Krew Aczoli wsiąkała w ziemię przez ponad 20 lat. Dramat tego ludu zgotowały Boża Armia Oporu oraz siły rządowe

Gwałty, porwania, pranie mózgu, brutalne morderstwa ku przestrodze dla innych, ale także wiara w Josepha Kony’ego były nieodłącznym elementem działań Lord’s Resistance Army w Ugandzie.

– Te obrazy wciąż mam w pamięci. Ośmiu nauczycieli ugotowali żywcem, a ludziom z wioski kazali zjeść ciała. Wiesz, ci rebelianci to byli młodzi chłopcy – te słowa Brendy Aligi, ocalonej z masakry w Ugandzie, mogą służyć za wstęp do dramatycznej historii, która działa się jeszcze w 2007 roku, a w części regionu trwa nadal. Jednak najgorsze jest spustoszenie w umysłach i sercach tego narodu.

O tej tragedii, jej historii oraz politycznym zabarwieniu opowiadał w naszym studiu ks. David Okullu, proboszcz parafii w Pabo, gdzie w czasie rebelii w Ugandzie mieścił się największy obóz przesiedleńczy stworzony przez rząd dla Aczoli.

 

Jak mówi ksiądz, przed wojną ludzie ufali sobie nawzajem i byli ze sobą solidarni. Ich kręgosłup moralny został złamany przez działania rebeliantów oraz rządu Ugandy – szerzy się prostytucja, kradzieże, jest bardzo dużo samobójstw.

Ten dramat miał swój początek w 1986 roku, gdy władze przejął Yoweri Koguta Museveni, obalając pochodzącego z ludu Aczoli generała Tito Okello. Wśród 26 rebelii najtragiczniejsze były trzy: Holy Spirit Movement pod przywództwem Severino Lukoya, który sam siebie nazywa bogiem ojcem, Holy Spirit Forces, prowadzony przez Alice Lakwenę – córkę Severino Lukoya, nazywaną duchem świętym, oraz Lord’s Resistance Army, utworzonego przez Josepha Kony’ego, siostrzeńca Lakweny. Przez osoby w nich wierzące potrafili być nazywani trójcą świętą.

Historia ta ma również pozytywnych bohaterów. Jednym z nich jest arcybiskup John Baptist Odama, który wywierał nacisk na rebeliantów oraz siły rządowe w celu zawarcia pokoju. Przez swoje działania nie cieszył się sympatią żadnej ze stron konfliktu. Zyskał ją jednak wśród ludzi dotkniętych tą tragedią. Został pierwszym afrykańskim laureatem nagrody Budowniczego Pokoju.

Dzisiaj Kościół stara się pomóc ofiarom tamtej zbrodni. Ksiądz David Okullu prowadzi SORUDEO (Solidarity for Rural Development Organisation – link do strony), która zajmuje się walką z brakiem jedzenia, wody, wykształcenia i pracy. Można ją wspomóc przez fundację Razem dla Afryki.

Warto zaznaczyć ogrom miłosierdzia, jaki jest w tych ludziach. Członków LRA, czyli dawnych oprawców, zachęcają, aby wrócili do domu, a po tradycyjnych rytuałach starają się ich odciąć od tragicznej przeszłości. W wywiadzie z księdzem Davidem chyba najbardziej zaskoczyło mnie to, że ludzie nie oczekują osądzenia nawet głównych przywódców rebelii.

Plan przewidzianych spotkań z księdzem Davidem znajduje się tutaj

Zapomniałbym. Polecam również książkę, której nie czyta się dla przyjemności, lecz aby lepiej zrozumieć, co się wtedy wydarzyło w Ugandzie. „Krew Aczoli – dziesięć lat po zapomnianej wojnie na północy Ugandy” to zbiór wywiadów przeprowadzonych przez Krzysztofa Błażycę.

JWB

Komentarze