Budżet Ministerstwa Sportu i Turystyki wynosi 1,1 mld złotych. Jest to najwyższy budżet w historii III RP. Jak wyjaśniał Witold Bańka, obecny rząd kładzie nacisk na upowszechnianie sportu wśród dzieci i młodzieży.
– Te dwa medale, które mamy, to realny obraz stanu polskich sportów zimowych. (…) Dzisiaj nie mamy następczyni Justyny Kowalczyk czy Tomasza Sikory. Finansowano gwiazdy, ale zapomniano o zapleczu, o szkoleniu dzieci. (…) Soczi i Vancouver było trochę ponad stan. To był fenomenalny wynik jeżeli chodzi o medale. Tak tutaj te dwa medale, które mamy są realnym obrazem. Trzeba stanąć w prawdzie i pomyśleć co dalej.
Minister podkreślił, że główną rolę w szkoleniu zawodników mają polskie związki sportowe, ponieważ to one podejmują decyzje kadrowe. Jednak rolą ministerstwa jest wymaganie strategii szkoleniowych i przygotowania programu upowszechniającego sport, który powinien zaowocować pracą z najmłodszymi Polakami.
– Druga kwestia to inwestycja w infrastrukturę. W tym roku mamy 516 milionów na dofinansowanie infrastruktury sportowej. To są rekordowe środki – mówił zaznaczając, że ministerstwo nie może być inwestorem. Tę rolę pełnią samorządy, które mogą wystąpić o dofinansowanie z ministerstwa.
W tym miejscu krytycznie ocenił obecnie rządzących Warszawą: – Stadion Skry jest symbolem nieudolności, ale również warszawskie Stegny, na których można by wybudować lodową arenę. Warszawa mogłaby sobie spokojnie z taką inwestycją, ale to się nie dzieje, bo nie ma takiej woli.[related id=51811]
Zapytany czy opłaca się wysyłać tak liczną reprezentację na Igrzyska, gdy sukcesy są znikome, odparł, że faktycznie jest to kwestia kontrowersyjna, ale udział w takich zawodach daje sportowcom doświadczenie, a wszyscy olimpijczycy wypełnili olimpijskie minima. Podkreślił, że koszt wysłania zawodników nie obciąża budżetu państwa, ponieważ jest finansowany przez sponsorów. Ministerstwo finansuje jedynie ćwiczenia przed igrzyskami.
WJB