„Kurier Wnet” 37/2017, Maria Czyżowicz-Malinowska: Kto się utuczył na kradzionym? Dekret Bieruta obowiązuje do dziś

W Polsce nadal obowiązuje „akt prawny”, stanowiący jeden z filarów totalitarnego państwa komunistycznego, pozbawiający własności nieruchomości wszystkich mieszkańców Warszawy, podpisany przez Bieruta.

Maria Czyżowicz-Malinowska

Kradzione nie tuczy

Niewyobrażalna jest sytuacja, ażeby obecnie w Niemczech obowiązywały ustawy norymberskie wydane przez III Rzeszę, np. O ochronie czci i krwi niemieckiej itp. zbrodnicze wytwory, które stanowiły fundament prawnej działalności totalitarnego państwa faszystowskiego. A w Polsce nadal obowiązuje „akt prawny”, stanowiący jeden z filarów totalitarnego państwa komunistycznego, którym jest dekret z 26 października 1945 r., pozbawiający własności gruntów (i budynków) wszystkich mieszkańców Warszawy, podpisany przez Bieruta.

Poseł Krzysztof Łapiński powiedział w programie „Kawa na ławę”, że reprywatyzacja to były bolszewickie praktyki, bo tysiące ludzi straciło swoje mieszkania, w których mieszkało po kilkadziesiąt lat, i trafili na bruk.

To nie do końca tak, szanowny Panie Pośle. Najpierw bezprawnie pozbawiono prawa własności tych, którzy byli prawowitymi właścicielami kamienic. Odpowiedzialność polityczną za obecną sytuację związaną z reprywatyzacją nieruchomości położonych w granicach miasta Warszawy z dnia 1 września 1939 r., która jest skutkiem wcześniejszego przejmowania przez władze publiczne nieruchomości warszawskich z naruszeniem prawa, ponoszą wszystkie ekipy polityczne, w tym obecna, która już raz była przy władzy, nie wyłączając władzy sądowniczej.

Od 1944 r. do chwili obecnej, to jest do 2017 r., bez względu na rodzaj opcji politycznej administracja publiczna, w tym także po części wymiar sprawiedliwości (sądy administracyjne), w odniesieniu do zagadnienia reprywatyzacji zachowują się jak paser, wyznający zasadę „raz ukradzionego nie oddamy”. A obecne twierdzenie elit politycznych, że powołanie komisji do spraw reprywatyzacji ma na celu naprawienie krzywd, jest czczą gadaniną. Naprawdę działanie to ma na celu doprowadzenie do wtórnego podziału łupów z tego, co już raz zostało ukradzione.

Pośrednim potwierdzeniem, że o to właśnie chodzi, jest wypowiedź rzecznika Ministerstwa Sprawiedliwości, Pana Sebastiana Kalety, cytuję za portalem wpolityce.pl: Komisja weryfikacyjna do spraw reprywatyzacji będzie analizowała decyzje, które były wydawane wiele lat wstecz, a na mocy których oddawano nieruchomości warszawskie. (…) Proces reprywatyzacyjny również dotyczył osób, które były prawowitymi spadkobiercami nieruchomości. (…) Proces reprywatyzacji polegał na tym, że najpierw uchylano decyzję z dekretu Bieruta, następnie osoba, która twierdziła, że ma prawo do nieruchomości, udawała się do urzędu warszawskiego i wnosiła o oddanie tej nieruchomości. (…) Jeśli komisja skutecznie odwróci skutki bezprawnych reprywatyzacji, jeśli takie zostaną udowodnione, to majątek państwowy zyska gigantyczne środki.

Faktycznym naprawienie krzywd byłoby uchylenie dekretu Bieruta i zwrot mienia w naturze spadkobiercom byłych właścicieli, a tam, gdzie nie jest to możliwe – wypłacenie odszkodowania. Wyjaśnienie, dlaczego, poniżej. Może opinia nieco przydługa, ale kompletna.

Dekret z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy nie był nigdy legalnie wydanym aktem prawnym. Krajowa Rada Narodowa została powołana jako nieformalny, czysto partyjny twór organizacyjny w nocy z 31 grudnia 1943 r. na 1 stycznia 1944 r., podczas zebrania kilku „działaczy” PPR. Ten twór nie pochodził z nawet z wyborów wewnątrzpartyjnych, nie mówiąc o powszechnych, a KRN nie miała żadnych uprawnień władzy publicznej, w tym do wydawania aktów prawa powszechnie obowiązującego ani legitymacji do sprawowania władzy wykonawczej.

Nawet nazwa była nadużyciem, bo KRN nie reprezentowała ani kraju, ani narodu, nie była organem konstytucyjnym (poza granicami Polski działał oficjalny Rząd RP), była przybudówką PPR. Grupa osób prywatnych, a właściwie zdrajców, nazwana „delegacją KRN”, udała się do Moskwy, gdzie wspólnie z grupą innych zdrajców (członków Prezydium Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich w ZSRR, założonego przy pomocy NKWD) „powołała” Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego.

Powołanie PKWN zostało ogłoszone w pierwszej „ustawie” wydanej przez KRN w Lublinie dnia 21 lipca 1944 r. (ogłoszonej: DzU RP nr 1, poz. 1). Według „ustawy” KRN powołała PKWN jako tymczasową władzę wykonawczą. KRN sama sobie nadała uprawnienie do „powołania” PKWN, mimo że nie miała prawa do powoływania żadnych władz, stanowienia prawa i wydawania Dziennika Ustaw. Takie prawo, według art. 44 Konstytucji marcowej (której założenia przyjęła jakoby KRN), przysługiwało jedynie Prezydentowi Rzeczpospolitej.

PKWN również był organem niekonstytucyjnym, bez legitymacji do sprawowania władzy. Cała geneza „powołania władzy ludowej” stanowiła ciąg bezprawnych działań, sprzecznych z przepisami Konstytucji marcowej, kwietniowej i obecnie obowiązującej.

Cała działalność niby legislacyjna KRN i PKWN była tworem bezprawnym, wzorowanym na zasadach zbrodniczego systemu komunistycznego ZSRR.

1) 15 sierpnia 1944 r. odbyło się pierwsze powiedzenie KRN, na którym, w powołaniu na Konstytucję marcową, „uchwalono ustawę” o tymczasowym trybie wydawania dekretów z mocą ustawy (DzU nr 1 poz. 3).

2) 11 września 1944 r. KRN, także w powołaniu na Konstytucję marcową, uchwaliła „ustawę o działalności rad narodowych” (DzU nr 5, poz. 22).

3) Także 11 września 1944 r. KRN, w powołaniu na Konstytucję marcową, wydała kolejną „ustawę” o kompetencji Przewodniczącego KRN (DzU nr 5, poz. 23), w której przyznała Przewodniczącemu KRN uprawnienia Marszałka Sejmu RP oraz prawo zastępowania Prezydenta Rzeczpospolitej (art. 1 i 2).

O bezprawnym postępowaniu, a także ignorancji tamtych ekip świadczy m. in. to, że wymienione wyżej trzy podstawowe „akty prawne” jako legitymację dla legalności ich wydania i mocy obowiązującej zawartych w nich przepisów przywoływały przepisy Konstytucji z dnia 17 marca 1921 r., podczas gdy ta konstytucja nie przewidywała takiej formy wydawania ustaw.

Konstytucja marcowa stanowiła m. in. (w art. 3), iż rozporządzenia władzy, z których wynikają prawa lub obowiązki obywateli, mają moc obowiązującą tylko wtedy, gdy zostały wydane z upoważnienia ustawy wydanej za zgodą Sejmu w sposób regulaminowo ustalony. KRN nie była Sejmem, więc przelanie przez nią „uprawnień” PKWN do wydawania dekretów (tą niby „ustawą” z 03.01.1945.) na Rząd Tymczasowy było sprzeczne z Konstytucja marcową, a zatem bezskuteczne. Wszystkie trzy niby-ustawy są tylko prywatnymi, nielegalnymi aktami kliki partyjnych działaczy. Po konsultacjach w Moskwie (w dniach 17–21 czerwca 1945 r.) 28 czerwca 1945 r. powstał samozwańczy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej.

Dnia 8 maja 1945 r. podpisano akt kapitulacji Niemiec, ale od 25 stycznia 1945 r. nie toczyły się walki na ziemiach polskich w granicach z 1939 r., było zatem dość czasu na przeprowadzenie wyborów powszechnych, powołanie legalnego Sejmu i utworzenie rządu. Dnia 26 października 1945 r. ówczesna „Rada Ministrów”, powołana przez KRN, na podstawie ww. „ustawy” KRN z 3 stycznia 1945 r. wydała, a Prezydium KRN zatwierdziło dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy, który podpisał Bolesław Bierut.

Pierwsze wybory do Sejmu ustawodawczego odbyły się 19 stycznia 1947 r., 6 lutego 1947 r. został utworzony został Rząd z premierem Józefem Cyrankiewiczem, 19 lutego 1947 r. Sejm przyjął Ustawę Konstytucyjną. Wprawdzie w świetle obecnych badań historyków stwierdzone zostało, iż wyniki wyborów do Sejmu w 1947 r. zostały sfałszowane, to jednakże dopiero od 6 lutego 1947 r. można mówić o względnej legalności stanowienia prawa.

Niezależnie od bezprawności uzurpatorów z sowieckiego nadania w stanowieniu prawa, przepisy dekretu z 26 października 1945 r. były sprzeczne z postanowieniami Konstytucji marcowej (na którą powoływała się KRN we wrześniu 1944 r. jako na podstawę dla działalności ustawodawczej), w szczególności z art. 99 tej konstytucji o ochronie prawa własności. Przepis ten stanowił, iż zniesienie lub ograniczenie własności dopuszczalne jest tylko w wypadkach przewidzianych ustawą, ze względów wyższej użyteczności, za odszkodowaniem, a ustawy określą przysługujące Państwu prawo wykupu ziemi.

Pozbawienie własności gruntów (i budynków) wszystkich mieszkańców milionowego miasta (jako jedynego na terenie kraju!) nie miało żadnego związku ze względami wyższej użyteczności publicznej i było całkowicie bezprawne. Przepisy dekretu naruszyły także zasadę równości obywateli wobec prawa, jako że restrykcyjność dekretu obejmowała wyłącznie właścicieli nieruchomości w Warszawie.

Obecne obowiązywanie omawianego dekretu w systemie prawnym naszego państwa stawia znak równości pomiędzy obecną władzą ustawodawczą i wykonawczą a dawną władzą totalitarną, która w sposób udokumentowany obciążona jest zbrodniami przeciwko własnemu narodowi. Od chwili transformacji ustrojowej w Polsce zarówno władza wykonawcza, jak i ustawodawcza werbalnie deklarują „rządy prawa” i budowę „państwa prawa”. Jednocześnie trwa dostosowywanie systemu prawa polskiego do systemu prawnego Unii Europejskiej, które najwyraźniej nie dotyczy dekretu z dnia 26 października 1945 r., skoro jego przepisy do chwili obecnej są przywoływane w decyzjach administracyjnych jako podstawa prawna tych aktów.

Niewyobrażalna jest sytuacja, ażeby obecnie w Niemczech obowiązywały ustawy norymberskie wydane przez III Rzeszę, np. O ochronie czci i krwi niemieckiej itp. zbrodnicze wytwory, które stanowiły fundament prawnej działalności totalitarnego państwa faszystowskiego. A w Polsce nadal obowiązuje „akt prawny”, stanowiący jeden z filarów totalitarnego państwa komunistycznego, którym jest omawiany dekret z 26 października 1945 r.

Władza wykonawcza, formalnie dystansująca się od wszelkiego bezprawia lat 1945–1989, poza nic nieznaczącymi słownymi deklaracjami nie podjęła żadnych działań zmierzających do uchylenia dekretu, tyle że obecnie jego przepisy stosuje wybiórczo: z jednej strony przyznaje zwrot nieruchomości osobom nieuprawnionym, a z drugiej strony – w dalszym ciągu stosuje przepisy dekretu, odmawiając zwrotu zagrabionych nieruchomości uprawnionym spadkobiercom byłych właścicieli, mimo że dekret jest sprzeczny z art. 21 ust. 1 i 2 oraz art. 64 ust. 1, 2 i 3 obowiązującej Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 r.

Z opisu stanu „tworzenia prawa” przez KRN wynika, że dekret z dnia 26 października 1945 r. o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m. st. Warszawy nigdy nie posiadł atrybutu aktu prawnego legalnie uchwalonego, legalnie podpisanego, legalnie opublikowanego i legalnie wdrożonego. W dacie publikacji był sprzeczny z obowiązującą wówczas Konstytucją z 23 kwietnia 1935 r. oraz z Konstytucją marcową, a wydany został przez uzurpatorów, nie posiadających konstytucyjnej legitymacji do stanowienia prawa.

W 2017 r. minie 20 lat obowiązywania Konstytucji RP, która stanowi m.in., że: organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa (art. 7); Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego (art. 9); każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej (art. 77 ust. 1); źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczpospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia (art. 87 ust. 1).

Jeszcze przed wejściem w życie obecnie obowiązującej konstytucji, w orzeczeniu z dnia 9 stycznia 1996 r. sygn. akt K-18/95 Trybunał Konstytucyjny sformułował następującą wykładnię odnośnie do stanowienia prawa: „Wszelkie naruszenie kompetencji czy uchybienia proceduralne w stanowieniu ustaw w stosunku do nadrzędnych norm rangi konstytucyjnej, regulujących tryb ustawodawczy, muszą być oceniane tak samo jak niezgodność treści stanowionych przepisów z normami rangi konstytucyjnej”.

Z zasady konstytucyjnej praworządności wynikają dla każdego organu państwowego obowiązki, określone w systemie prawnym państwa. Organy te mają obowiązek działać zgodnie z literalnym brzmieniem przepisu prawnego i niedopuszczalna jest interpretacja normy prawnej według swobodnego uznania.

Przejmowane grunty, zgodnie z art. 1 dekretu z dnia 26.10.1945 r., musiały być przeznaczone na następujące cele:

1) odbudowy stolicy,

2) dalszej rozbudowy miasta,

3) dysponowania terenami do właściwego ich wykorzystania.

Przepis ten w sposób enumeratywny określał cele dekretowe, to jest: odbudowę i rozbudowę stolicy, oraz zakres przedmiotowy regulacji, który obejmował „wszelkie grunty” na obszarze miasta Warszawy (w granicach z dnia 1 września 1939 r.), które mają służyć do właściwego ich wykorzystania na cele odbudowy i rozbudowy miasta. Literalne brzmienie art. 1 dekretu jednoznacznie wskazuje, że zawarta w nim dyspozycja normy prawnej dotyczy przejęcia wyłącznie tych gruntów, które mogą służyć odbudowie i rozbudowie stolicy. Jest to dyspozycja wyczerpująca i enumeratywna, która podlega wykładni ścisłej, a nie rozszerzającej.

Dekret nie zawierał żadnej dyspozycji co do innego niż określony w art. 1 celu wykorzystania przejmowanych nieruchomości. Nie wskazywał (nie wymieniał) żadnego celu publicznego, dla którego miałyby zostać przejęte grunty zabudowane, a więc takie, które nie mogły być wykorzystane pod odbudowę bądź rozbudowę miasta bez wyburzenia (czyli zniszczenia) posadowionych na nich wcześniej budynków.

Każdy akt nacjonalizacyjny musi wskazywać publiczny cel przejęcia. Dekret nie określa celu przejęcia nieruchomości zabudowanych. Określenie „wszelkie grunty, które mają służyć na cele odbudowy i rozbudowy” odnosi się wyłącznie do tych gruntów, jakie można przeznaczyć na odbudowę i rozbudowę miasta. Określenie „wszelkie grunty” nie jest wcale równoznaczne i tożsame z określeniem „wszystkie grunty” na terenie miasta Warszawy. Przejęcie w wyniku interpretacji rozszerzającej takich nieruchomości, których na cele dekretowe (odbudowa i rozbudowa) nie można było przeznaczyć z powodów oczywistych, np. działek z kamienicami, nie mieściło się w dyspozycji przepisu art. 1 dekretu. Przejmowanie budynków nie wymagających rozbiórki (z niewielkimi uszkodzeniami) było bezprawnym, sprzecznym z brzmieniem przepisu art. 1 dekretu rozszerzeniem jego zakresu przedmiotowego.

Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 6 marca 1998 r., sygn. III CKN 393/97 orzekł, iż utrwalone jest już w orzecznictwie stanowisko, zgodnie z którym nie podlegają wykładni rozszerzającej przepisy pozbawiające prawa własności. Sąd Najwyższy w orzeczeniu tym przywołuje także stanowisko Sądu Najwyższego zawarte w wyroku z dnia 8 maja 1992 r., sygn.: III ARN 23/92, w którym wskazuje, że brak jest podstawy prawnej, aby przepisy nacjonalizacyjne wyjaśniać w kierunku ograniczenia prawa własności w drodze wykładni rozszerzającej, i to wbrew brzmieniu tych przepisów. Art. 5 dekretu stanowił, że budynki znajdujące się na gruntach przechodzących na własność gminy m. st. Warszawy pozostają własnością dotychczasowych właścicieli. Wyjątek stanowiły budynki do tego stopnia zniszczone, iż nie nadawały się do odbudowy i w związku z tym winny być usunięte z gruntu (art. 6 ust. 2 dekretu).

Sąd Najwyższy w wyroku z 29.10.1999 r., sygn. I CKN 108/99 (LEX nr 142595), dał precyzyjną wykładnię, jakie budynki nie mogły przejść na własność gminy, a jakie należało uznać za zniszczone. Sąd Najwyższy orzekł.: „Budynki niezniszczone, a więc w stanie nienaruszonym lub jedynie uszkodzone w mniejszym lub większym stopniu, nie mogły przejść na własność gminy, z uwagi na brzmienie art. 5 dekretu. Podejmując na podstawie tych przepisów próbę określenia, jakie budynki pozostają własnością dotychczasowych właścicieli gruntu, należy stwierdzić, że własnością dotychczasowych właścicieli pozostają budynki, które według orzeczenia władzy budowlanej nadają się do naprawy”. Niezależnie od naruszenia norm rangi konstytucyjnej, wykonanie przepisów dekretu następowało także z naruszeniem prawa.

Biorąc pod uwagę opisane wyżej naruszenia prawa przez władze publiczne, powołana przez Sejm Komisja do spraw reprywatyzacji powinna zająć się w pierwszej kolejności tym, co zostało zagarnięte przez władze publiczne wskutek bezprawnej, rozszerzającej interpretacji przepisów tzw. dekretu Bieruta, czyli tym, co do tej pory nie zostało zwrócone prawowitym właścicielom lub ich spadkobiercom. Dopiero później powinna przyjrzeć się nieruchomościom „zreprywatyzowanym”, co w szczególności dotyczy budynków, które nie zostały zniszczone w czasie działań wojennych lat 1939–1945.

Należałoby równolegle badać sprawy, w których wydano decyzje odmawiające zwrotu nieruchomości faktycznym spadkobiercom byłych właścicieli, a tam, gdzie zwrot w naturze nie jest możliwy, wypłacić odszkodowania za przejęty grunt i budynki według ich aktualnej wartości.

Krzywdy biednym lokatorom kamienic należy zaś naprawiać bez szczególnych sentymentów, ale z wyczuciem, ponieważ w zagarniętych prawowitym właścicielom nieruchomościach przydziały lokali mieszkalnych z reguły dostawali funkcjonariusze byłego Urzędu Bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej, resortów MSW, członkowie etatowi PPR, PZPR, ZSL – i część obecnie „pokrzywdzonych reprywatyzacją” (czyli wyrzuconych z lokali) to ich potomkowie. Nie znam przypadku, by po 1945 r. w kamienicy, która nie została zniszczona, tzw. szary obywatel dostawał przydział lokalu. Z reguły dostawał przydział w ruinach (piwnica, suterena), gdy wykazał, że był w nich zameldowany przed 1 września 1945 r.

Odnośnie do umów dotyczących odkupienia przez osoby trzecie roszczeń od faktycznych spadkobierców po prawowitych byłych właścicielach nieruchomości warszawskich – ewentualne odszkodowanie nie powinno być wyższe niż kwota, za jaką wykupiono roszczenie. A członków mafii reprywatyzacyjnej, przejmujących nieruchomości bez podstawy prawnej, należy pozbawić korzyści z zagarniętego mienia, orzekając jego zwrot lub zwrot równowartości, za jaką nieruchomość została sprzedana po jej przejęciu. Dodatkowo nałożyć karę grzywny oraz zapewnić dłuższy pobyt w zakładzie karnym. Kradzione nie tuczy.

Artykuł Marii Czyżowicz-Malinowskiej pt. „Kradzione nie tuczy” znajduje się na s. 12 lipcowego „Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Marii Czyżowicz-Malinowskiej pt. „Kradzione nie tuczy” na s. 12 lipcowego „Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze