Publicystka ,,Nowego Państwa” zauważyła, że od momentu objęcia prezydentury przez Donalda Trumpa stosunki niemiecko-amerykańskie uległy znacznemu ochłodzeniu. Podkreśliła, że wcześniej Merkel miała świetne relacje z Obamą, bo jako ludzie i politycy darzyli siebie sympatią.
Doleśniak-Harczuk zwróciła również uwagę na szczególny sposób prowadzenia przez Niemcy swojej polityki w strefie euroatlantyckiej, podkreślając rolę Unii Europejskiej w tym procesie.
„Kiedy Niemcy mówią o stosunkach euroatlantyckich, nie mają przede wszystkim na myśli siebie jako państwa, ale zawsze szukają jakiejś większej, szerszej formuły, którą mogliby wpleść w swoje własne interesy. (…) Gdyby Niemcy nie sprzedawały swojego interesu jako interesu szerszego, napotkałyby na opór wynikający z lęków Europejczyków i Amerykanów przed niemiecką dominacją”.
Specjalistka od zagadnień niemieckich wskazała również na główną obawę tego państwa, którą jest utrata pozycji potęgi gospodarczej w Europie, stanowiącej dla niego podstawę siły politycznej. Stwierdziła także, że Niemcy są świadome zagrożeń ze strony Chin, Rosji i Stanów Zjednoczonych.
„Niemcy na pewno dostrzegają zagrożenie, głównie zagrożenie, że Chińczycy staną się hegemonem jeśli chodzi o przemysł, o nowe technologie. Wszystkie próby Chin by nawiązać współpracę z Europą, żeby współpracować z naukowcami europejskimi, są w Niemczech odbierane jako próba przejęcia tej technologii. (…) Wszystkie szczyty organizowane w Afryce i dotyczące Afryki, czy to jest organizowane pod hasłem polityki imigracyjnej, czy pomocy dla Afryki, ja bym jednak rozpatrywała w kategoriach walki o interesy na tym terenie”.
Według publicystki ,,Nowego Państwa” najlepszym sojusznikiem Berlina pozostaje Paryż, z którą od czasów zakończenia II wojny światowej tworzy on tandem niemiecko-francuski. Podkreśliła ona jednak, że Francja ma swoje ambicje ambicje, zwłaszcza w dziedzinie militarnej, które nie są zgodne z niemieckimi.
A.K.