Ministerstwo postawiło sobie za cel, aby koniecznie wydać pieniądze, które są do dyspozycji na zakup sprzętu i kupują to, co jest dostępne. A programy, które są niezwykle potrzebne polskiej obronności, takie jak chociażby bezpieczeństwo w przestrzeni powietrznej, nie są realizowane.
Jako przykład Szeremietiew podał Iskandery (nowoczesne systemy uderzeniowe), które pojawiły się już w Gwardyjskiej Brygadzie Rakietowej w Czerniachowsku, a polska armia wciąż nie ma środków, aby w razie zagrożenia ze strony Rosji je zneutralizować. – W tym zakresie, mimo upływu dwóch lat i rzekomych działań MON-u nic się nie pojawiło.
– MON wydaje pieniądze na to, co może zakupić, ale to nie przekłada się na modernizację armii ani na zwiększenie bezpieczeństwa kraju – bo na nią wpływa implementacja nowych technologii, a nie liczba kupionych karabinów –.
Były minister skomentował również strategie zakupów uzbrojenia przez MON, które jego zdaniem prowadzone są w sposób dalece nieprzemyślany i nieodpowiedzialny:
– Po pierwsze nie mówi się na początku negocjacji, od kogo się kupi, ani kiedy. Jeżeli kontrahent usłyszał, że na pewno od niego kupimy to, jaki on ma interes, aby negocjować z nami cenę? Każdy, kto prowadził rokowania, zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże kwoty, to zdaje sobie sprawę, że trzeba być niezwykle ostrożnym w tym, co się mówi-.
Romuald Szeremietiew mówił również o wadach niedawno stworzonych Wojsk Obrony Terytorialnej: 1) brak przeszkolonych żołnierzy w szeregach WOT; 2) błędna koncepcja wykorzystania tego rodzaju wojsk. oraz o niejasnym podziale dowodzenia w polskiej armii.
JN