale potem zdałem sobie sprawę, że ten utwór jest tak naprawdę zupełnie o czymś innym. Dotyka on bowiem dostrzegania przez dzieci tego, co wskutek zblazowania, wyścigu za mamoną czy też zwykłym natłokiem codziennych problemów, dorośli nie są w stanie sobie świata dziecięcej wyobraźni wizualizować. Zgodzisz się?

Grzegorz Dąbrowski: Powszechnie wiadomo, że świadomość dziecka daje nam pewną otwartość na rzeczywistość, dzięki czemu dziecko może dużo więcej zobaczyć, a ta piosenka powstała w oparciu o bardzo konkretne doświadczenie. Przed domem, w którym mieszkaliśmy wraz z żoną Wiolą i córką Dusią, dzieci pewnego dnia namalowały kredą cały świat, w który były tak bardzo emocjonalnie zaangażowane, że widziały w nim i księżniczkę i wszystko to, czego dorośli nie są w stanie sobie wyobrazić. Przechodząc po tym malowidle, nie zauważali niczego, bo głowę mieli zaprzątniętą bardzo ważnymi sprawami i stąd pojawiła się we mnie refleksja o patrzeniu i niewidzeniu, czyli używając metafory, „depczemy” często po czymś, co dla kogoś może być bardzo ważne. Nagrywałem ten utwór w studiu Odbiornik, a realizował mi to nagranie Jacek Maciołek, który funkcjonuje obecnie w ramach Fundacji Fototony i to właśnie on zadbał wówczas o to, aby z kilku ujęć nagrać gitarę, a była to polska gitara typu Defil model jazzowy z 1973 roku, kiedy się urodziłem. Było to dla mnie jedno z pierwszych nagrań dojrzałych, a w reżyserce siedział wówczas Michał Jezierski, z którym gram dziś wspólnie w zespole Bardziej.

– Piosenka „Czekoladki” dotyka problemu kryzysu współczesnych związków uczuciowych, a przede wszystkim kryzysu nienaruszalnej w swojej istocie i założeniu instytucji małżeństwa. Czy kryzys ten według ciebie jest wynikiem życiowej niedojrzałości wynoszonej z domu, braku odpowiedzialności, czy też kreowania tzw. wolnej miłości i społecznego przyzwolenia?

Piotr Rejda: Kiedyś na próbie opowiedziałem historię zagubienia mojej ślubnej obrączki. Katka Gorunova powiedziała, że to dobry temat na piosenkę. Napisałem ją więc i zawarłem w niej wszystkie fakty łącznie z czekoladkami dla pani za napisanie pozwu. Dlaczego związki się rozpadają, dlaczego ludzie się rozwodzą, do czego to prowadzi i z czym się wiąże? To istotne tematy. Ja tutaj opowiadam historię, w której niektórzy odnajdują siebie, a inni wyciągają wnioski. To nie jest piosenka o zjawisku, to jest piosenka o mnie.

– „J.Ch. Frasobliwy”. Skąd wziąłeś Grzegorzu pomysł na tę niesłychanie ważną moim zdaniem piosenkę?

Grzegorz Dąbrowski: Piosenka w zasadzie jest opisem figury świątka nazywanego też w niektórych częściach Polski Chrystusem Frasobliwym. Kiedyś po prostu za jeden z koncertów dostałem taką rzeźbę, a spodobała mi się ona dlatego, że ten klocek pękł na pół i kiedy spojrzałem po raz pierwszy na tę postać, to fizycznie rzecz ujmując była ona bardzo rozdarta i stąd właśnie pomysł na tekst tej piosenki, która posiada kilka różnych poziomów i tylko od słuchającego tak naprawdę zależy, które z nich odnajdzie. Chodzi tu na pewno o takie odwieczne dylematy jak ten, czy syn powinien kroczyć zawsze tą drogą, jaką kroczył jego ojciec, czy też ma prawo iść własną. Czy w podejmowaniu decyzji zawsze być sobą, czy też czasami zaprzeć się samego siebie i spełnić czyjąś wolę?

– Utwór zatytułowany „Klatka” to nagranie z twojej czwartej z kolei i zarazem pierwszej profesjonalnie wydanej przez ciebie solowej płyty Życie. Przyznam się, że dawno nie słyszałem już tak świetnego studium relacji uczuciowej pomiędzy dwojgiem ludzi i związanych z tym życiowych kompromisów, ustalaniem granic utraty swojej dotychczasowej niezależności w podejmowaniu decyzji oraz dokonywaniu codziennych wyborów. Skąd czerpałeś inspiracje do napisania takiego tekstu i czy zgodzisz się ze mną, że to chyba najbardziej radiowe nagranie pochodzące z tego krążka?

Piotr Rejda: Do napisania niemalże wszystkich moich tekstów inspiruje mnie życie. Tutaj akurat dyskutowałem z moją dziewczyną na temat wzajemnego ograniczania swojej wolności w związku. Stwierdziła, że miłość to nie są kraty i nie powinno się siebie ograniczać. Ja natomiast wolność postrzegam nieco inaczej. Piosenka ma dwuwarstwową konstrukcję. Jest tam rockowy riff przy temacie wolności, pasował mi tutaj taki klimat do tekstu. Refren jest natomiast połączeniem wolności i niewoli ze związkiem i z miłością i to właśnie wyzwoliło chęć stworzenia warstwy łagodnej. Myślę, że to powoduje, że piosenka nie jest nudna i może się spodobać.

– Jak oceniasz album Życiei czy podzielasz moje zdanie, że jest to niezwykle dopracowane i koncepcyjnie przemyślane wydawnictwo?

Piotr Rejda: Pierwsze trzy płyty nagrywałem na zasadzie, że wybierałem około 12 piosenek spośród 20-22. Od nagrania Zbieżnościw 2014 do Życie2020 powstało, nie licząc Sortu B, ponad 80 piosenek, także było z czego wybierać. Postanowiłam sobie, że na płycie znajdą się takie, które są dla mnie najważniejsze, które regularnie gram na koncertach, ale też spójne z tematem głównym (w przypadku tytułu Życienie było to zbyt trudne). Przez długi czas nie wiedziałem, czy skorzystać ze studia, czy podjąć się próby nagrania ścieżek we własnym zakresie. Pomyślałem jednak, że sam sobie mogę najbardziej zaufać i że satysfakcja będzie większa jak to się uda. Po drodze się tego uczyłem, a też dokupowałem sprzęt, żeby móc samemu nagrać np. perkusję. Dużo czasu spędziłem nad dopracowaniem ścieżek i poprawkami muzycznymi. W nagraniu udział wzięło ośmiu muzyków oprócz mnie. Jestem im wdzięczny, że zrobili to w ramach koleżeńskiej pomocy. Przy ostatecznym miksowaniu płyty, musiałem już skorzystać z odpłatnej pomocy fachowca i choć różne są opinie na temat jego pracy, osobiście jestem zadowolony z efektu. Myślę, że płyta Życiejest najlepszą, najdojrzalszą muzycznie i tekstowo, najbardziej spójną spośród tych czterech, jakie do tej pory nagrałem.

– Kim jest Katka Gorunovai skąd pomysł na jej udział w powstaniu albumu Życie?

Piotr Rejda:Katka Gorunowa jest Słowaczką mieszkającą w Polsce, prywatnie moją przyjaciółką, która przez jakiś czas śpiewała drugi głos do moich piosenek. Bardzo lubię jej głos, kilka utworów z płyty wykonywaliśmy wcześniej na koncertach, innych się nauczyła. Nie zawsze miałem pewność przy doborze muzyków na płytę, ale co do Katki, wiedziałem, że chcę, by była. Katka tworzy też sama po słowacku. Według mnie to, co robi solo, jest naprawdę dobre. Swego czasu Katka, Grzesiek, Paweł Korkuś i ja, byliśmy wspólnie na płycie projektu, którego pomysłodawcą był właśnie Grzegorz Dąbrowski, a projekt ten nazywał się Cztery pory w roku.

– Kim jest Antoni Kamiński?

Grzegorz Dąbrowski: Antoni jest synem Donata Kamińskiego – wspomnianego na wstępie naszej rozmowy szefa wrocławskiego klubu Pieśniarze. Antoni ma wkład do repertuaru duetu Rejda z Grzechem tekstem do piosenki „Oczko Antoniego”. Otóż Donat Kamiński organizował kiedyś koncert przy ognisku, na który zaprosił parę osób, ale rozesłał też tekst, w którym było 21 haseł. Początkowo myślałem, że tekst napisał sam Donat, ponieważ on lubi różne wyimki z literatury. Poprosił, aby skomponować do tego tekstu muzykę i wykonać podczas 21 urodzin jego syna. Tuż przed imprezą okazało się jednak, że to sam Antoni ułożył ten tekst w postaci tych 21 haseł, które są dla niego ważne…

– …trochę przypomina mi to ideę 21 postulatów ze Stoczni Gdańskiej 1980…

Grzegorz Dąbrowski: …Był nawet pomysł, aby rok później dopisać 22 hasło, ale ostatecznie pozostaliśmy przy tym pierwotnym oczku, a sama piosenka – myślę – przyczyniła się do jeszcze większej więzi, jaka wytworzyła się pomiędzy Piotrem, mną, Donatem i Antonim, bo jak się to mówi „w kupie siła”.

– Na koniec chciałbym się z wami podzielić pewną ważną dla mnie refleksją. W czasach, kiedy artyści robią niezliczoną ilość dubli, nagrywają niezliczoną ilość wersji po to, aby powstała perfekcyjna sterylność dźwięku, pojawiają się artyści, którym bardziej niż na sterylności zależy na samym przekazie, przez co na pewno osiąga się to, co powszechnie nazywamy szczerością. I jeszcze słowo do Grzegorza… jako, że większość piosenek, jakie w swoim twórczym życiu popełniłeś dotyka historii osobiście przeżytych lub zaobserwowanych, być może kiedyś wydasz antologię swej twórczości pod szyldem „Dzieje Grzecha”.

Grzegorz Dąbrowski: „Dzieje Grzecha” to bardzo fajny tytuł. Być może po mojej śmierci kiedyś ktoś to wyda. Z pewnością na profilu moim kanale YouTube będzie miał z czego wybrać.

Komentarze