Mirosław Ciełuszecki o kolejnej odsłonie swojej batalii z sądami. Po 18 latach procesu otrzymał uzasadnienie wyroku razem z wezwaniem do stawienia się w więzieniu. W czwartek musi się stawić, by odbyć karę trzech lat pozbawienia wolności. Podkreśla, że „nie zakończył się ten proces po 18 latach”, gdyż jeden z zarzutów sąd „ponownie uchylił i skierował do ponownego rozpatrzenia”.
Sąd jeden z zarzutów, z którego byłem uniewinniony ponownie uchylił i rozpatrzył do ponownego rozpatrzenia. 18 lat to za mało dla sądu żeby rozpatrzeć zarzut. 18 lat się pochylał. Ile jeszcze może się pochylać?
Przedsiębiorca opowiada jak powrócił z USA do Polski w 1991 r., kiedy to założył dobrze prosperującą firmę. Zatrudniała ona na Podlasiu, rodzinnym województwie naszego gościa, 150-180 osób w czasie, kiedy panowało w tym regionie dwucyfrowe bezrobocie. W 2001 r. przedsiębiorca „oskarżony o działanie na szkodę własnej firmy”. Obok niego oskarżony został Marek Karp.
Po przejęciu władzy przez SLD nastąpił atak na szereg prywatnych, niezblatowanych firm.
Jako właściciel w 90% firmy, której miał rzekomo zaszkodzić był jednocześnie oskarżonym i ofiarą, co sąd musiał jakoś logicznie pogodzić. O sprawie tej opowiadał już na antenie Radia WNET w październiku. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej opowiada o ludziach zaangażowanych w pomoc dla niego wśród których są ludzie o różnych poglądach, w tym Jan Śpiewak i Piotr Ikonowicz, a także Wojciech Borowik, Marek Jurek, Zofia Romaszewska. Ta ostatnia przekazała informacje mówiące o prawdopodobieństwie jego ułaskawienia przez prezydenta.
Wymiar sprawiedliwości znajduje się u nas w jakiejś odwróconej rzeczywistości.
Na temat wyroku Ciełuszecki dodaje, że zapadł „na podstawie fałszywych biegłych”. Zauważa, że jeden z biegłych był karany sądownie. Podkreśla, że sąd zgubił dokumentacje i skazał go bez dowodów.