Komisja do spraw Amber Gold szokujące zeznania świadków. Dylczyk i Olech o inwestycjach Amber Gold w Jet Air

Byłem sceptyczny wobec inwestycji Amber Gold w Jet Air, moje osobiste odczucie było takie, że coś tu jest nie tak; moim zdaniem to przedsięwzięcie miało upaść i wygenerować duże koszty – mówił Dylczyk

W poniedziałek przed komisją śledczą zeznawał były dyrektor marketingu linii lotniczych Jet Air Ireneusz Dylczyk, a także gdański biznesmen Marius Olech.

Nigdy nie byłem zainteresowany żadnymi inwestycjami w linie lotnicze; ubolewam nad osobami, które straciły pieniądze w Amber Gold, ale nie znam szefa tej spółki Marcina P., ani nikogo z tej firmy – mówił w poniedziałek przed komisją śledczą gdański biznesmen. Przesłuchanie Olecha podyktowane było tym, że jego nazwisko wielokrotnie padało podczas wcześniejszych prac komisji śledczej, m.in. w kontekście inwestora interesującego się firmą OLT Jet Air.

W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r., z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosił Amber Gold.

Dylczyk mówił przed komisją, że od samego początku był sceptyczny, jeśli chodzi o inwestycje Amber Gold w Jet Air.

„Jeśli chodzi o pochodzenie kapitału, to osobiście miałem świadomość, że pochodzi z innej działalności państwa P.; ja nie oceniałem czy Amber Gold to piramida finansowa, parabank, bo się na tym nie znam” – podkreślił. Przyznał, że ze spółką Jet Air był związany od końca 2007 r. do stycznia 2012 r., „kiedy nowy zarząd OLT Express Regional podziękował mu za współpracę”.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka, dlaczego szef Amber Gold Marcin P. zdecydował się zainwestować 300 mln zł w upadającego przewoźnika, jakim był Jet Air. Pytając o tę kwestię powoływał się na zeznania Dylczyka z 2013 r., kiedy był przesłuchiwany przez ABW. „To nie do końca jest tak, że zainwestowanie 300 mln zł w upadającego przewoźnika jest abstrakcją i nonsensem. To ma sens pod warunkiem, że jest to prowadzone w odpowiedni sposób” – odpowiedział świadek.

„A było?” – dopytywał polityk Nowoczesnej. „Jak widać nie” – odparł Dylczyk. Dodał, że nie widać było tego na żadnym etapie wejścia Amber Gold w branżę lotniczą. Podkreślił, że zakończył współpracę z tymi liniami lotniczymi „na dość wczesnym etapie, nim na dobre się rozkręcił w wydawaniu pieniędzy w ten czy inny sposób”. Wskazał m.in. na wysokie koszty marketingu, czy rażąco niskie ceny oferowanych biletów.

„Moim zdaniem było to przedsięwzięcie na pewno skazane na niepowodzenie. Moim zdaniem przedsięwzięcie było przeszacowane, jeśli chodzi o koszty. Moim zdaniem celem było doprowadzenie tego przedsiębiorstwa do upadku i wygenerowanie dużych kosztów” – dodał.

[related id=27824]Podkreślił, że dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski musiał wiedzieć, że „to się nie może udać”. Dopytywany dlaczego więc Amber Gold zainwestował w OLT odparł, że nie rozmawiał o tym z Frankowskim.

Świadek pytany czy miał świadomość skąd pochodzą pieniądze, które inwestował Amber Gold stwierdził, iż nie. Zembaczyński zwrócił uwagę, że podczas zeznań składanych ABW Dylczyk ocenił, że OLT mogło być pralnią pieniędzy. „Ile pieniędzy według pana w tej pralni zostało wybielonych?” – pytał polityk.

Świadek w odpowiedzi relacjonował, że po jednym ze spotkań z przedstawicielami Jet Air małżeństwo P. zapowiadało, że będzie budować przewoźnika niskokosztowego. Chcieli to jednak zrobić – jak relacjonował Dylczyk – „rozdmuchując koszty do bizantyjskich rozmiarów”. „Trudno, mając wiedzę na temat, tego jak funkcjonuje ten rynek, jak funkcjonują tacy przewoźnicy (…) trudno nie odnieść wrażenie, że koszty są rozdmuchiwane nieproporcjonalnie” – stwierdził.

Dopytywany przez Marka Suskiego (PiS) dlaczego obawy przedstawicieli Jet Air zmniejszyły się i zdecydowano się na współpracę z Amber Gold, Dylczyk wskazał, że szefowie spółki zaprezentowali im złoto ze skarbca. „W trakcie prezentacji nastąpiła przerwa i doszło do prezentacji chyba jednego z elementów skarbca Amber Gold, zostało nam pokazane złoto, które wprowadzono na wózku do sali” – mówił.

„Ile tego było” – pytali inni członkowie komisji. „Trudno mi powiedzieć na kilogramy, ale trochę tego było; takich sztabek mogło być 20-30” – odparł świadek.

Dopytywany przez Zembaczyńskiego w kontekście zeznań złożonych ABW, na czym mógł polegać proces prania pieniędzy Amber Gold świadek odparł, że w Jet Air „nie ocenialiśmy jak może wyglądać ten proces”. „Tylko moje odczucie było takie, że generalnie coś tu jest nie tak” – zaznaczył. Zwracał też uwagę m.in. na bardzo duże koszty marketingowe, jakie ponosił przewoźnik. „Nie wiem czy było to wyprowadzanie pieniędzy (…), ale akcje marketingowe były ogromne, pieniądze na to szły naprawdę gigantyczne” – mówił. Zaznaczył, że nie wie, kto o tym decydował. „Moim zdaniem, to nie było decydowane w Jet Air” – stwierdził.

Dylczyk odpowiadając na pytania posłów wskazał, że środki na kampanię marketingową linii lotniczych przekazywał Ambner Gold. Dodał, że o zawyżonych kosztach akcji marketingowych informował prezesa firmy Excelo Michała Forca (b. rzecznik Ambe Gold). Firma ta odpowiadała za reklamę i PR m.in. OLT Express. „Kiedyś wyraziłem takie zdanie: panie Michale dobrze pan wie, że na rynku może być różnie odbierane, że może budzić podejrzenia” – mówił. Mimo to – jak dodał świadek – Forc robił swoje.

Dylczyk stwierdził też przed komisją, że nie wiedział, iż Marcin P. był prawomocnie karany za zwoje wcześniejsze biznesy, ani że Amber Gold była umieszczona na liście ostrzeżeń publicznych KNF.

Komisja pytała też świadka m.in. o spotkania z gdańskim biznesmenem Mariusem Olechem, który według zeznań z wcześniejszych posiedzeń komisji był zainteresowany nabyciem Jet Air. Dylczyk powiedział, że to on skontaktował ludzi z Jet Air z Olechem ws. rozmów o dokapitalizowaniu firmy.

Dylczyk mówił, że jedno ze spotkań odbyło się na zaproszenie Olecha w Gdańsku w jego domu, w części przeznaczonej dla gości. Wzięło w nim udział kilka osób ze strony linii lotniczych. Świadek powiedział, że po tym spotkaniu Olech nie był zainteresowany wejściem w biznes lotniczy i wyraźnie to powiedział.

Poseł Kukiz’15 Tomasz Rzymkowski pytał, czy podczas spotkania w Gdańsku padło nazwisko Marcin P. Świadek odparł: „nie”. „Wiem na 100 procent, że nie było tam mowy o panu P.” – zeznał.

Jednak Rzymkowski zauważył, że Dylczyk w zeznaniach, jakie złożył w marcu 2013 r. w ABW informował, że podczas tego właśnie spotkania, Zbigniew Młotkowski z Jet Air wspomniał o mailu od jednego z pasażerów, Marcina P. „W tym mailu było zaproszenie na spotkanie, o ile spółka jest zainteresowana uzyskaniem wsparcia lub inwestycją” – przypominał Rzymkowski.

„Bardzo dobrze pamiętam to przesłuchanie, dlatego, że dużo mówiłem, a niewiele było notowane” – powiedział świadek. Rzymkowski zauważył, że Dylczyk podpisał się pod tymi zeznaniami, co potwierdził świadek. „Pan zawsze podpisuje się pod czymś, czego pan nie powiedział?” – pytał Rzymkowski. „Podczas mojej pracy przy tym projekcie kilkukrotnie spotykałem się z panem Mariusem Olechem, być może jest to kwestia nie wiem, niezanotowania czy błędnego zanotowania tego zeznania” – powiedział świadek.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała, czy podczas spotkania w domu Olecha w Gdańsku, Młotkowski wyciągnął maila, w którym jest mowa o tym, że Marcin P. pisze do spółki pana Krzysztofa Wicherka (był właścicielem Jet Air – PAP), że jest zainteresowany tym biznesem. „Nie” – powiedział świadek. Wassermann dopytywała więc, czy złożył fałszywe zeznania przed ABW. „Wedle mojej wiedzy, pamięci, tak jak pamiętam tamto spotkanie nie miało miejsce odczytanie (maila). Być może jest to kwestia mojego nieprzeczytania dokładnie protokołu, który był spisywany w ABW, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie w tej chwili” – zapewniał Dylczyk.

Dodał, że Zbigniew Młotkowski wspomniał mu o mailu od P., ale świadek nie wskazał, podczas którego spotkania to było, zapewnił, że ten mail nie był omawiany podczas spotkania w Gdańsku u Olecha

Wassermann pytała świadka, kiedy ostatni raz kontaktował się z Olechem. „Kontaktowaliśmy się w lipcu tego roku” – powiedział Dylczyk. Wassermann dopytywała, czy było to przed przesłuchaniem, które było pierwotnie wyznaczone na lipiec. „Ja do niego zadzwoniłem po tym, jak zostało ono odwołane z pytaniem, czy jest w drodze, czy jedzie, czy już wie, że będzie odwołane” – powiedział świadek.

Dopytywany, czy wcześniej się nie kontaktował z Olechem, odparł, że w tym roku rozmawiali telefonicznie. Pytany, czy rozmawiali w okresie od momentu powołania go na świadka do teraz. „Myślę, że raz albo dwa rozmawialiśmy. Ja dzwoniłem do pana Olecha” – powiedział Dylczyk. „Pytałem się, czy jest wezwany na świadka, czy się stawi, kiedy ma termin, czy możemy się spotkać, porozmawiać” – wyjaśnił. Dodał, że do spotkania z Olechem nie doszło.

W efekcie tej wymiany zdań poseł Rzymkowski złożył wniosek o wystąpienie o billingi świadka i kontakty z Mariusem Olechem.

„Ani pana Marcina P., ani żadnych członków zarządu, poza jedynym panem Młotkowskim (Zbigniew z Jet Air – PAP), ani nikogo z firmy Amber Gold nie znam, nie znałem. Marcin P. na pewno nigdy u mnie nie przebywał, na żadnym spotkaniu w domu, nie byłem nigdy żadnym pośrednikiem jakiejkolwiek transakcji między Marcinem P. zarówno bezpośrednio jak i pośrednio” – oświadczył Olech na wstępie poniedziałkowego przesłuchania.

Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka, kiedy po raz pierwszy poznał Wicherka. Olech zeznał, że poznał go poprzez b. szefa marketingu Jet Air Ireneusza Dylczyka. Powiedział, że na jednym ze spotkań Dylczyk chciał mu przedstawić ofertę ewentualnego wejścia kapitałowego do linii lotniczych. „Powiedziałem mu, że nie bardzo mnie to interesuje, bo nie znam się na tym biznesie” – zaznaczył świadek.

Dylczyk – jak relacjonował – namawiał go jednak do spotkania z Wicherkiem. „Zrobiłem więc typową, grzecznościową przysługę i spotkałem się z Wicherkiem” – dodał.

Krajewski dopytywał świadka, czy w 2010 r. był zainteresowany jakąkolwiek inwestycją w linie lotnicze. „Nigdy nie byłem zainteresowany żadnymi inwestycjami w linie lotnicze. Jeśli czymkolwiek byłem zainteresowany to tylko lotami widokowymi moim własnym malutkim samolocikiem, którym – jako hobby – latam” – odparł Olech.

„Czyli to pan Dylczyk zainteresował pana kwestią Jet Air i ewentualnego inwestowania w te linie?” – pytał dalej poseł PiS. „Pan Dylczyk prosił mnie, żebym się spotkał; zrobiłem to na jego prośbę” – odparł Olech. „Powtórzę to jeszcze raz, nie interesowały mnie linie lotnicze i mnie nie interesują. Nie znam się na tym interesie, to nie jest moja bajka” – podkreślił.

„Jeśli w cokolwiek z reguły inwestuję, to inwestuję w nieruchomości” – dodał. Zaznaczył, że sprawy linii lotniczych, to „w ogóle marginalne to były sprawy”. „Tym bardziej, że od początku wiedziałem, iż nie będę żadnym inwestorem i ten temat mnie nie interesował, grzecznościowo prowadziłem rozmowy” – dodał.

Joanna Kopcińska (PiS) pytała, dlaczego – skoro świadek nie był zainteresowany inwestycją – następowała „kontynuacja spotkań”. Olech odpowiedział, że cały czas odbywało się to na prośbę Dylczyka, a „później już z inicjatywy pana Wicherka. „Skądinąd bardzo sympatycznej osoby, która przypadła mi do gustu mentalnie i osobowo” – powiedział Olech o Wicherku.

„Pan Wicherek próbował jeszcze ratować swoją sytuację, ale ja wiedziałem z góry, że to niestety nie ja, bo ja się nie znam na liniach lotniczych i nie zamierzam nigdy inwestować w tego typu działalność” – zeznał świadek.

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej zadając Olechowi pytania przypomniał, że prowadził on wiele biznesów w latach 90. „Znając to środowisko gdańskie, czy ma pan jakąkolwiek wiedzę, kto mógł stać za Marcinem P., czy to była jego swobodna twórczość, czy rzeczywiście miał jakąś protekcję i skąd miał kapitał początkowy na rozkręcenie tej działalności” – pytał.

„Ubolewam nad osobami, które straciły pieniądze. Chciałbym, żebyście państwo doszli tej prawdy, kto to rzeczywiście za tym stał, ale proszę mi wierzyć, naprawdę mnie to nie interesuje” – odpowiedział Olech.

W trakcie przesłuchania doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Olechem a posłem Nowoczesnej. Zembaczyński zaczął w pewnym momencie cytować – jak zaznaczył – odtajniony materiał przygotowany przez jedną z komórek ABW ze stycznia 2017 r., która dotyczyła Olecha. Wynikało z niej m.in., że Olech prowadził firmę spedycyjną, sieć kantorów, agencje celne oraz bank, który upadł na początku lat 90-tych. Jak cytował poseł, w tym czasie miał poznać jednego z liderów świata przestępczego z Trójmiasta Nikodema Skotarczyka, ps. Nikoś.

„To jest nieprawda, bo go znałem wiele lat” – odparł świadek.

Według tych informacji – kontynuował Zembaczyński – wśród znajomych Olecha był też Jan Przywara ps. Tygrys. Poseł dodał, że w materiale ABW wskazano, że pierwsze pieniądze, które zasiliły rachunki Amber Gold pochodziły od Olecha i Przywary, a działalność spółki miała zalegalizować dużą liczbę gotówki należącej do karteli narkotykowych z Ameryki Południowej.

„To bzdura, totalny bełkot” – mówił Olech odnosząc się do słów Zembaczyńskiego.

Zembaczyński dodał jednak, że z dokumentów Agencji wynika, iż Olech był zaangażowany w przejęcie Jet Air przez Amber Gold, a linie lotnicze miały służyć biznesmenowi do przewozu złota i pieniędzy do Niemiec bez żadnej kontroli. „Czy pan to potwierdza?” – pytał polityk.

„Nie potwierdzam. To się staje żenujące, co pan czyta. Albo to pisał kretyn, albo kłamczuch, bo innej możliwości nie ma. Myślę, że gdybym znał nazwisko tego oficera, to wiedziałbym jak pójść z nim do sądu” – ripostował Olech.

Olech mówił też, że nie zna syna b. premiera Donalda Tuska, Michała Tuska i nie miał z nim osobistego kontaktu. Dodał, że nie wiedział również o zatrudnieniu Tuska w liniach lotniczych OLT, ani w gdańskim porcie lotniczym. „Dopiero później z przekazów prasowych dowiedziałem się” – zaznaczył Olech.

Poseł PiS Marek Suski pytał świadka o szereg jego inicjatyw biznesowych, m.in. zakupy gruntów czy wynajem lokali w Gdańsku. Suski pytał także, czy to prawda, że finansował wódkę na imieniny b. prezydenta Lecha Wałęsy. „Nie finansowałem wódki, bo ja ją produkowałem; (…) być może degustację w jednym z miejsc robiliśmy, tak robiliśmy w wielu miejscach, podczas różnych okoliczności” – odparł Olech.

„Czyli przynajmniej działalność jednego polityka w jakiś sposób pan wspierał?” – stwierdził Suski nawiązując do Wałęsy. „Nie wiem, czy to jest wspieranie, to była bardziej promocja moich produktów niż wspieranie” – odpowiedział świadek. „Rzeczywiście z punktu widzenia filozoficznego picie wódki niekonieczne może być rozumiane jako wspieranie, może jako szkodzenie, no ale to już jest kwestia filozofów” – mówił Suski.

Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe – zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Po upadku OLT Express okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.

Z materiału zebranego do tej pory przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi – która bada, gdzie trafiły pieniądze wyprowadzone z Amber Gold – wynika m.in., że od 15 grudnia 2011 r. do 30 sierpnia 2012 r. na rzecz OLT Express przelano z kont Amber Gold 5 mln 800 tys. dolarów i 43 mln 600 tys. zł. Jak ustalono, mimo tego OLT Express nie realizowała swoich zobowiązań finansowych wynikających choćby z konieczności uregulowania rat leasingowych za samoloty.

PAP/MoRo

Komentarze