Ani słowa o Żydach. Gra toczy się o pieniądze. Będzie tylko o naszych pieniądzach / Felieton sobotni Jana Kowalskiego

Chodzi o nasz rozwój. Nie tylko jako przedsiębiorców, ale o rozwój całego naszego narodu i państwa. Bo przedsiębiorczość, podobnie jak żebractwo, to nie stan naszego konta, ale stan naszego ducha.

Strasznie mi się śniło zeszłej nocy. A najgorszy był ten głos powtarzający: Janie Kowalski, nie napisałeś jeszcze tekstu o żydach. Chyba o Żydach, zaoponowałem. Nie o Żydach, tylko o żydach, którzy wiesz co, a teraz chcą nas ograbić, uściślił. Ale ja nie chcę pisać ani o żydach, ani o Żydach, zaoponowałem (to zabawne jak we śnie widać litery). A obowiązek dziennikarza? – ustawił mnie w narożniku. Ale ja, ja nie jestem!…, krzyknąłem… i wtedy się obudziłem. Nie muszę chyba dodawać, że zlany potem. Uff, jak dobrze, że nie muszę, pomyślałem, gdy wreszcie wróciłem na jawę.

Zatem nie będzie ani słowa na ten temat gorący jak piec w krematorium. Chociaż znalazłby się nawet wspólny mianownik: pieniądze. Nie będzie o żydach/Żydach, ale właśnie o nas. Większość z nas Polaków, bez różnicowania na wiarę i pochodzenie etniczne, bezbłędnie odgadła, o co toczy się gra. Dlaczego się nas oczernia przed światem i opluwa, prawdę mając za nic. Dlaczego z największego przyjaciela staliśmy się wrogiem nr 1 Izraela i Przedsiębiorstwa Holocaust. Pieniądze wyjaśniają wszystko.

I to jest tym bardziej dla mnie bolesne. Bo jeśli obcy, już nie przyjaciel, chce nas orżnąć na kasę, budując nieprawdziwą legendę, to w lot odgadujemy jego prawdziwe intencje. A jeśli na dużo większe sumy okrada nas nasza lokalna biurokracja, to już tego nie dostrzegamy? 90 miliardów złotych rok rocznie to za dużo, żeby to zobaczyć? I jak to wytłumaczyć?

Po wyjaśnienie nie musimy się jednak udawać do psychoanalityka, bo jest bardziej niż oczywiste. W przypadku zewnętrznego ataku na polskie pieniądze zadziałały wszystkie struktury państwa. Prezydent, dyplomacja, rząd, parlament, politycy. Zadziałała też czwarta władza, czyli dziennikarze wszystkich mediów. To dlatego aktualna od kilku tygodni żydowska hucpa tak prosta jest do oceny przez zwykłego Polaka.

Tymczasem fakt okradania nas przez rodzimą klasę polityczno-urzędniczą na grube miliardy złotych rocznie prawie w ogóle jest nieporuszany. W żaden sposób również, poza drobnymi wyjątkami (media WNET do nich należą), nie przedstawia się w sposób czytelny polskiej rzeczywistości. Strukturalnej rzeczywistości odpowiedzialnej za marnotrawienie ogromnych kwot wypracowywanych przez cały polski naród – wadliwej, biurokratycznej struktury państwa.

Jak policzyłem w 1. odcinku cyklu „Brzydka biurokracja…”, za sam fakt zatrudniania 20 pracowników zapłaciłem o 200 000 złotych więcej rocznie niż przy zastosowaniu angielskich rozwiązań. Zatem w ciągu 10 lat mógłbym zaoszczędzić 2 miliony polskich złotych przed opodatkowaniem. Gdybym wydał 1 milion na jakieś cacko, to dopiero fiskus by się ucieszył. Z 200-tu tysięcznego VAT-u i podatku dochodowego od sprzedawcy tego cacka. Ale mógłbym też o 400 zł zwiększyć pensje pracownikom. Albo rozwinąć firmę i zatrudnić jeszcze parę osób.

Byłem przedsiębiorcą (jeszcze trochę jestem) i najbardziej niezrozumiałym dla mnie zjawiskiem jest to, co już parokrotnie wskazywałem jako główną przyczynę rozkwitu pasożytniczego państwa. Tą główną przyczyną jest brak reprezentacji interesów polskich przedsiębiorców na polskiej scenie politycznej. To po pierwsze.

Po drugie, strukturalne fundusze płynące z Brukseli do Polski poprzez warstwę polityczno-urzędniczą, spowodowały uniezależnienie się tej grupy od reszty obywateli. Właśnie dzięki tym „niczyim” pieniądzom ludzie, którzy powinni służyć obywatelom, stali się nadzorcami zwykłych ludzi, pracowników i przedsiębiorców.

W efekcie tych czynników państwo polskie, zamiast rozwijać się w oparciu o naturalne, narodowe bogactwa, włączając w to słynny kapitał ludzki, coraz bardziej się zadłuża i uzależnia od obcego kapitału. Od kapitału nie do końca zainteresowanego odbudową silnego państwa polskiego w tej części Europy.

Większość nas, przedsiębiorców, a na pewno wszyscy, którzy zetknęli się na swoim rynku z zagraniczną konkurencją, doskonale poznało na własnej skórze, co znaczy poparcie przedsiębiorcy przez własne państwo. A mówiąc ściślej, poczuło brak takiego poparcia ze strony państwa polskiego lub wręcz opowiedzenie się państwa polskiego po stronie zagranicznego przedsiębiorcy. W cywilizowanych państwach, w stronę których rzekomo zmierzamy, rzecz nie do pomyślenia.

Tu nie chodzi o nasze sympatie polityczne. Tu chodzi o nasz rozwój. Nie tylko o nasz jako przedsiębiorców, ale o rozwój całego naszego narodu i państwa. Bo przedsiębiorczość, podobnie jak żebractwo, to nie stan naszego konta, ale stan naszego ducha. A przedsiębiorczość właśnie jest naszym największym bogactwem narodowym. Jeżeli pozwolimy przedsiębiorczość – podstawę polskiej wolności – zniszczyć biurokracji, pozostawiając jej na dalsze rządy nad Polską, straty na całe stulecie(a) mogą być nieodwracalne.

Jan Kowalski

Komentarze